Przed wczoraj obejrzałem (w końcu) ziemię obiecaną i film pozostawił mnie całkowicie w strzępkach. Teraz, gdy tylko słucham Podsiadło, myślę o nich, więc pozwoliłem sobie popełnić ten oto edit
Obiecaj mi że jutro rano się uśmiechniesz. Nawet jeśli będzie szaro. Nawet jeśli będziesz miał opuchnięte powieki, ciężkie myśli i żadnych nowych wiadomości w telefonie. Obiecaj mi.
Wczoraj miało miejsce spotkanie z Panem Danielem Olbrychskim - i mimo że odbyło się po seansie ,,Ziemi obiecanej” i dotyczyło głównie tego dzieła, to myśli Pana Daniela odbiegały stale, jakoś czule, ku ,,Potopowi’’, do Kmicica. Jak pięknie napomykał o Trylogii, o Sienkiewiczu - to aż by się chciało od razu siąść i po raz enty przeczytać, obejrzeć, doświadczyć. Ale to nie trzeba być współtwórcą tych materiałów, by kultywować tę miłość, nieść dalej jej przekaz, pilnować tego ognia. Ckliwie i czule mi się zrobiło pod adresem wszystkich wspaniałych fanów Trylogii tutaj, z którymi się można pławić w tym wspólnym uwielbieniu i wygrzewać w świetle klasyków, a którzy ponadto swoim talentem i energią przydają jeszcze tej chwale i ciepłu. Jeśli to czytacie, to dziękuję Wam za Waszą piękną służbę! Oby Wam się wiodło. 💙💙💙
W jakimś paroksyzmie nieokreślonej i intelektualnej żądzy przeczytałam Ziemię obiecaną po raz drugi, już jako pełniejsza, bardziej obeznana czytelniczka, i nie potrafię wprost ubrać w słowa jak głęboka i pełna liryzmu jest ta powieść... ot taka pewnie nieoryginalna przyszła mi refleksja...
📖 Ziemia obiecana (La terre promise), Władysław Reymont, 1899. Extrait traduit en français.
« Il aimait cette "terre promise", comme un prédateur aime les forêts vierges profondes qui abondent en proies… »