Tumgik
#decydować o sobie
irydaa · 2 months
Text
26.07 🥀
3 dzień w Holandii, pojutrze wyjazd do Włoch uwu
Jest mega cool, narazie się lenię i siedzę z siostrą i marnuję z nią czas :3
Jedzeniowo o dziwo mega ok… zjadam na dobra sprawę tylko obiady i wcale nie odczuwam głodu.
Dzisiaj będę palić zi0ło i pic wino. ogólnie to planowałam to już wcześniej. Jako że jestem ćpvnkã i alk0holiczkä to takie sprawy sobie muszę planować z wyprzedzeniem, to trochę tak jak cheat days w diecie. Ale wiem, że spalę i wypiję tyle, ile sobie zaplanowałam. Mam nad tym kontrolę.
Teraz taki rant na temat crusha wiec sorki, omińcie następny segment jak was to nie interere
Napisał dziś do mnie niebezpieczne słowo które zaczyna się na -r a konczy na -andka, wiec od 12h nie odczytuję konwersacji XD To taki ziomek, który przeparkowal mi samochód gdy wyprowadzalam się z akademika, no i poprosił mnie o fb wiec piszemy sobie. 10x dziennie zmienia mi się zdanie na temat tego, czy mi się w sumie podoba czy nie. Może pamiętacie, ze pisałam niedawno o tym, ze moje koleżanki z liceum są już w stałych związkach, jedna za rok wychodzi za mąż i trochę mnie dupa boli? Jak nie to już wiecie XD No i nie wiem, z jednej strony bym chciała z kimś być, z drugiej coś mnie powstrzymuje. Zresztą - w mojej głowie nie mogę mieć kogoś na stałe, skoro jeszcze nie noszę XS, nie mam zrobionych paznokci, rzęs i pofarbowanych włosów XDDDX psycholka. No nie wiem, co zrobić. Jest cool ale tez ma takie cechy, które lubiłabym w swoim kumplu, ale niekoniecznie w partnerze. Zwłaszcza ze dużo pije i j@ra… nie powinnam się tu wypowiadać, ale czuję, że nie skończyłoby się to zbyt dobrze dla mnie. Ja jestem mentalnie 15latką plz nie umiem decydować w takich sprawach 😩
8 notes · View notes
melatoninkaa · 9 months
Text
(18.12.2023)[10.50]
TW:SH
Hej,znowu przyszłam pożalić się na moje gówniane życie 🎀❤️‍🔥 dzisiaj mam wigilię klasową, chciałam ją spędzić bez przejmowania się ile zjem i jak wyglądam,ALE moja mama musiała wszystko zepsuć.powiedziala cytuje:
"nie widzisz jak ty się rozstyłaś"
"żaden chłopak cię nie zechcę jak będziesz taka gruba, dziewczyna pewnie też żadna"
Mój brat nazwał mnie grubasem i gejem (jestem pansexulana)
Mam problem z moim byłym, wiem że on nie chce mieć ze mną nic doczynienia,jednak jest dla mnie ważny. Chce mu podziękować i pożegnać się z nim. Tak, planuje swoje samobójstwo. Nie chce jednak opowiadać szczegółów mojego planu. Nie chce by ktoś mnie znalazł i uratował. W tym tygodniu napisze listy dla ważnych dla mnie osób. Proszę tylko o jedną rzecz pod choinkę, by mnie kurwa nie uratowali. Chce zdychać w cierpieniach. W dupie już mam że będą tęsknić, za życia mi nigdy nie okazało szacunku to jak zdechnę to też pewnie nie. Niestety zanim będę mogła zamieszkać i decydować sama o sobie czeka mnie jeszcze 4 lata. 4 LATA. Nie wytrzymam tyle dalej, jeżeli mi się uda, pewnie nie będzie już żadnego wpisu. Jednak mam nadzieję że wy się wyleczycie. Że nie przepłacicie za chorobę życiem. Kocham was, trzymajcie się 🎀❤️‍🩹
Na dole moja kara, muszę jeszcze wyzygac to ciastko co zjadłam i gites
Tumblr media Tumblr media
10 notes · View notes
annpositivitylife · 1 year
Text
Nie pisałam sto lat 🙈 miałam problemy ze zdjęciami i się irytowałam, odinstalowałam i nie mogłam zainstalować znowu bo mam strasznie mało pamięci. Teraz też mam problemy z tymi zdjęciami, ale też nie chciałam więcej wstawiać tu jedzenia chyba.
Mam teraz 54-55 kg. Lubię jeść zdrowo, ale na pewno nie skupiam się tak na tym jak kiedyś. Nie chcę żeby ciało i jego wygląd były moimi priorytetami. Mówię tak trochę rozgoryczona, bo mam już swoją wymarzoną wagę, a spadają mi z tyłka ulubione spodnie i jestem zła 🙈. Gdyby nie ubrania, nie zauważyłabym aż tak tej zmiany. Cieszę się, że nie mam takiego brzucha już, bo to był mój kompleks. Spokojnie- nadal nie jest płaski xD ale moje myślenie o nim się nieco uzdrowiło. Poza tym, dużo osób mi zaczęło mówić że schudłam. Mnie to dziwi, że zauważyli. I zrobiło mi się smutno, bo mama mojej koleżanki powiedziała że schudlam i chyba ze stresu związanego z maturą. Czemu smutno? Bo uważam maturę za trudny czas, ale zajebisty xD udało mi się mnóstwo rzeczy, pokonałam swoje lęki itp. i NA PEWNO nie chodziłam po ścianach ze stresu.
Nie będę teraz starać się przytyć, ale myślę że chciałabym jakoś wyrzeźbić tę sylwetkę. Nie straciłam jakiś tam krągłości, bo nie było czego tracić 🙈🤷 ale chcę zmotywować się do ćwiczeń i chyba jeść więcej dla mięśno, których nie mam w ogl. Bo tendencja u mnie z wagą aktualnie jest spadkowa i rodzina zaczęla się martwić. Nie odchudzam się już, ale boję się że wymknie mi się to spod kontroli. Jeszcze nie mogę w domu tak o tym gadać, bo moja młodsza siostra jest w samym centrum okresu dojrzewania, strasznie wrażliwa na punkcie ciała, szczególnie że jest ode mnie wyższa z 15 cm i więcej waży, co uważa za porażkę. Chciałabym jej przetłumaczyć, że jesteśmy po prostu inne, no ale nie dociera.
Ale koniec tematu WAGI
Początek tematu SERCA 🫣😅
Dzieje się. Jesteśmy zakochani. Nie było tych dwóch słów, ale i tak jest szybko 🙈 wiem. Docieramy się do siebie, próbuję mówić mu czego ja oczekuję, co mnie uszczęśliwia. Walczę na razie z moimi rodzicami, którzy mają obsesję na punkcie ciąży. 🫠 Najgorsze jest to, że mieszkamy razem i każdy w tym domu chce powiedzieć zdanie na jego temat. Nie przeszkadza mi to, ale moja starsza siostra jest w tym wredna. Jej chłopak jest zupełnym przeciwieństwem M. i czuję, że porównuje ich. A ja chcę sama przemyśleć wszystko i decydować z jakiego typu człowiekiem mi dobrze. Nie chcę do tego bać się rodziców czy ich kontroli. Bo znowu nie będę miala ani chłopaka (ani nawet dziecka nieślubnego xD 🤣). Chcę żeby to szło naturalnie i żebym nie czuła presji w żadną stronę. A moja mama już się wygadała dziadkom i całemu światu i oni też się tym interesują. No nie.
Widzę jego zalety, mimo że nie czyta książek (o zgrozo) i próbuje mnie przekonać że się zna na modzie xD. Doceniam, że jest taki czuły, że randomowo potrafi pocałować mnie w rękę bo wie że ja tak lubię 🫣😅 że słucha przynajmniej jak mu opowiadam o książkach, psychologii i tarocie. No i że w ogl akceptuje moją magiczną stronę 🙈✨. Punktem odniesienia dla mnie jest to, że czuję się przy nim naturalnie, jakoś tak luźno. Nie miałam tak przy poprzednim chłopaku, bardziej się stresowałam. Tutaj bardziej się śmieję, pozwalam sobie na głupotki.
Cieszę się, bo zazwyczaj mam jakieś obsesje czy się podobam chłopakowi. Tutaj tak było na początku 🙈 a teraz mam zdrowe myślenie. Wiem że jestem odrębną istotą, wartościową, a nie ozdóbką jakąś. Nie jestem samym ciałem. A ubranie nie jest najważniejsze. Ja szukam czegoś poważnego, miłości, a tego nie da się tak wytłumaczyć albo powiedzieć za co się kocha. Bo to jest trochę magiczne i to inny level 🧚. Mi może nie podoba się to czasem jak on się ubiera (nie chodzi o nic hardcorowego, po prostu czasem), ale ja widzę JEGO jako człowieka najpierw. Z innymi osobami też tak mam. Często nawet nie pamiętam jak był ubrany 🙈 on ubiera się normalnie, przeciętnie i ma pewność że ja go lubię, czemu u mnie miałoby być inaczej? Może pomogła mi lektura "Obsesji piękna", moja ostatnia nowa książka ♥
Niestety, wstawać rano mi się nie udaje, ale z niektórych magicznych rzeczy jestem zadowolona. Zrobiłam kadzidła z roślinek, dużo rozpoznaję, na pewno więcej niż kiedyś 🙈. Rodzi się u mnie pewne marzenie, ale może napiszę o tym następnym razem. Trochę mi się układa w głowie, co najbardziej lubię z takich duchowych rzeczy i w co wierzę. Od sierpnia jazdy 🚗 (muszę porobić testy!), a w niedzielę jadę w góry 🥰 akurat wtedy, kiedy M. jedzie nad morze. I wrócimy i się spotkamy znowu 😁. W górach jest pyyyyszne jedzenie w tym ośrodku, może uda mi się coś zjeść na masę mięśniową 😈
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
(udało się ze zdjęciami!)
10 notes · View notes
trudnadusza14 · 11 months
Text
26.10.2023
Jako że zasypiałam już o 22 to o tej porze poszłam spać
Obudziłam się o 1 i już nie mogłam spać
Więc sobie pogralam
A rano sprzątałam i bawiłam się z moją Kiarą
Przyszedł list z ZUSU z decyzją odmowną. A szlag by was trafił...
Później zadzwoniła do mnie znajoma mówiąc że za parę tygodni wraca do mojego miasta
Miałam potem iść na grupowe i ruszyłam. Uciekł mi autobus ale się nie spóźniłam mimo iż pojechałam późniejszym
Miałam jakieś od rana przeczucie że coś się dziś zdarzy. To myślałam że chodziło o grupowe.
Ale jednak nie
Ogólnie dodali nowe fotele do sali i jest foteli jeszcze więcej niż było. Dziś na żółtym siadłam
Po niebie latały wojskowe helikoptery. Wystraszyłam się 😳
Bo ostatnio dużo gadają że jakaś wojna ma być
Zbierałam się żeby powiedziec co się u mnie dzieje i dupa. Nie pykło
Jednak jak kończyliśmy to poprosiłam żeby ktoś mnie na następnym spotkaniu przypilnował żebym powiedziała bo zbieram się już od poniedziałku
Potem wracam do domu i potem idziemy z mamą do sklepu
Wracam do domu i moja mama niby miała iść dalej cioć bo tak się umawiały
I tu się coś zaczęło. Ja wiedzac że to może być mój ostatni dzień z kuzynką,ba może nawet ostateczny ostatni bo szanse że bym skutecznie się unicestwiła są wciąż wielkie
Ona mówi że mam nie zapraszać jej bo tu syf i będą nas obgadywac że jesteśmy flejtuchy
I ona mówi że nie chce jej się do nich tam iść i szukała wymówki. Ostatecznie ja poszłam z nią i mieliśmy wezwać taksówkę a okazało się że matka nie ma drobnych a ma całą stówę
Ja znalazłam jakieś drobne i pojechałyśmy
Przywitałam się a potem poszłam do kuzynki która spala xd
Śpioch jeden no 😂
Siedzę u niej gadamy i słyszę awanture z kuchni
Ciotki mówiły że matka unika spotkań ze żyje tylko pracą
Wyraziły swój żal że chcą by się zmieniła bo chcą być znów razem jak za młodych lat
I coś tam mówiły choć nie pamiętam co i matka się wkurwiła i krzyknęła do mnie "Wiki! Idziemy do domu już! Nie będziemy z nimi siedzieć!
Ona się ubiera a ja zostaję tam gdzie byłam i potem ona wraca na miejsce i matka znów szuka wymówek na wszystko
Ja podeszłam i powiedziałam że
"to prawda,a często to ona tylko śpi i siedzi w telefonie i wygląda cały czas jakby była na coś zła"
Ciotka powiedziała że dziecko prawdę powie. I racja
Ja też już nie wytrzymałam. Cały czas narzeka że nikt jej nigdzie nie zaprasza,gada że nikt z rodziny do niej nie pisze
Tyle że prawda jest zupełnie inna
Mama na mnie patrzyła przerażonym i wściekłym jednocześnie wyrazem twarzy.
A ja taka pewna siebie. Jej zdziwienie wprost fenomenalne
Nie spodziewała się tego po jej córeczce którą kiedyś była strachliwa i posłuszna
I mówiłam też inne rzeczy jak naprawdę jest
Matka z przerażeniem na mnie patrzy i wstaje od stołu wściekła i ubiera się i krzyczy do mnie :
Mama: Wiki ubieraj się. Idziemy do domu,ale to już.
Ciocia: Wiktoria nie jest twoją własnością ani tymbardziej przedmiotem,zostaw ją w spokoju
Mama: Chodź !
Ciocia: idź sobie sama ale ją zostaw
I tu po chwili dałam jej pocisk
Ja: Mamo wiesz co ? Jak będę w twoim wieku to na pewno nie chce być taka jak ty,nigdy nie chciałam widząc co robisz
Mama: TAK ? TO SIĘ WYPROWADŹ,PROSZE BARDZO. NIENAWIDZE TEGO JAK SIE ZACHOWUJESZ,POWINNAS SIE ZABIC,JESTES NAJGORSZĄ OSOBA NA SWIECIE,GDYBY NIE TY TO BABCIA BY ZYLA
Wyszła trzaskając drzwiami. Wszyscy widzieli te sytuację i ciocia mówi że ona gdybym była dzieckiem to pewnie by mnie pobiła bo wyglądała na taką wściekła i ona nienawidziła kiedy miałam jakieś sprzeciwy wobec niej czy jak chciałam o sobie decydować.
I potem powiedziałam wszystko co mi kiedykolwiek zrobiła jak się zachowywała itd
I wiecie co wychodzi ? Że to ona dzieli rodzinę. Bo wszyscy do niej piszą a ona nie odpisuje a mi np mówi że jedna ciocia jest głupia bo coś tam i właśnie takie rzeczy
I wychodzi że to ona nie chce kontaktu z rodziną a mi wmawia co się u nich dzieje żeby mnie samą do rodziny zniechęcić
Mówiłam też jak mnie zniechęcała do ludzi,wyśmiewała,straszyła i wszystko co się działo i dzieje
Powiedziałam że strasznie za nimi tęskniłam przez ostatni rok tylko przez matkę bałam się zadzwonić czy cus bo myślałam że mnie zleją
I wgl dostałam laptopa nowego ☺️
Umówiliśmy się na jutro że to ja ich jutro zapraszam
Jak mieliśmy wracać to ciocia mnie odprowadziła i rozmawiałyśmy
Wróciłam do domu matki nie ma. Po kilkunastu minutach wróciła i co do niej mówiłam to była bardzo bardzo obrażona. Ignorowała mnie
Ciotki do mnie napisały z pytaniem czy wszystko w porządku u mnie i u mamy. Powiedziałam jak wygląda sytuacja i jedna podsumowała że "czyli do niej nic nie dotarło"
Ale serio. Ja do tego zdarzenia myślałam że w ciągu pół roku skończę swoje życie bo jestem już na granicy tak czy siak
Po tym jak się okazało że moja wersja zdarzeń jest prawdziwa poczułam ulgę że wreszcie ktoś mi wierzy. I to jeszcze z rodziny
Jeszcze ciotka mówiła że chyba trzeba zacząć myśleć żebym się wyniosła z tego domu bo się wykończe całkowicie
I rodzinka była ze mnie dumna że się postawiłam i nie dałam się przez nią kontrolować 🥺
Tak to prawda
I znowu moje życie zmienia się o 180° 😅
Tym razem w sferze rodzinnej
Dostałam wsparcie od rodziny. Cud normalnie
Bo wszyscy ucierpieliśmy przez moją matkę która okłamywała nas długi czas
Wiecie jaka jestem cholernie dumna z siebie ?
I chyba to było bardzo ważne zdarzenie
Obczajałam w domu nowy laptop i jest niezły
A moja Kiara chyba od początku wyczuła że matka jest złą istotą jak od początku ją gryzie,drapie i załatwia się w jej pokoju
Znowu miałam dzień że nic nie tknełam. Chyba zaczyna się od nowa
Błagam tylko żebym aż tak bardzo nie poleciała
Wgl nie wiem czemu ale tyle na twarzy mi wyskoczyło pryszczy że nie wiem co jest grane xd
Normalnie to bym miała parę pryszczy mając okres. A mi się okres spóźnia
Aczkolwiek no w poniedziałek miałam takie bóle jakbym miała zaraz dostać. I codziennie mam takie bóle a okresu brak. Może zanikł przez te moje zaburzenia
Bo tak miałam jak straciłam okres. Objawy jak okres ale okresu brak
Aha i usłyszałam że jestem strasznie blada. Znów wróciła anemia ?
Okaże się za tydzień
Tumblr media
Moja modelka jakie pozy robi 🤣
Także jutro w sumie też chyba będzie fajnie
Po dzisiejszym pierwszy raz od dłuższego czasu poczułam ulgę i nadzieję
Do zobaczenia kochani.
Trzymajcie się 💜
6 notes · View notes
dzisiejsza · 7 months
Text
Wpis 49. Eutanazja i nie masz odwrotu.
Opiszę tu historię prawdziwą. Z ograniczoną ilością szczegółów. Ale taką ku przestrodze dla tych, którzy o eutanazji myślą.
Historia wydarzyła się w Holandii. Pewną starsza pani, była sama, wykupiła sobie wszelkie dodatki jakie do eutanazji można było dobrać. Pokój że ślicznym widokiem na ogród, muzykę płynącą z radia, i określone warunki: spotkanie z najbliższymi, miejsce pochówku, I sposób pogrzebania (trumna czy urna). Kiedy rodzina, przyjechała, starszka odzyskała radość życia. Powiedziała, że chce jej się żyć i że nie chce już być poddana eutanazji. Niestety, dopełnione procedury i formalności. Były już nie doruszenia. Poddano ją eutanazji.
Dla mnie osobiście to przykra historia, jak Bolesna, że w Holandii starsi ludzie są tak traktowani jako "nie wartościowi. Ale przecież życie ludzkie ma wielki sens. I nie wolno, go skracać nie wolno nim się "bawić" bo każdy ma prawo umrzeć wtedy, gdy śmierć w jego życiu mu będzie dana (czyli umrze śmiercią naturalna).
Eutanazja jest nie do przyjęcia dla mnie i w prawie Boga. Nie wolno! Decydować ile kto powinien żyć ! Nie wolno!
2 notes · View notes
Text
Chciałabym wziąć życie we własne ręce. Móc decydować o sobie. Co ciekawe, osobiście sprawiam, że tego nie robię. Nikt mi tego nigdy nie zakazał. Zwyczajnie boję się wyjść ze strefy komfortu.
18 notes · View notes
cryb4by2k23 · 8 months
Text
jestem pierdolona rzecza
glupia zjebana marionetka rodzicow
jebana zabawka.
nie moge decydować nic o sobie
wpierdalaja sie do mnie we wszystkim
mam juz kurwa dosc
mam juz kurwa dosc
3 notes · View notes
skelemouze · 10 months
Text
dziennik ☆ 20.11
[ zjedzone: 500 ]
[ spalone: 870 ]
[ bilans: -370 ]
Cześć! Szybciutko co u mnie:
Byłem dziś na tej terapii. Babka stwierdziła że prawdopodobnie mam b*limie. Kazała mi się przy niej zważyć oraz zmierzyła mój wzrost. Stwierdziła że mam bardzo dobrą, zdrową wagę w normie, na co ja jedynie pomyślałem "dzięki za motywację". Dostałem propozycję o pomocy i leczeniu tego, i o cotygodniowych spotkaniach, ale odmówiłem. Mam do tego prawo, bo w grudniu kończę szesnaście lat. Nie wiem jak to działa w Polsce, ale u mnie gdy masz już szesnastkę dadzą ci decydować. Terapeutka stwierdziła że zrobiliby mi dietę oraz że mogą to być tylko dwa lub trzy posiłki dziennie. Nieźle. Nie wiem co chcą wrzucić do tych dwóch posiłków żeby utrzymać moją wagę. Raczej nie chcę wiedzieć.
Apropos jedzenia; dziś był tylko lunch i obiad. Jak zwykle nie liczę dokładnie co do grama. Biorę na oko i często zawyżam niektóre rzeczy. Teraz mam wątpliwości co do tego ile kalorii tak naprawdę spożyłem, ale mniejsza z tym. Na spóźniony lunch zjadłem jabłko i mały skyr. Potem zjadłem nieźle zbilansowany obiad, który swoją drogą również był spóźniony. Tak to jest gdy wracasz autobusem z miasta. Byłem na siłowni, to dlatego tyle spaliłem. Przed tym mały spacerek z liceum do centrum. Dzisiaj miałem jakiś zapchany dzień. Siedzę sobie i odpoczywam dopiero od pół godziny, pisząc ten tekst.
Tumblr media
Za godzinkę pójdę się umyć. Tak poza tym to pogram sobie w coś, może poczytam i hop do wyrka. Trzymajcie się.
3 notes · View notes
rozmiar36 · 1 year
Text
Zdałam sobie sprawę z tego, że o wiele bardziej od utraty wagi zależy mi na poczuciu kontroli. Trumblr’a odkryłam niedawno. Mam wrażenie, że jestem tu nie przez przypadek. Moja codzienność całkowicie się zachwiała i rozsypała po diagnozie synka. Nie mogę się pogodzić z jego niepełnosprawnością. Niestety niewiele mogę zrobić, żeby mu pomóc. Nie panuję nad tym. Straciłam kontrolę. Potrzebuję jak ryba wody takiej sfery życia, o której mogę decydować.
4 notes · View notes
3milyyxx · 2 years
Text
Hasło dzisiejszego dnia *rodzina*.
Rodzina jest czymś w rodzaju wsparcia miłości i dobroci lub czymś, co jest cię w stanie zniszczyć od środka.
Nasi rodzice byli tak samo młodzi jak my mieli swoje traumy i niespełnione pasje.
W momencie kiedy oni zakładają rodziny wmawiają sobie, że będą lepszymi rodzicami niż oni mieli, ale czy tak jest?
Nieprzepracowane traumy lub nawyki z dzieciństwa często nieświadomie przechodzą dalej.
Od małego chcą dla nas jak najlepiej troszczą się chcą sprawić abyśmy byli lepszą wersją ich tylko z dobroci łatwo popaść w paranoję…
Nagle z miłych słów „będę cię wspierać” zmienia się na „masz żyć tak jak ci mówię” „mieszkasz pod moim dachem i ja o tobie decyduje”.
W moim poprzednim poście wspominałam o tym abyśmy nie bali się popełniać błędów, bo to one kształtują naszą duszę, i to, kim się stajemy.
Więc dlaczego naszym rodzicom jest tak ciężko zrozumieć, że w wieku pełnoletności już sami chcemy o sobie decydować, jakie pasje rozwijać, jakie błędy i nauczki nas spotkają.
Dlaczego tak ciężko im nas odsłonić spod tego klosza?
Dlaczego nie potrafią zrozumieć, że takim zachowaniem nas ranią?
Dlaczego rodzice popadają w taką hipokryzję?
Odpowiedź chyba jest zbyt oczywista.
Bo nas kochają.
Ale pamiętajcie
Z miłości do nienawiści jest bardzo cienka granica…
7 notes · View notes
roserevol · 1 year
Text
ale dlaczego się pojawiasz tak bez uprzedzania niszcząc moją harmonię
doprowadzasz mnie do chęci zrobienia sobie krzywdy
okrutnie miotając moją poturbowaną psyche
ty jesteś z małej litery
ty nie jesteś raskolnikowem żeby móc decydować o moim być lub nie być
nie masz prawa egzystować w moim uniwersum
zniknij
6 notes · View notes
naaiwnny-boy · 1 year
Note
9,10,11
9. Jesteś zakochany/a? - Tak :/
10. Napisz 5 faktów o sobie…
1-Jestem wysoki 193
2-Mam 25 lat
3-Mam pieska (węże i żółwia )
4-Brata bliźniaka
5- Pochodzę z Niemiec
6-Skończyłem studia w Norwegii (psychologie )
7-Kocham podróżować
8-Mam ciężki bardzo charakter
9-Jestem typem zazdrośnika
10-Szybko się wkurzam
11. Napisz 5 faktów o jednej z najbliższych Ci osób…
1-Jest pracoholikiem
2-Wredny
3-Wkurwiajacy
4-Zboczony
5-Zawiodł mnie
6-Uratował mi życie
7-Mieszkałem z nim kilka lat
8-Ćpun naczelny
9-Nie dba o siebie
10- Wiecznie chciałby decydować za mnie :/
Dziękuję za pytania :3
4 notes · View notes
motylkixwxbrzuchux · 1 year
Text
Hejka^^
■Oficjalnie zakładam bloga. Jest to mój pierwszy w ogóle, dlatego to mój pierwszy raz prowadzenia czegoś takiego, ale obecnie potrzebuję motywacji, dlatego myślę że pisanie o swoim dniu, co i kiedy robię, zdyscyplinuje mnie chociaż troche i znowu odzyskam kontrolę.
■ O Anie wiem już od długiego czasu, jednak sama siedzę w tym dopiero może jakieś 4 tygodnie. Ostatnie dni niestety nie są moje, ponieważ jak do tej pory, waga z dnia na dzień mi spadała, I radziłam sobie bezproblemowo na fastach, tak jeden cheat day wszystko zjebał🤡🤡 od tamtej pory mam same napady, staram się, ale wychodzi na to że nic nie jem cały dzień a na koniec dupa i objadam się, jak np. Dzisiaj po szkole wpierdoliłam cały obiad I kolację, potem weszły slodycze etc. Jestem w hvj zła na siebie I czuję się jak ostatni ulaniec, dlatego na jutro planuję zjeść musa I batona proteinowego, zamiast robić fasta jaki miał dzisiaj wyjść, będę próbowała znowu ale po mału, mam nadzieję że w końcu mi się uda. Nienawidzę uczucia przejedzenia, sytości, które ostatnio zdecydowanie zbyt często mi towarzyszy☠️ chce znowu poczuć po całym dniu niejedzenia pustkę w żołądku, chce się poczuć lekka. Trenuję też karate dlatego dużo spałam w ciągu tygodnia, poza tym wdrożyłam ostatnio w swoją rutynę ćwiczenia takie w domu, mogłabym o nich napisać trochę więcej w np. Następnych postach.
■Z góry mówię że nikogo nie jestem I nie namawiam do Any, to tylko I wyłącznie czyiś osobisty wybór, a ja nie będę za nikogo decydować, a tym bardziej zachęcać!! opisuje tu poprostu swoje przeżycia, I odczucia do Any.
■Mimo wszystko się stresuję że jakimś cudem znajomi mnie wystalkują czy inni, jednak wątpię że wgl wiedzą co to tumblr (tak, aż tak) wiec chyba mogę spać spokojnie, I tego też wam życzę, trzymajcie za mnie kciuki, rano napewo się odezwę dać znać jak mi idzie, liczę na miły odbiór, trzymajcie się motylki🦋❤️
SOME THINSPO♡
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
2 notes · View notes
Text
Wygram
Dziś drogi świecie zabrakło mi pokory.
Zabrakło nieśmiałości, która zatrzyma mój język za zębami.
Czuję jakbym się odrodziła.
Czuję się wyzwolona, wolna.
Dziś nie brakuje mi odwagi i głupoty, bo rzucam ci świecie dziś wyzwanie.
Wyzwanie, które nie wiem, czy jest na moje siły.
Czuję jednak w głębi siebie zbyt mocno, że nie mogę siedzieć z założonymi rękami.
Jestem geniuszem, wizjonerem i wariatem.
Mam swoje dziwactwa, które związują mi ręce.
I nieme łańcuchy trzymające me nogi w brudzie.
Mimo tego dziś krzyczę głośno, że dam ci radę !
TAK! SŁUCHAJCIE MNIE LUDZIE, WYGRAM Z TYM ŚWIATEM.
Nikt nie wierzy, że może mi się coś udać.
Ja sama w to ciągle wątpię, ale mimo to chce coś zrobić.
Odważę się spróbować niemożliwego.
Ile ludzi rezygnuję przerażeni wizja upadku?
Jestem taka sama jak każdy z was, ale żyje we mnie siła, która chce się uwolnić.
Nie chcę być ujarzmiona.
Cichy głos mieszka w moim sercu i każe walczyć.
Nie pozwala się poddać.
Tak łatwo jest upadać, robię to non stop, każdego wieczoru niemal!
Upadam w śliski śluz i paplam się w nim.
I to jest ok.
Normalne, bo każdy z nas ma jakieś słabości, ograniczenia i zobowiązania.
Mnie jednak stać na więcej.
Jest mi pisane więcej niż siedzenie przed telewizorem po pracy, której nawet nie lubię...
Mam potencjał, nie mogę go zmarnować.
Całe życie ukrywałam go, wierzyłam w słowa innych.
Tylko, że ci inni wciąż od kilku lat stoją w miejscu, są tacy ograniczeni.
Widzę szerzej, czuję więcej , słyszę głośniej.
Nie dam dalej tłumić swojego głosu.
Zmuszę Cię do przyznania, że kiedyś byłam.
Zmuszę Cię do poznania mnie.
Objawie się każdemu z was.
Pokonam każde ograniczenie chociaż miałabym znów podnosić się z kolan, ja się podniosę.
A kiedy to zrobię otrzepir kolana i się wyprostuje.
Chce być wolna, decydować o samej sobie.
Pozwalałam sobie na marzenia tak odważne, że świat śmiał się, kiedy o nich opowiadałam, lecz teraz mam zamiar je zrealizować.
Zagram światu na nosie.
I będę chwalić się na głos.
Pokazywać swój triumf.
Będę działać, gdy ty marnujesz swój talent i nic z nim nie robisz.
Będę się rozwijać, kiedy ty słuchasz się tych, którzy nie mają pojęcia o tym, co ty możesz, a czego nie.
Wygram, gdy ty będziesz użalał się nad sobą, że nie podejmujesz działań.
Wygram swoje życie, bo będę o nie walczyć.
Nie umrę anonimowa, nie będę jedną z wielu mogił.
Wszelkie prawa zastrzeżone
Masz walczyć. Walczyć o swoje życie, rodzinę o siebie. Jeżeli ty nie będziesz, to kto? Uwierz wreszcie w siebie!
Potrafisz wierzyć w głupoty, których nawet nie sprawdzisz źródła i trwać w tym przez tyle czasu. Potrafisz jeszcze rozprzestrzeniać tą wątpliwą wiedzę. Czemu o sobie tak nie krzyczysz? Czemu nie możesz wstać i uznać, że to dziś zaczniesz, a nie przekładasz to na jutro? Jutro wszyscy umrzemy, dziś to odpowiedni dzień, by wziąć się w garść.
Ally
Tumblr media
4 notes · View notes
Text
Ledwo, chwiejnym krokiem podszedł do drzwi swojego pokoju. Stał jakiś czas, przesuwając trzęsącymi się dłońmi po drewnianym materiale, nie wiedział co powinien zrobić. Wejść? A może lepiej się wycofać?
Minuty mijały tak powoli. Czuł się okropnie, miał wrażenie że zaraz zwymiotuje. W sumie co się dziwić. Robił to za każdym razem, kiedy miał okazję przejść obok tego pomieszczenia.
Od tamtego wydarzenia upłynęło tak wiele czasu.
Podobno z czasem serce zaczyna się goić. Nie prawda?
"To dla czego mnie boli co raz bardziej" Pytał w duchu.
Minęła kolejna minuta, a może i godzina. Rozmyślań nie było końca.
Otworzył po woli, lekko skrzypiące drzwi. Ostrożnie wchodząc przymknął oczy. Ścisnął mocno za klamkę, po czym rozejrzawszy się po błękitnych ścianach, utkwił wzrok na lewej stronie.
Podszedł kawałek. Spojrzał na wiszące zdjęcia. Przyjrzał się jednemu z nich. Ukazywało one ich pierwszą randkę w wesołym miasteczku. Tyle stresu, tyle przygotowań... Przeniósł wzrok na kolejne. Ich pierwszy pocałunek. Wtedy ten mały, złowieszczy Lloyd, zrobił je niespodziewanie, chcąc zaszantażować Jay'a że jeśli nie spełni jego wymagań, pokaże je Kai'owi a wtedy to już wiadomo jak mogło by się to skończyć. Oj na pewno nie za ciekawie.
- N-Nya... bo ja... - jąkał sie nie wiedząc jak jej to wyznać. Pocił się cały z przerażenia oraz trząsł, bojąc się, że dziewczyna odrzuci jego uczucia.
- Jay wszystko w porządku? - Spytała czarno włosa łapiąc za jego dłonie. 
- Spokojnie. Nie masz się czego obawiać. Weź głęboki wdech i na spokojnie powiedz o co chodzi. - dodała po chwili łagodnie, uśmiechając się pocieszająco, ale i zarówno patrząc lekko zaniepokojona w jego stronę.
Jay rozluźnił się odrobinę na jej słowa, również odwzajemniając uśmiech.
- Bo chodzi o to... że... - spojrzał w lewą stronę, unikają wzroku dziewczyny. - Kocham... kocham cię Nya. - powiedział z trudem i lekko zarumieniony spuścił głowę w dół. Bał się że za chwilę zostanie wyśmiany lub dostanie w twarz, bo w końcu kto chciałby być z takim rudym, denerwującym, z okrponym poczuciem humoru idiotą. Ale ku jego zdziwieniu wcale tak się nie stało. Nya przybliżyła się bardziej do Mistrza Błyskawic łapiąc jedną ręką za podbródek, unosząc na wysokość jej oczu, natomiast drugą dalej trzymała za dłoń chłopaka, po czym stanęła na palcach i ucałowała go lekko ale z miłością.
Na początku zszokowany Jay stał drętwo, lecz tuż po chwili odwzajemnił pocałunek.
Przybliżył się jeszcze bliżej. Oplatając ręce wokół jej tali, pogłębiając go co chwilę. Na twarzy dziewczyny wystąpił mały rumieniec.
Nagle, niespodziewanie usłyszeli dźwięk aparatu, natychmiast oderwali się od siebie odskakując do ścian korytarza. Obaj cali zaczerwienieni, łapiąc powietrze, spojrzeli w stronę dzwięku. Na nieszczęście Jay'a zobaczyli uciekającego Lloyd'a. Rudowłosy wiedział już co go czeka...
Spostrzegł na kolejne, które również zrobione przez Lloyd'a ukazywało Kai'a próbującego zabić niebieskiego, oraz Nyę starającą się go uspokoić. Nya zawiesiła je tłumacząc że za każdym razem gdy ma zły chumor, spogląda właśnie na nie. Jakby widok Jay,a w śmiertelnym niebezpieczeństwie był powodem do śmiechu.
- Chodź tu natychmiast i się tłumacz! Co ma znaczyć te zdjęcie! Oberwiesz, to odechce ci się zbliżania do mojej siostry, ty zboczeńcu jeden! Wracaj tu! - Krzyczał na calutki statek bardzo wściekły Kai.
- Kai uspokój się! - czarnowłosa złapała bruneta za rękę starając się go zatrzymać.
- A ty młoda damo, do pokoju. Jeszcze sobie pogadamy. - mruknął wściekły, wyrywając nadgarstek z uścisku.
- Nie jestem już dzieckiem. Mam prawo decydować z kim chcę być! - wykrzyczała mu w twarz, tupiąc nogą o drewnianą posadzkę.
Jednak skończyło się tylko na kilku siniakach u rudzielca oraz rozdzieleniem tej dwójki przez Wu po jego powrocie.
Po tym wydarzeniu Nya opatrzyła mu wszystkie rany, a rudzielec unikał Czerwonego przez jakiś czas jak ognia, którym teoretycznie mimo wszystko był.
Jay mimowolnie zaśmiał się smutno na te wspomnienia.
Podszedł do łóżka. Spoczął lekko na miękkim prześcieradle przypominając sobie ich pierwszy raz. Mimo tego że byli trochę spici obaj nieźle to pamiętali, i co najlepsze nie żałowali.
Wypił swój ostatni kieliszek, po czym łapiąc swoją ukochaną za rękę, przyciągnął do siebie, całując lekko, lecz z miłością i pożądaniem. Po czym zostawiając resztę imprezowiczów na dole, pociągnął czarnowłosą za sobą.
Byli już parą od ponad roku, mimo tego że chciał, bał się to zrobić, tym bardziej że był prawiczkiem, do czego wstydził się przyznać swojej dziewczynie. Zaplanował już wcześniej że wypije trochę, oczywiście nie za dużo, aby pokonać wszelkie obawy. Natomiast nie wiedział że dziewczyna również miała to w planach.
Rano obudził ich nie kto inny jak Kai. Pech za pechem którym okazał się starszy brat, nie miał końca.
- Jay, na trening wstawaj, Sensei nam nie daruje! - wskoczył do pomieszczenia jak poparzony.
- A w ogóle wiesz gdzie jest Nyaaaaa.... - urwał przyglądając się wtulonej do siebie, mimo że przykrytej kocem, to było widać że nagiej - parze.
- Co tu się wyprawia! - krzyknął tak głośno, że pewnie całą perłę zdołał już podnieść na nogi, zaoszczędzając sobie czasu pobudką każdego po kolei.
Wstał z posłania. Podszedł do swego zakurzonego biurka, otwierając szufladę. W końcu dawno nie zaglądał do tego pomieszczenia. Spostrzegł tam płytę z ich ulubionym kawałkiem. Zawsze słuchali jej wieczorami, lub jak któreś z nich było smutne.
- J-Jay jesteś tam? - spytała Mistrzyni Wody uchylając lekko drzwi. Słychać było w jej głosie niepokój i przerażenie.
Rudowłosy natychmiast podniósł się z łóżka, podchodząc do dziewczyny.
- Ej wszystko w porządku? - spytał zatroskany. Łapiąc dziewczynę za drżące dłonie.
- Nie... Kai jest w szpitalu, w śpiączce i nie wiadomo czy kiedyś się obudzi... - mówiła łamiącym się głosem, a w jej oczach były widoczne łzy. Jay, nie czekając ani chwili dłużej przytulił mocno ukochaną, idąc z nią w głąb swego pokoju. Usiadł na łóżko sadzając ją sobie na kolana.
- Będzie dobrze... - Szeptał do ucha.
W tle z głośników leciała akurat ta piosenka.
- Kai jest śliny. - tulił ją jeszcze mocniej przejeżdżając jedną ręką po plecach, natomiast drugą gładząc po włosach.
- Zanim się obejrzysz, wyjdzie z tego. - wciąż szeptał jej do ucha.
Nya powoli rozluźniła mięśnie. Oddech się uspokoił, a podpuchnięte i przerażone oczy lekko się zamknęły.
Zasnęła. Zmęczona całym tym przeżyciem zasnęła wiedząc że w jego objęciach jest najbezpieczniejszą osobą na świecie.
Zamknął szufladę. Podszedł do drzwi. Obejrzał się ostatni raz a potem wyszedł.
Udał się teraz do jej pokoju. Otworzył niepewnie, by po chwili ujrzeć takiego samego koloru ściany jak i u niego.
Podszedł do szafy, otworzył jedną z nich, w której ukazały się ubrania ukochanej. Wciągnął granatową sukienkę. Jego ulubioną.
- I jak wyglądam? - Z przebieralni wyszła czarnowłosa. Obkręciła się, po czym z nieśmiałym uśmiechem spojrzała w stronę ukochanego.
- Przepięknie... - odrzekł.
Mistrzyni Wody widząc jego rozmarzony wzrok lekko się speszyła, szybko chowają się z powrotem do szatni.
- Ej, no ale dlaczego tak szybko uciekłaś. - mruknął niezadowolony. - Mógłbym patrzeć tak na ciebie godzinami. - Podszedł do przebieralni, zaglądając przez zasłonę.
W odpowiedzi jedynie dostał butem w twarz.
Od tej pory Nya często zakładała tą suknię na różne randki, Jay'owi natomiast nigdy nie nudził się ten widok.
Odłożył ją by po chwili przebierania, zgarnąć swoją bluzę. Tyle czasu wszędzie jej szukał, a ona po prostu leżała u niej w garderobie. Mimo to nie dziwiło go, co to tu robi. Nya często uwielbiała w niej chodzić. Tak jak sama mówiła - czuła się w niej bezpiecznie. Nawet, gdy gdzieś wyjeżdżała pożyczała ją od chłopaka.
Zamknął jedną szafę, a otworzył kolejną. Lecz nie spodziewał się że ujrzy tam właśnie to. Suknia ślubna.
- Nya chciałbym cię o coś zapytać. - podszedł do czarnowłosej.
- Tak? - spytała, odwracając się w jego stronę.
Jay lekko, a nawet gorzej niż lekko zdenerwowany. W końcu na sali była cała rodzina i znajomi, klęknął przed dziewczyną, trzęsącymi się rękoma wyciągnął małe pudełeczko z kieszeni.
- Nyo Smith. Czy wyjdziesz za mnie? - otworzył pudełko ukazując piękny srebrny pierścionek z niebieskim brylantem. Dziewczyna na słowa ukochanego rozpłakała się chowając twarz w dłoniach, by następnie rzucić się na szyję i wykrzyknąć: "Tak!!!"
Odsunął się parę kroków dalej ciężko oddychając. Tuż za miesiąc miał się odbyć ich ślub. Nigdy nie spodziewał się że ta nagła śmierć, może wszystko zniszczyć. Układali sobie przecież piękne i szczęśliwe życie. Tyle planów. Więc dla czego? Dla czego los musiał to wszystko zniszczyć?
- Czym zawiniłem? - spytał roniąc jedną malutką łzę. - Tym bardziej czym ona zawiniła.
Cofał się dalej nie patrząc pod nogi. Chciał tylko jak najszybciej wyjść z tego pomieszczenia. Idąc a raczej teraz biegnąc, niespodziewanie potknął się o kosz na śmieci. Cała zawartość wyleciała na podłogę, a Jay, runął zaraz potem wprost na nią. Podparł się rękoma, usiadł po turecku, po czym spojrzał na zrobiony bałagan, pokręcił głową z krzywą miną, zaraz potem chcąc w stać, w rogu pokoju ujrzał test ciążowy.
- Nya wszystko gra? - spytał zmartwiony chłopak wchodząc bez pytania do jej pokoju, spojrzał na płaczącą ukochaną odwróconą w stronę okna.
- T-tak jest okey. - szybko wytarła łzy, obracając się do rudzielca z fałszywym uśmiechem na twarzy.
- Mnie nie oszukasz, widziałem, co się dzieje? - Podszedł do ukochanej patrząc w załzawione oczy. Na ten gest spuściła jedynie głowę.
- Nya... - Zaczął, lecz nie ugięta, dalej milczała.
Złapał za jej dłonie pocierając własnymi kciukami, chcąc dodać otuchy.
- Spójrz na szafę. - powiedziała prawie nie słyszalnie. Jay podszedł do wskazanego miejsca widząc pozytywny test ciążowy.
- Jesteś w ciąży? - spytał.
- T-tak. - dalej stała w tym samym miejscu ze spuszczoną głową.
Mistrz błyskawic podszedł do niej łapiąc za podbródek i spoglądając głęboko z czułością i miłocią w oczy które tak kochał.
Pocałował jej czoło, potem nos a na samym końcu zniżył się do brzucha podnosząc lekko do góry koszulkę i tak samo jak resztę - całując. Wstał, spojrzał jeszcze raz w te piękne niebieskie tęczówki i tak po prostu bez żadnych słów, przytulił dziewczynę. Ona zszokowana w pierwszej chwili, lecz po paru sekundach odwzajemniła przytulasa. Wjechała rękoma pod łopatki chłopaka na co ten cicho zasyczał.
- Przepraszam, boli cię? Coś ci się stało? - spytała z troską.
- No wiesz... zaczął. - Po ostatniej nocy, jeszcze nie zagoiły mi się ślady po twoich pazurkach. Blizny będą. - odpowiedział zadziornie, unosząc jeden kącik ust. Chciał w jakiś sposób rozluźnić ciężką atmosferę.
Mistrzyni Wody, cała zażenowana i w rumieńcach schowała jeszcze bardziej twarz w klatę Jay'a. Niebieski zaśmiał się cicho dalej tuląc ukochaną.
Na te ostatnie wspomnienie rozsypał się całkowicie. Siedząc tak na ziemi podciągnął nogi do siebie, schował głowę w kolanach, a łzy leciały strumieniami. Za kilka miesięcy miał mieć córkę. Tak bardzo się cieszył. A teraz? Teraz nie ma ani małżonki ani dziecka. Został sam. I wiedział że nie pokocha już nikogo tak samo jak jej. Była tą jedyną. Tą pierwszą i ostatnią.
Po bardzo długich minutach, postanowił się podnieść z podłogi. Idąc tak do drzwi ze spuszczoną głową, walnął z pięści prosto w jedną z szaf. Z samiutkiej góry w rękę wpadł mu mały notesik. Bez zbędnego przedłużania otworzył go na losowej stronie i zaczął czytać.
Zawsze wiedziałam że jest tym jedynym. Kiedy ujrzałam go po raz pierwszy, od razu mnie w sobie zauroczył, a później, z dnia na dzień coraz bardziej rozkochiwał. Wtedy widziałam już naszą przyszłość i to że będziemy razem na zawsze...
To był jej prawdopodobnie pamiętnik. Nie potrafił czytać dalej. Łzy ponownie zebrały się w jego oczach. Z trzęsących rąk wypadł mu notes. A sam padł na kolana, desperacko łapiąc się za włosy.
- Na zawsze tak? - wymamrotał.
- Oczywiście. Już do ciebie idę Nya. Do ciebie i naszej córeczki. - Uśmiech samoistnie wkradł mu się na twarz. - Już od teraz zawsze będziemy razem. - wstał, wyszedł z pomieszczenia kierując się na burtę. - Nikt nas już nie rozdzieli. - Stanął na krawędzi pokładu...
i
skoczył...
3 notes · View notes
myslodsiewniav · 2 years
Text
Wczoraj pogadałam z przyjaciółką o sprawie, która mnie męczy: w zeszłym tygodniu na chatcie odezwała się nasza wspólna kupela prosząc o wsparcie w problemie. I dostała wsparcie! Ale mam wrażenie, że dostała coś zupełnie innego niż to po co się zgłaszała. W toku rozmowy wyszło, że ja i moja przyjaciółka widzimy rozwiązane sytuacji w podobny sposób, a nasza ziomeczka w zasadzie chyba chciała się wyżalić, wygadać zwyczajnie, bo czuje się pokrzywdzona i do tego potrzebowała uzyskać potwierdzenie, że jest ofiarą sytuacji i może zrzucić z własnych barków ten narzucony na nią ciężar - żadna z nas nie wypowiedziała się w stylu “na twoim miejscu bym zrobiła” tylko zachęciłyśmy ją do rozważenia wszystkich za i przeciw, a potem do podjęcia samodzielnie decyzji. Taka propozycja jej się nie spodobała, wzbudziła irytację - i trochę przez tą irytację trudno było rozmawiać, bo ona chciała rozwiązań, a rozwiązania proponowane przez nas w ogóle nie zakładały tego z czym do nas pisała od początku. Chyba wyszła różnica w wyznawanych wartościach...
 Anyway tydzień temu usłyszałam kilka moim zdaniem niepokojących haseł i wciąż o tym myślę, wciąż mi to nie daje spokoju: bo wszystko we mnie buzuje takim alarmem “uważaj, osoba o zachowaniach, które ciebie triggerują, toksycznych, przemocowych” i czuję przez to wyrzuty sumienia. Bo to moja kupela do cholery! Wiem, że to wrażliwy człowiek, empatyczny, zdolny do głębokich refleksji, a teraz jakby tego nie było... jakby nie było w jej życiu na to przestrzeni i co rusz wywala jakimś manipulacyjnym, toksycznie-kontrolującym shitem. 
Rozmawiałam o tym wczoraj z przyjaciółką - obydwu nam głupio, temat pociągnięty nieśmiało, bo to w zasadzie jak obrabianie kumpeli dupska za plecami - a tu się okazuje, że ona jest tak samo przejęta tą rozmową sprzed tygodnia i jest zła! Zła, że ktoś próbuje zmusić ją do podjęcia decyzji, której sam nie chce podjąć, chwilę po tym, jak się wyżala nam na to, że pozwoliła komuś innemu decydować za siebie i teraz nie chce się mierzyć z konsekwencjami tej decyzji, a co więcej - zrzuca na tę osobę odpowiedzialność za to, że “nie jest tak, jak powinno być”. A co najgorsze: cierpi zwierzę. No moga się odpalić systemy obronne i ostrzegawcze... Co najgorsze dla mojej przyjaciółki: w tej rozmowie sprzed tygodnia mało było o tym jaki zwierzak jest, a więcej złości na to, że nie jest taki jakim go sobie wyobrażała. I komu na to służyć? To po co w ogóle brać zwierzę do domu jeżeli nie akceptuje się tego, że jest istotą zdolną do samowolki, wydawania odgłosów, okazywania zniecierpliwienia, złości - nie tylko szczęścia i bycia “cicho” i “nie wchodzenia pod nogi”?
Ale akurat do tego - bez złości, bardzo spokojnie, starając się zrozumieć frustrację kumpeli - nawiązałam w poprzednim tygodniu podczas naszej rozmowy. I właśnie moje słowa - którym przyjaciółka przytaknęła (teraz mi wyznała, że wolała się nie odzywać, bo poleciałaby jakimś agresywnym wyrzutem “to po co brałaś zwierzę uratowane z terenów wojny, z traumami? Żeby się czuć moralną wyższość, że pomagasz, chociaż tak naprawdę nie chcesz i nie masz wiedzy o tym jak pomóc?”, więc milczała, ale podobno gotowała się czytając wywody tamtej, jak wyznała mi wczoraj) - wzbudziły u wspólnej znajomej frustrację i złość. Bo nie tak miało być.
A mi inne słowa zjeżyły włos na karku - przerzucanie odpowiedzialności na laskę, która pomagała w adopcji. I ja rozumiem pierwszą, samolubną reakcję: jest inaczej niż chciałam, wkurzam się i nim zobaczę winę w sobie to obwinię cały świat. No i właśnie. to jest okay, jeżeli idzie za tym refleksja. A póki co jest kolejny tydzień oczerniania laski pomagającej w adopcji, za której namową zwierzę znalazło się w domu kumpeli. Tylko, że... hymmm... ja tej typiary nie lubię, bo jest moim zdaniem szurnięta. Na ile miałam z nią kontakt na tyle po prostu wolę unikać, jest osobą nieznoszącą sprzeciwu, która lubi mieć kontrolę nad sytuacją i w życiu przeważnie miała kontrolę nad sytuacją - również w tych sytuacjach przy których byłam obecna, bardzo hymmm konkretnie przez tą dziewczynę oceniona i “ustawiona” bez pytania o moją opinię. ALE wiem, że ta laska na niektóre swoje dziwności ma wyjaśnienie: zdiagnozowane spektrum autyzmu (na inne dziwności, jak ignorowanie komunikatu “nie chcę, zostaw mnie w spokoju” lub przekonanie o byciu reinkarnacją pewnej postaci z historii świata, oraz naśladowania zachowania tej postaci -_- nie znajduję wytłumaczenia w niczym i to właśnie podsumowuję jako “laska jest szurnięta”). I teraz o ile ona jest ekspertką z swojej dziedzinie dotyczącej zwierząt (jej wielkie hobby) to po prostu nie potrafi sobie wyobrazić jakie potrzeby może mieć drugi człowiek, albo że inny człowiek może mieć inne zdanie niż ona, inne preferencje niż ona BO przez zaburzenie ma ograniczone narzędzia poznawcze. Proste. Ma niższą empatię lub w ogóle jej nie ma. I dlatego właśnie nie pojmuję, jak można polegać tylko na brzmiącej eksperckie opinii tej laski, która twierdzi “to będzie najlepsze zwierzę dla ciebie wg mnie” - nie jest ani technikiem weterynarii, ani lekarzem weterynarii, ani biologiem, ani behawiorystką. Jest programistką do cholery! Która ma hopla na punkcie jednego rodzaju zwierząt domowych! Źle mi z tym, że kumpela najpierw polegała na opinii tej typiary, a teraz mi pisze, że zła była to opinia i co ona ma robić teraz, proszę o opinię ciebie. No kurde. Nie. Idź do behawiorysty, weterynarza i się dowiedz. Wkurza mnie myśl, że kumpela unika wziećia odpowiedzialności za swoje deycjze, a myślałam, że już przerobiła ten kawałek... i mam wrażenie, że muszę z nią o tym porozmawiać po prostu.
Bo to nie pierwsze jej słowa, które mnie niepokoją... a może przedtem takich zachowań przy mnie nie prezentowała? Np: pytała się mnie jak to zrobiłam, że z O. mamy wspólne konto. Zdziwiona odparłam, że poszliśmy razem do banku i założyliśmy - to ją po prostu zmiotło z planszy, zatkało, osłupiała i pyta mnie, jak to zrobiłam, że O. chciał mieć ze mną wspólne konto. Wzruszyłam ramionami i przyznałam, że po prostu z nim o tym porozmawiałam przed wejściem w związek jak każde z nas widzi w przyszłości rozliczenie i zarządzanie wspólnymi finansami. Kiedy poczuliśmy, że to jest właściwy czas ustaliliśmy jaką kwotę każdy z nas będzie przelewał na konto wspólne, założyliśmy je i z tego konta opłacamy rachunki, robimy zakupy spożywcze i kupujemy rzeczy do domu: od kreta do rur po puzzle na wieczór. A ona znów “ale jak to zrobić, żeby to ustalić?” na co mówię “zacząć temat i po prostu porozmawiać”, zirytowana dopytała “ale jak mam zrobić, aby mój chłopak chciał o tym ze mną porozmawiać?”, zaproponowałam zdziwiona, aby wprost go zapytała. Ona sama. Nic nie trzeba robić. Po prostu zacząć rozmowę wprost. Jeżeli on będzie chciał to nawet pomimo trudności (bo wyobrażam sobie, że trudno jest mówić o pieniądzach) z nią ten temat pogada. A ona się roześmiała - czym mnie zdziwiła, ale przyznała zaraz, że nie przyszło jej do głowy, że najprostsze rozwiązane to będzie to, które jej zaproponuję w tej sytuacji. A tu “no tak! Wystarczy zapytać?” - i tu mnie wzięło osłupienie. Bo znam to uczucie, kiedy najprostsze rozwiązania brzmią jak objawienie - kiedy w mojej głowie jest ze mną bardzo, ale to bardzo żle, kiedy jestem przytłoczona i pogrążona w rozmyślaniu o czarnych scenariuszach tak bardzo, że nie dostrzegam prostych rozwiązań... Dlatego jestem gdzieś pomiędzy niepokojem, a troską myśląc o tej kumpeli. Wiem, że leczy się z depresji. Wiem. Ale jakoś mój niepokój rośnie...
A jeszcze apropos zwierzęcia: najlepsze jest to, że moja przyjaciółka z którą wczoraj dyskutowałam JEST córką weterynarza i gdyby potrzeba było przed adopcją zasięgnąć opinii specjalisty to przecież wystarczyłby telefon wykonany przez wspólną znajomą do jej taty i po sprawie... 
Ech.
Stanęło na tym, że przyjaciółka chce się spotkać tylko ze mną i nie chce poruszać tematu adopcji zwierząt z nieodpowiedzialnymi ludźmi, bo boi się, że rzygnie złością skumulowaną przez lata na wszystkich nieodpowiedzialnych opiekunów zwierząt. A nie warto. Za to ja pogadam z koleżanką, bo mam wrażenie, że jej zwierzę, szurnięta znajoma, partner (i my tego być może uniknęłyśmy) obrywamy za jej własne frustrację związne z tym, że nie ma przestrzeni i grunt jej się sypie pod nogami dlatego kąsa... 
2 notes · View notes