Tumgik
#narzeczony
iwannabeskinnyemogirl · 4 months
Text
𝕞𝕠𝕛𝕖 𝕡𝕠𝕨𝕠𝕕𝕪 𝕕𝕠 𝕤𝕔𝕙𝕦𝕕𝕟𝕚𝕖𝕔𝕚𝕒
będę mogła nosić spódniczki bez uczucia że wyglądam grubo
uda nie będą się dotykać w górnej części
narzeczony nie będzie się wstydził robić i wstawiać na ig zdjęcia ze mną (ze swoją mega chudą byłą robił dużo zdjęć które ona dalej ma na swoim profilu 🤡 a ze mną nie ma praktycznie żadnych zdjęć, publicznych nie ma w ogóle, jedynie te które ja robię ale on nie jest bardzo chętny do tego)
moje kości na mostku będą jeszcze bardziej widoczne
będę mieć bardziej wystające kości policzkowe i obojczyki
moje dłonie będą wyglądać bardzo smukło i delikatnie, dzięki czemu stylizacje paznokciowe będą wyglądać jeszcze lepiej
moje oczy i usta będą wydawać się większe
mój narzeczony nie będzie musiał się mnie wstydzić przy swoich znajomych (nie mówi mi tego ale wiem że pewnie będzie lepiej jak schudnę)
moja skóra będzie jeszcze będzie jeszcze bledsza (kocham moją prawie białą skórę ale chciałbym być biała jak kartka papieru)
będę wyglądać na delikatną i kruchą
będę lekka i nie będę się bać że jak siedzę na kolanach narzeczonego to zaraz zacznie go coś boleć
to są moje powody które mają mnie zmotywować do samokontroli której mi aktualnie bardzo brakuje 😔✊
89 notes · View notes
nekod0lly · 5 months
Text
01.05.2024
TO BYŁ NAJGORSZY DZIEŃ JAKI MOGŁAM SOBIE TYLKO WYOBRAZIĆ.
Rano niby wszystko oki, spacer bieganie, sielanka.
Wracam do domku, biorę leki, idę spać, wstaje jem pudding proteinowy.
A potem zaczęłam się kłócić z chłopakiem. Sama już nie wiem o co, ale zadrapałam go i ogólnie szarpaliśmy się chwilkę :((
Uspokoiłam się, zaczęłam grać w simsy i niby git. W moim domu akurat był grill, a że było sporo ludzi i się bałam to siedziałam w pokoju.
Potem pojechałam z chłopakiem do sklepu po fajki :3
Tumblr media
A następnie wróciliśmy.
TO OKAZAŁO SIĘ BŁĘDEM. TO ŻE W OGÓLE DO TEGO DOMU WLAZŁAM.
Od razu zostałam zaatakowana że mam coś zejśc, moja matka drze się na mnie, no robię jedzenie.
Nawet nie mogłam go zjeść, bo zaczęła mówić o tym jak mój chłopak jest okropny itp itd (nie jest, jest moim jedynym skarbem)
Kłótnia poleciała tak daleko, że moja matka wyzwała mojego chłopaka przy nim fałszywym, mnie chciała uderzyć, darła się na mnie, wyzywała wszystkich i kazała się zamknąć, a jej narzeczony rozmawiał ze mną przez godzinę aby mnie uspokoić
Nie zamierzam się już do niej odzywać.
Tumblr media
Bilans dzisiejszy 🩷
Kocham was!!!! Pamiętajcie nie dajcie sobą pomiatać, moja matka myślała że może, ale nie dam sobie w kaszę dmuchać!!
-Neko
88 notes · View notes
myslodsiewniav · 3 months
Text
Odpuszczam gonitwie myśli (tylko trochę), zauważam syndrom oszusta i swoje nawyki. I trochę o poczuciu dumy z dokonanych rzeczy w obszarze neurotypowym (nie do końca wiem, jak to jest czuć dumę - jak się okazało)
26 czerwca 2024
Widzę, że na tumblrze zaszły zmiany, ale nie mam czasu ogarniać kłódek. Po sesji.
Wczoraj złożyłam wniosek, ze wszystkimi dodatkami, ze wszystkimi formularzykami itp. Dopieszczone na maksa. I tak myślę: po chuj ja się tak staram, żeby to było TAK DOBRE? To tylko wniosek i w dodatku o nie dużą sumę pieniędzy (największą jaką się da, ale relatywnie nie dużą). Ech.
Spalam się na małe rzeczy. W tym tygodniu muszę jeszcze wyprawić w podróż moje dwie prace finałowe na międzynarodowy konkurs. Najlepiej byłoby wysłać je dzisiaj, ale tak serio-serio skończoną mam jedną. A druga wciąż rozgrzebana i trudno, nie poleci. Nie mam na to siły.
Uderzyła też znowu alergia - mnie tylko trochę, na przełomie kwietnia i maja było znacznie gorzej. Po porostu trochę boli głowa i mam problemy z oddychaniem, dlatego teraz nie odchodzę daleko od naszego domowegoo filtra powietrza. No i wróciły te bomble na dłoniach - myślałam, że ma uczucielenie na barwnik turkusowy, ale akurat nic farbami nie działałam w tym roku (bo nie mam czasu), więc musi chodzić o coś innego. Ech.
Ale mój narzeczony wygląda jakby się zjarał - oczy opuchnięte, powieki tak napompowane, że są w zasadzie pontonikami wokół przekrwionych gałek ocznych. Twarz go piecze - co chwilę trze ją dłońmi, do tego stopnia, że wczoraj sam z siebie poprosił mnie o jakiś delikatny krem (nie znosi mieć na sobie filmu z kremem, nie lubi uczucia "tłustości" - rozumiem, ja też, bardzo mnie to wkurza, ale kremy do skory twarzy zwykle przynoszą mi ulgę i nawilżenie, bo mam bardzo cienką skórę). Drapie się też po rękach i co kwadrans biega do łazienki - albo opłukać buzię, albo (w domu) wziąć prysznic. Do tego kicha seriami, tak średnio po 10 "apsik" pod rząd - jemu to przeszkadza bardzo, ale koledzy w pracy mają z tego ubaw, są wspierający. Tak myślę, że to naprawdę lepsza forma radzenia sobie z kumplem, który jest w trudnym momencie, którego stan zdrowotny utrudnia komunikację - całe szczęście ziomki w jego biurze wolą obśmiać (śmiejąc się z nim, nie z niego) i podać mu lekarstwo niż wkurzać się, że tyle trwa zanim odpowie na ich pytanie.
Wczoraj, w ramach radzenia sobie z poziomem kortyzolu... Ech... No nie, to nie tak. Od jakiegoś czas widzę, że jestem zestresowana, żongluję nadmiarem terminów i informacji, przytłacza mnie to. Zaczynam czuć się do niczego, wątpić w swoje umiejętności, wartość. Łapać sie na lęku, że nie zaliczę roku (co potwierdzi, że jestem absolutnie beznadziejnym przypadkiem głupka i hipokrytki, której zdawało się, że zna się na tyle by poradzić sobie z zaspokajaniem swoich atypowych potrzeb i zarazem realizacją etapów nauki przygotowanych dla osób neurotypowych - więc jeszcze dodatkowo we własnej głowie sobie dorzucam), na lęku, że jestem beznadziejną narzeczoną, córką i przyjaciółką - a jeżeli na coś faktycznie pracowałam to właśnie na bycie w swoim mniemaniu dobrą partnerką, córką i przyjaciółką. Realizuję swoje marzenie teraz i mam mniej czasu, chcę, aby przyjaciele to zrozumieli, ale też nie chcę zaniedbać naszych relacji. A ostatnio zaczyna wszystkiego być tak dużo, że chociaż odczytuję od nich wiadomości to odpisuję krótko, albo wcale (bo ze zmęczenia zapominam - chociaż w głowie mam ułożoną odpowiedź i często jestem przekonana, że to nie tylko napisałam, ale też wysłałam) - po prostu moja bateria socjalna się rozładowuje i pomimo chęci nie mam siły na to by odpisać. Nie mam też siły na robienie zdjęć ze spotkań (co zawsze dawało mi tyle frajdy). Więc ostatnio częściej używam słowa "przepraszam" niż bym chciała i to powoduje, że jakby sama sobie potwierdzam jak bardzo beznadziejna jestem.
Klasyczne ADHD.
To wszystko, te wszystkie uczucia to klasyczne ADHD.
Złapałam się na tym w zeszłym tygodniu robiąc sobie krótką przerwę i zabierając siebie samą i swojego pieska w naturę. Chodziłyśmy przez 4h po parku, a do mojej głowy docierał taaaaaaki mętlik myśli konfrontowanych z faktami, że miałam ochotę odgryźć sobie ogon.
Ostatnio tez przeczytałam - do snu - że ADHDowcy nie odczuwają uczucia "spełnienia/feeling of accomplishment". I to było ciekawe. Tym bardziej ciekawe, że WIEM, że mogę odczuwać spełnienie - i wiele razy je czułam! Ale faktycznie, aby poczuć dumę ze swoich dokonań i spełnienie potrzebuję 1- mindfulnessu w postaci bliskości z sobą i bliskimi, 2 - rutyny, 3 - w tej rutynie sporego czasu na świadome zauważanie swoich uczuć i dbanie o ciało (sport, joga, sauna, pływanko, czytanie itp) o którym z nawyku po prostu zapominam. Czyli w zasadzie [potrzebuję wszystkich punktów 1,2,3 sklejonych w jedno. Ale słuchając tego co ADHDowcy mają do powiedzenia na temat rozróżnienia spełnienia w sensie "accomplishment" oraz w sensie "fulfilment" zrozumiałam, że to kolejna sprawa, która mi się zlała w jedno. Dotąd nie rozużniałam znaczenia tych słów, to dla mnie były synonimy, słowa opisujące to samo, a one jednak opisują pewną różnicę w niuansach.
Z zaskoczeniem odkryłam, że moje uczucia spełnienia, to, które chwilę temu opisałam jako kombinację punktów 1,2,3 to "fulfilment", tym czasem uczucie "accomplishment" to dla mnie coś bliższego "poczuciu ogromnej frustracji poprzedzonej chwilową ulgą", niż dumy. Nie czuję w chwilach dla neurotypowych "spełniania/accomplishment" - czuję ulgę, że zdołałam coś wykonać na czas i nie zjebać tego, myślę w takich chwilach o sobie źle - że mogłam szybciej, lepiej, porządniej, że raptem pomimo swoich wad "jakoś się udało". Że nie popełniłam błędów (bo system nauczył mnie nie ufać sobie - ADHD dalej), że nie zostałam od razu wykluczona z procesu, że nie dostałam od razu 0 punktów. Czyli westchnienie ulgi "uf, udało się" i od razu przechodzę do przypomnienia sobie o liście rzeczy, które jeszcze muszę wykonać na czas i złożyć o czasie, znowu na tyle dobrze, żeby nie było się do czego przyczepić, żeby było tak dobre, by "załatać" ewentualne braki, które przecież będą (dysprtografia, synestezia itp).
Nie wiedziałam, że można czuć inaczej.
Że informacji: złożyłam, udało się. Może towarzyszyć coś innego niż, ulga i przypominanie sobie o wszystkim co jeszcze muszę zrobić, aby nie zawalić. Ewentualnie o przypominaniu sobie, że mogę zawalić i to okay, bo i tak to ja będę się bujać z konsekwencjami - w tym jest siła i odzyskanie sprawczości i odpowiedzialności.
Dlatego "bycie dla siebie łagodną" to dla mnie jak branie prysznica po dłuuuuugim boju w systemie. Terapia to najlepsze co dla siebie samej w życiu zrobiłam. Wzruszam się, jak o tym myślę.
Anyway.
Wczoraj, 25 czerwca 2024 r. złożyłam dopieszczony na 1000% wniosek o grant. Z załącznikami i rekomendacjami (wg. wniosku wystarczyła jedna rekomendacja, a ja postarałam się o dwie, i to od dwójki naprawdę bardzo kompetentnych naukowców. Co więcej - byłaby trzecia rekomendacja od Pani dziekan, ale formalnie nie może jej napisać, bo chociaż nie jest w jury konkursowym to jednak jej dział się zajmuje oceną i przetwarzaniem decyzji o przyznaniu grantu), z oświadczeniami, z harmonogramem i budżetem tak przygotowanym, jak podobno nikt w historii tego konkursu nie przygotowywał tych dokumentów.
Mam doświadczenie, dostałam pochwały, zostałam doceniona, mój zespół mnie wsparł, pracowałam nad tym dłuuuuugo. To naprawdę solidna robota i wiem, że jest solidna, bo wiem jak dużo informacji przestudiowałam.
I poczułam raptem ulgę, że "udało się" złożyć to na czas i zarazem nie wylecieć w przedbiegach. Jak zawsze. Syndrom oszusta na pełnej - mam przekonanie, że ja nic nie wiem, nie umiem, że ja ledwo osiągam jako-taki poziom, że pewnie wszyscy inni mają ten poziom i są ode mnie lepsi, a ledwo im doskakuję. Tak myślę, serio! Chciaż dostałam feedback, że w ogóle tak nie jest! Ba! Dostaję taki feedback regularnie! Że moje prace zaliczeniowe są na świetnym poziomie. Ba! Jeden Pan wykładowca napisał mi, że daje mi 5, bo jego historii prowadzenia kursu, który mi wykłada w tym semestrze, od lat, od początku, jeszcze nie dostał tak świetnie, profesjonalnie, szczegółowo i dobrze napisanej pracy. Do tego z dbałością o właściwe przedstawienie wniosków i oprawy graficznej. Skakałam ze szczęścia, gdy to czytałam, jednak i tak cos we mnie nie dowierza, że mogę być NAPRAWDĘ DOBRA.
Ale im więcej sama sobie zostawiam przestrzeni na dbanie o ciało, na spacerki, na odpoczynek, na mindfullnessu, tym wyraźniej łączę te dwa ja: to, które dostaje komplementy i feedbacki od profesjonalistów doceniające mój profesjonalizm, oraz to, które boi się ciągle, że jeżeli nie da z siebie 3000% to ktoś odkryje jak bardzo beznadziejna i nie-dość kompetentna jestem.
ADHDowicze potrzebują tego czasu na mindfullness.
Dlatego - po przetrawieniu tego co powyżej opisałam - skupiłam się na "moim wtorku" i na wybraniu się do saunarium. Oczywiście wczoraj, na saunie odliczałam w głowie kolejne kroki: że teraz, do końca tygodnia muszę zrobić i oddać zaliczenie z przedmiotu XXX, wysłać pracę na konkurs, a jeszcze tego dnia muszę przecież odbyć certyfikowane szkolenie (odbyłam, 2,5h miało być o AI, a było tak naprawdę o sprzedaży generycznego chłamu w postaci e-booków pisanego przez AI na Amazonie, na generowaniu zdjęć w AI i upieraniu się, że możemy je sprzedawać jako "nasze zdjęcia" i zrezygnować z najmu usług fotografa/grafika, o tworzeniu treści szkoleń przez AI, o pisaniu listów biznesowych przez AI - zabawne, bo o ile na studiach miałam nie raz omawiane, jak łatwo rozpoznać teksty tworzone przez AI, chociażby po składni i po kalkach językowych, po pokracznym słowotwórstwie, to na tym certyfikowanym szkoleniu dostałam przeciwieństwo tego: facet zachwalał te wszystkie "współpracuj ze mną, a rozkwitnę twój biznes" według niego brzmiało kreatywnie, ech... Ale typ podczas szkolenia zachęcił około 400 osób do zakupu jego narzędzi AI i kolejnej usługi szkoleniowej za około 2 tysiące każde, więc tak się robi prawdziwą kasę, a ja i moje wątpliwości etyczne są wciąż na głodowej pensji... Ech...), a po szkoleniu wywiesić pranie, skontaktować się z urzędem w sprawie wydanie certyfikatów i zaświadczeń, a w przyszłym tygodniu najpóźniej zrobić zaliczenie z XXX i je oddać, a potem przygotować się na egzamin, a potem, już po sesji zadbac o kolejno: wyjazd na chwilę by odpocząć, o urodziny mojej siostry, o urodziny przyjaciela, o urodziny szwagra, o urodziny taty, o odwiedzenie szwagierki, o realizację grantu, jeżeli dostanę grant, o odbycie kolejnych szkoleń... i tak dalej.
Trudno mi się wyrwać z tych przytłaczających myśli. Serio.
Mam listę terminów w głowie i w kalendarzu, kolejne rzeczy od siebie wzajemnie zależą i jak coś zawalę to kolejne etapy mogą się skomplikować.
Boje się.
Ale chcę spróbować z założeniem działalności, ale nie zrobię tego bez tej informacji o grancie, bo bez tego nie będę miała pieniędzy na realizację kursów, bez których nie dostanę dotacji.
Zluzowałam w saunie, ale wciąż to odliczanie kolejnych etapów przebiegało mi w głowie, aż... usłyszałam chrapanie. Myślałam, że to ja chrapię xD A to babeczka, która leżała na sąsiedniej półce. xD W nocy poprzedzającej złożenie wniosku nie mogłam spać - spałam ledwie 2h, a potem nie czułam senności. I to mnie martwiło. Ale w saunarium, słuchając tego miarowego, spokojnego chrapania sama się uspokoiłam. Natrętne myśli się wyciszyły. Byłam bliska zaśnięcia...
I to było takie przyjemne. :D
Wyszorowałam się, potem nabalsamowałam i wróciłam do domu.
Widzę, że przytyłam i poczułam, że ciało mnie boli (to fascynujące, jak w stresie można ten ból ignorować). Więc o siebie zadbałam: zjadłam duuuużo soczystych pomidorów i zaległam na kanapie z moim opuchniętnym narzeczonym i kochanym pieskiem. Oglądamy od nowa "BoJack Horsman" i ten serial, ech... jest dobry i boli w serduszko. Dużo triggerów we mnie wywołuje, ale cieszę się, że możemy z O. o nich porozmawiać.
A potem kupiliśmy bilety na pierwszy wypad po sesji, który porusza nasze ciała i przewietrzy głowy. Robiliśmy to będąc chooooolernie zmęczonymi, więc kilka rzeczy muszę dzisiaj na dworcu wyjaśnić, ale mamy to. Jedziemy spełnić kolejne moje marzenie <3
Mega się cieszę, chociaż sama podróż troszkę mnie martwi - zobaczymy czy to faktycznie tak dobry pomysł, jak się wydaje być. Może być tak, że to za mało czasu i za duża odległość, by faktycznie poczuć odprężenie. :/
Wczoraj w saunie też myślałam o Turcji i naszym dniu SPA w Hammam. OMG nie pamiętam w rezultacie, czy to opisałam, ale to było tak fantastyczne i tak fajne!
Dużo się dzieje, za dużo.
Nie mogę się doczekać wakacji.
A dziś wstałam z przewianym barkiem xD - kurwa, załatwiłam się na saunie! Nie mogę ruszać głową i lewą ręką. xD No kurwa super. xD
Od rana wchodzi smarowanie się maścią końską.
24 notes · View notes
xphaiea · 24 days
Text
Tumblr media
ANDRZEJ STRUMILLO • Illustration for Robert Stiller's Narzeczony z morza (Poland, 1971)
19 notes · View notes
nenusia · 2 months
Text
PL tłumaczenie Reverse Inclusivity by Zero
Zmiana języku opisującego związki Simów na ten sprzed aktualizacji
„Osoba poślubiona” -> „Mąż/Żona” „Osoba zaręczona” -> „Narzeczony/Narzeczona”  „Sympatia” - > „Chłopak/Dziewczyna” 
/EDIT
Zaktualizowałam grę i wydaje się, że w polskim języku gry tego nie zmienili pomimo, że napisali o zmianie w informacji o aktualizacji.
Tumblr media
Tłumaczenie trzeba włożyć do tego samego folderu co modyfikacja. Nie zmieniaj nazw modu ani tłumaczenia.
Link do modyfikacji: MOD
Link do tłumaczenia: SFS
YouTube
Postawisz mi kawę?
DISCORD
10 notes · View notes
retrowaving1 · 4 months
Text
Harcerskie curry 🍛🥘🍲
Bo właśnie tak mogłabym scharakteryzować potrawę, na którą przepis dostałam uczestnicząc w @wymiana-kulinarna<3 Z tym przepisem łączy się piękna historia o pracowitości i sile ducha polskich harcerek, których nie może powstrzymać ani deszcz, ani złe samopoczucie :) Chciałam podzielić się również niesamowicie ładną prezentacją tego przepisu, ale niestety, nie mogłam znaleźć autorki na Tumblerze, korzystając tylko z imienia, którym się podpisała - wolę najpierw poprosić o zezwolenie.
Kochana, jeśli to czytasz, wiedz, że Twój przepis jest niesamowity zarówno pod względem zawartości, jak i wyglądu <3 dziękuję Ci ślicznie!
Tumblr media Tumblr media
Dostałam ten przepis w dobrym momencie - akurat się rozchorowałam i miałam ochotę na coś ciepłego i łatwego do przygotowania. Uwielbiam japońskie curry, ale przepis, który otrzymałam, różnił się nieco od tego, który zazwyczaj używam, więc były w nim również ekscytujące ziarenka tajemnicy i wyzwania;)
Skorzystałam również z zaproszenia do eksperymentowania ze składnikami :) Musiałam zrezygnować z ryżu i ziemniaków z powodu mojej nisko-cukrowej diety. Zamiast tego użyłam batata i kurczaka, aby zbalansować makroelementy dania.
Według zaleceń dodałam również papryczkę chili i sok z cytryny. Wyszło niesamowicie! Może gorączka nie spadła od razu, ale zdecydowanie poczułam się znacznie lepiej po takim obiadku :3 Ponadto zrobiło mi się bardzo przyjemnie na serduszku <3 Mój narzeczony również chwalił to curry, mimo że na ogół nie jest wielkim fanem takich dań:)
Jeszcze raz dziękuję za przepis i jeśli możesz i chcesz (i się odnajdziesz), proszę podziel się tym pięknym przepisem z Tumblerem, bo to curry jest naprawdę pyszne:)
13 notes · View notes
mal-abi-rp · 1 year
Text
👑„Kings & Queens”👑 (Odc.1️⃣)
Irina Cristescu (POV.) 🇷🇴🇷🇺🇲🇩
Pochodząca z małego miasteczka w południowej Rumunii dziewczyna rosyjskiego gangstera przybywa do większego miasta w Mołdawii, by załatwić niezakończone sprawy rosyjskiej mafii w tym regionie. Zwłaszcza z pewnym bardzo niewygodnym, lokalnym politykiem...
Tumblr media
Wyjęłam broń, wkręciłam tłumik, po czym wsadziłam do torebki. Zostałam powołana do jednego zadania i musiałam je wykonać, zdobywając przy okazji jak najwięcej informacji. Nie po to mój narzeczony, obstawił swoim personelem ten pierdolony samolot, żebym mogła wrócić z niczym do Sankt Petersburga.
Wzięłam taksówkę i podjechałam pod umówiony adres. Mogłam ukraść auto i podjechać sama, ale nie chciałam zwracać na siebie uwagi służb, tym bardziej, że nie zamierzałam tutaj zabawić zbyt długo; co najwyżej kilkanaście godzin.
W biurze nie było nikogo, drzwi były zamknięte. Zabezpieczenia zamka były tak prowizoryczne i znikome, że wystarczyła wsuwka do włosów. Czegoś innego oczekiwałam i myślałam, że nie pójdzie tak gładko. Wchodząc do środka, uśmiechnęłam się szeroko i zauważyłam, że zarówno komputer jak i drukarka są włączone.
Zanim jednak podeszłam do monitora, by go włączyć, przeszukałam drugie pomieszczenie, by upewnić się, że po pierwsze czy nie ma kamer, po drugie czy głównego zainteresowanego przypadkiem nie ma. Fakt, że nie było tam monitoringu, wydał się bardzo zastanawiający.
Podeszłam do czarnego, skórzanego fotela i usiadłam przy biurku, wysuwając spod niego szufladę na klawiaturę. Po włączeniu monitora nie dokopałam się do wielu informacji. Tapeta na pulpicie była standardowa dla tej wersji Windowsa, więc z lekkim grymasem rozczarowania wyłączyłam ekran.
Chwilę później w biurze zjawił się mężczyzna, którego planowałam się pozbyć. Wszedł i początkowo mnie nie zauważył. Jednak później zwrócił na mnie uwagę i momentalnie pojął, kim jestem.
- To ty? - spytał badawczo.
- Ja... czyli kto? Kogo masz na myśli? - odpowiedziałam niepewnie, po czym dodałam; - Będziesz mnie zwodzić czy porozmawiamy!?
- Obawiam się, że chyba nie ma o czym...
- Dopóki wiesz zbyt wiele, radziłabym Ci ze mną współpracować i gadać. Siadaj kurwa, cymbale, póki mam jeszcze cierpliwość.
Zdjęłam czarną perukę i rozpuściłam spięte w kucyk ciemne blond włosy. On już doskonale zdawał sobie sprawę z kim ma do czynienia. I dobrze; im szybciej tym lepiej, a nie było już stamtąd odwrotu...
Wyjęłam broń, stanęłam obok wystraszonego na jej widok mężczyzny i tłumikiem przejechałam mu po czole i prawym policzku.
- Czego chcesz? Powiedz dlaczego tak Ci zalazłem za skórę... - wymamrotał cicho polityk, czując chłód metalu na twarzy.
- Chcesz wiedzieć? Nie domyśliłeś się, geniuszu?
- No właśnie nie, wyjaśnij mi to.
- Nie ma czego wyjaśniać. Uznajmy, że Twoja współpraca z wrogim oddziałem jest wystarczającym powodem.
- Nie próbuj kombinować, bo może ja nie mam czym ci odpowiedzieć. Chciałem tylko Ci przekazać, że...
- Że co!? - przerwałam mu w pół zdania.
- Że jeśli spadnie mi włos z głowy, moi ludzie rozwalą Ci łeb.
- Czyli nie zaprzeczasz. że siedzisz umoczony po uszy w tym gównie.
- Skoro Ty możesz, to i ja nie mam z tym żadnego problemu.
- Po tym przydługim i niepotrzebnym wstępie przejdę do konkretów. Zapewne Twoi ludzie nie wiedzą, że wisisz mnie i mojemu partnerowi dwadzieścia milionów dolarów. Sytuacja wygląda tak; dasz mi połowę tej kwoty i dam Ci spokój albo to będą Twoje ostatnie godziny.
- Skąd Ci, do kurwy nędzy, wytrzasnę dziesięć baniek?
- Ciesz się, że tylko tyle. Rozbiłam dług na dwie transze, wiem że nie masz takiej kasy jednorazowo... Powiedzmy, że to dzień dobroci dla zwierząt, choć z drugiej strony, zastanawia mnie, co ty z tym zrobisz.
- Chyba jesteś niepoważna! Nie mam takich środków.
- Wiesz... Chciałam dobrze, ale skoro nie chcesz współpracować to nic tu po moich staraniach. Trzeba było o tym myśleć, gdy się zapożyczałeś.
Gdy mężczyzna nie odpowiedział, odsunęłam się od niego. Nie mogłam słuchać tych bajeczek, które usilnie mi wciskał. Miałam ochotę go odjebać, ale niestety wciąż potrzebowałam więcej informacji o jego koneksjach z ludźmi, którzy stanowili zagrożenie.
- Jeszcze jedno... Co cię łączy z Vladem Mihnaescu, który oderwał się od ruskiej mafii i próbował stworzyć gangsterskie imperium tu, w Mołdawii?
- Co znaczy, próbował... Jego też załatwiliście?
- Przede wszystkim, nie zapędzaj się, to ja tutaj zadaję pytania. Powtórzę jeszcze raz, co łączy Ciebie z tym skurwielem?
- Absolutnie nic, co powinnaś wiedzieć.
Wtedy nie wytrzymałam i strzeliłam ostrzegawczo w szklany wazon stojący po drugiej stronie pomieszczenia, przez co naczynie rozsypało się w drobny mak.
- Nadal tak uważasz? Jeszcze jedna taka głupia odzywka i roztrzaskam Ci twój pusty dekiel...
- Odpuść, dobrze wiem, że Vlad nie żyje i wiem, kto za tym stoi.
Tumblr media
Moja cierpliwość była na wyczerpaniu, a brak nici porozumienia sprawił, że wypaliłam trzy pociski w twarz ofiary. Nie dowiedziałam się absolutnie niczego i rozmowa była co najmniej męcząca, więc najlepszym wyjściem było ją ukrócić.
Spojrzałam tylko na zakrwawione oblicze skorumpowanego działacza i dobiłam go jeszcze dwoma strzałami w brzuch. Zostawiłam ciało i zaczęłam plądrować pomieszczenie, w którym doszło do całej tej sytuacji. Liczyłam, że znajdę coś, czego nie udało się dowiedzieć.
Niczego ciekawego nie odkryłam, a wychodząc wpadłam w zastawioną przez oddział wroga pułapkę. Nie docierało do mnie, jak wielką cenę mogę zapłacić pozbywając się kłopotu powierzchownie. Myślałam, że pozbycie się bossa gangu Vlada a następnie jego pomocnika, rozwiąże problem, z jakim naszej organizacji przyszło się zmierzyć.
A o tym w jak dużym błędzie tkwiłam, przekonałam się, gdy zamaskowani mężczyźni przy wyjściu skuli moje ręce i nogi kajdankami i wywieźli. Gdy samochód się zatrzymał, poczułam jak jamę brzuszną wkręca się dziewięciomilimetrowy pocisk z pistoletu. Miałam zasłonięte oczy, nie mam pojęcia, który z nich to zrobił. Słyszałam jeszcze męskie głosy przez chwilę, po czym zasnęłam...
Więcej szczegółów już nie byłam w stanie zarejestrować...
19 notes · View notes
n4cp4n4-suk4 · 1 year
Text
Szczerze mówiąc to trochę przykre, kiedy nie zrobisz nic złego a jesteś oskarżana o nie wiadomo co...
Nie wiedziałam, że rozmowa z chłopakiem przyjaciółki (mam nadzieję, że mogę ją już tak nazwać) o tym, że cie bolą pewne sprawy jak cie traktuje narzeczony i życzenie jak najlepiej przyjaciółce i jemu w związku, że pasują do siebie i nie widzę przyszłości przyjaciółki bez niego jest złe...
Jeśli rozmowa z kimś i życzenie mu jak najlepiej, żeby twojej przyjaciółce się udało bo zasługuje tylko na szczęście jest złe to chyba się pogubiłam...
Zabolało mnie to jak zostałam potraktowana...
Kiedy nie zrobisz nic złego a zostaje się potraktowanym jakby się conajmniej kogoś zdradziło...
Ale chuj z tym nie... Powinnam się już chyba przyzwyczaić, że nie ważne czego się nie zrobi skutki wychodzą złe nawet jeśli chce się dobrze... To niszczy i nie życzę tego nikomu...
~ (via @n4cp4n4-suk4 )
16 notes · View notes
motylek-any-ed · 10 months
Text
Ważę 80 kilo nigdy tyle nie ważyłam, zjadłam chipsy na śniadanie, po chwili dostałam panicznego strachu że mój narzeczony mnie zostawi bo przejrzy na oczy i zobaczy jaka jestem gruba, miałam być chuda chciałam ważyć 40 a nie 80 musze schudnąć chociaż do 50kg bo inaczej nigdy nie powiem sobie że jestem ładna bo jestem obrzydliwa 🤢
7 notes · View notes
Text
zrobiłam dzisiaj na obiad 3l low cal zupy z dyni ale zapomniałam że mój narzeczony dzisiaj ma 24h w pracy i nie wiem co z tym zrobić bo nawet nie mam słoików żeby przechować jakoś tą zupę, mojej przyjaciółce nie chce się przyjść i zjeść ze mną (mieszka piętro pode mną xd) a sama nie zjem nawet połowy garnka, mój narzeczony z resztą też nie zje tego dużo bo zapewne jak wróci jutro rano z pracy to pójdzie spać i może wieczorem wstanie i zje jedną porcję 😭
20 notes · View notes
your-niechciana · 2 months
Text
Długo mnie nie było. Przez to, że zaszłam w ciążę i w międzyczasie poroniłam 💀 czuje się jak totalne gówno. Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło 🤡 gdy ja nosiłam pod sercem nasze dziecko mój narzeczony pisał z innymi 🤡 odkryłam to po poronieniu i miałam przez to próby s. Jest teraz po prostu przekochany 🤡 a ja gniję w środku żyjąc z nim. Codziennie mnie to rozrywa. 🤡 Nie musiałam umierać by nie żyć.
Tumblr media
2 notes · View notes
myslodsiewniav · 1 month
Text
Frustracja i strach
20.08.2024
Wkurza mnie ta niechronologiczność tumblera.
Nie mam szans nic nadrobić.
Jutro podpisuję umowę o realizację grantu (z ponad miesięcznym opóźnieniem, kurwa). Jest ekscytacja i jest strach - tak na to czekałam, a teraz nie mogę się zmusić, żeby przejrzeć tę umowę. Podchodzę do tego jak do gorącego ziemniaka. Boję się. A co jak nie dowiozę? Ech. No martwię się.
Tworzę też z koleżanką od tego projektu treść e-booka. Docelowo ma to być przystępna treść dla każdego laika, z uwagi na moją dysortografię przewidziałam dla nas w budżecie usługę profesjonalnej redakcji i korekcji. Ale po tym, jak już to stworzymy i realizujemy (!) mam nadzieję znowu naszą treść zredagować i obciąć z tego co czyni tekst przyjemnym dla czytelnika, dodać przypisy i... zgłosić materiał na konferencję naukową.
Ech.
Rzecz w tym, że po wymianie kilku zdań pod moim wpisem sprzed kilku tygodni z @trombocytopenia-blog porzuciłam myśli o wydaniu swojej pracy przed 30 września. Nierealne.
Ale.
Poszłam na kilka konferencji naukowych dotyczących tematyki, jaką porusza mój projekt i... szczerze mówiąc byłam co najmniej zaskoczona powierzchownością tych referatów. Jedna dziewczyna dodała rzeczy o których nie wiedziałam i których nie ujęłam w naszej pracy semestralnej. Cała reszta prelegentów poruszała tematy, które ujęłyśmy w naszej pracy - co jest w jakiś sposób budujące i frustrujące, bo oni rozwlekli na 15 min przemowy to, co my zawarłyśmy w 10-minutach naszego zaliczeniowego filmu (trwającego 45 min.), a co mam wrażenie, że lepiej zresearchowałyśmy i miałyśmy więcej źródeł, większą próbę badania itp.
Wzięłam do tej jednej laski namiary - niech się dzieje.
Wymieniłam dziś też ten "wisiorek zaręczynowy", który mój narzeczony zerwał ściągając koszulkę (żył niecały tydzień, ech) i odbyłam certyfikowany kurs pierwszej pomocy. Bardzo to było ciekawe doświadczenie. Zdarzało mi się już udzielać pierwszej pomocy w życiu, jestem już po takim kursie (przed maturą robiłam). Jedynie tym razem było lepiej i ciekawiej niż kiedyś. Pracowałam łącznie z grupą jakichś 20 ratowników, było 6 stanowisk i 10 fantomów, była też praca w parach z zakładania różnego rodzaju opatrunków. O ile opatrywanie amputowanej kończyny czy wypadających flaków było dla mnie ciężkie psychicznie - tj. niby wiem, że to fantom, ale jednak wyobrażenie sobie, że mogłabym pracować z prawdziwym kawałkiem człowieka jeżył włos na kręgosłupie. Nie brzydziło mnie to. Po prostu wyobrażenie sobie konsekwencji takiego wypadku i bólu jakie musiał powodować u tej poszkodowanej osoby był dla mnie ciężki jak cholera. Bałam się, że jeżeli zrobię coś źle to mogę przysporzyć temu człowiekowi jeszcze więcej bólu - to jeżyło mi włosy na głowie. ALE kiedy na jednym ze stanowisk musiałam pracować nad pierwszą pomocą niesioną dzieciom, musiałam TRZYMAĆ w rękach pantoma niemowlaka i resuscytować go, uczyć się jak go uratować przed zadławieniem... A potem dostałam do rąk tors dziecka w wieku 2-3 lat i to samo miałam robić... ręce mi się trzęsły i myślałam, że zwymiotuję ze stresu. Pociłam się, hiperwentylowałam. Przeżywałam dotykanie tak małych i kruchych ludzi jak najgorszą karę. Boję się dzieci. Tak małych dzieci. Strasznie... Boję się, że muszę być za nie odpowiedzialna. To jest taki ciężar.... Dla mnie paraliżujący i mocno poza strefą komfortu. To za dużo dla mnie.
Dla kontrastu - zupełnie się nie bałam na stanowisku z fantomem w wieku 8-10 lat. Miałam chłopcu uciskać i patrzeć nogę. I było git. Też praca w parze z dziewczynką, współkursantką, w wieku dumnych lat 9 była spoko. Bez strachu - pełna komunikacja, rozmiar bliższy mojemu, ani to małe, ani wiotkie. W porządku dziewczątko.
Bardzo dużo się nauczyłam i jestem za to bardzo wdzięczna.
Aktualizacja wiedzy z zakresu udzielania pierwszej pomocy od czasu do czasu jest wskazana, polecam. Można się dowiedzieć ciekawych rzeczy np: żelową maseczkę na pyszczek warto mieć przy sobie by ratować osobę z oparzeniami (tak się składa, że to mam częściej przy sobie niż przeznaczony ku temu opatrunek żelowy). Inna ciekawa rzecz, którą mi dziś zdementowano: jak masz reakcję anafilaktyczną to tylko zastrzyk z adrenaliny i tel na pogotowie, żadnego wapna do picia, bo to nie pomaga, dowiedziono tego naukowo. Dla mnie szok. Dziś uczyłam się podawać zastrzyk z adrenaliną (ten na receptę i ten dostępny bez recepty, z apteki - NIE MIAŁAM POJĘCIA, że takie coś można tak łatwo dostać!). Zestawiłam mimo chodem kilka sytuacji ze swojego życia z wiedzą ratowników dzisiaj i okazało się, że kilka razy ZNOWU lekarze zawiedli koncertowo. Teraz zła na to jestem, bo wspominałam sytuację, kiedy dostałam silnej reakcji alergicznej. Ale naprawdę silnej w opór! To był event, który organizowałam, wszystko ęą, nawet się w szpilki wtedy przebrałam w biurze. Event-pokaz produktów używanych na szkoleniach medycyny estetycznej. Więc miałam pod swoją pieczą biuro, gabinety, dwie asystentki, jednego naszego handlowca, dwoje szkoleniowców (lekarzy) i do ogarnięcia wejściówki, broszury, materiały naukowe, kawusie, catering, modelki. No i oczywiście zaproszonych na event lekarzy. Gdzieś w locie, po drodze chwyciłam kanapeczkę z pater dostarczonych przez firmę cateringową i po pierwszej godzinie pokazu zaczęłam puchnąć. Nie mam pojęcia co było w tej kanapce, bo jadłam ją przy kompie, wypełniając dokumenty do pracy. Coś mnie uczuliło. I to akurat wtedy. Zaczęła mi puchnąć połowa twarzy - warga od połowy była wieka i unieruchomiona jak przy znieczuleniu stomatologicznym. Policzek mi puchnął od wewnątrz, język również. I jedno oko, które w dodatku łzawiło (a przypominam: byłam odstrzelona na event, make up, stylówka, szpilki itp). Moje dziewczyny z biura jak obczaiły jak wyglądam to zaczęły chichrać. Sama jak siebie zobaczyłam w lustrze to buchnęłam śmiechem, trochę takim gorzkim, bo AKURAT TERAZ MUSIAŁO SIĘ TO WYDARZYĆ!? xD xD Do tamtej chwilii nigdy coś takiego mi się nie przytrafiło, więc zaczęłam od poproszenia na bok mojej pracowniczki-szkoleniowca, anestezjolożki i poproszenia o poradę co mam robić. Oczywiście jak mnie zobaczyła to roześmiała się - naprawdę to wyglądało zabawnie, nie dziwię się - i kazała mi wypić wapno. Zapewniła, że po wapnie przejdzie. A jak nie przejdzie to jechać na pogotowie. Nie miałam wapna przy sobie (bo i po co?), więc zostawiłam event pod pieczą dziewczyn i wyskoczyłam do apteki. Dopiero farmaceutki widząc co się ze mną dzieje owszem, sprzedały wapno, ale słysząc, że nie wybieram się natychmiast na pogotowie - podały mi tam, na miejscu maść antyhistaminową. Nim wypiłam to wapno obrzęk zaczynał ustępować, a ja wróciłam do pracy. Idiotka. I w przerwie kawowej, kiedy ten obrzęk był mniejszy (a przez to już nie tak śmiesznie zniekształcający moja twarz jak początkowo) lekarze obecni na evencie pytali mnie co się mi stało w twarz, checheszkowali, że makijaż mi się rozmył i żebym lepiej uważała na orzechy (nie mam pojęcia czy to z powodu orzechów - od tamtego czasu jadłam masę orzechów, a podobnej reakcji nie miałam). Nie pamiętam by ktokolwiek zapytał o moje samopoczucie. Tylko szkoleniowiec 2 dni później zapytała czy pojechałam na pogotowie.
Dziś pan ratownik, a właściwie pan pracownik akademicki, wysłuchawszy mojej historii tylko rozłożył ręce i zaśmiał się gorzko, a potem sarknął "bo to byli lekarze parający się estetyką, czyli chcący robić pieniądze, a nie leczyć ludzi". Powiedział, że prawidłowe postępowanie w takiej sytuacji to podanie mi odpowiedniego zastrzyku przez lekarza lub ratownika, a jeżeli nie było to możliwe, to należało natychmiast wezwać do mnie karetkę - nie wysyłać mnie na pogotowie, gdzie mogłabym nawet nie zdążyć dojechać. I to nie ja zrąbałam - ja, jako osoba, u której pierwszy raz wystąpiła ostra reakcja alergiczna nie miałam ani obowiązku wiedzieć jak postępować, a w dodatku przez całą sytuację mogłam być w szoku. To osoba udzielająca mi pierwszej pomocy powinna była wezwać karetkę.
Kurwa.
Cieszę się, że tam nie pracuję już.
Ale szkolenie było super.
I ten łańcuszek wymieniłam w Kruku bez problemu. Jak super... a do umowy wciąż nie zajrzałam, bo bardzo się boję...
13 notes · View notes
incarnatbutterfly · 6 months
Text
Hejka
Miałam załamanie, narzeczony pilnował mnie żebym jadła, gotował mi, było to różne jedzenie. Potem sama już zaczęłam jeść
Poddałam się
Teraz jednak wracam z nową motywacją. Wykupiłam dietę 1200kcal, ale tylko po to, żeby nikt nie podejrzewał, że nie jem lub jem jeden posiłek.
Trenuje codziennie i wspomagam się suplami i lekami.
Mam nadzieję, że wrócę do regularnych postow.
Buziaki
2 notes · View notes
jazumst · 1 year
Text
Człowiek dobroduszny
Żeby Was... Przynoszę z pracy opowieść. Niesamowitą. Pamiętacie jak mówiłem, że Lbk to małe miasto? Posłuchajcie:
Tak jak V2 lubię, tak szczerze lubię naszą małą Lerę. Jest miła i pracowita.
Lera ze swoim narzeczonym wynajmowała mieszkanie obok Zamku Przedszkola. Mieszkanie z wielkim balkonem, jednym pokojem, kiblem i kabiną prysznicową. Bez pralki, kuchenki gazowej... Taka troszkę klatka dla ludzi. - Właściciel nagle zmienił zdanie i zaproponował im przeniesienie się nieco dalej, bo tu ma zamieszkać na stałe jakaś babka (albo ciotka).
Nowe mieszkanie zostało zwolnione po jakimś dziadku. Lera pokazywała mi dziś filmik. Kurwa mać O.O To melina, nie mieszkanie. Wiszące włączniki światła, kontakty... Deska od kibla wygląda jakby ktoś ją ugryzł. Dosłownie. Ułamany kawałek i ślady jakby po zębach. Sracz, swoją drogą, czarny. Ściany całe ujebane, panele na podłodze luźne. Ogólnie melina. A! Kurwa! Mikrofalówka i lodówka tak ujebane niemożebnie, że kartofli od ziemi bym w nich nie trzymał.
Typ obiecywał już dawno wyremontować melinę, ale tak jakoś wyszło, że "nie mógł znaleźć majstra". Zaproponował, że za jeden czynsz oni mogą sobie sami je wyremontować. Porażka. A najlepsze, że bierze 1400 dla siebie, 600 spółdzielnia i opłaty. Taki hajs za takie coś.
I teraz najlepsze. Narzeczony Lery umówił się z typem niedaleko naszego sklepu. Typ się nie stawił. - Po paru godzinach przyjeżdża niespodziewanie towar. No 20:30 była, żeby nie skłamać. Witam się z typem - Siema! Siema! - Typ patrzy, a tu narzeczony Lery. - Co ty tu robisz? Czekałeś tyle? - Jery, jery... Jebany prywaciarz.
Powiem tak - Nie napisze dokładnie kto to, bo nadal się boję, że blogasek (jak już 2 razy w życiu) wycieknie. Koleś jest znanym w Lbk prywaciarzem. Z dobrej rodziny. Społeczniaki. Filantropi. Z dobrą opinią. Kasą wielką.
Wstyd jak chuj. 1 - wynająć komuś takie mieszkanie 2 - wynająć komuś takie mieszkanie będąc z takiej rodziny 3 - wynająć komuś takie mieszkanie za taką kasę 4 - wynająć kasę z pracownikom swojego znajomego.
Ale mnie to trzyma.
//
V2 ma na mnie cichego focha. Nie odzywa się znaczy i mnie lekceważy. Dlaczego? Ano spotkały się dwa fronty.
Bolała mnie głowa i zastałem całkowitą chujnię w pracy. Nie powiem wkurwiłem się, ale nie szalałem czy coś. V2 przyczepiła się, że nie powiedziałem jej cześć. Powiedziałem. - Potem na siłę wciskała mi, że jestem zły. I tym mnie podkurwiła jeszcze bardziej. - Przyszła się liczyć jak byłem strasznie zajęty i wierciła mi nadal. - Kazałem się spadać albo spierdalać. Pierwsze ujdzie, jak kazałem to drugie to jest mi wstyd. Ale kurwa zasłużyła. Się zawsze wpierdalają nie w porę. Też widzi, że nie mam bilonu ni chuj, ale dychę w monetach wyciągnęła. Pytam co robi. Ona potrzebuje. A ja nie?! Ja na tych oparach pracuję!
A w chuj z tym dniem! Tydzień powinien zaczynać się od wtorku, żeby przeczekać poniedziałek!!
youtube
9 notes · View notes
Text
Pierwsza mila zrobiona, zeszłam juz 10kg ✨✨✨
W ogóle podziwiam osoby, które dają rade nie jesc w domu rodzinnym albo mieszkajac gdzies z kimś. Dopóki moj narzeczony nie wyjechał w delegacje na 2tygodnie nie moglam sie zebrać na nawet 24h fasta. A teraz? Na spokojnie dwa dni robie. Niby dobrze ale w dni kiedy jem wychodzi miedzy 800 a 1200 kcal. Nadal ponizej normy ale strasznie mi z tym źle. Oby sie to poprawiło 🦋
2 notes · View notes
rosaliabooknight · 2 years
Text
༺ 𝓡𝓮𝓬𝓮𝓷𝔃𝓳𝓪 ༻꧂
„… dbam o swoje interesy, Bronte. A ty obecnie jesteś jednym z nich. Włożyłem w ciebie pięć milionów dolarów i chce zwrotu tej inwestycji.”
🔨„Jego własność” - Ludka Skrzydlewska.
Główną bohaterką jest Bronte Dixon rzeczoznawczyni sztuki, której narzeczony znikł bez śladu, zaraz po tym jak za jej pomocą sprzedał trzy obrazy warte miliony. Niedługo później okazuje się że nieświadomie pomogła sprzedać falsyfikaty - gdyby to wyszło na jaw, bohaterka nie tylko straciłaby karierę nad którą pracowała przez wiele lat ale także reputacje i środki do życia. Bronte by nie stracić wieloletnich starań, zostaje zmuszona, by grać tak, jak jej rozkaże William Wolfe - gangster i kolekcjoner, a także jeden z trzech kupców obrazów, który jako pierwszy odkrył oszustwo. Do czego jest mu potrzebna rzeczoznawczyni? W co zostaje wplątana bohaterka a także skąd Wolfe wie, kim jest jej ojciec przez którego musiała zmienić nazwisko? Czy między okrutnym i bezwględnym mężczyzną a Bronte powstanie jakaś głębsza relacja?
🔨Książka jest gorącym romansem z wątkiem kryminału. Autorka zdecydowanie odnajduje się w tego typu powieściach i dopracowuje je w każdym szczególe a to sprawia że emocje potrafią zacząć buzować z podekscytowania. Znajdziemy w tej książkowej pozycji - wciągające wątki erotyczne a także doprecyzowanych bohaterów i atrakcyjne szczegóły z zakresu sztuki. Wciągnęła mnie od pierwszych stron i nie mogłam się oderwać. Niestety gdzieś w połowie zwątpiłam w książkę i np. niektóre opisy scen +18 mnie odrzuciły. Później znowu było interesująco i pomimo potknięcia uznaje ją za dobrą i godną polecenia książkę. Zdecydowanie sięgnę po resztę książek tej autorki.
Ocena 3.5/5⭐️
Tumblr media
2 notes · View notes