Tumgik
#wytchnienie
mariolaszyszkiewicz · 30 days
Text
Tumblr media
0 notes
samo-unicestwienie · 4 days
Text
Nie dość, że życie ciągle mi daje po pysku
To gdy wreszcie przychodzi ten upragniony sen, gdzie myślę - Oo wreszcie stan nieświadomości
To nawet mnie w snach kurwa męczą
I gdzie tu kurwa wytchnienie?
Mam tak popruty łeb, że nawet spokoju w śnie nie odczuwam.
14 notes · View notes
mrocznaksiezniczka · 10 months
Text
Bo ja pamiętam Te wszystkie chwilę Gdzie zapłakana trzymałam żyletkę przy żyle Bo ja pamiętam Jak mnie to złamało Lub jak musiałam udawać Że nic się nie stało Bo ja pamiętam Jak krzywdziłam bliskich Bo ja pamiętam To całe cierpienie Bo ja pamiętam Te przepłakane noce Które samotnie spędzałam Chowając emocje pod kocem Lecz gdy wreszcie odpuszczę nadejdzie wytchnienie....
29 notes · View notes
arekmiodek · 1 year
Text
AŻ TYLE
Kolorami barwię płótno formując kreskę i plamę gdzie nabierają kształtów namacalnych uczuć, jak obraz dający wytchnienie namiastka błogości, jest oknem na świat naszych marzeń i fantazji dotykam wyschniętych farb by zasmakować kolorytu, te wzniesienia i doliny otoczone aurą, siedzę w wygodnym fotelu spoglądając na swoje dzieło w głowie rodzą się pytania czy Miłość ma aż tyle twarzy ?
Tumblr media
Wiersz "AŻ TYLE", rysunek tuszem na papierze, rozmiar 19 x 19 cm (Arkadiusz Miodek)
2 notes · View notes
Text
chyba się zajebie
to wszystko wydaje się jakieś takie płytkie, bez większego celu i sensu, niby życie jakoś się toczy ale już nie tak samo jak wcześniej kiedy chociaż ta jedna rzecz dawała jakieś wytchnienie w wiecznym zapierdolu z niekończącą się rutyną w tle. Śpisz te kilka godzin żeby wstać z łóżka tylko po to by wyjść i wieczorem zajebac krechę żeby na chwilę zapomnieć o całej tej chujni. Czy to w ogóle jeszcze można nazywać życiem?
9 notes · View notes
maciejbittner · 2 years
Photo
Tumblr media
Czas chyba wytłumaczyć się z długiej nieobecności. Miesiące mijają, a ja nie raportuje Wam codziennych zmagań z rzeczywistością. 
24 lutego kawałek mojego świata zapadł się, prawdopodobnie na zawsze. Od wielu lat każdego roku jeździłem na Ukrainę. Po raz pierwszy, w kompletnej językowej ignorancji, nocując w hotelu dla pracowników cyrku we Lwowie, koczując pod namiotem w miejskim parku Szewczenki. Ucząc się, że słodka woda na Ukrainie znaczy zupełnie coś innego niż u nas. Kupując mleko od baby prosto z chodnika. Dziwiąc się, że wszyscy chodzą w czarnych kurtkach, jeansach i czarnych skórzanych butach, niezależnie od tego, czy mają lat 18 czy 70.
To na Ukrainie po raz pierwszy i ostatni wyrzucono mnie z klubu za pijaństwo (sic!).
Potem były wyjazdy na Krym, nocowanie w chacie obok wykopalisk, gdzie babuszka oprócz kotów miała cztery telewizory - niestety żadnego działającego. Największy pomnik Lenina na świecie. Arbuzy prosto z pola, jedne z pierwszych odwiedzonych meczetów, pola świetlików, wino nalewane do butelek po mineralnej i tydzień w obozie dla pionierów, gdzie posługiwałem się fałszywymi dokumentami na nazwisko Niczeparenko. Całe szczęście, że legitymacja nie miała zdjęcia, bo prawdziwy Niczeparenko ważył 50 kg więcej ode mnie.
Kijów, gdzie nie można normalnie przejść przez ulicę, tylko przebijasz się przez nieskończone tunele pełne handlarek zeschłych ciastek, sznurowadeł, ciuchów xxl i magazynów z poprzedniego roku. Klub ukryty na jednym z ostatnich pięter opuszczonego biurowca. Ostatnie punki w Europie.
Charków z parkiem, gdzie wszyscy tarzają się w liściach, a panie na bazarku parafialnym piją wódkę z plastikowych kubeczków. Tańce seniorów. Synagoga pełna modlących się żydów niczym wyjęta z dziewiętnastego wieku. Cieć, który ma chronić mieszkańców przed pijakami, jednocześnie samemu będąc pijanym już wczesnym popołudniem.
Sumy, gdzie pierwszy raz w życiu zobaczyłem bezkres czarnoziemu. Niekończący się szlak monastyrów. Najlepsze nalewki sprzedawane w aptekarskich dzbanach. Podgrzany polistyren - zapach mojego dzieciństwa. No i przyjaciele.
Na przestrzeni lat setki ludzi, których ścieżki przecięły się z moimi. Maksim, kowal artysta, który podarował mi rzeźbę żurawia do dziś stojącą w mojej kuchni. Profesor matematyki z Kijowa, chcący dyskutować nad swoją książką - tak daleką od mojego pojmowania. Pani Maria z ruskiej bani we Lwowie, witający wszystkich jak dawno niewidzianych krewnych. Lekarze pijący litr wódki na głowę. Jura opiekun lwowskiej młodzieży. Timur z Pierebalnoje, syn krymskiego generała. Student filologii tatarskiej z Kijowa. Pers, któremu zachciało się studiować w Charkowie. Kijowski taksówkarz w Ładzie starszej ode mnie, ładujący swój rozrusznik serca w gniazdku auta. Setki bohaterów drugiego planu dzięki którym każdy wyjazd tam zmieniał mnie wewnętrznie. Dawał wytchnienie od konsumpcyjnego, powierzchownego i skoncentrowanego na sobie zachodniego stylu życia. Różnorodność i kolory tęczy tak liczne, że żaden Amsterdam nigdy temu nie dorówna.
Teraz została mi po tym jakaś wielka pustka. Część mojej tożsamości ulotniła się. Może dlatego tak długo i właściwie do ostatniej chwili wątpiłem, że ten najczarniejszy scenariusz okaże się prawdą. Trudno jakoś żyć normalnie, zajmować się „swoimi sprawami”, myśleć o przyszłości.
Zawsze byłem rusofilem. Literaturę rosyjską obok francuskiej uważam za niedoścignioną. „Mistrza i Małgorzatę” czytam raz do roku, za każdym razem, gdy zbliża się żydowski miesiąc Nisan. Podróż koleją transsyberyjską z rosyjskimi żołnierzami przy wódce i gitarze uważam za jedno z najlepszych doświadczeń podróżniczych w mojej karierze. Skakanie po bani prosto do rzeki na Syberii podobnie. Równie życzliwych jak Rosjanie ludzi spotkałem tylko w Syrii. Babuszka krojąca zakuski w pociągu dla zupełnie sobie obcych ludzi. Dzielenie się ostatnimi ziemniakami w wiejskiej chacie na Bajkale. Nocowanie u emerytowanej lekarki w Irkucku, która ostatnie oszczędności wydała na pralkę, ale i tak chciała przyjmować gości. 
To też się skończyło. Serca zatrute propagandą, Polska przedstawiana jako sojusznik faszyzmu. Ściąganie z afiszy Czechowa. Sankcje, które uderzają w nie tych w których trzeba. Przepaść jaką zasypuje się przez pokolenia. Panslawizm nie do odkopania spod gruzów niszczonych miast. Kto dziś jeszcze kojarzy Rosję z Turgieniewem, Tołstojem, Czajkowskim albo chociaż Brodskim czy Sołżenicynem?
„W strachu, ale też i w radości, w każdym razie póki Piotruś był ze mną, w niepokoju o bliskich, w zgrozie, kiedy myślałam co się stało z narodem niemieckim. Nie mogłam zrozumieć jakim cudem naród tak kulturalny, tak oświecony, tak cywilizowany mógł popaść w taką otchłań zbrodni. Nie mogłam ich wszystkich nienawidzić, bo przecież pamiętałam Waltera, Tucholskyego, Ossietzkyego, tych których spotkałam w Paryżu i którzy mnie wówczas ostrzegali. Oni wiedzieli do czego jest zdolny naród, już w 1925 roku. Znałam Niemców porządnych, zacnych, myślących podobnie jak ja. Ale wiadomości, które przychodziły o ich zbrodniach, o bestialstwie, makabrze, obozach - kompletnie przerażały. I to właśnie mnie zastanawiało, jak jest możliwy taki regres cywilizacyjny.”
Irena Krzywicka „Wyznania gorszycielki”
Przy okazji chciałem podziękować tym wszystkim Polakom z którymi mogłem dzielić się Ukraińskimi przygodami: Andrzejowi, Jakubowi i Aleksandrze.
4 notes · View notes
donospl · 2 years
Text
Jeremy Pelt “Soundtrack”
HighNote Records, 2022 Płyta dla zaczerpnięcia oddechu – tak podsumować można najnowsze wydawnictwo firmowane przez świetnego trębacza Jeremy’ego Pelta. Po kilku koncepcyjnych albumach muzyk powraca z propozycją lżejszego kalibru. Sam Pelt przyznaje w wywiadach, że po ostatnich niełatwych miesiącach, potrzebne mu było wytchnienie. „Zagraliśmy tu trochę piosenek i bawiliśmy się przy tym dobrze”…
Tumblr media
View On WordPress
2 notes · View notes
pwk-opowiesciociszy · 22 days
Text
Tumblr media
Wystawa „Bezkres łąki” Agnieszki Chrzanowskiej – Małys
Wystawa artystki otwiera cykl „Opowieści o ciszy”, zapraszając do zanurzenia się w roślinnych motywach uwiecznionych techniką batiku na papierze. Jej podstawą jest kruchość papieru czerpanego - wytworzonego cierpliwym „czerpaniem”, a więc wyławianiem roślinnych włókien z wody, lub uzyskanego poprzez recykling już używanego materiału. To także naturalność wosku, który poprzez stygnięcie stwarza – często przypadkową – płaszczyznę dla rozchodzenia się kolejnych warstw farby. Roślinny rodowód narzędzi artystycznych sprawia, że już przez sam fakt kontaktu z dziełem, organicznie kontaktujemy się z tematem natury. Jak podkreśla sama artystka, najczęściej pierwszym zainteresowaniem u odbiorców prac obdarzana jest właśnie technika ich wykonania. Pojawia się instynktowna chęć dotknięcia powierzchni papieru, jego nierównych brzegów i faktury, śledzenia nieregularnej linii, zauważenia śladu pozostawionego przez wosk (wosk w prezentowanych pracach jest usuwany - wyprasowywany), czy sposobu w jaki rozchodzi się farba. Wpatrywanie się w niuanse organicznych kształtów kwiatów i liści, witalistyczną i rozbudowaną paletę barw, przetykanych śladami pozostawionymi przez wosk, daje nie tylko satysfakcję z kontaktu z pięknem estetycznym, ale przede wszystkim ukojenie, chwilę refleksji i wyciszenia.
„Bezkres łąki” to rodzaj magicznej przestrzeni, otwierającej zmysły na pracę wyobraźni i obserwację siebie. Błądzenie po niej czyni myśli lżejszymi, swobodniejszymi. Coraz więcej pojawia się miejsca na emocje. Wracają do nas uczucia, na które nie zawsze znajdujemy czas w codziennej pogoni. Daje to wytchnienie od trosk, pozwala skupić się na prostocie, jaką oferuje nam piękno świata natury. Harmonijnie współgrający wewnętrzny świat roślin kontaktuje nas z naszą własną naturą, nierozłącznie związaną z wszystkim, co żyje i przejawia swe szczególne piękno w obrazie kwitnięcia, rozrostu.
Wystawa została skomponowana przez artystkę specjalnie na potrzeby cyklu w Galerii Intymnej – niektóre z prac powstały na skutek interpretacji twórczości Czesława Miłosza i w kontekście projektu, a niektóre pochodzą z otwartego, ciągle uzupełnianego nowymi pracami cyklu „Herbarium”. Co ciekawe, jego pierwszym patronem literackim i zarazem malarskim, był Stanisław Wyspiański, z którego twórczością artystka miała bliski kontakt, odwiedzając muzea (malarstwo) i kościoły (witraże) w okresie studiów w Krakowie. Obie twórczości przypominają, jak istotne – w życiu i sztuce – jest dla człowieka piękno natury, z którego możemy nieustannie czerpać inspirację i źródło dla kolejnych reinterpretacji. W obrazach natury, mimo ich uniwersalizmu, znajdujemy wciąż nowe początki dla własnych opowieści. Jednocześnie kontaktują nas one z innymi, którzy przed nami snuli o niej rozważania, komponowali dźwięki, odzwierciedlali malarsko, czy przelewali słowa na papier...
Dla artystki z tematem natury wiąże się też nierozerwalnie wątek codzienności, również w ujęciu filozoficznym. Szczególnie bliski jest sposób myślenia polskiej filozofki, Jolanty Brach-Czainy, którą uznać można za duchową patronkę wystawy pod kątem samego procesu twórczego. To „niezwykłe bycie” w codzienności stanowi zarazem źródło metody twórczej.  Agnieszka Chrznowska-Małys podkreśla, jak ważne dla jej twórczości jest kontaktowanie się z rzeczami dostępnymi tu i teraz, namacalnie, w naszej codzienności. Życie pełne zwyczajnych rzeczy, kobiecego „krzątactwa”, przyglądania się szczegółom przedmiotów i natury ożywionej, to prawdziwy początek dla wzniosłych myśli o życiu, przemijaniu, doświadczaniu.
Także Czesław Miłosz jako poeta szczególnie doceniał ważność procesu wgłębiania się w temat, obserwowania siebie i innych, samotność jako stan sprzyjający kontemplacji i pogłębianiu wglądu w rozumienie samego siebie. Natura, której kruchość intryguje nas tak samo jak jej siła, przypomina nam o tym, że podlegamy wszyscy prawom czasu – wzrastamy i przemijamy, z natury się rodzimy i w niej zanurzamy się ponownie do kolejnej zmiany. Codzienność, z którą na co dzień  żyjemy jest więc tylko pozornie stała, niezmienna. Przy bliższym oglądzie zauważamy bogactwo jej detali, ciągle zmieniających się okoliczności. Piękno jest przemijalne, ale daje nam też poczucie sensu – „Bezkres łąki” jest więc pretekstem do pytań o to, czego w przestrzeni natury poszukujemy? Jakich wartości nam potrzeba?
I w ten sposób, wracamy znów…Od techniki do życia, od codzienności do twórczości. Przestrzenią ciszy samej artystki jest bowiem jej pracownia. Czasami wypełniona dziećmi, znajomymi zaglądającymi do środka przez okno na parterze, rozmowami i ustaleniami dotyczącymi planowanych ekspozycji. A czasem…telefon zostaje wyłączony, czas zaplanowany na bycie wyłącznie sama ze sobą, materiały rozłożone, a praca podzielona na wyraźne etapy, z których każdy wymaga odpowiedniego czasu i skupienia. Batik wymaga zatrzymania się, ale i zgody na cierpliwą obserwację. Z pozoru proste tematy (motywy roślinne) i kawałek czerpanego papieru – wymagają jednak przystanięcia na chwilę. Ta opowieść o ciszy to kontemplowanie techniki, która porządkuje myśli, oddala niepokoje na rzecz praw, którymi rządzi się materia dzieła. Jednocześnie każda kropla wosku, kapnięcie farby, to ślad po indywidualnej decyzji. Tworzy się moja opowieść, własna przestrzeń, choć powołana do życia ze znajomych elementów towarzyszących artystce w codzienności. Rośliny, które oglądamy na batikach zostały już kiedyś obejrzane lub sfotografowane. Archiwalne kolekcje artystki są wielokrotnie studiowane, wręcz medytowane. Przygląda się kolorom, zestawieniom, szuka początku dla własnej historii. Jak pisze kuratorka wystawy, Ewa Kokot: „Poszukuje z ciekawością badaczki i pragnie pokazać formy organiczne, kształty i kolory, stworzone niesłychanie precyzyjnym procesie tworzenia batiku. Ta technika nie uznaje błędu, każdy nieopatrzny ruch jest niemal niemożliwy do usunięcia. Każda kropla wosku natychmiast wnika i zastyga. Ślady stają się nieodwracalne. Każdy, pojedynczy gest artystki z jej indywidualnością i charakterystyczną dynamiką zostaje na zawsze. Twórcza dokładność, niemalże medytacja wypracowywana latami jest widzialna na wielkoformatowych obrazach Agnieszki Chrzanowskiej – Małys.”
Mimo malarskiej precyzji artystka powtarza, że tradycyjne malarstwo nie daje jej tej samej wolności i płynności. Batik lubi nieprzewidywalność. Odsłania powoli zmiany natężenia koloru, a chłonność papieru nie pozwala od razu nacieszyć się efektem. W oczekiwaniu na obsychanie farby testujemy własną cierpliwość i skupienie – czy potrafimy doczekać momentu zmiany? Ciekawość rezultatu to swego rodzaju cisza w oczekiwaniu. Proces myślny i analiza tego, co przynosi praca warsztatowa jest ostatecznie tak samo ważny co inspiracja literacka czy filozoficzna. To podstawa medytacji związanej z aktem tworzenia. By wpłynąć na bezkres łąki poznajemy jej zakamarki, dajemy sobie i przestrzeni czas na wyłonienie się myśli.
Tekst towarzyszący wystawie: Anna Duda
0 notes
modamugenipl · 4 months
Text
W jakich sandałkach na szpilce kobieta będzie wyglądać stylowo?
Gdy zegary wybiły dwunastą, powietrze przepełniło się okrzykiem radości i śmiechu. Catalina Serrano tańczyła niestrudzenie przez wiele godzin, jej energia była napędzana aurą Sylwestra. Parkiet był jej, miejscem, w którym zmartwienia i obowiązki rozpadają się w rytm muzyki. Ale teraz jej zmęczone stopy poprosiły o wytchnienie. Z gracją skierowała się w stronę pustego krzesła, tęskniąc za chwilą wytchnienia. Strój Cataliny był równie czarujący jak sama noc. Jej brązowe zamszowe buty na szpilce nie lśniły w świetle reflektorów. Otwarte z przodu zamszowe botki na szpilce eksponowały czarny lakier na paznokciach. Buty były proste ale bardzo ekstrawagackie jak na sylwestrową kreację. Dopełnieniem jej były czarne rajstopy w paski, które pięknie układały się na jej smukłych nogach, hipnotyzujący wzór, który zdawał się regulować rytm muzyki. Rajstopy nie tylko uwydatniały jej wykwintny styl, ale także podkreślały grację, z jaką się poruszała. Czarna sukienka, lejąca się jak jedwab o północy, otulała jej smukłą sylwetkę. Jej prostota była była energetyzująca. Jej promienny uśmiech stał się głównym atutem wieczoru, urzekając wszystkich, którzy mieli szczęście rzucić na nią okiem. Gdy noc dobiegła końca, Catalina zatraciła się w morzu wspomnień i snów. Obserwowała, jak goście dzielą się pocałunkami i wznosili tostami, podwyższając, temperaturę w chłodny zimowy dzień. Muzyka zwolniła i przycichła zanikając w odległym echu, a Catalina zastanawia się, co może ją spotkać w nowy rok. Z westchnieniem wstała z krzesła, gotowa na nieznane. Gdy zegary na zegarach wskazówki pokazały na północ, rozpoczął się nowy rozdział. A gdy z gracją zeszła z parkietu, jedno pytanie powstało w jej umyśle - czy magia tej nocy będzie nadal tkwić w jej pamięci?
0 notes
lovee-kochamcieijuz · 5 months
Text
Złamałam dana Ci obietnice, zrobiłam to czego obiecałam nie zrobić… pierwszy raz od dawna ten ból sprawił mi wytchnienie jakiego potrzebowałam. W końcu boli mnie coś innego niż serce.
0 notes
podaj-dalej · 5 months
Text
wszystkiego mi ubywa zamiast przybywać i tak się to wszystko piętrzy, te braki i życie mi sie piętrzą na plecach, bo od jakiegoś czasu coś mało żywy jestem. i już naprawdę muszę wziąć je w swoje ręce. tak, jak umiem, bo umiem. wielokrotnie je brałem i jak z plasteliną - układałem je sobie dokładnie tak jak chciałem, projektowałem pod siebie i swoje zachcianki. i kurczę jaki ja nie byłem z siebie dumny, jak bardzo nie ceniłem w sobie ogromu ciężkiej pracy i wysiłku przez ludzi nazywanych szczęściem, a w najlepszym wypadku talentem. uciekałem razem z nimi w taką durną, zjebaną nawet narrację: no bo ja mam dużo szczęścia, którego innym brak, urodziłem się pod jakąś gwiazdą chyba! a może to kwestia mojej mistrzowskiej jedenastki numerologicznej? potem był ryk, że szczęście się wyczerpało, zbiornik opróżniony niczym bak paliwa, auto stanęło to i ja stanąłem. pomoc wezwać albo i nie, kto przyjedzie? ten kto powinien przyjechać dzisiaj wiem, że wcale by tego nie zrobił. inni pewnie by przyjechali, ale może strach sprawdzać? dooobra, chyba sami się zorientowali, że nieobecny, to trzeba sprawdzić co tam jest grane, sprawdzili, ulga. to w czym problem? co się dzieje? a no problem w tym, że właśnie nic się nie dzieje. nic nie dzieje się tak, jak ja, człowiek szczęścia, sobie wymarzyłem. gdzie ta wielka miłość, w której znajdę wsparcie w trudnych chwilach albo która pozwoli mi przestać czuć się tak, już od lat, paskudnie samotnym? gdzie ta moja kariera? albo gdzie choćby castingi, żebym mógł im pokazać, że ja też mogę, bo wiem, że mogę. tylko nikogo to nie obchodzi, nikt nie ma ochoty tego sprawdzać. lepiej brać już sprawdzone. wiem że lepiej, może nie lepiej ale łatwiej, sam tak robię, ale ja nie jestem casting director. litości, im tak nie wolno. tej miłości w internecie też chyba nie znajdę, a więcej mnie w sieci niż poza nią. smutne to, ale bardzo się zamknąłem. jak wystraszone zwierzę siedzę w swojej kryjówce i czekam tu na magiczny przebieg wydarzeń. od razu mówię o sieci, bo miasto, w którym żyję jest ostatnim miejscem, gdzie można szukać romantycznych uniesień. wykluczone. i naprawdę, nie tak sobie wyobrażałem mój, mocno opóźniony, start w dorosłość. miało być łatwo, miało być śmiesznie, miało być z kimś i miało być ciągle gdzieś i czasem w domu, a jest trudno, smutno, samotnie i ciągle w domu, a czasem gdzieś. przykre to chwile, pełne frustracji i złości wyładowywanej tam, gdzie nie trzeba. np. na drzwiach od pralki, pełne rezygnacji, kończącej się już nadziei, chęci powrotu do palenia tytoniu- ciągle walczę ze sobą, by nie iść do żabki po moje lm niebieskie, ale nie, stop. bo idzie moment. idzie. czuję go. może jeszcze nie ten wymarzony, ale taki, który przyjść może tylko wtedy, gdy naprawdę odpuszczę. gdy zrzucę z siebie ten okropny wstyd, że mi się nie udaje, że może ktoś coś o mnie pomyśli złego, bo raczej zawsze przecież myśleli dobrze, że, co najgorsze, przed samym sobą będę musiał przyznać, że to już pora. bo to już właśnie pora. przyznaję się. czas, w którym biorę to wszystko do rąk, przyglądam się temu, co mam i idę w to, choć tego nie lubię, to walę w ciemno. życie mnie zmusza do zmiany, więc jak motorniczy wysiadam ze swojego tramwaju i tym łomem, włomem przesuwam bieg torów, skręcam w lewo, bo zawsze bliżej mi do lewego i jadę dalej. może gdy skręcę, to wiatr przestanie we mnie a zacznie ze mną? oby. i żeby było jasne - ja nie rezygnuję, ja się nie poddanę, niczego nie odpuszczam. ja tylko daję sobie przestrzeń, daję przestrzeń temu nowemu, daję przestrzeń mojej zmęczonej od myślenia głowie, biorę świeży i głęboki oddech niosący ukojenie dla mojego znerwicowanego, podskakującego ciała. fascykulacje się to nazywa. oddaję się chwili niosącej pewnego rodzaju ulgę i wytchnienie, bo sama gotowość do podjęcia się czegoś, co jeszcze niedawno byłoby dla mnie tylko i wyłącznie przyznaniem się do porażki, jest czymś w rodzaju ulgi. można powiedzieć że zacznę robić cokolwiek, a to przecież lepsze niż nic. oddaję się temu. odpuszczam pełną kontrolę, bo nie mam już tak naprawdę żadnej. nie w tym życiu, jakie sobie wybrałem.
jestem bardzo wdzięczny moim przyjaciołom, mamie, bratu i jego żonie. naprawdę bardzo.
0 notes
willbal69 · 8 months
Note
Imagin Kaspian
Byłaś wściekła, a jednocześnie załamana. Dlaczego Kaspian powiedział ci to wszystko? Naprawdę uważał, że brak dziecka jest twoją winą? A może prawda była zupełnie inna? Może wina leżała całkowicie po jego stronie? Albo to on ma racje i wszystko dzieje się przez ciebie.
Kaspian wyszedł z kajuty wściekły, czego nie dało się ukryć. Marynarze schodzili mu z drogi, a Edmund chciał zaproponować kolejny pojedynek, lecz widząc zdenerwowanie króla, odpuścił. Łucja natomiast nadal siedziała tam, gdzie chwilę temu rozmawiała z T/I. Podeszła do Kaspiana, chcąc go trochę uspokoić.
- Nie teraz - skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Kaspian, nie powinieneś kłócić się z T/I...
- A co ty możesz o tym wiedzieć? - warknął. Odszedł w najdalszy kąt statku, by tam trochę odpocząć. Liczył, że Łucja da mu spokój, niestety przeliczył się.
- Nawet nie wiesz, jak boli ją ta cała sytuacja... Wydaje mi się, że chwilami obwinia się za to, a tak nie powinno być. Przecież takie rzeczy się zdarzają i nie jest to ani twoją winą, ani jej... Pomyśl, jakbyś się poczuł, gdyby T/I oskarżyła cię, że to przez ciebie. Potrafisz to sobie wyobrazić? A teraz wyobraź sobie, że T/ I odczuwa taki ból, ale dwa razy mocniej. Jest kobietą i pragnie być matką. To ją zżera od środka. Nie przez ciebie, bo jej tego nie pow...- Łucja uważnie przyjrzała się Kaspianowi.
- Nie mów, że powiedziałeś T/I, że to jej wina!
Kaspian! To najgorsza rzecz, jaką mogłeś zrobić! -warknęła, opierając ręce na biodrach. - Nie dość, że najprawdopodobniej obwinia samą siebie, to ty jeszcze dolałeś do czary! Brawo!
- Nie pomagasz.. - westchnął Kaspian, który powoli zaczął zdawać sobie sprawę z tego, co zrobił i jak bardzo się to zranito.
- A jak mam ci pomóc, Kaspianie?! Większej głupoty nie mogłeś zrobić! - Łucja przetarła twarz dłońmi, po czym usiadła obok przyjaciela. - Naprawdę myślisz, że to jej wina?
Oczywiście, że nie... - westchnął. - Powiedziałem to, bo byłem na nią wściekły.
- O co? - Kaspian zawahał się.
- O t-to, że.. Że ci wszystko powiedziała..
- Naprawdę? - prychnęła Pevensie.
- Bałem się, że wyjdę w twoich oczach na faceta, który...
- Ale ty jesteś głupi, Kaspian! - zawołała dziewczyna, zanosząc się śmiechem. - Jesteś dla mnie jak brat i zdania o tobie nigdy nie zmienię. A te - wykonała cudzysłów w powietrzu - sprawy, w ogóle mnie ie interesują. Chcę tylko, żebyście byli szczęśliwi, bo oboje dużo przeszliście.
- Nie wiem, co mi zamroczyło tą makówkę.. - przyznał, uśmiechając się lekko.
A teraz rusz królewski zad i idź z nią pogadaj.
- Kochanie, przepraszam cię... - Kaspian wpadł do kajuty i zastał cię łkająco cicho na łóżku. - T/ I... - podszedł i mimo twoich sprzeciwów, wziął cię w ramiona. - Kotku przeprasza, słyszysz? To nie twoja wina... Nie twoja... - Co chwila składał pocałunki na twoim czole.
- Przecież wykrzyczałeś mi to, co myślisz.. - szepnęłaś, pociągając nosem.
- Ja tak wcale nie myśle.. Po prostu było mi wstyd, bo nie potrafię...
- Kaspian przestań! - wtuliłaś się w jego szyję. - To głupie, że nawzajem wmawiamy sobie winę...
- Wiem... - kołysał cię lekko, gładząc twoje plecy. - Przepraszam. Kocham cię, moja królowo i bardzo chce mieć z tobą dziecko, ale jeśli to nie nasz czas...
- To poczekamy... - kiwnęłaś głową, po czym zaczęłaś wpatrywać się w jego ciemne oczy. - Kocham cię, Kaspianie. - Musnęłaś lekko jego usta. Uśmiechnęłaś się, gdy podrapał cię zarost bruneta. Myślałaś, że na tym poprzestaniecie, ale Kaspian wplątał palce w twoje włosy, pragnąc coraz to więcej i więcej. W końcu naparł na ciebie tak, że opadłaś na miękkie poduszki. - Co z tym czasem? - zapytałaś, kiedy dał ci wytchnienie.
- I tak upłynie - wzruszył ramionami, odpinając swoją koszulę.
- Jesteś pewien, że...
- Jestem tego absolutnie pewien.. - uśmiechnął się, rzucając ubranie na ziemię. - Ty też powinnaś. - Pochylił się i delikatnie zaczął całować twoją szyję, tymczasem szarpał się też z paskiem od twoich spodni. - Wolę kiedy masz na sobie sukienkę z tym męskim strojem jest o wiele więcej zachodu...
Tumblr media
Tumblr media
0 notes
mrocznaksiezniczka · 1 year
Text
Tumblr media
Bo ja pamiętam Te wszystkie chwilę Gdzie zapłakana trzymałam żyletkę przy żyle
Bo ja pamiętam Jak mnie to złamało Lub jak musiałam udawać Że nic się nie stało
Bo ja pamiętam Jak krzywdziłam bliskich Bo ja pamiętamTo całe cierpienie
Bo ja pamiętam Te przepłakane noce Które samotnie spędzałam Chowając emocje pod kocem Lecz gdy wreszcie odpuszczę Nadejdzie wytchnienie....
67 notes · View notes
mariolaszyszkiewicz · 10 months
Text
Nie wszystko naraz
Tumblr media
-Nie wszystko naraz dzieecko. - Twoja wola przyniosła mi rozstrzygnięcie w sumieniu. Ale to trudna droga. W zasadzie nikomu jej nie polecam. -Nikomu? - Czapki z głów przed tobą myszko. -Wszystko to Jezu zostawiam w domu. -Jesteś czysta . I ambitna. Bardzo ambitna. -A ja myślałam, że to pycha. -Nie , to nie całkiem była pycha. To była desperacja-szukanie azyl. Prawdziwa miłość przyszła później. Ja- przyszedłem później. -Jakbym ocknęłam się wtedy. -Myszko, Ja Jestem - twoją parą. Myślałem , ze to wiesz . -Że schudnę? - Nie. Nie zalecam. I tak wszyscy ogryzają kręgosłup. Z czego jeszcze chudnąć? - Z wdzięczności. -Ja wiem. To część ambitnej rezygnacji. Jesteś wyzwolona z poczucia własności emigracji wewnętrznej. Ja ci bólu nie przyniosę. Z pewnością nie zachowam je dla siebie. Wszystkie twoje urojenia, przywidzenia , omamy, , to wszystko minie, a żelazny związek przetrwa. - nawet uniesienie, zachwyt. W końcu i tak bawisz się trochę Duchem, ale na końcu i tak przychodzisz w Moje Objęcia -To małżeństwo bardzo mi odpowiada. - A choroba jest przykrywką, żebyś mogłą ze Mną przebywać jak najdłużej . -Mam absurdalne poczucie niemoralności i zdrady. -To minie. To destrukcja- Ja Wiem, - Ja byłam samodestrukcyjna. - Masz to po Mnie- Myszko. Czujesz, że ten związek skończy się na krzyżu. - WIęc przez ten krzyż, który ci daję, szybko przebiegasz , chętnie i z dobrą wolą. Ano stajesz . A na końcu stajesz i zaglądasz Mi w oczy. Zamiast dać się żywiołowi duszy i ciała..
Tumblr media
Zadziwia Mnie Twój zapach. - Przecież ty nie czujesz zapachów. - Twój tak. - To wierutna bzdura Myszko. Takie przeorganizowanie wobec Ducha. Ono jest powodem wszystkich twoich problemów Myszko. To ucieczka emocjonalna Myszko. - Jestem w Twoich ramionach. -Właśnie, jak w pudełeczku. - Dochodzi do tego, że Cię kocham. -Obserwuję ciebie. Niczym sobie nie zasłużyłaś , aby tak cierpieć. Każdy inny człowiek już dawno przestałby cierpieć. Wziąłby ode Mnie Pierwszą lepszą rzecz i zaspokoiłby się. Na nowo. -Mój dzień jest inny . Staje się inny . -Dobrze ci radzę - zastanów się , kto za tym wszystkim stoi. -Krytyka bardzo boli. A jej ostrze skierowane jest wprost we mnie. - Nie mogło być inaczej. - Czuję pokój i wytchnienie. -Ba. Nic dziwnego. Niesiesz w sobie Moje ciało i Krew. - Dotknę więc Twojego serca. - Zapewniam cię , że nie będzie bolało. Mnie nei będzie bolało . i ciebie - nie. Z czasem zobaczysz.
0 notes
rudaaa · 10 months
Text
Bo ja pamiętam Te wszystkie chwilę Gdzie zapłakana trzymałam żyletkę przy żyle Bo ja pamiętam Jak mnie to złamało Lub jak musiałam udawać Że nic się nie stało Bo ja pamiętam Jak krzywdziłam bliskich Bo ja pamiętam To całe cierpienie Bo ja pamiętam Te przepłakane noce Które samotnie spędzałam Chowając emocje pod kocem Lecz gdy wreszcie odpuszczę nadejdzie wytchnienie....
#samobojstwo #mam_dość #samotnosć #nie_chce_zyc
0 notes
cypr24 · 10 months
Text
Nadchodzi nowa fala upałów
Prawdopodobnie od poniedziałku czekają nas temperatury w granicach 44°C... Cieszycie się? #Cypr #temperatura #upał #urlop #wakacje
Prawdopodobnie od poniedziałku czekają nas temperatury w granicach 44°C Prognozuje się, że fala upałów, która osiągnie 43-44°C, nawiedzi Cypr w poniedziałek, a temperatura wzrośnie w ciągu najbliższych kilku dni, osiągając około 4-7°C powyżej normalnego poziomu. Krótkie wytchnienie od 16. dniowej rekordowej fali upałów w zeszłym miesiącu zakończy się w niedzielę. Przewiduje się, że zmiana…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes