Tumgik
#bez senne noce
Text
Więc powiedz mi czemu nie śpisz?
5 notes · View notes
Text
Życzymy kolorowych snów dla wszyskich naszych wrogów!...
Ile jeszcze tęgich głów będzie mówić komu wolno myśleć, komu czuć?!
Zapraszam do domu!
1 note · View note
Text
I przy Tobie czułam się ważna, czułam że komuś na mnie zależy, czułam się akceptowana.. Teraz Ciebie nie ma, a wraz z Tobą zniknęło poczucie akceptacji, bycia ważnym i potrzebnym...
1 note · View note
heatsu · 3 years
Text
Midnight worries
Ciężar czarnych skał. Przerażająca samotność odbierająca zdrowe zmysły. Nie mógł nawet krzyczeć, ani otrzeć łez, które swoją solą na nowo zlepiały fioletowe futro. Wszystko było tak realne, jakby agonia nigdy się nie skończyła, jednak nagle otworzył oczy. Zdezorientowany nie potrafił stwierdzić co się dzieje i jedynym towarzyszącym mu uczuciem było ogromne napięcie.
Zaczerpnął głęboki wdech, jeszcze jeden, i jeszcze kolejny. Zacisnął dłoń na jedwabnej pościeli próbując przekonać swoje ciało, że jest już bezpieczny, że nic nie blokuje jego ruchów i, co najważniejsze, nie jest już sam. Cichy, spokojny oddech czarnowłosej kobiety, która zawinięta w pościel leżała obok na materacu był tak miły jego sercu, że zawsze gdy ją widział miał ochotę zapłakać ze wzruszenia. Przez całe 500 lat świadomość, że mimo wszystko ktoś na niego czeka utrzymywała resztki kruchego ducha, a teraz znowu miał ją przy sobie.
Zmartwienie po koszmarnym śnie nadal ściskało mu wnętrzności i nie mógł powstrzymać się przed podjęciem rozmowy z ukochaną, która zawsze wiedziała jak dobrać słowa, aby mógł ponownie zasnąć bez strachu.
Delikatne zmienił swoje ułożenie i z czułością objął rozluźnioną dłoń żony.
– Śpisz?– zapytał cicho nie chcąc być zbyt nachalny.
– Oczywiście, że nie – prychnęła odgarniając spadające na twarz kosmyki czarnych włosów– przecież wiesz, że zazwyczaj nie sypiam w tych godzinach i ... Tej nocy chciałam po prostu dotrzymać ci towarzystwa – dodała przesuwając miękką dłoń po umięśnionym ramieniu męża i wsunęła głowę w zagłębienie pomiędzy jego brakiem, a szyją aby na końcu złożyć delikatny pocałunek na obojczyku.
Z gardła fioletowego byka wydał się odrobinę nerwowy śmiech:
–obawiam się, że moje intencje zostały opacznie zrozumiane...wybacz kochanie ale, jakby to ująć, nie jestem w zbytnim nastroju.
Czarnowłosa wróciła na swoje miejsce z wyczuwalnym zawodem i prawdopodobnie wywróciła oczyma, jednak Demon bull king nie mógł dostrzec tego w ciemnym pokoju.
– no więc co się dzieje?– zapytała z udawanym grymasem – wydajesz się być strasznie spięty
Mężczyzna wziął głęboki wdech. Odkąd został uwolniony i znów mógł sypiać, jego noce przerywane były ciągłymi koszmarami. Każdy o tym samym, zazwyczaj wracały gdy tylko zamykał oczy. Próbował wmówić sobie, że wieki w zamknięciu nie wyryły w nim tak głębokiej rany, jednak senne mary mówiły same za siebie. A były tylko wierzchołkiem góry lodowej.
– głupio mi przyznać się do tego na głos, ale wiesz, odkąd wróciłem nękają mnie...
– koszmary, tak?– zapytała z ...rozbawieniem w głosie.
– no widzisz jak ty od razu wiesz w czym leży problem– zaśmiał się próbując dopasować się do żony
– Wiesz skarbie, tak sobie myślę, że koszmary są nieodłączną częścią bycia demonem. Prezentem od bogów przypisanym rasą. Bo widzisz, każdy demon, którego znam prędzej czy później zaczął być nimi nawiedzany. Czy to nie zabawne? Że bogowie muszą przypominać nam, że nigdy nie będziemy godni życia w spokoju i godności, że nasza miłość i uczucia nie mają żadnego znaczenia. Co noc muszą nam to przypominać w snach usnugych z wydarzeń, o których rozpaczliwie nie chcemy pamiętać– uśmiechnęła się dziwnie głaszcząc przy tym wielką rękę partnera.
Wspomniany partner nie wiedział zaś co ma powiedzieć. Nagły mały wywód nad niesprawiedliwością bogów definitywnie nie był tym, czego się spodziewał, jednak im dłużej o tym myślał tym więcej sensu nabierał.
– A ty masz, w sensie koszmary? –zapytał zdezorientowany, ponieważ z tego co było my wiadomo, Princess iron fan nie dopuściła się niczego w połowie tak złego jak on.
– Oh oczywiście – roześmiała się ciepło.
– ale...
– To historia na inny dzień... Albo noc– dodała szybko
Demon bull king zmarszczył brwi w zmartwieniu i ponownie chwycił jej miękką dłoń.
– Posłuchaj Tie Shan, nie masz się czego obawiać... Cokolwiek zrobiłaś na pewno nie jest aż tak złe i nie zrobiłaś tego nie zmuszona. Jesteśmy razem od tylu wieków, przecież nie będę cię oceniał, nie musisz nic ukrywać– odpowiedział delikatnie pełnym troski głosem
– Oh oczywiście, ale o niektórych czynach mimo wszystko lepiej nie mówić. Jakby to ująć, okoliczności pchają do naprawdę nieciekawych decyzji – wymusiła śmiech próbując uciąć temat– w każdym razie, jest specyfik dzięki któremu koszmary znikają. Mam taką mieszankę ziół, którą pokazała mi lata temu któraś ze smoczyc. Pijesz kubek i masz spokój na całą noc, i pomaga w zasypianiu
Byk patrzył na nią smutnym wzrokiem. Powinien być tam wtedy i ją chronić,aby nie musiała posunąć się do tego, o czym nie dają zapomnieć jej bogowie. Dałby sobie rękę uciąć, że owe ,, okoliczności,, wynikły z jego nieobecności. Był nienawidzony przez panteon, a razem z nim jego żona i syn również. Według świętych on nie powinienbył zostać pokochany, a jego i Princess iron fan dziecko nigdy nie powinno było przyjść na świat.
Z polecenia uświęconych zdrajca Sun Wukong pozbył się swojego byłego towarzysza i zostawi jego rodzinę na pastwę losów.
Na pastwę bogów, a ci byli okrutni
– Jeżeli chcesz mogę zaparzyć ci kubek– kontynuowała księżniczka nie zdając sobie sprawy z rozterek męża– to naprawdę dobre gówno, nigdy mnie nie zawiodło.
– poproszę, skoro tak się o mnie martwisz – uśmiechnął się próbując odgonić chmurne myśli. Skoro nie chciała o tym mówić, to powinien dać sobie spokój i poczekać, aż będzie gotowa.
Kobieta ostrożnie wstała i dotarła do włącznika światła. Dbk zmrużył oczy zaskoczony jasnością i usiadł na łóżku.
Po jakichś pięciu minutach czarnowłosa wróciła z dwoma naczyniami wypełnionymi brązową cieczą o ziołowym zapachu.
– na zdrowie– wręczyła jeden mężowi .
– dziękuję– skinął głową i uśmiechnął się ciepło– co ja bym bez ciebie zrobił.
– nie wiem mój królu, chyba byś oszalał– zaśmiała się i wzniosła udawany toast.
Gdy oboje wypili, odstawili porcelanę na podłogę i z wolnymi od strachu sercami wrócili do snu.
8 notes · View notes
anexsol · 7 years
Text
Strict VII Rozdział 24
Tumblr media
Tytuł i link do oryginału: Strict VII
Autor: happilylarry
Zgoda: jest
Korekta: Kayka :D
Pairing: Harry Styles/Louis Tomlinson, Niall Horan/Liam Payne
Banner: Mini, dziękuję :)
Spis rozdziałów: (x)
Harry trzymał pewnie rękę na Louisie, aby pomóc bardzo zmęczonemu i bardzo obolałemu małżonkowi wejść do auta. Kucnął z Louisem kiedy Louis wsuwał się na tylne siedzenie, zaraz obok siedzenia Atticusa. Wyłapał każde skrzywienie które przeszło przez twarz Louisa i każdy ostry oddech był słyszalny. Chciałaby żeby to on czuł ból, który go złapał. Kiedy Louis usiadł, podziękował pielęgniarce która zawiozła ich i podziękował kierowcy który wkładał ich rzeczy do bagażnika. Wsunął się obok Louisa, który teraz  był na środku i zapiął jego pas.
- Jak się czujesz? - Zapytał, odwracając się, aby znaleźć Louisa z głową odchyloną do tyłu i zamkniętymi oczami. - Oprzyj się o mnie kochanie.
Louis pozwolił swoje głowie opaść na krótki dystans i westchnął. - Zmęczony. Jakbym został pobity kijem baseballowym w brzuch.
Harry pocałował czubek głowy Louisa i splątał razem ich palce. - Pojedziemy do domu i do łóżka. Te lekarstwa które dał ci lekarz uśpią cię. Nie chcę, żebyś próbował chodzić w górę i w dół po schodach, kiedy zadziałają.
Louis wymruczał coś niezrozumiałego i otworzył oczy. - Czy dzieci są w domu?
- Tak. Tak samo ja moja mama i twoja mama. - Odpowiedział Harry. Wiedział co na nich czeka, kiedy wrócą do domu- jego mama. Była nerwowa, z racji tego, że nie widywała Atticusa. Zostawała z dziećmi w domu, cierpliwie czekając.
- Co  robią? - Zapytał Louis, krzywiąc się i wypuszczając mały jęk bólu, kiedy uderzyli w dziurę w ulicy. Harry trzymał mocniej jego rękę.
- Pomagają. Wprowadziły się na jakiś czas. Moja mama jest na dole, a twoja na górze. Pozwoliłem bliźniakom spać w pokoju Fasolki i Lucasa.
- Naprawdę potrzebujemy większego domu. - Wymruczał Louis, zamykając oczy. Harry mógł powiedzieć, że był minuty od zaśnięcia więc ponaglił ich kierowcę, żeby jechał szybciej. - Niewystarczająca przestrzeń.
- Dopiero co odnowiliśmy dom. - Przypomniał mu Harry.
- Nie zrobiliśmy nic tylko dodaliśmy wartości. - Ścisnął Louis. - To co naprawdę musimy zrobić to odnowić strych i tam się wprowadzić. Nasza sypialnia może być pokojem Archera dopóki Atticus będzie starszy, żeby z nim spać.
 Harry rozważał to. Strych był dość duży i byłby korzystny dla każdego. Naprawdę potrzebowali dodatkowej sypialni i Louis miał rację: wszystko co zrobili, to dodanie jadalni i powiększenie kuchni, naprawdę. Powinni byli się skupić na sypialni. - Dobrze. - Powiedział w końcu.
- Dobrze? - Zapytał zszokowany Louis. - Naprawdę? - Podniósł głowę i spojrzał na Harry`ego, jego senne niebieskie oczy szeroko otwarte.
Harry skinął. - Dobrze. Zasłużyłeś na to. Zatrudnię konstruktorów i pozwolę ci odpocząć.
Louis zawahał się. - Ale... dziecko? - Spojrzał na Atticusa, który spał. Jego małe usteczka były otwarte i miał trochę śliny, ale nadal był najbardziej idealnym człowiekiem jakiegokolwiek widział.
- Naprawdę chciałbym pomyśleć o tym wcześniej. W ten sposób, ty byś wrócił do nowej sypialni zamiast do naszej ciasnej. - Przeklął siebie Harry. - Teraz musimy czekać. Hałas będzie przeszkadzać tobie i dziecku.
- Więc dlaczego nie przeniesiemy się do sypialni gościnnej na dole? - Zasugerował Louis. - Możemy przenieść twoją mamę do naszego pokoju i nie będę musiał chodzić po schodach. To będzie tak jakby niegrzeczne, ale..
- Nie. - Harry pokręcił głową. - To nie jest zły pomysł. Ściany są tam dźwiękoszczelne. Ledwie będzie słychać hałas.
- Oh, jeśli w tym wypadku, nieważne. Zapomniałem, że ściany są dźwiękoszczelne. Możemy po prostu zostać w naszym pokoju. - Louis pochylił głowę z powrotem na ramię Harry`ego.
- Oh nie. Idziemy na dół. Nie chcę, żebyś ty i dziecko wdychali ten cały kurz. - Harry pokręcił głową.
Louis podniósł brew. - Ale to w porządku, żeby reszta dzieci to wdychała? - Zapytał z małym uśmiechem. - I twoja mama?
- Dzieci ledwie zostają w ich pokojach, a kiedy idą na górę, zawsze są w pokoju Fasolki i Lucasa. Ich pokoju jest po drugiej stronie poddasza. - Powiedział Harry.- I strych ma drzwi, więc nie wszystko się wydostanie. Nie chcę po prostu, żeby wasza dwójka tam była, bo tam będziesz spędzać większość czasu.
 - Jeśli jesteś pewny,  że twoja mama nie będzie mieć nic przeciwko. - Zgodził się Louis. - Naprawdę bym wolał zostać na dole. Nie czułbym się uwięziony.
- Porozmawiam z moją mamą, kiedy wrócimy do domu, dobrze? - Harry spojrzał przez okno. Zaczynały się lekkie korki w Londynie i zajmie chwilę nim dojadą do domu.
  Harry trzymał Louisa najmocniej jak potrafił, kiedy szli powoli schodami do drzwi frontowych ich domu. Louis miał jedną rękę na poręczy, ściskając mocno, a drugą trzymał rękę Harry`ego. Byli na drugim schodku i już nie umiał złapać oddechu. Gdyby nie przeszedł przez trudny poród, byłby zawstydzony.
- Potrzebujesz się zatrzymać? - Zapytał cicho Harry do jego ucha.
Pokręcił głową. - Nie. Chcę się tylko położyć.
- Mogę to sprawić. - Harry trzymał go mocniej i razem udało im się wspiąć na pozostałe osiem schodków. Kiedy doszli do płaskiej przestrzeni ich tarasu, Harry zmartwił się bardziej, kiedy Louis pochylił się i trzymał brzuch. Jego twarz wyrażała ból. Przestraszył się, że to on to spowodował.
- Potrzebuję minuty. - Udało się powiedzieć Louisowi pomiędzy drżącymi oddechami. - Za dużo na raz.
- Nie śpiesz się, kochanie. Chcesz usiąść na huśtawce? - Zaoferował Harry. Huśtawka, jako wyposażenie była z sześć metrów dalej, może za daleko żeby Louis przeszedł.
- Nie dzięki. - Odmówił Louis. - Kto ma dziecko?
- Dan wyszedł go zabrać, pamiętasz? - Harry potarł ręką w górę i w dół pleców Louisa uspokajająco. - Moja mama prawdopodobnie już go ma.
Louis nic nie powiedział i wyprostował się, Nadal był trochę pochylony, może próbował odciągnąć nacisk i ciągnięcie z jego nacięcia. Harry nie wiedział jak być z nim ostrożnym. Bał się, że cokolwiek może zranić Louisa.
- Czy możemy wejść teraz? - Zapytał Louis, sięgając po rękę Harry`ego. - Czuję się chory.
Harry miał dobry uścisk na jego mężu kiedy szli resztę drogi. Otworzył drzwi jedną ręką i zrobił sobie misję, żeby położyć Louisa w łóżku. Jego biedny chłopak wyglądał na wykończonego, od lekarstw, ale głównie od operacji.
Dom, do którego weszli był cichy i czysty. Błyszcząco czysty, właściwie i był wspaniały zapach dochodzący z kuchni. Nie ociągali się, kiedy Harry prowadził ich powoli korytarzem i do pokoju. Z tego miejsca mogli zobaczyć dzieci bawiące się na podwórku. Na kanapie, siedziała mama Harry`ego z Atticusem. Płakała oczywiście.
- Oh, Louis. - Spojrzała na nich pełna łez. - Jest piękny. Całkowicie zapiera dech w piersi. Wykonałeś świetną robotę.
- Chciałbym dostać jakieś uznanie. - Odpowiedział Harry.
Anne przewróciła oczami. - Daję pełne uznanie Louisowi przy tym jednym. Masz szóstkę innych mini-ty
- Dziękuję Anne. - Powiedział wdzięcznie Louis. - Ale jeśli mi wybaczysz, jestem naprawdę zmęczony.
- Oh,  kochany. Nie przepraszaj. Połóż się. - Machnęła na niego. - Śpij tak długo jak chcesz
- Mamo. - Przypomniał sobie Harry, że miał porozmawiać ze swoją mamą o zamianie miejsca do spania. - Czy będzie to w porządku jeśli przerzucimy cię na górę? Nie chcę, żeby Louis chodził góra dół po schodach, gdyby chciał komunikować się z ludźmi.
Anne zamrugała. - Oczywiście! Nie pytaj!- Wstała powoli, przytulając Atticusa w ramionach. Louis nie sądził, że go kiedykolwiek odłoży. - Idźcie od razu. Nawet się nie rozpakowałam.
Louis uśmiechnął się do niej z wdzięcznością. - Dziękuję. - Wziął kolejne spojrzenie na dziecko nim pozwolił, aby Harry odprowadził go do pokoju gościnnego. Kiedy byli w sypialni i złapał widok łóżka, myśl o położeniu się i nigdy nie wstawaniu po raz kolejny brzmiała jak niebo.
- Potrzebujesz czegoś? - Zapytał Harry, upuszczając szpitalną torbę obok łóżka. - Jedzenie, wodę, prysznic? Musisz skorzystać z toalety?
Louis pokręcił głową. Nadal miał mdłości na myśl o jedzeniu i był zbyt zmęczony żeby stać. Skorzystał z toalety w szpitalu. - Chcę się tylko położyć. - Poprosił, głos z nutką jęku. To uderzyło coś w Harrym, bo sekundę później, łóżko zostało odwrócone i Harry stał za nim, pomagając mu się wspiąć na śmiesznie wysokie łóżko.
  - Chcesz żebym się z tobą położył? -Zapytał Harry siadając za Louisem, który już prawie zasnął. Pozwolił swoim knykciom przeciągnąć po udzie Louisa  w dół jego grubych mięśni. Dźwięk aprobaty u Louisa sprawił, że robił tak nadal.
- Tak, proszę.
Harry, który spędził ostatnie półtorej tygodnia śpiąc blisko Louisa, nie obok niego, skopał swoje buty i wsunął się od razu za jego wykończoną i wycieńczoną lepszą połówkę. Był ostrożny, kiedy ciągnął ciało Louisa w  stronę swojego, rozpaczliwie potrzebując mieć słodkie ciało przyciśnięte do jego. Chodził noce bez tego i był tylko człowiekiem. Pragnął komfortu Louisa tak samo, jak Louis pragnął jego.
Pocałował tył szyi Louisa i pozwolił swojej twarzy tam spocząć. Delikatne, miękkie włosy z tyłu głowy Louisa łaskotały jego twarz, ale to go nie obchodziło. Trzymał Louisa, w domu, w łóżku i wszystko było w porządku.
28 notes · View notes
Text
" Chce by to się już wszystko skończyło, bez senne noce, jałowe dnie, czuje że jestem na samym dnie. Chciałbym abyś mi kiedyś przebaczyła, i jak cię bardzo kocham zobaczyła. Nie mam już sił żyć bez ciebie, boje się że nasze serca połączą się znów ale w niebie."
0 notes