Tumgik
#składak
pozartaa · 10 months
Text
08.12.23 UTRZYMANIE WAGI dzień 282 ważenie
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Zjedzone: 1840 kcal (+/-limit 2100 kcal)
Bez liczenia: 30 migdałów / kisiel 'Dr.Oetker' Słodka Chwila smak mango&ananas ok. 200g
Hejka no i oczywiście w@żę się co dwa tygodnie tak jak na starym blogu. Cała moja historia w@ż3nia przepadła ale 2 ostatnie miesiące będę mogła odtworzyć w poście przypiętym, który jest "Under Construction" (nie mam teraz zbyt wiele czasu dopiero po 12.12.23 będzie trochę luźniej...) Tak jak się spodziewałam w@ga w doł i jestem na nied0wadze... BMI 18.4
W@ga z 2 ostatnich tygodni i dziś (177 cm)
Tumblr media
😑. Jak żreć więcej - jak nie umiem!? Kombinacje alpejskie z migdałami, kisielkmi i batonami chyba też mi sprawy nie ogarnęły. O ile ostatni raz w@ga lekko wzrosła, tak teraz poleciała znowu. Jakby mój organizm zrobił mi na złosc - dostajemy więcej = jeszcze lepiej metabolizujemy 🔥🔥🔥. Zastanawia mnie czy to, że przestałam ćwiczyć też nie miało na to wpływu.
To jest to o czym mówię czesto - nie wolno jeść za mało bo organizm stopuje. Dlatego czasami tak wolno chudnie się na jakichś tragicznie niskich limitach.
Co ja zrobię? Nic... Dorzucę jeszcze trochę do pieca i będę się modlić żeby to zadziałało. No i liczę jeszcze okres Świąt, gdzie będzie duża szansa, że się trochę obeżrę rzeczami niezdrowymi i kalorycznymi i może w styczniu raz numerki pokażą więcej. Następne w@żeni3 22.12.23 czyli przed samiuskimi Świętemi. Będzie się do czego odnieść.
***
No to jak zobaczyłam ta tragedię pod stopami, to sobie na śniadanie zrobiłam omlet. Nie umiem smażyć omleta, nigdy mi nie wychodzi, więc go piekę w piekarniku. Żeby był puszysty najpierw ubijamy białka, później dodaje mąke i żółtka i trochę mleka. W ogóle nic nie umiem smażyć oprócz naleśników. Mistrzem obsługi patelni jest mój "małż".
A małż już ma nowego zęba. Wrócił z Białegostoku, a ja zdążyłam spakować już jego prezentnt. Taki składak dostanie ale Ciii.. nic mu nie mówcie 😉
Tumblr media Tumblr media
Absolutnie uwielbiam pakować prezenty w papier i robić wstążkę 😆
***
Dziś mam na nockę do pracy jutro jeden dzień przerwy i znowu. Zagęsciłam zmiany w robocie żeby szybko uporać się z maratonami chciwości i później mieć chwilę wolnego. Muszę też isc zrobić zdjęcie do dowodu bo mi się w lutym kończy i wszystkie banki mi o tym przypominają i "mObywatel" też. Fajno bo nie mam żadnego aktualnego profesjonalnego foto własnego ryja. A ten fotograf zawsze cyka jeden gratis portretowy gdzie możesz się ładnie uśmiechnąć i zrobić minę. Będzie dla S do portfela bo na starym foto ledwie się mieszczę w ramce 😑.
***
A poza tym nic ciekawego dziś zjadłam dużo batata. Danie nocne też z batatem. Zaliczyłam drzemkę i zamuła cały dzień mi nie przeszła. Trzymajcie się i pozdrowienia dla wszystkich nocnych stróżów i nocnej zmiany na Tmblerze 🌙⭐ ( ależ dziwnie mi się to pisze, kiedy wiem, że już nie ma tamtych postów bo nocnych strożów pozdrawiam już chyba od ponad roku przed każdą moją nocną zmianą)
Ps. @klepsydracz4su pamiętam o kokardach foto będzie jutro.
Tumblr media Tumblr media
61 notes · View notes
przememek · 8 months
Text
"Miasto / Pomnik" 160 x 100 cm, akryl i olej na płótnie. 2023
Fot. Malwina Majer
#monumet #miasto #maczupikczu #malarstwo #painting
#art #modernart #contemporarypainting #geometricart #trinagle #blue #virtualreality #składak #przemysławgarczyński
instagram
1 note · View note
vhsky · 11 months
Text
Tumblr media
Na -1. ročníku boli nominované filmy na ocenenie "Zlatá VHSKA" top film 2023: 1. Krvavý kokáin (Matúš Lipták) 2. Ninja Tango Mortela (Zepsół Filmowy Składak , Krypta VHS) 3. Commando Ninja (Ben Combes Films) 4. Socialistický Zombi Mord (Socialistický zombi mord)
Najviac hlasov od diváka získal "Krvavý kokáin" a stáva sa historicky prvým filmom, ktorý dostal ocenenie "Zlatá VHSKA" !!
Turbo mega gratulujem!!! Cenu si príde prevziať Matúšov tatko, keď bude venčiť psa okolo kina. trailer tu https://www.mojevideo.sk/.../b81f/krvavy_kokain_trailer.html
0 notes
brudnopis · 2 years
Text
sen teledyskowy (573)
We śnie dziennym czterogodzinnym długo odkładany wieczorno-letni powrót do domu z peregrynacji rowerowej po ulicach miasteczka. Kuszą mnie jeszcze Lody Włoskie i kiosk RUCH-u, dlatego ustawiam składak na chodniku, kopię podnóżek. Potem jeszcze ta zacieniona nadrzeczna uliczka i jeszcze pusty plac ze starym wysłużonym asfaltem przed Zakładami. Przejeżdżając obok Cepelii wzdłuż szerokiego, służącego jako ławka murku, widzę stereotypową bohaterkę historii według wzorca teledysku z MTV. Teraz jestem obserwatorem, a mój rower przejmuje prawdziwy mężczyzna, który według scenariusza wygrywa batalię i zabiera ją na siodełko, uciekając przed złoczyńcą. Wszystko jest precyzyjne zaplanowane. Punktem kulminacyjnym historii jest zawołanie protagonisty w trakcie szaleńczej powietrznej jazdy, która za chwilę może zakończyć się tragedią: KISHA, co po rosyjsku* znaczy rower, a następnie płynne przetransponowanie tego zawołania w KICI, KICI, co pozwala im na finałowe bezpieczne lądowanie na czterech łapach.
*poza snem to niepoprawne skojarzenie, jest raczej zbliżone do TENSHA 転写 / JITENSHA 自転車, które to słowo pojawia się w ostatnim (przed przebudzeniem) utworze (SoundCloud) słuchanym przeze mnie we śnie
1 note · View note
rymonauta · 2 years
Text
SKŁADAK
SKŁADAK
Będę dziś z wami zupełnie szczery. Ja tak naprawdę składam tylko litery. Mądrość, jeżeli jakaś się tu znajdzie, To dalej ją, proszę, innym podajcie.
Jeśli natomiast niestrawny mój rym To go wysrajcie, pocieszę się tym, Że przetrawiony nawozem się stał. Widocznie krótki żywot rym mieć miał.
copyright @rymonauta
0 notes
proservice-pl · 7 years
Photo
Tumblr media
Ciekawe 🤔czy Klient 👤będzie zadowolony🤗 #składak 🛠#komputer 💻#dlagracza 🎮#amd #ryzen #ryzen5🤣 #radeon #rx560 #gigabyte 🤠#msi #gamingplus 😎#silentiumpc ❕#toshiba ❗#hdd #gaming #computer #new 💥#itsworking 💪👊 (w: Proservice)
1 note · View note
linkemon · 3 years
Text
Sano Manjirō (Mikey) x Reader
Tumblr media
— Gdyby Ken-chin cię teraz zobaczył… — zaczęła [Reader].
— Nie waż się przy mnie… — zaprotestował słabo.
Spojrzała na niego tak przeszywająco, że miał ochotę odwrócić głowę.
— Wstydziłby się ciebie — dodała mocnym głosem.
Fandom: Tokyo Revengers
Pairing: Sano Manjirō (Mikey) x Reader
Tytuł: W noc deszczową i burzową
Praca znajduje się także na Wattpadzie i AO3 (pod tym samym nickiem). Beta: Dusigrosz
Dodatkowe informacje: 1. Oneshot rozgrywa się w linii czasowej, której zapobiegł Takemichi. W związku z tym są tu spoilery do pierwszej połowy sezonu anime. 2. Tekst zawiera sceny przemocy. Mogą być one nieodpowiednie dla niektórych czytelników. Jeśli jest to wasz trigger w jakikolwiek sposób, to nie polecam.
Manjirō przeciągnął się leniwie, patrząc na widok za oknem. Ziewnął ostentacyjnie, by wszyscy dookoła mogli zobaczyć, jak bardzo nie chce mu się siedzieć w szkole. Na zewnątrz czekała na niego wiosna w pełnym rozkwicie. Zieleń zachęcała do wyjścia. Wabiła ciepłymi promieniami słońca i błękitem nieba. Łagodny wiaterek poruszał firankami, muskając policzki chłopaka. Chociaż tyle dobrego spotkało go w tej budzie, że siedział na najlepszym możliwym miejscu. Co prawda dzieciaki same mu odstąpiły krzesło, ale nie zamierzał odmawiać. Powinny wiedzieć, kto tu naprawdę rządził. Jeśli czuły do niego respekt, to dobrze.
— Naprawdę to zrobił? — do uszu Sano dobiegł fragment rozmowy. — Jeśli tak, to jest dupkiem! — skwitowała jakaś dziewczyna.
— Cśśś… bo jeszcze cię usłyszy, [Reader]-chan. A wtedy będziesz mieć kłopoty. — Poddenerwowany głos należał do innej osoby.
Mikey w pierwszej chwili myślał, że chodzi o niego. Niechętnie podniósł powiekę, gotowy powiedzieć cokolwiek, by nie ucierpiała jego reputacja. Zanim jednak zdążył to zrobić, zrozumiał, że nie o nim była mowa. Ktoś zabierał ludziom z klasy pieniądze. Nie miał pojęcia kto, bo w szkole bywał tylko wtedy, gdy musiał. Starał się utrzymać frekwencję na tyle wysoką, by go nie wylano, ale nic poza tym. Prychnął lekceważąco pod nosem. Jeśli dzieciaki nie potrafiły o siebie zadbać, to same sobie były winne. Powinny brać z niego przykład. W życiu liczyła się siła.
Spojrzał na tablicę usłaną wzorami matematycznymi. Nie miał pojęcia, po co mu właściwie cała ta wiedza. Zresztą i tak niewiele rozumiał z tych głupich symboli. Świadomość, że stracił ostatnie dwie godziny na tak nieprzydatne rzeczy, bardzo go wkurzała. Z nudów zaczął bazgrać w zeszycie. Miniaturka jego roweru na kratkowanym polu tylko utwierdziła go w przekonaniu, że lepiej byłoby mu na zewnątrz. Mógłby wziąć swój składak, a potem razem z Ken-chinem pojechaliby w jakieś fajne miejsce. Może do parku albo na plac zabaw. Najlepiej skopać kilku gimnazjalistów albo nowy gang panoszący się koło osiedla.
Zerknął na korkową tablicę. Plan lekcji zwiastował jeszcze trzy godziny japońskiego. Już wyobrażał sobie minę wrednego babsztyla, gdy postanowi go odpytać kolejny raz. Zwykle reprymendy wlatywały mu jednym uchem, a wychodziły drugim. Jednak ta kobieta wyjątkowo działała mu na nerwy. Jakimś cudem zawsze znajdowała sposób, by mu dopiec albo ponabijać się z jego niewiedzy.
Zegar tykał cicho pośród szmeru klasowych rozmów. Wskazówka przesuwała się niemiłosiernie powoli, odliczając minuty do rozpoczęcia kolejnych męczarni.
Manjirō trzasnął ręką w blat. Zignorował przerażone spojrzenia uczniów. Miał serdecznie dosyć. Już i tak się dzisiaj wystarczająco namęczył. Przyjdzie za tydzień, to obecności mu się wyrównają. A przynajmniej tak sobie powtarzał.
Spakował szybko rzeczy do plecaka. Nie miał ich zbyt wiele. Gruby brulion wystarczał mu na wszystkie przedmioty. W piórniku zaś trzymał tylko długopis, ołówek i gumkę. Książki pożyczał od innych. Nie było sensu ich kupować. Za rzadko bywał w budzie.
Wolnym krokiem skierował się w stronę wyjścia. Kiedy tylko wyszedł z klasy, popędził korytarzem. Przeskoczył przez próg, uśmiechając się szeroko. Tak smakowała wolność.
Postanowił iść dalej drogą na skróty. Za budynkiem była mała ścieżka. O wiele szybsza niż główna, a poza tym nie mijało się wścibskiego woźnego. Prawie nikt się tam nie zapuszczał. Zwykle było to miejsce zarezerwowane wyłącznie dla starszaków. Lubili sobie tu skoczyć na fajkę. Czasem też wymykali się, by zjeść coś na mieście. Sano nie miał tego problemu, co wszyscy inni. Klasy wyżej zwyczajnie się go bały. Mógł więc korzystać, ile tylko miał ochotę.
— Ej, nowa! Chyba nie wiesz, jak to wszystko tutaj działa! — Donośny głos z pewnością należał do kogoś z klasy chłopaka. Nie za bardzo jednak pamiętał, do kogo. — Wyjaśnimy ci. Przeprosisz nas, oddasz portfel, a my damy ci spokój.
Mikey przystanął, by zawiązać sznurowadło trampka. But całkiem się rozpadał. Będzie musiał kupić nowy. Wmawiał sobie, że wcale nie jest zainteresowany sytuacją. Nie musiał się wtrącać. W końcu to nie była jego sprawa. Miał jednak honor. Dziewczyn się nie biło. Były delikatne. Należało je chronić. Tak więc wyjrzał zza winkla, strzelając kostkami knykci. Zamierzał skopać paru szczyli, a potem wrócić do miłego wagarowania.
— Za co mam przepraszać? — Dziewczyna z pewnością była tą, którą słyszał wcześniej w sali lekcyjnej.
Nie wyróżniała się zbytnio wyglądem. Przeciętne oczy, zwyczajny kolor włosów. Szkolny mundurek dopełniał całości. Zdawała się całą sobą krzyczeć: nuda! Tak przynajmniej mu się wydawało, dopóki nie zobaczył jej wyrazu twarzy. Było w nim coś intrygującego. Sposób, w jaki lekko unosiła kącik ust. Jakby cieszyła się z całej sytuacji. Wcale nie wyglądała na przerażoną.
— Nazwałaś nas złodziejami i dupkami! — Ton, jakiego użył chłopak, zwiastował niebezpieczeństwo.
— Nie pomyliłam się. Daję wam trzy sekundy. Zawijajcie się stąd, albo inaczej pogadamy.
Manjirō nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Prześladowcy też nie. Ich rechot poniósł się echem w wiosennym powietrzu. Nie wzięli jej na poważnie. W końcu czego mogli oczekiwać po o wiele młodszej uczennicy?
[Reader] zacmokała z niezadowoleniem, widząc, że żaden nie odszedł. Wzięła zamach i uderzyła przywódcę grupki prosto w twarz. Zachwiał się na nogach, chwytając za krwawiący nos. Nikt do tej pory go tak nie upokorzył. W jego oczach można było dostrzec czystą furię.
— Ty kurwo… — zaczął zdezorientowany chłopak.
Dziewczyna dopełniła dzieła kopniakiem w krocze. Napastnik zwinął się w kłębek, gdy czubek buta dotknął jego brzucha.
Sano przez chwilę jeszcze zastanawiał się, czy wkroczyć do akcji. Szybko jednak okazało się, że nie ma takiej potrzeby. Z uczuciem satysfakcji oglądał, jak jego koleżanka masakruje starsze roczniki. A trzeba przyznać, że robiła to w naprawdę pięknym stylu. Nie przejmowała się czerwonymi kropelkami skapującymi na ziemię ze swoich mocno poobijanych pięści. Waliła tam, gdzie bolało, szybkimi atakami. Unikała wszystkich ciosów. Przeciwnicy bezskutecznie próbowali ją zatrzymać. Wrzeszczeli obelgi, starając się choćby jej dotknąć. Na próżno. Widać było, że to nie pierwszy raz. Miała doświadczenie. Wyglądało to trochę jak mieszane sztuki walki, choć chłopak nie był w stanie stwierdzić jakie. Uczył się od młodego wieku, ale czegoś takiego jeszcze nie widział.
Dziewczyna spojrzała krytycznie na swoje dzieło. Stos poobijanych uczniów wyglądał co najmniej dziwnie. Przeszukała leżące na trawie rzeczy. Wyjęła zwitek banknotów. To musiały być pieniądze, które skradziono uczniom. Założyła sobie torbę na ramię z zamiarem odejścia, zanim zjawią się nauczyciele.
Odwróciła się. Ku swojemu zdziwieniu, stanęła twarzą w twarz z nieznajomym blondynem. Spojrzała na niego niepewnie. Jakby nie wiedziała, czy powinna uciekać, zanim zabierze ją do dyrektora. Zupełnie nie spodziewała się jego słów:
— [Reader]-san, prawda? Jestem Mikey. — Wyciągnął dłoń. — Zostańmy przyjaciółmi!
Ze zdziwieniem potrząsnęła jego ręką. Wciąż bolała ją dłoń, ale palce, które ją oplotły, były przyjemnie ciepłe. Trochę szorstkie, ale miłe w dotyku. Przyjrzała się chłopakowi dokładniej. To musiał być postrach szkoły, o którym wszyscy tyle mówili. Zupełnie jednak nie pasował do opisu, jaki słyszała. Złote promienie słońca tańczyły w jego włosach, rozświetlając całą sylwetkę. Był bardzo niski, ale w jego postawie dostrzegła coś, co podpowiadało, by go nie lekceważyć. Przeniosła wzrok na twarz. Miała wrażenie, że nigdy wcześniej ani nigdy później nie zobaczyła u nikogo tak szerokiego uśmiechu.  
***
Sano pędził przed siebie. Takie momenty w życiu kochał najbardziej. On i jego wierny CB250T. Duet idealny. Dodał gazu, czując, jak powietrze chłosta go po twarzy. Był pewny, że gdzieś zgubił gumkę, bo wiatr bawił się kosmykami jego włosów. Świat rozmazał się jedynie do kilku kolorów. Czarna szosa zdawała się zachęcać do dzikiego wyścigu z samym sobą. Nad nią rozciągała się paleta różu i pomarańczu. Uda mu się zdążyć w sam raz na zachód słońca.
— Dokąd jedziemy? — dopytywała natarczywie dziewczyna.
Jej palce zaciskały się mocno na jego talii. Ciepło jej ciała przypominało o tym, że była z nim w tym momencie. Uczestniczyła w celebrowaniu chwili. Tej przejażdżki smakującej wolnością. Gdyby to był ktoś inny, Mikey czułby złość. Bo nie chciałby, żeby ktoś zakłócał mu to ciche świętowanie życia. Ale ona stanowiła wyjątek.
— Jeśli ci powiem, to nie będzie niespodzianka! — Manjirō starał się przekrzyczeć wiatr.
Draken miał rację. Jego przyjaciel zawsze ją miał. Nawet jeśli nieczęsto przyznawał to na głos.
Przywódca Toman lubił [Reader]. Ta myśl pojawiała się w jego głowie coraz częściej. Była natarczywa i nie miała zamiaru odpuszczać. Jak przeciwnik, którego nie dało się pokonać. Nic nie mógł poradzić na szybko bijące serce. W jej obecności kołatało jak zepsuty silnik. Taki, jaki powinno się jak najszybciej naprawić. Zastanawiał się, ile czasu jeszcze wytrzyma, zanim przegrzeją mu się układy.
Odwrócił głowę do tyłu. Siedziała tuż za nim. Krzyczała, żeby patrzył na drogę, na co tylko się zaśmiał. Znajdował się tak blisko, że ich twarze mogłyby się zetknąć, gdyby tylko chciał. Widział każdy detal. Drobne zmarszczki od tak wielu uśmiechów posyłanych w jego stronę. Oczy mrużące powieki przed zbyt ostrym światłem. Nawet siniak i zadrapanie z ich ostatniej walki. Na samą myśl o tym, jak skopała przeciwników, poczuł ciepło wstępujące na policzki. Wcale go nie potrzebowała, ale mimo to stał obok niej przez cały czas. Czuł się lepiej, wiedząc, że w każdej chwili mógłby ją uratować. Na koniec mruknęła, że wcale go nie potrzebowała. A jednak pocałowała go w policzek. Do dziś rozpamiętywał tę chwilę. To nie było nic wielkiego. Jego przyjaciele też czasem dostawali od niej buziaka w policzek. Taka już była. Mimo to czuł zazdrość. Kochał chłopaków, ale świadomość, że nie jest dla niej wyjątkowy, bolała.
Potrząsnął głową. Musiał się jakoś pozbyć tej frustracji. Zrobił więc pierwszą szaloną rzecz, jaka mu przyszła do głowy. Z dzikim okrzykiem puścił kierownicę.
— Mikey, ty debilu! To nie rower! Chcesz nas pozabijać?! — Uścisk [Reader] wzmocnił się do granic możliwości.
Uwielbiał sposób, w jaki wypowiadała jego pseudonim. Jakimś cudem wychodził z jej ust pięknie. Nawet jeśli krzyczała w złości. Nigdy nie używała jego pełnego imienia.
Nie musiał jej widzieć, by wiedzieć, że zamknęła oczy. Trzymała go, jakby był całym jej światem. Być może w tamtym momencie dokładnie tak było. W końcu przestrzeń zdawała się skurczyć jedynie do nich samych i motoru mknącego przez ulice Shibuyi.
— Jesteśmy na miejscu — oznajmił Sano, zdejmując nogę z gazu.
Dziewczyna rozejrzała się po okolicy. Nad brzegiem rzeki nie było nic interesującego. Woda leniwie płynęła pod wielkim mostem, który przed chwilą mijali. Pływały w niej kaczki. Wesoło przebierały nóżkami, co chwilę nurkując w mulistym dnie. Trawa ledwo dawała radę w letnim upale, który ostatnio zawitał w te okolice. Sucha i zniszczona kłuła w nogi. Była pewna, że roiło się w niej od owadów. Cykanie świerszczy dobitnie utwierdziło ją w tym przekonaniu.
Odwróciła się z zamiarem nakrzyczenia na przyjaciela. Po co w ogóle zabrał ją w takie miejsce? Zanim jednak zdążyła to zrobić, jej oczom ukazał się Sano z kocem w jednej ręce i wiklinowym koszykiem w drugiej. Z dumą zaczął rozkładać jedzenie oraz napoje na kraciastej powierzchni. Poklepał miejsce obok siebie, wgryzając się w taiyaki. Pokaźny zapas rybek z pastą z fasoli sprawił, że dziewczyna ochoczo do niego dołączyła. Wgryzła się w ciasto, czując znajomy smak.
— Czyj to był pomysł? — spytała z pełnymi ustami.
— Jasne, że mój. — Chłopak rozsiewał okruszki dookoła siebie.
— Nie wierzę ci. — [Reader] wycelowała w niego oskarżycielsko palcem.
— Ken-chin mi trochę pomógł… — przyznał Manjirō, odwracając wzrok.
Ryūguji znał się na wielu rzeczach. Nigdy jednak nie brał go za eksperta w sprawie kobiet. W końcu Emma czekała na niego od lat, a on zdawał się ślepy na jej zainteresowanie. Może i posiadał wiedzę ogólną, ale doświadczenie miał zerowe.
— To bardzo miło i w ogóle, ale… — zawahała się dziewczyna. — Po co to wszystko?
Nie miał ochoty odpowiadać na to pytanie. Głównie dlatego, że dotykało sedna jego splątanych uczuć. Jednak w jej wzroku była natarczywość. Jakby zmuszała go do odpowiedzi samą siłą woli. Dziwnie się czuł, będąc pod czyjąś władzą. Zwykle to on miał przewagę. Wydawał rozkazy. Nie poddawał się nikomu i niczemu. A jednak to ograniczenie wolności zdawało się być przyjemną niewolą. Taką, z której nie chce się uciec.
— Podsłuchałem twoją rozmowę z Emmą — przyznał.
Zarobił za to uderzenie między żebra. Bolało, ale było to przyjacielskie szturchnięcie. Pozwolił na nie, bo należało mu się. Nie żałował jednak swojego czynu. Gdyby wczoraj nie stał zaraz za sklepem, być może nigdy by się nie dowiedział, czego [Reader] naprawdę chce.
Dziewczyna odwróciła się do niego plecami zażenowana. Miała nadzieję, że włosy choć częściowo zasłonią jej twarz. Głupio się czuła. Mikey zawsze widział ją jako twardą i silną osobę. Co sobie o niej pomyśli? Raz wyraziła na głos swoje obawy i teraz będzie za to płacić.
Chciała znaleźć sobie drugą połowę. Z zazdrością zerkała na koleżanki. Robiły tyle rzeczy, których ona nie mogła… Też miała ochotę wystroić się, iść do kawiarni i potrzymać kogoś za rękę. Może nawet pocałować, jeśli będzie fajnie.
Dopiero przyjaciółka uświadomiła jej, dlaczego nikt nie jest nią zainteresowany. Każdy w szkole i poza nią bał się gangu Tokio Manji. Nawet jeśli do niego nie należała, to dla postronnych wydawała się jego częścią. Ludzie zwyczajnie obawiali się do niej zbliżyć.
— Mikey — westchnęła, otwierając puszkę Sangarii. — Ja myślałam o randce...
Upiła łyk napoju, mając nadzieję, że temat sam się utnie. W końcu co jeszcze mogła dodać?
— Nikt nie powiedział, że to nie jest randka — szepnął Manjirō.
Jego głos utonął jednak w dźwięku karetki jadącej na sygnale tuż obok nich. Częściowo cieszył się, że tak wyszło. Nie chciał konfrontować swoich uczuć. Jeszcze nie teraz. Zrobi to w lepszym stylu. Kiedy indziej. Gdy już będzie gotów.
— Mam coś dla ciebie — oznajmił, wyciągając reklamówkę z torby przy Hondzie.
Przez chwilę się wahał. Może trzeba było wybrać coś innego. Draken poradził mu kwiaty, czekoladki albo biżuterię. Wydawało mu się to jednak zbyt proste. A poza tym obnażyłoby od razu jego zamiary.
[Reader] ostrożnie wyjęła podarunek. Czarny materiał dał jej nadzieję. Rozwinęła ubranie. To był płaszcz. Jej własny. Skrojony na miarę. Jego rękawy łopotały na wietrze, gdy trzymała go przed sobą, chcąc się upewnić, czy to nie sen. Czerwony znak manji widniał dumnie na przedzie, wyszyty mocną nicią. Złote litery błyszczały w świetle wieczora.
— Dzięki, dzięki, dzięki… — powtarzała raz po raz, uśmiechając się szeroko.
Zupełnie nie spodziewał się, że obejmie go z radości. Prawie się przewrócił, nieprzygotowany na nagły impet. Przyjął to jednak z radością, postanawiając choć na moment oddać się uczuciu wylewającym się z niego z ogromną mocą. Objął ją. Dotyk jej skóry, zapach jej włosów, iskierki tańczące w jej oczach. Czy to źle, że chciał mieć to wszystko tylko dla siebie, już na zawsze?
— Jutro na spotkaniu oficjalnie przyjmujemy cię do gangu — oznajmił.
Nie wiedział, że do tej pory czuła się tak odsunięta. Była częścią tego wszystkiego. Stanowili wielką rodzinę. Wydawało mu się, że jest świadoma bycia jej członkiem. Dopiero wczoraj otworzył oczy. Nie chciał sprawić jej bólu. Nigdy. Poprzysiągł sobie ją chronić. Zamierzał spełnić każde z jej marzeń. Tak długo, jak będą w jego zasięgu.
[Reader] założyła płaszcz, nie przestając się uśmiechać. Wyglądała uroczo. Wyciągnęła dorayaki i pałaszowała je w najlepsze, zapominając o wcześniejszej rozmowie.
Zapatrzył się w jej sylwetkę na tle zachodzącego słońca. Różowe refleksy tańczyły na jej ciele. Pomarańczowa poświata zdawała się topić ją w dziwnym świetle. Zupełnie jakby należała do jakiegoś obrazu. Starał się więc z całych sił wyryć ten moment w pamięci. Nie wiedział, kiedy znów nadarzy się taka okazja.
— Ładny widok — stwierdziła dziewczyna, chcąc wypełnić ciszę.
— Masz rację — przytaknął.
Jego oczy były jednak skierowane na nią przez cały czas…
***
[Reader] wkroczyła do hangaru. Od razu otoczył ją znajomy zapach spalin. Głośne rozmowy motocyklistów niosły się echem po pomieszczeniu w akompaniamencie pisku opon i warkotu silników. Kilka grupek jej podwładnych paliło papierosy, wypełniając powietrze kłębami dymu. Nie byli pełnoletni. Będzie musiała ich ukarać. Zastanawiała się, czy ma jeszcze siłę się z nimi użerać. Może po prostu powinna dać im spokój. W końcu nie była ich matką.
— Pani kapitan. — Hige skłonił się sztywno.
Niski, napakowany chłopak o ciemnej czuprynie i szczerych oczach. Lubiła go. Przy odrobinie dyscypliny mógłby z niego wyrosnąć całkiem porządny człowiek. Gdyby tylko dołączył kilka lat wcześniej, pewnie zaszedłby daleko w hierarchii. Teraz jednak czasy się zmieniły. Dawne Tokio Manji odeszło w niepamięć.
Wpatrywała się w ludzi, którymi dowodziła. W swoją dywizję. Tylko czy to naprawdę była jej dywizja? Pokręciła głową. Wszyscy razem wzięci nie byli warci nawet jednego prawdziwego członka Tomanu. Kiedy to wszystko poszło w tak beznadziejnym kierunku? Odpowiedź była oczywista. Trzeciego sierpnia. Dnia, gdy Draken został zadźgany na świątynnym parkingu. Do dziś pamiętała kałużę krwi pośród ciepłego deszczu. Jego martwe oczy spoglądające nieruchomo w stronę, gdzie przed chwilą walczyli jego przyjaciele. Spóźnioną karetkę, pogrzeb i wszystko, co potem się działo. Od tego momentu wszystko posypało się jak domek z kart. Kisaki wstąpił w ich szeregi, powoli zwiększając swoje wpływy. Potem Baji odszedł do Valhalli, zadając tym samym wszystkim bolesny cios. Niektórzy zrobili to samo. Inni wyjechali albo próbowali uciec, za co spotkała ich kara. Mitsuya postawił się jako pierwszy, widząc, co się dzieje. Nie mógł znieść obojętności Sano. Po tamtej kłótni Manji stopniowo zaczęło pustoszeć w zatrważającym tempie. Już nikt nikogo nie zatrzymywał, gdy każdy dowódca poza [Reader] odszedł. Tetta zaczął stopniowo wprowadzać swoich ludzi, często o wątpliwym kompasie moralnym, pod pretekstem uzupełniania braków. Manjirō niczym się nie przejął. Początkowo otępiał i zamknął się w sobie. Tylko tak radził sobie z żalem. Nie dopuszczał do siebie nikogo. Niedługo potem otrząsnął się, ale wrócił zmieniony nie do poznania. Już nie było w nim tej zabawnej, młodzieńczej iskry. Zamiast chłopca, stał się mężczyzną. Oziębłym do szpiku kości.
Podwładny potrząsnął lekko jej ramieniem, wyrywając ją z zamyślenia.
— Spotkania nie będzie. Mamy rozkaz do ataku — oznajmił.
Spojrzała na niego. Słowa głośno dzwoniły jej w uszach. Nie mógł jej tego zrobić… Obiecał, że nie podejmą tej akcji. Wymusiła to na nim. Była głupia, że się w ogóle łudziła. Już nikt nie mógł mieć nic do powiedzenia. Kolejna rzecz, której od dawna w gangu nie było.
Ruszyła na tyły budynku. Dwóch rosłych typków próbowało ją zatrzymać. Rzuciła im przeciągłe spojrzenie.
— Spierdalać stąd! Już! — wrzasnęła.
Odsunęli się niechętnie. Szef rozkazał, by nikt nie wchodził na tyły hangaru. Wiedzieli jednak, do czego jest zdolna pani kapitan, więc przepuścili ją.
Stał tam. Opierał się o ścianę budynku. Śmierdział tytoniem i krwią. Papieros w jego dłoni ledwo się tlił. Chłodny, listopadowy deszcz zacinał niemiłosiernie. Czarny płaszcz oklapł od wody. Mężczyzna nic sobie z tego nie robił. Włosy kleiły mu się do twarzy. Ciemne oczy martwo wpatrywały się przed siebie.
— Co ty sobie wyobrażasz? — Wyrwała mu niedopałek z ręki.
— Miło cię widzieć, [Reader]. — Sano uniósł kącik ust.
— Kiedy stałeś się psem Kisakiego? Obiecałeś mi, że odwołujemy akcję. — Popatrzyła mu w oczy.
Te dwie zimne źrenice. Szukała w nich czegokolwiek, co zostało ze starego przyjaciela. Gdzie był ten człowiek, w którym się zakochała?
— Nie jestem jego psem — warknął niskim głosem Manjirō. — Zapamiętaj to sobie. A akcja musi się odbyć. Tyle w temacie. — Odwrócił się na pięcie z zamiarem odejścia.
— Zginą niewinni ludzie. — [Reader] złapała go za nadgarstek. — W ogóle cię to nie obchodzi?
Nie odpowiedział. Wyrwał rękę i postawił krok w stronę hangaru.
— Odchodzę.
To jedno słowo sprawiło, że się zatrzymał. Skierował na nią swój wzrok. Miała wrażenie, że przez chwilę widzi w nim sentyment. Jakieś resztki przywiązania. Wspomnienia z dawnych lat. Przejażdżki na rowerach. Naukę jazdy na motocyklach. Śmiech drużyny i ich żarty. Wspólne walki. Bandażowanie ran. Wczesne wagary. Popołudniowe spotkania nad brzegiem rzeki. Doriyaki jedzone wieczorami z ulicznych budek. Całą tę dziwną relację składającą się z osób, miejsc, kolorów i zapachów.
— Nie możesz odejść — stwierdził przywódca Tomanu.
Poczuł na plecach dreszcz. Wmawiał sobie, że to woda wlewająca mu się za kołnierz. To nie mógł być strach. Przecież nie czuł go od lat.
— Mogę…. Mogę, bo mój Mikey odszedł dawno temu. Został tylko Sano Manjirō. Przywódca Tokio Manji — odparła cicho.
Słyszał jej słowa pośród szumu deszczu. Ciche, ale jednocześnie tak głośne. Wiedział, że będą rezonować w jego umyśle jeszcze przez długi czas.
— Gdyby Ken-chin cię teraz zobaczył… — zaczęła [Reader].
— Nie waż się przy mnie… — zaprotestował słabo.
Spojrzała na niego tak przeszywająco, że miał ochotę odwrócić głowę.
— Wstydziłby się ciebie — dodała mocnym głosem.
Powietrze w płucach zatrzymało się na moment. Nie mógł go wypuścić. Zupełnie jak po uderzeniu w brzuch. Nikt od dawna nie ośmielił się go nawet tknąć. A jednak uczucie było takie samo. Słowa godzące do żywego. Jakby coś martwego od dawna na nowo rozgorzało jasnym płomieniem wewnątrz niego. Furia skrywana przez długi czas. Pazury drące w miejscu, gdzie powinno być serce.
Zamachnął się i uderzył. Mogła to zablokować. Wiedział, że potrafi. A jednak tego nie zrobiła. Potrzebowała tego, by ostatecznie podjąć decyzję? A może po prostu nie wierzyła, że był gotów to zrobić? Oddychał nierównomiernie. Spojrzał na wciąż pulsującą dłoń, zdając sobie sprawę z tego, co uczynił. Obiecał ją chronić. Dawno temu. I nawet to mu się nie udało. Spoliczkował ją. A nawet gorzej. Ranił regularnie od dłuższego czasu. Kim był? Dlaczego nie zauważył, jak staje się wszystkim, czego od zawsze nienawidził?
[Reader] złapała się za policzek w miejscu, gdzie widniało zaczerwienienie. Zawód. To widział, gdy na nią patrzył. Rozdzierała go myśl, że na niego zasłużył.
— Mam rację. Wiesz o tym. — Wcisnęła mu swój płaszcz. Ten, który jej kiedyś podarował. Złote napisy przetarły się od częstego noszenia. Znak manji stał się ledwo widoczny.  Sano przycisnął do piersi ciemny, wyblakły materiał. Czuł się, jakby trzymał w rękach ich wszystkie wspólne lata.
Spojrzał w górę. Ciemne niebo wisiało nisko nad jego głową. Jakby chciało go zgnieść w burzową i deszczową noc. Cieszył się, że padało. Zupełnie jak wtedy, gdy Draken umierał. Bo kiedy pada, nikt nie może zobaczyć twoich łez…
12 notes · View notes
zylkaman · 5 years
Video
instagram
Sezon na składaczki uważam za otwarty :) #składak #prl #rowerskładak #RRteam #mtbpokrakowsku #laswolski #trek #topofuel #trekbikes #cycling #bike #rower #2019 #krakow#instagood #instacycling #instafoto #enduro #dh #endurastore #shimano #maxxis #xt #sidi #mtb #team #xcmtb #dh #running #mountainbiking #mtbphotos #mtbxcpl #bikelove (w: Bronowice Małe, Krakow, Poland) https://www.instagram.com/p/BwIBvH6AtQV/?utm_source=ig_tumblr_share&igshid=2d91ux7git3v
0 notes
Photo
Tumblr media
#magdalesniak #nowy #składak #tył #newone #canvases #płótna #mix #patchwork #układanka #puzzle #composition #kompozycja #druga_strona #otherside (w: Kielce, Poland)
0 notes
pszemek-z-sieradza · 8 years
Photo
Tumblr media
Zakaz przypinania rowerów do poręczy na klatce schodowej
0 notes
okto2323 · 3 years
Text
Tumblr media
Kojarzy ktoś tę kultową maszynę?😎😃🚲 To Romet Wigry 3️⃣, bardziej znany jako "składak" 🚲
Otrzymałem go w takim stanie, w jakim możemy go zobaczyć na górnych zdjęciach. Moim zadaniem było doprowadzić go do stanu umożliwiającego użytkowanie go jak i poprawić jego stan wizualny.
Na samym początku miałem wątpliwości🤔, czy uda mi się tego dokonać ze względu na bardzo rozwiniętą korozję, z którą udało mi się po długiej walce⚔ wygrać oraz zeszlifować powstałe przez nią wżery 🛠 Pierwszy raz w swoim życiu, musiałem zdemontować łańcuch motocyklowy⛓(w dodatku skamieniały🧊) z rowera. 😂 Nie było to proste zadanie, biorąc pod uwagę fakt, że nie posiadam, tak szerokiego↔ skuwacza do łańcucha, ale dałem radę.💪
Podsumowując, bardzo miło wspominam tą naprawę, dzięki której wzbogaciłem się o nowe doświadczenia oraz zachęcam Was do odnowienia jednośladów z "dziecięcych lat" 😃
Jak zawsze, bardzo chętnie służę Wam rowerową pomocą o każdej porze😃🛠
0 notes
maniekandmarcelka · 7 years
Photo
Tumblr media
Śpioch składany #zip #kot #cat #składak #śpioch #sen #dreaming #caturday #meow #funnycats #instacat #instagood #poznań — view on Instagram http://ift.tt/2A7ZjPW
140 notes · View notes
hellobikes-blog · 5 years
Photo
Tumblr media
Nasz składak w praktyce.. 😍
0 notes
vhsky · 1 year
Text
Tumblr media
Najmladší film v celej zostave VHSKY 2023 je Ninja Tango Mortale!! Fenomenálna akčná snímka od turbo šikovníkv z Poľska. Za réžiou stoja Wojciech Cichy, Jan Wiśniewski a Zepsół Filmowy Składak, Krypta VHS. Mega turbo soundtrack má nastarosti NIGHTRUN87. Za mňa najlepší ninja film minimálne za tento rok. Je sa na čo tešiť.
v sobotu 16:03 v WORKSHED sále.
-1. VHSKY pod plesnivou klenbou Film Festival 2023
13. - 14. Október 2023/ program tu
0 notes
kej-ti · 4 years
Text
Składak Challenge - 60 kilometrów po Śląsku na Jubilacie
Składak Challenge – 60 kilometrów po Śląsku na Jubilacie
W tym roku z okazji pandemii nie udało nam się pojechać Żukiem do Turcji na kebaba i fotografowanie balonów w Kapadocji, ale okazało się, że nic straconego. W tym roku i tak ruszyliśmy na Złombol! Może nie Żukiem, ale Składakiem. Nie do Turcji, ale do Sosnowca 🙂 No i w końcu byłam na Złombolu pojazdem, który mogę prowadzić 🙂 Zapraszam na relację ze Składak Challenge!
Przed wyjazdem musieliśmy…
View On WordPress
0 notes
beznadziejno-sc · 8 years
Quote
Jesteś ze mną tu do bezczasu końca.  Ja upadam znów, Ty mówisz mi "powstań".
Bovska “Składak”
1 note · View note