Tumgik
#łaska
Text
Chrystusowe Kapłaństwo nadal obecne w posłudze kapłańskiej cz. II
Tak samo mówi Pismo Święte w innym miejscu: „Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane»” (J 20:21-23).
Czy więc kapłani czynią wszystko sami z siebie?
Nie. To Ojciec wraz z Duchem Świętym i Synem Bożym czynią wszystko co dobre przez nich, gdyż „każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępują z góry, od Ojca świateł, u którego nie ma przemiany ani cienia zmienności” (Jk 1:17).
Zatem kapłaństwo księdza ma tak samo ważną wartość jak Kapłaństwo Chrystusa. Sam Jezus powiedział uczniom: „kielich, który Ja mam pić, pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie” (Mk 10:39). Z kielicha Chrystusa można pić oraz przyjąć chrzest, który On przyjął z powodu zjednoczenia się z Nim i trwania w Nim.
A czym jest sakrament kapłaństwa?
Najdoskonalszym i najpiękniejszym zjednoczeniem się z Chrystusem Ukrzyżowanym oraz Zmartwychwstałym. Święcenia kapłańskie to moment, w którym kapłan oddaje całe swoje życie Chrystusowi, aby On mógł działać przez niego tak, jak tylko Mu się podoba. Daje Mu wtedy całkowite pozwolenie na prowadzenie go drogą do zbawienia, a także posługiwanie się nim, aby prowadzić przez jego posługę kapłańską do Jezusa tych, których On mu dał jako owieczki do opiekowania się nimi z pamięcią, że to sam Bóg podarował mu je i należą tylko i wyłącznie do Niego.
Od tego czasu to już nie kapłan żyje w swoim ciele, ale to Chrystus żyje w nim i może w sposób szczególny mówić wraz ze św. Pawłem: „Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, Który umiłował mnie i samego Siebie wydał za mnie" (Ga 2:20). To już nie kapłan stoi przed ołtarzem, sprawując Najświętszą Ofiarę, ale Chrystus przenosi nas do Wieczernika, w którym ukrywa się pod postacią kapłana, mocą Ducha Świętego będącego w Nim przemienia tak zwykłe wino i chleb w Swoją Krew i Ciało.
To już nie kapłan stoi przed nami, udzielając Ciała Chrystusa, lecz czyni to Chrystus tak jak podczas Ostatniej Wieczerzy, na którą nas przenosi w pełni Swojej Miłości i Łaskawości, choć nie widzimy tego oczami. Oczy kapłana nie należą już do niego samego, lecz do Chrystusa i patrzą z niezmierzoną miłością na bliźnich, gdyż to sam Chrystus w nich mieszka oraz to czyni. To nie oni przemawiają, ale Duch Święty mieszkający w nich.
W swych sercach noszą niebo, bo każdego dnia na nowo spotykają i witają tam swego Zbawiciela, przychodzącego tam, aby przemieniać ich serca na wzór Jego Miłosiernego i Kochającego Serca, Które płonie Ogniem Miłości oraz woła nieustannie, że pragnie dusz, aby móc je zbawić. Odpowiedzialnością kapłana jest prowadzić dusze zgodnie z rozpoznawaną Wolą Bożą i służenie Mu, nie zapominając, że On sam znajduje się we wszystkich ludziach, których spotykają, bo każdy z nich został stworzony na Obraz i Podobieństwo Boże, do czego uzdalnia ich Pan Bóg.
Tumblr media
Tumblr media
0 notes
libras-interactives · 2 months
Note
what are the utdm gangs full names/aliases (for the ones who use those)?
Those who didnt change their names much -
Marius Beausoleil, Eveline Beausoleil (Eva Beau), Charlotte "Lottie" Langley, Slyvester Holst, Malwina Łaska
Other Cases -
Jack picked Paige because he saw it in a newspaper. He couldn't spell it right for months. Can't recall his original surname, he has vague memories of "Howard".
Máire's mother changed their surname from Mac Cárthaigh to McCarthy. Legally she's Mary McCarthy, but has always been called and gone by Máire.
Cecil Flynn was born as Cillian Fallon
"Krooks" is Kaspar. Cant recall his surname or if I gave him one 🤔
Ezra Knightly was born as Temperance Baker
Roxie is an alias, ofc. her birth name is Chemira Smith, to her horror. Unlike Ezra and Krooks, she's never mentioned her old name to anyone.
And ofc there's Little Lottie. There's no birth certificate and no memory, on her part or anyone else's, of a name.
17 notes · View notes
twojtesc · 5 months
Text
Spróbuje zrobić onigiri ale nic nie mam do onigiri oprócz ryżu
Składniki
Ryż
Cukier puder z wodą
????
Miłość
Łaska boża
27 notes · View notes
mothylarka · 2 months
Text
Doszłam do wniosku, że zmilczę sprawę fotografii. Nic na tym nie ugram, a jak młodym się podoba bez nas (jeśli nie zareagowali, to znaczy, że się podoba), to niech im będzie, nie ja za to płaciłam.
Ludzie. Potrzebuję dobrych fluidów. Czeka mnie jutro trudna rozmowa i trochę się boję, że się rozsypię. Pożyczycie mi fluidów, magii, sragii, co łaska.
10 notes · View notes
Text
Tumblr media
O, Jaryło, błogosławiony czas zbiorów i życia, W tym okresie radości witamy Cię. Twoje święto znaczy obfitość i plony, Ziemie zakwitają w Twej mocy.
Matko Ziemio, Twoja łaska otacza nasze pola, Twoje błogosławieństwo w każdym kłosie zbóż. Prosimy Cię o żyzność i bujność lasów, krzewów i pól, O błogosławieństwo dla naszych zbiorów.
O, Mokoszy, w czasie życia i wzrostu, Twoje światło rozjaśnia nasze dni. Dziękujemy za plony, które nam dajesz, Niech Twoja siła przynosi nam życiodajny deszcz.
Jare Gody - marzec:
topienie lub palenie Marzanny
malowanie jajek (najlepiej naturalnymi barwnikami - w kapuście, w łupie cebulowej itd.)
toczenie jajek i stukanie się jajkami, życzenia z okazji kończącej się zimy i zaczynającej wiosny, a więc nadejścia nowego Cyklu Wegetacyjnego
pojedynek Peruna i Welesa - dwaj wojowie w pełnym rynsztunku (koniecznie hełmy) z orężem typu miecz lub szabla; wygrywa Perun, Weles umyka do podziemnego jeziora
pieśń: w folklorze u etnografów jak Kolberg, Gloger, Ceynowa, Gizewiusz i wielu innych
6 notes · View notes
xentropiax · 26 days
Text
Z listów niewysłanych, bo nie ma takiej potrzeby - fałszujące finale tej symfonii
Zastanawiałam się, czy zasługujesz jeszcze na moje słowa. Dwanaście listów do Ciebie, których nigdy nie przeczytasz, ten trzynasty - pechowy, tak jak wszystko, co się jakoś wydarzyło. A może nie wszystko, może to tylko zbieg okoliczności, nic nie znacząca liczba i tym razem już zdecydowanie finalna.
Co to się działo przez te ostatnie kilka miesięcy. Była uwertura na usta i palce, sonaty o pięknych słowach, łóżkowe scherzo, wariacje długich nocy i krótkich dni i na koniec, cichsze niż by wypadało, ale szybkie jak przystało na tego typu sytuacje - allegro. I tak oto zakończyła się nasza symfonia, zeszłam ze sceny, rzuciłam batutą, którą na koniec, raz jedyny w moim życiu trzymałam w ręku, a może wykradłam ci ją z kieszeni, kiedy zauważyłam, że ty już nie chcesz dyrygować tym ambarasem.
Nie mam pretensji, naprawdę. Nic sobie nie obiecywaliśmy, na nic się nie umawialiśmy i przyjmuję to, akceptuję. Tym bardziej nie mogę pojąć czemu tak się stało, czemu nie mogłeś być ze mną szczery. Mam żal za to jedno (przynajmniej jedno, o którym wiem, ale nie chcę drążyć, to i tak nie ma znaczenia) kłamstwo, bo można było inaczej, można było wprost, ja naprawdę potrafię sobie radzić z trudnymi rzeczami, z trudnymi komunikatami, jestem ze skały, z jadeitu, jak to sam powiedziałeś na początku naszych rozmów. Życie przyjmuję na klatę, nic mnie nie załamie, nawet jeśli zaboli. Szczerość cenię ponad wszystko. Wystarczyło powiedzieć, że nie jesteś już zainteresowany utrzymywaniem intensywnego kontaktu albo kontaktu w ogóle. Wystarczyło poinformować mnie - wiesz, to chyba nie to, będę szukał dalej, tak żebyś wiedziała. Ściemnianie na temat zdrowia psychicznego, wymawianie się nim, mówienie, że nie ma się przestrzeni, podczas gdy w tym samym czasie uderza się do... mojej koleżanki. Jezu, takich fikołów nie widzieli chyba nawet w Cirque du Soleil. Nawet mnie to śmieszy. Absurdalna sytuacja, jakaś zupełnie niewytłumaczalna, nowy poziom pajacowania, który do tej pory był mi obcy.
Pewnie nic dla ciebie nie znaczyłam albo znaczyłam na krótką chwilę. Emocje są emocjami, na uczucia nie ma się wpływu, wypada je zaakceptować i ruszyć dalej. Ale jakaś odrobina przyzwoitości, cokolwiek...
A wiesz, wydawało mi się, że to coś wyjątkowego, to wszystko. Dlatego opowiedziałam ci o Nim, tę trudną historię, która nieraz doprowadza mnie do łez. Dlatego otworzyłam przed sobą swoje ciało, tak szybko, bo jakoś niesamowicie ci zaufałam, czułam się przy tobie bardzo bezpieczna. Liczyłam, że tego nie wykorzystasz. Podziwiałam Twoje ciało, coś tam wykwitło pod sercem, jakaś mała sadzonka, nowe pąki. Myślałam sobie, że może mógłbyś zagościć w moim kraterze po zranieniu, że może ciebie akurat chciałabym wpuścić jak najgłębiej, żebyś się tam rozgościł, żebyś mógł tam leżeć w trawie i dzikich kwiatach, żebyś sadził nowe nasiona wspólnie przeżywanych emocji, doświadczeń, planów wcielanych w życie. Miałam poczucie, że mimo przeszłych związków, miłości i zauroczeń, w końcu zaczynam czuć coś, czego nie czułam od długich dziesięciu lat. I pomyślałam, że to łaska może, że po dekadzie od tamtej śmierci, może jestem znów gotowa. Pomyliłam się tylko w osądzie. Nie przewidziałam, że słowa mogą być tylko grą, żetonami rzucanymi na stół, gdy ma się ochotę trochę pograć, poudawać. Wydawałeś się wyjątkowy ze swoim podejściem do życia, z czułością, troską, zainteresowaniem, a ja to kupiłam. Z resztą może taki jesteś - kiedy ci zależy.
I naprawdę chciałam, żeby było wszystko z tobą dobrze. Nieśmiało jakoś, żeby może ukoić twój ból, to wszystko co piecze w środku. Ale wiem, że ty byś tego nie chciał, to w ogóle nie jest ci potrzebne, nie ode mnie. No więc, cóż, mówiłam - jestem naiwna, naiwnie czuła. Nie żałuję tego, ale zadra jest.
Mam w sobie ogrom miłości i czułości. Nie tylko tej romantycznej. Jak myślisz, dlaczego przyjechałam do ciebie tylko na kilka godzin właściwie po to, by obejrzeć z tobą serial i umyć ci włosy? Zrobiłabym to dla każdej bliskiej mi osoby, która potrzebowałaby takiej pomocy, bo tak okazuję swoje uczucia. Intymność tej czynności, dotykania twojej głowy, twoich pięknych włosów, trochę śmiechu i mokre ciuchy pod ciasnym prysznicem. Nie było w tym nic erotycznego, chociaż stałeś nagi, ale było w tym coś intymnego i czułego. Tak na to patrzyłam. Może ty się z tego śmiejesz, z mojej głupoty, naiwności. Myślisz, że zrobiłabym coś takiego dla osoby, która nic dla mnie nie znaczy? Nie znaczy głębiej niż tylko powierzchowna znajomość?
Ale rzeczywistość zweryfikowała moje romantyczne uniesienia. Sprowadziła na ziemię serce z łoskotem. Wiesz, nawet tak bardzo nie bolało. Rozczarowanie, owszem, kłucie tam w środku, lęk - bo taki mam już mózg, ale są na to leki.
Teraz nic już nie szukam, choć i ciebie w sumie nie szukałam. Lekcją byłeś, a jednak, no i w sumie dużo się nauczyłam. Nauczyłam się jak odchodzić, zanim dostanie się naprawdę po dupie. Nauczyłam się otwierać serce, ale też i je chronić. Niczego nie żałuję co się wydarzyło, z resztą napisałam ci o tym. Miej dobre życie. Ja takie mieć na pewno zamierzam.
2 notes · View notes
pgasiorek · 2 months
Text
Droga rzadziej przemierzana
Tumblr media
„Droga rzadziej przemierzana” (wydana wcześniej w Polsce również pod tytułami „Bezlitosna łaska”, „Drogą mniej uczęszczaną” oraz „Droga rzadziej wędrowana”) Morgana Scotta Pecka zaczyna się z pozoru oczywistym stwierdzeniem, że „życie jest trudne”. Kolejne zdania sprawiają jednak, że zaczynamy spoglądać na ów banał z trochę innej, mniej oczywistej perspektywy. Przypuszczam bowiem, że choć pewnie większość z nas byłaby gotowa podpisać się pod tym truizmem, to biorąc pod uwagę dość powszechną skłonność do dramatyzowania, tylko niektórzy potrafiliby ze spokojem skonstatować coś takiego: „Tak. Życie jest trudne. Ale co z tego?” A to właśnie robi Morgan Scott Peck pisząc:
„Życie jest trudne. To ważna prawda, jedna z najważniejszych. Prawda ta jest ważna dlatego, że kiedy ją rzeczywiście zrozumiemy, będziemy mogli pójść dalej. Kiedy rzeczywiście zrozumiemy, że życie jest trudne — i kiedy to zaakceptujemy — życie przestanie być trudne. Kiedy fakt, że życie jest trudne, zostaje zaakceptowany, traci znaczenie.”*
Przekonujące? Dla mnie tak… Ale czy przyjęcie proponowanej przez Pecka optyki sprawi, że codzienne trudności znikną? No nie. Jestem jednak przekonany, że pomoże w spokojniejszym podchodzeniu do ich rozwiązywania.
*Morgan Scott Peck „Droga rzadziej przemierzana” Tłum.: Tomasz Bieroń. Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., Poznań 2016, str. 16.
2 notes · View notes
glimeres · 7 months
Text
Frozen (2013) - Let it Go / Multi-Language Version
Idina Menzel (English) / Anaïs Delva (European French + Canadian French) / Willemijn Verkaik (German + Dutch) / Hu Wei Na (Mandarin) / Annika Herlitz (Swedish) / Takaku Matsu (Japanese) / Carmen Sarahí (Latin American Spanish) / Kasia Łaska (Polish) / Füredi Nikolett (Hungarian) / Gisela (Castilian Spanish + Catalan) / Serena Autieri (Italian) / Hye-Na Park (Korean) / Jelena Gavrilovié (Serbian) / Jobelle Ubalde (Cantonese) / Ana Encarnação (European Portuguese) / Marsha Milan (Bahasa Malaysian) / Anna Buturlina (Russian) / Maria Lucia Heiberg Rosenberg (Danish) / Nadezhda Panayotova (Bulgarian) / Lisa Stokke (Norwegian) / Gam Wichayanee (Thai) / Elke Buyle (Flemish)
5 notes · View notes
depoteka · 5 months
Text
my phone is protecting me too hard from accidentally saying "blowjob". don't correct "laska" to "łaska" every single time when i mean one of the 10 other meanings of laska. i know what i'm saying
5 notes · View notes
yellowmanula · 3 months
Text
Tumblr media
Na graficzce moja kotka Akiko, jest na specjalistycznej diecie dla diabetyków i zbliża się czas wizyty kontrolnej u weterynarza. Przez problemy zdrowotne nie mogłam pracować przez ostatnie 2 tygodnie (brak prawa do L4) i no jestem chwilowo w zawieszeniu (czekam na oficjalne wyniki rekrutacji na studia doktoranckie), nie mogę brać na siebie obowiązków zawodowych w perspektywie, że zaraz je ewentualnie porzucę.
Także jak komuś się podoba koszulka zachęcam do kupna. Wersja bez napisu też możliwa:) Dzięki temu trochę zamortyzuję koszta. Ale na czillu, kotka tak czy siak ogarnę:)
koszt to 50 zł (baza) + wysyłka lub odbiór osobisty w Krakowie + donate co łaska
5 notes · View notes
Text
Tydzień Modlitw o Powołania Kapłańskie, Zakonne i Misyjne
W IV niedzielę Wielkanocną, a zarazem Niedzielę Dobrego Pasterza, w rozpoczynający się Tydzień Modlitw o Powołania, rozważajmy rolę osób konsekrowanych oraz kapłanów we wspólnocie Kościoła Świętego.
Modląc się o nowe powołania kapłańskie, zakonne oraz misyjne, nie zapominajmy o tych, których nasz Pan wezwał już do pracy w Swej winnicy. Aktualni oraz byli kapłani wraz osobami konsekrowanymi, które zostały już przywiedzione z miłości do Serca Bożego, także potrzebują naszych modlitw.
Powołanie to cudowny dar pochodzący prosto z Serca Boga, a więc Źródła Jego Miłości i Miłosierdzia, Łaskawości dla całego świata. Dziękujmy Panu Najmilszemu za dar tak wielu kapłanów i osób konsekrowanych, przez których pozwala nam doświadczyć Jego miłosierdzia.
Dziękujmy to, że wspierają nas wszystkich, wznosząc modlitwy do Pana, często nie tylko dniami, ale i nocami. Są to ludzie, którzy również mają wiele swoich problemów, cierpień, trudów, ale obdarowani przez Najwyższego darem ogromnej miłości do Niego oraz bliźnich, w których dostrzegają Jezusa, często tak bardzo Umęczonego przez trudy życia, troszczą się o całą wspólnotę. Niejednokrotnie jest to ogromny ciężar do uniesienia. Módlmy się, aby wiernie mogli trwać w Sercu Pana, doznając w Nim również pocieszenia oraz umocnienia.
Módlmy się, aby nie zniechęcali się trudami dni codziennych, obowiązków, ale wykonywali je z radością oraz miłością, wiernością, nadzieją, że włożony przez nich wysiłek nie będzie daremny, lecz czeka na nich nagroda wieczna, którą jest cała wieczność z Tym, Który kocha ich najmocniej i Jest ich Panem, nie zostawia nigdy w potrzebie, ale każdego dnia przywołuje do Siebie, przyciąga węzłem miłości, aby ich wysłuchać, pochwalić, bądź miłosiernie upomnieć i pomóc w nawracaniu się, które jest procesem.
Rozważając tajemnicę powołania i rolę osób powołanych, dziękujmy Panu za dar Eucharystii, która jest sprawowana przez kapłanów posłanych na świat przez Odwiecznego Kapłana, aby swoimi życiami odzwierciedlali Jego Obraz i miłosierdzie, a czyniąc to, pomagali szerzyć Słowo Boże na cały świat, wspomagając wielu ludzi w poznawaniu Prawdziwego Obrazu Boga, Który zawsze czeka na nich z otwartymi ramionami i choć pragnie przyjąć ich takimi, jakimi są, z pewnością nie pozostawi ich takimi samymi, lecz będzie coraz bardziej przemieniał ich serca na wzór Swego Serca pełnego świętości, a więc miłości, od której wszystko pochodzi oraz czystości (braku przywiązania do tego co ziemskie).
Dziękujmy Panu za to, że nieustannie mówi nam „Pójdź za Mną” i daje zadatek życia wiecznego już tutaj, na ziemi. Jemu niech będzie chwała i cześć, i uwielbienie na wieki wieków. Amen.
Z serca polecam nowennę za kapłanów i o powołania kapłańskie, zakonne, misyjne za wstawiennictwem św. Andrzeja Boboli, patrona Polski oraz diecezji łomżyńskiej. Za jego wstawiennictwem prośmy o męstwo w głoszeniu Ewangelii i wytrwanie w wierności Chrystusowi aż do końca życia.
Tumblr media
Tumblr media
Tumblr media
Tumblr media
0 notes
avemaria7 · 4 months
Text
Nowenna pompejańska
Tumblr media
Nowenna pompejańska nazywana jest modlitwą „nie do odparcia”. Za jej pomocą wypraszamy u Najświętszej Maryi Panny łaski, które, mogłoby się wydawać, są niemożliwe do spełnienia. Matka Boża dała obietnicę, że każdy, kto przez kolejne 54 dni będzie odmawiał 15 części różańca, ten otrzyma łaskę, o którą prosi. Kluczem do uzyskania potrzebnych łask jest niezłomna wiara oraz wytrwałość w modlitwie.
Wyraz „nowenna” pochodzi od łac. novem – dziewięć i odnosi się do nabożeństwa zwykle trwającego dziewięć dni. Decydując się na odmawianie nowenny pompejańskiej, deklarujemy, że odmówimy:
3 nowenny błagalne (3 x 9 dni = 27 dni)
3 nowenny dziękczynne (3 x 9 dni = 27 dni).
Nowenna pompejańska trwa więc 54 dni. Codziennie będziemy odmawiać cały różaniec, tzn. trzy jego części – radosną, bolesną i chwalebną. Tajemnice Światła dodane zostały jako czwarta część różańca przez św. Jana Pawła II i nie są obowiązkowe przy odmawianiu nowenny pompejańskiej.
Przez wszystkie dni Nowenny Pompejańskiej modlimy się w jednej, codziennie tej samej, jasno sprecyzowanej intencji. Różaniec powinien być odmawiany w pełnym skupieniu. Czas tej modlitwy poświęcamy wyłącznie Matce Bożej Pompejańskiej.
Jak odmawiać nowennę pompejańską?
Przez pierwsze 27 dni odmawiamy błagalną część nowenny pompejańskiej, przez kolejne 27 dni – część dziękczynną. Modlitwa powinna przebiegać w następujący sposób:
Czynimy znak krzyża
Przed rozpoczęciem każdej z trzech części różańca przedstawiamy intencję, jaką zanosimy do Matki Bożej Pompejańskiej, a następnie wypowiadamy słowa:
Ten Różaniec odmawiam na Twoją cześć, Królowo Różańca Świętego.
Rozpoczynamy modlitwę różańcową od modlitw początkowych różańca: Wierzę w Boga, Ojcze nasz, 3 x Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu – modlitwy te odmawiamy tylko przed pierwszą częścią różańca.
Odmawiamy kolejne 3 części różańca (radosną, błagalną, chwalebną) – 15 dziesiątek – nie musimy mówić wszystkich bez przerwy.
Po ukończeniu trzech części różańca mówimy modlitwę do Matki Bożej Pompejańskiej, odpowiednio błagalną (przez pierwsze 27 dni) lub dziękczynną (przez kolejne 27 dni).
Modlitwa błagalna:
Pomnij, o miłosierna Panno Różańcowa z Pompejów, jako nigdy jeszcze nie słyszano, aby ktokolwiek z czcicieli Twoich, z Różańcem Twoim, pomocy Twej wzywający, miał być przez Ciebie opuszczony. Ach, nie gardź prośbą moją, o Matko Słowa Przedwiecznego, ale przez święty Twój Różaniec i przez upodobanie, jakie okazujesz dla Twej świątyni w Pompejach, wysłuchaj mnie dobrotliwie. Amen.
Modlitwa dziękczynna:
Cóż Ci dać mogę, o Królowo pełna miłości? Moje całe życie poświęcam Tobie. Ile mi sił starczy, będę rozszerzać cześć Twoją, o Dziewico Różańca Świętego z Pompejów, bo gdy Twojej pomocy wezwałem, nawiedziła mnie łaska Boża. Wszędzie będę opowiadać o miłosierdziu, które mi wyświadczyłaś. O ile zdołam będę rozszerzać nabożeństwo do Różańca Świętego, wszystkim głosić będę, jak dobrotliwie obeszłaś się ze mną, aby i niegodni, tak jak i ja, grzesznicy, z zaufaniem do Ciebie się udawali. O, gdyby cały świat wiedział jak jesteś dobra, jaką masz litość nad cierpiącymi, wszystkie stworzenia uciekałyby się do Ciebie. Amen.
Po odmówieniu trzech części różańca wraz z odpowiednią modlitwą odmawiamy Pod Twoją Obronę oraz trzy razy z ufnością wypowiadamy błagalne słowa:
Królowo Różańca Świętego, módl się za nami!
Całą modlitwę kończymy znakiem krzyża.
Przed rozpoczęciem nowenny warto przygotować sobie kalendarz z oznaczeniem dni nowenny błagalnej i nowenny dziękczynnej lub po prostu skreślać dni w zwykłym kalendarzu. Istnieją też specjalne aplikacje na smartfony motywujące do odmawiania nowenny pompejańskiej.
Tajemnice różańca
Część pierwsza — Tajemnice Radosne
Zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie
Nawiedzenie świętej Elżbiety
Narodzenie Pana Jezusa
Ofiarowanie Pana Jezusa w świątyni
Odnalezienie Pana Jezusa w świątyni
Część druga — Tajemnice Światła (nie obowiązkowe)
Chrzest Pana Jezusa w Jordanie
Objawienie się Pana Jezusa w Kanie Galilejskiej
Głoszenie królestwa i wzywanie do nawrócenia
Przemienienie Pańskie na górze Tabor
Ustanowienie Eucharystii
Część trzecia — Tajemnice Bolesne
Modlitwa Pana Jezusa w Ogrójcu
Biczowanie Pana Jezusa
Cierniem ukoronowanie Pana Jezusa
Droga Jezusa na Kalwarię pod ciężarem krzyża
Ukrzyżowanie i śmierć Pana Jezusa
Część czwarta — Tajemnice Chwalebne
Zmartwychwstanie Pana Jezusa
Wniebowstąpienie Pana Jezusa
Zesłanie Ducha Świętego na Matkę Boską i apostołów
Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny
Ukoronowanie Maryi na Królową nieba i ziemi
2 notes · View notes
seriously-mike · 5 months
Text
Bądź Tu Mądry i Pisz Wiersze
...albo Balladę o Bezgłowej Kurwie, jeśli łaska.
OTURZ zauważam, że Wielkie Automatyczne Dyskopolizatory lubią regularność, nawet mimo tego, że regularnie walą transakcentacjami z dupy i wyprowadzają mnie tym z równowagi. Otóż piszę sobie dziełko pt. "Ballada o Bezgłowej Kurwie", bo celtycki folk metal też jest wart srogiej podziery, puszczam kolejne wersje przez Dyskopolizator i niestety, dibi dali domba, chuj jak słonia trąba. Jak intro slash zwrotka raz cudem jakimś bożym zażarła, to już przy refrenie maszyna regularnie zaczęła dostawać sraczki. I weź się teraz człowieku na gwałt dokształcaj, jak działają stopy metryczne, bo gdzieś na styku języka naturalnego z programistycznym leży ten problem.
I teraz kurwa siedzę z tekstem piosenki wydrukowanym na kartce i ołówkiem, i czytam sobie co to są te wszystkie jamby, anapesty, amfibrachy i tak dalej. Na ostatnią chwilę udało mi się podciągnąć refren do jakiejś regularnej formy, którą AI przyjmuje i odtwarza w zamierzony sposób, ale nadal nie mogę ogarnąć, dlaczego dostaje wylewu przy zwrotkach. Inna rzecz, że intro, które zostało przeze mnie otagowane jako zwrotka, ma inną strukturę niż zwrotki późniejsze, a to też wywala Dyskopolizatory z szyn. No bo głupio takie dobre intro zostawić, jeśli ma potencjał...
2 notes · View notes
Text
Tumblr media
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
O, Dazbogu, vzyjme naše oči k tobie, Bogu sl'nca, zročn'ce swětła a žiwoty, Twa prom'jenja oswěčaju naše dny, Twa łaska rozpraszaju mrak, čin'juce je jašnimi.
Daj'k bogatstwa, dar'k žiwota, Twa moc rozkvěta v zlatych prom'jenjach, Obdar'z nas swojou łaskou, obfitymi dar'mi, Nech obfitosť tvoja w našich sercach zagości.
Synu Swaroga, svět'ce w chwale, Tvoje dziedzictvo w našich piesn'ach trwa, Vod' nase kroki ku mądrosti a silom, Twa energija nech v našom žiwoti kvitne jak zaws'e.
Blagosław'jene nech budu tvoje prom'jenja, Rozgřewajuče zemju a serca naše, O, Dazbogu, vzyjmi naše skromne modły, Nech tvoj blask zaws' nas obdarža, čule a jašne.
Nech tvoje swětło prowadzi nas perez ciemnosť, Tvoja obecnosť nech towarzys'i nam zaws', Z wdzięčnosťu a szacunkom, o wielky Dazbogu, Modlimy se k tobě, vznosząc naše serca w górę, w swětło tvoje.
2 notes · View notes
yszka · 1 year
Text
No to słuchajcie. 16 lat temu mialam narzeczonego, byliśmy parą od 16 roku życia. Świata poza nim nie widziałam, więc kiedy po 4 wspólnych latach i roku mieszkania mi się oświadczył byłam w siódmym niebie. Co to ja nie planowałam to głowa mała, dla niego zmieniłam uczelnie by być bliżej i wiele innych rzeczy. Zresztą ja złego słowa nie mogę powiedzieć. Pracował. Zarabiał więcej ode mnie, rozpieszczał, kochał, nosił na rękach. Uwielbiałam z nim tańczyć, bo patrzył wtedy tylko w moje oczy. Woził do rodziców, moich, swoich.
I jak w tych jebanych filmach pewnego dnia idąc z uczelni z koleżankami, wcześniej niż zwykle bo odwołali zajęcia widzę Go. Widzę go, mojego ukochanego z jakąś łaska w dodatku z brzuchem.
Świat się skończył. Zawalił. Zapadł. Rozwalił mnie i sponiewierał. Czy życzyłam mu źle? Nie wiem. Nie pamiętam. Tonęłam w rozpaczy. Nawet się nie tłumaczył - a może tłumaczył a ja nie pamiętam?
Poszedł mieszkać gdzieś do niej, ja wyjechalm. Od znajomych wiedziałam, że urodził mu się syn. Wyczekany. Dal mu "nasze" imię. Bo bardzo mu się podobało. Później urodził mu się drugi syn, widziałam zbiórki na leczenie - wcześniak z wszelkimi możliwymi powikłaniami. I teraz mając 5 latek ten chłopczyk- jego synek zmarł.
Nie mam z nim kontaktu, od rozstaniq
nigdy na siebie nie wpadliśmy choc nasze rodziny mieszkają niedaleko. Gdzieś na dnie serca wciąż go kocham i jest mi przeokrutnie ciężko, że cierpi. Ze cierpiało dziecko i on.
Znajomi mowia to karma za to co Ci zrobił.
A mnie zostawił. Wziął odpowiedzialnosc za swoje dziecko wtedy..
17 notes · View notes
martimartinka20 · 8 months
Text
4. Tam, Gdzie Ściany Mają Uszy
Spanikowała. Oczywiście, że tak, przecież co innego miałaby zrobić Odette Malfoy w tej sytuacji? Zawsze odwieczna panika. Minęło 5 lat, nie powinna tego tak przeżywać. Jak zwykle jednak Ral twierdził co innego, ale to nie znaczy, że miał rację. Przeważnie ją miał, ale "przeważnie" nie znaczyło "za każdym razem".
Ral był jej współlokatorem. Starszy od niej, nieco samotny, z doświadczeniem. Życie go nie oszczędziło, dlatego musiał znaleźć się u niej. Przygarnęła go, znali się paręnaście lat, nie zostawiłaby go na lodzie. To on był przy niej tamtej nocy, w której zdarzyła się tragedia, od której wszystko się zaczęło...
Szła właśnie w stronę Ministerstwa Magii wejściem dla gości, żeby móc przyjrzeć się mugolskim ulicom Londynu. Mogła wejść jak zawsze, siecią Fiuu, ale nie chciała. Musiała trochę odpocząć, poukładać sobie w głowie parę spraw, zanim ruszy do Hogwartu.
To nie miała być długa podróż. Dzieciaki i niektórzy profesorowie ruszyli z rana Ekspresem Hogwart, ale Knot nie chciał, aby ona i Dolores musiały spędzić parę godzin w pociągu z bandą nieletnich czarodziejów. Dlatego kazał zorganizować dla nich świstoklika do Hogsmeade, skąd miały udać się do zamku. Wszystko było zaplanowane tak, by pojawiły się w szkole pół godziny przed przyjściem uczniów. Ich rzeczy zostały spakowane wcześniej i przewiezione w specjalnym wagonie, by drodzy szpiedzy nie musieli się wysilać. Cóż za niezmierna łaska.
Mimo gwaru londyńskich kamienic, Odette nie mogła skupić się na niczym poza tamtą pamiętną nocą miesiąc temu. Pickles unikał jej od tamtej pory, w trosce o własne życie. Była mu wdzięczna, bo nie ręczyła za siebie.
Teleportowała się przed drzwiami do mieszkania Przez chwilę bawiła się kluczami, próbując znaleźć ten właściwy. Nie otworzyła ich, za bardzo się trzęsła. Poddała się po piątej próbie.
Ral i jego zaklęcia ochronne, niech go szlag trafi.
Oparła się o ścianę, czując jak klatka piersiowa coraz bardziej pali ją z każdym wdechem. Ścisnęła dłonie i zaczęła walić pięściami w drzwi. Ciągnęła za klamkę, rzucała Alohomorę, wszystko, żeby naruszyć barierę. Sama nie wejdzie, ktoś musiał ją wpuścić.
Po chwili z drugiej strony usłyszała głos swojego przyjaciela. Cholera, nawet nie wiedziała, jak za nim tęskniła.
– Kto to? – doszedł zza ściany niski ton.
Właśnie, przecież nikt poza nią nie wiedział, że czarodziej tu mieszka. Ta naiwność.
– Ral? – odezwała się słabo. – Tu Odette.
Nie spodziewała się, że drzwi otworzą się z takim impetem. Odruchowo odskoczyła od wejścia, w którym teraz stał średniego wzrostu mężczyzna po pięćdziesiątce. Uśmiechnęła się do niego słabo, a on niezwłocznie wciągnął ją do przedpokoju, upewnił się, że nikt ich nie widział i zatrzasnął drzwi z hukiem.
Ale delikatny.
– Co ci się stało? – zapytał dość ostro, podchodząc do niej.
Leżała na podłodze, oparta o ścianę błądziła wzrokiem po pokoju. Rejestrowała płaszcze na drewnianych wieszakach, wielką, debową szafę w rogu pomieszczenia, półkę na klucze, fotel, lustro, albumy na regale...
– Zabiłam ich – szepnęła Odette. Jej głos tylko nieco ponad ciszę. – Zabiłam ich...
Ral zdawał się przyglądać jej uważnie przez kilka chwil, po czym usiadł obok niej i złapał mocno za ramię.
– To nie ty ich zabiłaś – stwierdził rzeczowo mężczyzna. – Ich losy były przesądzone.
Blondynka zaprzeczyła głową w obłędzie.
– Gdybym była tam szybciej... Gdybym przewidziała...
Z jej oczu zaczęły sączyć się łzy, a twarz nabrała trupio bladego odcienia. Jej przerażony wzrok skrzyżował się ze spokojnym spojrzeniem Rala i przez chwilę miała wrażenie, że czas się wokół nich zatrzymał.
– Przestań. – powiedział stanowczo, mocno szarpiąc ją za rękę. – To nie twoja wina, że nie byłaś tam na czas. To nie twoja wina, że nikt ci nie powiedział.
Spojrzał na nią gniewnie, ale łagodnie zarazem. Ten wyraz twarzy mógł należeć tylko do niego. Mimo chęci, mimo prób uwierzenia w jego słowa, coś nie pozwalało jej odpocząć. Nie miał racji, nie mógł mieć. W końcu to ona powinna tam być, to ona powinna pomóc. Taki jej obowiązek.
– Skończ z tym pieprzeniem i weź się w garść. – zarządał czarodziej, potrząsając nią. – Za miesiąc jedziesz zajmować się nieodpowiedzialną bandą bachorów, nie możesz załamywać się na pierwszą lepszą wzmiankę o dzieciach. Wstawaj, idziemy ci zrobić herbatę.
Iście pamiętna data. Odette sama do końca nie wiedziała, jak to się stało, że udało jej się uspokoić. Tamtej nocy spała w swojej sypialni, a Ral obserwował ją, siedząc na skraju łóżka, dopóki nie był pewien, że zasnęła. Zawsze to robił. Tamten incydent to nie pierwszy raz, kiedy coś takiego miało miejsce. W jej spanikowanym stanie słodkie słówka nie pomagały i szybko się o tym przekonali. Trzeba z nią było postępować ostro, nie zapewniać, że będzie lepiej, wygarnąć to, co powinna usłyszeć. Nie była jajkiem, miała grubą skórę, przez którą należało się przebić. Ral to wiedział.
– Dzień dobry, panno Malfoy! – usłyszała po swojej lewej stronie.
Znajdowała się w gościnnej recepcji Ministerstwa Magii.
Jak ja tu weszłam?
– Szuka panienka czegoś konkretnego? – zapytała Margaret Whitman, jedna z recepcjonistek.
Nie, tak sobie przeszłam parę kilometrów, żeby sobie pooglądać ściany.
Margaret Whitman była niską, przysadzistą kobietą przy kości. Miała nieco ponad 80 lat, ale wciąż pracowała i miała się nieźle. Z pewnością nie należała do najbardziej znanych twarzy ministerstwa, ale do najbardziej lubianych już tak.
– Jestem umówiona z Dolores Umbridge i drogim ministrem, aby spotkać się na chwilę przed podróżą – wyjaśniła krótko blondynka.
Starsza spojrzała na nią zaciekawiona, jakby już chciała pytać, czemu weszła przejściem dla gości, ale się powstrzymała. Rzuciła jej tylko serdeczny uśmiech i wskazała drogę do windy.
– Jestem pewna, że trafisz we właściwe miejsce. Miłego dnia, panno Malfoy! – jej melodyjny sopran odbił się echem od ciemnych ścian.
Odette skinęła jej uprzejmie głową i ruszyła w odpowiednim kierunku. Już po kilku minutach wchodziła do biura Ministra Magii.
– W samą porę, panno Malfoy! – krzyknął Knot, kiedy zamykała drzwi. – To moja Starsza Podsekretarz, Dolores Jane Umbridge. Jestem pewien, że już ją znasz.
Młodsza czarownica odwróciła się w ich stronę i powoli schodziła w dół stopni, uśmiechając się uprzejmie.
Oczywiście, że ją znała, tylko nowi niczego o niej nie wiedzieli. Każdy o zdrowych zmysłach miał pojęcie na temat jej oddania ministerstwu. "Wszystko w imię dobra" - powtarzała. "Ministerstwo wie najlepiej" - powtarzała. Tych cytatów można byłoby przywołać tysiąc, a i tak nie oddałoby się podziwu, z jakim traktowała Ministra Magii. Ubóstwiała go z wręcz prześmiewczą czcią, lecz była przy tym w pełni poważna.
– A oto moje najnowsze odkrycie – podekscytował się Korneliusz. – Panna Odette Malfoy, uzdrowicielka i pracownica Departamentu Magicznych Wypadków i Katastrof. Kuzynka Lucjusza Malfoya, mojego zaufanego znajomego. Jestem pewien, że dobrze się zapoznacie.
Twoje odkrycie?
Kobiety mierzyły się przez chwilę wzrokiem, ale z ich twarzy ani na sekundę nie schodził sztuczny uśmiech. Obie doskonale wiedziały, że były tu tylko po to, by wypełnić swój obowiązek, a nie zawierać nowe znajomości. Mimo wszystko podały sobie ręce.
– Jakże miło mi panią poznać, pani Umbridge – przywitała ją Odette.
– Ach, wystarczy Dolores. Cała przyjemność po mojej stronie, Odette – odparła czarownica, z miejsca przechodząc na "ty".
Grała dobrą szopkę przed ministrem, to musiała jej przyznać. Zobaczy, jak jej to dalej pójdzie.
– No, czas się zbierać, drogie panie. Za chwilę powinnyście znaleźć się w sektorze deportacyjnym – stwierdził Knot pospieszająco.
~*~*~
Mówiąc, że uczniowie niezbyt przychylnie zareagowali na pojawienie się w szkole pracowników ministerstwa, użyłoby się strasznego niedopowiedzenia. Chyba tylko część Ślizgonów była tym faktem zachwycona i Odette wydawało się, że miało to coś wspólnego z jej krewnym, Draconem. To dziecko było tak rozpieszczone i skrzywdzone zarazem, że większej rozbieżności chyba nie dało się stworzyć. "Pieniądze to klucz do wszystkiego".
Chyba w twojej chorej wyobraźni, Lucjuszu.
Wyjątkowo przyglądała się sławnemu Harry'emu Potterowi. Chłopak wyglądał normalnie, jadł, rozmawiał, czasami się śmiał. Mimo wszystko coś w jego oczach i sposobie, w jaki raz po raz patrzył nieprzytomnie w jeden punkt sprawiało wrażenie wyobcowania. O czymś myślał i Odette domyślała się, o czym. Turniej Trójmagiczny musiał przewrócić jego życie do góry nogami, o ile to w ogóle wciąż było możliwe. Miała ochotę mu pomóc, dać mu się wygadać, przytulić. Co prawda patrzył na nią, jakby to ona zabiła mu rodziców, ale rozumiała jego wrodzoną niechęć do Malfoyów. W końcu jej "bratanka" nie dało się zaliczyć do najsympatyczniejszych nastolatków. Jaki ojciec, taki syn.
Po uczcie syn Narcyzy zaczepił swoją kochaną cioteczkę na korytarzu i zaciągnął do pokoju wspólnego Slytherinu. W dość dosłownym tego zdania znaczeniu, bo jego banda, ciągnęła ją za ręce tak długo, aż zgodziła się z nimi pójść. Nachalność dzisiejszej młodzieży.
– Zobaczysz, spodoba ci się, ciociu – zapewniał Draco przez większość drogi.
W sumie dobrze było zobaczyć swój dawny dom po tylu latach z dala od niego. Może Ślizgoni przeważnie nie przepadali za Hogwartem, ale dla czystokrwistych uczniów to jedyne miejsce, w którym mogli odpocząć od rodzin. Nie wszystkim się udawało, niektórzy rodzice potrafili być bardzo stanowczy, jednak dla Odette to miejsce było gwarancją spokoju przez prawie 10 miesięcy w roku. Z dala od jej szalonego ojca i bezsilnej matki.
Nie powiedziałaby, że jej życie wyglądało fatalnie. Nie była torturowana, nikt się nad nią nie znęcał, ale Raxtus, stryj Lucjusza i brat Abraxasa, uwielbiał ignorować swoją jedyną pociechę, przez co cały czas czuła się, jakby nie miała ojca. Przynajmniej z matką mogła porozmawiać, ale brakowało jej twardych rozmów albo ojcowskiej miłości, o której tyle słyszała. W szkole nikt jej nie olewał. Tutaj była kimś. Dziwnym trafem to w Draconie widziała swoje odbicie.
Po wieczorze spędzonym na rozmowach, grach, przekupowaniu i próbie zarobienia dodatkowych punktów, ten dzień mogła uznać za skończony. Nie spodziewała się, że jej krewniak aż tak dorósł od ostatniego spotkania. Przynajmniej nie używał już aż takiej ilości żelu do włosów, ale charakterek wciąż miał.
– Dobry wieczór – wzdrygnęła się na dźwięk niskiego, leniwego głosu.
A liczyłam na spokojny spacer do sypialni...
Odwróciła się i ujrzała przed sobą Snape'a, ale coś z nim było nie tak. Jego szaty zostały rozszarpane, włosy potargane, a z twarzy dało się wyczytać zmęczenie. Opierał się ostrożnie o ścianę, a kiedy podchodził do niej, mogłaby przysiąc, że kulał na prawą nogę. Do tego szedł w stronę lochów, w których powinien być godzinę temu.
– Dobry wieczór, Sewerusie – odparła szeptem w ciszy ciemnego korytarza.
– Lepiej nie kręć się tu o tej porze, jeśli Dumbledore nie przydzieli ci obchodu. Choć wątpię, abyście ty i Dolores chętnie spełniały jego rozkazy – ostrzegł z nutą sarkazmu tak mu nieobcą.
– Mogłabym powiedzieć to samo o tobie i chodzeniu po błoniach o północy – stwierdziła oschle, mierząc go wzrokiem.
Mistrz Eliksirów zatrzymał się na chwilę, po czym spojrzał na nią wyzywająco i wysyczał przez zaciśnięte zęby:
– Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy.
– To nie mów mi, co mam robić – spiorunowała go wzrokiem, robiąc krok do przodu.
Nie mogła powiedzieć, że się nie lubili, przeważnie mieli co do siebie neutralne stosunki. Tym razem jednak oboje byli zmęczeni i nie mieli ochoty na reprymendy ze strony współpracowników. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy gniewnie, żadne z nich nie chciało odpuścić, ale wtedy usłyszeli coś z zewnątrz budynku i oboje ruszyli do własnych komnat.
~*~*~
Była godzina 01:27, kiedy profesor McGonagall w swej kociej postaci, patrolowała korytarze Hogwartu. Szukała uczniów, którzy z marszu mieliby ochotę na tygodniowy szlaban u Filcha przez krzątanie się po godzinach poza dormitoriami.
Właśnie mijała posąg jednej z czarownic z Salem, kiedy usłyszała szept. Czyżby ktoś kręcił się po czwartym piętrze? Rozejrzała się i ujrzała, że drzwi do Skrzydła Szpitalnego są szczelnie zamknięte. Jednak ktoś musiał tu być.
Zrobiła kilka kroków w stronę głosu i zorientowała się, że dochodził z jednej z sal.
– Wiem, ale co ja mam zrobić? – odezwał się jakiś kobiecy głos. – Nie mogę nad tym tak po postu zapanować... Nie da się... Próbowałam, uwierz mi... Ale jak?... Byłoby łatwiej, gdybyś tu był...
Poznała ten głos. Odette Malfoy. Musiała dostać tę salę jako swoją komnatę, bo przecież w Skrzydle Szpitalnym spała Poppy. Z kim ona właściwie rozmawiała o tej godzinie? Do tego o czym rozmawiała? Minerwa nie miała czasu się domyślać, wślizgnęła się do środka i przemieniła w człowieka. Kominek był zgaszony.
Blondynka stała jak słup soli, wpatrując się w nauczycielkę transfiguracji, która uważnie obserwowała każdy kąt. Co ona tu robiła?
McGonagall musiała zauważyć zaskoczenie na twarzy uzdrowicielki, bo zaczęła wyjaśniać pospiesznie.
– Robiłam obchód na piętrze, kiedy usłyszałam, jak z kimś rozmawiasz. Myślałam, że to któryś z uczniów – odparła chłodno. – Powinnaś zamykać drzwi na przyszłość.
Nie zamknęła drzwi? Co gdyby to ktoś inny nakrył ją na tej rozmowie? Czy skończyłoby się na zwykłym upomnieniu? Musiała przyznać, było blisko. Cieszyła się, że wciąż nie odkryła sposobu, by każdy mógł je zobaczyć, bo... pewnie byłoby mniej przyjemnie.
Minerwa obserwowała ją przez chwilę, ale widząc, że Odette nie miała zamiaru nic dodać, sama zaczęła mówić.
– Jest wpół do drugiej, powinnaś już spać, z rana zaczynacie z Poppy dyżur.
Jej poważny ton i wyprostowana sylwetka sprawiały, że nawet Malfoy się wycofała. Do tego ta tradycyjna mina "przeżyłam huncwotów, przeżyję i to" nie dodawała ani grama otuchy temu, do kogo była skierowana. W końcu młodsza się poddała.
– Zapamiętam na przyszłość. Dobranoc, profesor McGonagall – podsumowała krótko.
~*~*~
Kobieta pracowała przy śniadaniu, gdy pierwsze promienie poranka zawitały do kuchni. To nie pierwszy dzień, w którym musiała wstać przed wschodem słońca. Odkąd nie mieli skrzata domowego, ona zajmowała się domem. Coś, czego nigdy nie była uczona. Może raz czy dwa jej matka coś wspominała, ale jej rodzina raczej wychodziła z założenia, że to skrzaty będą za nią polerowały podłogi, czyściły półki, prasowały ubrania czy przyrządzały posiłki. Cóż, tak początkowo to wyglądało.
To nie tak, że wykorzystywała Zgredka. On żył, żeby coś robić, każdy taki, jak on, chciał, aby powierzono mu jakieś zadanie. Początkowo wykonywał je bardzo entuzjastycznie, choć już kiedy poślubiła Lucjusza, zachowywał się nieco inaczej niż reszta skrzatów. Nie darzyła go wielką sympatią, ale nie obrażała go i nie wymierzała kar. Zwłaszcza, że bardzo sumiennie wywiązywał się ze swoich obowiązków. Kiedy zaszła w ciążę, wszystko się zmieniło. Jej mąż denerwował się na Zgredka o każdą najmniejszą głupotę związaną z nią. Nawet jeżeli stworzenie było Bogu ducha winne. Zaczął traktować go jak niewolnika. Próbowała coś zrobić, lecz nic to nie dawało i w końcu się poddała. Taki już jego los. I to trwało aż do wiekopomnego roku 1993, kiedy to Lucjusz wrócił do domu bez skrzata.
Od tamtej pory Narcyza sama musiała się zmagać z pracami domowymi. Kupiła w Esach i Floresach książkę o podstawowych zaklęciach domowych i rzeczywiście je opanowała. Musiała przyznać, było to skrajnie upokarzające dla kogoś jej pochodzenia, ale prędzej czy później ten dzień by nastąpił. W końcu Zgredek przeszedłby w ręce Dracona, kiedy ten założyłby własną rodzinę, Lucjusz by o to zadbał. Cóż, najwyraźniej padło na "prędzej".
Nagle drzwi otworzyły się z impetem i do kuchni wpadła głowa rodu Malfoyów. Jego świeżo umyte włosy lśniły w blasku słońca, a czarne szaty idealnie leżały na jego czterdziesto dwuletnim ciele. Jak ona marzyła, żeby cofnąć się do czasów Hogwartu...
– Widzę, że już wstałaś – stwierdził sucho czarodziej, siadając przy niewielkim stole.
Ale spostrzegawczy.
– Tak, właśnie szykowałam śniadanie – odparła Narcyza, najlżejszym tonem, na jaki umiała się zmusić.
Ta cała akcja z odrodzeniem Czarnego Pana go zmieniła. Kiedyś był inny w stosunku do niej, delikatniejszy. Może nie poślubiła go z miłości, ale był jej najbliższy ze wszystkich kandydatów i pozostawała gotowa na zmiany. W końcu jej rodzina raczej nie zniosłaby widoku własnej córki z uroczą Gryfonką...
Ona i Lucjusz chodzili ze sobą podczas ostatniego roku w Hogwarcie. Wtedy też Blackowie i Malfoyowie potwierdzili zaręczyny swoich dzieci i czekali, aż Narcyza skończy 17 lat, by mogli wziąć ślub. Kobieta wbrew pozorom wcale nie była taka przychylna. Miała ochotę uciec z ukochaną tak samo, jak to zrobili Andromeda z Tedem, ale... widziała, jaki los spotkał jej siostrę po ucieczce. Była szczęśliwa, lecz jakim kosztem? Narcyza stchórzyła. Jej dziewczyna zrozumiała, od zawsze wiedziała, że może nie będzie im dane być razem, a teraz...
Zawsze porównywali ją do jej sióstr. Niegdyś potrafiła być potulna na zewnątrz, jednak buntownicza w środku jak Andromeda, ale po tym incydencie stała się kimś zupełnie innym - potulna na zewnątrz i potulna, choć krwawiąca, w sercu. Do Bellatrix właściwie nigdy nie była podobna. Jej obsesja czarną magią, buntownicza natura, zaniedbanie ze strony rodziców doprowadziły najstarszą z sióstr Black do szaleństwa. I ta przysięga, że już nigdy nie odezwie się do Andromedy... zabolała najbardziej. To był cios poniżej pasa.
Wyrwała się z bolesnych wspomnień. Podała śniadanie do stołu, szybko ustawiła wszystko tak, by łatwiej było to umyć i usiadła na swoim miejscu. Małżeństwo jadło w ciszy. Kiedyś nigdy tego nie robili, zawsze mieli dużo do powiedzenia, ale... czasy się zmieniają, jak widać.
Wtedy do kuchni przez otwarte okno wleciała sowa z listem i podleciała do Narcyzy. Na kopercie widać było jej imię, a także adres Malfoy Manor i...
– Oddaj go – rzucił od razu Lucjusz.
No tak, mogła się spodziewać, że nie przeczyta własnej korespondencji, jeśli jej mąż był w pokoju. Im więcej się zmienia, tym więcej pozostaje bez zmian.
– Proszę – powiedziała z wyrzutem, podając mężczyźnie pocztę.
Ten zmierzył ją uważnym spojrzeniem, przełamał pieczęć, nie spuszczając wzroku z żony, a następnie wyprostował się powoli i spojrzał na nią ostrzegawczo.
– Uważaj na ton i szanuj to, co ci daję, żono. Chyba, że chcesz powtórkę z rozrywki – jego brew uniosła się maniakalnie.
Po plecach czarownicy przeszedł dreszcz. Definitywnie nie miała ochoty na "powtórkę z rozrywki", chyba podziękuje. Co nie zmieniało faktu, że jej korespondencja wciąż była jej do odczytania. Właśnie o tym myślała, mówiąc, że wiele się zmieniło, odkąd Czarny Pan powrócił. Wiele, zwłaszcza w jej mężu.
Lucjusz kilkukrotnie przeskanował wzrokiem list, wrzucił go do pustej miski i wyjął różdżkę. Kobieta wiedziała, co zamierzał zrobić. Prawie zawsze to robił.
Po chwili pergamin stanął w płomieniach.
– Dracon pisze, że Odette zaszczyciła ich swoją obecnością na ślizgońskiej prywatce, otwierającej rok szkolny. Co za błazeństwo – streścił jej wiadomość Dracona czarodziej.
A przynajmniej jej część.
– Nie dałeś mi przeczytać listu od naszego syna? – zapytała, nie dowierzając.
Lucjusz wstał i, idąc szybkim krokiem, znalazł się tuż przed Narcyzą. Blondynka cofnęła się szybko, przywierając do ściany, przy której siedziała. Mężczyzna złapał ją za szczękę, patrząc głęboko w oczy.
– Nie unoś na mnie głosu – wyszeptał niebezpiecznie, po czym sam zaczął krzyczeć. – Poza tym twoje listy to też moje listy, jasne?!
Nie była w stanie odpowiedzieć, dłoń na jej twarzy zacisnęła się jeszcze mocniej, sprawiając ból.
– To nie ty decydujesz, smarkulo. Jestem twoim ojcem, jesteś moją własnością, jasne?!
Oczy jej się przeszkliły, patrzyła z przerażeniem na twarz męża, który po kilku chwilach stracił gniewny błysk z oczu i spojrzał na nią zdezorientowany i nieco przestraszony. Natychmiast puścił żonę i szybko wyszedł z pokoju.
Narcyza nie wiedziała, co ma o tym myśleć. Ile by dała, żeby uciec z Andromedą, kiedy miała okazję.
Im więcej się zmienia, tym więcej pozostaje bez zmian.
Nawet nie zauważyła, kiedy po jej rumianych policzkach zaczęły spływać gorzkie krople.
2 notes · View notes