Don't wanna be here? Send us removal request.
Text
Innocent Sorcerers

„Mędrcy dawnych wieków zamykali się szukać skarbów, leków, trucizn. My niewinni, młodzi czarodzieje, szukajmy ich, aby odkryć własne swe nadzieje”
x Moongrowl
4 notes
·
View notes
Text
O przemijaniu
Pędzimy, cały czas pędzimy. Ciśniemy w amoku przez meandry życia w obietnicy lepszego jutra. Dokładnie tak jak zostaliśmy zaprogramowani, tak jak nam powiedziano.

Ciągle się nam powtarza – staraj się, dawaj z siebie wszystko, Arbeit Macht Frei, a nam jedyne co pozostaje to w to uwierzyć.

Wiara i praca to wcale nie jest najtrudniejsza część. Najgorsze w tym wszystkim jest to przerażające wrażenie, że coś się traci, tylko co?

Tykanie zegara jednak nie pozwala przysiąść i się zastanowić nad tym zagadnieniem. Trzeba zrobić to, tamto, owamto, bo czas ucieka, a z tym czasem nasze wspomnienia, synapsy i te cholerne telomery.

Może to z tego wynika to uczucie straty? Ból rośnie, wspomienia degradują. Zapominamy po co pędziliśmy już w pierwszym rzędzie. Tęsknimy za rajem utraconym, za każdą chwilą kiedy było lżej.
0 notes
Photo

Anybody want a self-made darkoom print? Any size available, up to 26x40cm #darkroom #print #gliclee #handmade #lomography #radioactive #ra4 #filmisnotdead #35mm #canon #tatramountains #mountains #tatras #zakopianina #wild #landscape
#zakopianina#handmade#35mm#tatras#landscape#radioactive#gliclee#mountains#tatramountains#ra4#filmisnotdead#lomography#wild#print#canon#darkroom
0 notes
Photo

Handpoke tattoo by super duper gal @corkapiekarza; Instax print 8x10cm #handpoke #tattoo #gal #deviant #art #instax #print #lomography #lomoglass #fujifilmpolska
0 notes
Text
O tworzeniu
Żeby coś stworzyć, wpierw trzeba coś zniszczyć

(Cyjanotypia, 20x20cm)
Najlepiej siebie

(Cyjanotypia, format A4)
Poświęcić czas, pieniądze, zdrowie czy życie

(Cyjanotypia, format A4 + instanx mini glossy, 8,6x5,4cm)
Najlepiej wszystko

(Cyjanotypia, format A4)
Tylko po co? W imię czego?

(Odbitka ciemniowa, 20x20cm, połysk)
To Ty kreujesz świat

(Cyjanotypia, format A4)
Jesteś Bogiem

(Skan z negatywu, 35mm)
Czy Szatanem?

(Cyjanotypia, 20x20cm)
0 notes
Text
Laurka dla niezastąpionych
Mała laurka dla moich najlepszych kobiet na świecie. Życzę wszystkiego najlepszego oraz zdrowia, szczególnie tego psychicznego! Dziękuje Wam za to, że jesteście ;*

0 notes
Text
Narkołyki
Boisz sie przyszlosci? Nie chcesz nigdy wychodzic ze swojej strefy komfortu? A moze po prostu jestes zjebany i powinienes umrzec podczas porodu. Narkotyki! One pomoga Ci nigdy nie ruszyc sie z miejsca i przyspiesza moment smierci w wesoly i stosunkowo bezbolesny sposob. Sprobuj sam! Pierwsza działka za darmo, tylko u Twojego najlepszego przyjaciela!

3 notes
·
View notes
Text
Bakteryja
Zdjęcia ukazują świat zdegradowany pod wpływem chemii.

Świat, w którym powietrze gęste od rozmaitych substancji chemicznych niszczy nawet kliszę fotograficzną.

W tym świecie zapach kwiatków na ulicy można poczuć jedynie w detergencie używanym do mycia betonu.

Krew płynąca w żyłach młodzieży wychowanej tu jest tak przesycona odczynnikami chemicznymi, że jedzenie ich dobrowolnie na śniadanie, obiad i kolacje nie robi nikomu już żadnej różnicy

Ten świat jest tu i teraz.

Czy istnieje jakieś lekarstwo przed tą zarazą?

Czy może śmiercionośna bakteryja to jedyne lekarstwo?

1 note
·
View note
Text
Galaktikë vol. 3
Zapraszamy do haratania najświeższych koszuleczek i do szkółki i na wixe.
Tym razem wprowadziliśmy dwa kroje, dla chłopczyków i dziewczynek, więc prosimy zwracać uwagę na symbole przy wyborze.

♂ - XXL

Charmander
♀ - M

♂ - XXL

Seapunk
♂ - S

♂ - L

♂ - XXL

♀ - L

♂ - M

♂ - M

♀ - M

♂ - XL

Ogień ♂ - S
Nowa jakość, stara cena - 35zł
#koszulki#t-shirts#seapunk#wixa#kolorki#psychodela#psychedelic#homemade#handmade#diy#dirty ghetto kids#pokemon
7 notes
·
View notes
Text
NOT ALL THOSE WHO WANDER ARE LOST

Chciałbym się z wami podzielić swoją przesileniową przygodą z kilku powodów. Po pierwsze, nie ma w internecie opisu tego jak wyglądałaby nocka na tatrzańskich szczytach, pewnie dlatego, że jest to nielegalne, a także mega ryzykowne (w dodatku ultra piździ). Po drugie, zdecydowanie było to swego rodzaju doświadczenie szczytowe (ang. Peak experience), co jest nieodłączną częścią transpersonalnych rozkmin. Nie bawcie się w to.

Pomysł uczczenia przesilenia letniego nie był przypadkowy. Ten dzień o wyjątkowym astronomicznym charakterze był obchodzony na długo przed urodzeniem Chrystusa, w tym przez ludy Słowiańskie. Słowianie słowianami, ale dla mnie wiążę się on również z tym, że w czasach liceum miałem w tym okresie zawsze wolną chate i w okolicach tego dnia zawsze działy się najbardziej kosmiczne rzeczy.

Zacznijmy od przygotowania. Egzaminy – zdane, pogoda – dopisuje, praca – może poczekać. Plan jest taki - wykorzystuje najkrótszą noc roku i spędzam noc na jakiejś górze po to, żeby móc obczaić zachód i wschód słońca. Proste, c’nie? W tym celu chcę przejść najpierw przez 2h do schroniska w dolinie chochołowskiej z Januszami, a stamtąd wyruszyć przez Grzesia (1 653m) i Rakoń (1 879m) na Wołowiec (2 063 m), z którego muszę przejść na jarząbczy wierch (2 137 m), a stamtąd już tylko kawałek na moją wybrankę – Jakubine (2 194 m), w której objęciach mam spędzić tatrzańską noc. Jak to powiedziała Beata Szydło albo Sokół (sam już nie wiem) – DAMY RADE.

Jest to trasa na jakieś 9h, a wyruszam z parkingu o godzinie 12 – oznacza to, że dojdę na Jakubinę na styk z zachodem słońca. W przypadku załamania pogody/psychiki nie będzie ewentualnej możliwości powrotu. W trakcie trasy decyduje się odbić na siwą przełęcz, aby zrobić najpierw „łatwiejszą” część trasy i najpierw zdobyć najwyższy szczyt tatr zachodnich - Bystrą (2248 m), a dalej pomyśleć, bo przecież góry to takie świetne miejsce do myślenia.

Jest to o tyle dobra decyzja, że już po godzince trasy mogę odbić od szlaku Januszy i w spokoju podążyć ku celowi. Wyciszający spacer przeplata się z rozkminianiem możliwych linii do zrobienia z wierzchołków otaczających gór, gdy tylko znowu pokryją się śniegiem.

Przy wchodzeniu na Bystrą zaczynają się pojawiać pierwsze oznaki zmęczenia, a także pierwsze lekkie rozkminy, po co ja to robie? Wejście na góre wiele wyjaśnia. W dodatku, że jest fajnie i ładnie, to tutaj tak na prawdę zaczyna się cała przygoda – zakopianina zaczyna działać.

A więc wracając z Bystrej myśli w mojej głowie zaczęły się coraz bardziej kotłować i poczułem, że urodzi się z tego jakiś tekst, chociaż sam nie wiedziałem jeszcze jaki.

W tym miejscu chciałbym zaznaczyć, że przebywanie na szlakach TPN od zmierzchu do świtu jest nielegalne w ciągu wiosny/lata/jesieni. Niestety, łamiąc go narażałem się na wysoką karę, ale kij z tym

“One has a moral responsibility to disobey unjust laws.” ― Martin Luther King Jr.

Niestety w tym przypadku to prawo jest uzasadnione – przebywając nocą na terenie parku nie tylko narażam siebie na utratę zdrowia lub życia, ale także mogę spłoszyć zwierzynę, która wieczorem zaczyna żerować wokół szlaków na śmieciach pozostawionych przez Januszy. Pomijam już mądrali, którzy mogliby zacząć urządzać sobie biwaki i imprezki.

Ostatecznie okazało się jednak, że tatrzańskie kozice boją się mniej hobbittów niż hobbici ich. Nie wspominając już o misiach.

Tak więc nie róbcie tego sami o ile nie musicie, bo możecie zrobić krzywdę nie tylko sobie. Jeśli jednak czujecie taką potrzebę, to zapewne żadne zakazy i ckliwe historie Was nie powstrzymają (eh, znowu mi to coś przypomina).

Ja jestem jedną z tych osób, które musiały. Dlaczego? Chociażby dlatego, żeby sprawdzić czy jestem w stanie przeżyć chociaż jedną noc na pastwie surowej natury, żeby móc ją dzięki temu bliżej poznać i prawa nią rządzące, a przy okazji skumać odrobinę lepiej siebie i swoje miejsce w tym systemie – z facebooka nie dowiedziałem się jeszcze niczego na ten temat pomimo, że spędzam tam bardzo dużo czasu.

Nie wiem jak Wy, ale ja mam problemy z robieniem rzeczy niewiadomo-poco. Teraz przynajmniej już wiem po kiego chuja się tam zebrałem z łóżka o 7, pojebałem cały świat i się wdrapuje na kolejny wierzchołek przede mną.

A za nim co? Zejście i kolejny szczyt... wczołguje się resztkami sił na Kończysty Wierch i już wiem, że tutaj spędzę noc – do zachodu zostały niecałe 2h, a tyle bym potrzebował na zrobienie Jakubiny, w dodatku zaczyna pizgać, a jest ona 200m wyżej (cały 1 stopień cieplej!) i tutaj pod nosem mam ciekawy żlebik, który chroni mnie z każdej strony i liczę, że będzie w nim ciepło i przytulnie (ah te marzenia).

Postanawiam odpocząć przy zboczu delektując się ostatnimi (być może ostatecznie ostatnimi) promykami słońca.

W międzyczasie na góre wchodzi parka, która szybko orientuje się w moim zamiarze popstrykania zdjęć zachodowi. Wypytuje ich trochę o to jak wygląda dalsza trasa, ponieważ wrócili z kierunku, w którym ja zmierzałem. Mówią mi, że początek jest lajtowy, ale dalsza trasa jest bardzo ciężka, stroma i w dodatku zniszczona przez lawiny, co wywołuje dylematy typu „skakać czy wracać”. Nie udaje mi się ukryć zamiaru przejścia jej w rozszerzonej wersji w ciągu najbliższych 12h. Pan pyta się zmartwiono-zaciekawionym głosem czy mam śpiwór – skłamałem.

Przynajmniej pożegnali się ze mną ze spokojną głową, a ja mogłem dalej podziwiać zachodzące słońce powtarzając mantre „będziesz siedział na dupie i nic Ci się nie stanie”. Chyba się przydała, stwierdziłem, że lepiej ruszyć dupę i spróbować zorganizować jakiekolwiek ognisko w razie wypadku niż liczyć na cuda. W dodatku proces szukania patyków w okolicach 2000m był bardzo rozgrzewający – prawie same pozytywy. Niestety, tutaj kolejna uwaga, palenie ogniska na terenie TPN jest niegalne i kosztuje 500zł.

Nie będę opisywał tego jak wyglądało zachodzące słońce. Mogę jedynie napisać, że czułem wtedy ogromny zachwyt przeplatający się z jeszcze większym niepokojem. Wraz z gasnącym światłem, góry za plecami zaczynały znikać pod czarną maską. Godzina między zajściem słońca, a wyjściem księżyca zza gór była kurewsko przerażająca. Szczególnie dobijający był widok trawy błyszczącej się pod warstwą szronu.

Ogólnie im dalej w noc tym zimniej, a godzina przed wschodem słońca jest najzimniejszą godziną doby. Dlatego wiedziałem, że to jest jedyny moment, żeby odpocząć. Ta świadomość pozwoliła jakoś odpłynąć na pół godziny pomimo stresu. Pokrywająca mnie rosa zadziałała jako świetny budzik. Szybka obczajka godziny – jest 24, dzięki Bogu. Wschód jest planowany na 4, a ja potrzebuje ok. 2h, żeby dotrzeć na Jakubine, a więc muszę przeżyć jeszcze 2h. Postanawiam zaryzykować. Na szczęście w żlebie było już 1 wypalone miejsce, co pozwala ukoić sumienie, a ściany żlebu ochraniają przed ewentualnym namierzeniem ze strony strażników.

Mimo wszystko niespokojnie odpalam swoje taktyczne ognisko – jak spalić 8 patyków, które nie wiadomo jakim cudem znalazły się na szczycie, aby nikt tego nie był w stanie zauważyć i żeby dały rade dać ciepło na kolejne 2h. Zgodnie z zapewnieniami Beatki, DALIŚMY RADY.

Zgodnie z prognozami noc jest bezchmurna, a księżyc w pełni daje tyle światła, że gdybym znał ścieżkę, to mógłbym się poruszać bez latarki. Jak się zapewne domyślacie, tak nie było w moim wypadku.

Postanawiam przygasić ognisko pół godziny przed planowanym wyruszeniem, bo aaa będę robił jeszcze zdjęcia, jestem zmęczony i pewnie w ciemności się będzie dłużej szło.

Po zejściu do kolejnej przełęczy zaczyna pizgać. W sensie, że wiatr i zimno... Mam ochotę wrócić, ale zdaje sobie sprawę, że nie mam sił na takie wycieczki w tę i wewtę. Kończy się to leżakowaniem co 15 minut nad stromymi stokami, ale wizja tego, że lubię się rzucać po nocy mnie szybko od tego odciąga.

Od pierwszego cięższego fragmentu wymagającego poruszanie się po skałach zamiast ścieżki zaczynam się zastanawiać co ja odjebałem i dochodzę to wniosku, że jest to najbardziej wyrafinowana próba samobójcza ever. Kojarzycie te sceny z horrorów z grupą zielonych oczu połyskujących groźnie się w ciemnościach? Wyglądają identycznie, ale na szczęście się nie zbliżają.

Moment, w którym dochodzę do ciężkiego wspinania się po kamieniach jest dla mnie maksymalną przeginką. Postanawiam przeczekać aż się przejaśni, ale po kolejnych minutach relaksu słyszę „MRRRRRRRRUUUH”. Chyba mi się przesłyszało, to musiało być zwykłe „MEEEeeh”. Słysze drugi raz „MRRRRRUUH”, po trzecim stwierdzam, że spierdalam.

Pierwsze promyki słońca zaczynają się przebijać za horyzontem gdy docieram na Jarzębczy Wierch. Stąd już chyba tylko godzinka (po co komu znak?) na Jakubine. Podejście jest jeszcze cięższe, dużo gorzej oznakowane, ale na szczęście robi się trochę jaśniej.

Na szczycie lokuje się w bunkrze, w którym miałem zamiar spędzić całą noc. Do teraz nie wiem czy zmiana planów to był dobry pomysł czy nie, ale w razie mrozu na pewno nie byłbym tam w stanie rozpalić ogniska. Trochę się spieszę z robieniem zdjęć, bo tak na prawdę nie mam pojęcia co czeka mnie za chwile.

Tutaj znowu nie mam zamiaru trudzić się na opis wschodu słońca. Mam nadzieje, że zdjęcia chociaż trochę to oddają. Jeśli chodzi o odczucia to widok i samo poczucie pierwszych promieni słońca po tej nocy były dla mnie najpiękniejszym uczuciem w życiu. Muszę powiedzieć, że zrozumiałem dogłębnie w tym momencie kult słońca.

Zejście niestety było masakryczne, spotkani turyści nie kłamali, tak samo jak Internet, który zaznaczał, że trasa jest trudna ze względu na bardzo dużą deniwelacje. To znaczy, że trzeba było bardzo dużo zadupcać góra-dół. Kto by tam wierzył przypadkowym ludziom i internetowi? Na pewno nie ja, do dziś, hehhehe.

Dalej już kończy mi się woda, orientuje się, że słońce spaliło mi pół twarzy, ale dzielnie pokonuje trasę do końca.

Na samym końcu, konając na jednej z ławek przy Januszowym Szlaku zauważyłem pare motyli w trakcie rytuałów godowych. Był to niesamowicie fascynujący widok, ponieważ nie wiedziałem, że owady, które mają tak prosty układ nerwowy są w stanie odwalać takie szopki żeby zaruchać.

Niestety widok ten przerwała para trzydziestoletnich fanów spacerów do doliny, która musiała usiąść akuratnie na tej samej ławce co ja (jakby była 1 na 1000m) i niemalże wdepnęła w te biedne zamroczone sobą motylki. Bulwers straszny, chyba każdy zna ten wkurw, gdy ktoś nam przeszkodzi w niecnych planach..

Wnioski z tego tripa? starajmy się zauważać coś ponad czubkiem własnego nosa i pomyślmy czasem czy nawet sama nasza obecność nie przeszkadza innym. Oczywiście, że tak i najlepiej by było jakbyśmy poumierali, ale skoro tego się nie da to są jakieś inne sposoby na zminimalizowanie naszego wpływu? Może zamiast wykorzystywać naszą inteligencje do tego, żeby było najwygodniej to lepiej byłoby ją spożytkowąć na rozkmine umożliwającą jak najmniejsze zużycie środowiska w celu zaspokojenia potrzeb, a nie lenistwa?

Podsumowując, była to najbardziej zwariowana i przerażająca noc w moim życiu, ale było warto! Dało mi to dużo do myślenia, a także widoki były warte wszystkich cierpień.

W momencie gdy pisze ten tekst od wyjazdu minęło kolejne kilkadziesiąt godzin i za oknem znowu robi się jasno. Praktycznie nie pamiętam już żadnych myśli towarzyszących mi w podroży, ale pamiętam, ze na chwile udało mi się zapomnieć o tym kim jestem i o betonowy świecie jaki znam.

Przez ostatnie tygodnie widziałem więcej wschodów niż zachodów. Odnalazłem w nich pewna magie. Są tak piękne, ze napełniają mnie ogromna ilością nadzieją, ze ludzie się w końcu ogarną, że zaczną kminić ile zła się dzieje w okol nas, a co gorsza, że to my powodujemy to zło.

Jeśliby tylko ta iskra świadomości mogla zabłysnąć w każdym z nas, to niepotrzebne byłyby żadne rewolucje, wojny i masa cierpienia. Ta świadomość, ze wszyscy jesteśmy w to wpakowani po równo i tylko wszyscy możemy zrobić coś, żeby żyło się nam choć trochę lepiej. Wystarczyłaby jednostkowa samorefleksja i wola, a działania poprawiające stan wszechświata wymagałyby dużo mniej energii niż teraz. Wystarczy się rozejrzeć dookoła, żeby dostrzec rzeczy, które wystarczyłoby przestać robić, żeby było lepiej. Czy chwila refleksji i pomyślunku to tak dużo? Chyba nie po to mamy mózgi, żeby wymyślać coraz to nowe sposoby jak je zniszczyć.

Wyzwólmy się spod szpon archontów!
#mountains#lomo#lomography#tatra mountains#tatry#trip#adventure#summer#summer solstice#mystical#sun#sunset#sunrise#slavs
5 notes
·
View notes
Text
Galaktikë vol. 2
Wrzucamy kolejną serie naszych koszuleczek, tym razem mniej jednorodnie, więc dla każdego coś dobrego!

M

S

L

M

XL

XL

XL
Wszystkie koszuleczki po 35PLN Zapraszamy serdecznie i radzimy się spieszyć, bo koszulki są niepowtarzalne, a rozchodzą się jak ciepłe bułeczki!
Swayze & Fritz
1 note
·
View note
Text
Galaktikë for SALE
Jedyne w swoim rodzaju galaktyczne koszuleczki na sprzedaż. Każda koszulka wykonana została ręcznie w naszym laboratorium ukrytym w podziemiach starej pożydowskiej kamienicy.

M

S

L

S
Wszystkie koszulki w cenie 35zł
Pozdrawiamy Swayze&Fritz
1 note
·
View note
Text
Ucieczka w las

Tatry Niskie z Przełęczy pod Kopą Kondracką
Ludzie często myślą, że remedium na ich całe problemy byłaby ucieczka do lasu, ale tak naprawdę to przed czym? Przed zepsuciem miasta czy samymi ludźmi? A może po prostu przed problemami? Jasne, ciężko jest sobie poradzić w dzisiejszym świecie, ale to my go w większości kreujemy.

Smog Wawelski
Stworzyliśmy miasta dla własnej wygody oraz rozrywki. Wiele osób jednak zamiast uciech doświadcza tu czegoś zupełnie innego – stresu, zagubienia czy nawet zepsucia. Niestety często tak jest, że ludzkie wynalazki przynoszą więcej szkody niż pożytku. Kto by pomyślał, że coś tak zajebistego jak pociągi może zostać wykorzystane do zwożenia ludzi do Auschwitz albo, że takie cudo jak energia atomowa może przynieść tyle cierpienia. To jedynie drastyczne przykłady, ale ciekawe co przyniesie nam dalszy rozwój rzeczywistości, szczególnie tej wirtualnej.

Birkenau
Dzieciaki na pewno będą się jarać. Jazda na nartach bez wychodzenia z pokoju? Najs.

Kręcioł
Ja nie lubię uciekać. Bez zmierzenia się z problemem nie jesteśmy w stanie go pokonać. Pomimo ciepełka w domu lubię wyskakiwać do zimnego lasu po to, żeby z dala od ogłupiaczy móc się z skonfrontować z prawdziwą rzeczywistością. I sobą, który może być prawdziwą przyczyną wszystkich problemów.

Multiple Selfshot
Zdając się tylko na siebie można się poznać i jakkolwiek poprawić. Uciekam z miasta nie po to, żeby zgubić za sobą problemy tylko, żeby coś znaleźć albo raczej poznać. Siebie lub jakąkolwiek inną cząsteczkę tego pogmatwanego świata.

93
Nawet jeśli często się to nie udaje to fajnie chociaż zobaczyć jak się ma nasza stara ziemia. Niestety te wyprawy coraz bardziej przypominają mi odwiedziny kochanej babci.

Połamane
2 notes
·
View notes