brunobrunobrunobruno
brunobrunobrunobruno
Bez tytułu
5 posts
Don't wanna be here? Send us removal request.
brunobrunobrunobruno · 2 years ago
Text
28.05.2023 Notka własna
Była sobie kiedyś taka papuga. Niebiesko, żółto, biało zielona z czerwonymi kółkami wypełnionymi też na czerwono po obu stronach małej główki. Na jej czubku miała irokez. Mieszkała w klatce, razem z rodziną, która była z nią dość mocno zżyta. Papuga nieraz, zazwyczaj w niedzielę, gdy cała rodzina spędzała czas razem, latała swobodnie po mieszkaniu. Lubiła różne ziarenka i kolby, które mogła obgryzać. Lubiła też obgryzać wszystko inne. Instrukcje obsługi komputera Atari i kable do tegoż które ojciec tej rodzinie tam trzymał. Był on wyjątkowo blisko z ptakiem, co zawierało to, aby kląć i wściekle gonić zwierzę, gdy odkrywał, że znów coś pogryzła. Jego syn bardzo się bał, że niestabilny tatuś zabije ptaka. W dobrych dniach, papuga już od wejścia siadała mu na ramieniu i iskała mu włosy na przemian ze swoimi piórami. Dom papugi, musiał być regularnie czyszczony a pokarm i woda uzupełniane. Zajmowała się tym mama chłopca. Miała plastikowe dno, które zaczepami łączyło się z drucianą klatką w całość. Dno kuwety, było czymś wykładane, na przykład gazetą, aby pozostałości i brud, łatwiej było wyczyścić.
            Potem rodzina przeniosła się do nowego, większego mieszkania i pewnego dnia papuga uciekła. W mieszkaniu było wiele pokoi i trudniej było przypilnować, aby okna i lufciki były zamknięte. Pomimo, skazanych przecież na niepowodzenie, poszukiwań w okolicy, ptak się nie znalazł. Ojciec, który był z nią rzekomo najbardziej zżyty (tak przynajmniej świadkowała matka, powtarzając tę historię o iskaniu wielokrotnie, nieraz tym samym gościom podczas różnych rodzajów przyjęć) na zewnątrz, na poszukiwania nie wyszedł. Zadowolił się pozostaniem na balkonie i udzielał jakichś wskazówek. Sprawdźcie tam. Tam coś słychać. Może w koronie tamtego drzewa?
Chłopiec płakał bardzo, wszyło wiec na jaw kto był zżyty a może tatko się wstydził okazać uczucie. Pies mu mordę lizał dzisiaj. W każdym razie, jak kamień w studnie. Ptak przepadł.
            Zakładam, że ptak uciekł. Wiec uciekł z niewoli. Żył w klatce. Może to był zew do wolności a może zwykła dziura ze świeżym powietrzem i coś na kształt ciekawości ptasiego móżdżka, tylko bez mapy powrotu. Wyobrażam sobie, że nietrudno się zgubić, jeśli z małej klatki po całym życiu wychodzi się na otwarty świat.  Mama tłumaczyła chłopcu, że ptak na pewno nie ma szans poradzić sobie na wolności, bo nie umie a po zatem jest za zimno. Że inne ptaki go zadziobią za to, że jest taki kolorowy, inny. Tata obarczał winą ją, za to, że nie dopilnowała zamknięcia lufcików. Chłopcu było przykro. Przelało się dużo tęsknoty, poczucia wina mieszkalnego ze złością do rodziców. Potem, może po latach, ocknął się w panice. Nie można trzymać ptaka w klatce, bo jego zew do wolności nie umrze, nie zostanie ujarzmiony, będzie go uwierał od środka nieznośnie a w końcu ucieknie i zginie. Dlatego ma żyć wolny, aby radzić sobie ze swoim prawdziwym światem a nie być, by ktoś mógł czuć zażyłość, był iskany i aby było rodzinnie.
1 note · View note
brunobrunobrunobruno · 2 years ago
Text
Dziennik terapeutyczy 4
09.05.23
Notatka własna
Roztrzęsiony jestem. Bo utraciłem swojego wewnętrznego dzikusa. Biznes nie jest dzikusem, szkła kontaktowe, narzekania na pracę  - ale dalsza praca też nie jest. To, że chciałem być poprawny stało się moim problemem. Miałem wyjechać, nie siedzieć tu a siedzę w nocy i spać nie mogę. Bo myślę o tym jak wiele w życiu sobie zmarnowałem przez strach przed byciem odważnym i chęć być kimś w czyichś oczach. Niesamowite. Dziś znów do głosu doszły emocje z nieudanym interesem, który pochłonął prawie wszystkie moje oszczędności i jak głupio dałem się omotać lękowi i złym doradcom, aby podjąć takie decyzje. Nie wiem czy kiedyś odzyskam swoje pieniądze i swojego wewnętrznego dzikusa. Chcę go bardzo pragnę, ale już jestem z drugiej strony. Po drugiej stronie pizdy.
Chcę znów się wybić, ale straciłem impet i wigor. Nie umiem go odzyskać choć bardzo się staram i działam.
Raport z sesji
Pacjent przyszedł raczej skoncentrowany. Nie rozsiał się, nie rozpiął nawet kurtki. Myśli o zakończeniu terapii, przerwaniu jej, to lepsze określenie, bo przecież tak wiele zostało do zrobienia. Nie widzi poprawy w swoim funkcjonowaniu, przynajmniej niewystarczająco wyraźnie. Ma niestabilne poczucie wartości, zmienia mu się obraz samego siebie. Niezwykle mocno przeżywa nieudaną inwestycję, która przecież nie jest stracona, choć oczywiście nie mogę tego stwierdzić, bo nie znam do końca realiów i wcale nie znam przyszłości.
Zdecydowanie poprawiła mu się za to sytuacja z związku z tamtą dziewczyną. Urealnił ją i przestało mu na niej zależeć, nie tęskni a nawet jeśli, to szybo mu mija. To przez ich ostatnią konwersację, a raczej konfrontację.
W trakcie sesji, rozmawiałem z nim delikatnie, czując, że w każdym momencie może zerwać się na nogi i oświadczyć, że to nasza ostatnia sesja i wyjść, może nawet nigdy nie wrócić.  To byłoby dla niego najgorszym rozwiązaniem. Zarzuca mi, jak zazwyczaj w takich sytuacjach, że kieruję się chęcią zysku, ale to nie prawda. Sesja znaczenie się przedłużyła, ale nie zatrzymywałem go. Dopiero w ostatnim kwadransie, zaczął wchodzić w proces. Okazywał wiele złości do rodziców. Nie akceptuje swoich podobieństw do ojca, bo go nie szanuje jako mężczyzny. Ten bowiem, porzucił go będąc do przesady nie obecnym. Matce natomiast, głównie zarzuca fałszowanie uczuć, zakłamywanie ich. Często nią gardzi. Jest świadomy tych emocji, wie skąd pochodzą, umie nawet zauważyć, kiedy przenosi wzorce pochodzące z jego dysfunkcyjnych relacji w rodzinie pierwotnej na swoje obecne i przeszłe funkcjonowanie choć nie często mu się to udaje. Nie ma też pomysłu, jak może wykorzystać taką wiedzę, o przeniesieniu.
Podważa skuteczność metody terapeutycznej i moje kompetencje, podważa też swoje kompetencje a za to obarcza odpowiedzialnością ojca. Mawia o nim; „dobry człowiek, ale frajer”. Wstydzi się swoich podobieństw do niego, ubolewa, że pomimo tego, że tak wiele zmienił, to jednak jest do niego podobny. Powiedział: „tak jak on, pracuje za darmo”. Przysłowie, którego najbardziej nienawidzi, to: „Niedaleko pada jabłko od jabłoni”.
Pacjent rozumie, że jest mocno obciążony okresem dzieciństwa i młodości. Tamte czasy; dysfunkcyjna rodzina, nadużycia, problemy społeczne, rzucają się głębokim zimnym, złym cieniem na jego dzisiejsze życie. Jest tego jednak tak dużo, że często traktuje to jako prawdziwą rzeczywistość, przez co nisko się ocenia, co powoduje, że inni go wykorzystują do swoich celów. Wspomina tu wczorajsze spotkanie z dostawcą. Kobieta ta, nie chciała przestać utrzymywać niezadowolonej, lękowej postawy spowodowanej pewną transakcją. Miała niezmienną minę, pomimo rozsądnych argumentów. Przejmował się tym, chciał to zmienić, ale jak ocenia, ona nie chciała tego zrobić specjalnie, co zinterpretował jako swoistą manipulację, szantaż emocjonalny.
Jak dowiem się na następnej sesji, ten nocy nie spał prawie wcale. Emocje z sesji połączyły się jeszcze z dwoma kłopotami z klientami, które polegają na tym, że oboje z nich próbują go wycyckać z kasy. Na szczęście postanowił rozprawić się z nimi twardo i chytrze. Bo wojownik, szanuje tylko wojownika.
1 note · View note
brunobrunobrunobruno · 2 years ago
Text
Dziennik terapeuty 3
28.04.2023
„Skreślił ją Pan tak samo jak chce skreślić jego” tak mi powiedział, w końcówce wczorajszej sesji mój terapeuta. Niedobrze mi z tym. Mam poczucie żalu i straty. Tak, rzeczywiście ją odtrąciłem ostatnio, ale tylko po to by bardziej przyciągnąć oraz wyrazić swoją złość, zakreślić granice, zachować się męsko. To, jak czułem się przez A. przez ostatnie hmm to już prawie rok, wymaga choćby małej zemsty.
Jestem Bruno, chodzę na terapię do terapeuty kuternogi a wczorajsza sesja mi się odbija czkawką. Szczerze mówiąc męczy mnie już dawno, ta zewnętrzna moderacja mojego życia przez różnych specjalistów jednocześnie ciągle wyrażam potrzebę, aby ktoś mi powiedział, jak jest. Miałem nawet myśli, aby z niego zrezygnować, ale nie za to, że mówi mi jak jest. Bardziej za to, że tego nie robi. Tak to jest, gdy czasem idzie się wąską ścieżką pogranicza pośród krainy wszech nienasycenia.
Pacjent przyjechał na rowerze, punktualnie. Znów większość sesji była poświęcona A. zadziwiające, jak mocno wyobrażony obraz tej kobiety obsługuje jego potrzebę ciepła, troski i bliskości. Bruno w trudnych chwilach, wyobraża sobie ciepłe i pełne miłości sytuacje z udziałem jego i A. to jeden z jego sytemu regulacji i deregulacji. Jak Tyler, alter ego Joego z filmu i książki „Fight club”. Jak sam stwierdza, narzędzie to jest bardzo niedoskonałe i zwiększa w nim poczucie tęsknoty. Trafnie łączy te uczucia z następstwami braków w rodzinie w jakiej się wychowywał, wspomina, że matka dotykała, przytulała go w przerysowany sposób, który odbierał i odbiera jako nie szczery lub w sposób zadaniowy tj., gdy trzeba poprawić część garderoby – dzieciństwie – czy wytrzeć nos czy usta. Z ojcem i dziadkiem kontakt fizyczny zamykał się w podaniu ręki, też od zawsze. Choć uczciwie przyznaje, że pamięta jak ojciec nosił go na barana ale miał mniej niż sześć lat. Teraz występuje też objęcie na powitanie i/lub pożegnanie, wyczuwa wtedy w ojcu nerwowość. Sam jednak potrafi dawać czułość dotykiem. Sam wspomina je tak;
Lato było gorące, choć nie takie jak w Polsce, ale ciepłe słońce skutecznie podnosiło nastrój. Piękne, zapierające dech w piersiach widoki zgrabnych, niezwykle harmonijnych pagórków, górek i wzniesień zieleniły się kolorem tak nasyconym i lśniącym, że czasem, gdy na nie spojrzałem, udawało mi się oderwać od pracy, która mnie wykańczała. Wijące się wąskie drogi, rejony, do których rzadko kto jeździ. Małe wioski i miasteczka. Natura. Podczas jednego z takich dni znalazłem się z nią w łóżku. Tak mocno bałem się jej reakcji, że nie potrafiłem położyć jej dłoni na plecach. Dotknąć, pójść dalej. Zatrzymywałem rękę tuż nad skórą i nie mogłem posunąć się dalej. Jak gdyby próbować zbliżyć do siebie dwa kawałki magnesu odpychającymi się stronami. Byłem zdziwiony, jak bardzo tamta chwila podobna była to takich magnesów.  Sytuacja oczywiście była jednoznaczna, ja natomiast jakoś to sobie tłumaczyłem, racjonalizowałem i sprawa stanęła na niczym. Pozostał mi jedynie żal, który z biegiem lat ulotnił się jak dym. Potem, nauczyłem się dotyku. Gdy przyjechała do mnie U. – a piękna jest to dziewczyna – leżeliśmy godzinami w łóżku. Dotykaliśmy się bardzo czule i znacząco na wiele różnych sposobów i odcieni. Mam wielki deficyt dotyku, więc wchodziłem w to bez opamiętania. Pamiętam szczególnie pewien poranek, gdy obudziło mnie jej napierania swoją śliczną główką o moją klatkę piersiową. Chciała zrobić to tak bardzo, że pomagała sobie rękoma dociskając mnie do siebie zza moich pleców. To było bardzo dobre doświadczenie. Na co dzień, deficyt dotyku ukrywam, ale uzupełniam go na przykład u fryzjera. Ten dotyk też się liczy. Wizyty w miejscach, gdzie mogę go dostać, traktuję jako coś więcej, niż tylko usługa z cennika.
Poza tym, nie wiele pamiętam z tej sesji, wiatr poruszał lekką firanką i zasłonką. Przyszła wiosna. Dziś jestem w Polsce. Słońce coraz bardziej przypieka, niedługo maj. Niedługo będzie go aż za dużo. Jestem pośród swoich spraw. Staram się, aby nie poświęcać czasu na rzeczy i ludzi którzy niczym mnie nie napawają.
5 notes · View notes
brunobrunobrunobruno · 2 years ago
Text
Dziennik terapeuty 2
25.04.2023
Pacjent przyszedł dziś punktualnie i otworzył sobie drzwi od klatki kodem jaki mu wcześniej wysłałem. Zwrócił uwagę, że może powinienem odpuścić czekanie aż on usiądzie stojąc, zanim sam to zrobię. Mam takie przekonanie, że to kulturalnie poczekać aż ktoś usiądzie, zanim ja to zrobię. To wyraża szacunek. Lubię ten zwyczaj, ale w obecnej sytuacji faktycznie jest do dla mnie bardziej kłopotliwe. Pacjent przeczytał notatkę z ostatniej sesji terapeutycznej. Wplótł z nią małe zaczepki w moją stronę, napisał, że mam nogę w gipsie bo nie umiem chodzić po schodach i że go podziwiam marząc aby podpisał mi się na gipsie. Myślał, chyba że mnie to rozbawi, mnie to w sumie trochę zezłościło więc zignorowałem to zupełnie.
Pacjent relacjonował swój sen, który określił jako bardzo dziwny i głęboki. Mało zrozumiały. Śniło mu się, że jego siostra, zabiera mu zasoby a występuje ona w formie zbliżonej do zwierzęcej, w pozycji psa, którego połączył skojarzeniem ze swoim psem który zdechł przedwcześnie a cenił go dużym i szczerym uczuciem. Z boku, nie jako w formie obrazu dwuwymiarowego, nie ruchomego jest obecna A. jego rzekoma miłość, którą wprowadziłem wczoraj. Niby jest obecna, ale nic nie robi. On jest zaskoczony, agresywnością siostry i próbuje ją również w ten sposób odciągnąć. Po długiej rozmowie na ten temat, zaproponowałem mu interpretację, według której jego siostra, próbuje w tym śnie skorzystać z jego zasobów, pomóc sobie w swoich problemach, dostać od brata poczucie bezpieczeństwa. Występuje ona w tym śnie jako młoda dziewczynka. Sześć może siedem lat. Jak się o tym dowiem na następnej sesji, ta interpretacja bardzo go wzruszyła. Chciał mu się płakać, gdy po sesji poszedł do sklepu. Postawił nawet hipotezę, że rzekoma miłość do A. jest nieuświadomioną projekcją tęsknoty za relacją z siostrą. A. jest w jej wieku, również ma problemy a ich kontakt jest nikły przy zachowaniu wielkiego ładunku emocji pod powierzchnią. Po czasie jednak odrzucił ten pomysł.
Wcześniejsza i dalsza część sesji, upłynęła pod znakiem A. Pacjent waha się, nie jest pewny, czy należy się ponownie do niej odezwać. Sam ją ostatnio zbył. Nie baczy na to, co ona mu zrobiła, jaką gehennę przez nią przeżywał; Jak wysyłała sprzeczne sygnały, z jednej strony dając do zrozumienia, że jest dla niej wyjątkowy a z drugiej odpychając. Ten modelowy push&pull spowodował, że się w niej „zakochał”. Moim zdaniem, ona jeszcze się do niego odezwie, bo to odepchnięcie jakie jej dał, podniesie jego wartość w jej oczach i ciekawi mnie co on z tym zrobi. Najlepiej by jednak było, gdyby poszukał sobie innej, która też nim zakręci, ale w zdrowy sposób. Huśtawka emocjonalne to jest coś czego on potrzebuje, ale należy to bardziej ustabilizować. Z resztą. Minęło już tyle czasu od kiedy nie widzieli się na żywo. Większość jego przemyśleń na temat tej kobiety to tylko zniekształcone wspomnienia dawnych wyobrażeń i doświadczeń.
            Dodatkowo, wspomina o pracy i narzeka na to, że nie potrafi utrzymać zatrudnionych pracowników, ale przystosował się do tego, po części akceptuje choć złości się, bo przez brak tej umiejętności nie rozwinął się biznesowo w taki sposób, jaki sobie wymarzył. Cały dzisiejszy dzień, spędził na, jak to określił „gówno pracy”, czyli formalnych działaniach, wysyłaniu sprawozdań finansowych, uzupełnianiu jakichś druków rządowych. Nie lubi pracy administracyjnej, choć czasem jej potrzebuje, bo go harmonizuje, choć zabiera czas i siły jakie chciałby poświęcić na rozwój firmy.
0 notes
brunobrunobrunobruno · 2 years ago
Text
Dziennik terapeuty 1
24.04.2023
Jestem terapeutą kuternogą. Pacjent przyszedł jak zwykle punktualnie i jak najczęściej w dość dobrym nastroju. Jeszcze zanim to zrobił to już mnie zdenerwował, bo nie skorzystał z kodu do drzwi od klatki schodowej, czy jak mówią ludzie stąd, od bramy. Nie lubię tego określenia, bo kojarzy mi się z bramą w sensie w kamienicy, przejściem do podwórza, przez które może też przejechać samochód, gdzie co poniektórzy spędzają większość dnia. Złamałem nogę, bo nie umiem chyba chodzić po schodach co już bazowo podnosi mój stopień irytacji, bo proste czynności stały się nagle bardzo trudne. Musiałem więc dodatkowo wstać i otworzyć mu drzwi.
Pacjent miał przerwę w terapii przez moją tygodniową niedyspozycję i trochę się zastanawiałem w jakiej formie go zastanę po powrocie. Ma on szerokie i duże doświadczenia terapeutyczne i wiele dobrych zwyczai i nawyków jakie stosuje, do utrzymania się w dobrej kondycji psychicznej co mi się z nim podoba. Choć czasem twierdzi inaczej, to nigdy się nie poddaje i walczy zawsze do końca, przestaje, gdy uzna, że dana gra jest nie warta świeczki, nie opłaca mu się. Jedną z jego technik jest prowadzenie notatek, gdzie zapisuje swoje uczucia i różne refleksje. Robił to skrupulatnie przez ostatni tydzień, dokonywał w ten sposób autoterapii przez pisanie. Ma w tym duże doświadczenie i dobrze mu to wychodzi.
Jego główne problemy krążą wokół kobiety, która w beznadziejnie beszczelny sposób go odrzuciała choć moim zdaniem, ma do niego sporo uczuć i pragnie go, ale sama jest zaburzona. Drugi obszar jego problemów to sfera biznesu i płynności finansowej w firmach jakie prowadzi. Nie radzi sobie zbyt dobrze z odrzuceniem i niepowodzeniami, ale ciężko nad tym pracuje. Jest dość wytrzymały, bo od początku roku nie stać go nawet na nowe buty choć posiada pewnie parę milionów złotych w nieruchomościach i innych rzeczach. Ciągle się jednak tym martwi i boi, że zbankrutuje. Sam nie wiem, na ile jego obawy są realne, ale raczej wydaje mi się, że Pacjent miesza strach przed bankructwem z niespełnieniem swoich aspiracji i złych rezultatów porównywania się z niektórymi swoimi znajomymi. Zdecydowanie choruje na ambicję i jest świadomy źródła. Obarcza odpowiedzialnością biernego Ojca oraz matkę, która nie potrafiła nawiązać z nim prawdziwego kontaktu emocjonalnego a głównie wymagała od niego więcej, starała się korygować jego zachowania i ustalać, co może czuć a czego nie. Stworzyła w nim przekonanie, że jest gorszy, słabszy od innych, niewystarczający. Ma dużo złości do matki a mniej od ojca, bo również ją obarcza tym, że skrzywdziła jego. W sumie nie dziwię się mu. Z jego backgroudem rodzinnym i innymi doświadczeniami, radzi sobie bardzo dobrze. Czasem mi go żal i szkoda, bo go lubię. Uważa, że matka chciała go ubezwłasnowolnić emocjonalnie i do pewnego stopnia się jej udało. Ma trudności w szanowaniu siebie i stawiania innym granic na tyle wcześnie, aby go nie zranili. Jest dla ludzi za dobry, zbyt pomocny i nie dostaje za to wystarczającego wynagrodzenia.
Tym bardziej zaskoczył mnie wczoraj. Ta jego niespełniona, rzekoma miłość A. zaczęła się znów z nim kontaktować. Trochę się o to martwię, bo wcześniej zrobiła mu niezwykle głębokie szkody. Załamanie psychiczne jakie przechodził, było przecież przyczynkiem do tego, że pojawił się w moim gabinecie.  Miał obsesje na punkcie tej kobiety, próbował brać czetery rodzaje leków psychiatrycznych, które jednak na szczęście odstawił. Długo by pisać, o tym co w związku z nią przeżywał. Teraz gdy znów zaczęła się z nim kontaktować i zaproponowała pogłębienie kontaktu, pisząc, że „Chciałaby porozmawiać” odpisał jej „a ja nie”. Muszę przyznać, że chciałbym napisać, że wysadziło mnie z butów, ale noszę tylko jednego, bo mam gips. Byłem przekonany, że jak dojdzie do kontaktu z nią, to wskoczy w to na główkę i będzie znów poraniony, ale nie. Pokazał charakter, nie ma to tamto, zaimponował mi. Złapałem się na myśli, fantazji, że podpisuje mi się na gipsie. On wierzy w techniki uwodzenia z jakich się szkolił ma ma efekty. Miał sporo kobiet, ale w stałe związki wchodzić nie umie. Pewnie, gdyby ta A. nie dała się zrazić tym odrzuceniem jakie jej zafundował tylko potraktowała to jako wyzwanie i postanowiła go zdobyć, to by się zdecydował. Lubi wyzwania i huśtawkę emocjonalną, w innych okolicznościach zaczyna się nudzić, narzekać i wpadać w niskie nastroje. Ma też inną dziewczynę, N. i poczucie winy, że cały czas kocha A. ale coś pozoruje z tą drugą, choć jak sam czuje, N. jest w porządku i nie robi problemów. Lubi jej seksualność. Fascynuje go. Tylko, że on lubi problemy.
Podczas sesji przeczytał wszystko co napisał, więc znowu naciągnął sesje o 10 minut, jutro znowu przyjdzie.
2 notes · View notes