Tumgik
#pod ziemią
serialemoje · 5 months
Text
Tumblr media
Sześć stóp pod ziemią (Six Feet Under)
Ile sezonów: 5
Ile odcinków: 13 - 13 - 13 - 12 - 12
Rodzina Fischerów, prowadząca zakład pogrzebowy, zmaga się z doświadczeniami śmierci. Pozwala im to inaczej patrzeć na otaczającą ich rzeczywistość.
2001 - 2005
0 notes
wheremymindat · 4 months
Text
🦋 Serwer Motylkowy 🦋
Jeśli szukasz miejsca by poznać inne motylki, czuć się bezpiecznie i mieć wsparcie - idealnie trafił_ś. 🩵
Jeśli jesteś zainteresowan_ napisz do @kurishiii lub @kanapa-z-radomia
Gdzie serwer jest osadzony?
NIE jest na żadnej popularnej aplikacji. Discord usuwa na bieżąco serwery, a że cenimy ład i skład to jesteśmy odrobinę pod ziemią. Aplikacja na której jesteśmy może być używana przez przeglądarkę (na telefonie i PC) i/lub pobrana (iOS, Android, PC).
Jakie są warunki dołączenia?
Ukończone 13 wiosen i przejście dwóch poziomów weryfikacji.
Na czym polega weryfikacja?
Napisz do @kanapa-z-radomia lub @kurishiii
Etap I: zostaną zadane Ci pytania służące potwierdzeniu czy wystarczająco długo należysz do społeczności motylkowej, czy wystarczająco rozumiesz na czym to polega. Nie chcemy osób „nowych”, ponieważ liczymy, że przy tym nie zostaniesz.
Etap II: potwierdzenie wieku i odpowiedzenie na 3 krótkie pytania.
Po przejściu obu etapów bez problemu przygarniemy Cię w nasze progi.
Widzimy się na serwerze. 🩵
Proszę o reblogowanie by więcej motyli znalazło towarzystwo. 🤍
Tumblr media
Do osób zgłaszających - spokojnie, mamy obecnie taką organizację, że się nas nie pozbędziecie. Jak będzie trzeba, mamy gotową drugą lokalizację. 🦋
89 notes · View notes
samo-unicestwienie · 6 days
Text
Nie martwcie się!
I tak pod ziemią spotkamy się!
Gdyż czas się skończy u każdego z nas
Danse macabre odprawimy raz!
@moonzis
22 notes · View notes
motylek4felix · 24 days
Text
Kocham słuchać podcastów, w których anorektyczki opowiadają swoją historię. Za każdym razem mówione jest, że to tylko forma dokumentu i uświadomienia ludziom jaka potworna jest ta choroba, ale nigdy nie odbieram tego tak, jak chcą tego twórcy. Uznaje to jako formę motywowania lub zbiór patentów, które mogę wykorzystać u siebie w życiu codziennym. Naprawdę z całego serca to polecam na nudne wieczory, albo noce kiedy nie potraficie usnąć Kanały na yt, które najbardziej polecam: 7 metrów pod ziemią bez tajemnic
23 notes · View notes
lekkotakworld · 4 months
Text
Wtorek, 14.05.24
Dzień zaczął się źle. Nie miałam siły wstać z łóżka, nie miałam siły, żeby nawet otworzyć oczy. Miewam dziwne "objawy" nie wiem czy tak mogę to nazwać. Doświadczam ostatnio uczucia niepokoju, jakbym cały czas czegoś się bała, to nasila się szczególnie wieczorem, znów wrócił mi lęk przed ciemnością. Często zdaje mi się, że coś widzę, np. że gdzieś chodzą mi pająki albo inne robaki, choć to pewnie wynika ze zmęczenia. Ale co najbardziej mnie zaniepokoiło, to wczoraj wieczorem, czy nawet dziś rano, że patrzyłam na swoje dłonie i czułam jakby nie były moje. W życiu czegoś takiego nie miałam. Trochę mnie to przeraziło. Przeczekałam ten najgorszy moment, po jakiś dwóch godzinach udało mi się wstać i zebrać do kupy. Nawet odsłoniłam okna, co też było dużym postępem, bo w ostatnich dniach raczej siedzę w ciemnościach. Później było już troszkę lepiej, choć z dwa czy trzy razy dziś jeszcze płakałam.. bez powodu. Łzy same mi leciały z oczu. Straszne jest to uczucie bezsilności, braku siły, żeby zrobić cokolwiek.
No ale humor się trochę poprawił, udało mi się w końcu zebrać i pójść do sklepu. Też w końcu wyszłam z mieszkania, bo ostatni raz wychodziłam w sobotę. Nie chciałam wychodzić, nie chciałam czuć na sobie wzroku innych, w ogóle nie chciałam przebywać wśród ludzi, odczuwałam lęk.
Jeszcze jedno co, to od wczoraj jem zdecydowanie mniej. Bardzo rzadko odczuwam faktycznie głód. Jem co 6-7 godzin, bo nie jestem głodna. I nie mam na nic ochoty. Ehh ciężkie dni mam ostatnio, a właściwie to 2 tygodnie. Wszystko zaczęło się z pierwszą migreną, która zapoczątkowała ten ciąg. Jestem dobrej myśli, że to w końcu minie.
Ciekawostka o mnie, lubię słuchać jakiś prawdziwych historii osób, które zmagały się zaburzeniami odżywiania, czy też innymi zaburzeniami psychicznymi. Też sporo na ten temat czytam. Zawsze gdy czuję się źle czytam objawy depresji. Nie wiem co to mi daje, skoro ja to wiem, ale no czytam. Dziś z kolei wysłuchałam wszystkich odcinków 7 metrów pod ziemią na Youtubie właśnie dot. depresji. Swoją drogą, polecam. Są to wywiady z psychiatrami, super wszystko wytłumaczone. Naprawdę miło się słucha.
Taki ten post o niczym. Jutro będzie trochę zwariowany dzień, bo jednak stwierdziłam, że rzucam wszystko i jadę do chłopaka. Potrzebuje odpocząć od Poznania. Mam nadzieję, te 1,5 dnia wystarczy.
20 notes · View notes
motylekany2811 · 5 months
Text
Tumblr media
to będę ja razem z aną
(chce tak wyglądać) (będę dopiero pod ziemią)
18 notes · View notes
mrocznaksiezniczka · 10 months
Text
Często wyobrażam sobie moja smierć czuje radość ,czuje ulgę zastanawiam się co byście poczuli czy mój brak byście odczuli przyszlibyscie na grób z kwiatkiem? odmawiali modlitwę ze mnie? czasem chciałabym być już pod ziemią.
Tumblr media
37 notes · View notes
deadangellllll · 2 months
Text
Rodzice&Ana/€D🦋
Tumblr media
Motylki moje kochane chciałam się zapytać jak u Was wygląda relacja z Aną i swoimi rodzicami/opiekunem💔
*u mnie mama(wychowywala mnie tylko ona) od zawsze miała kompleksy stosowala diety głodówki wyczerpujące ćwiczenia żeby podobać się facetom.
*codziennie podchodzi do mojego lustra przegląda się i mowi ze jest ulaną świnią odpuszcza wyjazdy wyjscia nawet do pracy ciężko jej iść bez poczucia wstydu….
*nie ma any ale ma £d bardziej wsumie kompulsywne objadanie się z napadami a pozniej intensywne spalanie kalori…
🦋Patrząc codziennie na to wpadłam w poważne zaburzenia odżywiania (przeczyszczanie wymioty l£ki sh etc)wiem że nie jestem nadal chuda ale przez moje binge nie umiem sprawic aby waga caly czas leciała w dół pomimo że choruje już 2 lata
💔Wierzę w to jednak że będe dla mamy motywacją i jak ona zobaczy ze wystają mi kosci to poczuje że jednak da się schudnąc byc szczesliwym jezdzic na wyjazdy zakladac stroj kąpielowy podobac sie facetom itp
🦋Nie zwraca uwagi na mnie że za mało jem wymiotuje stosuje glodowki ale mimo to mam swiadomosc ze to nas z?b!ja..no trudno ja sie nie poddam chocbym miala znalezc sie 2 m pod ziemią
sorki za ten post ale moze ktos ma podobnie
chudego dnia motylki🦋❤️🥰
9 notes · View notes
wik-us · 3 months
Text
Kurwa nic nie jem drugi dzień mam wrażenie ze zaraz pierdolnę wypiłam już dwie kole 0 i kurwa było dobrze do teraz mam walony głód psychiczny żeby nawpierdalac się jak ulana kurwa a potem to zrzygac mam nadzieje ze dam radę nic nie jeść dalej bo inaczej skończę trzy metry pod ziemią muszę kurwa schudnąć do moich jebanych urodzin
12 notes · View notes
linkemon · 6 months
Text
Zhongli x Reader
Resztę oneshotów z tej i innych serii możesz przeczytać tutaj. Zajrzyj też na moje Ko-fi.
Some of these oneshots are already translated into English. You can find them here.
Tumblr media
ᴄᴏ ʙʏś ᴢʀᴏʙɪᴌ, ɢᴅʏʙʏś ᴍᴏ́ɢᴌ ᴄᴏғɴᴀ̨ᴄ́ ᴄᴢᴀs? ᴍᴏʀᴀx ᴘʀᴢᴇᴢ̇ʏᴌ ᴊᴜᴢ̇ ᴄᴀᴌᴀ̨ ᴡɪᴇᴄᴢɴᴏśᴄ́, ᴀʟᴇ [ʀᴇᴀᴅᴇʀ] ɴɪᴇ ᴊᴇsᴛ ᴘᴇᴡɴᴀ ᴄᴢʏ ᴍᴇ̨ᴢ̇ᴄᴢʏᴢɴᴀ ɴɪᴇ ᴛᴇɢᴏ ᴡᴌᴀśɴɪᴇ ᴘʀᴀɢɴɪᴇ…
ᴏ ᴛʏᴍ ᴅʟᴀᴄᴢᴇɢᴏ ʟɪʏᴜᴇ ᴊᴇsᴛ ʟᴇᴘsᴢᴇ ɴɪᴢ̇ ᴡᴏʟɴᴏśᴄ́ ᴍᴏɴᴅsᴛᴀᴅᴛ, ɴɪᴇsᴋᴏɴ́ᴄᴢᴏɴᴏśᴄ́ ɪɴᴀᴢᴜᴍʏ, ᴍᴀ̨ᴅʀᴏśᴄ́ sᴜᴍᴇʀᴜ, sᴘʀᴀᴡɪᴇᴅʟɪᴡᴏśᴄ́ ғᴏɴᴛᴀɪɴᴇ, ᴡᴀʟᴇᴄᴢɴᴏśᴄ́ ɴᴀᴛʟᴀɴᴜ ɪ ᴄʜᴌᴏ́ᴅ sɴᴇᴢʜɴᴀʏɪ. ᴏ ʜɪsᴛᴏʀɪɪ ʟɪʏᴜᴇ ɪ ᴏ ᴛʏᴍ ᴊᴀᴋ ᴘᴏᴡsᴛᴀᴌ ᴘʀᴢᴇᴡᴏᴅɴɪᴋ ᴘᴏ ɴᴀᴄᴊɪ ᴋᴏɴᴛʀᴀᴋᴛᴏ́ᴡ ᴀ ᴛᴀᴋᴢ̇ᴇ sᴛᴀʀʏᴄʜ ɪ ɴᴏᴡʏᴄʜ ᴘʀᴢʏᴊᴀᴄɪᴏᴌᴀᴄʜ. ᴏ ʟɪʟɪᴀᴄʜ, ᴋᴛᴏ́ʀᴇ ᴌᴀᴘᴄᴢʏᴡɪᴇ ᴄʜᴌᴏɴᴀ̨ sᴌᴏᴡᴀ ɪ ᴢ̇ʏᴄᴢᴀ̨ sᴢᴄᴢᴇ̨śᴄɪᴀ…
ᴅᴏᴅᴀᴛᴋᴏᴡᴇ ɪɴғᴏʀᴍᴀᴄᴊᴇ:
ᴏɴᴇsʜᴏᴛ ᴢᴀᴡɪᴇʀᴀ sᴘᴏɪʟᴇʀʏ ᴅᴏ ᴀʀᴄʜᴏɴ ǫᴜᴇsᴛᴏ́ᴡ ᴢ ʟɪʏᴜᴇ. ᴄᴢᴇ̨śᴄ́ ɪɴғᴏʀᴍᴀᴄᴊɪ ᴊᴇsᴛ ᴛʏʟᴋᴏ ᴡʏᴘᴇᴌɴɪᴇɴɪᴇᴍ ʟᴜᴋɪ ᴡ ᴋᴀɴᴏɴɪᴇ ɪ ᴏғɪᴄᴊᴀʟɴɪᴇ ɴɪɢᴅʏ ɴɪᴇ ᴍɪᴀᴌᴀ ᴍɪᴇᴊsᴄᴀ ʟᴜʙ ɴɪᴇᴡɪᴇʟᴇ ᴏ ᴛʏᴍ ᴡɪᴀᴅᴏᴍᴏ.
ᴢᴅᴇᴄʏᴅᴏᴡᴀᴌᴀᴍ sɪᴇ̨ ɴᴀ ᴛᴌᴜᴍᴀᴄᴢᴇɴɪᴇ ɴɪᴇᴋᴛᴏ́ʀʏᴄʜ ɴᴀᴢᴡ ᴡ ᴄᴀᴌᴏśᴄɪ ʟᴜʙ ᴄᴢᴇ̨śᴄɪᴏᴡᴇ (ɴᴀᴘʀᴀᴡᴅᴇ̨ sᴘᴏʀᴇᴊ ɪʟᴏśᴄɪ, ᴡɪᴇ̨ᴄ ɴɪᴇ ʙᴇ̨ᴅᴇ̨ ɪᴄʜ ᴡsᴢʏsᴛᴋɪᴄʜ ᴡʏᴍɪᴇɴɪᴀᴄ́).
ᴇᴅɪᴛ: ᴡ ᴍᴏᴍᴇɴᴄɪᴇ ᴘɪsᴀɴɪᴀ ᴛᴇɢᴏ ᴏɴᴇsʜᴏᴛᴀ ɴɪᴇ ʙʏᴌᴏ ᴡɪᴀᴅᴏᴍᴏ ᴊᴀᴋ ᴡʏɢʟᴀ̨ᴅᴀᴌᴀ ᴀɴɪ ᴊᴀᴋ ᴢɢɪɴᴇ̨ᴌᴀ ɢᴜɪᴢʜᴏɴɢ. ɪɴғᴏʀᴍᴀᴄᴊᴇ ᴏ ᴛʏᴍ ᴘᴏᴅᴀɴᴇ ᴡ ᴇᴠᴇɴᴄɪᴇ ᴘᴏᴊᴀᴡɪᴌʏ sɪᴇ̨ ᴅᴏᴘɪᴇʀᴏ ʀᴏᴋ ᴘᴏ́ᴢ́ɴɪᴇᴊ.
Morax bezradnie patrzył na kobietę trzymającą jego dłoń. Guizhong uśmiechała się lekko. Jej czarne włosy tańczyły w otaczającej ich, szaleńczej wichurze. Był jej ostatnią deską ratunku. Jego ręka była tym, co utrzymywało ją nad szalejącą rzeką. Woda kotłowała się, zalewając całe Guili Plains. Z każdą sekundą czuł, jak opuszczają go siły. Miał ochotę wyć. Był bogiem, do cholery! Nie miał prawa być słabym. Nie w takim momencie. W całym swoim długim życiu nie pragnął siły bardziej niż w tym momencie. Dlaczego więc ziemia nie chciała go słuchać? Głazy spadające na Osiala wciąż były zbyt małe. Grunt nie mógł pochłonąć morskich wód wylewających się daleko w głąb lądu. Ludzie spoglądali na niego bezradnie. Od katastrofy dzieliło ich tylko kilka wzgórz. Matki tuliły dzieci. Nie mógł usłyszeć ich płaczu. Wiatr zagłuszał wszystko. A jednak wyraźnie słyszał słowa Guizhong:  
— Musisz mnie puścić.  
— Nie. — Zastanawiał się, czy widziała teraz wyraźnie jego twarz. Tę, po której nie była w stanie spłynąć łza, choć bardzo tego chciał. Pragnął w jakiś sposób dać jej znać, co czuje, ale już żadne słowo nie opuściło jego ust.  
Zawsze powtarzała mu, że nie potrafi wyrażać emocji. Żartowała sobie z jego kamiennej twarzy. Nie odczuwał potrzeby uzewnętrzniania tego, co się działo wewnątrz niego. Tego jak lubił dania Marchosiusa. Jak pięknie wyglądała Bogini Pyłu, zbierając swoje ukochane lilie. Jak zależało mu na szczęściu ludzi pod jego opieką. Wszystkim wydawało się, że jest bezuczuciowy. Dopiero ona potrafiła się przedrzeć przez tę skorupę, którą się otoczył. Ich wspólną umową, przypieczętowaną dzwonkiem, który dostał od niej w podarunku. Nie był to kontrakt, których tak wiele do tej pory zawarł. To była relacja oparta na zaufaniu. Czymś tak dla niego obcym przy niestabilnym świecie, w jakim żył. Gdzie większość bogów pragnęła tylko zagarnąć jak najwięcej dla siebie. Ona była jak powiew świeżego powietrza.  
— Proszę, zaopiekuj się moimi ludźmi. Żegnaj, Morax. — Słowa były ciche i szare. Wydawało mu się, jakby skurczyła się w sobie.  
Desperacko wyciągnął rękę, ale wysunęła się z uścisku. Zmieniła się w pył zanim dotknęła wody. Powtarzał sobie, że tak było lepiej. Jeśli pragnęła wybrać swoją śmierć, to nie zamierzał tego kwestionować. Wiedział, jak bardzo męczyła ją wojna. Przewidywał, że może do tego dojść, nigdy jednak, że w taki sposób. Z niedowierzaniem spojrzał na skraj niegdyś białej szaty, teraz splamionej krwią i ziemią. Skapywały na nią krople. Dotknął twarzy. Płakał. Usta zapiekły, gdy tylko zetknęły się ze słonymi łzami. Wstał z kolan. Wielu ludzi mówiło potem, że Rex Lapis krzyknął. A był to krzyk podobny do burzy. Niebo pociemniało od pyłu. Setki kamiennych włóczni przebiły ciało Osiala. Wielki wąż upadł, pogrążając się na lata w głębinach oceanu. A Morax poprowadził ocalałych w stronę miejsca znanego potem jako Liyue, gdzie zbudowano miasto, które przysiągł chronić.  
***  
[Reader] wbiła wzrok w stół, zastanawiając się, ile jeszcze powinna czekać. Czy wygląda już wystarczająco żałośnie? Sądząc po tym, jak patrzył na nią kelner po ostatniej dolewce herbaty, zbliżała się pora na to, by zapłacić i odejść. Czuła, że to był głupi pomysł. Poznała tego faceta przez listy. Mieli się tu spotkać i nie pojawił się. Po głowie chodziła jej myśl, że może coś mu się stało. Ale nawet jeśli, to niedługo już jej tu nie będzie. Nie miała pojęcia, kiedy nadejdzie kolejna okazja, by wrócić w te strony. Czuła się zawiedziona i zła na siebie. Przesiedziała tu już kolejną godzinę. Gdyby chociaż wzięła ze sobą książkę, mogłaby udawać zajętą. Zmięła serwetkę i dopiła ostatni łyk napoju.  
— Przepraszam, mogę zająć chwilę? — Niski, ciepły głos dobiegł gdzieś z wysoka.  
Przez moment myślała, że może wreszcie jej udręka się skończyła. Niestety mężczyzna stojący przed nią nie pasował do tego, którego widziała na fotografii dołączonej do listów. Spojrzała za siebie. Nikt inny za nią nie stał.  
— Pani [Reader], prawda? Mogę się dosiąść?  
Pokiwała głową.  
Przyjrzała się jeszcze raz uważnie. Szczupły i zdecydowanie wysoki. Brązowe włosy związane w długi kucyk opadały swobodnie na długi płaszcz. Dopiero gdy uważnie przyjrzała się oczom, doszła do wniosku, że rozpoznaje niespodziewanego gościa. Z jakiegoś powodu te bursztynowe tęczówki utkwiły w jej pamięci.  
— Pan Zhongli? Z Zakładu Pogrzebowego Wangsheng? — Jego delikatny uśmiech dał jej znać, że odgadła poprawnie.  
Widzieli się kilka razy w życiu. Żaden z nich jednak nie był związany ze szczęśliwymi wspomnieniami. Jak to zwykle bywa w przypadku pogrzebów. Pamiętała jednak, że zawsze był taktowny i wyrozumiały.  
— To ja. Choć przyznam, nie spodziewałem się, że będzie mnie pani pamiętać. Okoliczności zwykle nie sprzyjały zawieraniu znajomości. — To mówiąc przywołał kelnera. — Poproszę tę mieszankę. Ma wyjątkowy smak. — Zwrócił się znów do [Reader]. — Zupełnie jakby ktoś zamknął esencję ziemi w tych liściach. To pierwszej jakości susz zbierany na północy. Trudność w selekcji prowadzi do wysokiej ceny, ale jest to przecież zasadne.  
Kobieta była pewna, że jeszcze nigdy nie słyszała, by ktokolwiek wiedział tyle o herbacie. To nie tak, że nie dopuszczał jej do głosu, ale pasja, z jaką Zhongli o tym opowiadał, sprawiała, że nawet nie chciała go zabierać. Zdawał się płynnie przeskakiwać od tematu do tematu, wyciągając coraz to nowsze ciekawostki i anegdotki. Musiała przyznać sama przed sobą, że zupełnie nie spodziewała się po nim tak szerokiej wiedzy. Wydawało jej się, że jako konsultant, będzie raczej nudnym człowiekiem. A już na pewno nic nie wskazywało na to, by podróżował po odległych zakątkach Liyue. Skąd jednak miałby czerpać aż takie ilości praktycznej wiedzy?  
[Reader] zajrzała smętnie do filiżanki. Kolejny raz tego dnia ukazało się jej czyste, białe dno. Nawet profesjonalne parzenie herbaty nie stanowiło problemu dla tego mężczyzny. Ona zwykle po prostu wlewała gorącą wodę. Na swoje usprawiedliwienie miała jednak fakt, że jej wyprawy zwykle zmuszały ją do rozkładania noclegów w miejscach, gdzie nawet nie było mowy o porządnej ceremonii parzenia. Musiała przyznać, że smak napoju był wspaniały. Głęboki i mocny, z dodatkiem kwiatowej nuty. Zupełnie jakby zanurzyła się w glebie i poznała wszystkie jej sekrety. A teraz wróciła na powierzchnię, bo został tylko pusty czajniczek i poczucie, że powinna się zbierać. Kapitan Beidou nie będzie wiecznie czekać. Niedługo podniesie kotwicę i odpłynie.  
— Właściwie nie powiedziałem jeszcze, z czym tu przyszedłem. — Zhongli wyjął coś ze starej torby. — Chciałem prosić o autograf.  
To było kolejne zaskoczenie tego dnia. Szczególnie że czas minął jej tak niespodziewanie, że właściwie przestała się zastanawiać, w jakim celu mężczyzna w ogóle do niej podszedł.  
— Czyta pan moje przewodniki? — Ze szczerym zdziwieniem przyjęła książkę. Jej palce przez moment zetknęły się z urękawiczoną dłonią.  
Dom Wydawniczy Yae podpisał z nią umowę dawno temu. To właśnie ona pozwoliła jej zwiedzać kolejne miejsca w Teyvacie. Zarobiła wtedy pierwsze prawdziwe pieniądze i zaryzykowała, wybierając się do Sumeru. Niedługo potem poznała Kapitan Beidou, stając się częstym gościem w jej morskich żeglugach. Poza tym pozwoliło jej to taniej podróżować. Od tamtej pory zdążyła już wyrobić sobie renomę. Wciąż jednak nie mogła się równać z czołowymi pozycjami produkowanymi w Inazumie. Jej gatunek trafiał głównie do świeżych kupców, turystów czy ludzi szukających przygód. Przeciętni mieszkańcy zwykle nie wiedzieli, kim jest, o ile nie potrzebowali wyjechać na zagraniczne wakacje.  
Tak więc, choć nie pierwszy raz proszono ją o autograf, było to rzadkie zjawisko. Na szczęście wszędzie nosiła ze sobą pióro. W końcu nigdy nie wiedziała, gdzie natchnie ją wena.  
— Myślę, że świetnie uchwytują atmosferę miejsc. Ma pani dar opisywania tego, co istotne, by poczuć ich ducha. Gdy je czytam, czuję się, jakbym tam był. Szczerze mówiąc, pchnęły mnie do kilku decyzji, dzięki którym mogłem znów zacząć podróżować. — Jego uśmiech był delikatny i ledwo uchwytny. Jakby z domieszką melancholii.  
— Miło mi to słyszeć. — [Reader] zawstydziła się odrobinę i wręczyła mu z powrotem książkę.  
— Zawsze zastanawiałem się, dlaczego nigdy nie powstał przewodnik po Liyue. — Wzrok Zhongliego był przenikliwy.  
— Chyba bałam się, że nie podołam. To w końcu mój kraj. Zjeździłam tyle miejsc, a wciąż kocham go najbardziej ze wszystkich. Jeśli miałabym to zrobić źle, to wolę nie robić tego wcale. — Zapatrzyła się przed siebie.  
Taka była prawda. Wolność Mondstadt, nieskończoność Inazumy, mądrość Sumeru, sprawiedliwość Fontaine, waleczność Natlanu i chłód Snezhnayi. Poznała je wszystkie. A jednak jej serce zawsze wracało do nacji kontraktów. Tu się wychowała. Od najmłodszych lat mieszkała ze swoją rodziną, marząc o wielkim świecie. A kiedy wreszcie go zaznała, uznała, że Liyue jest najpiękniejsze. Ze swoim portem, gdzie można się przechadzać i poczuć na skórze morską bryzę. Gdzie marynarze przywozili ryby na rynek, opowiadając o legendarnych stworach śpiących na dnie morza. W górach, gdzie mieszkali potężni adepti, a stoki pokrywały lilie. Babcie zawsze opowiadały o nich najlepsze historie, sprzedając latawce w czasie Lantern Rite, kiedy na niebie królowały fajerwerki. Piękno tkwiło też w bambusowych lasach niedaleko wiosek pełnych znajomych i przyjaciół, statuach starożytnych bogów zapomnianych przez czas i Jadeitowej Komnacie pani Ningguang zwiastującej nowy czas dla ludzi. Wszystko tak cudowne, że bała się je źle opisać. Wyjawiła te obawy Zhongliemu, a on słuchał przez cały czas.  
— Właśnie dlatego byłaby pani idealną osobą, by opisać Liyue. — Wzrok mężczyzny utkwiony był gdzieś daleko.  
— Tylko jeśli udzieliłby mi pan konsultacji w kwestii dobrych herbaciarni — roześmiała się [Reader].  
Może rzeczywiście powinna to zrobić. To byłoby idealne zwieńczenie serii. Przez jakiś czas mogłaby wreszcie pomieszkać w domu. Stanowiłoby to miłą odmianę po tak długim czasie tułania się na obczyźnie.  
— Zawsze do dyspozycji. Mam nadzieję niedługo ujrzeć kolejny tom. — To mówiąc wstał. — Nie będę zabierał pani więcej czasu. — Skłonił się elegancko i zniknął w ulicznym tłumie.  
Kobieta chciała podążyć w jego ślady, jednak przypomniała sobie o rachunku. Spędziła tu tyle czasu, czekając na kogoś, kto nigdy się nie pojawił, że wprost czuła, że koszt będzie wysoki. Kiedy jednak kelner oznajmił jej, o jakiej sumie Mory rozmawiają, o mało się nie zakrztusiła.  
— Ile? — spytała ponownie.  
— Jegomość, który był tu z panią, zamówił najdroższą mieszankę ze wszystkich i to kilkukrotnie. Nie rozumiem, czemu się tak pani dziwi — stwierdził zirytowany kelner.  
— To on nie zapłacił za siebie?! Już ja mu dam przewodnik! Przysięgam na zmarłego Rexa Lapisa!  
***  
— Denerwuję się — wyznała [Reader].  
Wspinaczka na górę Aocang była długa i żmudna. Była pewna, że gdyby nie lata podróżowania, poddałaby się w połowie drogi. Nawet piękne widoki nie wynagradzały tego wysiłku.  
Żałowała, że nie ma z nią Zhongliego. Hu Tao pilnie potrzebowała jego pomocy, więc został w pracy. Postanowiła mimo wszystko nie rezygnować. Niegrzecznie byłoby teraz odwołać wizytę.  
— Naprawdę nie masz czym — zapewniła Ganyu. — Cloud Retainer na pewno cię polubi. Tylko proszę cię, jeśli zacznie mówić o moim dzieciństwie…  
— Mam kategorycznie zmienić temat. Pamiętam. — Uśmiechnęła się szeroko.  
Sekretarka prosiła ją o to już któryś raz. Musiała przyznać, że zabawnie było wyobrażać sobie, jak ktoś opowiada historie z dziecięcych lat o tak ważnej osobistości. Poza tym Ganyu bardzo łatwo było zawstydzić czymkolwiek i czasem miała ochotę się z nią droczyć tylko po to, by zobaczyć, jak z zażenowaniem łapie się za rogi.  
Myśli o spotkaniu z adepti ciągle błądziły jej po głowie. To nie tak, że się ich bała. Jak każdy w Liyue często słyszała o ich sile oraz o należnym im szacunku. Po prostu stanowili trochę mityczne wyobrażenie do momentu, aż okazało się, że Zhongli im przewodzi i widuje ich całkiem często. Problem polegał na tym, jak ona postrzegała swoją wizytę. W jej mniemaniu było to coś w rodzaju odwiedzin u rodziny swojego ukochanego. Prawdziwej nie posiadał. W końcu bogowie nie mają rodziców czy dziadków. Nie żeby znała jakichkolwiek innych dla porównania... Chciała po prostu dobrze wypaść przed jego najbliższymi przyjaciółmi. Był to swego rodzaju kolejny krok w ich relacji.  
— Jesteśmy! — oznajmiła radośnie przyjaciółka.  
Niewielkie jezioro otoczone było zielonymi pagórkami. Czerwone liście na drzewach miarowo poruszały się za sprawą lekkiego wiatru. Musiała przyznać, że to był piękny dom. Miejsce tchnęło spokojem i ciszą. Wręcz nie miała ochoty go zakłócać. Dziewczyna jednak widocznie była już do tego przyzwyczajona, bo poprowadziła ją po okrągłych kamiennych wysepkach aż na środek jeziorka.  
— To jest [Reader]. [Reader], to Cloud Retainer. — Kobieta skłoniła się. Zaraz potem wyjęła z torby zapakowany w ozdobne pudełko prezent.  
— To soczewka z ciekawym mechanizmem. Przywiozłam ją z jednej z moich podróży do Mondstadt.  
Badanie, które wtedy pomogła prowadzić Lisie, było długie i nudne. Obejmowało bieganie po mieście i oglądanie ludzi przez szkiełko. Do dzisiaj żałowała, że się na nie zgodziła. Bibliotekarka potrafiła jednak być straszna, kiedy bardzo tego chciała, więc jakoś przemęczyła wyzwanie.  
Żuraw przyjrzał się przedmiotowi, po czym z zadowoleniem pokiwał łebkiem.  
[Reader] odetchnęła z ulgą. Dobrze, że Zhongli powiedział jej, że interesuje się inżynierią. Nikt nie przychodził w takie miejsce z pustymi rękami. Uważano to za coś w rodzaju zniewagi. I choć była tu na innych zasadach niż większość śmiertelników, wolała nie ryzykować.   
— Miło mi cię poznać. Dobrze, że dzisiejsza młodzież jest choć trochę wychowana. Ostatnim razem jak byłam w porcie…  
— Moon Carver i Mountain Shaper nie przyszli? — Ganyu rozejrzała się dookoła.  
— Te stare dziady wolą siedzieć i nie wychylać nosa. A może spotkali się sami beze mnie jak w ostatnie Lantern Rite? — Cloud Retainer gniewnie rozłożyła skrzydła i nastroszyła pióra.  
— A to jest… — zaczęła Ganyu.  
— Adeptus Xiao. Spotkaliśmy się już kilka razy.  
Yaksha skinął jej głową na powitanie. Wielokrotnie mijała gospodę Wangshu, szczególnie ostatnio. Każdy, kto zostawał tam na noc, prędzej czy później go spotykał. Większość ludzi nie miała jednak ochoty ani możliwości zobaczyć go z bliska. Zdecydowanie nie przepadał za towarzystwem śmiertelników. Zdarzyło jej się jednak go odwiedzić. Zhongli poprosił kiedyś, by przyniosła mu specyfik z apteki Bubu. Pojawił się przed nią dopiero, gdy na werandzie postawiła talerz migdałowego tofu. Ponury, ale uprzejmy — takie wtedy wywarł na niej wrażenie.  
[Reader] wypakowała wraz z Ganyu potrawy z podróżnego plecaka. Kamienny stół pod drzewem zapełnił się różnymi potrawami. Do wszystkiego pasowała oczywiście mieszanka herbaty wybrana przez jej ukochanego. Z dumą zaparzyła napój, przypominając sobie czas, gdy jeszcze nie wiedziała, jak należy to poprawnie robić.  
Czas mijał leniwie. Gospodyni miała tendencję do powolnego przechodzenia od jednego tematu do drugiego. Robiła to mniej ciekawie niż Zhongli, ale wciąż na tyle, by dostarczyć dziewczynie mnóstwo faktów, które z pewnością przydadzą jej się przy przewodnikach. Xiao zniknął, gdy tylko zaczęła lekko przynudzać. Wspomniał coś o tym, że śmiertelnicy nie wytrzymują jego pokładów złej karmy i właściwie to ma dużo do roboty, więc zmył się zaraz po zjedzeniu deseru.  
— Koniecznie musisz usłyszeć tę historię! Otóż kiedy Ganyu była jeszcze malutka, była tak pulchna, że turlała się z górki i…  
[Reader] stłumiła śmiech, udając, że spowodował go kawałek ciasta. Musiała przyznać, że zapowiadało się na niezłą anegdotkę. Jej przyjaciółka patrzyła w jej stronę błagalnie. Kobietę korciło, by słuchać dalej, ale mimo wszystko złożyła obietnicę.  
— Zmień temat — wymówiła bezgłośnie sekretarka, składając ręce jak do modlitwy.  
— Niezwykle zajmująca opowieść — odkaszlnęła [Reader]. — Chciałam jednak zapytać o… — Rozejrzała się wokół siebie. — O te krzesła. Nawet gdyby wszyscy się zjawili, to jest ich o jedno za dużo. Czekamy na kogoś jeszcze?  
— Jesteś bystra. Trochę mi ją przypominasz. — Cloud Retainer pokiwała głową. — Zazwyczaj stoją tu tylko trzy krzesła. Moje, Moraxa i to dodatkowe, o które pytasz, należące do Guizhong.  
— Chodzi o Boginię Pyłu? Tę, która zginęła na Guili Plains, prawda? — upewniła się [Reader].  
— Właśnie o nią. — Ptak zapatrzył się na moment ponad szczyty gór. Zaklekotał cicho. — Mówiłam Moraxowi, że nie powinien próbować się z nią spotkać. Martwi mają prawo spać spokojnie. Ten artefakt nie przyniesie mu szczęścia. — Wskazała dziobem na naszyjnik wiszący na szyi dziewczyny.  
To był pierwszy raz, kiedy w ogóle o tym słyszała. I nie podobało jej się to. Magia chwili zniknęła, zasypując jej umysł pytaniami.  
Klejnot nosiła przy sobie, odkąd kilka miesięcy temu znalazła go podczas zbierania materiałów do książki. Nie zastanawiała się wtedy nad nim zbyt wiele. Któryś z kupców wspominał o jakiejś dziwnej legendzie, ale nie dała mu wtedy wiary. Wyglądał ślicznie, choć z pewnością czasy świetności miał dawno za sobą. Nie udało jej się go w pełni wyczyścić. Zhongli co prawda pytał o niego, ale tylko raz przy zakupie i nigdy potem. Nie chciała jeszcze wyciągać pochopnych wniosków. Będzie musiała dowiedzieć się więcej.  
— Czasem myślę, że byli w sobie zakochani — westchnęła Cloud Retainer. — Te rozmowy mnie zmęczyły, dziewczęta. Myślę, że na was już pora. — Z tymi słowami żuraw wzbił się w powietrze.  
[Reader] zebrała się do drogi powrotnej, próbując ignorować zmieszane spojrzenia Ganyu. Potrafiła poznać, kiedy czuła się niekomfortowo, i to z pewnością był jeden z tych momentów. Nie odpowiadała za swoją mentorkę, ale z całych sił starała się mówić o czymkolwiek, by przykryć wcześniejszą rozmowę. Nie wychodziło jej, ale kobieta doceniała wysiłek.  
***  
[Reader] ostatnie dni spędziła na przeszukiwaniu starych zapisków, legend i w Wanwen, przegrzebując stosy książek. Miała ochotę odwiedzić też pierwotnego kupca artefaktu, ale nie było takiej potrzeby. Wszystko stało się jasne; na tyle, na ile takie mity mogły być prawdziwe. Kamień zdobiący jej szyję był częścią większego rytuału. Co do tego, czy pozwalał przywrócić zmarłych do życia, nie było zgody, ale miał rzekomo pozwalać przynajmniej ich zobaczyć. Okazja na wykonanie obrzędu pojawiała się raz na kilka tysięcy lat i według wszelkich przewidywań miała mieć miejsce dzisiaj.  
Spojrzała za okno, wzdychając głośno. Miała już dość.  
— Nad czym tak rozmyślasz, kochanie? — Zhongli objął ją od tyłu i ucałował w głowę.  
Przez moment rozkoszowała się tą chwilą. Widok na Liyue był piękny. Miasto tętniło życiem, choć słońce powoli kończyło swoją dzienną wędrówkę. W Wangsheng było cicho i ciepło. Jej ukochany był tuż przy niej. W głębi serca jednak czuła się, jakby go zdradzała.  
— Nad niczym ważnym. — Zamknęła gruby tom. Kurz uleciał w promieniach słońca.  
Wiedziała, że powinna z nim porozmawiać, ale jakoś nie mogła się przemóc. Odkąd usłyszała, co sądziła Cloud Retainer, w jej głowie zaczęły kiełkować wątpliwości. Nie wątpiła w to, że mężczyzna ją kocha. To jednak było teraz. A co, gdyby Morax naprawdę mógł w pewnym sensie cofnąć czas? Czy mając do wyboru ją albo Boginię Pyłu, wciąż byłaby na pierwszym miejscu?  
— Chciałem cię o coś poprosić. — Zhongli odsunął się delikatnie. — Czy pożyczyłabyś mi dzisiaj swój naszyjnik?  
To sprawiło, że coś w niej pękło. Wiedza zdobyta w ciągu ostatnich dni gromadziła w niej ból, który teraz objawił się jednym prostym pytaniem:  
— Dlaczego nie powiedziałeś mi o Guizhong?  
Jej oczy zaszkliły się łzami, ale zamrugała szybko, by nie pozwolić im się wydostać.  
— [Reader]…  
— Cloud Retainer powiedziała, że byliście w sobie zakochani i interesuje cię ten cały rytuał… więc szukałam za twoimi plecami, chociaż wiem, że nie powinnam…  
Wzięła głęboki wdech. Prawda była w pewnym sensie oczyszczająca. Konfrontacja z sytuacją siedzącą w jej głowie przez kilka ostatnich dni stanowiła nie lada wyzwanie, ale przynajmniej będzie wiedziała, na czym stoi.  
— Nie szkodzi. Powinien był ci powiedzieć już na samym początku. — Lekko zmarszczył czoło, jak zawsze, gdy się nad czymś zastanawiał. Jednak bursztynowe tęczówki nie wydawały się nosić żadnych śladów poczucia winy.  
— Panie Zhongli, jeśli chcemy zdążyć, to musimy wyruszyć teraz! — Do domu pogrzebowego wpadła Keqing.  
— Chwileczkę — zaczął mężczyzna.  
Droga do Guili Plains była dosyć daleka. Młoda Yuheng była wiecznie zabiegana. [Reader] dobrze o tym wiedziała. Jeśli się tu zjawiła, to widocznie wszystko było zaplanowane już jakiś czas temu. Kilku Millelith czekało przed budynkiem. A więc tyle osób wiedziało oprócz niej…  
Ściągnęła naszyjnik, przyglądając mu się ostatni raz. Wydawał się ważyć więcej niż zazwyczaj. Jakby pod ciężarem jej decyzji.  
Wzięła dłoń ukochanego i wcisnęła w nią przedmiot. Błyszczał słabym światłem. Legendy były prawdziwe.  
— Musisz iść. — Widząc, że chce jej przerwać, przyłożyła mu palec do ust. — Posłuchaj. Cloud Retainer radziła, że zmarłych powinno się zostawić w spokoju. Ja też tak uważam, ale nigdy nie stanę na drodze do twojego szczęścia. Jeśli potrzebujesz się z nią zobaczyć, to zrób to. To nie jest koniec tej rozmowy. Potrzebuję trochę czasu. Zamierzam iść i skończyć ostatni rozdział przewodnika. Porozmawiamy, kiedy wrócę. — To mówiąc sięgnęła po torbę. Nie czekając na odpowiedź, wyszła z Wangsheng.  
***  
Rex Lapis mocno ścisnął przedmiot i wyruszył w góry. Nie mógł się skupić. Jego myśli krążyły wokół wszystkiego, co się wydarzyło. Źle się stało, że rozstali się w takiej atmosferze. Szczególnie, że nie zdążył powiedzieć żadnej z rzeczy, które chciał wyjaśnić.  
Chłodny wiatr powiewał na Liyue. Słońce chyliło się ku zachodowi. Czas odbycia rytuału zbliżał się nieubłaganie. Zadbał o wszystko, a jednak niepokój nie chciał zniknąć, choć powtarzał kroki w umyśle raz po raz. Lilie kołysały się miarowo w cieniu drzew, przypominając o wszystkim, co kiedyś było. Zatonął w myślach. Może dlatego nie zauważył, jak na horyzoncie pojawiło się trzech wędrowców. Byli bladzi i przerażeni.  
— Wszystko w porządku? — Keqing jako pierwsza wystrzeliła w stronę nieznajomych.  
— Byliśmy przy Luhua Pool — zaczęła kobieta. Mówienie wyraźnie sprawiało jej dyskomfort.  
Jej suknia była podarta. Musiała uciekać w pośpiechu.  
— Potwory. I... — zakaszlał mężczyzna obok niej. — I magowie Abyssu.  
Trzeci wędrowiec był w o wiele gorszym stanie. Zaniemówił z szoku. Po prostu usiadł na ziemi i zaczął cicho szlochać. Musieli ledwo ujść z życiem.  
Kiedy żołnierze pomagali mu dojść do siebie, Zhongli uświadomił sobie jedną rzecz. Tylko tego miejsca brakowało w przewodniku po Liyue. [Reader] mogła wyruszyć gdziekolwiek, ale to było najbardziej prawdopodobne.  
— Xiao. — Na dźwięk swojego imienia Yaksha pojawił się tuż przy nim. — Grupa potworów przy Luhua Pool.  
Tyle wystarczyło, by demon na powrót zniknął w ciemnym obłoku.  
— Ruszamy dalej? Teraz naprawdę nie zostało nam wiele czasu. — Keqing zostawiła ludzi pod opieką kilku Millelith.  
Zhongli przez moment stał na środku drogi, nic nie mówiąc. W ręce ściskał klejnot, przyglądając się swojemu odbiciu w nim. Spojrzał jeszcze raz na widoczne w oddali Guili Plains.  
— Wracajcie do miasta. Przepraszam, że was tu ściągnąłem — powiedział tylko, przyspieszając kroku.  
— Biegniesz do niej, prawda? — Z oddali dobiegł go głos Yuheng.  
Nie odezwał się, bo dobrze znała odpowiedź. Zawsze była bystra. Doceniał ją. Nawet jeśli bardzo go nie lubiła i przeczyła wszystkiemu, co do tej pory zrobił przez lata. Nie wątpił jednak, że takich osób potrzebowało to miasto w nowej erze należącej do ludzi.  
Nie był już tak szybki jak Xiao. Kiedyś mógłby go prześcignąć. Obecnie, po oddaniu Gnosis, siły stopniowo go opuszczały. Nie był słaby, ale zdecydowanie już nie taki, jak dawniej. Taka jednak była cena, którą musiał zapłacić, jeśli chciał pozostać zwykłym Zhonglim, a nie Moraxem, Wielkim Rex Lapisem.  
Pogromca Demonów pewnie poradziłby sobie ze wszystkim sam. Gdyby Zhongli spojrzał na to chłodno, zapewne niepotrzebnie w ogóle teraz biegł. Mógł zostać i odbyć rytuał. Czy będzie miał jeszcze okazję zobaczyć Guizhong? Kto wie. Trudno było ocenić, jak długo jego ciało poradzi sobie bez tego, co przez tyle czasu je zasilało. Może kilkaset lat, a może kolejne tysiąclecia. Wszystko wskazywało na to, że naszyjnik pozostanie już tylko pamiątką, niezdatną do użytku za jego życia.  
A jednak, jeśli istniał choć cień szansy, że [Reader] jest tam gdzieś teraz, otoczona przez potwory, to musiał to sprawdzić, bo nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby coś jej się stało.  
Dlatego widok, który zobaczył, zmroził mu krew w żyłach. Alatus trzymał w rękach płaszcz pokryty jasną czerwienią. Zhongli spojrzał mu w oczy, szukając potwierdzenia. Zanim jednak zdążył o coś zapytać, usłyszał wołanie o pomoc. Głos był znajomy. Nigdy w całym swoim długim życiu nie poczuł większej ulgi, słysząc czyjś krzyk.  
Podbiegł do krawędzi klifu, gdzie najpierw ujrzał dłoń, a potem całą resztę ciała. [Reader] trzymała się jedną ręką wystającej skały, szukając podparcia dla nóg. W mgnieniu oka z boku wyrósł pilar. Kobieta ostrożnie postawiła na nim stopy. Zaraz potem złapała ciepłą, znajomą dłoń i została wciągnięta na górę. Upadła wprost na mężczyznę. Już chciała wstać, gdy Zhongli objął ją ciasno. Poddała się więc, wtulając głowę w zagłębienie jego szyi. Przez moment nic nie mówili. Po prostu leżeli na łące lilii. Słońce schowało się za horyzontem, a kwiaty rozłożyły swoje białe płatki, zwracając się w stronę księżyca.  
— Dlaczego tu jesteś? — spytała cicho [Reader].  
— Usłyszałem o magach Abyssu i musiałem sprawdzić, czy wszystko z tobą w porządku.  
— To ty wysłałeś Xiao? — upewniła się.  
— Tak — odparł Zhongli, zakładając jej kosmyk włosów za ucho.  
— I mimo tego… i tak tu przyszedłeś? — Uśmiech cisnął się na jej usta.  
Musiał przyznać, że był piękny. Tak, jak zawsze. Miał szczęście. Nie zamierzał go nigdy stracić.  
Pokiwał tylko głową.  
— Kiedy zobaczyłem twój płaszcz, myślałem, że coś ci się stało — wyznał.  
— Wpadłam po drodze na Jueyun Chili. A potem przykleiło się do mnie kilka slime’ów i zepchnęły mnie do samej krawędzi.  
To tłumaczyło, dlaczego jej oczy były czerwone i spuchnięte. Musiały ją mocno piec.  
— A co z Guizhong? — spytała [Reader], patrząc na medalion zawieszony na jego szyi.  
— Nie jestem pewny, czy jeszcze kiedyś ją zobaczę. Chciałem… chciałem jakoś zamknąć wszystkie sprawy z czasu, kiedy byłem Rexem Lapisem. Sam nie wiem, czy ją kochałem… — Zapatrzył się w dal. — Myślę, że w tamtym momencie nie do końca jeszcze wiedziałem, czym są emocje. Jej śmierć była pierwszym momentem w moim życiu, kiedy płakałem. Naprawdę chciałem się z nią spotkać. Powiedzieć jej, że dotrzymałem obietnicy. Że za nią tęsknię. Że potomkowie jej ludzi są w bezpiecznych rękach, a nasi przyjaciele mają się dobrze. Że jestem wdzięczny za wiele rzeczy, których mnie nauczyła. I że jestem w tobie zakochany…  
— Jestem pewna, że ona o tym wie. Słyszy cię teraz i jest szczęśliwa. — [Reader] przytuliła się do jego ramienia. — Ja chciałabym jej powiedzieć, że też cię kocham i zaopiekuję się tobą najlepiej, jak potrafię.  
Zawiał lekki wiatr. I przez moment kobieta miała wrażenie, że lilie dookoła niej skłoniły swoje głowy, po czym wróciły do pierwotnej pozycji. A może tylko jej się wydawało...  
— Ty płaczesz? — spytał Zhongli, zerkając na nią kątem oka.  
— No co ty… to tylko… ekhem , chili. — [Reader] pociągnęła nosem.  
— Śmiertelniczka definitywnie płacze — skwitował Xiao. To mówiąc, oddał jej ubrudzony płaszcz.  
— Byłeś tu przez cały czas?  
Na to pytanie nie dostała jednak odpowiedzi, bo demon uniósł brew, wymamrotał coś pod nosem, po czym zniknął.  
Tak więc [Reader] i Zhongli wstali i trzymając się za ręce, ruszyli w drogę powrotną do Liyue. Zamknęli stary rozdział. Przyszła pora na rozpoczęcie nowego.
10 notes · View notes
ulananastusia · 4 months
Text
Znowu bing jestem pierdolona grubaska wystawać mi będę kości dopiero jak będę pod ziemią
7 notes · View notes
wawczur · 7 months
Text
chcę wyjść, uciec, zniknąć
zakopać się pod ziemią, otulić się ciszą
męczy mnie życie, gdy wokół tłum
nie rozumie czym jest mój ból
16 notes · View notes
klepsydr4cz4su · 8 months
Text
W następnym tygodniu zaczynam wchodzić na nowe leki. Mam okropną nadzieję, że będą się spisywały i nie skończę pod ziemią. Będą musiały mnie podtrzymywać do końca marca, bo dopiero wtedy będę mogła zapisać się na terapię. Aktualnie czekam na miejsce na psychoterapię dla młodzieży, ale wiecie jak to nfz. Mam nadzieję, że jako osoba dorosła będzie mi łatwiej dostać się na jakąś
12 notes · View notes
kasja93 · 1 year
Text
Siemanko
Tumblr media
Nikt nam nie wystawił mandatu za spanie na autostradzie xD Ruszyłam i zaczął się wodospad porażek.
Zatankowałam 80 litrów w Niemczech by dojechać do Czech a następnie do Polski. Zjechałam z autostrady i jadę przez wiochy. Jeden objazd, drugi objazd xD nie wiem ile ich było, ale 170 km robiłam w trzy godziny. Zajechałam półtorej godziny po umówionej na rozładunek. Godzinkę poczekałam nim mnie zawołali pod rampę. W między czasie zwinęłam linkę celną albowiem gdyż… Dostałam zlecenie na robotę!
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Gdy przeczytałam zlecenie wzniosłam oczy ku niebu cytując film „Jak pozbyć się celulitu”
Tumblr media
Godzina czekania = 7 minut zdejmowania ładunku w Czechach. Nareszcie mogłam pojechać do Polski. Wiem, że to dla niektórych może być dziwne, ale ja naprawdę kocham ten kraj :)
Zatankowałam - tym razem do pełna i weszłam na stację paliw po coś do jedzenia. Nie mam już nic poza ryżem do ugotowania (a nie miałam na to czasu dzisiaj). Stwierdziłam, że jak mam dziś robić za „kierowca beduin akrobata” to muszę coś zjeść bo jak zemdleje na wysokości 4 metrów nad ziemią może nie być fajnie.
Tumblr media
Wzięłam sobie produkt pizzo podobny (zjadłam pół) oraz mrożoną kawę (czyli zwykła kawa z zimnym mlekiem - wyzerowałam).
Wyjeżdżam zadowolona z CPNu (no powiedzmy) i wjeżdżam na autostradę. Nawigacja mówi „Nastąpi zmiana trasę na inną. Zaoszczędzisz 58 minut” spojrzałam na nią i zapytałam „Ile kurwa?”. Odpalam Google Maps i co? Wypadek. Naprawdę ja muszę w końcu zrobić sobie koszulkę z napisem na piersi „I love A4” oraz grafiką zakorkowanych Kątów Wrocławskich. Na plecach zaś będzie zwężka pod górę świętej Anny (wiem, że już jej nie ma, ale to kwestia czasu, aż znowu coś tam zaczną dłubać) z powtórzonym „I love A4”.
I tak by uniknąć korka wpakowałam się w korek na objeździe. Jak nie traktor to koparka a na koniec zamknięty przekaz kolejowy. Tak jadę, podziwiam widoczki i śpiewam z Sanah WCALE A WCALE nie licząc, że moja szansa na zjazd na bazę bez ówczesnego zrobienia 9 godzinnego odpoczynku jest równa zeru.
Zajechałam nie bez perypetii na załadunek w pełni świadoma, że nie mam kasku 💀 na takich zakładach trzeba mieć takowy na głowie tak jak resztę umundurowania (długie spodnie, obuwie BHP, kamizelka odblaskowa). Wpadam na cieć budę i oczarowuję elokwencją i stu watowym uśmiechem. Udaje mi się wjechać na zakład. Wjeżdżam tyłem na halę i znów powtórka z rozrywki. Panowie bardzo sympatyczni nie robili o to dramy. Powoli acz sukcesywnie zapełniali mi naczepę stalowymi przęsłami do hal magazynowych niemal pod sufit ponad 2 i pół godziny. Ja wiedząc, że i tak mnie nocka w kabinie nie minie miałam to gdzieś obserwując jak ładują
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Panowie byli mega mili. Przerzucili mi pasy podczas załadunku, więc nie musiałam robić za akrobatę. Dach też mi pomogli zsunąć, abym nie musiała łazić po tym tetrisie. Ja sobie naciągnęłam pasy, zasunęłam firankę i byłam gotowa do wyjścia. Zjechałam na pierwszy parking na S3 w zatoczce dla pojazdów Gabarytowych oraz kontroli. W dupie to mam :P Ruszam o 5 rano. W domu powinnam być koło 10/11. Plus duży jest taki, że ktoś (tak dokładnie to jeden ze spedytorów) w poniedziałek pojedzie na rozładunek oraz przegląd naczepy xD
Tumblr media
22 notes · View notes
beznadziejnaaaaa · 2 years
Text
Wszystko się kiedyś ułoży, dwa metry pod ziemią
124 notes · View notes
okulki · 9 months
Text
"Mówisz o zemście? ... tu zemsta pod ziemią."
Tumblr media
Roza Weneda, character from "Lilla Weneda", a tragedy written by Juliusz Słowacki. Illustration of act 5, scene 6
it's one of his lesser known works, but I really loved it, especially all of the references to various other cultures along with polish, and their folklore and mythology.
as you probably know, I'm a sucker for strong and dark young female characters, so Roza was immediately my favorite. (tho Gwinona is also a great character)
i wanted to make this illustration as much historically accurate as possible, so i tried researching the Veneti people, but i couldn't find much, so instead i based Roza's attire on slavic clothing from that time period and considering that the Veneti are supposed to be the ancestors of Slavs, I suppose it should suffice for this illustration. (and after all, "Lilla Weneda" is a historiosophical work, so...)
15 notes · View notes