Tumgik
#myślenie nie boli
999squids · 11 months
Note
i feel unfortunately that polish liberals simply gonna do that
well yeah. i just think it's really lazy
0 notes
tylkomniej · 8 months
Text
Strasznie mnie denerwuje robienie z zaburzeń odżywiania czegoś "fajnego" na czym można się wybić. Mam m.in na myśli wszystkie konta na tiktoku promujące tą chorobę. Tiktok jest bardzo powszechną platformą z której też korzystają DZIECI, które naprawdę mogą brać przykład ze wszystkiego i wszystkich. Strasznie mnie to boli, że przez tak dużą popularność tych filmików, coraz więcej osób popada w ed. Denerwujące jest też to, że dużo z nich zaczyna swoją przygodę z myśleniem "o, spróbuję tego, skoro jest to tak promowane, przecież jak schudnę tyle, ile chcę to przestanę to robić". NIE. To jest choroba. Z tego się nie wychodzi od tak. Takie myślenie jest tak błędne i niemal krzywdzące dla osób poważnie siedzących w tym temacie od lat.
Tumblr jest dużo mniejszą społecznością. Nie chce mówić, że te posty tutaj nie są krzywdzące, bo są, ale z pewnością trafiają do mniejszej liczby osób i blogi motylkowe tutaj nie są tak łatwo "dostępne". Mam na myśli to, że jeśli ktoś nie wie o istnieniu czegoś takiego jak blogi motylkowe, to od tak sobie tutaj tego nie znajdzie.
Nie chcę tutaj wyjść na hipokrytkę, bo sama publikuje tutaj różne treści, ale mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi. Zostawmy naszą społeczność tutaj i nie rozpowszechniajmy jej na innych mediach. Pomyślmy o tym, jakie mogą być tego konsekwencje dla innych osób, zwłaszcza tych młodych.
Wiem, że ten kto ma zachorować i tak zachoruje, ale błagam, nie przyczyniajmy się do tego! Sama mam 18 lat, a zaburzenia odżywiania od czterech. Patrząc z perspektywy czasu na 14- letnią siebie, dosłownie nikomu nie życzę wpadnięcia w ed.
Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi.
94 notes · View notes
mikoo00 · 1 year
Text
Tw samookaleczanie
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Właśnie się dowiedziałem, że osoby z bpd rzadziej tną się głęboko, bo przecięcie górnych warstw skóry boli bardziej i nie chodzi o zrobienie sobie rany i gapienie się na nią tylko o ból, który jest silnym bodźcem rozpraszającym uwagę od bólu psychicznego
Ja np tnę się żadko jak już to właśnie "delikatnie" Głównie sobie przypierdalam z pięść w łeb albo się drapie do krwi bo w ten sposób szybko mogę odciąć się od emocji
Ostatnio na meetingu mialem silny głód alkoholowy i musiałem wyjść z sali żeby odreagować Drapałem się i mi ulżyło Nic innego na mnie nie działa Ani skupianie uwagi na bodźcach z otoczenia ani racjonalne myślenie , nawet rozmowa nie przynosi takiej ulgi, wręcz nasila często ból bo mam wyrzuty sumienia, że wgl o tym powiedziałem
Samookaleczanie i derealizacja to moje automatyczne mechanizmy obronne na stres
Pojebane
57 notes · View notes
lekkotakworld · 2 years
Text
TW!!!!!
GŁODÓWKA..
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nie wiem ilu z Was kojarzy Anie Karcz, ja ją oglądam od jakiegoś czasu, lubię jej przepisy itd. No ale zrobił się szum w internecie, szczególnie na YT.
youtube
Powiem Wam, że obejrzałam i chyba zadziałało to na mnie wtedy, tak jak zadziałałoby na każdą osobę, która zmaga się z zaburzeniami odżywiania. I serio, to kusi. I dziś wchodze na YT i już widzę, że wszyscy zaczynają odnosić się do tego filmu.. I mam w sumie mieszane uczucia. Bo naprawdę lubię Anie, ale coś jest nie w porządku. Najpierw po rozstaniu znika z social mediów. Później wraca i nagle pojawia się to! Nie wiem, naprawdę nie wiem, co ja mam myśleć. Zastanawiające jest, czy era głodówek wraca na dobre? Bo coraz więcej się o tym słyszy, już nie tylko na Tumblr czy Tik Toku. Kurcze, jeszcze z 2 lata do tyłu, kiedy sama jadłam jeden posiłek dziennie, którym była sałatka z sałaty, ogórka i pomidora, to te głodówki siedziały cicho tutaj właśnie. A w ostatnim czasie jest takie BUM, że to jest przerażające. Najbardziej boli mnie jak widzę tutaj dzieci.. Sama mam 23 lata i już czuję ile przez ED straciłam, a mam je chyba koło 6 lat. Z głodówek w napadowe objadanie się. Ćwiczenie do ostatku sił, w dodatku na pusty żołądek. Bieganie, długie spacery, rower, byle tylko spalić to co się zjadło.. Wyjazdy na wakacje, gdzie jadłam bez opamiętania, bo luzowałam sobie smycz i nadrabiałam poprzednie głodówki. Te ogromne wahania wagi, chudnięcie, tycie, znowu chudnięcie.. I po tylu latach uświadamiam sobie, że to jest tak cholernie błędne koło, z tego jest tak ciężko wyjść.. Ale mimo świadomości ja dalej wpadam w tą pułapkę ED. Dalej triggerują mnie takie rzeczy, jak między innymi ten filmik. A nie potrafię zobaczyć czegoś takiego i powiedzieć sobie, że nie, to nie dla mnie, że nie chce tego widzieć. Bo chce. Bo moja głowa chce się tym karmić. Nie wiem, naprawdę.
Ale jeżeli ktoś już to obejrzał, to polecam teraz obejrzeć filmiki różnych dietetyków, którzy mówią o prawdziwych konsekwencjach. Wtedy trochę rozjaśnia się umysł. Choć wiem, że jak ma się zaburzone myślenie, to wystarczy film Ani jako zapalnik i 5 dni głodówki to będzie świetny pomysł na schudnięcie. Sama tak myślę, nie ukrywam. Ale tego nie zrobię.
Trzymajcie się. Jeżeli jesteście w temacie, możecie się wypowiedzieć. Ja pozostawiam temat otwarty.
46 notes · View notes
0q0q0 · 3 months
Text
Gdybym mogła na jeden dzień wyłączyć myślenie i nie myśleć zupełnie o niczym tylko bezwładnie leżeć na łóżko, zgodziłbym się odrazu. Mam dość bólu i stresu który towarzyszy mi przez nadmierne myślenie, myślę o tym że jestem gruba świnia czy o tym czemu zostałam zdradzona przez osobę która kochałam w tak młodym wieku? Czy byłam nie wystarczająca? Myślę też nad tym że cała rodzina od storny matki (jedyna z którą mam kontakt) się mnie wyrzekła, przez to że wolę dziewczyny, myślę nad tym czy to moja wina, próbuje to zmienić. Sama siebie przekonuje że mężczyźni są piękni i chce znaleźć sobie chłopaka, ale wiem że to nie prawda. Myślę też nad tym czy dostanę się do szkoły, co jeśli mnie nie przyjmą? Będę musiała iść do zawodówki? A co jeśli zrujnuje tym sobie życie? Przez stres boli mnie cała klatka piersiowa. Nawet normalnie nie umiem wydalić przez to jedzenia , co wiąże się z tym że muszę je zwymiotować przez co znowu mam nawrót bulimi z której wyleczyłam się spory kawał temu. Boję się nocy, bo wiem że wtedy nastanie czas w którym będę musiała zostać sama z sobą, otoczona ciemnością i rzeczą którą boję się najbardziej na świecie, sowimi myślami. Jestesm zniszczona psychicznie przez dziewczynę która wyciągnęła mnie z problemów rok temu, ale co z tego skoro po czasie ściągnęła maskę i zniszczyła mnie jeszcze bardziej niż wtedy? Może na to zasłużyłam? Może ma rację że nie powinnam żyć? Jestesm pewna jednego boję się swoich myśli, nie chcę ich.
2 notes · View notes
chaos-i-inne-pietra · 8 months
Text
Przepraszam siebie za to, że się nie kochałam. I przez to nie widziałam, że ktoś mnie rani.
Przepraszam siebie za to, że nie miałam szacunku do siebie i swojego ciała. I przez to pozwalałam, żeby ktoś mnie nie szanował.
Przepraszam siebie za to, że dałam sobie wmówić, że to moja wina. Że powinnam kochać szczerzej, mocniej się starać.
Przepraszam siebie za to, że udawałam przed sobą i innymi, że mnie to nie boli. Że chłód mi nie przeszkadza. Słowa nie ranią.
Przepraszam siebie za wiarę w to, że moja miłość go uleczy. Bo nie mogłam nic naprawić, oprócz siebie.
Przepraszam siebie za wymyślanie wszystkich podstępów, które miały spowodować, żeby się nie wystraszył. Bo jak powiem za dużo albo za bardzo pokażę, że mi zależy to koniec.
Przepraszam siebie za chęć ratowania, bo nie można uratować nikogo oprócz siebie.
Przepraszam za niewiedzę i myślenie, że związki, w których iskrzy muszą tak wyglądać. Nie muszą.
Przepraszam za codzienny strach, gdy kładłam się spać i myślałam o tym, czy będzie jeszcze jakieś jutro.
Pamiętajcie – miłość daje i tworzy.
Nie zabiera i niszczy.
Warto być dla siebie wyrozumiałym, nie karzącym. Każdy z nas ma prawo bo błędów. Wyrzuty w stosunku do siebie nie spowodują niczego oprócz poczucia winy. Czasem warto się po prostu utulić. Swoje emocje. Swoje rany. Swoje lęki. Swoje historie.
Tumblr media
4 notes · View notes
borntodie523 · 5 months
Text
Dobra jak już lece z update’ami to update rozstania. Nie pamietam czy to pisałam już ale no pisał do mnie żeby się dowiedzieć co u mnie, mówił ze go to wszystko boli, ze przeprasza i inne chuje, nie napisał ani razu ze chce wrócić jak coś. Ja w skrócie napisałam ze mu nie odpowiem i wyrzuciłam z siebie pare rzeczy, które mi leżały na sercu. Tak streszczone brzmi to słabo ale to były dwie długie wiadomości i musicie mi wierzyć na słowo ze zrobiłam to na spokojnie, z szacunkiem i w dojrzały sposób. Później go poblokowalam bo wiem, że gdy mam świadomość ze jakoś może się ze mną skontaktować to podświadomie na to xzekam a to nie pozwala mi zapomnieć i źle wpływa na moją psychikę. Aktualnie od tego momentu minęło 10 dni i jest dużo lepiej. Mniej o nim myślę. Szczerze czuje się jakbyśmy rozstali się z rok temu. Chyba głównie przez to że usunęłam wszystkie zapalniki które mogły mi go przypominać. Oczywiście dalej myślę, czasem mi smutno ale wtedy mówię sobie, że ,,słuchaj, on postąpił z tobą chujowo, to smutne ale nic z tym nie zrobisz. Twoje myślenie i smutek nic tu nie da. Po co rozmyslasz skoro to nie wróci nigdy, nawet gdybys sama ubłagała go o powrót do tego co było to to i tak by nie wyszło bo nie potrafiłabyś mu zaufać po tym co zrobił. To już koniec więc po co marnować czas?” i wtedy trochę mi lepiej. Szczerze zauważyłam, że to w momencie gdy po raz pierwszy złapałam z nim dłuższy kontakt moje zdrowie psychiczne mocno podupadło. Czy to ma jakiś związek? Wątpię. Ale to ciekawe, że w momencie gdy on zniknął z mojego życia zaczekam czuć się lepiej
5 notes · View notes
myslodsiewniav · 1 year
Text
No to chyba odleciałam.
Udało mi się w eskapizm dziś, a wczoraj po prostu przespałam cały dzień. Gorączka i ból głowy wróciły. Jelitówka też. Taki urlop. Kurwa. Dziś się czuję lepiej, ale tak cholernie słaba...
Irytuje mnie dodatkowo coś, co obiektywnie jest spoko.
Wczoraj głowa bolała mnie tak bardzo, że nie czułam upływu czasu: po prostu minuty się wlekły, a jednocześnie mogły trwać mgnienie oka. Bolało mnie tak cholernie bardzo, do tego miałam dreszcze w gorączce, gardło mnie piekło... Próbowałam się dodzwonić do lekarza, aby umówić się na wizytę, ale bolało mnie podnoszenie ręki... czekałam 2 razy, nikt nie odebrał w przychodni. To mnie wykończyło, tym bardziej, ze ledwie mogłam dobyć głos. To migrena? Bo przed oczami z bólu miałam eksplozje kolorów. Poddałam się. Postanowiłam, że zadzwonię jutro, jak przestanie boleć (bo w końcu musi przestać, nie?). Wzięłam dwie saszetki Febrisanu w odstępach 2h, tą pierwszą po godzinie zwymiotowałam najprawdopodobniej. Bardzo, bardzo źle się czułam.
Zadzownił mój chłopak - dzwonił kilka razy, ale nie byłam w stanie odebrać za kilkoma pierwszymi. Martwił się. Po wysłuchaniu co u mnie nakazał "umów się do lekarza", więc mu wyjaśniłam, że już próbowałam, ale za bardzo mnie boli, nie mogę zebrać myśli. Kurde, dźwięki mnie bolą, przed oczami wybuchają mi kolorowe fajerwerki, wciąż ciągnie na wymioty. Serio, czy to migrena? Powiedział, że on mnie umówi, tylko numer musze mu podać - i wtedy jakoś bezmyślnie uznałam, że okay, umawiaj mnie proszę. Za bardzo bolało. Prosiłam, aby umówił mnie na jutro lub pojutrze (w myśl "kiedy już zelżeje ten ból, który teraz czuję"), a on po godzinie dzwoni by mi zaanonsować, że umówił mnie na dziś (wczoraj) na piętnastą i trzy kwadranse. Ja na to "jutro?", a on "nie, dziś, bo dzisiaj ciebie boli i potrzebujesz pomocy!", a ja "ale ja nie dam razy tam dojechać, zwymiotuję po drodze, bardzo źle się czuję. Czy przełożysz proszę wizytę na jutro?", a on milczał chwilę i powiedział "zawiozę cię". I nie połączyłam wtedy kropek. Tak bardzo bolało (myślenie, mówienie, unoszenie ręki), że po prostu chciałam jak najprędzej ukończyć rozmowę.
Tym czasem on się zwolnił o godzinę wcześniej z pracy (dzisiaj musiał to odrobić), przyjechał wyprowadzić psa, potem pomógł mi się podnieść z łóżka, ubrać i zabrał mnie do lekarza (jechałam z workiem w rękach, bo przy byle wstrząsach czy zakrętach byłam bliska puszczenia pawia, serio, fu, kilka razy było blisko). W przychodni gdzie natychmiast dostałam leki na alergię na receptę (wczoraj pod moim domem od rana koszono trawy i prawdopodobnie tak źle poczułam się, bo do zapalenia zatok dołączyły objawy silnej nowej alergii), a potem leki silne na zapalenie zatok, elektrolity, leki na katar, na chore gardło, na odbudowę flory bakteryjnej po jelitowce... całe szczęście osłuchowo jest okay. Jeżeli do 4 dni nie przejdzie to mam się zgłosić po antybiotyki...
Dwie godziny później bólu nie było, ale czułam się tak słaba i wykończona, że po prostu zasnęłam. Nie miałam siły się ruszać... Obudziłam się na godzinę około 20 - mój chłopak właśnie kończył grać i rozbawiony pytał czy po tak długiej drzemce dam radę w nocy spać. Wątpił. A ja nie wątpiłam. Napiłam się z 3 szklanki wody, wzięłam leki i wróciłam do spania (obkładana z każdej strony pluszowymi zabawkami i szarpakami przez mojego szczeniaczka, który chciał mnie zaangażować do zabawy - cały dzień biudulka to robiła, próbowała mnie noskiem trącać, szczekała, gadała do mojej ręki - czuła, że coś jest nie tak i bardzo próbowała mnie "przywrócić" do normalności). Obudziłam się dziś o 7:30. Byłam zmęczona i nadal mam wrażenie, jakby czas się zarazem ciągnął niemiłosiernie, a zarazem, jakby podczas kiedy spałam minęły tygodnie - nie pamiętam co się działo przez poprzednie dni, nie pamiętam co w jaki dzień... Stres i zapierdol mnie wyłączyły... Razem z jakimś wirusem oczywiście, ale jednak... czuję się tak słaba i zarazem tak bardzo wypoczęta i łaknąca wypoczynku...
Dziś zrobiłam dużo dobrego jedzonka i wracam do spanka. Chcę w eskapizm. Nie chcę w planowanie, spotkania, w rozsyłanie CV itp itd. Chcę odpocząć. Czuję się okropnie...
Jednocześnie dopadają mnie wyrzuty sumienia: że nie mam pracy nowej, a wypoczywam i nie chcę zajmowac się "ratowaniem tej sytuacji" - chcę odpoczywać i nic nie robić. Zarazem wiem, że niepowinnam, że to nieodpowiedzialne... a z drugiej strony: jestem chora cholernie. Musze się zając sobą...
Czy to jedna z tych sytuacji, kiedy "ciało wie lepiej" - po prostu zmusiło mnie do odespania, odpoczecia, niemyślenia?
Wczoraj bolało. Ale dzisiejsze zawieszenie w czasie i niemal pustka w myślach (bez leków na ADHD) jest naprawdę przyjemna...
Czuję wyrzuty sumienia, że wczoraj nie zaoponowałam przed tym by mój chłopak nie urywał się dla mnie z pracy. Że to po prostu przyjęłam. On mówi, że to jest okay i nie ma za co przepraszać, ale kurcze... był dziś na 9h w robocie...
9 notes · View notes
umarlam00 · 1 year
Text
Nie lubię być sama...
Nie dlatego, że samotność mi przeszkadza, wręcz przeciwnie zawsze bardzo ją lubiłam. Jedak jest mały problem, bo gdy jestem sama moje myśli i uczucia przejmują kontrolę a w tedy wychodzi jak bardzo nie jest dobrze.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że myślenie mnie ewidentnie boli...
Cóż, miałeś rację, boli, boli bo gdy o tobie myślę zalewa mnie żal i smutek. Bo przecież to nie musiało się tak skończyć.
9 notes · View notes
gucio · 1 year
Text
nie wiem kto wymyślił powiedzenie "myślenie nie boli"/"od myślenia głowa nie boli", ale chyba nigdy nie myślał™
9 notes · View notes
strefarozmyslenally · 11 months
Text
Lęk
Wrócił. Niespodziewanie, nieproszony, niechciany. Silny i potężny. Oplata moje ciało. Zawija się wokół szyi odbierając mi każdy kolejny oddech. Powietrza! Błagam! Tlenu! Wyciąga dłoń i zaciska ją na moim sercu. Robi to tak mocno, że ledwie daje radę dalej pompować krew. Zasłania mi usta, abym nie mogła nic powiedzieć. Każę milczeć. Zabrania mi o sobie mówić. W oczach kryje najgorsze scenariusze. Nie chcę w nie patrzeć, ale są zbyt duże. Zwracają uwagę. Sugerują, że nie wolno nikomu ufać. On jednak nienawidzi moich oczu. Posypuję je solą, aby cierpiały. Łzawią obficie,zmuszone wypłukać sól z soczewki. Jak szczypie, jak boli. Ściska mnie w jeszcze mocniejszym uścisku chcąc odsunąć od wszystkich. Zamknąć w samotności. Nachyla się do mojego ucha i szepcze straszne rzeczy. Kłamstwa w które naiwnie wierzę. Ściskając moją szczękę szepcze, że jestem nikim. Bezwartościowy śmieć. Wmawia mi, że jestem żałosna, bo nie potrafię zapanować nad nim. Mama by to potępiła. Ona się z nim zgadzała.
Zbyt słaba, aby kontrolować go... samodzielnie powstrzymać. Nie potrafię się wyrwać. Ciągła szarpanina. Nie mam już na nią sił. Wie o tym, dlatego proponuję mi rozwiązanie, które sprawi, że zniknie na zawsze. Makabryczne i zuchwałe. Nie mogę się na nie zgodzić, bo on wypełzł że mnie. Jest częścią mnie. Jego ciało jest bezwarunkowo połączone z moim. Znikniemy obaj jeżeli się zgodzę. Mam ochotę paść na kolana i wrzeszczeć z bezsilności. Ciągne włosy dusząc się od łez. Przeklinam siebie, bo jest mój. Lęk, przeklęty manipulator, który zatruwa mi życie. Niszczy mnie od środka. Sprawia, że gnije, depcze moje szczęście. Gryzie, dręczy, torturuje. Jest wszędzie, we wszystkim i w niczym. Wykorzysta każdą okazję, aby się mnie pozbyć. Jeżeli jednak dopiął by celu, on też by zniknął. Jakby przypominał sobie o tym w ostatniej chwili i odpuszczał, zadowolony do jakiego szaleństwa mnie doprowadził. Dumny, że zatrzymał moje logiczne myślenie. Wpycha mnie w ciemności, gdzie brakuje nadziei. To tam dopada mnie jego przyjaciel wstyd, który łapie za kark, gotów go skręcić.
Jestem zabawką ich obu, popychają mnie i przekopują z jednego kąta w drugi. Kiedy wreszcie uda mi się wstać, czuję się taka obolała, jakbym umarła, ale wciąż żyła. Siada na moim ramieniu jak sowa i chichocze, gdy z przerażeniem patrzę na człowieka, który stoi przede mną. On wyciąga dłoń w kierunku mojej twarzy i chwyta za maskę żartów i uśmiechu, która założył mi wstyd. Zdejmuje ją, co bardzo nie podoba się lękowi. Lęk zaczyna mnie drapać, abym nic nie powiedziała. Otwieram usta, patrząc w brązowe tęczówki. Obiecałam mówić prawdę. Lęk jednak szarpie za krtań, warcząc, że nikogo nie obchodzę ani ja, ani on. Nie wytrzymam dłużej, bo pomimo tego, że każdy ma swój lęk, mój urósł za bardzo, stał się zbyt przerażający dla mnie. Odnajdując ostatek energii i odwagi postanawiam zaufać człowiekowi, gotowemu mi pomóc. Ufam mu, chociaż wszystko we mnie krzyczy, abym tego nie robiła. Jego to obchodzi...
Wydaje swój lęk. Zdemaskowany, kurczy się. Wie, że teraz nie ma już takiej władzy, bo on zaczyna polowanie. Postanawia zrzucić tego potwora z mojego ramienia w tańcu. W szybkich obrotach, lek skrobię pazury, spada gdzieś w krzaki, przypalony pięknem gwiazd. Gwałtownie czuję, jak serce znów może pracować, oddech się normuje, a mózg znów racjonalnie myśli. On go powstrzymał. Nie pozwolił dłużej, aby mnie uwierał. Zostaje uratowana. Wolna do momentu aż nie wróci wciągając się po pępowinie, z potrzebą spektakularnej zemsty. Będzie chciał mnie odsunąć, zabronić tańczyć, abym znów była sama... tylko ja, lęk i wstyd.
~Wszelkie prawa zastrzeżone ~
Potwór, którego każdy z nas spotkał. Manipulator, którego staramy się ukryć. Lęk, czyli przestępca, którego powinniśmy ujawnić. Razem jest łatwiej z nim walczyć... naprawdę.
Ally
Tumblr media
6 notes · View notes
a-idiot-w · 2 days
Text
To wiadomość chłopaka który po wyzywaniu mnie, przemocy w moim kierunku, duszeniu i przerwaniu mojego paska na pół w przepychanie nagle zmienił swoje zdanie na temat zachowania. Słowa są piękne ale puste, nie wiem czy jestem w stanie uwierzyć w którekolwiek z nich:
Zaczynając od początku wiem że źle zrobiłem i tak jak ci mówiłem źle się już z tym czułem od razu po tej sytuacji. Ponieważ było to nieodpowiednie, przerysowane i nadmierne po prostu okropne nie powinienem przede wszystkim tak reagować w aucie lecz bałem się samego faktu że jakoś będziesz mi kazała wyjść albo iść samemu nie miałem do tego powodów ale wcześniejsze sytuacje tak na mnie podziałały.
To co zrobiłem nie ma usprawiedliwienia jak to co ty zrobiłaś ale źle się z tym czuję ponieważ nie byłem wtedy osobą która chce być i być wobec ciebie mimo przeciwności losu. Boli mnie fakt że takie coś nas poróżniło i sprawiło że tak zdystansowałaś się ode mnie. Nie chciałem i nie chcę żeby tak to wyglądało ponieważ jesteś dla mnie ważna.
Rozmowa z kubą też dała mi do zrozumienia choć przedstawiłem mu sytuację całościową obiektywnie i właśnie to sprawiło że mimo tego że jestem zły to przyczyniłem się sam.
Rani mnie sam fakt tego że dzieliłaś się z tym ze swoim tatą i nie chciałaś wyjaśnić tego ze mną żeby dojść do wniosków bo sam byłem gotowy po ochłonięciu. Liczyłem na twoją wyrozumiałość że zrobiłem głupotę po alkoholu i byłem w pełni ponieść konsekwencje tego tak jak teraz to robię. Sam się uniosłem duma. Zmęczony byłem ale chyba za bardzo ponieważ jak się zastanowię to myślę że mogłem odpuścić i zaniechać takie zachowanie ponieważ nie dostrzegłem tego jak łatwo nam przychodzą kłótnie o małe rzeczy które rozwijają się w prawdziwe kataklizmy.
Sam uważam że nasza relacja wniosła dużo dobrego i pomogła się nam nawzajem rozwinąć lecz brakowało dyscypliny abym trzymał wszystko w porządku takim jakim chciałem. To ludzkie że odpuszczalem momentami aby nastał chaos który był nam tak zbędny.
Chcę cię przeprosić za wszystko co zrobiłem i powiedziałem nie jestem taki i nie chce być taki przede wszystkim wobec ciebie ponieważ spoglądając na ciebie widzę tylko to co chce mieć w przyszłości i już same takie głupie myśli jak to kiedyś będzie wyglądać nie zostały podzielone z tobą przez jakiś wstyd? Bo naprawdę uczucie które do ciebie żywię jest silne i pulsuje coraz mocniej lecz czasami sam przez swoje myślenie udaremniam nam dobre chwile. Chce abyś wiedziała że pośród kogokolwiek wybiorę tylko ciebie za twój uśmiech, piękne oczy i niesamowity charakter który sprawia że nawet w gorszych momentach potrafię się zaśmiać.
Jesteś tą która rozświetla mi świat i nie chce cię stracić bo jesteś dla mnie najważniejsza a po dzisiejszej sytuacji czuję się jak głupiec tak postępując co nie daje mi nic innego tylko gorzkie poczucie winy które wierci dziurę za to co zrobiłem i jak się zachowałem.
Chce abyś wiedziała że cię kocham i w związku z tobą nie ma żadnego “ale” lub “czy” tylko zawsze jest tak tak bo cię kocham najbardziej na świecie misiu.
Kocham cię🫀
Wojtek.
0 notes
Text
12.08.2024r.
Kartka z pamiętnika tazapomnianaprzezwszystkichdziewczyna
Dziś jest trudny dzień , natłok myśli , emocji mocno daje się we znaki . Wróciły te myśli … walczę z nimi , przynajmniej się staram . Wróciły też myśli by sięgnąć po kieliszek , jest ciężko nie ukrywam . Rano miałam problem by wstać , noc nie była za ciekawa .. nerwy i stres przed jutem daje się we znaki . Cały czas się stresuję, boję i martwię . Od tygodnia wiem , że to jutro zobaczymy co dalej o cały czas o tym myślę . Stres mnie zżera , gdzieś w środku miałam nadzieję , że spotkanie się nie odbędzie , zostanie odwołane jednak telefon milczy . Sama myślałam , żeby odwołać to spotkanie ale wiem , że jest ono konieczne , lepiej nie zwlekać bo będzie tylko gorzej… i tak już długo zwlekałam . Robię wszystko by zająć myśli , ale i tak nie potrafię nie myśleć , brzuch , głowa mnie boli od nerwów . Nie mogę jeść , cały czas mam wrażenie , że zwymiotuję . Tak cholernie się boję . Tak bardzo chciałabym przejechać po skórze ostrzem , albo napić się i zapomnieć choć na chwilę . Czuję , że wariuje , jutro ze stresu i nerwów to nie wiem jak sobie poradzę… dziś mam takie silne emocje a co będzie jutro ? Boje się decyzji , boję się tak bardzo … co jeśli będzie to zła decyzja ? W tym momencie chciałabym wyłączyć myślenie… chciałabym żeby już było po wszystkim … co jeśli jutro o 12 : 00 nie dam rady i się poddam , poddam się stresowi bo będzie silniejszy ? Boję się dalszej części dnia , mam nadzieję , że w nocy uda mi się zmrużyć oko choć na chwilkę . Z jednej strony się bardzo cieszę i jestem szczęśliwa , że zdobyłam się na odwagę i na to spotkanie i gdzieś mam cien nadzieji , że będzie dobrze ( ale to ta nadzieja tak wiele razy mnie zraniła … ) a z drugiej strony stres , nerwy i strach … ten paraliżujący strach … boję się , że nie wytrzymam i sięgnę po moją srebrną kredkę …
Jeśli przeczytałaś / przeczytałeś to jeśli mogę Cię prosić to zostaw coś po sobie .
trzymajcie się !
tazapomnianaprzezwszystkichdziewczyna
1 note · View note
miloscniemilosc · 3 months
Text
to pojebane jak bardzo już nic nie czujemy
takie zniechęcenie do zaczynania na nowo
do poznania kogokolwiek
bo i tak nic z tego nie będzie więc po co się starać
po co otwierać się na nowo?
zapamiętywać ile cukru sypie ktoś do herbaty skoro zniknie
nie mam na to czasu i sił
nie umiemy w przyjaźnie, prawda?...
zaraz mamy takie myślenie, że zmarnowaliśmy czas
jak ci durni faceci co ci pomogą tylko kiedy coś z tego mają
serio tacy jesteśmy czy to już kwestia tego, że zbyt wiele poświęciliśmy i daliśmy z siebie randomowym ludziom
i teraz po prostu nas to boli do tego stopnia, że mamy ich gdzieś?...
chyba nie zawsze tak było
chociaż nie mieliśmy przyjaciół, to fakt, ale...
bo mamy swojego FP i znajomości co najwyżej odległe
loyal, focus, obsession - this is our love
to death, TO DEATH~
Ap.
0 notes
zostac-soba · 4 months
Text
Prawdziwa miłość?
Zastanawiam się nad tym od długiego, naprawdę bardzo długiego czasu,
Co jest z tą "prawdziwą miłością" i ludźmi nie tak. Dlaczego, ludzie sobie to aż tak utrudniają?
Wielokrotnie słyszy się, że jeden z małżonków zdradził swoją/swojego partnera/ke ze swoją "pierwszą miłością".
Wczoraj słyszałam historię o znajomych mi osobach. Mąż zdradził żonę z kobietą, która byla i jest jego pierwszą miłością. Mężczyzna podobno nawet powiedział swojej matce "to przez ciebie nie mogłem z nią stworzyć rodziny".
Dlaczego w takim razie ludzie nie chcą walczyć o tą "prawdziwą" miłość?
Dlaczego nie starają się zmienić życia, aby ta miłość zwyciężyła?
Tak naprawdę, gdy "zakochamy" się w tej jednej, wyjątkowej osobie, to przy żadnej innej nie będziemy czuć tego MAGICZNEGO uczucia.
Dlaczego magicznego? Bo tego nie da się opisać, żadnymi słowami. To jest uczucie, przez które coś cię ciągnie do tej osoby, nie ważne co by się między wami wydarzyło i ile lat byście się nie widzieli.
Te magiczne i nie zrozumiałe uczucie, to nie tyle co "zdrowa miłość", czyli zaufanie, bezpieczeństwa, spokój serca, czy zaangażowanie. To jest coś nie do wytłumaczenia. W momencie gdy na naszej drodze pojawi się ta nasza "prawdziwa miłość", nawet gdy mamy partnera/ke, tracimy jakiekolwiek racjonalne myślenie. Jesteśmy w stanie oddać się w tym momencie tej osobie na 100%, nawet jeśli ten moment miał by trwać tylko 15 minut.
Dlaczego ludzie nie idą za głosem serca?
Dostaliśmy coś takiego od życia, dzięki czemu wiemy że przy danej osobie będziemy szczęśliwi jak nigdy dotąd, ale potrzeba trochę pracy nad tym, to zostawimy to w imię zdrowego rozsądku i podążania za rozumiem.
Gdyby wszyscy ludzie zrozumieli tę uczucie i oczywiście chcieli zawalczyć, popracować trochę nad samym sobą aby mogli być z "prawdziwą miłością", daje sobie rękę...
Nie!
Nawet, dwie ręce i głowę obciąć. Byśmy byli dużo bardziej spełnionymi i szczęśliwymi ludźmi niż dotąd.
* Teraz tak od serca, od tej mojej szczerej, rzadko spotykanej strony.
Ja już spotkałam swoją prawdziwą miłość, tą pisaną mi osobę. Niestety, wiele przeciwności życiowych i osób, sprawiło że nasza wspólna droga się zakończyła. Albo nie będę zrzucać winy na innych, nasz brak determinacji, brak wiary i brak odwagi do działania *przepraszam za słownictwo* zjebał, kurwa spierdolił, to co oglądaliśmy w bajkach i pragnęliśmy za dzieciaka, czyli prawdziwą miłością te motylki w brzuchu, te zwolnione tempo gdy patrzycie sobie w oczy i to coś. Po prostu sami spierdolilśmy, bo jako ludzie wolimy iść łatwiejszą i racjonalniejszą drogą życia.
Czy boli? Bardzo boli, boli tak bardzo, że nie było nocy w której mi się nie śnił. Nie było dnia, w którym nie myślałam o nim i nie było ani jednego faceta, którego nie chciałam nazwać jego imieniem, ale z czasem idzie sie przyzwyczaić do tego bólu i braku tej osoby. U mnie najgorsze jest uczucie pustki z rana, jakby czegoś mi brakowało. Drugą rzeczą jest brak sensu wykonywalnych podstawkowych czynności. Nie widać tego po mnie, ale czuje to dziwnie w środku klatki piersiowej. Ciężko nawet to opisać...
Śmieje się jak zawsze, opowiadam, żartuje, nawet uprawiam seks z innymi, nawiązuje nowe znajomości, a czasem nawet wydaje mi się, że zbliżam się do kogoś emocjonalnie. Ale nie ma tego czegoś w tym wszystkim. Tej iskierki, tego MAGICZNEGO promyczka, który dawałby nadzieję i chęci.
Najwidoczniej my ludzie zostaliśmy skazani na taki los,
los niespełnienej miłości.
O tym można pisać godzinami, rozmawiać dnami, a myśleć nawet latami, ale co z tego.
Może gdyby te dwie pisane sobie osoby, zdałyby sobie właśnie z tego sprawę i chciałyby pracować, ale szczerze pracować nad sobą, aby dotrzeć się nawzajem i te swoje wady, to byśmy byli szczęśliwi i spełnieni w miłości.
Mam wiele do napisania na ten temat, wiele wątków mi się pojawia w głowie. Może innym razem się rozwinę. Chodź wiem, że może tylko kilka osób to przeczyta, ale wyrzucę dzięki temu z siebie trochę. Jest to lepsze niż jakakolwiek terapia.
Na temat "prawdziwiej miłości" możnaby napisać całą trylogię, a i tak było by mało...
Tak mało, jak mało jest mi tej osoby obok.
Dziękuję.
0 notes
borntodie523 · 1 year
Text
Przechodzę od prawie 1,5h załamanie nerwowe i ja nmg ze siba wytrzymać już. Poszłam do łazienki bo myślałam ze już jest git ale popatrzyłam się w lustro i się rozleciałam. Jeszcze mama przyszła i coś gada to udawałam ze myje twarz choć oczy miałam jakbym sie naćpała dobrze ale nic nie zauwazylaxd Zrobiłam sw herbatke i myslalam ze juz będzie okej i chciałam popisac z chłopakiem ale on ciagle gra a ja noe umiem napisać wprost ze coś sie dzieje i no wiecie typowe myślenie ze ,,dam sobie rade sama, nie chce męczyć innych” i aktualnoe przez te moje zjebanie czuje fizycznie bol w sobie i nwm co mam robić. Nienawidzę być sama ze sobą. Ale nmg sie rozpłakać dalej bo juz mam skincare zrobiony. Spróbuje wlaczyc sobie coś na yt i sie nie załamać chociaż łeb mnie boli tak ze sie wysiedzieć nie da
12 notes · View notes