Tumgik
aporiatysiai · 5 years
Text
29.10.2019
Szczerze mówiąc, nie było aż tak źle. W każdym razie dla mnie. Ona też wydawała się raczej szczęśliwa, ale nie wiem, co przeżywała w rzeczywistości. Pierwszy dzień minął dosyć nijako - ot, ona miała zajęcia, ja nie miałam życia i spędziłam ten czas przeglądając internet. Potem zwyczajnie się położyłyśmy spać. Drugi dzień był już lepszy. Ranek się zaczął dość sennie(a w każdym razie dla mnie) - VV zrobiła o 7 jajecznicę, ja wstałam by zjeść i zamknąć za nią drzwi, a następnie stwierdziłam, “dobra, położę się jeszcze na pół godziny, a potem posprzątam po śniadaniu”. Tsa... To były zbyt ambitne plany jak na mnie. Obudziłam się bowiem po 11... Ale jakoś to przeżyłam, na szczęście żadnej z moich współlokatorek nie było przez weekend w mieszkaniu, więc nie musiały po nas niczego myć, aby zjeść śniadanie. Popołudnie zleciało zwyczajnie. Na 19.30 szłyśmy do kina na “Countdown”(swoją drogą - nie polecam, bardzo chujowy film, nawet jak na horror. A jeśli nawet VV to stwierdziła, gdzie ona zwykle lubi chujowe rzeczy, to tak musi być). Następnie, zaraz po filmie szłyśmy do Caspera na picie. Na szczęście nie przeszkadzało im(jemu i Davidowi,który tam był) spore opóźnienie(oficjalnie miało się zacząć 17/18, a my przyszłyśmy koło 22 xD). W sumie to dowiedziałam się tam sporo ciekawych rzeczy o innych, takich dość prostych, ale o których normalnie się nie rozmawia, tak samo inni o mnie, więc w sumie ani trochę nie żałuję, że tam poszłyśmy. Poza tym, nawet bez tego się dość dobrze bawiłyśmy(mam pewność, że VV też, bo miałyśmy wyjść przed północą - ona miała następnego dnia zajęcia na rano - jednak sama zaproponowała, byśmy zostały chwilę dłużej). Niedziela minęła w sumie podobnie jak piątek. Leniwie, ale przyjemnie. Mama nadzieję, że następne wpisy również nie będą zbyt przygnębiające, ale wiem, że nie mam na co liczyć... Do zobaczenia!, Shiazya~ “My stars dive lower Filling up lost memories” (”Moje gwiazdy nurkują niżej Wypełniając utracone wspomnienia”) ~”Holes in the sky” M83 ft. HAIM
2 notes · View notes
aporiatysiai · 5 years
Text
25.10.2019
Uhh... Dzisiaj przyjeżdża do mnie VV... Z jednej strony się cieszę, zaś z drugiej obawiam się, że to spotkanie będzie niewypałem... Ja w ostatnim czasie jestem bez chęci do istnienia, ona zmaga się z wyraźnymi zaburzeniami odżywiania i zalążkami depresji, lub właśnie nią samą w sobie - tak przynajmniej to wygląda(już od dłuższego czasu - bo jakoś od 2 lat? Chociaż tak źle jak ostatnio, nie było z nią nigdy...). Niestety, ona nie chce iść do psychologa ani nikogo takiego, co bardzo mnie boli - zwłaszcza, że ostatnio wszyscy z mojego otoczenia mają spore problemy ze swoim życiem. Ale o tym później wspomnę.  W każdym razie boję się, że obie zamiast jak zwykle polepszyć sobie chwilowo nastrój swoim towarzystwem i zapomnieć o chujowości tego świata - zamkniemy się, każda w swoim własnym świecie... Ach, właśnie. W poprzednim poście wspomniałam coś o tym, że domyślam się przyczyny mojego aktualnego stanu nijakości. Napiszę to razem z krótkim wstępem: Co miesiąc w moim mieście jest organizowane spotkanie z planszówkami. Chodzi w tym o to, że po prostu, można sobie przyjść ze znajomymi(albo bez) siąść i zagrać w coś całkowicie za darmo. Na którymśtam spotkaniu z kolei poznałam niejakiego Vincenta, który jest dość bliskim znajomym organizatora tych spotkań. Początkowo było wszystko spoko, jakiś miły pan pomiędzy 30 a 40 rokiem życia, z którym można sobie pograć w gry, opcjonalnie zamienić słowo. I wszystko byłoby okej, gdyby tak zostało. Niestety, owy Vincent mnie polubił. Aż za bardzo. Początkowo tylko pisał raz na jakiś czas, jednak ostatnio(co ja mówię, już jakoś od pół roku) wykazuje coraz większe zainteresowanie moją osobą. Początkowo myślałam, że to po prostu takie typ osobowości i to zlewałam, ale jest mi coraz ciężej to robić. Od jakiegoś czasu uporczywie chce się spotkać(gdzie jeszcze na nic się nie zgodziłam, zawsze udało mi się znaleźć jakąś wymówkę) i daje różne dwuznaczne wypowiedzi. Nie powiem jestem tym przerażona, głównie przez to, że: 1. Nie przepadam za nim i już bardzo mnie męczyły psychicznie rozmowy z nim - raz na jakiś czas byłam w stanie przeżyć, ale w tym momencie jestem już tym wykończona, bo pisze on do mnie codziennie, a zlewanie go nie działa 2. Jest sporo starszy ode mnie - ja mam jedynie 19 lat, a on prawie dwa razy więcej... Ja czuję się nieswojo już przy osobach 2 lata starszych ode mnie, a co dopiero aż tyle ;-; 3. Jeszcze nigdy w życiu nie byłam w związku, nie wiem więc, jak się w takiej sytuacji zachować... A nawet gdybym wiedziała, to i tak bym się na nic nie zgodziła, bo po prostu jego osoba mnie przeraża... Zanim ktoś zacznie pisać “to po prostu powiedz mu to”, albo coś tego typu - od razu mówię, że nie jestem w stanie. Przez to, w jaki sposób byłam wychowana przez moich rodziców, nie potrafię być ani niemiła, ani bezpośrednia. Dodatkowo na to nakłada się jeszcze moja niezdolność do rozmowy z ludźmi, nieumiejętność wyrażania uczuć oraz napady paniki, gdy do któregoś z wymienionych ma dojść(to między innymi przez to jeszcze nigdy w życiu nie byłam w związku - zwyczajnie panikuję gdy ma do czegoś dojść, albo gdy idzie mi rozmawiać o uczuciach) Szczerze mówiąc, moją jedyną na ten czas techniką na pozbywanie się ludzi, jest robienie z siebie potwora... Przedstawianie im moich najgorszych cech i odkładanie sobie nowych, byle tylko sami stwierdzili, że jednak nie ma co się starać i odeszli... Niestety, jak na razie akurat w przypadku Vincenta nie widzę żadnych skutków tego, co mnie jeszcze bardziej niepokoi i sprawia, że zaczynam panikować na samą myśl o nim... Okej, na razie chyba na tym zakończę, to i tak już się zrobiło za długie... Do zobaczenia “Akogare aragai ikiru riyuu sagashite nda Koushita kotae wa mou kinou ni wa nai darou Atarashii peeji wa mayou hate no jibun jishin ga Tsudzutte ku rezondeetoru” (”Pragnąc konfliktów, szukam powodu do życia Ponieważ mojej odpowiedzi nie ma w minionych dniach Na nowej stronie będzie trwać moja racja bytu Gdy już przestanę błądzić“) ~ Screen Mode “Reason living”
1 note · View note
aporiatysiai · 5 years
Text
22.10.2019
Ostatnio nie mam na nic siły... Przez cały ostatni weekend ciężko było mi zdobyć się na jakikolwiek kontakt z ludźmi, mimo że sama ich pytałam o spotkanie. Myślałam, że to tylko chwilowe, że po prostu jestem zmęczona albo coś, jednak wczoraj doszło do tego, że pomimo tego, że byłam już ubrana, wyszykowana, zjadłam śniadanie(i to nawet przed czasem!) - nie mogłam się zmusić do tego, aby wyjść na uczelnię... Dzisiaj mam tak samo. Opuściłam już pierwsze zajęcia, na drugie postanowiłam pójść na siłę, zobaczymy, co z tego wyjdzie... Mam nadzieję, że ten nastrój mi przejdzie, zwłaszcza, że w weekend widzę się z VV, która z tego co zaobserwowałam, też nie ma ostatnio zbytniej chęci do życia... Ogólnie, wszyscy w tym tygodniu popadli w jakiś taki marazm... Nawet nieprzedstawiona tu jeszcze Alex(którą sama całkiem niedawno poznałam - ze 4 miesiące temu? Ale zdążyłyśmy się już w miarę zaprzyjaźnić). Ona również nie miała wczoraj siły, aby wyjść z domu i pójść do szkoły, mimo znajomości konsekwencji za to(jej mama bardzo się o to wścieka, a sama Alex ma dopiero niedawno skończone 13 lat) Chociaż akurat u siebie samej chyba nawet rozumiem, z czego wynika(przynajmniej częściowo) mój nastrój... Na razie to chyba tyle... Może napiszę coś jeszcze jak wrócę z uczelni, a tymczasem do zobaczenia! “Fuck everyone else, I'mma party by myself Do this shit all night, I don't need nobody else Fuck everyone else, I'mma party by myself Higher than a kite, with nobody but myself“ (”Pieprzyć wszystkich innych, będę bawić się sam Robić to przez całą noc, nie potrzebuję nikogo innego Pieprzyć wszystkich innych, będę bawić się sam Wyżej niż latawiec, tylko z samym sobą“) ~Hollywood Undead “Party by myself”
3 notes · View notes
aporiatysiai · 5 years
Text
04.09.2019
Tsa... To widać, na ile mi się udało pisać codziennie xD Chociaż w sumie nic kompletnie się u mnie nie działo ostatnio, więc sobie wybaczam. Miałam jechać na pokazy broni, ale niestety, moja znajoma zapomniała o zaproszeniach, które przypadkiem dostałyśmy, więc... Jakoś tak nic z tego nie wyszło, z powodu czego jest mi strasznie smutno, bo mogłam mieć paintballa za darmo ;-; No ale tak poza tym dosłownie nic się nie dzieje. Od kilku dni nawet nie wyszłam z domu, co najwyżej z moimi psami. A tak, to piwniczę sobie w pokoju na piętrze xD Z drugiej strony, dzięki temu, że się z nikim nie spotykam, nie przypominam sobie o niczym nieprzyjemnym, bo moje myśli nie kierują się nawet w tamtą stronę... Ale w piątek idę do kina na maraton horrorów z VV, to może nie będzie aż tak źle... “There's no light, There's no sound, Hard to breathe when you're underground“ ~Hollywood Undead “Hear me now”
0 notes
aporiatysiai · 5 years
Text
01.09.2019
Właściwie to stwierdziłam, że będę to prowadzić w formie pamiętnika i postaram się napisać coś każdego dnia. Ten wpis ma jako tytuł wczorajszą datę, a nie dzisiejszą, bo stwierdziłam, że nowy rok szkolny będzie dobrym początkiem. A więc: byłam na planszówkach w tutejszym domu kultury. Była Cameron, VV, Phillip z siostrą i dziewczyną - Ashley, Agatha. Było całkiem miło, ale zdecydowanie brakowało mi tam czegoś. No i nawet samo patrzenie na Cameron bolało mnie wewnętrznie, dlatego właściwie to cieszę się, że źle się poczuła i wyszła wcześniej. Za to bardzo mi smutno, że wszyscy ostatnio tracą entuzjazm do wszystkiego. Przychodzą na planszówki bo nie mają nic lepszego do roboty. Rozmawiają, bo nie mają nic lepszego do roboty... Nie chcę, żeby tak było... Chociaż, chyba nie mam co narzekać, skoro sama również czuję się od jakiegoś czasu bardzo pusto... “Kuuhaku wo umeru you motomete ita nda Ichi gyou (ichi gyou) sentensu wo Nai mono nedaru kedo sore ja nani mo te ni hairanai ya Doushite itsumo kobore ochite ku no ka“ (”Dążyłem do zapełnienia pustki Do tej jednej linijki, jednego zdania Żądam czegoś, co nie istnieje Ale w ten sposób niczego nie osiągnę Dlaczego zawsze się rozpadam?”) ~Screen Mode “Reason Living”
2 notes · View notes
aporiatysiai · 5 years
Text
02.09.2019
No cóż... Troszkę długo mnie tutaj nie było, ale oto jestem. Wróciłam. Myślę, że kiedy indziej dokończę historię z wcześniej. Aby później było ją łatwiej znaleźć, tak dla ciekawych, otaguję ją potem jako #aporiatysiailife.  Ale wracając. Aktualnie chciałam opowiedzieć swoje wakacje(choć dla mnie się jeszcze nie skończyły, student here). Zaczęły się one od, tradycyjnie, jak od kilku lat(w tym roku byłam czwarty raz) od obozu z moją drużyną harcerską. Już drugi raz byłam zastępową(info tylko dla mnie, tak tylko aby pamiętać: w moim (2) zastępie byli Agatha, Antoine, Max, Simon(później przeniesiony do 3), na chwilę Jagoda M.). O ile pierwszy tydzień był kompletnym niewypałem, o tyle już drugi nadrobił większość. W sierpniu właściwie stałam się typowym piwniczakiem i tylko nadrabiałam różne serie anime. Nie licząc dwóch rzeczy: byłam na Sabat Fiction Fest, oraz w dosłownie ostatni tydzień sierpnia miałam kilka pojedynczych wyjść. Wszystko by było w porządku, gdyby nie fakt, że tuż przed Sabatem złapałam doła i straciłam wszelkie chęci do funkcjonowania... Głównie w sumie przez wzgląd na Cameron. Wiem, że to głupio zabrzmi, ale... Ona od pewnego czasu spełnia moje marzenia. Ale nie w pozytywnym sensie. Bardziej w takim, że robi wszystkie te rzeczy, których ja nie mam możliwości zrobić, przez wzgląd na moich rodziców... Ona zabiera mi dosłownie wszystko, co mogłoby mnie określać... Czuję się z tym naprawdę okropnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że się dość mocno przyjaźnimy. Niestety, to już nie pierwszy raz, kiedy coś takiego się dzieje. Z jednej strony chciałabym się od niej odciąć, żeby więcej pod tym względem nie cierpieć, nie patrzeć jak ona się rozwija, kiedy ja nie mam takiej możliwości i muszę stać w miejscu... Wiem, że to brzmi egoistycznie, ale cóż ja poradzę... Właśnie tak się czuję... Ale z drugiej strony, wiem, że odcięcie się od niej nic mi nie da, a wręcz tylko wszystko pogorszy. Stracę większość kontaktów z ludźmi, które częściowo zyskałam dzięki niej... Stracę już kompletnie wszelkie chęci do wszystkiego, widząc jak jej się wiedzie coraz lepiej, podczas gdy ja nie mogę z nią nawet porozmawiać... No cóż. Chyba jestem po prostu skazana na stanie przez całe życie w jej cieniu... “Here's to the ghost so afraid of the day If you let go will you promise that you'll stay in my shadow In my shadow, in my shadow, in my? Try to find the light” ~ Hollywood Undead “Ghost”
2 notes · View notes
aporiatysiai · 6 years
Text
Słówko o mnie, cd.
Właśnie dołączenie do harcerstwa okazało się być przełomowym momentem w moim życiu. Choć początkowo postępowałam wciąż tak samo, to jednak dawało mi to radość i motywację do działania. Jeszcze w tym samym roku(dołączyłam dokładnie w tłusty czwartek 2016 roku) w lipcu pojechałam na obóz z moją drużyną. Niestety, mimo wielkiego zapału, wyjazd ten okazał się niemal kompletnym niewypałem. Mianowicie, w drużynie była wtedy też pewna osoba z mojej klasy z gimnazjum. Co więcej, trafiłyśmy do jednego zastępu. Co prawda miałyśmy wtedy niby neutralne/prawie pozytywne relacje, jednak ona od pewnego czasu stawała się wtedy coraz bardziej egoistyczna i(nie jestem pewna jak nazwać tę cechę) wywyższająca się, przekonana o swej nieomylności. A w połączeniu z jej naturalną osobowością, którą wręcz krzyczała, by zwrócić na nią uwagę oraz czepianiem się o wszystko, dawało to niezbyt przyjemną mieszankę. Własnie przez nią ten wyjazd stał się częściowo moim koszmarem. Czepiała się i wypominała mi wszystko, każdy najmniejszy błąd, zaś gdy pytałam jej, jak w takim razie powinno to być zrobione, dostawałam jeszcze więcej oskarżeń i upomnień. Mimo, że starałam się ze wszystkich sił, nie dawało mi to żadnych rezultatów. Choć muszę przyznać, że byłam wtedy dość nieporadną osóbką.
W każdym razie, pojechałam tam z wielkimi nadziejami, a wróciłam z jeszcze bardziej nadwątlonym poczuciem wartości. Jednak nie poddawałam się. Mimo wszystko, dzięki obozowi choć trochę zbliżyłam się to ludzi z drużyny. Choć “zbliżyłam” to trochę za dużo powiedziane. Raczej byłam w stanie im odpowiadać na to co mówią, zamiast ciągle spuszczać głowę w dół i uciekać wzrokiem. 
Do drugiej klasy przyszłam z nowymi chęciami i niewypalonym jeszcze przez testy entuzjazmem. Wtedy chyba najbardziej odczuwałam motywację spowodowaną dołączeniem do drużyny. Już nie wstydziłam się podejść do kogoś(choć objawiało się to bardziej tak, że zamiast siedzieć w kącie, siedziałam w pobliżu osób, które rozmawiały). Jednak już samo to napawało mnie radością. W końcu, po około dwóch/trzech miesiącach siedzenia zaczęłam raz na jakiś czas wtrącać jakieś słówko do rozmów obok mnie, oczywiście, o ile ktoś mnie do niej zaprosił.
W ten oto sposób, bardzo powoli, niszczyłam w sobie nieśmiałość.
Zapytacie więc pewnie “Po co ci ten blog? Co chcesz tutaj opisywać, jeśli nie wyżalać się światu, jaka to jesteś nieśmiała i jak to nikt cię nie rozumie?” Otóż nie do końca. Będę tutaj publikować różne rzeczy. Zarówno te pozytywne, jak i negatywne.
Do zobaczenia, Shiazya.
3 notes · View notes
aporiatysiai · 6 years
Text
Słówko o mnie(Shiazya)
Nie łódźcie się, że od razu tutaj się otworzę. Podam tu jedynie pewne suche fakty z mojego życia, aby lepiej się orientować w tym, co będę tu umieszczać.
Mam 19 lat i aktualnie jestem na pierwszym roku Ekonomii. Chodziłam do liceum na mat-fiza.
Ale zacznijmy może od samego początku, gdzie, w każdym razie według mnie, zaczyna się moja historia. Od gimnazjum.
Kiedy tam poszłam, byłam niesamowicie, wręcz chorobliwie nieśmiałą osobą. Właśnie przez to stałam się obiektem kpin i wyśmiewania przez chłopaków z mojej ówczesnej klasy(a w każdym razie wydaje mi się, że właśnie przez to. Ani wtedy, ani nawet teraz, z biegiem czasu, nie umiem znaleźć innego logicznego powodu). Moja już wcześniej mocno nadwątlona pewność siebie, niemal zupełnie przepadła. Jedynymi osobami, które spędzały ze mną czas były Aoberi oraz, nieco dziwaczna, jak mi się wtedy wydawało, Carmen. Jestem im za to wdzięczna do dzisiaj. Gdyby nie ich wsparcie, nie wiem, jak bym skończyła. Być może by mnie już tu dzisiaj nie było. Ale wracając do tematu mojej nieśmiałości: aby zobrazować o jakim poziomie zamknięcia w sobie tutaj mówię, przytoczę pewną sytuację(której osobiście już nawet nie pamiętam, lub nigdy nie pamiętałam, gdyż było to dla mnie codziennością i nie zwracałam na to uwagi. “Pamiętam” to jedynie z relacji innych osób). Mianowicie, Carmen opowiadała mi raz, że momentem, w którym postanowiła, że z pewnością od teraz będzie mnie wspierać, była sytuacja, w której to zapytałam ją, czy może się przejść ze mną do kosza na śmieci na drugą stronę korytarza(a były to około 3 metry), ponieważ gdy idę sama czuję się zbyt nieswojo, oraz obserwowana przez każdego.
Tyle chyba wystarczy o gimnazjum. Gdy poszłam do liceum, początkowo byłam załamana, gdyż okazało się, że trafiłam do jednej klasy z moimi czterema największymi “wyśmiewaczami”. Jednak postanowiłam, że może chociaż spróbuję rozmawiać z innymi. Może nie będzie tak źle. Niestety przeliczyłam się. Moja nieśmiałość wzięła górę, a ja nie byłam się w stanie dogadać z nikim poza jedną osobą, którą kojarzyłam z równiległej klasy z gimnazjum - Julive(która, swoją drogą, aktualnie jest moją współlokatorką).
Wtedy to z pomocą ponownie przyszła Cameron. Okazało się, że dołączyła do harcerstwa i zaczęła mnie przekonywać, abym też to zrobiła(na co szybko się zgodziłam, bo chciałam to zrobić jeszcze w podstawówce, ale wtedy moi rodzice się na to nie zgadzali). Początkowo byłam bardzo wycofana z życia towarzyskiego drużyny. Mimo moich starań, nie potrafiłam rozmawiać z ludźmi. Raczej obserwowałam wszystko z boku i co najwyżej starałam się aktywnie uczestniczyć w różnych wydarzeniach, ale to wszystko. Początkowo na zbiórki, oprócz z Cameron, przychodziłam jeszcze z VV, przyjaciółką z podstawówki, z którą następnie straciłam na chwilę kontakt, ale jakoś pod koniec drugiej gimnazjum odnowiłam, jednak ona szybko straciła zapał. Ja natomiast zostałam, co wyszło mi tylko na dobre.
Na razie to tyle, ponieważ i tak jest to już zbyt długie, aby komuś chciało się to czytać. Dalsza część w kolejnym poście.
2 notes · View notes
aporiatysiai · 6 years
Text
05.12.18
Czas na krótkie wprowadzenie. Założyłam tego bloga, aby móc się gdzieś wygadać z trapiących mnie rzeczy. Nie jest dla mnie ważne, czy ktoś będzie to czytał, czy nie, ponieważ piszę to dla siebie, a nie ku uciesze innych.
Ja jestem Kasia, ale tutaj będę się podpisywać inaczej - jako Shiazya(i różnymi tego skrótami/zdrobnieniami typu Shi, Shiaz, Shiazu, itp). Stopniowo będę wprowadzała również inne “postacie” - osoby z mojego otoczenia. Aktualnie, dwoma najważniejszymi, które wypadałoby przedstawić jakoś na początku są moje dwie najbliższe znajome(właściwie przyjaciółki, ale nie lubię tego słowa, brzmi brzydko według mnie): Cameron oraz VV. Bliżej przedstawię każdą z osób w osobnych postach.
1 note · View note
aporiatysiai · 6 years
Text
Witajcie, przypadkowe osoby!
Tutaj będę opisywać swoje życie i to, co mnie trapi. Jeśli nie chcecie - nie czytajcie.
0 notes