These little kitties survived the war in Ukraine, they were rescued by Ukrainian warriors and volunteers. Now they are looking for a home and a family in Europe.
🇬🇧 We are looking for new families in Europe for cats rescued from Chasiv Yar, Ukraine! They all saw the war, they all were rescued from the front line, taken from bombed houses, and carried away from inevitable death. All of them were healed, vaccinated, sterilized, and are ready to look for their happy destinies! In the near future (approximately 2 weeks) it will be possible to take these cats to Europe, so we are looking for the maximum dissemination of information! Germany, Poland, Czech Republic! We'll discuss all the options!
Please help them finally become adopted and forget the horror they experienced.
Sonya is 2-3 years old, a beautiful gentle cat who probably survived the death of her owners because she was rescued from a bombed house.
Roxy - 2-3 years old, probably an abandoned cat, survived on the street under bombing. A beautiful large cat, her character is very affectionate towards people, she loves cats less.
Ninja - 1 year old, she was rescued as a kitten from territories where active hostilities took place. Her brother already lives in Germany. Ninja is a very active and cheerful young cat. Sucks her paw like a pacifier when she purrs.
Sigurd - 7 months old, he was born from Sonya, who survived on the front line. He has a gentle, playful character.
Freya – 7 months old, she has a calm, affectionate character, also she is a magnificent smart sweet cat.
Daphne - 7 months old, she is a little scared cat, takes time to trust new people, but Daphne is a very playful and funny kitten, loves to carry toys in her mouth.
Cersei - 7 months old, royal kitty, she is a very respectable and capricious kitten who constantly needs to be admired for her beauty!
🇵🇱 Szukamy nowych rodzin dla kotków z Czasowego Jaru w Europie!
Wszystkie one przeżyły wojnę, zostały uratowane z linii frontu, wyciągnięte z zbombardowanych budynków, ocalone od pewnej śmierci.
Wszystkie zostały wyleczone, poddane zabiegom, zaszczepione, sterilizowane i są już gotowe szukać swoich szczęśliwych losów! W najbliższym czasie (prawdopodobnie za 2 tygodnie) będzie możliwość wysłania kotków do Europy, dlatego szukamy maksymalnego rozpowszechnienia informacji! Niemcy, Polska, Czechy! Porozmawiajmy o wszystkich opcjach! Proszę, pomóżcie im wreszcie stać się domowymi i zapomnieć o tym przerażeniu, przez które przeszły.
Sonia - 2-3 lata, wspaniała delikatna kotka, która przeżyła prawdopodobnie śmierć właścicieli, ponieważ została uratowana z rozwalonego budynku.
Roxy - 2-3 lata, prawdopodobnie porzucona kotka, przetrwała na ulicy pod ostrzałem. Piękna duża kotka, bardzo łagodna wobec ludzi, mniej toleruje inne koty.
Ninja - 1 rok, została uratowana jako kociak z obszarów objętych intensywnymi walkami. Jej braciszek już mieszka w Niemczech. Ninja jest bardzo aktywnym i wesołym młodym kotem. Ssie łapkę jak smoczek, gdy mruczy.
Sigurd - 7 miesięcy, urodzony od kotki Sonii, która przetrwała na linii frontu. Charakter delikatny, zabawowy.
Freya - 7 miesięcy, spokojny, łagodny charakter, wspaniała inteligentna kotka.
Dafna - 7 miesięcy, trochę przestraszona kotka, potrzebuje czasu, aby zaufać nowym ludziom, bardzo zabawna, uwielbia nosić zabawki w zębach.
Serseja - 7 miesięcy, królewska kotka, bardzo godna i kapryśna piękność, której trzeba ciągle wyrażać zachwyt nad jej pięknem!
#pet_family_fund #ПетФемелі #adoptcat #adoptkitten #adoptcatfromukraine
4 notes
·
View notes
No. 37
Jak zawsze wczesną jesienią coś wraca, coś o sobie przypomina. Może to mój sygnał, że nie chcę nigdy zapomnieć, chcę nosić Cię w sercu bezpiecznie, nie dać Ci zwiędnąć. Pielęgnuję Cię w sobie od tylu lat, jesteś zawsze obecny. Moja największa miłość, choć nie pierwsza. Ale taka, do której wciąż nic się nie umywa. Może i łatwiejsza, bo zmarłych łatwo jest kochać, bo ich miłość, ich czułość, nie nadszarpnie pazur czasu. Zostali zamrożeni, Ty zostałeś zamrożony, choć przecież w mojej głowie wciąż jesteś tak żywy. Noszę Cię w sobie, jesteś w moim oddechu i jak w oddechu tych, których kiedyś kochałeś.
Pojawia się pomysł we mnie, ziarno. Wsiąść w pociąg i pojechać do Twojego miasta, przejść się ulicami, którymi Ty chodziłeś, usiąść nad Twoim ukochanym jeziorem, może obejść je wkoło, szukać Twoich śladów, gdy biegałeś swoje dziesięć kilometrów. Dawno ich już nie ma w tym oczywistym świecie, ale są gdzieś, odbite, echa Twoich kroków.
Zastanawiam się, czy żyją jeszcze Twoi dziadkowie, jak się miewa Twoje rodzeństwo. Twój mały braciszek jest już dawno dorosły, siostry też, jedna przekroczyła już przecież trzydziestkę. Na pewno sobie poradzili, na pewno noszą o Tobie pamięć, ale mam przeczucie, że są też szczęśliwi, że jest w nich spokój. Albo tylko tego mogę sobie pokornie życzyć.
Myślę o tym, że chciałabym zrobić to, czego nie udało mi się te kilka lat temu. Znaleźć grób Twojej mamy i zostawić kwiaty w doniczce. Wiem, że Ciebie tam nie ma, nie ma Twojego ciała, ale moja dusza rwie się tam, jakoś, dziwacznie, zobaczyć Twoje imię wyryte na nagrobku. Może byś pokręcił głową, bo przecież jesteś wszędzie, wystarczy, że spojrzę w gwiazdy, czasem mam wrażenie, że czuję Twoją obecność, że moje myśli nie są moje, a Twoje, że odpowiadasz mi jakoś. Ale wiesz, ja wciąż jestem w tej przestrzeni, w tym czasie. Wchodzę w głąb siebie i wciąż odczuwam tęsknotę. Zawsze, zawsze.
"Jesteś piękną, młodą kobietą która ma całe życie przed sobą. I teraz stań, chociaż raz stan w pełni przed lustrem i spójrz na siebie moim oczami. Nie bój się. Widzisz? Wszystkie twoje niedoskonałości są doskonałe. Idealne, wpasowane w każde miejsce, w którym powinno być. Jesteś naprawdę piękna, jak kobieta tylko być może. Jak może być człowiek, wrażliwy, trochę jeszcze który się boi. Właśnie tak, nie inaczej. W moich oczach, może niezbyt obiektywnych, może dziwnych, mo��e w ogóle nieważnych- jesteś piękna. Czegokolwiek byś nie mówiła, nie pisała, nie uważała. Nie zmienisz tego, więc na chwilę wejdź w mój świat. Choć na chwilę. Idealna nimfa z piękną duszą.Wrażliwą. Może trochę smutną, ale też przez to piękną. Cudowna.
I cokolwiek sobie teraz nie pomyślisz, jakim jestem wariatem, cóż- ja prostu tak uważam, tak widzę i daję ci trochę siebie.
Jesteś silniejsza niż sama zdajesz sobie sprawę. I nie myśl, że ja idealizuję, wyciągam błędne wnioski. Ja widzę po swojemu. Ja widzę może co chcę, ale muszę to dostrzec, prawda?
Całe życie przed tobą. Odważ się. Uwierz w siebie, do cholery, w tym momencie ty sama uwierz w siebie, jak ja w ciebie wierzę. Nie wiem, co masz w sobie takiego. Ale masz. Masz piękna duszę, jesteś niesamowitym człowiekiem, mądrym erudycją, sprytnym inteligencją analizy. Ja się dziwię, jak można tak nie doceniać siebie, będą tak pięknym, Ja się wyleczyłem z wielu rzeczy, ty też możesz.
Ja wiem, że moje słowa nic nie znaczą, zdaję sobie głęboko z tego sprawę. Ale po postu...musiałem. Napisać to musiałem. To nie ma żadnego znaczenia w twoim życiu ale jednak...pamiętaj, dobrze?
Masz przed sobą wiele czasu. Nie zmarnuj go, chociaż słowo zmarnuj jest złe. Nie jestem nikim, kto powinien kogokolwiek pouczać, jestem sam idiotą życiowym, nie powinienem może mówić w ogóle. Ale czasem samo się ciśnie, prawda? Po prostu...rób w życiu to, czego naprawdę chcesz. Nie bój się bólu mój Elfie, bo to część życia, nie bój się zranienia, bo ono uczy tak wiele. Nie bój się rozkoszy życia, korzystania z niej, czerpania. Co ci zabrania, jeśli nie ty? Co ci zabrania, jeśli nie twoje demony, które są twoją głową, tylko twoją głową?
Nic więcej, tylko ty. Nic mniej. A ja widzę niesamowitą siłę. Której tylko nieraz może ktoś musi pomóc. Nic więcej. Żyj, po prostu żyj. "
Tak mi napisałeś w jednym liście. Kiedy życie otwierało się dla mnie i musiałam wykonać pierwszy krok z wielu, wyleźć z gniazda.
"I chociaż, jak mówiłem, "moje myśli opiekują się tobą", bo to robią cały czas, to może tego dnia będą robiły to jeszcze bardziej szczególnie. Ba, robiły! Robią to, po prostu. Może ten dzień jeszcze bardziej sprawi, że drobiny dobrej energii w przestrzeni trafią do ciebie. Bezpośrednio, bez żadnej otoczki. Bardzo bym chciał. "
No więc żyję, choć czasem już nie mam siły. Ale być może to trzyma mnie na powierzchni, by nie zawieść Twojej pamięci, tego, o co tak bardzo mnie prosiłeś. Nie poddać się, zobaczyć w sobie to wszystko, co Ty we mnie widziałeś. I czasem się udaje, ba, może nawet większość czasu.
Widziałam wiele piękna, odkąd Ciebie zabrakło, zdobywałam się na rzeczy, których dawniej bałabym się, stawiam kroki ku temu, co kiedyś wydawało się niemożliwością. Chciałabym, żebyś był ze mnie dumny, może jesteś jeśli mnie słyszysz. Twój brak otworzył moje serce tak, jak nic innego. Skruszały wszystkie mury. Nauczyłam się wybaczać, nauczyłam się czułości i może w jakiś marny, słaby sposób nawet, chciałam ją pokazywać innym, otwierać ich dusze. Nie na siłę, ale po prostu, być świadectwem czułości, którą noszę w sobie, którą we mnie zasiałeś.
Nie można zamykać swojego serca, wiem. Nie zamykam go. Ale w obliczu takiej miłości, poza czasem, poza przestrzenią, pewnej tego, że odnajdziemy się wszędzie, wszystko inne blednie. I ja muszę znaleźć jakiś cel, choć może trzymam go już w sobie, może przebija podskórnie, ale ja tak bardzo czasem chcę się tej dziury pozbyć, że mi go przyćmiewa. Choć może to nie dziura, tylko kochające serce.
Myślałeś kiedyś, że byłeś nikim, a okazało się, że jesteś wszystkim. Ale nie w toksycznym sensie, nie w sensie przesłaniania świata. Oboje byliśmy niezależni, nie da się nas wsadzić do klatki, nie da się ujarzmić dzikości, złapać za wolność naszą jak za sroczy ogon. Myśmy sami wybierali, gdzie chcemy przysiąść najdłużej, najwierniejsze ze zwierząt - wolne ptaki. Dopóki ja żyję, żyje opowieść o Tobie, choć dzielić się nią jest trudno. Ale żyjesz we mnie, wszystko, co po sobie pozostawiłeś, cała czułość, całe wnętrze.
Twoje blizny zawsze były najpiękniejsze. Byłeś skrzypkiem, szamanem, tańczącym pod gwiazdami, byłeś nauczycielem jogi i ekspertem od środowiska, bratem, synem, wnukiem, przyjacielem, podróżnikiem, oczytanym, mądrym, doświadczonym przez życie, czułym, piekielnie zabawnym, tryskającym życiową energią.
Ktoś kto tak mocno kochał, musiał umrzeć na serce, no przecież. Z takim imieniem, z taką romantyczną spuścizną. Mam tylko nadzieję, że cię nie bolało. Że odszedłeś spokojnie, że zasnąłeś, mimo rozprutej klatki, mimo wszystkich leków, które musiałeś brać, tego gaśnięcia, uciążliwości. Mam nadzieję, że twoje ostatnie chwile były spokojne, czułe i że spotkałeś tam tych, których kochasz. Mamę i Jego, którzy odeszli krótko przed Tobą. I mam nadzieję, że nic się nie bałeś.
Prosiłeś, by po Tobie nie płakać, by cieszyć się, że byłeś, że miałeś dobre życie, którego nie żałujesz. Ale to nie są złe łzy, wiesz. Nie ma co ich powstrzymywać, kiedy dają czemuś ujście. To po prostu tęsknota. Czasem mam takie momenty, zadry w środku, czemu coś takiego przytrafiło się akurat mnie. Czemu zakochaliśmy się w sobie i nie mieliśmy w ogóle czasu, by tym się nacieszyć, by to zweryfikować, by dotknąć się naprawdę, głęboko, czule. Ale to mija, potem mija, bo już wolałabym tak, niż nigdy cię nie poznać, nigdy nie spotkać Cię na swojej drodze. Przynajmniej wiem, co to znaczy kochać, mocno, głęboko, czule, w wersji najczystszej, transcendentnej, poza światem i czasem. I to jest piękna miłość. Wszystkie inne zadry przy tym bledną.
Czuję, że dzięki Tobie stałam się lepszym człowiekiem. Zdolnym wybaczać, zdolnym przechodzić wiele trudnych rzeczy; jakby nie było, przeżyłam.
Spotykasz mnie, więc jestem.
Spotkałam cię, to najważniejsze. Chociaż dzisiaj jestem o dekadę starsza. Chociaż dziś ty przy mnie jesteś młodzieńcem zaklętym we wspomnieniach. Na zawsze pozostaniesz młody, choć tak bardzo chciałeś się zestarzeć. Ale czasem mam wrażenie, że nosiłeś w sobie mądrość wielu starych serc.
Nie mogę się poddać, wiem, to, ale czasem jest mi tak trudno. Trudno bez Ciebie, twojej codziennej obecności, wierszy, piosenek, historii, którymi się ze mną dzieliłeś, godzin i setek rozmów, nauki, którą od Ciebie brałam, Twojej energii. Trudno mi po prostu też, ze swoją głową, z jej problemami, z demonami, z którymi walczę nie od dzisiaj i czasem nie mam już siły dalej tak, na przeciw wszystkiemu.
Ile razy trzeba rozdrapywać rany, żeby w końcu móc się czymś pogodzić? Może zgoda nie przychodzi nigdy, ale pewne uładzenie, utulenie tego, co tak boli. Staram się, każdego dnia. Naprawdę. Nawet jeśli czasem nie widać, nie wygląda. To nie tak, że nie daję się im zagoić, naprawdę, chociaż może to tak wyglądać. Gdy się kogoś kochało, to to zostaje na zawsze. I to sobie muszę powtarzać. Że to nie tak, że nie ma miłości, że ona znikła. Nie ma Ciebie, w tym dosłownym kształcie, ale miłość przecież została, jak sam mi napisałeś, Twoje serce na zawsze ze mną zostało. I muszę to zrozumieć wreszcie. Nie wmawiać sobie, że nikt mnie nie kocha.
Bo ten strumień przecież jest, wciąż żywy. Nie dosłowny, ale prawdziwy. Nie w pościeli, kubku herbaty, pocałunku, ale w każdej komórce ciała i w moim bijącym sercu, które tłucze się tak między żebrami już dziesięć lat blisko, odkąd ciebie nie ma.
Na mojej lewej ręce niedługo powstanie kolejny malunek. Obok tego serca zakutanego w klatkę dla ptaków. Obok motyli w cierniach. Będzie tam królik, martwo-śpiący, jak zwiędły, z którego wyrastają kwiaty. Wszystko jest jednym, wszystko jednością. Muszę się starać z całych sił.
Nie mogę Ciebie zawieść.
1 note
·
View note