Tumgik
#osobno
annanikolajeva · 2 years
Text
Imam naviku zaboravljati važne papire i rokove. Imam naviku svaki dan nešto lagati i svoje pogreške međusobno vagati.
I imam naviku, kad u sobe ljubavi ulazim prozore ostavljati odškrinutim i držati ruku na ključu u čeliku.
Jer u navici mi nije vjerovati. Nit na prvu nit na drugu. Al' mi je u navici sumnjati u ljubav o kojoj mi govore u čudu. 
Nemam naviku sjediti mirno, ali hodati beskonačno mogu. Ne znam kako navike mijenjati, no umorna sam propuha u sobama ljubavi. 
16. svibnja 2022. 
16 notes · View notes
muchas-azjas · 4 months
Text
Tumblr media
Dostojny Boguś (feat. Jędrek)
40 notes · View notes
1nd3p3nd3nt · 7 months
Text
Niczego tak w życiu nie jestem pewien, jak tego że tylko razem tworzymy całość💔.
2 notes · View notes
plavi · 5 months
Text
Pažnja mi je kao od muhe, ali iznenađujuće mi rozulin (liker od ruže) popravi koncentraciju
0 notes
arianiziolek · 2 months
Text
Tumblr media
If evil, why baby?
Macie tego kociaka słodziaka osobno, bo to byłby grzech nie wrzucić. Grzech wobec Bhaala.
195 notes · View notes
panikea · 10 months
Text
Wierzę w miłość. Wierzę, choć to wiara absurdalna, bolesna, a czasami idiotyczna. Ale jak widać jestem ‘człowiekiem dużej wiary’. To może dość niepopularna teza, ale mężczyźni też szukają miłości. Nawet najwięksi dymacze z Tindera chcą, aby ktoś ich przytulił. Chcą miłości i stabilizacji. Czasami trudno jest im się do tego przyznać, nawet przed samym sobą. Tak, jesteśmy nieprzygotowani do stałych związków. Nieprzygotowują nas do tego rodzice, bo sami tkwią w spierdolonych relacjach. Wychodzimy na świat bezbronni, skrzywieni, uczymy się na błędach, bądź – co gorsza – nie uczymy w ogóle. Mężczyźni i kobiety opowiadają sobie później różne historie, czynią różne wyznania. “Kocham”. “Nie opuszczę cię aż do śmierci.” Łączą ich dzieci i kredyt hipoteczny. A następnie oddychają z ulgą i sami umierają. To nie jest życie. To wegetacja. Ktoś kona mając 20, 30 lat, tylko ciało do grobu składane jest trochę później. Kiedy ktoś mnie pyta, jak wyobrażam sobie modelowy związek, odpowiadam, że jest on dobrowolny. Że jest kobieta, która jest przekonana o własnej wartości i jest mężczyzna, który jest pewien tego, kim jest. I są ze sobą, bo chcą ze sobą być. Bo razem jest im lepiej, niż osobno. Bo stojąc plecami do siebie są w stanie walczyć z całym światem, który jest cudownym, ale i potwornym miejscem. Bo chronią się w ten sposób. Kiedy jedna osoba w związku klęczy przed drugą, pełna obaw, kompleksów i strachu przed samotnością, to nie jest w stanie nikogo bronić. Zwłaszcza siebie. I ta druga osoba też ma gołe plecy i walczy sama. Tak, im jestem starszy tym mniej wierze w słowa a więcej w czyny.
Piotr C. pokolenieikea.com
100 notes · View notes
oddawnamnieniema · 2 days
Text
Niechciane serca, nie raz kochają osobno.
k.s.m
12 notes · View notes
annanikolajeva · 2 years
Text
kritika zdravog razuma
i lomače koje su potpaljene, djelima koja sam napisala, i bičeve koji su ispleteni od moje duge, tamne kose. 
i ljuto crvenu, spaljenu kožu, čiji se vonj širi selima, i duboke ljutite rane, što odjeću na meni prljaju 
podnijet ću lakše, preboljet ću prije nego kritiku moga uma. 
moje tijelo zna zaliječiti ono što moj um ne može godinama. zato ću prije potrčati nakon polomljenih nogu, nego govoriti glasno nakon pogreške razuma. 
26. veljače 2023.
10 notes · View notes
sztambuch · 1 year
Text
//15.03.2023
zbyt dużo czasu liczonego w zaparzonych herbatach wypitych osobno
właśnie na tym polegam i ja ja wciąż zapominam
to że się znaleźliśmy nie oznacza że znajdziemy się ponownie
tak mi trudno jest czasami wziąć to sobie do serca
zbyt dużo marta masłyk
142 notes · View notes
yukii1701 · 1 month
Text
Od pólnocy do 6 ćwiczyłam, 26 filmików z ćwiczeniami i 28 ćwiczeń osobno. Tak się cieszę że to zrobiłam :3
12 notes · View notes
1nd3p3nd3nt · 1 year
Text
Zawsze wyznawałem zasadę, że życie jest zbyt krótkie, by je marnować na kłótnie, na milczenie, na żale. Tym bardziej, my - emigranci doskonale powinniśmy zdawać sobie z tego sprawę. Zamykając za sobą drzwi i wyjeżdżając nigdy nie wiemy, do jakiego świata przyjdzie nam wrócić za kilka tygodni czy miesięcy. Nie mamy pewności, czy i my wrócimy.
Mówi się, że zawsze trzeba rozstawać się w zgodzie, bo nigdy nie wiadomo, które z tych pożegnań może być ostatnim.
Dbajmy o relacje z bliskimi. Zawsze.
4 notes · View notes
plavi · 5 months
Text
Ajme meni zaboravila sam da sam queueala ovaj post za dan pričanja na svommaterinjem jeziku.
Imam samo žalbe za već rano ujutro: zove me poštar da pokupim paket kada ono, paket mi napola otvoren. Koji vrag? On je rekao da je tako ga i dobio. Ja mu platim za poštu i odem natrag u stan. Osjećala sam se osramoćeno, sami sadržaji paketa su u redu jedino privatne prirode. Koje pravo ima to biti otvoreno i da svi ostali ljudi mogu gledati? Ja se samo nadam da je poštar bio fer i nije gledao. Pretpostavljam da su ljudi na carini to otvarali da provjere je li paket "opasan". Pas mater ti, piše tu na engleskom da je paket ovjeren da nema opasnih sadržaja. Koji kurac mi to idete otvarati.
0 notes
nazwijmnie · 7 months
Text
Gdyby nasz kontakt utrzymał by się do dzisiaj, teraz moglibyśmy nudzić się razem zamiast osobno.
20 notes · View notes
panikea · 9 months
Text
Dzisiejsze związki polegają na tym, że ludzie zdzierają z siebie ubrania, on dochodzi na jej brzuch albo tyłek, ale nie mogą nawzajem dotykać swoich telefonów. Że żyjemy niby razem, ale jednak osobno. Czy znam przepis na idealny związek? Nie. Ale wiem, że aby być w dobrym związku z mężczyzną trzeba budować razem z nim historię. Zaś by być w udanym związku z kobietą, trzeba dawać jej emocje. W każdym związku są kłótnie. Lecz nie chodzi o to, że ludzie się kłócą, bo kłócić się będą zawsze. Chodzi o to, jak się wtedy traktują.
Piotr C. Pokolenie Ikea
119 notes · View notes
xentropiax · 11 days
Text
No. 35
Wyjechałam jeszcze z ostatnim tchnieniem lata, wróciłam już do jesieni. Wróciłam do ciepłego futra kota, do wibrującego mruczeniem małego ciałka, do kształtów moich rodziców, ich żywych komórek i bijących serc. Do zagraconego warszawskiego mieszkania, którego nie potrafię pokochać. Wyjechałam z poczuciem tęsknoty, wróciłam z tęsknotą w dwójnasób.
Mieszanka emocji we mnie. Melancholii, wdzięczności za to, co jeszcze mam, co jeszcze mogę doświadczać, strach przed momentem, w którym to utracę. Chyba poczułam, że teraz, właśnie teraz, jestem gotowa wybaczyć, zrozumieć, z czułością puścić twarde, raniące ręce liny.
Obejmuję kształt mojego taty i wybaczam mu, że pił, że nie było go w domu, że nosił i nosi wciąż swoje demony tak po cichu. I jestem mu wdzięczna za to, że zrozumiał bez słów moją chorobę, że nie odrzucił mnie w niej. Patrzę na jego siwe włosy i silne wciąż ramiona, i spracowane ręce. Na oczy w kolorze takim, jak moje. Na gęste włosy, które również odziedziczyłam po nim. I dziękuję za każdy dzień, w którym jest na tym świecie, w którym rękami rozgrzebuje ziemię i sadzi nowe rośliny, kosi trawę, podlewa warzywa, zbiera owoce i orzechy. Za niezliczone podróże samochodem, jajecznicę z grzybami i wolno palonego papierosa na balkonie. Nie powinieneś palić, tatusiu. Ale nie mogę nic z tym zrobić i myślę sobie o naszym podobieństwie, gdy nocami sama przesiaduję na tym samym balkonie i wpatruję się w ciemną noc i staram się palić mniej nerwowo, tak jak ty. Bo twój papieros dziś to nie jest papieros stresujących sytuacji, to nie jest ciche samobójstwo ani oświadczenie buntu. To obserwacja rzeczywistości, kontemplacja, przyzwyczajenie. Dziękuję ci za wszystko.
Potem obejmuję kształt mojej mamy, która nie wiadomo kiedy zrobiła się mniejsza ode mnie. Która wciąż potrafi być z hukiem stąpającą Walkirią swego gniewu, ale czasem robi się też krucha, czasem płacze jak mała dziewczynka. Farbuję jej siwe włosy na blond, chociaż nigdy naturalnie nie była blondynką, patrzę na jej gładką cerę, bo chociaż ma sześćdziesiąt sześć lat, to skórę ma wciąż napiętą i miłą. Całuję ją czasem w czoło, jakby była dzieckiem i dziękuję jej za wszystko, i modlę się, że mieć z nią jeszcze jeden rok, jeszcze trochę. Przez lata wizja jej utraty paraliżowała mnie na śmierć, dziś trochę mniej, dziś wizja straty któregokolwiek z rodziców rodzi we mnie uczucie bezkresnej pustki, a przecież wiem, że to nadejdzie, że to się w końcu wydarzy i nic już od tej pory nie będzie takie samo.
I wybaczam ci, mamo, bo chociaż strasznie mnie poraniłaś, wciąż cię kocham. Ostatnio zaczęłam to znów ci mówić, chociaż przez dłuższy czas nie przechodziło mi to przez gardło. Nie potrafiłam ci tego powiedzieć, bo miałam do ciebie ogromny żal za to wszystko, co mi zrobiłaś, chociaż byłaś dorosła, a ja byłam dzieckiem. Za każdy krzyk, wrzask codzienny, za poczucie winy nieustanne, że cię zasmucam, że jestem nie dość. Za to, że to ja musiałam cię wspierać emocjonalnie, choć nie miałam do tego narzędzi ani przestrzeni. Za to, że nie mogłam do ciebie przyjść z problemami, że nie mogłam ci powiedzieć, co mnie boli. Za wszystkie krzywdzące słowa i obelgi na swój temat, które usłyszałam, chociaż nie było dla nich żadnego powodu. Przez długi czas próbowałam się wyzwolić od lęku przed tobą. Próbowałam nauczyć się żyć niezależnie, osobno, chociaż ty nie znosiłaś tej metamorfozy. Nie umiałaś poradzić sobie z tym, że przestajesz być matką, że twoja rola w dosłownym sensie się skończyła, a bez niej nie wiesz, kim jesteś, bo od zawsze, odkąd twoi rodzice cię porzucili, chciałaś być tylko tym - rodzicem. A może tak naprawdę chciałaś, żeby ktoś cię kochał, po prostu, bezinteresownie. Coś, czego nigdy nie poczułaś. Nie mogę cię winić, co ci się przytrafiło było absolutnie horrendalne i niewytłumaczalne.
Ale dziś wybaczyłam ci już chyba wszystko, co zrobiłaś mnie. Dziś się już ciebie nie boję jak kiedyś. Dziś nie boję się, że cię stracę i sobie nie poradzę. Bo wiem, że jakoś sobie poradzę. Ale nie chcę cie tracić nawet wtedy. Nie chcę jeszcze większej pustki. Nie chcę cichego domu, pustej kuchni, twoich rzeczy w szafach, których nigdy nie założysz.
Mamo, tato, tak boję się, że mam z wami niewiele czasu. Że zawsze będzie go za mało.
Potem jest kształt mojego brata. Przez wiele lat był obcym mi człowiekiem, dopiero niedawno poznaliśmy się na nowo, jako dorośli już ludzie, znów jesteśmy w swoich życiach. Mój brat, do którego porównywanie mnie było największą obelgą, bo wiem jak traktował rodziców. Dziś mam dla niego więcej zrozumienia, przez inny pryzmat widzę te wszystkie sytuacje. Dziś mam dla mojego brata pewien rodzaj szacunku za jego wewnętrzne uziemienie i radzenie sobie z tym, jak został skrzywdzony. Myślę o jego uśmiechu, naszych bliźniaczych fryzurach, otwartości. Nigdy już nie odzyskamy dzieciństwa, nie spędzimy go razem, nie będziemy rodzeństwem zżytym od zawsze na zawsze. Nie wiadomo, na które z nas Kosiarz wyda wyrok pierwszy, ale ty masz trochę lat przewagi nade mną, braciszku. Chcę dla ciebie jak najlepiej, chcę, żeby to skrzywdzenie nie było końcem, a początkiem, żebyś był szczęśliwy, żebyś jeszcze miał do kogo wracać. Chcę, żebyśmy pobiegli razem te dziesięć kilometrów i może pojechali do Stanów. Przede wszystkim nie chcę cię nigdy żegnać. Tylko ty zrobiłeś coś, co może po naszej rodzinie zostać. Ja mam na to marne szanse.
Obejmuję kształty moich przyjaciół. Tych, którzy są rodziną z wyboru, którzy są przy mnie od dawna, z którymi wypiłam niejedno wino, z którymi śmiałam się i płakałam. Wszyscy oni to piękni ludzi, ciepli, otwarci, szczerzy, lojalni. Dobrzy, po prostu, w swojej istocie, lśniący. Tak się cieszę, tak jestem wdzięczna, że trafiłam jakimś szczęściem głupca na te osoby, że chciały być ze mną, że mnie jakoś kochają. Nigdy, przenigdy nie chciałabym ich stracić. Chcę być w ich życiu, móc ich wspierać, być dla nich, towarzyszyć im w najważniejszych momentach, śmiać się z nimi w głos, tańczyć na ich ślubach, bawić ich dzieci, obejmować ich w żalu i smutku. Nigdy się nie pożegnać. Inaczej nie wiem, co. Tak trudno byłoby bez nich.
Myślę o kształtach wszystkich moich przeszłych kochanków. Żadnemu z nich nie życzę źle, nie potrafię. Bez względu na to, czy mieli głębokie rany w środku, czy po prostu nie byłam dla nich aż tak ważna, to nie szkodzi. To naprawdę nie szkodzi. Każdy koniec był inny, bolał inaczej, nawet jeśli to ja podejmowałam decyzję. Przy każdym z nich zastanawiałam się, czy mogło być inaczej. I zawsze byłam jednego pewna - nie, nie mogło. Nawet z tym ostatnim, mimo całej sympatii, mimo wszystkiego, co najlepsze, mimo czułości, w obecnym kształcie ten człowiek nie był dla mnie. I bolało bardzo, bo miałam największe poczucie, że dla niego, z jakiegoś dziwnego powodu, akurat dla niego, mogłabym wszystko. I z nim mogłabym wszystko. Iluzja.
Żadnemu z tych, na których skórach składałam swoje pocałunki, nie życzę źle. Mam nadzieję, że przeszłe ciepło ich ogrzewa, nawet jeśli było to dawno, nawet jeśli to co między nami było, nie trwało długo. Ciepło, czułość, miłość, przywiązanie - to nigdy nie jest złe. Samo w sobie jest czyste, jest wspaniałe, nadaje życiu sens. Tak więc wdzięczność za każe czułe słowo i gorący pocałunek, za każde zbliżenie, uścisk, śmiech. Miejcie dobre życia, pełne miłości. I ta moja miłość, w zupełnie innym już kształcie, nie w kształcie romantycznym, a transcendentalnym, zawsze z wami zostanie, bo wszyscy jesteśmy jednym, a co raz się pojawiło, tkwi w atomach na zawsze, pulsuje w atmosferze, źródło, które się nie wyczerpuje, wieczna czuła energia. I w tym jednym wymiarze ja wybieram kochać, ponad skrzywdzenie, ponad tymczasowy ból. Wy też kochajcie, chłopcy.
Patrzę w błękitne oczy mojego kota i ją też kocham, tak mocno, że widmo jej straty czasem wywołuje u mnie łzy. To niewinna istota, którą znam od kocięcia, która ma własny charakter, upodobania, cały wewnętrzny świat. Która wyczuwa moje emocje, która rozumie strach, lęk, smutek, nudę, ale i szczęście, przyjemność, spokój. Myślę o tym, że kiedyś będziemy musiały się pożegnać, bo w końcu i na to przyjdzie czas. Przynajmniej w tym wymiarze, w tym kształcie. I modlę się o to, żebym mogła ją odprowadzić, żeby zasnęła kiedyś bez bólu w moich ramionach.
Wszystkie te straty nadejdą, może będzie ich mniej, może więcej. Ale jakieś będą, tego nie unikniesz. To przyszłość, która kaleczy teraźniejszość, nie warto się nad nią zastanawiać, ktoś by powiedział. Ale ona paradoksalnie pomaga mi teraźniejszość docenić, każdy jej oddech, żywe głosy i serca tych, których kształty pokochałam.
Ale jest też lęk i nie oszukuję się w tym. Po dziesięciu latach pomyślałam sobie - jestem w końcu gotowa kochać jak wtedy. Ale pomyślałam też - boję się, że stracę wszystkich, których kocham, a przecież mam w sobie tyle miłości! Tyle czułości bez ujścia, tylko strach.
Ja wiem, zawsze można to wszystko skierować na zewnątrz w bardziej ogólnym sensie.
Albo do wewnątrz. I wtedy pojawia się w mojej głowie stwierdzenie: Entropio, chyba ostatnio nie bardzo siebie kochałaś. Ale przynajmniej nauczyłaś się wybaczać.
7 notes · View notes
niechciaana · 4 months
Text
6 znaków, że jedno z Was wzrasta a drugie leci w dół:
Znudzenie w związku - nudzicie się w swoim towarzystwie?
Kończą się Wam wspólne tematy.
Wasze kiedyś wspólne plany nagle stają się całkowicie rozbieżne.
Bardziej wartościowym czasem wydaje Wam się spędzenie go osobno, ze znajomymi, niż razem.
Czujesz w jego/jej obecności przytłoczenie, jego/jej energetyka ciągnie Cię w dół.
Męczysz się, kiedy narzeka, mówi o problemie - a Ty już czujesz i wiesz, że można by go było rozwiązać szybciej.
16 notes · View notes