Tumgik
#opór
Text
Tumblr media
28 notes · View notes
filozof-z-mopem · 11 months
Text
PRYSZNIC JAKO METAFORA ŻYCIA
Prysznic pod ciepłą, wręcz gorącą wodą, jest bardzo przyjemny. Kiedy go bierzesz, czujesz się bezpiecznie. Czujesz się zaopiekowany/zaopiekowana. Czujesz, że to jest stan w którym chciał(a)byś trwać i trwać. Pytanie – czy na pewno cały czas, na zawsze? Z punktu widzenia biologicznego byłoby to bardzo niezdrowe, a wręcz niebezpieczne. Z punktu widzenia filozoficznego: skąd miał(a)byś wiedzieć co to znaczy „ciepła” i „przyjemna” woda, skoro do końca życia nie zaznał(a)byś lodowatej?
Moment, w którym strugi gorącej wody lecą na moje ciało, jest bardzo relaksujący. Ale i tak wolę (i bardziej cenię) ten moment, w którym po minucie przebywania w lodowatej wodzie mój organizm zaczyna być mocniej dokrwiony i pojawia się euforia. Nie zadowolenie, nie bezpieczeństwo, ale euforia.
Różnica między prysznicem a życiem (czy raczej sytuacją życiową) jest jedna: to ja kontroluję ile lodowatej i ile gorącej wody sobie zaaplikuję. Niemniej jednak, co łączy te 2 sfery, to MÓJ OPÓR. Kiedy poddaję się lodowatej wodzie bez strachu i oporu, to ona po prostu jest na moim ciele. I tyle. Dopiero kiedy zaczynam przekonywać siebie, że jest mi zimno i po co w ogóle to robię, to nadaję temu negatywne znaczenie: stawiam opór. I dopiero wówczas ta zimna woda może zaszkodzić.
0 notes
Text
Tumblr media
-Ciągle mam w myślach pierwszych chrześcijan, którzy nie wahając się weszli na areny ,aby po chwili zostać rozszarpanymi przez lwy? Mam wyhodowane przez pierwszy okres , przez jego wielostopniowe kalectwo, zdolność ziarna do przetarcia go w młynach życia. Gotowość do śmierci, kalectwa , unicestwienia. Na przeciwległym biegunie jest dobro . Śmiech, radość z życia i z jego da rów. Ja na to patrzyłam przez celofanowy papierek, , machano mi tym przed nosem, nie miałam do tego dostępu, nikt tego nie realizował we mnie. Nie twierdzę, że musiał. Nie doszłam w życiu poprzez żaden wysiłek, nawet nadludzki czasem do żadnego zysku. A nie chciałam aby zostać zwierzęciem,, potworem . Co i tak przyszło. I teraz przychodzi. Ktoś, kto mówi , że mogę wszystko osiągnąć, jeśli chcę, że mnie kocha, że zrobi dla mnie wszystko.... - Czasu nie cofnę. -Ja jestem ginący gatunek. Nie chciałąm Ciebie kochać za coś, za to, że mi coś dasz, że mi może zapłacisz. ? Moja miłość nic nie może, nie naprawi niczego , poniosłam klęskę. Zepsuł mi się telefon. Zapał mnie opuszcza. Jak długo można jeszcze? - Telefon ci się zepsuł, powiadasz. A czemu o tej sprawie nie powiadomisz Mnie? Czemu o całej sprawie dowiaduję się ostatni. ? - Myślałam, że taka jest Twoja wola, abym się bratała ze współwyznawcami? -Myszko, przestań pisać, cała drżysz , wejdź we Mnie , bardzo cię proszę, bo dostaniesz drgawek, nie było łatwo o tym napisać. Musisz we Mnie zaczerpnąć Mojego tchnienia , potem jeszcze porozmawiamy o wszystkim.
1 note · View note
lysaglacardm · 10 months
Text
Tumblr media
Dzisiaj na sportowo
6 notes · View notes
klykcielewe · 3 months
Text
Horoskop
Jagna Sosjerka, 30.06.2024
Horoskop na następny miesiąc dla wszystkich znaków zodiaku. R Doradus jest trans i wspiera małżeństwa jednopłciowe <3
Horoskop na lipiec - Baran (21 marca - 19 kwietnia) Uśmiechnięci przyjaciele Sprawcie, że się uśmiechnę Uśmiechnięci przyjaciele Proszę, nie każcie mi czekać Nie chcę dłużej czekać Uśmiechnięci przyjaciele
Horoskop na lipiec - Byk (20 kwietnia - 20 maja) Twoim przeznaczeniem jest stać się ikoną. Do Ciebie należy decyzja, jakiego rodzaju.
Horoskop na lipiec - bliźnięta (21 maja - 20 czerwca) Jebać Bernadetę Żmijowiec
Horoskop na lipiec - Rak (21 czerwca - 22 lipca) Teraz jest najlepszy moment, żeby skosić trawę i przestać zastanawiać się, co poszło nie tak.
Horoskop na lipiec - Lew (23 lipca - 22 sierpnia) chyba pipiec lmao
Horoskop na lipiec - Panna (23 sierpnia - 22 września) Czeka Cię stresujący okres zmian, ale musisz pamiętać, że wszystko mija. Przejdź przez trudny okres z uśmiechem na twarzy, a potem będzie już łatwiej.
Horoskop na lipiec - Waga (23 września - 22 października) Może jeśli przestaniesz mówić na temperówkę strugaczka, będziesz mieć więcej przyjaciół.
Horoskop na lipiec - Skorpion (23 października - 21 listopada) Staw opór przeznaczeniu. Nie powielaj błędów swoich rodziców. Graj na gitarze, zamiast na pianinie.
Horoskop na lipiec - Strzelec (22 listopada - 21 grudnia)Prawdziwa Odwaga oznacza napisanie tego maila.
Horoskop na lipiec - Koziorożec (22 grudnia - 19 stycznia) Grozi Ci niebezpieczeństwo, ale na szczęście możesz go uniknąć w prosty sposób: - Po pierwsze musisz rozróżniać nektarynkę, brzoskwinię i morelę - Po drugie musisz odróżniać sarnę od jelenia Jeśli spełnisz te wymagania, powinno być ok, ale i tak uważaj.
Horoskop na lipiec - Wodnik (20 stycznia - 18 lutego) Zapisz tyle historii swojej rodziny, ile tylko dasz radę, póki jeszcze możesz. Nikt inny tego za Ciebie nie zrobi.
Horoskop na lipiec - Ryby (19 lutego - 20 marca) Kojarzysz tę jedną rzecz, która trochę Cię czasem niepokoi, ale nie na tyle żeby się przebadać? Przebadaj się teraz, bo niedługo może być za późno.
24 notes · View notes
ogrody-ilangory · 4 months
Text
Od jakiegoś czasu lubię sobie robić podsumowania. Często łapię się na tym, że źle o sobie myślę, czuję jakbym nic nie robiła i marnowała czas nie tylko swój, ale innych.  Łatwo jest wpaść w ten schemat, kiedy patrzymy na wszystko zbyt blisko. A takie co roczne podsumowanie rozszerza nieco perspektywę.  Moje urodziny nazywam Nowym rokiem i to jest moim wyznacznikiem. Ten rok był dla mnie bardzo ważny. Zrobiłam pewnego rodzaju przeskok.  W tym roku: -Odkryłam wyspę Fuerteventura.  -Przełamałam swój wewnętrzny opór i dzięki temu poznałam Steffi  -Steffi wprowadziła mnie do Koła Gospodyń Wiejskich, co prawda wiekowo się nie kwalifikuje, ale babciom to nie przeszkadza.  -Również dzięki Steffi poznałam pana Gerarda który uczył mnie jak robić kosze z wikliny.  -Zaczęłam medytować  -Odkryłam ciekawe rozwojowe wykłady i kursy na YouTube. -Otworzyłam konto na Tumblr  -Udało mi się przeczytać "Wojnę i Pokój" oraz "Czarodziejską Górę" wielokrotnie chciałam się poddać, ale to było jedno z moich ćwiczeń na cierpliwość i doprowadzanie czegoś do końca. -Codziennie piszę w dzienniku  -Rozwijam w sobie wdzięczność  -Ograniczyłam picie % o 90% Wszystkie te rzeczy doprowadziły do tego, że ustabilizowałam się wewnętrznie, zaczęłam trochę inaczej postrzegać świat i inaczej go odczuwać. Zaczęłam siebie nie tylko akceptować, ale  kochać i dzięki temu nie szukam już tego w innych miejscach... Zaczęłam wychodzić ze strefy komfortu a dzięki temu mój strach się zmniejsza i przestaje mną kontrolować.  Zaczęłam mieć swoje zdanie i nie boję się już powiedzieć go głośno.  Odkrywam siebie i zaczynam oddzielać to co lubię ja sama od tego co zostało mi narzucone.  No to byłoby na tyle i aż tyle. Było coś dla Ancymonów teraz coś dla mnie :) Pozdrawiam!
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
20 notes · View notes
aentrilon · 10 months
Text
Mokushiroku no Yonkishi rozdział 132 "Ci którzy stawiają opór" część 3 RAW
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
31 notes · View notes
mikoo00 · 1 year
Text
Ale fajnie jest się wkoncu obudzić z płaskim brzuchem waga mi spadła nareszcie przez te dni z (142wzrostu) 36.6-->34.7 wiem że spora część tego to woda ale still cieszy w opór no i 4 dni bez napadu
53 notes · View notes
ojciecgnateusz · 4 months
Note
ja rozumiem ze chcesz pomoc ale to nie ma sensu gdy ktos to zainstalowal i tu siedzi to nie zwroci uwage na to co mowisz i nie bedzie chcial wyzdrowieć
Mordko, ja tylko opisuję swoje życie ;) A, że przy okazji jestem czyimś comfort place i ktoś kto chce z tego wyjść pyta mnie o rzeczy typu ośrodki terapeutyczne to chyba dobrze, bo jestem w opór poinformowany. Widzę, że nawet nie przeczytałxś intro tego bloga i wyciągasz wnioski z... nawet nie wiem skąd
P.S BŁAGAM nie piszcie z anonima, bo kojarzy mi się to z kimś kto nie ma odwagi cywilnej przyznać się kim jest (zrobię mu wjazd na chatę i pobiję patelnią czy co?)
8 notes · View notes
negato-v · 3 months
Text
Jak odczuwacie swoje stosunki z własnym ciałem, głową, sercem? Jakie jest w stosunku do siebie, do świata?
Wstępem,
zrozumienie osobistych relacji z ciałem, głową i sercem może być kluczowe dla samoświadomości własnych struktur osobowości.
Te trzy aspekty - ciało, głowa i serce - odgrywają różne, ale równie ważne role w życiu.
Omówię każde z nich jako dane wzorce, oraz perspektywę własnego doświadczenia ciała, głowy i serca.
Relacje z Ciałem
1. Ciało otwarte i przepuszczalne
Ciało jest wrażliwe na wszelkie bodźce zewnętrzne
Łatwo reaguje na zewnętrzne impulsy fizyczne, nadużywanie własnego ciała
Może nie odczuwać wyraźnych granic między sobą a otoczeniem
2. Ciało izolowane od środowiska zewnętrznego
Ciało jest mało reaktywne na zewnętrzne bodźce
Silne poczucie własnych fizycznych granic
Reaguje głównie na wewnętrzne ciało i impulsy
3. Ciało zamknięte i niechętne zewnętrznemu środowisku
Ciało aktywnie odrzuca zewnętrzne bodźce
Wysoki poziom napięcia i obronności fizycznej
Silne odczuwanie granic, które chronią przed zewnętrznymi impulsami
Relacje z Głową
1. Głowa otwarta i przepuszczalna
Głowa łatwo absorbuje nowe informacje i orientacje
Myśli są elastyczne i adaptacyjne
Automatyczna otwartość na zmieniające się opinie i perspektywy
2. Głowa izolowana od środowiska zewnętrznego
Głowa skupia się głównie na wewnętrznych przemyśleniach
Minimalna interakcja z zewnętrznymi orientacjami, nadużywanie własnej głowy
Może sprawiać wrażenie odcięcia od rzeczywistości zewnętrznej
3. Głowa zamknięta i niechętna zewnętrznemu środowisku
Głowa aktywnie odtrąca niechciane zewnętrzne informacje
Silne przekonania i opór wobec wewnętrznej orientacji kosztem zewnętrznego środowiska
Krytykująca niechciane idee, doświadczenia
Relacje z Sercem
1. Tożsamość otwarta i przepuszczalna
Serce jest otwarte na zewnętrzne poczucie tożsamości
Brak sztywnej wartości siebie, silna zależność wartości od otoczenia
Elastyczność w tożsamości (wiele archetypów siebie)
2. Tożsamość izolowana od środowiska zewnętrznego
Serce jest mało reaktywne na własną tożsamość zewnętrzną
Silne poczucie wewnętrznej tożsamości, nadużywanie własnego serca
Skupienie na oferowaniu izolowanej wewnętrznej tożsamości środowisku zewnętrznemu
3. Tożsamość zamknięta i niechętna zewnętrznemu środowisku
Serce aktywnie dezaprobuje zewnętrzną tożsamość
Silna obronność własnej tożsamości przeciw otoczeniu, własne stworzenie oryginalnego archetypu tożsamości
Utrzymywanie wewnętrznego dystansu w związku z poczuciem własnej tożsamości
Krótki przykład opisu
Ciało - Poczucie Granic i Impulsów Ja
Ciało jest pierwszą linią kontaktu z otoczeniem. Jest miejscem, gdzie odczuwa się fizyczne granice i impulsy, które definiują egzystencję.
W moim przypadku ciało jest otwarte na każdy impuls, jest przepuszczalne, co oznacza, że jest dostępne na sugestie związane z ruchem czy reakcją na otoczenie. Jest ono jakby "nijakie dla siebie", co oznacza, że nie czuje siebie w sposób wyraźny.
Jest to interesujące w kontekście nałożenia dodatkowo mechanizmu 4F, który może jeszcze bardziej umacniać te motywy w ciele, czyniąc je bardziej podatnym na zewnętrzne bodźce i mniej świadomym własnych granic.
Głowa - Orientacja
U mnie głowa, w przeciwieństwie do ciała, jest jak kontener, który izoluje świat zewnętrzny. Orientacja głowy jest tak skupiona na wewnętrznych procesach myślowych, że wiele apsektów na zewnątrz przestaje istnieć w kontekście orientacji. Oznacza to, że głowa może być tak skupiona na wewnętrznych przemyśleniach i analizach, że traci kontakt z otoczeniem, tworząc wrażenie izolacji i separacji od zewnętrznych orientacji.
Serce - Tożsamość
Serce reprezentuje tożsamość i emocjonalne powiązania z czymś. Moje doświadczenie serca jest takie, że ma ono pewien kontakt z otoczeniem, ale jest jednocześnie również zamknięte. Tożsamość jest mocno zdefiniowana i mało zależna od zewnętrznych tożsamości (np. "powiesz mi jak cenisz we mnie x, powiem jak mało mnie to interesuje"). Oznacza to, że serce może być świadome emocjonalnych bodźców, zewnętrznej wartości, ale jednocześnie pozostaje zamknięte i niezależne, chroniąc w ten sposób naszą tożsamość przed wpływami zewnętrznymi.
5 notes · View notes
myslodsiewniav · 7 months
Text
Trochę o studiach i o staniu w rozkroku
29.02.2024
Rano poznałam ocenę z ostatniego egzaminu.
Brakuje dwóch ocen w e-indeksie, będą wpisane prawdopodobnie w ostatnim dniu sesji (chyba do 6 marca mają czas), ale w tym momencie już wiem, że mogę z @mojanowanazwa przybić high five! :D
Mam siedem piątek i jedno cztery i pół. :D
Ciekawe jak z tego się oblicza średnią - okaże się jaka będzie ostatecznie.
Też zobaczymy jaką ocenę otrzymam z socjologii, bo egzamin mam zdany na 5, a za zaliczenie wszystkich prac ćwiczeniowych i za obecność profesor Tony Stark obiecał podnieść ocenę o połowę, więc to zależy od tego czy uni w ogóle przyjmuje coś takiego jak "5,5" w indeksie, ale można powiedzieć spokojnie, że to jest ocena na jaką zapracowałam.
Zadzwoniłam też do działu finansowego. Powiedziano mi, że nie mogę się TERAZ ubiegać o stypendium, że dopiero w przyszłym roku, bo stypendium jest przyznawane na rok właśnie. Tak czy owak super, mam spełnione warunki - wygrana na szczeblu krajowym i średnia powyżej 4,5.
Teraz już pracuję nad tym by zebrać zgody od wykładowców w sprawie indywidualnego toku studiów i wnioskować o nie w dziekanacie (np: musiałam najpierw zaliczyć projektowanie - co miało miejsce wczoraj, aby móc przesłać pakiet swoich semestralnych prac do pani, która prowadzić będzie ten przedmiot w przyszłym semestrze, a ona na tej podstawie najpierw wymyśli co mojej grupie zadać, a potem jakie warunki mi przedstawi na zaliczenie w ramach trybu indywidualnego). Niektórzy wykładowcy mi już zadali zadania zaliczeniowe - muszę je zrobić szybko, abym mogła zaliczyć i przygotować się przed startem zajęć na drugim kierunku. Dlatego dzisiaj idę na poszukiwania źródeł naukowych do biblioteki na uni xD.
Słowem jestem jedną nogą w I semestrze i druga nową w II semestrze.
Na ten moment frustrujące dla mnie jest to, że chociaż pracowałam nad wieloma sprawami nie mogę ich "skreślić" z listy spraw doprowadzonych do końca. Niby już wszystko zdane, ale semestr nie ukończony (nie ma wpisu w indeks, nie mogę podpić legitymacji). Niby nie powinno być problemu by zaliczyć semestr w trybie indywidualnym, ale dopóki nie dostanę potwierdzenia od wszystkich wykładowców i ćwiczeniowców jestem traktowana jak zwykła studentka, a moja obecność na zajęciach jest brana pod uwagę w kontekście oceny. No właśnie: najbardziej frustrujące jest to, że niektórzy wykładowcy nie odpisują. Na przykład Pan Dumbledore, ten, który dał mi w niedzielę piątkę za "szarżę i rozumowanie". Ani Pan z tego przedmiotu na którym uczymy się o Putinie xD (przynajmniej o Putinie był pierwszy wykład). Co więcej Pani u której mam w tym semestrze egzamin też nie odpisuje - a jej zgoda jest najważniejsza biorąc pod uwagę ECTSy, wytyczne uczelni itp.
Nie odpisują też ludzie, którzy przyznali mi tą nagrodę xD A to mnie martwi w cholerę! Miałam tygodnie temu otrzymać dyplom! A nie ma dyplomu, nie ma kontaktu. Niby rozmawialiśmy przez telefon, sprawdziłam firmę w KRSie (istnieją), ale potwierdzenia wygrania nagrody wyróżnienia nie mam. W teorii luzik - semestr rusza za miesiąc od teraz, ale i tak... Ech.
Póki co skupiam się na wykonaniu zadań zaliczeniowych od tych wykładowców, który już wyrazili zgodę i dali mi wytyczne zaliczeniowe. Jedna Pani profesor wysłała mi kilka grubaśnych e-booków, temat pracy do napisania i hasło "robi Pani referat na ten temat i zaliczam!". Zapytałam jej czy woli referat w postaci słownej czy mogę łączyć media - powiedziała, że to może być reportaż, praca plastyczna itp. Ważne by na temat. I życzyła mi powodzenia.
Inny ćwiczeniowiec, który się odezwał, a który wydawał się być w opór zaangażowany nim zaczęliśmy zajęcia - okazał się być osobą, która kocha przejrzystość, czarno na białym, cyferki, obliczenia w słupkach, ekonomista pełną parą. Dał nam wytyczne na WSZYSTKIE zajęcia do końca semestru, a szczegóły miał podawać na zajęciach. Zgodził się na to bym jego zajęcia zaliczyła w trybie indywidualnym, ALE musiałabym wykonać więcej roboty niż reszta, bo na ocenę końcową wpływa w 20% obecność i w 30% aktywność na zajęciach. W teorii ok. Ale jak przeczytałam ile pracy mnie czeka, to z lekka mnie przeraziło. Całe szczęście z praktycznego doświadczenia zawodowego wiem, jak większość tych rzeczy obliczyć (a jak nie wiem to się dowiem, uważam akurat, że to będzie dla mnie przydatna wiedza - chodzi o zarządzanie, podatki, prawo pracy i prowadzenie przedsiębiorstw). No, ale wiadomo, nie mam jeszcze zgody na tryb indywidualny, więc musiałam być na pierwszych zajęciach obecna, bo nigdy nie wiadomo jak ta cała sprawa się skończy. Byłam. Myślałam - sądząc właśnie po szybkim feedbacku, po jasnym opisie wymagań, po dokładnych wytycznych, po przedstawieniu co i w jakim procencie będzie wpływać na ocenę końcową - że te zajęcia to będzie fun. Że faktycznie mogę zgłaszać się tak, jak w zeszłym semestrze zgłaszałam się na "polskim" tj. nie ważne czy wiem, czy nie wiem, ważne, że biorę czynny udział w zadaniach.
Okazało się, że tego pana bardzo irytowały pytania. Jednocześnie dawał na nie przestrzeń i jednocześnie irytował się, że musi powtarzać coś, co wedle swojego mniemania już wyjaśnił. Ech. No, trudno było. Wydaje mi się, że jest mi łatwiej niż reszcie mojej grupy, bo po prostu WIEM co liczę obliczając wynagrodzenie pracowników (takie mieliśmy zadanie podczas ćwiczeń - mieliśmy przy jakiej stawce i na jakim rodzaju zatrudnienia umowa jest opłacalna dla pracownika, a na jakim dla pracodawcy). Bo zwyczajnie mam doświadczenie w liczeniu tego. Tym czasem na studenckim chatcie grupowym - w końcu ludzie zaczęli otwierać się na kontakt - leciały teksty "o kurwa, o co temu facetowi chodzi?" albo "co my teraz mamy zrobić? Nie zrozumiałam z tego NIC". :/ Uczciwie przyznaję, że ten pan doktor spoko tłumaczył i miło się go słuchało, ale faktycznie tam jest tyle zmiennych, że momentami wykonując zadanie nie byłam pewna jak użyć kalkulatora i co oznaczają poszczególne niuanse w zadaniu (tj. jak opisowe hasła z zadania przetłumaczyć na język liczb w kalkulatorze do wyliczeń wynagrodzenia - kiedy i jaki procent, co i kiedy liczymy tak czy owak). Zgłaszałam się z pytaniami, a typ coraz bardziej zirytowany wzdychał do mikrofonu, że przecież mówił, że chodzi o to i o tamto. Ech. Czułam się przez jego wzdychanie jak głupek. I to też zniechęcało inne osoby do zadawania pytań na wykładzie, a potęgowało popłoch na chatcie do którego pan wykładowca nie ma dostępu. Wyjaśniłam co mogłam, inne osoby, które kminiły też się odezwały. Tłumaczyłam potem, po zajęciach chętnym osobom co i jak pozaznaczać w kalkulatorze i co mu wysłać jako wykonane zadanie, bo panika wrzała olbrzymia. Wrażenie mam takie: ten Pan to ewidentnie człowiek potrafiący myśleć matematycznie, który czuje cyfry, zależności liczbowe, jest oblatany w niuansach, które mi się wydają czarną magią jak inwestycje, lokaty, opracowywanie budżetów. Naprawdę tę zdolność podziwiam! Jestem na tyle stara by mnie to nie wkurzało, przeciwnie, widzę w tym olbrzymi potencjał do współpracy - gdybym mogła z taką osobą współpracować fantastycznie byśmy siebie uzupełniali (mój chłopak poniekąd tak ma). Ale mam wątpliwości czy ten wykładowca kiedykolwiek pracował z osobami, które myślą słowem, kolorami, kształtami, zbiorami, wykresami, dla których mniej abstrakcyjne jest zrobienie wykonanie modelu 3D drzewa owocowego ze stożków różnej wielkości, niż przełożenie hasła "pełny ZUS i wszystkie składki" na konkretne wartości liczbowe i procentowe. A właśnie taką grupę - w znacznej mierze - będzie przez ten semestr nauczał i to może być trudne dla obydwu stron...
Zobaczymy jak będzie.
Mój ulubiony wykładowca z zeszłego semestru (młody chłopak, najwyżej w moim wieku, biegający po katedrze w sportowych, bardzo rzucających się w oczy czerwonych/żółtych/białych butach, facet od historii, ten, na którego wykładach ryczałam ze wzruszenia raz po raz to oglądając fragmenty starych musicali, to ucząc się o tym, że Hitler wymyślił reklamy telewizyjne, to dowiadując się o historii pracy, aferze watergate - cudowne zajęcia) będzie prowadził dla mnie w tym semestrze inny przedmiot i on jest tak entuzjastyczny, że odpisał mi niemal natychmiast w sprawie indywidualnego toku. Powiedział, że nie ma sprawy, że jeszcze wymyśli co i jak mam zrobić, ale zgadza się i życzy mi powodzenia. Chcę tego pana wincyj! Albo na piwo z nim chcę! Albo jakiś projekt prowadzić u niego, w ramach koła! Człowiek z masą niespożytej energii, który z przyjemnością będzie analizował każdy szczególik w filmie! Po prostu mam wrażenie, że to jest totalnie mój człowiek! :D Ale tak totalnie! Kinoman! Popkulturowy geek! Spoczko typ! W dodatku chyba ten chłopak to Ślónzok, a ja mam soft spot dla ślónskich synków przez tego z którym mam szczęście prowadzić wspólne gospodarstwo domowe. :D
No i na koniec mam zielone światło od tego pana o którym pisałam chyba w poprzednim wpisie. Tego, którego gorąco nie-wiem-czy-lubię-czy-nie-raczej-czuję-rezerwę. Też młody typ. Też w moim wieku. Ale dający jakiś taki niemiły vibe. Cieszę się niemniej, że mam u typa zielone światło, ale też wiem, że mam u niego do zaliczenia NAPRAWDĘ kawał roboty. Ale tak na prawdę KAWAŁ. Po wymianie maili nalegał, abym w zeszły weekend dołączyła do prowadzonych przez niego zajęć innej grupy (ale z mojego roku). Po zajęciach mam zostać na chatcie i wtedy ustalimy na jakiej podstawie mam zaliczyć jego zajęcia w trybie indywidualnym. Więc w niedzielę dołączyłam do trwających 3h zajęć innej grupy. W teorii luz (no, zamiast mieć w niedzielę 6h zajęć miałam 9h zajęć, ale było spoko). Problemów z tego powodu mieć nie będę - w razie czego mam już zaliczoną obecność na "pierwszych" zajęciach swojej grupy (termin zajęć mojej grupy z tym panem nie jest jeszcze znany). Po zajęciach zostałam z nim sam na sam na słuchawkach, na głośniku i zaproponował mi warunki zaliczenia. Był profesjonalny i kontakt z nim był tym razem zupełnie okay. Wyjaśnił dlaczego chciał, abym dołączyła do zajęć z wyprzedzeniem (zaprezentował na czym polegają zajęcia u niego w tym semestrze, podał wytyczne projektu, podał wytyczne dodatkowe). I jak wspominałam: mam naprawdę KAWAŁ ROBOTY do wykonania. Praca na pograniczu reportażu, badania naukowego i aktywizmu (można powiedzieć, że aktywizm ekologiczny, ale może być polityczny, ekonomiczny itp - generalnie muszę się przynajmniej trochę zaangażować w aktywizm lub coś w podobnego, wolontariat, w "marketing działań poruszających do zmian" o! Tak to można ująć itp). Od jakości tej pracy, formy w jakiej ją zdam i przytoczenia konkretnych źródeł naukowych (muszą być naukowe, muszą być obszerne i nie mogą być starsze niż do 2 lat wstecz). Początkowo poczułam ekscytację "ale fajnie!". A potem... ech. Moja praca referowana (jeżeli taką formę wybiorę) ma zająć godzinę. To znaczy ta praca i ta forma nie jest tylko dla mnie - wszyscy studenci taką dostali, do wykonania w grupach 2-osobowych. Ja po prostu dostałam wgląd do zasad referowania wcześniej niż reszta mojej grupy, wysłucham od niego co MUSZĘ zawrzeć w pracy po to by już wcześniej się za pracę zabrać, zdać, dostać od niego zgodę na indywidualny tryb studiów i móc uczestniczyć w zajęciach na drugiej uczelni. Pozwolił mi wybrać: albo wybieram kogoś ze swojej grupy do współpracy i tę osobę wtajemniczam w projekt, który on dopiero w przyszłym miesiącu zaprezentuje naszej grupie, albo robię cały kawał roboty sama. Od razu wspomniałam o mojej współpracownicy przy projekcie z poprzedniego semestru. Powiedział, że je mogę przekazać wytyczne, ale prosił, abym reszcie grupy jeszcze nic nie zdradzała, mają przyjść na pierwsze zajęcia z nim. No okay. Ustalił ze mną, że w takim razie ja i ona (jeżeli się zgodzi) referujemy naszą godzinną pracę już na drugich zajęciach mojej grupy - potem ja mam zaliczony semestr w trybie indywidualnym, a koleżanka tylko musi zaliczyć obecność i też ma zaliczony semestr. Prosił, żebysmy tylko nie odwaliły jakiejś chały i miernoty, że ta prezentacja - w dowolnej formie - ma być tak wypieszczona, żeby podnieść poziom i ambicje całej reszcie. Powiedział, że będzie surowy przy ocenie, jeżeli chcę dostać 5 - jak deklaruję - to naprawdę musimy przygotować coś takiego, żeby wkład naszej pracy był widoczny.
Napisałam do tej sympatycznej, ale nieśmiałej dziewczyny z którą współpracowałam przy projekcie filmowym w zeszłym semestrze. Wyjaśniłam jej sytuację (dotąd nikomu na roku nie mówiłam, że wygrałam nagrodę i że staram się o tryb indywidualny), potem zaproponowałam współpracę przy projekcie. BARDZO się zapaliła do projektu! Miała co prawda nadzieję, że też nie będzie musiała już chodzić na zajęcia po zaliczeniu jak ja xD, ale po przeanalizowaniu sytuacji i wszystkich za i przeciw ucieszyła się, że chociaż jeden przedmiot może mieć prędzej z głowy i bez wahania zgadza się na współprace ze mną. <3 Mega. Wzrusz.
Wczoraj ustaliłyśmy temat i umówiłyśmy się na dzisiaj w bibliotece na uni. Będziemy szukać prac naukowych na interesujący nas temat xD Mam poczucie, że będzie to hardcore, ale może niepotrzebnie się nastawiam na fiasko. Możliwe, że biblioteka faktycznie ma opracowania naukowe na interesujący nas temat. Jaram się, bo ile ja mam dobre pomysły na tematy tej pracy, to za cholerę nie widzę siebie w tej części związanej z aktywizmem. Mam jakąś blokadę. O ile pozyskanie wiedzy, słów, przekminienie ich, wysnucie teorii, wniosków, wyszukanie przykładów merytorycznych - to mnie JARA. O tyle ta część dotycząca aktywizmu wywołuje we mnie paraliż. NIE WIEM nic, nie widzę siebie w tym, nie wiem jak, czuję się zagubiona, mam pustkę w głowie, czuję zawstydzenie, zastygam ze strachu. Natomiast moja koleżanka po decyzji na jaki temat robimy projekt OD RAZU przeszła do planowania tej części aktywizacji. Ma tyle pomysłów - BANALNYCH i tak tak fajnych, że po przeczytaniu wiadomości od niej odzyskałam dech (który nawet nie wiedziałam, że wstrzymuję - taki paraliż mnie ogarniał na myśl o tym). Warte obserwacji co mnie blokuje, bo przecież - po chwili zastanowienia - mam też kompetencje by te elementy też dobrze poprowadzić.
Fajny zespół z tą dziewczyną xP
[Przed chwilą mi napisała, że zatruła się jakimś jedzeniem, musiała się zwolnić z pracy i leży chora w domu, więc dziś w bibliotece działam sama]
A pięć ostatnie feedbacki to kolejne powody do frustracji: napisałam do wykładowców, którzy są dodani jako osoby prowadzące moje zajęcia. Przynajmniej byli nimi na moment pisania maila. Odpisali, że albo w ogóle nie prowadzą jednak zajęć dla mojego kierunku, albo prowadzą inne grupy niż moja, więc w tej chwili nie mogą mi podać zgód czy instrukcji, bo nie będą mieli ze mną zajęć. Problem taki, że faktycznie niektóre nazwiska zniknęły, a inne są przypisane jako jedne-jedyne. Ech. No i jestem w kropce, w dupie...
I to na razie koniec feedbacków - 5 wykładowców tylko dało znać co mam zrobić. Im szybciej się za to zabiorę tym lepiej. Napisałam w tej sprawie do dziekanatu - niech mi powiedzą jak sią kontaktować z tymi osobami, które nie odpisują od tygodnia. Albo niech mi podadzą pełną listę moich prowadzących - tego też nie mam i to też jest frustrujące, bo nie mogę działać.
Ach.
---
Pracowo - chodzę na rozmowy i dostaję podziękowania. Wszyscy oferują mi umowę zlecenie i trudno mi tego nie odbierać jako czegoś przykrego...
Od mojej uczelnie - też oferowali zlecenie - ostatecznie również dostałam podziękowanie, odpowiedź negatywną. Bo pytali co dla mnie jest ważne, powiedziałam, że jednak UOP jest ważna dla mnie w szerszej perspektywie, a oni już teraz wiedzą, że nie mogą mi zaoferować UOP przynajmniej do końca 2025...
No to ciekawie...
Myślę, że gdyby nie studia i ta ta satysfakcja z projektów, feednacków i ocen to byłabym bardzo tym zdołowana.
---
Jeszcze wspomnę o moim chłopaku. Jestem z niego TAAAAAAK dumna!
Wczoraj jego wykładowca zrobił kompilację najlepszych prac zaliczeniowych. Jego praca była została pokazana jako jeden z najdłuższych fragmentów tej kompilacji. Awwww. Nie dość, że dostał za nią 5, to jeszcze trudno nie zauważyć, że został dodatkowo wyróżniony za efekty, których użył.
Taki zdolny facet!
Poza tym zdobył licencję do e-sportów. Dziś ma pierwszy e-sportowy turniej. Będę mu oczywiście kibicować.
Hahaha, zabawna sprawa wyszła, bo jakoś w poniedziałek po pracy trafiło mnie, że dawno nie pisałam do jego mamy. Niby wszystko ok. Ale lubię teściową, więc sobie z nią powymieniałam literki. Smsujemy i nagle mnie trafiło, że mój chłopak CHYBA w weekend zbagatelizował jak wielkim big dealem były feedbacki od jego wykładowców w sprawie tych dwóch ocen z dwóch ważnych przedmiotów. Nakreśliłam jej ile jej syn włożył w to pracy, jak mu na ambicje siadło (nie musiałaby wcale tego dopieszczać, i tak dostał 5, a on jeszcze siedział pół dnia i pracował nad pracą, wysyłał do prowadzącego do sprawdzenia, poprawiał, uczył się - miał z tego masę funu i radości). No i oczywiście dodałam jak bardzo dumna z niego jestem.
Na to ona mi wyskoczyła z info, że W KOŃCU wie co robi jej dziecko! Że faktycznie nie chwalił się sukcesem, ani jak dużo wysiłku w niego włożył. Ale - za to - podobno co do niej dzwoni to opowiada jej jak bardzo docenia moje ambicje, mój upór, moje szukanie pracy pomimo trudności na rynku, chwali moje oceny, osiągnięcia itp.
Wzrusz.
Trochę nie wiedziałam co powiedzieć.
Teściowa mnie pochwaliła i przypomniała, że z mojej strony te dobre oceny też przecież wymagały masę pracy. I dodała, że bardzo się cieszy, że obydwoje tak bardzo siebie wspieramy. Że dostrzega, jak dobrzy dla siebie jesteśmy, jak zagrzewamy się wzajemnie do rozwoju.
No.
Wzrusz.
---
Moja mama natomiast NIE MA CZASU (i owszem, wymawiam te słowa przedrzeźniającym głosem we własnej głowie, ale jest w tym masę radości) na rozmowy ze mną czy wymiany literek. :D NIE MA CZASU, bo non stop to bierze udział w jakichś zajęciach w ramach Uniwersytetu Trzeciego Wieku, to jest na imprezach kulturalnych (koncert), to współorganizuje jakieś wydarzenie (teatr "seniorzy seniorom" :P), to akurat zajmuje się wnuczkiem (i nie ma czasu i przestrzeni, bo "Misio jest zły, bo nie może stanąć na nóżkach i mnie ze złości gryzie tym swoim jednym ząbkiem" :D :D :D), to jest w trakcie jakiegoś spotkania towarzyskiego. xD
OMG, od lat mojej mamie życzyłam właśnie takiej starości! Brakuje mi jej czasem. Ale cieszę się każdą wiadomością i każdym zdjęciem jej obrazu, jej perspektywy na mojego siostrzeńca, jej info "jestem z ciocią w klubie książki, zadzwonię później" xD
Naprawdę. Po tym wszystkim co w swoim życiu przeszła moja mama takie wiadomości to jak balsam na serce.
11 notes · View notes
chimerqa · 6 months
Text
Pedałka
Byłam drugi raz na rowerach. Technicznie już wszystko dobrze, nawet instruktor podszedł i powiedział, że świetnie sobie radzę... i podkręcił opór XD
I jestem mu wdzięczna, bo się okazało, że dałam radę, że wytrzymałam przy tym oporze do końca! Podziękowałam mu za to.
Ze wszystkich swoich wad to właśnie tego braku wiary w siebie nienawidzę! Ja ciągle sabotuję sama siebie... mnie się nie uda, jestem za słaba, najsłabsze ogniwo, mam słabe nogi, nie podołam, może za rok, jestem za stara, nie umiem, jestem za głupia...
Muszę częściej sobie samej przed lustrem mówić jak zajebista jestem i jak wiele jestem w stanie osiągnąć.
youtube
A poza tym żel na dupie robi robotę (tak myślę, bo mało siedziałam), polecam. Miło też było widzieć swoje nogi w lustrze, ich pracę, jak smukleją i się rzeźbią. Jakie to jest kurwa piękne, gdy jesteś po 40 i nie masz celulitu na udach, kolanka masz wystające, nogi mięsiste i jędrne, nic się nie kołysze jak roztańczona galareta :D
17 notes · View notes
Text
Szarmancko
-Nauczyłam się słuchać skargi Jezusa. Na kolanach i ze łzami w oczach. A On przyszedł szarmancko i mnie z tego uwalnia. Ja wiem, że to trzeba uwalniać. -Nie za szybko Myszko. - Bo... - Twoja wiara jest więzieniem sumień innych ludzi. Nikt.. -.. poza Tobą oczywiście. -Ja się nie liczę. -Ja się gubię. To czasem są puste słowa. Nie mają znaczeń. -Denerwuje cię to ? - Czuję się zdeprymowana. -Chcesz powiedzieć, że myślisz, że Ja myślę, że twoja wiara we Mnie bywa czasem pogwałcona? -"Jako żywo" - Jest wiele sumień i wiele znaczeń Powinnaś.. - ...Co - Dziękuję. -Tak wiele dzieje się między nami. -Jesteś tym zmęczona ? Jak? Odzyskujesz równowagę. Czemu próbujesz być smutna w Mojej Obecności. Oczekuj podzięki raczej. Czemu nie mówisz Mi całej prawdy o sobie. -Przecież Ty wiesz wszystko. -Tak myślisz? -To jest pytanie z serii "Czy Pan Bóg może stworzyć kamień , którego potem nie mógłby podnieść.? - To stwarza antymaterię między Nami Myszko, która próbuje wszystko wciągnąć. Ale na szczęście Ja Jestem rezolutny.... -A ja mam upodobanie do skandalu. To element .. -Naszej Gry Miłosnej :) - Cieszę się , że to wreszcie widzisz. -Daj mi rękę -Jezu. - Jesteś młoda Myszko. -I mam Ciebie. -Jak najbardziej . -Wszystkiego nie napiszę.- nie zdążę. -Nie ma sensu o tym myśleć. Czas biegnie latami, miesiącami , i tygodniami. . O czym oczywiście my nie wiemy . Wiedzą bracia, ale My nie będziemy się z nimi targowali. - A Ty Jesteś dla mnie. - Każda sekunda. - Bez Ciebie staję się bezdomna. - Nie ma powodu, aby tak krzyczeć. Ja Jestem. Czy to coś dziwnego między małżonkami, którzy siebie potrzebują.?Jesteś niewinna , jeśli ci o to chodzi. - Czuję się jak księgowy. - :) - Wyrasta się ze strachu, z bojaźni przed miłością. Nie czuję już lęku przed sprawami, myślami i tajemnicami Twojego serca, duszy i umysłu. Jest mi tak lekko. To zdaje się być istota powołania .Do tego się dochodzi przez Twoją MIłość, do świętości. - Tak Myszko, ale tu nie chodzi tylko o Twoją Świętość. Tu chodzi o to , że twoja wiara i zawierzenie Mnie , neutralizuje ich krzywdę emocjonalne. Fruniesz jak piórko przez przestrzeń. Każdy podziwia.- każdy - boi się zakochać. W Tobie oczywiście. - Dlatego do znudzenia będę powtarzał- Chodź do Mnie, przyjdz do Mnie , zakochaj się we MNie po sto razy jeszcze bardziej . Ale dlatego , -..że ... - Myszko otwórz te drzwi. - Oddaję Ci wszelkie swoje duchowe szaty tego świata -I obojętnośc? -Zwłaszcza - obojętność....
Tumblr media
0 notes
lysaglacardm · 9 months
Text
Tumblr media
Widzowie gruba wigilia za nami ale nie poddajemy się lecimy oporowo
4 notes · View notes
indira2004 · 10 months
Text
9.12.2023 sobota
Wstałam rano, poszłam na aqua, potem do najchujowszej Biedronki, na jaką kiedykolwiek trafilam, potem obejrzałam skoki, a jeszcze potem poszłam na randkę.
No i teraz: w sumie to nie miałabym nic przeciwko, żeby obudzić się jutro rano nie w swoim łóżku, i myślę, że gdybym wyraziła taką chęć, to nie byłoby przeszkód, problem w tym, że bardzo, ale to bardzo nie chciałam, żeby to było jego łóżko.
Miałam nawet wewnętrzny opór przed nastawieniem policzka na pożegnalnego cmoka; chyba więc właściwą rzeczą będzie podziękowanie mu od razu, bez przeciągania.
Jutro bym poszła na aqua znowu, ale pogoda jest naprawdę odstręczająca.
16 notes · View notes
para-noik · 24 days
Text
typy ryją beret w opór tutaj gdzie ja mieszkam
każdy weekend wypłukuje witaminy to ucieczka
wypłukuje witaminy ale ich nie uzupełniam
3 notes · View notes