#agapi mu
Explore tagged Tumblr posts
zombiechantilly · 9 months ago
Text
¿Cuál ha sido el libro con el final más desgarrador que han leído? Para mí es "Agapi Mu" de mi amado Luis González de Alba. Te cuento un poquito más de el en mi más reciente vídeo, les dejó aquí el link:
youtube
🤍🤍🤍🤍🤍🤍🤍🤍🤍🤍
3 notes · View notes
ch1b1ch4n · 10 months ago
Text
Oh, how sweet it is to be loved by you.
My dream came true.
My agapi mu~
0 notes
magnoliagrandiflora · 1 year ago
Note
stfu she's dropdead gorgeous !!!!
Agapi mu
1 note · View note
outelena · 6 years ago
Photo
Tumblr media
Some love in here
1 note · View note
selinosbound · 7 years ago
Text
NOW INA WILL BE UPSET IF YOU DON'T WISH MY LYYY A HAPPY BIRTHDAY 👀👀👀
REMUS WILL BE UPSET IF YOU DON’T GO AND WISH HAPPY BIRTHDAY TO MR. PRONGS     //   @praungs
7 notes · View notes
chuchutrain19 · 4 years ago
Video
youtube
eleoC re agapi mu
0 notes
zombiechantilly · 10 months ago
Text
Tumblr media
El final de este librito destrozó mi corazón y me dejó traumada 🥺
Te cuento un poquito más de el en mi último video:
youtube
🩷🩷🩷🩷🩷🩷🩷🩷🩷
1 note · View note
word-and-poetry · 5 years ago
Text
Lisy
Zadzwonił do mnie o 15:00 czy się spotkamy. Oczywiście się zgodziłam i naprawdę mnie to szczerze miło zaskoczyło. Przyjechał do mnie po wizycie u dentystki z wyrwaną ósemką. Naprawdę mu współczułam. Na co się ucieszył bo widział, że się o niego troszczę.
Potem poszliśmy się przejść. Kuba chciał coś zjeść, a że ja nie wiem gdzie jest jakiekolwiek dobre jedzenie w mojej okolicy i lodówka świeci pustkami to zabrał mnie do siebie. Zauważyłam, że ten syrop od Natalii naprawdę działa bo zamiast umierać ze strachu po prostu się bałam.
Poznałam mamę Kubusia, przemiła kobieta naprawdę i w dodatku śliczna. Zaproponowała mi ciasto, które pokroiła (no umówmy się zdecydowanie z za dużą) miłością. Ale bardziej się bałam odmówić niż zjeść więc zjadłam z czego później Kuba nie omieszkał się nie za śmiać. Tatę Kuby tylko przywitałam, bo wychodziliśmy akurat do parku.
W parku sobie przyjemnie pogadaliśmy, a potem odwiózł mnie pod kościół gdzie byłam umówiona z Adą. Naprawdę miałam wtedy ogromną ochotę go pocałować i powiedzieć, że go kocham. Ale to innym razem zrobię. Kiedy już będę mogła tak powiedzieć.
Napisałam do niego o 23:46 czy żyje bo mi nie napisał jak wrócił do domu. Tuż przed północą odpisał, że musimy porozmawiać.
Po pewnym czasie zadzwonił i po krótkiej pogadance zapytał o lisy. Ja w głębokim szoku, że nagle tak poważnym tonem zadaje takie pytanie nie potrafiłam odpowiedzieć więc odbiłam tymczasowo piłeczkę, żeby on zaczął. Powiedział mi na razie tyle, że ma wrażenie, że się strasznie dostosowuję i na jego różne akcje po prostu włączam sobie w głowie "aha, on tak ma" i przechodzę nad tym do porządku dziennego. Że nie mówię o swoich problemach i w pewien sposób każę mu się domyślać. No i że nie wie czy nie mam pretensji do niego o to, że na agapie nie spędził ze mną prawie w ogóle czasu.
Wszystko krok po kroku sobie w tej sprawie wyjaśniliśmy. To, że ja wiem jak wygląda Agapa i w żadnym wypadku nie mam do niego pretensji, to że faktycznie się dostosowuję i czasem nie dopytuję o niektóre rzeczy bo po prostu czuję, że nie powinnam.
Też zahaczyliśmy o temat białego ślubu. Reakcja Kuby... Bezcenna! Prawie płakał jak o tym myślał taki był załamany i wręcz odrzucony myślą, że jakikolwiek zdrowy człowiek poszedłby na coś takiego.
Ale wracając do naszej rozmowy o lisach.
Wyszłam z takimi wnioskami, że powinnam:
Pytać się Kubę o relacje - nie domyślać się. Bo możliwe, że różne słowa rozumiemy inaczej bądź zakładamy coś w głowach i to może być sprzeczne z tym jak dana osoba RZECZYWIŚCIE myśli.
Mniej się krępować więcej pytać
Mówić o swoich problemach ale też KOMUNIKOWAĆ SWOJE POTRZEBY (on się nie będzie domyślać patrz pkt. 1)
Mówić o tym co mi przeszkadza w tym o lisach. (teraz rozumiem, że pewnie przez to że nie mówię jak mnie coś gryzie on czuje, że o niczym mu nie powiem więc szuka sam co robi nie tak i przez to może trochę przesadzać. Nie chcę żeby uważał, że robi masę rzeczy nie tak tylko dlatego, że ja nic nie mówię) Umówiliśmy się że będę o takich rzeczach mówić.
Jak tak teraz o tym pomyślę, to fakt że zadzwonił w takiej sprawie jest niesamowity. Bijak powiedział nie chce zamiatać różnych rzeczy pod dywan bo później to wszystko się rozleci. Kurczę ja w tym naprawdę wyraźnie wręcz jak na dłoni widzę, że mu po prostu niebywale zależy.
Dokochana po czubki palców Miss Nobody.
07.08.2020r.
Tumblr media
0 notes
gundemarsivi · 5 years ago
Text
Fikret Kızılok'un seslendirdiği çok güzel 19. yüzyıla ait bir balıkçı şarkısı. Mehmet ve Yanni, boğazda sandalın içinde içkilerini yudumlamaktadırlar. Yanni, aşık olduğu Katerina için ağlamaktadır. Mehmet söze başlar.: "Ben bir Türküm sen de bir Rum, sen de bir halksın ben de.. Sen İsa'ya ben de Allah’a aitim. 👉Peki neden ikimizin de hali ah ile vah içinde. Biraz şarap ve sevgi ikimizi de aldı götürdü, aynı tastan da yemeye başladık. Kardeşlik de bundan öte nedir ki?👈"
Rumca sözleri:
mes tu vosporu ta stena
o yanni klei ta dilina
ke o memeti ple tu
pini ke trogudai tu
turkos ego, ki esi romyos
ki ego laos, ki esu laos
esi khristos ki ego allah
omos ki dio mas ah ke vah
me ligi agapi ke krasi
methao ki ego methas ki esi
pis ligo apo to tasi mu
adelfi ke kardasi mu
turkos ego ki esi romyos
ki ego laos, ki esu laos
esi khristos ki ego allah
omos ki dio mas ah ke vah
#FikretKızılok #Kardeşlik #İnsanlık #Din #RumcaTürkü #Sorgulama #Din #Nostalji
Videonun tamamı için linki tıklayabilirsiniz.
youtube
0 notes
outelena · 6 years ago
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Wedding dress by Agapi-mu bridal (@agapi_mu.bridal on Instagram).
2 notes · View notes
fodlansbestmom · 2 years ago
Text
“I was tempted to bring two, but this one was good enough.” There were multiple dresses that caught her eye, and knew Mukuro wokld look amazing in each of them.
“Is that all? You could ask for more.” A light teasing. So was weak to her wife, and Mu knew that. She went to retrieve the dress she had in mind and held it out. Already it looked suspiciously like a wedding dress, a fancy one at that, but it wasn’t a traditional wife. “Should I help undress you too, agapi mou?”
Tumblr media
@fodlansbestmom said:
“I Found a beautiful dress. Could you try it on for me, love?”
Tumblr media Tumblr media
「Of course, I would love to~ and certainly, you can help me with the back of the dress, you know how I have such a hard time doing it myself~」 a lie, of course, Mukuro just loved Sothis' hands on her too much to pass up the opportunity to feel them。
Tumblr media
【 unprompted asks 】 ♡ 【 always accepting 】
5 notes · View notes
you-brought-the-fire · 8 years ago
Note
re agapi mou poso einai o kariolhs pou thes pes mu 18,19,20? Tha tou gamisw
mhn gamas toso malaka
1 note · View note
designme2011 · 5 years ago
Video
instagram
🌴 Non dimenticatevi questa sera ore 22.50 su RAI 2 @instarai2 🌴 Ti en glicèa tusi nifta, ti en orria c’evò e’ pplonno pensèonta s’esena c’ettumpi’ sti ffenestrassu, agapimu, tis kardi’ammu su nifto ti ppena. Evo’ panta s’esena penseo, jatì sena, fsichìmmu, gapò ce pu pao, pu sirno, pu steo sti kkardìa panta sena vastò. C’esù mai de’ m’agàpise, òria-mu, ‘e ssu pònise mai puss’ emèna; mai cìtt’oria chili-su ‘en ènifse na mu pì loja agapi vloimèna! T’asteràcia pu panu me vlepune ce m’o fengo krifi’zzun nomèna ce jelù ce mu lèune: ston ànemo ta traùdia pelìs, ì chchamèna. Kalinìfta! Se finno ce feo, plàja esù ti ‘vò pirta prikò, ma pu pao, pu sirno, pu steo sti kkardìa panta sena vastò #portamiinpuglia #vivopuglia #reportage_puglia #thepugliainside #amolapuglia #amepiaceilsud #volgopuglia #salentoview🌴 MELPIGNANO A 2 ✌ passi da Mesagne • • • #visitmesagnecuordisalento #cuoreantico #lacittadellamore #lacittadelcuore #designme #minuzzerie #mesagne #a2passidamesagne #apuliafilmcommission #melpignano #traveldesignme #24agosto #culture #concerti #taranta23 #concertone2020 #lanottedellataranta #digital #musicapopolare #danza #folklore #borghipiubelliditalia (presso Melendugno) https://www.instagram.com/p/CEbM3SmKVGc/?igshid=a2wq469zvn0b
0 notes
ask-morioh-duo · 4 years ago
Note
Kaliméra gave a gentle chuckle, Ceatano feeling his chest rumble, “I missed you too agapi mu~.” He slowly combed his hand through his lover’s golden locks, letting a dotting sigh escape. The nurse scrambled to help Neil up, mumbling apologies.
Caetano is wheeling down the medical hall as fast as he can, trying to find Kaliméra. (moriohs-little-demon)
Near the end of the hall was Kaliméra and a nurse discussing something. He turned his head to the sound of Caetano pulling a Tokyo Drift, and immediately beamed like a puppy, waving his bandaged hand.
@moriohs-little-demon
3 notes · View notes
rafaleyva2016 · 6 years ago
Photo
Tumblr media
Tiempo de romper hasta la vajilla #agapimu #deli #delicious #comidagriega #gastronomiagriega #tradiciones #comidagriega (en Agapi Mu (Comida griega)) https://www.instagram.com/p/Br4Cel1lyoR/?utm_source=ig_tumblr_share&igshid=1h3fw3yar3ypx
0 notes
houseofmavri-blog · 7 years ago
Text
Dom Mavri. Tom I. Pałac bogów.
Rozdział XI Sen
Kojarzycie ten film X-Men: Pierwsza klasa?
Tam była ta cała akademia Charlesa Xaviera dla mutantów. Wspominam o niej, ponieważ tak właśnie wyglądała druga siedziba Domu Mavri jaką miałam okazje odwiedzić.
Nie był to tak pokaźny zamek jak Wersal w Stanach Zjednoczonych, ale też nie można zarzucić tej wiktoriańskiej willi braku stylu. Właściwie to była śliczna, zadbana i bardzo angielska.
I też wejście do tego wymiaru nie było tak ekstremalne jak w przypadku Stanów Zjednoczonych.
Muzeum Beatlesów prowadziło do domu ogrodnika w Domu. A ogrodnikiem naturalnie był groźnie wyglądający olbrzym, który miał na imię Arnold. Na szczęście nauczyłam się nie oceniać książki po okładce i też w tym przypadku okazało się, że Arnold jest najsympatyczniejszym potworem we wszystkich wymiarach.
Na początku chciał nas nakarmić świeżo upieczonymi ciasteczkami z kawałkami czekolady i pysznie pachnącą herbatą grejpfrutową, ale oczywiście Giatros nie pozwolił nam skorzystać, bo misja... Mały wrzód na tyłku.
Ale tym razem miał rację, naprawdę nie mogliśmy zwlekać. Timmy nas potrzebował.
Grzecznie odmówiliśmy Arnoldowi i poprosiliśmy, żeby nas zaprowadził do Henry'ego Attwooda. Z chęcią nam pomógł.
Po drodze opowiedział nam o tym, że w dawnych czasach pracował dla Polemosa i nazywał się Igetis. Był jego pierwszym generałem i chociaż wstyd się przyznać, to prawie sprowadził na nasz świat zagładę. Ale na szczęście w porę Polemos się opamiętał za sprawą Agapi i zaprzestał wojny. Arnold widząc ile zła sprowadził na świat postanowił porzucić karierę wojskową i stał się tułaczem, który pomagał w odbudowaniu równowagi.
Zamieszkał wśród ludzi i uczył ich życia na Ziemi. Kiedy Mavri postanowiła stworzyć Dom odnalazła go i mianowała jednym ze swoich sług. Tym samym Arnold mógł przestać być tułaczem i znalazł swoje miejsce na świecie. Jako ogrodnik.
[…]
Po krótkiej wycieczce po Akademii Mutantów dotarliśmy do sali treningowej, która tak na marginesie też trochę przypominała tę z X-Menów.
My, w Stanach, mieliśmy ogromne tereny do ćwiczeń, mogliśmy się nauczyć walki w każdym klimacie i w różnych warunkach. Niestety bellatorzy z Wielkiej Brytanii nie mieli tego szczęścia i musieli pracować na symulatorach.
Jak się okazało, gdy ktoś wchodził do takiej kabiny znajdował się w zaprogramowanej rzeczywistości i musiał walczyć o życie, bo jakżeby inaczej. Ciekawe.
- O, tam jest Henry. Rozmawia z Somem. - powiedział Arnold.
Mój wzrok podążył za jego i zobaczyłam o kim mowa. Dosłownie szczęka mi opadła.
Znowu.
Henry Attwood był bogiem.
To znaczy nie dosłownie, był tylko w połowie bogiem. Och, pozwólcie, że wyjaśnię:
Był dosłownie najprzystojniejszym kolesiem na świecie. Wysoki, chociaż minimalnie niższy niż Timmy, z platynowymi włosami i zimnymi szarymi oczami przypominającymi burzowe niebo.
Wyglądał bardzo wyniośle. Wiedziałam, że jest arystokratą i synem króla bogów, ale jakby mi nikt tego wcześniej nie powiedział, to bym się sama domyśliła. Wręcz biła od niego królewskość.
Jednak muszę przyznać, że wyglądał też trochę wrednie. Patrzył na trenujących bellatorów z taką wyższością, jakby mówił „jesteś żałosny w tym co robisz i nawet mi ciebie nie żal”. Może byłam dziwna, ale trochę mnie to w nim pociągało.
Dopiero po krótkiej chwili przeniosłam wzrok na hipisa, z którym rozmawiał Henry i coś do mnie dotarło.
- Som?!
Troszkę przestałam nad sobą panować i podbiegłam do chuderlawego boga, po czym rzuciłam się na niego i przycisnęłam do najbliżej ściany.
Henry Attwood już chciał mnie powstrzymać przed zrobieniem krzywdy Somowi, ale nie zdążył. Instynktownie rozłożyłam Etymigorię i skierowałam jej grot w stronę piersi przystojnego chłopaka, żeby nie mógł podejść bliżej.
- Poznajesz mnie?! - zapytałam marszcząc brwi.
- Yyy, Cleveland? - zapytał bóg drżącym głosem.
- Nie, nie Cleveland, ty ospały smarku, Dubaj 2010. - odpowiedział Giatros podchodząc do mnie i położył dłoń na mojej włóczni żebym ją opuściła. - Dziecino jak zabijesz tego upadłego anioła z twarzą Adonisa, to nie pomoże nam w odzyskaniu Bellemore'a.
Giatros miał rację. Spojrzałam przelotnie na Henry'ego wiedząc, że nie mogę się za bardzo gapić, bo stracę wątek. Na boga ziemi, on nawet brwi miał idealne!
Zminimalizowałam Etymigorię, żeby na powrót stała się pierścionkiem, po czym wróciłam do Soma.
- Gwen Anderson, córka Tavo, ty ospały smarku. Masz coś co należy do mnie i chcę to odzyskać w tej chwili.
- Córka T-tavo? Och tak... pamiętam. - odpowiedział Som drżącym głosem.
- A ja nie pamiętam. I masz to zmienić. Już.
- Wiesz, nie chcę cię zasmucić, ale teoretycznie jestem bogiem, a ty NIE. Mogę cię zabić w dziesięć sekund. - uśmiechnął się Som wzruszając ramionami.
- Teoretycznie mój ojciec jest jednym z najpotężniejszych bogów jacy istnieją i bardzo się zdenerwuje kiedy się dowie, że taki dygoczący dudek zabił jego kochaną córeczkę. I jeszcze, teoretycznie wiem, że jestem bellatorem od jakichś dwóch dni, a już potrafię zrobić to:
Uniosłam lewą rękę w górę, po czym zacisnęłam dłoń w pięść i w momencie najbliższa ściana zmieniła się w kupę gruzu.
- Dlatego teoretycznie oddasz mi moje wspomnienia, albo teoretycznie zamienię tę budę w proch, a ciebie teoretycznie cisnę w ziemię tak głęboko, że nawet w królestwie umarłych nie będą słyszeć twojego zawodzenia. Więc jak, mamy umowę? - zapytałam ostro.
- Wystarczyło powiedzieć „proszę”. - przełknął głośno Som.
- Nie. - odparłam, po czym odsunęłam się od boga. - Panie G, Rod. Porozmawiajcie z Henrym. Wrócę za moment.
- Pewnie księżniczko ciemności. Jakby co to wołaj, a stary wujek Giatros skopie tyłek komu trzeba.
Spojrzałam jeszcze raz na Soma, który prezentował się wyjątkowo żałośnie. Chyba nie będę potrzebować pomocy mojego opiekuna.
- Chodźmy do mojego gabinetu, tam trzymam sny i wspomnienia. - powiedział cicho Som i ruszył przed siebie korytarzem.
Poszłam za bogiem, a na odchodne usłyszałam jak Henry Attwood pyta „co to za dziewczyna?!”. Chętnie mu pokażę w bliskiej przyszłości co jeszcze potrafię!
[…]
Gabinet Soma znajdował się na ostatnim piętrze w Akademii Mutantów, był dużym pokojem, który wyglądał jak królewska sypialnia.
Niczego innego nie powinnam się spodziewać po siedzibie kogoś, kto jest bogiem snów. Pewnie zbyt wiele tutaj nie pracował, tylko głównie spał. Albo może on pracuje tylko w czasie snu? Sama nie wiem jak to działało, ale za bardzo się nie interesowałam. Miałam ważniejsze rzeczy na głowie. Moje wspomnienia.
- Dalej, działaj. Nie mamy zbyt wiele czasu. - pospieszyłam Soma.
- Musisz chwilę poczekać. Zabranie wspomnień to pestka, ich przewrócenie chwilę trwa. Przede wszystkim muszę je znaleźć.
Przewróciłam oczami obserwując jak Som podchodzi do jakiejś dużej szafy, na której stały statywy z fiolkami różnej wielkości. Każda była starannie opisana i pływała w niej jakaś dziwna, podobna do oleju substancja.
- Przypominasz tatę. Nie tylko z wyglądu, ale też z charakteru. On również jest bardzo intensywny i załatwia wszystko strachem.
- Dziękuję.
- To nie był komplement. Powinnaś nad sobą trochę popracować. Być bardziej dziewczęca i przede wszystkim milsza dla ludzi i bogów. - spojrzał na mnie z lekkim przerażeniem.
- Szukasz właśnie moich wspomnień. Robisz to czego chcę, chociaż jesteś bogiem, a ja śmiertelniczką. Zastraszanie działa i sprawia mi przyjemność. Zdecydowanie będę tak dalej załatwiać swoje sprawy. - powiedziałam siadając na wygodnym fotelu w rogu pokoju.
Na szczęście Som wcale długo nie szukał fiolki z moimi wspomnieniami, a kiedy ją znalazł podszedł do mnie i mi ją podał.
Mój olej był koloru fioletowego. Nie był też tak gęsty jak w niektórych fiolkach. Pewnie była to kwestia tego, że wspomnienia zostały mi odebrane kiedy miałam zaledwie osiem lat. Logicznym się wydawało, że gęstszy olej to wspomnienia należące do kogoś znacznie starszego. A może nawet do jakiegoś boga.
- No to świetnie. Teraz działaj. - zachęciłam Soma.
- Jesteś tego pewna? Zabrałem ci wspomnienia na prośbę twojego ojca. Może miał rację, że nie powinnaś pamiętać wszystkiego co ci się przydarzyło.
- W tej fiolce jest wszystko, co wiem o mojej mamie. Więcej razy się nie powtórzę, Som.
- Ech... dobrze więc. Tak jak mówiłem, odzyskanie wspomnień nie jest takie proste jak ich zabranie. - zaczął. - Polega na tym, że zawartość tej fiolki wlewa się na oczy delikwenta, kiedy ten śpi. Ale -  musi być ale, bo inaczej nie byłoby zabawy. Ale musi to zrobić osoba, która znała delikwenta. Inaczej wspomnienia nie wrócą, albo będą przekłamane. Nie dam rady wrócić ci wspomnień, chyba że znajdziesz kogoś kto znał cię przed ich oddaniem.
No oczywiście. Mam kontakt z nadludzkimi istotami, które rządzą światem. Mogą przenosić góry, wywoływać tsunami, burzyć miasta skinieniem dłoni, czy tworzyć własne magiczne wymiary. Szkoda tylko, że te istoty są niesamowitymi dupkami i nawet z najprostszej czynności muszą zrobić nie wiadomo jakie widowisko.
- Jesteś bezużytecznym bogiem.
Wstałam nie chcąc dalej się użerać z bogiem snów. Wiedziałam dobrze co teraz muszę zrobić, żeby odzyskać swoje wspomnienia. Znaleźć Timmy'ego.
Był on jedyną osobą, która znała Rosie, biorąc pod uwagę, że moja mama nie żyła. Czyli wszystko zataczało krąg, a na odnalezieniu mojego przyjaciela z dzieciństwa zaczęło mi zależeć jeszcze bardziej niż do tej pory.
- Zaprowadź mnie do pana G. i Roda. - nakazałam bogowi.
- Nie obwiniaj mnie za brak wspomnień. Ja nigdy nie chciałem ci ich zabrać. - powiedział na swoją obronę Som.
- Nie ułatwiasz mi też ich odzyskania. Dalej, jesteśmy na misji i goni nas czas. Więc dalej Som. Proszę. - uśmiechnęłam się sztucznie.
Bóg ciężko westchnął, po czym wyszedł ze swojego gabinetu i poprowadził mnie do „sali konferencyjnej”, gdzie trwały rozmowy z Henrym Attwoodem.
Nie wyglądało to dobrze.
Pan G. zaczął rzucać rzeczami, Rod siedział załamany przy stole z twarzą schowaną w dłoniach. A Henry... był piękny jak zawsze. Chociaż teraz przyglądał się całej scenie niewzruszony, ze skrzyżowanymi rękami i tą miną „nawet mi was nie żal”.
Usiadłam obok Roda i położyłam dłoń na jego ramieniu, żeby dodać mu otuchy.
- O co chodzi? - zapytałam.
- Henry nie chce nam pomóc. Powiedział, że nie opuści domu. - zaskomlał Rod żałośnie gestykulując.
- Co? Dlaczego nie chcesz nam pomóc? - spojrzałam pytająco na Henry'ego.
Rany, jaki on był boski. Aż mi się zrobiło gorąco, kiedy na mnie spojrzał, ale nie mogłam tracić twarzy i dobrego imienia. Byłam profesjonalistką!
Dobra, nie byłam, ale nadal wypadało trzymać fason.
- A niby dlaczego miałbym wam pomóc? - zapytał.
- Ponieważ chodzi o życie Timmy'ego, to znaczy Timothy'ego Bellemore'a, twojego kolegi z rady.
Henry prychnął.
- Bellemore. Cwaniak i zawadiaka, w szczególności jak się wdał w tatusia. Miejsce w radzie dostał fartem, a nie dzięki umiejętnościom i nie będę płakał jeśli zwolni je dla kogoś innego. Potrafiłbym wymienić całą armię, która bardziej się nada.
Teraz to byłam pod wrażeniem. Timmy i Henry byli jak ogień i woda, ale oboje mieli o sobie takie samo zdanie. Szczerze się nie lubili, chociaż nawet się nigdy nie poznali. Aż musiałam wybuchnąć głośnym śmiechem.
- Co cię tak bawi? - zapytał Henry.
- To po prostu bardzo zabawne, bo Timmy powiedział o tobie coś prawie identycznego. Tacy różni, a jeden i drugi to zarozumiały dupek z kompleksem przywódcy. - wstałam z miejsca i podeszłam do Henry'ego. - Słuchaj, aniołku, mój kumpel jest w niebezpieczeństwie. Jakaś wariatka uwięziła go w pałacu w chmurach i tak się składa, że jesteś jedyną osobą, która może nas do niego zaprowadzić. Kiedy Timmy będzie bezpieczny, to już nie będą mnie obchodziły wasze relacje, zrobicie sobie konkurs na długość penisa, czy co to tam robią faceci kiedy chcą się nawzajem upokorzyć, ale na ten moment odłóż na bok dumę i odwal swoją robotę jako wojownik.
Henry patrzył na mnie z uniesionymi brwiami, jakby pierwszy raz w życiu ktoś podniósł na niego głos. Może nawet tak było biorąc pod uwagę jego pochodzenie.
- Więc jak będzie?
- Dobrze. - odparł Henry.
- Co?! - jednogłośnie krzyknęli Rod i Giatros.
- Jest w tobie coś niezwykłego, Gwen Anderson. Pomogę ci, żeby odkryć czy mam w tobie wroga, czy przyjaciela.
Już miałam zacząć się cieszyć i iść odtańczyć taniec zwycięstwa z Rodem i panem G., kiedy Henry powiedział:
- Ale musisz spełnić jeden warunek. Pokonać mnie w walce sparingowej. Według moich zasad.
- Piękne dziecko, Gwen nie umie walczyć w sparingu. Nigdy tego nie robiła. - powiedział Giatros.
- Zrobię to. - odparłam.
- Więc mamy umowę. Jutro o świcie w sali treningowej. Jeśli wygrasz to od razu ruszę z wami do Dubaju, jeśli nie, to będziecie musieli znaleźć innego syna Orizantosa. - Henry uśmiechnął się wrednie, po czym odszedł.
Rany ten koleś był bajeczny, ale potrafił być też wrzodem na tyłku. Jednak nie miałam innej opcji, oboje dobrze wiedzieliśmy, że Orizantos nie ma innych dzieci. Jedyne co mi pozostało to zgodzić się, żeby uratować Timmy'ego.
- Mamy spory problem, dziecino. Ten książę z bajki nie tylko jest synem Orizantosa, ale również jego patronem jest Polemos, bóg wojny. Bije się pewnie tak dobrze, jak wygląda bez koszulki.
- To dobrze się składa, panie G., bo moją patronką jest Agapi.
0 notes