Tumgik
#utrata przyjaciela
toksyczn-osc · 10 months
Text
Jestem na przerwie w pracy, jest 20:22
Nade mną ciemne chmury, które błyszczą.
Nocne chmury, ktore burzą nikną.
Głośne grzmoty jak moje myśli kiedy myślę czy znów odejdzie
Białe pioruny jak flashbacki kiedy strach nadejdzie
10 notes · View notes
cyxxaa · 2 years
Text
strach przed utrata przyjaciela<<<<
2 notes · View notes
odpadam · 8 months
Text
Oczekiwania
To do Ciebie z przyszłości.
Być może teraz jesteś zagubiona, nie wiesz, gdzie przynależysz i kim właściwie jesteś. To nic niedobrego, że wciąż odkrywasz. Czy czujesz jakąś presję? Odpowiedz sobie na to pytanie. Po co koniecznie chcesz teraz to wszystko wiedzieć? Wiem, że wszyscy dookoła wydają się być pewnymi siebie, dążącymi do swoich celów ludźmi. Ale to nie zawsze tak wygląda od środka. Powiedz, jak wygląda Twój środek?
Smutek, zawód, żałoba, niepokój. Dlaczego mam 24 lata i nie mam stabilnego życia? Sytuacja, w której jestem teraz unieszczęśliwia mnie. Głęboko wciąż istnieje we mnie przekonanie, że "to tymczasowe". Ale jak tymczasowe? A co za parę miesięcy? Odważysz się? Robisz to dla wygody? I gdzie Twoja wygoda? A może przez ostatnie miesiące podejmowałaś złe decyzje? Otrząśnij się, prowadzisz niepoukładane sprawy, których przecież nie potrzebujesz w życiu. Dlaczego narzekasz, a po chwili dalej to robisz? Czy kiedykolwiek zrobiłaś coś dla siebie, a nie dla społecznych oczekiwań? Które z Twoich osiągnięć było TWOJE? Płaczesz, i to jest okej. Musisz w końcu wyluzować (sic!) i odnaleźć to, co Cię uszczęśliwi. USZCZĘŚLIWI CIEBIE, SŁYSZYSZ?
Wybuchanie płaczem co chwilę to chyba też normalna sprawa. Od siedmiu miesięcy mam ciężki stan. Nawet nie potrafię o tym pisać. Utrata przyjaciela rozkleja serce na kawałki i boli przez resztę życia. Zwłaszcza, kiedy było się dla siebie przyjaciółmi przez połowę swojego, a jego całe życie. Czy psie niebo istnieje? Czy mogę tam trafić po śmierci? Chciałabym, żeby niebem było to, na co czekamy po ciężkim dniu. Coś, o czym myślimy mówiąc "dom". Chcę wejść i zostać przywitana przez psie i kocie noski. Rozklejam się, bo nic w życiu nie zabolało mnie bardziej.
0 notes
mikethehellman · 10 months
Text
Nic co ludzkie…
-Jacuś? Jacuś proszę. Chwyć mnie. Jacuś boję się, to chyba będzie koniec.
Kobieta około sześćdziesiątki z trudem łapała każdy oddech rzężąc przy tym tak, że wyraźnie było słychać ją już w progu mieszkania.
Umierała. Naga i zalana potem, przykryta jedynie ręcznikiem. Jej słowa wypowiadane z ogromnym trudem dodatkowo zagłuszała maska tlenowa i koncentrator postawiony obok łóżka. Wyraźnie widać jak dużo trudu wkłada, żeby wziąć wdech. Brzuch unosi się i opada, a skóra między żebrami zapada do środka tak jakby chciała zaciągnąć całe powietrze dostępne w pokoju. Historia prosta i wielu znana. Zaczęło się od kaszlu i spadku wydolności podczas wysiłku. Złe samopoczucie, utrata masy ciała. Krótkie leczenie zakończone porażką i przepisaniem pacjentki na terapię paliatywną. Resztę można sobie dopowiedzieć.
W momencie podjęcia przez nas wezwania wydolność krążenia była na tyle niska, że w końcu woda zaczęła przesączać się do płuc. Zazwyczaj po szybkim zebraniu wywiadu, osłuchaniu pacjenta, sprawdzeniu parametrów, podłączeniu EKG i podaniu leków moczopędnych oraz tlenu zabieramy go na cito do szpitala. Tam po chwili na Izbie Przyjęć trafia na OIOM, gdzie weryfikuje się przyczynę nagłego zachorowania i stabilizuje się dalej jego stan. Jednak tym razem to nie było takie proste. Owszem, możemy ją zabrać do szpitala, ale co dalej? Leżenie i umieranie tam? Pośród obcych ludzi, którzy choćby chcieli nie mogą poświęcić jej nawet 20% czasu, który mogą dać bliscy? Jaka jest w ogóle szansa, że ją dowieziemy? Że nie umrze w blaszanej puszce na kołach gdzieś na drodze, pośrodku osiedla, raz za razem podskakując na progach zwalniających? I to wszystko po to, żeby kupić jej kilka chwil, nieco więcej cierpienia pośród obcych sobie ludzi.
Po podaniu leków usiadłem obok pacjentki i chwyciłem ją za rękę.
-Jestem tu. Jestem przy pani. Pan Jacek też jest. Jesteśmy tu dla pani.
-Bylebym się nie dusiła. Brakuje mi tchu. - odpowiedziała niespiesznie robiąc pauzę po każdym słowie, żeby złapać trochę powietrza.
-Leki wkrótce zaczną działać Kochana. Wiem, że to straszne, ale potrzeba trochę czasu. Możemy pojechać do szpitala jeśli pani chce.
-A wrócę? Co oni mi tam mogą zrobić?
-Mogą się postarać poprawić to oddychanie… ale nie wiem czy pani wróci. Jest już pani bardzo słaba.
-Nie. Żadnego szpitala. Ja umrę tutaj. Jacuś… Jacuś bądź przy mnie, proszę.
Mężczyzna choć widocznie przejęty to bardzo spokojny, poklepał ją tylko po dłoni i zapewnił, że zostanie.
-Boję się. Bardzo się boję.
-Nie bój się. Nie zostaniesz sama.
Siedzę tak i trzymam rękę konającej w męczarniach kobiety. Na moim miejscu powinien siedzieć jej syn, lecz podobno w swoim życiu na najlepszego przyjaciela wybrał flachę. Ile w tym prawdy? Dlaczego tak to właśnie wygląda? Nigdy się nie dowiem, bo nie muszę tego wiedzieć. Czy ktokolwiek mnie uczył jak się zachować przy pacjencie terminalnym, kiedy ten umiera w cierpieniu, będąc wszystkiego świadomym? Nie, bo to przecież nie jest nawet moje zadanie. Uczono mnie jak rozpoznawać i leczyć/stabilizować różne jednostki chorobowe, czyli w skrócie jak zwiększyć szanse pacjenta na przeżycie. A w tym przypadku główny cel mojej pracy nie istnieje. Nie ma takiego czegoś jak przeżycie. Postaraliśmy się jak mogliśmy, aby ulżyć kobiecie cierpień, jednocześnie nie przyspieszając nieuniknionego. Może i kręgosłup moralny podpowiadałby, żeby podać jej kilka leków, które sprawią, że męczarnia zakończy się tu i teraz. Jednak to zostałoby potraktowane nie tylko jak błąd w sztuce, ale jak zabójstwo, a może nawet i morderstwo.
Po wszystkim wyszedłem z mieszkania głęboko sfrustrowany. Niemoc, w tej sytuacji wywołała we mnie kaskadę myśli.
-Robercik dostanie złą lagę, machnie się 20 metrów i powie „no sorry, nie pykło”. Nie będzie gola. Co się wtedy zmieni? Nic. Jakaś drużyna nie przeskoczy okienka w tabelce. Gruby hajs i tak wpadnie na konto, milion osób wirtualnie poklepie po pleckach. Potem przyjdzie psycholog i sztab ludzi do walki z hejtem. A Ty? Ty masz kurwa mnie do pogadania o tym, że znów widziałeś coś po czym niektórzy leczyli by sie u psychiatry. A no tak… jeszcze pensja, dzięki której możesz wziąć kredyt jeśli nie chcesz jeździć rozpadającym się rzęchem albo polecieć na fajne wczasy, na które on zarabia w kilka minut. Nasz błąd kosztuje życie, codziennie odpowiadamy za los kilku osób. Osób które żyły 10,20,80 lat. W jednej chwili możesz skończyć tą historię. Zniszczyć rodzinę. Zniszczyć wszystko i co?
-Daj spokój. Nakręciłeś się.
-Tak, kurwa, bo mam czym! Ja wiem że tak działa wolny rynek, pewnych rzeczy nie skomercjalizujesz, ale chociaż trochę wsparcia. Społeczeństwo wyciera sobie nami dupę, żeby bez smrodu móc pooglądać ten mecz. A Ty siedzisz w tym całym gównie sam ze sobą i nikogo nie obchodzi jak sie czujesz. Za 10 minut masz jechać zbić Leokadii ciśnienie… i chuj, bo przecież na Ciebie płacą podatki. Tak jakbyś był maszyną. Ja też płacę podatki.
Tak, definitywnie trzeba było dać upust tym wszystkim natrętnym myślom i emocjom. O ile teraz z perspektywy czasu patrzę na to chłodniejszym okiem, o tyle nadal nie rozumiem skąd się bierze ta rozbieżność. Naszymi idolami zostają ludzi, którzy dostarczają nam rozrywki, nie ludzie, którzy mają bezpośredni wpływ na to czy dożyjemy jutra. I nie mówię tu o sobie czy ratownikach, nie chciałbym, żeby to zabrzmiało jako przejaw megalomanii. Chodzi mi o ogół. Dzięki komuś mamy co jeść, dzięki komuś mamy gdzie żyć. Ktoś inny nas ratuje/leczy. O ile sam żyję tymi samymi wartościami i też mam swoich idoli, to jakby się nad tym zastanowić to jest to trochę dziwne. A może wcale nie? W końcu gwarantują nam wyrzut endorfin, jak narkotyk, dają nam przyjemność, a przecież do tego dążymy, żeby ją odczuwać. Ciekaw jestem jakby wyglądał inny świat, niezależny od naszego, w którym żyłyby istoty rozumne. Czy też kierowałyby się podobnymi wartościami. Jak one rozwiązałyby sytuację umierającej kobiety. Czy zostawiliby ją na śmierć, czy próbowali ratować, a może sami by ją uśmiercili? Może wcale nie byłoby im przykro, ani nie byliby sfrustrowani tą sytuacją. Ciężko powiedzieć. W końcu jesteśmy tylko ludźmi i wszystko co wymyślamy jest poniekąd ludzkie, lub porównywane do nas. Nic co ludzkie nie jest nam obce, a cała reszta jest nam nieznana.
1 note · View note
bowlandbone-blog · 1 year
Text
Jak postępować, gdy zauważysz kaszel wsteczny u psa?
Żaden właściciel czworonożnego przyjaciela nie chce, aby cokolwiek mu dolegało, prawda? Dlatego staramy się robić, co w naszej mocy, aby nasz pies był pełen sił i wigoru! Co jednak robić w przypadku kiedy zaobserwujesz kaszel wsteczny u psa? Jak temu zaradzić i zapobiegać? Wszystkiego dowiesz się z poniższego artykułu!
Tumblr media
Jakie są objawy i przyczyny kaszlu wstecznego u psa?
Nie da się ukryć, że bardzo często nie da się z wyprzedzeniem wykryć, że z naszemu czworonogowi zaczyna coś dolegać. Zdarza się jednak, że po samych objawach można wykryć kiedy mamy do czynienia z kaszlem wstecznym u psa. Przede wszystkim będziesz mógł zaobserwować charakterystyczne dźwięki, które przypominają duszący kaszel. Przyczynami mogą być m.in. zakażenia dróg oddechowych, alergie, podrażnienie gardła czy choroby serca. Warto obserwować też inne objawy, takie jak trudności w oddychaniu, utrata apetytu czy zmiany w zachowaniu.
Pamiętaj, że w przypadku jakiekolwiek zmiany zdrowotnej u psa, należy jak najszybciej skonsultować się z weterynarzem, który podejmie odpowiednie działania diagnostyczne i terapeutyczne. Profesjonalna opieka weterynaryjna jest kluczowa dla zdrowia i dobrej kondycji Twojego pupila.
Tumblr media
Jak zapobiegać chorobom?
Przede wszystkim należy dbać o zdrowie i higienę pupila. Regularne szczepienia, zdrowa dieta i aktywność fizyczna wspierają ogólną kondycję organizmu. Unikanie kontaktu z chorymi zwierzętami i środowiskiem zanieczyszczonym może również zmniejszyć ryzyko infekcji dróg oddechowych. W przypadku kaszlu wstecznego u psa ważne jest także konsultowanie się z weterynarzem, który dokładnie zdiagnozuje przyczynę i zaleci odpowiednie leczenie. W niektórych przypadkach konieczne może być podanie leków przeciwkaszlowych lub leczenie antybiotykami.
0 notes
xuzaleznionax · 5 years
Text
Z utratą kolejnego przyjaciela, a potem jeszcze jednego i tak po kilku przestajesz się przywiązywać i czujesz coraz mniej przy rozstaniu.
Twoje serce staje się lodowate. Przybiera formacje obronną, żeby przeżyć chociaż jeden dzień, a potem następny i tak w kółko. Mimo prób zaufania jeszcze raz komuś, to już się nie da. Krwawisz w środku, a na zewnątrz jesteś tylko zimna i nie czuła, obojętna.
65 notes · View notes
upadle-dusze · 5 years
Text
Tumblr media
8 notes · View notes
Text
W końcu nie potrafisz już ukryć sama przed sobą – zakochałaś się w swoim najlepszym przyjacielu.
6 notes · View notes
lonely-souls-world · 2 years
Text
Utrata bliskiego przyjaciela, w którym miałeś oparcie,
Zawsze najbardziej boli.
42 notes · View notes
stupendousfiresong · 3 years
Text
w chuj tęsknię.
Nie wiem jak zacząć... Chciałabym Ci coś przekazać. Dzięki Tobie żyję. Zawsze miałam twardą psychikę, ale natłok zdarzeń po podstawówce i gimnazjum totalnie mnie wykończył i zniszczył. W 2015 roku poznałam Ciebie... przypadkiem. Szybko stałeś się moim ziomeczkiem, któremu o dziwo zaufałam. Przyznam się, że coś do Ciebie poczułam, ale szybko się z tym uporałam bo wolałam się z Tobą przyjaźnić niż Cię stracić. Wiesz o mnie wszystko. Pisaliśmy dniami i nocami, sam mówiłeś, że "jestem jedyną osobą, do której masz chęci napisać". Wiedziałam wszystko o Twoich podbojach do dziewczyn, a Ty wszystko o moich akcjach z facetami. Cóż tutaj dużo mówić, byłeś moim przyjacielem. Czułam, że też tak o mnie myślisz. W 2018 roku poznałeś dziewczynę, zaczęliście być razem tuż przed walentynkami. Szczerze? Na wieść o waszym związku pękło mi serce. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Chyba się bałam, że Cię stracę. Zapewniłeś mnie, że jeśli ona każe Ci wybierać, zawsze wybierzesz przyjaźń. Właściwie to na początku nic się nie zmieniło w naszej relacji. Nadal byliśmy ziomeczkami. Na mojej osiemnastce zaraz po pasowaniu mocno mnie przytuliłeś przy wszystkich, w tym przy swojej dziewczynie. Wpadliśmy w sobie w ramiona jak przyjaciele, którzy nie widzieli się kilka dobrych lat. Wyszeptałeś mi do ucha magiczne "kocham Cię". Totalnie się tego nie spodziewałam. Wiedziałam, że to takie przyjacielskie bo przecież masz dziewczynę, ale nigdy w życiu już nie poczułam takiego przytulasa, z takim uczuciem. Nigdy później, nigdy więcej nie czułam czegoś takiego. Rok 2019, nadal jest między nami fajnie, jesteśmy super przyjaciółmi. Twoja dziewczyna mi ufa, lubię Was, lubię z Wami spędzać czas. 10 listopada 2019 - niespodziewanie umiera bliska mi osoba. Ty jako jedyny kazałeś mi się ubrać, żeby wyciągnąć mnie z domu. Kazałeś mi odłożyć telefon żeby po prostu przy mnie być. Do dzisiaj pamiętam piosenkę, która leciała wtedy w samochodzie. To był dzień, kiedy ostatni raz się widzieliśmy. Później zaczęło się wszystko psuć. Kontakt zanikał, coraz mniej się do siebie odzywaliśmy. Jakoś tak po prostu. Do tego wszystkiego na świecie pojawił się wirus, czyli kolejny problem. Zatraciliśmy się w swoich "dorosłych" obowiązkach. W 2020 roku zdarzyło nam się jeszcze trochę do siebie odzywać. 2021? Totalna porażka. Kilka rozmów, na palcach mogę zliczyć ile. Nawet o dniu moich urodzin (chyba) zapomniałeś i odezwałeś się dopiero dwa dni później. Moja rodzina ciągle pyta co u Ciebie i czy mamy jeszcze kontakt bo jakoś tak cicho. Heh. Boli w chuj. Tęsknię za Tobą jak nie wiem. Zawsze wszystkim mówię, że mam jednego jedynego przyjaciela i zawsze wtedy pęka mi serce, bo w sumie to nie wiem, czy jeszcze Ciebie mam. Ciekawe co u Ciebie. Po jej instagramie widzę, że jesteś szczęśliwy. Boję się odezwać, nie wiem czy tego chcesz. Codziennie się zastanawiam, czy czasem o mnie myślisz, czy zastanawiasz się co u mnie słychać... Kurwa cierpię, wylewam zły bo nienawidzę dorosłości. Nienawidzę tego, że Ciebie już nie ma. Nic tak nie boli jak utrata przyjaźni. Dlaczego to wszystko mnie spotyka? Przecież staram się być dobrym człowiekiem. Czemu całe życie cierpię? Byliśmy dla siebie wszystkim, kim teraz jesteśmy? Nigdy nie przestanę Cię kochać, M.
4 notes · View notes
puste-wiersze · 4 years
Note
Bardzo ciężko jest nie robic nic... to jest okropne
Utrata najlepszego przyjaciela jest w porządku. Utrata największej miłości również. Ale utracenie siebie, kiedy będziesz próbowała ich z powrotem odzyskać; nie jest w porządku. Musisz docenić i pokochać siebie. Na pewno jesteś wspaniałą osobą.
76 notes · View notes
Text
Dziwi mnie to jak z roku na rok wszystko się zmienia
Do 4kl
Byłam wesołą, pełną życia i optymizmu dziewczynką, nie przejmowałam się moją wagą mimo że było ona duża. Nie ruszały mnie słowa bliskich grdzące moją figurą. Byłam bardzo grzeczna, ułożona i towarzyska.
W 4kl
Zaczęłam nienawidzić swojego odbicia w lustrze. Byłam cicha i wycofana. Miałam jednego przyjaciela i 3 koleżanki. Z nikim innym nie rozmawiałam. Byłam grzeczna i spokojna. Byłam wysmiewana w klasie i ignorowana w domu.
W 5kl
Zaczęłam się buntować. Klasa mnie zaakceptowała ale ja siebie coraz bardziej nienawidziłam. Zaczęły się pierwsze okaleczenia ostrymi przedmiotami. Nie akceptacja siebie
W 6kl
Byłam typem buntownia. Jedna z tych bad girl wśród samych anielic. Zawsze jak ktoś coś zrobił było "Wiktoria i chłopacy". Niby w klasie było cudnie. Ale nie w mojej głowie. Zaczęłam robić pierwsze klulkunastogodzinne głodówki. Zaczęłam robić pierwsze kreski na rękach. No cóż.
1gim
Na początku przestałam się ciąć. Jednak szybko do tego wróciłam. Trafiłam do nowej klasy. Poznałam wspaniałą przyjaciółkę. Olałam te wszystkie diety i zaczęłam jeść. Nie mówię że akceptowałam siebie, poprostu nic nie robiłam żeby się zmienić.
2gim
Tu zaczęło się od powrotu do głodówek. Tym razem naprawdę. Poznałam ane. Starałam się schudnąć jak najwięcej i jak najszybciej. Zaczęłam tracić przyjaciół. Znowu powoli zamykać się w sobie. Później alkohol, papierosy. Niezbyt dobre towarzystwo. Na końcu utrata najbliższej mi przyjaciółki.
3gim
Już od początku byłam na straconej pozycji. Z przyjaciółką nigdy już nie udało mi się naprawić relacji. Nikogo innego blisko siebie nie miałam. Głębsze cięcia. Więcej papierosów. Kilka prób. Zadumy w szkole. W domu. Brak kontroli nad sobą. Pierwsze ataki paniki. Agresja. W klasie nie wytrzymałam.
1tech
Cóż. Teraz sama nie wiem kim jestem. Mam wspaniałą klasę. Oceny dużo lepsze. Mam siłę by wstawiać z łóżka. Często się uśmiecham. Czuję że powinnam być szczęśliwa. Jednak bardzo brakuje mi cięcia. Tęsknię za żyletka. Wracam do domu i płacze bo poprostu nie daje rady. Czuję, wsumie czuje się podobnie jak w 6klasie. Boję się że historia potoczy się od nowa. Ze znowu będzie tragicznie. Ze szczęście jest tylko pozorne i chwilowe. Z "przyjaciółka" nie mam już kontaktu. Za to coraz lepszy kontakt mam z osobami które znam od podstawówki.
Wszystko, z roku na rok, tak bardzo się zmienia
18 notes · View notes
Text
Nienawidzę złości, podłości i wszystkich innych rzeczy, które sprawiają drugiemu zawód
Nie rozumiem jak można wyśmiewać się z drugiej osoby jak samemu nie jest się idealnym
Nienawidzę podłości kogoś do kogoś
Pęka mi serce za każdym razem gdy muszę na to patrzeć
Wiedząc, ze nie mogę nic zrobić czuje się jeszcze gorzej.
Nienawidzę takich ludzi, wiem jak to jest być po tej drugiej stronie, jak ciężko jest i jak bardzo psychika siada. Wiem bo sama cierpiałam i do tej pory ból nie zszedł z mojej duszy.
Czasem wszystko mnie przerasta, bezsilność przede wszystkim
Utrata przyjaciela jest najgorsza, najgorszą rzeczą jaka mi się przytrafiła. Każdego dnia zastanawiam się co zrobiłam nie tak, gdzie popełniłam błąd. Nie ważne jak bardzo odpycha mnie ta osoba, nie ważne jak bardzo mnie rani mi to nie przeszkadza, ja wybaczam jej wszystko chce tylko aby przy mnie była.
2 notes · View notes
to-tylko--ja · 4 years
Text
Utrata przyjaciela jest bolesna.
3 notes · View notes
afektywna · 5 years
Text
Utrata przyjaciela, właśnie to boli najbardziej
59 notes · View notes
gabisza123 · 5 years
Note
68. 69. 70. 71. 72. 73. 74. 75. 76. 77.
68. Najweselsze wspomnienie.
Idk :))
69. Najsmutniejsze wspomnienie
Wiadomość o jego śmierci
70. Najdziwniejsza rzecz jaka zrobiłeś
Idk wsumie..
71. Coś czego żałujesz do dziś
Że to on wtedy umarł a nie ja
72. Coś szalonego co zrobiłaś..
Dużo takich rzeczy było..
73. Coś z czym nie umiesz sobie poradzić
Jego smierć, utrata ludzi, emocje, niektóre wydarzenia
W skrócie nie umiem sobie poradzić z życiem.
74. Coś co zawsze cię wzrusza
Jakieś słodkie filmiki par albo zdj starych małżeństw
75. Coś co zawsze sprawia ze uśmiech znika z twojej twarzy
Przykre słowa, wydarzenia nawet nie koniecznie związane ze mną..
76. Opisz jedno ze swoich marzeń
Marże o tym by być idealna
77. Wygląd przyjaciela/przyjaciółki.
Nie mam.
Mam kilka osób z którymi jestem blisko ale nie mam takiej 1 osoby która wiedziałaby o mnie wszytko. Każdy zna jakiś fragment mnie.
1 note · View note