Tumgik
#zwiazki
luzne-mysli · 8 months
Text
Pomyśl o mnie przed snem.
@luzne-mysli
477 notes · View notes
xvrebelx · 1 year
Text
„Żadne z nas nie jest szczęśliwe ale żadne z nas nie chce odejść więc dalej niszczymy się nawzajem nazywając to miłością”
69 notes · View notes
aapogeumm · 9 months
Text
To nie my krzykniemy miłość
My to krzyk niemy
My toniemy
3 notes · View notes
1nd3p3nd3nt · 1 year
Text
Kiedyś na wspólnej fotografii dołączyła napis " Zamknij oczy i wyobraź sobie szczęście.. co widzisz ? " Parę lat mnie to zastanawiało, ponieważ nie znałem na to konkretnej odpowiedzi.
Dziś już wiem, że szczęście to suma tych małych rzeczy, które wystarczy zacząć zauważać..
Naprawdę nie potrzeba rzeczy wielkich, by cieszyć się codziennością. Życie uśmiecha się do Ciebie poprzez promienie słońca, blask księżyca.
Widok jej uśmiechnietej buzi w mojej bluzie, głaskanie jej policzka, czy buziak w oko, wydają się nic nie znaczącymi drobiazgami, jednak mogą kryć za sobą wielkie uczucie. Podobnie jak każda najmniejsza tęsknotka oznacza, że czyjeś serce tęskni za Twoim! Tak jak największe pieniądze świata nie zastąpią czyjegoś ramienia, tak żadne materialne dobra nie dadzą Ci szczęścia, jeśli nie zaczniesz dostrzegać drobiazgów.
6 notes · View notes
fuck-every-thing · 1 year
Text
Co robimy nie tak że nam nie wychodzi
Zastanawiam się czy to we mnie jest problem może faktycznie za mało robię ale potem przypominam sobie że on też nic nie robi
I jak dojść do porozumienia
Może jednak nie pasujemy do siebie a może powinniśmy popracować nad tym... ale gdzie znajdę odpowiedź na to czy warto próbować
Skąd mam wiedzieć że jak zaryzykuję to się Znowu nie przejadę
A jak spróbuję to pytanie gdzie postawić granicę musi być podział obowiązków i jakieś zasady
Porządek powinien być nie tylko w domu ale i w głowie jak uporządkować myśli żeby tak było jak zaangażować do tego drugiego człowieka 🤔
6 notes · View notes
gubie-osobowosc · 2 years
Text
Czasem każdy pęka i chce tej czułości, którą kiedyś dostał.
4 notes · View notes
Text
Może udawać, że nie istnieję i mogę robić to samo. Może bez niego jest lepiej.
1 note · View note
happilyunluckygirl · 7 months
Text
Bijesz ją? Zdradzasz? Krzyczysz? Cokolwiek robisz PRZESTAŃ! Ona w końcu odpuści, przestanie prosić i cierpliwie czekać na zmianę. Zamilknie i wtedy będziesz wiedział że przegrałeś. A ona? Wygra, bo każda Kobieta powinna wiedzieć, że warta jest kochania
3 notes · View notes
chicago-geniza · 2 years
Text
my media white whale remains the polskie radio broadcast from wednesday april 18th 1934 where stefania delivered a lecture entitled "[the] dangerous liaisons of literature & film" & she discussed bruno schulz's cinematic prose, lost forever because the nazis destroyed it
This Is What They* Took From Us
*the nazis when they torched the prewar polskie radio archives
Tumblr media Tumblr media
11 notes · View notes
jixusvs · 25 days
Text
japierdole jak mnie to wkurwia ze dziewczyny z mojej klasy uganiaja sie za chlopakami dlaczego ja kurw anie mkge byc hetero? dlaczego nie moge czuc pociagu seksualnrgo do mezczyn? chce byc normalna teenage girl co przezywa tk flirtowanie z chlopakami, te zwiazki i ogolnie taka nie wiem „akceptacja”
33 notes · View notes
luzne-mysli · 8 months
Text
Już dawno nas nie ma, a jednak wciąż na mnie wpływasz.
@luzne-mysli
270 notes · View notes
myslodsiewniav · 6 months
Text
6 listopada 2023
Część II
Trochę o tym co się działo w sobotę. I w piątek.
W zasadzie piątek był trochę wypadkową wydarzeń z całego poprzedniego tygodnia.
Czułam się okropnie, tak psychicznie. Przybita. I zarazem wdzięczna: NIE DA SIĘ opisać słowami WAM, osobą (tj. to do takich osób), które miały szczęście mieć wsparcie rodziców przy podejmowaniu ryzykownych decyzji i nauki o konserkwencjach (że coś nieudanego wcale nie jest definitywną porażką, która nas pozbawia jakiejś wartości - rodzic powinien zachęcić "spróbuj jeszcze raz, ale trochę inaczek, ja jestem, asekuruję twoje tyły, jesteś bezpieczna i kochana" ech...), które nie musiały u progu nauki dorosłości nieść u nadoodpowiedzialności za przetrwanie innych osób ( jak u mnie na przykład: być rodzicem dla swoich rodziców, który jest wsparciem przy podejmowanych przez nich ryzykownych decyzji i pomaganiu im w ponoszeniu dotkliwych konsekwencji), które miały poczucie bezpieczeństwa i miłość. A przy tym, też takich osób, które bez względu na to czy miały wsparcie rodziców czy nie mogły liczyć na partnera.
Kurde... mój chłopak jest taki młodziutki, a mam w nim tą asekuracje, wsparcie, mam w nim solidne oparcie. Pokazuje mi jak dużo dobra relacja partnerska może dać BEZPIECZEŃSTWA. Nie byłam świadoma, że tak może być. I że coś czego byłam głodna całe życie jest tak... PROSTE to wytworzenia z właściwym człowiekiem.
Naprawdę.
Są zwiazki różne.
I cieszę się, że TERAZ, po terapii, odkrywam, że mogę budować fajną relację z facetem w której znajduje rzeczy, które wydawały mi się tak idealne, że po prostu idylliczne. Tak nieosiągalne, ciężkie do wypracowania. A z nim to po prostu JEST. Nie trzeba nad tym pracować, nie trzeba omawiać, nie trzeba kompromisów - on po prostu jest takim człowiekiem, który ma podobne potrzeby do moich. I który zaznał takiego spokoju i bezpieczeństwa w domu rodzinnym i dla którego to co dla mnie jest zaskakującym ideałem jest po prostu normalne, zwyczajne i "tak powinno być", niespecjalnie to analizuje. A ja się czuję w tej relacji cudownie!
I cieszę się, bo wprowadzam też w to bezpieczeństwo coś co dla niego jest uwalniające: rozmowę. O uczuciach. Pozwolenie na uczucia. On tego się uczy - nazywania tego co czuje. Ma "automatycznie" wgrane, że emocje można przeżywać i wyrażać, ale w jego domu się o tym nie mówiło. A teraz rozmawiamy o tym i to dla niego jest coś WOW, co ja mam i co uważam za sposób domyślny, sposób współżycia oczywisty jak oddech i to go wciąż zachwyca.
MEGA się cieszę.
I czuję wdzięczność, że w słabszym momencie życia on nie tylko JEST przy mnie, nie tylko okazuje zrozumienie, empatię, nie tylko mnie zachęca do działań. Ale też ma przekonanie, że tak właśnie powinno być. Nie jest na mnie zły, że nie mogę znaleźć pracy. Mówi, że mam inwestować w sprzedaż sweterków, sztukę, w naukę i dalej rozsylać CV. I że jest ze mnie dumny, że mimo podkopanych morale, jesieni i problemów jestem nieugięta, zdeterminowana i że mu imponuję tym, że zaczęłam studia.
No wzrusz na maksa.
Ech.
Byłam raniutko odstawić pieska na weekend pod opiekę rodziców.
Mała tak bardzo się cieszy, że ich spotyka. <3 Najlepsze jest też to, że moi rodzice zaczynają to dostrzegać. Że robi się z niej milutki, przytulaśny piesek.
Mama dała mi dokumenty potrzebne do wniosku o stypendium. Nie było z tym łatwo. W zasadzie było trudno... Miałam "flash backi z Wietnamu" do czasów studencki, z przed wylewu i wypadku mamy, a potem taty. Zastanawiałam się wówczas nad możliwością złożenia podania o stupendium, a oni twardo upierali się, że my, z naszym dochodem się "nie kwalifikujemy" - że rodzice zarabiają za dużo, tak tuż ponad granicą tego pułapu pozwalającego na przyznanie stypendium socjalnego. Naukowe mnie nie pociągało. O innych też nie było mowy - za blisko mieszkałam by wnioskować o mieszkaniowe, zresztą nie chciałam iść do akademika.
I teraz wróciło to samo. Dokładnie te same rozmowy i te same argumenty z ich strony.
Tyle, że inny był kontekst.
Bo tym razem nie składałam podania, jako osoba będąca członkiem gospodarstwa domowego rodziców tylko niezależna osoba prowadząca własne gospodarstwo domowe, która obrała pewną konkretną linię argumentacji przy staraniu się o stypendium. Nie chciałam ich zaświadczeń o dochodach czy innych z ZUSu czy US. Chciałam ich dokumentację zdrowotną potwierdzającą ich wypadki i wylew, leczenie ambulatoryjne, rehabilitacje, oceny funkcji kognitywnych, psychofizycznych, potwierdzenie info o czasie rekonwalescencji, opisu potwierdzającego stopień skomplikowania operacji i innych zabiegów jakie przeszli by teraz funkcjonować.
Czyli tego przy czym ich wspierałam.
Nagle okazało się, że w zasadzie zaświadczenie o dochodach to mi mogą okazać od ręki (a przedtem to właśnie był największy problem, że z powodu "mojego widzimisie" narażam ich na długie kolejki w urzędach, obnażanie się z poziomu dochodu itp), ale dokumentacja medyczna to jest zbyt prywatna rzecz by dla mnie to-to skserować.
Spodziewałam się sążnego pliku - jak już się zgodzili - dokumentujacego lata rehabilitacji i powrotu do zdrowia. Tłumaczyłam im po co mi to, wyjaśniałam, że to ja w tym czasie byłam żywicielem tej rodziny i potrzebuje to udokumentować, bo NIE mam żadnych dokumentów potwierdzających moją ówczasną depresję i pobyt na oddziale dziennym po tym, jak doprowadziłam rodziców do samodzielności (oczywiście: ONI wykonali pracę, nie odbieram im tego. Wykazali się tytaniczną siłą, wolą i zacięciem. Podziwiam ich za to. ALE ja byłam w tym czasie ich opiekunką i nie mam na to żadnych zaświadczeń! Pracowałam od rana do nocy, na czarno, jakkolwiek, latałam do szpitala by uczestniczyć w ich rehabilitacji, gotowałam, prałam, karmiłam, kąpałam - przynajmniej w przypadku mamy i nie mam na potwierdzenie tego ŻADNYCH dokumentów) i gdy próbowałam podjąć przerwane studia.
Mam wypis ze szpitala, ale tam jest mowa tylko o stanach lękowych i o oddziale dziennym, ale nie ma nic o latach leczenia farmakologicznego...
A chciałam swoje podanie o stypendium tym poprzeć.
Ech. No i mama zwodziła mnie długo - po tym jak zgodziła się zrobić ksero dokumentów z tamtych czasów (ale żadnych o jej późniejszej utracie pracy i ani o jej depresji i popaściu w jej wyniku w uzależnienie - tego zbyt się wstydzi). Luz. Mogę o tym nie pisać. Ja sie tego nie wstydzę, ale rozumiem, że ona się wstydzi. Gdy to się działo ja byłam już dorosła, samodzielna, więc nie miałam zamiaru pisać o tym w uzasadnieniu wniosku.
Tym czasem w piątek odebrałam kserokopie 5 dokumentów ledwie. Info jedynie o tym, że mamę przyjęto na operację z powodu wylewu (ale nie o tym, że przeszła następnie serie operacji, ani o półrocznej rehabilitacji w szpitalu neurologicznym, ani o konieczności łamania kości w nodze, ani o rehabilitacji, którą przechodziła później, na która ją odprowadzałam codziennie przez pół roku, anio licznych angiografiach, o porażeniu aparatu mowy, wzroku, niedowładzie lewej strony działa, o braku równowagi... no... nie wynika z tego dokumentu jak bardzo było źle i jak długo było tak źle), potem dokument napisany odręcznie: pan chirurg kiedyś mamie wystawił zaświadczenie przed pierwszym lotem samolotem: że Pani ma w mózgu 4 zaklipsowane tętniaki elementami metalowymi oraz ma metalową płytkę chroniącą ubytek w czaszce.
Dokument potwierdzający wypadek i leczenie taty był za to wyczerpujący.
Ech...
No nie wiem.
Byłam rozczarowana.
A potem, gdy to wszystko co zamierzałam opisać faktycznie opisałam czułam się... zawstydzona i obnażona. Napisanie w podaniu o 10 latach swojego życia tak, by wyszło z tego 2 strony A4 i to wyszczególniając dlaczego było źle w najtrudniejszym okresie mojego życia, dlaczego nie skończyłam studiów, a potem dlaczego nie było mnie później stać na podjęcie studiów, a wreszcie - z jakiego powodu obecnie mam tak nikły dochód, że jestem zmuszona wnioskować o przyznanie stypendium... To wszystko sprawiło, że w piątek, a potem w sobotę byłam emocjonalnie przygnieciona.
Jednocześnie czuję się dobrze w tym momencie życia w którym jestem i doceniam dzięki temu jeszcze bardziej nasz związek.
Ale z drugiej... chciałabym jakoś pomóc tej dziewczynie sprzed 10 lat i ukoić jej ból, który pomimo tego, że ukształtował MNIE i który już przepłakałam, opłakałam i zaakceptowałam już zawsze będzie częścią mnie...
I byłam... hymmm czułam, że jest mi trudno. Coś we mnie czuło się upokorzone tym, że mówię o swoich trudach i że proszę moją uczelnię o pomoc
6 notes · View notes
aapogeumm · 11 months
Text
2 notes · View notes
1nd3p3nd3nt · 2 years
Text
...czasem tego nie doceniam, ale przy Tobie znaczenia nabierają moje marzenia ⏳⏳⏳
4 notes · View notes
an0r3xi4 · 8 months
Note
To nie wmusza w cb jedzenia itd? jak to wyglnda? z doswiadczenia wiem ze zwiazki gdzie obie osoby cierpia na ed sa strasznie ciezkie ://
Hmm… nie. Nie wmusza we mnie jedzenia. Wie, ze to nic nie da, tylko będę mieć poczucie winy tak ogromne, ze zadziała autoagresja - pójdę wymiotować albo walić głowa w ścianę. Nie wracam do cięcia się bo jak wspomniałam - mam tatuaże.
Ona sobie radzi ze swoim ED. Raz lepiej, raz gorzej ale chce wyzdrowieć i to jest dla mnie najważniejsze. Często się „klocimy” - placze, ze nie chce żeby zaburzenia odżywiania mnie zabrały. Jest często zła, wściekła, roztargniona ale to tylko ze względu na bezsilność. Bardzo się cieszy z każdego mojego kęsa - trzyma mnie za reke i kibicuje żebym choć trochę zjadła. Przez cały mój fast nie widziałyśmy się, nie chciałam żeby widziała mnie w takim stanie. Poczuła, ze ją odtrącam i wdała się w nią jakaś panika. To nie tak… ona wie co zrobiłam przez ten tydzień, ma mojego tumblra. Nalegała na spotkania, ale ja wiedziałam ze wtedy przerwę fasta, żeby się przestała martwić. Nie chciałam tego. Ale nie chciałam także jej odtrącać. Tęskniłam niesamowicie i dziś aż do końca weekendu widzimy się cały czas.
Ona rozumie i mnie wspiera. Ale walczy o moje zdrowie. Tak to już jest… ja także walczę o jej zdrowie. Kiedyś myślałam tylko o śmierci, tylko o tym żeby zakończyć swoje cierpienie - teraz ? Teraz chce żyć. Nie tylko dla chudości, ale także dla naszej wspólnej przyszłości. Ironia - wiadomo ze ED mnie zabije prędzej czy później i zdaje sobie z tego sprawę.
Ale nie umiem opuścić ani motylków ani any.
Długa droga jeszcze przede mną: stawiam miłość ponad wszystko, jednak czasem się gubię.
Boże, ale się rozpisałam XDD
3 notes · View notes
user637369473 · 8 months
Text
unpopular opinion: na swiecie zyje ponad 7 miliardow ludzi, a ktos mysli ze ktos mieszkajacy od nas kilka minut dorgi to nasza milosc zycia, romantyzujemy relacje, ktore sa zwyklym partnerstwem ulatwiajacym zyice i dajacym rozrywke, a kultura nastoletnich zakochan w filmach i serialach nakrela okreslony wzor tego jak taka relajca ma wygladac, wchodizmmy z zwiazki po zwiazkach i kazdym szlyszcac ,,jestes nalepsz-, najpiekniejsz-", ,,kocham cie" nie wydaje sie top wszytsko wytowrzona iluzja i schematem ktorego uczy sie kazdy jak powiedzenia ,,dzień dobry" i ,,dowidzenia" bedac przy kasie. Może to nie zakochania a wewnetrzna potrzeba atencji i silnych emocji, ktora przekladamy na wybranka. Inną receptą na dowiedzenia sie do jakich potrzeb jestesmy sobei potrzebni jest zapytanie sie co dla kogoś znaczy ,,Kocham cię", jeden bedzie czuł potrzebe opieki nad kims, a iny szukal w twoim spokojnym charajtrze oazy i tak milion innych przykladow. Wszyscy jesteśmy pionkami w życiu innych ludzi, mozna np.: zagrac w miłość , ale nie każdy potarfi grac fair play, może probować cię oszukac i wtedy giorzej jest ja przegrac, tracimy wtedy nasza plansze, nasza podtsawe zycia na ktorej znajdziesz wszystko to co w trakcie odczuwania milosci wydawało ci się nie potrzebne. Nie bede narazie ggrac w ta schematyczna i wyimaginowana milosc, bede wymeiniuac sie kartami zeby zycie dla mnie i drugiej osoby z ktora bede to robic bylo prostsze i przyejnmniesze. Wszsycy odrazu staraj sie grac na jedej planszy zamiast poczkeac i probowac, polaczyc te ktore juz mielsimy w sobie. Wtedy jeśli ktos odpadnie wszytsko czego potzrebujemy zostanie z nami. Niekstorzy powiedza ,,jestem zakocha-" ja odpowiem ,,wierze", to wszystko to kwestia perspektywy i podejscia. Ty powiesz ,,kochamy sie" a ja ,,potyrbeujemy siebie" do miłości jest w życiu długa droga, jeśli na istnieć to nie dajmy się tym schematom, utartym kolejnościom postępowania w stosunku do drugiej osoby, moze wcale nie dojdziemy do love story, ale czy to cos zlego czy dwoje ludzi nie moze po porpstu zyc obok siebie bez omercyjengio nakrecania na serduszkowanie , opiwewanie milosnymi piosenkami i bez bezwzgelkdnego zaufania i lubienia wsyztskiego co druga osoba w sobie.
4 notes · View notes