aneysajanis
aneysajanis
Aneysa Janis
17 posts
Don't wanna be here? Send us removal request.
aneysajanis · 1 year ago
Text
"Nie opuszczaj mnie nawet na krok!"
"Rodzeństwo Furo" to manga autorstwa Yuki Shiwasu, wydana w Polsce za sprawą wydawnictwa Dango w 2018 r, a w Japonii w 2011 r. Zdawało mi się, że trafiłam na zwyczajną pozycję do przeczytania, żeby się zrelaksować i pośmiać, bo mimo iż okładka zachowuje mroczny klimat, to jest w niej coś uroczego. Cóż, okazało się, że trafiłam jednak na dość osobliwą pozycję.
Tumblr media
Historia traktuje o relacjach bliźniaków: siostry Kyoko i bracie Daisuke, którzy z pewnego powodu nie są w stanie przetrwać bez siebie nawet dnia. Powodem tym jest fakt, iż oboje są nękani przez duchy i upiory, kiedy tylko zostaną rozdzieleni, a przebywanie ze sobą jest jedyną możliwością, żeby się od tego uchronić. Na przestrzeni rozdziałów przedstawione jest kilka ciekawych historii z ich życia w szkole. Możemy zobaczyć m. in. w jaki sposób społeczeństwo reaguje na ich wyrazistą relację oraz rozterki dnia codziennego.
Przebywanie z kimś 24h/7 może być uciążliwe, ale nie dla rodzeństwa Furo. Wręcz przeciwnie - staje się to dla nich przedziwnym wybawieniem, ponieważ tylko będąc razem nie czują strachu przed duchami i (o ironio losu) mogą normalnie funkcjonować - mieć znajomych, uczęszczać do szkoły, jeść posiłki. Problem zaczyna się w momencie, kiedy bohaterowie stoją przed wyzwaniem postawienia sobie celów na ich przyszłość i zaczynają się zastanawiać, jak właściwie będzie wyglądać ich dorosłe życie. Zaczynają dostrzegać coraz więcej i więcej wad w swoim przekleństwie. Jednak spotykają na swojej drodze osoby, które straciły swoich bliskich i okazuje się, że owo przekleństwo może się dla nich zmienić w błogosławieństwo, kiedy będą próbować wykorzystać je jako narzędzie do niesienia pomocy innym.
W kwestii wizualnej, nie mam uwag - kreska jest bardzo przyjemna i przejrzysta, postacie są narysowane schludnie i kadry wypełnione są różnymi elementami z otoczenia. Tytuł jest pierwszym wydaniem autorki, dlatego doceniam, że mimo wszystko postarała się ona o to, by zadbać o szczegóły.
Tumblr media
Moimi ulubionymi postaciami są Daisuke, z racji tego, że stara się być zrównoważony i spokojny, a ja lubię postacie trzeźwo myślące, zwłaszcza w nerwowych sytuacjach, ale również mama naszych bliźniaków, o której nie wiemy za wiele, poza tym, że jest załamana i zaniepokojona bliskością swoich dzieci, ale właśnie to bawi mnie w niej najbardziej!
Manga przepełniona jest elementami humorystycznymi, więc całą historia ma klimat zarówno komedii jak i horroru. Obok tego jednak zdarzały się nawet przykre sceny, przy których potrafiłam uronić łzę. Wiemy, że dzieło jest dobre, kiedy oddziałuje na nasze przeróżne emocje. W moim przypadku tak właśnie było z tym komiksem.
Jestem osobą, dla której kontakt ze swoim rodzeństwem jest jedną z najważniejszych rzeczy na świecie, sama mam go trójkę i wiem co to znaczy zażyłość miedzy członkami rodziny. Gdy patrzyłam na rodzeństwo Furo, bardzo dobitnie odczuwałam wszystkie moje emocje do braci i siostry, których nie wyobrażam sobie stracić, ale również przebywać z nimi non stop. Relacja Kyoko i Daisuke pokazana została na tyle wyraźnie, że w niektórych momentach miałam nawet wrażenie zażenowania, co było dość zabawne. Myślę, że to właśnie przez motyw mocnej relacji rodzeństwa była to pozycja odpowiednia dla mnie i dzięki temu tak przypadła mi do gustu.
Jeśli jesteś osobą, która ceni kontakt ze swoim rodzeństwem, uważam że również powinieneś, drogi czytelniku, wypróbować ten tytuł. Moja subiektywna ocena dla jednotomowki to 7/10.
~ Aneysa
https://mangastore.pl/rodzenstwo-furo-p-2634.html
0 notes
aneysajanis · 1 year ago
Text
‘Czy to najlepszy album YOHIO?’
Yohio to artysta pochodzenia szwedzkiego, obecnie rezydujący w Japonii, który w swojej
twórczości mocno zaznacza swą fascynację Krajem Kwitnącej Wiśni. Śledzę jego karierę od
wielu lat i mogę nazwać się jego fanką. "A Pretty Picture in the Most Disturbing Way",
czyli ostatni album tego artysty, który został wydany 27 listopada 2020 r. za sprawą jego
wytwórni 'KEIOS ENTERTAINMENT' oraz wytwórni jego ojca - 'Rehn Music Group', stylem
odbiega delikatnie od swoich poprzedników, jednak Yohio podkreśla, iż jest to album, jaki od
dawna chciał stworzyć. Czy tak się składa, że to najlepszy krążek w jego karierze?
Tumblr media
Całe wydanie poznawałam w dość nietypowy sposób, ponieważ Yohio od wielu lat nie
wypuścił pełnego albumu, a raczej przybrał koncepcję promocji swojej muzyki singiel po
singlu. Tak oto w domieszce nowej, ciężkiej muzyki z obu jego zespołów działających w tym
samym czasie, było mi dane zaznajomić się z takimi utworami, jak "My Nocturnal
Serenade", "Merry Go Round", czy choćby "Tick Tack (Genius)”. Nie byłam jednak
świadoma tego, że niedługo ma powstać z nich cały album! Do czasu jego wydania muzyk
udostępnił nam aż osiem z dziesięciu piosenek, które się na nim znalazły i każda z nich była
singlem! Rzadko się zdarza, żeby choćby 50% krążka wypełniały single, a Yohio podbił ten
wynik o kolejne 30%.
Tumblr media
Jak sam artysta twierdzi, "A Pretty Picture in the Most Disturbing Way" powstawał przez 2
lata, dzięki jego nowemu spojrzeniu na swoją pasję do muzyki, a przy tworzeniu tego dzieła,
młody Szwed inspiracje czerpał z muzyki klasycznej, rocka alternatywnego z połowy lat 00'
oraz, jak to określił 'muzyki kabaretowej i cyrkowej'. Słuchając tego albumu, rzeczywiście
słyszy się wpływ tematyki cyrku, a jego strona wizualna tylko pogłębia to odczucie. Gatunek,
który przypisany jest temu dziełu to neoclassical pop.
Brzmienie całego albumu jest raczej jednolite, choć w całym repertuarze napotkamy kilka
perełek, których styl uwydatnia delikatnie ich wyjątkowość na tle reszty utworów. Mimo
pojawienia się tu dźwięków elektronicznych, na płycie przeważają jednak żywe instrumenty.
Oprócz ogromnego talentu wokalnego, Yohio posiada niezwykłe umiejętności gry na gitarze,
zatem nie byłabym zaskoczona, gdyby partie gitary dogrywał on sam.
Wszechobecne trąbki, tuba, flet i pianino dają mi odczuć delikatny klimat muzyki jazzowej,
skrzypce zaś przenoszą każdą piosenkę w inny wymiar. Jest nam dane również usłyszeć
akordeon, przez co niektóre wykonania zamieniają się w pewnego rodzaju nowoczesną
biesiadę, tym samym wpisując polkę, jako kolejny gatunek albumu. W większości utworów
pojawiają się także cymbałki, na tle których Yohio wykonuje delikatne i ciche partie wokalne,
tak by brzmieniem przypominały kołysankę. Dzięki takim zabiegom podkreślona została
teatralność tego dzieła.
Tumblr media
"To niesamowite" - pomyślałam, gdy odkryłam pewną zależność słuchając tego albumu już
któryś raz z kolei. Zauważyłam, że każda piosenka kończy się i zaczyna w taki sposób, by w
pewnym sensie łączyła się z poprzednią oraz następną. Takie przejścia w języku angielskim
określane są terminem 'transitions' i są bardzo popularne na wielu albumach. W tym
przypadku owe przejścia nie są jednak ani płynne, ani nawet wyraźnie słyszalne, jak
mówiłam, sama odkryłam to dość późno i to po wnikliwym przesłuchaniu płyty i analizie
rytmu, instrumentów i tonacji. Przesłuchaj "A Pretty Picture in the Most Disturbing Way" i
sprawdź, czy również jesteś w stanie to usłyszeć.
Muzyka muzyką, ale nie pozostawiajmy też suchej nitki na wokalach. Głos Yohio jest
fenomenalny! Najpierw wyśpiewuje delikatne popowe zwrotki, po czym szepcze do naszych
słuchawek, kołysając nas przy tym do snu, żeby zaraz obudzić wszystkich głębokim
growlem i sprawić by nasze głośniki pękały. Artysta uwielbia bawić się dynamiką w swoich
utworach i ubarwiać swój głos różnymi technikami, dzięki temu słychać, że, jak na
profesjonalistę przystało, doszkalał się w dziedzinie śpiewu. (W tym miejscu polecę
wszystkim serdecznie album tego artysty z kolędami, głównie po szwedzku, na którym
muzyk daje swój popis wokalny - "Snöängelns Rike").
Tumblr media
Jak sam artysta mówi, tematami przewodnimi albumu są samotność, tęsknota oraz
krytyczne myślenie wobec samego siebie w bardzo zróżnicowanym środowisku dzisiejszego
społeczeństwa.
Piosenki ułożone są w takiej kolejności, by lirycznie układały się w logiczną, zgraną historię.
Album zaczynamy od nadzwyczaj pozytywnej petardy, jaką jest "You'll Believe It (If You
Sing It)". Niewiarygodne jest to, że ta piosenka brzmi, jakby pochodziła z którejś z bajek
Disneya i zachęcała nas do wiary w swoje działania. Bo, jak podaje druga zwrotka
"Niektórzy toną w morzu problemów, podczas gdy mogliby surfować na falach" ;). Nie wiem
czemu, ale ta część bardzo do mnie przemawia.
Drugim utworem jest idealnie wpisujący się standardy eurowizyjne "Daydreams", a zaraz
po nim wchodzimy w mroczniejszy klimat z piosenką "Undo". Na tym etapie rozpoczyna się
opowiadanie o wspomnianej wcześniej tęsknocie.
Tumblr media
Kolejna pozycja, czyli "My Nocturnal Serenade" to jedna z pierwszych piosenek z tego
albumu, jakie zostały udostępnione i tak się złożyło, że z całego repertuaru jest przeze mnie
najmniej lubiana. (Nie zrozumcie mnie źle. Kocham każdą piosenkę Yohio. Po prostu
wspomnianej przed chwilą słucham najrzadziej).
Rozpoczęcie do "Merry Go Round" najlepiej obrazuje i potwierdza to, o czym mówiłam
wcześniej, czyli przejścia z jednego utworu do kolejnego. Jedną z ostatnich rzeczy, jakie
słyszymy w "My Nocturnal Serenade" jest partia akordeonu i dokładnie tą samą melodią
rozpoczyna się następny utwór, czyli "Merry Go Round". W mojej opinii to jedna z
najciekawszych piosenek na płycie pod względem złożoności melodii.
Tumblr media
Wreszcie wychodzimy z cyrkowego klimatu i przechodzimy do drugiej połowy albumu, która
jest przeze mnie bardziej uwielbiana. "Defeating a Devil a Day" oprócz tego, że wprowadza
nas w upiorny i lekko psychopatyczny klimat, ma też najciekawszy teledysk spośród reszty piosenek tego krążka, i jeden z najciekawszych w całej karierze Yohio, a wszystko to za
sprawą symboliki i ukrytych przekazów pojawiających się w formie napisów na ścianach
szpitala psychiatrycznego, w którym znajduje się postać grana przez Yohio. Spis wszystkich
części ukrytej wiadomości pojawia się na drzwiach w czwartej sekundzie video, a dodatkowo
w 1:51 przy odtworzeniu filmiku w najwolniejszym tempie będziemy mogli dostrzec mignięcie
obrazka przedstawiającego ... schemat ludzkiego mózgu?? Ajć!
Siódmy utwór przedmiotowego albumu to..AAAH! Nareszcie! Moja ulubiona piosenka Yohio!
"Tick Tack (Genius)". Dlaczego do tego diamentu nigdy nie powstał teledysk? Tego pewnie
się nie dowiem, ale nie można mieć wszystkiego, prawda? Oprócz bardzo łatwo wpadającej
w ucho melodii mój idol zaserwował słuchaczom tekst prosto z serca, w którym bez grama
skromności krzyczy, że rządzi w tym mieście i że jest geniuszem, z czym totalnie się
zgadzam! Skoro teraz mam okazję, to powiem to na głos: Yohio jest geniuszem muzycznym
i wielu nie doceni jego talentu, może i nawet do jego śmierci.
Kolejna pozycja, czyli "Silent Rebellion", którą również ubóstwiam jest zdecydowanie
najostrzejszym kawałkiem w całym repertuarze. Mocne brzmienie gitar i krzyk Yohio
przywołują mi na myśl piosenki jego zespołów 'DISREIGN' i 'Awoken By Silence'.
Wpisujący się w podgatunki polki, przedostatni utwór to szalone "Oh My... Polkadot
Politics" z najbardziej barwnym teledyskiem ze wszystkich. To właśnie w tej piosence
usłyszymy tytuł albumu - ‘A Pretty Picture in the Most Disturbing Way’.
"The Show Has Just Begun, So Let Them Laugh"... Ojej! Cóż za wspaniały sposób, żeby
zamknąć album. Wyczuwam tu inspirację jazzem, a nawet burleską! Idealna piosenka do
zrobienia performance'u na scenie, od którego widz nie chciałby odwracać wzroku!
Cóż, ja podobnie mam z tym kawałkiem - nie chcę przestawać go słuchać i najczęściej
włączam go raz jeszcze, gdy już się skończy i opuści kurtynę genialnego show, jakie daje
nam ta płyta.
Tumblr media
Okładka albumu przedstawia mroczny klimat. Przeważają na niej barwy szare, czarne, białe
i niebieskie, które służą bardziej jako delikatny akcent. Z początku myślałam, że ubrany w
strój inspirowany epoką wiktoriańską artysta stoi na tle lasu, jednak, gdy przyjrzałam się
bardziej, zdałam sobie sprawę, że to mury upiornego miasteczka.
Podobne odczucia wywołują teatralne teledyski do piosenek z tej płyty. Można by
powiedzieć, że dosłownie 'teatralne', bowiem w części z nich miejscem akcji jest teatr.
Oprócz sali ze sceną, ekranem kinowym i siedzeniami dla widowni w wielu z nich
znajdziemy również klaunów i innych cyrkowców, psychiatrę, nawiedzony zamek, a nawet
wampiry! Akcja każdego z nich jest ze sobą powiązana.
Tak naprawdę 4 piosenki z całego albumu nie otrzymały swojego teledysku, jednak poprzez
sposób, w jaki Yohio połączył elementy w swoich klipach, wskazuje na wniosek, że jest to
pierwszy album wizualny artysty! Nieziemsko mnie to cieszy!
Album wydano jedynie w wersji digital, co jest wg. mnie ogromnym minusem. Jestem jedną
z osób, które uwielbiają trzymać w ręku fizyczne kopie takich dzieł i rozbudowywać swoją
kolekcję, zatem bardzo żałuję, że akurat w tym przypadku muszę się nacieszyć jedynie
wersją cyfrową. Za to cieszę się, że mój idol jako niezależny artysta, sam wyprodukował
swój album, więc wszelka jego promocja odbywała się dokładnie tak, jak on sam tego chciał.
“Jestem bardzo zadowolony z końcowego efektu i mam nadzieję, że ten album sprawi, że
ludzie poczują, pomyślą i dojdą do wniosku, że nie są sami, w czymkolwiek, przez co by nie
przechodzili.” - tak Yohio podsumowuje swoje dzieło.
Ja podsumuję je inaczej. Jest to arcydzieło. Arcydzieło, które nie każdemu przypadnie do
gustu i nie spodziewam się, że zostanie docenione przez masy (no chyba, że jak sam Yohio
śpiewa, dopiero po jego śmierci). Według mnie ten album zasługuje na Grammy :D. Czuję
się, jakobym była winna mojemu idolowi duże pieniądze za słuchanie tego dzieła. To w mojej
opinii najlepszy album YOHIO w jego karierze, (a poprzednie były prześwietne) i chciałabym
mu serdecznie podziękować za cały wysiłek jaki w niego włożył. Mam nadzieję, że jeśli go
wypróbujesz, również go docenisz.
~Aneysa
3 notes · View notes
aneysajanis · 1 year ago
Text
"Przez Żołądek do Serca"
“Książę Przepisów” to manga autorstwa Junko, wydana w Japonii w 2013 r., a w
Polsce w marcu 2015 r. przez wydawnictwo Kotori. Jest to pierwsze dzieło Junko,
przez które przebrnęłam tak szybko.
Tumblr media
Historia jest bardzo luźna i mało wymagająca, ale przez to przyjemna w odbiorze.
Fabuła skupia się na ukazaniu rozwoju relacji romantycznej między marzącym o
zostaniu wybitnym kucharzem Kei'em, a początkującym aktorem Shouhei'em. Kei
przez pewne okoliczności zmuszony jest wynająć sobie pokój w domu, w którym
mieszkają trzej chłopcy: wulgarny właściciel Honda, ułożony bogacz Tsubasa oraz
wspomniany wcześniej piękny i tajemniczy Shouhei. Nasz bohater już pierwszego
dnia prezentuje nowym znajomym swoje ponadprzeciętne umiejętności gotowania i
jak na typowe dzieło z gatunku 'boys love' przystało, doprowadza go to do kłopotliwej
sytuacji, jaką jest dynamiczne rozwinięcie więzi z jednym z nich. Ciekawe jest
właśnie to, że młody kucharz żyje przepełniony słowami swojego nieżyjącego już
dziadka - "Smaczna potrawa jest w stanie poruszyć ludzką duszę...", zatem Kei stara
się wkładać w swoje gotowanie tyle serca ile to możliwe, aż w końcu słowa te
spełniają się na wyjątkowym, jak się później okazuje, Shouhei'u.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wtrąciła, że niesamowicie nie przemawia do mnie
motyw zakochiwania się postaci w mangach yaoi poprzez jedzenie. Zgaduję, że po
prostu nie jestem fanką tematyki kulinarnej. Ta pozycja jednak jest cudownym
wyjątkiem, ponieważ z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że niezmiernie
przypadła mi do gustu. Jest to również jedna z niewielu mang od Junko, które
naprawdę mi się podobały.
Tumblr media
Uważam, że cała historia ładnie się ze sobą przeplata i świetnie wkomponowane w
nią zostały wątki miłosne innych postaci, backstory bohaterów, a nawet humor,
zwłaszcza w momentach, kiedy pojawia się Honda :). Bardzo cieszy mnie fakt, że w
mandze zostały wprowadzone takie postacie, jak wspomniany przed chwilą Honda
oraz Tsubasa, ponieważ poprzez ciekawy design i wyraziste charaktery wielce
urozmaicają całość. Oprócz tego przysłużyli się do stworzenia pobocznego shipu w
fabule, co stanowi ciekawy smaczek dla prawdziwych fujoshi ;).
Jedne z końcowych scen w tym tytule sprawiły, że zrobiło mi się ciepło na
serduszku i uważam, że relacja między Kei'em a Shouhei'em jest ukazana w bardzo
uroczy sposób.
Jeśli chodzi o kreskę, to kolejna rzecz, która wyróżnia "Książę Przepisów" na tle
innych dzieł autorki. Nie za bardzo przepadam za graficznym przedstawianiem
świata i postaci przez Junko i sądzę, że jej styl rysowania jest bardzo prosty, a
momentami wręcz odpychający, to w tym przypadku design postaci wyjątkowo przypadł mi do gustu. Chłopcy są ukazani jako niesamowicie przystojni (jak na
typową kreskę autorki) i podczas kartkowania komiksu jest się na co popatrzeć.
Osobiście bardzo ciepło będę wspominać tę mangę i na pewno kiedyś do niej wrócę,
z tego względu, iż mój odbiór tego dzieła był dosyć ciepły i na pewno zapamiętam je
jako twór Junko, który naprawdę mi się spodobał. Gdybym miała polecić "Książę
Przepisów" to na pewno osobom szukającym mangi z lekką i przyjemną historią,
przez którą przebrną dość szybko, a która pozostawi na ich twarzach uśmiech.
~Aneysa
0 notes
aneysajanis · 1 year ago
Text
‘Z kim przystajesz, takim się stajesz’
Czy zastanawialiście się kiedyś nad swoim życiem? Jak je przeżyliście, czy czegoś
żałujecie, co byście zmienili, gdybyście mogli, a nawet jak to się stało, że trafiliście do
punktu, w którym tkwicie teraz? Mi takie myśli przychodzą dość często. Najczęściej
zastanawiam się nad sensem życia w momentach zwątpienia i frustracji, co ciekawsze
właśnie w takim momencie zdecydowałam się obejrzeć pierwszy odcinek "Ku Twej
Wieczności". Jest to idealne anime w kwestii zadumy nad życiem i tego, jak to wszystko się
zaczyna i funkcjonuje. Powstało w studio Brain's Base, w oparciu o mangę autorki Yoshitoki
Ōimy, a jej interpretacją w formie animacji zajęli się Masahiko Murata i Shinzō Fujita. Jak
na razie liczy sobie jeden, dwudziesto-odcinkowy sezon, który zadebiutował na ekranach 12
Kwietnia 2021, za to na październik 2022 zapowiedziano kolejny.
Tumblr media
Moja przygoda z tym dziełem z gatunku Shounen rozpoczęła się, kiedy którejś kwietniowej
nocy siedziałam w pracy, zdenerwowana na cały świat, przygnębiona i zestresowana i chyba
właśnie potrzebowałam czegoś, co odciągnie mnie od negatywnych myśli. Tak oto
włączyłam pierwszy odcinek "Ku Twej Wieczności". To, co zobaczyłam nie miało prawa
poprawić mi humoru, a jednak sprawiło, że poczułam się dużo lepiej. Dlaczego?
Pierwszy odcinek można potraktować jako bardzo krótki ark. Mimo, że nie trwa on
długo, sporo się z niego dowiadujemy. Przygotujcie się psychicznie.. to nie jest jeden z tych
pierwszych odcinków, które wprowadzają nas w serię, później przepełnioną emocjonalnymi
momentami. To jeden z tych pierwszych odcinków, które zawierają emocjonalne momenty
już na samym początku. I mimo tego, że owy początek nie należał do najweselszych, to
zawarł w sobie również elementy, dzięki którym możemy usiąść i zastanowić się głębiej nad
pewnymi mechanizmami w naszym życiu i świecie, w jakim przyszło nam żyć.
Tumblr media
Czy narrator może być ulubioną postacią? Jasne, że tak! W moim przypadku tak jest. I
naprawdę fajne jest to, że anime ma swojego narratora. Jest nim tajemnicza postać, stwórca
głównego bohatera, a głównym bohaterem tej historii jest niesamowity, nieśmiertelny byt,
bezosobowo określany jako 'ono', który na początku tkwił w formie kuli, zdolny do zbierania
informacji i odczuwania różnych bodźców, dzięki którym jest w stanie przybierać inne formy.
Na owy byt po pewnym czasie natknął się ranny wilk, następnie umierając przy nim. W ten
sposób doszło do przerodzenia się z formy kuli do formy wilka i zyskania przez byt
świadomości i zdolności odczuwania emocji oraz bólu. Żeby 'ono' mogło zyskać kolejne
formy i dzięki temu się rozwijać, musi dojść do spełnienia warunków koniecznych, którymi są
silne bodźce, oddziałujące na nie. Kiedy nasz bohater, już pod postacią wilka napotyka na
swej drodze pierwszego człowieka, czyli białowłosego chłopaka, zbiera nowe informacje o
świecie i życiu oraz zaczyna odczuwać emocje i darzyć nieznajomego jakimś uczuciem. Ze
względu na pewne okoliczności udaje mu się przybrać wygląd tego człowieka i wyruszyć w
podróż, podczas której spotka więcej ludzi i obdarzy ich uczuciem oraz zaciśnie więź.
Dziewczynkę March, wybraną przez mieszkańców wioski na ofiarę dla czarciego
niedźwiedzia, młodzieńca imieniem Gugu, dla którego los w życiu nie był łaskawy, staruszkę
Pioran, okazującą się wspaniałą nauczycielką jeśli chodzi o mówienie i pisanie, a nawet
sierotę Tonari, mieszkającą w nietypowym więzieniu. Spotkania z tymi ludźmi poprzedzają
sytuacje, dzięki którym nasz bohater ciągle idzie naprzód i uczy się nowych rzeczy.
Tumblr media
Po krótkiej analizie tego anime doszło do mnie, że z nami też tak było. Przychodzimy na
świat, poznajemy ludzi, doświadczamy bólu i przywiązujemy się do rzeczy żywych i
nieożywionych i w pewien sposób zmieniamy się pod wpływem silnych bodźców. Tak na
prawdę wiele elementów tego dzieła można przełożyć na funkcjonowanie tego świata i
rozwój naszego życia, dlatego bardzo warto zagłębić się w tę serię.
Tumblr media
Jeśli chodzi o kreskę i ogólnie stronę wizualną tego tytułu, muszę powiedzieć, że oprócz
ładnych, pastelowych barw wiele rzeczy mnie nie zachwyca, ale na pewno też nie odpycha.
Szczerze powiedziawszy cała moja uwaga jako widza i tak była skupiona głównie na
wybitnie głębokiej i poruszającej historii.
Podczas 20 odcinków przygód Fushi (bo tak został nazwany główny bohater), będziemy
mogli posłuchać pięknej muzyki, za którą odpowiada Ryo Kawasaki.
Wydaje mi się, że “Ku Twej Wieczności” (org. “Fumetsu no Anta e”) skradnie serca zarówno
młodszej, jak i starszej widowni ze względu na swoją tematykę i uniwersalną postać, z którą
może utożsamić się każdy z nas, tym bardziej, że nie ma do niej przypisanej żadnej
konkretnej płci, mimo iż przez większość czasu jest z nami pod postacią chłopca. Ja
pokochałam tę serię, która skłoniła mnie do zakupu mangi (wyd. Kotori). Jest to jedna z
moich ulubionych serii, jeśli chodzi o anime i dlatego bardzo gorąco polecę ją każdemu.
~Aneysa
youtube
0 notes
aneysajanis · 1 year ago
Text
‘Kolorowy Shōnen z uroczą kreską - Hanako, Duch ze Szkolnej
Toalety’
Moje pierwsze zetknięcie się z historią Hanako było wtedy, gdy moja przyjaciółka pożyczyła
mi pierwszy tom jej mangi. Dobrze zapamiętałam ten komiks, ponieważ bardzo, ale to
bardzo nie przypadł mi do gustu. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego wszyscy tak uwielbiają tę
serię. Nie dawało mi to spokoju. Dlatego właśnie zdecydowałam się wypróbować adaptację
tej mangi, której autorami są Aidalro, w formie 12-odcinkowego anime.
Tumblr media
Wyprodukowany przez studio Lerche Shōnen z gatunku komedia, nadprzyrodzone został
wypuszczony na ekrany 9 Stycznia 2020. Pierwszy sezon zakończył się 26 Marca tego
samego roku.
Został wyreżyserowany przez Masaomi Andō a za scenariusz odpowiada Yasuhiro
Nakanishi. Mimo, że papierowa wersja nie przekonała mnie do siebie, to po obejrzeniu
anime jestem naprawdę ciekawa dalszych losów bohaterów.
Tumblr media
Główną bohaterką tej historii jest Yashiro Nene. Jej przyjaciółka opowiada o plotkach, jakie
krążą na temat Uczelni Kamome, do której uczęszczają. Jedna z nich dotyczy ducha
dziewczyny Hanako, która przywołana w damskiej toalecie jest w stanie spełnić czyjeś
życzenie, jednak w zamian zabiera od tej osoby coś ważnego.
Yashiro postanawia przywołać tę zjawę, by zbliżyć się do obiektu swoich westchnień ale
zamiast dziewczyny pojawia się duch chłopca, który przedstawia się jako Hanako.
Postanawia on pomóc dziewczynie i tak po pewnych wydarzeniach, wybiera ją na swoją
pomocnicę. W trakcie dalszego rozwoju historii pojawia się też bardzo interesująca postać
chłopca-egzorcysty, Minamoto Kou, którego misją jest przeprowadzenie na Hanako
egzorcyzmów, jednak zaprzyjaźnia się on z duchem i Yashiro.
Tumblr media
Brzmi na bardzo pogmatwaną historię i taką właśnie jest. Przez to bardzo ciężko czytało mi
się tom pierwszy mangi, ale w anime wszystko zostało dobrze pokazane. Akcja ciągle idzie
do przodu, a bohaterowie mają zabawne i interesujące przygody.
Bawi mnie sposób, w jaki autorzy prezentują niektóre sceny. Słowo, które od razu
przychodzi mi na myśl, gdy oglądam to kolorowe anime to: 'kawaii'. Sposób przedstawienia
postaci i ich myśli często jest naprawdę uroczy i myślę, że dobrze się to sprzedaje w
przypadku tej serii. Gdyby nie wszechobecne podteksty seksualne, powiedziałabym, że jest
to serial dla młodszej widowni. W fabule znajdziemy bardzo ciekawe elementy, ale według
mnie powtarzalne i przewidywalne.
Tak naprawdę ten tytuł zainteresował mnie dopiero w 8 odcinku, kiedy pojawia się Mitsuba,
który jest moją ulubioną postacią.
Niestety sezon pierwszy urywa się w takim momencie, gdy wspomniany przed chwilą
bohater dopiero jest rozwijany i zresztą nie tylko on sam. To, co mnie najbardziej urzekło to
jego relacja z Kou. Oprócz tego w końcowych odcinkach jest nam dane poznać ducha
chłopca, którego wygląd jest niemal identyczny jak u Hanako. Nie bez powodu... Hola!
Gdybym rzekła coś więcej, mogłabym odsłonić zbyt wiele szczegółów tego anime, a
przecież nie chcemy tu spoilerów, prawda? Jednakże zakończenie sezonu z takimi
wydarzeniami i postaciami przekonuje mnie do rozpoczęcia kolejnego.
Tumblr media
Jeśli chodzi o kreskę to mogę powiedzieć, że według mojej opinii jest trochę nietypowa.
Choć może 'charakterystyczna' będzie tu lepszym słowem. Ze względu na uroczo
wykreowane postacie kojarzy mi się ona ze stylem kawaii. Pastelowe kolory tego dzieła są
bardzo ładnie ze sobą skomponowane. Myślę, że sama oprawa wizualna jest jednym z
najciekawszych elementów w tym tytule.
Podsumowując, "Hanako, Duch ze Szkolnej Toalety" mogę polecić osobom, które szukają
shōnena do obejrzenia na luzie oraz wszystkim, którzy gustują w dziecinnych klimatach i nie
mają zbyt wielkich wymagań co do fabuły. Mi osobiście historia przypadła do gustu i na
pewno z ciekawości wypróbuję kolejny sezon :)
~Aneysa
youtube
0 notes
aneysajanis · 1 year ago
Text
‘Kolorowy Shōnen z uroczą kreską - Hanako, Duch ze Szkolnej
Toalety’
Moje pierwsze zetknięcie się z historią Hanako było wtedy, gdy moja przyjaciółka pożyczyła
mi pierwszy tom jej mangi. Dobrze zapamiętałam ten komiks, ponieważ bardzo, ale to
bardzo nie przypadł mi do gustu. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego wszyscy tak uwielbiają tę
serię. Nie dawało mi to spokoju. Dlatego właśnie zdecydowałam się wypróbować adaptację
tej mangi, której autorami są Aidalro, w formie 12-odcinkowego anime.
Tumblr media
Wyprodukowany przez studio Lerche Shōnen z gatunku komedia, nadprzyrodzone został
wypuszczony na ekrany 9 Stycznia 2020. Pierwszy sezon zakończył się 26 Marca tego
samego roku.
Został wyreżyserowany przez Masaomi Andō a za scenariusz odpowiada Yasuhiro
Nakanishi. Mimo, że papierowa wersja nie przekonała mnie do siebie, to po obejrzeniu
anime jestem naprawdę ciekawa dalszych losów bohaterów.
Tumblr media
Główną bohaterką tej historii jest Yashiro Nene. Jej przyjaciółka opowiada o plotkach, jakie
krążą na temat Uczelni Kamome, do której uczęszczają. Jedna z nich dotyczy ducha
dziewczyny Hanako, która przywołana w damskiej toalecie jest w stanie spełnić czyjeś
życzenie, jednak w zamian zabiera od tej osoby coś ważnego.
Yashiro postanawia przywołać tę zjawę, by zbliżyć się do obiektu swoich westchnień ale
zamiast dziewczyny pojawia się duch chłopca, który przedstawia się jako Hanako.
Postanawia on pomóc dziewczynie i tak po pewnych wydarzeniach, wybiera ją na swoją
pomocnicę. W trakcie dalszego rozwoju historii pojawia się też bardzo interesująca postać
chłopca-egzorcysty, Minamoto Kou, którego misją jest przeprowadzenie na Hanako
egzorcyzmów, jednak zaprzyjaźnia się on z duchem i Yashiro.
Tumblr media
Brzmi na bardzo pogmatwaną historię i taką właśnie jest. Przez to bardzo ciężko czytało mi
się tom pierwszy mangi, ale w anime wszystko zostało dobrze pokazane. Akcja ciągle idzie
do przodu, a bohaterowie mają zabawne i interesujące przygody.
Bawi mnie sposób, w jaki autorzy prezentują niektóre sceny. Słowo, które od razu
przychodzi mi na myśl, gdy oglądam to kolorowe anime to: 'kawaii'. Sposób przedstawienia
postaci i ich myśli często jest naprawdę uroczy i myślę, że dobrze się to sprzedaje w
przypadku tej serii. Gdyby nie wszechobecne podteksty seksualne, powiedziałabym, że jest
to serial dla młodszej widowni. W fabule znajdziemy bardzo ciekawe elementy, ale według
mnie powtarzalne i przewidywalne.
Tak naprawdę ten tytuł zainteresował mnie dopiero w 8 odcinku, kiedy pojawia się Mitsuba,
który jest moją ulubioną postacią.
Niestety sezon pierwszy urywa się w takim momencie, gdy wspomniany przed chwilą
bohater dopiero jest rozwijany i zresztą nie tylko on sam. To, co mnie najbardziej urzekło to
jego relacja z Kou. Oprócz tego w końcowych odcinkach jest nam dane poznać ducha
chłopca, którego wygląd jest niemal identyczny jak u Hanako. Nie bez powodu... Hola!
Gdybym rzekła coś więcej, mogłabym odsłonić zbyt wiele szczegółów tego anime, a
przecież nie chcemy tu spoilerów, prawda? Jednakże zakończenie sezonu z takimi
wydarzeniami i postaciami przekonuje mnie do rozpoczęcia kolejnego.
Tumblr media
Jeśli chodzi o kreskę to mogę powiedzieć, że według mojej opinii jest trochę nietypowa.
Choć może 'charakterystyczna' będzie tu lepszym słowem. Ze względu na uroczo
wykreowane postacie kojarzy mi się ona ze stylem kawaii. Pastelowe kolory tego dzieła są
bardzo ładnie ze sobą skomponowane. Myślę, że sama oprawa wizualna jest jednym z
najciekawszych elementów w tym tytule.
Podsumowując, "Hanako, Duch ze Szkolnej Toalety" mogę polecić osobom, które szukają
shōnena do obejrzenia na luzie oraz wszystkim, którzy gustują w dziecinnych klimatach i nie
mają zbyt wielkich wymagań co do fabuły. Mi osobiście historia przypadła do gustu i na
pewno z ciekawości wypróbuję kolejny sezon :)
~Aneysa
youtube
0 notes
aneysajanis · 1 year ago
Text
‘Całe Moje Życie to jeden wielki przekręt?!’
Jakiś czas temu, przeglądając internet, zupełnym przypadkiem natknęłam się na anime o
nazwie “Great Pretender”. Zaraz po tym, jak w mojej głowie pojawiła się myśl: 'a, co mi tam
szkodzi..', odpaliłam pierwszy odcinek. Do dnia dzisiejszego obejrzałam tę produkcję trzy
razy i teraz wyrażę swoją opinię na jej temat.
Tumblr media
“Great Pretender” to anime, wyprodukowane w 2020 r. dla serwisu Netflix, przez Wit
Studio, w reżyserii Hiro Kaburagi, a napisane przez Ryōtę Kosawę. Podpiszemy je pod
gatunek: komedia, kryminalne.
Całość podzielona jest na cztery arki, nazwane 'sprawami', które kolejno łączą się ze sobą,
by ukazać finał wszystkiego, czego dotyczy akcja tego anime.
Każdy kolejny ark przybliża nam co najmniej jedną postać, tak oto poznajemy głównych
bohaterów - Makoto Edamurę, najlepszego japońskiego oszusta, nazywanego przez resztę
Edamame, francuskiego kanciarza Laurenta Thierry, potem oschłą i stanowczą Abigail
Jones, piękną Cynthię Moore, która chyba jest moją ulubioną postacią oraz kilka innych, nie
mniej istotnych.
Nasi bohaterowie to rasowi oszuści, którzy za cele obierają sobie wysoko postawione,
niemoralne osobowości.
Tumblr media
W tym dziele nie zabraknie typowych tematów ze świata przestępczego, zatem natrafiamy
na m.in. przemyt i sprzedaż narkotyków, ustawione zakłady bukmacherskie, licytacje
podrobionych przedmiotów, a także konflikty między mafijne. Co mnie zaskoczyło, jak na
produkcję, która jest przede wszystkim komedią to to, że natknęłam się tu również na motyw
handlu dziećmi, co było niesamowicie ciężkie do oglądania.
Tumblr media
Przy kolejnych arkach, już nie byłam zbytnio zaskoczona sposobem działania naszych
bohaterów, jednak ten wprowadzający zadecydował o tym, że chcę dalej brnąć w całą
historię. 'Czy oni są normalni?!" - tak właśnie pomyślałam, kiedy usłyszałam, że Laurent
chce sprzedać cukierki, pod przykrywką narkotyku słynnemu producentowi filmów i szefowi
mafii. I właśnie o tym traktuje sprawa 'Los Angeles Connection'. Jej zakończenie dostarczyło
mi trochę adrenaliny, ale żeby przekonać się o czym mówię, będziesz musiał drogi
czytelniku sam wypróbować to anime :).
Tumblr media
Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że kolejna sprawa - 'Singapore Sky' nieco mnie
znużyła. Choć urabianie araba, który ustawia wyniki organizowanego przez siebie wyścigu,
poprzez wmieszanie go w zakłady bukmacherskie było zabawne. Poza tym w tej części
poznajemy nieciekawą przeszłość Abby!
'Snow of London' była niezwykle przyjemną w odbiorze dla mnie sprawą. Tu możemy
zobaczyć nieszczęśliwą historię miłosną Cynthii, wymieszaną z polowaniem na pieniądze
znawcy sztuki, który zrujnował jej związek.
Tumblr media
To, co bardzo mi się spodobało w tym anime, to to, że tak naprawdę nasi bohaterowie za
każdym razem kiedy zgarniają fortunę zepsutych bogaczy, pomagają komuś w potrzebie.
Podobnie też było w ostatnim arku. Podobnie... bo nie do końca tak samo. Ostatni ark jest
hołdem i zemstą za postać z przeszłości bohaterów, których już dobrze poznaliśmy. I tak się
składa, że uważam, iż jest to najciekawszy i zarazem najbardziej pogmatwany ark, ze
wszystkich. Na pewno najdłuższy. W jego świetle można wysnuć wniosek, że wszystko, co
do tej pory miało miejsce, nie było ani trochę przypadkiem, a pewnego rodzaju
przygotowaniem bohaterów do wielkiego finału. Tak jak wspomniałam wcześniej, przy
pierwszej sprawie czułam minimalną adrenalinę. Podobnie było przy każdej kolejnej. Ale
końcowa część tej produkcji trzymała w napięciu do ostatniego odcinka i sprawiła, że co
chwilę łapałam się za głowę, żeby przetrawić to, co się właśnie wydarzyło.
Tumblr media
Na temat udźwiękowienia nie mam zbyt dużo do powiedzenia. Instrumentalny opening z
gatunku Jazz raczej fajnie oddaje klimat szalonej akcji. Również nie boli to, że usłyszymy tu
utwór "The Great Pretender" zespołu Queen!
Nie powiem też, że kreska jest najpiękniejsza, ale na pewno bardzo przyjemna dla oka.
Piękne, żywe kolory sprawiają, że chce się patrzeć w ekran. Animacja sama w sobie, raczej
prosta. Wydaje mi się, że twórcy przyłożyli większą wagę do fabuły, niż do innych czynników
budujących to anime.
Uważam, że ta produkcja była bardzo przemyślana, a fabuła dobrze ułożona. Warto było
przebrnąć przez wszystkie arki, żeby w końcu dotrzeć do zaskakującego finału. A nawet
przy nim nie koniec niespodzianek. Polecam zaczekać, aż skończą się napisy końcowe w
dwudziestym trzecim odcinku, by móc ocenić, czy scena po nich jest zapowiedzią kolejnego
sezonu ;).
To anime! Cóż za wkręcająca przygoda! Zdecydowanie polecam!
~Aneysa
youtube
1 note · View note
aneysajanis · 1 year ago
Text
"Szalone Qualia"
Początkowo nie wiedziałam, jak się wziąć za recenzję albumu, którego wykonawcą jest
japoński artysta, ponieważ zbytnio nie słucham japońskiej muzyki (głównie amerykańskiej),
ale kiedy zdałam sobie sprawę, że całość jest w języku angielskim i tak naprawdę niczym się
nie różni od muzyki wykonawców, których słucham na co dzień, stwierdziłam, że to będzie
łatwiejsze niż myślałam i teraz nie mogę się doczekać, aż podzielę się z Wami moimi
przemyśleniami na temat tego dzieła!
Album "ANTI", bo o nim mowa, został wydany 3 Maja, 2019 r. za sprawą wytwórni Virgin
Music oraz Universal Music. Jego wykonawcą jest artysta imieniem Hideto Takarai, jak już
wiecie, japońskiego pochodzenia, który znany jest przede wszystkim jako wokalista bardzo
popularnego w Japonii zespołu -
L 'Arc-en-Ciel, a także zespołu VAMPS. Przy przedmiotowym wydaniu, muzyk przybrał
jednak pseudonim HYDE i jest to jego solowy akt.
Tumblr media
Od samego początku słychać, że album był wycelowany w zachodnią publikę, głównie przez
to, że zdecydowano się go wydać w języku angielskim, ale to nie jedyny powód. Styl, w
jakim jest utrzymany przywołuje na myśl amerykańskie zespoły, takie jak Papa Roach, mój
ulubiony Linkin Park, a nawet Black Veil Brides! Całość opisałabym jako wielce nowoczesny,
elegancki i dramatyczny album, który na swoim tle pozwala zabłysnąć wściekłym i brutalnym
wokalom, będący jednocześnie bardzo dynamicznym, dzięki rockowym piosenkom i
podążającym za nimi łagodnym utworom.
Głównym tematem tego dzieła jest psychika ludzka i to, jak funkcjonowanie w
społeczeństwie ma na nią wpływ. Wszystko zamknięte jest w zbiorze 13 piosenek w stylu
Hard Rock, Nu Metal i Alternative Rock, wpisując tym samym Electronic Rock, jako główny
gatunek. Na płycie znajdziemy nie tylko kolaboracje z Mattem B z From Ashes to New w
utworze "Sick" i japońskim kompozytorem Yoshiki w balladzie "Zipang", ale także
niesamowity cover zespołu Duran Duran do piosenki "Ordinary World", który brzmi, jak jeden
z utworów z debiutanckiego albumu artysty.
Tumblr media
Odnośnie produkcji tego krążka nie ma żadnych informacji, a jego promocja odbyła się
głównie za sprawą trasy koncertowej po Stanach Zjednoczonych, o nazwie "ANTI FINAL
TOUR", wydanej również na DVD.
Płyta doczekała się 5 singli, którymi są, kolejno: "Who's Gonna Save Us", "After Light",
"Fake Divine", "Zipang" i "Mad Qualia".
Teledyski do piosenek są utrzymane w formie artystycznej VISUAL KEI, typowej dla
japońskich zespołów.
Tumblr media
Nie będę się wypowiadać na temat każdej piosenki z osobna. Warto natomiast wyróżnić
niektóre utwory na tle reszty.
Otwierający album "Who's Gonna Save Us" to prawdziwa bomba, która natychmiast
przyciąga uwagę słuchaczy, zwłaszcza kochających nowoczesne, ciężkie brzmienie.
Mnie kupiła od razu i była pierwszą, jaką usłyszałam z całej płyty. Ballada "Zipang" brzmi
epicko. W rozumieniu muzycznym i dosłownym ;).
"Lion" zmienia klimat całego wydania z bardzo ciężkiego na Popowo-rockowy ze swoimi
chwytliwymi gitarowymi riffami i inspiracją Punk-Rockowym brzmieniem. Zarówno "Another
Moment", jak i "Fake Divine" łączą w sobie elementy i dźwięki Techno-Popowe z Industrial
Metalem. Powiem to po raz kolejny, ale według mnie cały repertuar brzmi bardzo
'amerykańsko' przez dźwięki nu-metalowe w nowoczesnym wydaniu. Taka fuzja wytwarza
uniwersalne brzmienie, z którego słuchacze tego gatunku będą zadowoleni, ale które
również nie czyni albumu innowacyjnym.
Przez to, że całość odnosi się do zakamarków ludzkiego umysłu i wpływu na niego
czynników zewnętrznych, takich jak życie społeczne i postrzeganie świata, każdy może się
utożsamić z tekstami niemal wszystkich piosenek. Większość z nich sięga w mroczną sferę,
ale natkniemy się również na takie, w których odnajdziemy chociażby nadzieję. Wszystkie
słowa są piękne i głębokie, a Hyde jest autorem każdej jednej piosenki (oprócz oczywiście
zamykającego album coveru "Ordinary World"). Byłam niesamowicie szczęśliwa odkrywając
całą lirykę tego albumu i była to dla mnie swojego rodzaju forma terapii. Również na etapie
śledzenia tekstów dowiedziałam się czegoś nowego. Zaciekawiło mnie słowo 'QUALIA',
które pojawia się w piosence o tytule "Mad Qualia" i o ile nie zaskoczył mnie fakt, że znała je
moja siostra, studiująca na kierunku Biologia Człowieka, tak ja nie miałam pojęcia o tym, że
są to właściwości doświadczeń zmysłowych, jak odbieranie dźwięków i kształtów w zupełnie
inny sposób, w jaki każdy inny człowiek na świecie może je odbierać, ponieważ zakładają,
że odbiór świata przez każdego z osobna jest subiektywny. Ma to piękne odniesienie w
kontekście całego albumu. Ale to już temat filozofii umysłu, a nie o tym ta recenzja, prawda?
:)
Pewnie każdy będzie w stanie wyłonić na tle całego krążka swoje ulubione utwory. Ja także
takie mam. Moimi osobistymi faworytami są "Who's Gonna Save Us", "Zipang" i przede
wszystkim "Fake Divine", które wszystkim szczególnie polecam posłuchać :).
Tumblr media
Ciężko mi stwierdzić, czy okładka albumu odzwierciedla jego klimat. Przedstawia ona
napisany czarną farbą tytuł albumu na szarym murze, zamalowany w połowie czerwonym
obrazkiem jabłka, po którym pełznie wąż. Jest to najpewniej odniesienie do zakazanego
owocu, jednak nie jestem pewna jak można to odnieść do tematyki całego wydania. Jedno jest pewne! Na 100% pasuje na okładkę albumu Hard Rockowego! Nie wiem dlaczego, ale z
automatu przywodzi mi na myśl płytę zespołu Papa Roach - "Getting Away with Murder".
Tumblr media
Pokochałam ten album całym sercem i nie mogę się doczekać, aż poznam całą dyskografię
artysty! To dość niesamowite, że multiinstrumentalista Hyde, jako muzyk, który istnieje w
przemyśle muzycznym od ponad trzydziestu lat (jejku! A nie wygląda staro :o), pomimo
swojego wielkiego i długiego doświadczenia na scenie (a może właśnie dzięki niemu?),
ciągle tworzy muzykę i w dodatku potrafił stworzyć coś, co brzmi tak bardzo nowocześnie!
Myślę, że ten album to coś w rodzaju jego testamentu i w każdym jego calu czuję, jak
bardzo się do niego przyłożył i jak bardzo pokazał nam poprzez niego cząstkę siebie.
Zachęcam do wypróbowania tej pozycji.
~Aneysa
1 note · View note
aneysajanis · 1 year ago
Text
‘IMIĘ TO S-I-M-O-N,
GRA TO P-O-P’
Znałam piosenki Simona Curtisa jako nastolatka, jednak minęło sporo czasu, zanim
podjęłam decyzję o odpaleniu na jednym z serwisów muzycznych albumu "RA" i
przesłuchaniu go w całości. A mówiąc 'sporo czasu', mam tu na myśli kilka ładnych lat,
bowiem album został wydany 7 czerwca 2011 przez wytwórnię artysty - 'BoyRobot Records'.
Ciekawe jest to, że zawsze miałam, jak się niedawno okazało, błędne wrażenie, że Simon w
swojej twórczości bywa zbyt dziecinny i prosty, mimo, iż słychać, że stać go na dużo więcej.
Przeczucie takie zdecydowanie kreowała u mnie słaba znajomość jego twórczości, bo po
zaznajomieniu się z tym materiałem... cóż... Można powiedzieć, że doznałam objawienia
muzycznego.
Tumblr media
Niezwykle rzadko zdarza się, że po przesłuchaniu albumu w całości stwierdzam, iż jest
jednym z tych niewielu, na którym dosłownie każda piosenka jest według mnie na tyle dobra,
że mogłaby być singlem i nieźle sobie radzić z popularnością. Drugi krążek Simona i
zarazem pierwszy komercyjny (jego poprzednik bowiem został udostępniony przez samego
artystę za darmo), zalicza się do tej kategorii. Niewątpliwie jest to jego najlepsza praca i, jak
dotąd, szczyt w karierze muzycznej.
To wydanie z gatunku Elektronika i Dance-pop zawiera w sobie 14 utworów, które znawcy
nowoczesnego popu mogliby określić mianem: 'kawał dobrej roboty'.
Dla kontrastu warto wspomnieć tutaj o debiucie artysty na światowej scenie pop, czyli krążku
"8Bit Heart", nawiązującego swoją tematyką do poszukiwania miłości, wytwarzającego
dosyć lekki klimat. Tak samo jak w przypadku "The Fame" i "The Fame Monster" Lady GaGi,
w stosunku do albumu "RA" jest on jak yin-yang. Dlaczego? Właśnie dlatego, że "RA", w
przeciwieństwie do swojego poprzednika posiada ciężki, emocjonalny i wręcz mroczny
klimat. Tak jak na pierwszym albumie artysty mamy do czynienia z poszukiwaniem miłości i
zatapianiu się w nią, tak tym razem możemy wyczuć wściekłość, ból i niechęć do związków i miłości, które Simon chciał nam przekazać nie tylko przez słowa, ale również przez idealnie
dopasowaną do nich muzykę. Jeśli nie spotkałeś się jeszcze z określeniem 'dark pop'
polecam wypróbować ten album.
Jak na 14 utworów w tym wydaniu znajdziemy dość mało singli, a dokładniej mówiąc
doszukamy się jedynie dwóch.
"Superhero" jest pierwszym singlem promującym ten album i zarazem moją najmniej
ulubioną piosenką w całym zestawieniu jakie oferuje nam "RA".
Tym drugim okazuje się być niezwykle zmysłowy utwór "Flesh", którego słuchając odnoszę
wrażenie jakbym oglądała sensualne gejowskie porno. To właśnie jedna z tych piosenek
Curtisa, jakie znam od niepamiętnych czasów. Prawdę mówiąc niektóre jego utwory były na
tyle dobre i wpasujące się w mój gust muzyczny, że odtwarzałam je przez te lata na tyle
często, żeby na ten moment stwierdzić, iż mam ich już dość :D. Ich lista nie kończy się na
wspomnianym przed momentem singlu. Innymi takimi ścieżkami pochodzącymi z tego
albumu są robotyczne i brutalne "I Hate U" oraz według mnie nadający się na trzeci singiel
"D.T.M.".
A skoro już jesteśmy przy utworach, do moich ulubionych, których słucham na okrągło i
które zapewne za kolejne kilka lat dołączą do mojej listy pt. 'słuchałam ich tak często, że się
już nimi zmęczyłam' są: otwierająca piosenka "Laser Guns Up", "Pit of Vipers", którą wprost
uwielbiam śpiewać pod prysznicem, "Chip in Your Head" oraz oczywiście "Get in Line",
według mnie będąca najbardziej emocjonalną pozycją w całym wydaniu, co słychać w głosie
Simona, kiedy śpiewa.
Tumblr media
Zanim poruszę część liryczną, nie wypada mi nie napisać, że Simon Curtis jest geniuszem
jeśli chodzi o pisanie tekstów.
Obfite metafory, niebanalne rymy oraz gry słów są wszechobecne nie tylko na tym albumie,
ale także w całej jego twórczości. Przy tym albumie bardzo zagłębiłam się w teksty wszystkich piosenek i to co zauważyłam
delikatnie mnie zaskoczyło, pomimo tego, że już wcześniej byłam świadoma olbrzymiego
talentu Curtisa do pisania tekstów.
Zacznę od początku, tak jak właściwie zaczyna się cała przygoda z tym albumem: pierwsze
słowa, jakie usłyszymy to hipnotyczna epifora "The name is S I M O N, the game is P O P,
you see". Słowa te powtarzane w kółko brzmią bardzo chwytliwie i przykuwają uwagę i
właśnie w tym miejscu, chwilę potem słyszymy pierwsze wersy zwrotki: "Mam już twoją
uwagę, to teraz ją zachowam, lepiej mnie wysłuchaj". Taki zabieg na samym początku
sprawia, że słuchacz chce pozostać dłużej i odkryć więcej i Simon doskonale to wiedział.
Zwróciłam również szczególną uwagę na to w jaki sposób artysta bawi się słowem.
Zazwyczaj układ rymów w zwrotkach i refrenach piosenek pop prezentuje się tak:
-A
-A
-B
-B
-C
-C
-D
-D,
co oznacza, że wyraz, kończący wers pierwszy, rymuje się z tym, który kończy kolejny. Jest
to powszechnie stosowany układ w dzisiejszej muzyce, jeśli chodzi o rymy, również
wykorzystany przez Curtisa na tym albumie. Jednak brawa należą się za to, że oprócz tego
w niektórych wersach pojawiają się słowa, ukrywające rym do tego, które kończy tę samą
linijkę. Przykład:
"Callin' out my NAME the FAME
The FLAMES are one and the SAME
So sign me up to love you, cuz I'm ready for the GAME" ~ "Soul 4 Sale".
Skoro jesteśmy przy rymach, w piosence "Chip in Your Head" wykorzystany został ciekawy
zabieg na zasadzie sugestii. Już tłumaczę: słowem kończącym wers piąty drugiej zwrotki
jest 'BASS', zatem na końcu kolejnego wersu powinno pojawić się takie, które będzie
odpowiadało do niego rymem. Owo słowo wcale się nie pojawia, jednak za pomocą tekstu
go poprzedzającego ( "you shake your ....") odbiorcy jest ono zasugerowane i tak oto w
swojej wyobraźni słyszy on jedyne odpowiadające tutaj słowo (Ass).
W utworze "Flesh" natrafimy nawet na wyrazy dźwiękonaśladowcze, dodatkowo
wzbogacone o odpowiednie dla nich brzmienie ("...feel the pulse beat beat beat beat..." )
Na "RA" najbardziej bezlitosnymi utworami pod względem leksykalnym są według mnie
"Chip in Your Head" oraz "Soul 4 Sale" .
W wielu innych niektóre wyrazy są mocno zaakcentowane poprzez muzykę.
Część liryczna tego albumu jest wybitna i pomimo korzystania z prostego i nowoczesnego
języka, zasługuje na miano poezji.
O tym jak wiele figur stylistycznych możemy doszukać się na tym albumie i twórczości
Curtisa w ogóle, można by właściwie napisać odrębny artykuł.
Ale nie tylko styl jest tu ważny, a jeszcze nie wspomniałam nawet o tym, jak Simon łączy
tutaj teksty swoich piosenek z muzyką.
Po pierwsze: wyrazy dobrane są tu niezwykle ostrożnie i inteligentnie, tak by ich brzmienie
odpowiednie było do ciężkiej muzyki i często szybkiej 'nawijki', bowiem z wokalnej strony
albumu pojawiają się elementy rapu. Muzyka i słowa idealnie współgrają ze sobą i tworzą
spójność.
Można powiedzieć, że wydźwięk niektórych słów traktować się powinno jako instrument.
To co możemy wyciągnąć z połączenia muzyki i tekstu to oczywiście wyrażane emocje a
najciekawszymi piosenkami pod tym względem są według mnie najsmutniejsze i względnie
delikatne "This is How You Start a War" (Simon wykorzystał tutaj swój wokal w wysokiej
skali, by brzmiał jak płacz) oraz prawdziwe, zagrzewające do walki o samego siebie oraz
dodające powera "Get in Line" (w której artysta pewnym siebie, chwilami agresywnym
głosem krzyczy do naszych głośników). Piosenkarz nie mógł zinterpretować ich lepiej niż
właśnie w taki sposób.
Tumblr media
Gdybym powiedziała, że na tym albumie każdy znajdzie coś dla siebie, skłamałabym.
Krążek posiada bardzo jednolity styl muzyczny a piosenki brzmią podobnie.
Nie doszukamy się tutaj prawdziwych instrumentów, a zastąpią je za to ciężkie elektroniczne
dźwięki, ogłuszające basy i wyrazisty bit. Słychać też ograniczenie do jednego wokalu -
artysta zdecydował się nie korzystać ze wsparcia innych wokalistów. O chórkach można
zapomnieć. Jeśli chodzi o muzykę, dominuje pewnego rodzaju astetyzm (tylko w rozumieniu
wykorzystywanych dźwięków), którego jednak nie odczuwa się słuchając albumu, przez
mroczny i przytłaczający wręcz klimat tej popowej bomby oraz dynamikę utworów.
Simon Curtis jest niezależnym artystą, co oznacza, że promocja albumu nie odbyła się z
pomocą żadnej słynnej wytwórni. W rzeczywistości promocja była minimalna, wydanie nie
posiada wersji Deluxe, do żadnej piosenki nie powstał nawet teledysk a i tak album dotarł do
ogromnej ilości odbiorców i ich serc. Oprócz tego pojawił się na 20 miejscu w zestawieniu
Billboard Dance/Electronic Albums. Młody piosenkarz zebrał w nim tłumiące w sobie przez
ostatni rok przed jego wydaniem uczucia i doświadczenia. Szybko wpadające w ucho
piosenki i profesjonalne teksty sprawiły, że odbiór tego dzieła był dla mnie nadzwyczaj
przyjemny, a "RA" zaklasyfikował się do listy moich ulubionych albumów.
Polecam wszystkim zagorzałym fanom muzyki pop oraz ludziom przykładającym ogromną
wagę do tekstów.
~Aneysa
1 note · View note
aneysajanis · 1 year ago
Text
‘W poszukiwaniu siebie samego’
"W Stronę Słońca" to manga autorstwa Moniki Kalinowskiej, która na dzień dzisiejszy
liczy sobie dwa tomy. Wydaniem zajęło się J.P. Fantastica.
Tom drugi czytało mi się o wiele przyjemniej niż poprzedzający go debiut. Fabuła jest
rozwijana w dużo szybszym tempie, ponadto tym razem zostaliśmy zasypani szczegółami
na temat przeszłości postaci. Ta część rozpoczyna się kontynuacją ostatnich scen
ukazanych w tomie pierwszym. Dowiemy się z nich czegoś więcej o Dravenie oraz o
czarodzieju, którego Helion uparcie poszukuje.
Tumblr media
Dużo postaci zostało rozwiniętych za pomocą backstory w formie opowieści. Tym razem na
scenę wchodzi Draven i pokazuje nam swoją łagodną stronę, dzięki historii z jego
przeszłości. To właśnie w niej po raz pierwszy pokazana jest postać Wespazjana, czyli
niesamowitego czarodzieja, o którym nikt nic nie chce mówić. A tak w ogóle czy to tylko ja,
czy Wespazjan i Draven są na prawdę nieziemsko piękni? Gee! Tak bardzo podobają mi się
te postacie!
Jednak wracając do backstory naszych bohaterów... Nie tylko młody Draven uchyla nam
rąbka tajemnicy na temat siebie samego i swoich motywacji. Pod koniec komiksu również
Helion postanawia zwierzyć się nowemu koledze ze swojej przeszłości. Bardzo cieszy mnie,
że autorka postanowiła już dać nam zarys kilku postaci. Po tym, jak dowiedziałam się paru
szczegółów na temat dwóch głównych bohaterów, mam coraz większą ochotę poznać ich
dalsze losy.
Do tej cudownej mangi wkrada się również motyw mitologii. Nie mogę jednak tego rozwinąć,
gdyż pojawia się on dopiero na sam koniec tomu i będzie mieć kolosalne znaczenie dla dalszej części historii. Pozwolę sobie jednak wtrącić, że uwielbiam taką tematykę. Oprócz
tego tytuł ten skrada również moje serce zadeklarowanej fujoshi poprzez umieszczenie w
nim wątku LGBT. Nie sądzę, żeby miało to wpływ na fabułę, ale dla mnie jest fajnym
urozmaiceniem. Poza tym cała manga zawiera sceny demaskujące homofobię i pokazuje ją
w sposób krytyczny za co autorce bardzo dziękuję.
Byłabym zapomniała! W tym tomie znajdziemy cudowny dodatek, na samym końcu. Jest on
w formie krótkiego opowiadania i dotyczy pierwszego spotkania niesamowicie ciekawej
postaci, jaką jest Van z naszym Dravenem. Ponieważ nie było nam dane dowiedzieć się
tego z mangi, gdyż Helion nie miał ochoty o tym słuchać, autorka zostawiła cały opis
specjalnie dla nas, na odwrocie tomu drugiego.
Tumblr media
Zanim zaznajomimy się z kolejną częścią "W Stronę Słońca", polecam zainteresować się
również spin-off'em tej serii, jakim jest light novel o tytule "Nocni Wędrowcy".
Nie spodziewałam się tak przyjemnej lektury po mandze polskiej aktorki. Doskonale
rozumiem, że nie powinnam na to w ten sposób patrzeć, jednak jak zobaczyłam, że "W
Stronę Słońca" zostało stworzone przez Polkę, nie oczekiwałam po tym zbyt wiele, a jednak
bardzo mnie zaskoczyła wyobraźnia Moniki Kalinowskiej. Jestem bardzo ciekawa, co
zostanie zaprezentowane w tomie trzecim i muszę powiedzieć, że teraz mam większe
oczekiwania :). Bardzo polecam, szczególnie fanom fantastyki.
~Aneysa
0 notes
aneysajanis · 1 year ago
Text
‘W mieście wyrzutków’
"W Stronę Słońca" to manga autorstwa Moniki Kalinowskiej, która na dzień
dzisiejszy liczy sobie dwa tomy. Wydaniem zajęło się J.P. Fantastica. Do zakupu mangi
przekonały mnie pomysłowe projekty postaci widoczne na okładkach obu tomów, a także
przyjemna dla oka kreska. Dopiero po pewnym czasie, kiedy przeglądałam opis komiksu na
mangastore.pl, dotarło do mnie, że jego autorka jest pochodzenia polskiego! Zanim
zajrzałam do środka, egzemplarz tego dzieła spokojnie spoczywał sobie na moim regale z
mangami i przy wyborze kolejnej lektury ciągle kusił bym to właśnie jego dobyła.
Tumblr media
Fabuła rozpoczyna się dość niewinnie jak na fantastykę. Monolog Heliona – głównego
bohatera obrazuje przeróżne warstwy społeczeństwa, skupiając swoją uwagę na
wyrzutkach. Jako że pojawiają się na świecie istoty, które nie przypominają ludzi, z automatu
traktowane są jak potwory, dlatego nie znajdują sobie miejsca w skupiskach ludzkich. W
mandze takie osoby stworzyły sobie swój kąt, jakim jest Podziemne Miasto. To właśnie do
niego zmierza nasz protagonista. Gdy dociera na miejsce poznaje kilka nietypowych
stworów, które później określane są jako “pół ludzie”, po czym oznajmia im, że przybył w ich
strony, by odnaleźć czarnoksiężnika. Kiedy dociera do niego, że nie może jednak liczyć na
pomoc tutejszych, tuż przed nim pojawia się młody chłopak skrywający swoje oblicze pod
długim płaszczem z szerokim kapturem. Wkrótce nawiązuje się między nimi rozmowa, z
której wynika, że tajemniczy obywatel podziemnego miasta, który przedstawia się imieniem
Draven, jest w stanie pomóc Helionowi.
"Dlaczego ten Draven jest tak uderzająco podobny do Itachiego Uchihy z serii
'Naruto' ?", "Chwila moment! Czy jego moc wygląda jak... kruki?! " – to tylko kilka pytań,
jakie przewijały się w mojej głowie, gdy patrzyłam na bohatera, który musiał być inspirowany
wspomnianą przed momentem postacią zbiegłego ninja z jednej z najbardziej popularnych
serii. Wszystkie postacie zaprojektowane są bardzo ciekawie i pomysłowo, w dodatku
posiadają swoje charakterystyczne cechy wyglądu. U niektórych jest to fioletowy odcień
skóry, u innych zwierzęce części ciała. Lecz nie tylko design bohaterów jest w nich
wyjątkowy, bowiem natkniemy się również na takich, którzy wyglądają jak normalni ludzie,
jednak obdarzeni są różnymi super mocami. Właściwie można by dyskutować nad
gatunkiem dzieła, w końcu w prawdziwym świecie również zdarzają się przypadki ludzi o
niesamowitych zdolnościach lub wyglądzie, kompletnie nie upodabniając ich do wszystkich
wokół.
Tumblr media
Historia z początku oraz przez większość stron prowadzona jest z perspektywy Heliona,
jednakże zmienia się to pod koniec ostatniego rozdziału, kiedy nagle zostaje nam ukazana
sytuacja z przeszłości Dravena. Kończy ona również tom pierwszy i pozostawia odbiorcę z
pewnego rodzaju niedosytem. Powinnam powiedzieć, że jeśli manga zostanie wydana w co
najwyżej trzech/czterech tomach to można odnieść wrażenie, że nie wykorzysta ona w pełni
swojego potencjału, z tego względu, że zawiera mnóstwo wątków nad którymi warto się
pochylić i je rozwinąć. W dodatku niełatwo jest określić główny zamysł historii. Jak na razie
zostaliśmy zasypani szczegółami opisującymi świat nam przedstawiony i uroki życia jego
mieszkańców oraz ogólny cel podróży protagonisty. Tak naprawdę to wszystko, czego
dowiedzieliśmy się w tej części, dlatego mam szczerą nadzieję na poznanie dalszych losów
bohaterów w większej ilości tomów.
Po lekturze tomu pierwszego zrodziło się u mnie wiele pytań, jako że jego fabuła nie
dostarczyła nam zbyt wielu informacji. Zadziałało to pozytywnie na mój odbiór, bowiem
wciągająca opowieść nakłoniła mnie po tym do rozpoczęcia czytania kolejnej części.
Najbardziej zagadkowe, jak dla mnie, okazały się być rzeczy takie jak postać łowcy
wampirów, czy mieszkańcy Podziemnego Miasta i ich tajemnicze zachowania. Natomiast zaskoczyła mnie delikatnie przypadłość głównego bohatera, która może mieć dużo
wspólnego z tytułem dzieła.
Język wypowiedzi postaci jest bardzo luźny, tak jak na nie przystało, w końcu
większość bohaterów to młode osoby. Część wizualna prezentuje się zaskakująco dobrze.
Nie wiem czemu, ale kreska tej mangi niejako przypomina mi tę z "Exitus Letalis".
Wspomniane już wcześniej imponujące projekty postaci współgrają z graficznym
przedstawieniem każdego panelu, przepełnionego szczegółami, nawet w krajobrazie. Z
tego, co wynika z wypowiedzi autorki na końcu tomu, niektóre rysunki zrobione były przez
inną osobę. Taka pomoc bardzo się przydała, bowiem całość nie pozostawia wiele do
życzenia.
Bardzo się cieszę, że mogłam zapoznać się z tym dziełem. Nie mogę powiedzieć, że
należy do najlepszych, jakie czytałam, niemniej jednak mój odbiór był bardzo ciepły, ponadto
naprawdę ciekawią mnie dalsze losy bohaterów. Z radością przeczytam kolejne tomy i
również zachęcam Cię, drogi czytelniku do wypróbowania tej pozycji.
~Aneysa
0 notes
aneysajanis · 1 year ago
Text
'Kto inny się mną zaopiekuje?'
"VOID" to manga autorstwa Ranmaru Zariyi, która w Polsce ukazała się w 2018 r.
poprzez wydawnictwo Waneko. Ten tytuł jest bardzo odważną pozycją, jeśli chodzi o mangi
yaoi. Z całą pewnością nie wpisałabym jej do reszty komiksów z tej kategorii, a to wszystko
przez jej 'poważny' klimat. Dzieło klasyfikowane jest jako rated: M, dlatego można
spodziewać się, że w środku znajdziemy nagość, a i zaskoczyć nas mogą intensywne
przeżycia bohaterów.
Tak więc historia według mnie z pewnością jest mocna, zaczyna się ona od scen
pogrzebu, z których z początku nie wynika zbyt wiele. Trzy strony dalej widzimy Makiego -
głównego bohatera, odmawiającego przyjęcia 'prezentu' od swojego przyjaciela. Prezentem
tym jest... Humanoid, czyli żywa istota zaprogramowana do różnych rzeczy, w tym
konkretnym przypadku, również posiadająca wspomnienia i uczucia. Nasz Arata, bo tak
brzmi imię humanoida jest zakochany w Makim. Jednak w młodym chłopaku jest coś co
przypomina protagoniście o jego byłym partnerze, z którym związek nie zakończył się
wesoło, więc Maki postanawia 'odegrać się' na nim, wykorzystując uderzająco podobnego
do niego Aratę.
Tumblr media
Maki jest postacią, która z początku wydaje się być zimna, apatyczna i bezwzględna. Takie
właśnie określenia przychodziły mi do głowy, gdy patrzyłam na sceny erotyczne, które
przypominały mi bardzo te z "Color Recipe" od Harady. Nie sądziłam, że tak szybko pojawią
się przed moimi oczami, aż tak odważne sceny. Pomimo tego, iż Maki z początku zdaje się
być totalnym dupkiem względem Araty i jego (co prawda wpojonych, ale jednak) uczuć, wzięłam pod uwagę, że może się to okazać pewnego rodzaju mechanizmem obronnym, a
jego zachowanie wynika z tragicznej lub po prostu nieprzyjemnej przeszłości. I miałam rację.
Tyle udało mi się przewidzieć, choć muszę również zaznaczyć, że w tej mandze było
mnóstwo elementów, których jednak się nie spodziewałam. Ten tytuł naprawdę mnie
zaskoczył.
Maki, wyżywający się na swoim nowym podopiecznym, przez bolesne wydarzenia z
byłego związku i Arata, którego wspomnienia są wpojone, a on sam jest zaprogramowany w
sposób, by być uległym swojemu panu. Takie przedstawienie tych dwóch postaci pokazuje,
że manga jest nastawiona przede wszystkim na uwydatnienie emocji, uczuć i kwestii
psychiki ludzkiej. Czytając niektóre wypowiedzi Araty, często przez chwilę się zastanawiałam
jakby to było, gdybym to ja była zaprogramowana i co wtedy w głębi duszy bym czuła.
Historia ta silnie oddziałuje na emocje od początku do końca. Najpierw zabawa
uczuciami drugiej osoby i wykorzystywanie na tle psychicznym i fizycznym, a potem
przejście do ukazania tragizmu postaci poprzez przedstawienie jej backstory, w końcu
sprowadza się do momentu, w którym uświadamiamy sobie, że na końcu na przekór
wszystkiemu rozkwitła z tego wszystkiego miłość i potrzeba dbania o tych, których się
kocha. Rozwój wątku miłosnego następował powoli i po drodze nic nie miało prawa nas
zanudzać.
Jeśli już miałabym zwrócić uwagę na to co nie należy do najcudowniejszych
elementów tej mangi, to mimo bardzo spójnego i przemyślanego ułożenia paneli na
stronach, tak by cała historia była płynna, wskazałabym samą kreskę. Nie jest ona brzydka,
ani trochę. Jest po prostu dość przeciętna, bez większych szczegółów.
Tumblr media
Tak, jak już wcześniej wspomniałam, po dziele tym należy spodziewać się dużo nagości,
zdecydowanie więcej niż w typowych boys love, które zapełniały by stronę kategorii
'polecamy' na stronach typu mangastore.pl. Osobiście bardzo się cieszę, że trafiłam na ten
tytuł, ponieważ od dłuższego czasu czułam, że tego mi trochę brakowało, kiedy ostatnio
przerabiałam jednotomowe yaoi z niższej półki, dlatego w moim przypadku wpłynęło to na
dużo cieplejszy odbiór z mojej strony.
Dalej nawiązując do części wizualnej komiksu, powinnam powiedzieć, że zwróciłam
szczególną uwagę na brak pewnych elementów, które z reguły widuje w innych mangach. A
to co w nim zabrakło to jakiejkolwiek kolorowej strony i opisu na odwrocie. Tak, jak
rzeczywiście zdarza się, że komiks nie zawiera ani jednej ubarwionej kartki, tak z całkowitym
brakiem opisu spotykam się pierwszy raz. Nie są to istotne elementy, które mogą wpłynąć na
ocenę tytuły, ale po prostu lekko mnie zaskoczyły i chciałam o nich wspomnieć :).
Jest jeszcze jedna rzecz... Symbolika. Na początku każdego rozdziału możemy
dostrzec rysunek klatki dla ptaków. Jeśli zdecydujecie się kiedyś wejść w posiadanie tej
mangi, zwróćcie uwagę ten szczegół. Z każdym kolejnym rozdziałem zarówno w historii, jak i
samych bohaterach coś się zmienia i coraz więcej rzeczy staje się dla nas jasnych. Klatka
dla ptaków przy każdym rozdziale również się zmienia: z początku jest ona pusta, poniżej
widzimy zamkniętego w niej ptaka, aż w końcu uwalniającego się z niej przez otwarte
drzwiczki. Jest to z pewnością odzwierciedlenie psychiki obu bohaterów: Araty, co obrazuje
jego uwolnienie się z łańcuchów zaprogramowanego umysłu, który w pewnym sensie go
zniewala i Makiego, powoli odcinającego się od swojej przeszłości i bolesnych wspomnień.
Uważam że jest to przepiękny symbol, jakich zdecydowanie za mało w mangach.
Z czystym sumieniem oceniam tę pozycję 9/10. Czyta się ją jednym tchem, dzięki jej
spójnej historii, pełnej wzruszających wyznań i przejmujących scen. Dzięki temu, że dzieło
silnie oddziałuje na emocje czytelnika przez postacie, w których każdy wrażliwy człowiek
mógłby odnaleźć cząstkę siebie i swoich osobistych uczuć oraz swojej interesującej fabule,
nie nudzimy się w ani jednym momencie.
~ Aneysa
https://mangastore.pl/void-p-2819.html
0 notes
aneysajanis · 1 year ago
Text
'Nie chcę jeszcze umierać!'
"Uśpiony Księżyc" to dwutomowa manga autorstwa Miyamoto Kano,
wydawana w Polsce od 2016 r. na łamach wydawnictwa Kotori. Kiedy kupuję
japońskie komiksy, najczęściej wybieram sobie tematykę yaoi, ze względu na to, że
miłość między dwoma bohaterami płci męskiej najbardziej do mnie przemawia.
Przedmiotowe dzieło również zaliczane jest do gatunku boys love, jednak co bardzo
mnie zaskoczyło, tematem przewodnim nie jest tutaj romans. Relacja miłosna
między głównym bohaterem i jego kuzynem zostaje wysunięta na dalszy tor przez
odkrywane przed nami motywy historyczne oraz zjawiska paranormalne, które
stanowią podstawę fabuły. Zdziwiło mnie to dlatego, że właśnie przez ten wątek
historia bardzo mnie urzekła.
Tumblr media
Akihiko, czyli główny bohater, pozostawia swoje życie w dużym mieście i na pewien
czas udaje się w odwiedziny do swojej ciotki, z którą nie miał kontaktu od czasu
swojej młodości. Z początku Akihiko tłumaczy jej, że powodem jego wizyty jest
rzekomo zbieranie informacji do pracy potrzebnej mu na studia, jednak szybko
dowiadujemy się, że chłopak szuka w jej posiadłości czegoś zupełnie innego. Jeśli
lubisz w mangach, drogi czytelniku, elementy tajemnicy i zaświatów, powinno
zaciekawić cię to, co zaraz powiem, otóż... Okazuje się, że na męskiej części rodziny
naszego bohatera ciąży klątwa, przez którą mężczyźni z rodu Sakaki nie mogą
dożyć więcej niż 30 lat. Razem ze swoim biseksualnym kuzynem, Renem oraz mężczyzną z przeszłości - Eitaro, Akihiko próbuje rozwiązać zagadkę owej klątwy i
odkryć jakie wydarzenia z przeszłości strąciły ją na ich rodzinę.
Oprócz typowych historyjek o duchach i demonach oraz zdolności cofania się
w czasie, dzieło zawiera w sobie elementy folkloru japońskiego, stąd natkniemy się
w nim na różne ciekawe stworzenia. Postacie są nam ukazane jedynie w czasie
teraźniejszym, co oznacza brak jakiegokolwiek backstory, któregoś z bohaterów.
Znikome informacje na temat ich przeszłości, wynikają jedynie z konwersacji między
nimi. Nie mniej jednak, poprzez wprowadzenie w historię motywu cofania się w
czasie, samoistnie wytworzyły się przed nami kluczowe dla całej fabuły wydarzenia
mające miejsce w przeszłości i również poprzez klątwę można się spodziewać, jaka
będzie przyszłość Akihiko i Rena. Dlatego brak zawarcia krótkich wątków z ich
dzieciństwa lub wieku dojrzewania ani trochę nie umniejsza stopniu rozbudowania
postaci.
Tumblr media
To, co spodobało mi się w tej mandze to na pewno to, że autorka pozostawiła
niektóre szczegóły do własnej interpretacji przez czytelnika. Jednym z nich jest to,
kto w relacji między Akihiko i Renem zostanie uke, a kto seme. Również odbiorca
łatwo może wyobrazić sobie inne związki miłosne. W utworze zostały zawarte
rozmowy między bohaterami, jak i ich monologi, które tworzą podstawy, by dowolnie
łączyć je między sobą i tak też oprócz kanonicznego shipu Rena z Akihiko, ważnymi
postaciami, które nadają się do tego zabiegu są chociażby Eitaro, czy siostra Rena.
Ciężko mi natomiast znaleźć negatywy mangi. Wydaje mi się, że dużo się ich
nie doszukamy, jednak nie oznacza to, że manga jest fenomenalna. Po prostu jej
odbiór jest naprawdę przyjemny, również należy do dzieł, które mogą bez dwóch
zdań zaciekawić nie jedną osobę poprzez swoją gatunkowość, w którą wpisują się
między innymi dramat i tajemnica. Skupiając się na części wizualnej mogę
powiedzieć, że jej kreska jest po prostu dobra. Na każdej stronie jest mnóstwo
szczegółów, a rysunki postaci są przyjemne dla oka. Przewracając kolejne strony,
nie będziemy się nudzić, ponieważ każda nowa rzecz wprowadzana w historię okazuje się być naprawdę interesującą i sprawia, że ciągle chcemy wiedzieć co się
następnie może wydarzyć.
Tumblr media
Zbierając wszystkie te rzeczy do kupy, stwierdzam, iż mamy tu do czynienia z prostą
historią, opierająca się na pewnych schematach, ale zarazem niezwykle ciekawą i
przyjemną w czytaniu, dlatego oceniłabym tę mangę 7/10. Jeśli o mnie chodzi na
pewno wrócę do tego komiksu. Nie zaliczyłabym go do moich ulubionych, ale
również nie było to dla mnie jedno z tych dzieł, które kupuję, odkładam na półkę i
patrzę jak się kurzy. Z radością schyliłabym się również ku przeczytaniu innych
tekstów autorki, ponieważ uważam, że ma talent do układania interesującej fabuły
dla swoich komiksów. Polecam tę mangę osobom, które mają ochotę na
przeczytanie czegoś zdecydowanie ciekawszego niż standardowe yaoi.
~Aneysa
https://mangastore.pl/uspiony-ksiezyc-1-p-1445.html
1 note · View note
aneysajanis · 1 year ago
Text
‘Jeden przytulasek odmieni moje życie!’
"Moje lesbijskie doświadczenia w walce z samotnością" to manga autorstwa
Kabi Nagaty, wydana w Polsce w 2019 r. przez wydawnictwo Studio JG. Opowieść autorki,
która wciela się w rolę głównej bohaterki i również narratora, traktuje o jej życiu, problemach
i potrzebach, które krzyżują się momencie kiedy ląduje ona w łóżku z inną kobietą. Zdarza
się, że gdy czytam coś nowego, na samym wstępie bohater użala się nad sobą i
przedstawia obraz swojego beznadziejnego, dotychczasowego życia i najczęściej już na
początku robi mi się go żal , więc mam ochotę go przytulić i w przypadku tego dzieła nie było
inaczej.
Tumblr media
Cała historia rozpoczyna się od opowieści autorki o dziesięciu ostatnich latach swojego
życia, o tym co się z nią działo i z czym musiała się zmagać, żeby w końcu dojść do
momentu, w którym idzie z obcą kobietą do łóżka. Po przeczytaniu opisu spodziewałam się
raczej pełnej przygód i wyrachowanych scen historyjki o spontanicznej kobiecie, a to co
odkryłam było zupełnym przeciwieństwem moich wyobrażeń. Bardzo szybko okazuje się, że
do czasu kiedy bohaterka pierwszy raz decyduje się dokonać rezerwacji w love hotelu, by
zabawić się z lesbijską prostytutką, zmierza się z wieloma ciężkimi rzeczami, z których sama
nie do końca zdaje sobie sprawę. Niezwykle duży procent społeczeństwa na świecie zmaga
się z dosyć niewygodnymi problemami, takimi jak: niemożność znalezienia pracy,
samookaleczenie, zaburzenia snu i odżywiania, kompleksy, a nawet nawiązywanie
kontaktów. Co jest zabawne, ale jednocześnie przykre - nasza bohaterka doświadczała tego
wszystkiego na raz przez dziesięć lat swojego życia. Niesamowicie ciekawe jest to, w jaki
sposób z totalnego wraka człowieka nagle, jak za pstryknięciem palcem odnalazła sens życia i wszystko zaczęło się układać, ale żeby się tego dowiedzieć, trzeba przeczytać
mangę .
Najmniej zachwycającą rzeczą według mnie w tym dziele jest część wizualna. Tak
naprawdę pierwsze stwierdzenie, jakie przychodziło mi na myśl podczas czytania to to, że
kreska dosłownie odpycha. Jest bardzo prosta i wręcz odrobinę niechlujna, jednak należy
wziąć również pod uwagę to, że ma ona działać jedynie jako element pomocniczy, by
zobrazować całą fabułę, w odróżnieniu od typowych mang, w których styl rysunku powinien
cieszyć wzrok. Warto przypatrzeć się również temu, w jaki sposób jest tutaj umiejscowiona
grafika. Nie tak często się zdarza, że manga zbudowana jest na formacie Yonkoma, czyli
cztero kadrowym. Naturalnie, spotkałam się już z takim rozłożeniem paneli w innych
dziełach, jednak raczej w postaci dodatku na końcu, już po właściwej historii i z reguły były
to bonusy o charakterze humorystycznym. W przypadku tego tytułu układ ten jest dla niej
standardowy i mimo, iż jestem świadoma, że niektóre mangi są rysowane właśnie w taki
sposób, to jest to pierwszy raz kiedy rzeczywiście miałam okazję przeczytać jedną z nich w
takim właśnie wydaniu.
Tumblr media
Całość to połączenie motywu depresji z doświadczeniami seksualnymi, które rzekomo mają
pomóc w wyprowadzaniu życia na prostą. Historia zawarta w tej mandze może zadziałać
inspirująco i pouczająco dla ludzi, którzy również cierpią na różne zaburzenia
przeszkadzające im w życiu i w odnalezieniu się w społeczeństwie, dlatego mogę ją polecić
nie tylko osobom środowisk LGBTQIA+.
Zostały tutaj poruszone poważne tematy, nie mniej jednak czytanie tej mangi bardzo
mi się dłużyło i chwilami czułam się znużona, dlatego daję jej ocenę 5/10. Mam nadzieję, że
innych czytelników zaciekawi trochę bardziej i jeśli uważasz, że ta manga może do ciebie
trafić i również chcesz się przekonać w jaki sposób Kabi odkrywa swoją orientację oraz
przyczyny jej ówczesnego stanu psychicznego, jak najbardziej wypróbuj ten tytuł.
~Aneysa
0 notes
aneysajanis · 1 year ago
Text
‘Gdy miłość rodzi obsesję, a obsesja rodzi krzywdę’
“Color Recipe” to manga, którego autorką jest Harada, wydana w dwóch tomach
przez wydawnictwo Kotori w 2019 i 2020 r. Posiada niekwestionowanie emocjonalny klimat i
na swój sposób odbiega od konwencji obecnych w typowych dziełach o tematyce yaoi.
Tumblr media
Po przeczytaniu tomu pierwszego, od razu wzięłam się za kolejny, dlatego dość szybko
przekonałam się o tym, że historia cały czas zjeżdża na coraz to bardziej kontrowersyjny tor.
Tak, jak opisywałam w recenzji części pierwszej [link], że fabuła jest niekonwencjonalna i nie
dla wszystkich, tak tym razem nie tylko utwierdzam się w tym przekonaniu, ale wręcz
zarzekam się, że bezdyskusyjnie tak właśnie jest. Tom drugi to istne podbicie wszystkich
najbardziej niewygodnych motywów, zawartych w swoim prequelu. Sam klimat historii
zbytnio się nie zmienia, za to jej fabuła powoli zaczyna robić się coraz to bardziej wyrazista,
żeby w końcu zaskoczyć czytelnika swoją drastycznością.
Kontynuacja tej mangi rozpoczyna się ukazaniem życia dwóch głównych bohaterów -
Shoukichiego i Fukusuke, które obserwując, zaczynałam czuć współczucie względem Fuku.
Po tomie pierwszym wiemy już, że jest to postać tak bardzo zdeterminowana by osiągnąć
swój cel, że jest zdolny do dokonania czynów przekraczających granice moralności. Dlatego
brak okazywanej mu uwagi przez Shou, zadziałał jak zapalnik do jego przyszłych poczynań.
Na naszych oczach ostentacyjnie pokazywana jest manipulacja, którą Fuku się posługuje by
w pełni zdobyć Shou tylko dla siebie. Wszystko to silnie akcentuje obsesję bohatera na
punkcie swojej miłości i przedstawia go jako postać z osobowością psychopatyczną.
W tej części również historia w końcu przyjmuje niespodziewany zwrot akcji, zaraz
po tym, jak Shou zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że przez długi czas mógł być oszukiwany. Gdy w końcu prawda zostanie ujawniona czytelnik dociera do punktu
kulminacyjnego całej historii, w którym nie zabraknie takich motywów jak: szantaż,
molestowanie seksualne i tortury, a także potem wyrzuty sumienia.
Tumblr media
Czytając ten tom zwróciłam uwagę na ciekawą rzecz, a mianowicie odniosłam wrażenie, że
mimika postaci nie uwydatnia w pełni odczuwanych przez nie emocji. Zabrakło mi tego
zwłaszcza w momentach, kiedy Shou cierpi, Fuku ma wyrzuty sumienia i załamanie
nerwowe, a także w większości scen, w których pojawia się Riku, choć jeśli miałabym się
głębiej skupić na tej postaci to pewnie mogłabym sobie wyobrazić, że została ona napisana,
tak by czytelnik rzeczywiście odniósł wrażenie, że nie jest ona zbytnio emocjonalna, a raczej
oschła i idealnie się wpisuje się do roli obserwatora wydarzeń.
Tak, jak wspominałam w recenzji tomu pierwszego, kreska nie jest wybitnie zachwycająca,
ale i tak pozostaje ładna i przyjemna dla oka.
Ocena dla tomu drugiego ode mnie to 6/10. Bardzo dobrze czytało mi się tę mangę
ze względu na jej wyjątkowość i pokazanie postaci z problemami, o których dość mało mówi
się w społeczeństwie przez co bardzo łatwo jest komuś przypiąć łatkę “złego człowieka” lub
“chorego psychicznie”. Podsumowując, jest to ładne połączenie dramatu z yaoi, aczkolwiek
nie każdemu przypadnie do gustu.
~Aneysa
https://mangastore.pl/color-recipe-2-p-3452.html
0 notes
aneysajanis · 1 year ago
Text
‘Jak wyrazić miłość, biegnąc po trupach do celu?’
“Color Recipe” to manga, którego autorką jest Harada, wydana w dwóch tomach
przez wydawnictwo Kotori w 2019 i 2020 r. Posiada niekwestionowanie emocjonalny klimat i
na swój sposób odbiega od konwencji obecnych w typowych dziełach o tematyce yaoi.
Zanim powiem co nie co o tomie pierwszym, chyba taktownie będzie z mojej strony jeśli
zacznę od uprzedzenia, że nie ulega żadnym wątpliwościom, iż nie jest to dzieło dla
wszystkich i raczej zaskarbi sobie uznanie czytelników o nieco bardziej wyrafinowanym
guście. Należy się po nim spodziewać odrobinę drastyczności w relacjach między
bohaterami, więc słusznie klasyfikowane jest jako rated: M.
Tumblr media
Historia rozpoczyna się od spotkania dwóch głównych bohaterów, kiedy to Shoukichi zostaje
sprowokowany przez jasnowłosego Fukusuke do podniesienia na niego ręki. Niedługo
potem jednak okazuje się, że Fukusuke zyskuje zatrudnienie w tym samym salonie
fryzjerskim, w którym pracuje Shoukichi, więc chłopaki będą zmuszeni pracować razem i na
prośbę szefa choć spróbować się dogadywać. Kiedy przez pechowy los Fuku nie ma
możliwości powrotu do domu, Shou proponuje mu nocowanie w swoim mieszkaniu, gdzie
pierwszy raz podejmują się otwartej rozmowy. Wszystko wydaje się być jak w typowym love
story, do czasu kiedy Riku, pracownik tego samego salonu oraz jedna z najciekawszych
postaci w tej historii, zaczyna podejrzewać, że Fuku coś kombinuje. W dalszej części historii
pojawiają się motywy zazdrości oraz prześladowania, co z reguły nie wpisuje się w
klasyczny wizerunek dzieł o tematyce yaoi i dostarcza odbiorcy pewnego rodzaju
dreszczyku, przez co cała opowieść ma dość specyficzny klimat oraz nie przypada do gustu
wszystkim wielbicielom 'boys love'.
Manga jest podpisana pod gatunek dramatu, dlatego w odróżnieniu od reszty
przesłodzonych yaoi ze szczęśliwym zakończeniem, ta zaskakuje i podkreśla swoją
wyjątkowość. Postacie również nie są typowe dla gatunku yaoi pod względem charakteru i
własnych dylematów - pokazują problemy, o jakich w zasadzie mogę powiedzieć, że są tematami tabu, mimo iż wcale takimi się nie wydają. Nie dla każdego wciąż zrozumiałe są
zjawiska obsesji bądź manipulacji, a jednak są wszechobecne w społeczeństwie i właśnie
nad tym pochyla się ta manga. Żeby zrozumieć motywy działania niektórych postaci, trzeba
się głębiej zastanowić nad pewnymi niewygodnymi rzeczami i podejrzewam, że właśnie to
jest powodem, dla którego ta historia nie każdemu się podoba. Kreska w mandze jest dosyć
przyjemna, choć bardzo prosta, podobnie jak projekty wszystkich postaci. Według mnie
manga pod względem wizualnym nie przyciąga zbytnio wzroku, ale również nie odpycha.
Właściwie mogłabym ją ocenić jako przeciętną.
Tumblr media
Kiedy dotarłam do końca tomu pierwszego, naszła mnie ochota, żeby od razu zacząć
kolejny, pomimo negatywnych sugestii osób, które wcześniej powiedziały mi swoje odczucia
względem tej mangi. Wygląda na to, że jestem jedną z tych osób, którym specyficzny klimat
tego dzieła akurat przypadł do gustu, choć nie zaskoczył na tyle, bym mogła stwierdzić, że
manga jest fenomenalna. Dlatego oceniłabym ją 6/10, przy czym jestem przekonana, że
subiektywne opinie innych czytelników będą bardzo zróżnicowane.
~Aneysa
https://mangastore.pl/color-recipe-1-p-3282.html
0 notes
aneysajanis · 1 year ago
Text
"Miłość na Lodzie"
"Yuuri!!! On Ice" to anime w reżyserii Sayo Yamamoto, scenariusz: Mitsurō Kino,
wydane pod koniec 2016 r. przez studio MAPPA. Jest to seria oryginalna, licząca 12
odcinków oraz spin-off pod skróconą nazwą "Welcome to The Madness".
Głównym tematem dzieła jest łyżwiarstwo figurowe, a całość przedstawia losy łyżwiarzy i
relacje między nimi. Kiedy myślę o "Yuuri!!! On Ice" do głowy przychodzi mi kilka słów, które
najtrafniej opisują istotę tego anime: motywacja, marzenia, miłość, rywalizacja, determinacja
oraz inspiracja. Czy warto obejrzeć ten serial?
Tumblr media
Już od pierwszego odcinka wiedziałam, że mój odbiór tego anime będzie bardzo ciepły. I tak
też było przez cały sezon. Fabuła jest skonstruowana w ten sposób, że ani się ona nie dłuży,
ani nie daje wrażenia, że jakieś wątki pozostały nie poruszone. Na początku przedstawienie
postaci oraz głównego tematu wydarzeń, potem zbudowanie napięcia, wprowadzenie
motywu rywalizacji, następnie rozwinięcie akcji i wreszcie osiągnięcia punktu
kulminacyjnego poprzedzającego zakończenie sezonu z nutką nadziei, a to wszystko spięte
w 12 odcinkach. Nic dodać nic ująć.
Tumblr media
Głównym bohaterem serii jest Katsuki Yuri, który w pierwszych odcinkach bywa również
narratorem i w komiczny sposób wyjaśnia widzowi ważne tematy, jakie będą poruszane, a
wśród których widz nie koniecznie musi się orientować. Oprócz tego że jest to komedia,
również jej gatunkiem jest sportówka, dlatego przydaje się objaśnienie zasad dziedziny
sportu o której mowa w danej serii. Yuri poznajemy w dość żenującym momencie jego życia,
mianowicie wtedy gdy w jego obiecująco zapowiadającej się karierze zajmuje ostatnie
miejsce w zawodach. Katsuki przeżywa załamanie i nie wie co dalej zrobić ze swoim życiem.
Po kilku latach nieobecności wraca do rodzinnego miasta i postanawia udać się na
lodowisko, gdzie prezentuje swojej dawnej przyjaciółce układ choreograficzny swojego idola
i największej życiowej inspiracji - słynnego rosyjskiego łyżwiarza Viktora Nikiforova. Przez
pewne okoliczności nagranie z tej chwili obiega całą sieć, co ma odmienić wkrótce życie
Yuri. W tym miejscu wprowadzona jest kolejna postać - wspomniany właśnie Viktor Nikiforov.
Po obejrzeniu hitowego nagrania w internecie przyjeżdża on do miasteczka Hasetsu,
odnajduje Yuri i jak gdyby nigdy nic oznajmia mu, że od tej pory będzie jego trenerem.
Tumblr media
Rosjanin jest bardzo pogodny, utalentowany, lekkoduszny i także zapominalski. Przez tę
ostatnią cechę doprowadza do nieporozumienia, kiedy to do Hasetsu przybywa kolejny
rosyjski łyżwiarz i kolejna postać pierwszoplanowa - Jurij Plisetsky, którego dla ułatwienia i
nie mylenia z Katsukim ochrzczono "Yurio". Powodem jego przyjazdu do Japonii miała być
rzekomo niedotrzymana jemu obietnica, którą dawno temu złożył mu zapominalski Victor. Po
zakończeniu zorganizowanego przez Victora konkursu, Yurio staje się największym rywalem
Yuri i aż do ostatniego odcinka stara się go przewyższyć w jeździe figurowej.
Ważnym elementem życia każdej z postaci jest szeroko pojmowane pojęcie miłości.
Wsparcie rodziny, relacje z przyjaciółmi, zbliżenie się do swojego idola, zakochanie w
drugim człowieku, złamane serce - to wszystko to nic innego jak różne strony miłości,
wszechobecne w całej serii.
Mnie osobiście bardzo poruszyły uczucia Yuri względem Victora. Jak już
wspomniałam, jest on jego wielkim fanem i to naprawdę cudowne, że Rosjanin nie tyle co
pozwolił mu się do siebie zbliżyć, co wręcz sam bez zapowiedzi wtargnął w jego życie i
wskazał mu cel. Sama mam idoli i przekonałam się jak to jest wejść ze swoim mentorem w
bliższą relację, dlatego bardzo podziwiam Yuri za wszystkie emocje które udało mu się
utrzymać w ryzach.
Tumblr media
Każda postać ma bardzo ciekawy design i wyjątkową osobowość. Wielka szkoda, że dość
słabo zostały ujawnione szczegóły z ich życia. Zdaję sobie sprawę że jest to komedia, a cały
klimat tego anime ma być dość lekki, więc raczej nie zdziwi nikogo brak smutnej przeszłości
bohaterów, która ukierunkowuje ich dalsze działania. Zamiast tego mamy podane bardzo
znikome informacje na temat życia i przeszłości postaci, a wszystko koncentruje się na
teraźniejszości.
Oprawa wizualna i dźwiękowa również utrzymuje się według mnie na wysokim
poziomie. Jeśli chodzi o kreskę, postacie rysowane są w stylu Bishōnen. Animacja sama w
sobie jest płynna i dopięta na ostatni guzik, co można łatwo ocenić przyglądając się scenom,
w których łyżwiarze wykonują swoje choreografie na lodzie, jednak wkraczając w temat
ruchu kamery, mogę powiedzieć, że są dosyć płytkie. Często ruchy danych postaci
pokazywane są dokładnie z tych samych ujęć, czego łatwo można się dopatrzeć obserwując
powtarzające się występy sportowców. Nie przeszkadza to jednak w oglądaniu.
Muzyka do tego anime jest dobrana starannie, tak by odzwierciedlała charakter bohaterów.
Znajdziemy tu utwory, które, jak się może wydawać, gdzieś już na pewno słyszeliśmy -
oryginalne piosenki stworzone na potrzeby serii, z reguły w gatunku współczesny pop,
pop-rock. Nie wybaczyłabym sobie tego, gdybym nie zwróciła uwagi na pewne dwa utwory,
do których wystąpili kontrastujący ze sobą Yurio i Yuri. "In Regards to Love" ma dwie
interpretacje: 'Agape', spokojna i poważna, brzmiąca jakby wykonywały ją anioły oraz 'Eros' -
dynamiczna, wyzwalająca dzikie instynkty. Obie odzwierciedlają rywali - nieśmiałego Katsuki
i wybuchowego Plisetsky'ego i bardzo ciekawe jest to, że chłopaki potrafią odnaleźć się w
każdym z nich. Tak właściwie na naszych oczach pokazana jest przemiana wewnętrzna obu
postaci i uwydatnienie w nich przeciwieństw samych siebie i to wszystko za pomocą muzyki.
Na koniec warto jeszcze wspomnieć o trwającym kilka minut spin-off'ie "Welcome to
The Madness", którego głównym bohaterem jest Jurij Plisetsky. To dodatek w postaci
fenomenalnego i pełnego dzikości i seksowności występu Yurio. Bohater pokazuje nam się
tu w typowej dla siebie ostrej odsłonie. W trakcie występu pojawia się jeszcze postać Otabka
Atlina, który, tak się składa, że zaprzyjaźnił się z Yurio i tworzą razem ładną parę, czego nie
da się nie zauważyć w przeciągu tych dwóch minut. Cały performance ocieka seksapilem
Yurio i jego układ choreograficzny jest tak dynamiczny, że oglądałam go z otwartą buzią.
Tumblr media
Bardzo ciężko jest mi się doszukać negatywów tego anime. Produkcja jest na tyle dobra i
stała się na tyle popularna, że fani wciąż czekają na kolejny sezon. Myślę, że na razie jest to
jedno z lepszych, jakie obejrzałam, i na pewno obowiązkowe do obejrzenia przez fanów
sportówek. Moja ocena to 9/10.
~Aneysa
1 note · View note