Tumgik
#w ogóle z innej beczki
ulubionywuja · 4 months
Text
Kocham czytać o tym, jak szlachta I RP postrzegała tych nieszczęsnych Szwedów (tldr: lubią śledzie i nic poza nimi nie jedzą, zarabiają też tylko na śledziach a poza tym dzięki SZATAŃSKIM ZNAKOM typu ø czy æ zawarli pakt z diabłem i dlatego dobrze się biją)
31 notes · View notes
geminipdf · 5 months
Note
tak trochę z innej beczki ale w ogóle fani z anglosfery zaczęli jakoś dziwnie sapkowskiego na piedestale stawiać, idk mi się wydaje że wśród polaków jest to raczej sytuacja death of the author / nie obchodzi mnie to
w każdym razie jest to zastanawiające i trochę śmieszne jak go traktują jak takiego dobrotliwego wujka (?)
to z tym akurat mi sie nie zdarzyło zetknać, ale czy to nie jest podobnie jak z tym typem co napisal grę o tron? tez ma taki online'owy presence dobrotliwego wujaszka
3 notes · View notes
kostucha00 · 10 months
Note
Dlaczego w opisie masz napisane recovery a jesz 500-900kcal? Błagam nie oszukuj się że jesteś na recovery a jesz nadal bardzo mało
Na recovery przeszłam w marcu i od tamtej pory staram się jeść więcej. To "więcej" prawie nigdy nie wychodzi poza moje PPM (jeśli w ogóle do niego dochodzi) ale się staram. Bardzo. To ile jem jest też w dużej mierze uzależnione od mojego nastroju, który już od jakiegoś czasu jest paskudny. Zawsze należałam to tych osób, które ze stresu nie mogą w siebie nic wcisnąć. Jest jeszcze kwestia tego, że biorę leki, które hamują apetyt i niwelują uczucie głodu – a i tak staram się w ogóle pamiętać, że muszę coś jeść, a co dopiero to w siebie wciskać. W każdym razie tak to u mnie wygląda – akurat jestem na etapie jedzenia mniej, z różnych powodów. Są etapy niejedzenia w ogóle i są etapy jedzenia prawie normalnie. Raz na jakiś czas udaje mi się nawet nie liczyć kalorii przez kilka dni.
Tak z innej beczki, zauważyłam też, że jeśli wiem, że będę piła, to jem. Dużo. Po prostu nie ma bata, że nie zjem, nawet się zmuszę. W czwartek rodzice wyjeżdżają, wracają w niedzielę. Więc mam całe dwie noce na picie. Więc będę jeść. Przynajmniej w ten weekend. A potem? Nie wiem, zobaczy się. Nie martw się o mnie, poradzę sobie :)
4 notes · View notes
holytwst · 4 months
Text
Tumblr media
Prolog ~ 9
Tumblr media
Spotkanie Pierwszorocznych!
[DROGA GŁÓWNA]
Grim: Wow, czyli to jest ta Droga Główna, huh? Jest niesamowita!
Grim: Wczoraj nie udało mi się dużo zobaczyć. W ogóle to co chodzi z tymi siedmioma statuami? Ich twarze wyglądają dość przerażająco.
Grim: Na przykład, ta pani tutaj wygląda jakby miała poważne problemy z temperamentem.
???: Nigdy nie słyszałeś o Królowej Kier?
Grim: Królowa Kier? To ktoś istotny?
???: Dawno dawno temu była królową żyjącą w ogrodzie pełnym róż przypominających labirynt.
???: Była surową kobietą, która nade wszystko ceniła zasady. Nie tolerowała róż w złym kolorze, albo niezdyscyplinowanych karcianych żołnierzy.
??? W skrócie to panowała nad królestwem szaleństwa, ale nikt nigdy nie śmiał się jej przeciwstawić.
???: Wiesz dlaczego? Bo za jedno “veto” przeciw jej słowu od razu ścinano ci głowę!
Grim: Wah! To naprawdę szalone!
???: Fajna historyjka, nie? Jestem jej ogromnym fanem.
???: Jakby, kto służyłby królowej, która byłaby tylko dobra i miła?
Grim: Tak, masz rację. Liderzy muszą być silni.
Grim: A tak z innej beczki… Kim ty w ogóle jesteś?
Ace: Jestem Ace, pierwszoroczniak… od dzisiaj! Miło was poznać! ♪
Grim: Ja jestem Grim! Czyli geniusz, który będzie najpotężniejszym magiem jakiego świat jeszcze nie widział.
Grim: A ten tutaj mniej osobliwy gość to mój pomocnik. Yuu.
Ace: “Yuu”? Huh. Niespotykane imię.
Miło cię poznać.
Nie jestem niczyim pomocnikiem.
Grim: A więc tak, Ace. Czy ten lew z blizną na oku był równie sławnym władcą?
Ace: Oczywiście!
Ace: To Król Bestia, który sprawował władzę nad sawanną.
Ace: Nie urodził się od razu z władzą - musiał ją zdobyć dzięki ciężkiej pracy i skomplikowanym planowaniu.
Ace: Kiedy został królem, pozwolił znienawidzonym hienom na życie bez dyskryminacji.
Grim: Brzmi jak wspaniały gość! Nie pozwolił by jego status go ograniczał. 
Grim: A kim jest ta pani z ośmiorniczymi mackami?
Ace: To Wiedźma Morska, która mieszkała w podwodnej grocie.
Ace: Poświęciła swoje życie by pomagać strudzonym mieszkańcom oceanu.
Ace: Jeżeli byli gotowi zapłacić cenę, pomagała im zmienić swój wygląd, znaleźć miłość, cokolwiek!
Ace: Mówi się, że była tak dobra, że mogła spełnić każde twoje życzenie. Cena jednak była wysoka.
Ace: No ale spełniała życzenia! Jasna rzecz, że będzie oczekiwać zapłaty!
Grim: Myaha! Czyli mówisz, że kiedy zostanę wielkim magiem, wzbogacanie się na zwykłych ludziach będzie pestką?! 
Grim: Och, och~! A teraz powiedz o gościu z tą wielgachną czapką!
Ace: To Piaskowy Czarnoksiężnik.
Ace: Był doradcą sułtana, który był zwykłym głąbem, doradca jednak wykazał się ogromną inteligencją. Naprawdę zaradny gość.
Ace: Zdemaskował raz pewnego oszusta, który podawał się za księcia by oszukać księżniczkę!
Ace: Po tym, otrzymał magiczną lampę i został największym czarnoksiężnikiem na świecie.
Ace: A potem użył tej magii by stać się sułtanem!
Grim: Wow! Czyli dobry mag musi mieć dobre oko do innych, huh?
Grim: A o co chodzi z tą pięknością tutaj?
Ace: Była królową, która była uważana za najpiękniejszą chodzącą po ziemi.
Ace: Codziennie używała swojego magicznego lustra, aby mieć co do tego pewność!
Ace: Jeżeli ktoś zagrażał jej pozycji, była w stanie zrobić wszystko by nadal pozostać najpiękniejszą na świecie.
Ace: Czy potrafisz sobie wyobrazić jak bardzo zdeterminowana musiała być by utrzymać tak wysokie miejsce w rankingu?
Ace: O i jeszcze, mówi się, że była mistrzynią preparowania trucizn!
Grim: Ach. Jest ładna, ale to brzmi trochę strasznie.
Ace: Tak myślisz? Trzeba szanować jej upór!
Grim: N-na pewno… Wygląda że mocno walczyła o to, w co wierzyła i nigdy się nie poddała!
Grim: A tutaj ten, z płonącą głową? Ten to dopiero wygląda strasznie!
Ace: To Król Podziemi!
Ace: Samodzielnie rządził królestwem wypełnionym nieposłusznymi duszami - ten to musiał być odpowiedzialny!
Ace: Może wyglądać strasznie, ale był niesamowitym gościem, który sumiennie pracował na pozycji, o którą nigdy nie prosił.
Ace: Spójrz, to gość, który kazał Cerberowi, Hydrze i Tytanom walczyć dla niego.
Grim: Hmm. To jest coś! Mieć tyle mocy i nie dać sobie temu strzelić do głowy!
Grim: A ta ostatnia tutaj, ta z rogami?
Ace: To Cierniowa Wróżka, która żyła na mistycznej górze.
Ace: Była wytworna i elegancka, a także była mistrzynią magii i klątw - nawet patrząc przez pryzmat umiejętności tej siódemki!
Ace: Kierowała burzami, zakryła całe królestwo cierniami… Panowała nad niesamowitą ilością magii!
Ace: Potrafiła nawet zmienić się w gigantycznego smoka.
Grim: Ooch, w smoka! Każdy potwór chciałby być smokiem!
Ace: Brzmi superancko, huh?
Ace: Nie tak jak pewien błahy szop~
Tumblr media
𐃘 [Prolog ~ 10]
Tumblr media
0 notes
chujmiwdupee · 1 year
Text
PIERDOLENIE O DUPIE MARYNJE |PSYCHIATRA😚|BAL 8E💀|PROBLEMY Z KASA OFC🥲| CMENTARZ 🫥
Chuja pisałam odzwyczaiłem się od tego sory
Byłam u psychiatry odstawiał mi nowe leki (3tyg na nich byłam ale maialam napady agresji w chuj po odstawieniu serotoniny w lekach wcześniejszych ) i znoundalnmi te teleki z seroto
Mam nwoy termin u psychologa, jakby nowa terapeutkę 10maja nie mogę się doczekać
Kurwa ja myślałam że balnjest pod koniec bardzo roku a to za MIESIAC KURWA ja chciałam 48.. a pewnie będzie 50 coś ale jakby chodzasz zbylo ledwo 49 czułabym się lepiej w chuj
Do tego darze
Jutro się ważę, w niedzielę jadę szukać sukeinki chyba powoli, mam nadzieję że nie kupimy ani nie zarezerwujemy żadnej to mzoe uda mi się jeszcze coś schudnąć 💀💀💀i matka nie zauwazy
Kurwa z innej beczki
Matka pierw od początku mojego kupywaiania książki mówi mi że ona za nie ebdzie płacic a teraz że nie będzie mi kupywac jakiś szamańskich rzeczy JAKICH KURWA ZMSZANASKICHBIDIOTKO MAM CIE DOSC nie rozumieją moej pasji każą mi wypożyczac z biblioteki wytłumaczyłam jej że pitzrebuje to zaznaczać iwg a ta zaczęła gadać że teraz będzie masa wydatków na podłogę itp JA TO KURWA ROZMUEM ALD NA ZAKUPY Z ALLEGRO TEZ MI OBIECLAA ZE MI POZWOLI ZAMWOIC TO SIE TERAZ KURWA PRUJE JAPIERDLE
mamy ejscze jechać na pchli targ w niedzielę , tam chce kupić trochę birzyterii jakieś stare książki z dwie, jedna gruba do suszenia liści i kwiatów, coś się jeszcze znajdzie przeznaczam na to z 55zl albo 60 resztę wyzule od tych debili, zamiast książek za 110 to kupię dwie najważniejsze dla mnie za 52 (dużo) ale wącham się bonjedno to romansidło i nwm czy nadal jestem w stanie czytać bo jest ciężko mzoe w wakacje coś się poprawi ale mam tego dość, więc ejscze po nejdizeli rozważę te książki jestem jetsem pewna za 25 zł. Na allegro mam koszyk 77 zł bo mam smarta więc git. Razem za to wyjdzie 184 więc jetsem już spłukana w chuj nie mam nic na kącie ale mam to w dupie starzy mysla że chce meic coś na kącie i chcę oszczędzać a ja mam to w chuju cieszę się że mam i wydaje nie ebde kumulować nie wiem czemu wreszcie mogę siebie coś kupywac i się nie ograniczać chyba.
Teraz cmetarz, byalm dziś cnue poszłam do lawieczki po pety a tam kurwa tylko moja zepsuta zapaliniczka, ani śladu po petach. W tamtym tyg była u mnie przyj i baba się kręciła po cmentarzu jakby chciała żebyśmy wyszły albo czekała na to, widziała że jaramy , wiem że to ona bo po świętach byłam soarawdzuc i na szlugi czy są, były a nie było jeden rozwejnscierki, grób czysty, czyli im to nie przeszkadzało. Mam ogóle w palanch jutro kupić znicz i na wkładzie napisac "dzięki za przetrzymanie " mam ochotę napisać jeszcze z tyłu "chuj w dupę tym co zabrali moje dzieci" ale boje się że to mzoe być ktoś z jego rodziny a nie chce ich wyzywać bo to chyba taki mój kumpel od szluga z cmentarza (jak wiele innych z tego miejsca hah) wiec chyba przemilcze bo nie chce obrazić jego rodziny jeśli to oni.
Standardowo "nie wiem czy to co napislam ma sens ale no"
1 note · View note
trackthin · 1 year
Text
21.04.2023
Waga: 60.01kg
Schudłam od wczoraj 1kg a od początku diety (2 dni temu) 1,8kg!! Dieta przynosi efekty i mi odpowiada. Jak tak dalej pójdzie to bardzo szybko schudnę i w wakacje już będę dawno piękna. Btw bardzo byłam wczoraj zdziwiona że tamte owoce z wczoraj, gdzie było ich dużo, miały 76 kcal. Myślałam że będzie miało jakoś 200 kcal a tu tyle. W ogóle nie wiedziałam że truskawki są tak mało kaloryczne, nawet mniej niż jabłka. Dzisiaj na szczęście mamy znowu nie będzie w domu bo wyjeżdża gdzieś tam na dzisiaj więc będę mogła znowu zrobić sobie wczorajszy obiadek 💖💖. Szkoda że moja mama nie rozumie że jej obiadami się najem tak samo jak owocami, jedyne co się będzie różnic to kalorie. Siostra będzie ale łatwo się ją spławi. Ogolnie przed dietą co każdy piątek kupowałam sobie chipsy albo inne kaloryczne gówno no a nie chce tego stopować bo lubię to że w piątek mam wolne i sobie coś jem więc są dwie możliwości. Kupię sobie sushi z żabki albo zjem po prostu więcej owoców. Kurdee trudno mi jest się zdecydować ale z tego co patrzyłam to sushi ma 150 kcal około więc nie jakoś dużo. Dobraa a teraz tak z innej beczki to bardzo boje się weekendu i całego tygodnia następnego. Moja mama nie pracuje więc ciągle jest w domu no i przez to nie mogę nie jeść obiadu. W weekend rodzice jadą robić takie mieszkanie do wynajęcia więc niby będę miała czas ale oni po obiedzie raczej jadą. Kurnaa nie chce znowu przytyć, chce żeby (oprócz tego co się stało po południu) każdy dzień wyglądał jak wczoraj bo tak się czuję najlepiej, ta dieta mi odpowiada.
0 notes
Text
Anorexia story: Let me love you.
                                                      Rozdział 1
                                                        JOSEPHINE
Imię: Josephine
Nazwisko: Season
Data urodzenia: 01.01.2000 r.  godz. 00.01
Miejsce urodzenia: The Brooklyn Hospital Centre, Nowy Jork, Stany Zjednoczone Ameryki
Matka: Windy Climate
Ojciec: Taylor Season
Na papierze wszystko wygląda doskonale ,prawda? Papier, który może zobaczyć każdy i uznać mnie za normalną mającą zwykłych rodziców, zwykłe imię, zwykłe miejsce urodzenia. Tak naprawdę wszystko to kłamstwo... Ojca tak naprawdę nie znałam, najwyżej mój brat Fuego, ale ja nie. Matka nigdy nie chciała nam pokazać jego zdjęć albo opowiadać o nim. Od Fuego wiem tylko tyle, że był alkoholikiem (może nawet ćpunem). Mama nie jest lepsza, kiedy urodziła moją siostrę Terre, zaczęła pić, na początku może 2-3 butelki wina na tydzień, później tyle samo, ale dziennie. Z bratem nie chcieliśmy, żeby Terra widziała obraz zataczającej się matki, dlatego musieliśmy szybko dorosnąć. Fuego zanim zaczął studia pracował jako magazynier w pobliskim sklepie, zawsze przed i po szkole. Miał dopiero 21 lat i dopiero miesiąc temu zaczął studia. Studiował prawo. Nie był to jego wymarzony kierunek, ale gwarantował przyszłość, lepszą przyszłość, dla nas... Niestety studia są kosztowne, dobrze, że istnieją stypendia inaczej moglibyśmy tylko marzyć o studiach. Ja miałam je zacząć od razu po liceum, wybrałam medycynę, nie był to mój wymarzony kierunek, ale trudno, nie mogę myśleć tylko o sobie, każdy musi coś poświęcić. Tak czy inaczej, z tego powodu postanowiłam aplikować na wolontariuszkę w pobliskim szpitalu. Życie zaplanowane co do roku, miesiąca, dnia nigdy się nie sprawdza, nie wiedziałam tego zanim on... nie dał mi światła na zupełnie inną perspektywę. To on, tylko on mógł to zrobić... Mój BOHATER...
  -Panno Season, wszystko wygląda w porządku, myślę, że od jutra może pani zacząć, kiedy pani pasuje?- spytała mnie młoda recepcjonistka szpitalna. Udało się, trochę się bałam, że zauważą, że papiery są podrobione, ale ważne, że się udało.                                                                                                              –Od poniedziałku do piątku od 16 mogę przychodzić, a w weekendy, cóż zazwyczaj od 13,ale mogę być nawet wcześniej...                                                                                                                                                                      -Dobrze, ustalę grafik i jutro ci go dam, ale jutro możesz przyjść o 16,żeby zobaczyć co będziesz musiała robić.                                                                                                                                                                                                 – Jasne, oczywiście, dziękuję bardzo.-odpowiedziałam bardzo zadowolona, nie wierzyłam, że wszystko układa się w stu procentach moich planów, a przynajmniej tak mi się wydawało... Wracałam do domu podekscytowana, a jednocześnie zmęczona całym stresem związanym z podrobionymi dokumentami, ale cóż w tym świecie nie wszystko jest proste.
Gdy tylko weszłam do domu zobaczyłam na stole do połowy pustą butelkę szkockiej. (Jak zawsze w piątki). Matka leżała rozwalona na kanapie, jej cuchnący oddech był drażniący dla nosa. Nie tylko można było wyczuć alkohol, ale też stęchły smród jej brudnych ubrań. Nie pamiętam kiedy ostatni raz wzięła prysznic. Wzrokiem pełnym pogardy patrzyłam, na kobietę która mnie urodziła, ale nigdy nie będzie dla mnie mamą tylko matką, nawet na ten tytuł zbytnio nie zasługuje... Nagle za drzwi wybiegła Terra. Moja siostra czasem przypomina mi młodszą wersję mamy, ale tylko z wyglądu. Jej jasne blond włosy i błękitne oczy tworzą obraz małego aniołka zwiastującego radość. Od razu do mnie podbiegła i przytuliła.                                                                                                               –Jak ci poszło? Udało się? Powiedz, powiedz proszę. Czekałam tak długo!- mówiła tak szybko, że zaczęłam się delikatnie uśmiechać.                                      –Terra, daj jej odetchnąć, jest zmęczona.                                                            Fuego zawsze studził zapał małej, ale widziałam w jego oczach ciekawość i nawet nigdy wcześniej nie widzianą ekscytację?.                                                  –Udało się.-w końcu odpowiedziałam- przyjęli mnie, jutro mam przyjść zobaczyć co i jak.                     
Po ich minach domyśliłam się, że są zachwyceni. Wiedzieli, że ten wolontariat to pewny krok do mojej przyszłości i teraz na pewno pójdę na medycynę. Ale gdzieś w głębi czułam, ukłucie smutku, nie rozumiałam czemu, przecież udało się, tego właśnie chciałam. Z mojego zamyślenia wyrwał mnie dotyk ręki Fuego, zaciągnął mnie do kuchni, żebyśmy porozmawiali bez Terry, nie wiedziała o wszystkim.                                                                                                               –Nie zauważyli, że są podrobione, nie wezwali tych jebanych psów?                     -Jeśli masz na myśli policję, nie, nie wezwali, bo nie zauważyli, że są podrobione, spokojnie. Mam wszystko pod kontrolą jak zawsze.                           –Wiem... - ta odpowiedź była pozbawiona wiary, ale rozumiałam, go, gdyby ktoś to zauważył, mielibyśmy duży problem.                                                                   –Hej, spokojnie, raczej nie będą tak się interesować jaka jest prawda, a tak w ogóle ile musimy za to zapłacić?- wiedziałam, że podrabianie dokumentów jest kosztowne, ale musiałam mieć pewność, że będą dobrze wykonane. Fuego tylko ciężko westchnął i wziął moją twarz w jego wychudzone ręce. Były takie zimne, a skóra tak cienka, że było widać każdą pojedynczą żyłkę.                                              
–Mówiłem Ci, o to się nie martw, ja już to załatwiłem, ty lepiej pójdź posprzątać ten bałagan, który zrobiła Windy zanim Terra to zauważy, albo co gorsza wypije to gówno.- jego zielone oczy pełne były gniewu, a zęby zaciśnięte tak, że ledwo zrozumiałam to co powiedział, ale jasno powiedział Windy, nie matka (chyba tak bardzo się jej brzydził, że te słowo sprawiało mu ból, gdy ją tak nazywał, nie dziwię się...).                                                                                                           –Ok, ale na pewno wszystko jest dobrze?                                                                                                            
Nie odpowiedział, wyszedł. Jego brązowe włosy to ostanie co zobaczyłam. Naturalnie był blondynem, ale przefarbował się pięć lat temu, najpewniej, żeby w ogóle nie przypominać ani matki, ani ojca z wyglądu. Nawet mnie na to namawiał, ale jeszcze nie potrafiłam tego zrobić. Gdzieś głęboko w sercu może wierzyłam, że matka ogarnie się i nie będzie jak ojciec. Nadzieją matką głupich, coraz bardziej w to chyba wierzyłam. Głęboko westchnęłam i poszłam do swojego pokoju. Mały pokoik pomalowany na niebiesko był niewielki, ale był dla mnie wystarczający, zwłaszcza, że chodziłam do niego tylko, żeby się przespać, albo pomyśleć w trudnych sytuacjach. Gdy tylko usiadłam na łóżku zadzwonił mój telefon. Wyświetlił mi się numer mojego chłopaka Griffina. Griff był moim chłopakiem od w sumie początku liceum. Miał to co ja zawsze chciałam mieć rodzinę i bezproblemową, dobrą przyszłość. Był trochę zaborczy, ale troszczył się o mnie, w lepszy gorszy sposób, ale się starał. Nie mogłam mu powiedzieć prawdy o mojej rodzinie, najpewniej by mnie po prostu zostawił... Odebrałam telefon i od razu usłyszałam jego głos:                                                                 -Hej, kochanie jak tam, nie byłaś dzisiaj w szkole, coś się stało?                            -Nie, wszystko gra, musiałam coś załatwić, a jak tam zawody, podobno poszło super?- musiałam odwrócić jego uwagę od tego co robiłam dzisiaj (bez niego).     –No poszło super, za tydzień ostatni mecz i mam nadzieję, że będziesz, jesteś moim talizmanem, wiesz o tym, prawda kochanie?                                                                                                                  
Wiedziałam, zawsze mi to mówił, ale nie wiedzieć czemu dla mnie brzmiało to trochę sztucznie, nienaturalnie.                                                                              –Tak, wiem, ty dla mnie też Griff, słuchaj muszę kończyć.- chciałam już skończyć te formalną i bez polotową rozmowę z udawaną namiętnością i troską, ale Griffin nie dał za wygraną.                                                                       –Co? Czemu? Josephine, proszę nie widzieliśmy się cały dzień, a gadamy tylko dwie minuty, może przyjadę do Ciebie i coś porobimy?                                                                                                                    
 Bywa taki natrętny, nie umie zrozumieć, że w związku potrzeba przestrzeni, musiałam go jakoś spławić.                                                                                   – Wiesz, to nie dobry pomysł, muszę pomóc Terrze w lekcjach i ugotować obiad, jutro się zobaczymy, obiecuję kochanie.- starałam się to mówić najbardziej słodko jak tylko umiałam.                                                                                 –Dobrze, jeśli musisz to zgoda, ale jutro pójdziemy gdzieś coś razem porobić, do usłyszenia kochanie. Rozłączyłam się zaraz po tych słowach, nie miałam czasu gdy nagle usłyszałam hałas z kuchni.
Natychmiast wybiegłam z pokoju, a moim oczom ukazał się obraz matki stojącej przy rozbitym wazonie. Jej oczy były przekrwione, włosy w nieładzie, a ubrania cuchnęły jeszcze mocniej niż parę minut temu. Gdy mnie zobaczyła, spuściła głowę i zdawało mi się, że płaczę.                                                                          –Ja, ja przepraszam... Terra przyniosła kwiatki do salonu, a ja chciałam je włożyć do wazonu, ale zakręciło mi się w głowie i go rozbiłam...                                                                                                      
Wydawać by się mogło, że naprawdę chciała dać wrażenie dobrej matki, ale alkohol jej to uniemożliwia. Cóż nie powiem, przez chwilę zrobiło mi się jej żal, ale przecież nikt alkoholu pod nos jej nie wtykał, sama jest sobie winna, ja i Fuego nie mamy łatwo, a mimo to nie upijamy się do nieprzytomności. Z pogardą jej odpowiedziałam:                                                                                   -Posprzątaj to zanim Terra przyjdzie, nie chcę, żeby widziała cię w takim stanie, albo nie. – wtedy popatrzyłam na nią z obrzydzeniem- weź lepiej prysznic i przebierz się w czyste rzeczy, wyglądasz strasznie.                                                                                                                                                                      –Dobrze, tak zrobię, ale jak tam u Ciebie, dawno nie rozmawiałyśmy?- naprawdę mnie o to zapytała?! Mieszkamy w tym samym domu i dopiero teraz jest na tyle w miarę świadoma by mnie o to pytać?!                                                                                                                                                                    -Nie rozmawiałyśmy, bo byłaś, w sumie to nadal jesteś ciągle pijana. Ale tak z innej beczki to w miarę dobrze, zwłaszcza, gdy cię nie widzę matko .-Nagle zobaczyłam łzy w jej oczach, jakby moje słowa wyrządziły jej taką okropną przykrość.                                                                                                             –Czemu mówisz matko, a nie mamo?                                                                   -Dlatego, że nie zasługujesz na to miano, ciesz się, że nie mówię do ciebie Windy tak jak Fuego, chociaż chyba powinnam zacząć.
   Po tych słowach matka wyszła do łazienki, a ja zaczęłam zbierać kawałki szkła, gdy do kuchni wszedł Fuego. Był już ubrany w ciuchy do roboty. Czarny podkoszulek opinał jego ciało, a granatowe spodenki były pogniecione, a dziura przy nogawce była jeszcze większa niż ostatnio. Fuego był dobrze zbudowany, ale też szczupły. Gdy na niego patrzyłam starałam sobie wyobrażać, czy nasz ojciec był podobny do niego w jego wieku tylko w blond włosach. Czy jego oczy też pokazywały jednocześnie złość, ale też współczucie albo smutek? Czy jego ramiona też potrafiłyby mnie pocieszyć, gdy miałam złe dni? Na te pytania prawdopodobnie nigdy nie poznam odpowiedzi, ale chyba się już do tego niedługo przy zwyczaje. Fuego szybko uklęknął obok mnie i zaczął zbierać ze mną odłamki szkła. Jego mina mówiła wszystko, był zły i rozczarowany.                                                                                                                                              –Co się tym razem stało?- spytał wściekłym głosem.                                             –Terra zebrała kwiaty, a matka chciała je wsadzić do wazonu, ale zakręciło się jej w głowie i go upuściła. Teraz jest w łazience, proszę nie idź do niej, nie chcę żeby Terra usłyszała wasze krzyki.                                                                  –Spokojnie, nie zamierzałem, mam jej dość, gdyby nie Terra, wyrzuciłbym ją z tego domu. A gdzie właściwie ona teraz jest?                                                                                                                                                                              -Pewnie na dworze. Nie martw się nie słyszała mojej rozmowy z nią.                                                      
Gdy tylko to usłyszał spojrzał na mnie ze zdziwieniem, ale po chwili znowu zaczął zbierać kawałki szkła.                                                                                                                                                                                                                         –Nie spytasz mnie o czym rozmawiałyśmy?- spytałam ze zdziwieniem, że sam nie poruszył tego tematu.                                                                                             –Nie, myślę, że nic co zmieniło by mojego zdania o niej. Posłuchaj, może masz nadzieję, że Windy się zmieni, ale to kłamstwo. Odkąd pamiętam była okropną matką. Gdyby taka nie była ty i ja znalibyśmy lepiej swojego ojca, a Terra miałaby tego samego co my.
To prawda. Ojciec Terry był przelotnym romansem matki, gdy była nad morzem ze znajomymi. Nie znała jego imienia, a jedna noc wystarczyła, by zrozumiała, że wpakowała się w trzecie dziecko. Faceta więcej nie zobaczyła i została sama, bo znajomi ją zostawili. Znowu miała szansę, na to, że jednak może być dobrą matką, ale znowu to zaprzepaszczała. Musieliśmy długo tłumaczyć małej dlaczego ma innego ojca, niż my, ale chyba w końcu zrozumiała, że mama poznała kogoś, ale później zmarł. Wiem, że to brutalne wyznanie dla tak małego dziecka, ale lepiej, żeby myślała, że jej ojciec nie żyje niż żeby wiedziała, że jej ojciec to przypadkowy koleś, którego matka nie zna nawet imienia. Postanowiłam szybko zmienić temat.                                                                       –Fuego, zawiózłbyś mnie jutro do szpitala, nie będę miała czasu pójść tam pieszo?- spytałam z lekkim uśmiechem i nadzieją w oczach.                                   –Jasne, siostra, wrócę z pracy o szóstej, więc obudzisz mnie kiedy będziemy musieli jechać, cieszę się, że ci się udało.                                                               –Naprawdę? Miło mi to od ciebie usłyszeć.- odpowiedziałam z miłym zdziwieniem, jego słowa sprawiły, że czułam się odrobinę dumna z mojego małego sukcesu.                                                                                                  –Serio, cieszę się, że pomimo tego, że jesteś tak młoda zajmujesz się wszystkim i jesteś tak odpowiedzialna.- na chwilę zamilkł po czym dodał- no, dobra to pójdę już bo zaraz zaczynam robotę, posprzątasz resztę sama?- spytał ozięble.
Nie wiem czemu jest taki chłodny, a przynajmniej próbuje taki być, wiem jednak, że potrafi być kochany i troskliwy wobec nas. No cóż chyba nigdy nie zburzy bariery wokół siebie.
   –Jasne, lepiej idź, bo się spóźnisz.- powiedziałam z uśmiechem.
Fuego wyszedł, a ja dokończyłam sprzątać bałagan matki, gdy nagle wyszła z łazienki w samym ręczniku. Jej ciemne, blond włosy opadały na ramiona, a kropelki wody skapywały na drewnianą podłogę w korytarzu. Jej twarz była przerażona, jakby była tu gościem, którego nikt tu nie chciał, co w sumie po części było prawdą. Słyszałam jej kroki, gdy szła do kuchni. Stanęła w progu i przez chwilę na mnie patrzyła ze smutną miną. Odwróciłam wzrok i podeszłam do zlewu zmyć naczynia. Nie chciałam na nią patrzyć, była dla mnie jak obca kobieta. W tamtym momencie jej mokra ręka dotknęła mojego ramienia i zapytała mnie z przerażeniem:                                                                             -Mogę Ci pomóc?                                                                                                                                                                                                                           -Nie, lepiej idź się ubrać, chyba nie będziesz w domu chodzić w samym ręczniku.- powiedziałam oschle z łzami w oczach.                                                                                                                                                                          –Właściwie to, nie zostaję w domu, dzwoniła do mnie Carly, dziś rano. Idziemy na imprezę do klubu jej nowego chłopaka.                                                                                                                                              
Myślałam, że zaraz mnie krew zaleje, ona chyba żartuje?! Przez moment myślałam, wydawało mi się, że stara się naprawić z nami relację, a tu zasłona dymna, żeby wyjść się upić i zabawić.                                                                  –Kpisz sobie! Na imprezę! Myślałam, że się w końcu ogarniesz!- wrzasnęłam na całe gardło.                                                                                                        -Córciu, bo tak będzie, ale imprezy to nic takiego, sama mogłabyś gdzieś iść, może z twoim chłopakiem Jack'iem?                                                                                                                                                                                                -Ma na imię Griffin i nie, nie pójdę, nie skończę jak ty!- krzyknęłam jej to prosto w twarz z łzami w oczach.                                                                                                                                                                       
Ona, gdy zobaczyła moją reakcję tylko wzruszyła ramionami i wyszła z kuchni. Byłam wściekła i pełna żalu. Chyba Fuego miał rację, matka nigdy się nie zmieni. Może tak naprawdę nigdy nas nie kochała? Moje myśli przerwał dźwięk śmiechu . Terra wróciła z dworu. Siostrzyczka szybko do mnie podbiegła i wręczyła mi bukiet nowych kwiatków. Delikatnie się uśmiechnęłam i położyłam kwiaty na stół, po czym posadziłam ją na krześle. Zapytała gdzie kwiaty dla mamy i gdzie jest ona. Nie mogłam jej powiedzieć prawdy, więc powiedziałam, że kwiaty są w jej pokoju tak jak ona, ale nie czuje się najlepiej, więc nie może do niej teraz pójść. Jej twarz posmutniała, ale przytaknęła i zaproponowała, że pomoże mi przy obiedzie. Zaczęłam wyjmować składniki z lodówki, gdy do kuchni weszła matka. Ubrała się w złotą, cekinową sukienkę. Sięgała jej ledwo przed kolano, o dekolcie nie wspomnę. Makijaż był tak mocny, że wystarczyłoby go na umalowanie jeszcze z siedmiu kobiet. Jej włosy zebrane były w koński ogon, a błyszczał niemiłosiernie od taniego, tandetnego, brokatowego lakieru do włosów. Ogólnie sama wyglądała tandetnie. Spojrzałam na nią z obrzydzeniem i odkręciłam wzrok w stronę Terry, która patrzyła na mamę ze zdziwieniem, po czym zapytała:                                                                                                  -Mamusiu, gdzie idziesz?- jej głos był pełen troski i zdziwienia.                              –Terra idę do koleżanki, ale wrócę wieczorem, może rano, ale powiedzcie córcie ładnie wyglądam?- spytała z szerokim uśmiechem. Dla mnie wyglądała jak zdzira, albo jakaś tania prostytutka i już miałam jej to powiedzieć, ale usłyszałam odpowiedź Terry:                                                                            
-Ślicznie mamusiu, jak gwiazda filmowa!- powiedziała to z takim przekonaniem i radością, więc musiałam ugryźć się w język i zmienić moją pierwszą myśl na coś łagodniejszego.                                                                                                     –Tak wyglądasz ładnie, ale nie sądzisz, że przesadziłaś z makijażem? –spytałam, żeby dać jej sygnał, że mogłaby wyglądać bardziej przyzwoicie, ale chyba nie załapała aluzji, bo odpowiedziała:
 -No co, tak malują się dorośli, ale wy jesteście na to trochę za młode,  idę, bo Carly czeka, to do zobaczenia córcie!- krzyknęła już w progu. Patrzyłam z pogardą jak matka wychodziła po czym mój wzrok skupił się na Terrze. Miała szkliste oczy a z nich poleciała mała łza. Było mi jej tak żal, że musiałam szybko przywrócić jej dobry nastrój, który zniszczyła matka. Powiedziałam jej:                    -Wiesz Terra, kiedy zjemy obiad to może pójdziemy do Toma i pewnie da Ci coś słodkiego, chcesz?- spytałam z szerokim uśmiechem.                                                                                                                                                                 –No pewnie, dawno u niego nie byłam, TAK, TAK!!!- piszczała radośnie, i po chwili nie było już śladu po smutku.                                                                                                                                                                   
Tom jest właścicielem osiedlowego sklepu. Wiedział o naszej sytuacji rodzinnej, ale nie był to dla niego problem. Traktował całą naszą trójkę jak własne wnuki. Terra o tym nie wiedziała, ale czasami wieczorem po szkole chodziłam do niego, bo dawał nam zawsze to co zostało nie sprzedane, a było przy okazji smaczne i świeże. Byłam mu za to bardzo wdzięczna.                                                             –To lepiej pospieszmy się z obiadem, bo nadal chcesz mi pomóc?                                                       
 Przytaknęła i zaczęła wyjmować z lodówki składniki potrzebne do obiadu. Już po dwudziestu minutach mogłam nakładać spaghetti na półmiski zostawiając dwie porcję do lodówki. Fuego na pewno byłby głodny po pracy, a matka no cóż Terra mówiła, żeby jej coś zostawić, więc spełniłam jej prośbę. Usiadłyśmy do stołu i zaczęłyśmy jeść posiłek. Nie często możemy całą czwórką zjeść obiad albo jakikolwiek inny posiłek. Przygnębiało mnie to, ale nasz tryb życia nam to nie ułatwiał. No cóż może to się kiedyś zmieni.                                                                                                                                                                                   –Hej ja już zjadłam, pośpiesz się, chcę już odwiedzić dziadka Toma.                                                      
Dopiero gdy to powiedziała spostrzegłam, że jej talerz jest rzeczywiście pusty, a moja porcja jest ledwo ruszona. Przytaknęłam jej i zaczęłam jeść w miarę szybciej. Słodkie było to, że nazywała Toma naszym dziadkiem. Ja też go tak traktowałam, w sumie nie znaliśmy naszych prawdziwych dziadków. Matka powiedziała dawno temu, że umarli zanim się urodziliśmy. Prawdopodobnie w wypadku samochodowym. Musieliśmy w to wierzyć, chociaż nigdy nie odwiedziliśmy ich grobów, nawet w święta, ale matka nie chciała powiedzieć nawet na ,którym cmentarzu są pochowani. Kiedy skończyłam jeść zabrałam torebkę i zamknęłam dom. Do Toma szło się dosłownie dziesięć minut. Otworzyłyśmy drzwi po czym Terra szybko podbiegła do lady. Tom od razu za niej wyszedł, aby się z nami przywitać:                                                                                                                                                                                             -Dawno was tu nie było. Czy ty przypadkiem nie urosłaś Terra?- spytał ze swoim ciepłym uśmiechem. 
–Tak, całe dwa centymetry mierzyli nas w szkole! Masz może coś słodkiego, jadłyśmy obiad, ale jestem jeszcze głodna? Popatrzyłam na nią lekko zła, nie powinna tak pytać Toma o to. I tak dużo nam pomagał, to stawia oczywisty warunek traktowania go z szacunkiem. No cóż muszę chyba to uświadomić mojej siostrzyczce.                                                                                                  –Pewnie słoneczko, wybierz sobie coś z półki, a ja porozmawiam z twoją siostrą, dobrze? Terra przytaknęła i szybko podbiegła do półki ze słodyczami wybrać coś sobie. W tym czasie Tom objął mnie ramieniem i zapytał troskliwie:                                                                                                                  
 -Czemu nie mówiłaś, że dostałaś się jako wolontariuszka? Fuego mi powiedział jak szedł do pracy, ale wolałbym to usłyszeć od ciebie.                                                                                                                           
Rzeczywiście mogłam do niego zadzwonić, ale sytuacja z matką, telefon od Griffina zajęły moją głowę, że zupełnie o tym zapomniałam. Zaczęłam mu tłumaczyć:
 -Przepraszam, po prostu jak przyszłam do domu powiedziałam to rodzeństwu, zadzwonił do mnie mój chłopak jeszcze kłótnia z matką, a na dodatek, gdy myślałam, że już jest lepiej dzisiaj poszła na imprezę. Nie wiesz jak się ubrała. Bardzo wyzywająco i boję się, żeby nie okazało się jutro, że będziemy mieć brata albo siostrę.                                                                                                    –Spokojnie, to się nie wydarzy.- powiedział to z takim spokojem, ale ciągnęłam moją wypowiedź do końca ze zdenerwowaniem.                                                                                                                                                                               –Nie mam pewności, jak ja wytłumaczę to Terrze? Po za tym nie chcę by kolejne dziecko przechodziło przez to piekło. Nawet teraz mam wrażenie, że i tak pomimo tego co robimy Terra ma fatalne życie...                                                                                                                                                        
Po tych słowach z moich oczu popłynęły łzy. Dały minimalne ochłodzenie na moje rozgrzane z obaw policzki. Tom podał mi chusteczki i powiedział:                                                                                                   
-Dziecko drogie, co ty mówisz, Terra ma fatalne życie?. Totalna bzdura! O lepszym mogłaby tylko marzyć. Ty i Fuego kochacie ją całym sercem, macie taką więź, że nic ani nikt jej nie rozerwie. Żaden pieprzony urzędnik ani jebany pies tego nie zrobi.- już wiem skąd to określenie Fuego na policję.                     - Uwierz mi ,może wasza matka nie jest najlepsza, ale na pewno was kocha, a i dla twojej pewności, nawet, gdyby byłaby w kolejnej ciąży, to dziecko miałoby o wiele więcej miłości niż jakiekolwiek inne na świecie. Znam was i wiem, że by tak było. A i pamiętaj ja tu jestem i zawsze wam pomogę, ok?
  Przytaknęłam, ta krótka mowa Toma postawiła mnie na duchu. Chyba naprawdę powinnam przestać bać się, że za każdym razem, gdy matka wyjdzie na imprezę, wróci z ,,radosną" nowiną o nowym bracie albo siostrze. Przytuliłam mocno Toma i mu podziękowałam. Po chwili podbiegła do nas Terra trzymająca w swojej małej rączce opakowanie czekoladowych ciasteczek. Z miną szczeniaczka spytała mnie:                                                                                                                                         
-Możemy wziąć te? Proszę.- spytała mnie słodkim głosikiem                                                                                                                                  
Nie mogłam jej odmówić, ale wpierw spojrzałam na Toma czy się zgadza. On tylko dał mi sygnał skinięciem głowy, po czym to samo zrobiłam w kierunku Terry. Mała tylko pisnęła i przytuli mnie i Toma. Tom zaprosił nas na chwilę na zaplecze, abyśmy napili się herbaty i zjedli z nim deser. Zgodziłyśmy się. Usiadłyśmy i rozmawialiśmy co najmniej godzinę, po czym spojrzałam na zegarek. Była już ósma wieczorem. Powiedziałam siostrze, że musimy się już zbierać. Z smutną minką wstała od stolika i pożegnała się z Tomem. Ja zrobiłam to samo, ale gdy miałyśmy wychodzić, Tom nas jeszcze zatrzymał:                                                                                                                                                       -Czekajcie dam wam coś słodkiego na jutrzejsze śniadanie!                                                                         
Zanim zdążyłam mu odmówić, podał mi torebkę pełną rogalików i bułeczek z cynamonem. Uśmiechnęłam się szeroko i podziękowałam. Terra jeszcze raz szybko przybiegła i przytuliła Toma po czym od razu wyszła ze sklepu. Ja jeszcze powiedziałam do Toma zanim wyszłam:                                        
 -Naprawdę, dziękuję, ale nie musisz aż tak nam pomagać, zwłaszcza, że ci za to nie płacimy, a ty masz rachunki, faktury, podatki...                                                 -Daj spokój, pomagam wam, bo chcę, o finanse się nie martw, idź już do Terry i pozdrów  waszą matkę ode mnie.                                                                                                                                         
Przytulił mnie jeszcze raz po czym wybiegłam ze sklepu i złapałam za rękę Terrę. Poszłyśmy od razu do domu. Otworzyłam drzwi i weszłyśmy do salonu. Powiedziałam Terrze, żeby poszła do łazienki się wykąpać, a ja w tym czasie przygotuję jej ciepłe mleko na sen. Terra pobiegła do pokoju po piżamy po czym od razu wbiegła do łazienki. Ja poszłam do kuchni zagrzać mleko. Terra musiała co wieczór je wypić, dzięki niemu lepiej spała. Czasem miała też koszmary, wtedy śpiewałam jej kołysanki, których nauczyła mnie matka, gdy byłam bardzo malutka. Nie wiedziałam z czego to wynika, ale cóż starałam się złagodzić wtedy jej te wieczory. Po chwili mleko było gotowe, a Terra wyszła z łazienki. Podbiegła do mnie i wzięła kubek. Jej włosy były jeszcze mokre, a woda delikatnie kapała na podłogę, więc wzięłam ręcznik i zaczęłam ją wycierać.                                                                                                                         
–Idź wysuszyć włosy, ja zaraz przyjdę poczytać ci książkę.- powiedziałam do Terry z uśmiechem.             
–Ok, a kiedy mamusia wróci i sama mi przeczyta?- spytała                                     -Wiesz, na pewno nie dzisiaj, ale może jutro, a co źle czytam?- spytałam ze śmiechem.                                      
–Nie no, ty najlepiej to robisz.- zachichotała.- już idę się wysuszyć.                                                                   
Po tej wypowiedzi wybiegła z kuchni. A ja poszłam do swojego pokoju po jakąś książkę. Wzięłam egzemplarz ,,Wielkiego Gatsby'ego". To była jedna z moich ulubionych książek. Terra też ją lubiła, chociaż pewnie niewiele z tego rozumiała. Najbardziej urzekły ją opisy wielkich przyjęć u Jay'a Gatsby'ego . Pewnie sama chciałaby być na takim przyjęciu i już moja w tym głowa, aby tak się kiedyś stało. Po tym jak wzięłam książkę poszłam do pokoju Terry, gdzie siedziała już pod kołdrą z włosami związanymi w warkocz. Usiadłam na fotelu obok łóżka i spytałam:                                                              
 -Wzięłam Gatsby'ego, masz ochotę?- spytałam                                                                                                                                                                                -Tak! Bardzo, nie czytałaś mi go od dawna.                                                                                                              
Po jej odpowiedzi zaczęłam czytać pierwszy rozdział i o dziewiątej Terra już słodko spała. Zamknęłam książkę po czym wyszłam z pokoju. Musiałam wziąć prysznic i przygotować się na jutro, zresztą byłam bardzo zmęczona. Poszłam do łazienki i okręciłam kurek z ciepłą wodą. Niewiele jej zostało po matce i Terrze, ale już się przyzwyczaiłam. Woda obmywała mnie z codziennego zmęczenia i dawała ukojenie dla moich napiętych mięśni. Po dziesięciu minutach zawinęłam włosy w ręcznik i wyszłam. Od razu pobiegłam do pokoju przebrać się w piżamę, po czym nastawiłam budzik na siódmą raną. Następnie wysuszyłam włosy i poszłam spać, nie byłam pewna jak potoczy się jutrzejszy dzień. Czułam niepokój, ale jednocześnie ekscytację. ,,To moja szansa"- powtarzałam sobie. I tak do momentu do kiedy sen nie zawładnął moim ciałem całkowicie. 
4 notes · View notes
just-little-leaf · 3 years
Text
#zżyciaLeaf
Nie dawno oglądałam z rodziną stare zdjęcia i naszła mnie taka myśl. Ciekawe co będą myśleć o mnie młodsze pokolenia kiedy mnie już nie będzie. Co będą czuły kiedy padnie moje imię? Czy w ogóle będą mnie pamiętały? No bo wiecie przy oglądaniu tych fotek mówiło się że,, A to ten ładny co cośtam" albo ,, O a to ta która..." Jestem bardzo ciekawa co będą mówić o mnie.
A tak trochę z innej beczki to oglądając te zdjęcia na jednym z nich zobaczyłam moją prababcie w swetrze który noszę. Ona go zrobiła o czym wiedziałam, ale nie wiedziałam że go nosiła. Myślałam że zrobiła go dla dzieci a nie dla siebie. Nie wiarygodne ilu rzeczy o swojej rodzinie jeszcze nie wiem.
0 notes
pancze · 6 years
Note
A ja mam pytanie troszkę z innej beczki. Znasz skuteczne metody układania opornych włosów? Np dziewczyny czeszą sobie warkocze na noc i potem mają ładne fale, czy warto je czymś utrwalić żeby efekt trzymał się długo?
ja jak robiłam sobie fale prostownicą to potem dawałam piankę do włosów i nie rozkręcały mi się w ogóle włosy. 
1 note · View note
vconfess · 14 years
Text
` 63. … but why you so hard on your folks?
Tumblr media
Yeah, soon. Just wait for me. I'll be back soon. You'll wait, right?
--- requiem for a dream, dir. darren arronofsky
witam po latach. wakacje się dawno temu skończyły...
dwa miesiące temu (około) zaczęła się szkoła... hmm. na razie nie najgorzej. wiele się zmieniło od ostatniej noty. jedno z najważniejszych to to, że mam nowego kolesia na oku. nie podam nazwiska, tajne. ale ma na imię Jakub, jest metaalem (lovelovelovelove) i jest świetny. chociaż jeszcze z nim nie gadałam, ale to się może szybko zmienić :> ogólnie mijają niedługo dwa miesiące (01.09) od zobaczenia go pierwszy raz. umc umc. chodzimy razem na spotkania do bierzmowania. wiem, że muszę zagadać, ale nie wiem czy mi się uda. tzn... ehh. ;/ no jakoś będę musiała to zrobić, bo nie mogę stracić TAKIEJ OKAZJI !
a teraz trochę z innej beczki. wczoraj i dzisiaj oglądaliśmy na polskim Requiem dla snu. i omg, jaki to jest CUDOWNY CUDOWNY GENIALNYYY film! nie ma mocnych. zakończenie jest mocne. i scena, jak mu amputują rękę. ale nie, najgorsze jest zakończenie. myślisz sobie "are you fu*king kidding me?! już koniec?! ale co dalej?!". nie no, kocham Jareda, kocham Darrena (reżysera) i kocham Clinta (ścieżka dźwiękowa)!!! nie ma lepszych filmów (jak na razie). wyciska emocje jak cholera. serio. mało bym się rozryczała, ale w klasie to nie to samo, bo jak już to można się śmiać do rozpuku niż ryczeć. więc, gdybym oglądała to sama, bądź sama z Mejbel, to na 100 bym się rozryczała. mm :< kuuurfa, jak ja kocham ten film ! JA PIERDZIELE ! x_O
jutro mam test z historii, ale jutro jest także środa! czyyyliii? spotkanie do bierzmowania! a jak go nie będzie, to się wkurzę, bo muszę powiedzieć jego koledze, żeby mu przekazał ode mnie pozdrowienia. yhhmm. to będzie ciekawe. ale ja chcę, żeby przyszedł, bo za nim tęsknię. nie było go w niedzielę na mszy, więc widziałam go dokładnie tydzień temu. a to nie fair! aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! kocham ten film!
no i patrzcie. 3 gimnazjum. niebawem testy, bal... bierzmowanie... i beka. przybliżę Wam Grzywusia. co Wy na to? no to było tak. Mejbel i ja wymyśliłyśmy sobie, że bierzemy random ciacho z pierwszej. no to ja jej wybrałam chłopaka Kalifornii, czyli SURFERA ! a ja sobie wzięłam gościa z grzywą, z czasem nazwanego GRZYWACZEM! zdrabnianym często przeze mnie do GRZYWUSIA ! on jest genialny. on ma normalnie grzywę na pół twarzy i ma wyuczony ruch jej odrzucania. ogólnie (podobno) to je zupę z przekrzywioną głową, żeby mu grzywa do talerza nie wpadła XD ja nie mogę XD ale i tak jest świetny dzisiaj go nie było. jeśli znowu zachorował to nie będzie fajnie ;/ muszę iść poszperać na Cool Likesach. nie, ja muszę zgrać piosenki na komórkę, do jasnej cholery! jutro nie ma Mejbel i wezmę słuchawejszyn a w ogóle ostatnio był konkurs językowo-wokalny i zajęłam drugie miejsce. śpiewałam untitled Simple Plan. na eliminacjach było red sky Thrice i o wiele lepiej mi poszło. ale nie byłam przekonana, czy można tą samą, więc wzięłam inną... i się przejechałam ;/ żal. no trudno.  to ja spadam.
papa, lecę! ;* dobrych ocen Wam życzę, miłości, radości, zdrowia szczęścia i wgl ! uwielbiam Was wszystkich.
z uchem w Limousine,
pragnąca poznać Jakuba,
oszołomiona i zauroczona do granic możliwości filmem Requiem dla snu,
lekko zdołowana zakończeniem filmu wyżej wymienionego:
- Marshal
0 notes
stressedsweating · 5 years
Text
XX3 / Dyskusje
Po rozmowie z Miłoszem tamtej nocy gadałem o temacie z J., K. i Deckim. Generalnie uważam teraz że Glos ma dużo racji, ale wymaga ode mnie odpowiedzi lub działań na które do końca nie jestem gotowy. Nawet nie wiem czy takie moje podejście mnie satysfakcjonuje, ale na pewno jestem w trakcie procesowania wiele razy treści rozmów i rozważania na ten temat, co w rezultacie powinno dać mi jakieś pojęcie o tym co tak naprawdę sądzę i jak się z tym czuć. Bo podstawowe pytanie to nie to czy jestem po którejś stronie, tylko jak ja się z tym czuję i jak w związku z tym będe się zachowywał. Na ten moment czuję że klaruje się powoli podejście, które jest kontynuacją stwierdzenia że nie lubię radykalizmu w wielu kwestiach: wspieranie K. nie jest w ogóle czymś problematycznym dla mnie in a long shot. Mam dużo przemyśleń i trochę uczuć które się pojawiają gdy doświadczam czegoś z zakresu religii, ale nie jest to coś co by wpływało na moje jestestwo. Więc jestem w tym temacie spokojny.
Decki był na weekend, było miło, pojedliśmy rzeczy, obejrzeliśmy serial, pogadaliśmy na różne tematy. Umówiliśmy się na styczeń na powtórkę. Brakuje mi takich momentów czilu, chcę więcej. Chciałbym więcej takich dni z K. I więcej takich dni z Ewą albo z kimś nowym...
9/12 to taki dzień gdzie świadomie z K. nie rozmawialiśmy przez większość dnia i bardzo mi z tym dziwnie i trochę przykro i smutno i w ogóle. Ale myślę że to dobrze że jest taki dzień. Może muszę się oduczyć tego ciągłego pisania o tym że tęsknię i że go kocham. Wiem, że miło coś takiego dostawać czy pisać, ale przerwy są też potrzebne, right? Więc postaram się tym nie przejmować. Druga sprawa to wiedz o tym co robi on i informowanie o tym co robię ja. Jakoś już wiele lat mam takie przeświadczenie że ludzie powinni sobie opowiadać co robią, jeśli nie można być ze sobą. Dla mnie rozumie się samo przez się - jesteśmy razem, fajnie wiedzieć czym się zajmujemy. Tylko może z tym też trzeba spasować? Robiłem tak przez tyle lat i w sumie nie zrobiło mi to nic złego, ale może K. nie ma takich potrzeb? Choć często przyzna że nie ma nic przeciwko moim pytaniom czy wręcz je lubi.
Z innej beczki, mam czasem wrażenie że ja się jakoś nastręczam niepotrzebnie... bo czuję czasem że K. nie dopytuje o moją przeszłość czy o moje odczucia w jakichś tematach zbyt często. A ja mam wrażenie że to robię. Może robię to dlatego, że sam chciałbym być pytany? Wszystko kończy się na tym że chcę więcej interakcji.
Ech, Borsuku. Przestań być taką atencyjną szmatą. Naucz się lubić siebie, zajmować się sobą i nie czekać aż ktoś Cię będzie dopytywał o wszystko co się działo w Twoim życiu, bo to się albo stanie w swoim czasie albo nie stanie i czas przestać się tym przejmować. Dude.
0 notes
kostucha00 · 1 year
Text
16 maja 2023, Wtorek
Zjedzone: 420 kcal
Spalone: 510 kcal
Bilans: -90 kcal
Przespane: 7 h
Wczoraj nie było posta, bo... No nie było i tyle. Nie nadrabiam, bo mi się nie chce :P
Otrzymałam wiadomość na librusie od pani dyrektor... Do chłopaków xD
Tumblr media
Ok, może miałam parę odpałów, ale to nie moja sprawka! Jakbym wchodziła do męskiej to by zauważyli >.< Ale że dyrekcja się tym zainteresowała jestem oburzona! O mnie nigdy nie pisali na librusie xD
Dzisiaj się dowiedziałam, że wszystkie trzecie klasy będą pisać próbną maturę pierwszego czerwca... No fajny dzień dziecka nam zrobili. Tylko że tego dnia mam akurat psychiatrę i jestem fazie testowania leku, a przełożyć da się pewnie na kilka tygodni później... A ja nie mogę tyle czekać. Nie wiem, będę musiała coś wykombinować albo po prostu nie pójdę.
W ogóle rozważam kupno roweru. Używany, za 300 zł, więc (podejrzanie) tanio, ale ładny jest.
Tumblr media
Mogłabym jeździć do szkoły i omijać korki, bo to 5 km a autobusem czasami trwa 40 minut w godzinach szczytu więc no. Nauczyłabym się jeździć w końcu xD. Bo nie umiem. Rodzice nigdy nie pozwolili mi się nauczyć. Nie wiem czy to śmieszne czy smutne.
Z innej beczki, miałam nieprzyjemną sytuację dzisiaj. Jak wiadomo z posta sprzed paru dni (miałam swój nieneuronormatywny coming out, ludzie. Szykuje się następny ale nie wiem czy jestem na to gotowa psychicznie xD), mam ADHD. Zdiagnozowali mnie stosunkowo późno, bo kilka miesięcy temu, a nie wydarzyło się to wcześniej tylko dlatego, że rodzice nie pozwalali na diagnozę. No bo jak to tak, ich córeczka? Nie no, ADHD to mają ci nabuzowani chłopcy łażący po ścianach. W każdym razie teraz już mam diagnozę i od niedawna leki. I jest spoko. A moja mama dzisiaj wyjechała mi z tekstem, że to całe ADHD dostałam razem z telefonem (czyli około 3,5 roku temu), a w ogóle wszystkiemu winne jest 5G. (btw nie, nie jesteśmy z Podlasia. Ani ze wsi). Że kiedyś byłam całkiem normalna a teraz coś wymyślam. Nie powiem przykro mi się zrobiło. Bo od zawsze trudno mi się było na czymkolwiek skoncentrować, popadałam w hiperfiksacje, stimmowałam, nosiło mnie (i wiele, wiele innych, których nie chce mi się wymieniać...), a ta mi robi wykład z teorii spisowych i pierdzieli coś o wymysłach XXI wieku i że za jej czasów inaczej by się ze mną obeszli...
4 notes · View notes
loveyou4ever010114 · 6 years
Text
Jestem prawie pewien, że sąsiadka właśnie wezwała na mnie bagiety.
Mieszkam sam w zabitej dechami dziurze niedaleko granicy Podlaskiego i Warmińsko-Mazurskiego. Mam jedną sąsiadkę. JEDNĄ. I tak się składa, że jest absolutnie pierdolnięta. Powiedziałbym, że żyje sama, ale tak nie jest. Ma dosłownie hordę 20-30 dzikich kotów, które rezydują sobie na naszych posesjach.
Tak właściwie to nie przeszkadza mi to aż tak bardzo. Daję sobie radę z tymi obrzydliwymi kotami. Jedynym moim zarzutem jest to, że śpią i szczają po moim samochodzie bo nie mam garażu, ale że mieszkamy na dość wiejskim terenie to mam to gdzieś(choć muszę powiedzieć, że uwielbiam patrzeć jak bielik zabija i zjada jej koty).
Problem w tym, że ta suka upiera się przy dokarmianiu gęsi. I to nie są 2-3 gęsi. To całe pierdolone stado. Karmi je tak, że całkowicie dały sobie spokój z migracją. Po prostu żyją sobie na NASZYCH posesjach. Gęsi to ohydne zwierzęta. Srają dosłownie wszędzie. Ale nie to jest najgorsze...
Gęsi i dzikie koty oczywiście ze sobą nie współgrają. Za każdym razem gdy te pierdolone Gęsi zbliżają się na 15 metrów do naszych domów rozpętuje się piekło. To jak druga wojna światowa w wersji gęsio-kociej. Te pojeby walczą jak gdyby były przeklęte do chodzenia po Ziemi jako udręczone dusze dopóki cała wroga armia nie zostanie rozgromiona. Nie ma znaczenia czy to dzień czy noc. Zawsze któraś jebnięta Gęś/kot szykuje się do napierdalania. Hałas jaki przy tym wytwarzają jest niewiarygodny. Problematyczne bo pracuję na nockach.
Właśnie ostatniej nocy miałem nockę. Wróciłem do domu o 5 nad ranem. Podchodzę w ciemności otworzyć drzwi i słyszę nagle "HSSSSSSSSSSSSS" - pierdolona Gęś spała sobie pod krzesłem ogrodowym na moim trawniku. Ruszyła na mnie i próbowała dziabnąć w łydkę więc rąbnąłem ją w głowę moim pudełkiem na lunch - uciekła werandą wydając przy tym te zjebane okrzyki(to zdarza mi się co najmniej dwa razy w tygodniu. Mają obsesję na punkcie mojej werandy, tak jakby to było centrum ich skurwiałego gęsiego imperium).
Tak czy inaczej dostałem się do środka, wziąłem prysznic i poszedłem spać. Kilka godzin później - około 8 rano - słyszę, że zaczęła się walka. Słyszeliście kiedyś gęś walczącą z kotem? To jedna z najgłośniejszych, nieznośnych rzeczy jakie możecie sobie wyobrazić. Kot robił to swoje niskie, gardłowe "OWWWWWWWWWWWWWWWLLLLLL", a gęś wystawiała jęzor i nieustannie gęgała w odpowiedzi.
W końcu miałem dosyć. Wybiegłem na zewnątrz i rzuciłem w gęś butem tak mocno jak tylko mogłem. Przewróciła się i zaczęła na mnie syczeć wystawiając przy tym swój zjebany gęsi język. Następnie wstała i odeszła kulejąc. Jestem na 90% pewien, że coś jej przetrąciłem w środku.
Złożyło się tak, że akurat widziała to ta kurwa - moja sąsiadka. Przez większość dni jedyne co robi to stoi w oknie i napawa się wojną niczym jakiś kapryśny, mściwy bóg. Widziała jak rzuciłem butem i zaczęła pierdolić:
O TY SKURWYSYNU, WZYWAM BAGIETY. ZDECHNIESZ W PIERDLU W SZTUMIE!
Tak jak zazwyczaj pokazałem jej środkowy palec i powiedziałem żeby spierdalała. Ale tu cały myk - jeśli bagiety przyjadą to zobaczą, że Gęś jest rzeczywiście rozjebana. Wciąż kuleje jak debil wokół mojego domu. Gęsi nie są przypadkiem chronione prawnie czy coś w ten deseń?
Z innej beczki - wierzcie lub nie, ale horda kotów mojej sąsiadki była co najmniej 3 razy większa. Te, które się zostały to uciekinierzy z ostatniego lata.
Wdałem się z tą kurwą w sprzeczkę bo jej koty ciągle spały na moim samochodzie, szczając przy tym po oponach. Miała totalnie wyjebane, że to moja posesja i mój wóz. Tak jakby jej koty miały jakieś prawo do chodzenia gdzie chcą i robienia co chcą.
Wziąłem więc miotłę i przegoniłem koty z mojego samochodu. Strasznie się o to wkurwiła i wezwała policję.
Bagietmajster przyjechał żeby zbadać sprawę znęcania się nad zwierzętami i natychmiast zauważył, że wokół szlaja się około 60-70 kotów. Zadzwonili po hycla i zaczęli zgarniać koty z jej podwórka. Sąsiadka łkała na zewnątrz krzycząc przy tym "MOJE DZIECI!"
Śmiałem się do rozpuku. Nawiązałem z nią kontakt wzrokowy i pokazałem faka. To była jedna z najśmieszniejszych rzeczy jaką widziałem. Byłem podekscytowany jakbym wygrał właśnie w totka.
Koty, które obecnie pozostały, to te które uciekły do lasu niczym murzyni.
Tak w ogóle to cała ta wojna gęsi z kotami nabiera na mocy latem, gdy mają młode. Żaden z tych kotów nie jest wysterylizowany więc mnożą się niczym Zergi. Podejrzewam, że zajmie im jeszcze sezon czy dwa żeby znów liczyły blisko setkę.
Gęsi to zabójcy z zimną krwią. Sam widziałem jak atakują młode kocięta i dziobiąc młócą je na śmierć. Czasem koty bronią swoje młode, czasem zabierają ze sobą niedobitków i salwują się ucieczką.
Koty robią to samo młodym Gęsiom(co doprowadza Gęsi do szału), ale nie młócą ich. Zamiast tego niosą je dając jasno do zrozumienia, że mają zamiar je zjeść wewnątrz szopy tej kociej wariatki. Jej szopa to praktycznie ołtarz śmierci. Non stop widzę, że koty niosą tam gryzonie i inne ścierwo. Podejrzewam, że ta kurwa tam właśnie je karmi i dlatego czują się tam bezpiecznie jedząc.
Koty zazwyczaj przegrywają walki. Duże gęsi chronią mniejsze, podczas gdy koty próbują dobrać się do słabszych osobników. Jak w jakimś programie z Czubówną - nawet zdziczałe koty skupiają się na chorych/rannych/osłabionych gęsiach.
Gęsi są praktycznie jak Orki. To pierdolone barbarzyńskie zwierzęta, gdzie społeczeństwo skupia się wokół najsilniejszych. Nawet między sobą się napierdalają. Widziałem w tym stadzie Samca_Alfa, który zabijał inne gęsi.
Jako, że to wschodnia Polska to wokół mamy sporo dzikiej przyrody. Dużo lasów. Czasem w okolice przylatują bieliki.
Mój pierwszy kontakt(i nie ostatni) z orłem był jakoś 2-3 miesiące po tym jak się tu przeprowadziłem. Wychodziłem rano do pracy i niosąc mój lunch zauważyłem tego przejebanego orła na środku mojego trawnika. Najzwyczajniej w świecie jadł zdechłego kota niczym naleśnika na śniadanie. Bielik zerknął na mnie przez może pół sekundy. Po prostu się na siebie patrzyliśmy, a potem po prostu wrócił do jedzenia. Ominąłem go szerokim łukiem żeby mu nie przeszkadzać.
Widzieliście kiedyś bielika w swoim życiu? Są kurewsko duże. Co kilka tygodni widzę tego skurwysyna. Rozbebesza sobie kota i wpierdala je nie dając przy tym jebania. Po wszystkim odlatuje.
0 notes
vconfess · 14 years
Text
` 48. you don’t have to go.
Tumblr media
But we all bleed the same way as you do And we all have the same things to go through
--- hold on by good charlotte
tak. jestem. znów. 4 dni temu napisałam ostatnią notę. za komentarze na temat ostatniej noty bardzo dziękuję. nie wiem, bo ja czuję trochę inaczej. zobaczymy jak to będzie ;P w czwartek w końcu wziął się i wszedł na gg. pogadaliśmy. było naprawdę fajnie. ale wiecie co było najgorsze? na drugi dzień w szkole, jakbyśmy się w ogóle nie znali! a było tyle okazji, by pogadać! coś mi tu serio nie pasuje.
ahaa. witam w moim świecie. wróciłam jakieś pół godziny temu z sanek. z wesołem i mejbel. aaa. zapraszałam lenny’ego, ale ma plany. przychodzi do niego kumpel „na nockę” XD może mejbel przekona emo, i podejdą do mnie o 17 ;d i pogadamy. ten song hold on strasznie mi się kojarzy z wyżej wspomnianym lennym. ale żałocha ;p coś mi tu serio nie gra. ale nie wiem o co chodzi, bo naprawdę miałam wrażenie, że mnie obserwuje. o co … MU CHODZI?!
jak widać. żałocha totalna. miałam fajny sen. powiedział mi, że ja mu się też podobam. a na dalszy ciąg będę czekać dziś, bo w tym momencie, po powiedzeniu tego, zaczął się następny sen. w ogóle z innej beczki ;ddd albo już nie pamiętam. ze snami u mnie jest cienko. nie umiem ich w ogóle zapamiętać.
umiem już na pamięć całe upadam d; haha. a CHYBA będę miała fajne ferie. będzie też dyskoteka pod koniec stycznia, i zaproszę mejbel do 22 ;d żart XD a może i nie? ale to 23 w sobotę ;d tylko cały czas zapominam ją o to zapytać. ale obciach ;p
hmmm. na tym już chyba zakończę. napiszę najszybciej w przyszłym tygodniu. nie spodziewajcie się notki jutro z samego rana, bo jadę na urodziny do rejwena. mojego kuzyna. mamy dla niego wypasione lego city. cholera, też chcę takie XD ja mam niewypełnione po brzegi różowe pudełko po perfumie audigera.
zastanawiając się nad wszystkim,
słuchając finger eleven,
z nadzieją:
- Marshal
0 notes