"[...] Boże użycz mi pogody ducha abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić; odwagi abym zmieniał to, co mogę zmienić i szczęścia, aby mi się jedno z drugim nie popieprzyło [...]"
- Stephen King, Miasteczko salem
I wonder why exactly people call Daeron the only good, responsible, worthy or whatever child of Alicent? Just…why?
Daeron, after Aemond, is the main war criminal of the Dance. He burned Bitterbridge, killed the townpeople, and those who survived the fire were finished off by soldiers or drowned. He ordered the murder of the entire city for the death of his nephew, instead of convicting the guilty. Even Daemon, considered the greatest villain by TG, didn't do such things.
Under his mediocre command, Tumbleton was plundered. "Seldom has any town or city in the history of the Seven Kingdoms been subject to as long or as cruel or as savage a sack as Tumbleton after the Treasons."("W całej historii Siedmiu Królestw rzadko się zdarzało, by jakieś miasto albo miasteczko splądrowano równie brutalnie, jak Tumbleton po Zdradach. ") He didn't stop his men from doing this, because either he didn't care or these people didn't care about him and his orders.
18.09.24 UTRZYMANIE WAG1 dzień 566. Limit +/- 2100 kcal.
Wybrane posiłki:
Nie liczę kalori1 od: 71 dni
Kochani, wczoraj wieczorem pogadaliśmy sobie z "małżem" na wideo chacie. Opowiedziałam mu o mojej śmiesznej grze z nowym kolegą - trochę się pośmialiśmy. (Nie wyśmiewam się ani nic - bo każdy kiedyś zaczyna, popełnia błędy i się uczy). Bosze, kocham tego mojego "małża" i już bardzo tęsknię 🥹.
***
Kiedy widzę siebie na kamerce to czasami łapie się na tym jak zupełnie inaczej wyglądam teraz.
Wiadomo jak się zrobi sobie zdjęcie, a jak bardzo inaczej jest kiedy widzisz siebie w ruchu i swoją twarz kiedy mówisz, uśmiechasz się i robisz miny. Nie dziwię się, że paru ludzi mnie nie poznało odkąd schudłam.
Sama siebie nie rozpoznaje czasami. Nie raz łapie się na tym, że mam w głowie jakiś swój obraz, a tu się okazuje, że to wygląda zupełnie inaczej i sumie podoba mi się to, co widzę.
Pięknością nigdy nie byłam. Raczej nigdy nikt się o mnie nie zabijał, ale do brzydala też mi daleko 😆 (no i grunt to mieć o sobie dobre zdanie, prawda? Dużo łatwiej jest, kiedy w końcu zaakceptujesz, że tewoje ciało i twoja twarz to właśnie Ty, a nie jakaś obca kreatura, ktorą trzeba codziennie walczyć)
***
Wstałam dziś jak zawsze o 5:00 i trochę sobie przygotowałam rzeczy. Upiekłam ogromny filet z indyka i będę miala pieczeń na parę dni. Wyszła bardzo ładnie, więc się chwalę 😅
Zrobiłam małe pranie, odkurzyłam. Takie kurzo-domowe zajęcia.
***
O 16:00 spotkałam się z Ukraińską Księżniczką i zrobiłyśmy sobie spacer. Była też u mnie na kawie.
Zrobiła mi sporo fotek, ale niestety nie chce mi wysłać bo twierdzi, że ona musi jeszcze zrobić poprawki w Photoshopie (nie mnie ponoć 😆) więc tylko taka próbka.
Powiedziałam jej, że ją tak nazywam właśnie - "Ukraińską Księżniczką". Bardzo się jej spodobało 😄.
Oprowadziłam ją po okolicy (ona mieszka jedno miasteczko dalej) i w sumie tak opowiadając trochę odkryłam swoje okolice na nowo. (20K kroków natuptane!)
Przychodzę z małą aktualizacją, co u mnie. Pisałam tutaj, gdy przechodziłam dołek. Całe szczęście trwał on jakieś 3 dni i później się rozeszło, jest w porządku.
Byliśmy na południu Polski. Nie chce wchodzić w szczegóły, ale był to wyjazd związany z pracownią badawczą, robiliśmy inwentaryzacje dwóch budynków, jeden to ruina, drugi to po prostu nieużytkowany dom, więc wiadomo, też syf. Poza tym odwiedziliśmy jedno miasteczko w Niemczech (Obercunnersdorf) i jedno w Czechach (Frydlant), widzieliśmy też odkrywkę w Turowie. Na koniec zwiedzanie Görlitz. W drodze powrotnej odwiedziłyśmy muzeum w Bolesławcu (bardzo polecam swoją drogą). A wieczorem byłyśmy już w Poznaniu.
Wróciłam, wypiłam piwko z bratem i poszłam spać. Dziś rano wstałam z bólem gardła i katarem 😅 No cóż, mocno wymarzłam na tym wyjeździe. Ale nie żałuję. Było super!
Dziś pranie, sprzątanie i trochę siedzenia przed laptopem. Byłam też na pysznej pizzy z bratem. Mam dla Was polecajke filmową - Wielki Apetyt z 2019, jest dostępny na cda. Porusza temat zaburzeń odżywiania, ale też innych zaburzeń psychicznych. Dotyczy też tematu samoakceptacji. Film azjatycki, ale bardzo mi się podobał.
Musimy porozmawiać o przeszłości Basi Jeziorkowskiej i Krzysi Drohojowskiej z Pana Wołodyjowskiego (czytaj: nie musimy, ale mnie się za bardzo nudzi w życiu żebym mogła zostawić w spokoju ten temat).
Zastanawialiście się nad losami Basi i Krzysi przed rokiem 1668? Jasne, że nie, tak samo zresztą jak ich autor. O rodzinach dziewczyn dowiadujemy się z materiału źródłowego tyle, że nie żyją. Najwyraźniej co do ostatniego członka, ponieważ opiekę nad dwiema pannami na wydaniu sprawuje para zupełnie niespokrewnionych (czyżby…?) z nimi ludzi. Ale po kolei.
Basia i Krzysia na początku fabuły książki mają po około 18 lat, są gotowe do zamążpójścia, o rękę Basi starali się już nawet trzej kandydaci (a przynajmniej o tylu wiemy). Jeżeli założymy, że dziewczyny są rówieśniczkami, to urodzić by się mogły w 1649 lub 1650 roku. Aby ułatwić sobie dalsze kalkulacje przyjmę, że obie są z 1650 roku, bo to bardziej okrągła data. A zatem panny przyszły na świat w połowie XVII wieku.
Dalej dowiadujemy się, iż pochodzą z Rusi. Ruś to mało konkretne słowo opisujące spory obszar, jednak z pomocą przychodzi pewne określenie, które pada kilka razy w początkowych rozdziałach powieści: latyczowskie (czy też latyczowskiem). Pada ono m.in. z ust samego pana Zagłoby:
“Dla Boga! Chyba same amazonki w Latyczowskiem mieszkają”. Narrator określa również tym mianem postać stolnikowej: “Zagłoba z rozpromienionym obliczem przysiadł się znów do pani stolnikowej latyczowskiej.”
Czymże jest owo latyczowskie? Pewności nie mam, gdyż swoje śledztwo oparłam na źródłach internetowych. Jednak jeśli pójdziemy najpewniejszym i najbardziej oczywistym tropem, natrafimy na Latyczów – małe miasteczko, obecnie na terenie Ukrainy, mieszczące się w obwodzie chmielnickim, które od XV wieku było ważnym dla Rzeczpospolitej miejscem. Jak podaje Wikipedia: “[Latyczów] był miejscem, drugim w województwie po Kamieńcu Podolskim, w którym odbywały się szlacheckie sądy grodzkie i sądy ziemskie.”. Położone było w granicach naszego kraju w województwie podolskim. Na tym etapie można spokojnie założyć, że właśnie o to miejsce chodzi Sienkiewiczowi. Dziewczyny pochodziły zatem z Podola.
Podole w XVII wieku było obszarem, przez który przetaczały się i ścierały najróżniejsze wojska. W kontekście Latyczowa za czasów młodości dziewczyn, zacząć należy od powstania Chmielnickiego, które wybuchło w 1648 roku, czyli przed ich domniemanymi narodzinami. Wikipedia mówi nam, iż podczas powstania Chmielnickiego Kozacy zajęli i złupili miasto. Patrząc szerzej, właściwie całemu Podolu mocno się wówczas oberwało:
“[powstanie Chmielnickiego] Doprowadziło do wyludnienia Podola, o czym świadczy lustracja dóbr królewskich z 1662 roku, która wykazała, że na 159 osad aż 109 było niezamieszkanych (68%).”
Później nałożyło się na siebie kilka konfliktów zbrojnych, m.in. wojna z Rosją (początek: 1654 r.), potop szwedzki (początek: 1657 r.) czy walki z Jerzym II Rakoczym. W 1657 roku na terenie Podola miała miejsce bitwa pod Czarnym Ostrowem. Zapytacie “a co to ma wspólnego z tematem?”. Cóż, Czarny Ostrów jest oddalony od Latyczowa o 75 km, co nie jest bardzo małą, ale również nie bardzo dużą odległością. Bardzo możliwe, że pan Jeziorkowski, pan Drohojowski, a nawet stolnik Makowiecki walczyli w tej bitwie (zwłaszcza, iż ojciec Basi był, jak to ujęła stolnikowa “komisarzem do rozgraniczenia Podola, któren był potem, jeśli się nie mylę, i miecznikiem podolskim.”). W zależności od naszej fantazji i widzimisię pan Jeziorkowski mógł nawet w owej bitwie zginąć, gdyż jego córka była już wtedy na świecie, ba, miała nawet 7 lat. Ale do wątku umierających ojców jeszcze wrócimy.
Po wszystkich tych ekscesach wojskowych Latyczów był w ruinie. Jak podaje Wikipedia:
“Wg opisu z lustracji z 1658 roku „Starostwo z miastem teraz całe spustoszone i zdezelowane, a dlatego, że na samym szlaku zostawa, którym gościńcem każden nieprzyjaciel chodzi.“
Ponadto miasto położone było na tzw. czarnym szlaku – był to jeden z trzech głównych szlaków, którymi Tatarzy najeżdżali polskie ziemie. Z tego powodu miasto było wielokrotnie przez nich palone. Wspomnijmy teraz stan Podola po czterech latach, czyli w 1662 roku: na 159 osad aż 109 było osadami widmo. Co to oznacza w praktyce? Dziewczyny miały niewielu sąsiadów. A tak na poważnie: Podole przypominało nasze Podlasie – majątki były od siebie znacznie oddalone, co za tym idzie odsłonięte, wrażliwe na potencjalne ataki kozacko-tatarskie (bo wiadomo, że w kupie siła).
Uwaga Hot Dogo żercy!! W Akureyri zjecie najsmaczniejsze hot dogi w Waszym życiu 🙂
To spokojne urokliwe miasteczko zachwyci każdego kto szuka odpoczynku od tłumów i hałasu.
Hot Dogi to nie wszystko co Akureyri ma do zaoferowania! To tutaj możecie wykupić Rejs z obserwacją wielorybów "Whale Watching", które zobaczycie u mnie za DARMO już w następnym odcinku!
Na końcu odcinka zobaczycie urokliwy wodospad przy drodze oraz market BONUS, w którym poszukamy alkoholu.
Cały odcinek możesz zobaczyć na YouTube na kanale Z Łukaszem Przez Świat
Spodobał Ci się odcinek i chcesz postawić mi kawę? nie ma sprawy zapraszam do linku w Bio ( buycoffee.to ) Nie musisz się rejestrować ani zakładać konta
1. Bardzo zapuszczone CK miasteczko; muszę dokładnie poczytać, skąd tu taka mnogość habsburskiej architektury mieszczańskiej.
2. Są 32 stopnie, odczuwalna pewnie ze 38.
3. Mieszkam przy samiutkim deptaku w domu z krętą, drewnianą klatką schodową.
4. Bardzo chciałam do Skopje wrócić pociągiem; strona macedońskich kolei twierdzi, że są dwa dziennie, tymczasem pan na stacji zeznał mi, że tylko jeden i to o 18:00, co niestety jest dla mnie za późno. Smuteczek bardzo 😢
5. Za małą kawę na zimno (bałkańskim zwyczajem podawaną zawsze z wodą) i puszkę napoju pomarańczowego w kawiarni na ochrydzkim dworcu zapłaciłam zawrotne 9 zł.
Wróciłam z zielonki. Mimo wszystko głowa odpoczęła, tylko dziś już stres że tyle do zrobienia na dniach, ale luz, lista jest, ogarnę.
Mam cudownych ludzi w pracy <3 Uwielbiam z nimi być. No i ja to wiadomo, wszędzie z facetami 🙈 Koleżanki na szmaty a my w boczek hahah.
Jutro dla odreagowania praca nr 2, czyli robimy dni miasta obok 🙃 Tzn M, ja jadę z Małą dla towarzystwa, wesołe miasteczko i te sprawy 😀 Ale wiadomo że tam coś pomogę na backstage itp, tym bardziej że Malik więc spoko 🙂 Do 1 w nocy także luzik, wzięłam Młodej ze szkoły pro słuchawki wygłuszające, przetestujemy 🙂
Wczoraj nie pisałam, ale po ponad 24 h na nogach stwierdziłam, że nie mam siły już pisać i po prostu poszłam spać.
Już się informacja pewnie rozniosła, że u mnie w Gdyni zamordowali tego 6-latka. Nie mam pojęcia co się ostatnio odwala w tym kraju. Jakiś czas temu była afera, że godzinę drogi ode mnie znaleźli ciała trzech noworodków z kazirodczego związku faceta i jego córki chyba z 2 lata starszej ode mnie, przed chwilą przedszkolak z Poznania, a teraz to. PiS tak straszył imigrantami, a tu się okazuje, że Polacy sami sobie są w stanie zapewnić takie atrakcje. Mama powiedziała, że nie puści mnie do szkoły, dopóki go nie złapią, bo gość jest żołnierzem marynarki wojennej i jest uzbrojony. Na angielski pewnie też nie dostanę przepustki, po tym jak w otoczeniu policji nagrywali Fakty przed domem pani, do której chodzę na korki xD. Kurde, a ja wczoraj wracając ze szkoły zastanawiałam się czemu wszędzie stoi policja... Szczerze, minęła ponad doba, więc facet może już równie dobrze być w innym województwie, albo w ogóle w Królewcu albo na Białorusi. Ale i tak na zakupy dzisiaj jechać nie mogłam sama, tylko z tatą, a i tak ledwo nas matka puściła, jakby facet miał grasować w Biedronce na głównej... Zawsze mnie zaskakuje jej katastroficzne myślenie — jak był covid to zaczęła robić zapasy i czytać blogi survivalowe, jak wybuchła wojna na Ukrainie to chciała uciekać z kraju do krewnych w Kanadzie. Wykończy się takim z podejściem (i ludzi w swoim otoczeniu).
* * * * *
Kupiłam sobie te batoniki — rano będzie wpadał jeden bez liczenia. Mam nadzieję, że mi nie odwali 😅. Znalazłam też idealnie dyniowatą dynię do wycięcia, a także nieco bezkształtną Hokkaido — będzie do muffinek, brownie albo czegoś innego, co sobie wymyślę. W planach mam też ciasto marchewkowe i zastanawiam się czy nie zrobić go w pierwszej kolejności, a z dynią poczekać do okolic Halloween. À propos Halloween — zaplanowałam sobie wycinanie dyni, wypad na groby, pierwszy rozdział czwartej części Felixa, Neta i Niki (akcja toczy się w Halloween) i dłuuugi maraton filmowy (w planach Frankenweenie, Gnijąca Panna Młoda, Miasteczko Halloween, Koralina, Harry Potter i Więzień Azkabanu, Dracula, Jeździec bez głowy, co najmniej jedna część Ghost Busters, i tyle odcinków Scooby-Doo, gdzie jesteś?, ile tylko dam radę). Także grafik mam napięty. I tu pojawia się komplikacja w postaci siostry zapraszającej mnie na imprezę do jej znajomych i bardzo nalegającej, żebym się zgodziła. Nie wiem czemu, zawsze odgradzała życie rodzinne od towarzyskiego grubą ścianą, a tu nagle taka furteczka :O. Wiem że będzie dużo ludzi (15-20 zaproszonych, można brać +1), dużo procentów, dużo decybeli, dużo dwutlenku węgla i nikotyny w powietrzu, i zapewne dużo innych substancji. Nie wiem czy iść. Żadnej z tych rzeczy nie lubię, z drugiej strony siostra bardzo nalega. Ale na takich, nazwijmy to, spotkaniach czuję się jak 8-letni jedynak bez kuzynostwa na obiedzie rodzinnym. Dzieciak versus dorośli. Kompletnie nie z tego świata. Może to miała na myśli moja matka, zarzucając mi wczoraj, że "przez ten mój autyzm mam ciasny łeb".