Tumgik
#o zdziwienie
kochana-lulu · 2 years
Text
6 zyla za szklankę herbaty?? na głowę upadli
2 notes · View notes
ja-doll-divine · 28 days
Text
Pojechałam do internisty umówionego przez Allianz. No spoko. Osłuchał mnie, sprawdził migdały, sprawdził węzły chłonne. Opowiedziałam mu co się dzieje. Że wymiotuję w nocy od kaszlu, że nie sypiam, wszystko mu opowiedziałam.
Dostałam jakiś tam antybiotyk na siedem dni do tego thiocodin. No tak to może być krztusiec no ale nie wiadomo. Iks kurwa de
Pytam o L4. No w zasadzie to L4 wystawi mi rodzinny bo on nie ma możliwości systemowych. Patrzę na niego i se myślę, że nie, to się nie dzieje. Więc upewniam się czy po L4 mam pójść do lekarza, do którego w zasadzie mogłam pójść w pierwszej kolejności? No tak.
Wsiadłam do auta wkurwiona. Do mojego rodzinnego nie chodzę od 15 lat z określonych przyczyn.
Podjechałam pod przychodnię.
I tu zdziwienie numer jeden o 17:30 była otwarta.
Zdziwienie numer dwa panie w rejestracji miłe i uśmiechnięte oraz chętne do pomocy.
Okazało się, że poprzednia placówka została zamknięta, przeprowadzono remont, zatrudniono nowych lekarzy i otwarto placówkę przez inną firmę. Wciąż na NFZ.
Założono mi kartę i od razu wysłano do pani doktor. Wysłuchała mnie. Sprawdziła nazwisko lekarza, który wystawił mi receptę i stwierdziła, że przecież to doskonały kardiolog. Mówię jej, że nie neguję sposobu leczenia pana doktora. Nie neguję również jego umiejętności.
Chcę tylko L4 do pracy bo nie jestem w stanie chodzić z tym kaszlem.
Osluchała mnie i wyszłam ze skierowaniem na morfologię, crp (cpr?) oraz na IgG w kierunku krztuśca. Super co nie?
W środę nam podejść z wynikami i wtedy albo wykupię antybiotyk wypisany przez pana doktora albo pani doktor przepisze mi już konkretny antybiotyk pod kątem krztuśca.
I co ważne. Pani doktor powiedziała, że jeżeli jest podejrzanie o ten krztusiec a mam w rodzinie lub w znajomych kogoś z małym dzieckiem do czwartego miejsca życia to omijać szerokim łukiem gdyż tak małe dzieci nie mają odporności i mogą umrzeć.
Generalnie wiecie, jak jestem chora to od razu odmawiam wszelkich wizyt ludziom z dziećmi. Bo tak. Mam znajomych z dziećmi. I np wkurzała mnie córka M, która przychodziła, pomimo mojej choroby, do nas że swoim małym dzieckiem. Które mogło się przecież zarazić.
No ale do brzegu.
Wyszłam naprawdę zadowolona z nieplanowanej wizyty. Jutro rano będę robić badania. Oby to było tylko zwykłe przeziębienie bo nie chcę wylądować w szpitalu 🙄
37 notes · View notes
myslodsiewniav · 21 days
Text
Uczelnia nadal nie wyznaczyła daty podpisania umowy (a to równa się z przydziałem grantu). -_-" Więc nie możemy zacząć projektu, który zacząć się miał lipcu.
Ech. Wkuuuuurwia mnie to.
Z moim chłopakiem musieliśmy sobie dłuuugo porozmawiać, aby dojść do przyczyny napięć. Jest ok. To znaczy musimy obydwoje być bardziej uważni na drugą stronę.
Za nami świetny weekend - rozpykaliśmy escaperoom, 3 zestawy puzzli, zjedliśmy sushi, ukręciliśmy chinkali i przesłuchaliśmy lwią część książki, która jest tak bardzo inspirowana twóczością Kariki jak się da (w zasadzie to dorobek literacki Kariki + film "Rytuał" z Netflixa). Tytuł to "Ucichły Ptaki, Przyszła Śmierć" autorstwa Michała Śmielaka. I... jakoś nie czuję tego. Być może chodzi o lektora - momentami czyta dobrze i wczuwa się aktorsko, wręcz zaskakuje mnie jak wyraźnie odróżniam bohaterów po sposobie mówienia, intonacji, a momentami słyszę lektora czytającego groteskowo książkę. To mnie wybija. Nie lubię też bohaterów - co jest dziwne, bo nie są aż tak odstręczający jak postaci u Kariki. Ba! Co jakiś czas łapię się na tym, że gdyby tych dialogów nie interpretował mi w jakiś taki nieprzyjemny, śliski sposób lektor, to tych chłopaków nawet dałoby się lubić - mają swoje wady, ale też zalety. Niestety interpretacja lektora czyni z nich dla mnie najbardziej obleśnych facetów jakich możesz spotkać. Te chichy, jęknięcia, okrzyki, stęknięcia, rechoty, nawet błyskotliwe dwuznaczne żarty podawane z tą manierą pijanego Janusza na weselu, coraz wyżej i coraz bardziej przeciągając sylaby, z jakimś gardłowym rechotem w formie przecinka, gdy jeszcze Janusz ciebie dźga łokciem w bok i domaga się by dostatecznie radośnie docenić jego dwuznaczny żart. Po prostu żart staje się groteskowy i obleśny, chociaż w samym tekście taki nie był. Lektor też dodaje inne takie dźwięki, które są gdzieś na granicy zachowania osoby pijanej i osoby nieokrzesanej... Brrryy... To dowód na to, że nie tylko to co mówimy ma znaczenie, ale też to jak to mówimy.
Ciekawe jak to się rozwiąże.
Mam też nową kanapę - chyba o tym ledwo wspomniałam, ale mamy i jest super.
Dziś siostra do mnie zadzwoniła chcąc się dowiedzieć jak się starać o stypendium lub o dofinansowanie na studia. Chce iść na studia.
Wow.
Więc jeszcze rozmowa z sis o możliwościach.
Ech... ja nie wiem. Kocham ją i lubię, że udaje nam się znaleźć wspólne pole do rozmowy. Rzecz w tym, że gdy w grę wchodzi obranie jakiegoś punktu widzenia lub wyrażenia opinii (albo przyznania się do braku opinii) na jakiś temat światopoglądowy lub ideologiczny, etyczny itp, to okazuję się, że nie możemy być bardziej różne.
W zeszłym tygodniu grana była płeć. Sis podesłała mi tiktoka na którym reporter pyta jakąś dziewczynę o jej opinię na to, że według najnowszych badań płeć (eng. sex) to SPECTRUM. Na co dziewczyna oburza się, że to jakiś lewacki wymysł, a potem prosto do kamery nawołuje, żeby nie dać się ogłupieniu! Że płcie są dwie! I że "myślcie samodzielnie!", a potem oburzona/zatroskana pyta reportera "Jak ktoś miałby sobie dać wmówić, że jego płeć nie istnieje!?".
Moja interpretacja tego filmiku to po 1 - zdziwienie, bo nikt tej dziewczynie nie wyjaśnił najwyraźniej czym jest SPECTRUM, bo nie ma innego logiczne wytłumaczenia, jak mogła dojść do tego, że to co usłyszała ma oznaczać, że jej płeć nie istnieje? :/ Przecież to jakiś wniosek znikąd. To nie prawda, takiej informacji jej nie podano. Więc powstał szum informacyjny w tej konwersacji, a reporter nie postarał się, aby ten szum wyeliminować. Reporter pytał o rzecz A, a dziewczyna zrozumiałą z tego coś, co przetworzyła i wyrzuciła z siebie opinię na temat rzeczy G. Od A do G daleka droga. I ten brak efektywnej komunikacji jest dla mnie bardzo smutny w odbiorze. Bo dziewczyna zareagowała bardzo gwałtownie, informacja musiała wzbudzić w niej duże emocje. A z tego wyeskalowała konkluzja, że ktoś wmawia ludziom, że ich płeć nie istnieje. Zasmuciło mnie to, bo to w małej próbce pokazuje jak bardzo nie potrafimy się efektywnie komunikować jako społeczeństwo...
Po 2 - zastanawiałam się po co siostra mi to podsyła...
Napisałam siostrze, że smutno się na to patrzy, szczególnie na ciąg komunikacyjny "Najnowsze badania potwierdzają, że płeć to spcetrum" i reakcja na to "Jak ktoś miałby sobie dać wmówić, że jego płeć nie istnieje!?".
Na to siostra, do mnie, że COOOO? Że płcie są dwie! I że co może jeszcze? Może uważam, że to całe spectum to te chłopy, które walczyły z kobietami w boksie na Olimpiadzie.
JPDL.
Aż mi serce staje jak się dowiaduję, że moja siostra jest jedną z tych osób, które hejtowały zawodniczki bokserskie na Olimpiadzie. Taka dziwna mieszanka uczuć wtedy jest we mnie: zawód i zarazem nadzieja, że jeżeli tylko dostarczy się mojej siostrze odpowiednią ilość danych to zrewiduje swoje poglądy.
Więc weszła w tą króliczą norę: napisałam jej czym jest "spectrum" - a ona i tak okopała się na pozycji "płcie są dwie". Tak mówi biologia! No, ale przecież nikt nie mówi, że płci jest 18. Tylko, że to spcetrum między "mężczyzna" i "kobieta". Całe to spectrum może pomieścić wszystkich ludzi żyjących na planecie.
Proponuję jej, aby wyobraziła sobie konsolę, taką didżejską. Ma na niej suwaki. Dużo suwaków. Ma możliwość przesuwać każdy suwać daaaaalekiej prawej strony na daaaaaleką lewą stronę. Niech teraz sobie wyobrazi, że po pozycja maksymalnie po lewej to płeć męska, a maksymalnie po prawej to płeć męska. I teraz te suwaki, których jest dużo, linią pod linią, jeden po drugim w rzędzie, reprezentują takie cechy jak chromosomy, jak płeć mózgu, jak gonady, jak poziom hormonów, jak gender czyli tzw. płeć kulturową. I każdy człowiek ma troszkę inaczej rozłożone te suwaki na konsoli. To jest właśnie spectrum.
Siostra mi na odpisała, że jest rozczarowana moim podejściem do tematu, bo przecież biologicznie płcie są dwie, nie ma więcej! Że jak ja mogę takie lewackie gadanie potwierdzać, że przecież akurat ja powinnam wiedzieć co mówi biologia! Że płcie są dwie. "Ty mówisz coś takiego? Ty, po biol-chem-fizie? Po przygotowaniu na medycynę!?" - dopytuje rozczarowana moim postrzeganiem tematu moja siostra.
A ja coraz szerzej otwieram oczy, bo... akurat ten argument jest bez sensu: właśnie na lekcjach bilogii, w biol-chem-fizie uczyłam się, że biologia rozróżnia 3 rodzaje wskaźników płci - płeć chromosomów, płeć mózgu i płeć gonad. Ba! Pani nauczająca biologii (fantastyczna nauczycielka) tłumaczyła nam na tym przykładzie jak wygląda tło biologiczne dla ludzi, którzy być może będą chcieli dokonać tranzycji. Dziwi mnie, że moja siostra zakłada, że to jakaś nowość. Dziwi mnie to, że ludzie takiej wiedzy nie mają...
Ba! O tym, że płeć to spectrum miałam nawet w zeszłym semestrze na socjologii, omawialiśmy też to na copywritingu w duchu "Słyszeliście, że według najnowszych badań naukowych mówimy o płci jak o spectrum? Co o tym sądzicie?" - i nikt nie uznał tego za coś emocjonującego, albo zadziwiającego. Ot. Informacja, która powierza to co obserwujemy w kulturze.
A siostra dalej, że płcie są dwie. A ja na to, że inny przykład na określanie płci, czyli płeć kulturowa, coś odpowiedniego dla każdego kręgu kulturowego inaczej zwana "gender" - w naszym kluczu gender, to kobiety noszą spódnice i sukienki, nie? Mężczyzna w spódnicach i sukienkach jest dla naszego kręgu kulturowego w jakiś sposób "zniewieściały" - czyli jego suwak jest przesunięty w stronę kobiecości na tej umownej, fantastycznej konsoli z suwakami. Ale ksiądz też może nosić sukienki w naszej kulturze - więc też jego suwak się przesuwa ku "zniewieścieniu", ale ze względu na normy i kody kulturowe po prostu to akceptujemy. Czyli nie kwestionujemy jego płci - to jest kolejny przykład na to, że płeć to spectrum.
A na to siostra, wkurzona, wyskakuje z kontrargumentem, że "co ty gadasz!" i zaraz dodaje, że Szkoci chodzą w kiltach! Też w sukienkach! I nikt ich z tego powodu nie szkaluje, ani nie uważa za zniewieściałych, bo to część ich kultury! Mogą chodzić w sukienkach i być bezapelacyjnie facetami! Więc mam jej nie wyjeżdżać z księdzem, jako przykładem, bo to niczego nie dowodzi! Płcie są dwie!
Przez chwilę mnie zatkało... bo nie wiem co zaszło w głowie mojej siostry: ewidentnie ona myśli, że mnie "zagięła", że poleciała po mojej linii argumentacji, jak kombajn. Tym czasem po prostu podała kolejny przykład powierdzający to, co jej wyjaśniam od kwadransu, że płeć to spectrum... Więc zamiast uderzać w ten sam bojowy ton, który obrała ona gratuję jej świetnego przykładu na udowodnienie, że płeć to spectrum, że gender, czyli płeć kulturowa istnieje i że rozmawiając o płci każdy człowiek ocenia "suwak" gender zwykle zgodnie ze swoim kapitałem kulturowym.
Wkurzyłam ją.
Chciała ze mną się wykłucać "pokaż mi jakieś badania naukowe udowadniające, że płeć to spectrum!". No to jej podesłałam pierwsze lepsze z Academii. I też kilka filmów na ten temat z kanału Dawida Myśliwca.
Była obużona, że je podatki idą na finansowanie takich badań, a filmy Dawida skomentowała mi, że nie będzie słuchać lewackiego infuencera, który szerzy propagandę. Na tym etapie byłam zmęczona tą wymianą zdań i odpisałam jej, że jej wybór. A Dawid jest doktorem nauk, naukowcem, tak by the way i dlatego uważam go za całkiem kompetentną osobę, która rzeczowo w tych filmach podeszła do tematu.
Ostatnia wiadomość jaką od niej oczytałam, nim napisałam jej, że "nie mam na to przestrzeni, temat mnie nie porusza, dla mnie to oczywistość tak jak to, że trawa jest zielona - jesteśmy różni, a nasza seksualność jest bardziej skomplikowana niż etykietki" to "Nie wierzę, że ten ziomek jest naukowcem! Jak on się nazywa!? Zaraz go sprawdzę". xD
Trochę to śmieszne, ale trochę smutne...
Ech. I po długiej rozmowie zgodziłyśmy się, że nie zgadzamy się sobą: dla mnie zaskakująco cofającą powszechną wiedzę przyznajmniej do XIXw. jest przyjęcie, że mamy system binarny w określaniu płci, nic dla mnie nowego czy zaskakującego nie ma w koncepcji płci jako spectrum, a dla mniej siostry pomysł, że może być coś poza binarnym podziałem zakładającym podział na kobietę i mężczynę jest zamachem i próbą stworzenia 3-ciej lub nawet 10-tej nowej płci, która z jakiegoś powodu ją złości i zagraża.
Tak też próbowałam to wyjaśnić - nie mówimy o pojawieniu się nagle trójkąta czy gwiazdy pięciobocznej. Mówimy o spectrum, czyli o przestrzeni między A i B. Żadnych C, D, E. Nie przyjmowała tego do wiadomości. I nie wiem dlaczego. Pytałam jej co takiego niepokojącego lub niewłaściwego jest koncepcji płci jako spectrum?
Odpowiedź to "to lewacka propaganda". Nic więcej się nie dowiedziałam.
Ciężkie to momentami.
Anyway - siostra teraz mi wystrzeliła, że chce iść na studia. Z pedagogiki, myśli o wyspecjalizowaniu się w dzieciach na spectrum autyzmu.
...
Mam jakieś złe przeczucia.
Z jednej strony zupełnie jej w tym nie widzę.
A z drugiej - może trafi do ludzi, którzy uaktualnią jej naukową wiedzę o koncepcję SPECTRUM...
Ech...
6 notes · View notes
mentalillskeleton · 23 days
Text
Tumblr media
Fr szlag mnie trafia jak widzę te toksyczne motylki które myślą że są pomocne jak wpierdolą komuś w bodycheku meanspo czy chuj albo "kobieta kończy się na 50 kilo" "nie jesteś prawdziwym motylkiem jeśli jesz więcej niż 1000 kcal" wy wiecie że nikomu kurwa nie pomagacie? Jeśli kurwa mówisz do Motylka który pierwszy raz w życiu jest na takich limitach że ma jeść po 100/200 kcal to potem ta osoba ma przesrane bo jej organizm nie jest zahartowany na tak skrajne warunki a potem wielkie zdziwienie "ojejuś krew mi leci z nosa!" "Ale jak to zemdlałxm z niedożywienia?" Co do tekstów że "X kończy się na Ykg" to to też jest pierodlenie o chopinie bo anoreksja nie jest "od Z kilogramów" nahhh anoreksja jest wtedy gdy nienawidzisz siebie,chcesz schudnąć za wszelką cenę,to waga decyduje o twoim humorze. Błagam was kurwa nie dość że wszyscy tutaj albo chcą umrzeć z wygłodzenia albo po prostu zdechnąć to wy nie pomagacie. Zamiast dać człowiekowi jakieś wsparcie "hej,wiesz zawsze będzie lepiej" to wy człowieka dobijacie. A potem wielkie zdziwienie że motylki są uważane za toksyczne kurwy.
Ich choroba=nie twój problem
4 notes · View notes
kasja93 · 10 months
Text
Hejka
Tumblr media
Zjedzone:
3 kawałki domowej pizzy
Kawałek ciasta drożdżowego
3x kawa z mlekiem
Tumblr media
Spalone aktywnie:
321 kalorii
Tumblr media
Jerry strasznie mi w nocy dokuczał. Biegał po łóżku, podgryzał, próbował ukraść mi gumkę z włosów i ocierał się brodą (bródkował) mnie po twarzy. Jak wiadomo Jerry wyznaje zasadę „ta zniewaga krwi wymaga”. A znieważony czuje się nawet, gdy się na księcia spojrzy 🤣 Jakież było jego zdziwienie jak usiadłam na łóżku i wzięłam go na przytulaski. Niby mu się nie podobało, ale po chwili już tak został.
Generalnie dziś to była totalna okupacja. Chłopy pchały się do łóżka, gdy po południu stwierdziłam, że przydałoby się zaznać trochę snu skoro będę jechać po nocy
Tumblr media
I tak oto na łóżku znalazł się Gryziu, Koperek a Jerry po obczajce dołączył na poduszkę. Chwilę przed 20 obudził mnie huk jakby mi się dom zaczął walić. To po prostu Jerry zrobił zdechlaczka. Niby taki mały króliczek, ale jak wyląduje z wyskoku na boku to narobi rabanu. Ruda Zdzisia leżała już wyciągnięta na dywanie obok
Tumblr media
Na szczęście było dziś zimno, więc po porannym odwiedzeniu sklepów (robiłam zakupy dla rodziców) wyniosłam do bagażnika prowiant oraz ubrania. Najlepiej bo czekałam na kuriera. Zamówiłam sobie zimowe buty oraz dwie pary spodni. Leżę sobie w najlepsze miziam się z Rudą na dywanie i nagle cyk powiadomienie „twoja paczka została odebrana”. I tak se myślę WTF? Wstałam, wyglądam przez okno a tam faktycznie paczka znajduje się na podwórku przerzucona przez ogrodzenie 😆
Ostatnio wspominałam, że mam wrażenie, iż przytyłam, więc bałam się, iż będą jakieś zwroty. Jednak nie. Wszystko było okej a nawet ciut luźne. Weszłam na wagę i jest mniej, niż w czerwcu. Nie jakoś dużo mniej, ale te 4 kg mniej to zawsze coś 🤷🏼‍♀️
Nie wiem zatem dlaczego niektóre ubrania wydają mi się ciaśniejsze, niż wcześniej. I chyba nie chce wiedzieć. Nie ważne. Ważne, że w tą trasę zabrałam sobie dużo warzyw, fit spagetti z makaronem konjak oraz galaretki, gdyby napadło mnie na słodkie.
No i kupiłam taki sam kalendarz adwentowy z herbatami co w zeszłym roku :3 oj będzie pite! Widziałam też taki fajny z czekoladkami, ale choć był tańszy to wolałam herbatę. Jest ona bezpieczniejsza :)
Ogólnie humor jest okej. Jak budzik zadzwonił o 23 to tak bardzo mi się nie chciało, ale wypiłam kawę w towarzystwie taty. Pogadaliśmy sobie jeszcze i po pół godzince zebrałam się w sobie by jechać. Po raptem kilku kilometrach poczułam się już dobrze. Nawet byłam na swój sposób szczęśliwa. Jechałam do pracy z uśmiechem! Już dawno tak nie miałam. Bardzo dawno! Aż mnie to uczucie zdziwiło. Depresja coraz mniej podnosi głowę. Psychiatra, leki i terapia pomaga :) kroczek po kroczku byle do przodu. Minęło 48 tygodni odkąd zaczęłam leczenie. Trafiłam na świetnego specjalistę, który mi pomógł. Nie powiem bym była już zdrowa, ale uważam, że zrobiłam ogromny postęp w ten niecały rok. Nie był on dla łatwy. Jednak dałam radę choć myślałam, że nie ma wyjścia z tego mroku, który mnie otulał.
18 notes · View notes
konstarnacja · 7 days
Text
Tylko śmierć przekona ludzi o pańskich racjach, pańskiej szczerości, powadze pańskich trosk. Jak długo pan żyje, pański wypadek jest wątpliwy, ma pan prawo jedynie do ich sceptycyzmu. Gdyby mieć pewność, że można będzie nacieszyć się widokiem, warto by było dowieść im tego, w co nie chcą wierzyć, i zadziwić ich. Ale pan się zabije i cóż to znaczy, czy panu wierzą, czy nie, nie ma już pana, żeby przyjąć ich zdziwienie i skruchę, przelotną zresztą, i, zgodnie z marzeniem każdego człowieka, być na swym własnym pogrzebie. Żeby przestano w nas wątpić, musimy przestać istnieć, po prostu.
Albert Camus „Upadek”
5 notes · View notes
linkemon · 2 months
Text
Part of your world (Azul Ashengrotto x Reader)
Resztę oneshotów z tej i innych serii możesz przeczytać tutaj. Zajrzyj też na moje Ko-fi.
Some of these oneshots are already translated into English. You can find them here.
Tumblr media
Dodatkowe informacje: 1. Wykorzystany cytat jest fragmentem “Małej Syrenki” Hansa Christiana Andersena w przekładzie Cecylii Niewiadomskiej.
Azul rozejrzał się po swoim warsztacie. Nie mógł powiedzieć, że się dorobił, ale w porównaniu do tego, z czym zaczynał, był to krok do przodu. Wielki kocioł jaśniał ciemnofioletowym blaskiem. Zapach mikstury dochodzący ze środka był obcy. Nieważne, ile razy ją przygotowywał, to zawsze był zapach czegoś, czego do tej pory nie doświadczył. Książki głosiły, że eliksir powinien pachnieć ziemią. Nie żeby Ashengrotto miał okazję stwierdzić, jak ona pachnie naprawdę. 
Odmierzył starannie wodorosty, wlał kilka łez i dosypał zmielonych ziaren piasku z powierzchni. Zgarnął potężną chochlę i zaczął ostrożnie mieszać. Osiem macek z pewnością ułatwiało mu pracę, ale mimo to praca wymagała od niego pełnego skupienia. Był to jeden z niewielu razów w życiu, gdy nie nienawidził całkowicie swoich ramion. W końcu były przydatne. 
Powoli przelał wciąż migoczącą ciecz do fiolki i zakorkował. 
— Piękna noc na ucieczkę z domu! — Donośny głos sprawił, że ledwo zdążył chwycić fiolkę nim rozbiła się o skałę. 
U wejścia do jaskini ujrzał [Reader]. Nie żeby spodziewał się kogokolwiek innego. To była jej przystań. Miejsce, które odkryła kilka lat temu. Do tej pory jedyną osobą, która je odwiedzała, poza nią, był on sam. 
Odłożył miksturę obok zapasu innych i wyciągnął starannie przygotowaną szkatułkę, by je wszystkie pochować. 
— Nic nie mówisz, Azulu. — Dziewczyna przekrzywiła głowę w ten tylko jej właściwy sposób. 
Ashengrotto nigdy nie mówił za wiele. Dlatego jej zdziwienie zaskoczyło jego samego. 
— Co chciałabyś usłyszeć? — odparł spokojnie. 
— Nie liczy się to, co chcę usłyszeć, tylko to, co chcesz powiedzieć — stwierdziła. 
Azul nic nie odpowiedział. Podkurczył jedynie ramiona bliżej siebie. 
Co niby miał powiedzieć? To, co myślał? Ludzie nigdy nie chcieli słuchać tego, co rzeczywiście miał do powiedzenia. Dlatego wolał siedzieć cicho. Inaczej kończył poobijany. Jak z powodu wrednych kolegów, którzy dokuczali mu, gdy był mniejszy. Choć, gdy teraz o tym myślał, pewnie mógł ich załatwić wtedy jednym pacnięciem macki. Wolał jednak zwinąć się w kłębek, płacząc i dając się bezlitośnie kopać. Beksa. Tak wołali, gdy wił się między starą kępą wodorostów za szkołą. Słone łzy mieszały się z morską wodą. Wraz z płaczem zaś przychodził atrament. Ciemna, lepka maź, która była powodem jego największego wstydu i pojawiała się w nadmiernym stresie i smutku. 
[Reader] nie śmiałaby się z niego. Logicznie myśląca część niego samego doskonale to wiedziała. W końcu widziała go już w tej najbrzydszej z możliwych postaci. Tego dnia, gdy pojawił się w tej jaskini po raz pierwszy. Jako nieproszony gość. Chlipiąc i rozsiewając atrament dookoła. Wśród mętnej i brudnej wody dojrzał blask. Jako pierwsze zobaczył łuski migoczące wszystkimi odcieniami złota. Zdające się łapać światło słoneczne docierające przez dziurę nad jego głową. Potem ujrzał syreni ogon. Coś, za co on sam dałby się w tamtym czasie pokroić. Dopiero na samym końcu ujrzał twarz. Nieco przestraszoną, ale ciekawską.  
Nie, nie śmiałaby się, gdyby jej powiedział. Byłoby jej jednak przykro. A tego Azul by nie zniósł. 
— Myślę o twojej wyprawie na górę — wyznał. 
To nie było kłamstwo, a jedynie omijanie prawdy. Powoli stawał się w tym mistrzem. 
— Będę tęsknić, ale jednocześnie jestem taka podekscytowana! — [Reader] zdawała się promienieć. 
Wszystko zaczęło się od jego eksperymentów. Gdyby tamtego dnia nie znalazł się tutaj, to może jego syrenia przyjaciółka wcale nie chciałaby wychodzić na górę. Chciała mu pomóc, więc użyczyła miejsca na warsztat wśród swoich znajdziek. A miała ich całe mnóstwo. Koralowe Morze często wyrzucało różne rzeczy, które ludziom na powierzchni niekoniecznie się przydawały. Dla jednych śmieci, dla innych bezcenne skarby. Jedne znalezione, inne zaś kupione na aukcjach od osób, które miały kiedyś styczność z powierzchnią lub nadal ją zamieszkiwały. To ostatnie jednak zdarzało się rzadko. Koszty (z przesyłką) zwykle były kosmiczne i przekraczały budżet niejednego dorosłego pod wodą, a co dopiero dziecka. 
Między tymi wszystkimi skarbami tkwił on, z początkiem swojego biznesu magicznych mikstur. Nie było to wiele. Deska, na wpół rozpadająca się półka i dziurawy kocioł. Resztę jakoś z [Reader] znaleźli z czasem. Załatali, co mogli, i zabrał się za tworzenie eliksirów, które do tej pory znał jedynie z książek w podwodnej bibliotece. Czasem udawało mu się coś sprzedać, a za drobniaki kupował niedostępne i ciężkie do zdobycia składniki. Pływał, płakał i siał atrament dookoła. Na pozór więc niewiele się zmieniło, jednak teraz pływał, płakał i siał atrament w towarzystwie. A [Reader] była bardzo wdzięcznym towarzystwem. Ze swoim błyszczącym ogonem, pięknymi włosami i cudownym głosem, którego mógł słuchać godzinami, gdy opowiadała o świecie na powierzchni. Zdawał się być niepasującym do niej towarzyszem. Fioletowe monstrum z ośmioma mackami. 
Może to ten swego rodzaju kompleks niższości stworzony w jego głowie w tamtym czasie sprawił, że poświęcił tyle czasu, by pomóc jej spełnić marzenie. Spróbował na własną rękę (czy też raczej mackę) uwarzyć eliksir przemiany w człowieka. I udało mu się. Po wielu próbach. Nie pamiętał, czy wcześniej był z siebie tak dumy. Zapewne nie. To była najdroższa fiolka, jaką dotąd trzymał w swoim życiu. I oddał ją [Reader]. By mogła wybrać się na powierzchnię i na własne oczy zobaczyć to wszystko, o czym do tej pory jedynie śniła. Jednak gdy wróciła, był w niej głód. Chciała desperacko wrócić na górę po więcej. Szczególnie po tym, jak za którymś razem poznała na górze KOGOŚ. Ojciec [Reader] nie był zadowolony, by nie powiedzieć wściekły. Za wszelką cenę starał się sprowadzić marzycielkę na ziemię. Wtedy to pierwszy raz w historii ich znajomości Azul stał nad zmartwioną syrenką, a nie na odwrót. W przypływie determinacji obiecał, że zrobi dla niej cały zapas mikstur, jeśli będzie trzeba. [Reader] zaś potraktowała tę obietnicę bardzo poważnie. Od tamtej pory wszystkie ich wspólne wysiłki prowadziły do tego momentu. By zdobyć wystarczająco wielki zapas pieniędzy i eliksiru, by zdążyła jakoś się urządzić na górze. Tylko tyle, by była pewna, że zdąży znaleźć pracę i odłożyć na zakup kolejnych fiolek magicznego napoju. W końcu musiała też wynająć mieszkanie i stale opłacać rachunki. 
Pomoc, której udzielił jej Azul, była swego rodzaju przygodą. Trudno jednak było mu się przyzwyczaić do myśli, że dobiega ona kresu. 
Czasem, patrząc na JEGO zdjęcie na Magicamie, gdzie syrenka założyła sobie konto, miał wrażenie, że chłopak z powierzchni był jak posąg. Piękny, ale pusty. Stał jednak dumnie na piedestale, na którym postawiła go w swoim umyśle i za nic nie chciał zejść. Mógł tak myśleć, ale za nic nie powiedziałby tego na głos. Przyłapywał się nawet na tym, że sam również wchodził na jego profil i porównywał się do niego. Nieważne jednak, jak mocno wpatrywałby się w ekran rozbłyskający w ciemnym pokoju, nigdy nie widział niczego, w czym byłby od niego lepszy. Ściągał okulary, przeglądał się w lustrze i atramentem zasłaniał swoją pokrytą pryszczami twarz, której nie chciał oglądać. W takie noce cieszył się, że zasięg w Morzu Koralowym był raczej kiepski. Inaczej spędzałby dnie, gapiąc się na ludzi, których uznawał za ładniejszych od siebie. 
Gdy zastanawiał się później, przychodziło mu do głowy, że przynajmniej w warzeniu eliksirów prześcignął tego chodzącego na dwóch nogach przeciwnika. Jeśli nie mógł być piękny, to przynajmniej miał szansę być bogaty. Za jakiś czas. Z kim jednak miał się cieszyć błyszczącymi thaumarkami? Na co innego poza warsztatem mógł je wydać, skoro nic innego w życiu go nie interesowało? [Reader] nie będzie już obok, by mogła za nie kupić nową statuetkę z powierzchni, a on nie potrzebował ich zbyt wiele. Azul, w przeciwieństwie do chłopaka z góry, pomógł jej spełnić marzenie. Choć tyle mógł sobie przypisać. 
Sam nie był do końca pewny, o czym rozmawiał z [Reader] tej nocy. Wspomnienia z wolna zostały rozmyte niczym fale uderzające o brzegi nad ich głowami. Może wspominali stare czasy. Być może napomknęła też coś o tym, jak odpędzić wredne dzieciaki, choć już od dawna nie miał z nimi problemów. Jak przez mgłę rejestrował wciskaną w jego mackę okrągłą, fioletową muszelkę. Ostania znajdźka z powierzchni do tutejszej kolekcji. Ta sama, którą jakiś czas później przyczepił do kapelusza i z którą nie miał serca się rozstać. To on miał od tej pory dbać o jaskinię. Przynajmniej do czasu aż [Reader] będzie mogła znów odwiedzić ojca, gdy jego gniew minie. I choć Azul czasem odnosił wrażenie, że nie mieścił się w małej grocie ze swoimi wielkimi, powoli rosnącymi ambicjami, w gardle rosła mu gula. Na myśl, że zostanie sam. Bez tego wszędobylskiego ciepła i śmiechu. 
— Będę bardzo tęsknić. — To były ostatnie słowa, które usłyszał od niej wtedy pod wodą. Następne były już tylko i wyłącznie przez telefon. 
Azul podał jej ozdobioną muszelkami szkatułę. Fioletowy poblask fiolek prześwitywał między nimi. Syrenka, niewiele się namyślając, złożyła na jego policzku delikatny pocałunek. Nic nie znaczył, o czym dobrze wiedział. Był formą podziękowania. Prawdziwy był zarezerwowany dla tego szczęściarza z powierzchni. 
Pomimo tej świadomości jego macka mimowolnie powędrowała do miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą spoczywały jej usta pokryte czerwienią koralowca. To było jak zapłata za kontrakt, choć wtedy jeszcze żadnych nie zawierał. Z jego gardła wyrwało się: Zostań. Było one jednak ciche. Zbyt ciche. Utonęło gdzieś pośród głębin, gdy [Reader], ściskając mocno szkatułkę, wypływała na powierzchnię. Ten blask świata nad nimi, który odbijały jej łuski tamtej nocy, zdawał się być tym, co najbardziej zapamiętał. Pośród ciemnego atramentu wybijały się jak w dniu, gdy ją poznał. Znów był beksą pośród kępy wodorostów. 
Nie mógł wtedy widzieć zbolałego wyrazu twarzy małej syrenki, gdy opuszczała przyjaciela. 
„Syrena łez nie ma i dlatego cierpi bardziej od człowieka.”  
6 notes · View notes
klubidzpanstad · 9 months
Text
Prace społeczne, kasacja, zmiana władzy...
Tumblr media
18 września skazany „pastor” Paweł Chojecki stawić się miał w wyznaczonym przez sąd miejscu aby rozpocząć odbywanie kary ograniczenia wolności w formie prac społecznych. Miejscem tym był skansen Muzeum Wsi Lubelskiej. Obserwatorzy jego działalności wiedzący jakie szopki jest w stanie organizować nie byli więc szczególnie zdziwieni, że i w tym miejscu, wraz ze swoimi wyznawcami zdecydował się odstawić kolejny cyrkowy występ wpisujący się w narrację ukazującą go jako męczennika.
Chojecki karę prac społecznych w wymiarze 20 godzin miesięcznie przez osiem miesięcy w swoich audycjach konsekwentnie nazywa „robotami przymusowymi”, terminem, który w Polsce kojarzy się jednoznacznie z eksploatacją Polaków zmuszonych do pracy na rzecz przemysłu III Rzeszy podczas drugiej wojny światowej i niemieckiej okupacji naszego kraju. Dla taniej, groteskowej dramaturgii jaką nieustannie próbuje on nadać przegranemu procesowi porównuje on odpracowanie kilkudziesięciu godzin z dramatem tysięcy Polaków wywiezionych na roboty przez okrutnego okupanta. To jednak nie powinno nas  szczególnie dziwić, gdy znamy jego wcześniejsze występy.
 Mamy w końcu do czynienia z człowiekiem pozbawionym jakichkolwiek hamulców czy zasad moralnych. Sam niekorzystny dla siebie, łagodny wyrok określa mianem „zbrodni sądowej”, tu z kolei terminem, którm określa się niesłusznie zasądzone kary śmierci czy wieloletniego więzienia na które przez komunistów skazywani byli polscy niepeodległościowcy..
W dniu rozpoczęcia odbywania kary Chojecki stawił się pod wskazanym adresem ale nie sam. Przyprowadził ze sobą członków rodziny oraz kilkudziesięciu fanatyków wyposażonycyh w transparenty wyrażające poparcie dla niego, miotły i podobne gadżety, rozstawili banery. On sam przystroił się w napis na plecach: „Skazany za krytykę Kościoła i PiSu”. Jak podaje strona sekty przyniósł ze sobą jakieś zaświadczenie lekarskie (najwidoczniej nie okazane podczas samego procesu). Chojecki nie przystąpił tego dnia do wykonywania kary, możliwe że zaskoczeni całą sytuacją, dziwną pikietą pracownicy byli zdezorientowani i woleli nie ryzykować scen na terenie muzeum. Chojecki i media jego sekty przedstawiły to jako „uniemożliwienie odbycia kary” za które winą obarczyly dyrekcję placówki. Podkręcano atmosferę także „odmową towarzystwa opiekuna medycznego”. Obecność taka nie jest najwidoczniej przewidziana podczas lekkich prac społecznych jeśli nie ma poważnych przesłanek co do zdrowia skazanego a skoro zasądzono taką karę to najwidoczniej ich nie było.
Żenujący spektakl z wielkim zadowoleniem ogłaszali sekciarze w kolejnych programach w swojej niewielkiej bańce internetowej. Chojecki, tak jak od początku zresztą, swój proces określał jako ważne wydarzenie w historii Polski, taplał się w swojej narracji odnośnie rzekomych sił politycznych próbujacych go uciszyć a sam upajał się swoim „męczeństwem”. Cały czas oczywiście w gronie wyznawców pielęgnuje też przekonanie, że za jego procesem bezpośrednio stoi minister Ziobro a za sznurki pociąga sam prezes PiS, dlatego w swoich tyradach podkreśla rozczarowanie rządem oraz zarzuca mu uknucie przeciwko niemu podłej intrygi. Na tym etapie zapętlenia się w swojej rzeczywistości  można założyć, że sam w jakimś stopniu uwierzył w opowiadane wyznawcom historyjki. A przynajmniej bardzo je polubił i starannie pielęgnuje.
Równolegle do ulicznych happeningów i codziennego biadolenia w audycjach na You Tube sekciarze szukają pomocy gdzie tylko się da. Skierowali pismo do Rzecznika Praw Obywatelskich o zajęcie się sprawą ich lidera pisząc o zagrożeniu demokracji, wolności, zestaw sloganów znany nie tylko z sekciarskich pogadanek intrnetowych ale też środowisk związanych z tzw. Anty-PiSem w skład którego wyznawcy Chojeckiego weszli już jakiś czas temu momentalnie znajdując wspólny język z działaczami KOD, politykami PO, Lewicy i próbując rywalizować z nimi na absurdalne, histeryczne teorie i porównania kolportowane w sieci.
Wysłannicy sekty odwiedzali różne spotkania wyborcze odbywające się w ich okolicy i szukali poparcia np. Adama Bodnara czy Joanny Scheuring-Wielgus z którą wspólny cel odnajdują oczywiście na płaszczyźne knajackiego antyklerykalizmu. Od polityków członkowie sekty chcieli usłyszeć, że ci wykreślą z kodeksu karnego art. 196, wypowiedzą konkordat itp. O wsparcie Chojeckiego prosili m.in. posłankę Martę Wcisło z Koalicji Obywatelskiej, którą wręcz zbombardowali pochwałami i zachwytem.
Przejście Chojeckiego i jego fanatycznej trzódki do obozu Anty-PiS (kiedyś za jakąkolwiek krytykę PiS usuwali swoich sympatyków ze swoich mediów i obarczali klątwą całkowitego wkluczena i zerwania kontaktów), nie wywołało żadnych wewnętrznych nieporozumień czy niezrozumienia wyznawców, których niegdyś wyławiano raczej ze środowisk patriotycznych epatując narodową symboliką i głosząc kojarzone z prawicą hasła i poglądy. Kierownictwo sekty postawiło na obóz totalnej opozycji, dokładnie tak jak niegdyś z próbą podpinania się do projektów prawicowych czy samego PiS czyli w myśl powiedzenia o wydzielinie, która przykleiła się do okrętu i krzyczy „płyniemy!”. Wolcie tej sprzyjać miał nie tylko syndrom odrzucenia dziwacznej trupy z jej megalomańskm liderem na czele przez środowiska polityczne z prawej strony ale także cała budowana wokół omawianego procesu guru Chojeckiego historia rządowego spisku przeciwko nim. Odbicie w stronę środowisk bliskich PO czy nawet skrajnej lewicy skomentował swego czasu sam Marian Kowalski mówiąc o radykalnym zwrocie sekty ku pozycjom wręcz lewackim.
Przypieczętowaniem ostatecznym opowiedzenia się po stronie lewicowo-liberalnej może być infantylna relacja mecenasa Andrzeja Turczyna z tzw. Marszu Miliona Serc zorganizowanego przez opozycję w Warszawie tuż przed wyborami paramentarnymi, który relacjonował on dla IPP.
Zachwycony panującą na marszu atmosferą, wręcz dziecinnie podniecony a przez to przypominający najnowszą „gwiazdę” sejmową czyli posła KO Marcina Józefaciuka, Turczyn opowiadał, że na własne oczy przekonał się, że to właśnie na tym wydarzeniu zebrali się Polacy, szczerzy patrioci. Wyznał, że wcześniej dał nabrać się PiSowi i uwierzył, że elektorat PO i jej koalicjantów / przystawek nie reprezentuje wartości patriotycznych a tymczasem na własne oczy zobaczył morze biało-czerwonych flag czyli zabieg PRowy odnotowany przez każdego chyba, nawet niekoniecznie bardzo wnikliwego obserwatora polskiej polityki polegający na, jak trafnie określił to znany publicysta, schowaniu unijnych i tęczowych flag i „przebraniu się za Marsz Niepodległości”. Ciężko z całą pewnoścą stwierdzić czy, wyglądający jednak na autentycznie wznieconego atmosferą, Turczyn sam wierzył w to co mówił, jednak przekaz taki, bez większego wnikania w temat w obrębie sekty trafia na podatny grunt i przyjmowany jest bezkrytycznie. Podczas swojej relacji z marszu Turczyn wspomniał o spotkaniu na nim Andrzeja Rozenka, byłego zastępcy redaktora naczelnego pisma „NIE” oraz posła na Sejm VIII i IX kadencji o którym wypowiadał się bardzo ciepło w przeciwieństwie do, również wspomnianej w owym wywodzie Konfederacji przy okazji której wyłożył wprost, że największym problemem jaki ma z tą partią jest deklarowany przez większość jej członków katolicyzm. Problemu tego nie ma Turczyn czy, do niedawna określający samego siebie mianem największego czy nawet jedyneg w Polsce antykomunisty Chojecki gdy chodzi o postkomunistów lub nowe pokolenie skrajnej lewicy w składzie obejmującej rządy koalicji.
Sekta w okresie kampanii wyborczej w swoich programach uskuteczniała, co zrozumiałe, propagowanie linii narracyjnej radykalnego anty-PiSu w wydaniu dla niej charakterystycznym czyli zbliżonym do KOD, „Obywateli RP” czy internetowych trollerskch grup takich jak „Silni Razem” czy konkurencyjna wewnątrz jednego obozu, dowodzona przez Romana Giertycha trollownię o nazwie „Sieć na wybory”. Wspomniany Roman Giertych w przekazie IPP nie był już, znanym nam z czasów współpracy z Kowalskm, zdrajcą, sprzedawczykiem czy aferzystą ale wzorem uczciwości i heroicznej walki z „reżimem PiS” a najdziwaczniejsze wrzutki wypisywane przez niego na Twitterze przy aplauzie wulgarnych trolli  z miejsca stały się dla lubelskch sekciarzy wiarygodnymi ze wszech miar informacjami o których rzetelności przekonany był sam lider KNP / IPP co jak wiadomo stanowi w tej grupie ostateczną instancję.
„Kasacja” i kasacja
W czasie poprzedzającym szczyt kampanii wyborczej sekciarze nakręcili ośmioodcinkowy miniserial mający przedstawić całą historię procesu Chojeckiego z ich perspektywy. W produkcji tej zawarto więc wszystkie bezpodstawne tezy jakie były tu już wcześniej opisywane i wyjaśniane. Była to produkcja stworzona być może z myślą o wciśnięciu jej szerszemu gronu internautów ale skończyła jako jeden z tysięcy już nagranych przez nich programów do oglądania siebie samych we własnym, niewelkim gronie i służącym samozachwytowi, którym sekta się chrakteryzuje. Przez trzy miesiące najpopularniejszy odcinek zanotował jedynie 4600 odsłon.
W tym czasie błyskotliwy mecenas Turczyn wnosił kasację od prawomocnego wyroku do Sądu Najwyższego, który sprawę rozpoznał 20 grudnia 2023 roku utrzymując w mocy wyrok Sądu Apelacyjnego w Lublinie z dnia 10 czerwca 2021 roku i oddalając kasację jako „oczywiście bezzasadną” co w przypadku mecenasa Turczyna nie powinno być zaskoczeniem za to po raz kolejny wystawia mu zawodową ocenę.
Zmiana władzy a oczekiwania sekty
Mocno kibicujący i agitujący na rzecz Koalicji Obywatelskiej członkowie sekty a zwłaszcza jej lider i ścisły, wewnętrzny krąg z euforią przyjęli wynik wyborów parlamentarnych z 15 października 2023 r. W których, mimo tego, że PiS zdobył najwięcej głosów, większość parlamentarną uzyskała koalicja złożona z PO, Lewicy i zmontowanego na wybory tworu o nazwie Trzecia Droga w skład którego wchodzi PSL oraz Polska 2050, której lideruje niedawny gwiazdor programów rozrywkowych w stacji TVN Szymon Hołownia.
Sekciarze z Lublina wynik ten odebrali jak niemalże ich osobisty sukces, znów w myśl zasady o przyklejeniu się do okrętu i z nieskrywaną egzaltacją wykrzykując hasła o rozliczeniach i rozprawie z ustępującym rządem. Chojecki wygłaszał zapowiedzi typu „idziemy po was” sugerując wyznawcom, że oto właśnie oni sami będą brać udział w tym triumfie i rozliczeniach. Zapowiadał śledztwa i procesy, skierowane np. w stronę byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro, którego od dawna przedstawia wyznawcom w roli architekta spisku przeciwko niemu dodając sobie tym samym niezasłużonej powagi. Mało tego. Chojecki ogłosił, że ma dowody na to, że za przeciwnikami z sali sądowej czyli m.in. mną stoją ważni politycy PiS, ale... „pokaże je w odpowiednim czasie”. Widoczne są także próby zapunktowania w obozie nowej władzy a przynajmniej jej sympatyków mogących zawierzać dziwacznym opowieściom. Chojecki obweścił (tezę tą nieśmiało rzucał już wcześniej), że on sam i ludzie tworzący kanał Idź Pod Prąd byli inwigilowani z pomocą systemu Pegasus jako środowisko zagrażające władzy.
Zachwyt działaniami nowego rządu w okresie pierwszego miesiąca, szereg kontrowersyjnych działań np. w najgłośniejszej sprawie przejęcia TVP i reszty kroków wywołujących ożywione dyskusje komentatorów z każdego zakamarka polskiej sceny politycznej / publicystycznej był w IPP ogromny. Nie silił się szef sekty ani jego podwładni na żadne szczególne analizy, omawianie „za i przeciw” czy omawianie od strony merytorycznej podejmowanych przez ekipę Tuska akcji. Zapanowała atmosfera triumfalizmu, „nasi górą!” a sam Chojecki wprost mówił, że wszystko czego świadkami byliśmy w pierwszym miesiącu rządów „totalnej koalicji” jest słuszne, relatywizował wszelkie pojawiające się w sferze komentataorskiej wątpliwośc i obawy stwierdzając po prostu, że... „bardzo dobrze”. Koniec kropka. Nie powinno nas to dziwić, Z punktu widzenia sekty, której guru napycha  wyznawcom głowy opowieścią, że ich grupa wzięta została na celownik przez rząd PiS i to przeciwko internetowemu krzykaczowi zawiązywano skomplikowane sprzysiężenia, sytuacja jest pożądana, cel może uświęcić środki. Chętnie zastosowano wdrażane przez poityków KO czy Lewicy określenia politycznych przeciwników jako „zła absolutnego” co nie dość, że zalatuje psychiatrykiem i kierowane może być tylko do twardego elektoratu oczekującego zemsty i to takiego z okolic odpychającej „babci Kasi”, nie jest niczym nowym w sekcie a właściwie jest tam czymś normalnym i przyswajalnym z największą łatwością. Chojecki twórczo układał emocjonalne pogadanki, w których przekonywał, że celem PiS jest uniemożliwienie nam bycia szczęśiwymi i tym pododobne głupoty rodem z Monthy Pythona.
Z wypowiedzi guru i jego wyznawców wywnioskować można, że mogą oni pokładać nadzieję w zmianie władzy odczytując ją jako możliwość całkowitego wymazania dotychczasowych orzeczeń sądów (tak na złość poprzedniej władzy) wszystkich instancji w sprawie lubelskiego hejtera, co wydaje się kompletną aberracją ale w oparach absurdu spowijających sekciarską bazę w Panieńszczyźnie nie można wykluczyć, że takie rozwiązanie podszeptuje im lider. W razie niepowodzenia wrócić może przecież w każdej chwil wypróbowana już narracja o zdradzie i wskazanie nowej mądrości etapu, nowych wrogów.
Tymczasem po umownej drugiej stronie znalazł się Marian Kowalski, odgrywający w TV Republika (i do niedawna w TVP Info) rolę specjalisty od wszystkiego oraz dodatkowo autorytetu moralnego i wzoru cnót wszelakich. Podczas gdy całe masy publicystów i komentatorów od lewa do prawa siliły się na jak dokładniejsze analizy przyczyny takiego wynku wyborów z uwzględnieniem możliwie wszystkich uwarunkowań, od błędów prowadzenia kampanii przez poszczególne komitety, media, wsparcie zagraniczne i szereg innych czynników w mediach Tomasza Sakiewicza swoje teorie wykrzykiwał ekspert nad eksperty czyli Marian Kowalski. Miotał gromy na głupich Polaków, nadymał się, srożył a jedyne co wymyślił to, że wybory musiały być sfałszowane. Chwilę później wziął udział w demonstracji w Lublinie gdzie przekonywał, że już jutro możemy obudzić się w... Związku Radzieckim.
Rządy starej / nowej ekipy Donalda Tuska i przyprowadzona przez niego do władzy menażeria z pewnością nie wróży dla naszego kraju nic dobrego, jednak po Kowalskim trudno spodziewać się czegoś więcej niż prób straszenia i duraczenia na żenującym poziomie, nieadekwatnych porównań i taniej próby grania na emocjach więc tym bardziej żenujące jest to, że tak usilnie media przychylne PiS wpychają swoim widzom kogoś takiego. Świat po czystce w TVP nie powinien mu się zawalić, ma przecież programy w TV Republika, gdzie szykiem zwartym przeszła cała  pro-PiSowska ekipa z TVP wraz z większością widzów co przełożyło się na znaczny wzrost oglądalności tej stacji i spory spadek dla, zapożyczając ze slangu dotychczasowej opozycji, „neo-TVP”, gdzie wajha przestawiona została z dnia na dzień tak subtelnie, że dowiedzieliśmy się, że niemieckie wiatraki to najlepsze co może nas spotkać, widzowie na śniadanie dostali tęczowe flagi i ekspertów z samozwańczego Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych im. Pawki Morozowa a na samym starcie zafundowano im odcięcie sygnału i dziwaczną przemowę redaktora Marka Czyża, który zapewnił, że teraz będzie lał widzom już tylko wodę zamiast propagandowej zupy, który to występ zapisze się z pewnością złotymi zgłoskami w historii polskich mediów zaraz po reportażu  o majowych urodzinach Hitlera w lesie pod Wodzisławiem Śląskim uczczonych godnie wafelkami, wyemitowany w stacji aktualnie udostępniającej do TVP swoje kadry, żeby było tak jak było i by było jak ma być.
4 notes · View notes
jprdlcojarobi3 · 6 months
Text
kurwa czy rodzice (glownie ojciec) moga przestac mne fat shame'owac tak wiem jestem gruba ale jak mi mowia takie rzeczy to sie auyomatycznie zalamuje i zaczynam binge
ja naprawde boie sie przy nich jesc cokolwiek bo zawsze cos powiedza tylko dzisiaj uslyszalam ze jak pojedziemy do wloch to bedzie wstyd za to ile i co jem, ze ja zjem wszystko co ma w sobie cukier albo ze jakby wprowadzili mature z wfu to zdanie jej by mi raczej nie grozilo, I TAK KURWA CODZIENNIE caly czas to slysze
tak wiem ze jestem ulana do chuja pana ale blagam przestancie juz
jeszcze te ich gadki o tym ze o to ma 600 kcal zamiast zjedzenia tego mozemy zjesc lurwa 10 kg ogorka albo jakiekolwiek gadanie o dietach mojej mamy, glodowkach mojego taty albo tym ich zjebanym 4 godzinnym okienku zywieniowym, i najgorsze narzekanie mojej matki jaka to gruba nie jest (jest o wiele chudsza ode mnie) i ze tego nie moze zjesc, ze to ma iles tam kalorii, ze musi teraz biegac 3 godziny na biezni itd
jak ktos bedzie nagrywal jakis dokument o almond rodzinkach to zapraszam do mnie bo mam tutaj chodzaca definicje w domu
ale tacy byli kurwa zdziwieni 3 lata temu kiedy okazalo sie ze przestalam jesc i sie wyniszczam wtedy mowili mi ze bede ohydnym szkieletem z anemia i blagali zebym zjadla chocby jogurcik CZEGO ONI ODE MNIE CHCA?? dobra jestem gruba ale z medycznego punktu widzenia mam dosc prawidlowa mase ciala dlatego zdrowi psychicznie rodzice nie powinni na mnie naciskac zebym zaczela stosowac jakies diety
najgorsze jest to ze jak zauwazaja ze przestaje jesc to zamiast nie wiem martwic sie o to ze zaslabne czy cos to narzekaja ze zaraz sie rzuce na jedzenie (co sie dzieje sie prawie zawsze to fakt) i bede jeszcze gorzej wygladac
DLATEGO TAK BARDZO KURWA CHCE ZEBYM ZA KTORAS PROBA W KONCU BYLA W STANIE CALKOWICIE PRZESTAC JESC ZEBY KURWA ZROZUMIELI CO MI ZROBILI I ZEBY MIELI WYRZUTY SUMIENIA ZA KAZDA RZECZ KTORA POWIEDZIELI O TYM JAK WYGLADAM I CO JEM WTEDY PROSTO S TWARZ POWIEM IM ZE ZROBILAM TO WSZYSTKO PRZEZ NICH KIEDY MNIE WYSLA DO PSYCHIATRYKA
ale najpierw musi mi sie udac
uda sie
2 notes · View notes
classiccamera · 2 years
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Ten aparat trafił do mnie z dość prozaicznej przyczyny, kupiłem go bo był... tani. 35zł za AGFĘ Super Silette LK Color to wydatek chodzący w kategorii " bez ryzyka". Stałoogniskowy obiektyw 45mm o światłosile 2,8 i wbudowanej centralnej migawce z czasami do 1/500sek to naprawdę naprawdę robił wrażenie. Jedyne co mogło nie zagrać to selenowy światłomierz. Aparat kupiłem bez pokrowca nie trudno więc sobie wyobrazić, że stał gdzieś latami a selen się zużywał. Jakież było moje zdziwienie kiedy okazało się, że światłomierz daje porównywalne wyniki do innych aparatów a dodatkowo całe ustrojstwo sprzężone jest z ustawieniami czasu i przysłony na obiektywie. W praktyce to jeden z lepszych dalmierzy jakie miałem. Ustawiasz czas i obserwując wskazówkę światłomierza ( na górze aparatu - to chyba jedyny minus ) dobierasz przysłonę. Można to zrobić zupełnie na odwrót zaczynając od przysłony - a to już ulubiona opcja wielu fotografów, moja na pewno !!!
Nie pozostało nic innego jak założyć film wyraźny napis "Color" na obiektywie dość mocno zachęcił do wyboru materiału kolorowego.
Wybrałem się z córką w krótką podróż po górach Stołowych zagościliśmy też w Ząbkowicach śląskich - urocze miasteczko polecam każdemu kto jest gdzieś w okolicy.
Na koniec kilka zdjęć samego już aparatu
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
2 notes · View notes
mvanillam · 1 year
Text
#27
Ja nie wiem co ten sok ze śmieci ode mnie kurwa chce.
Dal jasno komunikat. Miesiąc temu kazał mi się odpierdolic. Zmieszał moje poczucie godności z błotem. Dobijał głupimi tekstami o zdobywaniu innych kobiet.
Bolało,cierpiałam,rozpaczałam,pogodziłam się z tym.
Po naszej ostatniej krótkiej rozmowie dodał kilka zdań ale ja nie zdążyłam ich odczytać,wolałam iść spać niż wdawać się w dalsza rozmowę. A rano zobaczyłam tylko ze zostały cofnięte...
Nie pytałam. Nie komentowałam. Wysłał mi zdjęcie że jest już na granicy PL. Potem nic.
A dziś...jakież było moje zdziwienie kiedy mój telefon zaczął dzwonić a na wyświetlaczu numer Ł.
Scierplam. Sparaliżowało mnie. Zaczęłam się nerwowo trząść. Dostałam takiego ataku paniki w 1 sekundę że myślałam że serce mi wyskoczy z piersi.
Nie odebrałam.
Nie potrafię.
8 notes · View notes
myslodsiewniav · 11 months
Text
31.11.2023
Jestem zdołowana.
Z perspektywy: usłyszałam masę pozytywnych rzeczy, masę wsparcia, również od ludzi ze spółdzielni. Na około 20 osób związanych z sytuacją problem widzi tylko pan mecenas z piętra niżej oraz właściciele mieszkania, które wynajmujemy. Poza tym wszyscy byli spoko wobec nas. I wyrozumiali. I zwracający uwagę na to, że spośród wszystkich osób, które wynajmują mieszkania w budynku tylko my dbamy o porządek na klatce, my pomagamy z zakupami - takie zwykłe, normalne, ludzkie odruchy - np: wiedzą ludzie, że my jesteśmy od pieska, bo zawsze mówimy "dzień dobry" i jestem osobą, która zawsze trzyma drzwi wejściowe starszym panią. Z wieloma sąsiadami rozmawiamy o roślinach, wymieniamy szczepki roślin... A mój chłopak pomagał komuś - ot tak, spontanicznie, jak wracał z zakupów - nosić rzeczy do piwnicy.
Naprawdę usłyszałam masę pełnych wsparcia, zdumienia (że akurat nas to spotyka), pocieszenia i sympatii słów.
Ale tylko te dwie grupy - sąsiad z dołu i właściciele wpakowali nas w poczucie winy, w upodlenie, w strach o byt i dach nad głową.
I w zasadzie od nich zależy jak będzie nasz byt wyglądał...
Najgorsze, że wszyscy pozostali dookoła byli zdziwieni "ale kto napisał skargę? Nic takiego nikt ze mną nie konsultował? Dlaczego coś takiego zostało wysłane w imieniu mieszkańców? Ja się pod niczym takim nie podpisywałem!" nie mogę wyznać, że wiem kto, bo pani ze spółdzielni wyjawiła mi to jakby nie do końca wprost, więc wzruszałam ramionami i mówiłam "nie wiem", a na to WSZYSCY pozostali sąsiedzi wyskakiwali z "ja już WIEM! To pan mecenas z dołu! Najbardziej konfliktowa osoba w całej klatce! Zanim się tu wprowadziliście to też uprzykrzał życie osobą mieszającym w waszym i w sąsiednim mieszkaniu! To on! Wali w drzwi, krzyczy! Okropny człowiek!".
Podczas rozmowy z bezpośrednią sąsiadką "pana mecenasa", z panią, która mieszka drzwi obok nich na niższym piętrze, która była zdziwiona informacją, że to mój pies jakoby szczeka - myślała, że to jakiś inny piesek - minęła nas żona tego pana, który złożył donos i jej synek. Nie wiedziałam, że to oni. Nie miałam pojęcia jak wyglądają. Okazało się, że to jest ta sąsiadka, która NIGDY nie odpowiada na moje "dzień dobry" i wywraca oczami, gdy mijamy się na klatce schodowej. A jej synek nigdy nie mówi mi "dzień dobry".
Ta pani "żona" włączyła się w rozmowę. Bardzo sarkastycznie, bardzo agresywnie. Od razu wystrzeliła drgającym od złości i uderzającym w wysokie tony głosem, że "tego psa słychać wszędzie! Jest okropny! Żyć się nie da!", rzucała z jadem "to pani ma tego białego psa?" - czułam się, jak podczas połajanki u nauczycielki, wiec momentalnie wszedł we mnie mechanizm obronny: najpierw mnie wryło i nie mogłam wyrzucić z siebie słowa, a potem rosło we mnie przekonanie, że kurde, nie pozwolę tak do siebie mówić. Że to jest jakaś farsa! Z niedowierzania, że tak do mnie się ta pani zwraca, aż się uśmiechnęłam, bo nie wiedziałam jak zareagować. Sąsiadka z która rozmawiałam też zamarła zdumiona. A w tym czasie synek tej pani, już stojąc w progu mieszkania, rozbierany nerwowymi ruchami przez matkę - góra 8-letni chłopczyk xD - skorzystał z tej ciszy od razu wystrzelił do mnie na "ty" xD: "Tak, to o twojego psa chodzi! To ty masz męża, który ma taki przedziałek i włosy na boki" - zademonstrował karykaturalnie, rozczesując włosy na własnej główce i przyciskając rączki do policzków i wydłużając twarz w grymasie, a zaraz palcami udał, że ma na nosie (na tej wykrzywionej w grymasie, wydłużonej twarzy) okulary w kształcie w jakim okulary nosi O. Na to już byłam oburzona. Serio. To było w jakiś sposób pozbawione szacunku i bynajmniej nie urocze. Matka wtedy nakrzyczała na syna, aby nie wtrącał się w rozmowy dorosłych i ryknęła, że nie ma czasu na rozmowy, że idzie do domu. I trzasnęła drzwiami. A starsza pani z którą rozmawiałam wróciła do rozmowy o tym, że nie sądziła, że chodzi o mojego pieska jakby nigdy nic, podczas, gdy ja nadal byłam w szoku i PRZERAŻONA, że tak właśnie będzie wyglądać dalsza rozmowa, jeżeli zapukam do drzwi sąsiadów pod nami... Zero jakiejś klasy, dialogu. Że w rezultacie stracimy dach nad głową... Starsza pani zdzwiona moim trwaniem w milczeniu zapytała "co się stało? Czy wszystko w porządku?", a ja jej na to, że jestem po prostu wstrząśnięta zachowaniem sąsiadki "mecenasowej", którego właśnie doświadczyłyśmy, a na to starsza pani tylko machnęła ręką i rzekła "A, to normalne. Ona jest aspołeczna, zawsze tak z nią. Dogadać się nie da. To jest dzikie stworzenie, ale ten jej mąż to jeszcze jest zdolny do rozmowy i jakiegoś dialogu. Ona to stracony przypadek, aspołeczny całkowicie."
No i chyba coś w tym jest, bo potem faktycznie rozmawialiśmy z sąsiadem "mecenasem" i była przestrzeń na dialog, potwierdził, że jesteśmy spoko sąsiadami poza tymi przypadkami, gdy mu przeszkadzamy, a przez ponad 2 lata może policzyć takich sytuacji łącznie 3 w tym licząc szczekanie naszego psa jako "jeden przypadek".
Powiedział, że wycofa sprawę, umówiliśmy się w jakich godzinach może przyjść w razie, gdyby coś się działo. Generalnie dogadaliśmy się. Bez krzyku (najbardziej się bałam, że będzie wrzeszczał, jak żona - ale typ racjonalnie wymieniał argumenty) chciał powiedzieć o swoich potrzebach i wysłuchał nasze, porozmawialiśmy o możliwościach. O celach.
Był wstrząśnięty tym, że postawił nas w takiej sytuacji - myślał, że jesteśmy właścicielami tego mieszkania, dlatego taką skargę napisał. Przyznał, że dobrzy z nas sąsiedzi, że nie chce nas się stąd pozbywać, tylko żebyśmy szkolili psa by nie szczekał, bo mu to przeszkadza.
Ale to nie jest też fajna sytuacja...
Koleś ewidentnie nie lubi zwierzą (a jego żona wcześniej mi wyrzuciła, że nie znosi żadnych zwierząt, a szczególnie psów).
Pół nocy rozkminiałam tą sytuację z sąsiadką "mecenasową". Zastanawiałam się co ja takiego tej kobiecie zrobiłam, że tak zareagowała na mój widok? Próbowałam wyjść poza swoje poczucie krzywdy, upokorzenia i niesprawiedliwego potraktowania... i doszło do mnie, że jej głośny, bliski krzyku, ale też piskliwy głos, gdy niekryjąca wrogości wyrzucała w moją stronę oświadczenia o tym, jak wielki problem stwarza mój pies dla jej komfortu życia przypomina mi nic innego tylko dźwięki i postawę mojego lękliwego pieska. Naszczekam-naszczekam, pokażę jaka jestem groźna i wroga, jaka jestem wielka i niebezpieczna, więc nikt nie przyjdzie do mnie by mi zrobić krzywdę. A tak naprawdę w środku aż drżę ze strachu, z obawy przed krzywdą, jaka może mnie spotkać...
I zrobiło mi się tej kobiety szkoda...
Szkoda, że w swoim poczuciu krzywdy nie ma miejsca na empatię wobec małego szczeniaczka...
I zrozumiałam, że ona najwidoczniej ma przeświadczenie, że to ja (my?) celowo i z rozmachem od miesięcy działamy na jej szkodę. Że dlatego nie odpowiada mi na "dzień dobry" i wywraca oczami, gdy się mijamy na klatce !Tym czasem ja do wczoraj nie wiedziałam kim ta kobieta jest! Ani gdzie mieszka! A ona żyje w świecie w którym ja jestem wredną (no przecież jestem ruda, nie? To wiadomo, że wredna i złośliwa... zajebiście) i znęcającą się nad nią psychicznie sąsiadką z góry.
No i dupa.
Ciężko mi, ale to przetrawię.
Co nasze - weźmiemy na klatę. Tabsy dla pieska na uspokojenie, antyszczekacz zamówiony, behawiorysta wejdzie.
Póki co nie musimy szukać nowego mieszkania, ale może za jakiś czas trzeba będzie poszukać. Zobaczymy. Ech...
Czuję się bardzo niepewnie...
To ciężki rok.
Czuję się dojechana tym wszystkim.
I tą manipulacją ze strony właścicieli mieszkania - to nie okay, że nas stawiają w takiej sytuacji i domagają się przeprosin, uznają, że jesteśmy nie wiem... Złymi ludźmi? Nie wiem. Serio. Domagają się przeprosin za to, że oni są wciągnięci w sytuacje z naszej winy. Że jesteśmy problemem. Ale czy my faktycznie jesteśmy problemem? Zawsze płacimy na czas, nawet na zebrania wspólnoty chodzimy za nich, jak o to proszą. Po prostu żyjemy...
Mam nadzieję, że sąsiedzi, którzy wczoraj mówili, że się za nas wstawią faktycznie się za nas wstawią. Nie zmieni to wiele - jak właściciele będą chcieli wypowiedzieć umowę to wypowiedzą, ale cieszę się, że odnotowano w tym przypadku coś na pozytyw...
Pomyślałam, że na święta dla tych, którzy podpisali się pod naszą petycją przygotuję pierniczki. To znaczy po prostu upiekę pierniczki. W kształcie piesków. I ozdobię je lukrem tak, by wyglądały jak moja psinka.
19 notes · View notes
trudnadusza14 · 11 months
Text
26.10.2023
Jako że zasypiałam już o 22 to o tej porze poszłam spać
Obudziłam się o 1 i już nie mogłam spać
Więc sobie pogralam
A rano sprzątałam i bawiłam się z moją Kiarą
Przyszedł list z ZUSU z decyzją odmowną. A szlag by was trafił...
Później zadzwoniła do mnie znajoma mówiąc że za parę tygodni wraca do mojego miasta
Miałam potem iść na grupowe i ruszyłam. Uciekł mi autobus ale się nie spóźniłam mimo iż pojechałam późniejszym
Miałam jakieś od rana przeczucie że coś się dziś zdarzy. To myślałam że chodziło o grupowe.
Ale jednak nie
Ogólnie dodali nowe fotele do sali i jest foteli jeszcze więcej niż było. Dziś na żółtym siadłam
Po niebie latały wojskowe helikoptery. Wystraszyłam się 😳
Bo ostatnio dużo gadają że jakaś wojna ma być
Zbierałam się żeby powiedziec co się u mnie dzieje i dupa. Nie pykło
Jednak jak kończyliśmy to poprosiłam żeby ktoś mnie na następnym spotkaniu przypilnował żebym powiedziała bo zbieram się już od poniedziałku
Potem wracam do domu i potem idziemy z mamą do sklepu
Wracam do domu i moja mama niby miała iść dalej cioć bo tak się umawiały
I tu się coś zaczęło. Ja wiedzac że to może być mój ostatni dzień z kuzynką,ba może nawet ostateczny ostatni bo szanse że bym skutecznie się unicestwiła są wciąż wielkie
Ona mówi że mam nie zapraszać jej bo tu syf i będą nas obgadywac że jesteśmy flejtuchy
I ona mówi że nie chce jej się do nich tam iść i szukała wymówki. Ostatecznie ja poszłam z nią i mieliśmy wezwać taksówkę a okazało się że matka nie ma drobnych a ma całą stówę
Ja znalazłam jakieś drobne i pojechałyśmy
Przywitałam się a potem poszłam do kuzynki która spala xd
Śpioch jeden no 😂
Siedzę u niej gadamy i słyszę awanture z kuchni
Ciotki mówiły że matka unika spotkań ze żyje tylko pracą
Wyraziły swój żal że chcą by się zmieniła bo chcą być znów razem jak za młodych lat
I coś tam mówiły choć nie pamiętam co i matka się wkurwiła i krzyknęła do mnie "Wiki! Idziemy do domu już! Nie będziemy z nimi siedzieć!
Ona się ubiera a ja zostaję tam gdzie byłam i potem ona wraca na miejsce i matka znów szuka wymówek na wszystko
Ja podeszłam i powiedziałam że
"to prawda,a często to ona tylko śpi i siedzi w telefonie i wygląda cały czas jakby była na coś zła"
Ciotka powiedziała że dziecko prawdę powie. I racja
Ja też już nie wytrzymałam. Cały czas narzeka że nikt jej nigdzie nie zaprasza,gada że nikt z rodziny do niej nie pisze
Tyle że prawda jest zupełnie inna
Mama na mnie patrzyła przerażonym i wściekłym jednocześnie wyrazem twarzy.
A ja taka pewna siebie. Jej zdziwienie wprost fenomenalne
Nie spodziewała się tego po jej córeczce którą kiedyś była strachliwa i posłuszna
I mówiłam też inne rzeczy jak naprawdę jest
Matka z przerażeniem na mnie patrzy i wstaje od stołu wściekła i ubiera się i krzyczy do mnie :
Mama: Wiki ubieraj się. Idziemy do domu,ale to już.
Ciocia: Wiktoria nie jest twoją własnością ani tymbardziej przedmiotem,zostaw ją w spokoju
Mama: Chodź !
Ciocia: idź sobie sama ale ją zostaw
I tu po chwili dałam jej pocisk
Ja: Mamo wiesz co ? Jak będę w twoim wieku to na pewno nie chce być taka jak ty,nigdy nie chciałam widząc co robisz
Mama: TAK ? TO SIĘ WYPROWADŹ,PROSZE BARDZO. NIENAWIDZE TEGO JAK SIE ZACHOWUJESZ,POWINNAS SIE ZABIC,JESTES NAJGORSZĄ OSOBA NA SWIECIE,GDYBY NIE TY TO BABCIA BY ZYLA
Wyszła trzaskając drzwiami. Wszyscy widzieli te sytuację i ciocia mówi że ona gdybym była dzieckiem to pewnie by mnie pobiła bo wyglądała na taką wściekła i ona nienawidziła kiedy miałam jakieś sprzeciwy wobec niej czy jak chciałam o sobie decydować.
I potem powiedziałam wszystko co mi kiedykolwiek zrobiła jak się zachowywała itd
I wiecie co wychodzi ? Że to ona dzieli rodzinę. Bo wszyscy do niej piszą a ona nie odpisuje a mi np mówi że jedna ciocia jest głupia bo coś tam i właśnie takie rzeczy
I wychodzi że to ona nie chce kontaktu z rodziną a mi wmawia co się u nich dzieje żeby mnie samą do rodziny zniechęcić
Mówiłam też jak mnie zniechęcała do ludzi,wyśmiewała,straszyła i wszystko co się działo i dzieje
Powiedziałam że strasznie za nimi tęskniłam przez ostatni rok tylko przez matkę bałam się zadzwonić czy cus bo myślałam że mnie zleją
I wgl dostałam laptopa nowego ☺️
Umówiliśmy się na jutro że to ja ich jutro zapraszam
Jak mieliśmy wracać to ciocia mnie odprowadziła i rozmawiałyśmy
Wróciłam do domu matki nie ma. Po kilkunastu minutach wróciła i co do niej mówiłam to była bardzo bardzo obrażona. Ignorowała mnie
Ciotki do mnie napisały z pytaniem czy wszystko w porządku u mnie i u mamy. Powiedziałam jak wygląda sytuacja i jedna podsumowała że "czyli do niej nic nie dotarło"
Ale serio. Ja do tego zdarzenia myślałam że w ciągu pół roku skończę swoje życie bo jestem już na granicy tak czy siak
Po tym jak się okazało że moja wersja zdarzeń jest prawdziwa poczułam ulgę że wreszcie ktoś mi wierzy. I to jeszcze z rodziny
Jeszcze ciotka mówiła że chyba trzeba zacząć myśleć żebym się wyniosła z tego domu bo się wykończe całkowicie
I rodzinka była ze mnie dumna że się postawiłam i nie dałam się przez nią kontrolować 🥺
Tak to prawda
I znowu moje życie zmienia się o 180° 😅
Tym razem w sferze rodzinnej
Dostałam wsparcie od rodziny. Cud normalnie
Bo wszyscy ucierpieliśmy przez moją matkę która okłamywała nas długi czas
Wiecie jaka jestem cholernie dumna z siebie ?
I chyba to było bardzo ważne zdarzenie
Obczajałam w domu nowy laptop i jest niezły
A moja Kiara chyba od początku wyczuła że matka jest złą istotą jak od początku ją gryzie,drapie i załatwia się w jej pokoju
Znowu miałam dzień że nic nie tknełam. Chyba zaczyna się od nowa
Błagam tylko żebym aż tak bardzo nie poleciała
Wgl nie wiem czemu ale tyle na twarzy mi wyskoczyło pryszczy że nie wiem co jest grane xd
Normalnie to bym miała parę pryszczy mając okres. A mi się okres spóźnia
Aczkolwiek no w poniedziałek miałam takie bóle jakbym miała zaraz dostać. I codziennie mam takie bóle a okresu brak. Może zanikł przez te moje zaburzenia
Bo tak miałam jak straciłam okres. Objawy jak okres ale okresu brak
Aha i usłyszałam że jestem strasznie blada. Znów wróciła anemia ?
Okaże się za tydzień
Tumblr media
Moja modelka jakie pozy robi 🤣
Także jutro w sumie też chyba będzie fajnie
Po dzisiejszym pierwszy raz od dłuższego czasu poczułam ulgę i nadzieję
Do zobaczenia kochani.
Trzymajcie się 💜
6 notes · View notes
pinkpilatesgirl · 1 year
Text
podsumowanie: 20.06.2023
zjedzone: około 1800-2000kcal (nie mam pewności bo w aplikacji mam 1800 ale zjadłam troche chleba i wliczalam go na oko oraz kawałek sernika i tez niby wliczalam ale no ciężko określić)
płyny: około 2900ml
aktywność: ponad 500kcal
jestem zadowolona z dzisiejszego dnia bo z jedzeniem wyszło okej, z aktywnością także
przestałam pic rano kawę i dbam o lepszy sen więc jest to też moja motywacja by mieć te 7-8h snu (dla mnie perfekcyjnie jest tak 7-7.5h)
jutro muszę wstać około 40 minut wcześniej bo też tyle wychodzę wcześniej z domu a chce zrobić jogę oraz medytacje
weszłam też na FB do grupek o zarabianiu przez nastolatków i wiadomo to są jakieś ankiety głównie itp ale szczerze to może Zagłębie się w temat by nawet przez tę 2-3h dziennie robić i sobie dorabiać trochę pieniążków bo bardzo by mi sje przydały, wiem że muszę uważać żeby mnie nikt nie oscamowal dlatego muszę to dokladnie sprawdzić i przemyśleć bo wtedy też powiedziałabym o tym rodzicom żeby nie byli zdziwieni jak będę te 2-3h przed laptopem siedzieć i żeby nie krzyczeli
to tyle na dziś, na prawdopodobnie odkładam już telefon i idę poczytać książkę a za jakieś 40minut spać🩷 dobranoc!!!
10 notes · View notes
kasja93 · 1 year
Note
jak twoi rodzice zaaregowali na twój sposób żywienia? czy próbowali tobie pomóc, zabrać cię do specjalisty czy jednak stwierdzili że jesteś dorosła i sama za siebie odpowiadasz?
Moi rodzice byli bardzo zdziwieni, gdy w zeszłym roku powiedziałam im o diagnozie BED. Nie wiedzieli, że coś takiego istnienie. Bardzo mnie wspierali bym wyzdrowiała i cieszyli się jak tylko wyszłam z napadów objadania się. Później zaczęłam jeść coraz mniej i coraz mniej. Mimo, że nie mieszkamy ze sobą (wkrótce to się zmieni bo dom, który kupuje będzie również ich domem choć ja będę właścicielem) zauważyli, że jem za mało. Powiedziałam im o podejrzeniu anoreksji. Nie padły słowa w stylu „anoreksja? Na to chorują tylko chudzi” a słowa pełne ciepłych uczuć i wsparcia. Tata stwierdził, że jestem dorosła i to moje życie i nikt mi na siłę jedzenia wpychać nie będzie. Mama stara się zawsze namawiać na coś ekstra bym zjadła, ale zazwyczaj bardzo mocno nie naciska. Jestem osobą otyłą, więc pewnie jest to trochę inaczej odbierane przez nich, niż gdyby moja waga była prawidłowa. Jednak doskonale wiedzą jaki mój stan jest i to monitorują. Sama ich prosiłam by interweniowali, jeśli będę przeginać. Tak samo było w sytuacji, gdy odważyłam im się powiedzieć o moich myślach samobójczych. Słowa pełne miłości, łzy w oczach i próba zrozumienia „Córciu, ale dlaczego chcesz to zrobić? Przecież jest dobrze!”. Oczywiście nie chce się zabić, chce żyć, ale takie złe myśli się pojawiają (dlatego między innymi chodzę do psychiatry i biorę leki). Mam pełne wsparcie moich rodziców, nie są oni idealnymi ludźmi bo takich nie ma. Oboje mają swoje za uszami, więc nie ma co ich idealizować i wynosić na piedestał dając medal „rodzica tysiąclecia”. Jednak mnie wspierają i monitorują co u mnie :)
21 notes · View notes
niedoceniony · 2 years
Text
Substancje psychoaktywne nie są złe są takie złe jak potocznie się o tym mówi, wcale nie rujnują życia i wcale nie wpływają na nas w sam zły sposoób, osoby które je demonizują zazwyczaj nie mają o niczym pojęcia a powielają zaszłyszane tematy i schematy działań. Wiele osób boli bo zawsze mówię prawdę i jestem szczery oraz bezpośredni, wiem że lepiej byłoby kłamać na pewne tematy albo czegoś nie mówić ale taki już jestem wiele razy oberwałem za bycie prawdziwym, ale jak można mieć sobie coś do zarzucenia będąc szczerym ze sobą i z innymi.. No nie można… Tak na prawdę od ciebie zależy jak wykorzystasz ten czas, czy zrobisz coś dobrego czy będziesz siedział wyjebany przed kompem lub robił coś głupiego, wiele rzeczy siedzi w głowie, w twojej głowie… często słyszę od ludzi którzy nie mają pojęcia jakieś pierdoły jedyne czego jesteś więźniem to własnej głupiej głowy, widzę te wszystkie przemyślenia i widzę jak ludzie są ograniczeni i jak ich percepcja wpływa że sami dążą do schemetów które się powtarzają. Wiele osób umyślnie chce przestać, a ja chyba widzę to szerzej i niestety ale powiem szczerze ta substancja mniej ogranicza niż twoja głowa, atakujesz w tym momencie nie właściwą osobę która ma na ten temat sporą wiedzę. Więc jeśli masz pierdolić głupoty i podchodzić do tego tematu w ten sposób że coś rujnuje życie, powielać zasłyszane kłamstwa to możesz wypierdalać.
Wiele substancji to pochodne leków lub mają dużo w sobie rzeczy pozytywnych przez co koncerny farmaceutyczne je blokują i są głównie nielegalne dlatego, polecam przeanalizować sobie legalne i nielegalne benzodiazepiny jeśli ktoś się zna na chemii, albo chociaż rozumie jej podstawy - możecie być zdziwieni co różni narkotyk od czegoś co dostajesz od lekarza, bo jednak różni często bardzo niewiele. Tak można się od nich uzależnić tak jak można od wszystkiego, zawsze zachęcałem do jak najbardziej rozważnego zażywania leków czy takich substancji, i tak da się to zrobić odpowiedzialnie.
Jeśli walisz fetę od seby z bramy, albo kryształ nie wiedząc nawet co walisz pomiń ten post i się nie ośmieszaj byciem spierdoliną.
zachęcam do normalnej dyskusji w komentarzu.
Komentarz że rujnuje sobie życie = ban
Komentarz wpędzający w poczucie winy = ban
Komentarz że to złe = ban
Komentarz z krytyką = dyskuja
Komentarz z własną opinią i przeżyciami które nie są kalką innych = dyskusja
PS:nie chce przestać i nie mam z tym problemu nigdy nie miałem, daj mi być sobą, to że tobie sie tak wydaje że tak jest mam w chuju, jeśli tak uważasz tylko pokazujesz jak zjebany/a jesteś. możesz wypierdalać idź do osób tak samo ograniczonych jak ty.
Do każdego co bierze nie dajcie sobą manipulować, w wielu przypadkach nie macie z tym problemu!
Tumblr media
46 notes · View notes