Tumgik
#plecaki
mokidacom · 30 days
Text
Najmodniejsze plecaki szkolne na sezon 2024/2025
Z początkiem nowego roku szkolnego, zarówno młodsi, jak i starsi uczniowie z entuzjazmem wybierają plecaki, które nie tylko będą funkcjonalne, ale także odzwierciedlą ich zainteresowania i ulubione postacie z bajek i filmów. W sezonie 2024/2025 wśród najpopularniejszych motywów na plecakach dominują wzory z takich hitów jak „Psi Patrol”, „Spiderman” oraz wszechobecne jednorożce. Każdy z tych motywów ma coś wyjątkowego do zaoferowania, dlatego warto przyjrzeć się im bliżej.
Plecaki z motywem „Psi Patrol” – bohaterowie na co dzień
„Psi Patrol” to niekwestionowany hit wśród najmłodszych dzieci, a plecaki z motywami tej popularnej kreskówki cieszą się ogromną popularnością wśród przedszkolaków i uczniów klas pierwszych. W sezonie 2024/2025, plecaki szkolne z wizerunkami Marshalla, Chase’a, Skye i pozostałych bohaterów, występują w żywych kolorach, które natychmiast przyciągają uwagę.
Te plecaki są idealnym wyborem dla dzieci, które uwielbiają przygody dzielnych piesków z „Psi Patrolu”. Dodatkowo, wiele modeli oferuje dodatkowe funkcje, takie jak kieszenie na butelki, wyściełane paski na ramiona oraz elementy odblaskowe, które zwiększają bezpieczeństwo dziecka. Plecaki te często mają również przestronne komory, idealne do przechowywania książek, zeszytów i lunchboxów.
Tumblr media
Plecaki szkolne z motywem Spidermana – superbohaterowie w akcji
Dla nieco starszych dzieci, które marzą o zostaniu superbohaterami, plecaki szkolne z motywem Spidermana są strzałem w dziesiątkę. Spiderman, jako jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci w świecie komiksów i filmów, od lat cieszy się niesłabnącą popularnością. Plecaki z jego wizerunkiem to połączenie dynamicznych wzorów i intensywnych kolorów, takich jak czerwony i niebieski, które kojarzą się z kostiumem superbohatera.
W sezonie 2024/2025, plecaki z motywem Spidermana oferują nie tylko atrakcyjny wygląd, ale także praktyczne rozwiązania. Wiele modeli jest wyposażonych w wytrzymałe zamki, wzmocnione dna oraz specjalne kieszenie na elektronikę, co czyni je idealnym wyborem dla dzieci i młodzieży, którzy potrzebują niezawodnego plecaka na co dzień.
Tumblr media
Plecaki z motywem jednorożców – magiczny świat fantazji
Jednorożce od kilku sezonów królują w dziecięcej modzie, a plecaki z ich wizerunkiem to absolutny hit wśród młodszych uczennic. Motywy z jednorożcami przenoszą dzieci w magiczny świat fantazji, pełen pastelowych kolorów, błyszczących elementów i uroczych detali. W sezonie 2024/2025, plecaki z jednorożcami często zdobione są brokatem, tęczowymi akcentami i frędzlami, co nadaje im wyjątkowego, bajkowego charakteru.
Tumblr media
0 notes
niezleszprychy · 2 years
Text
Plecaki rowerowe - Twoje niezbędne wyposażenie na długie wycieczki
Jeśli planujesz wyprawę rowerową, warto zadbać o odpowiednie wyposażenie, w tym przede wszystkim o plecak rowerowy. Dzięki niemu będziesz miał przy sobie wszystko, co niezbędne na długie trasy - woda, jedzenie, narzędzia, odzież i wiele więcej. Odkryj naszą szeroką ofertę i wybierz plecak, który spełni Twoje oczekiwania!
Jak zapakować plecak rowerowy na dłuższą wyprawę?
Jeśli planujesz dłuższą wyprawę na rowerze, ważne jest odpowiednie zapakowanie plecaka, aby wszystko, co jest Ci potrzebne, zmieściło się w plecaku, ale również nie był on za ciężki. Oto kilka wskazówek, które pomogą Ci w pakowaniu plecaka rowerowego:
Planuj - zanim zaczniesz pakować plecak, zastanów się, co jest Ci potrzebne podczas wyprawy. Stwórz listę przedmiotów, które chcesz zabrać i upewnij się, że mieszczą się one w plecaku.
Pakuj lekko - unikaj zbędnego obciążania plecaka i pakuj tylko te rzeczy, które są Ci potrzebne. Staraj się zrezygnować z przedmiotów, które możesz zastąpić mniejszymi lub lżejszymi.
Układaj sprytnie - rozłóż wszystkie przedmioty przed sobą i zastanów się, jak je najlepiej poukładać w plecaku. Umieść rzeczy, które będą Ci potrzebne najczęściej, na górze, aby były łatwo dostępne.
Wykorzystaj każdą przegrodę - plecak rowerowy zwykle ma wiele przegródek, kieszeni i pasków mocujących. Wykorzystaj je wszystkie, aby uporządkować swoje rzeczy i uniknąć chaosu w plecaku.
Uważaj na ciężar - upewnij się, że ciężar plecaka jest równomiernie rozłożony po obu stronach ciała, aby nie wpłynęło to na Twoją równowagę podczas jazdy na rowerze.
Zalety plecaków rowerowych w porównaniu do sakw bocznych - co wybrać na długą wycieczkę?
Plecak na rower może być lepszym wyborem dla osób, które cenią sobie wygodę, mobilność i łatwy dostęp do swoich rzeczy podczas długiej wycieczki rowerowej. Sakwy boczne są bardziej odpowiednie dla osób, które preferują stabilność roweru i potrzebują większej przestrzeni na przechowywanie rzeczy. W każdym przypadku warto jednak pamiętać o równomiernym rozkładzie ciężaru i nie przeciążać zbytnio plecaka lub sakw bocznych.
Tumblr media
0 notes
happyg-olucky · 4 days
Text
Wczorajszy dzień to byłą jakaś mega walka o produktywność ze samą sobą. Dziś zapowiada się podobnie. Co włączę tv czy internet mam łzy w oczach na widok tej powodziowej katastrofy, oglądać tego nie mogę, nie oglądać też nie. A jak widzę jakieś polityczne pojazdy i przepychanki w tym kontekście to już w ogóle wkurwometr mi wywala.
Sama powódź od nas daleko, ale jakiekolwiek poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa chwieje się w posadach. Bo tylko jednego mozna być pewnym, że się nie przewidzi co na człowieka spadnie.
Pandemia, wojna, powódz... anomalie pogodowe, trąby powietrzne, kryzysy światowe, nowe choroby... wybieraj...
Na prawdę, te podstawowe zapasy w domu, plecaki ratunkowe teraz wydają mi się całkiem rozsądnym pomyslem, wystarczy większa wichura, albo blackout, jakis utrudniony dostęp do sklepów, albo płatnosci i człowiek w dupie jest.
Po drugie Miki chyba juz cos przyniósl ze szkoły, sam co rano kasze i sie troche smarka, a mnie boli juz cala głowa, szyja i węzły chłonne, drugi dzien na ibupromie. W nocy spać nie mogłam tylko rozkmniałam, ze mnie głowa piecze od srodka :) Pojebane.
Po kolejne nerwy mi siadają, wszystkim się tak masakrycznie przejmuje, tak rozkminiam, ze to jest udręka i nawet nie w kontekscie tych prawdziwych katastrof, ale każdą pomniejszą rzeczą, jaka dotyka mnie, dzieci i codzienność. No kazda pierdoła. Udręka.
7 notes · View notes
butterflynoemi · 8 months
Text
hejka!!
ogolnie staram sie zawsze nie jesc nic caly dzien, ale oczywiste ze w domu musze zjesc obiad bo mama bedzie zla :/ ona raczej wie, ze MIALAM problemy z jedzeniem bo kiedys u psychologa powiedzialam a on to rozgadal moim rodzicom. moja mama zawsze sie mnie pyta czy zjadlam kanapke w szkole i zawszw musze klamac ze tak mimo ze nawet jej nie ruszylam, szkoda mi tego bo jednak marnuje jedzenie ale nie mam pomyslu co innego moge zrobic, zazwycxaj tylko trzymam w plecaki i kiedys wyrzucam. w szkole zawsze moi znajomi maja duzo slodyczy i jesyem tak zazdrosna ze moga to zjesc bez wyrzutow sumienia, dzis kolezanki proponowaly mi slodycze ale odmowilam, jedna chciala mi dsc cukierka i wzielam zeby jie bylo sus ale schowalam do kieszeni i nie zjadlam. w domu zjadlam ziemniaki z sosem pieczeniowym i klopsem, to jedyne co zjadlam przez csly dzien wiec jesyem mega zadowolona.
myslicie ze skoro dzis nie zjadlam duzo moge sobie jutro pozwolic zeby zjesc troszke wiecej? czy ciagnac glodowke?
16 notes · View notes
annpositivitylife · 2 years
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Trochę mnie tutaj nie było 😅 wstawiam ostatnie jedzonka jakieś i dzielę się moim odkryciem- musztarda miodowa jest cudowna. Pasuje do kanapek, tostów i do sałatki z tuńczykiem (wbrew pozorom xD). Tak samo jak mielone mojej mamy i w środek- smażona cebulka, czosnek, oregano. Pycha, mielone bez czosnku to już nie to samo 😁🤣
Co u mnie, no jest dobrze, żyję. Nie jest bardzo rozrywkowo- nie pamiętam kiedy bylam na zakupach, a kiedyś codziennie prawie chodziłam do rossmanna (na wfie, czasem żeby popatrzeć 🫣). Czytam, uczę się, śpię. Stalam się boomerem. Jak nie wypiję kawy po południu to normalnie od razu śpię.
Tumblr media
Niestety, mam tak jakoś że za dużo myślę o jedzeniu. To znaczy- zjem słodką bułkę, to potrafię caaały dzień myśleć, że zjadłam coś z wysokim indeksem glikemicznym. Kiedyś moje życie z jedzeniem było o wiele prostsze.. Czasem nie mogę znaleźć kompromisu między jedzeniem tylko zdrowo albo odpuszczaniem i cały dzień jedzeniem tostów i słodyczy. Kurde, to nie brzmi zdrowo, wiem. Trochę frustruje mnie mój brzuch xd. Ćwiczę regularnie, w większości po prostu dla dobrego nastroju i oderwania się od nauki, której jest dużo. Przy okazji widzę różnicę po nogach czy coś, ale mój brzuszek jak był wypukły tak jest xD. Ale z drugiej strony- ja kocham jeść xD. Jedzenie jest pyszne. Nie trafia do mnie kompletnie to, co widzę u motylków, że jedzenie to mój wróg blebleble. Gdy czuję zapach tostów, obiadku mamy, to mam takie- czemu mam sobie wmawiać że to jest niedobre XD?
Chcę już być po tej maturze. Dłuży się to, ja za bardzo mam perfekcjonistyczne zapędy, a poza tym jakoś irytują mnie ludzie z klasy i moja szkoła. Dla objaśnienia sytuacji: to najlepsza szkoła w mieście, niektórzy są po prostu bogaczami. Nie potrafię odnaleźć się w tym świecie, gdzie nie liczy się mądrość czy coś, a większość dziewczyn ma clean look i drogie plecaki. Ostatnio łapię się na tym, że mam jakieś kompleksy, chociaź myślałam, że to już za mną. Nie chcę się chwalić tą szkołą, tak jest po prostu xD coraz częściej irytuje mnie bezkrytyczność ludzi i po prostu ich lenistwo xd, żadnych jakiś celów, nieróbstwo a przy okazji wygórowane ambicje, a myślą o sobie, że są autentycznie najlepsi. Brzmię pewnie jak stara baba xD ale serio wolałabym mieć fajniejsze otoczenie. Niestety, moja klasa to human, w której wylądowali ludzie, niewiedzący co ze sobą zrobić xD
Oczywiście, uwielbiam moją paczkę, ale czuję się czasami wyobcowana. Szczególnie, gdy śmieją się z mojej dziwności albo z moich tekstów, bo podobno jestem bardzo dziwna. Kurde, ja wiem że się przyjaźnimy, ale autentycznie to mi czasem sprawia ból, bo boję się, że nikt mnie nie zaakceptuje. Już przed liceum ktoś puścił o mnie plotki i uznano mnie za dziwną. Eh
33 notes · View notes
myslodsiewniav · 2 years
Text
2-4 grudnia 2022
Na szybko:
1
POV: kiedy masz ponad 30 lat, a Mikołaj (mama) przynosi w prezencie piżamę z Harrym Potterem z działu dziecięcego w rozmiarze 146-152cm i PASUJE. Awwww. Urocze. Mam mięciusią, cieplutką piżamkę. 
2
Rodzice przyjechali na Jarmark, ale na Jarmarku niewiele czasu spędziliśmy, bo... tata śpieszył się na mecz. Ech. W piątek przed ich przyjazdem miałam urwanie dupy w pracy - miał być spokojny dzień, ale NAGLE się wydarzyły rzeczy. Stres na pełnej, dużo pośpiechu, ale wszystko zrobione. Rodzice w tym czasie mierzyli rzeczy, które dla nich wyłowiłam w ciuchu - dwa płaszcze kaszmirowo-wełniane, dla taty koszulę, dla mamy dwa swetry. Idealnie. Oni przywieźli nam “od Mikołaja” owoce, słodycze i skarpety. Uroczo. Potem poszliśmy spotkać się z moim chłopakiem (z pracy wracał) na rynku, wzięliśmy rodziców na obiad w ładne miejsce, wleciał grzaniec bezalkoholowy (wszyscy zadowoleni) i pożegnaliśmy się PADNIĘCI ZUPEŁNIE. Ale w mieszkaniu jeszcze ogarnialiśmy mycie naczyń, wstępne porządki, rozwieszanie prania i robienie kanapek na jutro w góry. Jeszcze we mnie buzuje takie uczucie doczesnosci - że moi rodzice to nie ci rodzice, których pamiętam z dzieciństwa, że się starzeją i to mnie martwi... Ojciec nadal leczy ostrogę piętową, mama chce, abym kupiła jej czapkę... Szkoda, że nie są już tacy ciekawi życia. To znaczy są, ale nie tak, jak przed wypadkami. Tutaj czuję, że mam jakieś głęboko w sobie zapakowane swoje przekonania i oczekiwania, którym warto się przyjrzeć, jak będę miała przestrzeń...
3
W sobotę staliśmy o 5 rano, zapakowaliśmy siebie w sprzęt i jedzenie z lodówki w plecaki i ruszyliśmy na szlak. Testowaliśmy również nowe buty - obydwoje w tygodniu odebraliśmy butki i obydwoje jesteśmy bardzo zadowoleni (mamy buty z “agresywną” podeszwa, przyczepność jest zachwycająca). Jechaliśmy w jedną stronę bez opóźnień, ale podróż powrotna byłaby baaaardzo nieudana, gdyby nie SUPER PAN KONDUKTOR, który pomógł nam zatrzymując naszą przesiadkę. Świetny typ. 
4
Nie znoszę zimy i zimną. Było mi ciepło, ale czułam się jak ludzik Michelina. Miałam tak ograniczone ruchy, że UCH. Zła jestem. W dodatku obtarłam sobie uda... Zrobiliśmy ledwie 16 tys km, bo... wleźliśmy na najbliższy najwyższy punkt widokowy “Altana zakochanych”, tam pod daszkiem z miłością zażarliśmy żelki i jogurty czytając tagi i wersy na ścianach (upamiętniali swój pobyt w tym miejscu poliamoryści, wywoływacze duchów, małżeństwa co są razem 10 lat, życzliwcy życzący innym członka w prostatę, ktoś z Gdańska itp). Potem zeszliśmy do miasta do Kaplicy Czaszek, gdzie każde z nas mogło skonfrontować jak oprowadzanie po tym miejscu wyglądało w dzieciństwie i jak teraz oraz na ile zaangażowanie oprowadzającego wpływa na jakoś doznania oprowadzanego. Siostra zakonna, która nas oprowadzała była znudzona tym, że po raz niewiadomoktóry powtarza te same informację - po prostu je recytowała bez interpunkcji i intonacji, a hit był jak sprytnie ominęła opisanie czaszki osoby chorej na chorobę weneryczną na której widać deformacje spowodowane chorobą. xD Każde z nas było tu ze swoimi rodzicami za dzieciaka, więc sobie wzajemnie uzupełniliśmy opowieść, ale jednak to jeden z ciekawszych eksponatów. Była tam też potężnie wielka kość udowa mężczyzny, który mierzył sobie ponad 2 metry za życia, która w moim dzieciństwie była opisywana jako kość żołnierza po Potopie Szwedzkim. A teraz okazało się, że prywatni gwardziści króla Prus byli mężczyznami mierzącymi około 2m: specjalne służby wyszukiwały takich młodzieńców w całym państwie pruskim, a potem siłą ich wcielano (porywano) do gwardii królewskiej. To jest o tyle ciekawe, że Kaplica Czaszek została zbudowana jako grobowiec dla 24tys. szczątków z czasów wojen Śląskich toczonych przez Austrię i Prusy. Bardzo ciekawe.
5
Mieliśmy iść do Czech na szlak, ale po drodze zerkał na nas PIESEK *,* - podeszliśmy pieska pogłaskać przez płot (słodziak), a na ogrodzeniu widniał znak wskazujący jakąś lokalną atrakcję. Z ciekawości udaliśmy się w tamtym kierunku. Myśleliśmy, że to będzie lokalne muzeum. Okazało się, że w ramach biletu można nauczyć się toczenia na kole garncarskim. OFC, że bierzemy to! Obydwoje zachwyceni idziemy do pracowni, a Pani przy kasie nas informuje, że pokaz i nauka zaczynają się za 40 minut, że póki co zaprasza nas na ekspozycję i otwiera drzwi na podwórze. 0.o Zdziwieni wychodzimy za nią i okazuje się, że w ramach muzeum można zwiedzić kilkanaście tematycznych chat! I to nie wszystko! Okazało się, że mają tam minizoo! Były alpaki, lamy, owce, kóóóóóózki, małpki kapucynki, jelenie, daniele, WIELBŁĄD, zebra, jeżozwierze, więcej rodzajów bażantów niż myślałam, że istnieje, kury najróżniejsze, osiołki i od groma kotków. 
I przepadliśmy tam na 3h lub więcej xD 
Tyle z gór. Woleliśmy prawić komplementy jeleniowi. Co to za zwierzę! Obydwoje stanęliśmy jak wmurowani, gdy go zobaczyliśmy. Po prostu dech zaparło. Co za przepiękna istota! Co za RZĘSY! Co za poroże! I ten aksamitny języczek i chrapy! Po prostu słodziak! Cudo! 
6
Poszliśmy do Czech na szybkie zakupy - ja po Lentilki (jak to tak wjechać do Czech i wrócić bez ich dobra narodowego?), a O. po Studentską i Utopence (to drugie pierwszy raz na oczy widzę - kiszone kiełbaski, w zalewie, w słoiku. Jeszcze nie próbowałam, nie wiem czy polubię). 
7
Wróciliśmy do miasta, aby spotkać się z babcią O. (już skończyła zabiegi), ale po drodze trafiliśmy w mieście na jakąś imprezę Mikołajkową, na którą przyjechali ludzie starymi samochodami. Okazało się, że wiele z tych osób wraz z nami w czerwcu brała udział w rajdzie do Giżycka. :P Więc sami swoi i mój chłop przepadł przy oglądaniu felg, tapicerek, skrzyń biegów, mocowania zderzaków itp. Ja w tym czasie robiłam zdjęcia :P 
Spotkaliśmy się wreszcie z babcią, wyszliśmy na wspólny obiad (zaprosiliśmy ją, ale była najedzoną kuracjuszką, tylko z nami kawkowała), nauczyliśmy babcie jak robić selfiaczki i jak je wysyłać. Wszyscy szczęśliwi. 
Po powrocie do domu szybciutko zadzwoniliśmy na ostatni gwizdek do Szwagra nr 2 z życzeniami urodzinowymi - dostali od nas (wraz z partnerką, która ma urodziny za 3 tygodnie) voucher na masaż xD (sami sobie nie kupiliśmy, ale jest nam baaaaardzo potrzebny, po wypłacie ustaliliśmy, że zrobimy sobie wzajemny prezent na mikołajki).
9
Kocham O. Są takie małe rzeczy, które do tej pory wydawało mi się, że robię tylko ja w związku i akceptowałam to, że taka jestem, takie ma potrzeby, więc to robię. Na przykład przygotowywanie czegoś pysznego, co lubi szamać ta druga osoba. A tu niespodzianka, bo mój chłopak w niedzielę na śniadanie zrobił pancakesy (na mące pszennej - tutaj pod siebie celował - i owsianej, tu po moje preferencje) z owocami, z nutellą... którą sam zrobił z prażonych orzechów laskowych. Bo wie, że ubóstwiam.  Ubóstwiam go! Tak bardzo miałam na to ochotę i tak mało czasu na robienie pancakesów (coś kosztem czegoś, wolę dłużej pospać). 
10
Miałam w niedzielę odpoczywać, ale stwierdziłam, że jeżeli tego nei zrobię teraz to znowu będzie się przekładać przez pół roku i.... zrobiła porządek w swojej toaltce. Zajęło mi to kilka godzin (akurat Polska przegrywała z Francją na mundialu, a kuzyn zasypywał mnie zdjęciami moich i jego starszych ubranych w narodowe barwy, z flagami w rękach przed telewizorem - nawet jego pies miał biało-czerwony szaliczek), zrobiłam jeszcze śniadania dla nas do pracy na poniedziałek i wtorek, a O. przygotował obiad. Pysznie było. Potem on posprzątał dokładnie łazienkę, a ja kuchnię - ze wszystkimi blatami. A na wieczór udało się nam odprężyć z podcastem i z puzzlami! YEY! Kolejne puzzle ułożone. :D 
11
Znowu mam niskie libido i zastanawiam się czy to nie jest po prostu związane ze stresem teraz? Nie wiem... 
22 notes · View notes
pinkpilatesgirl · 1 year
Text
boże jedyny te dziwki sobie na przerwie jakimś cudem weszły do klasy i położyły plecaki praktycznie cały rząd był zajęty od sciany
ja siedziałam w środkowym ale nie na samym przodzie jestem tak wkurwiona dosłownie te dziwki nie umieją się nauczyć a jak już trzeba ściągać to są pizdami i podsiadaja innych kurwy jebane
naprawdę wcześniej byłam w chuj wściekła teraz już trochd mniej
13 notes · View notes
marvaxq · 1 year
Text
Zestresowałam się, bo sprawdzali plecaki.
Stwierdziłam że jak coś to powiem że mam tyle tego jedzenia itp. bo jutro muszę przeżyć cały dzień po tym maratonie, ale postanowiłam grać w otwarte karty i zdjąć plecak czekając na pana który je sprawdzał.
Całe szczęście on na chwilę gdzieś poszedł i został jedynie pan od naklejania opasek na rączkę który spojrzał że mam plecak już w rękach i zapytał tego, który sprzedawał bilety czy sprawdza też plecaki czy co robi.
On chyba się zestresował i odpowiedział że robi to (mimo że to nawet nie była jego robota, bo był od biletów a poza nim stał ten od sprawdzania który gdzieś poszedł i ten od opasek) a ja poprostu poszłam przed siebie, skoro tak powiedział to git, nie czekałam aż ktoś jednak zreflektuje się żeby mnie przeszukać.
Za chwilę zaczyna się film więc to ostatni mój post dzisiaj, podsumowanie będzie jutro❤️
2 notes · View notes
mothylarka · 2 years
Text
Jeden wielki strumień świadomości dotyczący prezentów świątecznych
No to w temacie świąt po świętach. 1. Zostałam wezwana do przyjścia na Wigilię do "teściowej". Nie na zasadzie, że "zaproszona", zostało mi oświadczone, że mamy przyjść i bez pytań o okoliczności, o to czy mam swoich rodziców itd. Mam przyjść i już. No ok. 2. Tutaj mały background; w listopadzie dostałam zrobiony przez "teściową" własnoręcznie kalendarz adwentowy. Oczywiście są takie okienka za 2 zł, ale są też takie za 30. W każdym razie niespodzianie włożyła we mnie czas i kasę i w związku z tym postanowiłam, że kupujemy jej kalendarz adwentowy z herbatkami żeby odwzajemnić gest. Tutaj muszę zaznaczyć, że N. jest beznadziejny w robienie prezentów swojej matce, odwleka to w nieskończoność i w ogóle nie czerpie z tego przyjemności, najwyraźniej wychodząc z założenia, że nic jej nie przypadnie do gustu. Ja z kolei jestem nałogowym prezentopreparatorem, więc wciąż go o takie rzeczy dopytuję i często wyręczam. (tak w sumie to wszystkich w tym wyręczam, może poza moją matką. Prezenty dla szefa co roku robiłam ja, prezenty dla rodziców też ja, a prezent dla dziewczyny mojego brata też wymyślałam ja) Przez dwa tygodnie dopytywałam go co kupi jej na Mikołajki (zawsze cośtam sobie dają, ale on twierdzi, że to są tylko malusie upominki i to nawet bez słodyczy), stękał coś o rękawicy kuchennej. Szukałam ładnych, zgodziliśmy się na świąteczny wzór no i kupiłam taki komplet zielono-czerwonych w pierniczki w Rossmannie. No i ustalałam z nim; kalendarz jest od NAS, a rękawica OD NIEGO. Chujtam, łobuz powiedział, że rękawica którą sam on jeden wymyślił w pocie czoła jest ode mnie, zdrajca, watażka, hultaj. Żałuję, że nie kupiłam jakiejś z napisami typu "kochana mama" (które wydały mi się przesłodzone) nie mógłby wówczas kombinować. No i od tamtej pory pisała do N.-a z pytaniem co bym chciała i czy byłam grzeczną dziewczynką. Żyjemy więc w spirali prezentów, nie możemy się z niej wydostać. 3. W związku z wezwaniem na Wigilię uznałam, że nie możemy przyjść z gołą ręką, więc zapytałam czy mam coś zrobić i co. N. orzekł, że robię bardzo dobry bigos, ale porzuciliśmy ten pomysł (bo robię, ale na mięsie, czyli nie wigilijny) na rzecz pierogów z kapustą i grzybami. Zostało mi powiedziane, że dostaliśmy okejkę na pierogi i że niczego poza nimi nie chce. Znam ja te numery, przecież i tak wiem, że coś chce mi dać, bo pytała o torebkę dla mnie. Sęk w tym, że nie lubię torebek, wolę plecaki. Jak to wyjaśnił przed matką mój N.? "Ma plecak". ... Robię czasem empanady i pierożki na parze, więc uznałam, że cośtam o produkcji pierogów wiem, ale nie miałam pojęcia, że kapusta kiszona na pierogi z kapustą jest jeszcze gotowana. Anyways, z opresji wyratował mnie mój niezastąpiony lidl, gdzie kupiłam kapustę z grzybami w słoiku, czyli po doprawieniu farszu zostanie mi tylko wyrabianie ciasta i jeśli Bóg pozwoli wyrobię się z nimi przed piątkiem. Amen.
9 notes · View notes
pulpo-y-espanol · 2 months
Text
Wycieczka Pulpo nad jezioro
Hej kochani,
jestem ośmiornicą, nowym członkiem zespołu najlepszej jak dla mnie szkoły języka hiszpańskiego La Mancha. Pracuję w filii w Rumi razem z Anetą i jej lektorami.
Dzisiaj chciałbym podzielić się z Wami niesamowitą przygodą nad jeziorem. Był to dzień pełen radości, relaksu i nowych doświadczeń, które na zawsze pozostaną w naszej pamięci.
Z samego rana, gdy słońce dopiero wschodziło, Aneta i ja zapakowaliśmy nasze plecaki i wyruszyliśmy w drogę. Byłem pełen entuzjazmu i nie mogłem się doczekać, aby zobaczyć jezioro po raz pierwszy. Pogoda była idealna - niebo bez chmur, lekki wiatr i przyjemne ciepło.
Kiedy dotarliśmy nad jezioro, widok był oszałamiający. Lśniąca tafla wody odbijała promienie słońca, tworząc migoczące refleksy, które tańczyły na powierzchni. Od razu wyraziłem swoje zadowolenie delikatnym trzepotaniem mackami. Znaleźliśmy idealne miejsce na piknik - tuż przy brzegu, w cieniu rozłożystego drzewa.
Po krótkim odpoczynku i szybkim śniadaniu, zdecydowałem, że nadszedł czas na pływanie. Wyciągnęliśmy naszą dmuchaną łódkę i delikatnie spuściliśmy ją na wodę. Z gracją ośmiornicy wskoczyłem do łódki i zacząłem swoją wodną przygodę. Byłem niesamowicie zwinny i wyglądałem, jakbym był stworzony do pływania. Pluskanie w wodzie sprawiało mi ogromną radość, a Aneta z boku tylko się przyglądała, zachwycona moim entuzjazmem.
Po intensywnym pływaniu przyszedł czas na relaks. Wyciągnęliśmy koc i rozłożyliśmy go na trawie. Położyłem się obok Anety, rozkładając swoje macki, aby maksymalnie wykorzystać słońce. Z zamkniętymi oczami wyglądałem na naprawdę szczęśliwą- tak mi powiedziała po powrocie. Słońce przyjemnie grzało, a lekki wietrzyk ochładzał nas w upalne popołudnie.
Pod koniec dnia, po wielu godzinach pływania, opalania się i po prostu cieszenia się chwilą, zebraliśmy nasze rzeczy i ruszyliśmy w drogę powrotną. Byłem nieco zmęczony, ale radość i satysfakcja z przeżytego dnia były nie do opisania.
Ta wycieczka nad jezioro przypomniała mi, jak ważne jest, aby czasem zatrzymać się i cieszyć się prostymi przyjemnościami życia. Aneta powiedziała mi, że choć pluszowy, przypomniałem jej, jak wiele radości można czerpać z natury i jak ważne jest, aby znaleźć czas na relaks i zabawę.
Mam nadzieję, że podobała Wam się nasza historia. Już nie mogę się doczekać kolejnych przygód, a jestem pewien, że będzie ich jeszcze wiele. Do zobaczenia następnym razem!
Pozdrawiam, Pulpo
Tumblr media Tumblr media
1 note · View note
seriously-mike · 2 months
Text
Żenujące Kejpopiary (Ale w Słusznej Sprawie)
Na premierę wróciłem do The First Descendant, którego betę ogrywałem rok temu i mogę to podsumować bardzo polsko:
O KURWA.
Z dobrych rzeczy mogę powiedzieć, że to odmóżdżające mielenie mięcha z absolutnie odtwórczym ale na krótką metę satysfakcjonującym gameplay loopem. Poza tym, o ja jebię, Nexon ma chyba swoich graczy za idiotów. Z tej okazji, początek kolejnej piosenki żenującej:
Sorry za zjebany refren, ale to i tak wersja bardzo testowa. Hook łączy polski z koreańskim, więc już tłumaczę jak idzie:
[ 🇰🇷 Dawaj mi cały swój hajs], bo wiesz dobrze czego chcę, jak chcesz ze mną grać, zamknij ryj i płać, a ja i tak [ 🇰🇷 z torbami puszczę cię]
W zwrotce nie ma cienia przesady - mamy w grze plecaki dla postaci w kształcie polarnego misia z puszką coli i chomika w zapierdaladełku, drobniejsze przyczłapki na klatę, emotki, skórkę dla jednej z postaci w lateksowym kostiumie pokojówki, jednorazowego użytku farbki do elementów skórek, odblokowywanie całych postaci normalnie wymagających godzin grindu (a większość z nich to panienki z bibimbałami mniej lub bardziej na wierzchu), absolutnie złodupne megapancerne skórki dla postaci męskich i rzadką broń, wszystko to za twardą walutę. Problem w tym, że jeśli idzie o ceny wszystkiego, Nexon uprawia swój typowy, znany od lat bullshit. Chwalą się, że są na rynku już od trzydziestu lat, i mają tego pecha że ja dobrze pamiętam to, co odpierdalali ćwierć wieku temu. Na ten przykład lepsza broń w strzelankach wypożyczana graczom na 24h/tydzień/miesiąc i absurdalne poziomy grindu jako alternatywa dla płacenia za wszystko. A co Nexon odpierdala teraz? Coiny są w paczkach po 250 (22,49 PLN), 520 (45 PLN) i 1060 (99 PLN), natomiast postaci odblokowuje się za 300 albo 600 coinów. Czyli jeśli chcesz szybciej odblokować kogoś fajnego, to musisz grubo przepłacić i zostajesz z coinami z którymi nie bardzo masz co zrobić. Jest też premium pass, który jest zwykłym złodziejstwem: normalnie, nawet w darmowych gierkach typu Apex Legends, płacisz za niego jakieś 40 zeta w coinach i jeśli wyczyścisz go do końca, dostajesz tyle samo albo trochę więcej z powrotem. Nexon natomiast bezczelnie wali sobie w chuj: premium pass kosztuje 500 coinów, ale za jego zrobienie w całości dostajesz... 300 coinów. Czyli co sezon jesteś jebany na dwadzieścia zetów, choćbyś stanął na jajach.
I o tym właśnie ma być żenująca piosenka. O bezczelnym dojeniu łocha.
Jakby tego było mało, optymalizacja leży i kwiczy, przynajmniej na sprzęcie Intela i Nvidii. Mam i7 8700K, 16 GB RAM, RTX 2070 Super i gra ma trudności z dobiciem do 60 klatek na sekundę na średnich detalach (oczywiście bez raytracingu). Na porównywalnym sprzęcie AMD (Ryzen 5 3600, Radeon RX6600XT) podobno zapierdala w Ultra. Wyjaśnijcie mi jak.
1 note · View note
the-blue-hummingb1rd · 4 months
Text
Czemu opłaca się zainwestować w porządny, solidny plecak vintage
Moda na noszenie plecaków bez przerwy się poszerza. Chętnie je kupują nie tylko sami uczniowie i studenci, lecz również i dorosłe osoby. Głównym powodem tego przede wszystkim jest duża funkcjonalność i praktyczność, lecz również i w wielu przypadkach elegancki wygląd. W szczególności dużym zainteresowaniem się cieszą plecaki vintage Gliwice, które są dostępne w ofercie niejednego producenta.
Ten styl sięga bardzo chętnie po prawdziwą skórę, zestawiając ją z innymi rodzajami materiałów, przykładowo płótnem. Taka skóra często poddawana jest zabiegowi postarzania, przez co wygląda jakby miała kilkadziesiąt lat. Plecaki skórzane z jednej strony bardzo elegancko i ładnie wyglądają, a z drugiej są również wygodne i funkcjonalne. Z reguły posiadają zamykaną, dużą komorę, w której bez problemów się zmieści nawet większy laptop, oraz kilka mniejszych kieszonek. Jeśli ktoś będzie chciał się czegoś więcej dowiedzieć w temacie takich plecaków, to sporo ciekawych informacji znajdzie na stronie zso14gliwice.pl/plecaki-vintage/.
+Tekst Sponsorowany+
0 notes
tumblcore · 4 months
Text
Dlaczego warto zainwestować w porządny, solidny plecak vintage
Moda na noszenie plecaków cały czas się zwiększa. Bardzo chętnie je kupują nie tylko studenci i uczniowie, lecz również i osoby dorosłe. Głównym powodem tego jest przede wszystkim wysoka funkcjonalność i praktyczność, ale też i w wielu przypadkach elegancki wygląd. W szczególności dużą popularnością się cieszą plecaki vintage Gliwice, jakie można znaleźć w ofercie niejednego producenta.
Styl vintage sięga bardzo chętnie po prawdziwą skórę, zestawiając ją z jakimiś innymi rodzajami materiałów, na przykład płótnem. Skóra często poddawana jest zabiegom postarzającym, przez co wygląda jakby była sprzed kilkudziesięciu lat. Plecaki skórzane z jednej strony naprawdę elegancko i ładnie się prezentują, a jednocześnie są też wygodne i funkcjonalne. Posiadają przeważnie dużą, zamykaną komorę, w jakiej zmieści się bez problemu całkiem spory laptop, oraz parę mniejszych kieszeni. Jeśli ktoś będzie chciał się dowiedzieć czegoś więcej na temat takich plecaków, to sporo ciekawych informacji wyszuka na stronie zso14gliwice.pl/plecaki-vintage/.
+Tekst Sponsorowany+
0 notes
myslodsiewniav · 2 years
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Było super.
Ech. Dużo chodzenia, chociaż po sprawdzeniu na zegarku okazało się, że w Polsce jednego dnia w górach potrafiliśmy przejść więcej jednorazowo. Możliwe, że tym razem pomimo poczucia, że zeszliśmy baaaaaaaaaaardzo dużo tak naprawdę piękna pogoda (słońce, żar z nieba się lał - to podobno problem miejscowych, nie było u nich deszczu od 9 miesięcy :( ) i obciążenie (baaaaardzo ciężkie plecaki - nie za każdym razem, ale jednak) sprawiły, że wydawało się nam, że zrobiliśmy więcej kilometrów. Niemniej - mamy dwa z siedmiu dni podczas których zeszliśmy ponad 20 km, więc jesteśmy zadowoleni. Kroków mniej niż podczas naszego marcowego wyprawienia się na Śnieżkę (tedy było 33 tys, a tutaj mieliśmy najwięcej 29 tys)  - ale i tak nasze ciała były zmęczone i zadowolone.
Poprażyłam dupę - jak planowałam. Chociaż było ciężko czas na tego rodzaju aktywność wygospodarować xD bo jednak mamy z O. różne podejście do słońca i przebywania na plaży. Obydwoje kochamy ciepełko i przebywanie w słońcu, ale w kwestii plażowania różnimy się znacząco. Dla niego idealną porą by popływać i poleżeć na plaży jest poobiednia siesta, najlepiej przy zachodzie słońca lub po nim xD. Dla mnie - 12 w południe do 14, przy największej patelni by poskwierczeć przyjemnie i naładować panele słoneczne. xP Mój chłopak ma skłonność do choroby skóry, więc im mniej ekspozycji na promienie UV tym lepiej. Dlatego pierwszego dnia na plażę poszliśmy o 21 xD i mój wampirek natychmiast poszedł w toń xD. To było zabawne: dopiero co skończyłam czytać książkę o wampirach, a  tu taka sytuacja :D Wtedy równie spragniona morza co mój partner tylko weszłam do wody do kolan (wieczory były chłodne, ale za dnia mieliśmy przez cały pobyt 23-26*C, było cieplutko; woda podobno miała temperaturę 22 stopni, ale dla mnie bez względu na to czy mowa o wodzie z Atlantyku czy z jezior - była lodowata, szczypiąca i trudno w niej było wytrzymać na tyle by popływać dopóki nie założyłam kombinezonu piankowego - dobrze, że go wzięłam, bo bez tego bym nie popływała. :D Fajnie jest pływać!)  - ale plaża była piękna, piaszczysta, oświetlona. Fajnie było nocą. Z mrygającą w oddali latarnią morską. Kolejnego dnia poszliśmy pływać po obiedzie, po zachodzie słońca tj. ja leżałam na betonowym pomoście chwytając ostatnie promienie słońca w swoje osobiste panele słoneczne, a mój facet robił to samo, ale unosząc się na wodzie i od czasu do czasu nurkując aż do dna i podnosząc kamienie (szukał muszelek, ale była posucha). 
Na leżenie tak jak ja lubię wybraliśmy się piątego i siódmego dnia. Piątego dnia byliśmy w Parku Narodowym, nad jeziorem. Było bajecznie. Prawie w ogóle ludzi (pierwszego dnia spotkaliśmy 9 osób w grupach 2-3-4, drugiego dnia około 11 osób, w tym pary niosące dzieci w nosidłach... tylko tyle mijanych twarzy podczas 10-8h wędrówki po szlakach, wow! Czuliśmy się nierealnie, jak w raju! Ta bliskość natury! Tylko powroty do naszej wioski przypominały, że jest tu cywilizacja (droga cywilizacja - dobrze, że zakupy spożywcze zrobiliśmy w Splicie i przywieźliśmy je ze sobą na południe). Włączając w to poczucie bycia w raju organizowanie sobie posiłków-pikników - chyba jedno ze zdjęć powyżej pokazuje w jakich okolicznościach przyrody jedliśmy śniadanie. :D No i tak wyszło, że tamtego dnia najpierw przeszliśmy sie jednym ze szlaków, a potem skręciliśmy nad brzeg jeziora i próbowaliśmy pływać - dla mnie było za zimno na siedzenie w tej wodze dłużej, więc wyszłam na skałkę i się prażyłam (topless, bo w zasadzie byliśmy sami), a mój partner pływał uchachany od ucha do ucha :D Potem siedzieliśmy razem na skałce - w cieniu (dla niego) i milczeliśmy. Odprężenie niedoopisania. A obraz rajskości się dopełnił, gdy po tej długiej chwili ciszy mój partner znowu ześliznął się do turkusowej wody, a z krzaka obok którego siedział (dosłownie w zasięgu NASZYCH rąk) wystrzelił zimorodek. Leciał nisko nad wodą, w słońcu, jego niebieskie pióra odbijały się jaskrawie na tle turkusowej tafli, długi dziób mignął nam i ptaszek poderwał się w górę i zniknął. Trwało to może sekundę. Ale my patrzyliśmy na siebie z wytrzeszczem, bo ZIMORODEK! Łoooo! Co za magiczne miejsce! Ja się przeniosłam na maksymalnie doświetloną skałę i się opalałam... Było cudownie. A potem się osuszyliśmy, ubraliśmy i wróciliśmy na szlak - a było w Parku maaaaaasę szlaków. Cudowne miejsce! Trudno mi ubrać w słowa jak pięknie tam było poza zapewnieniem, że kolejnego dnia oglądałam zdjęcia i nie wierzyłam, że naprawdę tam byłam. Wszystko wygląda jak z photoshopa! 
Siódmego dnia byliśmy już w Trogirze. Czekała nas przeprawa z hotelu do miasta na ustalone wcześniej zwiedzanie... ale nie czułam się. Okazało się, że nie czułam się, bo miałam tego dnia dostać okres (jestem rozregulowana, to było 3 tygodnie po terminie) . Zmięliśmy więc plany - poszliśmy na plażę. I to był hit - szliśmy o tej 10 rano, po śniadaniu, przygotowani na zwiedzanie miasta, ale z rzeczami do wody w zanadrzu. Już poprzedniego dnia byliśmy na najbliższej plaży by obejrzeć zachód słońca, więc wiedzieliśmy gdzie idziemy... ale mój O. wygoolał, że odrobinę dalej na zachód jest plaża nudystów. Czy idziemy? No ba! Idziemy! Najwyżej będzie trochę krypnie, ale to niepowtarzalna i dla każdego z nas pierwsza okazja by pobyć na plaży nudystów! I co? Pierwsza plażą, ta znana, była zasypana przez niemieckojęzycznych emerytów. Przesympatyczni ludzie, ale bardzo głośni. Urządzali sobie konkurs na rzucenie kaczek i głośno dopingowali swoich faworytów. Nie odpoczełabym tu przez hałas, chociaż uczciwie przyznaję, że było na tej plaży bardzo przyjaźnie. Potem doszliśmy na plażę nudystów i nas zatkało. Byli ludzie - owszem. O.O Młodzi ludzie, dużo młodych ludzi na maleńkiej plaży: wszyscy w pełni ubrani. Gang tekstylny. Skołowani nie wiedzieliśmy co robić: wracać? Ale mój O. wygooglał, że jeżeli przebędziemy dokładnie taki sam odcinek, jak już zrobiliśmy od hotelu licząc dojdziemy do kolejnej plaży. Nie zwrócił uwagi tylko na ukształtowanie terenu xD lol. No więc na poprzednie plaże szliśmy piękną ścieżką szeroką na 3 dorosłe osoby. Ani nie było dużych stromizn, ani błota/piachu. Taka idealna droga z odcinkami betonowymi, pośród wapiennych głazów i korzeni rosnących przy niej gajów oliwnych... A od plaży nudystów począwszy zaczął się cholerny survival. Wspinaczka, uskoki, stromizny, zjeżdżanie niemal na tyłku, podciąganie się po głazach takiej wysokości, że musiałam improwizować wspinaczkę ściankową xD Gdzieś w połowie tej drogi, bojąc się o własne życie, już wiedząc, że tą drogą nie wrócimy do hotelu chociażby nie wiem co (google podpowiadał, że z naszej plaży-celu możemy wrócić inną drogą), czując się nadal słaba i ociężała jak to przed okresem wpadłam w histeryczny śmiech - bo poproś mojego chłopaka o dzień odpoczynku, bo się nie czujesz, a tym zorganizuje Tobie cardio, a potem na 200% zapewni cudowną plażę - bo jakoś byłam przekonana, że ta ostatnia plaża będzie cudowna. xD No i doszliśmy - jak myślę o tym momencie, gdy widzimy morze, TĄ PLAŻĘ ze szczytu klifu i obmywajace ją fale, w tle majaczy niebieski zarys sąsiedniej wyspy i jakaś łódź, a mój chłopak ciężko wzdycha, poprawia na głowie kapelu i zaczyna schodzić w dół okropecznie stromym, piaszczystym podejściem po którym się ślizga - serce mi zamiera, bo oczami wyobraźni widziałam jak się potyka i ześlizguje się na sam dół, na tę plaże łamiąc wszystkie kończyny. Ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca... Doszliśmy na plażę - była cudowna. Myśleliśmy, że będziemy ją dzielić z dziewczyną backpackerką z Hamburga (mój chłopak zamienił z nią kilka słów podczas, gdy ja udałam się za potrzebą), ale dziewczyna zdecydowała, że spędziła tutaj cały poranek i zostawia nam plażę, a sama idzie zwiedzać wyspę... Przez te 2-3h prażenia się na plaży mieliśmy plażę dla siebie. ZUPEŁNIE dla siebie i było to boskie! Założyłam piankę i poszłam wraz z moim chłopakiem PŁYWAĆ w Adriatyku. Było cudownie. Był czas na rysowanie, na czytanie książek... było super! Tęskniłam za czymś takim. Była taka intymność na tej plaży... ech. No cudo. Ale powrót był ciężki, bo jednak po 1 - dostałam okres (miałam przybory higieniczne ze sobą, ale bolało po prostu), 2 - wracaliśmy inną drogą, drogą “miejscowych” przy której ludzie po prostu wyrzucają z aut śmieci. Straszne to było, śmieci rozciągnięte na kilometrach z rozerwanych worków. Tak piękne miejsce i taka niedbałość - ciekawe jak tu wygląda zarządzanie odpadami? Czy są za to jakieś kary? Czy jest coś takiego jak “limit śmieci” itp? 
Kapelusz: wzięłam kapelusz pamiętając moje przeżycia z Grecji. Okazało się nie tylko, że było to świetne posunięcie, ale do tego mieliśmy o cały jeden kapelusz za mało xD Bo mój O. z jego unikaniem promieniowania UV i ograniczaniem się do baseballówek to moim zdaniem nie dość dobra ochrona, a mój kapelusz w stylu “jestem ze słomy, ale mógłby mnie nosić kowboj” pasował zarówno jemu, jak i mi. Z racji, że każde z nas miało przynajmniej jeden dzień w którym ewidentnie odczuwało skutki uboczne gotowania mózgu w pełnym słońcu (byliśmy przed udarem słonecznym - kiedyś miałam, znam pierwsze symptomy) przydadzą się na przyszłość dwa kapelusze... i to bez względu na to jak niewygodnie się je transportuje samolotem. 
Jedzenie: poszliśmy do knajpy polecanej przez Makłowicza i zjedliśmy jedzonko polecane przez Makłowicza (czarny ryżot) - kurcze, cuuuuuuudo. Pychotka taka, że słów brak! Najlepsze risotto jakie jadłam. Spróbowaliśmy również tam gniochi z gulaszem z ośmirnicy i również był nieprzyzwoicie smaczny! Gdzieś tak w połowie pobytu zaczailiśmy, że żadne z nas nie jadło nigdy w miejscowości nadmorskiej zupy rybnej. W sensie, ze zupy ze świeżej ryby. Uznaliśmy, że to świetna okazja i... o dziwo... Okazało się, że w kartach ta pozycja jest, ale w wielu miejscach się jej nie robi pomimo obecności w karcie. Nie rozumiem... To taka pyszność! W końcu ostatniego dnia udało się nam spróbować zupy rybnej - okazało się, że to jest zasadniczo rosół, ale z ryby z bardziej wyrazisto smakującą oliwą (tj. tłuszczem bardziej wyrazistym niż w rosole) i z przepyszną rybką! Po prostu mniam-mniam! Będę próbowała odtworzyć w domu jeżeli dam radę. Cztery obiady gotowaliśmy sami - tak sobie zaprojektowalismy pobyt, żeby mieć w lokum aneks kuchenny by spróbować gotować z lokalnych składników. Pierwsze dla dania - ręki mojego chłopaka, kolejne dwa - mojej. WOW! Ryż z Dalmacji jest cudowny! Takiego u nas w Polsce się nie dostanie! Każde z nas zrobiło risotto, bo też to było główne danie królujące w każdej karcie dań jaką przeglądaliśmy - mój chłopak robił swoje wariacje na temat z kalmarami, a ja z krewetkami (tańsze od kurczaka!) i innym rodzajem wina. Wyszło nam przepyszne! Tym bardziej, że hościnie naszych hoteli pozwalałby nam zrywać zioła z ogrodu - pyyyyyychotka! Odnośnie śniadań: już pierwszego dnia narzuciliśmy sobie spontanicznie dietę, której się trzymaliśmy - lokalny chleb, ajvar, mortadela, serek biały, mnuuuuustwo warzyw z lokalnego targu. Tylko chleby mi tu nie smakowały: były wyłącznie białe i suche (tęskniłam chociażby za pszennym i miękkim, sprężystym z polski, albo jeszcze bardziej za moim ulubionym za zwartym i wilgotnym żytnim, który wiem, że syci i mi nie szkodzi, jak te białe). Miały teksturę i sposób wysychania jak bułka wrocławska - jakby się jadło coś miekkiego, ale też dziwnie chropowatego na podniebieniu czym trudno się nasycić, do tego można je rwać jak chałkę, ale ma bardzo delikatny, niezauważany, chlebowy smak... Mam całą rozkminę o tutejszych pomidorach i granatach, ale to opiszę przy innej okazji. W Trogirze jedliśmy coś co nazywało się “tradycyjnymi trogirskimi pierogami z orzechami włoskimi”, jednak mamy wąpliwośći czy to było tradycyjne danie czy chwyt marketingowy, bo tylko w jednej cukierni w mieście je sprzedawano. Niemniej były pyszne. Z łakoci pozwoliliśmy sobie jeszcze na lody (dużo lodów) z równych lodziarni: jadłam chyba pralinę, o smaku orzechów laskowych (kocham) i lawendowe z cytryną - najciekawszy smak od lat. Te orzechowe kupiliśmy we włoskiej lodziarni, gdzie mieli również canoli - oczywiście, że kupiliśmy na spółkę o smaku pistacjowym... i dobrze, że na spółkę, bo okazało się, że o ile słodycz wygląda obłędnie to nie jest to mój smak: za słodkie. Niemniej smaczne, ale w ilości na jednego gryza, porcje są jak dla mnie za duże. Generalnie jestem bardzo zadowolona z jedzonka, ALE już ustaliłam z moim O., że wracamy po urlopie do liczenia kalorii i do pozostania w deficycie. Fajnie było być na wakacjach, ale teraz dbamy o siebie! :D 
Kostiumy: wzięłam ostatecznie 3 kostiumy (biały, czarny i w kolorze sepii, żadnej nie był moim ulubionym) i jedną piankę - okazało się, że jednak to była wystarczająca ilość kostiumów: nie mniej, nie więcej. Kluczowe też okazało się ich dopasowanie do stylówek i dzięki temu uniwersalność. Serio, kompletowanie szafy świadomie to jest COŚ co warto robić. 
Na razie tyle, wracam do pracki po urlopie. 
12 notes · View notes
dailytanknspank · 4 months
Text
Dlaczego opłaca się zainwestować w porządny, solidny plecak vintage
Moda na noszenie plecaków bez przerwy się poszerza. Chętnie kupują je nie tylko uczniowie i studenci, lecz również i dorosłe osoby. Powodem tego przede wszystkim jest wysoka funkcjonalność i praktyczność, ale też i w wielu przypadkach elegancja. Szczególnie dużym zainteresowaniem cieszą się plecaki vintage Gliwice, które można znaleźć w ofercie niejednego producenta.
Ten styl chętnie sięga po naturalną skórę, łącząc ją z jakimiś innymi rodzajami materiałów, przykładowo płótnem. Skóra poddawana jest niejednokrotnie zabiegom postarzającym, przez co będzie wyglądać jakby miała kilkadziesiąt lat. Plecaki skórzane z jednej strony bardzo elegancko i ładnie się prezentują, a jednocześnie są też funkcjonalne i praktyczne. Z reguły posiadają dużą, zamykaną komorę, w jakiej bez problemów się zmieści nawet większy laptop, oraz kilka mniejszych kieszeni. Jeżeli ktoś chciałby się czegoś więcej dowiedzieć w temacie takich plecaków, to dużo informacji znajdzie na stronie zso14gliwice.pl/plecaki-vintage/.
+Tekst Sponsorowany+
0 notes
Text
Czemu warto zainwestować w solidny, porządny plecak vintage
Moda na noszenie plecaków bez przerwy się poszerza. Bardzo chętnie kupują je nie tylko uczniowie i studenci, lecz również i dorosłe osoby. Głównym powodem tego jest przede wszystkim wysoka praktyczność i funkcjonalność, lecz również i coraz częściej elegancki wygląd. Szczególnie dużą popularnością cieszą się plecaki vintage Gliwice, jakie znaleźć można w ofercie wielu producentów.
Ten styl chętnie sięga po prawdziwą skórę, łącząc ją z innymi materiałami, przykładowo płótnem. Taka skóra często poddawana jest zabiegowi postarzania, dzięki czemu wygląda jakby miała kilkadziesiąt lat. Takie plecaki z jednej strony naprawdę elegancko i ładnie się prezentują, a z drugiej są również funkcjonalne i praktyczne. Posiadają przeważnie zamykaną, dużą komorę, w jakiej zmieści się bez problemu nawet większy laptop, oraz kilka mniejszych kieszonek. Jeżeli ktoś będzie chciał się dowiedzieć czegoś więcej w temacie takich plecaków, to dużo ciekawych informacji znajdzie na stronie zso14gliwice.pl/plecaki-vintage/.
+Tekst Sponsorowany+
0 notes