Fotel THUNDER – wyrażenie indywidualności i wygoda od marki UNIQUE
Fotel THUNDER szary od marki UNIQUE to z pewnością mebel, który zwróci uwagę każdego, kto poszukuje nietuzinkowych mebli biurowych. Ten model to połączenie elegancji i wygody, a jednocześnie wyrazu indywidualności. Ten fotel biurowy jest wyposażony w regulowane oparcie i podłokietniki, które pozwalają dostosować je do swoich potrzeb. Solidne, profilowane oparcie jest dodatkowo wyposażone w wygodny, regulowany zagłówek, co zapewnia wyjątkową wygodę użytkowania. Dodatkowo fotel THUNDER został zaprojektowany z dbałością o szczegóły, zapewniając użytkownikowi najwyższy komfort pracy. Wykończenie wykonane zostało z połączenia metalowych elementów, wykonanych ze specjalnie nabłyszczanego metalu, które łączy się z detalami z tworzywa czy z tkaniny. Marka UNIQUE oferuje wyjątkowe i niepowtarzalne meble biurowe dla wymagających klientów. Firma powstała w 2009 roku i od tego czasu starannie projektuje i produkuje meble i akcesoria do biur, biur domowych, hoteli oraz restauracji. UNIQUE to firma rodzinna, która od początku skupia się na tworzeniu najwyższej jakości mebli biurowych, wykorzystując najnowocześniejszą technologię i materiały. UNIQUE to firma, która przykłada dużą wagę do jakości i ergonomii swoich produktów, dzięki czemu może zagwarantować swoim klientom wysoką wytrzymałość i niezawodność wszystkich oferowanych produktów. Co ważne, UNIQUE oferuje różnorodne modele i kolory mebli biurowych, dostosowane do potrzeb klientów. Firma oferuje szybki i profesjonalny serwis, dzięki czemu może zapewnić swoim klientom doskonały produkt, który będzie służył im przez wiele lat.
0 notes
Sobota
Obudziłam się przed 8 i dzień zaczął się całkiem spokojnie. Poza tym, że drugi dzień cateringu i przywieźli mi o jedno pudełko za mało.
Zabrzmi to okrutnie, ale jak pojawiały się jakieś wybuchy to... wobec Młodego. I wiem, wiem, że jestem okropną "macochą", ale trochę nawet mnie to cieszyło, bo dotyczyły głównie trzymania tutaj porządku.
Chłopaki wyjechali koło 10:30, a ja miałam dzisiaj dużo w planach. Chociaż należał też do nich odpoczynek. :D
Na pewno muszę złożyć pranie (ew. zrobić kolejne), poodkurzać i zmienić pościel. Chciałam też odpowietrzyć kaloryfery, ale fajnie byłoby mieć to zrobione zgodnie ze sztuką, a nie jestem pewna kolejności. No i po na pewno będę musiała dobić ciśnienia w piecyku, a tego to już się trochę boję. Ogólnie tematów związanych z gazem. Więc pomyślę jeszcze, czy nie zadzwonić po hydraulika. Chociaż i tak będę potrzebowała kominiarza, żeby mi sprawdził drożność kominka i piecyka przy okazji też, więc kosztów nie widać końca. Serwisu piecyka nie robię, pierdolę. Poprzednie dwa lata z rzędu był robiony, czyszczony itp.
Udało mi się odpowietrzyć kaloryfery (profesjonalnie, zgodnie z kolejnością!, które w sumie nie były zapowietrzone) i próbowałam dopuścić wodę, żeby zwiększyć ciśnienie na piecu, ale coś nie szło. Niby jest absolutnie minimum, ale chciałam, żeby było lepiej. No, ale podobno
Lepsze jest wrogiem dobrego.
Więc na razie to zostawię. Jak spadnie na za niskie to wywali błąd wtedy będę się martwić. Albo wtedy może zadziała.
Wszystko więc wskazuje na to, że wysokie rachunki za gaz w zeszłą zimę i kiepskie grzanie było spowodowane:
Złą temperaturą na piecu (no, nie była aż tak całkiem zła, ale można było ustawić to lepiej.
Przede wszystkim - złą regulacją zaworów wejściowych przy kaloryferach.
Czekam więc jeszcze na informacje od kolegi, jak najlepiej to ustawić i będę walczyć. Niestety mam je na imbusa, przez co będzie to trzeba robić na wyczucie (jak jest zwykła śrubka to jej położenie wskazuje zamknięte/otwarte), ale dam radę!
Zbierałam się na spacer, jak On akurat przyjechał popracować godzinkę z domu. Wróciłam, zaczęłam sobie grzać jedzenie i akurat się zbierał. Na początku coś tam się spiął, ale to dlatego, że była 14, a On nie jadł jeszcze śniadania i na szczęście miał tego świadomość.
Po jedzeniu szybkie odkurzanie, zmiana pościeli i umycie prysznica, bo już nie mogę na niego patrzeć. Poszło bardzo dobrze. Jak skończyłam poszłam pod prysznic i chwilkę sobie pograłam, aż zadzwonił kumpel z instrukcjami odnośnie tych zaworów.
On przyjechał koło 18, ale nie pogadaliśmy, bo ja akurat byłam z kumplem na telefonie i robiłam z kaloryferami. Wszystko szło dobrze, poza tym, że uciekło przy tym trochę wody. Skończyłam szczęśliwa, ale jak można było się spodziewać spadło przez to ciśnienie wody na piecu i wywaliło błąd. Super, to teraz nie mam ani ogrzewania, ani ciepłej wody.
Trochę się wkurwiłam, ale miałam nadzieję, że teraz uda się tą wodę dobić. Nic bardziej mylnego. Najprawdopodobniej ten zawór jest zepsuty (zadzwoniłam do gościa od piecyków, powiedział, że za tydzień) i oczywiście jego wymiana delikatnie rzecz ujmując tania nie jest. Nie moja wina, przynajmniej odkryłam, że piecyk nie jest do końca sprawny, no ale problem jest. Kręciłam tym zaworem na różne strony, kumpel zadzwonił do znajomego hydraulika zapytać czy ma jakiś pomysł jak to zrobić. Ni chuja.
Popłakałam się, bo wiedziałam, że On jak się dowie, że teoretycznie "chcąc oszczędzić" jeszcze zjebałam i teraz nawet nie ma się jak umyć, to będzie przejebane. I nie myliłam się, jak mu o tym powiedziałam, stwierdził że
Jutro się wyprowadzam, bo dzisiaj mi się już nie chce.
Boże, jakie to żałosne. Coś tam jeszcze w międzyczasie dogadał, żebym nie beczała, to wyrzygałam mu, że jak jak się tak zachowuje i mówi takie rzeczy, że On się wielce wyprowadza, a ja żebym se radziła itd. Więc nasłuchałam się, że taka jest cena, jak chciałam zaoszczędzić (chuj, że kaloryfery samemu odpowietrza 90% ludzi, a te zawory były mega chujowo ustawione, więc dlatego płaciłam po 1000zł/mies za gaz w zesz��ą zimę, a nie byłam w stanie nagrzać powyżej 22st. mimo dobrego ocieplenia domu), że to tak samo jak mi szkoda na mikrofalówkę (bo jego zdaniem można ten catering odgrzewać tylko w mikrofalówce, a nie rozumie, że mogę to też robić np. na patelni) i takie tam.
W końcu tak nakręciłam, że aż to pokrętło odpadło i wpadło w miejsce, z którego nie jestem w stanie go wyciągnąć. Próbowałam jeszcze kombinerkami to ruszyć, ale nie szło. W końcu odpuściłam. Jutro koło południa ma przyjechać dziadek i On jeszcze popróbować, ale nie widzę za bardzo szans.
Ewentualnie będę błagać tego hydraulika od kumpla, czy nie dałby rady podjechać i jakoś "manualnie", z węża, dopompować mi tej wody do pieca, bo teoretycznie powinno się tak dać. A palce mnie tak bolą, że nie do wiary. I wszystko jakoś w sumie.
Jeszcze świeża pościel, a ja nawet nie miałam się jak umyć cała ujebana tą wodą z kaloryferów. Eh... Planowałam wieczorem odpoczywać dumna z siebie, że zrobiłam wszystko, co planowałam, a walczyłam z tym do 21 i nie wiadomo, kiedy będę miała choćby ciepłą wodę.
Ale między Nami potem już było normalnie.
Bilans:
Neo (papierosy): ⬇️ 7+, w nerwach już nie liczyłam, a paliłam dużo
Dbanie o siebie: ↔️ odpuściłam mycie włosów kosztem innych obowiązków, wieczór w biegu, ale bez tragedii
Jedzenie: ⬆️ jest ok, chociaż na śniadanie wjechała pizza z wczorajszego dnia
Związek: ↔️ nie obyło się bez spin, ale nie jest źle
Choroba: ↔️
Praca: -
Inne obowiązki: ⬆️ poza zjebaniem pieca zrobiłam wszystko, co planowałam i jeszcze więcej, więc mogłabym być dumna i szczęśliwa
Samopoczucie: ⬆️/⬇️ łamaniec, bo byłam bardzo dumna, spokojna i szczęśliwa, że wszystko zrobiłam, ale potem załamka...
8 notes
·
View notes