Tumgik
#trudno mnie kochać
daiki58439 · 9 days
Text
Moje życie romantyczne od zawsze utkane jest z nici wiecznej limerencji, niczym sen, który nie chce się przebudzić. Nigdy nie poznałam smaku prawdziwej miłości, a przeczucie, że nie zaznam jej wcale, jest jak cień, który za mną kroczy. Trudno mi pojąć głębię romantycznych uczuć, ich tajemnicę; są dla mnie jak język, którego nie umiem się nauczyć. Dlatego nie próbuję już wiązać się z ludźmi, bo każdy most prędzej czy później rozpada się w moich dłoniach. Świadomość tego to jak znajoma melodia – choć słyszana wciąż na nowo, nigdy nie przynosi ukojenia. Nie spoufalam się z byle kim, każdy krok stawiam ostrożnie, a serce skrywam za zasłoną dystansu. Wyjątkiem są ci nieliczni, którzy w jakiś sposób dotykają mnie głębiej, budząc we mnie odrobinę ciepła, ledwie zauważalny błysk sympatii. To dla nich otwieram się nieco bardziej, choć wciąż czuję, że coś we mnie pozostaje zamknięte. Pragnę relacji, której sens nie ucieka z moich rąk, lecz jednocześnie boję się, że nie umiem oddać tego, czego się ode mnie oczekuje. Czasem mam wrażenie, że moje życie jest jak krótka pieśń, której ostatnie nuty wybrzmią wcześniej, niż bym tego chciała. Przeczucie o wczesnej śmierci towarzyszy mi jak cichy szept w tle, nie pozwalając zbytnio przywiązywać się do przyszłości, a tym bardziej do ludzi. Jakby każda chwila była pożyczona, przesiąknięta niepewnością tego, co nieuniknione. Może dlatego tak trudno mi kochać – bo jak można oddać serce, mając wrażenie, że niebawem wszystko się skończy? A jednak w tym wszystkim jest we mnie pragnienie bliskości, tak silne, że czasami tłumi nawet lęk. Chciałabym, by choć jedna relacja przetrwała ten chaos, by ktoś zatrzymał się przy mnie, nim te ostatnie nuty zamilkną.
Tumblr media
20 notes · View notes
martiove · 7 months
Text
[Miała na jego punkcie obsesję] i wydawało mi się, że jest ona tak silna, ponieważ oddała temu mężczyźnie całą władzę nad sobą. I nic nie będzie można zrobić, dopóki nie odbierzemy mu, choć części tej władzy.
– Mówiłaś, że najbardziej na świecie zależy ci na tym, aby on dobrze o tobie myślał. Powiedz mi o tym przekonaniu coś więcej.
– Trudno ująć to w słowa. Myśl, że mógłby mnie nienawidzić, jest po prostu nie do zniesienia. Jest jedyną osobą, która wie o mnie wszystko. I mimo tego, co wiedział, potrafił mnie kochać. To tak wiele dla mnie znaczyło.
– On jest tylko człowiekiem. Nie widziałaś go tak długo. Co to za różnica, czy on myśli o tobie tak czy inaczej?
– Nie potrafię ci powiedzieć, dlaczego mi zależy na jego opinii o mnie. Wiem, że to, co powiem, nie ma sensu, ale wierzę, że jeśli będzie dobrze o mnie myślał, będę w porządku, będę szczęśliwa.
I to był jej wróg – ta myśl, to fałszywe przekonanie leżące u podstaw jej obsesji. Muszę je usunąć.
– Ty jesteś ty – masz swoje własne życie i ani na chwilę nie możesz przestać być tym, kim jesteś. Ulotne myśli, fale elektromagnetyczne pojawiające się w jakimś obcym umyśle, nie mają żadnej mocy przenikania do twojej egzystencji, jest ona, by tak rzec, nieprzepuszczalna. [...] On ma nad tobą tak wielką władzę tylko dlatego, że ty mu ją dałaś. Wszystko zależy od ciebie. [...] Jesteś tą samą osobą, bez względu na to, co się dzieje w umyśle innego człowieka, tym bardziej, że nawet go nie widujesz, a on jest uwikłany w swoje własne życie i pewnie nawet nie pamięta o twoim istnieniu. [...] Zresztą jego myśli naprawdę nie mają wpływu na to kim jesteś. Ty pozwalasz mu wpływać na siebie. On jest takim samym człowiekiem jak ty czy ja. Jeśli ty myślałabyś źle o kimś, z kim w ogóle nie masz kontaktu, to czy twoje myśli, które [...] znane są tylko tobie, mogłyby oddziaływać na tę osobę? [...] Dlaczego oddajesz mu całą swoją moc? On jest takim samym człowiekiem jak każdy inny, zmaga się z życiem, starzeje się, puszcza bąki, i, jak każdy, kiedyś umrze.
Irvin D. Yalom, Kat miłości (s. 48-49)
17 notes · View notes
deathissolution · 6 months
Text
To czego nie umiem powiedzieć na głos. Poza nielicznymi osobami, nikt o tym nie wie.
Problemy z autoagresją
To, że dzień w dzień byłem bity różnymi przedmiotami, paskiem, kablem lub kijem do czternastego roku życia przez matkę, do momentu aż się nie postawiłem. Zostawiło to trwałe skazy na mojej psychice. Dla kilkuletniego mnie był to niewyobrażalny ból, gdy kazała mi leżeć na łóżku a ja dostawałem raz za razem. Gdy ja chciałem jedynie odrobiny jej ciepła.
Że brat z którym zamieszkałem ćpał i robił imprezy. Do tej pory pamiętam jak młody ja był na jednej z nich, i młoda dziewczyna w moim domu niemal przedawkowała, zamknęła się w łazience, tak że brat musiał wywazac drzwi, aby się do niej dostać.
To, że ojciec, silniejszy ode mnie, wynosił mnie z domu na siłę, gdy mówiłem, że nie chce do niego jechać. Że przy najmniejszym niepowodzeniu również zdarzało mu się stosować wobec mnie przemoc. Zawsze byłem ten gorszy, bo środkowy, zawsze było coś. Bo dziecko z pierwszego małżeństwa, bo to i tamto.
Że gdy jechałem do niego, noc w noc płakałem, bo tak bardzo nie chciałem tam być.
Że zamykałem się w pokoju, często wpatrując się w sufit i modląc się do Boga, aby mnie zabrał. Lub zamykałem się w świecie książek, które dzięki temu pokochałem. Chce komuś opowiedzieć te wszystkie fajne rzeczy, o książkach które przeczytałem, o ich fabule, historie o wakacjach, o tych przyjemnych momentach. Ale ciężko gdy w mojej głowie jest tyle mroku zakazanych rzeczy i przykrych sytuacji.
Że macocha obrażała mnie, spiskowała przeciwko mnie, obwiniała o wszystko, szczuła mojego własnego ojca na mnie, rzuciła się na mnie z rękoma i dusiła, a gdy ja popchnąłem w samoobronie, twierdziła, że to ja ją zaatakowałem. Że ta sama kobieta goniła mojego brata przyrodniego krzyczac, że go zabije. Że potrafiła osmieszac mnie przy ludziach ze szkoły, że jestem nieudacznikiem.Jednak o dziwo jako jedyna z rodziny przeprosiła mnie za to. I to z nią wbrew pozorom mam teraz bardzo dobry kontakt. I jest mi bliższa niż moja własna matka.
W wieku prawie pełnoletnim uciekłem z domu i już do niego nie wróciłem przez długie lata, bo moja macocha obwiniła mnie za wszystko i kazała wypierdalać. więc tak zrobiłem.
Że ucieklem przez okno swojego domu do kogos kogo kochałem, bo chciałem ją zobaczyć tylko na jakiś czas, pomimo zakazow. Dla miłości jestem gotów do każdego poświęcenia, oddam siebie za ciepło, zrozumienie i troskę.
Że musiałem wyjechac za granicę, aby godnie żyć. Bo gdy matka sprzedała dom rodzinny, zalatwila dach nad głową mojemu bratu i sobie, a ja zostałem bez niczego. Oczywiście nie chciałem się domagac, zawsze wolalem być samodzielny. Więc wyjechałem zaznać dorosłości w innym kraju. I były to ciężkie 4 lata, lata smutkow ale i radości.
Że ta właśnie, która mnie urodziła po 14 latach przemocy zostawiła mnie samego z bratem, który mnie utrzymywał. Wyprowadzila się i nigdy nie wróciła. Po części ja rozumiem, choć na to zrozumienie przyszedł czas później. Przechodziła depresję i załamanie nerwowe po rozwodzie z ojcem. Musiała go bardzo kochać. Gdy ich małżenstwo się skończyło, przesypiala całe dnie. Mimo że była wobec mnie jaka była, to i tak byly dobre momenty. Sam zwykle przychodziłem do niej i kładłem się obok wtulony. Z pewnością mnie kochała, na swój sposób. Skłonności do depresji musze mieć po niej.
Miałem trudności w szkole, gorzej radziłem sobie z nauką, ciężko było mi zawierać nowe przyjaźnie. Nie ufałem. Bujałem się ze zlym towarzystwem, lub siedziałem sam. Głównie byłem sam. W samotności odnajduje swój spokój. Lubię zamknąć się w czterech ścianach bez towarzystwa ludzi, którzy czasem mnie męczą. Mimo, ze tego towarzystwa czasem brakuje.
Wiele zmiennych miało wpływ na mnie i moją osobowość i to jak trudno mi się przed kimś otworzyć. Często zajmuje to długie miesiące nim zaufam, a nawet lata.
W dodatku wiele toksycznych relacji, które często sam zapoczątkowałem, narkotyki i sytuacje, których można było uniknąć. Ci którzy mieli mnie wspierać robili mi testy na narkotyki, zamiast spytac czemu tak robię, co się dzieje, wesprzeć mnie.
Robiłem dużo złych rzeczy, wiele zła wyrządziłem i jak nie wierze w karme tak chyba coś mnie dopadło. Nie wiem jakie będą moje dalsze losy, gdzie zaprowadzi mnie przyszłość, chciałbym aby była swietlana u boku kogoś kto będzie mnie kochał, a ja będę mógł spełniać się dając rodzaj miłości i jej pokłady jakie w sobie mam komuś wyjątkowemu. Choć w gruncie rzeczy nie wiem czy miłość istnieje. Czasem w to nie wierzę, że jest gdzieś ta czystość, piękna naiwność, słońce w dzień i księżyc w nocy.
Są też rzeczy, o których nie jestem gotów mówić, bo są w nie zamieszane inne osoby, a to mogłoby narazić ich na konsekwencje.
I sam nie byłem ideałem, miałem i mam wady i zalety.
Zgrywam chuja, który jest nieczuły, ale w gruncie rzeczy mam empatię, i biorę na siebie problemy innych, chce pomagać, a jak nie mogę to czuję się bezsilny. Jestem problemem, którego należy unikać. Mam w sobie zbyt wiele wrażliwości na świat i widzę za dużo. A to nie zawsze wróży coś dobrego.
Więc owszem jestem straumatyzowanym przez świat chlopcem, zagubionym. Ale staram się, i chce być oparciem, chce dawać komfort, chce dać swoją miłość komuś kto nie będzie patrzył na mnie jak na potwora. Mam swoje cienie i blaski, jak powiedział ktoś bardzo mądry. Tak bardzo chciałbym nic nie psuć, ale moja przeszłość sprawiła, że dużo zepsułem do tej pory. Bo ja potrzebuje czasem się posklejać, potrzebuje trochę więcej czasu.
Jestem silny. Może nie jak Jack Reacher ani jak pseudo Hak Hobie,który uciekł z samolotu ledwo zywy,nie jestem agentem sił specjalnych, ani nie mam wyjątkowych zdolności ratowania z opresji. Ale przetrwałem wiele lat gnojenia mnie, znęcania psychicznego i fizycznego, lata porażek, wzlotów i upadków. I jestem tutaj. Jestem dla kogoś, kto pokocha mnie właśnie takiego o. Z rysami uszkodzonego z kilkoma elementami do naprawienia, z potencjałem.
Chce kogoś kto pojedzie ze mną na comic con, kto ułoży ze mną te cholerne puzzle, kto po prostu będzie, jakich błędów bym nie popełnił, kto mnie nie przekreśli, nie zostawi na pastwę losu, kto da mi pewność.
7 notes · View notes
plutos33child · 8 months
Text
Tumblr media
Myślę o nim.
Myślę o nim i trudno mi się skupić. Zaczynam ten przyjemny proces rozmyślań o nim od rzeczy prostych, zmierzając ku tym złożonym. Ciało. Łysy, niski chłopak o bladej skórze pokrytej tatuażami, w uszach tunele. I te oczy! Mogłabym w milczeniu patrzeć się w nie godzinami. Błękitne, melancholijne i pełne głębi, o rzęsach których niejedna panienka mu zazdrości. Umięśnione, sprawne ciało. Co on tym ciałem potrafi ze mną robić i we mnie wywołać. Od miesiąca blisko, codziennie spędzam kilka godzin na kochaniu się z nim. Mogłabym nie wychodzić z sypialni.
I umysł... głęboki jak dżungla amazońska, tajemniczy, mroczny, bystry, czuły, silny, wrażliwy. Chłopak który jest jak mleczna czekolada z chili.
Że też można z kimś nawiązać taką więź i jednocześnie chemię, że miewa się wewnętrzne konflikty: Kochać się z nim kolejną godzinę czy odpocząć, porozmawiać gubiąc się w jego spojrzeniu? Ciężko wybrać...
Chwilo trwaj.
15 notes · View notes
motyl3kbezskrzydel · 2 months
Text
Czy naprawdę tak trudno jest mnie kochać? Każdy tylko kocha moją twarz,mają wyjebane na to co czuję,co myślę,jaki mam pogląd na świat,jakie mam hobby…
4 notes · View notes
beherit7-nonexistence · 6 months
Text
Lata przemijają, kiedyś byłem tu, gdzie jesteś teraz. Ludzie przemijają, odchodzą, by inni zajęli ich miejsce. Nostalgia, tęsknota za tymi ludźmi, którzy zniknęli z różnych powodów. Poznajesz nowe twarze, ale czy zastąpią Ci poprzednie? Wymieniamy się doświadczeniami, zdobywamy nowe. Tak bez końca, w kółko to samo, acz zawsze inaczej. Powiew świeżości i znów wracamy do przeszłości. Porównujemy, analizujemy, czasem uronimy łzę na zewnątrz, zaś w środku to ocean płaczu. Niecierpliwość narasta, chcemy wszystkiego szybciej, apetyt narasta z każdym kolejnym człowiekiem. Szybciej, więcej, bo nie starczy czasu. Równocześnie zachowujemy dystans, zarażeni przeszłością. Blokujemy uczucia, reakcje. Gasimy płomień, nim rozpali się na dobre. Zmienność, niepewność w wyborze, bądź zbyt szybkie rzucenie się w wir relacji, a wszystko pod wpływem chwili. Szarość i kolor. Być wśród ludzi, być ich częścią. Nauczyć się na nowo funkcjonować w społeczeństwie, otaczając się odpowiednim towarzystwem, o które dość trudno. Wspaniali ludzie, gdzie jesteście i jak zwrócić na mnie waszą uwagę? Wspaniali, tak jak i ja. Zepsuci, gdy i ja psuję się od środka. Gniję, nienawidzę, odpycham. Choć wolałbym kochać, to wędruję na uboczu. Chcąc poczuć się wolnym, porzucam miłość. Zaburzony umysł, brak umiejętności adaptacji. Czy może jednak błędne przyzwyczajenia i zbyt mało okazji, aby odnaleźć drzemiące za rogiem piękno?
5 notes · View notes
welcometomymindsblog · 9 months
Text
09.01.2024
Witajcie w nowym roku 😄
Dawno mnie nie było… i niewiele się zmieniło. Chyba go nie kocham i nie wiem czy jestem z nim szczęśliwa.. raczej wypełnia on tylko pustkę w moim sercu i zabrał ode mnie samotność. Tyle mu zawdzięczam. Ale skoro cie nie kocham, to dlaczego tak przejmuje się tym, że mówiłeś do innej dziewczyny w taki sam sposób jak do mnie? Dlaczego przejmuje się twoimi opowieściami o igraszkach z inną dziewczyną, skoro nie mam do ciebie tej miłości co do byłego?
Kiedy mówisz mi takie rzeczy, to nie wiem czy w ogóle ciebie jeszcze chce, nie wiem czy nie tracę swojego cennego czasu, nie chce cie ranić, ale jednocześnie chce się oddalić. Oddalić powoli, tak żeby jak najmniej bolało… nie jest to łatwe kiedy mówisz mi o planach na przyszłość ze mną, żeby chwile później opowiedzieć mi co mówiła ci inna dziewczyna podczas seksu..?
Znam cie już 7 miesięcy. Teraz wiem jaki jesteś i chciałabym cofnąć czas, z tą wiedzą, którą mam teraz, a zapewniam, że spotkałabym się z tobą tylko jeden raz. Na pozór jesteś świetny, dżentelmen, który jest wrażliwy, umie słuchać i nie zrobi nic wbrew mojej woli. Jednak pod tą zewnętrzną warstwą jest facet niedojrzały emocjonalnie, który nie umie mówić o uczuciach, boi się zaangażowania, jest słaby wobec kobiet, kiedy widzi atrakcyjną kobietę traci wszelkie granice i zapomina o zobowiązaniach, nie dba o uczucia swojej dziewczyny, jest zimny i nie umie wesprzeć w trudnym czasie.. ale za to na zewnątrz prezentuje się znakomicie…
Nie umiem cie kochać, ale spróbowałam, bo myślałam, że dasz mi to czego szukam. Teraz znam cie świetnie i wiem, że dajesz mi głównie ból i zmartwienia, niestety się do ciebie tak przyzwyczaiłam, że trudno jest mi to zakończyć…
5 notes · View notes
haydenns2222 · 1 year
Text
Dwa razy nie z rzędu nie wpada się to do tej samej kałuży i bagna. Jednak nie posłuchałam i to zrobiłam. Wpadłam nawet trzy razy...
Pierwszy raz kiedy odwiedziłam psychiatryk Józefów i uparcie powtarzałam sobie, że to był sen i ja nie mam prawa mieć problemów, zaprzeczyłam wszystkiemu. Tak to napewno do kurwy nie było prawdziwe. Lecz nie wiem ile można sobie pozwolić na bycie jebaną porażką. To nie był błąd jednak służby zdrowia i policji, że zabrali mnie do szpitala, to ich praca ale oprócz tego musieli mieć jakieś podstawy. Podstawy które zapamiętam do końca życia jak i sam fakt zabrania do szpitala w taki sposób.
Podstawy do zabrania czyli jednak coś we mnie stało się nie tak.
Drugi raz gdy z pociętą łapą, choć to tylko trzy sznyty trafiłam do chirurga żebym nie przecięła żyły bo można było ją zobaczyć w tej ranie. To drugim razem rodzice mnie zabrali. Bali się mnie zatrzymać w domu więc kolejnego dnia trafiłam do Konstancina i nie wyszłam z niego przez trzy tygodnie. Za krótko ale tak naprawdę miałam dosyć siedzenia tam więc przestałam być szczera. Na dobre.
Nie powinnam bo wtedy może by mi pomogli choć myślałam inaczej i nie było w mojej głowie na nic nadziei. Gdy tyle razy zostałam zignorowana i nie zrozumiana, to zamknęłam się.
Trzeci chyba jest najgorszym razem. Dlaczego? Nie trafiłam do teraz do psychiatryka. A już niedługo wybija osiemnastka. Wcale mi się nie poprawiło. To pozory, że jest lepiej. Leki zaliczone, psychiatra, psycholog. Więc skoro tak trudno zmienić moje chore myślenie i całą mnie czy kiedykolwiek będzie to możliwe? Sama też próbowałam siebie zmieniać bo bez tego nie ruszy gdy nie wezmę się za siebie i nie zacznę od siebie. Nie udało się. Nadal myśli samobójcze, chore myśli, boję się o siebie, chyba już nawet przestało mi zależeć, wpadłam w nałogi. Choć wcześniej bym tego nie zrobiła, boję się siedzieć w domu i z niego wychodzić, ataki paniki nasilone, wahania nastroju.
Lęk przed odrzuceniem choć nie musi być nawet prawdziwe odrzucenie. Ciągle mam jakieś paranoję, że to ktoś chce mnie skrzywdzić, dziwnie się na mnie patrzy i ocenia, wie o mnie coś czego ja nie wiem i tym ma przewagę (?), że mnie już nigdy nie będzie można pokochać, ani polubić a inni rozmawiają tylko z litości. Mam wiele paranoi.
Tak trudno innym przewidzieć jak się zaraz zachowam i się mogą mnie bać lub nie lubić, unikać ale szczerze? To ja sama siebie nie rozumiem i nie wiem jak się będę czuła za minutę bo mam skrajne emocje. Cała ja to skrajność. Wiem jednak jak bardzo brakuje mi bliskiej osoby koło siebie i gdy tylko widzę grupę przyjaciół, parę, czy bliskich sobie osób mam żal w sercu, gniew, łzy wypływają, nienawiść do siebie bo mnie chyba nie da się lubić ani kochać. Tak bardzo brakuję mi takiej osoby. Ale bliskiej nie na pokaz czy kiedy coś potrzeba, również wtedy gdy jest źle i trzeba siebie wspierać.
Tylko nie chce niszczyć tej osoby swoimi zaburzeniami, moją chorą osobą i chce żeby ta osoba miała drugą osobę -mogła być normalna, zdrowa psychicznie i mogła jej dać czego ja nie mogę i była szczęśliwa...
Tyle.
Bo wiem, że życie z osobami które mają zaburzenia i choroby psychiczne jest bardzo trudne. Możliwe ale bardzo trudne. Może być wyniszczające. Więc nie chce kogoś wyniszczyć.
Dlaczego tak często, prawie cały czas występuje u mnie schemat chęć życia i chęć samobójstwa?! W jedność. Niby chcę umrzeć ale z drugiej strony to jednak chciałabym przeżyć i by było normalnie choć już sama nie wiem czy to możliwe. Sprzeczność. Zachwiane odczuwanie świata i własnej osoby.
Pustka. Przeraźliwa pustka wewnątrz mnie.
Nawet kiedy jadąc autobusem, czy metrem potrafię bez celu wpatrywać się w przestrzeń i zamyślać się. Wyglądam wtedy dziwnie wiem. Myśli mają dziwny charakter, nie mój i nie poznaje siebie. Jak pasuje tu stwierdzenie wyglądam wtedy jak smutny pies.
No cóż może to prawda. Ale to nie ważne.
6 notes · View notes
autistic-dishes · 1 year
Text
𝐕𝐄𝐍𝐓
Moim największym problemem jest, że nie umiem pozwolić sobie być słabym.
Nie potrafię okazywać uczuć, bo nauczono mnie, że uczucia to słabość.
Nie potrafię kochać, bo nauczono mnie, że gdy na czymś ci zależy, inni zrobią wszystko, żeby ci to odebrać.
Trudno mi przyznać przed innymi, że moje zaburzenia to coś więcej niż papierek i głupiutkie wiadomości o drugiej w nocy. Boję się przyznać, że cierpię.
Kurde, nawet boję się schudnąć, bo inni będą mnie widzieć jako wątłego i bezbronnego.
Jest część mnie, która ciągle krzyczy i płacze, bo wie, że tak naprawdę nie jestem silny. Łatwo mnie wykorzystać i uzależnić emocjonalnie.
To jest chyba to wewnętrzne dziecko, które dorosło za szybko. Teraz czuję, że ono upomina się o wszystko, co mu zabrano. Potrzebuje rodzica, które by je obronił i pozwolił być słabym.
Ten rodzic nigdy nie przyjdzie. Nigdy się nie pojawi, o ile sam nim nie zostanę. Nie wiem co zrobić, gdy ten siedmioletni Kornel prosi mnie, żebym mu pomógł, skoro sam sobie nie radzę.
Mam trzyletnią kuzynkę i chcę być dla niej dorosłym, którego sam kiedyś potrzebowałem, bo ona też nie ma idealnych rodziców, ale nie pomogę innym, jeżeli najpierw nie pomogę sobie.
Czasem chcę być mały. Chcę być bezbronny i wrażliwy przy kimś, komu ufam i kogo kocham, ale nie potrafię ufać ani kochać.
Nie chcę być sam, ale każdą bliską mi osobę, traktuję jak tykającą bombę, która ostatecznie mnie zrani i zostawi.
Nie chcę już czuć się zepsuty.
6 notes · View notes
anyoneknow · 28 days
Text
Może po prostu trudno mnie kochać i łatwiej jest odejść.
0 notes
Text
Będę pisał
Nie sądziłem, że kiedyś to będę robił, ale chyba potrzebuje tego, napisać, nazwać to co mam w środku i jakby to wypowiedzieć.
Jest mi ciężko. Bardziej niż myślałem. Nigdy tyle nie płakałem, nigdy tyle czasu nie leżałem w łóżku, nigdy tyle nie walczyłem że swoim sercem, jednoczenie próbując się nim zaopiekować.
Próbuję, walczę, czasem wydaje mi się, że już jest lepiej, i jeb, wszytko się sypie. Daje sobie do tego prawo, ale jest ciężko.
Ciągle myślę o tym, żeby zadzwonić, pojechać do niej, przytulić się i zapomnieć o wszytkim, znów poczuć się ważnym, kochanym, bezpiecznym, znów dać to poczucie jej. Ale wiem że nie mogę, i to łamie mi serce, rozwala mózg.
Wszytko mi o niej przypomina, wszytko. Cholernie mi jej brakuje. Czuję się trochę tak jakby wszytko straciło sens, jakby w płucach nie było tlenu. Czasem staram się coś robić, ale od rzzu narzuca się myśl - po co?
Gadałem, że znajomą. Opowiadała o tym, jak było na jej wyjeździe z chłopakiem, a mi serce krwawiło, bo myślałem o tym, jak bardzo bym chciał to przeżyć z nią, wyobrażałem sobie te nasze spacery, jej zachwyt nad widokami, nad tymi szczegółami, które potrafiła jak nikt dostrzec i docenić.
Trudno mi zapomnieć o tym, że w końcu poczułem się kochany, ważny, że kogoś obchodziło co czuje, co u mnie, że ktoś za mną tęskni i autentycznie chce się ze mną spotkać, pogadać, że nic ode mnie nie chce, ale chce mnie.
Musiałem z tego zrezygnować, nie miałem wyboru, nie chciałem stanąć jej na drodze do szczęścia. Musiałem pozwolić odejść osobie, z którą marzyłem przyszłość, śniłem o naszych chwilach, choć wiedziałem, że to tylko sen.
Nie mogę zapomnieć o tym jakim pięknym jest ona człowiekiem, piękna, seksowną uroczą kobietą o jeszcze piękniejszym sercu.
Dużo przeszła w życiu, dużo cierpiała. Chciałem jej pomóc, chciałem walczyć o to żeby już było dobrze, chciałem dać jej poczucie bycia zaopiekowaną, bezpieczną, ważną, kochaną. W jakimś stopniu pewnie mi się to udało, ale ciężko mi to odpuścić, pozwolić żeby teraz robił to ktoś inny. Wiem, że w tym dużo mojego egoizmu, bo chciałem to robić tylko ja, chciałem ja być gwarantem jej szczęścia, a to zawsze się źle kończy.
Bardzo mi ciebie brakuje, tęsknię, nie potrafię przestać o tobie myśleć. Tyle rzeczy chciałbym Ci opowiedzieć, podzielić się odkryciami, przeżyciami czy zwykłymi pierdołami. Brakuje mi tego jak ty opowiadałaś o tym co się w tobie działo. Tyle filmików bym ci wysłał, tyle grafik, tyle cytatów, tyle piosenek.
Mocno czuje, że bez ciebie nie ma części mnie, że "I po co wszystko tobą pachnie Skoro tak dawno jesteś gdzieś? Mówili mi, że będzie łatwiej Minie z czasem".
Wiem, że tak trzeba. Widzę ogrom pozytywów. Wiem, że dzięki tobie jestem dużo lepszym człowiekiem. Nauczyłaś mnie kochać, dzielić się przeżyciami, doceniać nawet małe rzeczy. W pewnym sensie nauczyłaś mnie żyć.
Dziś ciężko mi popatrzeć z optymizmem do przodu, choć wiem, że to się ułoży, że będziesz szczęśliwa, że ja będę szczęśliwy. Dziś to dla mnie abstrakcja, bo wiem, że w tym nie będzie ciebie. Jednocześnie wiem, że będziesz, bo w każdej chwili, w której będę coś autentycznie przeżywał, będziesz bo ty mnie tego nauczyłaś; będziesz, gdy będę szczęśliwy bo przy tobie pierwszy raz tego szczęścia doświadczyłem i uwierzyłem, że to jest w moim życiu możliwe.
W ogóle, to wczoraj usłyszałem twoje imię i nazwisko. Serce aż podskoczyło w piersi.
Jest we mnie morze wdzięczności. OK jesteś aniołem. Jestem MOIM aniołem i zawsze będziesz. Nie potrafię o tobie myśleć w inny sposób.
Cieszę się, że będziesz dotykać ludzi, tym swoim przemieniajacym dotykiem, tak jak kiedyś dotknęłaś mnie. Smutno mi, że tego nie doświadczę już, ale wiem, że i tak dostałem więcej niż śmiałem kiedykolwiek prosić czy nawet myśleć.
Te chwile z tobą były spełnieniem marzenia, którego nigdy nie odważyłem się marzyć. Twoje dłonie dały mi tyle czułości, tej, której nigdy nie doświadczyłem. Twoje usta wypowiedziały tak wiele ciepłych słów, że w ciągu całego życia nie usłyszałem ich więcej. Twoje piersi, do których mogłem się przytulić, dały mi tyle ciepła, bezpieczeństwa, że aż chciałem wręcz dosłownie w twoich ramionach umrzeć, żeby nie musieć odchodzić, opuszczać tego bezpiecznego miejsca.
Staram się to wysztko napisać, ale wiem że nie potrafię. Tyle jest we mnie wdzięczności, dobrych wspomnień, miłości którą mi dałaś.
Dzięki tobie, mogę mówić o miłości nie teoretycznie. Mogę mówić o tym czego doświadczyłem, w co dzięki tobie uwierzyłem. Brakuje mi ciebie, tego wszystkiego co mi dawałaś, ale wiem też, że mam wszystko, bo dałaś mi wszytko, dałaś mi całą siebie.
Kocham Cię, kocham jak nikogo na świecie, kocham i nie przestanę.
OK chciałbym kiedyś cie spotkać, poznać twojego męża, twoje dzieci. Powiedzieć im, że są szczęściarzami. Chciałbym zobaczyć te wszytkie świadectwa twojej walki, starania o szczęście swoje, swojego męża, dzieci. Chciałbym zobaczyć cie, jak kiedyś twoich rodziców, patrzącą na to co osiągnęłaś z dumą, zadowoleniem, satysfakcją. Uśmiechnąłbym się do ciebie wtedy, wiedząc, że ci trochę w tym pomogłem.
Chciałbym, żebyś odwiedziła kiedyś z nimi mnie. Zobaczyła jak żyje, co robię. Żebyś zobaczyła, że nie zmarnowałem tego co mi dałaś, że starałem się jak mogłem, przekazywać miłość, która ty mi kiedyś dałaś, że starałem się być czuły, tak jak kiedyś ty wobec mnie. I chciałbym żebyś i ty się wtedy uśmiechnęła, wiedząc, że bardzo mi w tym pomogłaś. Wiem, że będziemy wtedy inaczej na siebie patrzeć, ale nadal z miłością, nie tą wyłączną, ale nadal z miłością.
I razem się uśmiechnięmy do naszych wspomnień, wiedząc, że w jakimś stopniu nas ukształtowały, otworzyły, dodały odwagi i wiary. I nie będzie nam żal tego, że nie jesteśmy razem, rozumiejąc, że tak miało być, że jesteśmy szczęśliwi.
Chciałbym cię przytulić, pocałować, przytrzymać za rękę. Zostają wspomnienia i nadzieja.
Dziękuję Ci za wiarę we mnie, dziękuję za zrozumienie, dziękuję za miłość, dziękuję za to, że dałaś mi nadzieję
1 note · View note
czarna-herbata · 4 months
Text
znów oblałem ten w internecie test
na depresję, lęk i ADHD
czy to znaczy, że to po prostu ja?
czy dlatego tak trudno kochać mnie?
1 note · View note
alccc1 · 6 months
Text
27/03/24
To takie ciekawe być w takim miejscu jak to ale i tak naprawdę być w takim momencie życia w jakim nie było się nigdy wcześniej. Co to za uczucie, znak swoją wartość, nie chcieć palić, chcieć grać całe dnie, mieć chętnych na lekcje dla siebie, być asystentką prof. Co to za uczucie mieć stypendium ze swojej uczelni, normalne relacje ze swoją starą profesor, nie ulegać dziwnym wpływom dziwnych ludzi, być skupionym na sobie. Nie patrzeć ciemność, a jedynie w jasność.
To takie ciekawe że właśnie to się dzieje.
To tak inne, mistyczne, ezoteryczne, medytuję – kocham pana Boga, jest przy mnie i tak właściwie to myślę że dzięki niemu tak naprawdę jestem tutaj. Praktycznie nie mogę w to uwierzyć, zastanawiam się co będzie dalej. Chciałabym żeby on na mnie spojrzał, zaprosił mnie na obiad – tylko dlaczego tego nie robi. No trudno. Zdecydowałam się obecnie być sama i po prostu przemyśleć pewne sprawy, chyba muszę skupić się na sobie, żeby nie przyciągały mnie osoby niedostępne emocjonalnie do siebie, a raczej odrzucały od siebie. Szkoda tylko że on jest tak szalenie utalentowany i seksowny I właściwie to był pierwszą osobą którą poznałam na uczelni.
Śmiesznie czyta mi się te posty niżej, co to w ogóle był za mental i to tylko rok temu. Chyba po prostu wytrzeźwiałam, Zaczęłam żyć w teraźniejszości, kochać siebie, a osoby toksyczne po prostu odjęło jedną ręką z mojego życia. Coś niesamowitego nademną czuwa, to chyba te anioły, a na pewno Pan Bóg, tak bardzo jestem Wdzięczna za wszystko co się teraz dzieje i za to że idę jutro grać i uczyć a to wszystko w takich pięknych okolicznościach przyrody…
Kocham 🩷 
0 notes
Text
24.06.2023 r. 01:22
Nie wiem po co tu teraz piszę. Jakoś czuję po części, że muszę, żeby całkiem zamknąć Twój rozdział w moim życiu. Choć po części wierzę, że nasze drogi jeszcze się spotkają.
Tak, więc 09.06.2023 r. była impreza urodzinowa mojej koleżanki, na której najeb*ny J postanowił do Ciebie zadzwonić, nie wiem po ch*j. Odebrała jakaś dziewczyna, a nie Ty. I, że J jest pizdą i nie umie Ci zadać jednego pytania to ja się Ciebie spytałam 15.06 czy jesteś czy jesteś w związku i odpisałeś, że tak.
W końcu przeprosiłeś mnie za to co zrobiłeś i jest Ci wstyd i dlatego nie chciałeś mnie widzieć. To nie było z mojej winy, tylko to Ty nie chciałeś mnie widzieć przez swoje czyny. I dobrze, bo tak jak zresztą Ci napisałam już myślałam, że tak o chciałeś mi zjeb*ć życie. Trochę za mocne to były słowa, ale cóż trudno. Połowę zawdzięczam sobie i swoim głupim decyzjom. Ale zastanawia mnie czy gdybym do Ciebie nie napisała to czy kiedykolwiek byś mnie przeprosił. Sądzę, że nie. I no postanowiłam, że muszę w końcu urwać z Tobą kontakt, choć chciałabym móc z Tobą rozmawiać, ale nadal pomimo Twoich słów o chęci utrzymania kontaktu, nie wierzę w to, bo nie odzywałeś się.
Nadal czuję, że mogłabym Ci wszystko powiedzieć i strasznie mnie to wku*wia. To nie powinien być długi wpis, także koniec. Nie wiem czy coś tu jeszcze napiszę, ale nadal uważam, że zawsze będę Cię kochać.
Jednak jeszcze popiszę.
Boli mnie serce znowu. Ale gdy dowiedziałam się, że kogoś masz bolało to mniej niż się spodziewałam. I tak czułam potrzebę "zatuszowania" bólu psychicznego fizycznym.
Podziękowałam Ci za muzykę. Usunęłam folder ze zdjęciami z Tobą, Twój nick, kontakt i snapa. Zaczęłam oglądać 5 sezon "Skins", bo wiem, że z Tobą go nie skończę, a mówiłeś, że 3 generacja jest Twoją ulubioną. Myślę, że trochę może utożsamiałeś się z Richem. Twój pasek zachowam i biżuterię od Ciebie też, choć jej akurat nie zakładam. Zdjęcia z ramki z Tobą usunęłam.
Mama mi coś gadała o "nowym koledze", żeby poznała kogoś, ale ja nie chcę innego. Ty też napisałeś, że znajdę kogoś kto na mnie zasługuje, ale ja nie chce osoby, która "zasłuży" na mnie, cokolwiek to znaczy. Ja chcę kogoś kto mnie rozumiał, czytał mi w myślach jak Ty. Choć Ty napisałeś, że nie pamiętasz czy rzeczywiście się rozumieliśmy - spytałam jak pisaliśmy.
J nadal nie rozumie czemu mi przez Ciebie przykro, więc nie chce go aktualnie widzieć. Twoje imię mnie prześladuje. Wszędzie je ostatnio spotykam.
"I love and I hate you at the same time"
0 notes
miskeit · 7 months
Text
To musi zaboleć, moje biedne kochanie. Skończył się nasz piknik; przed nami mroczna, wyboista droga i najmłodsze dziecko w samochodzie zaraz się pochoruje. Jakiś nędzny dureń powiedziałby na moim miejscu: bądź dzielna. Lecz z drugiej strony wszystko, co mógłbym ci powiedzieć ku pokrzepieniu, na pociechę, musiałoby trącić mlecznym budyniem — wiesz, o co mi idzie. Zawsze wiedziałaś, o co mi szło. Słodko było żyć z tobą — mówiąc «słodko» myślę o łaniach i o łodyżkach sasanek, o słonecznych zajączkach i o tym miękkim, różowym «ł», o twych wargach, układających się w kształt przeciągle podwojonej głoski «o». Nasze wspólne życie upływało wśród aliteracji, a gdy pomyślę o tych wszystkich drobiazgach, które umrą przez to, że już nie możemy ich razem przeżywać, sam czuję się jak umarły. A może naprawdę umarliśmy. Widzisz, im większe było nasze szczęście, tym bardziej mgliste stawały się jego brzegi, jak gdyby kontury topniały, aż wreszcie całkiem się rozpuściło. Nie przestałem cię kochać; ale coś we mnie umarło i już cię nie widzę przez mgłę… Wszystko to poezja i tyle. Okłamuję cię. Zajęcze serce. Trudno o większe tchórzostwo, niż gdy poeta owija rzecz w bawełnę. Pewnie sama zdążyłaś już odgadnąć, jak sprawy stoją: przeklęty schemat z «tą trzecią». Jestem z nią rozpaczliwie nieszczęśliwy — tu przynajmniej mówię prawdę. I chyba niewiele więcej da się powiedzieć o tej stronie zagadnienia.
Nie potrafię się uwolnić od przeświadczenia, że miłość w samej swej istocie dotknięta jest skazą. Przyjaciele mogą się pokłócić albo oddalić, tak samo bliscy krewni, ale bez tej zadry, patosu, fatalności, która nieodłącznie związana jest z miłością. Przyjaźń nigdy nie przybiera tak potępieńczych min. Dlaczego, co się właściwie dzieje? Nie przestałem cię kochać, ale nie mogę już dłużej całować tej drogiej, przygaszonej twarzy, musimy się rozstać, musimy się rozstać. Czemu tak jest? Skąd ta tajemnicza wyłączność? Można mieć tysiąc przyjaciół, ale kochać się wolno tylko z jedną. Nie chodzi mi o harem: mówię o tańcu, nie o gimnastyce. A może to jednak do pomyślenia, że mocarny Turek tak kocha każdą ze swych czterystu żon, jak ja kocham ciebie? Bo gdy powiem «dwa», zaczyna się liczenie i nigdy już się nie kończy. Istnieje tylko jedna liczba rzeczywista: Jedność. A miłość jest wedle wszelkich oznak najlepszym przykładem tej osobliwości.
Żegnaj, moje kochane biedactwo. Nigdy cię nie zapomnę, nikim nie zastąpię. Byłoby absurdem, gdybym próbował ci wmówić, że ciebie kochałem miłością czystą, a ta druga namiętność to tylko cielesna komedia. Wszystko jest ciałem i wszystko jest czystością. Lecz jedno wiem na pewno: byłem z tobą szczęśliwy, a teraz męczę się z inną. I w ten to sposób dalej potoczy się życie. Będę dowcipkował z kolegami w biurze i ze smakiem jadał kolacje (póki nie nabawię się niestrawności), czytywał powieści, pisywał wiersze, bacznym okiem śledził notowania giełdowe — w ogóle mam zamiar zachowywać się po staremu. To jednak nie znaczy, że bez ciebie będę szczęśliwy… Każdy drobiazg przypominający mi o tobie — karcący wyraz sprzętów w pokojach, w których uklepywałaś poduszki i mówiłaś do pogrzebacza, każdy drobiazg wspólnie przez nas wyśledzony — wyda mi się połówką muszli, połówką pensa, a drugą połówkę mieć będziesz ty. Żegnaj. Odejdź, odejdź. I nie pisz. Wyjdź za Charliego, za jakiegokolwiek poczciwca z fajką w zębach. Na razie wyrzuć mnie z pamięci, ale wspomnij później, kiedy gorycz minie. Ten kleks to nie łza. Zepsuło mi się wieczne pióro, więc piszę niechlujną stalówką z wyposażenia pokoju w tym niechlujnym hotelu. Jest straszliwy upał, a mnie się nie udało dopiąć sprawy, którą miałem, jak powiada ten osioł Mortimer, «doprowadzić do pomyślnego końca». Masz chyba kilka moich książek… ale to właściwie bez znaczenia. Proszę, nie pisz. L.
— Vladimir Nabokov
0 notes
Text
Wszyscy są nadzieją
Tumblr media
-Żyj dla Mnie Myszko. - Tak z doskoku? - Czyli jak? - Namacalnie. Tak bym chciała. -To nie kwestia chcenia czy niechcenia , ale kwestia Mojej Świętej Woli. Wiesz, że dla ciebie Moja Wola jest święta. Obcujesz z nią przecież. -Czasem czuję jakby.... - Boisz się Myszko? - Tak,, boję się kochany. -Czego Myszko? - Tego, że życie jest takie kruche. -A Moja Święta Wola jest jak trakcja elektryczna ? -Jezu, Ty wiesz. Ty przecież wiesz. Nie mogę nic mieć - Przecież tak chciałaś. - Jezu, jestem jak Twoja oblubienica. -Nie jak. Ty jesteś moją oblubienicą. Nie rozumiem- powiedz. -Cieszę się Tobą - To jest włąśnie radość z Mojej Woli Najświętszej. - Twoja wola jest... -Jak trakcja elektryczna.? - Jak prąd, rzeczywiście. -Kochasz Mnie zatem? - Jest mi bardzo trudno. -To wiesz, ale czy Mnie kochasz? - Jest mi bardzo trudno. - To wiem, ale czy Mnie kochasz? - Kocham Cię na zabój. Nie odważę się tego nie napisać. Jezu! Już dosyć w moim życiu było cmentarza. -Nie płacz. Mówię przecież. Kiedy kurczowo trzymasz się śmierci życie ma cię w swoich objęciach. , nie puszcza cię , obchodzi cię z każdego kąta . A kiedy biegniesz za życiem i śmierć zdaje się ciebie pochłaniać. Czy nie rozumiesz ? Stajesz się tym , przed czym uciekasz. Uciekasz przed tym czego potrzebujesz. Myszko , czym jest dla ciebie bliźni? - Boję się mu usługiwać. Nie stać mnie na duchową zapłatę. Ja Jestem zjadacz grzechów, komu wybaczę, muszą ponieść duchową opłatę- zyskuje część wiedzy- staję się stara. Przychodzę do Ciebie i przyjmuję Komunię Świętą- na Twoją białą hostię wypływa ze mnie ludzka krew, nie mogę się Tobą cieszyć, czyjeś życie stoi między Nami. Coraz bliżej mi do śmierci. Jezu, życia mojego mi śzkoda. . Coraz mniej umiem Cię kochać, coraz mniej. Od razu wyczułęś moje pytania, od razu. -To nie jest pytanie Myszko. - to jest twój ból , nieokiełznanie przemienia się w rozpacz, w niebyt - nic z tego nie ma - boisz się -nieprawda? -A co jeśli przyjdę i TY nie zapłacisz. I mojej duszy tym razem nie ogarnie Twoje błogosłąwione miłosierdzie.? -Jeśli boisz się , że Mnie nie stać? -Zaglądam Ci do Twojej tylnej kieszeni, wprost, na wskroś do Twojego portfela. Kocham Cię, ale czy to musi być zaraz takie upiorne szaleństwo? -Dlaczego upiorne? - Czy nie wystarczą ogniki w oczach? Ciepło rąk? Ciepło w sercu ? Rozkosz duszy? Nie mam już siły . - Stygmaty bolą? - Stygmatów nie dotykaj. Są Święte. -Cieszę się , że tak mówisz. - Nie obsypuj mnie tylko solą. proszę Cię. Kobieta może wytrzymać dużo, ale nie wszystko . -Boisz się Mnie, to jest to wszystko. A ja ci ten ból lęku bedę wypalał, nie powstrzymasz Mnie od tego. W twoim sercu mam mieć żar, kiedy do niego przychodzę, nie mogę w nim marznąć,Myszka, Moja kochana ... -... słucham Kochanie. - ..wypiszesz wszystko . Od początku do końca. -Kocham Cię Jezu. Po prostu Cię kocham. Kocham. - Nie zniosę tego, żebyś się Mnie bała. Nie dopuszczę do tego. -Może powinnam więcej spać? - Może. - Kochanie, ja się wstydzę Tobie przyznać , ale ja bardzo potrzebuję Twojej Życiodajnej Siły i nie wiem, jak Cię o nią poprosić. - Na pewno nie wstydzić się i szlochać w kącie z żalu. -To się tylko przedłuża , ta moja gra z Tobą. -Boisz się , że zapadnie milczenie - Kocham Cię Kocham Cię Kocham Po prostu . To moje ożywcze tchnienie Niech ogarnie każde twoje skinienie. Kiedy przytakniesz Mi główką Niech Twoje ciało zamieni się W Moje Słówko Słowo Spełnione Nieodgadnione Ale przez Ciebie Upojone nasze i Moje Miłosierdzie Niech ogarnie nasze Dusze Nie zanikną wszelkie katusze To strumyk To rzeka To opoka Skała Moje życie W Tobie i we Mnie Czy kochasz? Czy przyjdziesz? Znowu zakochać się we Mnie? ( aplauz)
0 notes