Tumgik
#różnorodność
dom-i-ogrod · 2 years
Text
Fotel THUNDER – wyrażenie indywidualności i wygoda od marki UNIQUE
Fotel THUNDER szary od marki UNIQUE to z pewnością mebel, który zwróci uwagę każdego, kto poszukuje nietuzinkowych mebli biurowych. Ten model to połączenie elegancji i wygody, a jednocześnie wyrazu indywidualności. Ten fotel biurowy jest wyposażony w regulowane oparcie i podłokietniki, które pozwalają dostosować je do swoich potrzeb. Solidne, profilowane oparcie jest dodatkowo wyposażone w wygodny, regulowany zagłówek, co zapewnia wyjątkową wygodę użytkowania. Dodatkowo fotel THUNDER został zaprojektowany z dbałością o szczegóły, zapewniając użytkownikowi najwyższy komfort pracy. Wykończenie wykonane zostało z połączenia metalowych elementów, wykonanych ze specjalnie nabłyszczanego metalu, które łączy się z detalami z tworzywa czy z tkaniny. Marka UNIQUE oferuje wyjątkowe i niepowtarzalne meble biurowe dla wymagających klientów. Firma powstała w 2009 roku i od tego czasu starannie projektuje i produkuje meble i akcesoria do biur, biur domowych, hoteli oraz restauracji. UNIQUE to firma rodzinna, która od początku skupia się na tworzeniu najwyższej jakości mebli biurowych, wykorzystując najnowocześniejszą technologię i materiały. UNIQUE to firma, która przykłada dużą wagę do jakości i ergonomii swoich produktów, dzięki czemu może zagwarantować swoim klientom wysoką wytrzymałość i niezawodność wszystkich oferowanych produktów. Co ważne, UNIQUE oferuje różnorodne modele i kolory mebli biurowych, dostosowane do potrzeb klientów. Firma oferuje szybki i profesjonalny serwis, dzięki czemu może zapewnić swoim klientom doskonały produkt, który będzie służył im przez wiele lat.
0 notes
dopetaleobject · 2 years
Text
Zwykłe jabłko - potencjał świadomości własnej wartości
Zwykłe jabłko – potencjał świadomości własnej wartości
Zwykłe jabłko – potencjał świadomości własnej wartości. Lekcje życia Dla dzieci: Możesz policzyć nasionka w jabłku, ale nie policzysz jabłek w nasionku. Dla rodziców: One mogą zapomnieć, co im mówiłaś, ale nie zapomną, jak się dzięki tobie czuły. ~ Carl W. Buehner Zajęcia Pokaż dzieciom kilkanaście jabłek, podkreślając różnice między nimi – w kształcie, wielkości, kolorze i ogólnie…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
depoteka · 21 days
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
stefan karwowski's outfits in every episode of czterdziestolatek (1975-1978)
episodes 17-18
9 notes · View notes
xlmeblepl · 5 months
Text
Globalna Fuzja: Łączenie Wpływów Kulturowych w Dekoracji Wnętrz
W coraz bardziej zglobalizowanym świecie przyjęcie globalnej fuzji w dekoracji wnętrz pozwala Ci stworzyć przestrzeń, która odzwierciedla Twoje różnorodne gusta i doświadczenia. Poprzez łączenie elementów z różnych kultur możesz wzbogacić swój dom o bogactwo, głębię i osobowość. Oto kilka wskazówek dotyczących wprowadzenia globalnej fuzji do dekoracji wnętrz:
Tumblr media
1. Mieszanie Stylów: Nie bój się mieszać mebli i dekoracyjnych elementów z różnych kultur i epok. Zabierz się za eksperymentowanie z łączeniem tradycyjnych i współczesnych elementów, aby stworzyć unikalny i eklektyczny wygląd.
2. Wprowadź Tekstylia: Tekstylia to doskonały sposób na wprowadzenie różnorodności kulturowej do dekoracji wnętrz. Rozważ dodanie poduszek, dywanów i zasłon wykonanych z tkanin o złożonych wzorach i żywych kolorach inspirowanych różnymi kulturami na całym świecie.
Tumblr media
3. Wyświetl Rękodzieło: Pokaż ręcznie robione wyroby rzemieślnicze i produkty artystyczne z różnych części świata jako dekoracyjne akcenty w swoim domu. Od ręcznie plecionych koszy po misternie rzeźbione rzeźby, te unikalne przedmioty dodają autentyczności i uroku Twojej przestrzeni.
4. Pamiątki z Podróży: Wyświetl pamiątki i upominki zebrane podczas podróży jako tematy rozmów i przypomnienia o Twoich globalnych przygodach. Czy to tkana tkanina z Maroka czy ceramiczna waza z Japonii, te przedmioty dodają osobistego znaczenia Twojej dekoracji.
5. Przyjmij Symbole Kulturowe: Wprowadź do dekoracji swojego domu symbole i motywy kulturowe, aby świętować różnorodność i dziedzictwo. Od chińskich smoków po afrykańskie maski, te symboliczne elementy dodają wizualnego zainteresowania i głębi Twojej przestrzeni.
Tumblr media
6. Stwórz Ścianę Galerii: Zorganizuj ścianę galerii, na której umieścisz prace artystyczne i fotografie z różnych kultur i regionów. Mieszaj i dopasuj ramy różnych kształtów, rozmiarów i materiałów, aby stworzyć eklektyczną i wizualnie dynamiczną wystawę.
7. Warstwuj Tekstury: Eksperymentuj z nakładaniem różnych tekstur, takich jak drewno, metal, tkanina i naturalne włókna, aby dodać głębi i wymiaru do swojej dekoracji. Wprowadź tekstury inspirowane globalnymi tradycjami projektowymi, aby uzyskać naprawdę eklektyczny wygląd.
8. Kuchnia Światowa: Przenieś smaki świata do swojego domu, wprowadzając kuchnię globalną do swoich spotkań i doświadczeń kulinarne. Organizuj wielokulturowe kolacje, podczas których serwujesz dania z różnych regionów, i dekoruj swój stół tekstyliami i zastawą stołową inspirowanymi kulturami z różnych stron świata.
Tumblr media
9. Wymiana Kulturowa: Organizuj w swoim domu wydarzenia związane z wymianą kulturową, aby promować pozytywne relacje i zrozumienie między przyjaciółmi i sąsiadami z różnych środowisk. Zachęcaj gości do dzielenia się historiami, tradycjami i artefaktami z własnych kultur, tworząc bogatą mozaikę doświadczeń.
10. Szacunek i Docenienie: Przede wszystkim, podejdź do dekoracji globalnej fuzji z szacunkiem i docenieniem dla kultur i tradycji, z których czerpiesz inspirację. Poświęć czas na poznanie kulturowego znaczenia przedmiotów, które wprowadzasz do swojego domu, i uhonoruj ich historię i dziedzictwo.
Tumblr media
Przyjmując globalną fuzję w dekoracji swojego domu, możesz stworzyć przestrzeń, która odzwierciedla bogactwo kulturowe i doświadczenia, które kształtują Twoje spojrzenie na świat.
Odkryj światową różnorodność w dekoracji wnętrz dzięki starannie wyselekcjonowanej kolekcji mebli, tekstyliów i akcentów dekoracyjnych z xlmeble.pl. Świętuj różnorodność i stwórz dom, który odzwierciedla Twoją globalną perspektywę.
0 notes
robert7979 · 6 months
Text
New Post has been published on Budowa i remont
New Post has been published on https://remont.biz.pl/panele-scienne/nowoczesne-panele-scienne-jako-klucz-do-stylowych-i-funkcjonalnych-wnetrz/
Nowoczesne panele ścienne jako klucz do stylowych i funkcjonalnych wnętrz.
Tumblr media
Nowoczesne panele ścienne jako klucz do stylowych i funkcjonalnych wnętrz.
Mieszkanie to miejsce, które możesz wykańczać w dowolnym stylu. Dopasowana przestrzeń pozwoli Ci cieszyć się swoją sypialną, salonem czy kuchnią. Do osiągnięcia harmonii potrzebujesz jednak pewnych elementów, które ułatwią Ci wykończenie ścian. Jednym z nich jest panel ścienny, czyli nowoczesny sposób na dekorację nawet najbardziej wymagającej przestrzeni.
0 notes
milionwnecie · 11 months
Text
7 Rzeczy, które powinieneś wiedzieć o zdrowym odżywianiu
Cześć! W dzisiejszym poście chciałbym podzielić się z Wami ważnymi informacjami na temat zdrowego odżywiania. Może niektóre z tych faktów wydają się być oczywiste, ale często zapominamy o nich w codziennym życiu. Dlatego warto przypomnieć sobie, jakie 7 rzeczy powinniśmy mieć na uwadze, aby utrzymać zdrową dietę. Równowaga i Viety. Ważne jest, aby nasza dieta była zrównoważona i obejmowała…
Tumblr media
View On WordPress
#5-2 litry wody dziennie. Pamiętajmy#aby jeść tyle#aby nasza dieta była zrównoważona i obejmowała różnorodne grupy produktów spożywczych. Nie powinniśmy polegać tylko na jednym rodzaju pokarm#aby nasze posiłki były odpowiednio zbilansowane i dostosowane do naszych indywidualnych potrzeb kalorycznych. 3. Jak najmniej przetworzone.#aby utrzymać zdrową dietę. 1. Równowaga i Viety. Ważne jest#ale często zapominamy o nich w codziennym życiu. Dlatego warto przypomnieć sobie#ale o to#ale również dbania o nasze zdrowie i samopoczucie. Przeanalizujmy swoje codzienne nawyki żywieniowe i wprowadźmy zmiany#ale stawiać na różnorodność żywności#co kilka godzin. 5. Ograniczenie cukru i soli. Warto zwracać uwagę na zawartość cukru i soli w produktach spożywczych#Cześć! W dzisiejszym poście chciałbym podzielić się z Wami ważnymi informacjami na temat zdrowego odżywiania. Może niektóre z tych faktów wy#ile jest nam potrzebne. Ważne jest#ilość również ma znaczenie. Nie chodzi o to#jakie 7 rzeczy powinniśmy mieć na uwadze#jaką odgrywa woda w naszym zdrowym stylu życia. Woda jest niezbędna do prawidłowego funkcjonowania organizmu i nawadniania naszego ciała. St#która powinna być wprowadzona na stałe do naszego życia. To nie tylko kwestia utraty wagi#które mają udowodnione korzyści dla naszego organizmu i pomagają uzupełnić niedobory składników odżywczych. 7. Pij dużo wody. Nie możemy zap#które poprawią nasze zdrowie na dłuższą metę. Do następnego posta!#które spożywamy. Ponadmiar tych substancji może prowadzić do różnych problemów zdrowotnych. Zawsze warto sprawdzić etykiety i wybrać produkt#które są niskie w takie składniki. 6. Wspomaganie organizmu. Oprócz zdrowego odżywiania#naturalnych produktach. Taki wybór zapewnia większą ilość składników odżywczych i mniejszą ilość substancji sztucznych. 4. Regularne posiłki#tak aby dostarczyć organizmowi wszystkich niezbędnych składników odżywczych. 2. Odpowiednie porcje. Jeżeli chodzi o zdrowe odżywianie#tak aby nasz organizm działał efektywnie i dostawał stałe dostawy energii. Optymalne jest spożywanie pięciu lub sześciu małych posiłków w ci#warto także stosować odpowiednie suplementy diety. Wybierajmy te#że zdrowe odżywianie to postawa#żeby jeść tylko niewielkie porcje
0 notes
dawkacynizmu · 2 months
Text
ostatnio panuje tu ogromna tęsknota za starym idealnym tumblerem gdzie wszyscy byli wychudzeni nigdy nie bingowali i ogółem charakteryzowali się perfekcją
wiecie tak sobie czytałam ostatnio jakieś stare blogi motylkowe —
@symbolupadku dokopała się do wielu i oznaczyła je w poście —
i mam odrobinę odmienne wrażenia. po pierwsze posty publikowane były o wiele rzadziej, teraz na tumblr jak ktoś prowadzi bloga to update jest niemal co godzinę (sama tak robie więc to nie narzekanie lol). zauważyłam że często odstępy między postami wynosiły np. miesiąc, a te po przerwie nazwane były na przykład PORAŻKA, a treść brzmiała "cały ostatni miesiąc żarłam jak świnia...(...)...zaczynam od jutra od nowa" także te napady się zdarzały, po prostu nie były dokumentowane i można odnieść wrażenie że głodzenie się przychodziło im z tak wielką łatwością ("nie to co teraz 👹👹")
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
po drugie, widzę często posty typu "tęsknie za motylkami z 2014, 300 kcal to było dla nich za dużo" ale gdy tak popatrzycie na blogi z tamtego czasu to wyższa ilość kcal występowała tam bardzo bardzo często, mam wrażenie że najczęściej widziałam liczby 800-1000 bardziej nazwijmy to ambitne osoby jadły po 500.
zerknijcie na przykład tutaj
(zwróćcie też uwagę jak te kalorie były liczone. "kawałeczek" "połowa". współcześnie większość osób tutaj też raczej nie ma wagi kuchennej, ale często nie przeszkadza im to w liczeniu kalorii z dokładnością typu 567.7 kcal. to że fitatu mówi wam że talerz zupy ma x kcal to nie znaczy że ten przygotowany przez waszą mamę będzie mieć tyle samo. rozumiem, dodatkowe 50 kcal to nie tragedia ale...jeżeli szacujecie każdy jedzony posiłek to was dzienny bilans może być SPORO większy, niż wam się wydaje. i tak zamiast jeść 700 jecie 1000 jak te "paskudne ulane szmaty co lepiej niech wypierdalają na tik toka")
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
i nie mówię, że nikt nie ma prawa tęsknić za tymi "magicznymi czasami". jeżeli wtedy żyliście to pewnie będzie ogarniać was przyjemna nostalgia, jako ludzie mamy też skłonność do idealizowania przeszłości, szczególnie czasów młodości. tylko że...tę tęsknotę widuję najczęściej wśród osób które w 2014 dopiero uczyły się chodzić, więc raczej nie ma mowy o znaniu tego środowiska z doświadczenia. szerzą oni trochę mit jakiś idealnych czasów anorektyczek. istnie złoty wiek, rzeki płynące miodem i nektarem, ambrozja rosnąca na drzewach.
a ja nie mówię, że takie motylki (na rygorystycznych dietach, stosujące wyzwiska, z niskim limitem kalorii) nie istniały. istniały i teraz wciąż istnieją, widuję takich z 20 codziennie w zakładce "dla ciebie". tak samo jak kiedyś jak i dziś panuje i panował tam pewien balans, różnorodność, niektórzy jedli 300 inni 700 inni 1000 kcal.
nie mogę już dodać zdjęć więcej a mam kilka screenów tego jak inny reagowali gdy ktoś przekroczył limit/miał napad. nie, nikt nie jechał mu pod blok i nie spuszczał wpierdolu (wiem, szok!)
jedyne co mogę dodać :<
Tumblr media
wpycham trochę kija w mrowisko, z góry uprzedzam, jak zaczniecie mi pisać że mam konto usunąć za szerzenie herezji to was wyśmieję. bajo!
151 notes · View notes
Text
Tumblr media
psychomonia
Ciąg dalszy :) Islandia wydobyła ze mnie kobietę i za to będę jej zawsze wdzięczna Nawet rysy mojej twarzy się wyostrzyły, ciało zrobiło się bardziej kobiece, ale i tak największa zmiana dokonała się w głowie I tak jak zmieniałam się ja, tak zmieniała się moja przestrzeń Ale wracam szczęśliwa, z mega wdzięcznością, czuję pozytywne naładowanie, Islandia konfrontuje mnie z moimi słabościami ale też otula taką słodką troskliwą energią, że czuję się taka spokojna i wiem, że jeśli zmienię zdanie to ona zawsze tam będzie czekać na mnie z otwartymi ramionami Nie ma nic złego w skrajnych potrzebach, w wątpliwościach, w kochaniu w czymś/kimś jakiejś jego części, ale uciekaniu od innej, mam niezwykłe szczęście że tu dotarłam, i że żyje tak aby móc tu wracać, bo jest to moje miejsce mocy, i będzie, ale teraz czas na inną przygodę w którą wchodzę cała sobą tak jak całą sobą doświadczam Islandii gdy tam jestem I choć za każdym razem jak stąd wyjeżdżam to w oku kręci mi się łezka, to wiem też że wszystkie moje goodbyes są tymczasowe i że będę tu wracać jeszcze wiele razy a tym wyjazdem robię sobie przestrzeń na zupełnie nowe inne doświadczenia których prawie równie mocno jak też znów wskoczyć do hot pota i przytulić się do przyjaciółki :) Oh, Kocham życie za jego różnorodność i kocham siebie za to że mam w sobie tę wrażliwość i uważność aby takie rzeczy doceniać Dziękuję Islandio, królowo, boginio, część mojego serduszka na zawsze pozostaje z Tobą ❤️
25 notes · View notes
xentropiax · 9 months
Text
No. 18
Jest kilka rzeczy, na których chciałabym się skupić w przyszłym roku. Moje obecne miejsce pracy nauczyło mnie, że dobrze jest nie stawiać sobie zbyt wielu priorytetów, jeśli jest ich za dużo, to tak naprawdę nic nie jest priorytetem.
Wynalazłam więc sobie trzy rzeczy, na których chciałabym się skupić, żeby móc się dalej rozwijać. Ale nie chodzi o jakiś produkt finalny, czy etap końcowy, do którego dotrę, gdy faktycznie za te wszystkie swoje cele się zabiorę. Chodzi wszak o podróż i to co przyniesie.
Nauczyłam się też, szczególnie przez ostatnie dwa lata, że nakładanie na siebie presji tylko pogarsza sprawę. Wpisywanie sobie w kalendarz rzeczy, które chce się zrobić, z nadzwyczajnym wręcz optymizmem, kończy się zazwyczaj zawodem. Bo nie da się zrobić wszystkiego na raz, nie można mieć setki wielkich celów, z których każdy wymagałby przynajmniej dodatkowych 12 godzin w dobie.
Moje trzy priorytety więc na przyszły rok to pisanie, projektowanie graficzne i jakaś forma aktywności fizycznej.
W pierwszym łatwo wskazać sukces - byłoby nim ukończenie książki. Ale tak naprawdę chodzi o regularność, o zasiadanie do maszynopisu, o przezwyciężenie obezwładniającej niemożności, która bierze się z lęku przed porażką. Nigdy nie dowiem się, co będzie z tej książki, jeśli jej wpierw nie ukończę.
Projektowanie graficzne to coś, co robię częściowo w pracy, a rozwój w tym kierunku jest mocno wspierany. Dostałam już zielone światło na kurs, który sobie znalazłam, firma powinna mi więc go opłacić. Powiedziałam, że chcę sobie wydzielać czas w pracy, żeby robić ten kurs, nie było z tym problemu. Myślę, że tak będzie łatwiej, niż zmuszać się do dodatkowych godzin przed komputerem po pracy, która i tak jest siedząca i związana z gapieniem się w ekran. Można powiedzieć, że jestem dość podekscytowana tym priorytetem, bo widzę wiele możliwości rozwoju twórczego, ale i zawodowego. Chciałabym po projektować trochę rzeczy komercyjnych, przede wszystkim zbudować portfolio i poczuć się w Illustratorze tak dobrze jak w Photoshopie. A może nawet i lepiej w obu tych programach. Tlą się jakieś bardziej poważne plany w tym kierunku, bo jak wiadomo kilka źródeł dochodu to zawsze lepiej, ale to nie na teraz.
No i na końcu ruch, element podstawowy właściwie. Szczególnie przy siedzącym trybie życia, przy mojej insulinooporności i cichym, małym marzonku-celu, o którym myślę odkąd w wieku 17 lat pierwszy raz stanęłam na macie do jogi. Ale nie tylko o jogę chodzi, a o sprawność, o poczucie tego, że jestem silna, że moje ciało jest mocne, że nic mnie nie boli, że mam energię. Reszta przyjdzie później.
Mogłoby się wydawać, że trzy takie zupełnie różne rzeczy to dużo. Że może byłoby lepiej wybrać jedno i skupić się wyłącznie na tym. Tego próbowałam w tym roku z książką. Zaklinałam i myślałam, i wizualizowałam, i z przerażeniem patrzyłam na tekst w wordzie. I głównie poniosłam porażkę.
Najlepiej funkcjonuję gdy mam jakąś różnorodność, gdy mogę spełniać się we w wielu dziedzinach, odkrywać nowe umiejętności. Gdy byłam mała w przyszłości chciałam zostać i modelkę, i antyterrostyką, i pisarką, i wokalistką, i malarką, i filmowczynią, krytyczką, i nawet fizyczką, czy astonomką (zanim okazało się, że jestem kiepska z matematyki, a fizyka jest ciekawa głównie filozoficznie). Potem gdy pewne cechy mojej osobowości ukształtowały się trochę bardziej, wciąż było wiele rzeczy, które mnie interesowały, głównie pisarstwo, książki, jednak lubiłam też malować i rysować, grać na instrumentach, kręcić amatorskie video i tak dalej.
A później przyszła praca, rzeczy, których musiałam się nauczyć, studia jedne i drugie, które poszerzyły horyzonty i tak oto dziecinna radość z robienia rzeczy po raz pierwszy lub dla tego tylko, żeby je zrobić, gdzieś uleciała. Trzeba było skupić się na tym, za co płacą. Na zdrowiu psychicznym też, to był dla mnie priorytet w 2021 i sporo mi to dało.
Wszystkie trzy rzeczy, o których napisałam wyżej to tak naprawdę nie coś, co przestanę robić gdy skończy się przyszły rok. Ale jestem ciekawa gdzie będę i czy mi się uda. Jeśli tak nie zdejmę presji, to nie wiem już jak, ale nie chcę się poddać. W tych rzeczach chodzi przede wszystkim o coś, co z angielskiego ładnie nazywa się 'showing up'. Bo rezultat końcowy nie jest aż tak ważny. Ważne jest pojawiać się, być regularnym w swoich działaniach, stawiać się tam, gdzie obiecaliśmy, że będziemy. W tym wypadku tylko przed sobą.
A dla osób to wytrwale czytających, chcę życzyć po prostu wszystkiego dobrego w nowym roku. Pamiętajcie, nigdy nie jest za późno. Afirmacja dla mnie, afirmacja ode mnie dla was.
8 notes · View notes
zosiaaaaaaaaaaa1 · 4 months
Text
NIEOCZYWISY MARKETING BRANDY MELVILLE
Brandy Melville to włoska marka odzieżowa fast fashion założona w latach 70. przez Silvio i Stephana Marsanów. Pierwszy sklep został otwarty w Los Angeles w 2009 roku, obecnie posiada około 100 sklepów na całym świecie. Ich oferta obejmuje zarówno odzież, jak i biżuterię i akcesoria, a grupą docelową Brandy są młode dziewczyny w wieku licealnym. Co ciekawe i poniekąd kontrowersyjne, to podejście one size fits all - produkty są sprzedawane tylko w jednym rozmiarze, który czysto w teorii powinien pasować na każdego. Jednak w rzeczywistości ubrania te są kierowane do szczupłych i wysokich kobiet wpisujących się we współczesny kanon piękna. 
Tumblr media
Agresywne pozycjonowanie i nieoczywisty marketing doprowadziły jednak do kontrowersyjnej reputacji Brandy Melville. Jeśli chodzi o ceny ubrań, nie należą one do drogich, co sprawia, że ich produkty są dostępne dla młodszych konsumentów, którzy są grupą docelową marki.
Pracowniczki sklepów są promowane na influencerki, a ich zadaniem jest przyciąganie klientek i promowanie produktów znajdujących się w ofercie sklepu. Biorąc jednak pod uwagę rozmiarówkę ubrań Brandy,  panuje powszechne rozczarowanie, gdyż znaczna część potencjalnych konsumentów nie spełnia wymiarów sprzyjającym zakupowi odzieży. Marka jest powszechnie krytykowana za wykluczanie osób niespełniających pewnych standardów i przyczynia się do problemów z samoakceptacją wśród młodych osób. Z drugiej jednak strony dużo dziewczyn cieszy się, że mogą nosić ubrania Brandy i dążą do bycia tzw. Brandy Girl. 
Tumblr media
Obecnie przechodzimy przez pewne zmiany, definicja piękna się zmienia i coraz bardziej powszechna jest opinia, że różnorodność jest dobra i nie należy ingerować w swój naturalny wygląd tylko i wyłącznie po to aby móc spełnić pewne standardy. Każdy dąży do oryginalności, różnorodności i po prostu do bycia sobą, dodatkowo społeczeństwo przykłada coraz większą wagę do ekologii i unikania kupowania produktów fast fashion. 
Brandy Melville wykorzystuje influencerki i osoby udostępniające swoje zdjęcia zawierające ich produkty w celach marketingowych. Wiele dziewczyn decyduje się dzielić swoimi zakupami ze sklepu w internecie, co generuje zyski. Można powiedzieć, że ich strategia marketingowa opiera się na social mediach i zawiera się w czterech głównych aspektach:
budowanie wizerunku,
dążenie do przodowania w modowych trendach,
tworzenie kontrowersji,
kreowanie lęku i niepewności wśród osób, które nie spełniają kryteriów pozwalających im ubierać się w produkty Brandy.
Z jednej  strony firma zachęca kobiety do pokazywania swojej naturalnej piękności, z drugiej jednak zamyka się na jeden typ figury i jest dostępna przede wszystkim dla szczupłych i wysokich dziewczyn. Ta ,,metka’’ staje się narzędziem marketingu i napędza całą markę. Mimo swoich kontrowersji, marketing Brandy Melville jest bardzo efektywny i marka nie traci na popularności.
źródła: 
Liu, Z. Research on the Use of Social Media to Grasp Consumers’ Psychology and Create Traffic: A Case Study of Brandy Melville. University of Southampton, UK.
Liu, J. The Market Marketing Strategy Analysis of Brandy Melville and Its Guiding Role in Female Body Image Anxiety. Tianjin University of Technology, China.
https://pin.it/3ncxO5ByH 
https://pin.it/1DhdAiEAI 
Zofia Wielebska, Zarządzanie Kulturą i Mediami, II rok
3 notes · View notes
kotekzielony2 · 2 months
Text
Tumblr media
Z ŻYCIA SAMOTNIKA - wpis 13 (28.07.2024)
-> A miało być tak fajnie...
Sezon wakacyjny w pełni. Częsta gorąca pogoda sprzyja różnym wypadom, zarówno miejskim, jak i pozamiejskim. W Warszawie kursują wszystkie linie turystyczne, jak i również wyjeżdża najwięcej zabytków, a część z tych antycznych wozów spotykana jest nawet w dni powszednie. O ile na tramwajowych liniach 36 i na linii T regularnie wymieniany jest tabor, dzięki czemu zyskujemy szansę przejechania się niemal każdym unikalnym pojazdem w ciągu sezonu, to w przypadku autobusowej linii 100 sytuacja prezentuje się zdecydowanie gorzej. "Setka", w przeciwieństwie do linii 36, od połowy czerwca do końca sierpnia nie jest spotykana w dni robocze, kursuje tylko w jedną stronę (zatacza ogromne koło) co uniemożliwia szybką przesiadkę z jednego autobusu do drugiego, a co najgorsze - na "setce" panuje bardzo niska różnorodność taboru. Mimo niemałych wad, tego jednego dnia postanowiłem dać kolejną szansę "stówce". Czy było warto?
21 lipca 2024. Jeszcze o poranku widziałem na pewnej stronce, że w ten weekend na linii 100 stawią się trzy następujące autobusy - stali "bracia" Ikarusy o nr taborowych #6905 i #6930 (autobusy od początku sezonu praktycznie niewymienialne), oraz, na jedynej różnorodnej brygadzie (jedyny egzemplarz, który zmienia się co weekend)... Solaris Urbino 15 #6962, czyli wozy, które umiarkowanie mnie interesowały. Ta niedziela była o tyle szczególna, że świętowano 75. rocznicę otwarcia pewnych tras i z tej racji uruchomiono m.in. linię autobusową "Ł" z dodatkowymi zabytkami, aczkolwiek nie czułem się wybitnie tym zachęcony do wyjścia z domu. W dalszej części dnia, przeglądając Facebooka, zobaczyłem, że Solaris Urbino 15 #6962 został jednak zastąpiony... przez... MAN'a NG313 #3322! To dopiero nazywała się zachęta ku wyjściu z domu! Wszakże to jeden z moich ulubionych autobusów i kiedy tylko mogę, poświęcam dla niego czas by nacieszyć swoje uszy jego dźwiękami. Późnym popołudniem wyszedłem więc na miasto i przemieściłem się do niezbyt oddalonego od mojego domu przystanku, z którego zamierzałem wsiąść do ulubieńca. Po drodze popełniłem zaś szereg nienajlepszych decyzji, przez które uciekło mi parę cennych minut i malała szansa, że zdążę. Szczęśliwie wyrobiłem się na przystanek i niemal utwierdziłem się w przekonaniu, że autobus mi nie odjechał. Mijały następne minuty kiedy cierpliwie oczekiwałem na opóźniony osiemnastometrowy wóz, choć nic nie zapowiadało się, żeby cokolwiek podjechało. Momentalnie naszły mnie bardziej pesymistyczne myśli, które mówiły, że autobus musiał się zepsuć na trasie. Pokręciłem się po okolicy. Jakiś czas później moje podejrzenia... niestety sprawdziły się! Dwudziestodwuletni wóz holowało pogotowie autobusowe... z pewnością nie pierwszy i nie ostatni raz. Kolejna przygoda #3322 i moje plany niestety legły w gruzach. Nie ukrywam, że ogarnął mnie co prawda niewielki, ale jednak smutek, bo już się cieszyłem na wieść, że przejadę się wspomnianym pomieszczeniem na kółkach po raz trzeci w tym sezonie turystycznym, że sprawię sobie choć chwilową przyjemność i radość z życia, ale finalnie musiałem o tym zapomnieć. Zaplanowałem sobie w zamian skromną podróż współczesnymi pojazdami i nawet wpadłem na pewien mały pomysł by sprawdzić jeżdżące obecnie najstarsze dwunastometrowe Solarisy z 2007 roku na jednej z linii, aczkolwiek pech ciągnął się i jeden z autobusów odjechał mi... cztery minuty przed czasem?! W tej chwili nie wiedziałem zbytnio co robić, więc pomyślałem, że zwyczajnie przejadę się na drugą stronę miasta jednym pojazdem i z powrotem. Tak też postąpiłem, żeby przynajmniej czymś się przemieszczać i żeby wieczór nie okazał się do końca stracony.
Zdecydowanie nie był to mój dzień biorąc też pod uwagę, że odwołano plan filmowy, na który miałem udać się nazajutrz. Tracę również powoli wiarę, że wyjedzie w tym roku drugi z moich ulubieńców, czyli Jelcz Mastero #4942. Niestety, bądź stety, wśród historycznych autobusów dominują zwykle Ikarusy, którymi mimo, że jeździ się dobrze, to żal jest mi pozostałych egzemplarzy, którym linia 100 nie daje szans i które więc od dawna nie goszczą na ulicach. Linia z fajną liczbą i 100%-wym potencjałem, choć 100% możliwości ona nie zapewnia..
5 notes · View notes
ebiznesekspert · 6 months
Text
10 najlepszych pomysłów na biznes internetowy w 2024 roku
Rok 2024 otwiera przed przedsiębiorcami nowe horyzonty, prezentując fascynujące możliwości rozwoju biznesu online. W dobie cyfryzacji i zmieniających się trendów konsumenckich, pojawia się wiele ścieżek, które mogą prowadzić do sukcesu w wirtualnym świecie. Poniżej przedstawiamy 10 najlepszych pomysłów na biznes online, które mogą zainspirować do stworzenia dochodowej i innowacyjnej działalności w nadchodzącym roku.
Tumblr media
Pomysły na dochodowy biznes online:
W 2024 roku rynek biznesu online kontynuuje swoją ekspansję, oferując nowe i innowacyjne możliwości zarobkowania. Wśród najlepszych pomysłów na biznes online znalazły się platformy edukacyjne i kursy online, odpowiadające na rosnące zapotrzebowanie na naukę zdalną. Równie dużą popularnością cieszą się e-commerce i spersonalizowane sklepy internetowe, które umożliwiają klientom zakupy dopasowane do indywidualnych potrzeb. Rozwój aplikacji mobilnych i webowych, które usprawniają codzienne życie użytkowników, również stanowi obiecujące pole do rozwoju. Ponadto, modele subskrypcyjne zyskują na znaczeniu, oferując stałe źródło dochodu i budując lojalność klientów.
Na uwagę zasługują także usługi konsultingowe online, które umożliwiają ekspertom dzielenie się wiedzą i doświadczeniem w specjalistycznych dziedzinach. Warto też zwrócić uwagę na rosnącą popularność treści generowanych przez AI, które otwierają nowe perspektywy dla twórców i marketerów. Freelancing pozostaje atrakcyjną opcją dla tych, którzy cenią sobie elastyczność i różnorodność projektów. W kontekście zwiększającej się cyfryzacji, usługi związane z cyberbezpieczeństwem i ochroną danych nabierają priorytetu, oferując przedsiębiorcom możliwości rozwoju w tym kluczowym sektorze.
4 notes · View notes
mikoo00 · 1 year
Text
Zapakowałem sobie do pracy makaron ze szpinakiem, który mama zrobiła Boje się go jeść
Może zjem tylko połowę porcji w robocie i coś low kcal żeby się zapchać na cały dzień Nie chce mieć wyrzutów sumienia z powodu tego, że zjadłem coś co policzyłem na oko a miałem okazję by kontrolować kcal bez żadnych obaw
Już nie jestem dzieckiem i nie muszę kryć się z tym, że nie jem praktycznie wcale
Racjonalna cześć mnie podpowiada mi, że to tylko jeden posiłek tak ale zmarnuje kcal tylko na jedną rzecz
Musze mieć różnorodność smaków Wtedy mi łatwiej siebie oszukiwać,, Jem przecież dużo" A takto jest smutek i nakręca się chęć zjedzenia czegoś jeszcze i wiecej
Ale to też wiem z przed wielu miesięcy kiedy jadlem mało kcal ale właśnie było sporo różnych produktów w znikomych ilościach tylko po to by dać sobie złudzenie normalnego jedzenia i poczucie kontroli gdy np zjem 1 albo 3 kostki czekolady lub 4 chipsy doritosów jeden dwa gryzy rogalika Działało i nadal tak jest
Z tąd też ludzie nie wierzyli czytając moje bilanse kiedy pisałem, że zjadłem 500/600 kcal a lista była długa
Dla mnie liczy się smak w takich momentach Dlatego, też potrafię utrzymać kontrolę nad tym ile jem i nie popadać w skrajność ( zjadłem już to chce więcej bo może to być ostatni raz bo nie powinienem i nie mogę takich rzeczy jesc i muszę te szanse wykorzystać przysięgam od jutra już nie jem słodyczy) oczywiście, że takie myślenie miałem ( i nje wiele chudłem bo napady to była codzienność) z biegiem lat mi się to zmieniło i dobrze Jakoś mnie to zadowala
Albo dosyć często zdarzało mi się tylko rzuć jedzenie i wypluwać (pojebane i wiem)
16 notes · View notes
butterfly-4 · 1 year
Text
Piszę dzisiaj jeszcze jeden post. Jakiś czas temu mówiłam o książce którą zakupiłam i obiecałam wam ją po krótce zrecenzować.
„Głodne” autorstwa Klaudii Stabach jest książką która doskonale obrazuje różne twarze zaburzeń odżywiania, jak one wpływają nie tylko na chorujących ale również na ich rodziny. Jak to wygląda ze strony opieki medycznej w polsce i pokazuje stopień problemu oraz jego wagę. Książka której każdy rozdział to osobny reportaż obrazuje nam nowe historie osób dotkniętych zaburzeniami odżywiania.
Osobiście bardzo ją polecam. W moim odczuciu było czuć rzetelne podejście autorki do problemu. Różnorodność chorób i ich twarzy przedstawiona w jasny i zrozumiały dla czytelnika sposób pozwala bardziej zbliżyć się choć o krok do większej świadomości o problemie. Książka skierowana jest również do osób zmagających się z takowymi problemami, ta pozycja jest więc też dobrym drogowskazem dla osób szukających pomocy. Podaje nam różne wskazówki jak zacząć wychodzić z choroby i w jaki sposób.
Podsumowując lektura dla każdego, nie zależnie od płci czy wieku. Poszerzająca horyzonty, wzbogacająca o wiedzę.
Świetna lektura.
Polecam z całego serca♥️
Tumblr media
3 notes · View notes
zwodorosty · 1 year
Text
To nie jest koncert życzeń
Chcę czuć rzeszkość poranków, nieszkodliwą dla bosych stóp i nagich ramion. Chcę słuchać niegasnących żabich koncertów i melodii kruczych lotów. Chcę chodzić łąkami na skróty. Chcę widzieć mgły, chcę, by wiatr plótł mi warkocze i by przyprowadzał deszczowe chmury. Chcę widzieć krople deszczu zawieszone na każdej szybie i każdej rzęsie.
Chcę wybierać polne drogi przy których rosną maki i chabry. Chcę, by ich drobne płatki przechowywały DNA mojego dzieciństwa i by było ich tyle, by zawsze mówiły, że kocha. Choć to źle dla ziemniaków, chcę znów zobaczyć stonkę, ale jedną... albo nie, lepiej dwie, bo żal przecież samotnych stonek. Chcę jeszcze kiedyś szukać robali na ryby i wcale nie brzydzić się złapać ich w rękę.
Chcę nosić sukienki. I cekiny też. Chociaż jedno cekinowe oczko wszyste cekinową nitką w mankiet rękawa, skromne, niewidoczne, dokumentujące skłonność sroczą do błyskotek. Chcę komentować co zechcę i jak zechcę, przejęzyczać się chcę od czasu do czasu.
Chcę jadać torciki bezowe z bakaliami z taką samą zachłannością. Chcę czuć na minutę przed nowym rokiem podniosłość chwili i zawsze chcę wierzyć, że to dobry moment, by zmienić całe życie. Chcę mieć energię nawet w najciemniejszych chwilach, chcę cieszyć się na rybę ze smażalni, bo jadę nad morze, chcę kochać morze jesienią, gdy jest wietrzne i obrażalskie.
Chcę przejąć się stłuczonym talerzem, chcę grzać ręce zimą w ciepłej wodzie z kranu, chcę choć raz jeszcze mieć do czynienia z nagrzanym piecem kaflowym z małą wnęką w którą wkłada się herbatę i ta herbata jest ciepła przez pół stulecia. Chcę zbić z kimś piątkę i żeby powiedział mi, że to, co robię, to klasa i że super. Chcę wypić latem herbatę na zewnątrz, najchętniej pod białą śliwką, żeby były proste ciastka, lekki wietrzyk i sielska rozmowa.
Chcę kiedyś dobrze tańczyć. Chcę palić papierosy oparta o balustradę, słuchając o pomyśle wyjazdu do Paryża na kilka dni tylko po to, by zatrzymać się w jednym z paryskich mieszkań, nie wychodzić nigdzie, nie zjeść bagietki i nie spojrzeć nawet na Wieżę Eiffle'a, być po prostu w Paryżu jak w każdym innym miejscu. Ale w Paryżu.
Chcę mieć szansę prowadzić absurdalne rozmowy z nowymi ludźmi, dalekie od small talków, pytać ich o najintymniejsze aspekty życia, w godzinę poznając pogodę ich ducha, a nie pogodę za oknem. Chcę widzieć w ludziach tę wabiącą różnorodność, ich rozmaitość. Chcę obejrzeć w niedzielę western.
Chcę znów kupić kwiatki u wątłej kobiecinki, która ma dwa maleńkie bukieciki, bardzo dużo lat i cierpliwość, by czekać aż przyjdę, by je od niej kupić.
Chcę ubrać żywą choinkę, żeby igły wbijały mi się w opuszki, żeby pachniało zielenią, lasem, żeby ta choinka nie była w pełni legalna, by była odebrana leśnej pocztówce, żeby była dzika i z pajęczyną, chcę ją pięknie przystroić, słuchać świątecznej muzyki, chcę znaleźć pierniczek ze swoim imieniem, chcę podawać siostrze bombki i ten jeden raz chcę zjeść kolację wigilijną przy świecach. Tylko przy świecach i może jeszcze przy choince. A poza tym to chcę też, żeby bąk chodził mi po palcu!
Chcę widzieć jak słońce migocze wśród liści i chcę mieć czas, by zatrzymać się i to zobaczyć. Chcę dostrzegać pas Drogi Mlecznej tak jak wtedy, gdy wracałam z mamą, tatą i siostrą od babci. Było zimno, była zima, a ja wysiadając z samochodu zawsze zadzierałam głowę, by sprawdzić, czy na niebie nic się nie zmieniło. Chcę zadzierać głowę tylko po to, by sprawdzać stan nieba.
Chcę wygrywać walki na kciuki z każdym, kto zechce stanąć ze mną do boju. Chcę wciąż lubić karty. Chcę pamiętać o każdym pierwszym "cześć" w swoim życiu i nie zapomnieć, że czasem nawet "żegnaj" jest po coś. Chcę gubić z pamięci powody do żalu.
Jedyne czego naprawdę nie chcę, to pamiętać ile kalorii ma łyżka majonezu, bo przez to jem go znacznie mniej.
4 notes · View notes
myslodsiewniav · 2 years
Text
Czy robić podsumowania czy nie robić podsumowań.
Słuchałam ostatnio, że podsumowania gloryfikują tylko pozytywne, ładnie zapakowane aspekty życia, więc podsumowań nie ma sensu robić, bo z góry są skazane na bycie nieszczere i nieuczciwe wobec faktów.
Nie zgadzam się.
Ale to ja. A ja wybebeszam swoje emocje by je pomieścić z powrotem, poukładać w sobie, kiedy ich nie mieszczę. Nie czuję nieszczerości kiedy doceniam pozytywy i nie wstydzę się mówić o tym co mnie zawstydza czy mi nie wyszło. Wiadomo, trzeba niektóre rzeczy przerobić, nabrać do nich dystansu, by nie powodowało problemu (bólu, złości, czegoś innego) mówienie o nich. Jednak jakoś tak... po przekminieniu tego czy podsumowywać coś czy nie uznałam, że kurde... jeszcze nie ma nowego roku Chińskiego, żebym czuła przymus robienia podsumowania (jakoś jednak ta data jest dla mnie ważniejsza), a z drugiej strony po przewertowaniu zdjęć z 2022 i poczuciu, że połowę czasu trwania tego roku leżałam chora w łóżku z gorączką to jednak... Dużo się u mnie działo.
Po pierwsze: nie zmieniłam miejsca pracy, co jednocześnie jest wielkim minusem, bo się tu marnuję, bo mnie to miejsce dołuje i się wypaliłam. Do tego pracuję na śmieciówce, nie jestem doceniana i nie wiem jak powiążę końce w przypadku zderzenia z rosnącą wciąż inflacją. Nie jest to za ciekawe. A z drugiej strony w roku tak wielkich przemian, jaki mam za sobą, fajnie było mieć przynajmniej stałą pracę i stałą pensję, nie martwić się o pieniądze podczas, gdy martwiłam się o tak wiele rzeczy - wojna, przeprowadzka mieszkania, poważna operacja mojej mamy (której mogła nie przeżyć), maaaaaasę pierwszych razów na wielu polach. Jest chujowo, ale stabilnie - tak czuję moją obecną sytuację zawodową. Czyli zaczęłam od rzeczy nomen omen negatywnej - bo najwidoczniej moje CV, albo było chujowe, albo jestem za stara, albo mam za mało skillów, albo w ogóle jestem nieciekawym człowiekiem i nie warto mi dać szansy pracy w lepszym, bardziej ambitnym miejscu - szukanie pracy to jest proces podkopywania swojej własnej pewności siebie: bo nie wiesz przeważnie “dlaczego nie ja?” - nie znam innych kandydatów, nie znam wymagań tej firmy i w sumie też boję się trafić do miejsca, gdzie będzie panować rytm pracy, który jest przez wielu gloryfikowany, a który wiem, że nie jest dla mnie. Ale doznaje się odrzucenia raz za razem, na ostatnim, przedostatnim i którymś z kolei etapie i wtedy łatwo kwestionować swoją wartość jako człowieka. No cóż. Szukanie pracy to po prostu trudny etap dla ego. A póki co jest chujowo, ale stabilnie.
Po drugie: rysowałam/malowałam w tym roku więcej niż w przez ostatnie 8-9 lat. I to jest dla mnie.... ODUŻAJĄCE! Ile szczęścia z tego czerpię! Ile w tym jest fascynacji! Jak ja kocham to robić! Jak bardzo to wypływa ze mnie - jak muzyka. Kiedy patrzę na swoje prace, kiedy myślę o szkoleniach w których brałam udział w tym roku, kiedy analizuje swoje prace - ich mnogość, różnorodność technik, emocje, które uwieczniłam. Mrrrrr. Czuję się, jakbym się w końcu odnalazła. Jakbym tyle lat siebie samą zdradzała nie robiąc tego. Ja kocham tworzyć, a stres, następstwa tragedii w rodzinie i współuzależnienie zabrały mi lekkość, zabrały mi przestrzeń na kreatywność. Nauczyłam się, że muszę wyrzec się siebie by przetrwać. Dokładnie tak: BY PRZETRWAĆ. Powoli wracałam. I w końcu wróciłam po ten ostatni fragment siebie i w końcu czuję się JAK W DOMU. To mnie wzrusza. I porusza. I w tym widzę obecnie możliwość na zarobek. Zobaczymy jak to będzie, czy znajdę swoich odbiorów i czy uda mi się utrzymać z tego. Po prostu... hymmm... Zachwyca mnie i dziwi (bo nie zdawałam sobie z tego sprawy) w ilu wykładach o sztuce (i to nie takich górnolotnych czy abstrakcyjnych, ani takich dla sympatyków i patronów, tylko konkretnych poradach, dla tych, którzy zaczynają jako twórcy/twórczynie) brałam udział w tym roku. Na ilu wystawach byłam. Na ile warsztatów udało mi się uczęszczać, a potem - do ilu projektów twórczych zostałam zaproszona (jako uczestniczka, modelka, uczennica). Kocham to. Moja dusza śpiewa - tak poetycko porównam. I chociaż widzę, że mój warsztat po nie ruszaniu go przez te 8-9 lub nawet 10 lat jest baaaaaaardzo mocno do odbudowania, ręka do rozruszania, a styl do odzyskania lub do odkrycia na nowo to okazało się, że jednak ja+pędzel to jak “jeżdżenie na rowerze” - niby słucham kursu, niby słucham nauczyciela, a ręka wiedziona jakimś nieopisanym instynktem, jakimś przekonaniem o tym, że WIE JAK i to nawet WIE JAK LEPIEJ wyciąga farbę tu i tam. A ja się wzruszam. Bo to jest MOJE. To jest lepsze. To jest taki... jakby na zewnątrz przenieść tę matrycę, którą mam w głowie. To jest mój wielki-wielki sukces: wrócić do siebie. Konsekwentnie, pomimo trudności. Powolutku. A jednak podsumowując wszystkie działania artystyczne - nie było miesiąca bez powstania chociażby małej kreacji.
Po trzecie: przeprowadziłam się. Wydawało mi się, że to takie nieosiągalne - nie tyle przeprowadzka co właśnie mieszkanie TYLKO z partnerem, bez współdzielenia przestrzeni z nikim. A to jednak realne... do tego... Jest nam tutaj bardzo dobrze. Mamy swoją przestrzeń. Mamy rzutnik - najlepszy zakup ever; mamy kwiaty, mamy ścianę z plakatami, mamy WŁASNĄ SYPIALNIĘ. Jestem bardzo szczęśliwa w tej przestrzeni. Bardzo. Moje małe marzenie - mieszkam z moim partnerem. Kochamy się. Lubimy wspólnie spędzać czas.
Po czwarte: podróżowałam. Brzmi banalnie, ale trudniej się podróżuje w pojedynkę głównie przez koszty - jest drożej. Fajnie, jeżeli ma się zaplecze finansowe - niestety, ja takiego nie miałam. Dotychczas podróżowałam tyle ile mogłam sobie pozwolić. A od kiedy mam wspólnika podróże stały się na swój sposób jeszcze bardziej fascynujące. Życie we dwoje, z dwiema pensjami nawet w dobie kryzysu, wojny i inflacji zmieniło mój status ekonomiczny nieporównywalnie. Nie boję się o jutro (a dotychczas ZAWSZE się bałam, co miesiąc). Dajemy radę nawet co nie co odłożyć. To naprawdę nieprzecenione móc z kimś dzielić rachunki na życie. Ciekawe jakby to było, gdyby nie było globalnego kryzysu, inflacji czy wojny? - może nawet byłoby nas stać na kredy na mieszkanie xD 
Po piąte: patrząc z perspektywy czasu zastanawiam się czy mój organizm nie reagował obniżeniem odporności na to wszystko co dobre, co przyszło razem z moim chłopakiem. Poczucie bezpieczeństwa, szczera rozmowa, dostępność emocjonalna, zapewnione podstawowe potrzeby i spełnianie marzeń - ZBYT piękne, by mogło być prawdziwe. Może mój organizm się bronił dodatkowo przed ewentualnym zranieniem “bo może coś nie wypalić, bo może ktoś mnie okłamywać” itp.? Takie mam doświadczenia związane ze związkami, więc może tak być, że organizm musiał się “wyłączyć”, by sprawdzić czy na chwilę mniej aktywny nadal będzie chciany, czy nie dojdzie do odtrącenia, odrzucenia itp? Do tego dołączyć można przeprowadzkę, masę “pierwszych” sytuacji towarzysko-socjalnych w rodzinie mojego partnera (turbo-stresujących), operację mojej mamy, frustrację z powodu braku zadowalającego mnie odzewu na polu poszukiwania pracy i jeszcze huśtawki hormonalne mojej siostry... Dużo się działo. Może ciało potrzebowało sobie pozwolić na słabość...  
Po szóste: przez zdrowie straciłam kondycję i wyszłam z rutynki, ale dbam o siebie. I będę po wyzdrowieniu wracać do ćwiczeń, bo to lubię. Naprawdę lubię się spocić i zmęczyć. Uwielbiam ruch. Chcę go więcej. I bardzo doceniam to co od 2021 sobie wypracowałam: czas rano w parku. Z książką na uszach. Z wiewiórkami na parczanych alejkach. Nie muszę biec - czasem wystarczy chodzenie. Ten czas w naturze to jest coś nie-do-zastąpienia - to jak wypicie kubka najsmaczniejszej melisy na świecie, jak masaż skroni, jak zjedzenie Maxi Kinga w letnie popołudnie, jak unoszenie się na tafli wody pod błękitnym czerwcowym niebem. To jest taki wyciszasz i jednocześnie lekarstwo. Wtedy czuję, że faktycznie dbam o siebie. Tak naprawdę.
Po siódme: spełniłam kilka swoich marzeń, przekładanych od lat: miałam herbarium i ogródek warzywny na balkonie <3 i jeszcze wspólnika-ogrodnika do opieki nad tym wszystkim :P ; byłam w teatrze na “Śnie nocy letniej” - mojej ulubionej sztuce Shakespeara; zobaczyłam ekranizację najukochańszego komiksu mojego dorastania - Sandman; byłam na koncercie Taco Hemingwaya (po trzech latach i jednym mandacie trawajowym się udało!!!); pierwszy raz w życiu odkryłam mazury; kochałam się na dzikiej plaży w upalnym słońcu południa (mmrrrr); brałam zimny prysznic nago pod listopadowym niebem w pełnię księżyca; udało mi się na nowo przeżyć magię świąt; właziłam zimą na górskie szczyty (chociaż wydawać by się mogło, że to niemożliwe dla mnie - osoby bez kondycji, do tego ze słabą odpornością); spałam pod namiotem w obozie (never again); zorganizowałam mojemu chłopakowi urodziny-niespodziankę w pięknym miejscu; kibicowałam w e-sporcie; grałam w D&D
Po ósme: nie udało mi się widywać z przyjaciółmi tak często, jakbym tego chciała. To fakt. Ale za to zaliczyłam pierwszy EVER wypad z dziewczynami do SPA. :D Fajnie pojechać do SPA. Fajnie jeść pizzę na trybunach boiska małego miasteczka. Fajnie było eksplorować i rozmawiać.  Jestem wdzięczna za wszystkie spotkania, które pomimo chorób i wymuszonego przez nie przekładania doszły do skutku. To naprawdę cudowne. 
Po dziewiąte: pomimo przeciwności losu (tj. chorób i przeziębień) nadal jestem w procesie diagnozowania co mi do jasnej cholery dolega i dojdę do tego i to wyleczę, bo KOCHAM SWOJE ŻYCIE.
Po dziesiąte: zdałam sobie sprawę, że rok temu w sylwestra wraz z moim chłopakiem byliśmy świeżo po szczepieniu na COVID. Odchorowaliśmy to w domu. W tym roku sylwester spędziliśmy podobnie. I to nawet trochę bawi? :P Co roku zdychamy. :P Ale bardziej w związku z tym faktem mnie przeraziła świadomość, że... To oznacza, że my się znamy już 2 lata. Że jesteśmy blisko od 1,5 roku. Że jesteśmy parą od 1 roku i 4 miesięcy. I NADAL między nami jest MIR, jest dobrze, wciąż się sobą zachwycamy, wciąż odkrywamy, że mamy cudownego wspólnika na życie w tej drugiej osobie. Seks jest super. Podróże są super! Imprezy są super! Zagrzewanie się wzajemne do rozwoju jest super! ... I trochę stoję patrząc wstecz na swój poprzedni związek, swoje oczekiwania względem niego - były tak bardzo podobne jak teraz, w tak podobny sposób okazywałam miłość i takiego sposobu okazywania miłości potrzebowałam, a go nie dostawałam... Konkluzja nasuwa się sama: to nie był odpowiedni człowiek dla mnie, mieliśmy inny język miłości, dobraliśmy się deficytami, a jednocześnie łączyła nas taka niesamowita chemia. Po prostu zwierzęta w nas mówiły “z tym człowiekiem musisz się rozmnożyć”, to było coś absolutnie pierwotnego i wstrząsającego, zalewającego zmysły - po prostu pociąg fizyczny był tak olbrzymi, tak dominujący, że zakrywał fakt, że mamy inne potrzeby i język miłości: bo jak czując TO WSZYSTKO można oczekiwać, że ktokolwiek byłby w stanie chłodno ocenić czy na innych polach do siebie pasowaliśmy? Ten instynkt był zbyt silny, a potem weszło uzależnienie i współuzależnienie. I masę, masę problemów. I walka o przetrwanie - swoje własne i związku, który zapewniał emocje tak silnie, że trudno uwierzyć, że przy kimkolwiek jeszcze będziemy w stanie się tak czuć jak ze sobą. I sam związek trwał 2 lata. A przez te dwa lata podziało się tyle, że przez kolejne 6 lat musiałam to odkręcać na terapii by w ogóle odważyć się by komuś jeszcze w życiu zaufać. W porównaniu do tamtych 2 lat moje ostatnie 2 lata znajomości z marzycielskim Rycerzem Orbit to jak sielanka. Nie wiadomo, kiedy ten czas upłynął, wydarzyło się TYLE rzeczy, ja do wszystkiego podchodzę z lękiem - upewniając się, że w każdej sytuacji mogę sobie i jemu zapewnić bezpieczeństwo. I okazuje się, że moje potrzeby są po prostu respektowane. Nikogo nie dziwią, nie muszę się o nie wykłócać. Czuję się szanowana i kochana. I chyba trudno mi uwierzyć, że zaraz, za chwilę, pewnie nawet nie zauważę kiedy, okaże się, że jestem dłużej w zdrowym, bezpiecznym związku ze wspaniałym mężczyzną niż kiedykolwiek w życiu byłam. Będę robić kolejny życiowy rekord! To mnie trochę stresuje! Bo się boję, że to może się kiedyś skończyć - jak wszystko na świecie! - a przy tym człowieku to mi się życia chce bardziej niż kiedykolwiek wcześniej! Chcę z nim być. Na serio. Jest nam razem świetnie. 
8 notes · View notes