Tumgik
#Spać Szybko
dumkana16 · 2 months
Text
JAK BUDUJĄ OBWODNICĘ AUTOSTRADY DROGI SZYBKIEGO RUCHU TO NA WSIACH LEŚNYCH DROGACH POLACH ITP TUŻ OBOK OD RAZU WIĘCEJ ZWIERZĄT JEST ROZJECHANYCH YOU GUYS NEED TO SLOW DOWN
0 notes
tr3445sf · 28 days
Text
hej kochani z racji takiej, że za chwile szkoła a ja nadal jestem ulaną świnią postanowiłam, że zrobię takie "wyzwanie" do rozpoczęcia roku szkolnego, chodzi po prostu o to żeby spalać jak najwięcej kalorii w ciągu dnia i jeść jak najmniej, jeśli ktoś chce się dołączyć to zapraszam, a o to zasady na co dzień:
🙈 min. 2l wody
🙈 z rana po wstaniu min. 30min twojej ulubionej aktywnośći, w moim przypadku będzie to taniec, spala dużo kalorii i serio można się przy tym dobrze bawić
🙈 15 000tys. kroków
🙈 jeśli już jem to tylko raz dziennie
🙈 w ciągu dnia zrobić jakieś cardio/interwał, ja polecam filmy od moniki kołakowskiej mi BARDZO pomogły, szybko mijają i spalają mnóstwo kalorii
🙈 na ten tydzień polecam też zrezygnować z cukru, oczywiście nie chodzi mi tu np. o owoce w których ten cukier występuje naturalnie ale aby unikać np. jakichkolwiek batonów, lodów itp.
🙈 spać min. 7h TO JEST BARDZO WAŻNE.
🙈 maksymalnie 500 kalorii bilansu najlepiej oczywiście mniej
🙈 rozciąganie wieczorem
jeśli jakiś podpunkt wam nie odpowiada a chcecie wziąć udział w wyzwaniu to po prostu dostosujcie go pod siebie
tutaj kary, jeśli nie zaliczę chociaż jednej rzeczy w ciągu dnia, mogę sobie wybrać ale nie mogą się powtarzać
— jeśli nie przestrzegę danego dnia, następny jest 24 godzinnym fastem
— ćwiczę 2/3godziny bez przerwy
— robię 20 - 25 000tyś kroków
i za każdy słodycz + 4h fasta
+ dodaję tu listę rzeczy, które można robić zamiast jedzenia
— deep clean pokoju
— spacer
— lekka aktywność fizyczna np. yoga
— zrobić sobie drzemke
— napić się wody, zielonej herbaty lub kawy
— popisać z kimś
— poczytać
— pobawić się z swoim zwierzakiem
— porysować/pokolorować
— poprzeglądać tumblr
— zrobić skincare lub haircare
— zrobić tablice na pintereście
— pooglądać mukbangi
— pójść do sklepu
— umyć zęby
— pooglądać swoich fav youtuberów/ulubiony serial
— ciepła kąpiel z bąbelkami
— pograć w robloxa
— upiec coś dla rodziny
— pouczyć się np. matematyki
— potańczyć
— journal
— porozciągać się
— zaplanować sobie poranną, wieczorną oraz szkolną rutynę
— pouczyć się nowego języka
— zagrać w sudoku
codziennie będę wstawiała bilansy i posty jak dany dzień mi poszedł buziaki i powodzenia w wyzwaniu<33!
65 notes · View notes
r-e-sz-t-k-i · 1 year
Text
NIE JEDZ
1 Nie jedz, kiedy inni patrzą na Ciebie
2 Staraj się spożywać posiłki w samotności
3 Kładź się wcześniej spać, wówczas nikt nie będzie w stanie namówić cię do jedzenia
4 Wstawaj późno, unikniesz wtedy dużego śniadania. W pośpiechu będziesz musiała wyjść z domu zabierając ze sobą coś do przegryzienia na szybko. Poza tym rano jest chłodno i dlatego łatwiej nas skłonić na małe co nieco.
5 Zamiast zjadać śniadanie w domu, zabieraj je ze sobą do szkoły. Możesz ją gdzieś zostawić lub nakarmić bezdomnego pieska.
6 Proś o pieniądze na śniadanie. Zamiast je wydawać na jedzenie, kup sobie coś fajnego.
7 Żeby zabić czas zwiedź swoją okolicę i znajdź miłe miejsca, którymi możesz jeździć na rowerze
8 Idź na basen. Najlepiej sama, bo zwykle ludziom po basenie chce się jeść i na pewno Ciebie namówią
9 Wybierz się na 1-2 godzinki do klubu fitness.
10 Ćwicz, ćwicz, ćwicz do upadłego
11 Włącz sobie jakąś muzykę i potańcz sobie. Ochota na jedzenie na pewno minie ,a Ty poczujesz się na pewno o niebo lepiej
12 Idź sobie pobiegać
13 Jeśli jesteś bardzo głodna, wyjdź na dwór na spacer, by nie znajdować się w pobliżu lodówki. Nie zabieraj ze sobą żadnych pieniędzy
14 Kiedy wychodzisz z domu, powiedz rodzicom, że zjesz na mieście, żeby nie martwili się o Ciebie…
15 Nigdy nie wychodź z domu z pustym żołądkiem. Napij się chociaż gorącej herbaty przed wyjściem.
16 Pozostawaj długo poza domem, wtedy unikniesz jedzenia. Możesz pójść, np. do biblioteki (będziesz tam nieosiągalna)
17 W ogóle najlepiej unikaj miejsc, w których możesz zetknąć się z jedzeniem
18 Na imprezach staraj się trzymać się najlepiej z dala od jedzenia. Nie użalaj się nad sobą pod wpływem alkoholu i nie mów o żadnej diecie…
19 Kiedy ktoś Cię częstuje, zawsze stanowczo odmawiaj „nie dziękuje”, a jeśli ten ktoś nalega to przekonaj go, że naprawdę nie jesteś głodna i że już coś jadłaś. Na imprezach bardzo dobrze sprawują się wymówki typu: „problemy żołądkowe”, „głodówa po zatruciu pokarmowym”, „wizyta u dentysty”, itp.
20 Zrób sobie kolczyk w języku lub w okolicy ust- wtedy przez kilka dni nie będziesz mogła jeść
21 Zawsze miej na ustach błyszczyk. Odzwyczaisz się od podjadania miedzy posiłkami i kilka razy pomyślisz zanim cokolwiek weźmiesz do ust, bo będziesz pamiętać o ponownym nałożeniu go na usta.
22 Przekonuj innych, że masz alergię na niektóre składniki potraw (np. mak)
23 Mów, że jesteś chora i że nie masz apetytu. Proste, ale daje dobre efekty. Organizm potrzebuje swojej energii na walkę z drobno ustrojami zamiast na trawienie i tak dalej…
24 Porób jakieś notatki
25 Zrób notatki z notatek
26 Odrób wszystkie zadania domowe
27 zabieraj jedzenie ze sobą do pokoju
28 Napisz zaległe referaty
29 Zamknij się w pokoju zapewniając, że masz dużo nauki. Potem ćwicz do wieczora
30 Poucz się
31 Nie zagryzaj stresów! Kiedy się denerwujesz nie sięgaj pojedzenie. Wyjdź na dwór, pooddychaj głęboko i poczekaj, aż emocje miną.
32 Poczytaj książkę
33 Wybierz się do kina lub na koncert
34 Zobacz jakiś film na DVD lub VHS
35 Możesz coś obejrzeć w TV
36 Sprawdź pocztę i odpisz od razu na wszystkie listy.
37 Poodwiedzaj blogi
38 Zajrzyj na fora dyskusyjne
39 Posegreguj swoje płytki i opisz je, wypal kilka nowych – to zajmie Ci trochę czasu
40 Narysuj coś albo namaluj. Porób jakieś projekty
41 Napisz wiersz
42 Napisz coś w swoim pamiętniku. Dodaj notkę na bloga
43 Posprzątaj w swoim pokoju
44 Wyrzuć śmieci
45 Pozmywaj naczynia
46 Umyj połogi w całym domu
48 Zrób pranie
49 Weź prysznic
50 Poświeć godzinę swojemu ciału i urodzie
51 Zrób sobie manicure
52 Okruszki? Tego się nie je!
53 Zrezygnuj ze spożywania jednego posiłku, najlepiej kolacji
54 Unikaj jedzenia między posiłkami
55 Nigdy nie bierz dokładki
56 Stosuj jedno dniowe głodówki raz na tydzień
57 Cały czas staraj się być czymś zajęta, by zapomnieć o jedzeniu
58 Po prostu… śpij…
722 notes · View notes
littlebutterflysbloog · 6 months
Text
DZIEŃ 72
🦋 ¡Witajcie piękności! 🦋
Dzień zleciał w miarę git. Miałam nie zjeść obiadu bo rodziców nie było, ale mama zadzwoniła do mnie na kamerkę i musiałam zjeść przy niej (nie spodziewałam się tego). Na szczęście jednak do kolacji mnie nie zmuszają. Odebrałam dzisiaj część prezentu dla przyjaciółki. Mam nadzieję, że będzie jej się podobało. Za chwilę idę spać. Jeszcze 2 dni szkoły i weekend. Czekam na odpoczynek, ale szybko nie nastąpi.
Zjedzone: 809 kcal
Spalone: 600 kcal
Bilans: 209 kcal
Myślę, że jest w miarę git.
🦋 ¡Chudej nocki! 🦋
~𝒱𝒾𝓋𝒾ℯ𝓃𝓃ℯ
Tumblr media
79 notes · View notes
pozartaa · 3 days
Text
20.04.24 UTRZYMANIE WAG1 dzień 568. Limit +/- 2100 kcal.
Wybrane posiłki:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Nie liczę kalori1 od: 73 dni
Kochani, wczoraj poszłam spać wcześnie, jak zawsze. Załatwiałam sprawy z kartami w dzień i już mamy nasze zestawy do "Pre At Home" rozegramy to dopiero w październiku, kiedy ja i S. wrócimy z naszych wakacji na Majorce.
Tumblr media
A dziś oczywiście dniówka w robocie. Nic ciekawego. Nawet szybko minęło, ale było sporo roboty.
W sumie nie mam o czym pisać, więc dziś trochę kotospamu
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dobrej nocy wam życzę 😄
22 notes · View notes
kostucha00 · 18 days
Text
5 Września 2024, Czwartek ☀️:
Chyba wdrażam się w tryb codziennego pisania. Trochę minie zanim wyrobię sobie nawyk, ale wtedy pójdzie już jak z płatka. Lubię prowadzić tego bloga, ale niestety należę do tych osób, nie po prostu nie potrafią pisać szybko, nieważne jak często to robią, więc po prostu klepię sobie te moje tasiemce o niczym w tempie 2-3 literek na sekundę (co nie brzmi tak źle, dopóki nie włączy się minutnika i nie skonfrontuje tego z własnym tempem. Wolniej ode mnie pisze chyba tylko moja babcia). Krótkie posty machnę nawet w pół godziny, ale przeciętnie godzina-półtorej to dla mnie standard... Takie coś potrafi być naprawdę męczące, jak klikam "publikuj", zawsze jestem wykończona xD.
Jutro wracam znad jeziora. Szczerze mówiąc, nie sądziłam że wakacje z kotem mogą być takie stresujące. Zaczęłam nawet łykać ziołowe tabletki na uspokojenie (i przy okazji odkryłam, że Nicholas uwielbia walerianę, chyba nawet bardziej niż kocimiętkę). W samochodzie świrowałam bardziej od niego, chociaż warunki miał jak w pierwszej klasie:
Tumblr media Tumblr media
Tak, kupiłam mu fotelik samochodowy 😆. Od tygodnia wychodziłam z nim na smyczy na klatkę schodową (wcześniej przez 3 tygodnie przyzwyczajałam go do szelek) i chciałam go oprowadzić dookoła domku w lesie (poza sezonem nikogo tu nie ma, dosłownie, ale i tak upewniłam się najpierw, że w pobliżu nie kręcą się żadne psy, w końcu na wsiach często dalej puszcza się je luzem). Szczerze mówiąc, zaczynam wątpić czy wcześniej w ogóle był kotem wychodzącym. Niby w drzwi drapie, niby wchodząc i wychodząc trzeba się nieźle nagimnastykować żeby nie uciekł między nogami, ale jak z nim wychodzę, to jest cały zesrany. Może też rzuciłam go na głęboką wodę, nie wiem. W każdym razie przestraszył się spadającej szyszki, zaczął uciekać na oślep, na dodatek wyszarpnął mi smycz z ręki. Ja oczywiście cała zesrana, mimo że na szczęście pobiegł do domku, a nie gdzieś w środek lasu. Nawet nie wyobrażacie sobie jak ciężko jest złapać przerażonego kota, za którym obija się plastikowa rączka od smyczy, jeszcze bardziej go płosząc. Biegał w kółko, a ja za nim. W końcu się zatrzymał na parapecie, zdjęłam mu te cholerne szelki i po prostu zaczęłam ryczeć. Cała się telepałam, nogi miałam jak z waty. Zawsze uważałam, że stwierdzenie, że "pod kimś ugięły się kolana" to straszna klisza, ale okazuje się, że to bardzo trafne określenie. Nickowi na szczęście właściwie nic się nie stało, może jeszcze przez jakieś pół godziny był trochę niespokojny, ale potem zachowywał się już normalnie. Za to ja przez cały dzień nic nie jadłam i co jakiś czas znowu się rozklejałam. Czułam się strasznie winna, dalej się czuję. Dodatkowo mój mózg postanowił się nade mną poznęcać i ciągle pokazuje mi slajdy z tych okropnych 30-stu sekund. Najgorsze jest to, że w ogóle nie wiem jak sobie z tym dziadostwem radzić, bo do tej pory moimi trzema wyjściami z takich sytuacji było walenie w czymś głową, mamrotanie do mojego mózgu, żeby dał mi spokój, albo potrząsanie głową. I wszystkie te sposoby są tak nieskuteczne na jakie brzmią. Seronil pomaga mi na nastrój, ale na natręctwa i obsesyjne myśli jakoś nie bardzo.
Dobra, trochę za ciężko się zrobiło. Jutro przed wyjazdem wezmę aviomarin, może będę zbyt przymulona żeby się denerwować.
Mam też 2 bilety na maraton "Soku z żuka". Idę ja i albo siostra, albo tata. Najpierw miałam iść z siostrą, potem tata też się przyłączył, potem siostra się wymówiła, a teraz znowu chce iść, ale nie ma już wolnego miejsca obok. Chciałabym spędzić czas z siostrą, ale z drugiej strony odzywa się moja praktyczna strona, która mówi mi, że jeśli wyciągnę starego z domu w piątek wieczorem od 21 do 2 to mam niepowtarzalną okazję, żeby powstrzymać go od picia. Po powrocie zostaną trzy scenariusze: 1) po prostu pójdzie spać jak normalny człowiek, 2) popiję sobie trochę do 3-4 i pójdzie spać 3) nadrobi stracony czas i zaleje się w trupa w pół godziny... I też pójdzie spać. Bonus: nie zostawię Nicholasa samego z pijanym starym, bo stary będzie ze mną w kinie, trzeźwy jak Bozia przykazała.
Niewątpliwym plusem wyprowadzki będzie możliwość wysypiania się w weekendy, bo nie będę musiała siedzieć do Bór Dębowy wie której godziny i pilnować żeby Nicholas się nie plątał tacie pod nogami, bo gdyby się na niego przewrócił, to mógłby tego nie przeżyć. I to nawet nie jest jakaś moja wyimaginowana schiza; były już takie sytuacje, że po prostu się przewalił jak ścięte drzewo, w tym kilka razy na mnie. Niezbyt przyjemne doświadczenie.
Uh, wystarczy już tego narzekania. Obiecuję, że jutro postaram się wykrzesać z siebie trochę więcej optymizmu.
22 notes · View notes
cyborg0000 · 20 days
Note
Jak wygląda twój dzień z tą chorobą? Jakkolwiek musisz funkcjonować, tylko jak sobie z tym radzisz? Jak z twojej perspektywy wyglądają takie rzeczy jak np. Mycie się, jedzenie czy chociażby opisywanie rzeczy na tym blogu?
Szczerze trzymam kciuki, byś z tego wyszła. Trzymaj się, jesteśmy z tobą <33
O 5:00 rano budzą mnie samochody na zewnątrz, w nocy nie noszę ochrony słuchu, bo wtedy jest zawsze cicho; zakładam earmuffy i idę znowu spać na kolejną godzinę czy dwie, potem jak na zewnątrz robi się większy ruch i jak budzą się sąsiedzi, dochodzą do tego zatyczki
I wtedy nie robię nic
Najczęściej czytam książki, oglądam jakiś film czy serial bez dźwięku, przeglądam bezmyślnie social media, gram w jakieś gry i zagadki logiczne z chatem gpt, gram w skribbl, gierki na telefonie, rysuję palcem na telefonie albo w szkicowniku, piszę wpisy na blogu, piszę coś w rodzaju pamiętnika na telefonie, gadam z ludźmi na discordzie, głównie na serwerze dla ludzi z tinnitusem i nadwrażliwością.
I tak wegetuję i czekam aż dzień się skończy.
Monitoruję cały czas miernik dźwięku na telefonie, jeżeli widzę, że odpierdala się coś głośnego (np. z zewnątrz, jakaś kosiarka czy coś) wtedy chodzę spanikowana po mieszkaniu z miernikiem decybeli i szukam najcichszego możliwego miejsca.
Żeby zjeść jakiś posiłek muszę zdjąć zatyczki i earmuffy, żeby nie było okluzji, więc z reguły wiszę nad miernikiem dźwięku tak długo, aż uznam, że jest wystarczająco cicho, żeby móc zdjąć ochronę słuchu; szybko wpierdalam jedzenie (samo gryzienie jedzenia brzmi jak eksplozje) i potem szybko zakładam stopery i słuchawki wygłuszające, zanim odpierdoli się coś głośnego (np. samochód albo ciężarówka przejedzie za oknem, sąsiad czymś pierdolnie w mieszkaniu wyżej etc.). Czasami próbuję sama zrobić sobie jedzenie, najostrożniej jak tylko się da (ostatnio robię sobie buldaki lol), z tym, że to też pogarsza mi szumy i nadwrażliwość, uszy wtedy wariują od samego dźwięku indukcji, gotowania się wody w garnku, czy dźwięku lodówki (nawet w podwójnej ochronie słuchu) (uszy cały czas dostają spazmów, cały czas czuję takie jakby szarpnięcia w uszach), ale powiem szczerze, już mam tak dość tej kompletnej bezużyteczności, że już mi to chyba wisi xdd Rodzice muszą nalewać mi wody do wanny, podczas gdy ja uciekam na drugi koniec mieszkania, kiedy leje się woda. Moje uszy już od sześciu miesięcy nie tolerują dźwięku prysznica. Mycie głowy to problem, ogromny problem. Czasami myję włosy bardzo cienkim strumieniem ze słuchawki prysznica, robiąc często przerwy (10 sekund lania wody - 5 sekund przerwy), czasami po prostu myję włosy poprzez zanurzenie ich w wannie z wodą. Najczęściej robię to w nocy, kiedy sąsiedzi śpią i nic nie jeździ na zewnątrz. Potem czekam do północy albo do pierwszej, aż zrobi się w końcu cicho, wtedy ściągam zatyczki, słuchawki wygłuszające, myję ostrożnie zęby (to także brzmi, jakbym miała eksplozje w buzi xd) i wtedy następuje moja ulubiona czynność, czyli spanie. Na szczęście szumy już dawno nie przeszkadzają mi w zaśnięciu, właściwie to szumy przeszkadzały mi w spaniu tylko na samym początku, kiedy były zupełnie lekkie w porównaniu do tego, co mam teraz. Potem mam fajne sny, w których jestem normalna i wszystko jest jak dawniej, a po czterech - pięciu godzinach budzę się znowu w tej chorej rzeczywistości xdd
Co tydzień przychodzi do mnie psycholog, rozmawiamy wtedy bardzo cichutko, psycholog pozwala mi zasłonić uszy, kiedy np. przejeżdża samochód za oknem.
I tak pewnie będę żyć do usranej śmierci xdd
24 notes · View notes
pomocyana · 2 months
Text
miałam 37h fasta. obudziłam się o 4 rano i bardzo chciało mi się wymiotować. przewracałam się z boku na bok, ale to nie ustawało. gdy wstałam z łóżka, odrazu upadłam na podłogę z osłabienia. ciężko było ustać na nogach. dotarłam do kuchni aby wziąć jakiś owoc i go zjeść, wzięłam nektarynkę i wróciłam do pokoju. zarejestrowałam ją do fitatu i yazio, zanim wzięłam pierwszego kęsa. nektarynkę jadłam dosłownie leżąc na podłodze i zjadłam ją chyba w mniej niż 40s, żeby zaspokoić mój żołądek i poszłam spać. obudziłam się ok. 5:10, i znowu chciało mi się wymiotować. znowu przewracanie się z boku na bok, ale to tylko pogorszyło sprawę. wstając z łóżka poczułam, że za sekundę zwymiotuję. no i poszło, ale całe szczęście nie ubrudziłam niczego bo sobie rękę podłożyłam :p potem szybko bieg do toalety, i po mojej nektarynce :( po powrocie z toalety usunęłam nektarynkę z podanych aplikacji liczących kalorie.
20 notes · View notes
lekkotakworld · 5 months
Text
Piątek, 10.05,25
Rozpisalam dziś już cały maj i czerwiec, żeby mniej więcej widzieć ile mi zostało czasu do wgrywania pracy magisterskiej. Ja wiem, że się stresuje dużo bardziej niż mi się wydaje. Organizm sam mi to pokazuje, mimo, że głowa wmawia mi, że luzik. Właśnie czekam jak przeciwbólowe zadziałają na kolejną migrenę..
Od dłuższego czasu mam takie momenty, że muszę wziąć głębszy oddech, czasami nawet czuję jakby płuca mi się zapadały. I dopiero dzisiaj zorientowałam się, że to wszystko dzieje się na tle nerwowym. No cóż, najwyższy czas zacząć z tym działać, bo ja się wykończe przez nerwy i stres.
Byłam rano na zajęciach, gościowi się wszystko podana, coś tam mi też doradził, więc spoko. Później weszłam na szybko do Posnani, myślałam, że może kupię jakieś zwykle t-shirty, ale nic nie ma, a jak jest to drogie. Jestem spłukanym studentem 🥲 Koniec końców wyszłam z galerii po niecałych 30 minutach i pojechałam do mieszkania. I tak siedzę do teraz i próbuje coś tam robić z magisterki, wzięłam się za pracę pisemną, bo jakoś nie miałam weny na projekt. Ale dziś zamierzam się położyć spać o wczesnej porze, żeby trochę odespać. A jutro już cisnę projekt i byle do wtorku i konsultacji. A później zaczynam maraton jeżdżenia w kółko dom - Poznań.
To tyle ode mnie. Dobrego wieczoru dla Was ❤️
20 notes · View notes
black-lipstic · 10 days
Text
tw: uz4alezni3nie od alko
wgl pisałam wczoraj posta o tym ile już jestem wolna od mnich 3 uz4lezni3n (na wszelki zacenzuruje) i byłam z siebie taka dumna i zapomniałam go wstawić i jest aktualnie w moich wersjach roboczych. jakoś o 23 przymierzałam spodnie, które nosiłam jakoś ponad 3 lata temu w przed pokoju przed lustrem i mój brat mnie wtedy widział. ogólnie to miałam rozkminy czy to moje kości biodrowe urosły czy po prostu się spasłam i tak je przymierzałam i super pięknie. w pewnym momencie stwierdziłam że to raczej kości bo mimo, że je mega ściskałam i tak nie były dobre a tłuszcz jakby no był ale nie wydawało mi się że to od tego, ale oczywiście mój brat musiał to skomentować. powiedział, że po prostu jestem gruba, muszę schudnąć i tyle. no ngl załamałam się, jeszcze okropne było to, że o tej 14 nie wzięłam medikinetu i jak bylam z przyj na kawie o 18 to bylam trochę głodna i wzięłam kanapkę co już mnie wtedy załamało a potem jeszcze to. byłam bliska płaczu więc szybko poszłam na papierosa żebym się nie popłakała przy nim (btw słuchałam na pecie szpetot od agnieszki chylińskiej lubię te piosenke na równi z piosenkami elysiansoul) i dosłownie jak paliłam to tak bardzo chciałam się napić, ale stwierdziłam że zrobię to jak już wszyscy będą spać. minęły jakieś 2h czułam się taka ohydna i żałosna bo niby schudłam, ale najwyraźniej mój brat tego nie widzi, chociaż wsm to on jest tak w pizdu chudy, ze az mu kości widać, ale dosłownie widać mu żebra a kręgosłup to mu tak zajebiscie wystaje więc no rozumiem że wg niego jestem ulana. ale wracając do alko siedziałam w domu kolejna godzinę, poszłam się myć iii minęło! i mean i tak gdyby nie to że napiłam się 20 sierpnia przed poprawka z matmy, która była 26 to miałabym 2 miesiące i niecałe 2 tygodnie a mam przez to 24 dni, ale no już nieważne. najważniejsze jest to, że wczoraj udało mi się powstrzymać! ngl jestem z siebie mega dumna, trzymajcie kciuki żeby było tylko tak dalej!
10 notes · View notes
littlebutterflysbloog · 3 months
Text
DZIEŃ 131 I 132
🦋 ¡Witajcie piękności! 🦋
Sobota:
Pracowity dzień. Położyłam się szybko spać ze zmęczenia. Udało mi się za to w miarę nie zjeść za dużo.
Zjedzone: 830 kcal
Spalone: 1434 kcal
Bilans: -604 kcal
Myślę, że całkiem przyzwoicie i tak powinno być. Muszę wam powiedzieć, że nie mogę się zmotywować do ćwiczeń. Dosłownie mi się nie chce.
Niedziela:
Nie byłam aż tyle w ruchu jak poprzedniego dnia. Ale było całkiem fajnie. Z wyjątkiem jedzenia bo zeżarłam ponad 2000 kalorii przez pobyt u cioci. Dosłownie mam dosyć tego, że nie mogę się opanować. Muszę się jakoś nauczyć jak tak nie robić.
🦋 ¡Chudości moje piękności! 🦋
~𝒱𝒾𝓋𝒾ℯ𝓃𝓃ℯ
Tumblr media Tumblr media
34 notes · View notes
Text
꧁ZASADY NA WRZESIEŃ꧂
1.nie jem nic po 18
2.z kartkówki zawsze musi być 4/5
3.jeśli dostanę 3/2 samookaleczenie za karę
4.zawsze umyte włosy!!!
5.nie jemy nic w szkole!!
6.ćwiczę zawsze chyba ze mam okres
7.chodzę spać 22/23!!
8.skincare rano i wieczorem
9. Minimalnie 2 l wody dziennie
10.mam notatki z każdej lekcji
11.systematycznie sie ucze
12.jak już musze coś zjesc bo np mdleje to będą to 2 ciasta ryżowe
13.zawsze zadbane paznokcie
14.aktywna na lekcji
15. 9/10 k kroków dziennie
16.lekcje zawsze odrobione!!
17.gdy jestem głodna w domu idę spać
18.gdy w szkole bede mdleć nikomu nie mówimy tylko czekamy do momentu omdlenia
19.postaram sie być miał dla nauczycieli
20.nie bede palić publicznie bo nauczyciel może zobaczyć i mogę miec nieprzyjemności!!
21.byc chudsza od innych
22.nie robić dram na klasowej
23.W piątek mogę zjesc 300-400 kcal
24.co najmniej 1 na 2 tygodnie zrobię rodzinie kaloryczna bombę do zjedzenia
25.bede sie uczyć 1,5-2h dziennie
26.na korkach z matmy 100% skupienie!!!
27.nikomu nie mów ze chudniesz niech sami zobaczą
28.Na wf dajesz 100% z siebie
29.myj uszy co 2 dni
30.bierz antyperspirant do szkoły
31.myj żeby 2-3 razy dziennie
32.czytań w wolnej chwili zaufaj!!!
33.nie jedz przy innych!
34.a chuj podlizuj się możesz na tym zyskać
35.nie ufaj nikomu oprócz przyjaciół
36.do szkoły zawsze woda albo herbatka ale jak już to z erytrytolem
37.pokaz innym jak szybko chudniesz
38. 2 tygodnie przed bilansem nic nie jemy!!!
39.bierz chusteczki do szkoły nie wiadomo kiedy znajomi dadzą nam przekąskę lub po prostu katar
40.”jadłam w szkole” PODSTAWA!!!!
41.dobre perfumki nie zaszkodzą
42.noś gumki do włosów np. Na wf
43.podpaski zawsze przy sobie a najlepiej tak z 5-6 sztuk
44.miej skarpetki,bieliznę lub koszulkę na zmianę zawsze nie wiadomo kiedy mogą ci się przydać
45.dodatkowe spodenki na wf można zawsze zrobić dobry gest i pożyczyć koleżance
46.bądź przygotowana zawsze wieczorem sprawdź czy wszystko spakowane
47.bądź akt na tumblerze bo ana będzie wkurwiona
48.prowadzić dzienniczek mi on pomaga z złymi emocjami
49.po szkole żadnych wypadów na pizzę lub takie gowna
50.na spotkaniach mówimy „omgg ja nie bo jadłam w domu i jestem pełna”
51.w domu po spotkaniu najlepiej mówimy „byliśmy na kebabie jestem pełna 😭”
52.jak rodzice szykują kanapki do szkoły to oddajemy je innym bo oni chętnie je zjedzą + nie będziemy musieli marnować
53.bierzemy hajs „na jedzenie” ale potem potajemnie wkładamy je z powrotem do portfela
54.GUMY ZAWSZE PRZY SOBIE 24/7!!!!
55.odmawiaj każdego jedzeni nawet „małej kosteczki czekolady”
65 notes · View notes
pozartaa · 3 months
Text
03.07.24 UTRZYMANIE WAG1 dzień 489. Limit +/- 2100 kca1.
Wybrane posiłki:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dziś mam mini przerywnik w postaci jednego dnia wolnego. Jutro i po jutrze dniówka w robocie. Szykowałam sobie "catering" do roboty. Tradycyjnie kiedy mam dwie dniówki albo dwie nocki - jedzeniowo jest niemal identycznie, żeby nie kombinować.
Tumblr media
Czasami myślę sobie, że to wręcz śmieszne... Ale działa 😄.
***
W ten piątek wypada stanąć na w@dz3. Trochę tak nie lubię jak to nie jest mój dzień wolny - tylko na szybko przed pracą z rana. Ale raczej nie spodziewam się jakichś cudów w żadną ze stron.
***
No i jutro idę do tej psychiatry na 19:00. Urywam się z 40 min wcześniej z roboty. Trochę to męczące - znowu muszę opowiedzieć wszystko co się dzieje, a wolałabym: "Pani, dej te piguły co zawsze i do zobaczenia na następnej wizycie" Ale płace za to żeby móc się pożalić - to się pożalę. Może coś innego mi da. Cieszę się, że nie mam (jeszcze!) problemów ze spaniem. Myślowy kocioł przed zaśnięciem da się póki co wyciszyć... Ale i tak przez ostatni miesiąc częściej niż przez ostatnie 5 lat wyciszałam się hydroxyzynką - to też daje do myślenia...
***
Na koniec foto obiadu, który zrobił sobie dziś mój "małż". Poniosła go fantazja i zapewnił mnie, że gdyby miał listek pietruszki to byłby na środku tego dania jako ozdoba.
Tumblr media
Dobrej nocy wam życzę.
Jutro do roboty. Ide spać wcześnie.
31 notes · View notes
kostucha00 · 5 months
Text
14 kwietnia 2024, Niedziela🌷:
POST-TASIEMIEC ALERT!
Update'u z mojego życia ciąg dalszy!
Dostałam nowe leki na migrenę, na razie działają. W tym miesiącu miałam na razie tylko jeden dwudniowy atak, co jest całkiem niezłym wynikiem, bo bez nich dni migrenowych w miesiącu było średnio od 14 do 21. Wprowadziłam też dietę antymigrenową — w końcu. Wcześniej trochę się przed tym wzbraniałam, ale uznałam że frekwencja nie pozwoli mi na więcej nieobecności. Bałam się tej diety, bo wyklucza baaardzo dużo produktów: wszystkie sery, fermentowany nabiał, wędliny, wywary mięsne, owoce morza, soję, suszone i bardzo dojrzałe owoce, cytrusy, pomidory, czosnek, paprykę, banany, awokado, kapustę, szpinak, truskawki, ananasa, kiwi, cebulę, chilli, imbir, ocet, kakao, drożdże, zakwas chlebowy, glutaminian sodu, aspartam, czerwony barwnik, kofeinę, kiszonki i wszystkie orzechy z wyjątkiem migdałów. Także trochę tego jest. Jak się jest na recovery i to takim które nie idzie zbyt dobrze, taka restrykcyjna dieta mocno triggeruje i potrafi naprawdę siąść na psychikę. Na razie sobie radzę. Dieta polega na tym, że na tydzień odstawia się wszystkie te produkty, a potem wprowadza po jednym raz na trzy dni (wszystkie "przetestuję" do około połowy lipca) — jak dostanie się ataku, to pewnie przyczyną jest to konkretne jedzenie i trzeba go unikać. Na razie wprowadziłam już kofeinę (w rozsądnej ilości 300 mg dziennie nic mi nie było) i dzisiaj zaczęłam z bananami. Na razie jest okej. Bardziej mnie ta dieta irytuje niż wywołuje chęć Edziowego okultyzmu — to chyba dobry znak. Nawet jak czuję, że atak się zbliża, to wystarczy że wezmę kilka Ibupromów albo pójdę spać (bez leków, jak szłam spać z początkiem migreny oznaczało to, że kiedy się obudzę to przechylę się przez łóżko i zwymiotuję na podłogę z bólu — innej opcji nie było), więc leki w połączeniu z tą dietą przynoszą efekty.
Byłam też z Nicolasem u weterynarza, bo miał zapalenie ucha i na badania krwi, bo zaczął więcej pić. Ogólnie kosztowało mnie to 400 zł (a i tak miałam zniżkę po znajomości bo klinikę prowadzi kolega mojego taty z dzieciństwa) + i kilka minut kociego focha po każdym zakropleniu uszu (przynajmniej dopóki nie ogarnął że potem zawsze dostaje jeść). Zauważyłam że coś jest nie tak dość szybko, dzięki temu że po prostu dzielimy poduszkę i miałam niepowtarzalną okazję poczuć smrodek wydobywający się z jego uszu, poza tym zaczął się częściej drapać. Do weta trafiłam z nim na szczęście zanim zaczęło go boleć przynajmniej od środka, bo drapał się tak intensywnie że rozdrapywał sobie skórę przy uszach. Chciałam mu obciąć pazurki z tylnych łapek żeby nie zrobił sobie krzywdy, ale zaczynał mnie kopać xD.
Kolejna kwestia! Dzięki moim wspaniałym, wspierającym rodzicom zaczęłam się zastanawiać czy na pewno dostanę się na studia, a nawet jeśli, to czy nie wywalą mnie po pierwszym semestrze 🙂. Fajnie, co? Nie że coś, ale mogliby nie dissować mnie tylko dlatego, że chciałabym czegoś innego niż oni; zmęczonej życiem mamy-korposzczura z depresją i zespołem lęku uogólnionego albo taty-alkoholika po technikum mechanicznym, bez matury, bezrobotnego przez pół życia i rzucającego każdą pracę po roku. Chciałabym być szczęśliwa i spokojna, a nie mieć wciąż nawracające myśli, że życie jest bez sensu, skoro harujesz przez 40 lat w "porządnej pracy" której nienawidzisz, za psie pieniądze, a potem umierasz na zawał albo zbyt późno zdiagnozowanego raka bo twoje ciało nie wytrzymało takiej ilości stresu, a nie było cię stać żeby iść do lekarza prywatnie, podczas gdy na NFZ następny termin był za rok. A nawet jeśli żyjesz, to siedzisz całymi dniami w nieogrzewanym mieszkaniu, w którym światło zapalasz tylko do czytania, bo nie stać cię na prąd, i z którego wyściubiasz nos tylko na zakupy, bo szkoda ci wychodzić, skoro tyle płacisz za czynsz. Tak, taka jest moja wizja dorosłości i starości — przynajmniej takiej, jaka myślę że czeka moich rodziców, i jakiej chciałabym uniknąć. Chciałabym pójść na studia, na które będę chodzić z przyjemnością, a nie jak za karę i znaleźć taką pracę, żeby to nie był obowiązek, tylko przyjemność. I chciałabym być samowystarczalna, a nie — jak moi rodzice — polegać na rodzicach/teściowych, mieszkać w ich mieszkaniu i wisieć dziesiątki tysięcy, których nawet się nie ukrywa, że nie zamierza się oddać. I chciałabym nie czuć się samotna — ale ten problem już rozwiązałam adoptując Nicka i jego towarzystwo w pełni rekompensuje mi relacje międzyludzkie, czy raczej ich kompletny brak. Do tej pory nie poznałam nikogo z kim dogadywałabym się wystarczająco dobrze, żeby nawiązać jakąkolwiek relację koleżeńską, nie licząc katechety i historyka z liceum, ale czy da się to zakwalifikować do relacji? No nie wiem, już sama różnica wieku dodaje dziwności kiedy się o tym opowiada (jeden ma z 60 lat, drugiemu niedawno stuknęła 40-stka), ale nie zliczę ile razy spędziłam z którymś przerwę albo zostałam godzinę po lekcjach bo się zagadaliśmy. I wiem że to może dla niektórych brzmieć niezbyt dobrze — bo jak to tak, nastolatka urządza sobie pogaduszki z nauczycielami?! W dodatku z facetami?! — ale naprawdę nie ma w tym nic niewłaściwego. Łatwiej mi się z nimi rozmawia niż z ludźmi w moim wieku. Ci, których znam gadają ciągle o tym ile to ich rodzice nie mają pieniędzy (snoby zasrane), o imprezach, o randkach, związkach, znajomych, o celebrytach i ciągle plotkują (a ja nienawidzę plotek, bo sama wielokrotnie byłam ich ofiarą — i wciąż zdarza mi się być). Nie mam o czym z nimi rozmawiać. Mam nadzieję, że miałam do tej pory pecha do ludzi, bo jeśli nie, to boję się co to dla mnie znaczy. Przynależność do Klubu Seniora, bo gdzie indziej spotkam ludzi, z którymi znajdę wspólny język? Randki z ludźmi z pokolenia moich rodziców? Błagam, LITOŚCI. Oczywiście biorąc pod uwagę, że kiedykolwiek pójdę na jakąś randkę. Na razie się nie zapowiada (ludzie nie są zainteresowani mną, mnie nie obchodzą ani ludzie, ani wymagające relacje z nimi, a tym bardziej jakakolwiek fizyczna zażyłość; od trzymania za ręce, przez całowanie, aż po szeroko pojęte "coś więcej" — wszystko to mnie odrzuca, ale tylko ze względów sensorycznych. Gdybym nie miała czucia, chyba nie miałabym nic przeciwko. Powiedzmy, że jestem osobą do przytulania, ale nie za długo i na moich zasadach). Może jestem niedojrzała, a może boję się czegoś, czego nigdy nie doświadczyłam. A może po prostu coś jest ze mną nie tak.
Chyba trochę zgubiłam wątek. Rozgadałam się. Mówiłam o studiach. Rodzice mnie zniechęcają, sama zaczęłam się zastanawiać czy to na pewno dobry pomysł, ale to nie ma absolutnie żadnego znaczenia, bo nie mam innego planu. Koniec, kropka. Jadę. Kij wam w oko, skurczybyki. Ze mną nie ma tak łatwo.
Zastanawiam się nad odkupieniem samochodu od kuzynki — fiat 500 z 2008 roku za 13.000 zł. Na razie nie mam jeszcze nawet prawa jazdy i brakuje mi czterech tysięcy, ale może uda się namówić rodziców żeby sypnęli trochę grosza na kurs. Argumenty są po mojej stronie: "niepowtarzalna okazja", nic od nich nie dostałam ani na 18-stkę, ani na Boże Narodzenie, no i fajniej będzie zwiać z domu pierdząc im tłumikiem na odchodne niż ładować siebie, kota i marny dorobek swojego marnego życia do TLK, próbując nie spierdolić się z peronu na tory. Natomiast ich jedyny kontrargument to że nie mogę prowadzić, skoro mam ADHD (nie dociera do nich, że biorę na nie leki od ponad 11 miesięcy) i że młodzi prowadzą nierozważnie (kiedy przypomniałam im że to oni jeżdżą 80 km/h w terenie zabudowanym, podczas jazdy siedzą z nosem w telefonie: tata ogląda shorty na YouTubie, mama czyta artykuły — "ale tylko nagłówki!", i w dupie mają tak prozaiczne rzeczy jak sygnalizacja świetlna, i to ja jestem osobą, która się na nich drze, że prowadzą jakby prawa jazdy znaleźli w chipsach, zaczęli się burzyć, że jestem bezczelna). W każdym razie jeśli się zgodzą, to pójdę sobie do pracy na miesiąc do Burger Kinga (klientów mają z 10 razy mniej niż McDonald a płacą podobnie) i jak zdam prawko będę miała samochód, yay!
Na koniec wrzucam zdjęcie drzewa za oknem bo wiosna jest super i Nicolasa obczajającego lampę bo wygląda wtedy jak ślimak
Tumblr media Tumblr media
To nie koniec update'u, po prostu wiem że zbyt długie posty nie są tak dokładnie czytane xD. Update vol. 3 już wkrótce!
33 notes · View notes
uwiklana-blog · 2 months
Text
Dziś byłam pierwszy raz na dworze po 7 dniowym leżeniu w łóżku. Byłam w rosmanie gdy wychodziłam miałam ciemnice przed oczami, szybko doszłam do ławki i usiadłam i wzięłam leki na duszności. Zaczepiła mnie babka pytając czy dobrze się czuję. Skłamałam. Powiedziałam że bolą mnie plecy. Potem pojechałam do Kaufland mamie po pieprz cayenne, sobie zapas kiśli i picie. Gdy szlam pod górkę musiałam 2 razy usiąść bo mi się zrobiło słabo. Zabrałam koteła do domu. Nigdy się mnie nie słucha a dziś odrazu grzecznie weszła 😻. Kolejną część dnia spędziłam na piciu herbaty i ćwiczeniu 6 weidera. Nawet udany dzień. Wczoraj o 23 miałam atak głodowy nie mogę powiedzieć że to napad bo ka,dy by mnie wyśmiał. Opedzlowalam pół batonika, 2 galaretki konjac i troszkę borówek. Po tym byłam już pełna i poszłam spać. Mimo tego moje modlitwy zostały wysłuchane- nie przytyłam a schudłam 0.3 kg. Ważę się dopiero po godzinie 10 bo wcześniej Waga pokazuje Nawet o 0.7 więcej. Chcę pociągnąć tego fasta do jutra mam nadzieję że się uda.
Chudej nocy
Przepraszam to co wcześniej napisałam to było wredne , czuje się znowu jak w gimnazjum ta wysmiewana i najgorsza.
16 notes · View notes
lekkotakworld · 4 months
Text
Poniedziałek, 13.05.24
Zaliczyłam dziś dość silny zjazd, nałożyło się wszystko naraz. Stres mi nie sprzyja no cóż.
Ale od początku. Było okej. Koło 12 chyba dostałam migreny, niestety była dość mocna, do teraz jeszcze czuję lekki ból głowy. Pospałam trochę, no generalnie dużo dziś leżałam. Później napisałam do mojej promotor o konsultacje.. i tu zaczyna się druga jazda.
Promotor odpisała mi, że jutro nie da rady, jak już to środa. A ja jutro miałam po tej konsultacji jechać do domu, bo miałam mieć ortodontę, a w środę mój M. ma urodziny i miałam wszystko załatwić od razu. No to szybko pisałam do orto, udało się przełożyć na przyszły piątek. Konsultacje będę mieć w środę. Tym samym, nie jadę do domu, nie będę na urodzinach u chłopaka, w ogóle nie wiem kiedy się zobaczymy, możliwe że dopiero koło Bożego Ciała.
I pękłam. Płakałam jakby mi się świat zawalił. A to tylko lekka zmiana planów. Ehh.. no i możecie się domyślać co było dalej. Płacz, wyrzuty sumienia, wytykanie sobie wszystkiego co najgorsze, uczucie ogromnego smutku, chęć odizolowania się od wszystkiego i wszystkich. No ciężko. Płacz trwał chyba z godzinę, łzy leciały mi same, nie byłam w stanie ich powstrzymać. Wewnętrznie czułam, że mam ochotę coś rozwalić, wykrzyczeć się. Ale tylko płakałam. Teraz jest mi wszystko obojętne. Chyba ten smutek się schował póki co.
Wicie, przy migrenach mam to, że boje się kolejnego ataku. I to jet takie samonapędzające się koło. Boje się ataku - mam atak - atak mija - boje się ataku itd.
Tak nie da się żyć na dłuższą metę. Wiem, że potrzebuje to przebadać, tylko nie wiem kiedy. Wiem też, że nie jest ze mną dobrze w ostatnim czasie, może tego nie widać aż tak, ale ja się sypie strasznie. Nie chce chyba tu pisać wszystkich szczegółów, bo znów zacznie się wysyłanie do psychiatry, a ja wiem, że powinnam to zrobić. I zrobię. Ale nie wiem kiedy.
To tyle z dziś. Albo coś jeszcze porobie, albo pójdę spać i tyle. Mam dosyć tego dnia. Mam dosyć tego miesiąca, tego miasta, tych studiów. Wszystkiego mam dosyć. Mam dosyć siebie i swojego własnego gównianego życia.
18 notes · View notes