Tumgik
#gorszy okres
lightd0lly · 7 months
Text
"Bądź sobą"
ok fajnie ale ja sama nie wiem kim jestem
"Nie musisz chudnąć"
musze bo jak przestane to znowu mi powiecie ze za duzo jem
"Lubie twoją osobowość"
którą ?
"Nie musisz chudnąć żeby ktoś cie polubil"
Musze, wszyscy mnie zostawili jak przytylam po wyjściu ze szpitala
"Kiedyś znajdziesz osobę która cie pokocha"
Nie, nie znajde mnie sie nie da kochac, ja sama nie umiem kochać
"Widać ze sie starasz z tego wyjsc"
Nie, nie staram sie, boje sie byc szczesliwa wiec nie chce z tego wyjsc czuje sie tak komfortowo
Jak tyle schudniesz to mozesz umrzec
O to chodzi, umre chociaz chuda.
(przepraszam ze nic nie wstawiam ale mam gorszy okres nie tylko związany z jedzeniem ale caly czas dąże do ugw)
106 notes · View notes
kittii45 · 6 months
Text
Hejka motylki po dłuższej przerwie wracam. Miałam gorszy okres dużo jadłam ale czas się ogarnąć.
🦋🦋🦋
62 notes · View notes
polinochkalovesana · 9 days
Text
Cześć wszytskim! Всем приветик!
Wracam z aktywnoscia)) mialam troszkę gorszy okres ale wracam.
Od dzisiaj regularnie beda sie tutaj regularnie pojawiac posty
Planuje wiele moich autorskich niskokalorycznych przepisów, thinspo jak i codzienne bilanse!!
Juz niedlugo!🤍🤍
Tumblr media
Snejana Onopka- BMI 14.6
С любовью ваша polinochkalovesana 🤍
38 notes · View notes
slodkie-skrzydla · 4 months
Text
🦋Hej motylki🦋
Tumblr media
Spalone: 450
Bilans: 501
Dzisiejszy dzień nie był zły. Bardzo podoba mi się ilość spalonych kalorii oraz fakt ,że nie miałam napadu. Mam ostatnio gorszy czas, nie wysypiam się i generalnie psychicznie mam lekki mental breakdown. Może jest to spowodowane tym, że zaraz mam okres albo tym że potrzebuje wakacji.
Chudej nocki kochani
21 notes · View notes
perfecttt · 5 months
Text
Hejka motylki.
Chce zacząć wstawiać więcej postów, czuję że strasznie zawodzę siebie i ane i myślę że to może mi pomóc. Ogólnie to wcześniej coś co jakiś czas wrzucałam ale teraz chciałbym wrócić, potrzebowałam czasu by pomyśleć czego ja tak naprawdę chce, miałam poprostu gorszy okres, do teraz nie wiem jak wogole to określić ale jednego dnia trzymałam się limitu i było dobrze a następnego mówiłam sobie że dziś jem normalnie (żałosne)nie miałam jakby napadu, nie liczyłam kalorii ale poprostu jadłam za dużo. Więc tak naprawdę od końcówki kwietnia do dziś utrzymuje wagę 39 kg, a powinnam już dawno coś zrzucić.
23 notes · View notes
nott-purrfect2 · 6 months
Text
Porady, które mogą być bez sensu, ale jednak trzeba mieć trochę rozsądku przy intensywnym odchudzaniu
Gdy waga stoi w miejscu zwiększ limity! Jedząc jeszcze mniej pogarsza sprawę.
Co do punktu pierwszego zaplanuj sobie kilka metabolizm day w miesiącu, czyli dni gdy jesz na limitach 1000kcal lub więcej
Gdy zaczynasz z odchudzaniem, najpierw zaczynaj na wyższych limitach a później co kilka dni zmniejszaj o 100kcal. Wtedy unikniesz binge!
Krąży mit, że cukry proste szkodzą przy odchudzaniu, ale jeżeli się robi głodówki tak jak większość ludzi tutaj, to jest to jednak ważne. Na tak małych limit, gdzie nasze ciało ma mało energii to normalne, że mamy ochotę na jakiegoś batonika, więc lepiej sobie zjeść tego batona, kostkę czekolady lub nawet owoce
Gdy masz gorszy okres w nauce lub mentalny też zwiększ limity! Wiem, że większość ludzi wtedy tylko zagłębia się w problemach, ale w takim przypadku TRZEBA tak zrobić. Musimy mieć siłę, żeby się skupić w lekcjach i naprostować, gdy nasz stan się unormuje, dopiero wtedy obniż limity
Wiele osób tutaj zmusza się to nudnych ćwiczeń, więc polecam wam znaleźć jakieś przyjemne zajęcie, które jednak wymaga wysiłku, czyli taniec, bieganie, spacery lub sprzątanie w domu! Tak samo nie przemęczaj my się bo jednak organizm będzie chciał zregenerować energię poprzez jedzenie
Pamiętajmy, że Ana chce dla was dobrze (w pewnym stopniu) więc bądźmy rozsądniejszy co do tego. Wiem, że nasz mózg ma zaburzone myślenie, ale traktujmy to poważnie, a nie romantyzujmy.
26 notes · View notes
dawkacynizmu · 11 days
Text
Tumblr media
wtorek 10.09
۶ৎ podsumowanie dnia
zjedzone — 950 kcal
poszłam spać po północy i wstawałam na siku 3 razy co jest nie najlepszą rzeczą jaka może się zdarzyć kiedy wstajesz o 6 ale o dziwo nie umierałam z niewyspania. przed lekcjami poszłam pouczyć się w kawiarni z koleżanką. taka nasza tradycja która skończy się po zaledwie dwóch tygodniach bo uwaga, zapisałam się na dodatkową matematykę w tym czasie xD jak zamierzam zdać maturę z tego gówna to muszę zacząć podejmować jakieś działania. u mnie z tym przedmiotem jest taki problem ze nie mam czasu na zrozumienie przerabianego w klasie przykładu bo nauczycielka zapierdala z prędkością eminema jednocześnie wymagając od nas notowania (sprawdza) a moje skupienie jakoś nie łączy tych dwóch czynności. w każdym razie była trochę stypa na spotkaniu, ostatnio moje kontaktu towarzyskie leżą i kwiczą bo jestem zbyt głęboko zakopana w czarnej dupie zwanej inaczej moją własną głową. jak man jakiś gorszy okres to z reguły nie cierpią na tym moje zainteresowania ani obowiązki a właśnie relacje z innymi których nie mam siły ani chęci podtrzymywać (potem pojawia się pytanie cO tY tAkA obRAżOnA).
koncentrując się na moment na tej dziewczynie, rozmawiałam z nią o kimś i zapytała "ty ich nie lubisz, co nie?" odpowiedziałam że tak, nie lubię, chwila trochę wymownego milczenia i dodałam "ale wiesz, ja mało kogo lubię". powiedziała że "w sumie racja" ale mimo to zaczęła wymieniać. X lubisz, Y na pewno też...same osoby za którymi akurat nie przepadam XD albo spędzam z nimi czas ale gdzieś tam głęboko w kościach mnie wkurwiają. nagle powiedziała Amelie to na pewno lubisz (osoby ze społeczności besties będą wiedziały o kogo chodzi) i miałam takie taaaaaaaaaaaaaa
cieszę się że nie zapytała czy ją lubię. powiedzmy że tak, ale jednocześnie kiedyś tak mocno triggerowala moje ed że mam jakiś niesmak do niej. nie wiem czemu zawsze widzę w innych głównie wady przez co trudno mi powiedzieć że za kimś przepadam kiedy dostrzegam wyłącznie te negatywne zachowania, a wszystko co dobre przelatuje mi gdzieś koło nosa.
wracając — jest ciężko. ktoś coś do mnie gada a mi się zwyczajnie nie chce angażować w jego słowa, sama nie rozpoczynam rozpoczynam żadnych rozmów bo czuję się zbyt zdołowana aby wymyślić jakikolwiek temat na jaki chciałabym rozmawiać (bo nie chce na żaden, chciałabym się odizolować od wszystkich na stałe)
miałam ochotę na skyr truskawkowy do picia ale akurat go nie było więc kupiłam do szkoły taki jogurt od go active całkiem dobry, mniej kcal od skyru a czułam się najedzona. po powrocie odrobiłam matematykę, w zadziwiająco ekstremalnie szybkim tempie nauczyłam się na francuski, poszłam myć głowę i już jest prawie kurwa 21 XD męczy mnie to wracanie ze szkoły o 17. całe szczęście dziś i jutro mam dni bez ćwiczeń dzięki czemu teraz wieczorem mam czas na przyjemnego. mam też takie mocne zakwasy po wczoraj że ledwo chodzę, dwa wf w szkole i trening również w domu. o 50 kcal przekroczyłam limit ale się pojebałam że mam mozzarelle light w domu a była zwykła xd ale raczej robię tę dietę tak na luźno więc takie 50/100 kcal więcej będzie dopuszczalne, weźmy od uwagę że mój ostatni miesiąc był trochę na zasadzie "jedz co chcesz byleby nie wróciły napady" i teraz dopiero wracam do dietowania, jeszcze się nie przyzwyczaiłam.
Tumblr media Tumblr media
powracający temat olimpiady z polskiego — powiedziałam o moim pomyśle polonistce i odparła że brzmi w porządku, mam teraz zrobić sobie plan całej tej pracy. rozmawiałam z nią o tym temacie i najbardziej nie podoba mi się że trzeba omówić związek interpretacji danego mitu z jego poetyką, co to kurwa znaczy 😭
ledwo napisałam ten post i już nie pamiętam o czym był sory za ewentualne zanudzanie, to już nie są dłużej podsumowania dnia a mój prywatny journal xD
19 notes · View notes
hugg2n7 · 3 months
Text
Chciałby się ktoś poznać?
Ogólnie ostatnio mam gorszy okres i boje się że sama nie dam sobie rady..
10 notes · View notes
Text
31.07.2024r.
Kartka z pamiętnika
tazapomnianaprzezwszystkichdziewczyna
Hmm napiszę troszkę co się działo u mnie przez ostatnie kilka dni . Weekend minął całkiem w porządku, ale psychicznie dno ... W poniedziałek było słabo dosyć . Nie tylko psychicznie ale i fizycznie. Nie byłam w stanie ustać na nogach , w głowie mi się kręciło , ciemno mi się robiło przed oczami , jak stałam dłużej niż parę chwilek to od razu nogi z waty i leciałam na podłogę . Na szczęście lub nie .. zależy jak na to patrzeć nie pamiętam za dużo . Wiem , że był moment w którym chciałam dzwonić po karetkę , dziwne ale sama się na to pisałam ale , gdzieś w środku się bałam . Cały poniedziałek i wczoraj do południa przespałam i przeleżałam . Po południu udało mi się trochę ogarnąć , dużo też płakałam wczoraj . Dziś jest lepiej pod względem fizycznym , psychicznie nadal słabo ale na to nic nie poradzę… ten gorszy okres czasowy musi po prostu minąć i wrócę na tak zwane stare tory . Na razie jest chujowo ale stabilnie heh ( taki plus ) . Nadal się muszę zmuszać do wielu rzeczy . Czuję się troche jakby nie potrzebna.. tylko jak coś potrzeba to się do mnie zwracają . Przykre to ale prawdziwe, niestety . „No to tam zrób , żeby było dobrze” ale żadne jak się czujesz czy coś nie . Na telefon co czekałam ostatnio w końcu następnego dnia zadzwoniłam sama i dostałam taka odpowiedź : „ zapomniałam a po za tym nie miałam czasu” czyli co jeśli bym znikała ( odeszła ) to mam wrażenie , że niektórzy nawet by nie zauważyli mojego zniknięcia . Może jakby coś potrzebowali to by zauważyli , że mnie nie ma . Przykro mi trochę , choć powinnam mieć wyjebane w tych co mają wyjebane we mnie … ale czasem mam wyjebane a czasem gdzieś tam w głębi serducha zakłuje .
Próbuje się odnaleźć w tym labiryncie zwanym życiem ale jest ciężko . Czuję , że jestem inna . Inna byłam od zawsze… czasem mi to nie przeszkadza a czasem jest to moje przekleństwo . Jestem niestety albo stety ( zależy jak leży .. śmieszki w dobra bądźmy poważni ) jest to zaleta . Nie mogę zrozumieć dlaczego ja ? Dlaczego los krzywdzi tak niewinnych ludzi którzy tak naprawdę nic nie zawili … życie jest niesprawiedliwe. Udaje mi się trochę ogarnąć , te wspomnienia którymi dostaje tak często po pysku , staram się zająć myśli i jak na razie nie idzie aż tak źle .
Co do mojego powrotu tutaj … napisałam ten post bo czułam , że chce przelać myśli na „papier” , a czy wracam z regularnością ? To nie wiem , nie chcę mówić , że wracam i nagle znowu zniknę . Nie jestem na tyle stabilna psychicznie, żeby powiedzieć to na 100 % . Myślę , że na razie posty będą wlatywać tak o , jak znajdę siłę i motywację to wleci coś .
Jeśli przeczytałaś / przeczytałeś to jeśli mogę Cię poprosić to zostaw coś po sobie . Dziękujeee ^ ^
Trzymajcie się ciepło
tazapomnianaprzezwszystkichdziewczyna
7 notes · View notes
Text
Hejoo przepraszam was bardzo za to ze znowu bylam nie aktywna i nie wstawialam bilansow ale ciagle o tym zapominam i mam tez gorszy okres w moim zyciu poprostu. Mam nadzieje ze mnie zrozumiecie. Od dzisiaj postaram sie wstawiac bilanse regularnie. Jesli chodzi o tamte dni kiedy nie wstawialam to staralam sie jest ponizej 1000 kcal dziennie. Oczywiscie nie za kazdym razem sie udawalo ale probuje wyjsc z tego binge cycle. Wiec tak chudego dnia motylki! 🦋
11 notes · View notes
emmilymotylek · 6 months
Text
Przepraszam że nie było mnie przez tydzień ale miałam gorszy okres teraz będę wstawiać posty a bardziej się starać papatki
13 notes · View notes
nerwicalek · 9 months
Text
Znowu nadszedł gorszy okres, objawy się naśiliły, ataki paniki wróciły a lęk nie opuszcza mnie ani na sekundę.
12 notes · View notes
butterflyy222 · 7 months
Text
Hejka motylki , dlugo mnie nie było .
Miałam troszkę gorszy okres ale wracam już do was , ważyłam się dzisiaj na szczęście nie przytyłam
18 notes · View notes
myslodsiewniav · 8 months
Text
Stan na 25.01.2024
Kupiłam leki. 2,5h w plecy, do odpracowania, bo okazało się, że w całym mieście tylko w jednej aptece były. Cholernie trudnodostępne są te leki na ADHD. ALE MAM! (dzięki @indira2004 <3)
Wzięłam.
I jest o NIEBO lepiej niż wczoraj.
Wczoraj moje skupienie nie istniało. Miałam gorszy dzień (wiem dlaczego, o tym za chwilę), ale połączyło się to z nasileniem objawów ADHD - milion myśli na raz, poczucia winy, bo nie wiem na co się zdecydować, a jak na coś się decyduję to momentalnie coś innego odciągało moją uwagę i tak skakałam od rzeczy do rzeczy, byłam strasznie rozkojarzona, nic nie dokończyłam, kilka rzeczy rozgrzebałam i porzuciłam. Zmęczona byłam okropecznie i zarazem napalona. I głodna.
Ble.
Dziś obudziłam się z bólem gardła.
I z takim poczuciem, że coś mnie bierze, jakby przeziębienie czy coś...
Ech...
Obawiam się tego, że się rozchoruję przez natężenie stresu, brak czasu na relaks i regenerację (na mój wybrany sposób) i po prostu jakiegoś wirusa (no bo zimno jest, ja mam obniżoną odporność, anemie - mój organizm jest bardziej podatny), ale nie mogę, bo mam sesję. Wczoraj miałam się uczyć na egzamin (który jest w piątek), a NIE ROZUMIAŁAM co czytam, odpływałam i odpływałam... masakra...
Chujowo się czuję.
Ech.
I coś mi mówi, takie mam flashbacki z Wietnamu, że będzie tak jak kiedyś - do pierwszych egzaminów z interesujących przedmiotów wystartowałam z pełnej pary, a na te ostatnie nie mogę wyhamować i zrobię jak kiedyś - po łepkach, na oparach, bezsilności, a potem odchoruję ten hiperfokus przez cały okres ferii... :/
Ostatnio przeczytałam takie porównanie "osoby z ADHD mają moc zadaniową jak pędzące ferrari, ale hamulce jak od roweru. To właśnie siła działania niedopasowana do siły wyhamowania jest największym wydatkiem energetycznym, powodem przebodźcowania i niewspółmiernego zmęczenia".
Ech. Dlatego cieszę się, że po miesiącu bez leków znów je mam. Czuję w tej chwilii różnicę... Mam nadzieję, że zdam wszystko dobrze.
Skąd to przekonanie o tym, że się mogłam przeziębić: teściu przyjechał przeziębiony. Już nie prądkował, po prostu dochodzi juz 3 tydzień do siebie po chorobie. Odebraliśmy go z dworca - nasz piesek na jego widok ze szczęścia był bliski zgubienia ogona :D WRESZCIE! Jejku, jak miło widzieć naszego malutkiego pieseczka cieszącego się ze spotkania z naszymi gośćmi! Jejku! Po tylu miesiącach zdobywania jej zaufania i jej aktywnemu okazywaniu strachu i wrogości wobec gości takie widoki jak ten we wtorek na dworcu to jest coś fantastycznego! Chce się przytulić, piszczy, macha ogonkiem, podskakuje w miejscu, domaga się od nas potwierdzenia "tak, to jest twój psiadek!" i tak dalej. Wzruszające szczególnie, że podczas ostatniej wizyty teścia w czerwcu ujadała bez przerwy całe 5h naszego spotkania. A teraz siedziała przy jego nogach patrząc z uwielbieniem. Ech.
Poszliśmy wspólnie na tajskie jedzonko - to bardzo dobre papu. Bardzo. Teściu chciał tam się wybrać - poprzednio byliśmy tam razem jakieś 2 lata temu. Wtedy rodzice przyjechali na weekend do swoich dzieci, a dzieci zaprosiły partnerów (czyli mnie i Szwagra nr 2) i w szóstkę wybraliśmy się na polecane przez siostrę mojego chłopaka jedzonko, do miejsca tuż obok mojego wynajmowanego mieszkania. Często kiedyś tam jadałam, dlatego wydawało mi się to takie dość osobliwe, że siostra O. zapewnia, że ta akurat knajpa jest najlepsza w mieści - nie czułam, że jest najlepsza, ale też nie czułam, że jest zła. Niemniej miło mi było zjeść z nimi obiad tym bardziej, że cała rodzina nad każdym daniem mruczała i wzdychała z zachwytu. :D Dla teścia najlepiej zapisała się w pamięci niesamowita ostrość zamówionego dania i dodatek w postaci całej kiści pieprzu. I właśnie za tą kiścią tęsknił, więc nalegał, byśmy wszyscy po jego przyjeździe poszli zjeść w tamto miejsce.
Luz, okay. Mi pasuje. Dawno tam nie jadłam (bo się przeprowadziłam, hehe).
Zamówiliśmy, przyszło, a on wypala, że musimy zrobić zdjęcie jedzenia i wysłać jego córce. Okazało się, że cały czas na ich grupce rodzinnej trwała przepychanka z siostrą mojego chłopaka o to, że ona sobie nie życzy by jadać w tej knajpie bez niej. Ewidentnie dziewczyna miała FOMO, a brat i ojciec ją trollowali.
Hymmm... nie wiem... mocno mnie to porusza. Znowu. Teścia i mojego chłopaka biorę takich jakimi są. Serca na rękach. Sympatyczni ludzie. A obydwie kobiety tej rodziny to dla mnie zagadki momentami. Inna wrażliwość niż moja do tego tam jakieś tarcia są, których nie rozumiem, bo nie należę do tej rodziny jak w komórce podstawowej...
Na początek wydawało mi się, że to ja wychodzę z pozycji swojej niepewności, kompleksów na tle wyglądu, zasobów i że to ja się porównuję. Ale zrobiłam WSZYSTKO co mogłam by wyjść z tego mojego shitu - począwszy od zauważenia swoich myśli i zachowań, uświadomienia ich sobie w czasie rzeczywistym, decyzji o zachowaniu się inaczej oraz wreszcie o rozmowie wprost na temat uczuć i ustalania jak możemy budować relację w sposób w który chcę budować relacje. Naprawdę dojrzale to ogarnęłam. Swoje problemy wzięłam na siebie, te które były związane z zachowaniami - zaadresowałam, zauważałam i nie wchodziłam w nie.
Ale teraz, po 2 latach, kiedy ogarnęłam co moje i wiem, że nie ma we mnie od wejścia niepewności, zazdrości, kompleksów gdy wychodzę z kontaktem do siostry mojego chłopaka bywa, że tak napotykam mur i wiele z tych niezapraszanych uczuć się do mnie znowu dobija. Drzwi są zamknięte oczywiście, ale w takich momentach czuję takie "Co jest? To znowu ja? Co się we mnie uruchomiło znowu, przecież nic wcześniej nie czułam, nic nie zapowiadało niewygody, a tu nagle niewygoda jest. Ułożę się tak, by było wygodnie, ale o co chodzi?"... no i sobie to poobserwowałam i stwierdzam, że teraz to nie ja. Teraz to ona.
Ciekawe.
Triggeruję coś w niej, próbuje mnie ustawić w pozycji niepewności, kompleksu, niewygody, zazdrości. A gdy się jej nie udaje to najpierw przyznaje co sama czuje ale taka bliska paniki, bezsilności gorączkowej, a potem wyjaśnia, że sama jest w pozycji niepewności, kompleksu, niewygody i zazdrości. I w takich chwilach czuję się rozerwana - bo doceniam, że ma jak ma, że jest dużo ode mnie młodsza i dopiero uczy się budować zdrowo relacje, doceniam samoświadomosć, ale irytuje mnie ta przepychanka w której zawsze najpierw próbuje uderzy w moje rany by mnie zdominować. I jestem przekonana, że ona nie jest tego swiadoma, że to jej automatyczny mechanizm obronny.
No i właśnie... po powrocie z Włoch miałam opisać naszą rozkminkę na temat sióstr. Łatwo oceniać relacje siostrzane tej drugiej osoby w relacji: nie jesteś rodzeństwem, ale też jesteś na tyle blisko, że widzisz różne odcienie i detale relacji zbudowanej między rodzeństwem. Mój chłopak uważa, że moja siostra jako miłość definiuje kontrole: tak długo, jak robię to co moja siostra sobie wyobraziła, że powinnam była robić w życiu tak długo mamy fajne relacje. No i to jest prawda i w jedno zdanie zamknięte to co ja bym ubrała w kilka akapitów - moja siostra za bardzo uważa mnie za część siebie, nie akceptuje do końca mojej odrębności (coraz bardziej, powolutku), uważa, że jest silniejsza psychicznie WIĘC dlatego wie lepiej co jest dobre i dla kogo. Nie widzi, że rodzina jej męża wojuje jej własną bronią (kontrolą, krzykiem i uporem). Jednocześnie tęskni za mną okropecznie (no bo też to kim ja jestem w danym momencie życia daje kontekst tego kim ona jest w tym momencie życia) - a przez to neguje wszystkie decyzje, które mnie oddalają od rodzinnego miasta i ewentualnie jej własnej wygody.
Natomiast siostra mojego partnera ma poczucie wyższości - wiele jej się po prostu należy, wychodzi z pozycji animuszu, roszczeniowej (podziwiam to podejście - moje doświadczenia życiowe akurat tego poziomu poczucia pewności siebie nie pozwolą nadbudować), ale też w niej jest wielka potrzeba ustawiania się w hierarchii na podstawie porównań. Każdy przez to przechodzi w okresie nastoletnim i każdy w końcu z tego wyrasta, w swoim czasie. Myślę, że ona jeszcze mocno w tym tkwi - jest kochaną osobą z serduchem na dłoni (w końcu z takiej rodziny jest), ALE nie przepuści okazji by przypomnieć innym, że ona ma na jakimś polu więcej sukcesów niż ta druga osoba. Kocha brata, tęskni za nim bardzo, ale lubi w rywalizację "popatrz jak się życie ułożyło. To ja zawsze mówiłam, że będę miała psa, a ty, że będziesz mieszkał we Włoszech"... to nie jest ostatnie słowo mojego chłopaka w kwestii miejsca pracy i życia, ale wytknięcie tego w ten sposób w jaki to było wytknięte, z trumfem "to ja spełniam twoje marzenie, ha!" było jakieś takie... bolesne dla mojego partnera. Mi kilka razy z takim współczuciem wytknęła wzrost - na początek nie zacziłam, myślałam, że ona to zauważa jako cechę, tak jak ja fakt, ze jest wysoka. Aż któregoś dnia zaczęła "żałować mnie", bo taka malutka jestem - ha! A jak na to, że akurat uwielbiam być malutka i jest mi z tym dobrze, że kiedyś byłam bardzo wysoka i było mi z tym źle. Że rozmiar to tylko rozmiar, cecha, którą można poczytać subiektywnie na korzyść lub nie - ja poczytuję swój wzrost i jej wzrost obydwu nam na korzyść. Za dużo zrobiłam dla swojego ciała i psyche by teraz na cudowne ciało narzekać - takie jakie jest nosi mnie, tworzy cudowne rzeczy, odbiera zmysły, lubię swoje ciało. Nie mam zamiaru wchodzić w stare buty i się biczować za niedopasowanie do standardów piękna tego akurat wieku. Nic dobrego to nie przyniesie.
I to ją zupełnie zaskoczyło i temat się zamknął, chociaż myślę, że mówiłam bez emocji, łagodnie - bo w tamtym momencie nawet nie miałam przestrzeni do roztrząsania swojego ciała.
Też kilka razy chwaliła się jaka jest niesamowicie szczupła...
No, działo się...
Lubię ją, mam poprawkę na to, że jest młodziutka i do wielu rzeczy być może jeszcze w swoim życiu musi dojść, przewartościować. Ale to nie oznacza, że ja dla jej procesu wejdę w schemat, który mi nie leży.
Wydawało mi się, że naprostowałam kontakt z nią, wychodziłam z rozmową. Było miło. Ale potem zaczęła się sesja i nic... jak ja nie piszę ona nie pisze. Trochę mnie męczy podtrzymywanie kontaktu, a przy kontakcie na żywo zdziwienie, że ja o czymś nie wiem bo mi nie powiedziała (bo skąd mam wiedzieć, jak nie mówiła?). Też z jej strony jest wyścig o to kto i gdzie pojedzie, kto i co dobrego zje... To jest takie... toxic. Z moimi przyjaciółmi przesyłamy sobie zdjęcia z podróży i jedzonka, ale po to by się podzielić zachwytem, ciekawością, sposobem podania. A z jej strony do brata i rodziców idzie treść "ja byłam, a wy nie!"... i to jest... słabe? Nie moje. Gdy pytam co jej się podobało wychodzi, że właśnie fakt bycia... a nie koniecznie jakość bycia (mam wrażenie, że jej chłopak bardziej na tą jakość bycia leci). I to chyba okay - każdemu to co lubi, po prostu ja nie potrafię tego złapać z moim systemem wartości.
No i we wtorek właśnie byliśmy z teściem w knajpie i chociaż jego córka nie była obecna ciałem, to w rozmowie bardzo - że padnie z zazdrości, że skręca ją ze złości, bo poszliśmy do tej knajpy bez niej (mieszka w innym mieście, dopiero co się przeprowadziła znowu do kraju, ech...), potem czytali jej odpowiedzi.
Ech... miałam we wtorkowy wieczór dwóch członków tej głośnej rodziny, a czułam się jakbym znowu zjechali się wszyscy. Zgiełk, dużo głosów, dużo kontaktu.
A po obiedzie teściu uparł się, że chce na piwo... Więc zabraliśmy go do browaru i sami też wypiliśmy. Na chwilę zrobiło się weselej i cieplej i być może wtedy mnie przewiało. :/ Ech...
No i właśnie - piwo mnie być może doprawiło. Jak nie pije się alko tak długo jak my nie piliśmy to wypicie NAGLE 2 piw to naprawdę szok dla organizmu. Dla mojego chłopaka mógłby być to mniejszy szok - młodszy, ma szybszy metabolizm. A ja po tym piwie cały wczorajszy dzień czułam się ociężała i rozleniwiona.
Było bardzo miło z teściem. Bardzo podobało mi się, jak opowiadał o żonie (ile w tym miłości i sentymentu do wspólnej historii, przygód i szalonych pomysłów), merytorycznie porozmawialiśmy o pracy, o filmach. Fajnie było.
Bardzo.
Tylko wróciliśmy do domu bardzo późno, wstawieni, trzeba było robić śniadanie do pracy i lecieć spać, by wstać rano do pracy. No i jeszcze gościowi pościelić, podać śniadanie, zapakować na drogę coś do jedzenia itp.
Banały, ale jednak czasochłonne. I też taka walka z czasem...
No i chyba to mnie rozwaliło.
W ten weekend będę miała dużo ćwiczeń. Troche się denerwuję...
Do tego w niedziele po zajęciach przyjeżdża teściowa... ech... nie pasuje mi to. Dokładają mi stresu... Nie wiem, muszę to przemyśleć.
Ponad to moja siostra narysowała fotorealistycznie geparda i nie mogę z niej, bo to szaleństwo. Piękne, czapki z głów. Coś mi się wydaje, że za rok to będziemy zgłaszać tyle prac do konkursu całą rodziną, że masakra. xD
Zrobiłam też te badania krwi, pobrałam je i przed chwilą konsultowałam z lekarką - B12 jest w normie (juuuuupiiii), tarczyca też super, ale żelazo spadło - więc dostaję jakiś fajny lek i działamy z tą anemią...
No i wracam do PRÓBY nauki - wykłady były w opór ciekawe, ale materiały do nauki to NUDA - czarne literki na białym tle. Nudzi mnie samo patrzenbie na to.
8 notes · View notes
xomati02 · 1 year
Text
Powrót po paru latach
Szczerze nigdy nie sądziłem,że jeszcze kiedykolwiek coś tu napisze tym bardziej po tylu latach,ale jak widać żyje potrafi zaskoczyć. Pierwszy blog założyłem w wieku 16 lat,obecnie mam 21 wspominając tamten okres jest mi wstyd,ale mam wrażenie,że dojrzałem i wyszedłem w końcu na prostą,ale nie da się uciec od wszystkich problemów. Jestem w związku od prawie 3 lat(oczywiście na odległość,bo jakby inaczej za co tak często też byłem wyśmiewany w przeszłości itp. ale to nie o tym) Czuje w niej wielkie wsparcie i bardzo mi na niej zależy,ale wiadomo to nie rozwiązuje wszystkich problemów. Czuje nieustanną presję i strach,że nie uda mi sie ogarnąć życiowo,boje sie że nie dam rady wszystkiego udźwignać,mimo tego że spełniam jakieś pomniejsze marzenia typu wymarzone auto lub podrózowanie czy po prostu brak strachu,że na coś mnie nie stać. Staram się ciągle rozwijać,uczyć nowych rzeczy,być lepszą wersją siebie, mam pracę w której czuje sie doceninony i ogólnie staram sie dbać o wszystko, a i tak czuje że nie robie za mało. Czuje się wyrzutkiem w rodzinie,osobą która jest tu zbędna. Czuje sie odtrącony przez własną mame i czuje jakby kompletnie obcą osobę trakowała bardziej jak syna,niżeli mnie.Niby wiele emocji we mnie umarło i z jednej strony mnie to nie obchodzi a jednak z drugiej strony mnie to jednak dotyka. Nawet przy własnej dziewczynie podczas rozmów z mamą trzeba słuchać o tym chłopaku jaki to o nie jest, czego nie zrobił itp. Rozumiem, że ze mną sie ktoś nie pobawi,bo nie jestem imprezowym typem i cenie sobie samotność, ale czuje sie gorszy przez to wszystko tym bardziej jak już wspomniałem,gdy mówi o nim w obecności mojej dziewczyny. Nawet sytuacja z dzisiaj: Chrzestna ma nas niedługo odwiedzić,a w tym czasie też ma być jakaś impreza na którą nawet nikt nie zapytał mnie czy miałbym ochotę przyjść tylko mama uznała, że siostra ma prawo jazdy i ten chłopak też to oni będą kierować, a ja zostane z psami w domu.Też boje się o stan psychiczny taty, czy sie nie rozwiodą czy będzie wystarczająco silny,czy wszystko sie ułoży. Raz chce to wszystko rzucić i wyjechać jak najdalej stąd,a drugi raz nie chce zostawiać wszystkich z tym samym. Szczerze to obecnie nawet nie wiem po co to wszystko napisałem tym bardziej mając świadomość, że jest to tak chaotycznie napisane i po alkoholu,też pewnie nie odważe sie tego przeczytać,bo będzie mi głupio,ale jednak to jest mój blog i po prostu chciałem sobie ulżyć.
19 notes · View notes
trudnadusza14 · 8 days
Text
Okres wakacyjny 2024 do 13.09.2024
Powiem wam że te wakacje nie były taką tragedia jak zwykle bywają
Mam co prawda ten jebany nawrót ale ...
Boziu dzieje się coraz więcej ! Ciekawych rzeczy i wesołych :
✨Sukcesy✨
-Zdałam egzaminy na 100%
- miałam niezwykłą wenę w sierpniu
- wygląda na to że wygram w konkursie najwięcej przeczytanych książek w Polsce
- obecnie 67 dni bez okaleczeń (rekord niedługo )
- udał mi się szpagat do którego dążyłam odkąd mi powiedziano że będę niepełnosprawna do końca życia no i różne inne figury gimnastyczne
- jak ćwiczę gimnastykę lub taniec aerobowy myślę że lubię swoje ciało
- zgłosiłam się do konkursu najdłuższy szalik i wraz z grupą robimy najdłuższy szalik. Na razie od 1 września mam 8 metrów szala
- zrobiłam autoportret dla znanego na całym świecie komika i za to dostałam darmowy wstęp na stand-up !
Jak mi się coś przypomni to coś dodam
🧐Samopoczucie🧐
W te wakacje na ogół było dobrze,aczkolwiek były to bardzo bezsenne wakacje. W połowie sierpnia mnie jebło totalnie że spałam raz na tydzień po 3 godziny. I nie byłam zmęczona
Dopiero jak byłam w poniedziałek u terapeutki okazało się że prawdopodobnie dotknęła mnie mania tymbardziej że miałam ostrą wene na wszystko
To chyba najlepsze wakacje odnośnie samopoczucia psychicznego. Najmniej depresyjnych dni w lato w ciągu lat które pamiętam ! Jej !
Nie wiem czy to nie ma związku też z zaburzeniami odżywiania ale mniejsza. Bo przecież zaburzenia przykrywają nieco ten gorszy psychiczny stan
Ale czuję się coraz lepiej psychicznie pod względem samopoczucia i mam nadzieję że to się utrzyma
Gdyby tylko można było utrzymać samopoczucie a pożegnać tą anoreksję byłoby pięknie
🍏Sprawy Jedzeniowe🍏
Z tym to chyba było najgorzej w te wakacje,solidny nawrót anoreksji i śmiem nawet twierdzić że gorszy niż był. Nie będę mówić ile schudłam ale najwięcej jak na te parę miesięcy.
I jak kilka lat temu schudnięcie do najniższej wagi zajęło mi prawie dwa lata,to teraz minęło parę miesięcy a jestem bliżej spadku do drastycznej liczby aniżeli wtedy
I ma to też swoje skutki,takie jak postępujące problemy z sercem,znów mi rośnie meszek,często mi zimno (co akurat szczerze wolę od pocenia się nonstop xD)
Najbardziej te problemy z sercem niepokoją. Lekarka powiedziała że jak spadnę poniżej konkretnej liczby to z marszu mnie wysyła na dożywianie,i nie będę miała nic do gadania
Może to dobre rozwiązanie ?
Zdrowa część mnie myśli że tak
Bo nie fajne było jak kilka lat temu pozostawili mnie samą sobie bo byłam "za chuda" i twierdząc że jako że jestem dorosła nie mogą pomóc,do tego to jebane zdalne nauczanie
A ja naprawdę chyba muszę mieć coś takiego że powie mi ktoś twardy fakt jak wyglądam czy by mi zrobił zdjęcie jak wyglądam. Bo szczerze spostrzegłam że inaczej jak sama sobie robisz zdjęcie a inaczej jak ktoś ci robi a nie coś typu :
"umrzesz jak nie zaczniesz jeść "
A czy ktoś pomyślał że będąc w takim stanie to tak czy siak nie chce żyć ?
Staram się jeść ale nie zawsze wychodzi,motywują mnie ćwiczenia do tego bo wiem że muszę mieć siłę by robić różne te gimnastyczne rzeczy. Bo jak nie zjadłam to czułam że zemdleje i nie byłam w stanie ćwiczyć za bardzo
Także mam jakąś motywację 💪
I jeszcze jedna rzecz o tym
Jak mam zachciankę na coś konkretnego to nie hamuje się z tym
Ostatnio miałam ogromną ochotę na ser więc wafle z plastrem sera i ketchupem były przez tydzień nonstop 😆
Więc chyba nie jest ze mną aż tak źle jak niektórzy myślą,jest źle ale nie tragicznie i to plus
💙Relacje💙
W te wakacje coś słabo miałam chęci by się z innymi spotykać,wolałam spędzać czas oglądając filmy czy rozwijając zainteresowania.
Mimo to widzę jedną zmianę w sobie odnośnie ludzi. Już bardzo rzadko mam coś takiego że myślę że jestem dla kogoś problemem albo że ta osoba tylko udaje że mnie lubi. Nie myślę o tym
A na zajęciach nawet zostałam prawą ręką jednej terapeutki
Przez co ją zastępowałam jak była na urlopie
To było świetne. Parę osób też poznałam
Więc pod tym względem też nie było źle
🎨Hobby🎨
Uhuhu pod tym względem to się działo
Oglądałam bardzo dużo filmów,czytałam książki,na szydełku robiłam,rysowałam mnóstwo,układałam puzzle,śpiewałam,tańczyłam ćwiczyłam,uczyłam się
Wszystko naraz !
Tak dużo filmów obejrzałam że nie jestem w stanie ich wszystkich wymienić 😆
Książki tak samo
A co do sztuki to włala
Wstawię te najlepsze w mojej opini
Tumblr media
To ukazuje jakby taką otwartą osobowość. Szklany kwadrat nie jest zamknięty tylko otwarty a chmury czyli osobowość wyskakuje z pod wody. Czyli że osobowość wyłazi ze swojej dziury
Tumblr media
A tego w sumie nie wiem jak opisać xD
Tumblr media
Tutaj chyba wiadomo o co chodzi
Jakby czuje że anoreksja mnie chroni przed tym potworem wyżej. To on jest jakby takim demonem
Bo ogólnie większość ludzi opisuje tą anoreksję jako demona
A ja opisuje ją jako kostka co mnie chroni przed tym czarnym stworem
Dla mnie ten stwór to : depresja,myśli samobójcze,autodestrukcja
Bo jak jest kostek to nie ma tego potwora lub jest skryty,ale jakby kostek znikł to ten potwór mnie obejmuje
Przez to terapeutka nie wie jak mi pomóc bo u większości osób ten potwór to zaburzenia odżywiania
A nie na odwrót
A ta woda to chyba znacie określenie tonący ?
Tak właśnie się czuje. Tone w bagnie a czuje jakbym nie mogła się z tego wydostać
A te motyle to chodzi o znajomych
A teraz perełka z wczoraj 😎
Tumblr media
Narysowałam komika Adama Van Bendlera
Na zajęciach był u nas wczoraj w gości i podarowałam mu ten autoportret. Bardzo się ucieszył mówiąc :
"nigdy nie dostałem od kogoś rysunku"
Za to że mu dałam prezent od serca dostałam darmowy bilet na jego stand-up...
Ludzie ja marzyłam od lat by pójść na stand-up !!!
Wreszcie mi się udało ! Było świetnie !
Poza tym dowiedziałam się że ten komik cierpi na depresję,stworzył też fundację dla zwierząt. Naprawdę wielki człowiek. Jest znany na całym świecie. Jeden z najbardziej znanych komików na świecie
I nie wiem czy do mnie jeszcze ten fakt nie dotarł że podarowałam bardzo znanej osobie prezent własnej roboty czy co bo myślę od kilku godzin że to nic wielkiego xD
Od kilku godzin też się zastanawiam o sukcesie,zadałam też mu pytanie jak to jest że niektórzy przez znajomości osiągają sukces a niektórzy i bez. Nie wie tego
Mam też z nim zdjęcie ale nie jestem pewna czy wstawić go tu na bloga
Takze jest nieźle
Napiszę w weekend
Trzymajcie się ludziska
Kocham was 💜💜
2 notes · View notes