Tumgik
#mój opis
light-butterflies · 7 days
Text
Trochę o mnie ᝰ.ᐟ
❀ Cw: 53 kg ❀ Gw1: 50 kg ❀ Ugw: 49kg (na ten moment)
• Tumblr stanowi dla mnie swego rodzaju pamiętnik.
• Staram się wstawiać tu opis tego co jadłam w ciągu dnia z krótką notką, liczę bilans, wstawiam m3alspo przy każdym podsumowaniu dnia i czasami dołączę jakiegoś tipa.
• Często pytam was o różne kwestie związane z utratą wagi, lub inne rzeczy które mogą przydać się innym motylkom, a także mnie.
• Czasami wstawiam th1nspo lub posty motywacyjne lecz raczej skupiam się na podsumowaniach.
• Mój skrajny limit to 800 kcal, staram się trzymać w granicach 300-400.
• Staram się robić ważenie co 2/3 tygodnie i spisywać to co się zmieniło/moje przemyślenia, pamiętajcie że waga może zależeć od cyklu miesiączkowego (jeżeli macie).
• Stawiam na kroki i ćwiczenia, które skupiają się na poszczególnych partiach.
• Nie wstawiam tu f4tspo ani m3anspo.
• Staram się być comfort dla każdej osoby, która tu zawita.
• Komentarze osób po recovery umoralniające innych są jak najszybciej usuwane.
Nikogo nie namawiam do korzystania z treści, które tu zamieszczam, jeżeli jesteś na recovery lub nie interesują cię rzeczy związane z 4ną opuść ten profil.
34 notes · View notes
fallen-angell · 1 month
Text
CO SIĘ U MNIE OSTATNIO DZIEJE W SKRÓCIE:
O ANIE:
ostatnio znów wróciłam do wagi 55 (💀) z której staram się zejść chociaż do 53. przez ostatnie dni pod koniec dnia obżerałam się wszystkim co trafiło w moje tłuste ręce. jutro robię limit 700 kcal, będę starać się dużo ćwiczyć i chodzić, tak aby to wszystko spalić. czuję się jak najgorsza świnia. obiecuję że spale to.
O MOIM ZDROWIU:
z moim zdrowiem nie jest za dobrze od trzech dni. nie przez ane. dokładniej mówiąc: ostatnio spada mi cukier we krwi, co nie jest dobrym znakiem. moi rodzice podejrzewają, że może to być nawet cukrzyca (?). jutro mam mieć robione badania, aby się upewnić czy podejrzenia moich rodziców są prawdziwe. cukrzyce ma mój ojciec, którego był to pomysł aby trzy dni temu (czyli w dniu kiedy rodzice zobaczyli, że mam niski cukier) zmierzyć mi cukier z powodu, że długo śpię. wczoraj jak byłam na chrzcinach i siedziałam w aucie bo nie miałam co robić, a w aucie miałam swój upragniony spokój, poczułam się słabo. jakby moja energia wypłynęła? nie wiem czy to dobry opis. zadzwoniłam do mamy, która oddzwoniła 10 min później. powiedziałam jej co mi a ona kazała mojej siostrze przynieść mi babeczkę. nie chciałam jej jeść, ale również nie chciałam czuć się aż tak słabo i bezbronnie, więc z ściśniętym gardłem zjadłam, później lizaka zjadłam. potem przyszła do mnie ciotka i kazała mi jeść i pić wodę itd. bawiło mnie to trochę (nw czemu) jak wróciłam do domu mama zmierzyła mi cukier i był w normie (przez te babeczki) później jednak znów wyszłam, ale z przyjaciółkami, spaliłam trochę to co zjadłam i wypiłam od tymbarka bezalkoholowe cos. gdy wróciłam do domu mama znów zmierzyła mi cukier. był nadal w normie, ale niższy. dlatego jutro idę też do lekarza 🫡 a wiecie co jest najgorsze? że mogą mi nawet dietę zrobić która może mieć nawet 1500 kcal 😭
i wanna kms rn
(?) - nw czy tak sie piszę, lub czy tak się to mówi i jak się to nazywa.
CHUDEJ NOCY MOTYLKI💙
43 notes · View notes
cyborg0000 · 22 days
Note
Czy w twoim przypadku leczenie komórkami macierzystymi by poskutkowało? Czy wiadomo ile badań jest prowadzonych obecnie na świecie odnośnie szumów usznych? Czy znasz moze przypadki gdy osoby z ogromnymi szumami usznymi i nadwrażliwości po dłuższym czasie im się poprawiło?
1. Jeżeli chodzi o komórki macierzyste - możliwe, na razie nie mam już chyba ani siły ani energii na to, żeby coś takiego ogarniać, to by wymagało chyba wyjazdu za granicę, co jest kompletnie nieosiągalne, o czym dobrze wiecie
2. Jeżeli chodzi o badania i leczenie, na razie wiem tylko o urządzeniu susan shore, czyli stymulacji bimodalnej, które miało dobry research i próbę kliniczną, niestety z jakiegoś powodu FDA przeciąga strasznie wydanie tego urządzenia na rynek, prawdopodobnie wyjdzie dopiero za parę lat w Europie. HOWEVER. Znam 3 osoby, które zbudowały swoje własne DIY tego urządzenia, podjęły się terapii i to urządzenie actually zredukowały im szumy:
https://www.google.com/url?sa=t&source=web&rct=j&opi=89978449&url=https://www.youtube.com/watch%3Fv%3DQ6RUvQlPZrw&ved=2ahUKEwjXytGXn6WIAxXAPRAIHWyMAPQQjjh6BAgjEAE&usg=AOvVaw0aFLsV6ZbxEeH6aVI6YJUu
Niestety, żeby przejść terapię urządzeniem susan shore, trzeba mieć tolerancję na dźwięk. Ogólnie to urządzenie działa tak, że się podpina się takie kabelki do szczęki i szyi i przez pół godziny dziennie trzeba słuchać specjalnego sygnału/dźwięku, niestety nie wiem o jakiej głośności. Przy katastrofalnej nadwrażliwości bólowej może okazać się niemożliwym korzystanie z tego urządzenia.
3. Znam taki przypadek, to właśnie autor filmiku powyżej, ma na imię Anthony i typ przez półtora roku mieszkał w kabinie akustycznej. Miał chyba z 20 różnych dźwięków w głowie, dostawał nowych dźwięków np. od gryzienia jedzenia, miał chyba najbardziej katastrofalny loudness hyperacusis w historii (Anthony wspominał na discordzie, że miał nadwrażliwość do takiego stopnia, że słyszał, jak sąsiedzi w mieszkaniu na górze poruszali się w swoich łóżkach, ledwo mógł pić i jeść, wszystkie dźwięki brzmiały jak bomby). Po dwóch - trzech latach w końcu zaczął odczuwać poprawę, 20 dźwięków zredukowały się do 4 (po terapii urządzeniem susan shore, które przeszedł w ostatnim tygodniu teraz ma 2), jego tolerancja na dźwięki wynosi dzisiaj 90-100 decybeli, co jest popierdolone, biorąc pod uwagę to, że miał przez tak długi czas zerową tolerancję na dzwięki. Sama bym umarła ze szczęścia, gdyby moja tolerancja na dźwięki wyniosła choćby 50 decybeli (obecnie mam coś poniżej 20), wtedy dałoby się jakoś żyć. Jego tinnitus nadal jest zajebiście głośny, pewnie głośniejszy niż mój, ale jest stabilny, nie pogarsza się od gówno dźwięków, nie dochodzą mu cały czas nowe dźwięki w głowie, tak jak jest to u mnie. Właśnie ta stabilność jest najważniejsza, jakieś takie poczucie bezpieczeństwa, że twój tinnitus nie pogorszy się od kichnięcia albo przełknięcia śliny albo podrapania się po głowie bruh
21 notes · View notes
fly-underwater · 2 months
Text
Podsumowanie wyjazdu
Z racji że jedna osoba zarzuciła mi, że jem za dużo (wstaw może swoje bilanse 🤡), a także żeby zmotywować każdego na wakacjach, robię podsumowanie wyjazdu.
Na dole dokładny opis ⬇️
21.07
zjedzone: 1256 kcal
spalone: 461 kcal
22.07
zjedzone: 1450 kcal
spalone: 322 kcal
23.07
zjedzone: 1207 kcal
spalone: 513 kcal
24.07
zjedzone: 1621 kcal
spalone: 577 kcal
25.07
zjedzone: 1336 kcal
spalone: 446 kcal
26.07
zjedzone: 1495 kcal
spalone: 332 kcal
27.07
zjedzone: 1364 kcal
spalone: 555 kcal
28.07
zjedzone: 1292 kcal
spalone: 0 kcal
29.07
zjedzone: 1354 kcal
spalone: 955 kcal
30.07
zjedzone: 1275 kcal
spalone: 795 kcal
31.07
zjedzone: 1429 kcal
spalone: 800 kcal
01.07
zjedzone: 1496 kcal
spalone: 531 kcal
02.07
zjedzone: 1305 kcal
spalone: 283 kcal
03.07
zjedzone: 1406 kcal
spalone: 64 kcal
————————————————————————
podsumowanie
moje 'normalne' dzienne zapotrzebowanie: 2322.40 kcal
2322.40 * 14 = 32,513.6 kcal (powinnam zjeść w 14 dni)
zjedzone: 19,286 kcal / 14 dni
spalone: 6,634 kcal (ponad 1/3 zjedzonego)
= 12,652 kcal spożyte / 14 dni
ostatecznie 32523.6 - 12652 = 19,861.6 kcal deficytu przez 14 dni
waga 21.07 59.5 kg
waga 04.07 57.8 kg (-1.7 kg)
Jak widać, na pierwszy rzut oka nie jadłam mało, ale po podliczeniu całkowitego deficytu robi się imponująca liczba.
Jak jadłam?
Jadłam co chciałam - tortille, ciastka z czekoladą, kebaba, lody, burek, naleśniki z czekoladą, corndogi, chleb! (co prawda był niskokaloryczny bo na bazie mąki kukurydzianej i z dużą zawartością białka, ale dalej mięciutki i pyszny jak pszenny).
Unikałam zwykłych bułek pszennych i owoców.
Prawie codziennie jadłam skyr z 18g białka.
Min. co drugi dzień jadłam rybę.
Ale kluczem jest jeść mniej - jeśli miałam ochotę na 3 naleśniki, jadłam 2 (wystarczyło mi spojrzeć, że 2 naleśniki zaspokoją moje potrzeby energetyczne i ten trzeci to już objaw łakomstwa). Nie jadłam lodów codziennie, jak reszta - zjadłam 5 razy, gdy inni ponad 14, itd.
A co najważniejsze - nie miałam żadnego binge, bo miałam dość wysoki limit.
Jeśli wiedziałam, że coś jest zdrowe, ma dużo białka, albo mało kalorii to pozwalałam sobie zjeść tego więcej - np. ryba z surówką z kiszonej kapusty. Możecie taki zestaw jeść bez wyrzutów sumienia bo jest niskokaloryczny a was napcha bo to białko. Dlatego nie rozumiem lamentów niektórych, że nie utrzymają wagi na wyjeździe (come on, wyjazd to nie wymówka żeby wpierdalać bez pohamowania 🤡).
Jeśli chodzi o ćwiczenia (mierzone zegarkiem i tylko tak polecam bo nwm skąd wymyślacie niektóre liczby 🤡), było to głównie pływanie (ale prawdziwe pływanie, nie oszukujcie się, że taplanie się w wodzie wam tyle spali 🤡) min. 2 km żabką dziennie. Może to dla was niewykonalne, nie wiem, ja pływałam zawodowo 11 lat, więc to nie mój problem. Reszta kcal jest z chodzenia, mam szczęście, że praktycznie codziennie zwiedzaliśmy.
Da się schudnąć z limitem 1500 kcal?
Da się.
38 notes · View notes
pozartaa · 10 months
Text
09.12.23 UTRZYMANIE WAGI dzień 283
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Zjedzone: 1540 kcal (limit +/-2100 kcal)
Bez liczenia: 30 migdałów/ batonik NUTBAR ceshew pumpkin raisin 30g (Action)/1 ciastko 'OstroVit' with peanuts and chocolate ok 25g
Dziś jest mój jeden dzień wolny po nocce odespałam zadziwiająco szybko. Byłam w domu wcześniej bo 06:45 (dzięki koleżance, która w weekendy jest musowo wcześniej) i o 7:00 już wtulałam się w Starego pod kołderką. Wstałam o 9:00 i tak spoko wyspana - aż szok.
***
Byliśmy na zakupach, zrobiłam nowe danie obiadowe. Tym razem duszony schab z przepisu z AniaGotuje. Będzie z ziemniaczkami w mundurkach ( ziemniaki=gotowiec bo nie mam czasu) jest 5 kotletów i całe danie zrobiło się różowe od tych bordowych marcheweczek 😆.
Tumblr media Tumblr media
Bardzo lubię stronkę Ani i mój S. też często sięga po jej przepisy - łopatologiczny opis przygotowania bardzo do niego przemawia.
***
Jutro ja będę na gościnnych występach w pracy a S. będzie gotował sobie gulasz. Wspominałam kiedyś, że każde z nas gotuje oddzielnie - bo dla mnie to było by za dużo roboty ogarniać siebie, liczyć, ważyć i jeszcze dogadzać chłopu. Tak wyszło naturalnie jakoś, a nie że się otarło o jakiś sąd rodzinny. Układ się sprawdza i każdemu smakuje, a to najważniejsze 🙏 .
Poza tym łapcie mały atak zimy z podwarszawskiego zadupia, gdzie mieszkam
Tumblr media Tumblr media
Na drugiej fotce widać mojego S. w oddali 😉
***
Jeśli chodzi o Christmas Drawing Challenge to powiem wam szczerze, że wybrałam akurat ten bo będę mogła właśnie narysować coś związanego z Opowieścią Wigilijną, a ja kocham "Opowieść Wigilijną" to oryginalne opowiadanie Dickensa i co roku je czytam sobie w okresie Świąt. Już się nie mogę doczekać aż będę mogła narysować trzy duchy 🤩.
Troszkę jestem jak ten Pan Scrooge. - też musiałam przejść wewnętrzna przemianę. Spotkałam na swej drodze milczącego Ducha Przyszłtch Świat, który kościstym palcem pokazywał mi na płytę nagrobną...
Choć mogło się wydawać, że już za późno - by mieć w sercu trochę tej Gwiazdki cały rok. Eeeh🥹 ależ romantycko się zrobiło... LOL
Dobrej nocy wam życzę dziś idę wcześnie spać bo na gościnnych występach muszę być na 6:00 czyli pobudka przed 4:00 ( to nie jest dla mnie problem jakby co)
Tumblr media Tumblr media
54 notes · View notes
lekkotakworld · 8 months
Text
22.01.24 - dzień 22
Poszłam spać koło 3:30. Rano miałam ogromny problem, żeby się obudzic. Ale jakoś dałam radę Byłam chwilę na uczelni, projekty i plansze skonsultowane. Po drodze do mieszkania byłam po podkładkę chłodzącą do laptopa. Niestety mój wierny przyjaciel dziś rano przestał wyrabiać i się lekko zagrzał. I tak w końcu po 2,5 roku zebrałam się i poszłam kupić podkładkę. Kurde 10 min, 150 zł lżejsza, a laptop przestał się grzać, już nie da się na nim smażyć jajek. I tak znów posiedzę do późna, pójdę spać i jutro z rana od nowa. Lecimy do jędzy oddać opis do projektu, później Ikea i pewnie tam posiedzimy cały dzień. (ostatnie zdjęcie to projekt, który oddajemy w czwartek, ciekawa jestem jak na takie coś reagują osoby, które nie działają na takich programach 😅 dla mnie to już tak powszechne, że nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić haha)
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
11 notes · View notes
kasja93 · 2 years
Text
Hej. Dzisiejszy bilans:
Zjedzone 0
Spalone aktywnie 1116
Tumblr media
Nie wiem co napisać… dzień rozpoczął się miło dzięki Wam. Czytelnikom tego bloga. Padło wiele miłych i ciepłych słów dodających mi otuchy. Naprawdę jestem z nich szczęśliwa i dziękuje Wam za nie.
Później jednak zaczęłam świrować za sprawą listu z Niemiec. Przyszły papiery do wypełnienia. Mój poziom niemieckiego jest na takim samym poziomie co szacunek do tej nacji. Zatem niemal zerowy. Po angielsku bądź francusku mogę tym chujkom odpisywać, ale życzą sobie mieć papiery w swoim języku. Oczywiście Polska infolinia oddziału mojej kasy chorych dziś wzięła sobie wolne i nie było żadnego polaczka z którym bym mogła pogadać. Wypisałam te cholerne papiery używając translatora i chłopskiego rozumu. Jak okaże się, że nie będzie nic do poprawki to otworze szampana choć nie pije… I jak te wszystkie flash backi z wojny na Wietnamie moja psychika zaczęła sprawiać mi problemy. Trzęsły mi się tak ręce podczas wypisywania, że kilka razy wypadł mi długopis z rąk. Później płakałam dobre pół godziny po napisaniu maila do mojej pani doktor. Bo te dzieci diabła i motopompy życzą sobie opis mojej choroby, rokowania, kartę medyczną i odpowiedzi jak do tego doszło (nie wiem). Tak mnie to wszystko dobiło, że nie mogłam nic przełknąć. Czuje się podle i wiem, że świruje. Zdaje sobie sprawę, że NIC SIĘ NIE DZIEJE a mimo to reaguje tak jak nie inaczej… coś okropnego, te lęki i czarne myśli bo wiem doskonale, że przeżywam to niewspółmiernie do sytuacji. A rano było tak przyjemnie i miło.
Skończyłam czytać książkę „Obcy: wyjście z cienia”. Ogólnie polecam. Jak na to uniwersum i horror sci fi daje mocne 7/10. Nadal jednak podtrzymuje, że Elen Ripley wcale nie musiała się w niej pojawić. Nie chodzi o to, że jest bezużyteczna czy coś. O to to nie… lecz równie dobrze mogłaby ta postać nazywać się po prostu inaczej. W niczym by to nie umniejszyło dzieła a według mnie nawet by je ulepszając by uniknąć efektu posmaku „odgrzewanego kotleta”. Ten kotlet i tak był bardzo fajny i serdecznie książkę polecam dla fanów tego typu czytadeł. I choć przysnęło mi się dwa razy podczas czytania to nie dlatego, że jest nudna czy słaba 😅
Tumblr media
Ruda się dziś oburzyła, że ćwiczę i ją ignoruje. Wypadła na mnie zza rowerku i przyprawiła o zawał tupiąc głośno i robiąc takie oburzone „Uuuuu” 😂 musiałam przerwać ćwiczenia i się z nią pobawić w ganianego po mieszkaniu co uwielbia. Ona zaś dziś też przeżyła swój mikro zawał. Leżała sobie wyluzowana w klatce i skubała sianko jak za oknem na tarasie pojawił się kot. Jak go zobaczyła tak się wystraszyła, że wypadła z klatki jak poparzona i zaczęła spierdzielać za fotel. Kot również był w szoku i się tego wystraszył. Ahhh te strachajły… Kot mieszka dwa domki dalej i patroluje okolice. Śmieje się, że to nasza straż sąsiedzka.
Tumblr media
Ćwiczenia:
9873 kroki
30 min jogi
45 min z hula hop
62 notes · View notes
szczytgl00du · 6 months
Text
Żałuję wszytskich kalorii które kiedykolwiek zjadłam.
Gruba, ulana, krowa. To mój opis. Żałuję, że doprowadziłam się do takiego stanu. Mogłam się opamiętać gdy ważyłam około 55 kilo i głodzić się dalej. Moje życie w tamte wakacje wyglądało, no może nie idealnie, ale bardziej przybliżone do tego co chce osiągnąć.
Śniadanie - kromka chleba 70kcal
Obiad - ziemniaki 160 kcal
Kolacja (lub jej brak) - owoc do 80 kcal
Tak bardzo chcę do tego wrócić. Dodatkowo spalałam wtedy minimum 300 kalorii na rowerku stacjonarnym. Czułam jak kręci mi się w głowie jak wstaje ale ciągnęłam to wszystko dalej. Chcę znowu mieć taką motywację jak wtedy. Chcę znowu 5 z przodu.
16 notes · View notes
nasze-zd · 4 months
Text
Dwójka w buszu
Na specjalną prośbę pewnej przyjaciółki kilka słów o owadach, aczkolwiek nie dokładnie tak, jak zadane było pytanie. Oryginalna kwestia dotyczyła obecności owadów zapylających.
W okolicach Wellington trudno dostrzec jakiekolwiek latające insekty; być może z uwagi na wiatr. Na szczęście nie ma tu sandflies, czyli irytujących, gryzących muszek, na które już kiedyś psioczyłem w pierwszej relacji z Wyspy Południowej. Pominę też wety (opisywane wcześniej) i widoczne przez szyby badziewie ciągnące nocą do światła domowego; tego ostatniego zresztą też nie ma tak dużo, jak w letnie dni w Polsce.
Późną wiosną, około listopada, za to zbudziły się trzmiele. Latem było ich sporo i jeszcze ciągle można je spotkać, jednak coraz mniej. Zwrócę na to uwagę.
Pewnym problemem Nowej Zelandii są rzekomo inwazyjne osy zawleczone tu przypadkowo przez ludzi, nie wiadomo mi dokładnie kiedy. Było to wspomniane w jakimś muzeum lub na planszy ścieżki edukacyjnej; nie pamiętam dobrze. Z osobistych obserwacji mogę powiedzieć, że w żadnym miejscu nie zwróciły mojej uwagi. Os nie widziałem nawet w sytuacjach znanych z kraju, tj. naprzykrzających się sprzedawcom owoców lub słodkich bułek na straganach. Mieliśmy wprawdzie jeden przypadek ukąszenia osy lub pszczoły na którejś wycieczce: wleciała pod rąbek ubrania i została przyciśnięta; nie jest jednak tak, że trudno się od nich odpędzić, to było odosobnione zdarzenie.
Utkwiła mi za to w pamięci jedna sytuacja związana z owadami, uprzedzam jednak, że opis będzie drastyczny, osoby wrażliwe niech lepiej sprawdzą, czy nie pojawiło się w międzyczasie coś ciekawszego na buniu, inście lub tiktoczku.
Na jednej z wycieczek zachciało mi się kupę. Niespecjalną pałałem chęcią do wchodzenia w wilgotny i gęsty busz, tym bardziej że było dookoła stromo i tym samym ciężko przyjąć pozycję najazdową, by móc później podnieść się eleganckim telemarkiem, zamiast ryzykować przeskoczenie skoczni i glebę w środek wiadomo-czego. Coż jednak począć, natura wzywała pilnie.
W buszu latają czasem duże, pojedyncze i głośne muchy. Nie narzucają się człowiekowi, chyba że w latrynach — dlatego uprasza się o zamykanie klap, by utrudnić im rozprzestrzenianie się i rozmnażanie. Na wolnym powietrzu jednak ich obecność jest sporadyczna.
Postawienie klocka odwraca sytuację o sto osiemdziesiąt stopni. Niczym oko Saurona zwracające się ku Frodowi, gdy tylko ten zakładał Pierścień, tak uwaga much przeskakuje natychmiast na wprowadzone dopiero co do środowiska nowe treści. I tak samo jak orki Saurona, nie wiadomo skąd pojawiają się następne i następne, mimo że jeszcze chwilę wcześniej było cicho i spokojnie. Dosłownie w ciągu sekund bzykanie zaczyna przybierać na sile, by po minucie, góra półtorej, przejść w złowieszczy, basowy szum roju, który w istocie gromadzi się pod nami, niepokojąco blisko odsłoniętych tych części ciała, które przywykło się uważać za ważne.
Rzut oka pod siebie upewnia mnie, że oto sto lub dwieście wielkokalibrowych gównojadów obsiadło mój stolec dokładnie, miejsce przy miejscu, tak że nie dało się już dostrzec brązowych akcentów, a jedynie czarną, ruchomą, brzęczącą masę. Nie żebym tęsknił za widokiem kupy, ale tego się nie spodziewałem.
Jako że zgromadził mi się tego dnia spory dług techniczny, nie mogłem jeszcze odtrąbić sukcesu. Pomyślałem, że jeśli się przemieszczę, to będę miał chwilę spokoju w nowym miejscu — zostawię to, co zrobiłem, muchom na przystawkę, a sam popracuję nad daniem głównym. Sztuczka zadziałała wprawdzie, ale wieści rozeszły się błyskawicznie i specjalność zakładu też miała spore wzięcie. Chwilę później więc znowu odsunąłem się o dwa metry i zwieńczyłem dzieło deserem, takowo wyprzedanym na pniu.
Gdy już oddalałem się z miejsca przestępstwa, basowy pomruk wyciszał się jeszcze długo — rzekłoby się za wieszczem: rój jak wicher, niewstrzymanym dechem, niesie w puszczę muzykę i podwaja echem!
Wszystkim się zdawało, że Wojski wciąż sra jeszcze... xD
3 notes · View notes
motylekm2024 · 6 months
Text
Tumblr media
🎀Hejka motylki🎀
Podsumowanie dzisiejszego dnia i mały opis oraz storytime!!!
Tumblr media
A więc na początku może opowiem wam co się działo a na końcu macie tracker który wstawiam codziennie.
A więc dzisiejszy dzień był bardzo dobry! Jak wiecie jestem chora i siedzę w domu a dzisiaj byłam sama więc nie musiałam jeść. Już wczoraj o 17 postanowiłam zacząć fasta więc aktualnie jestem na 26h. Jestem trochę zmęczona bo dużo też dzisiaj ćwiczyłam ale muszę wytrzymać przynajmniej do piątku bo wtedy wraca mój tata więc już nie będę mogła robić fasta dłużej 😭
A teraz czas na storytime!!!!
Moj przyjaciel zapytał się mnie dzisiaj czy dzisiaj coś zjadłam. Napisałam mu że tak a on zapytał co napisałam mu że zjadłam bułkę ale później gdy z nim rozmawiałam nie dopilnowałam się gdy opowiadałam mu o moim dniu i ogarnął że nic nie jadłam . Ale dla niego i tak zaburzenia odżywiania są chyba postrzegane jako zwykłe odchudzanie XD dosłownie później napisał mi że nie rozumie mnie dlaczego się tak ograniczam i że w odchudzaniu nie o to chodzi oraz nie rozumie dlaczego mówię że jestem gruba skoro wyglądam normalnie. Więc no kochani mam nową motywację 😍🥰
A tu wstawiam wam tracker🎀🎀🎀
Chudego dnia/nocy kochani!!!!
Tumblr media
3 notes · View notes
icantst4wpeatin · 8 months
Text
𝟏𝟏.𝟎𝟐.𝟐𝟎𝟐𝟒🦓
Tumblr media
Dzisiejszy bilans
Zjedzone: kaszka mleczna high protein (150 kcal) kurczak z surówkami (364 kcal)
Łącznie: 514 kcal
Spalone: ~220 kcal
Net: ~294 kcal
Tumblr media
Dzisiaj też dość mało produktywny dzień, ale o dziwo nie najgorszy. Sporo kalorii zjadłam na obiad, ale potrzebowałam takiego dnia, bo rano z co najmniej 2 razy prawie zemdlałam💀Niby to znak, że idzie po mojej myśli, bo moje ciało już powoli nie ma siły, ale nie chcę żeby ktoś zobaczył, że coś jest nie tak. O ile nikt we mnie jutro nic nie wciśnie to powinnam zmieścić się w 150 kaloriach, więc w sumie "nadrobię" XD Nie wiem już zupełnie co dodawać do postów🙂🙂Mój opis dnia to dosłownie - wstałam, ogarnęłam się, zjadłam, ćwiczyłam, zjadłam i ćwiczyłam. Kreatywnie, wiem!!
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
youtube
3 notes · View notes
trudnadusza14 · 10 months
Text
9-10.2023
W sobotę zostałam w domu
Byłam zbyt zdenerwowana by iść do szkoły. Ale szczerze dobrze że zostałam
Uspokoiłam się na całego i odkryłam nowy sposób na nerwy. Gotowanie
Już nie pamiętam co gotowałam bo jak robię coś pod wpływem emocji to często to zapominam na następny dzień
Aczkolwiek to było na pewno bardzo smaczne. Moja mama nawet powiedziała że mam talent kulinarny
No tak. A co innego może mieć osoba która się zmagała z anoreksja 🤣
Jedyne co pamiętam to że to były jakieś pierogi z nadzieniem warzywnym które sama zrobiłam
I coś tam jeszcze. Ale moja mama aż się chwaliła jednej koleżance co tam zrobiłam
To miłe 🍀
Ogólnie też dobrze że zostałam z jeszcze jednego powodu
Jak opadły mi emocje to zaczynam znowu czuć się dziwnie
Nie umiem wyjaśnić tego uczucia
Coś jakby tylko ruszysz oczami i słyszysz w obu uszach krótki pisk
Głowa mnie boli i mi się w głowie kręci cały czas
Już nie mówię o tym że mi cały czas niedobrze
Dzwoniłam do wujka co mógłby mi załatwić wizyty. Opowiedziałam o wyniku i on powiedział że trzeba mi bardzo szybko te wizytę załatwić i też się spytał o cały opis tego wyniku i powiedział że jeśli tak się czuję to nie ma co zwlekać
Jak już na badaniu byłam blada i było mi niedobrze niewiadomo czemu
Aczkolwiek to dziwne uczucie jest coraz bardziej intensywne
Boże. Myślisz że a może to jednak nic poważnego a tu cię straszą 😆
A później było spotkanie z kuzynami
Byliśmy w parku i rozmawialiśmy
Dowiedziałam się że mój kuzyn jest w plastyku
Oraz że mój wujek kiedyś startował na animatora bajek ale mu się nie udało dostać
Hurra nie jestem jedyną artystką w rodzinie !
Mało tego. Nadowiadywałam się więcej
Że nasza rodzina jest tak liczna że może byliśmy kiedyś szlachtą
I myślę żeby dobry był pomysł żeby poszukać genealoga i się coś więcej dowiedzieć
Bo uświadomiliśmy sobie że strasznie mało wiemy o rodzinie
Bo nic nam nie mówią. I nie powiedzą szczegółów nawet gdy poprosisz
Kuzyn jak miał ostatnio zadanie domowe o drzewie genealogicznym to nic mu nie powiedzieli
Jakby informacje o rodzinie to była tajemnica
Dlatego chyba będziemy musieli szukać na własną rękę informacji
Ale świetnie ze sobą spędziliśmy czas
Śmialiśmy się często na spacerze do tego stopnia że bolał nas brzuch
A będąc w sklepie to miałam dalej stan dużego apetytu i jak patrzyłam na to wszystko to myślałam sobie że gdybym miała kasę to bym chyba cały sklep wykupiła 🤣
Jak odprowadziliśmy kuzyna to poszliśmy z kuzynką do mnie bo kuzynka musiała poczekać aż ojciec po nią przyjedzie
Próbowaliśmy moją mamę dopytać o rodzinę ale nic z tego
Jedynych informacji jakich się kiedykolwiek dowiedziałam i zaczęłam szukać bardziej to było kiedy babcia umierała i zaczęła zdradzać pewne sekrety rodziny
Ale gdyby ta sytuacja nie miała miejsca pewnie do teraz bym nie wiedziała pewnych rzeczy o mamie i na co ja sama jestem narażona genetycznie
Czy w ogóle o tym jakie są aktualne problemy
Cieszę się z tego jaką mam osobowość
Że nie jestem taka zamknięta jak moja matka
Tylko taka ciekawska wszystkiego,lubiąca nowe informacje,ambitna,kreatywna i optymistyczna
Przeciwieństwo mojej mamy 🤔
A ogólnie wychodzi na to że wszyscy co urodziliśmy się po roku 2000 to teraz każdy z nas choruje psychicznie i też jest ogólnie na coś chory dodatkowo
Trochę to dziwne bo czemu my a nie cała rodzina ? Dziwna zależność
Ale jak już wspomniałam nie wiemy wszystkiego ale może się dowiemy
Dowiedziałam się też że mój kuzyn ma też zdolność proroczych snów. I kolejna rzecz z którą nie jestem sama 😅
Utworzyliśmy potem grupę kuzynostwa na messie. I powiedzieliśmy sobie że jak tylko się coś stanie czy się czegoś dowiemy to mamy tam pisać
Takie połączenie rodzinki ❤️
Ale szczerze bardzo bardzo tęskniłam za swoimi kuzynami
I cieszę się że wreszcie jest kontakt
A później wzięło mnie na malowanie. Zaczęłam malować obraz świąteczny ale jeszcze nie skończyłam. Jak skończę to pokaże
Po zrobieniu części obrazu zaczęłam rysować coś graficznie
I to akurat skończyłam
Tumblr media
Trochę inną techniką ale to dlatego że chciałam spróbować taką
I potem zamiast spać oglądałam sobie szpital
A w międzyczasie znalazłam swoją starą listę którą robiłam parę lat temu. Moje cele. I wiecie co ? Rzeczy które wydawały mi się te kilka lat temu nierealne to zostały wykonane w większości
Ta lista ma 5 metrów
Jest już wykonane 70% 😁
Jestem z siebie dumna 😊
A potem wybierałam się do szkoły
Choć się dziwnie czułam zdecydowałam się iść
Jakoś od wczoraj do tego dołączyło mi jeszcze ból w okolicach lewej nerki
I jestem cała blada
A w szkole ogólnie dostałam super oceny z angielskiego.
Za aktywność i z takich dwóch mini egzaminów
To były próbne. Mam już trzy 6 z przedmiotu
Ma być pasek na koniec roku prawdopodobnie 😁
Ogólnie też byłam w sekretariacie wspomnieć o tym że nie mogłam zaliczyć praktyk przez stan zdrowia
I ja się poczułam jakby ta kobieta była do mnie o to zła
I się tak zapytała czy gdybym zaraz miała to bym uczęszczała do szkoły. Pewnie że tak. W czym problem skoro praktyki są 5 dni w tygodniu a szkoła w weekend ?
Nie wiem o co ta kobieta miala problem
Boże ja wiem że po tych praktykach nawet poszła na swoje zajęcia. Bo lubię mieć coś do roboty
To że wiele ludzi ma pracę,dzieci itd to nie znaczy że ja mam tak samo. Jedyne co to że mam terapię którą jednak możliwe że uda się ustawić po praktykach. W sensie jakby praktyki były powiedzmy do 15 to terapię indywidualną bym miała na 16
Więc to nic trudnego. Marzyłam by mieć praktyki od rozpoczęcia szkoły i zamierzam to zrealizować
I chyba w poniedziałek pójdę się o te praktyki dowiedzieć
Lub we wtorek
Wszystko zależy od tego kiedy bym miała tą pilną wizytę u lekarza
Bo to by było bezsensu gdybym się umówiła na praktyki a u lekarza potem bym się dowiedziała że muszę iść pilnie do szpitala
Później czułam się jeszcze gorzej i co próbowałam jeść to mi było niedobrze. Więc położyłam się spać. Obudziłam się przed północą i wróciłam spać.
Dalej się czuje źle.
Ale muszę pewne rzeczy załatwić dziś to muszę chyba wyjść.
Ale mam terapeutce do opowiadania
Wiecie co mnie irytuje bardzo ?
Moja skłonność do odcisków
Mam odciski nawet od śniegowcy,klapek i nawet czasem od skarpetek
Chore to po prostu 😅
Jedna z rzeczy z mojego organizmu której nie cierpię 😅
No dobra to tyle
Do zobaczenia
Trzymajcie się kochani 💜
6 notes · View notes
apercepc-ja · 10 months
Text
''Przed­sta­wię Wam pew­ne równanie, miej­cie baczne oko na nie: Za­gubienie plus osa­mot­nienie równa się bez­nadziej­ne połączenie.''
- jestem tutaj wiekszosc swojego życia, tego bloga mam milion lat, a mój opis nadal się nie przedawnił. Pomimo momentów przerwy w osamotnieniu, ono ciagle, nieustannie wraca. Tak jakby ludzie nie chcieli się mnie trzymać. Albo usłyszeć. Jak po cichu wolam. O pomoc w uwolnieniu od osamotnienia. A ludzie samotni szybciej umierają. Może i dobrze, dla mojego spokoju.
2 notes · View notes
lisiprom · 11 months
Text
"Porcelanowy Książę" N. Hoffmann
Tumblr media
Kupiłam tą książkę po spodobała mi się okładka a opis był ciekawy (knucie polityczne i BL? BIERE!), potem zobaczyłam, że najpierw było publikowane na wattpadzie i mój entuzjazm opadł ( generalnie wattpad to dla mnie taka kopalnia grafomanii główni coś jak stare, dobre blogaski z opkami). Od jakiegoś czasu miałam jednak ochotę na jakieś fantasy a paczka z nową Wilczą Jagodą się opóźniła, więc stwierdziłam, że skoro już władowałam w to hajs to przynajmniej spróbuje. Po prologu nie byłam zbyt przekonana bo Pan Imperator zachowywał się jak baran i to nie z gatunku tych do polubienia. Potem jednak książka ładnie przeskoczyła do narracji poświęconej Lucarno i zrobiło się ciekawiej a im bardziej Luca zaczynał knuć na własną rękę tym bardziej mi się podobało. Z biegiem czasu troszkę też zainteresowałam się i Cesarem ( bo myślę, że rokuje na postać w stylu Mo Rana w 2ha a tamtego też na poczatku nie lubiłam lol). Lucę polubiłam od prawie samego początku w szczególnosci do jego zamiłowanie do nauki i bardzo nerdowe komentarze (które, niestety potem troche znikają co mnie smuci bo nadawało to jego postaci takiego fajnego charakterku). Moim ulubieńcem jest za to Zafir (uwielbiam w fikcji takie niby niefrasobliwe, hedonistyczne postacie, które mają jednak pewną głębię i zdają sobie sprawę z własnych ułomności) i mam nadzieję, że dożyje końca dylogii. W ogóle to Zafir i Luca to moja preferowana dwójka bo czuć między nimi chemię.
Bardzo spodobał mi się też świat przedstawiony a Autorce udało się pokazać konflikty nim miotające bez bawienia się w pisanie całych esejów na temat jego struktur. Ciekawi mnie też magia dorska i czy zobaczymy, któreś z magicznych stworzeń.
Przede wszystkim to chcę już drugi tom bo skończenie pierwszego w takim miejscu to sadyzm lol. Musze tez przyznać, że PK to chyba pierwsza zachodnia książka od dość dawna, która zbliżyła się do moich ukochanych danmei.
W każdym razie czekam na kontynuację knucia w wykonaniu Luci i jego zespołu :)
2 notes · View notes
aseksualna · 1 year
Note
Opisz swój idealny stosunek
Mój idealny stosunek to kochanko. Dużo tulenia i buziaczków. I dużo mówienia różnych fajnych rzeczy. Najpierw penis w buzi i lizanie pusi (jednocześnie hihi). Później kochanko w pusie i najbardziej lubię spermę w pusi ale na razie nie można :( ale to nic bo i tak jest zawsze najfajniej na świecie
Jeżeli ktoś w tym pytaniu liczył na bardziej szczegółowy opis, to sorki, ale chyba nie umiem opisać kochanka tak z głowy... przede wszystkim bardzo dużo musiałabym tu pisać! Całe opowiadanie, a trochę mi się nie chce🤷🏼‍♀️
2 notes · View notes
myslodsiewniav · 2 years
Text
Dwa dni temu, gdy ja byłam w saunarium do mojego chłopaka wpadł jego kolega.
Wczoraj - ja wyskoczyłam na miasto ze swoim kolegą. 
Wydawało mi się, że nie mam żadnych większych rozkmin - po prostu fajnie było się spotkać, ale chyba jednak mam.
Po powrocie do domu z sauny zastałam chłopaków nadal na kanapie, z piwami i chipsami, zajętych żywą rozmową. Momentalnie uściski na misia i zaproszenie mnie do przyłączenia się do spotkanka. 
Bardzo tego chłopaka lubię, bardzo pozytywny, oczytany, zaradny gość. Taka trochę z niego bohema - wygląda niechlujnie, ale jak otworzy usta to sypią się diamenty ;). Przypomina mi vibe jaki dawał w czasach szkoły mój kolega, partner ze studniówki: taki czarujący inteligent, nieoczywisty lider w grupy nastawiony na dialog, demokrację i zarazem liberał na maksa. Nic na tym świecie nie jest w stanie go zgorszyć lub wybić ze strefy komfortu, popkulturę ma w małym paluszku, chętnie dzieli się swoją opinią, uwielbia się uczyć i poznawać nowe teorie naukowe, ale jednocześnie nigdy nie pamięta o kolokwiach i egzaminach: zawsze jest nieprzygotowany, a jednak polemiką i urokiem osobistym potrafi wybrnąć z trudnej sytuacji. Nigdy na szczycie i zarazem nigdy na dnie. Zawsze leczy kaca lub jest na rauszu, chętnie służy wsparciem i jest otwarty na nowe przyjaźnie, wyjazdy, projekty i uczestnictwo w protestach lub przyniesienie koleżance odpowiednio od okazji: 4-paku piwa lub paczki tamponów.
(mogę mu opis na tindera napisać :P)
Od wejścia mi objawił, że zabiera nas w góry w przyszłym miesiącu w ramach czegoś-tam organizowanego na jego uczelni. Że GÓRY! Że będzie fajnie! Że on patrzy na te storieski moje i O. i wie, że jeżeli z kimś miałby w góry jechać to z nami, a na ostatniej wyprawie na której on był to do szczęścia brakowało mu naszej obecności. Zapaliłam się do pomysłu, bo w ramach tego wyjazdu płacilibyśmy grosze za nocleg - po prostu cała chmara studentów ma dla siebie zarezerwowany cały wielki dom. No i góry! Uwielbiam góry! Jedyną przeszkodą dla mnie i mojego partnera by w góry chodzić co weekend są właśnie finanse. Wyjazdy kosztują, a my jednak nie zarabiamy kokosów, dlatego taki współudział byłby super! Ale mój chłopak widząc mój zapał do pomysł momentalnie mi przypomniał, że to byłby wyjazd “w góry” w taki sposób w jaki “w góry” w kwietniu pojechał Szwagier nr 2. 
Nie musiał wchodzić w szczegóły - wystarczyło tylko to hasło. No to było bardzo obrazowe przypomnienie - ani razu podczas tamtego wyjazdu nasz Szwagier-nr-2 nie wyszedł na szlak (i jego przyjaciele też), pił bez przerwy przez 3 dni, brali udział w jakimś inicjacyjnym evencie podczas którego studenci musieli przejść labirynt nocą (z mapami w rękach) w lesie podczas którego jakiś przypadkowy pijaczek, którego wzięli za współorganizatora wyjazdu zrobił im “stację” - kazał albo się rozebrać albo “wykupić” się oddając typowi butelkę wódki (akurat Szwagier nr 2 i jego przyjaciele byli na tyle rozsądni lub trzeźwi by powiedzieć nie, ale jakiś studentki w grupie przed nimi się rozebrały...), nie mył się cały wyjazd, a potem szczęśliwy, śmierdzący i pijany prosto z pociągu przyszedł nam pomóc w przeprowadzce relacjonując z zachwytem swoje przygody z “wypadu w góry”. Eeeee... Okay, w pierwszej, zbyt pochopnej chwili pomyślałam - no luz, studenci będą pić, a ja będę spać i będę miała tani nocleg przy dwóch dniach na szlaku. Dam radę. Ale mój chłopak - ku mojemu i kolegi zaskoczeniu - oświadczył, że on nie chce w tym brać udziału, bo nie wyobrażą sobie jak po imprezie, wypiciu alkoholu, który pewnie zaowocuje kacem lub poczucie ociężałości w całym dziele kolejnego dnia miałby wyjść na szlak górki. Że to pewnie skończy się tak, że nie będzie wyspany, wypoczęty, że to nieodpowiedzialne wychodzić na rauszu na szlak, że on nie po to jeździ w góry, żeby cierpieć czując się struty. 
WOW.
I jak to powiedział to do mnie dotarło o czym on mówi - on nie myśli o tym, że reszta studentów wypije po piwie na głowę i zagra w Pociągi lub Monopoly - jak ja wspominam wypad w góry za moich czasów studiów (taką  mam grupę znajomych, bawiłam się świetnie). On mówi o grupie osób dla których punktem programu nie są góry tylko towarzyska okazja do wypicia alkoholu. Okazało się, że zanim przyszłam nasz kolega relacjonował mu ostatni rajd na którym był ze znajomymi w roku - oczywiście rajd “w góry”, ale cała grupa ANI RAZU nie wyszła na szlak, bo byli zbyt spizgani, spali cały dzień, a wieczorem do rana pili i robili głupie, nieodpowiedzialne rzeczy z których mieli fun. Dobrze dla nich jeżeli - jeżeli czuli z tak spędzonego czasu satysfakcję to super. Ja wolę spędzać czas w inny sposób. Każdemu jego definicja satysfakcji. Kolega - potem mi również streszczał - wcześniej mojemu O. opowiadał o tym, jakie ma teraz problemy miłosne, bo podczas rajdu brał różne używki, które mocno zaburzyły jego ocenę sytuacji. I się pokomplikowało. Mówił nam o tym jakie odloty zaliczył, po czym i dlaczego. I oczywiście “to tylko marihuana” itp. itd. 
Momentalnie ochota na wyjazd “w góry” mi minęła, a moje ciało zaczęło się trząść. Delikatnie, ale jednak. Zaciskałam do białości ręce w koszyczek by ręce mi nie zaczęły latać. W głowie miałam takie pełne pogodzenia “okay, typ ma jak wybiera, ja mam inaczej”, ale ciało jakby zebrało się do alarmu, bezwarunkowo, pod świadomie wysyłało info “ZAGROŻENIE, KURWA V., UCIEKAJ, MOŻESZ ZNOWU DOŚWIADCZYĆ CZEGOŚ OKROPNEGO!” - jakby rozdwojenie jaźni, niby jest wszystko okay, ale od samego słuchania czułam się chora. I co najgorsze: po tym relaksie na saunie... szkoda trochę. Potem się uspokoiłam, ale teraz to analizuje i chyba mi to dobrze nie zrobiło dla zdrowia.
No i proszę, od razu miałam odpowiedź na to czy jednak chce w taką atmosferę się pakować czy nie. Moje ciało daje sygnał. Rozum wie, że wszystko jest dla ludzi itp, ale jednak wolę żyć świadomie, nie potrzebuję się znieczulać, nie będę się bawiła dobrze w gronie ludzi zachowujących się... tak jak się zachowują ludzie pijani i naćpani. Wszystko jest dla ludzi, ale tu chodzi o mój komfort. Wychodzi na to, że jednak po Holandii nadal mam traumę.
Już w ogóle dystans złapałam, jak kolega wystrzelił “a jakie narkotyki najbardziej lubicie lub jakich najbardziej chcecie spróbować?” - stwierdziłam, że nie chcę go oceniać, jego sprawa co robi i dlaczego to robi. Po prostu dla mnie nie jest to bezpieczny, komfortowy grunt do rozmowy - wyjaśniłam mu, że mam bardzo złe wspomnienia związane z używkami i z osobami będącymi pod wpływem używek dlatego unikam. Jednakże mam różnego rodzaju doświadczenia za sobą i wiem też, że mój organizm jest bardzo wrażliwy na działanie psychotropów np: on mówił, że był ciekawy jak to jest doświadczyć halucynacji po LSD, tym czasem ja miałam za każdym razem po ziele haluny lub bardzo dziwne doświadczenia (przesuniecie obrazu względem dźwięku - słyszałam na żywo co się dzieje, ale obraz docierał z opóźnieniem) i nie chcę tego powtarzać tym bardziej, że marihuana też uzależnia, a mam takie DNA jakie mam, nie chcę nawet ryzykować możliwości uzależnienia się od jakichś substancji... Wolę się uzależnić od wysiłku fizycznego w górach na przykład.  Mamy po prostu inne podejścia i jesteśmy w innym momencie życia. 
Trochę się rozeszliśmy w tej rozmowie.
Potem typ nas namawiał do picia alkoholu - zachwycony chwalił się, że przez cały pobyt na Erasmusie na zeszłym semestrze ANI JEDNEGO dnia nie był trzeźwy i ma obecnie taką odporność na alkohol, tak “mocną głowę”, że to napawa go dumą.
... i trochę mi się smutno zrobiło... bo pamiętam takie historie.
Chłopak z mojego rocznika, z liceum, którego przypomna mi tej kolega, który nas odwiedził też tak snul historie, też tak imprezował... i wpadł w nałóg. Wszedł w handel narkotykami, ma wyroki, ma wiele problemów i masę goryczy teraz, będąc typem po 30-stce. Niewiele zostało z tego błyskotliwego typa z bohemy, bo on sam czuje się taki... zgorzkniały, jakby przegrał życie, bo nigdy nie był na szczycie i nigdy też na dnie... ale był bardzo blisko dna, bo z czasem coraz mniej miał uroku osobistego i błyskotliwości, która ratowała go z opresji, a coraz więcej zniewolenia związanego z uzależnieniem, odpowiedzialnością karną, prawną i braku stabilności, braku narzędzi do radzenia sobie “na trzeźwo” z życiem... Przyjacielskie relacje okazały się toksyczne i tak dalej...
Życzę temu chłopakowi, żeby jego życie potoczyło się inaczej.
Po prostu miałam takie de javu po jego wizycie.
Rozmawialiśmy też o masie innych rzeczy np: zdecydował, że wybierze się do psychiatry i jest gotowy podjąć terapię u psychologa. WOW. W jego roczniku to jest po prostu normalna sprawa - dla mojego rocznika to wśród mężczyzn to raczej scenariusz wciąż dla mężczyzn bardzo odważnych lub w bardzo jednoznacznym kryzysie. Przekonałam się o tym kolejnego dnia podczas rozmowy z moim kumplem - okazało się, że wprawdzie nie on sam lecz jego krewny potrzebuje (z powodu myśli samobójczych) spotkać się ze specjalistą, ale to jest absolutne  nu-nu, bo wyjdzie, że jest “wariatem” - wkurza mnie to. Wkurza mnie ten brak świadomości i wartościowanie co jest okay reakcją: dorosły mężczyzna uważa, że lepiej napisać wiadomość sms do krewnego wyznając, że życie go przycisnęło i myśli o najgorszym, niż udać się do psychologa. A nawet kiedy facet będący w kryzysie dostaje pomoc od krewnych - bo z dystansu okazuje się, że dadzą radę pomóc typowi w jego życiowych problemach, że to nie jest sytuacja bez wyjścia (jak ją widzi typ, którego ona dotyczy, którą po części sam stworzył swoimi decyzjami przez lata) - to wtedy decyduje, że chociażby nie wiem co, pomimo myśli samobójczych, nie pójdzie do psychologa, bo taka wizyta to będzie przyznanie się do porażki na kolejnym polu, a więcej porażek typ nie zniesie. Jakie to jest pokręcone! Jakie krzywdzące! Faceci, chodźcie do lekarza do cholery! 
Anyway po ostatnich dwóch dniach mam dużo takich przemyśleń, bardzo jeszcze mglistych i niewyklarowanych... i przekonanie, że po prostu nie lubie używek, nietrzeźwości i alkoholu. Że najfajniejsze rzeczy dzieją się na jawie i kocham moje życie w tym momencie. Lubię to jak jest.
9 notes · View notes