Tumgik
#trzecia w nocy
pozartaa · 2 months
Text
04.08.24 UTRZYMANIE WAG1 dzień 521. Limit +/- 2100 kcal.
Wybrane posiłki:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
przerwa w liczeniu kalor1i dzień 27
Uuch, kolejny dzień w robocie. Dziś nas dużo na zmianie. Fajnie!
Wczoraj napisałam, że to był dzień na straty, ale w sumie to był udany. Przyszły nasze decki commanderowe.
Tumblr media
Pograliśmy trochę w karty z S. i generalnie - choć to tylko pół dnia, kiedy razem mamy wolne i możemy pobyć ze sobą - to był quality time!
***
Szef zmienił grafik. Nie mam nadgodzin, nadal mam ten maraton do 9.08. Ale później sporo luzu. Także jeszcze parę dni zapierdolu przetrwać i będę chillować 😁.
Myślę kiedy to zrobić wycieczkę do lasu. Muszę odwiedzić ojca na cmentarzu... Za dwa dni trzecia rocznica śmierci. Ależ ten czas zleciał. Od cmentarza blisko do lasu, więc może to będzie dzień mojej wycieczki. (Nie trzeba współczuć. Ze śmiercią ojca jestem pogodzona, zresztą nie byliśmy sobie specjalnie bliscy)
***
A tak poza tym nic ciekawego. Chyba pogramy jeszcze dziś w karty z S.
Tumblr media
Dzisiejsza kreacja nazywa "Sailor Moon wraca zjebana z roboty"
Dobrej nocy wam życzę.
25 notes · View notes
oliviaszs · 27 days
Text
Kogo ja oszukuję? Moje życie to jakiś rozjebany żart XD
Podsumowanie tamtego tygodnia? Obejrzalam skam norweskie, Francuskie i beligjskie do 3 sezonu każde po kolei. Zarobiłam troche z vinted. Waga stoi w miejscu, mialam binge- fasty i tak w kółko. Schlalam się na pusty żołądek z czego wynikło tyle że prawie sie lizalam z przyjaciółką robiąc studenckiego w srodku nocy na trawie w jakims wypizdowie. Druga przyjaciółka się przez nas zalamala, napisalam do mojego ex litanie żalów a jakby tego bylo malo zgubilam świeżo kupiony cartridge do oxvy na tej wsio imprezie wiec go nawet nie poszukam. Trzecia przyjaciółka się zrzygala a ja trzymając jej włoski mialam jedynie flashbacki z momentu gdy chudłam przez wymiotowanie. Bardzo rozważałam w tamtym momencie swoją egzystencje. No i japierdole złamałam paznokcia.
😃 God stop giving me signs 🙏🙋‍♀️
20 notes · View notes
kasja93 · 9 months
Text
Siemanko!
Tumblr media
Żyje, żyje! Miałam taki zapierdziel, że serio jak kończyłam pracę padałam na twarz a jak otwierałam oczy to znów trzeba było łapać za kierownicę.
A się działo! Te wybuchy! Te pościgi! Wywalone paczki! Walka o rampę XDDD
Tumblr media Tumblr media
Od poniedziałku do środy zjedzone:
3x szejk proteinowy, 2x zupa z biedronki (kapuśniak z pomidorami oraz pomidorowa), 2x galaretka konjak, 3x batonik less 80 kalorii, porcja makaronu o niskim ig z sosem słodko kwaśnym, 2x matcha latte na mleku owsianym, litr domowego soku z winogrona, 8x kawa z mlekiem.
Aktywnie spalone od poniedziałku do środy:
3098 kalorii
Tumblr media Tumblr media
Poniedziałek czyli ciężko, oj ciężko po weekendzie. Nie odpoczęłam należycie a nocą trzeba ruszyć. Dlaczego nocą? A no bo Niemcy strajkują blokując wjazdy na autostrady, strefy przemysłowe i generalnie jest niezła imba. Po nocy można jeździć i jakoś mnie to stanie ominęło. Rozładunek i załadunek nie był problematyczny. Czytałam książkę i jakoś poszło chociaż byłam nieco złośliwa. Bo wiecie działam na pewnej aplikacji Amazona co mnie szpieguje. Wie co gdzie i jak oraz mam w niej rozpiskę o której mam wyjechać oraz wyjechać z terenu magazynu. I tak się złożyło, że wyjechałam po czasie :) oczywiście nie omieszkałam podpierdzielić do samego Bezosa i jak po mnie przyszli odprowadzić do ciężarówki ostentacyjnie mi się nie spieszyło. Wszelkie opóźnienia z mojej czy ich strony równa się ze spadkiem wydajności. Dla mojego szefa mniej ładunków a dla magazynu i ich pracowników pojechanie po wypłatach :)
Wtorek zaczął się przyjemnie. Miałam mega miłe towarzystwo w pokoju dla kierowców zatem czas minął ekspresowo. Na rozładunku cyrk. Zajeżdżam a tam ciężarówki stoją na ulicy, teren magazynu zablokowany i sobie myślę „czyżby strajk?”. Otóż nie! Pojawił się jakiś błąd i jakieś 12 ciężarówek dostało tą samą godzinę rozładunku na magazynie gdzie jest 5 stanowisk XDDD a że do magazynu można było zajechać od dwóch stron owe klamoty stały w obu kierunkach na strefie przemysłowej. Długo nie trzeba było czekać, aż Rumun i Ukrainiec dostali szału, wjechali jednoczenie i rozpoczęła się walka o wolną rampę rozładunkową. Zablokowali przy tym wjazd oraz wyjazd i nikt nie mógł ani wjechać w ową pustą rampę jak i opuścić, gdyby zwolniła się kolejna (co nastąpiło po 3 minutach od eskalacji konfliktu). Najpierw kierowcy zaczęli się między sobą kłócić gestykulując i krzycząc jakby byli z włoskiej rodziny. Z magazynu wybiegło 4 opalonych Niemców i zaczęli ich rozdzielać XD
A ja sobie siedziałam z nogami na kierownicy mając totalnie wywalone i żałowałam, że nie mam popcornu. Rumun wjechał pod rampę, Ukrainiec wycofał by po minucie wjechać znów bo zwolniło się miejsce. Ja po 10 minutach również zaznałam zaszczytu wjazdu, zdążyłam wziąć prysznic oraz zrobić sobie kawę i już byłam rozładowana.
Tumblr media
Środa czyli dzień dzisiejszy to jakiś absurd.
Zaczął się już de facto we wtorek w nocy, gdy podjechałam na załadunek. Wiedziałam, że temacik będzie szalony po sprawdzeniu harmonogramu. Jeden załadunek w Niemczech, dwa rozładunku w Austrii. Dwa rozładunki to abominacja, która się niemal nie zdarza. Załadunek poszedł sprawnie a ja po 400 km o 2 nad ranem zajechałam na rozładunek numer uno. Otwarte od 4 rano a ja mam awizo na 4:15 zatem drzemka. Otworzyli o 5 a ja byłam trzecia w kolejce do rozładunku XD ręcznego bo dziady nie miały rampy. Zatem cyk na naczepę, paleciak w dłonie i heja! Musiałam rozładować całą lufę towaru bo palety były pomieszana a jeden karton był rozwalony niczym gospodarka w Niemczech. Wraz z wózkowym ręcznie go rozładowaliśmy a po tym wszystkim musiałam sobie załadować pozostałe 15 z 28 palet, które musiałam wyciągnąć. I już wtedy wiedziałam, że będę spóźniona półtorej godziny do drugiego punktu. Tam śniegu i lodu nie brakowało. Był problem z podjazdem pod rampę, ale kto jak nie ja zaprawiona w bojach w Skandynawii sobie nie poradzę? Panowie byli pod wrażeniem i cali zadowoleni rozładowali w 8 minut paczuchy.
Jednak cyrk nie zwalnia a się rozpędza. Zajechałam na parking z 12 minutami pozostałego mi czasu pracy tej zmiany. Postanowiłam, że zabieram torbę i idę pod prysznic. Na stacji paliw za kasą czarny jak węgiel rodowity Austryjak stwierdził, że jak czegoś nie kupię to nie mogę zapłacić kartą za prysznic. Stwierdziłam - no okej. Dawaj colę zero i nie pierdol. Połamał sobie palce na kasie, poległ w boju i powiedział żebym zapłaciła po prysznicu. Wracam po kilkunastu minutach, znów łamie sobie palce i zaczyna się small talk.
-Jesteś kierowcą TIRa?
-Tak.
-Wooow!
-Już 8 lat.
-A skąd jesteś?
-Z Polski.
I zaczyna się jakaś makarena bo nie mówił tak swobodnie po angielsku jak ja (z nie małą satysfakcją nie używam niemieckiego, w którym jestem w stanie się dogadać). Sugeruje zatem „masz kolegę z Polski tak?” Makarena. „Pracujesz z Polakiem?” Makarena. I nagle typ wychodzi zza kasy i wybiega ze stacji paliw. Ja już mam lagi w rozumowaniu rzeczywistości. Pomyślałam sobie, że typ chyba zwyczajnie spierdolił albo pobiegł na chatę by przyprowadzić Polaka XD dużo się nie pomyliłam! Po kilku chwilach przychodzi cały zadowolony ciągnąc za ramię jakiegoś chłopaczka krzycząc „He is from Poland Too!”. Patrze na opalonego, patrzę na chłopaczka i z uśmiechem mówię dzień dobry. Chłopak się rozpromienia i odpowiada „Siema! Co za debil nie?” XDDDD
Udało mi się zapłacić, wychodzę ze stacji paliw z colą w dłoni i serio nie wiem co się tu właśnie odjaniepawliło. Jak w tych memach z big brain time zaczęłam śpiewać pod nosem „but you didin’t have to cut me off” z Somebody that i used to know jak w memicznych filmach XD
Tumblr media
Już bez ekscesów poszłam do ciężarówki by iść spać bo o 21:30 trzeba znów ruszyć. Byle do soboty i powrotu do domu!
Edit: gdyby ktoś był ciekawy makaronu ig wrzucam zdjęcia. Jeśli makaron konjak ci nie smakuje to to jest ciekawa opcja. Dużo mniej kalorii w porównaniu do klasycznego makaronu, dzięki niskiemu indeksowi glikemicznemu uczucie sytości utrzymuje się dłużej bo nie dochodzi do nagłego wyskoku cukru we krwi. Jeśli czujesz senność po posiłku to może znaczyć, że ma się problem z cukrem i wtedy produkty z niskim ig pomaga :)
Tumblr media Tumblr media
18 notes · View notes
myslodsiewniav · 9 months
Text
3.01.2024
Opiszę migawkami, które oddadzą - może - myśli ulotne, chociaż nie wiem czy dam tak radę.
w sylwestra było super. Najpierw oglądaliśmy horrory (te z zaplanowanego wcześniej i nieodbytego z powodu chorób Halloween), a bliżej północy graliśmy z chłopakami w gry na konsoli (mega miłe, bo S. ogarnął dodatkowe pady, w wyniku czego mogliśmy od razu wszyscy grać). Pierwsza gra była zespołowa - świetnie się przy niej bawiłam. Druga gra polegała na wyeliminowanowaniu kumpli z gry i to mi się nie podobało: nie dość, że nie czuję się swobodnie grając padami do Xboxa, to jeszcze stres rósł, frustracja rosła, nie miałam na to siły. Chłopakom się to podobało, dla mnie to było mało rozrywkowe, bardziej stresujące. Trzecia gra była spoko też, ale kończyliśmy w nią grać o 3 w nocy, polegała na humorze (nienawidzę gier opartych o subiektywny odbiór poczucia humoru - ale akurat ta gra jest spoko, bardziej chodzi o komunikację wizualną, a ocena humoru jest dodatkiem).
2
Mój piesek na dzień (albo dwa? Nie wiem, wszystko mi się zlewa) przed sylwestrem był oddany do krojenia - sterylizacja. Było dramatycznie dopóki byliśmy w gabinecie, bo pacjentka jest pieskiem lękliwym. Po pierwsze bardzo walczyła z anestezją, bardzo. Malutkie ciałko wciąż było napięte, chociaż łapki się rozjeżdżały wybudzała się by stać na tych łapkach. No łamało to serducho. :( Fajną mamy panią weterynarz, wyjaśniała nam wszystko, ale i tak stres i strach o małą był. Jak ją położyliśmy na stole, a pani wet ją goliła do operacji mogliśmy trzymać malucha za łapki - tj. taki support. Patrzyła nam w oczy tymi przerażonymi ślepkami. Kurcze, jaka szkoda, że nie da się pieskowi tego wyjaśnić... Odebraliśmy pacjentkę po 1,5h, sama do nas przyszła: jak weszliśmy do poczekalni to machała do nas ogonkiem z kenela w gabinecie. Pani wet ją wypuściła, a mały, obolały i zestresowany dreptacz przyszedł po przytulaski. Kocham maleństwo. Pierwsze dwa dni były ciężkie, trzeba było niunię nosić na romczkach <3, jedliśmy i spaliśmy z nią na podłodze w pokoju dziennym (przenieśliśmy materac, żeby nie próbowała wskakiwać na łóżko w sypialni) generalnie maluch ma bana na skakanie, ale z uwagi na to, że jest kangurzątkiem, które wygląda tylko jak piesek, już podczas sylwestra u kumpla - chociaż została wniesiona na romczkach na to 3 piętro, to z ekscytacji u wujpsia od razu wskoczyła na oparcie kanapy xD jakiś 1,20m nad ziemią, ot tak, jak to ona. Ech... A wiem, że ma szyte w 3 warstwach, więc we wtorek (wczoraj) na kontroli u wet dostała ochrzan za udawanie kangurka xD. Obecnie siedzi przy mnie i chodzi w fartuszku. A! Ważne! Jej pierwszy sylwester z nami! Ku naszemu zaskoczeniu (w końcu to lękliwy piesek) w sylwestra miała absolutnie wyjebane na wystrzały - graliśmy w gry, a ona spała. Brzuchem do góry xD Czuje się u Programisty jak u siebie, hehehe. Miałam dla niej leki, gdyby wariowała, ale nie wariowała ze strachu, więc ich nie podałam... No i okazało się to być błędną decyzją, bo kwadrans po 00:00 całe osiedle rozdudniło wybuchami petard, a mój kangurek nie wiedział co ze swoim małym ciałkiem zrobić i gdzie się schować. Panika, zgroza, trwoga. Trzeba było tulić. Nie trwało to długo, najwyżej 15 min, ale w przyszłym roku oszczędzę jej mimo wszystko tych atrakcji. :/ Za tydzień zdejmowanie szwów, apetyt może zacząć rosnąć niezdrowo za 2-3 mc. Obserwujemy.
3
Chciałabym zrobić jakieś podsumowanie roku, ale nie chce mi się. W sensie, że czekam z tym, aż mnie wena najdzie. Jedyne czego mi się chce to spowolnienia, powrotu do równowagi. Chcę zadbać o regularne treningi, bo brakuje mi tego. Wrócę (wracamy) do liczenia kalorii, bo to pomaga nabrać właściwego rytmu. I do sauny. I do wyjścia do lekarza, aby zbadać co i jak.
4
Postanowiłam, że pierwsze co zrobię po tym, jak dostanę nową wypłatę w nowej pracy (której jeszcze nie mam) to mani, pedi, fryzjer i sesję wizerunkową. To jest trywialne, ale uważam, że w tej sytuacji ważne. Poza tym chcę pedi, mani i fryzjera. Tak btw - w czerwcu zrobiłam sobie pedi ostatni raz - zeszło dopiero w połowie grudnia. Świetną specjalistkę ewidentnie dorwałam! Szkoda, że nie miałam kasy na uzupełnianie... Ech...
5
Nie dostałam odpowiedzi w sprawie tej rekrutacji, która brzmiała dla mnie jak dobry deal, tej od rozmowy rekrutacyjnej na której było konkretnie i miło, przyjaźnie. Napisałam do nich sama. Odpisały, że proces rekrutacyjny jeszcze się nie zakończył, że nie znają jeszcze decyzji wydziału, ale planują informować kandydatów i kandydatki z końcem tego tygodnia lub z początkiem przyszłego. Fajnie. Czekam. Robią na mnie bardzo pozytywne wrażenie - owszem, nie dali znać w ustalonym terminie co dalej, ale na mojego maila znowu odpisali rzeczowo, kulturalnie i asertywnie. Nie nastawiam się na pozytywną decyzję, ale przyznaję, że mocno trzymam kciuki.
6
Siostra opowiadała mi o nowej dramie kręconej przez rodzinę jej męża. Smutne to. Z boku opowiadane jest wręcz dziecinne, ale tyle dorosłych ludzi zaangażowanych w te układy, zależności, ze swoimi ranami i systemem rezonuje bardzo, jak się tego słucha. :/ I chyba nakreśliła mi też dlaczego w zasadzie dostaję od Szwagra NAGLE dość dużo wiadomości (wcześniej wymienialiśmy tylko krótkie info, a teraz potrafi sam z siebie napisać mi długą wiadomość - bardzo sympatyczną i bardzo mi się ten sposób komunikacji podoba, wiem co się u nich dzieje, czuję się akceptowana i mile widziana w partycypowaniu we wspólnym życiu rodziny itp).
Chodzi o to, że typ spełnił oczekiwania rodziny, jako ostatni członek rodziny w swoim pokoleniu został ojcem i chyba - zgaduję - liczył, że to zmieni podejście rodziny, że NAGLE nie będą wobec niego używać pewnych figur, formułek. Teraz zaczął zauważać jak bardzo źle jego rodzina traktuje go i moją siostrę, jak ich lekceważą i jak zarzucają ich kolejnymi oczekiwaniami itp. Dla jego rodziny - nic się nie zmieniło, dla Szwagra - zmieniło się WSZYSTKO, bo teraz sam jest ojcem i to co puszczał mimo uszu, gdy chodziło o dorosłych ludzi (jego i sis), teraz go oburza zupełnie i uważa to za niedopuszczalne. Na przykład: zaraz po Wigilii zgolił brodę i przyciął wąsa. Zamienił look XIXw gentlemana na look wujka z Solidarności, hehe. No i super! Wysłał nam zdjęcie (do mnie) - na fotce uśmiecha się szeroko w T-shircie z napisem "Dog Dad" i swoim 5-miesięcznym, rozchachanym bobasem na rękach. Opisał tą fotę "Moja żona: chcę iść na koncert Dawida Podsiadło, ja: mamy Dawida w domu!" xD No i jest memuszek! xD Urocza fota. Uroczy opis. Zaśmialiśmy się. Wspólnie z moim partnerem pochwaliliśmy odważną zabawę wizerunkiem, zachwyciliśmy się nad bujnym wąsem i skomplementowałam, że mu - Szwagrowi - w ogóle jest świetnie z zarostem, więc niech z tego korzysta i się bawi! A jak mu się znudzi solidarność to szybko może zostać ponownie drwalem, albo może baczki na Wolverina czy coś :D No i chcemy - OFCOURSE - bilety na ten koncert, który da u nich w domu xD Kilka godzin później dostaję zrzut ekranu z okna z konwersacją Szwagra z jego siostrą, pod tym samym zdjęciem, które wysłał nam. Zrzut ekranu jest opisany "wiadomość od Ciebie i wiadomość od mojej siostry, ech". Czytam - siostra go wyśmiała, ubliżyła, że do Dawida się porównuje, a śpiewać nie potrafi, kpiła "nawet syn się z ciebie śmieje", on odbił "młody się śmieje, bo ma niekumającą żartu ciotkę". Tego nie ripostowała, za to przeszła od razu do wytykania, że najpierw taką gęstą brodę miał (jako uwaga na negatywną cechę), a teraz TO. Że powinien to wszystko w końcu zgolić! Że wygląda niedorzecznie i z takimi zagrywkami w pracy nikt nie będzie go brał poważnie. Czytałam i czułam to, co potrafię czuć jak moja rodzina zachowa się niedelikatnie wobec tego co jest dla mnie ważne... Znam ten brak akceptacji, zrozumienia, rezygnację. Smutne. A potem siostra mi nakreśliła, że to o wiele szersza i większa sprawa na polu komunikacji Szwagier - jego rodzina. Teraz to wykwitło (ponownie) i to w sumie nie wiadomo z czego... Wiem, że tak się zdarza. Ale kurcze...
Szwagier rozżalony zauważył "rozumiem, że oni [jego rodzice] mogą nie brać na poważnie moich decyzji dotyczących mnie, ale moich decyzji dotyczących mojego dziecka!?" i podobno ostatnio zauważa, że moi rodzice traktują go z większym szacunkiem, z większym zaufaniem, po prostu jak dorosłego faceta niż jego rodzice. Że moi rodzice chwalą go - a jego tylko krytykują. Siostry dociskają i wytykają błędy (tj. ich zdaniem błędy np: zdecydowanie, że po kolacji w I Dzień Świąt wracają na noc do własnego domu, że nie zabierają swojego 5-miesięcznego malca na imprezę imieninową cioci, taką, która miała trwać do rana, na wynajętej sali. Wedle sióstr i rodziców to absolutnie niedopuszczalne by na ta imprezę nie przyjechać z małym) - a ja się w ich życie nie mieszam, a jak mam się z nimi spotkać to wcześniej dzwonię pytając o dyspozycyjność. Facet zaczyna to dostrzegać.
I niesprawiedliwym byłoby wydawać werdykt jego rodzina = zła, moja = dobra. Nope.
Moja podstawowa komórka rodzinna z której wyszłam to 4 osoby (5 wliczając nieżyjącego brata) z której 3 przeszły lub są w terapii.
U mnie przecież też są zachowania nie okay, ale kiedyś było ich więcej. Do tego stopnia, że z poczucia nieszczęścia weszły mechanizmy złe, depresja, uzależnienie, współuzależnienie... no i w końcu terapia starała się konieczna, by już te relacje, które są tak fundamentalne i potrzebne tak bardzo nie bolały.
I się udało, ale było ciężko.
No i facet doświadczył zdrowszej dynamiki rodzinnej, zmieniły mu się priorytety wraz z wejściem w nową rolę (ojca) i NAGLE - widzi, że już nie pasuje do swojej podstawowej komórki rodzinnej, że chce nowej jakości.
Z tego co opowiadała siostra - bo to jej dotyczy i te emocje w niej buzują, bo... Ech. Rodzina jej męża nie przyjmuje do wiadomości, że to co do nich o swoich decyzjach mówi Szwagier to jego decyzje, albo ich wspólne decyzje - uważają, że moja siostra mu wyprała mózg i tak o niej opowiadają... Fajnie... No przykro jej.
Nawet mnie poruszyło, gdy po wsłuchaniu hiper dziecinnej przepychanki słownej "jestem obrażony na ciebie, ale nie powiem ci dlaczego, zadzwoń do mojej córki, może ona tobie wyjaśni" i "tata jest obrażony, powiedz mojemu bratu, żeby zadzwonił do niego i go przeprosił, a potem, jeżeli przebaczy to ty też zadzwoń przeprosić" itp itd. i wybuchów jakichś rzeczy, które tamtym przeszkadzały 5 mc temu, a o których dopiero teraz sobie przypominają i wyrzucają je jako oskarżenia-argumenty świadczące o winie rodziny mojej siostry (skala żalu w stosunku do przewinień jest tak zaskakująca, że trudno to zripostować np: że siostra założyła synkowi inne skarpetki w sierpniu niż te, które teściowa mówiła by małemu założyć - teściowa w krzywdzie, płaczu, żalu, a siostra i Szwagier próbują sobie tą sytuację w ogóle przypomnieć, bo w sierpniu to sis była w połogu i działo się tyle, że nie pamiętają nic), a potem od razu instruktarz tego jak należy się zachowywać wobec rodziców/sióstr w sposób w jaki rodzice/siostry tego oczekują itp, itd.
Zauważyłam wtedy, że imię jednej z sióstr Szwagra się nie pojawia często w tych zabawach w głuchy telefon. Tej, która nota bene pomogła w połogu mojej siostrze, przyjechała na tydzień, zajęła się dzidziusiem, nauczyła co i jak... Ta sama do której dzwonił w sierpniu by podziękować za bycie dla mojej siostry starszą siostrą, którą ja po prostu nie wiem jak być w tym zakresie. Na co siostra wyznała, że faktycznie ta siostra jest okay i będzie jej wdzięczna, ale też dzwoniła do mojej sis by mi tyłek obsmarować, bo "ta twoja siostra to taka przesadnie emocjonalna jest, nie? Dzwoniła do mnie z podziękowaniami i chlipała ze wzruszenia" - moją sis to wkurzyło trochę, a mnie rozbawiło. xD Ja wiem, serio, ja wiem, tak mam i to jest okay.
6
Mój szef znowu odpierdala. Jest tak nieogarnięty i bezczelny, że brak słów. Nie zależy mi. Ale kurde, co za typ... Ech. Rzecz taka: z końcem grudnia skończył się mój stosunek pracy, wygasły obydwie umowy. Nie dawał mi znać z niczym. Aż do NOWEGO ROKU - o 21:45 napisał, że załatwił sprawy w urzędzie i nie muszę już tam iść xD No zajebiście. A jako kto "nie muszę", jak u niego nie pracuję już? xD Zapytałam czy w takim razie proponuje mi podjęcie współpracy. Na jakich warunkach? Na jakiej stawce itp. Oraz GDZIE UMOWA, bo nie czuję się bezpiecznie czekając na umowę, aż mu się przypomni, jak kiedyś - po wydarzeniach z czerwca, lipca, sierpnia, września straciłam do tej firmy zaufanie, nie chcę pracować bez podpisanej fizycznie umowy, bo nie wiem jaki numer mi wytną. On to skomentował "jesteś nie fair, ta sytuacja to była sytuacja wyjątkowa i pojawiła się tylko raz" xD No zajebiście. Oraz, że zawsze dotrzymuje terminów - przecież wypowiedzenie dostałam w czerwcu dokładnie na czas xD HAHAHA. Chcę negocjować umowę, wiedzieć na jakie warunku się godzę, chcę wiedzieć jaką stawkę mi oferuję - i dlatego jestem NIE FAIR według mojego szefa!? No to dziś mu napisałam, że argument o wypowiedzeniu dostarczonym na czas to nietrafiony argument, bo w tej chwili nie jestem nawet u niego zatrudniona. My nie rozmawiamy o "przedłużeniu" umowy - na to był czas w grudniu. My rozmawiamy o wznowieniu współpracy. Chcę lepszej komunikacji. Dodałam, że brak kontaktu w grudniu w sprawie negocjacji przedłużenia umowy po wszystkim co się wydarzyło przez ostatnie pół roku był dla mnie absolutnie stresujący (nie aż tak - mam całkiem wyjebane na tą pracę, chcę stąd uciekać jak najszybciej), że proszę go o nieumniejszanie moim jasno komunkowanym potrzebą tj. potrzebie bezpieczeństwa i przewidywalności najbliższej przyszłości. Że nie pozwolę sobie na więcej stresu i niepewności - bo przez ostatnie pół roku tyle się go najadłam, że zdrowie mi się posypało (co jest prawda - nie stać mnie na wizytę u gina, ani na wizytę u psychiatry, ani na badania anemii i hormonów, których lekarz rodzinny nie chce mi przepisać). Dodałam, że nie ufam mu, a odbudowywanie zaufania to proces - więc niech wyśle mi umowę, zapoznam się z nią i się z nim skontaktuję.
Nie wysłał wciąż...
Ech...
7
Już w tej chwili rysują mi się plany wyjazdowe na "za dwa lata" oraz plany na wyjazd z rodziną mojego chłopaka. Tam też dużo zmian i być może łatwiej mi pisać o rodzinie Szwagra (dla mnie obce ludy), niż o tej bliższej, w której systemie ja się obecnie znajduję.
Ech...
8
Lekarz. Wciąż zapominam o tym, by się zapisać do lekarza rodzinnego - zaraz mam egzaminy, a skończyły mi się leki na ADHD i jest naaaaprawdę ciężko. Do tego coś mi chrupnęło w kolanie i teraz rzepka mnie boli przy każdym ruchu - jem galaretkę na potęgę.
9
Cieszę się ze studiów, ale tego wszystkiego jest TAK DUŻO.... Ciężki okres. Będą egzaminy chyba za 2 tygodnie...
10
Cieszę się, że będę dbała o ciało - ruch + jedzenie - bo widzę po cerze i włosach, że jest gorzej. Potrzebuję dobrego kremu nawilżającego. Musze jakiś research zrobić.
11
Wysłałam prace na konkurs fotograficzny. STRACH olbrzymi, decyzja trudna...
12
Bardzo fajny był Nowy Rok - w sylwestra moi kumple byli na antybiotykach (obydwaj od miesiąca wychodzą z korony), więc piliśmy cole, herbatę i wodę. Ja i O. na początku tylko po jednym piwku.
Dobrze mi to zrobiło. Presję ściągnęło.
Zrobiłam sushi - różowe <3 w tym wersja dla kumpla uczulonego na nabiał. Mówił, że to najlepsze sushi jakie jadł i baaaaardzo mi miło, bo trochę się narobiłam przygotowując tofu, ryż itp. :D
O. zrobił deskę serów - była wyżerka, ale taka fajna. :D
No i w Nowy Rok poszłam się marynować na saunie. OMG jak było cudownie tak zacząć rok!
9 notes · View notes
happyg-olucky · 1 year
Text
Plecy mnie bola, ale te klocki dobrze mi na głowę zrobiły, bo ogólnie to pojebany weekend. W większości go spędziliśmy ogarniając burdel jaki wywołaly spontaniczne prace remontowe teścia przy domu. Szlifował tynk ze słupów od tarasu, efekt taki jakby ktoś wszystko, ale to wszystko obsypał mąka. Wszystkie tarasy, balkony, kwiatki, balustrady, elewacja ( myta dwa tyg temu) , trawa, rynny, no wszystko. D. Wczoraj do nocy odkurzalismy, dziś Do wieczora D. jechał wszystko Karczerem . Nawet nie chce mi się patrzeć z jakim efektem bo wątpię żeby to się wypłukało do czysta. O tym że wszystkie okna do mycia nie wspominam. Teściowa chwaliła się wczoraj rano że myla swoje🤦🤦. Nie dość że syf to jeszcze trzecia wojna 😁
3 notes · View notes
a-prus · 1 year
Text
Wybija północ...
Później pierwsza w nocy i już wiesz że nie będzie to dobry sen...
Druga... Zaczynasz czuć samotność i potrzebę rozmowy.
Trzecia... Złość i niepokój, bo nie jest się wystarczająco dobrym.
Powoli wschodzi słońce, myśli wędrują ku księżycowi, on wie o nas najwięcej.
Zmęczenie jest czymś więcej od uczucia, a muzyka czymś więcej od rozrywki.
Moment kiedy obie te rzeczy stają się nierozłączne można nazwać porażka, bo już dawno jest się zagubionym.
A.M.Prus
4 notes · View notes
Text
Upssss, ktoś tu się zasiedział słuchając ruskich piosenek i zapomniał o swoim super planie.
4 w nocy (rano?) mocna godzina, nie ma tyle mocy co północ czy trzecia (trzydzieści trzy), ale chyba kwestia starzenia się. No i mojej super samokontroli, bo jakby chciała to bym się mogła zeschizować jak za dawnych lat.
Tumblr media
0 notes
pozartaa · 4 months
Text
13.05.24 UTRZYMANIE WAG1 dzień 438. Limit +/- 2100 kcal.
Wybrane posiłki:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Ależ wszystko na wariata dziś. Od paru dni jest mam dziwne samopoczucie jakaś taka czuję się umęczona i marudna. Dużo mnie kosztuje to by mi nerwy nie puściły.
Posty pisze w tonacji "o dupie maryni" moje wszystkie EDy-sredy pod kontrolą. A jakoś tak myślę o beznadzi mego życia i nawet wiem dlaczego - "Małż" zajął się nauką (właściwie re-nauką) programowania.
Poświęca na to swój czas wolny. Codziennie po pracy po prostu siada i robi lekcje. Pisze jakieś programiki, robi zadania... a ja w tym czasie liczę kalorie, stoję w kuchni i chodzę do pracy, albo sprzątam. Nic wartościowego nie robię i wiecie co? Po prostu... po ludzku tak z najniższych pobudek - jestem zazdrosna.
Nie o czas mego "małża" tylko o to, że on coś robi, a ja na prawdę nie mam ani chęci ani siły. (I żeby nie było jestem z niego tak dumna, że każdemu kto chce słuchać opowiadam jaki to mój S. jest pracowity i jak się chce realizować 🥰) A ja tym czasem... tyle rzeczy mogłabym się nauczyć - grafika komputerowa, wektorowa... Przecież całe życie tego chciałam, ale każdy program do grafiki mnie przeraża i ostatecznie nawet na papierze rzadko rysuje. Udaje że nie umiem.
Powinnam posłuchać syna Króla Sedesów "🍃Jeśli chcesz coś robić w życiu to weź i to po prostu rób... 🍃" Ehhh... próżne żale -daremny trud.
Ale zdecydowanie miałam potrzebę to wszystko głośno wyrazić. No i jakoś jest mi lepiej... przynajmniej nie ściemniam sama przed sobą, że nie znam powodu dla którego bym chciała usiąść i wybuchnąć płaczem czasami.
***
A poza tym byłam na paznokciach. Nie było takiej strasznej tragedii z tym wstaniem po nocy na 11:30
Tumblr media
Później postanowiłam sobie pójść na spacer i przy okazji zaszłam na szmateks. Kupiłam 3 sukienki za wszystkie razem zapłaciłam 60 zł 🤯.
Dwie pierwsze to typ ewentualnie "na wesele" trzecia to sukienka do chodzenia na co dzień latem
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Najbardziej podoba mi się ta "chińska" bo od lat kocham ten krój. Czerwona to klasyk a szara to ten typ : "O! Ma kieszenie!"
***
Później spotkałam się z S. w parku bo właśnie wrócił z pracy. Poszliśmy na lody ale dziś nie był mój dzień jedzenia lodów... Mimo tych fajnych zakupów humor nadal mam nędzny i nie chciałam dowalać niczego jedzeniowego czego mogłabym żałować. Po prostu lepiej nie. Jeszcze bym się tym gnębiła - miewam lepsze dni - na jedzenie lodów i tak ogólnie.
Dobrej nocy wam życzę !
28 notes · View notes
mnanami · 9 months
Text
Joro at home. 3 a.m. | Draken x Mikey
Trzecia nad ranem. Gęste, ciemne chmury zawisły nad Tokio. Nieprzyjazne warunki atmosferyczne zmusiły Joro do wtargnięcia przez lekko uchylone okno do pokoju śpiącego blondyna.
Znajomość mangi/anime Tokyo Revengers nie jest konieczna. Draken/Ken-chin to jedna i ta sama osoba.
~*~
Dzisiejszy dzień Joro mógł uznać za udany. Rano obudziły go promienie wschodzącego słońca, które po dość chłodnej nocy były jak remedium na jego lekko wychłodzone ciało. Śniadanie nie nastręczyło mu żadnych problemów, dosłownie materializując się tuż przed jego oczami, a posiłek w porze obiadowej zamierzał tym razem zjeść na mieście. Zapowiadało się więc, że dzień będzie zdecydowanie bardziej łaskawy niż miniona, nie w pełni przespana noc.
Korzystając z pięknej pogody, najedzony i wypoczęty po porannej drzemce, spędził większość tego pogodnego dnia na dworze. Bezchmurne, gwieździste niebo rozpościerające się nad Tokio przekonało Joro, by i tym razem spędzić noc na zewnątrz.
W końcu nic nie zapowiadało tego, co miało wydarzyć się około trzeciej nad ranem.
Ogromne krople deszczu uderzyły w ziemię. Silne podmuchy wiatru zerwały na równe nogi Joro, który niemal natychmiast powziął niezbędne kroki, by dotrzeć w suche, bezpieczne miejsce. Wykorzystując uchylone okno w jednym z parterowych mieszkań, wślizgnął się niepostrzeżenie do środka i z wyraźną ulgą odetchnął, gdy okazało się, że w pokoju panują warunki idealne dla przemarzniętego i przemoczonego „gościa”.
Jedynym źródłem światła tego stosunkowo niewielkiego pomieszczenia była lampa uliczna, której dobiegający zza lekko przybrudzonego klosza jasny strumień, rzucał przyjemną dla oczu pomarańczową poświatę, rozpraszając się na drewnianych panelach.
Joro ruszył żwawo przez pokój. Śpiąca na łóżku postać poruszyła się, zmuszając go do natychmiastowej ucieczki w najbardziej odległy kąt pomieszczenia. Tkwiąc w bezruchu czekał na kolejne wskazówki, które pomogłyby mu zdecydować o swoich dalszych działaniach.
Długie, jasne włosy rozłożyły się szerokim wachlarzem na śnieżnobiałej poduszce, gdy leżący na niej chłopak, poruszył się układając swoje ciało na plecach. Uniósłszy powoli powieki, skierował swoje zaspane spojrzenie w stronę potencjalnego źródła dźwięku i omal nie stanęło mu serce, gdy ujrzał wpatrujące się w niego lśniące, czarne niczym węgiel oczy.
Jednak nie to było najgorsze, to nie oczy wzbudzały w nim rosnącą w siłę panikę.
Zdesperowany chwycił telefon leżący na nocnej szafce i drżącą ręką uruchomił Line’a, gdzie z listy ulubionych wybrał najwłaściwszy w takiej sytuacji kontakt i niezwłocznie rozpoczął połączenie.
– Ken-chin! – zawołał szeptem, gdy tylko charakterystyczny dźwięk po drugiej stronie zasugerował odebranie połączenia.
W słuchawce usłyszał szelest jaki mógłby towarzyszyć przekręcaniu się ospałego jeszcze ciała na łóżku i niecierpliwie czekał na jakąkolwiek oznakę świadomości ze strony swojego przyjaciela.
– Co jest, Mikey? Zdajesz sobie sprawę, która godzina? – Brzmienie głosu zdradzało, że jest w pierwszej fazie powolnego wybudzania się.
– Musisz tu przyjść – odezwał się nadal szepcząc i nie odrywając oczu od nieruchomego intruza w swoim pokoju.
– Tu...? To znaczy gdzie? – usłyszał niewyraźne pytanie.
Mikey mógłby przysiąc, że Ken-chin ziewnął.
– Do mnie – odpowiedział zniecierpliwiony. – Musisz tu przyjść, Ken-chin – powtórzył raz jeszcze, niemal błagalnie wypowiadając jego imię.
– Zaczynasz mnie przerażać. Co się dzieje? – zapytał zdecydowanie bardziej świadomie.
– Nie ma czasu na tłumaczenia. Nie wiem jak długo zostanie w jednym miejscu. Co jeżeli się przemieści?
– ...Mikey...
– Po prostu przyjdź, proszę – wszedł mu w słowo, powoli tracąc panowanie nad sobą.
Liczyła się każda sekunda, a Ken-chin zdawał się w najmniejszym stopniu tego nie rozumieć. Czy to nie oczywiste, że gdyby nie potrzebował go natychmiast, zaczekałby z tym do rana?
– ...Ok, będę za 10 minut.
– Za 5 – poprawił go, nie spuszczając z oczu nadal tkwiącego w bezruchu intruza.
– Dobra, za 5.
Mikey nie miał śmiałości odwrócić wzroku. Ekran smartfona rozświetlał pomieszczenie, ukazując wyraźniej żywy powód jego zachowania, zachowania znacznie odbiegającego od tego, które znane jest wszystkim z niezłomności i nieustępliwości. Włączony telefon odłożył na szafkę i oparł się plecami o miękką poduszkę. Głowa dotknęła chłodnej ściany, nie pozwalając oczywiście, by wzrok zawędrował gdziekolwiek indziej, by odległy kąt pokoju pozostał bez nadzoru jego czujnych oczu.
Co kilka sekund zerkał nerwowo na wyświetlacz telefonu, by sprawdzić czy może tym razem upływający czas zlitował się nad nim i ostatnia cyfra wskoczyła na poziom wyżej, zwiastując coraz bliższe pojawienie się Ken-china, ale niezależnie od tego jakie były wskazania, w każdym przypadku odczuwał zawód.
Tak mijały mu kolejne bardzo długie sekundy, tworząc kolejne bardzo długie minuty.
Tak więc dopóki nie usłyszał szczęku przekręcanego zamka i znajomych kroków na krótkim korytarzu, jedyne co istniało to on w stanie co najmniej bliskim histerii, intruz, który Mikey mógłby przysiąc, że swoją postawą rzucał mu wyzwanie i czas, którego upływ zdawał się przeczyć prawom fizyki.
Drzwi do pokoju otworzyły się, a tuż za nimi ukazała się wysoka postać jasnowłosego chłopaka. Włosy miał wygolone mniej więcej do połowy, a z czupryny tym razem utworzył coś na rodzaj niechlujnego koka. Był to widok dość zaskakujący, biorąc pod uwagę, że długi starannie zapleciony warkocz był jego nieodzownym elementem wyglądu.
– Spóźniłeś się – przywitał go z wyrzutem Mikey, doskonale pamiętając wskazania zegara sprzed sekundy.
– Minutę – rzucił niewzruszony, zamykając drzwi. – A teraz gadaj po co mnie tutaj ściągnąłeś – powiedział, rozglądając się podejrzliwie po pokoju.
Żadnego zagrożenia nie dostrzegał. Czyżby nie zdążył? Ale w takim razie, gdzie jest ciało?
– Masz się tego pozbyć – zażądał, wskazując miejsce po jego prawej.
Wzrok Drakena powędrował w tamtym kierunku. W tym samym momencie niczym cudownie ozdrowiały, Joro wzdrygnął się wprawiając w ruch swoje sparaliżowane do niedawna ciało. Przebierając szybko swoimi ośmioma odnóżami, umknął w bok chowając się za drewnianą szafą.
– ...Serio? – Draken spojrzał martwym wzrokiem na siedzącego na łóżku przyjaciela i westchnął przeciągle, gdy ten uparcie nie reagował.
Ruszył przez pokój wkraczając w obszar, gdzie pomarańczowa poświata rozproszyła się na ciemnym materiale jego długich spodni i zatrzymał się przy krawędzi łóżka, spoglądając na niego z góry.
Dwie pary ciemnych oczu wpatrywały się w siebie w milczeniu. To co Draken dostrzegał w tych drugich, to czego nie miał jeszcze okazji ujrzeć, to strach. Było to do niego zupełnie niepodobne, wyglądało wręcz komicznie. Dlatego gdy usłyszał jego łamiący się głos, słowa, które do niego skierował – omal nie zareagował śmiechem.
– Nie zasnę dopóki to coś będzie w moim pokoju – odezwał się, wlepiając w niego swoje duże, czarne oczy.
– Zmusiłeś mnie do opuszczenia ciepłego schronienia i przedzierania się w środku nocy przez ścianę deszczu. Jak zamierzasz odpokutować?
Poważna sytuacja, poważna reakcja. Draken był z siebie dumny.
– Najpierw... pozbądź się go. Nie potrafię się skupić, gdy wiem, że jest w pobliżu.
– I co mam niby z nim zrobić? Przecież nie wystawię go na zewnątrz w taką pogodę.
– Co? Nie oczekuję byś gdziekolwiek go wystawiał. Masz go zabić – wyrzucił z siebie, nie dowierzając, że musi mu to w ogóle tłumaczyć.
– Nie zrobię tego. Jeżeli tak bardzo chcesz mieć na sumieniu niewinne stworzenie, proszę bardzo – oznajmił, wprowadzając przyjaciela w jeszcze większy szok. – A teraz zrób mi miejsce.
Mikey odniósł wrażenie, że czas stanął w miejscu, a cały pokój wiruje skandując w zapętleniu słowa Ken-china – nie zrobię tego...nie zrobię tego...
– ...Nie... skoro go nie zabijesz, to jaki był sens sprowadzania cię tutaj?
Czuł jak panika na nowo ogarnia jego zestresowane ciało.
– Żaden – oznajmił, rozpinając spodnie.
– Ken-chin, błagam!
Próbował przekonać go w inny sposób. Miał nadzieję, że błagalny ton zmiękczy jego serce, które w tej chwili, w opinii jego nietrzeźwo pracującego umysłu, zdawało się być wykonane z kamienia. Palce zacisnął na materiale jego koszulki, a rozszerzone oczy ulokował w tych drugich, równie ciemnych, jednak nadal niewzruszonych.
– Suń się – odezwał się, w żaden sposób nie komentując jego zachowania.
– Nie – odparował, ciągnąc go za koszulkę.
Głos i zachowanie jakie prezentował Mikey przypomniało Drakenowi nieznośne dziecko mijane wczoraj na ulicy, które swoim krzykiem sterroryzowało nie jednego przechodnia. Obierając inną taktykę, chwycił go za obie dłonie i siłą ułożył na miękkim materacu, tak by ta jednoosobowa powierzchnia pomieściła również jego, pragnące snu ciało.
Zapewne nie udałoby mu się to w innych okolicznościach. Stan Mikey’ego, w którym się obecnie znajdował, działał na jego niekorzyść, pozbawiał go tej nieludzkiej wręcz siły, tej która kryła się w jego jedynie z pozoru niewinnym ciele.
– Powinienem był zadzwonić do Bajiego – mruknął pod nosem, odwracając się do niego plecami niczym obrażone dziecko.
– Ale nie zrobiłeś tego. Przełknij to i śpij – powiedział zsuwając gumkę ze swoich długich włosów i odłożywszy ją na szafkę obok, zamknął oczy.
– ...Co jeżeli tu przyjdzie? – zapytał po chwili, wywołując szeroki uśmiech na twarzy leżącego obok przyjaciela.
– W tej ostatniej chwili swojego życia pamiętaj, że byłeś moim najlepszym przyjacielem i będzie mi ciebie brakowało – odpowiedział, nadając swojej barwie głosu poważne brzmienie.
– Nie pomagasz, Ken-chin – odparł cicho, kuląc swoje ciało niczym skrzywdzone, przerażone stworzenie.
Cichy głos Mikey’ego sprawił, że spojrzenie Drakena powędrowało w kierunku jego skulonej sylwetki. Rozczulony widokiem, jakże niecodziennym i zaskakującym, poczuł potrzebę, by odezwać się w inny sposób.
– Obronię cię... Nawet cię nie dotknie – zapewnił nieodpowiedzialnie dotykając jego ramienia.
– Obiecujesz?
– Obiecuję – powiedział, z wolna poruszając ręką.
– Dziękuję – wyszeptał zaciskając palce na jego ciepłej dłoni.
– Zresztą jego kły jadowe nie są w stanie przebić skóry, poczułbyś jedynie lekkie uszczypnięcie.
Wraz z jego ostatnim słowem wyczuł jak ciało Mikey’ego napina się, a palce wzmacniają swój uścisk.
– Ken-chin... sama świadomość, że mógłby mnie w jakikolwiek sposób dotknąć, wywołuje panikę. Nawet nie chcę myśleć...
– Ok, rozumiem. Obiecałem, że nie zbliży się do ciebie.
– To w jakim celu...
– Zapomnij o tym, co mówiłem później.
Niewyraźny, zdradzający niezadowolenie pomruk był wszystkim, co Draken usłyszał w odpowiedzi. Zabrawszy rękę z jego ramienia, splótł obie dłonie tuż za swoją głową i zamknął oczy. Tak było lepiej. Nie mógł sobie pozwolić na kolejny błąd.
– Gdy tu przyszedłeś, miałeś coś dziwnego na głowie – głos Mikey’ego rozległ się w ciemnym pokoju, burząc jego nieudolne próby zapadnięcia w sen.
– Dlaczego zabrzmiało to jak wyrzut? – spytał rozbawiony, nie otwierając oczu.
– Bo nim było.
– Miałem zaledwie 5 minut, nie wybrzydzaj.
Mikey przekręcił się na drugi bok, a jego przyzwyczajony do mroku wzrok niemal natychmiast zlokalizował twarz przyjaciela. Głowa spoczywała na wspólnie dzielonej poduszce, a spokojny oddech wprowadzał go z wolna w zasłużony, choć mimo wszystko odległy sen.
Dłoń Mikey’ego nie w pełni świadomie powędrowała do jasnych, długich włosów i opuszkami palców dotknęła ich gładkiej powierzchni.
– Co robisz? – głos Ken-china był niczym uderzenie.
Spojrzenie jego oczu wwiercało się w milczącego przyjaciela, którego działanie zburzyło niedawny pozorny spokój.
– Sprawdzałem czy nadal tam jest – wyjaśnił nie wycofując swojej dłoni.
– Aż tak bardzo nie przypadł ci do gustu?
– Wyglądałeś... inaczej.
– W złym tego słowa znaczeniu?
– Jeszcze nie wiem. Mam za mało danych.
I po raz kolejny świadomy popełnianego błędu, nie potrafił stłumić w sobie tej silnej potrzeby, by również go dotknąć. Podążając śladem swojego poszukującego odpowiedzi przyjaciela, Draken przesunął rękę i zatopił swoje długie, szczupłe palce w jego miękkich włosach.
– Co robisz? – Mikey powtórzył pytanie, które jeszcze chwilę temu padło z ust Ken-china.
– Sprawdzam jak to jest – wyjaśnił dość lakonicznie.
Oczy Mikey’ego mimowolnie skryły się za delikatną skórą powiek, gdy opuszki palców zatopiły się głębiej, odważnie dotykając jego skóry.
– Czy ktoś wcześniej... dotykał twoich włosów? – zapytał Mikey nie otwierając oczu.
– Tak.
Treść odpowiedzi wzbudziła w nim nieprzyjemne emocje. Silniejsze niż spodziewał się poczuć.
– Kto?
– Sachiko.
– I niby kim jest ta cała Sachiko?
I co ważniejsze – dlaczego pozwoliłeś jej dotknąć swoich włosów?! – drugie pytanie nie wybrzmiało. Umysł Mikey’ego nie dopuścił, by dotarło do Ken-china.
– Fryzjerką, do której chodzę już od wielu lat – odpowiedział, siląc się nie powagę.
Markotny głos Mikey’ego wprowadzał go w zadziwiającej wręcz skali stan zadowolenia.
Gdy po raz kolejny, niewyraźny pomruk był jedynym, co od niego usłyszał, tym razem to on zapytał.
– Czy ktoś wcześniej dotykał twoich włosów, Mikey?
– Shin.
– ...I kim jest ten cały Shin? – ton głosu wcale nie odstawał od jego przedmówcy.
Mimo iż, domyślał się w jakich okolicznościach odbyła się cała procedura z dotykaniem, poczuł dziwną potrzebę, by zniszczyć coś w swoich zaciskających się mocno palcach prawej dłoni.
– Czy to ważne?
Draken powstrzymał się od zadawania kolejnych pytań, wiedząc że jeszcze tego samego dnia uzyska odpowiedź. Zamiast tego skierował rozmowę na nieco inny tor.
– ...Czy to znaczy, że żadna dziewczyna nie zrobiła t e g o? – zapytał przeczesując palcami jego włosy.
– Nie i nie zależy mi. – Drugą część odpowiedzi wypowiedział zdecydowanie ciszej.
– Ciekawe – przyznał równie cicho.
Czyżby jednak usłyszał?
Mikey spiął się, napinając wręcz nienaturalnie swoje mięśnie i uciekłszy od niego spojrzeniem, wycofał swoje niezaspokojone jeszcze palce. Dłoń Drakena zastygła w bezruchu pozwalając, by palce swobodnie spoczęły na głowie przyjaciela.
Nie chciał tracić z nim kontaktu. Jeszcze nie teraz. Nie tak szybko.
– Znudziło ci się? – spytał Draken, wyjątkowo ciekawy odpowiedzi.
Nieposłuszny organizm Mikey’ego sprowadził na niego kolejną falę ciepła. Jednak tym razem jej źródła nie mógł doszukiwać się w potworze na wątłych odnóżach. Źródło miało całkowicie odmienną formę, znajdowało się znacznie bliżej, niebezpiecznie blisko.
– Nie zasnąłbym w ten sposób – odpowiedział wymijająco.
Draken uśmiechnął się lekko słysząc ten wymuszony komentarz i gotowy, by uczynić to samo, jego dłoń powróciła do pierwotnej pozycji, tuż za jego głową.
Mikey doskonale rozumiał, co się dzieje. Rozumiał, a jednocześnie z całych sił starał się temu zaprzeczać. Wmawiał sobie, że gdyby nie atmosfera spowita jakąś dziwną, irracjonalną tajemniczością, mrok panujący w pokoju i ta wręcz nieznośna pomijalna odległość między nimi, jego myśli nie zawędrowałyby w tak odległe i nieznane od tej strony zakamarki umysłu. W normalnych warunkach nigdy nie pozwoliłby sobie na taki scenariusz.
Ale czy na pewno?
W końcu to nie pierwszy raz, gdy obecność Ken-china jednocześnie uspokajała go i pobudzała. Czy w takim razie jest sens temu zaprzeczać? Czy nie lepiej pogodzić się z porażką i ruszyć dalej? Czy nie lepiej zdobyć się na szczerość i zwyczajnie spróbować zapomnieć?
Świadomość, że to prawdopodobnie ostatni raz, gdy pozwala mu być tak blisko, Mikey przysunął się bliżej i chwycił w swoje palce materiał jego koszulki. Pobudzony jego intensywniejszym zapachem zamknął oczy pozwalając, by przyjemna woń wypełniła jego zmysły.
– Nie wiedziałem, że boisz się pająków – odezwał się cicho Draken.
Brzmienie jego głosu ani trochę nie zdradzało tego, co działo się w jego wnętrzu. Tego jak niespodziewany gest Mikey’ego, wpłynął na jego buntujące się już serce.
– To dla mnie nowość – dodał, ale tym razem wraz z ostatnim słowem, pozwolił sobie na coś więcej.
Uniósłszy prawą rękę, oparł ją na materacu tuż za jego plecami i wahając się jeszcze przez chwilę, ostatecznie odważył się ich dotknąć.
Ciałem Mikey’ego wstrząsnął dreszcz. Ciepło palców wyczuwalne za cienkim materiałem koszulki przenikało tę kruchą barierę i wnikało głębiej, w niesamowity sposób pobudzając receptory na jego skórze.
– Tylko ty o tym wiesz – powiedział, z trudem kontrolując barwę, głośność i szybkość wypowiadanych słów. – Jeżeli komuś powiesz, będę wiedział, że to ty.
– To byłoby nierozsądne zdradzać jedyną twoją słabość.
– Jedyną, która jest ci znana – poprawił go cicho.
– Jest ich więcej?
– Tak, ale nie pytaj jakie. I tak ci nie powiem.
– ...A gdybym obiecał ci, że pozbędę się Joro? – zapytał, przesuwając dłoń odrobinę wyżej.
Ciało Mikey’ego napięło się, co bez problemu wyczuły stykające się z nim palce Ken-china.
– ...Kogo?
– Pająka zza szafy. Choć w zasadzie w tej chwili może być już wszędzie.
– Grasz nieczysto – mruknął, nie mając śmiałości otworzyć oczu.
Nieprzeniknioną ciemność, która roztaczała się tuż przed nim, postrzegał jako bezpieczną przestrzeń, w której słowo niepowodzenie nie istniało. Pragnął wierzyć, że tuż za delikatną skórą powiek nie czeka go nic godnego podjęcia ryzyka, by otworzyć oczy i przekonać się, czy iluzoryczny świat w jego głowie naprawdę istnieje.
– Swoją drogą to wcale nie musi być pająk. – Głos Drakena rozległ się ponownie. – Wiedziałeś, że istnieje yōkai o imieniu Jorōgumo, który może przybierać postać pięknej kobiety lub dużego pająka?
Gdy żadna odpowiedź ze strony leżącego tuż obok przyjaciela nie nadeszła, a jedyną reakcją na jego słowa był silniejszy uścisk palców na bawełnianym materiale koszulki, Draken zdecydował się kontynuować.
– A wiedziałeś, że owe yōkai żywią się młodymi mężczyznami?
– Skoro tak to, czy ty również nie powinieneś czuć się zagrożony?
– Słuszna uwaga.
– ...Skoro znasz moją słabość, byłoby sprawiedliwe gdybyś ty zdradził mi swoją – stwierdził Mikey, trwając w bezpiecznej bańce własnej wyobraźni.
– Owszem, byłoby. Jednak obawiam się, że byłaby to ostatnia rzecz, którą byś ode mnie usłyszał.
Iluzoryczna bańka pękła, rozpadając się bezpowrotnie. Ciemne oczy napotkały te drugie, wpatrujące się w niego z najwyższą uwagą i swego rodzaju smutkiem.
– Nie rozumiem... – powiedział, odnosząc wrażenie, że sens jego kolejnych słów zmieni wszystko.
– Nie chcę cię stracić Mikey, dlatego lepiej będzie jeżeli nie rozwieję twoich wątpliwości.
Chaos, który zapanował w jego umyśle utrudniał skupienie, choćby na jednej z tworzących się myśli. Zapętlone, momentami absurdalne zmusiły go, by zwrócić się do Ken-china w sposób, który nie pozostawi mu wyboru, sprawi, że ugnie się i wyzna prawdę.
– Wyjaśnij mi to – zażądał, czuj��c jak jego serce przyspiesza, osiągając nienaturalne prędkości – i pozwól zdecydować, czy zasługujesz na to, by mnie stracić.
Przez umysł Drakena przemknęła myśl, że choć szanse są niewielkie, nie są tak naprawdę zerowe, że ma prawo mieć nadzieję. Tocząc wewnętrzną walkę, nie spodziewał się, że o jej wyniku zadecyduje ten drobny z pozoru gest ze strony wpatrującego się w niego chłopaka.
Po raz kolejny dłoń Mikey’ego śmiało podążyła w kierunku twarzy Ken-china, ale tym razem zatrzymała się przechwycona przez jego silne palce.
– Zdajesz sobie sprawę, że to nie jest w stanie mnie zatrzymać, prawda? – odezwał się Mikey, nie odrywając od niego oczu.
– Tak. Chociaż nie jestem pewien, dlaczego... co próbowałeś zrobić.
– Puść mnie. Wtedy się dowiesz.
– ...Czy to nie dziwne? – spytał cicho.
Palce nadal zaciskały się mocno na jego ciepłej dłoni.
– Co takiego?
– To jak się zachowujemy.
– Cholernie dziwne – przyznał Mikey sprawiając, że cichy śmiech Ken-china dotarł do jego uszu.
– Skoro tak, to chyba zaryzykuję – powiedział, przyciskając jego dłoń do swojego ciepłego policzka.
Oczy Mikey’ego rozszerzyły się do granic możliwości, a niespokojne serce przyspieszyło pracę. Czy to właściwe, by odebrać jego zachowanie w t e n sposób? Czy to odpowiedzialne zawierzać w tej chwili własnej intuicji? Intuicji zaburzonej przez buzujące w nim emocje?
– Jesteś ode mnie silniejszy, więc zatrzymaj mnie, jeżeli przekroczę granicę – odezwał się cicho Ken-chin, dając mu czas na zrozumienie co się dzieje.
Bardzo powoli i z wyczuwalnym w jego ruchach wahaniem przysunął go jeszcze bliżej siebie i zatrzymał na tyle blisko, że czuł na swojej skórze jego ciepły, wyraźnie przyspieszony oddech.
– Czy to normalne? – usłyszał jego nacechowany emocjami głos.
– Co takiego? – spytał Draken, próbując zawierzyć własnym zmysłom, temu co widzi, słyszy i czuje.
– Że nie mam nic przeciwko...
– Nie, ale...
– Ale? – dopytał zniecierpliwiony, gdy Ken-chin długo milczał.
– Nie jestem pewien, czy chcę być normalny... czy chcę byś ty był.
– Co cię powstrzymuje?
– Trudno to wyjaśnić.
– Boisz się – rzucił Mikey, niemal oskarżycielsko.
– Tak. Boję się, że moje działanie zniszczy to, co jest między nami, a jednocześnie boję się, że jeżeli nie zaryzykuję, stracę szansę, by przekonać się na ile blisko pozwoliłbyś mi zbliżyć się do siebie.
– ...Nie jesteś tchórzem, Ken-chin. W twojej naturze leży podejmowanie ryzyka.
Sprowokowany jego słowami, ich jednoznacznym przekazem, Ken-chin zaprzestał analizowania każdego swojego potencjalnego kroku. Poluźniwszy uścisk wokół jego dłoni, poczuł jak palce Mikey’ego dopasowują się do kształtu jego policzka i powoli przesuwają się wyżej, wplatając w jego długie, luźno opadające na szyję i ramiona włosy.
Jego własna dłoń odnalazła oparcie na twarzy Mikey’ego, powoli i ostrożnie badając opuszkami palców każdy jej fragment. Zatrzymawszy się w okolicy ust, powiódł po nich palcami i rozchyliwszy je delikatnie, zbliżył się na tyle, by poczuć ich smak na swoich.
– Strasznie długo to trwało – usłyszał jego cichy szept.
– Podobno ważny jest nastrój – odparł z lekkim rozbawieniem.
– Podobno tak – zgodził się Mikey, oczekując, że to nie wszystko, co było im dane doświadczyć, że tworzące się między nimi napięcie, poprowadzi ich w jedynym słusznym kierunku.
Zgodnie z oczekiwaniami i rosnącymi w siłę potrzebami, ich usta na nowo odnalazły siebie, a niecierpliwe dłonie sprawiły, że przestrzeń między nimi przestała istnieć. Obydwoje niezależnie, a jednak w niezwykłej synchronizacji poruszyli się, napierając na siebie jeszcze bardziej, tak by wrażenie bliskości osiągnęło kolejny, wyższy poziom.
Subtelne pocałunki, które dzielili stopniowo nabierały tempa, znacząco zmieniając swój charakter. Coraz głębsze, coraz dłuższe i coraz bardziej uzależniające, nieubłaganie pozbawiały ich zdolności do świadomej kontroli, powrotu do miejsca, które w tej chwili ich rozemocjonowane umysły postrzegały jako coś nieistotnego, coś co nigdy nie istniało.
Dlatego gdy Ken-chin poruszył się, układając swoje ciało na tym drugim, tym należącym do jasnowłosego, niższego chłopaka, wpatrującego się w niego swoimi lśniącymi, czarnymi oczami, obydwoje zrozumieli, że powrót do życia sprzed tej chwili, tej która rozgrywała się dokładnie w tym momencie, jest niemożliwy.
Dobroć i niezwykłe zrozumienie otaczającego świata, którym Ken-chin niejednokrotnie zaskakiwał Mikey’ego, sprawiały, że czuł się przy nim bezpiecznie. Świadomość, że jest obok, że zawsze może na niego liczyć, dodawała mu odwagi i wiary, że jeżeli kiedykolwiek zbłądzi, on go odnajdzie. Zrobi wszystko, by sprowadzić go do siebie.
– Dotarłem do granicy? – usłyszał jego ciche pytanie, wyrywając go z chwilowego zawieszenia.
– Granicy? – powtórzył Mikey, nie rozumiejąc.
– Posunąłem się za daleko? – zapytał inaczej.
– Nie sądzę, by istniała jakakolwiek granica – odpowiedział, wprowadzając jedyny w swoim rodzaju zamęt w jego, jak i w swoim umyśle.
– To niemożliwe.
Mikey uśmiechnął się, przenosząc dłoń w miejsce, gdzie gładką skórę głowy Ken-china, tuż pod linią włosów zdobił czarny tatuaż i powiódłszy palcami wzdłuż zatopionego tuszu, ruchem zmusił, by znalazł się bliżej. Ich twarze niemal stykały się ze sobą, ich oddechy przenikały się nawzajem, a spojrzenia jednoznacznie zdradzały, to co miało za chwilę nastąpić.
– W takim razie... przekonajmy się, który z nas ma rację – wyszeptał tuż przy jego ustach.
...
„There are times when you can’t give up. Draken, Tokyo Revengers
0 notes
hungry-black-eels · 1 year
Quote
Chciałam ci powiedzieć, że już mam kogoś lepszego Bo ja nie jestem kimś, kto będzie karmił twoje ego Och, jak jest mi przykro, tak przykro, że aż wcale Lepiej spakuj swoje rzeczy, bo je spalę Zapomniałam już twoje imię Chodziło za mną tylko przez chwilę Przestań pchać się już do mojej głowy Nie ma tam miejsca na głupoty Szansę miałeś już, teraz patrz Jak ramiona inne otulają me wdzięki Taki ważny gość, no to masz Może znajdziesz inną, co ogarnie twe lęki Więc dzięki, mmm, dzięki Mmm, ja nie będę tracić na to swojej energii Więc dzięki, mmm, dzięki Mmm, za Ciebie kolego, ja mam kogoś lepszego Więc dzięki Dzięki Lubiłeś igrać z ogniem a sprawiłeś, że przygasłam Za długo stałam obok, teraz znów czuję się ważna Och, popłaczę sobie, albo nie, zmieniłam zdanie Bo weszłam w układ z elegantem a nie z draniem Zapomniałam już twoje imię Chodziło za mną tylko przez chwilę Przestań pchać się już do mojej głowy Nie ma tam miejsca na głupoty Znów dochodzi w nocy trzecia, kiedy płoną nasze zdjęcia Lubisz bawić się lalkami, plastik też jest łatwopalny Gdy w ręku zapalniczka, robię wpis do pamiętniczka Chcę byś zapamiętał jedno (Ja już mam kogoś lepszego) Dzięki, mmm, dzięki Mmm, ja nie będę tracić na to swojej energii Więc dzięki, mmm, dzięki Mmm, za Ciebie kolego ja mam kogoś lepszego Więc dzięki [Drop] Jak ramiona inne otulają me wdzięki Dzięki Może znajdziesz inną, co ogarnie twe lęki Więc dzięki
mam kogoś lepszego - Bryska 
0 notes
twojtesc · 1 year
Text
trzecia. w nocy
1 note · View note
niepotrzebna · 2 years
Text
“Znów dochodzi w nocy trzecia
Kiedy płoną nasze zdjęcia
Lubisz bawić się lalkami
Plastik też jest ��atwopalny”
0 notes
przykrasasza · 2 years
Text
Heeeja co tam co robisz
Jest środek nocy absolutna cisza która tak na mnie buczy że aż mnie zgniata jakby łamała mi kości nie mam na czym zawiesić oczu uciekam wzrokiem jakby ktoś ciągle na mnie patrzył ze wszystkich stron to tylko powietrze coś syczy coś dudni przysięgam że to nie moje myśli jestem taka sama taka sama taka sama jak zawsze taka sama jak odcięty palec taka mała jak paznokieć nie taka mała żeby zniknąć taka mała żeby czuć się zagubiona we wszystkim dookoła w myślach w uczuciach które odpalają się spalają gasną rwą w kilku kierunkach na raz
Chciałbyś obejrzeć ze mną film może? Możesz wybrać, nie chodzi o netflix and chill serio, po prostu obejrzeć film, wiem że jest późno, możesz nawet spać ale mogłabym obejrzeć z tobą film?
Jest prawie trzecia przestanę bać się ciemności jeździć nocą tramwajem chodzić nocą sama ulicami żeby mój zapach przestał być jedynym co teraz czuję, żeby ciarki na moim ciele przestały być jedynym co teraz czuję, żeby poczucie nieskończoności przestało być jedynym co teraz czuję, piszę to co dzieje się w mojej głowie żeby opanować to co teraz czuję, żeby uciec od tego co teraz czuję, bo czuję się jak intruz na tym świecie, jak piąte koło u wozu i chciałabym obok kogoś przy kim mogę umrzeć a te myśli i słowa nie mają nawet adresata i to jest w tym najgorsze
Właśnie skończyłam gotować makaron
Smacznego
0 notes
baluciarz · 2 years
Text
W 2022 roku przeczytałam 93 książki i myślę, że chciałabym wam zaprezentować moje top 5 książek tego roku.
Tumblr media
5. Oczy Diabła
Czwarta w serii o stalkerze Ślepym książeczka autorstwa Wiktoria Noczkina uwiodła mnie swoją prostotą i bardzo przyjazną dla dzieci i innych zwierząt gospodarstwa domowego atmosferą, jak na historię, w której ktoś może zostać rozerwany na strzępy przez anomalię a jego flaki wisieć będą na drzewie aż coś ich nie zje. Główną bohaterką tym razem jest dziewczyna, która na swojej wyprawie do Zony wraz z ojcem spotyka na swojej drodze bandytów. W całą sprawę zamieszani są kultyści mający co do dziewczyny pewne plany i na domiar złego jeden z bandytów zakochuje się w głównej bohaterce i to z wzajemnością. Chemia między nimi jest moim zdaniem tak dobra, że gdyby się dotknęli to wywołaliby Trzecią Katastrofę. Dla zainteresowanych powiem, że jeżeli nie chcecie czytać wszystkich czterech części to wystarczy wam dodatkowo część trzecia Łańcuch Pokarmowy, aby poznać bliżej bandytów, Czerepu Mutanta nie czytajcie, Ślepa Plama - wedle uznania, może się przydać.
4. Outpost 2
Kupiony w absolutnym otępieniu o trzeciej w nocy po usłyszeniu plotek o tym, że sklepy planują pozbyć się wszystkich książek ruskich autorów tylko po to, aby okazało się, że Outpost 2 nie tylko skończy na półkach w Biedronce, ale i będzie dodruk całej reszty książek autora. Sama książka jest jeszcze bardziej obrzydliwa niż poprzednia część i za to ją uwielbiam. Jako że jest to druga część serii nie chcę mówić za bardzo co się w niej dzieje, ale jeżeli myśleliście, że pierwsza część była brutalna to po tej poczujecie, że to był tylko przedsmak piekielnych obrazów jakie autor przygotował. Absolutny festiwal moralnego zgorszenia, płynów ustrojowych i obrażania Rosji.
3. Reaktor 1F
Czy jesteś mangozjebem? Czy interesują cię technikalia pracy w elektrowni atomowej? Czy chciałbyś zobaczyć odrobinę Japonii z perspektywy innej niż szkoły średnie w centrum Tokio? To i znaczenie więcej czeka cię w tym jedynym w swoim rodzaju mandze-reportażu jakim jest Reaktor 1F. W reportażu dowiecie się wszystkiego od poprawnych technik zakładania maski gazowej aż po to jaki produkt spożywczy jest dobrem lokalnym prefektury a wszystko to pięknie ilustrowane przez człowieka, który ryzykował zdrowie by pomóc przy oczyszczaniu elektrowni. Ogromne wyrazy szacunku.
2. Kartoflada
Książka ta jest idealną inwestycją o wartości dwóch (w czasach, kiedy kosztowała jeszcze 3.99) butelek Amareny i rozrywką na równym temu poziomie. Wyrusz w pogoń za przesyłką razem z trójką bohaterów, którzy w trakcie swojej podróży opowiadają najzabawniejsze najbardziej pijackie najobrzydliwsze i najbarwniej opisane historie swojego życia wspominając czasy w poprawczaku, izbie wytrzeźwień, pracy za granicą i seminarium. Idealne dla fanów humoru toaletowo-pijackiego.
1. Wyspa Sachalin
Pewnego kwietniowego dnia wzięłam tę książkę z półki po tym jak czekała na mnie już dobre pół roku. Tydzień później byłam już innym człowiekiem. Po skończeniu tej książki nie spałam całą noc gapiąc się w sufit. Książka Eduarda Wierkina jest nawiązaniem do klasyka o tym samym tytule, gdzie czytelnik również przeprowadzany jest przez horrory obozu karnego znajdującego się na wyspie. Pomimo swojej ciężkiej tematyki książka znajduje miejsce na przeważnie absurdalny humor i chwile wytchnienia po których pokazuje czytelnikowi oniryczne krajobrazy nędzy i bólu o kształtach i kolorach nigdy wcześniej nie widzianych przez ludzkie oczy. Jest to teraz moja ulubiona książka dumnie strącająca Lalkę z podium. Chciałabym, żeby więcej ludzi ją znało, ale nie odpowiadam za wasz psychic damage po przeczytaniu.
0 notes
Text
04.02.2022 - pierwsza próba samobójcza
27. 03.2022 - druga próba samobójcza
15.08.2022 - trzecia próba samobójcza
17.08.2022 - czwarta próba samobójcza
Nienawidzę was za to, że za każdym razem udało wam się mnie uratować. Nie ratujcie mnie. Tylko przy trzeciej próbie samobójczej nikt mnie nie uratował, bo pewnie myśleli że śpię. Przedawkowałam rano i zemdlałam po godzinie miałam nadzieję, że już się nie obudzę, no ale w nocy odzyskałam przytomność. Ja nie chcę żyć...może się uda za piątym razem
0 notes
appalachy · 3 years
Text
'youre all bark and no bite' po polsku to by bylo 'ty jestes tylko mocny w gębie'
0 notes