Tumgik
#najlepsze książki
kasja93 · 1 year
Text
Hejka! Jak tam wam mija dzień?
Tumblr media
Dziś trochę wcześniej i nieco inaczej, niż zwykle. Ostatnio miałam sporo rzeczy do przemyślenia.
Przez te wszystkie tematy z moją historią, napadami i tak dalej. Z natłokiem myśli związanym z moim stanem zdrowia. Zarówno z tym fizycznym jak i psychicznym skłoniło mnie do spróbowania czegoś nowego. Otóż nie znikam stąd. Jedni się ucieszą inni zapewne nie 😉
Moje posty nieco się zmienią. Dalej będę biadolić o tym jak się czuje, opowiadać co robiłam i jak się mają uszate dziady. Jednak jak wiecie wkrótce się przeprowadzam i jest to doskonała okazja spróbować nieco innego podejścia do zaburzenia odżywania. Z racji tego, że wkrótce nie będę miała zbyt dużo czasu by przykładać się do żywienia jak teraz. W sensie nadal będę jeść mało i w bardziej sensowny sposób, niż przez większość mojego dotychczasowego życia. Chce nieco olać kalorie i ich nie liczyć. Chce spróbować jeść instynktownie. Oczywiście doskonale wiem co ile ma mniej więcej, ale nie chce wszystkiego jak do tej pory wklepywać, liczyć i ważyć. Kalorie będę sprawdzać jedynie na opakowaniach eliminując zbyt kaloryczne produkty względem innych, ale podawać co ile ma kalorii będę wyłącznie, jeśli postanowię zapodać jakiś przepis :) a mam kilka, którymi się z pewnością z wami podzielę :)
Mam nadzieje, że nie zamotałam zbytnio i mój bełkot da się zrozumieć choć trochę.
Zatem po tym przydługim wstępie jedziemy z typowym kontentem :)
Tumblr media
Obudziłam się dziś dość wcześnie i mogłam pozwolić sobie by leżeć obserwując uszaki. Jerry odstawiał taki taniec radości, że nie mogłam przestać się uśmiechać. Wpadł w tryb głupawki zatem były skoki, piruety i bieganie po dywanach w najlepsze. Po chwili wstałam, nakarmiłam i posprzątałam po uszakach. Wzięłam prysznic, złożyłam pranie i miałam wciąż dość sporo czasu. Postanowiłam ugotować szparagi oraz brokuła. Kupiłam je na przecenie w Lidlu i obróbka termiczna pomoże zachować je na dłużej, niż jakbym je zostawiła jeszcze do jutra w stanie surowym.
Zrobiłam makijaż i pojechałam z rodzicami oglądać dla nich meble. Jak się domyśliłam było wesoło 😂 Ojciec oczywiście jakby mógł to by zrobił cały dom w stylu klasztornej celi mnicha. Zatem były kłótnie, śmiech i łzy. Cholerna telenowela xD ja oczywiście na wyjebce bo mój pokój już mam zaprojektowany i meble dobrane tak jak i kolory czy oświetlenie. Mama zaczęła się denerwować i aż się popłakała jak powiedziałam by wybrała sobie takie łóżko jakie chce a nie jakie podsuwa jej tata. Ogólnie źle nie było, ale strasznie się zmęczyłam tym wszystkim. Po tournée po sklepach meblowych pojechaliśmy coś zjeść. Wzięłam sobie warzywa z makaronem sojowym. Rodzice w zupełności rozumieją, że nie zjem całej porcji i połowę spałowałam sobie na później.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Po obiedzie wybraliśmy się na małe zakupy ubraniowe. Głównie dla taty, ale ja też się obłowiłam :) i mogę to przyznać głośno: nosze rozmiar 44! Spokojnie spodnie oraz koszulki są ideolo w tym rozmiarze. Naprawdę się cieszę bo rok temu o tej porze nosiłam rozmiar 50!
Gdy odstawiłam rodziców do ich mieszkania wybrałam się na małe zakupy. Kupiłam 3 owsianki go active w biedrze, 3 butelki wody oraz masło orzechowe z nerkowców. To ostatnie powinno fajnie się sprawdzić w pewnym daniu, które będę robić w przyszłym tygodniu. Pozostałe artykuły są zapasami na szpitalny pobyt. Nie mam zamiaru nic jeść ze szpitalnego menu chyba, że będzie to jakiś owoc.
Przyszła mi też pianka usztywniająca do włosów zatem wkrótce pochwale się efektem.
Po powrocie do domu zmieniłam sobie pościelowe, więc pochwale się. A co tam xD
Tumblr media
Wi-wi-wi-sieńki 🍒🍒🍒
Dojadłam warzywa z makaronem, a na kolacje mam zamiar zjeść szparagi. Dlatego już zrobiłam zdjęcie :)
Tumblr media Tumblr media
Jutro w planach mam spakować sukienki bo w czasie remontu nie będę w nich chodzić. Spakuje również książki oraz planszówki. Lepiej pakować się na raty, niż wszystko na huuuraaaa! Wpadnę też z tymi klamotami do rodziców by zostawić je w piwnicy :) wypije herbatkę i tyle. Będę chciała później trochę odpocząć przed piątkiem. Bo to będzie wielki dzień 🥳
Dziś też muszę odpocząć bo moja wewnętrzna bateria się rozładowała. Idę zrobić sobie porządny self care! Tego mi chyba właśnie trzeba :)
Tumblr media
65 notes · View notes
ayy-lmao0 · 8 months
Text
Ok jestem wkurwiona musze zaczac pierdolic od rzeczy
Na swieta dostalam od przyjaciolki "rodzine monet" z jej własnoręcznym komentarzrm i recenzją, bo jechałyśmy po niej wspólnie opierając się głównie na recenzjach, więc pomyślałam, że wsm to dobrze by było zapoznać się z tym czymś i lepiej wiedzieć o czym się mówi
Japierdole to jest gorsze niż myślałam
Od dawna wiedziałam, że gloryfikuje się tam przemoc i sam język książki bardzo oddaje to skąd się wzięła (wattpad), ale chryste panie jezu
Z połową tego idiotycznie długiego szajsu męczę się od miesiąca. Nie dlatego, że strony czytam długo, tylko dlatego, że to co się tam dzieje jest zwyczajnie męczące. Cała książka jest przepełniona samymi stresującymi sytuacjami, z których Hailie nie ma szansy wyjść. Jest notorycznie karana za to, że próbuje się odnaleźć w tej zjebanej rodzinie i żyć jak normalny człowiek, a nie jakaś niewolnica. Jakby błagam, cud że wgl może z tymi przyjaciółkami rozmawiać. Jej bracia są dla niej w większości nieprzyjemni i traktują ją z góry. Nie moze podejmować własnych decyzji, o tym co się tam dzieje nie ma pojęcia, a oni zamiast ją kurwa chociaż TROCHĘ wprowadzić i uprzedzić, to trzymają ją w niewiedzy i doprowadzają do nienormalnych poziomów stresu. I jeszcze jej się za to obrywa???? Co kurwa? Jeszcze ta cała randka z Jasonem. Chryste. Była zasada, że bez randek, ale do jasnej cholery, tak w sumie to czemu? Nie mówię tinder czy masowe chodzenie z kimś, ale to jest wiek, kiedy takie rzeczy się właśnie zaczyna robić ffs. Pierwsza miłość i te sprawy, to jest zupełnie normalne i oni jej na to nie pozwalają. Logiczne jest więc, że będzie łamała te zasady, bo przecież każdy chce żyć normalnie. Najlepsze jest to, że prawdopodobnie gdyby normalnie podchodzili do samców gatunku ludzkiego i pozwalali jej z nimi rozmawiać jak człowiek z człowiekiem, to by do tego nie doszło. Przecież z Jasonem się zaprzyjaźniła i zaczęła chodzić, bo nie mogła z nikim innym! Nie miała żadnego porównania, żadnej innej "opcji". On dawał jej jakiekolwiek poczycie wolności, której ona nie ma, oczywiście że się do niego przywiązała! I nawet nie wiem czy będę w stanie wyrazić jak absolutnie WKURWIŁO mnie, gdy okazało się, że ci jej skurwysyńscy bracia ją śledzili. Ona nie ma 10 lat tylko 15 do cholery dajcie jej żyć. I tak w sumie to ona nawet nie ma jak się bronić. "W ten czy inny sposób zawsze będzie po mojemu." Aha. Zajebiście. To jest jej życie czy twoje? Nie jest jeszcze dorosła, ale ma mózg i jest, przedr wszystkim, człowiekiem. Jednym z pierdolonych PRAW LUDZKICH jest WOLNOŚĆ. WOLNOŚĆ, KTÓREJ ONA NIE MA. CO NIE ZROBI, TO JEST KONTROLOWANA. Oni sobie żyją swobodnie, a ona jest jak zwierzak w klatce. I jeszcze potem okazuje się, że z tym Jasonem to oni mięli racje??? Co to ma pokazywać, że ona była ukarana słusznie? Że oni zawsze mają rację i jest niewdzięczna, że reaguje w taki sposób? Bo ja już serio nie wiem.
O ile normalnie w historiach nie jest czymś złym duża ilość stresujących sytuacji, to, jak już wspomniałam, tutaj Hailie nie ma jak z nich wyjść, a dodatkowo jest ich absolutny przerost. Tutaj z rozdziału na rozdział, a czasem nawet ze strony na stronę, jest stres za stresem, a pozytywnych sytuacji nie ma prawie wcale. Gdy już są za to, to ich opisanie zajmuje maksymalnie stronę i czytelnik nie ma jak och dobrze doświadczyć. Przecież w tej książce wcielamy się w Hailie, tak? Więc czemu do chuja pana kiedy ona mówi, że "no było fajnie", ja nic nie wiem o tej sytuacji poza tym, że była? Tak jest ze wszystkim. Z tą restauracją, gdzie większość opisów dotyczyła tego, że czuła się niepewnie, źle, urażona, samotna, że nie przynależy do rodziny, może kilka zdań mówiło, że było sympatycznie jak się śmiali i ibiad był smaczny. Ogólnie niezbyt fajnie, nie? No nie, ale kilka rozdziałów później jest powiedziane, że byłe zajebiscie! .........Co. Tak jest z tą pierwszą nocowanką (do drugiej nie doczytałam). Jest opisana niepewność, kłótnia z bratem i potem na koniec w może dwóch zdaniach jest powiedziane, że było fajnie. No super, to mogę???? Tego doświadczyć może????? Ta książka mnie męczy????????? Tak samo było z tym kinem tuż przed nocowanką!!!! Była znowu: paranoja, niepewność, stres, dyskomfort podczas tego co robił Jason, dezorientacja i mało odczucia tych, rzekomo pozytywnych rzeczy. Tak samo było z tymi jej urodzinami
Dobra kurwa rozumiemy zamknij ryja
Ta książka jest okropna nie polecam
8 notes · View notes
fluttershycloud · 1 year
Text
23 czerwca
Pokłóciłam się z rodzicami znowu, nic nowego. Poszło o to, że siostra mi wywaliła z plecaka wszystkie rzeczy, chyba szukała czegoś, ale w każdym razie zostawiła to takie rozwalone i moja matka zrobiła awanturę, że za wolno zeszłam to pozbierać xd W każdym razie jadą gdzieś jutro i będe mieć spokój, powinni zapomnieć o sprawie. Na zakończeniu trzymali nas strasznie długo, oczywiście dzień strasznie deszczowy, ale przynajmniej miałam parasolkę (w prawdzie połamaną, ale nie zmokłam). Załatwiłam te książki, ale razem z moją torbą trudno było z tym dojechać do domu, gdzie czekała mnie niemiła niespodzianka, bo kurier nakłamał, że przyjechał z paczką i nikogo nie było. Wobec tego muszę udać się na pocztę ☺ Nie byłoby problemu, gdyby poczta w mojej dziurze nie była oceniana na jedną gwiazdkę. Przyjdę tam pewnie i pocałuję klamkę. Najlepsze jest to, że to są pierdółki z aliexpress do prezentu dla mojej przyjaciółki, które można było bez problemu włożyć do szkrzynki. Muszę sie jakoś wyrobić, bo przyjeżdża ciotka i mam od niej kupić jajka, a w sumie to nie wiadomo kiedy będzie. Aktualnie mam już dość i idę spać, zostało mi tylko 30 stron do końca książki, ale nie mam już siły
Zjadłam: 1300 kcal
Spaliłam: 700 kcal
Dobranoc!!
24 notes · View notes
teatralna-kicia · 3 months
Text
Tumblr media
“Dzieje grzechu”
Teatr: Narodowy Stary Teatr w Krakowie
Reżyseria: Wojciech Rodak
„Dzieje grzechu” Stefana Żeromskiego  były dla mnie zawsze fascynującą książką z dwóch powodów: po pierwsze zastanawiało mnie w jaki sposób historią jednej osoby można było zapełnić 3 wielkie, opasłe tomy (bo takie wydanie tej książki mieszkało ze mną pod jednym dachem), ale także jak bardzo cała opowieść o Ewie Pobratyńskiej w swojej kontrowersyjności gubi rys realistyczny i zupełnie odpływa w stronę chorej i zboczonej fantazji autora. Chociaż teraz się zastanawiam – mając z tyłu głowy życiorys Tajemniczej Moniki i Eli Gawin – czy aby na pewno jest taka nierealna. W Narodowym Starym Teatrze do świata „Dziejów grzechu” zapraszają nas Iga Gańczarczyk i Wojtek Rodak (odpowiedzialni kolejno za scenariusz i reżyserię). Warto podkreślić już na samym starcie, że Gańczarczyk  wykonała tytaniczną pracę przepisując powieść Żeromskiego i na jej ramie tworząc zupełnie nową i autonomiczną historię. Dramaturżka czerpie z oryginału pełnymi garściami, ale też przewrotnie wchodzi z nim w dialog, przykrywając grubą warstwą ironii dziaderstwo Żeromskiego i to, jak konstruował swoją kobiecą postać w taki sposób, by poniekąd spełniać swoje męskie żądze. Jest to świetny segway do tematu współcześnie aktualnego – a mianowicie nadużyć reżyserów względem aktorów i aktorek. Podkreśla to w swoim monologu Magdalena Grąziowska wspominając jak grała w „Dziejach Grzechu” w reżyserii Michała Kotańskiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Podkreśla, że mając za sobą różne doświadczenia na drodze aktorskiej, nie zgodziłaby się na wiele rzeczy, które puściła płazem kiedyś (swoją drogą ciekawym doświadczeniem było móc obejrzeć ją po tych latach w tej nowej wersji „Dziejów grzechu” i móc zestawić to, jak portretowała Ewę Pobratyńską kiedyś, bo miałem szczęście lub nieszczęście oglądać też kielecką interpretację powieści).
Wojtek Rodak w swoim spektaklu mocno podąża ścieżką, na której kiedyś już byłem w trakcie „Płatonowa” w reżyserii Konstantina Bogomołowa – poprzez trawestację podbija śmieszność zachowań damskich i męskich przenosząc je między płciami; uwydatnia na przykład komizm zachowań Ewy w momencie natychmiastowego zakochania się w Łukaszu.
Podobny zabieg wykorzystywała także Anna Smolar w swojej „Halce” z tą różnicą, że jej spektakl w moim odczuciu rozłaził się w drugim akcie, natomiast Rodak wie, na ile sobie może pozwolić, a na ile nie. Nawet jeśli pozwala sobie przekroczyć granicę kiczu i przesady to nadal to kupuję, bo w całym tym rozbestwionym projekcie karuzela śmiechu trwa w najlepsze nakręcając się właśnie świadomym kiczem. Co bardzo mnie rozbawiło, finał spektaklu jest iście przewrotny i daje ogromnego pstryczka w nos Żeromskiemu jak i całemu opartemu na patriarchacie społeczeństwu. Robi to w sposób mocno przemyślany i jasno wynikający ze scenariusza - reżyser nie sili się na nagłą woltę i podąża za jedynym rozsądnym głosem idącym z tekstu Gańczarczyk.
W tym wybornym serniku teatralnym pyszniutkimi rodzynkami są aktorzy, którzy dali się porwać reżyserowi i tworzą bardzo sprawną maszynę teatralną. Na pierwszy plan wysuwają się jednak głównie trzy aktorki grające Ewę na różnych etapach jej życia: Karolina Staniec, Magda Grąziowska i Małgorzata Gałkowska. Tworzą jeden organizm w trzech ciałach; każda z nich ma inne właściwości, ale doskonale portretuje Ewę na różnych jej etapach „zepsucia”.
Karolina Staniec jako najmłodsza wersja bohaterki wyciska ogromny komizm z jej zachowań podlotka – emfazę i uniesienie każdym możliwym zalotnym spojrzeniem Łukasza. Staniec jest bezbłędna i kolejny raz udowadnia, że jest wyborną aktorką i że stoi przed nią moc ciekawych ról, bo ma ogromne zaplecze, aby dźwigać wiele z nich (co udowodniła na przykład w „Dead Girls Wanted” w reżyserii Wiktora Rubina w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu).
Wcześniej wspomniana przeze mnie Magda Grąziowska jest jednocześnie delikatna, ale też ma w sobie taką zimną stal, która daje siłę jej Ewie i daje poczucie, że jej bohaterka jest zdolna do wszystkiego.  
Jednak koronę zgarnia Małgorzata Gałkowska, która jest sumą wszystkich tych cech wypracowanych przez pozostałe Ewy – zbiera je naraz w sobie i doprawia to ogromem zmęczenia życiem, a także oczekiwaniami społecznymi względem kobiet – zgarnia totalnie złoty medal za podanie widzowi monologu dotyczącego tego, czy Ewa w naszej wyobraźni i wyobraźni Żeromskiego starzeje się przez czas trwania powieści, czy wiecznie jest uwięziona w swojej formie młodej lolitki, bez względu na to, że powinna mieć już według biegu fabuły wiele, wiele więcej lat. Nie będę też zgrywał zaskoczonego, że tak dobrze zagrała, bo od dawna wiem jak wyborną aktorką jest i do dziś prześladuje mnie jej mini kreacja z „David’s Formidable Speech On Europe” –  premium klasa i nie mogę sobie wyobrazić , że kiedyś jej zabraknie na scenie. Pani Małgorzato, kocham panią.
Całość spektaklu opakowana jest w ciekawą buduarową dekorację Katarzyny Pawelec i kostiumy Marty Szypulskiej – oba elementy dobrze się uzupełniają i tworzą dla aktorów przestrzeń dopełniającą sensy wyprowadzone z samego scenariusza. Wielokrotnie podkreślałem w moich tekstach jak ważne jest dla mnie, aby scenografia i kostiumy nie były dla aktorów potykaczem, ale by wchodziły z nimi w dialog, co właśnie tutaj wybornie się udało.
Podsumowując, po przeczytaniu opisu spektaklu na stronie teatru byłem raczej nastawiony dosyć chłodno, ale zostałem w pełni porwany przez twórców. Niektórym może się wydawać, że przekracza się pewną granicę, ale spokojnie – zapewniam, że twórcy balansują bardzo mądrze i sprytnie i nie popadają w błazenadę. „Dzieje grzechu” Wojtka Rodaka to bardzo udane zamknięcie sezonu dla mnie. Teatr mądry, zabawny, bez zadęcia i spuszczający powietrze z balonika narodowej literatury. Daje do myślenia ale też jeśli nie chcemy myśleć to pozwoli nam się po prostu bawić, co jest super. Jeśli miałbym nazwać jakiś spektakl pozytywnym zaskoczeniem i olśnieniem tego roku to byłyby to właśnie „Dzieje grzechu”. Czapki z głów, dobra robota, więcej na boga, więcej!
2 notes · View notes
linkemon · 1 year
Text
School AU headcanons
Masterlist headcanonów z serii Nad Teyvatem w języku polskim można znaleźć tu.
For English version of the same work check my Masterlist here.
Tumblr media
Bennet
✧ Ta jedna osoba w klasie, której zawsze wszystko leci z rąk? Która obija się o wszystko jak leci? To właśnie Bennet.
✧ Ludzie bardzo go lubią za szczerość i widzą dobre intencje, ale jednak mocno od niego stronią jeśli chodzi o naukę. Zwykle zapomina o terminach lub pies zjada jego prace domowe. Zarzeka się do nauczycieli, że to nie tak jak myślą i nie wymawia się od tak. Niektórzy z nich po cichu patrzą na niego z góry przez to, że jest adoptowany.
✧ Spotkaliście się w najbardziej komediowy sposób jaki się da. Wpadł na ciebie, niosąc stos książek. Chciał ci pomóc wstać, ale sam upadł. Właściwie jak w filmach.
✧ Wierzy, że ma paskudnego pecha. Zwykle zostaje sam do pracy w parach, bo zawsze wtedy jest nieparzysta liczba osób. Zaprosiłaś go do waszego stolika i od tamtej pory orbituje gdzieś blisko ciebie.
✧ Boi się, żebyś nie oberwała z powodu jego braku szczęścia. Stara się cię przed nim uchronić, choć zwykle bezskutecznie.
✧ Jest jedynym członkiem klubu podróżniczego w szkole. Kiedyś było ich więcej, ale podobno wszyscy odeszli i nauczyciele jakimś cudem jeszcze go nie rozwiązali.
✧ Ma najdłuższą listę obecności u szkolnej pielęgniarki – Barbary. Wiecznie chodzi w plastrach lub bandażach.
Tumblr media
Xingqiu
✧ Licealista z nosem w książkach. Tyle tylko, że nie tych, które powinien czytać.
✧ Odkąd go poznałaś pewne są dwie rzeczy. Jego przyjaźń z Chongyunem oraz to, że w plecaku zawsze ma jakąś lekturę i nie jest to żaden podręcznik.
✧ Dostaje taryfę ulgową, bo jest synem dosyć wpływowej rodziny. Zazwyczaj ma dobre stopnie, jeśli nie najlepsze.
✧ Pisze i wydaje własne książki pod pseudonimem. Od pierwszego tomu byłaś jego fanką. Przez zupełny przypadek odkryłaś jego tożsamość, gdy zostawił jeden ze skryptów w niedomkniętej szafce a ty pomyliłaś ją ze swoją. Wymusił na tobie milczenie w zamian za spoilery i dodatkowy kontent.
✧ Z czasem zaczęło mu się podobać jak bardzo lubisz jego prace i zrozumiał, że i tak byś go nie wydała. Napisał o postaci pobocznej podobnej do ciebie w ramach niespodzianki.
✧ Zdarza ci się kryć go przed nauczycielami, bo często czyta pod ławką, na nudnych przedmiotach.
✧ Bywa twoim cichym wielbicielem, zostawiając ci w szafce liściki albo małe prezenty. Stara się za wszelką cenę byś go nie rozpoznała, zmieniając pismo. Jest przebiegły jeśli chce, lubi patrzeć na twoje reakcje.
Tumblr media
Jean  Gunnhildr
✧ Jean byłaby przewodniczącą roku oraz samorządu studenckiego. Jedynym sposobem by się z nią zapoznać, byłoby dołączenie do tego grona.
✧ Dziewczyna jest wiecznie zajęta sprawami studentów. Po zajęciach boryka się z dodatkowymi rzeczami związanymi z festiwalami czy występami. Oblicza też budżet i profesorowie nie mają pojęcia jakim cudem niesie to na swoich barkach w tak młodym wieku.
✧ Nie dodzwonisz się do niej. Linia jest wiecznie zajęta, zapomnij i napisz wiadomość.
✧ Niektórzy zarzucają jej, że nie ma życia poza nauką i pracą. Częściowo tak jest. Jej marzeniem jest dorosnąć do legendarnej na waszej uczelni rektorki Vennessy, która sporo w niej zmieniła.
✧ Ty jednak znasz też Jean od tej innej strony. Poznałeś między innymi jej ulubionego zwierzaka – żółwika. Spędzasz też czas z jej siostrą – Barbarą, bo choć obie chcą przebywać ze sobą, to jakoś nie mogą znaleźć wspólnego języka, gdy są same.
✧ Wiesz o zamiłowaniu dziewczyny do romantycznych książek. Nieczęsto się do tego przyznaje. Stąd wpadasz na pomysły by choćby zabrać ją na wagary na kampusie czy niespodziewany piknik. Czasem musisz ją zmuszać do relaksu by się nie przepracowała.
Tumblr media
Klee
✧ Klee chodzi do przedszkola obok twojego liceum. Najczęściej widujesz ją w towarzystwie jej brata – Albedo.
✧ Z bliżej nieznanych przyczyn upatrzyła sobie ciebie jako najlepszą starszą koleżankę po tym jak raz musiałaś wykonać z Albedo szkolny projekt.
✧ Nie masz serca niczego jej odmówić. Często naciąga cię byś dała jej sprobować zagrać w wybuchową grę na automacie po drodze do domu. Podobno niedawno zaczęła się fascynować wszystkim co można wysadzić. Po lekcjach ogląda filmiki jak można samemu zrobić bombę.
✧ Jej mama – Alice często wyjeżdża w delegacje i zostawia synowi zajmowanie się nią.
✧ Mała wszędzie chodzi ze swoim pluszakiem imieniem Dodoco. Pokazuje go każdej nowopoznanej osobie.
✧ Ma spisaną na kartce listę zasad odnośnie dobrego zachowania. Zbiera naklejki za bycie grzeczną, ale często rozrabia, nawet jeśli nie chce.
✧ Przynosi ci z przedszkola rysunki. Ostatnio byłaś na nim ona oraz ty i Albedo, trzymający się za ręce. Nie wiedziałaś jak to skomentować...
7 notes · View notes
niechciaana · 2 years
Text
Najlepsze uczucia:
Satysfakcja po zrobieniu wszystkiego co się planowało
Testowanie nowych kosmetyków
Idealnie układające się włosy po umyciu
Paczka czekająca w paczkomacie
Fresh paznokcie
Zaczynanie nowej książki
Ogolenie się po dłuższym czasie nie golenia
21 notes · View notes
happyg-olucky · 1 year
Text
Piątek, północ... na grupie mss się pytają jaka w tym roku książka do religii? :D
A najlepsze, że natychmiast ktoś odpowiedział...
Drugie najlepsze, ze w czwartek już o tym pisali i dosłownie kilka linijek wyżej już było zdjęcie tej książki....
Ja nie powiem co wtedy robiłam, no ale serio w piątek w nocy to są lepsze rzeczy do roboty niż rozmyślanie o podręczniku do religii :D
6 notes · View notes
Text
książkara wpis 1
jako że moje życie ostatnio jest nudnawe będę pisała zabawne posty.
witam w dzisiejszym odcinku opowiem wam o książkach które obecnie czytam oto one:
-rodzina monet
-lolita
-cyberpunk książka
-ilion
jak widzimy ogromna mieszanka równa zmieszaniu lodów ciasteczkowych z ogórkami kiszonymi i keczupem.
szykuję się również na kupno książki "najlepsze życzenia" ale na razie jestem biedakiem czekam za wypłatką hihi. pozdrawiam buziaczki
2 notes · View notes
versbook · 1 year
Text
Tumblr media
Królowa niczego – Holly Black 4/5 krówek
W końcu udało mi się przeczytać ostatnią część trylogii!
Muszę powiedzieć, że się nie zawiodłam, mimo że parę elementów wydawało mi się dodanych na ostatnią chwilę. Jude jest na wygnaniu, ale nie na długo, kiedy tylko pojawia się możliwość powrotu do świata elfów nasza bohaterka postanawia z niej skorzystać.
Uwielbiam kreacje Jude jako silnej, walecznej bohaterki, która bije się, aż zemdleje lub do utraty tchu, wyrabia sobie odporność na trucizny i postanawia być wyzwaniem dla elfów. A najlepsze jest to, że nikt ją przez to nie degraduje. Właściwie przeciwnie. Wszyscy są pod wrażeniem. Pamiętam, że miałam problem z pierwszą częścią, ale tylko dlatego, że marketing opierał się na podpisywaniu tej książki enemies to lovers. A wątek miłosny, jest tutaj na jakimś trzecim planie dosłownie. Kiedy zrozumiałam, że to będzie historia o dworskich intrygach o wiele bardziej polubiłam te tomy.
Styl autorki jak zwykle sprawia, że książkę praktycznie czyta się na raz. Świetne zwieńczenie trylogii. Jedyne, co mogę zarzucić to niektóre sceny wydawały mi się wklejone po zakończeniu pisania. AKA wąż (if u know u know). Nie wiem, ten element fabuły jakoś do mnie nie przemówił i wydawał się potraktowany po macoszemu.
Ogólnie rzecz biorąc, trylogia naprawdę świetna. „Królowa niczego” to była naprawdę świetna zabawa i miło spędzony wieczór.
4 notes · View notes
annpositivitylife · 2 years
Text
Co robię w ostatnich dniach:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Czytam ciekawe książki (choć i tak jest za mało czasu na nie!)
Gram w uno na lekcjach 😅
Wróżę, bo ostatnio mam mętlik w głowie z tym Niemcem, on nie ma dla mnie czasu a pisał że tęskni
No już kurwa nie wiem xD zajmę się swoim życiem, wyjebane na facetów, za wiele nas dzieli, nie mogę tak ciągle za facetem ganiać
Jutro mam imprezę, moją 18 😍 nie mogę się doczekać, właśnie maluję sobie paznokcie i ogarniam ostatnie rzeczy z lekcji, żeby miec potem czas na dochodzenie do siebie 😅 dostalam kwiaty, kurde, niby to głupie, ale wzruszające, zrobilo mi się miło
Rodzinka tak samo chyba planuje dla mnie jakąś niespodziankę xD chyba prezentację o moim życiu czy coś
Stresują mnie w sumie takie wydarzenia rodzinne, ale w sumie nie będzie wielu osób, raczej tacy najbliżsi plus moi znajomi, których też wielu nie ma xD ale jestem nastawiona na super muzykę, żarcie i klimat, moje dziewczyny sa najlepsze w imprezach
12 notes · View notes
komiksowenotatki · 1 year
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
[KN#237] 27.05.2023 - Komiksowa Warszawa 2023
W ten weekend odbył się festiwal Komiksowa Warszawa, który jest częścią corocznych Międzynarodowych Targów Książki.
Impreza odbyła się kolejny raz pod Pałacem Kultury i Nauki, co jest zmianą do lat poprzednich, ponieważ zazwyczaj miało to miejsce na Stadionie Narodowym. Od okresu pandemicznego, gdzie w pierwszym roku targi zupełnie odwołano, zmienił się również organizator. 
Odniosłem wrażenie, że w tym roku organizacja było trochę lepsza, ale dochodzę do wniosku, że nie jest to najlepsze miejsce na to wydarzenie. Mimo tego, iż pod Pałac Kultury mam o wiele bliżej niż na wspomniany Stadion Narodowy. Gigantyczne kolejki oraz ruch uliczny w około Pałacu wydają się być wręcz absurdalne. 
Moją kolekcję uzupełniłem o następujące pozycje: 
Lazarus 6 - dzięki temu zakupowi oraz Lazarus X+66 jestem na bieżąco z tą serią. 
RIP 3 - trzeci tom dość ciekawego tytułu traktującego o śmierci, od wydawnictwa Non-Stop Comics. 
Chu - nowa odsłona bardzo lubianej przeze mnie serii Chew. Tym razem będziemy śledzić losy siostry bohatera znanego z serii głównej.  
Jeż Jerzy zeszyt 1 - zderzenie starego humoru z obecnymi czasami. W sumie był to dla mnie jeden z głównych punktów do odhaczenia podczas tej imprezy. 
Wydział 7 - polskie Archiwum X w PRL, wydawane w zeszytach. Uzupełniłem następujące zeszyty: 7 Pościg na E81, 8 Kły i pazury, 9 Azyl, 10 Wilki, Zeszyt specjalny 2 Import Eksport, Zeszyt specjalny 3 Sztorm.
4 notes · View notes
violetcreator · 2 years
Photo
Tumblr media
Piękna pogoda za oknem. W Holandii pada śnieg. Zjawisko rzadko spotykane a jednak! Aż mam ochotę wyjść i pozwolić by wielkie płaty śniegu zasypały moje włosy, tak jak kiedyś. Wszystko tak jak kiedyś... Radość jak kiedyś. Poczucie przynależności. Głęboka pomyślność. Wspomnienie tego jak było kiedyś... Teraz wydaje mi się ze mogę to wszystko  podsumować przekleństwem. Ale nie wiem co będzie mi się wydawać za rok czy dwa. Jeśli jestem w drodze  przeżywania tego wszystkiego, to wierzę głęboko że wszystko co najlepsze jest wciąż przede mną.  I zawsze tak będzie, bo ja zawsze w to wierzę. Nadchodzi moja ulubiona godzina. Jak to jest, że nocą odpalają się podwójne pokłady produktywności? Od dziecka się z tym spotykałam. Ilekroć tworzyłam wielkie 'arcydzieła' na kartkach, tylekroć łapałam się na tym, że jest już  bardzo późno i generalnie powinnam iść spać. Ale to było silniejsze ode mnie. Ta pasja, zaangażowanie, wiara w swój rozwój i odkrywanie możliwości swojego małego talentu. Ten brak samokontroli... Dopóki mama nie zgasi światła o pierwszej w nocy. Dzisiaj już jestem dorosła i sama gaszę światło o pierwszej w nocy, zostawiając książki, rysunki i zdjęcia. Dzisiaj wiem, że jutro też jest dzień i mogę zacząć wszystko od nowa albo kontynuować. O ile ten nadejdzie... Hippie Sabotage - Your Soul Jak kiedyś.
6 notes · View notes
nataliakupiec · 2 years
Text
Wystawy / konkursy:
2024
„Formy materii’’ , Wyszkowski Ośrodek Kultury – Dom Kultury „Hutnik’’ , Wyszków
2023
„Naturalne materie, Dom Kultury Śródmieście’’ – Rotacyjny Dom Kultury na Jazdowie, Warszawa
„Malarstwo, grafika, obiekty artystyczne’’ - samodzielna wystawa prac artystycznych. Łukowski Ośrodek Kultury, Łuków
2022
„Lodz Abstract Art Festival” Art Inkubator, Łódź 
„RYSOWAĆ∞ Międzynarodowa Wystawa Rysunku Studenckiego”  Galeria Sztuki Wozownia, Toruń
„Kolaże wspomnień” samodzielna wystawa rysunku, grafiki i malarstwa. Miejsko-Gminna Biblioteka Publiczna im. Cypriana Norwida, Wyszków
2021
Nominacja do Prime Time - najlepsze dyplomy 2020 Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi
2020 
 „III Międzynarodowe Triennale Rysunku Studentów’’ Rondo Sztuki, Katowice
2019
„Natalia Kupiec. Rysunek. Grafika’’ samodzielna wystawa prac rysunkowych i graficznych Galeria Nasza Ściana, Łódź
 „Hommage a Łódź ’’ wystawa pokonkursowa. Centrum Promocji Mody, Łódź
 II miejsce - Wystawa 12 konkursu na Małą Formę graficzną Galeria Amcor, Łódź
2018
„Mikstury kultury’’ ogólnopolska wystawa ilustracji studenckiej wyższych szkół artystycznych. Domek Miedziorytnika, Wrocław 
 „Eksperymentarium i goście’’ wystawa studencka grafiki warsztatowej. Galeria ASP na Piotrkowskiej, Łódź 
Wystawa 12 konkursu na Małą Formę graficzną Galeria Pomiędzy, Łódź 
„Odbicie młodości w grafice” wystawa prac studentów z Pracowni Technik Drzeworytniczych i Książki Artystycznej ASP w Łodzi Galeria Pod Napięciem, Łódź
2017
„Komunikat LDZ’’ projektowanie graficzne w kręgu Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi Muzeum Plakatu w Wilanowie, 
 Warszawa Nagroda Rektora ASP, wystawa 11 konkursu na Małą Formę Graficzną Galeria Amcor, Łódź
 Wystawa 11 konkursu na Małą Formę Graficzną Galeria Pomiędzy, Łódź 
„Eksperymentarium i goście’’ wystawa studencka grafiki warsztatowej. Galeria ASP na Piotrkowskiej, Łódź 
 ,,Projekt 2017’’ wystawa szkolnego konkursu Władysława Strzemińskiego w Akademii Sztuk Pięknych ASP, Łódź
Roczne Stypendium Rektora za wyniki w nauce w roku 2016/17
2016
„Nowa przestrzeń. Pierwsza wystawa prac studentów ASP w Łodzi w FŁ” Filharmonia Łódzka
 „Ćwiczenia z widzenia’’ prezentacja rysunków studentów Wydziału Grafiki i Malarstwa z pracowni rysunku dr K. Miller, dr M. Łukaszuk Galeria Biała Ściana, Łódź 
 Wystawa poplenerowa malarstwa Harenda, Soczewka. Studenci Wydziału Grafiki i Malarstwa Galeria ASP na Piotrkowskiej, Łódź
 „1995-2095 Pracownia Podstaw Grafiki Warsztatowej’’ Galeria ASP na Piotrkowskiej, Łódź 
„15 Festiwal Otwarta Wystawa’’ Muzeum Książki Artystycznej, Łódź
4 notes · View notes
xentropiax · 2 years
Text
No. 11
Pusto - myślę sobie, kiedy zamykam oczy, a kolce maty do akupresury wbijają się w mój kark. Kilkaset plastikowych ostrych zakończeń wbija się w moje plecy, próbując rozbić całe to wewnętrzne napięcie ostatnich miesięcy. 
Grudzień to nie jest i nie powinien być czas na nowe początki, wielkie projekty, gromadzenie siły i głębokie wdechy. To powinien być czas zimowania, utulenia samego siebie, wytchnienia, wydechu. Mimo to nie potrafię. Nie umiem efektywnie odpocząć. 
W tym roku zauważyłam pierwsze oznaki starzenia. Siwe włosy, zmarszczki, które już się do końca nie wygładzą. Bóle pojawiające się tu i tam, których mogłabym się pozbyć, jeśli aktywnie o siebie zadbam, ale które już same nie odejdą. 
Czas ucieka, zegar tyka, z każdą sekundą coraz bliżej umownego końca. Wiem, że jeszcze dużo przede mną. Być może, i chcę w to gorąco wierzyć, najlepsze wciąż jest w przyszłości. 
Jednak tu i teraz jest pusto.
Kiedy scrolluję bezmyślnie Instagram, odświeżam social media, choć nic nowego się na nich nie dzieje, ten krótki wyrzut dopaminy wystarcza parę razy dziennie, żeby się od niego uzależnić. Nie mogę się już skupić na czytaniu, nudzi mnie tekst, uwaga ucieka, wszystko się rozpływa, mam pamięć złotej rybki. Mózg pogrywa mi warstwa pleśni, szara masa jakby kurczy się w środku. Och, nie pamiętam, kiedy ostatni raz coś mnie zastymulowało, zainspirowało. Są takie chwile, momenty, ale jest ich tak mało...
Uciekam w łatwe rozwiązania. Telefon, Internet, YouTube, kontent, kontent, kontent. Coraz mniejsza ochota by wyjść z domu. Ale zmuszam się, wychodzę, kiedy jest odrobina słońca. Uderza mnie jak przebodźcowana jestem, więc nie włączam muzyki, kiedy przechadzam się po parku. Puszczam sobie podcast, rozglądam się po świecie dookoła, obserwuję ptaki w karmniku, dzieciaki na górce, psy tarzające się w śniegu. Wtedy uderza mnie pomysł na historię.
Na razie nic z nim nie zrobię. Na razie będzie leżał w kącie głowy, bo już sama ta myśl, ta pierwsza, inicjująca, wymagać będzie ode mnie pracy. Jakichś rozmów, przeczytania kilku książek, poukładania sobie wszystkiego od nowa, przepisania tych 50-paru stron maszynopisu z czerwca. Teraz nie jest na to czas.
Kiedy w środku nocy trapi mnie bezsenność otwieram dokumenty z moimi tekstami. Po kolei, od tego największego, przyszłej książki. Czasem gdy patrzę na ten tytuł, paraliżuje mnie strach. Zupełnie jakby była szafą, z której po otwarciu wyskoczy bogin utożsamiający wszystkie moje lęki. Że tekst będzie za słaby, niespójny, kruchy, nudny i najgorsze... że nie będę wiedziała co napisać dalej. Mimo tych lęków jednak go otwieram. Czytam sobie ostatnie parę stron, przeglądam. Widzę, gdzie by można poprawić konstrukcję paru zdań. I kiedy dobijam do końca, do momentu w którym utknęłam, otwierają się drzwi, lekko, tak by wpadł przez nie mały snop światła. Oczywiście drzwi te są w mojej głowie, a światła starcza jedynie na pół strony, ale jest silne. Przynajmniej wiem, co na tym półstronicowym fragmencie wreszcie powinno się znaleźć. Później zamykam dokument i wiem, że następnym razem czeka mnie to samo. Ten paraliżujący lęk jak za każdym razem. Szczególnie kiedy ma się mózg taki jak mój - nieszczególnie ostatnio twórczo odżywiony.
Nie mam wątpliwości, że otępianie siebie w ten sposób w jaki ja to robię, to po prostu łatwe wyjście. Wiem, że nikt inny mnie nie spokłada za mnie, ale miło byłoby gdyby choć trochę...
Jego zdrowie też ma tu znaczenie. Drugą połowę roku przyćmiła jego choroba. Moje ogólne samopoczucie jest lustrzanym odbiciem jego, niestety. W ostatnich miesiącach nasiąknęłam masą negatywnej energii, frustracji, złości. To mnie niszczy, blokuje. Tkwię w jednym miejscu, w stagnacji, nie rozwijam się i brak mi motywacji, by wyjść z tego zamkniętego cyklu.
Coś mi mówi, że szczególnie teraz powinnam być dla siebie bardziej wyrozumiała. Odpuścić sobie ten rok, złagodnieć w środku, odpocząć, odetchnąć. A jednak to samo, co tak gnębi mnie od najmłodszych lat, nie daje mi spokoju. Sama biję się po głowie, a przecież, jeśli naprawdę nie ma nikogo innego, powinnam być swoją najżyczliwszą przyjaciółką. Albo zaopiekować się sobą jak dzieckiem. Przytulić się. Pogłaskać po głowie. Powiedzieć: wszystko o czym marzysz, przyjdzie do ciebie. 
2 notes · View notes
createmydreamblog · 2 years
Photo
Tumblr media
„Zgardzona i zniszczona kobieta może być bardziej niebezpieczna niż myślisz” Tak jest kochani, to już koniec książek o Dorze Wilk 😢 Trochę smutno ale przedemną jeszcze Koźlaczki, Szamańska seria i 2 książki z serii o Nikicie ❤️ Dora chwilowo jest sama w Thornie, Joshua na zielonej szkole, a Miron w piekle, więc no jest trochę samotna, ale nie martwcie się zbrodniarze nie dadzą się jej nudzić 🤣 Pewnego wieczoru wilki odkrywają na swoim terenie odkopany grób i jak się potem okazuje co Dora przeklinała w cholerę to nie jedyny w okolicy. Tak jest mamy masę grobów kobiet, a z jednego coś wylazło. W grobie była torba więc Dora konfrontuje się z lokalnym księciem wampirów i pyta o jego podwladną, a ten rzuca słuchawką 🤣 Oj nie ładnie Roman 🤣 Tak zaczyna się sprawa, która kompletnie nie ma rzadnego punktu zaczepienia, co frustruje Dorę. Roman, który przysłuży się sprawie jest podminowany bo o to jego wampirzyca Daria stosunkowo młoda wampirzyca złamała zasady i będzie musiał ją zabić. Nie pali się do tego i jak okazuje się dziewczyna go ciekawi, a co najlepsze chce poznać prawdę. Jak mysleliście, że widzieliście wszystko, to wam powiem, że jednak nie. Roman oglądający „The Crown” to bezcenne chwilę 🤣 Tak wyobraźcie sobie kilkustuletniego wampira poznającego Netflixa 🤣 Co tu kryć okazuje się że sprawa Dari i masowe groby się jakoś łączą, wychodzi na to, że nasza wampirzyca jest ofiarą. Zaczyna się pościg z czasem, w który zapląta się Witkacy, Sęp i Kurczaczek czyli córka naszego szamana. Do tego w mieście pojawią się nowi gracze i nie wiadomo czy są źli, czy może dobrzy 🤔 Dora będzie musiała podjąć kolejne decyzje, a co najważniejsze zatrudnić super patologa... Domyślacie się kto to? Będzie wesoło, bo tak jest kiedy Dora i Roman współpracują razem oraz napewno intrygująco. Tą historię warto przeczytać przed ksiazką „Kurczaczek i Salamandra”🔥 Dla mnie 10/10 ⭐ Lubię przygody Dory i Romana, zawsze mnie bawią 😂 #dzikiedzieckomiłości #maratonlistopadowy #dora #roman #intryga #zagadka #duchy #szaman #sęp #witkacy #daria #kurczaczek #zbrodnia #humor #recenzja #book #blog #read #september #saturday https://www.instagram.com/p/ClKOpX6MM01/?igshid=NGJjMDIxMWI=
3 notes · View notes
dollyshirokumapl · 2 months
Text
Najeźdźca Zim: Inny Wymiar - odcinek 1
UWAGA: PONIŻSZY TEKST NIE JEST PRZEZNACZONY DLA OSÓB PONIŻEJ 16-GO ROKU ŻYCIA CZY OSÓB WRAŻLIWYCH. ZAWIERA WULGARYZMY,SCENY SPOŻYWANIA ALKOHOLU ORAZ SCENY WYJĄTKOWO BRUTALNEJ, PEŁNEJ KRWI PRZEMOCY!!!
NAJEŹDŹCA ZIM: INNY WYMIAR
EPIZOD 1 - SPEŁNIONE ŻYCZENIE
Zanim zacznę swoją opowieść, chciałabym zadać pytanie tym, którzy przynależą do jakiegoś fandomu, obojętnie jakiego. Brzmi ono następująco: Czy, będąc fanami tej czy innej serii, marzyliście chociaż raz, aby przenieść się do uniwersum z Waszego ulubionego serialu, filmu, komiksu, książki bądź gry? Czy snuliście fantazje o spotkaniu z Waszymi ulubionymi fikcyjnymi postaciami, zamienieniu z nimi paru słów, być może nawet przeżyciu wspólnie jakiejś niesamowitej przygody jako najlepsi kumple? Jeśli tak, to możecie z łatwością wyobrazić sobie, jak to było ze mną, prawie fanatyczną wielbicielką serii ,,Najeźdźca Zim’’. Znałam kreskówkę i film z Netflixa na pamięć, posiadałam całkiem sporo merchu (np. 2 pluszowe GIR-y w psim przebraniu czy kilka zeszytów z komiksami), miałam też niemało fanartów zamkniętych w segregatorze. Oprócz tego, przez sporą część czasu kreowałam rozmaite myśli i fantazje na temat tegoż uniwersum. Głównie na jawie, choć zdarzyło mi się parę razy o nim śnić po nocach. Za każdym razem po przebudzeniu stwierdzałam z rozczarowaniem, że to był tylko sen. Nawet nie przypuszczałam, że na przekór porządkowi wszechrzeczy, los miał przeznaczyć mi najwspanialszą z możliwych i niemożliwych wygranych na loterii zwanej życiem. I właśnie tutaj zaczyna się moja historia.
Nadszedł ten dzień. Moje 35. urodziny. A że pogoda dopisywała, postanowiłam spędzić parę godzin w lesie. Spakowałam więc manatki, wsiadłam w autobus i zajechałam w ulubione tereny leśne na skraju miasta. Po opuszczeniu pojazdu przeszłam spory kawałek drogi pieszo, aż doszłam do mojego ulubionego miejsca posiedzeniowego – starego, powalonego drzewa, od dawna spoczywającego pośród chaszczy. Słońce grzało ani za słabo ani za mocno, łagodny wiaterek przedzierał się pomiędzy koronami wysokich sosen, a ptaki świergotały w najlepsze. W takich oto wyśmienitych okolicznościach przyrody, oglądałam na tablecie film o kucykach My Little Pony (tych z lat 80tych), popijając piwo z puszki. Kiedy film dobiegł końca, ja już podchmielona po trzech browcach, odłożyłam tablet i przerzuciłam się na komórkę. Odsłuchałam kilka moich ulubionych piosenek z filmów animowanych i anime, fałszując przy tym na całe gardło. Mogłam sobie na to pozwolić, jako że poza mną nie było dookoła ani żywej duszy. Zapominanie o całym jebanym świecie w trakcie słuchania chwytnych, radosnych piosnek należało do moich własnych urodzinowych tradycji. Na tych parę chwil, wszystkie moje troski ewakuowały się z egzystencji. Po kilku dłuższych lub krótszych kawałkach zaczęłam rozważać, czy obejrzeć jeszcze (po raz enty) ,,Najeźdźca Zim: Żarłoczny Florpus’’. Po chwili namysłu powiedziałam sobie:
- Ech! Chuj mi w dupę! W końcu to moje urodziny!
I tak obejrzałam netfliksową pełnometrażówkę o moim ulubionym zielonym kosmicie. Kiedy i ten film się skończył, spakowałam się i pożegnałam moją małą – że tak to ujmę – kryjówkę. Tak samo jak poprzednimi razy, tak i wówczas, wybrałam się na krótki spacer przed powrotem do domu. Podczas takich samotnych przechadzek nierzadko wyobrażałam sobie jak cudownie byłoby zamieszkać w chatce w sercu dzikiej głuszy, na zawsze. Zrelaksowana i rozmarzona, szłam sobie ścieżką, z zamiarem przemierzenia tej samej trasy co zwykle. W pewnym momencie coś przykuło moją uwagę. Jakiś nieduży przedmiot odbijał światło letniego słońca, sprawiając wrażenie jakby odłamek najpotężniejszej gwiazdy Układu Słonecznego spadł na Ziemię. Kiedy podeszłam bliżej, żeby sprawdzić co to takiego, moim oczom ukazał się widok niezwykły. Idealnie okrągły kryształ wielkości piłeczki do ping ponga mienił się wszystkimi kolorami tęczy. Oczywiście zrobiłam to, co jako pierwsze przyszło mi do głowy, to jest wzięłam znalezisko do ręki. Początkowo uznałam przedmiot za zwyczajną szklaną kulkę. Jednak, jak się miałam zaraz przekonać, srogo się pomyliłam. Ledwo zerknęłam z bliska, a kuliste coś rozbłysło jakby z siłą stu słońc, oślepiając mnie. Potem – nastała ciemność. Nie wiem na jak długo mi się urwał film. Kiedy wreszcie odzyskałam przytomność, po otwarciu oczu zajęło mi około minuty, żeby zorientować się, że leżę na podłodze, a mój wzrok spoczywa na suficie. Oceniwszy jego stan – brudny, pełen plam po przeciekach, z odpadającymi opłatami farby i kawałkami tynku – stwierdziłam, że coś, jakimś sposobem, przeniosło mnie do starego, zniszczonego, najprawdopodobniej opuszczonego budynku. Ale nie to było w tym najdziwniejsze. Otoczenie, zamiast realistycznie, wyglądało kreskówkowo. Rysunkowe pomieszczenie, rysunkowe graty, rysunkowe okno, wybiegające na ocean rysunkowych drzew iglastych. Wstałam i spojrzałam na gładką, zakurzoną powierzchnię dużego lustra stojącego pośród starych, najprawdopodobniej porzuconych i zapomnianych rzeczy. W reakcji na widok kreskówkowego ja wypaliłam: ,,O kurwa!’’ Podświadomie położyłam dłonie na policzkach. Oprócz dezorientacji, towarzyszyło mi również inne, nienazwane uczucie. Coś mi podpowiadało, że mój wygląd zewnętrzny to nie jedyna rzecz, która się we mnie zmieniła. Opuściłam ręce, przekręciłam głowę w stronę okna i podeszłam do niego. Dopiero wtedy dostrzegłam, że słońce chyliło się ku zachodowi.
- Cholera, co to wszystko ma znaczyć?! – prawie krzyknęłam. – Znowu mam jakiś pojebany sen?!
Zrobiłam to, co zwykłam robić, gdy mi się przytrafiało coś równie absurdalnego i nierealnego – uszczypnęłam się. Raz w policzek, raz w ramię. Nic, nawet najmniejszego bólu. Ledwo poczułam dotyk. Zupełnie jakby ktoś dał mi znieczulenie ogólne. To mnie zapewniło, że to faktycznie jeden z tych pokręconych, świadomych snów.
- No dobra. Czas się obudzić! – powiedziałam do siebie.
Ale nic. Gówno. Wcale nie wracałam do rzeczywistości. Postanowiłam powtórzyć akcję z jednego z moich wcześniejszych świadomych śnień. Gadałam w kółko: ,Obudź się! Obudź się! Obudź się! Obudź się!’’. Skandowałam i skandowałam, jednak bez żadnego efektu. Zamilkłam. Dostałam niezłego mindfucka.
- Co do ciężkiej kurwy…?! – warknęłam z poirytowaniem.
Wydałam z siebie wydłużone warknięcie i usiadłam zrezygnowana na materacu leżącym obok zwierciadła. Oparłam podbródek na dłoniach, wspierając się łokciami na kolanach.
- Kurwa… - zachlipałam. – Co robić? Utknęłam w tym opuszczonym domu, wokół pełno drzew…ciemno się robi…a ja nie mam nawet jednego małego piwka na pocieszenie…
Wgapiałam się bezradnie w podłogę przez jakieś pół minuty, aby szybko przerzucić wzrok na okno. Sądząc po znikomych ilościach światła na zewnątrz, słońce zdążyło już się schować za horyzont. Gdy zwróciłam twarz z powrotem na brudną, drewnianą posadzkę, doznałam kolejnego szoku. Zupełnie jakby znikąd, pojawiła się przede mną mała puszka piwa. Miała na sobie żółtą etykietę z nadrukowanymi nań czarnymi literami, układającymi się w napis: MOCNY FULL.
- Co do chuja…? – bąknęłam, podnosząc puszkę. Od razu odgięłam zawleczkę i pociągnęłam grzdyla. Ku mojemu – miłemu zresztą – zaskoczeniu, piwo zamknięte w niewielkim, aluminiowym pojemniczku, smakowało wyśmienicie. Zupełnie jak piwo Amber, tylko jeszcze delikatniejsze i o jeszcze bardziej zrównoważonej goryczkowatości.
- Bardzo dobre. – wymamrotałam. – Szkoda tylko, że nie ma tego więcej…
Ledwo wypowiedziałam te słowa, a tu ni stąd ni zowąd, dziesiątki większych piw, również Mocnych Fulli, zapełniły podłogę w calutkim pomieszczeniu. Jedyną nie zajętą przez puszki przestrzenią pozostał zajmowany przeze mnie materac.
- Jasna cholera… - jęknęłam z wrażenia. – Co tu się dzieje?! Chwileczka! A co jeśli… to nie jest normalny sen? Może… na przykład zapadłam w śpiączkę? I to, czego teraz doznaję, to tylko wizje ze snu, z którego nie mogę się obudzić? To by wiele wyjaśniało. No jasne! Jestem jak Ash z tej słynnej teorii Pokemon!!! Ale jeśli to prawda…To już lepiej, żebym się już z tej śpiączki nie obudziła!
I tak zaczęłam pić. Chlałam i śmiałam się jak obłąkaniec. I tak przez nie wiadomo jak długi czas. Nim się obejrzałam, a nie została ani jedna pełna puszka. Wszystkie, bez wyjątku, zostały przeze mnie opróżnione do cna.
- Kurwa, ale zajebiście!!! – krzyknęłam, kształtując swój głos na typowo dresiarski, a następnie rzuciłam ostatnią opróżnioną puszkę w pizdu. Pozbywszy się resztek stresu, ległam na materacu. Nie minęło pięć minut, jak do mych uszu dobiegł podejrzany dźwięk. Mianowicie rozchodzi mi się o cichy, stłumiony szloch. Otworzyłam zamknięte dotąd oczy i podniosłam głowę. Zobaczyłam jedynie stosy opróżnionych i zgniecionych puszek po piwie, oświetlane przez rachityczne światło księżyca w pełni, wpadające do środka przez szybę. Nic więcej. Zaraz potem odgłos płaczu się powtórzył. Bezsprzecznie dochodził z dołu.
- No dobra, olejmy to. Może skończy się samo. – mruknęłam, nim odwróciłam się na drugi bok. Jak na złość, niepokojący dźwięk nie ustępywał, nawet pomimo upływu kolejnych minut.
- Kurwa, co się dzieje?! – w końcu się wnerwiłam, a za razem zaniepokoiłam. – Czy tutaj są duchy?!
Szybko przypomniałam sobie, że to tylko sen, a sny są na ogół nieszkodliwe. A przynajmniej fizycznie.
- Cóż… może jeśli tam pójdę i sprawdzę, co wydaje te odgłosy, to zdołam coś zaradzić. – powiedziałam do siebie. – Tylko… przydałaby się jakaś latarka.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, w mojej lewej dłoni zmaterializowała się niewielka czarna latareczka. Wzruszyłam ramionami, wstałam i wcisnęłam guzik, uwalniając z wnętrza urządzenia wiązkę światła. Opuściłam pokój przez pozbawioną drzwi framugę i wyszłam na coś w rodzaju piętra. Po lewej znajdował się korytarz prowadzący do innych pomieszczeń. Po prawej to samo. Na wprost ujrzałam schody prowadzące w dół. Od razu nasunęły mi się na myśl Creepypasty, które przed wieloma laty słuchałam całymi godzinami. Zwłaszcza ta o gościu, który robił na uczelni jako nocny stróż i pewnego razu znalazł tajemnicze drzwi, a za nimi szereg schodów, platform, starych pomieszczeń oraz… istotę z piekła rodem. Mimo to zaczęłam schodzić w dół. O dziwo, nie odczuwałam niepokoju. Coś podpowiadało mi, że w środku tego budynku nie ma niczego groźniejszego ode mnie. Tak więc szłam, szłam i szłam, nie zatrzymując się nawet na sekundę. Odgłos płaczu stawał się coraz głośniejszy, co oznaczało, że zbliżałam się do jego źródła. Ostatecznie przystanęłam na szczycie schodów prowadzących na parter. U ich podstawy wyróżniał się niewielki kształt, wykonujący minimalne ruchy. Pokierowałam światło latarki tak, że padło na to coś. A właściwie – kogoś. Mała, różowa istotka z wielkimi, błękitnymi, owadzimi oczami i maleńkimi czułkami, odziana w biało-turkusową sukieneczkę i turkusowe butki, gwałtownie podniosła głowę, wydając z siebie jęk zaniepokojenia. Podniosła się w przyspieszonym tempie i stanęła przed najniższym ze stopni. Zastygła w bezruchu, wyraźnie nie wiedząc co począć. Postanowiłam odezwać się pierwsza, żeby zażegnać niezręczną ciszę.
- Hej! Kim ty jesteś? I co tutaj robisz?
Zeszłam trochę niżej. Dzięki temu mogłam dostrzec więcej szczegółów wyglądu zewnętrznego tej małej. W jej wielkich ślepiach widniały ciemnoróżowe spadające gwiazdki z tęczowymi ogonami (po jednej w każdym oku).W rączkach ściskała pluszową maskotkę – owalną, w kolorze dojrzałego awokado, z wielkimi różowymi oczami, pomarańczowymi rybimi ustami, pomarańczowymi łapkami i nóżkami, podłużnym ogonkiem, żółtym brzuszkiem i pojedynczym czarnym kosmykiem wykrzywionym w kształt błyskawicy, wyrastającym z czubka głowy i związanym u podstawy różową kokardką. Na czole właścicielki wyżej opisanej zabawki dostrzegłam coś, co mnie kompletnie zaskoczyło. Złota tiara, przyozdobiona kilkoma niedużymi, kolorowymi kamieniami identycznymi jak ten, który znalazłam w lesie. Natychmiast nasunęło mi się pytanie usilnie żądające odpowiedzi: Czy ona ma coś wspólnego z całym tym zwariowanym biegiem zdarzeń?
W końcu mała się przełamała. Odważyła się odezwać.
- Przepraszam, czy Pani tu mieszka?
- Nie, nie mieszkam tu. – odparłam szybko. – Nikt tu nie mieszka.
- Och…
- To jak będzie? Odpowiesz na moje pytanie czy nie?
- Ach tak, przepraszam. Nazywam się Loo-nah. Jestem królewną planety Formika. Przybyłam na tę nieznaną planetę, ponieważ zmuszona byłam zbiec z mojej ojczyzny po tym, jak zaatakowała ją Armada Imperium Irkeńskiego.
Oczywiście – fakt, że miałam do czynienia z następczynią tronu obcej planety nie był mi obojętny, ale te trzy słowa, które wypowiedziała jako ostatnie, sprawiły, że mi prawie łeb eksplodował.
- Yyy… pardon? Mogłabyś powtórzyć? Bo coś mi się zdawało, że coś wspominałaś o Irkenach czy coś…?
- Dobrze Pani usłyszała. – zapewniała mnie królewna Loo-nah. – Imperium Irkeńskie najechało moją planetę z zamiarem podbicia jej. To wszystko… stało się tak nagle…tak szybko… och, to straszne!!!
Mała królewna znów się rozpłakała. A ja jedynie sterczałam jak widły w gnoju, uciekając wzrokiem w bok. Być może powinnam była podejść do niej, przytulić ją, dodać jej otuchy, dać jej choć namiastkę poczucia bezpieczeństwa. Ale nie zrobiłam tego. Czemu? Bo nie leżało to w mojej naturze. Gdybym okazała choć cień współczucia, postąpiłabym wbrew sobie. Ale! Żeby nieco ocieplić mój wizerunek zimnej suki – kiedy tak sobie stałam, to trochę się zastanawiałam, czy mogę cokolwiek zrobić dla tej nieszczęsnej istoty. Wtedy to, jak grom z jasnego nieba, uderzyło we mnie bardzo nieprzyjemne uczucie. Lodowaty chłód zwiastujący zbliżające się zagrożenie. Co więcej – wiedziałam z której strony ono nadchodziło. Obeszłam królewnę Loo-nę dookoła i stanęłam za nią, plecami do schodów i twarzą do drzwi wejściowych. W pierwszym oknie na prawo (moje prawo), stała jakaś rosła, ciemna kreatura o jarzących się, czerwonych ślepiach. Nawet pomimo, że nadal miałam zapaloną latarkę byłam niemal całkowicie pewna, że ta bestia namierzyłaby nas nawet w kompletnych ciemnościach. Warcząc i szczerząc zębiska, dopadła do drzwi, z łatwością rozwalając je na drzazgi już za pierwszym podejściem. W tamtym momencie mogłam obejrzeć monstrum w całej okazałości. Wielki, czarny jak smoła, humanoidalny niedźwiedź odstał jakieś trzy czy cztery sekundy, nim rzucił się do ataku. Ruszył pełną parą na nas dwie, rycząc jak w najdzikszym szale. Nim się zorientowałam, a wylądowałam plecami na podłodze, z dłońmi przytrzymującymi łapy potwora za nadgarstki. Drapieżnik nachylał się coraz bardziej, usiłując zbliżyć pysk do mojej szyi. Za cholerę nie mógł wyswobodzić łap z mojego nadzwyczaj mocnego uścisku. Aż sama się zdziwiłam, że dysponowałam taką siłą. Zupełnie jak w odruchu, podwinęłam nogi i z całej pety kopnęłam stwora w brzuch. Kilkusetkilogramowy potwór wystrzelił w górę jak z armaty, uderzył o sufit i padł martwy kilka metrów ode mnie. Co całkiem zabawne – jego truchło nie było kompletne. Oba ramiona bestii nadal trzymałam w rękach. Z kikutów po wyrwanych kończynach spływały na podłogę dwa strumienie ciemnoczerwonej krwi, łącząc się w jedną wielką kałużę wokół niedźwiedziego truchła. Ja sama też byłam mocno pokryta ową cieczą. Najpewniej zostałam nią ochlapana podczas oddzielania ramion od reszty ciała napastnika. Rzuciłam obie kończyny na bok, po czym powoli wstałam, lekko się chwiejąc. Po stanięciu na nogi i wyprostowaniu się, stwierdziłam w myślach: ‘’Czuję się dziwnie. Tak przyjemnie… Tak lekko… Tak…jakbym zyskała masę siły.’’ Słowo daję – nigdy wcześniej nie czułam się równie wspaniale. Zupełnie tak jakby świat padł mi do stóp, jakbym wzniosła się ponad wszystkich i wszystko, stała się panią życia i śmierci!!! Królewna Loo-nah, o której prawie zapomniałam, odezwała się niepewnie:
-Em… proszę Pani? Nic Pani nie jest? Proszę Pani?!
Powoli się do niej odwróciłam, uśmiechając się od ucha do ucha. Odpowiedziałam:
- Och, bez obaw. Czuję się naprawdę świetnie.
Moje wątpliwości zostały ostatecznie rozwiane. Ta lepkość na mojej skórze, ten mdlący zapach w moich nozdrzach, ten metaliczny smak w moich ustach – oto niezbite dowody na to, że wcale nie śniłam. To, czego doświadczałam, było prawdziwe. Moje urodzinowe życzenie naprawdę się spełniło!!!
0 notes