Tumgik
#odejdę cicho
linkemon · 24 days
Text
Ciel Phantomhive x Reader
Resztę oneshotów z tej i innych serii możesz przeczytać tutaj. Zajrzyj też na moje Ko-fi.
Some of these oneshots are already translated into English. You can find them here.
Tumblr media
ᴛʏᴘᴏᴡʏ ᴘᴏʀᴀɴᴇᴋ ᴡ ᴘᴏsɪᴀᴅᴌᴏśᴄɪ ᴘʜᴀɴᴛᴏᴍʜɪᴠᴇ. ᴍᴀʀᴜᴅɴʏ ᴄɪᴇʟ, ᴅᴇsᴇʀ ᴘʀᴢᴇᴅ ᴏʙɪᴀᴅᴇᴍ ɪ ɴɪᴇᴏᴅᴘᴏᴡɪᴇᴅᴢɪᴀʟɴɪ ᴘʀᴀᴄᴏᴡɴɪᴄʏ. ᴡsᴢʏsᴛᴋᴏ ᴘᴏᴅʟᴀɴᴇ ᴅᴢʙᴀɴᴋɪᴇᴍ ʜᴇʀʙᴀᴛʏ…
— Dzień dobry, paniczu! — [Reader] otworzyła drzwi.
Widok był taki sam, jak prawie każdego dnia. Hrabia siedział w granatowym, pluszowym fotelu i przeglądał poranną prasę. Nie oderwał wzroku od gazety. Wiedział, że przyjdzie. Była punktualna. Czego nie można było powiedzieć o reszcie pracowników rezydencji.
— Jak się panicz dzisiaj miewa?
— W porządku — odparł cicho Ciel.
Jak na niego była to nadzwyczaj rozbudowana wypowiedź. Jeśli pytał go o to Sebastian, zazwyczaj odpowiadał mu, by zajął się swoimi sprawami. A kiedy czynili to inni mieszkańcy posiadłości, wolał nic nie mówić, bo zaczynali się tak cieszyć, że nie dawali mu spokoju przez resztę dnia.
Dziewczyna chwyciła za porcelanowy imbryk i zabrała się za parzenie herbaty. Bursztynowy płyn zalśnił w zdobionej filiżance. Dziewczyna położyła spodeczek na małym stoliku.
Phantomhive odczekał chwilę, by usłyszeć odgłos zamykanych drzwi, jednak ku swemu zaskoczeniu nie doczekał się go. Skierował wzrok na pokojówkę. Stała odwrócona do niego plecami, pochylając się nad srebrną tacą. Kiedy zaczęła się odwracać, schował głowę za drukowanymi stronami, udając zaczytanego.
Obok niego pojawił się talerz. Elegancki talerz pełen ciasteczek.
— Jest za wcześnie na deser — oznajmił.
— Nonsens! — [Reader] przewróciła oczami. — To Sebastian wiecznie powtarza takie rzeczy. Ja natomiast uważam, że nie ma nic złego w słodyczach przed obiadem. Od czasu do czasu.
Ciel przyjrzał się deserowi. Wypieki wyglądały przeciętnie. Kruche, z kawałkami czekolady. Jednak ich zapach mile łaskotał jego nozdrza. Czuł, jak ślina napływa mu do ust na myśl o tym, by ich skosztować.
— Zrobiłaś je dzisiaj? — Pytanie zawisło w powietrzu, choć znał odpowiedź.
— Wstałam trochę wcześniej. Miał wczoraj hrabia ciężki dzień, dlatego pomyślałam, że to mu poprawi humor. — Uśmiechnęła się.
Chłopak przez moment poczuł się dziwnie. Wiedział, jak dużo musiała robić każdego dnia. Budziła się na długo przed nim, by zająć się jego domem. W dodatku musiała też poprawiać błędy Baldroya, Mey-Lin i Finniana. Tanaka nie był aż tak szkodliwy, ale z drugiej strony nie był też zbyt pomocny. Sebastian mógł wszystko załatwić, ale nie lubiła prosić go o pomoc. Raczej schodzili sobie z drogi. Szczególnie że ostatnio demon dostawał inne zadania. Ktoś w końcu musiał prowadzić śledztwa w imię królowej.
A jednak pokojówka odmówiła sobie snu, by zrobić dla niego te ciastka. Gdzieś w okolicy serca poczuł uścisk, ale postanowił odrzucić tę niedorzeczną myśl. Nikt o niego nie dbał. Robiła to, bo taka była jej praca.
— Możesz je zabrać. — Jego słowa były chłodne. Tak kontrastowe w stosunku do tego, jak się czuł w środku.
— Nie zje hrabia ani jednego? — Uniosła brew.
Pokręcił głową.
Przez moment pomieszczenie wypełniała cisza. Przerwały ją kroki. Nagle paragraf w gazecie zastąpiła dziewczęca dłoń i talerz.
— Zagrajmy w grę. — To przykuło jego uwagę. Zezłościł się na siebie jeszcze bardziej. Aż tak dobrze go znała. — Niech hrabia skosztuje. Jeśli nie posmakują, to odejdę z rezydencji. W przeciwnym razie będę je piekła, kiedy tylko będę chciała, i hrabia zawsze będzie musiał je zjeść.
— Skąd wiesz, że nie skłamię? — Sięgnął po ciastko.
— Zaryzykuję. — Kącik jej ust uniósł się w górę.
Ciel wziął kęs. Spodziewał się czegoś nadzwyczajnego. Wyrafinowanego smaku. Sekretnej przyprawy. Niesamowitej tekstury. Nic z tych rzeczy! Były normalne. Tak przeciętne, na jakie wyglądały.
Przy kolejnym gryzie doznał olśnienia. Dał się podpuścić jak małe dziecko. Tu zupełnie nie chodziło o umiejętności cukiernicze. Przegrał, bo spodziewał się walki na zupełnie innym froncie niż ten, na którym naprawdę się ona toczyła.
— Są zjadliwe — odburknął.
— Wiedziałam, że tak będzie. — Jej samozadowolenie zdawało się rozjaśniać cały pokój. Przez moment pomyślał, że w jasnym świetle naprawdę ładnie wygląda. Blask odbijał się w jej oczach, przypominając o promiennym słońcu tuż za oknem. O czym on w ogóle myślał?
— Doprawdy? — Zazgrzytał zębami.
— Za bardzo mnie hrabia lubi, żeby mnie stąd wyrzucić — oznajmiła.
Trafiła w samo sedno.
Czuł, jak na jego blade policzki wstępuje rumieniec. Po raz pierwszy od dawna zabrakło mu słów. Odkąd zaczęła tu pracować, robiła i mówiła rzeczy, które przyspieszały bicie jego serca. Denerwowała go. Jednocześnie jednak nie chciał, by przestała. Tkwił w błędnym kole i jakoś nie spieszyło mu się, by zmieniać tę całą sytuację. A przecież mógł ją zwolnić w każdej chwili.
Nie mógł znieść jej zadowolonej miny, gdy zmierzała w stronę wyjścia. Nienawidził przegrywać.
— Zagraj ze mną w szachy.
— W szachy? — upewniła się.
— Tak. Ile razy mam powtarzać? — westchnął zirytowany.
Ustawił figury w pozycji startowej. Jeśli myślała, że po tym wszystkim tak po prostu odejdzie, to grubo się myliła.
[Reader] niepewnie usiadła na fotelu naprzeciwko niego. Z satysfakcją zauważył jej lekkie zmieszanie. Tego się nie spodziewała.
Gra szła po jego myśli. Musiał jednak przyznać, że przeciwniczka stanowiła spore wyzwanie. Dziewczyna myślała logicznie o wiele lepiej niż się spodziewał. Raz nawet udało jej się uwięzić go w nieciekawej sytuacji. Zajęło mu kilka ruchów, by zorientować się w pułapce. Udało mu się jednak wykaraskać i znalazł się na drodze do zwycięstwa.
Szachy były o wiele prostsze niż życie. Miały jasne i wyraźne zasady. Nagradzały lepszych i karały gorszych. Smak porażki czuli tylko ci, którzy na to zasługiwali. Zupełnie inaczej niż w rzeczywistości. Miejscu, gdzie nic nie było czarno-białe, tylko w odcieniach szarości. Tak w jak ich dziwnej relacji.
Przesunął skoczka.
— [Readerrr]! — Drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem.
Przez próg przebiegła Mei-Lin. Czerwone włosy powiewały za nią, gdy przemierzała dzielący ich dystans. Okulary spadły jej z nosa. W pośpiechu podniosła je z podłogi. Nie uratował ich nawet dywan. Jedno szkiełko pękło, tworząc brzydką pajęczynkę na powierzchni.
— O jejku, jejku!
— Co tym razem? — W głosie [Reader] dało się słyszeć zmęczenie. Głowa rodziny Phantomhive nie wątpił, że przerabiała to już setki razy, podobnie jak on przed pojawieniem się Sebastiana. — Ogród? — Otrzymała kręcenie głową. — Salon? — Ponownie ta sama odpowiedź. — A więc kuchnia... — stwierdziła. Nie musiała się przyglądać współpracownicy, by wiedzieć, że trafiła. — Bardzo przyjemnie się grało... — Już miała wstawać, gdy powstrzymał ją gest dłoni młodego panicza.
— Jeszcze nie skończyliśmy — oznajmił Ciel.
— A-a-ale... kuchnia! — wydukała Mei-Lin.
— Znajdź Sebastiana. On się tym zajmie. — Hrabia przesunął swoją wieżę, dając tym samym do zrozumienia, że rozmowę uważa za zakończoną.
— Ale nie wiem, gdzie on jest — zajęczała bezradnie pokojówka.
Phantomhive wziął głęboki wdech. Czasem naprawdę zastanawiał się, po co trzyma tu tych wszystkich ludzi. Może powinien zatrudnić kogoś nowego? Wypuścił powoli powietrze przez nos.
— Pracowałaś z nim dzisiaj w salonie, więc zacznij od salonu. A jeśli tam go nie będzie, to szukaj dalej, aż go znajdziesz. Czy wyraziłem się jasno?
— T-t-tak jest! — Kobieta wybiegła, potykając się.
Może głupio robił. W końcu paliła się kuchnia. Potrząsnął lekko głową. W rezydencji wszystko paliło się co najmniej raz w tygodniu, więc to właściwie było bez znaczenia. Poza tym od czego miał swojego piekielnie dobrego lokaja?
Ciel rozejrzał się po planszy, studiując swoje opcje. Teraz była to w zasadzie czysta formalność, ale i tak oczekiwał na następny ruch. Odpowiedziało mu jednak tylko ciche chrapanie. Uniósł głowę znad czarno-białej planszy. [Reader] opierała głowę o pluszowy zagłówek fotela. Zamknięte oczy oraz miarowo unosząca się klatka piersiowa mogły znaczyć tylko jedno. Zasnęła. Jakim cudem sen zmorzył ją tak szybko? Nie miał pojęcia. Musiała być naprawdę zmęczona. Przez ostatni tydzień nocami pomagała mu przy dokumentach. Nie sądził jednak, że aż tak da jej się to we znaki.
Już prawie ją zbudził, ostatecznie jednak powstrzymał się. Odgarnął kosmyk włosów, który wydostał się z jej upięcia, po czym sięgnął po koc leżący na oparciu i przykrył nim dziewczynę.
— Może naprawdę za bardzo cię lubię...
Cicho skierował się w stronę wyjścia. 
13 notes · View notes
tearsincoffe · 1 month
Text
Dobry wieczór moje miłe Motylki! 🦋
[17.03.2024]
Przytyłam. W miejsce kropki mam szczerą ochotę wstawić słowo "przepraszam". Nie zliczę ile razy padły w moją stronę słowa "teoretycznie jesteś człowiekiem myślącym powinnaś potrafić przestać się obżerać" - sugestia jakobym miała kontrolę. Wcale tego nie czuję, ster jest gdzieś daleko poza zasięgiem moich rąk. Jem i nie myślę, tępo przeżuwając. Tak zamknięta w pokoju nie różnie się niczym od roślinki lub prymitywnego zwierzęcia o które moja mama się nie prosiła.
Mama - u mnie temat rzeka. Ostatnio preferuję słowo "koleżanka". Wspólnie się śmiejemy, kochamy ponad życie aż przychodzi malutki zgrzycik. Wtedy na wzór stereotypowych damskich przyjaźni przedstawianych w komediach dla nastolatków z lat 90' mamo-kumpela dźga moje plecy aby później bez słów skruchy przyłożyć do ran gaze (bądź i to nie). Przecież sobie wymyślam, przesadzam, nic takiego nie miało miejsca a ja jak zawsze koloryzuję. Miłość i nienawiść, przyjaźń i rywalizacja, nigdy córka i matka. Maszyna kreująca wyrzuty sumienia nie zwalnia, choroba. Nowotwór złośliwy który (cytując słowa byłej wychowawczyni rzucone wrogo na łamach klasy) pozwolił mi zdać. Jakbym była niewdzięczną smarkulą wykorzystującą chorą matke. Mam ochotę krzyczeć i zaprzeczać lecz równie szybko knebluje mnie samorealizacja, Thalia przecież to prawda, jesteś potworem, marnujesz istnienie nie tylko sobie lecz matki również. W takich chwilach z dziwną obojętnością wypatruje śmierci. Tak byłoby lepiej wszystkim.
Koniec, łono Abrahama, sen wieczny, kres, ostatnia godzina, zatracenie - etc. Mój największy lęk. Kolejny dowód obłudy. Wstyd mi, iż kiedyś podczas "typowej fazy emo, wieku wczesnomłodzieńczego" (lubię spłycać ten rodział mego życia do prześmiewczej nazwy "edgy". Wtedy problem nie istnieje) miałam odwagę szarpnięcia klamki drzwi za którymi kryje się prawda ostateczna a dzisiaj wychodowałam sobie żałosną wolę życia. Całkowicie nieuzasadnioną. Szkołę zawaliłam, codziennie pogarszam sytuacje jakby z premedytacją, wizji przyszłości brak równie co chęci oraz talentu. Ja już nawet nie pragnę życia. Bycia częścią społeczeństwa, relacji, uczuć, wrażen. Chciałabym przeżyć. Moja wizja utopi mieści się w czterech ścianach zakładu zamkniętego gdzie spokojnie czekam aż natura uczyni to czego ja nie potrafię. Przysięgam wytwarzać jak najmniejsze koszta, społeczeństwo nijak nie jest winne, iż los popełnił równie nieznaczący błąd co ja. Jedzenie, kosmetyki podstawowej higieny są mi zbędnę. Brak mi sił nawet umyć zęby, czasami płaczę gdy mama krzyczy abym to zrobiła nie rozumiejąc mojego dziwnego uporu. Ona nawet w niedzielę robi pełny makijaż i biega po domu w kusych, skórzanych spódniczkach. Ja siedzę zaniedbana przypominając raczej poturbowanego koczkodana (o czym naturalnie dostaje przypomnienia od ma- koleżanki). Jak mogę? Jestem zdrowa i tak potwornie leniwa. Ona mimo złośliwego nowotworu dźwiga świat na barkach. Wszyscy ją podziwiają. Jak niesprawiedliwy Bóg pokarał ją taką córką? Niech mnie zamknie gdzieś daleko, zapomni o istocie podobnej do ojca alkoholika oraz gwałciciela, socjopacie bez empatii. W końcu niedaleko pada zgniłe jabłko od jabłoni. A ja odejdę sobie cicho otoczona własnymi myślami (lub nie, ostatnio mam coraz większe problemy z utrzymaniem się na powierzchni świadomości) obserwując kraty w oknie. Gdzieś tam ludzie żyją, ja tylko przeżyłam.
Trzynastka miała zostać moją szczęśliwą liczbą jako, iż wszystko muszę robić odwrotnie (lubię myśl o własnej indywidualności nawet jeśli negatywnej. Thalia, żałosny, mały narcyzie. Nie Ty pierwsza, nie ostatnia). Tego dnia mama-kumpela miała zostawić mnie samą pierwszy raz w życiu. Półtorej miesiąca pozoru posiadania kontroli. Powinna mnie cieszyć myśl, iż wyjeżdża z szansą wyelminowania potwora pożerającego jej organizm lecz ja po cichu skanduje imię wolności. Zostanę sama trzymając los we własnych rękach. Bez komentarzy, wyrzutów czy licealnych wojenek z moim egzemplarzem najstarszej nastolatki w Polsce. Tylko ja. Dopiero utopijna wizja życia w pojedynkę uzmysłowiła mi jak bardzo się duszę, tęsknie oddechu który odbierano mi od chwili narodzin. Pępowina owinęła starannie moje gardło na następnych osiemnaście lat. Zastanawiam się tylko czy pętle zacisnęła mama? Może utworzyła się ona samoistnie? I czy to ważne skoro owocuje w te same skutki?
Ana - ostateczny synonim kontroli. Całkowicie upadłam czemu towarzyszyło wielokrotne łamanie przykazania k. Chciałabym wykorzystać darowane mi półtorejmiesiąca na chociażby chwilowe dotknięcie steru odpowiedzialnego za wrak którym jestem. Nie znam innej drogi. Może po prostu poznać nie chcę. Cytując pewien punkowy klasyk "życie jest jak gówno na kole" - mimo, że czeka mnie brutalny przewrót czuje, że chwilowo znów będę na górze. A teraz to mi wystarcza.
Jeśli jakiś masochista przeczytał powyższy manifest do końca, przepraszam. Nawet Cię nie znając mam wyrzuty. Teraz znasz moje problemy. Myślisz, że kłamie i wyolbrzymiam? Bo ja tak. Ciężko jest przedstawiać własny punkt widzenia po latach kontroli, bagatelizowania moich słów przypisując mi kłamstwo. Nazywania "pojebaną" bo podjęłam własną decyzję w sprawie tak trywialnej jak wybór kurtki.
Chciałabym wyrzucić z siebie więcej (podobnie jak dzisiejszy obiad) lecz brak mi już sił. Wydanie następnych gorzkich żali do świata już jutro... chyba. Nie ufam swoim słowom, ludzie mówią, że nie warto.
Dobrej nocy Motylku! 🦋
6 notes · View notes
u-c-i-e-c-z-k-a · 1 year
Text
Pewnie to znowu tylko moje urojenia, ale mam wrażenie, że znowu trace kogoś.
Przywykłam do tego, że poznaje ludzi na chwilę tylko bo potem nagle znikają i odcinają ze mną kontakt i tylko jedna przyjaciółka z którą znamy się już ponad 10lat została.
Tylko odkąd poznaliśmy grupkę znajomych z którymi gramy (internetowe znajomosci) i gadamy na dc to mam wrażenie, że dużo się zmieniło.
Biorąc za przykład aktualna sytuacje. Moja przyjaciółka zerwała wczoraj z chłopakiem i poszłyśmy na dc porozmawiać i potem dołączyła reszta i graliśmy razem, a ona siedziała cicho (wcześniej też pisała, że irytuje ją jak np ona ma zły humor i jeden ze znajomych wtedy automatycznie tez się ucisza. Ja to rozumiem bo po pierwsza co mam mówić jak druga osoba praktycznie nic nie mówi i nie odpowiada, a po drugie myśle, że jest dużo osob u których humor rozmówcy wpływa na to jak się czują. Ja często rozmawiając smieje się, żartuje itd a po rozmowie lub gdy na chwile odejdę zastanawiam się po co ja wogóle jeszcze żyje, ale dobra nie o to chodzi)
W nocy wysłała mi jak jej znajoma zareagowała na te zerwanie. To jak jej odpowiedziała na wiadomość po prostu mnie zszokowało, jak można odpowiedziec "i tak by w końcu do tego doszło XD" no i odpowiedziałam jej na to "jakbyś chciała pogadać czy coś to pisz w każdej chwili. Nie wiem czy będę w stanie pomoc, ale postaram się zrobić co tylko mogę" wysłałam tą wiadomość o 5 rano i do teraz nie przeczytała nawet, a siedzi na dc i gra z tą grupką znajomych.
Wczoraj miałam ogromny napad i chciałam iść ćwiczyć, miałam tak bardzo siebie dosyc i marzyłam, żeby pójść spać i już nie wstać, ale gdy tylko przeczytałam od niej wiadomość i chciała pogadać to się od razu zgodziłam wiedząc, że będę miała wyrzuty sumienia bo niw ćwiczyłam, będąc w tak chujowym stanie i sytuacji życiowej i tak postawiłam jej problem i saomopoczucie na pierwszym miejscu. Rozmawiałam sama ze sobą starając się ją jakoś oderwać od tego tematu, a sama wewnętrznie miałam ochotę zawisnąć na choince.
Boli mnie jeszcze to, że mam wrażenie, że odbiera moje problemy jakby to bylo nic i jej były o wiele gorsze bo jest po próbie(o której jako jej najlepsza przyjaciółka dowiedziałam się po 2 latach) . Choruje od niej dłużej, ale ona szybciej zaczęła leczenie i tez przez to mam wrażenie, że patrzy na moje problemy z góry bo nie mam nawet postawionej diagnozy, bo biorę słabsze leki.
Nie chce na nią napierdalać bo mimo wszystko jest najważniejsza osobą w moim życiu, ale naprawdę czasami rani mnie nie wiedząc o tym, ale zna mnie tak długo i wie o mnie tyle powinna widzieć co mnie zrani. Wiem też, że dużo z tych moich odczuć są wyolbrzymione przez to, że sama mam problemy ze sobą i te odczucia są moją winą, a nie jej.
Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że za bardzo się od niej uzależniłam. Tylko jak z nią rozmawiam to jestem w stanie odciąć się prawie zawsze od myśli i jak patrzę w przyszłość to tylko i wyłącznie podczas rozmawiania z nią jak razem myślimy co będziemy robić, a w innych wypadkach nie widzę siebie nigdzie.
Nie wiem co miała na celu ta moja rozprawka, ale nie potrafię trzymać rzeczy w sobie jeśli zbierze się ich za dużo. Najlepiej jest wygadać się anonimowo
1 note · View note
Text
Tumblr media
157 notes · View notes
0indestructible0 · 3 years
Text
Kiedy usłyszałam dziś Ciebie, wiesz..stanęło mi serce. Tak bardzo chciałabym żebyś tutaj była, tak za tobą tęsknię ale nie mówię tego głośno. Bo wiem, że to nic nie zmieni. Ty przecież już nie wrócisz.. A każdego dnia, o tobie myślę. To może być gdziekolwiek, czy stoje na przystanku, czy wracam do domu, czy kładę się spać, czy rano wstaje, czy pracuje. Zawsze o tobie pomyślę. Gdybyś była obok, przy mnie wszystko byłoby jakieś łatwiejsze. Nie byłoby smutku, płaczu. Całkowicie czułabym radość. Dlaczego mi Ciebie zabrano? Dlaczego nie miałam super mocy aby sprawić byś została? Jesteś we mnie, choć nie ma Cię ze mną. I wiedz, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Popatrzę w Twoje niebieskie oczy, uśmiechnę się i cicho odejdę.. Odejdę na zawsze. Wiesz.. Myślałam że śmierć jest trudna. Myliłam się. Śmierć jest łatwa, to życie jest trudne. A najtrudniejsze jest to życie bez Ciebie. Ale muszę iść dalej, muszę iść naprzód. Nie mogę żyć wspomnieniami, choć tylko one mi zostały po Tobie. Czasami przychodzą takie dni, w których każda cząstka mojego ciała woła do Ciebie. Wypadają takie dni w kalendarzu jak ten, gdzie przypominam sobie Twoją dłoń, która z czułością otulała moją twarz, mówiąc: jestem tutaj.. Lecz kiedy byłam zdecydowana oddać wszystko Bogu; zabrał mi Ciebie w okamgnieniu. Wciąż powiewa ten sam wiatr jak w dniu, w którym odeszłaś. Na świecie tak jakby się nic nie zmieniło, tylko wewnątrz mnie powstała kolejna wojna. Kolejna zmiana, na którą nie byłam przygotowana. Nie zdążyłam Ci powiedzieć tyle rzeczy, które chciały wyjść przez moje usta. Byłaś moim ulubionym dorosłym, który poprzez rozmowę potrafił we mnie ujarzmić wszystkie te wojny. Nie uciekałaś od tematów, które były ciężkie. A ja byłam zbyt mała by to wszystko zrozumieć. Zmieniłabym bieg wszystkich wydarzeń. Jednak Twój ślad istnienia pozostanie na moim ciele, na wiele sposobów, ponieważ tak miałam wyznać Ci moją miłość przed Twoim odejściem. I jeżeli kiedyś będzie mi dane usiąść z dzieckiem wśród drzew tak jak my spędzałyśmy wolne chwile; opowiem mu o Tobie i o Twojej wielkiej sile. Przeczytam mu książkę, w której Ty grasz główną rolę, ponieważ takich jak Ty; świat nie powinien zapomnieć. Jeżeli jesteśmy sobie przeznaczone, znajdziemy sposób na nasze ponowne spotkanie. Do zobaczenia.
1 note · View note
princessanybody99 · 3 years
Text
Odejdę cicho, bo tak chcę
I ja wiem, że będę wtedy sama
Nikt nawet nie obejrzy się
I ja wiem, że będzie wtedy cicho..
O. N. A.- Kiedy powiem sobie dość
5 notes · View notes
glow-likestars · 3 years
Text
Dzień piąty
Więc.
Nie ma to jak zaspać ostatniego dnia szkoły, co nie.
Ogólnie, to w zasadzie nic szczególnego się nie stało. Czuje się trochę lepiej (mimo wyczerpania) czyli ten najgorszy początek już za mną.
Jak wcześniej nie było widać moich obojczyków, tak teraz są lekko widoczne. Jestem z siebie dumna, ale wiem, że może być lepiej.. stanowczo.
Szczerze, boję się trochę, że matka niedługo zacznie coś podejrzewać.. może chociaż trochę odratują mnie święta. Nie mam zamiaru wtedy wpierdalać za trzech, ale zdaje sobie sprawę, że nie mogę zjeść jakoś mało.
W gronie paru osób, co będą podejrzewać, patrząc na to, że już kiedyś miałam - jak to oni mówili 'problemy', nie mogę sobie na to pozwolić. Od razu zaczną wydziwiać i za raz połowa świata będzie wiedziała, że taka i taka dziewczyna odmówiła barszczu (którego i tak nie lubię) - Dlatego musi mieć jakieś problemy!
- Nie miałam wtedy kłopotów, po prostu weszłam na dobrą drogę. A te wszystkie słowa jak;
'chyba schudłaś',
'wyszczuplałaś',
'ty raz nic nie jesz, a raz dosłownie wszystko',
'wiesz ile ważysz?',
'właź na wagę',
'masz to zjeść',
'musisz jeść, bo popadniesz w anoreksję',
'nie odejdę, puki to nie zniknie z talerza'
(itd), były dla mnie codziennością. I oni nawet nie widzą, jak pomagali mi z tym nie przerwać.
Było cudownie do takiego stopnia, że nawet rodzice mojego (wtedy) chłopaka zaczęli wpychać we mnie jedzenie.
On sam był jednak po mojej stronie i gdy matka kazała mi coś jeść, np przynosząc kalorie do pokoju - do tej pory pamiętam ile to dokładnie bylo; 170 x6 *kanapki, dokładnie bułki* (mimo iż wiedział, że nie jadłam cały dzień czy nawet dłużej), to on wszystko zjadał, nie zadając żadnych pytań. A nawet sam potwierdzał matce, że to też byłam ja.
- Chociaż nie raz mówił, że naprawdę powinnam z tym skończyć, bo popadnę w jakaś chorobę, a nie jestem gruba, tylko szczupła i przesadzam (- Gówno prawda).
Za to swoją drogą jestem mu wdzięczna. Bo ogólnie to był/jest strasznym chujem, a byłam z nim tylko dlatego, że potrzebowałam atencji, - a on dawał mi jej aż za dużo.
W wigilię chyba po prostu ograniczę wszytko do minimum, jedząc, co będą podsuwać mi pod nos, ale w minimalistycznych porcjach. Jak mi się uda.
Powiecmy; 'weź ciasto'. To wezmę najmniejszy z możliwych kawałków i jeszcze podzielę się z rodzeństwem. - u nich swoją drogą też nie jest najlepiej.. tak jak ja, mają problem ze swoim ciałem, dlatego od lat staram się uświadomić ich w pewnych aspektach i robić wszystko, by zaakceptowali siebie. Co jest dość trudne.
Naprwdę zastanawiam się, jak moi starzy nas wychowali, skoro zjebali pod tym względem trzy razy z rzędu.
A tak wracając do mojej rodziny;
- Nie, oni się nie martwią. Każdy z nich ma po prostu zaprogramowane w genach, normalnie, że musi wpierdalać się w życie każdego innego osobnika na ziemi, nawet jeśli widziałby go tylko przez sekundę na ulicy.
W zasadzie są tylko dwa czy trzy osobniki, którzy tak nie robią. Ale to nic, bo i tak najczęściej nie mają swojego zdania, albo po prostu siedzą cicho (nie biorę pod uwagę dzieci).
21:54 - moja przyjaciółka miała dzisiaj urodziny.. Chyba nie muszę nic więcej mówić. Za karę jutro nic nie zjem, dodatkowo godzinne ćwiczenia lub coś by stracić dużo kcal. Jestem taka beznadziejna
...
Data; 22.12.20
Waga; 70,4
Kcal; stanowczo za dużo
5 notes · View notes
00-suicide-00 · 4 years
Text
20.06.2020
Odejdę cicho łkając w zupełnej samotności poderżnę sobie gardło
Do wszystkich którzy to czytają:
-jeśli możecie pomóc komuś z myślami samobójczymi zróbcie to nim będzie za późno, gdyby było mi dane wcześniej poznać kogoś żyłabym dalej ale w stadium w którym jestem nie ma już szansy na pomoc jest za późno i nie jest to krzyk broń boże prędzej niemy lament żegnaj świecie
17 notes · View notes
chaosmysli · 3 years
Text
TAMTEN ROK
Pamięcią jestem wciąż w tamtym roku,
Który odebrał mi tatę po zmroku.
To było nagłe, tak oderwane.
Stałam, patrzyłam tylko na ścianę.
Nie chciałam wierzyć, że w tamtym roku,
Straciłam ciebie, właśnie po zmroku.
Co życie niesie po takiej stracie?
Czy ktoś przekaże mojemu tacie?
Jak bardzo kocham i mocno tesknię,
Zanim odpłyną białe łabędzie?
A gdy odpłyną,otworzę oczy,
Niech nic już więcej mnie nie zaskoczy.
Odejdę cicho,będę żyć dalej,
Z myślą, że jesteś tam,
Gdzie być musiałeś.
1 note · View note
xsuzx28 · 4 years
Quote
Pojawiłaś się  znikąd, zakochałam się w Tobie. Byłyśmy razem, zostawiłaś mnie bez żadnego słowa. Nie mówiłam nic, jak się z tym czuje, byłam po prostu cicho i nie robiłam problemów. Po roku czasu jak gdyby nigdy nic wróciłaś. Prosiłaś o wybaczenie i szanse dla "nas". Po godzinach namysłu zgodziłam się i wybaczyłam Ci bo cie kochałam. Dałam Ci warunek, jeżeli zobaczę że się nie starasz odejdę. Odeszłam i wtedy poczułaś się tak jak ja się czułam. Tylko ja Ci o tym powiedziałam i wiedziałaś na czym stoisz. Ja tego nie wiedziałam. Pomimo tylu przepłakanych nocach dałam ci jeszcze jedną szanse. A ty po raz kolejny ją spieprzyłaś. Już więcej Ci nie zaufam, nie pozwolę Ci wejść do mojego życia ponownie. Dla mnie już nie istniejesz.
3 notes · View notes
lovely-aangel · 5 years
Text
"Odejdę cicho, bo tak chcę [...] Nikt nawet nie obejrzy się"
- O.N.A - Kiedy powiem sobie dość
21 notes · View notes
takjakos · 5 years
Note
Siedziałem cicho nad brzegiem rzeki... Odbicie w ciemnej toni, zmęczone, samotne, smutne... To była śmierć... Ale jeszcze nie czas... Odejdę z tobą, ale jeszcze nie teraz... Mam jeszcze sprawy do zrobienia...
4 notes · View notes
Text
Rozczarowanie:
Moja kartka ugina się,
Od nadmiaru łez w moich oczach,
Pisanie jest silniejsze ode mnie samej,
Wole przelewać słowa na kartkę,
Niż przelewać swoją krew na dłoni,
Wiem, że ta wiadomość nie dotknie
Dłoni twej, a słowa zostaną
Ukryte w mojej pamięci, mój sekret,
Zabiorę ze sobą do grobu, a
Ty nieświadoma swoich złych czynów,
Dalej będziesz mnie ranić,
Kiedy patrzysz na mnie z uśmiechem,  
Ja, bezbronna, jak wtedy, pamiętasz?
Oczywiście, że nie, bo po co…
Przypominam sobie twój ton głosu,
Słowa które raniły moje serce,
Jak i nasze relacje, oraz psychikę
Która nie posiadam, wczoraj, dzisiaj, jutro…
Lecz proszę Cię o jedno.
Wolę, żebyś mnie unikała a
Twój uśmiech omijał moją osobę,
Nie wytrzymuje, nie mogę płakać,
Mam za mało krwi, widzę… Krwawię…
Szepcze cicho, pomocy, lecz nikt
Prócz ciebie nie chce mi pomóc,
Powiedz mi dlaczego, a ja
Odejdę sama, wytrzymam….
2 notes · View notes
szopowemysli · 6 years
Text
Chciałabym
Byś zakochał się we mnie raz jeszcze
Byś przeżył miłosne dreszcze
A kiedy od ciebie odejdę
(Na chwilę)
Skonał cicho beze mnie
132 notes · View notes
Text
Tumblr media
9 notes · View notes
jxncjxsnw · 3 years
Text
Ja już nie będę prosić ani wymagać po prostu będę siedzieć cicho aż w końcu odejdę bo będę zbyt zraniona by zostać
0 notes