Tumgik
#domowe słodkości
myslodsiewniav · 2 years
Text
O tym jak zaczynam lubić -już drugi rok z rzędu - ostatni weekend października :D
Wczoraj wstaliśmy baaaaardzo późno po piątkowym oglądaniu horrorów - w piątek po pracy poleciałam na obiad z siostrą (była u lekarza - mam przez jej wizytę FOMO i to nadaje się na spisanie osobnego wpisu, ale poza moim FOMO to relacja z sis  jest spoko, miło było), a potem w piątek do nas wpadł kumpel (Programista) i razem do 1 w nocy oglądaliśmy horrory. Było miło :D  Bardzo miło! 
Niemniej wczoraj wstaliśmy bardzo późno, ja z kacem, poszliśmy do ogrodniczego i zrobiliśmy gruntowne porządki na balkonie i w domu z roślinami. 
Jeszcze nie przygotowuje truskawek do zimowania, jeszcze jest ciepło, ale powyrywałam cały syf, trawy i skórki chleba, które naniosły gołębie. Przesadziliśmy szczepki, O. zasadził swoje “projekciki” (awokado i dwa mango), ja przesadziłam coleusa (jest olbrzymi i się przez to przewracał) i benjaminka (mój synuś jest taki duży, a taki niedopieszczony, że kilka tygodni temu zwalił się nocą do łóżka na mamusie xD - też przeciążył swoją doniczkę, potrzebna była nowa, większa, więcej ziemi). Oprócz tego wraz z benjaminkiem wsadziłam pod prysznic draceny i szeflerę - jakby odżyły natychmiast. Nie zdążyłam z monsterą, ale też pójdzie się kąpać niebawem. :P Wyrwaliśmy marchewki, które przeżyły powódź z sierpnia, zebrałam zioła, zasadziłam pędy truskawek, bazylie dostały ekstra miejsce na rośnięcie. Chyba niezłą robotę odwaliliśmy.
Mamy trochę patową sytuację z pomidorami - pierwszy raz w życiu hoduję pomidory i z tego co wiem, powinny były dawno temu zakończyć okres kwitnięcia. Tym czasem nasze pomidory CIĄGLE, nieustannie od czerwca bodaj, rozrastają się i kwitną. O.O to z jednej strony fajne i napawa mnie dumą, ale z drugiej strony trochę się o nie boję. Mamy niemal listopad, a one z takie tyciej sadzonki wystrzeliły na krzaczory większe ode mnie o głowę (czarny nawet większy jest od O, spokojnie 190 cm, ale się “złamał” - pnie się po krześle na leżąco...). I ciągle mamy nowe pomidorki prosto z krzaka do jedzonka. Pyszne są, ale teoretycznie od miesiąca powinniśmy mieć już oczyszczone, puste doniczki czekające na kolejny sezon. Szkoda mi na myśl, że zaraz przyjdą przymrozki i te słodkie żółte kwiatuszki pomarzną...
Rano wracając z ogrodniczego zajrzeliśmy po pół roku mieszkania w tym miejscu na lokalny targ. Wiemy, że JEST. Ale nie było nam jakoś po drodze. A teraz już wiemy, że będzie nam tamtędy po drodze częściej. No było zajebiście! Domowe przetwory, lokalne sery - kupiliśmy kilka serów owczych (gdy to piszę mój O. właśnie szykuje śniadaniową deskę serów - mrrrrr z miodem i prażonymi orzechami od jego babci) i wypieki od pani, która przez 8 lat mieszkała we Włoszech - wywiązała się super rozmowa o tym, a słodkości wzięte na próbę jedliśmy na obiad - pierniczki różnego rodzaju, kokosanki, pierożki z cynamonem z ciasta drożdżowego, mrrrr. Poza tym od jednego pana kupilibyśmy passatę pomidorową, gdyby jeszcze cos zostało xD a nie zostało, więc wracamy w przyszłym tygodniu. :D Miał facet masę mirabelek i dużo powideł, ale ja nie jestem owocowa, nie znoszę przetworzonych owoców, toleruję tylko jabłka w szarlotce i to najlepiej by były twarde i chrupiące, ale ciepłe. Tym czasem Pan celując w “gusta kobiet” nałożył mi do spróbowania masę słodkich dżemów i powideł, a przysięgam, że nic we mnie nie wzbudza tak silnego odruchu wymiotnego jak dżem lub przetworzone owoce - więc nie trafił, oddałam to O., a sama wzięłam jego miseczkę z próbkami - ostre pasty warzywne, pasaty i chrupiące kwaszone pyszności. Niom. To moja bajka. Papka z owoców to dla mnie największe fuj. Jak zniszczyć pączek - dodać do niego dżem lub powidła. Ble. Moja babcia zawsze miała podobne podejście do pączków - ona znowu nie znosiła przetworów (i w ogóle żywności) w kolorze czerwonym, więc od dziecka miałam tą przyjemność, że słodycze skrojone pod moje gusta zapewniała babcia. A dżemy i inne ciasta z masą owocową by rodzina ze strony mamy jadła siostra i mialam spokój... No i dygresyjnie: u mojego faceta w rodzinie robi się na potęgę dżemów, bo mają wiele owoców w ogrodzie. I próbują nam to dawać w dobrej wierze, ale kurde, dostaliśmy 6 słoiczków małych i mój O. się wściekł na babcię, która podstępem nam to wpakowała do bagażu, chociaż jej wcześniej mówił, że nie chce, bo jak otworzy takie maleństwo dla siebie to przez 3 miesiące je i potem i tak resztę wyrzuca. No i co? Mamy trochę dżemu, poczeka do grudnia, przełożę cienką warstwą upieczone pierniki i będzie ok. Bo nie wiem co innego można z tym zrobić... Szkoda wyrzucać z jednej strony, ale kurcze... nie lubię, brzydzi mnie konsystencja. 
Po przesadzaniu roślin i obiedzie (i kilku kursach do śmietnika z zeschniętymi liśćmi, ziemią itp) dojedliśmy wczorajsze sushi i te wypieki z targu - kokosanki z dodatkiem suszonej żurawiny - cudowne! Potem się kochaliśmy - bardzo spontanicznie. :D Było świetnie. Trochę spanka i zaczęliśmy się przygotowywać na wyjście halloweenowe. Nic BIG. Po prostu w jednym miejscu ogłoszono rodzaj imprezy, który mnie bardzo pociąga, a razem jeszcze nie byliśmy na takiej imprezie, więc to była świetna okazja by to zmienić.
Stworzyłam potwora - mój chłopak ubóstwia Deana Winchestera xP (nadal nie obejrzeliśmy całości Supernatural i ja chyba nie chcę, nie potrzebuję :P niemniej gdyby nie ja mój chłopak by nie poznał tego lore) Więc się przebrał za niego. Włosy ma bardziej jak Sammy, ale z uporem wciąż zwracał się do mnie per “Sammy” xD - niemniej zaproponowałam, że może być fuzją obydwu braci Winchesterów, wystarczy, że mu dorysuję bokobrody i będzie ubrany jak Dean, kolorystycznie jak Dean (też jest blondynem), ale długością włosów i ich stylizacją oraz ogólne wrażenie sylwetki wielkoluda będzie nawiązywał do Sammyego - nie zgodził się, bo “Sammy jest od książek i researchu, a Dean od samochodów i wymachiwania klamką” xD to przesądziło o wszystkim. Hahaha. Miałam ubaw przy samym przygotowywaniu się - tym bardziej, że chciał, abym mu narysowała na klacie “tatuaż” przeciw demonom jaki Dean nosi w show (nie mogłam ze śmiechu... jakieś 10 lat temu też z siostrą z takim oddaniem byłyśmy gotowe na cosplaye w tym fandomie xD). Nawet zadbał o to by pożyczyć ode mnie biżuterię by upodobnić się do Deana. xP Inna sprawa, że przeglądał moją biżuterię z niesmakiem zauważając, że nie mam nic srebrnego - wszystko pozłacane. Nie mógł tego przeżyć - że jak tak można bez srebrnych dodatków! - weszła mu taka drama queen (w żartach ofc), że musiałam mu teorię kolorów zrobić i wyjaśnić, że jest typem chłodnym, a ja ciepłym, mu srebro schlebia, mi trochę mniej. 
Dla siebie po prostu reanimowałam pomyśl z zeszłego roku tj. pomalowanie połowy twarzy na jeden kolor - zrobiłam się od czoła po policzki jaskrawo-czerwona (używałam czystego pigmentu, więc efekt był silny) ze śliwkowymi znakami (to był zły wybór koloru, wyglądało jakbym miała siniaki, ale w sumie interpretacja zależała od osoby, która na patrzyła - mogłam być po prostu dziwnym zombie albo wikinginią-tarczowniczką wracającą z bitwy czy coś, bo niby ten rodzaj makijażu z połową zamalowanej twarzy to właśnie nawiązuje do barw bitewnych kultury celtów/wikingów; mogłam też po prostu mieć ładne ślimaczki/wzroki na twarzy - taki był mój pierwotny zamysł) i ciemno-brązowym pasem wokół oczu oraz ze złoto-czarnym makijażem samych powiek i fragmentem czoła. totalny spontan, bez planu. Improwizacja. Fajnie to wyszło. Nie tak fajnie jak w zeszłym roku, ale całość była świetna. Powietrze wczoraj wieczorem było bardzo wilgotne, więc włosy miałam w fazie “wata cukrowa” i wyglądałby jakby wcale nie wypadały mi na potęgę, a przeciwnie - jakby nagle mi wyrosło na głowie ich 10x tyle co normalnie i osiągnęłam efekt buszu “na Meridę” xP To miłe tak od czasu do czasu :D Niemniej na głowie rudy busz, pół twarzy na czerwono i do tego moja ostatnia zdobycz z ciucha: bawełniana sukienka z czymś co wygląda jak gorset, ale jest po prostu ozdobą służącą za pasek w talii w kolorze ciepłej, ale głębokiej czerwieni. Sukienka ma też taki szeroki kaptur - taki jaki na ilustracjach miewa Czerwony Kapturek, ewentualnie elfy u Tolkiena - wygląda to kozacko! Sztos! Nie długo wprawdzie miałam ten kaptur na głowie podczas imprezy, ale na halloween powiedzmy, że tak umownie przebrałam się za Czerwonego Kapturka, który przyłączył się do grupy wikingów czy coś xD
Poszliśmy na silent disco. Na barce.
Nie bez przygód - jakieś tam pierdy wyszły z opłatą wstępu, musieliśmy najpierw iść do bankomatu, ale się NIC tam nie było w okolicy - mój Dean Winchester googlał, gdy ja rozmawiałam z barmanką (próbowałam zapłacić karta lub szukałam możliwości na wypłacenie środków przy barze by wpłacić za wejściówkę za słuchawki na halloweenowe silent disco - okazało się, że nie ma takiej możliwości). Mój Dean bez słowa podszedł do mnie, do baru i pokazał mi na mapie jak wygląda odległość do najbliższych bankomatów - okazało się, że najbliżej jest nie-tak-bliska Żabka. Byliśmy dokładnie po środku martwego punktu jeżeli chodzi o dostępność bankomatów. Nie było w czym wybierać to niedopowiedzenie - z mapy wynikało, że znajdujemy się w centrum był po prostu wielkiego placka bez żadnych usług poza tym lokalem zacumowanym przy brzegu. Skomentowałam to na głos, nadal stojąc przy barze, kierując pytanie do mojego partnera “czyli musimy iść tam do Żabki? Bo tu jest dziura?” - chodziło mi o dziurę w tym sensie, że na mapie, którą pokazał mi O. w promieniu kilkudziesięciu metrów nie było bankomatów. A barmanka (a może właścicielka tej knajpy?) walnęła w kontuar oburzona “dziura, kurwa! Dziura! TU JEST DZIURA! Ja pierdole! Dziura!” O.o i odeszła na zaplecze śmiejąc się gorzko. Zastąpiła ją natychmiast inna dziewczyna wyjaśniając jak dojść do tej Żabki, ale był kwas... Najgorsze, że typiara zinterpretowała to co powiedziałam po swojemu i to jeszcze... tak głupio. Przecież nie miałam na myśli jakości tej kanjpy tylko dziurę w rozumieniu dostępu do bankomatów. Potem, jak już weszliśmy do lokalu po przygodach w Żabce poszłam z nią pogadać i wyjaśnić - mogłam to olać, ale było mi totalnie przykro, bo nie miałam nic złego na myśli przecież, a jej wcześniejsza reakcja i jakiś taki gorzki wybuch emocji jednak wzbudził we mnie poczucie winy. Ona była obrażona - po prostu okopana na swoim stanowisku, uznała, że “spoko, serio, spoko, nie ma sprawy” - nie dawała mi dojść do słowa. Nie chciała wysłuchać jak sytuacja wyglądała z mojej strony. No cóż. Ma do tego prawo. Ale źle się z tym czułam, bo naprawdę nie miałam na myśli perioratywnego nazwania tego miejsca, tej barki, tylko odnosiłam się do zasięgu na mapie pokazującej odległość do bankomatów ech...I to też nie perioratywnie - po prostu na mapie była dziura w sieci usług, taki blank space, taka część mapki z Herosów, której nie odkryłeś... 
No ale poszliśmy do Żabki. Zjedliśmy hot dogi (raz na ruski rok można - taki klimat imprezy xP), wybraliśmy środki i wróciliśmy.
Miejsce było cudowne, słuchawki super działały, gorzej było z jakością DJki. Pierwszy kanał odpowiadał za muzykę latynoską - mi się podobało, była Shakira i Enrique :P, la camisa negra, despacito i inne takie kawałki do zabawy, ale mój O. skwitował, że “na zielonym kanale cały czas leci jedna i ta sama piosenka” xD, więc trochę nie trafili zróżnicowaniem w gust. Na kolejnym -czerwonym- kanale grali kawałki nostalgiczne, niestety grali je CAŁE, a to męczyło, bo pobawiliśmy się naprawdę fajnie do 2 z 4 zwrotek czegoś-tam i przydałaby się po prostu zmiana tempa, a tu nic... a juz hit był, jak raz za razem puścił DJ ten sam kawałek Tiny Turner. Męczące to było, chociaż nuty były najsympatyczniejsze. Na trzecim - niebieskim - kanale leciał house który na parkiecie chyba miał najwięcej zwolenników, a który nas nie porywał wczoraj.  Ale bawiliśmy się naprawdę fajnie. Mój chłopak czekał na Eye of the tiger - niestety się nie doczekał (kto zna fandom Supernatural wie, że aktor grający Deana odwalił takie spontaniczne impro przy jednym z sezonów i oczywiście jako oddana fangirlka Deana to impro kiedyś męczyłam z wypiekami, a które jakiś rok temu pokazałam rosnącemu mi pod dachem fanowi Deana, też je męczył na YT z wypiekami, a któremu się marzyło odegranie tej improwizacji na wczorajszej imprezie xD chyba bym umarła ze śmiechu, bo jestem pewna, że by to zrobił - strasznie lubię w nim ten brak poczucia obciachu).
Po godzinie niestety... uznaliśmy, że padamy ze zmęczenia xD I to też mnie trochę bawi, bo jak wchodzisz w kierat praca-wolne to naprawdę wypracowana rutynka zmusza Twoj organizm do spanka o określonej godzinie. Jak się jest studenciakiem to inaczej się to odczuwa, a jednak praca... ech...
Wyszliśmy na spacer by się dotlenić. Myślałam, że wyjdziemy na pomost, ale OLŚNIŁO nas, że jest otwarte przejście na dach barki.
I tu mam ciary, jak myślę o tym co się wczoraj podziało.
Kurde, lubię musicale. Bardzo.
Moje pokolenie chyba poza bajkami Disneya nie miało swojego musicalu. Mieliśmy filmy taneczne jak Step-UP, Save the last Dance; były filmy muzyczne jak 8 Mila czy Across the Universe, ale takich stricte musicali, gdzie jednocześnie tańcem i wokalem przekazujesz istotny dialog i uczucia chyba nie mieliśmy, albo nie pamiętam. Ja mam swoją big love tj. Deszczową Piosenkę, a Skrzypka na Dachu mój tata od dziecka nam śpiewał w niedzielne ranki - jest masę sentymentu. Podobnie jak do Kabaretu, którego nie mogłam oglądać (byłam za mała, mama nie dawała pozwolenia), a który uwielbiała moja mama i cudownie mi opowiadała o Lizie Minelli, puszczała piosenki. Chyba jedyny musical, który przychodzi mi do głowy jako ważny dla mojego-mojej siostry grupy rówieśniczej to Moulin Rouge!, a potem, już jako studentki miałyśmy swoje Glee oglądane na wspólnym komputerze.
Tym czasem dla pokolenia mojego chłopaka w zasadzie jednym w bardziej kształtujących młodych ludzi i świadomość na temat wielkiego zmartwychwstania musicalu jako gatunku jest High School Musical - żeby wyjaśnić jaki ja miałam stosunek do tych produkcji, gdy wychodziły: były dla mnie zbyt “dzieciuchowate”, moja siostra oglądała Disney Chanel (więc ja znam ten kawałek kultury przez osmozę), a ja w tym czasie poznawałam dorobek Copollów, Deszczową Piosenkę, a z przyjaciółmi spotykałam się na imprezy podczas któych oglądaliśmy wersję reżyserskie LOTRa :P  Khem. Więc tego. Mój chłopak być może tak bez krępacji odwala tańce jak ze sceny, bo też z własną siostrą jako dzieciaki się tak bawili. Po prostu. 
Niemniej wczoraj wchodzimy na dach baki, widzimy panoramę miasta w światłach, kolory katedry odbijają się drgającej rzece, jest ciemno - już 22 wybiła, jest chłodno, ale nie jest zimno ani mroźnie, jakby to nie był koniec października tylko połowa maja... Ustalamy między sobą, że jesteśmy bardzo zmęczeni. Ale tak bardzo. Że po szalonym tępię jakie nam narzucił podczas radosnego tańca do piosenki z czołówki z Friendsów przed chwilą na dole pada - a mnie bierze ulga, bo sama ledwo zipałam po tych wszystkich piruetach, miło wiedzieć, że dla niego było to tak samo cardio-wyczynowe jak dla mnie. On jest gotowy zostać pomimo senności jeszcze chwile, bo wie, że mi zależało na tej imprezie. A ja mu mówię, że dosłownie chwilunię bo też padam i zależy mi na nim i widzę, że jest wykończony... I nagle w opartych o karki słuchawkach na “czerwonym” kanale słyszymy piosenkę z Greace. Tak. Greace. You the one that i want. I tu cała cudowność - mój chłopak nawet chciał się kiedyś przebrać za Danny’ego, bo on przecież tańczył w warsztacie mechanika na masce jakiegoś fajnego samochodu - i to lata temu nakłoniło mojego chłopaka do tego by obejrzeć Greace i pokochać. 
I co?
NATYCHMIAST weszły słuchawki na łep, bo to taka nuta! I znowu zatańczyliśmy.
Ale tak inaczej.
Tak totalnie się wygłupiając.
Tak, jakbyśmy grali w musicalu. Z celową teatralnością, wygibasami i dramatycznym cierpieniem i równie dramatycznie okazywanym oddaniem.
A potem weszła Sanah z Ale Jazz i zrobiliśmy podział na role.
A potem czułam się jakbym grała w filmie na MAXA, bo weszła piosenka z Dirty Dancning - Time of my life - i absolutnie czułam się jakby to był time of my life! Totalnie zachowywaliśmy się jakbyśmy grali w jakimś totalnie dramatycznym filmie i nie czułam ani trochę zażenowania kręcąc się w kółko, kręcąc się wokół mojego chłopaka, kręcąc mojego chłopaka wokół siebie, będąc podnoszoną, podrzucaną, całowaną, całując, padając na kolana, siadając na barana, powalając go na kolana, wbiegając na stoły, przewracając krzesła, tańcząc i grając na przewróconych krzesłach, udając, że śpiewamy piosenki z podziałem na słowa, machając włosami i robiąc całą resztę niemożliwych rzeczy, które ludzie robią tylko i wyłącznie jeżeli są bohaterami musicalu i mają ustawioną całą choreografię na jakimś totalnie-nie-muzycznym miejscu, jak na przykład dach kawiarni na barce. xD
No i po jakimś czasie się zmęczyliśmy xD i poszliśmy na dół oddać słuchawki i wróciliśmy do domu spać.
I mam taką myśl od wczoraj, od podróży tramwajem do domu... że gdybym go nie kochała to po tym wieczorze bym się w tym typie zakochała. On jest TAKI FAJNY! Skąd on się wziął. 
No i się cieszę...
A teraz idę piec ciasto dyniowe na jutro do pracy, :D 
7 notes · View notes
krakowskatorciara · 7 months
Text
Website: https://www.krakowskatorciara.com/en
Address: Kraków, Poland
Polish Description:
Krakowska Torciara, zlokalizowana w Krakowie, to pracownia cukiernicza specjalizująca się w tworzeniu różnorodnych słodkości i tortów na specjalne okazje. Kładąc nacisk na używanie wyłącznie naturalnych składników, są renomowane ze względu na swoją miłość do czekolady, świeżych owoców i kwiatów do dekoracji. Oferują szereg usług, w tym indywidualne zamówienia na torty, słodkie stoły i mini porcje, zapewniając, że każde dzieło nie tylko jest pyszne, ale także wizualnie oszałamiające. Dodatkowo prowadzą kursy szkoleniowe dla osób zainteresowanych mistrzostwem w sztuce dekoracji i przygotowywania ciast, dzieląc się swoją wiedzą na temat tworzenia idealnej gąbki, idealnej polewy i wykwintnych dekoracji.
English Description:
Krakowska Torciara, located in Kraków, is a confectionery workshop that specializes in creating a variety of sweets and cakes for special occasions. With a focus on using only natural ingredients, they are renowned for their love of chocolate, fresh fruits, and flowers for decoration. They offer a range of services including custom cake orders, sweet tables, and mini portions, ensuring every creation is not only delicious but also a visual masterpiece. Additionally, they provide training courses for those interested in mastering the art of cake decoration and preparation, sharing their expertise in creating the perfect sponge, ideal icing, and exquisite decorations.
Facebook: https://www.facebook.com/profile.php?id=100055506649573
Instagram: https://www.instagram.com/krakowska_torciara/
Keywords:
słodki stół
tort czekoladowy dekoracja
kurs cukierniczy
kursy cukiernicze
słodki stół na wesele
kursy cukiernicze dla początkujących
dekoracje z czekolady
szkolenia cukiernicze
słodki stół dla dzieci
kurs cukierniczy za darmo
słodki stół wesele
kurs cukierniczy kraków
kurs robienia tortów
słodki stół rustykalny
slodki stol na chrzest
kursy cukiernicze torty
czekolada na tort
czekoladowe ozdoby na tort
cristina catese wiek
kurs pieczenia tortów
stół z owocami na wesele
candy bar dla dzieci
słodki stół desery
słodki stół komunia
słodki stół na 18 urodziny
słodki stół na roczek
napis z czekolady na tort
ozdoby czekoladowe na tort
z czekolady
slodki stol wesele
słodki stół deserki
słodki stół dla dzieci na urodziny
dekoracje tortów czekoladą
ciasteczka na słodki stół
dekoracja słodkiego stołu
slodki stol dla dzieci
slodki stol na komunie
slodki stol na urodziny
azurki czekoladowe
czekoladowe kwiaty
dekoracje deserów
dekoracje tortu z czekolady
kursy cukiernicze dla początkujących warszawa
kursy cukiernicze online
planeta ciast warsztaty
warsztaty pieczenia ciast
catering katowice mini porcje
foremka mini porcje
mini porcje cukiernicze
tort mini porcje
darmowe kursy cukiernicze
dodatkowe kursy szkoły cukiernicze
domowe kursy cukiernicze
internetowe kursy cukiernicze od 16 lat
kursy cukiernicze certificate
kursy cukiernicze certyfikaty
kursy cukiernicze dla dzieci
kursy cukiernicze dla kucharzy
kursy cukiernicze dla początkujących lodz
1 note · View note
jemsmacznie-i-zdrowo · 11 months
Text
Zdrowe Nawyki Żywieniowe dla Całej Rodziny
Zdrowe nawyki żywieniowe są niezwykle istotne dla zapewnienia dobrej kondycji zdrowotnej i dobrego samopoczucia nie tylko dla jednej osoby, ale dla całej rodziny. Wprowadzenie zdrowych nawyków żywieniowych już od najmłodszych lat może pomóc w zapobieganiu wielu chorobom, wspierać prawidłowy rozwój dzieci i wpłynąć pozytywnie na długoterminowe zdrowie każdego członka rodziny. Oto kilka praktycznych wskazówek, jak wprowadzić zdrowe nawyki żywieniowe dla całej rodziny:
1. Jedzcie posiłki razem jako rodzina: Stosujcie wspólne posiłki jako okazję do spędzania czasu razem i rozmawiania o tym, co wydarzyło się w ciągu dnia. Wspólne jedzenie przy stole pozwala na budowanie więzi rodzinnych i uczy dzieci zdrowych nawyków żywieniowych od najmłodszych lat. Odkrywajcie nowe smaki i kuchnie razem jako rodzina.
2. Postawcie na różnorodno��ć w diecie: Stawiajcie na różnorodność w diecie, aby zapewnić organizmowi różne składniki odżywcze. Wprowadzajcie do jadłospisu różne warzywa, owoce, pełnoziarniste produkty zbożowe, białko i zdrowe tłuszcze. Urozmaicajcie posiłki, aby uniknąć monotonii i zapewnić organizmowi niezbędne składniki.
3. Unikajcie przetworzonej żywności: Ograniczajcie spożycie żywności przetworzonej, która często jest bogata w sól, cukry dodane, sztuczne dodatki i niezdrowe tłuszcze. Zamiast tego, wybierajcie świeże i naturalne produkty, takie jak świeże owoce i warzywa, chude mięso, ryby, jaja, nasiona i orzechy.
4. Ograniczajcie słodycze i słodkie napoje: Starajcie się ograniczać spożycie słodyczy, ciastek, ciast, słodkich napojów i przekąsek typu fast-food. Zachęcajcie dzieci do wyboru zdrowszych przekąsek, takich jak owoce, jogurt naturalny, chrupiące warzywa czy orzechy. Jeśli chodzi o słodkości, warto stawiać na domowe wypieki, aby mieć kontrolę nad składnikami.
5. Gotujcie razem jako rodzina: Zachęcajcie całą rodzinę do gotowania razem. Wspólne przygotowanie posiłków może być świetną zabawą i edukacją dla dzieci na temat zdrowych produktów i technik gotowania. Dajcie dzieciom możliwość wyboru i eksperymentowania w kuchni, co zwiększy ich zaangażowanie w jedzenie zdrowych posiłków.
6. Ograniczajcie jedzenie na wynos i fast-foodów: Starajcie się ograniczać jedzenie na wynos i fast-foodów. W domu możecie przygotować zdrowsze posiłki, które będą bardziej pożywne i odżywcze. Ograniczenie jedzenia na wynos i fast-foodów wpłynie pozytywnie na jakość diety całej rodziny.
7. Pijcie wodę jako napój pierwszego wyboru: Woda powinna być podstawowym napojem, którym sięgasz. Unikajcie słodzonych napojów gazowanych, soków owocowych z dodatkiem cukru i innych napojów słodzonych. Zamiast tego, postawcie na wodę jako najlepszy sposób nawadniania organizmu.
8. Zwracajcie uwagę na porcje: Uczcie dzieci rozpoznawania odpowiednich porcji jedzenia. Zbyt duże porcje mogą prowadzić do nadmiernego spożycia kalorii i prowadzić do nadwagi. Nauczcie dzieci słuchać sygnałów wysyłanych przez ich organizm i jedzenie tylko wtedy, gdy są naprawdę głodne.
9. Nie rezygnujcie z ulubionych potraw: Nie oznacza to, że trzeba rezygnować z ulubionych potraw. Możecie je przygotowywać w zdrowszy sposób, używając mniej soli, tłuszczu czy cukru. Eksperymentujcie w kuchni, aby odkrywać nowe, zdrowe warianty ulubionych dań.
10. Bądźcie dobrym przykładem: Rodzice są największymi wzorcami dla dzieci. Bądźcie dobrym przykładem, jedząc zdrowo i dbając o aktywność fizyczną. Dzieci często naśladują zachowania swoich rodziców, więc jeśli widzą, że Ty jako rodzic dbasz o zdrową dietę i aktywność fizyczną, łatwiej będzie im naśladować Twoje nawyki.
Tumblr media
Wprowadzenie zdrowych nawyków żywieniowych dla całej rodziny to proces, który wymaga cierpliwości i zaangażowania. Pamiętajcie, że małe zmiany mogą przynieść wielkie efekty, a zdrowy styl życia powinien być traktowany jako inwestycja w długoterminowe zdrowie i dobre samopoczucie całej rodziny. Zadbajcie o swoje zdrowie i zdrowie swoich bliskich, wprowadzając zdrowe nawyki żywieniowe do Waszego codziennego życia. Dzięki temu zyskacie energię, witalność i satysfakcję z dbania o swoje ciało i umysł.
0 notes
latekhotels · 1 year
Photo
Tumblr media
Tłusty czwartek, w niektórych regionach nazywany także mięsopust czy zapusty, ma długą i bogatą historię, która sięga czasów starożytnych. Już w starożytnym Rzymie spożywano pączki, jednak w przeciwieństwie do obecnej receptury, nie były one przygotowywane na słodko. W czasach starożytnych tłusty czwartek był dniem w którym świętowano pożegnanie zimy i nadejście wiosny. Ostatni tydzień karnawału był równoznaczny z jedzeniem tłustych potraw ze słoniną i boczkiem włącznie. Początkowo pączki były przygotowywane w wersji na słono. Przełom nastąpił w XVI wieku, kiedy zaczęto obsypywać pączki cukrem. Pieczono je z ciasta chlebowego z dodatkiem słoniny. Dopiero z czasem pączki przygotowywano na słodko. Obecnie popularnością cieszą się pączki różane, z marmoladą, cukrem pudrem, lukrem czy bitą śmietaną. Co ciekawe, do Polski tłusty czwartek dotarł dopiero w XVI wieku i był obchodzony jedynie w dużych miastach. Ludność wiejska zaczęła świętować ten dzień dopiero pod koniec XIX wieku. Początkowo „tłuste” biesiadowanie ciągnęło się nawet przez kilka dni i nie kończyło się wcześniej, niż we wtorek przed Popielcem. Dopiero z czasem pojawiła się tradycja jedzenia w tłusty czwartek pączków i to w wersji słodkiej. Co ciekawe, nie zawsze celebrowano ten dzień w czwartek. Dawniej świętowano w ostatni wtorek karnawału, poprzedzający Środę Popielcową. Z biegiem czasu świętowanie stało się tak powszechne, że zabawę rozpoczynano już dzień wcześniej, w poniedziałek. Niestety, przygotowanie posiłków wymagało zbyt wiele czasu, a niedziela była dniem wolnym od pracy, dlatego świętowanie przeniesiono na czwartek. W ten sposób gospodynie domowe miały czas na przygotowanie obfitych posiłków, którymi odjadano się w tłusty czwartek. Tłusty czwartek obchodzony jest nie tylko w Polsce, ale także w niektórych europejskich krajach. W Wielkiej Brytanii, zamiast czwartku, obchodzi się tłusty wtorek, czyli ostatni dzień karnawału. To jednak nie jedyna różnica między polskim, a brytyjskim celebrowaniem tego święta. . . . #latekhotels #pączki #pączek #paczkiday #donats #deser #desery #tłustyczwartek #photooftheday #pączkipieczone #desery #słodkistół #słodki #słodkości #photooftheday #karnawał https://www.instagram.com/p/CovNrexsSMx/?igshid=NGJjMDIxMWI=
0 notes
lyzkastolowa-blog · 7 years
Text
Kruche ciasto zapiekane z kremem budyniowym z jabłkami i brzoskwiniami
Tumblr media
Słoneczny, jesienny dzień smakuje najlepiej z domowym ciastem! Tu, gdzie jestem, pogoda sprzyja spacerom, więc dziś na pewno wyruszymy z psami na łono natury. Po powrocie z przyjemnością napijemy się gorącej herbaty z cytryną i zjemy po kawałeczku pysznego ciasta. Nasza słodka chwila przyjemności!
Dzielę się z Wami przepisem na kruche ciasto z budyniowym kremem z jabłkami i brzoskwiniami, które z angielskiego zwykło się określać mianem „pie”. Moje apple and peach pie jest bezglutenową i wegańską wariacją na temat amerykańskich kruchych ciast wypełnionych dobrem. Przygotowuje się je w kilka chwil - wystarczy zagnieść wszystkie składniki i odstawić na czas przygotowania prostego i pysznego kremu z budyniu i uprażonych owoców. Jest prosto i pysznie! 
Pyszne, delikatne i kruche ciasto idealnie komponuje się z gęstym, aksamitnym kremem budyniowym i miękkimi, słodkimi owocami. Królują w nich jabłka, ale dodatek brzoskwiń sprawia, że krem jest słodszy i słoneczny jak dzisiejszy, jesienny dzień.
Tumblr media
Składniki:
Kruche ciasto
½ szklanki mąki ryżowej
½ szklanki mąki  jaglanej
½ szklanki mąki  owsianej
½ szklanki mąki  skrobi kukurydzianej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
4 łyżki mielonego ksylitolu
3 łyżki syropu z agawy
70-100 g oleju kokosowego
1 ½ łyżki mielonego siemienia lnianego + 3 łyżki wrzątku
Krem budyniowy z jabłkami
400 ml mleka sojowego
1 bezglutenowy budyń waniliowy
1 łyżka mielonego cukru trzcinowego z wanilią
3 jabłka
2 brzoskwinie lub nektarynki
sok z ½ cytryny
cynamon
Tumblr media
Przygotowanie:
Kruche ciasto:
1. Mielone siemię lniane zalać wrzątkiem, wymieszać i odstawić na chwilę. W tym czasie przesiać mąki z proszkiem do pieczenia i solą. Dodać mielony ksylitol i wymieszać. Następnie wlać rozpuszczony olej kokosowy, dodać syrop z agawy i siemię lniane. Ciasto wyrobić dłońmi, po czym ubić w kulę i zawinąć w folię spożywczą. Pozostawić na blacie stołu kuchennego na czas przygotowywania kremu.
2. Gdy krem budyniowy z owocami będzie gotowy, ciasto należy podzielić na pól. Następnie jedna połowę rozłożyć na powierzchni okrągłej formy do zapiekania, rozprowadzając i ugniatając ciasto palcami. Ważne! Forma musi posiadać rant, który umożliwi sklejenie dolnej warstwy ciasta z górną. Rozłożone ciasto nakłuć widelcem, a następnie wyłożyć przygotowanym kremem budyniowym z jabłkami i brzoskwiniami. Drugą połowę ciasta rozwałkować na sylikonowej stolicy, a następnie delikatnie przenieść i ułożyć na kremie. Warstwy ciasta połączyć z sobą, a następnie nożem wykonać kilka nacięć na cieście. Na koniec za pomocą pędzelka wysmarować wierzch ciasta mlekiem sojowym, po czym oprószyć cynamonem.
3. Kruche ciasto z kremem budyniowym i owocami piec pierwsze 15 minut w rozgrzanym do 200 stopni piekarniku, a następnie zmniejszyć temperaturę do 180 stopni i piec ciasto pod przykryciem z folii aluminiowej przez 40 minut. Na koniec zdjąć folię i piec ciasto przez ostatnie 10-15 minut.
Upieczone ciasto wyjąć z piekarnika i odstawić na kratkę do przestudzenia. Następnie ciasto można kroić i za pomocą szpatułki nakładać na talerz. Kruche ciasto z kremem budyniowym i owocami można podawać w towarzystwie lodów, jak i bez nich.
 Krem budyniowy z jabłkami
1. Owoce umyć, obrać i usunąć gniazda nasienne i pestki. Pokroić na kawałki, a następnie przełożyć do rondelka, dodać sok z cytryny i gotować na małym ogniu do miękkości.
Owoce są na tyle słodkie, że nie dodaję do nich żadnych słodzików.
2. W innym garnku podgrzać 300 ml mleka sojowego. Pozostałe 100 ml połączyć z budyniem waniliowym. Do gotującego się mleka dodać mielony cukier trzcinowy z wanilią, po czym wlać mleko z budyniem. Energicznie mieszać i całość zagotować. Garnek z gęstym budyniem zdjąć z ognia i odstawić do przestudzenia.
3. Przestudzony budyń połączyć z miękkimi owocami i dokładnie wymieszać. Posmakować i ewentualnie dosłodzić. Krem budyniowy z jabłkami i brzoskwiniami jest gotowy do dalszego użytku. 
                                                                            Smacznego!
Tumblr media
1 note · View note
kasperowiczpiotr · 6 years
Photo
Tumblr media
Tectonic cake. / Placek tektoniczny. #cake #applepie #chocolate #bananacake #placek #wypieki #szarlotka #banan #śmietana #czekolada #cukier #pysznie #domowe #pieczenie #jedzenie #słodko #słodkości #milionkalorii #rozpusta https://www.instagram.com/p/BrKfsRihoCy/?utm_source=ig_tumblr_share&igshid=1bpw6w8bchr1w
1 note · View note
chrzcinyikomunie · 3 years
Text
Lisia Nora
Witajcie w Lisiej Norze, restauracji rodzinnej w centrum Radomia. Nasza kuchnia to domowe receptury z kuchni Polskiej + inspiracje z całego świata.
Wszystkie słodkości z witryny są wykonywane przez naszą załogę na miejscu 🎂
Organizujemy przyjęcia okolicznościowe typu chrzciny i komunie.
https://chrzcinyikomunie.pl/restauracje/lisia-nora
Tumblr media Tumblr media
0 notes
karmelowe-pl · 4 years
Photo
Tumblr media
Zapoznaj się z naszą Wielkanocną Ofertą Specjalną. Wspaniałe domowe wypieki z najlepszych, naturalnych składników: serniki, babki, mazurki, torciki i inne słodkości. Możliwa dostawa do domu. Szczegóły znajdziecie na https://karmelowe.pl/wielkanoc-2020/ https://www.facebook.com/Cukiernia.Karmelowe/photos/a.299006656810439/3126446387399771/?type=3
0 notes
wwwbieganizmcom · 7 years
Text
Wrocław TOP 3 subiektywnie, czyli moje ulubione wegańskie knajpki i kawiarnie
Tumblr media
Bardzo się cieszę, że mogę podzielić się z Wami moimi ulubionymi wrocławskimi miejscami, w których serwują wegańskie jedzenie, napoje i słodkości. Bywam w nich dość regularnie, wtedy kiedy nie gotuję w domu obiadu, albo kiedy rano wybiegam bez śniadania (zdarza mi się!), a rozsądek krzyczy - zjedz!, przynajmniej przed treningiem. Dlaczego top 3? Bo nie 5, bo nie 10, bo w każdym większym mieście jest ich zazwyczaj więcej, ale nie mniej. Poza tym 3 brzmi dobrze - w sam raz. To subiektywny wybór, nie opisuję każdego miejsca - tylko te w których jadam, o które się mnie pytacie, jak jesteście w Wrocławiu - które zawsze odwiedzam. Na pewno jest więcej dobrych miejsc, tylko ja w nich po prostu nie bywam. Dziś przedstawiam je nareszcie wszystkim. Dokładam jeszcze 3 kawiarnie warte odwiedzenia :) 
Vega Bar Wegański – adres:  Rynek 27a, Stare Miasto
otwarte 8:00-21:00
Ten lokal tętni historią i jak mawia jego właścicielka – Dorota Danowska można by napisać o tym miejscu książkę. Jakiś czas temu Vega Bar przeszedł generalny remont, a tym roku obchodzi swoje 30-lecie. Jest pierwszą i tym samym najstarszą knajpą w Polsce, w której nie podaje się mięsa. Od 7 lat jest już wyłącznie wegańska, również ze sporą ilością dań bezglutenowych. Lokal od zawsze był dwupoziomowy, z różnym menu na dole (swojskie, domowe i proste dania w wersji roślinnej, także ze śniadaniami od 9-11) i na górze. Dół ma charakter zdecydowanie bardziej barowy, na górze dostaniemy już karty dań, choć nadal zamawiamy sami przy ladzie. I na górze serwują wegańskie lody - wyśmienite.
Na parterze zazwyczaj jadam pierogi „ruskie” – według mnie najlepsze w mieście (nawet mam ich porcję zamrożoną w domu), a czasem rano tofucznicę. Na pierogi przyprowadzam tu wszystkich niedowiarków nie mówiąc, że jedzą wyśmienicie przyprawiony farsz z tofu. Lepszy niż większość klasycznych w restauracjach czy barach. A ciasto rozpływające się w ustach niejednych już zaskoczyło sprawiając, że wracają w to miejsce z radością. Na górze jadam znakomitego i sycącego burgera z tempehem, wegańskim serem i warzywami. Popijam mango lassi lub wodą. Na deser gałka bezcukrowych lodów „jarmuż-banan”.
Można kupować na wynos. Pieski oczywiście mile widziane. Na piętrze często organizowane są spotkania o tematyce pro-zwierzęcej i pro-ekologicznej.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Najadacze.pl – Wege Kuchnia Świata, adres: Nożownicza 44, Stare Miasto
otwarte: 11:00-20:00
Moim zdaniem miejsce wybitne, choć malutkie (dwa stoliki, blaty pod oknem ze stołkami i kilka stolików na zewnątrz w bramie). Kuchnia i przemiła (dzięki obsłudze) atmosfera sprawiają, że jestem tu niemal każdego tygodnia – przynajmniej raz. Właściciele Najadaczy początkowo pracowali w Vega, potem się usamodzielnili i stworzyli coś własnego, w smakach niepowtarzalnego. Menu w karcie to dania kuchni Bliskiego i Dalekiego Wschodu, którą osobiście bardzo lubię, z charakterystycznym posmakiem i przyprawami. Oczywiście wszystko jest 100% roślinne. Pracują tu doskonali kucharze. Jeśli nie robię własnego hummusu to zawsze kupuję go do domu czy na wyjazdy właśnie tutaj. Nie jadłam lepszego – receptura prosto z Palestyny. Mojemu daleko do niego. Oprócz stałego, niezmiennego menu, to co tak lubię w Najadaczach, to danie dnia – zupa i drugie - najczęściej to dania sezonowe. Chyba pole do popisu kucharze mają duże, bo za każdym niemal razem serwują coś innego i najczęściej nie pamiętam „czy to już kiedyś było”. Danie dnia niekoniecznie jest arabskie. Częściej jest to pospolita zupa (np. ostatnio był barszcz ukraiński, zupa szpinakowa, pieczarkowa, z czerwonej soczewicy) i autorskie drugie. Do hitów należy proponowana raz na jakiś czas seleryba – absolutnie wybitna. I dobrze, że nie jest na stałe w menu, bo wtedy bym tak na nią nie czekała. Ze słodkości podobno najlepszy tofurnik  we Wrocławiu (sernik z tofu z czekoladą na wierzchu). Nie mam odniesienia do innego, bo po prostu nie potrzebuję, ten taki jest smaczny!
Dania na wynos pakowane są w hermetyczne pojemniki przez co ciepło trzyma się dłużej i nic się nie wylewa. Można też zamówić potrawy przez telefon, z dostawą do domu. Pieski są w Najadaczach częstymi gośćmi – zawsze głaskane i dokarmiane przez dziewczyny z obsługi.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Baszta – Wege Thai Food, adres: Kraińskiego 14 (tył Hali Targowej przy Piaskowej)
otwarte: 12:00-21:00
Nie wiem czemu dopiero teraz odkryłam to miejsce, znajdujące się na dodatek tak blisko mojego domu i ukochanej Hali Targowej. Choć byłam tu dopiero 4 razy Baszta od razu wpisała się na moją listę top 3. Knajpka mieści się w starej, średniowiecznej baszcie (Baszta Niedźwiadka) i nie licząc kuchni i toalety na parterze ma dodatkowe dwa piętra z barem i stolikami.
“Wegetajska” kuchnia serwuje autorskie dania robione zawsze na świeżo przez bardzo utalentowanych kucharzy. Zupa pomidorowa na mleku kokosowym, której smak przypomina klasyczną pomidorową ze śmietaną absolutnie podbił moje językowe kubki. Od niedawna gości już w stałym menu. Koniecznie spróbujcie jej z ryżem (makaron też jest w opcji), a duża porcja śmiało może nasycić niejeden żołądek na kilka godzin. A drugie…? Odmiany wybitnego pad thai długo zostają w pamięci. Osobiście rozkoszuję się lekko pikantnym mango sweet chilli. Jednak jeśli ktoś lubi bardziej ostre potrawy to i takie znajdzie. Baszta posiada bogaty wybór curry w każdym kolorze z różnymi stopniami pikantności. Dodatkowo w weekend na tablicy widnieje wypisane kredą oryginalne menu sobotnio-niedzielne, którego nie ma w karcie. A co do picia? Zamówcie mango lassi - indyjski napój na bazie kokosa (mleczka lub jogurtu) i miąższu z mango z dodatkiem przypraw. Najlepsze wegańskie jakie piłam do tej pory. Potrawy serwowane są również na wynos i mają niebawem wprowadzić dowozy. Klasycznie “dogs are more than welcome”.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
KAWIARNIE
FC Caffe – wszystkie roślinne napoje serwowane przez doborową obsługę – Kuźnicza 30, Stare Miasto
otwarte: 7:30 - 21:00
Swoim wachlarzem napojów roślinnych - od owsianych “mlek”, przez ryżowe, migdałowe po kokosowe (i oczywiście sojowe) miejsce to od na dzień dobry zdobyło moje serce. Ograniczam picie soi do minimum, więc dla mnie FC Caffe jest rozwiązaniem doskonałym. Dodatkowo kawiarnia posiada bardzo bogatą ofertę ciast roślinnych, mimo, że kawiarnia czysto wegańską nie jest. Jednak przychylność właściciela i załogi w tym temacie jest godna przykładu. Zresztą od lat darzymy się wzajemnie dużą sympatią - pracownicy, Puma - mój pies i ja. FC Caffe to niezwykle estetyczne, przestrzenne lokum, zaprojektowane ze smakiem i gustem. Z wielkimi, pięknymi oknami. Jest częstym miejscem mojej pracy i spotkań ze znajomymi. O poranku bywa bardzo tłoczno, bo mieści się tuż przy Uniwersytecie. Ale to raczej zaleta niż wada, bo widać jak FC Caffe tętni życiem. Pieski rzecz jasna mile widziane!
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Cafe Targowa – Hala Targowa, ul. Piaskowa 1
otwarte: 8:00 - 18:30 (pon-pt - czynne jak cała Hala Targowa)
Maleńka kawiarenka na końcu Hali Targowej, po lewej stronie od głównego wejścia. Prowadzona przez Filipa Kucharczyka - Mistrza Świata z 2016 w robieniu Aeropressa. Napijemy się nie tylko doskonałej gatunkowo kawy (m.in. z Czarnego Deszczu), ale i znakomicie przyrządzonej przez Filipa i jego dobrze wyszkoloną załogę. Tu delektuję się najlepszym flat white na mleku owsianym. W Cafe Targowa mleko pieni się inaczej, czyli idealnie i wszystko smakuje tak, że i cukier dla tych co słodzą wydaje się zbędny. Czasem załapię się kanapkę wegańską z hummusem - ale tylko o poranku, bo bułeczki chyba szybko tu znikają. Zazwyczaj siedzę w Targowej dłużej niż planuję, bo wciągam się w rozmowę z Klaudią albo Filipem. Spotkać tu można prawdziwych smakoszy kawy. Jeśli ktoś chce zaopatrzyć się we własne ziarna to warto właśnie tutaj. Pieski muszą poczekać przed wejściem do Hali.
Tumblr media
Gniazdo - ul. Świdnicka 36 (na przeciwko Opery)
otwarte: 8:00 - 21:00
Zaglądam tu zazwyczaj raz w tygodniu rano, najczęściej zaraz po godzinie 8, bo mam po drodze ze szkoły. Bardzo profesjonalna ekipa, mili właściciele. Kawa znakomita w każdej formie - od klasycznych, przez aeropressa, drippa, aż po chemexa.  A w lato na zimno - z kija, czyli nitro. Tak jak w Cafe Targowa. W ofercie mleko sojowe i migdałowe. Do zjedzenia szeroka gama śniadań i bajgli - dla mnie idealny jest ten z hummusem, burakami - dodatkowo zamawiam jeszcze awokado. Wszystko jest zawsze chrupiące i świeże. Dobra muzyka w tle, estetyczne wnętrze, świetna lokalizacja sprawiają, że kawę pije się tu dłużej niż 15 minut. Pieski mile widziane.
Tumblr media Tumblr media
Mam nadzieję, że odnajdziecie w tych miejscach własne, ulubione smaki!
Bon Appetit!
JoKo
2 notes · View notes
tagsde · 5 years
Photo
Tumblr media
Gdyby domowe słodkości miały moc uzdrawiania, to nie odchodziłabym od piekarnika. Ale niestety rzeczywistość jest brutal... https://ift.tt/2ZYo4LD https://de.tags.world/
0 notes
jaknaturalniepl · 4 years
Text
Lody proteinowe fit| z wanilią, gruszką i bananem
Hej, kochani! Dzisiaj mam dla was kolejny przepis na pyszne, zdrowe słodkości: lody proteinowe z gruszką, bananem i wanilią. Smakowite i zdrowe domowe lody wcale nie są trudne do zrobienia. Wystarczy mieć sezonowe owoce i bazę, dzięki której masa nabierze gęstości. W tym przepisie, tak jak w poprzednim również wykorzystuję banany, które są łatwo dostępne i niedrogie, a dostarczają nam dużo potasu…
View On WordPress
0 notes
rodzicewsieci · 7 years
Photo
Tumblr media
FULL STORY=> http://ift.tt/2x2TnRV JAK ZROBIĆ DOMOWE ŻELKI? NIE UWIERZYSZ! WYSTARCZĄ CI 2 SKŁADNIKI! ‼️A na blogu NOWY POST! ‼️✍️ ---> http://ift.tt/2x2TnRV JAK ZROBIĆ DOMOWE ŻELKI? Mam dla Ciebie meeega pyszne, mega szybkie i proste w wykonaniu domowe żelki dla wszystkich małych pożeraczy tych słodkości! A jeśli zrobisz je wraz z dzieciakami gwarantujesz im jeszcze świetną zabawę 😋🍇🍉🍎 Wpis idealny na weekend
0 notes
lyzkastolowa-blog · 7 years
Text
Kakaowe gofry z korzenną nutą i sosem śliwkowym
Tumblr media
Taki weekend zasługuje na wyjątkowe śniadanie! Zaliczyłam prawdziwie weekendowy wypas! Pełen relaks, mnóstwo przyjemności i śmiechu, a do tego powrót z gór mojego lubego. Sama radość!  
Wspólnie z Martynką spędziłyśmy wspaniałe dwa dni na spacerach z psami, rozmowach i odrabianiu lekcji, a także pieczeniu gofrów i ciast na urodziny mojego Taty czy wieczornym oglądaniu bajek. Było super! W tej małej osóbce mieści się mnóstwo mądrości i pomysłowości, a przede wszystkim ciepła i miłości, którą obdarza zwierzęta i ludzi.
Uwieńczeniem wyjątkowego weekendu są urodziny wyjątkowej osoby. Dziś swoje okrąglutkie urodziny obchodzi mój Tata, któremu życzę, aby nigdy nie zabrakło mu zdrowia i chęci do spełniania marzeń. Drogi Tato, motor już jest, więc teraz czas na realizację kolejnych marzeń! Żyj szczęśliwie i tak jak kiedyś napisałeś mi w pamiętniku, kochaj i bądź kochany. Wszystkiego najlepszego!
PS Mam nadzieję, że tort i ciacho na tę okazję sprawią Ci tyle samo radości i przyjemności co dzisiejsza, poranna niespodzianka urodzinowa!
                                                                         Mili, Miłe dobrego dnia!
Tumblr media
Składniki na 12 sztuk:
¾ szklanki mąki ryżowej
¾ szklanki bezglutenowej mąki owsianej
½ szklanka mąki ziemniaczanej
3 łyżki naturalnego kakao
¾ łyżeczki sody oczyszczonej
2 łyżeczki cynamonu
¾ łyżeczki przyprawy korzennej
1 łyżka mielonego siemienia lnianego
2 łyżki płynnego oleju kokosowego
2-4 łyżki miodu
szczypta soli
2 jajka od kur z chowu na wolnym wybiegu
1 ½ szklanka mleka
¼ szklanki wody gazowanej
250-350 g śliwek
1 łyżka miodu
Przygotowanie:
1. W misce połączyć suche produkty – mąki, siemię lniane, kakao wraz z korzennymi przyprawami i cynamonem oraz sodą oczyszczoną i szczyptą soli.
2. W osobnej misce ubić białka. Do innej miski wbić żółtka, wlać mleko. Dodać masło kokosowe i połączyć trzepaczką lub mikserem. Następnie do masy z żółtek przesiać suche produkty  i wymieszać. Na koniec wlać wodę gazowaną i ponownie połączyć składniki. Ciasto  odstawić na 20-30 minut, aby masa związała się i była odpowiedniej gęstości.
3. W tym czasie przygotować sos śliwkowy. Owoce umyć i usunąć z nich pestki. Śliwki pokroić na kawałki, a następnie wrzucić do rondelka i gotować na niewielkim ogniu. Gdy owoce wypuszczą soki, dodać miód i wymieszać. Gotować do miękkości owoców, co jakiś czas mieszając.
4. Ciasto wlewać partiami do rozgrzanej gofrownicy i piec przez kilka minuty w zależności od mocy gofrownicy. Upieczone gofry wyjąć i odłożyć na kratkę, po czym nakładać na talerz i polewać sosem śliwkowym.
                                            ��             Smacznego i najlepszego!
Tumblr media
2 notes · View notes
jestrudoblog · 7 years
Text
Co było i co będzie, a będzie się działo!
Hej Rudziki moje! Od fotografii trzeba czasem sobie dychnąć i dziś właśnie ten oddech łapię, ale w zamian karmić będę Was pysznym lifestylem. To nasze danie główne. Na deser mam dla Was zapowiedzi samych fajnych rzeczy. W sumie to łamiemy konwencję i zaczynamy od deseru. Chodźcie szybko, nim mama zobaczy!
Deser główny
Mniej więcej tak wyglądam, gdy muszę iść na zakupy:
Szału nie ma, a bunt owszem. Bo tłumy, bo kolejki, bo białe t-shirty od fluidu pobrudzone*, a pan na kasie w spożywczaku wredota razy milion. Dlatego najczęściej korzystam z dobrodziejstw zakupów online.
Już bardzo bardzo niedługo e-zakupy staną się jeszcze większą przyjemnością:
Wiele sklepów w jednym miejscu – pod jednym adresem www kupisz karnet na siłownie, bilet do kina, wyczekiwane ebooki i tą super pomadkę, która wygładza, nawilża, optycznie powiększa i robi kawę o poranku;
Rejestrujesz się tylko raz, a kupujesz do woli. No i rzecz jasna nie trzeba pięciuset różnych stron odwiedzać i tyluż różnych adresów www pamiętać;
W planach zniżki i vouchery (w sam raz, by zaopatrzyć szafę na wiosnę!).
Zainteresowani? W takim razie wpadajcie na stronę najnajlepiej.pl – zostawcie namiary na siebie, a pierwsi dowiecie się o szczegółach i premierze. Tylko teraz przy zapisie punkty zostaną podwojone.
* to oczywiście dostrzegam dopiero, gdy siaty dotaszczę do chałupy. Na czwarte piętro. Bez windy :D
  Deser przystawka
Och i ach. Zdaje się, że w tym roku spełni się jedno z moich marzeń. Razem z Panem Mężem kupujemy własne M! To jest dla mnie tak ważne, świeże i nierealne jednocześnie, że nawet dziwnie się czuję, że mogę Wam już dać znać.
A jest o czym, bo w związku z przeprowadzką będę miała dla Was cały cykl o remontowaniu i urządzaniu wnętrz. Na pewno pojawi się też sporo DIY, bo zależy mi, aby wszelakie rozwiązania dopasować maksymalnie do naszych potrzeb. Znacie mnie, będzie kreatywnie i różowo :P Bieżące postępy podglądać będziecie mogli na moim Insta Stories (dostępne tylko mobilnie) <3
Okej, wrócę na moment na ziemię.
  Obiadek
Czyli trochę tego, co działo się u mnie ostatnimi tygodniami.
Sound Garden to warszawski hotel, który doskonale czuje blogosferę. Na tyle, że spotkania przez nich organizowane dopracowane są w najdrobniejszym szczególe. Przez dwa cudowne dni nagadałam się z paniami ze zdjęcia na maksa. Objadłam pysznego jedzenia, poznałam kilka nowych osób i, co tu dużo mówić, zwyczajnie odpoczęłam. Dobrze czasem zmienić otoczenie, nawet jeśli znajduje się ono raptem 10 min. od domu :D Na hasło jestrudo dostaniecie 15% zniżki (bukując przez oficjalną stronę hotelu). Pyszne i zdrowe śniadanko w cenie!
W każdym innym przypadku polecam korzystać z Airbnb ;)
  Zima wyciąga ze mnie już resztki silnej woli, a to się objawia większymi porcjami słodkości. Nic na to nie poradzę, że latem wystarczy mi sałatka owocowa, a teraz nic nie zastąpi pysznego ciacha. Albo eklera. Albo Raffaello, albo trzech.
  W ostatni weekend lutego odwiedziła nas moja Mama. Spędziliśmy dwa bardzo leniwe dni – szalenie kapryśna pogoda tylko nas utwierdziła w przekonaniu, że pogaduchy na sofie, domowe ciasto (patrz zdjęcie poniżej) i winko to najlepszy możliwy pomysł.
  Pierwsze, wciąż dość nieśmiałe promyki słonka budzą we mnie nową energię. Planuję kolejną wyprzedaż niepotrzebnych mi już  rzeczy. Mam ochotę spacerować – zamieniłam nawet czapę na kapelusz, podczas ostatniego wypadu na miasto i odpokutowałam stylowy outfit bólem ucha. Cóż, być może pogoda jest coraz piękniejsza, ale ciągle zimno, że hu hu!
Planowanie zamieniam raczej na działanie, ale jestem z siebie bardzo dumna, bo już nie popadam ze skrajności w skrajność. Pracuję kilka godzin dziennie, ale dzięki temu, że nie jestem przemęczona, w te 6 godzin robię znacznie więcej, niż w 8, 10, czy 12, a tyle pracowałam właśnie rok temu o tej samej porze. Dodatkowy czas przeznaczam na czytanie, domowe SPA (wiecie, jak pachnie ten peeling? obłędnie!) i to, o czym wspomniałam Wam na samym początku posta też pochłania wiele godzin.
  Kulturalnie
Na Kindle ostatnio u mnie Harry Potter. Tak tak, już po raz któryśtam. Ale miałam wieloletnią przerwę, dodam na swoje usprawiedliwienie :D Właśnie kończę część piątą. Ale tam się dzieje!
Z Panem Mężem przeczytaliśmy (po raz drugi) Piaseczniki. To króciutka opowiadanie, które bardzo ciężko mi scharakteryzować, żeby nic Wam nie zdradzić. Są emocje, niedowierzanie, trochę paskudztwa (ale bez szczegółów) i mega super fajne zaskoczenie. Musicie to przeczytać!
Na głos czytamy też sobie Śmierć w Breslau. Powieść kryminalna polskiego autora. Niemieckie nazwiska mocno mi się mylą, a język plącze przy czytaniu nazw ulic, ale jest konkretna zbrodnia i konkretny dowodzący dochodzeniem. Jeszcze nie znam zakończenia, ale przeczytaliśmy jakieś 60% i zapowiada się obiecująco.
Trochę nie wierzę, że to piszę, ale Księgowy – dramat sensacyjny z Benem Affleckiem w roli głównej – jest jednym z najlepszych filmów, jakie widziałam ostatnimi tygodniami. Wiecie, w tego typu filmach często zostają jakieś niepodpowiedzenia, bo reżyser myśli, że to takie pro, a w gruncie rzeczy brakowało pomysłu, jak wszystkie wątki ze sobą zgrabnie połączyć. Tu tego nie ma. Każdy, najmniejszy nawet element zostaje wyjaśniony. Nie mylić z „podany na tacy”, a to tylko dodatkowy plus. Super jest no!
Nowy początek też jest całkiem spoko. Podobnie wypada Dziewczyna z pociągu – dokładnie czegoś takiego oczekiwałam od tego typu produkcji. I satysfakcja razy milion, że przewidziałam zwrot akcji ^^
Autopsja Jane Doe przybrała formę pocisku, bym mogła sobie ją zaimplementować w kolano. Tak tak! Przecież widzę wyraźnie, że to horror, a ja horrorów no nie trawię. A jednak coś mnie podkusiło. Diabeł jakiś. Niepotrzebnie, ajć.
  Z sieci
To akapit, w którym polecam wartościowe teksty. Na koniec miesiąca, na moim rudym fanpage’u proszę Was o podzielenie się najnowszymi tekstami. W ten sposób: ja zyskuję content, a Wy promocję Waszych blogów.
Czy na diecie można pić wino? Super wpis u niezawodnej DrLifestyle!
Myślicie, że udany związek może się opierać na 8 prostych zasadach?
A czy Ty masz już wszystko? Prosty, a taki dobry tekst. Więcej takich chcę.
Bardzo rzetelnie przygotowany poradnik dla blogerów: jak mądrze założyć i prowadzić bloga.
Super racjonalny tekst Katarzyny o ubraniach po domu.
Zero waste – warto poczytać i choć w minimalnym stopniu wdrożyć w swoim domostwie!
32 pomysły na kreatywne aktywności z dziećmi – bez dzieci też możecie coś podziałać, co Wam szkodzi ;)
  Widzę, że brzuszki pełne od tych obiadków i deserów. Napiszcie, co słychać u Was, a potem poobiednia sjesta!
Post Co było i co będzie, a będzie się działo! pojawił się poraz pierwszy w Jest Rudo | blog fotograficzny.
from Co było i co będzie, a będzie się działo!
0 notes
lyzkastolowa-blog · 7 years
Text
Kokosowy shake z ananasem i borówkami
Tumblr media
Niekiedy codzienność trzeba przyjąć na chłodno!
Jestem zdania, że niektóre sytuacje warto przyjąć z przymrużeniem oka, tym bardziej te, które w każdej chwili mogą ulec zmianie. W końcu nie ma co się zrażać czy źle nastawić. Będzie dobrze!
Optymistyczny i pyszny przepis na shake’a z ananasem i borówkami czeka na Was w Małej porcji Łyżki Stołowej!  Prosty i szybki w przygotowaniu jest idealny na deser lub drugie śniadanie w wersji na chłodno.  
Kremowa i gęsta konsystencja shake’a na bazie schłodzonego mleka kokosowego smakuje i syci najlepiej!
Tumblr media
Składniki na 2 porcje:
1 puszka schłodzonego mleka kokosowego (najlepiej, gdy w składzie mleka masa kokosowa wynosi 80% i więcej)
150-200 g mrożonych borówek
5-7 plastrów ananasa z puszki
wiórki kokosowe
opcjonalnie 1-2 łyżeczki syropu z agawy
 Przygotowanie:
1. Puszkę z mlekiem kokosowym schłodzić w lodówce przez dobę, a następnie otworzyć i zlać wodę kokosową (można ją wykorzystać do zup, przygotowania koktajlu lub wypić. Stałą część mleka kokosowego przełożyć do naczynia blendera.
2. Mrożone borówki dodać do mleka kokosowego wraz z kawałkami ananasa. Składniki dokładnie zblendować do uzyskania gęstego i aksamitnego shake’a. Masę* przelać do wyższych szklanek i oprószyć wiórkami kokosu. Dla zwiększenia słodkości polać syropem z agawy , a przed wypiciem wymieszać.
*Z masy można przygotować pyszne i kremowe lody – wystarczy przelać masę do plastikowego pojemnika, zamknąć i umieścić w zamrażalniku – co pół godziny lub godzinę mieszać łyżką, aby masę napowietrzyć, a następnie gotowe lody nakładać łyżką do pucharków lub bezglutenowych wafelków.
                                                                 Smacznego!
Tumblr media
1 note · View note
lyzkastolowa-blog · 7 years
Text
Kakaowy tort z malinowym kremem
Tumblr media
Wyborny początek września… o tak! Czas na pyszne zamknięcia sezonu letniego i dobre rozpoczęcie roku szkolnego, czyli czas na COŚ słodkiego od Łyżki Stołowej!
Z tej okazji przygotowałam kakaowy tort z malinowym kremem! Wyśmienity biszkopt jaglano-ziemniaczany jest moim prywatnym mistrzem świata! Bezglutenowy biszkopt, który rozpływa się w ustach i jest lekki jak chmurka! Możliwe…jak najbardziej! A w połączeniu z malinowy krem na bazie mascarpone tworzy wyborny, klasyczny deser, który wprawi w zachwyt nie tylko bezglutenowych smakoszy i smakoszki!
Zróbcie sobie pyszny wrzesień!
Tumblr media
Składniki na tort o średnicy 26 cm:
Biszkopt
7 jajek* od kur z chowu na wolnym wybiegu (*o temperaturze pokojowej)
½ szklanki mąki jaglanej
½ szklanki mąki ziemniaczanej
3 łyżki naturalnego kakao
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/3 szklanki mielonego ksylitolu (puder)
2-3 mielonego erytrytolu (pudru)
szczypta soli
Malinowy krem
350-400 g malin
350 g mascarpone
2-3 łyżki mielonego ksylitolu (pudru)
200 ml soku np. z malin lub wiśni
2 łyżki agar-agar
Poncz
sok z cytryny + odrobina wody
Krem czekoladowy
150 g mascarpone
gorzka lub mleczna czekolada  
Przygotowanie:
Biszkopt
1. Piekarnik rozgrzać do temperatury 160 stopni. Spód tortownicy wyłożyć papierem do pieczenia. Mąki wraz z kakao przesiać i połączyć z proszkiem do pieczenia, po czym odstawić na bok. Ksylitol i erytrytol zmielić w młynku na puder, a następnie odmierzyć potrzebną ilość. Jajka o temperaturze pokojowej rozbić i oddzielić białko od żółtek.
2. Białko miksować na bardzo wysokich obrotach (Kitchen Aid – 8 – na 10), na koniec dodać szczyptę soli i dalej miksować. Zmniejszyć moc miksera (Kitchen Aid – 4) i stopniowo dodawać puder z ksylitolu i erytrytolu – cukier musi dobrze się rozetrzeć, aby biszkopt wyrósł prawidłowo. Po kilku minutach ubijania piana powinna być wysoka i sztywna. Następnie do miksującej się piany z białek dodawać po 1 żółtku, miksując każde po 1 minucie (moc miksera - 4). Po dodaniu wszystkich żółtek zatrzymać miksowanie i przesiać połowę mąki do jajek, po czym ostrożnie wymieszać lub miksować na najniższych obrotach miksera, a następnie dodać drugą połowę i ponownie połączyć składniki, przez cały czas starając się wykonywać koliste ruchy, a tym samym napowietrzać ciasto.  
3. Ciasto biszkoptowe delikatnie przełożyć do formy i wyrównać wierzch, przechylając blaszkę. Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec bez termoobiegu do suchego patyczka – około 20-30 minut. Upieczony biszkopt wyjąć z piekarnika i ostrożnie spuścić z wysokości około 40 cm na ziemię, dzięki czemu biszkopt nie opadnie. Biszkopt pozostawić do całkowitego wystudzenia, po pewnym czasie warto przykryć wierzch, by biszkopt nie wysuszył się. Wystudzony biszkopt przekroić nożem lub krajalnicą do tortów na dwa równe blaty.
Krem malinowy
1. Sok z malin zagotować, można doda trochę ksylitolu lub erytrytolu. Agar-agar rozpuścić w ¼ szklanki ciepłej soku, po czym dodać do pozostałej części gotującego się soku i dokładnie wymieszać. Ponownie zagotować, a następnie gotować przez 5-7 minut (to bardzo ważne). Sok powinien zgęstnieć, stopniowo stawać się galaretką. Zdjąć z ognia i pozostawić do przestudzenia, mieszając co chwila – agar tężeje już w temperaturze pokojowej, a galaretka powinna mieć podobną temperaturę przed dodaniem jej do truskawkowej masy.
2. Wcześniej rozmrożone owoce rozdrobnić widelcem lub blenderem, po czym odcisnąć nadmiar soku, przelewając go do gotującego się soku z malin (przed dodaniem agaru). Następnie zmiksować mascarpone z pudrem z ksylitolu, a na koniec dodać rozdrobnione owoce. Całość zmiksować na niższych obrotach miksera. Do masy z mascarpone i owoców dodać tężejącą galaretkę i energicznie miksować – będzie tężała natychmiast w kontakcie z zimną masą. Krem dokładnie wymieszać i posmakować, po czym ewentualnie dosłodzić pudrem z ksylitolu wedle preferencji smakowych. Gdyby krem wydawał się rzadki, należy pozostawić go na kilka minut w lodówce, mieszając od czasu do czasu. Wówczas agar stężeje i krem także.
3. Wystudzone blaty biszkoptu skropić sokiem z cytryny wymieszanym z wodą, a następnie spod tortu ułożyć na paterze i nałożyć krem malinowy. Masę wyrównać szpatułką do kremów lub nożem, a następnie ułożyć na kremie drugi blat tortu, a następnie delikatnie i równomiernie docisnąć.
Krem czekoladowy
1. W kąpieli wodnej (szklana miska umieszczona nad gotującą się, ale nie wrzącą wodą) rozpuścić gorzką lub mleczną czekoladę, po czym pozostawić do przestudzenia.
2. Mascarpone zmiksować z przestudzoną czekoladą. W przypadku gorzkiej czekolady warto dodać do smaku trochę pudru z ksylitolu lub erytrytolu.
3. Przygotowanym kremem czekoladowym pokryć wierzch oraz boki tortu, wyrównując powierzchnię i nadając pożądany kształt całości. Pokryty kremem tort nakryć pokrywą, aby krem nie wysuszył się i nie popękał w czasie kilkugodzinnego schładzania tortu w lodówce. Tort kakaowy z malinowym kremem przed podaniem można udekorować garścią świeżych malin wraz z listkami mięty lub kwiatami.  
                                                                             Smacznego!
Tumblr media
0 notes