Tumgik
#było minęło
flamelyy · 4 months
Text
"Chudniesz niezdrowo"
Naprawdę myślisz, że o tym nie wiem xD? Trzeba było się nie śmiać. Ale było, minęło, a efekty tego chudnięcia będą bardzo satysfakcjonujące. Nie mogę się doczekać waszych reakcji. Już nie będę tą grubą świnią.
428 notes · View notes
lumeltime · 2 months
Text
Tumblr media
Pamiętnik Mel 𝜗𝜚˚⋆
data: 14.07.2024
wpis: 3
pamiętnik wpis: 1
₊˚‿︵‿︵‿︵୨୧ · · ♡ · · ୨୧‿︵‿︵‿︵˚₊
Dzisiejszy dzień był dość produktywny, wstałam z samego rana pogoda była przepiękna! I nie, nie chodzi mi o słońce ale o burzę, która zawitała nad moim miastem. Ostatnie dni gdzie 30 stopni jest normalką zrobiły Saharę wokół. Po burzy wyszłam z psem na spacer, cudownie oddycha się tym zimnym powietrzem tak bardzo przypomina mi ono moją kochaną Æn… Gdy wróciłam do domu uznałam, że skoro wczoraj miałam wielkiego doła to dzisiaj robie sobie SPA! Zrobiłam sobie scrub na całe ciało, ogoliłam się, posmarowałam się kremem do ciała i o boże kochani jak pięknie ono pachnie! Bardzo polecam wam krem do ciała z isany floral blosssom! Jeszcze na koniec użyłam ala mgiełki różanej do ciała, odbudowuje ona mocno skóre. Potem typowe skincare ale dodałam maseczki! Skoro mowa już o maseczkach jedna na moich włosach też zawitała. Jak możecie przeczytać bardzo dogłębne czyszczenie było, niby mylam swoje obrzydliwe ciało ale w jakimś stopniu wymyłam wszystkie niepożądane myśli. Gdy skończyłam minęło dobre 5 godzin więc wzięłam znowu psa na spacer i wyglądał jak mokry kurczak! Tym razem wchodził we wszystkie kałuże, za karę musiał być kąpany i ładnie wytrwać proces suszenia. Resztę dnia spędziłam tak naprawdę czytając książkę lub grając w gry na moim telefonie.
₊˚‿︵‿︵‿︵୨୧ · · ♡ · · ୨୧‿︵‿︵‿︵˚₊
Jeśli chodzi o jedzenie kompletnie nie jestem zadowolona jednak dzisiaj limit ustaliłam na 1000+- kc@l przez ostatnie napady. Więc tak dzisiaj mało było ćwiczenia kontroli bo nie ograniczyłam swoich zachcianek.
୨ Zjedzone: 922 ୧
୨ Spalone: 280 ୧
୨ Bilans: 642 ୧
₊˚‿︵‿︵‿︵୨୧ · · ♡ · · ୨୧‿︵‿︵‿︵˚₊
୨ Zachcianki: 9/10 ୧
୨ Skala zimna: 5/10 ୧
୨ Skala głodv: 7/10 ୧
୨ Skala myśli: 10/10 ୧
୨ Czy zrobiłam sobie dzisiaj krzywd3?: Tak ୧
୨ Ocena dnia: 4,5/10 ୧
୨ Za co jestem wdzięczna?: Za was 🦋 ୧
୨ Wspomnienie z dzisiaj: Znalazłam grosik na szczęście ୧
୨ Tętno: 50-136 ୧
₊˚‿︵‿︵‿︵୨୧ · · ♡ · · ୨୧‿︵‿︵‿︵˚₊
Trzymajcie się wszyscy! Ściskam was wszystkich mocno 🩵
Tumblr media
101 notes · View notes
pozartaa · 7 months
Text
365 DNI UTRZYMANIA WAGI post specjalny.
Świętujemy rok utrzymania wagi!!! 🎉
Dla przypomnienia:
Tak wyglądałam kiedyś, a tak wyglądam dziś po roku od zakończenia diety. (tak mam nadal tę koszulkę, bo to ona zainspirowała mnie by w końcu coś że sobą zrobić)
Tumblr media Tumblr media
Bloga o 0dchudzaniu już nie ma niestety i tak z pamięci nie mogę wam podać jak to dokładnie czasowo wypadło. Ale pamiętałam ilość dni na liczniku więc dziś minęło ich 365 - rok. Samo chudnięcie też zajęło mi prawie rok.
Dlaczego:
Utrzymanie wagi - ważna cześć odchudzania. Nie jestem już od dawna "pro" ani nie mianuję się "motyk1em", więc wiedziałam, że muszę kiedyś odchudzanie zakończyć. Ale mając za sobą historie 3D wiedziałam też, że proces gubienia zbędnych kilogramów i coraz mniejsze numerki - działają jak narkotyk.
Nie wybrałam ścieżki 3D tym razem, choć różne myśli mi krążyły po głowie.
A skoro krążyły, to po zakończeniu odchudzania, konieczność zakończenia redukcji i zwiekszania kalorii szła mi opornie.
Lęki, cele i granice:
Zwiększałam kalor1e o 50 co dwa tygodnie. Tempo oczywiście było zdecydowanie za wolne co owocowalo dalszym spadkiem wagi. Gdzieś tam podskórnie oczywiście nie miałam nic przeciwko. Wszak DawnooTemu też podobało mi się, że jestem bardzo szczupła i to się nie zmieniło. Ale tym razem wychudz0na być nie chciałam.
Wiedziałam, że dla dobra własnej głowy i ciała muszę zostać w granicy normalnego BMI. Takim magicznym numerkiem jest dla mnie BMI 19.00.
Później widząc, że w@ga dalej spada i oczywiście bojąc się jeść więcej zaprzeglam technikę liczenia głównych posiłków, a brakujące kalorie dobijałam pijąc olej lniany i jedząc migdały ( bez liczenia). Wiele razy byłam krytykowana za ten sposób, ale nadal szukałam złotego środka. Cały czas poziom leku był ogromny. Jak tylko aplikacja pokazywała coś koło 1800 to zaczynałam panikować.
Największy przełom nastąpił chyba w styczniu tego roku. Jeszcze raz policzyłam swoje całkowite zapotrzebowanie (2100 kc@l) i stwierdziłam, że nie będę się oszukiwać, że chce w@żyć 65 czy 67. Postanowiłam trzymać się widełek 58 kg (dolna granica mojej wag1 normalnej) - 61kg. Po środku tego wszystkiego jest właśnie BMI 19. Przy kategorycznym, wewnętrznym zakazie schodzenia poniżej BMI 18.5. Przeorganizowałam też bloga i zaczęłam się skupiać na całości dziennych kcal w apce zamiast poszczególnych posilkach. Wcześniej jak jakiś posiłek wychodził mi powyżej 400 kcal to miałam takie myśli: "obżerasz się" - teraz już na to tak bardzo nie patrze.
To jest możliwe:
Pułapka odchudzania bez końca w przypadku 3D to norma. Nikt nie zatrzymuje się na swoim UGW bo sam proces jest fascynujący i wciągający. A jak już osiągasz te swoją ekstremalna UGW to nie ma opcji, że nagle zaczniesz jeść więcej. Pojawia się następne UGW i tak bez końca.
Dla mnie to też, była nowość - spróbować wagę utrzymać. Jeść więcej i normalniej. Mniej liczyć kalorie (niestety nie w ogóle), a bardziej zdać się na to jak zmieniłam swój sposób jedzenia. Pozwolić sobie od czasu do czasu na coś więcej. Żyć normalniej. No i co - udaje mi się? Myślę że przez większość czasu tak. Choć oczywiście swoje lęki nadal mam. Boję się tycia i nawet w tej swojej dozwolone granicy krzywię się za każdym razem kiedy w@ga rośnie. To muszę być z wami szczera.
Efekt jojo:
Czemu ludzie tyją po diecie? Trudno nie utyc wracając do starych nawyków. Kluczem jest podczas odchudzania nauczyć się nawyków nowych, a po zakończeniu diety nadal się ich trzymać. Wiem, że łatwo powiedzieć. A tak w ogóle to...
Ciężka praca:
Jeśli myślicie, że utrzymanie wagi to luzik i spacerek po parku, a odchudzanie było trudne, to muszę wam niestety uświadomić to, że tak nie jest. Nadal trzeba się pilnować z jedzeniem. Kalor1e też trzeba liczyć... chociażby na oko. Kontrolować w@gę i w to w przypadku obu opcji - zarówno spadku jak i wzrostu. Ale są też
Zalety i fajne rzeczy:
Przede wszystkim można odpuścić sobie nadmierna kontrolę wagi. Teraz ważę się co dwa tygodnie. Dłuzszy okres daje wymierne wyniki. Przez dwa tygodnie można zobaczyć czy się coś spieprzyło ale też sporo naprawić. Oczywiście normalna ilość kc@1 daje większe pole do popisu jeśli chodzi o różnorodność i wielkość posiłków. Nie trzeba żyć na samej trawie (choć ja w sumie zawsze jadłam "na bogato"). Nie trzeba już tak obsesyjnie licząc wszystkiego. Ja na przykład mam teraz takie podejście do warzyw, wiecie już nie zamęczam się o te 100g brokuła.
Dni Bez Liczenia i Cheat Day:
To jest mój autorski pomysł na powrót do względnej normalności. DBLK na początku był tylko raz w tygodniu (obecnie jest ich osiem, a będzie więcej) i dwa razy w miesiącu Cheat Day by uspokoić wewnętrznego żarłoka i zjeść coś niezdrowego, zakazanego raz na jakiś czas. W Dni Bez Liczenia staram się jeść tak jak w dni kiedy liczę - różnica jest tylko taka że nic nie ważę, ani nie obliczam. Cheat Day jest teraz tylko raz w miesiącu (okazało się z czasem, że nie mam już takiej potrzeby) - liczę wtedy kc@l. Może to masochizm ale "lubię" sobie przypominać dlaczego Cheat Day-a nie mogę mieć codziennie 😅.
Co dalej?:
Dalej to samo. Nadal planuje się z wami dzielić codziennymi wpisami. Właściwie robię to już tak długo, że ciężko przestać. Ale właściwie to lubię. Posty co prawda zrobiły się trochę o dupie maryni i chyba brak już tego dramatyzmu co dawniej, kiedy kilogramy gubiłam, ale mam nadzieję że nadal znajdujecie u mnie coś ciekawego do poczytania.
Podziekowania:
Dziękuję wszystkim, którzy byli ze mną teraz i na starym blogu. Mam nadzieję, że ten post zainspiruje wszystkich do zdrowej redukcji i zdrowego wyjścia z diety. Warto spróbować, by cieszyć się zdrowiem i swoją nową sylwetka.
Ja juz rok się cieszę a mam zamiar do końca życia!
Wasza pożartaa
88 notes · View notes
dawkacynizmu · 21 days
Text
Tumblr media
czwartek 05.09
۶ৎ podsumowanie dnia
zjedzone — 1050 kcal
cześć
czekał mnie dzisiaj najgorszy dzień szkoły w tygodniu od 8 do 15 w pozostałe mam to jakoś rozłożone, zaczynam lub kończę godzinę wcześniej. jako że były to głównie rozszerzenia + okienko na religi to minęło mi szokująco szybko. zrobiłam sobie dwa tosty z mozzarellą do szkoły, nie mam nagle pomysłów co do niej nosić xD a przed początkiem roku zapisywałam na pinterescie masę inspiracji. wynudziłam się na fizyce i miałam ochotę popłakać się na francuskim przez stan mojej wiedzy po wakacjach a raczej jej brak po wakacjach. znowu było zadanie opisz swoje wakacje nosz kurwa co roku to dają i co roku dostaje komentarz zwrotny że za krótkie, mało interesujące, sory ale nie każdy lata do 737272 krajów każdego roku.
Tumblr media Tumblr media
rano kupiłam 600g suszonych śliwek i zjadłam 10 jako przekąskę do kawy z nadzieją ze takie combo coś ruszy ale nie ruszyło. nie mam wiem co jutro założyć aby zakryć ten wzdęty brzuch, nie mam zbyt dużo ŁADNYCH oversizowych koszulek, dzisiaj byłam w prostej białej którą kiedyś zakładałam na wf xD kilka razy łapał mnie nieprzyjemny ból brzucha. jutro wieczorem zaleje sobie te śliwki ciepłą wodą i zostawię na noc a z rana wypije na czco, czytałam o tym sposobie i to ponoć "wodospad na jelita" jak głosił artykuł. jak w weekend się nie wysram to pierdole idę po dulcobis do apteki 😶 nie będę się męczyć kolejnego tygodnia
coś mi zaprząta myśl — olimpiada z języka polskiego. nauczycielka nam dziś o niej powiedziała, przeczytała na głos tematy prac do napisania i zapytała konkretnie MNIE czy któryś z nich mnie ciekawi i czy myślę nad wzięciem udziału. odpowiedziałam że muszę bardziej zagłębić się w tematy i... jeden mnie bardzo zainteresował.
Tumblr media
nie wiem czy wiecie, mitologia grecka to mój taki konik odkąd byłam małym dzieckiem i czytałam percy'ego jacksona, a potem z buta całą mitologię jana parandowskiego chodząc do wczesnej podstawówki. uwielbiam retellingi tych mitów, czytałam zarówno Penelopiadę jak i Pieśń o Achillesie. piszę też całkiem dobrze (książkę napisałam xD) chociaż mam mały syndrom oszusta mówiący mi że po co się zgłaszać jak i tak będą prace lepsze od mojej. dodatkowo nie wiem czy dobrze rozumiem podany temat, muszę porozmawiać na ten temat z polonistką...i chyba powiem jej, że chcę spróbować. na stronie z której wzięłam tematy olimpiady jest także podana lista artykułów do których można się odnieść i zamierzam to porządnie przestudiować w weekend, dopiero potem zdecydować. trzecia klasa to ostatnia szansa na coś podobnego, za rok będę mieć maturę na głowie, zresztą gdybym przeszła trzy etapy tego nie musiałabym jej pisać 🫡 ale nie przejdę, ostatni jest ustny.
wracając jeszcze na moment do dnia, godzinkę siedziałam nad matematyką po czym skończyłam czytać Mój rok relaksu i odpoczynku. Początkowo byłam pochłonięta, w zakończeniu coś mi nie siadło więc dałam 4 gwiazdki na goodreads (jak ktoś chce może mnie dodać ale musi wysłać mi link bo ja nie umiem). teraz zamierzam chwileczkę poćwiczyć, połudzić się, że jeszcze się wysram i obejrzeć odcinek criminal minds bo zaniedbałam ten serial, to tyle, miłego wieczoru.
34 notes · View notes
leatherdyketerror · 5 months
Text
Dzisiaj minęło 5 lat od śmierci aktywistki, lingwistki, matematyczki i informatyczki Milo Mazurkiewicz.
Do tej pory opieka zdrowotna osób trans w Polsce wygląda niemalże tak samo jak w momencie kiedy Milo nas opuściło. Na ten temat brak mi słów.
Polecam przeczytać poniższy artykuł gdzie wypowiadają się osoby bliskie Milo, na temat jeno zainteresowań, osiągnięć, osobowości, jak bardzo barwną osobą było. Niestety artykuł zawiera jej deadname i misgenderowanie, ale nie potrafiłem znaleźć lepszego zobrazowania Milo od strony personalnej, a nie tylko jako kolejnej ofiary transfobii.
https://jacpo.pl/milo-mazurkiewicz/
Tumblr media
Spoczywaj w pokoju. Ani jednej więcej [*]
56 notes · View notes
ostra-nadwaga · 28 days
Text
UWAGA!
Nie, nie poddałam się, nie zrezygnowałam z diety hsgd. Trafilam do szpitala.
Przed wczoraj koło 11 zaczal boleć mnie z prawej strony brzuch, myslalam że jajnik (mam PCOS), coś dziwnie mi było więc wzielam taxi do poradni kolo szpitala. W trasie, aż telepało mną z bólu, wysiadlam I nie dalam rady isc do przychodni, weszlam tylko do recepcji izby (przychodnia jest za izbą) I powiedzialam że źle się czuję. Potem krzyk, placz, zwijanie się z bólu, badania ginekologiczne w tym bólu to koszmar. Okazało się że nic mi nie jest, że trzeba karetką na szpital mnie przewieźć bo to coś innego niż sprawy ginekologiczne. Dali zastrzyki które nic nie pomogły, minęło z 40 minut i słyszę między swoim płaczem a krzykiem że jeszcze godzina oczekiwania... inna karetka się zjawiła zostawiając na izbie pacjentkę i mnie zabrali. Z bólu zaczelam wymiotować, nie miałam czym, nawet łyk wody powodował wymioty. Kolejne badania, kroplówki, godziny spędzone w tym cierpieniu. Dopiero tramal odjął lekko cierpienia, że już nie krzyczałam z bólu.
Po TK okazało się, że mam poważnie chorą nerkę, kamien w nerce który muszę urodzić (ten bol to była kolka nerwowa i podobno jest tak silny lub gorszy jak poród dziecka), dodatkowo mam zapalenie jelita grubego, chory przełyk, plyn w jamie brzusznej oraz część jednego płuca ma jakieś coś wloknisto niedodmowe - możliwe że się zapada.
Najlepsze jest to, że oni mnie w nocy wypisali, na drugi dzień obolała poszlam do innego szpitala, do lekarza który uznal że jestem zdrowa:)))
W piątek moja matka w innym mieście będzie szukać dla mnie pomocy.
Plus teoretycznie taki że mialam niemal 40h fasta a wczoraj jadlam 2 bułki kajzerki z masłem, 2 jogurty i kilka sucharkow, dodatkowo muszę pić jak najwięcej wody, 2.5 l minimum, najlepiej 3-4l (tak, pije tyle jak nigdy), oraz nie pale, po prostu uważam że zmarnowałam być może sobie zdrowie przez 11 lat palenia fajek... nigdy więcej.
I proszę aby każdy teraz zapisal się na badania kontrolne krwi, moczu itp. Ja pomimo tego, że kilka razy w roku badam się, chodzę po specjalistach do ktorych muszę nie miałam pojęcia, że z nerkami chociażby mam problem, a moglam zrobić po prostu badania moczu.
Co do diety - na te chwile jestem zmuszona zrezygnować z hsgd, zapewne dalej będę jeść do 1500-1600kcal (moje zapotrzebowanie to niemal 1000kcal więcej więc i tak będę chudnąć), dopóki nie ogarnę zdrowia.
Tumblr media
Zdjęcie chwilę przed wypisem, gdy byłam w stanie jakkolwiek się poruszać pomimo cooaglego bólu i tak.
17 notes · View notes
jazumst · 3 months
Text
Jazu zakupowy
Żeby Was... Fajnie było. Posłuchajcie:
Pojechałem w skwarze na zakupy z panią Matką. Pierwsze co się rzuciło w oczy to puste parkingi ^^ Nikt nie chce łazić w tym piekle :P A ja po sklepach mogę.
//
Człowiek żyje wspomnieniami. Wspomnieniami przywoływanymi przez dźwięki, smaki, zapachy... Jak na rynku pachniało warzywami! Nagle stałem się pięcio, sześciolatkiem. (ale przypierdolę w ten guzik nawiasu lewego. Wykurwię go widelcem!) Poczułem taki spokój. Może nawet szczęście? Uczucie niemal nie do opisania. Żal było mi opuszczać rynek. - Pani Matka kupiła kwiaty i dorobiła klucze, które gubi szybciej niż koleś jest w stanie dorobić :P
//
Potem Rossmann. Poszukiwania perfum na urodziny Pierwszej. Wszystkie testery wypsikane. Gorąco. Pewnie cygański prysznic wleciał. - Minęło już sporo czasu a ja ciągle czuję te różne perfumy. Niby git ale co inni o mnie pomyślą? XD
//
Action wleciał na spokojnie. Zapach do auta. Zielone jabuszko. Klasyk ^^ - Do tego płyn do ekranu latpka i prawdziwe ściereczki do zbierania kurzu. 100 lat ich nie mogłem dostać.
//
W kaufie też bez szału. Przegryzki na 3 dni, bo przecież wracam do pracy, talarki ziemniaczane, bo nabrałem smaka i syrop kiwi do wody.
//
Wieczorem orlik i po urlopie. Fajnie było, fajnie.
18 notes · View notes
kostucha00 · 18 days
Text
8 Września 2024, Niedziela☀️:
Na komentarze moich rodziców na temat mojego wyglądu nauczyłam się nie zwracać uwagi (aż tak), tak że o ile nie zacznę ich niepotrzebne roztrząsać, mogą je sobie wsadzić w dupę. Trochę inaczej to jednak wygląda kiedy coś usłyszę od kogoś, z kim nie widuję się tak często. A dzisiaj odwiedziłam babcię, u której ostatnio byłam może z miesiąc temu i spotkałam się z ciocią, z którą od ostatniego spotkania minęło około pół roku. Babcia spytała się czy schudłam (chociaż "tyś schudła, prawda?" brzmi raczej jak stwierdzeniem faktu). Ciocia zawołała "ale ty jesteś chuda!" kiedy mnie zobaczyła. Zabrzmiało to prawie jak oskarżenie. Nie jestem pewna ile ważyłam pół roku temu, ale miesiąc temu musiało to być około 46-47 kg, nawet nie pamiętam dokładnie. I teraz też nie wiem ile ważę, ale coś czuję, że jutro to się zmieni. Mam idiotyczną nadzieję, że waga pokaże mniej, chociaż nawet jeśli ważę tyle samo, mam lekką niedowagę (BMI między 17,7 a 18,1) i to mi niestety odpowiada. Najlepiej czuję się z BMI 18>. Do 18,5 jest znośnie chociaż robię się już niespokojna. Z prawidłową wagą czuję się po prostu za duża. Myślę że faktycznie mogłam trochę schudnąć, bo od 5 tygodni biorę Seronil, którego skutkiem ubocznym jest m.in. zmniejszenie apetytu. Mimo że staram się nie liczyć kalorii, oszacowałam, że zjadłam dzisiaj około 700 kcal. Zjadłam trzy posiłki, ale zwykle o kolacji albo zapominam, albo decyduję jej nie jeść, kiedy zgłodnieję w momencie, kiedy już kładę się spać. Czyli średnio 500 kcal dziennie. Żeby nie było, nie ograniczam kalorii celowo. Ale biorę leki, które zmniejszają apetyt i kategorycznie odmawiam brania tych, które go zwiększają. Siłą rzeczy zastanawiam się jak by to wyglądało, gdybym ich nie brała. Jestem sobie niby na recovery, ale jem dużo poniżej normy, a mój jedyny argument to fakt, że nie czuję przecież głodu. Tylko jak by to wyglądało gdybym nie brała tych leków? Pokrywałabym swoje zapotrzebowanie kaloryczne i miała zdrowe BMI 20 — 52 kg. A przecież przeraża mnie perspektywa ważenia 48 kg. 50 kg to mój najgorszy koszmar. Właściwie to dalej się głodzę, ale oszukuję sama siebie że to nieprawda, bo przecież nie jestem głodna. Czy ja w ogóle mam prawo twierdzić że jestem na recovery? Przecież już byłam głodna. Przez 4 lata. W ciągu ostatniego roku zmieniło się tylko to, że nie muszę ze sobą walczyć żeby nie jeść. Gdyby jedynym sposobem na utrzymanie niskiej wagi był głód, dalej byłabym głodna. Po prostu tak się złożyło, że dostałam fory. Nie wiem już czy jestem zdrowa, czy chora. Chyba oba na raz.
12 notes · View notes
umarlam00 · 8 months
Text
Muszę się wam pochwalić, ale dziś minęło 8 miesięcy od ostatniego okaleczenia się. Jestem naprawdę z siebie dumna, bo od tamtej pory było wiele stacji w których miałam te myśli a mimo to udało mi się wytrwać. To trochę jak uzależnienie a ja jestem 8 miesięcy czysta
40 notes · View notes
kasja93 · 2 months
Text
Hejka
Tumblr media
03.08
Zjedzone: 557 kalorii
Spalone aktywnie: 215 kalorii
Tumblr media
Wstałam rano, nakarmiłam zwierzaki i po wypiciu kawy zabrałam się za ogarnianie krzaków pomidora. Mamy już sierpień a skoro zjechałam na weekend do domu to warto było wykorzystać wolny czas. Taki zabieg pielęgnacyjny sprawi, że pomidory szybciej dojrzeją. Przy okazji ogławiania spadło kilka niedojrzałych owoców zatem trafiły w słoiki pod postacią sałatki z zielonych pomidorów z cebulą :)
Tumblr media
Po „przystrzyżeniu” pomidorów zerwałam kolejną partię fasolki szparagowej. Większość trafiła do słojów na zimę a część ugotuję jutro i zabiorę w trasę. Nim się obejrzałam minęło południe, więc przyszedł czas na obiad (udało ominąć się śniadanie). Ziemniaki, fasolka szparagowa oraz gotowany schabowy.
Tumblr media
Po obiedzie zebrałam część bobu, który już dojrzał :) zjadłam jakieś 300 gram na kolację. Pierwszy raz w swoim życiu widziałam krzak bobu. Nie wspominając o kwiatach i strączkach. Mega frajda jak tyle różnych warzyw rośnie w ogrodzie i można iść, zerwać oraz zjeść a to wszystko niemal za darmo.
Tumblr media
Zwierzaki mają się dobrze. Kury niosą jajka, Koperek świruje po podwórku i okolicznych polach, Zezol chodzi, krzyczy, opowiada, Gryziu znęca się nad wszystkimi bo musi być w centrum zainteresowania, Tajson głównie śpi a jak nie kima to jest wyjątkowo towarzyska, Zdzisława jak zawsze do rany przyłóż zaś Jerry próbuje każdego ugryźć.
Tumblr media
Koło 17 było już wszystko zrobione, mogłam przysiąść i odświeżyć wszystkie odcinki drugiego sezonu Rodu Smoka bo w poniedziałek będzie finał. Będę oglądać podczas odprawy celnej w Łodzi w poniedziałek finał xDD
Tumblr media Tumblr media
Jerry niby tu taki niewinny jest, ale nie dajcie się zwieść! On tak właśnie wygląda jak analizuje gdzie by tu ofiarę ugryźć, aby bolało długo i uporczywie XD Dziś rano musiałam na niego zarzucić koc by wyczesać drania. Do Zdzisławy po prostu podchodzisz, schylasz się, głaszczesz po główce i bierzesz na ręce. I jest cała twoja, możesz przytulić, głaskać i całować - ona zaś się wtuli i będzie cię lizać.
Tumblr media Tumblr media
Niesamowite jak ta dwójka się uwielbia. Chodzą za soba krok w krok, przytulają się, dzielą smaczkami. A tak różne charaktery. Ona anioł, on psychopatyczny morderca.
Jutro nie planuje nic robić - poza paznokciami. Zrobię sobie jakieś delikatne malowanie hybrydą i tyle. Dziś przegięłam z bawieniem się w rolnika to jutro będę chciała odpocząć :)
14 notes · View notes
littlebutterflysbloog · 5 months
Text
DZIEŃ 80
🦋 ¡Witam kochani! 🦋
Patrząc na to, który jest dzień, wydaje się, że wiele czasu już minęło (ale to tylko złudzenie). Byłam dzisiaj u ortopedy znowu i nic mi nie wykryli, mimo że mnie boli. W każdym razie mam zwolnienie z w-f do końca maja... Na obiad było spaghetti. A bułki zjadłam standardowo jak zawsze. To na tyle. Boli mnie tylko to, czemu wszystko jest aż tak kaloryczne.
Zjedzone: 1200 kcal ☠️☠️☠️
Spalone: 100 kcal
Bilans: 1100 kcal
Przysięgam, jutro będzie mniej plus zrobię ćwiczenia.
🦋 ¡Chudej nocki! 🦋
~𝒱𝒾𝓋𝒾ℯ𝓃𝓃ℯ
Tumblr media
43 notes · View notes
linkemon · 6 months
Text
Haku x Reader
Resztę oneshotów z tej i innych serii możesz przeczytać tutaj. Zajrzyj też na moje Ko-fi.
Some of these oneshots are already translated into English. You can find them here.
Tumblr media
ʙʏ ʀᴀᴛᴏᴡᴀᴄ́ ғɪɴᴀɴsᴏᴡᴏ śᴡɪᴀ̨ᴛʏɴɪᴇ̨, [ʀᴇᴀᴅᴇʀ] ᴢᴏsᴛᴀᴊᴇ ᴘʀᴢʏᴅᴢɪᴇʟᴏɴᴀ ᴅᴏ ᴘʀᴀᴄʏ ᴡ ᴌᴀᴢ́ɴɪ. ɴɪᴇ ᴡɪᴇ ᴊᴇsᴢᴄᴢᴇ, ᴢ̇ᴇ ᴊᴇᴊ ᴘʀᴀᴄᴏᴅᴀᴡᴄᴢʏɴɪᴀ̨ ᴢᴏsᴛᴀɴɪᴇ ᴘʀᴀᴡᴅᴢɪᴡᴀ ᴡɪᴇᴅᴢ́ᴍᴀ. ᴏᴅ ᴢᴀᴌᴀᴍᴀɴɪᴀ ʀᴀᴛᴜᴊᴇ ᴊᴀ̨ ʜᴀᴋᴜ. ᴄʜᴌᴏᴘᴀᴋ, ᴋᴛᴏ́ʀʏ ɴɪᴇ ᴘᴀᴍɪᴇ̨ᴛᴀ ᴋɪᴍ ᴊᴇsᴛ ɪ ᴢᴀ ᴡsᴢᴇʟᴋᴀ̨ ᴄᴇɴᴇ̨ ᴘʀᴀɢɴɪᴇ ʙʏ ᴜɴɪᴋɴᴇ̨ᴌᴀ ᴛᴇɢᴏ sᴀᴍᴇɢᴏ ʟᴏsᴜ.
[Reader] ostatni raz rzuciła spojrzenie w stronę chramu. Czarny dach pokryty mchem. Czerwona brama tori wybijająca się na tle zieleni. Kilka sióstr zmierzających na jeden z rytuałów. Wszystko jak zawsze, poza człowiekiem stojącym na szczycie schodów. Wyłaniał się z wieczornej mgły, patrząc gdzieś w dal. W zamyśleniu głaskał długą brodę.  
Obecny kannushi był tak stary, że dziewczyna widziała go tylko kilka razy przy najważniejszych uroczystościach. Ledwo dawał sobie radę ze swoją pracą. Nikt z młodych ludzi nie chciał go zastąpić. Nie posiadał też dzieci. Całą nadzieję pokładał w sierotach, takich jak ona. Od kilku lat jednak nie znalazł się ani jeden chłopiec w odpowiednim do nauki wieku. Kilku odeszło zanim podupadł na zdrowiu, a jedyny, jaki został, miał tylko trzy lata. Fakt, że kapłan wyszedł ją pożegnać, uznała za dziwnie podejrzany.  
Poprawiła torbę, próbując zrozumieć, co właściwie zaszło wczorajszego wieczoru. Zaraz po kolacji mężczyzna wezwał ją do siebie. Niewiele mówił. Głównie Annaisha-san wyjaśniała jej sytuację. [Reader] od zawsze respektowała najstarszą miko. Nie mogła jednak powstrzymać słów złości i frustracji wydobywających się z głębi swojego serca. Dlaczego miała stąd odejść? I to jako jedyna? Cała reszta zostanie tu sobie w spokoju i będzie mogła robić to, co dawniej. Tymczasem ona miała zmienić całe swoje dotychczasowe życie, by pracować w jakiejś łaźni, u kobiety, o której nigdy wcześniej nie słyszała. Nie to miała na myśli, gdy mówiła, że pragnie przygód.  
— Jak długo tam zostanę? — spytała dziewczyna, wlokąc się za Annaishą.  
— Tyle, ile będzie trzeba — odrzekła kobieta. Nie odwróciła się w jej stronę ani razu. — Spakowałaś wszystko, o co cię prosiłam?  
— Tak. — [Reader] wróciła myślami do śmierdzącej kulki spoczywającej w torbie. Czyżby jej pracodawczyni miała problem z molami? Powiedziano jej jedynie, że ma odpowiednio pachnieć i kazano wrzucić jeszcze drugą sztukę dla pewności.  
Morze zieleni ustąpiło piaskowej ścieżce. Drobne ziarenka wciąż były lekko mokre od wilgoci. Wiele razy przebywała w tej okolicy, ale odnosiła wrażenie, że jeszcze nigdy nie widziała tego miejsca. Przed nią rysował się tunel, z którego wyzierała ciemność. Statua pomniejszego bożka zdawała się wwiercać w nią przenikliwy wzrok.  
— Posłuchaj. — Miko wreszcie przystanęła i złapała ją delikatnie za ramiona. — Wiem, że jest ci ciężko, ale to jedyna nadzieja, by uratować nasz dom. Nie znam moich rodziców, tak samo jak ty. To miejsce było moją przystanią przez całe życie i wierzę, że czujesz podobnie, dlatego w imieniu wszystkich proszę cię o pomoc. Kiedy byłaś mała, mówiłaś, jak bardzo chcesz podróżować. Potraktuj to jak szansę na poznanie czegoś nowego. Jestem pewna, że twoja praca pomoże nam wszystkim stanąć na nogi i niedługo znów będziesz z nami.  
[Reader] nie wiedziała, co odpowiedzieć. Objęła starszą kobietę, mocno pragnąc, by wcale nie musiała jej puszczać. Ta w ciszy pogłaskała ją po głowie, po czym poprowadziła w głąb tunelu.  
Po drugiej stronie przywitało ją coś w rodzaju stacji kolejowej. Zdawało jej się, że słyszy pociąg, ale nigdzie nie udało jej się zobaczyć torów. W pośpiechu minęła ławki pokryte kurzem i czterokolorowe szyby. Na zewnątrz czekało na nią najczystsze niebo, jakie kiedykolwiek widziała. Było to lekko dziwne, biorąc pod uwagę, że południe już dawno minęło. Niebieski królował nad jej głową, gdy przemierzała połacie zielonej trawy. Musiała przyznać, że pełne kwiatów i poprzecinane maleńkimi strumyczkami miejsce zapierało dech w piersiach.  
— To skansen? — zaciekawiona zadała pytanie, widząc w oddali szereg budowli.  
— Coś w tym rodzaju. — Odpowiedź miko była cicha.  
[Reader] mijała opuszczone budynki, czując narastający niepokój. Rozglądała się dookoła, próbując znaleźć kogokolwiek, kto sprzedawałby bilety, albo turystów, ale nie dopatrzyła się nikogo. Może interes upadł? Jeśli jednak by tak było, to dlaczego na jednym ze straganów widziała jeszcze parujące przysmaki?  
— Niczego nie dotykaj! — ostrzegła ją kobieta, gdy zobaczyła, jak podchodzi w stronę szaszłyków. — Po to kazałam ci zabrać nasze onigiri. — Z niepokojem spojrzała w kierunku, z którego przyszły. — Robi się późno. Posłuchaj mnie uważnie. W tamtym kierunku — wskazała — znajduje się łaźnia. To tylko kilka budynków stąd. Zaczekaj, aż się ściemni. Potem zjedz cokolwiek. Owoc, liść, trawę, nieistotne. Pamiętaj tylko, żeby nie jeść niczego ze straganów. Potem od razu wchodź do budynku. Szukaj Yubaby. To ona ma cię zatrudnić.  
— Nie możesz mnie odprowadzić? — Dziewczyna czuła, jak ogarnia ją strach.  
— Nie. To… taka tradycja — zakończyła niezgrabnie Annaisha. Z tymi słowami odwróciła się i szybkim krokiem zaczęła zmierzać w drogę powrotną.  
[Reader], sama, na wielkim placu, rozejrzała się niepewnie. Może tylko jej się wydawało, ale robiło się coraz chłodniej. Słońce zdawało się zachodzić niezwykle szybko, gdy szukała swojego przyszłego miejsca pracy. Objęła się ramionami, próbując odpędzić choć część zimna. Kiedy zapadł zmrok, ogarnęła ją panika. Lampy powoli się zapalały, a ona wciąż nie wiedziała, gdzie jest. Na szczęście chwilę później odetchnęła z ulgą na widok drewnianej tabliczki zwiastującej, że trafiła w dobre miejsce. Pochyliła się nad jednym z wyrastających spod betonu ziół i zerwała maleńki listek. Nie było smaczne, więc przełknęła je szybko. Kiedy jednak podniosła głowę, w gardle zamarł jej krzyk. Odruchowo cofnęła się, przylegając do murowanej ściany. Kilka metrów od niej, w bladym świetle, poruszał się potwór. Kreatura była czarna. Zdawała się pełznąć po kamieniach. Zaraz za nią wędrował zaś cały rządek czegoś, co wyglądało jak zjawy. Przezroczyste ciała sunęły nad ziemią. Podążały w kolejce do łaźni, do której miała zamiar wejść. Przerażona chciała wrócić. Gdy jednak spojrzała na miejsce, z którego przyszła, zauważyła, że pokrywa je woda. Pokręciła głową. Musiała się uszczypnąć. To na pewno był tylko sen. Nieważne jednak, ile razy mrugała, obraz pozostawał ten sam. Schody kończyły się czymś w rodzaju szerokiej rzeki. W oddali, po drugiej stronie, jaśniało coś, co wyglądało jak opuszczona stacja kolejowa, którą wcześniej mijała. Nagle zdenerwowanie Annaishy zaczęło mieć sens. Czyżby wiedziała, że coś takiego się stanie? Czy właśnie dlatego zostawiła ją w pośpiechu samą?  
— Co tu robisz? — Cichy, lecz stanowczy głos wydawał się szczerze zdziwiony jej obecnością.  
Przerażona chciała krzyknąć, ale czyjaś dłoń ją powstrzymała. Jej oczom ukazał się chłopak, na oko w jej wieku. Miał na sobie robocze ubrania. Ku jej uldze, jego postać była całkowicie ludzka. Widząc, że się uspokoiła, odjął rękę od jej ust.  
— Nie powinno cię tu być. — Przyjrzał się jej dokładnie. Ubrania powiedziały mu częściowo, z kim mógł mieć do czynienia. Dla pewności podążył za dziwnym zapachem. Sięgnął do torby, wyjmując ziołową kulkę. Tak jak się spodziewał. — Jesteś ze świątyni? — zadał pytanie, chcąc ostatecznie potwierdzić swoje domysły.  
Pokiwała głową, bojąc się odezwać.  
— Tu nie jest bezpiecznie. Chodź ze mną. — Wstał i wyciągnął dłoń.  
Niespokojnie rozejrzał się po okolicy. Nie zwracał jednak uwagi na duchy. Wpatrywał się w ciemniejące coraz bardziej niebo.  
— Czym są… Kim są…? — Dziewczyna nie wiedziała, jak zapytać o dziwne stwory. Jej rozmówca zrozumiał jednak w mgnieniu oka.  
— Nie powiedzieli ci w świątyni, gdzie cię wysyłają? Gościmy bogów, duchy, demony i wielu innych. Ludzi, takich jak ty, prawie się tu nie spotyka.  
— Szukam Yubaby. Podobno prowadzi tę łaźnię. — [Reader] miała wrażenie, że jej głos brzmi obco.  
— Pracuję dla niej. Trafiłaś w dobre miejsce, ale w nienajlepszym czasie…  
Cokolwiek chciał powiedzieć pracownik, nie zdążył. Czarna sylwetka przechodząca nieopodal zwróciła w jego stronę dziwną głowę. Ten w odpowiedzi dmuchnął w jej kierunku. W powietrzu uniósł się przepiękny zapach płatków wiśni. Róż na moment przesłonił świat. Tajemniczy nieznajomy czym prędzej pociągnął [Reader] za sobą i zniknął w następnej ciemnej uliczce. Dziewczyna mogła przysiąc, że jeszcze nigdy w życiu nie biegła tak szybko. Nie wiedziała nawet, że jest w stanie rozwinąć taką prędkość. Zupełnie jakby ścigała się z wiatrem.  
— Kupiłem nam tylko trochę czasu. Na razie nikt nie może cię znaleźć. Dopóki nie załatwimy ci pracy. Rzucę na ciebie zaklęcie i staniesz się niewidzialna. Jedynym miejscem, gdzie musisz uważać, jest most. Kiedy na niego wejdziesz, weźmiesz głęboki wdech i nie oddychaj, dopóki nie zejdziesz. Spotykamy się po drugiej stronie. Wszystko jasne?  
— A możesz to powtó… — Nie zdążyła spytać. Kolejna fala drobnych kwiatów przesłoniła jej pole widzenia.  
Kiedy otworzyła oczy, stała tylko kilka kroków od ogromnego, czerwonego mostu prowadzącego do łaźni. Kiedy w ogóle przebyła ten dystans?  
Jej przewodnik już wkroczył na drewniane deski, lawirując między różnymi postaciami. Miała ochotę się rozpłakać, ale powstrzymała łzy. Nie miała teraz na to czasu. Nabrała powietrza i pognała za nim. Nie oglądała się za siebie. Jakaś żaba głośno konwersowała z wchodzącymi. Już chciała ją minąć, gdy wyrósł przed nią olbrzym. Czymkolwiek był, miał kilka metrów. Rdzawe cielsko przypominało bezkształtną masę z otworami na oczy. Usadowił się na środku, zapełniając całą przestrzeń. Kreatury zaczęły coś do niego mówić w dziwnych językach, który nie rozumiała. Płuca zdawały się ją palić do żywego, gdy bezskutecznie próbowała się przecisnąć obok. Musiała coś zrobić i to szybko. Gorączkowo rozejrzała się dookoła. Niedaleko leżała gałąź. Musiała spaść z jednego z nielicznych drzew. Podniosła ją, modląc się, by coś przed nią nie okazało się bogiem. Nie chciała mu się narazić. Wbiła patyk w czerwoną masę. Coś zabulgotało i skurczyło się, jakby z bólu. Popędziła przed siebie, odnajdując czarną czuprynę.  
— Udało ci się. — Wyszeptał. — Chodź za mną.  
Wbrew pozorom nie weszli do środka. Poprowadził ją maleńką ścieżką obok. Później zaczęli schodzić po schodach. W przeciwieństwie do przepychu, który ją przywitał od frontu, tu było znacznie bardziej obskurnie. Mijali maszynerię. Ciąg rur, który zapewne doprowadzał wodę. Niektóre z nich syczały, inne lekko przeciekały. Znów wyszli na zewnątrz. Tym razem kierowali się w górę. W pewnym momencie zatrzymała się i spojrzała w dół. To był błąd. Nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wysoko się znajduje. Przycupnęła na wąziutkim schodku z głową między kolanami. Tego było za wiele.  
— Wszystko w porządku? — Ciepła dłoń spoczęła na jej ramieniu.  
— Niezbyt. Co ja tu w ogóle robię? Jestem kilkaset metrów nad ziemią. O ile nie wyżej. O ile na dole w ogóle jest ziemia! A przecież dopiero co wyszliśmy. Jak to jest w ogóle możliwe? Dookoła są rzeczy, o których czyta się tylko w bajkach. Potrafisz czarować. A miałam tylko pracować u miłej staruszki. Wszystko jest nie tak! — Łzy płynęły gęsto, znikając gdzieś w dziwnej przestrzeni pod jej stopami.  
— No już, już... — Objął ją i pogłaskał po głowie. — Na początku zawsze jest trudno. Kiedy ja tu trafiłem, też niewiele wiedziałem i byłem sam. A ty masz mnie. — Posłał jej krzepiący uśmiech.  
— Ale… ja cię nie znam — wydukała, próbując się uspokoić.  
— Mów mi… mów mi Haku.  
— [Reader]. — Otarła łzy rękawem szaty.  
Pociągając nosem, ruszyła za nowym znajomym, który nie puścił jej ręki ani razu przez resztę drogi. Była mu za to wdzięczna. Nie była pewna, czy w którymś momencie nie zaczęłaby po prostu biec z powrotem do wejścia, by chociaż popatrzeć na miejsce, z którego przyszła.  
Powinna być przygotowana na to, że znajomy Haku będzie równie dziwny, jak reszta magicznego świata, ale z jakiegoś powodu oczekiwała postaci podobnej do niego. Dlatego gdy z oparów ciepłego powietrza wyłoniło się coś na kształt ogromnego pająka, schowała się za plecami chłopaka. Osiem ramion pracowało w nadludzkiej symbiozie, dokładając węgla do pieca.   
— [Reader], poznaj Kamajīego. On znajdzie ci pracę…  
***  
[Reader] złapała ciepłą bułeczkę i włożyła ją całą do buzi. Resztę zapakowała niedbale w białą chustę. Jej szef — wielki szczur — dołożył do tego swój najnowszy wypiek, po czym poszedł na przerwę. Pokazał niezbyt czyste zęby w czymś co, jak zakładała, było uśmiechem. Chyba był zadowolony z jej dzisiejszych potraw. Kiwnęła głową kilku pracownikom i pobiegła w dół. Nie rozumiała żadnego z kucharzy. Oni prawdopodobnie też nie potrafili załapać żadnego słowa, jakie wypowiadała. Byli zbieraniną różnych gatunków. Z początku było trudno, ale jakoś udało im się współpracować. Im dłużej się zastanawiała, tym mniej potrafiła określić, ile już tu razem przebywali. Czas zdawał się tu płynąć inaczej. Miała wrażenie, że pracuje długo, choć dni też jakby się dłużyły.  
Trudniejsze od samej pracy było jej zdobycie. Na samą myśl o pierwszych dniach w tym świecie przechodziły ją ciarki. Spotkanie z szefową łaźni było czymś, o czym chciała zapomnieć. Nigdy w życiu nie miała zamiaru się jej narazić. Yubaba była wiedźmą. W dosłownym tego słowa znaczeniu. Ogromna głowa i wielkie oczy, jakby wpatrujące się w jej duszę. Za nic nie chciała jej zatrudnić.  
W dawnych czasach, kiedy jeszcze zakładała swój biznes, potrzebowała pracowników bardziej niż kiedykolwiek. Ludzie obyci ze światem duchów, bardziej od innych, trafiali na jej przybytek. Część chramów czy świątyń celowo wysyłała tam swoje miko, by w zamian otrzymywać zapłaty lub błogosławieństwa. Z czasem jednak wszystko się rozrosło. A właścicielka została ze swoją obietnicą, by dać pracę każdemu, kto o nią poprosi. Teraz jednak czyniła to niechętnie. Tak więc starała się na wszelkie sposoby odstraszyć zainteresowanych.  
[Reader] nie mogła tak po prostu odejść, skąd przyszła. Właściwie nie miała dokąd wracać. Yubaba zapowiedziała, że i tak nie zapłaci jej chramowi, co równało się ruinie jej domu. Nie chciała też spojrzeć w twarze ludzi, którzy pokładali w niej wielkie nadzieje tylko po to, by doznać zawodu. Nawet jeśli była wściekła na Annaishę, to wciąż miała na względzie lata, kiedy się nią opiekowała. Poza tym przygotowała ją najlepiej jak potrafiła, choć skłamała. Dała jej kule, które zamaskowały ludzki zapach wśród mieszkańców tej rzeczywistości. Przygotowała też drewnianą tabliczkę. Na niej w kanji wyryła jej imię. Jak się potem okazało, tak ważne.  
Tak więc z denerwującym uporem przez cały wieczór błagała o swoją posadę. Bogaty gabinet szefowej dostarczał wielu okazji, by pokazała, jak silna jest. Wiedźma czarowała z uporem, by pozbyć się młodej dziewczyny. Zaczęła od rzucenia jej stosem papierów w twarz, kończąc na dziwnych składanych ptakach, które chciały ją zadziobać. Potem poprawiła palącym ogniem z kominka i trzema głowami, które nieustannie skakały po kolorowym, frędzlowatym dywanie. Wreszcie zirytowana zagroziła, że zamieni ją w świnię. To sprawiło, że [Reader] zwróciła głowę w stronę Haku. Chłopak ostrzegł ją, że muszą się zachowywać jak nieznajomi. Nie sądziła jednak, że będzie aż tak oschły. Zdawał się kompletną odwrotnością osoby, jaką poznała wcześniej. Nawet nie mrugnął, kiedy krzyknęła, widząc świński ogon wystający z tyłu szaty. W akompaniamencie piskliwego śmiechu wrzasnęła, że potrzebuje pracy. To sprawiło, że Yubaba zamknęła swoje potężne usta, wzdychając głośno. Machnęła ręką, a ogonek zniknął. Poddała się i ze znudzeniem wręczyła jej kontrakt, narzekając przy tym na niewychowaną młodzież. Pomoc w kuchni w zamian za mieszkanie i wyżywienie. Nie miała większego wyboru. Kiedy tylko imię dziewczyny spoczęło na papierze, zmieniła je. Kilka znaków uleciało w powietrze, zostawiając ją z nową tożsamością. Chłopak ostrzegał [Reader], że tak się stanie. Właśnie dlatego tabliczka, którą ze sobą przyniosła, była szalenie cenna. Od tego czasu wypisała stare imię w regularnie odwiedzanych przez siebie miejscach. By mogła sobie o nim przypominać. Wiedźma zyskiwała władzę nad pracownikami, bo kradła ich imiona. Z czasem zapominali, kim są, by już na zawsze pozostać i pracować tak długo, jak byli w stanie. Tak jak Haku.  
— Jak zawsze szybciej ode mnie. Czy ty w ogóle sypiasz?  
— Czasami. — Haku uśmiechnął się tajemniczo.  
Nigdy nie widziała, by spał albo drzemał. Miał jednak dużo obowiązków. Jego posada należała do najbardziej odpowiedzialnych w całej łaźni. Zawsze był na nogach od bladego świtu aż do nocy.  
Schował się w ich ulubionym miejscu, pośrodku kwiatowego labiryntu. Azalie i oleandry tworzyły mozaikę różu i pomarańczu. Wstające dopiero słońce barwiło białe kamelie, na których wciąż gościła rosa. Chłopak właśnie kończył podlewać rośliny. Nie była to część jego obowiązków. Po prostu lubił to robić. Odkąd dowiedziała się, że bywa tu zawsze o tej porze, przychodziła go odwiedzać. Oparła się o ciemny żywopłot. Na moment zamknęła oczy, by rozkoszować się chłodnym powietrzem.  
— Co dzisiaj na śniadanie? — spytał, zaglądając do koszyka.  
— Dla bogów magiczna breja, dla demonów magiczna breja, a dla duchów…  
— Też magiczna breja? — dokończył za nią Haku. — Dobrze, że jedyne, co tu widzę, to bułki. — To mówiąc, wgryzł się w jedną z nich.  
Jedzenie dla istot tego świata prawie nigdy nie wyglądało smacznie. Zwykle były to papki albo zupy. Miały smaki i wiele z nich przypominało [Reader] składniki, które znała, ale to, co wkładała do ogromnych garnków, wyglądało nieznajomo. Dopiero magia zmieniała ciecze w dania, które przypominały domowe jedzenie. Wciąż się jej uczyła. Nie była to nieosiągalna umiejętność, ale wymagała czasu i skupienia. Czyli czegoś, czego w kuchni brakowało w porze wydawanie posiłków, kiedy mogła ją ćwiczyć. Haku, jako uczeń Yubaby, sporo jej pomógł. Na szczurzego szefa nie miała co liczyć. Pokazywał jej gesty łapami i to, jak powinien wyglądać efekt końcowy, ale nie był w stanie tłumaczyć słowami, co powinna robić.  
— I jak? — Oparła się o ramię Haku.  
— Bardzo dobre. Jesteś coraz lepsza. — Sięgnął po kolejną sztukę.  
— Myślę, że niedługo awansuję. — [Reader] rozmarzyła się.  
Szef ją lubił. Magia szła coraz lepiej. Do tego wokół miała przyjaciół. Kiedy pierwszy raz znalazła się w tym świecie, była przerażona. Teraz zaś poukładała sobie życie.  
— Zrobiłem dla ciebie nową tabliczkę. — Haku wyciągnął z szaty kawałek drewna.  
Starannie wyryte znaki kanji. Piękna kaligrafia. Tak perfekcyjna, że aż za bardzo.  
— Kolejna? Mówiłam, żebyś dał sobie z tym spokój.  
Chłopak cały czas upierał się, by powtarzała swoje dawne imię. Denerwowało ją to. Wystarczało, że robiła to raz dziennie. A on produkował tego rodzaju przypomnienia i zostawiał je w różnych miejscach, by miała z nimi styczność jak najczęściej. Zostawiła sierociniec i świątynię za sobą. W tamtym świecie była praktycznie nikim. Tutaj miała szansę być kimś. Dla kogoś naprawdę się liczyła. Nie potrzebowała nieustannie myśleć o przeszłości.  
— To ważne. Kiedyś się stąd wyrwiesz, a wtedy…   
Nie dała mu dokończyć. Gwałtownie podniosła się do pionu, zdenerwowana.  
— A ty znowu swoje! Już to przerabialiśmy. Stąd nie da się uciec. Yubaba wie o wszystkim, co się tu dzieje. Istnieje mizerna szansa i nie zamierzam jej podjąć. Wiem, że cierpisz, bo nie pamiętasz, kim jesteś, ale ja nie jestem tobą!  
Cień urazy przemknął po jego ciepłym obliczu. Ledwo zauważalny, ale jednak. Poczuła wyrzuty sumienia. Wiedziała jednak, że ma też trochę racji. Przerzucał na nią część swoich żali. Dawno temu podjął decyzję, której teraz żałował. Nie znał samego siebie i od lat zjadało go to od środka. Kim był? Co lubił robić? Gdzie był jego dom?  
— To prawda. Żałuję, że zostałem uczniem Yubaby. Właśnie dlatego chcę cię uratować przed tym, od czego sam nigdy nie ucieknę. Co się stało z twoimi marzeniami? Kiedy cię poznałem, mówiłaś, że chcesz zwiedzać świat. Zamierzasz się poddać? — Haku złapał ją delikatnie za ramiona, jakby chciał przemówić jej do rozsądku.  
— Marzenia się zmieniają. Mam teraz nowe życie. Ty jesteś jednym z powodów, dla których nie chcę stąd odejść. Powinieneś się cieszyć. — [Reader] strąciła jego dłoń.  
— Ja? — Na twarzy Haku odmalował się szok.  
— To takie dziwne, że cię kocham? — Dziewczyna jakby nie od razu zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała. Kiedy jednak się zorientowała, nie zamierzała już cofać swoich słów.  
Chłopak nic nie odpowiedział. Po prostu mocno ją objął. To nie tak, że nie widział, jak ich relacja zaczęła wykraczać poza przyjaźń. Stało się to już dawno temu. Subtelne uśmiechy. Trzymanie za ręce. Spędzanie razem każdej wolnej chwili. Myśli o niej, które nawiedzały go w trakcie pracy. Już dawno połączył fragmenty tej układanki. Jednak usłyszenie tych słów od niej samej zdawało się ostatecznie pieczętować to, co między nimi było. Nie mógł tego tak po prostu zostawić…  
***  
Haku pożegnał Yubabę z kamienną twarzą. Wiedźma przyoblekła się w czarne jak smoła pióra. Przyjrzała mu się dłużej niż zwykle, ale wytrzymał jej przeszywające na wskroś spojrzenie. Czyżby się domyśliła?  
— Zostawiam interes w twoich rękach. Dopilnuj wszystkiego. — Po tych słowach wzbiła się w powietrze i wyleciała przez otwarte okno.  
Wypuścił długo wstrzymywany oddech. Festiwal nie stanowił problemu. Wszystko było właściwie gotowe. Bogaty klient wręcz spadł im z nieba. Odkąd zażyczył sobie wielkiego wydarzenia, cała łaźnia starała się mu takowe przygotować. Yubaba najchętniej sama poganiałaby pracowników przez cały wieczór, ale z nieznanych powodów w pośpiechu opuściła dom.  
Haku wyszedł przed budynek. Zwykle puste budki zapełniały się wciąż nowymi gośćmi. Obsługa kąpieli dopiero zaczynała swoją zmianę, pędząc między zebranymi w kolejce. Na szczęście [Reader] już kończyła. Stała obok szefa, podjadając wystawione jedzenie. Pomachał im na powitanie. Potem bez słowa złapał za rękę dziewczyny i skierował się w stronę kamiennych schodów.  
— Dokąd idziemy? — Była wyraźnie zadowolona, pogryzając magiczny szaszłyk.  
— Do jednego z moich ulubionych miejsc. Prawie zawsze jest zalane, ale dzisiaj poziom wody jest wystarczająco niski. — To mówiąc, poprowadził ją przez tłum duchów.  
Miał nadzieję, że pracownicy poradzą sobie bez niego przez jakiś czas. Ulice roiły się od kapryśnych bogów.  
Przemierzali ukwieconą łąkę. Pąki zamknęły się z braku słońca. Cienie wydawały się gęstnieć wokół budynków pozbawionych światła. Haku poczuł mocniejszy uścisk na swojej dłoni.  
— Jesteś pewny, że możemy tak daleko odejść? — [Reader] niepewnie rozejrzała się po okolicy.  
— Nic nam nie będzie. Yubaba wyjechała i nie zapowiada się, by miała szybko wrócić.  
Im dalej szli, tym bardziej oddalali się od łaźni. Mijała miejsca, które już dawno zatarły się w jej pamięci. Tędy szła, gdy po raz pierwszy przybyła do tej krainy. Gdy wytężała wzrok, była nawet w stanie dostrzec opuszczoną stację kolejową. Tę, przez którą przeszła dawno temu.  
Dopiero gdy ujrzała światełka, zrozumiała, dokąd zmierzają. Pośrodku łąk znajdowało się drzewo otoczone przez tysiące świetlików. Było ogromne. Jego rozłożyste gałęzie sięgały wysoko w górę. Zdążyło całkowicie wyschnąć. Wciąż dała radę dostrzec puste koryto niegdyś płynącej tędy rzeki. Ptaki, które kiedyś tu mieszkały, zostawiły po sobie jedynie puste gniazda. Widok ten mógł wydawać się upiorny, jednak jej przywodził na myśl jedynie smutek.  
Haku z jakiegoś powodu czuł się z związany z tym drzewem. Nie pamiętał go. Miał jednak wrażenie, że widział je w poprzednim życiu. Widok jego śmierci napawał go żalem, choć nie potrafił sobie wyobrazić, jak mogło wyglądać za życia. [Reader] nie przerywała mu opowieści. Położyła głowę na jego kolanach, co czyniła od dawna, po czym pozwoliła, by snuł domysły. Historie o tym, jak wyobrażał sobie siebie wcześniej. Co mogło go kiedyś spotkać. Chłodny wiatr o zapachu kwiatów wiśni niósł jego historie po łące. Ulatywały w stronę ciemnego nieba w otoczeniu blasku świetlików.  
Będzie mu brakowało tych chwil. Tego spokoju, który przynosiła mu jej obecność. Wierzył jednak, że wybiera słuszne rozwiązanie. Miał nadzieję, że nie będzie na niego wściekła. Przynajmniej nie na tyle, by całkowicie usunąć go z pamięci. Czy w ogóle będzie go pamiętać, gdy opuści ten świat? Jak bardzo złe było, że po tym, co zamierzał zrobić, nadal samolubnie pragnął, by go kochała? 
Chciał odwiedzić z nią to miejsce w innych okolicznościach, bo w pewien sposób stanowiło część jego samego. Nawet jeśli nie wiedział w jaki. To było jak podzielenie się fragmentem przeszłości. Jeśli on zapomni, ona wciąż będzie wiedzieć. Żałował, że nie mieli więcej czasu.  
Modlił się do bogów by Yubaba nie dowiedziała się, że to on. Jeśli odkryje prawdę, prawdopodobnie pożegna się z życiem. Była to jednak uczciwa cena za ryzyko. Jedno życie w zamian za inne.  
— Kocham cię, [Reader] — wyszeptał ostatni raz.  
[Reader]. No tak. To było jej prawdziwe imię zanim tu przybyła. Słowa dochodziły do niej powoli. Nawet nie zauważyła momentu, gdy powieki zrobiły się cięższe. Na czole spoczęło coś, co zapewne było pocałunkiem. Poczuła miłe ciepło. Chciała powiedzieć to samo, ale nie miała siły. Zasnęła.  
***  
— [Reader], [Reader], [Reader]! — Yumeka radośnie skakała wokół niej. — Musisz koniecznie zobaczyć rzekę.  
Kobieta poprawiła kapelusz, uśmiechając się. Podała małej rękę. Cieszyło ją, ile dobra udało jej się zdziałać. To był przykład szczęśliwego dziecka. Sierociniec, który założyła, miał się dobrze. W przeciwieństwie do świątyni, gdzie się wychowała, nikt nie zmuszał maluchów, by podążali jedną drogą. Znalazła ludzi gotowych wspierać ich w wyborze kariery, gdy nadejdzie czas.  
[Reader] chciała odpłacić się za szczęście, którego doznała. Para, która znalazła ją w lesie kilka lat temu, dała jej dom. Lekarze uznali, że jako młoda dziewczyna, doznała częściowej amnezji. Ilekroć próbowała im tłumaczyć, że wychowała się w świątyni, mówili, że to niemożliwe. Przybrani rodzice zabrali ją na miejsce, by mogła zobaczyć, że została opuszczona. Dopiero po kilku latach pracy, gdy otrzymała tytuł znakomitego szefa kuchni, udało jej się nawiązać wystarczające znajomości, by zajrzeć do strzeżonych dokumentów. Część osób, z którymi się wychowywała, wciąż żyła. Kiedy pytała ich o swoje zniknięcie, odpowiadali jakoby któregoś dnia zwyczajnie odeszła. Podobno z powodu znalezienia rodziców gotowych ją adoptować. To, co się jednak nie zgadzało, to jak bardzo starsza wydawała się w stosunku do nich. Nie potrafiła tego wytłumaczyć, ale czuła się, jakby w jej życiu była wyrwa. Znacznie dłuższa niż każdy wokół sugerował.  
Z czasem poddała się w grzebaniu w przeszłości. Niewiele mogła zrobić i nikt nie znał odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Postawiła więc sobie nowy cel. Zwiedzała świat. Gotowała dla wielu różnych osobistości, ale także dla zwykłych osób. Okrzyknięto ją magiczną kucharką. Goście utrzymywali, że potrafiła czarować. Dania, które przyrządzała, według krytyków zdawały się mieć smak czegoś, czego nigdy u nikogo innego nie byli w stanie poczuć. Gdy rodzice zaczęli niedołężnieć, [Reader] wróciła w rodzinne strony. Tam wpadła na pomysł, by założyć sierociniec. Tyle że lepszy niż ten, który sama znała. Wychowywana na przyszłą miko, nie czuła szczęścia. Zależało jej na tym, by dzieciaki same wybierały swoje życiowe ścieżki. Po śmierci mamy i taty zaczęła coraz częściej zaglądać do budynku. Więź, która nawiązała się między nią a dziećmi, była czymś wyjątkowym. One jedyne nie śmiały się, gdy opowiadała coś, na co dorośli jedynie kręcili głowami. Że od lat śniła jej się odległa kraina. A w niej kolorowa łaźnia i magiczne istoty. Nad wszystkim przerażająca wiedźma. Częściej jednak chłopiec o łagodnym uśmiechu i zielonych oczach. Pewnego dnia jednak przestał się tam pojawiać i za nic nie chciał wrócić.  
— Mówisz, że nagle znikąd zaczęła tu płynąć rzeka? — [Reader] przyjrzała się ciekawie leniwie biegnącej wodzie.  
— Tak. Moja przyjaciółka Chihiro mówiła, że któregoś dnia tak po prostu się tu pojawiła. Przyjechała tu niedawno z rodzicami i odkryli ją jako pierwsi. Potem przyszli sąsiedzi. Wszyscy byli zdziwieni.  
Pokiwała głową, wpatrując się w przezroczystą taflę. Z jakiegoś powodu wydawała się znajoma. Jakby już kiedyś ją widziała, ale nie było to przecież możliwe, skoro źródło pojawiło się kilka tygodni temu.  
Zdjęła sandały i zanurzyła nogi w chłodnym prądzie. Świat zdawał się na moment zatrzymać. Otoczyła ją cisza. Nozdrza wypełnił zapach kwiatów wiśni. Stała pod kwitnącym, rozłożystym drzewem w otoczeniu świetlików.  
— Jesteś tak głupi, Haku! — Dziewczyna zacisnęła pięść.  
Bezradnie popatrzyła w stronę wody, która teraz zalewała cały teren. Odgrodził ją. Odgrodził ją od tamtego świata. Miał czelność przenieść ją pod samą stację i zniknąć, kiedy spała. Po drugiej stronie. Gdy się obudziła, był już poranek. Zostawił po sobie jedynie list, który drżącą ręką otworzyła.  
Droga [Reader],  
wiem, że jesteś wściekła. Masz do tego pełne prawo. Mam świadomość, ��e to, co zrobię, bardzo cię zaboli. Nie mogę jednak pozwolić, byś spędziła tu resztę życia i tak jak ja zapomniała, kim jesteś. Z czasem zacznie cię to uwierać, tak jak mnie. Zaczniesz zapominać o ludziach, miejscach i marzeniach, które miałaś. Świadomość, że to ja jestem główną przyczyną, dla której nie chcesz próbować stąd uciec, jest jedną z najgorszych myśli, jakie mnie spotkały. Gdybym nic nie zrobił, poczucie winy zjadłoby mnie od środka. Jak cię znam, to pewnie zastanawiasz się, czy da się tu zaczekać i zawrócić do łaźni. Odpowiem na twoje pytanie. To niemożliwe. Nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki. Masz tylko jedną drogę i prowadzi ona do domu. Kocham cię. To nigdy się nie zmieni. Właśnie dlatego samolubnie proszę cię o ostatnią przysługę. Przejdź przez tunel. Nie oglądaj się za siebie. Zrób każdą rzecz, której zawsze pragnęłaś. Mam nadzieję, że któregoś dnia będzie dane nam się znów spotkać. Nawet jeśli miałyby być to tylko sny.  
Na zawsze twój x͕̪̙͓̟ͯ͒́̕x̵̛̯̭̒̆̿͘x̴̡̬͇̼̙͋̀̂̋ͮx̷̬̙̍̉͊́̕x̷̨̫̹͉ͤ͒̔̓͋͞x̶̫ͦ̇̽̎  
Wydawało jej się, że widzi kanji tworzące podpis, ale zdawało się rozlewać i tańczyć przed oczami. Kohaku? Nie… Poprawnie byłoby…  
— Nigihayami Kohakunushi. — Słowa jakby same wyrwały jej się z ust.  
— [Reader], wszystko w porządku? Na chwilę totalnie się wyłączyłaś. — Yumeka pomachała jej ręką przed oczami. — Skąd wiesz, jak nazwaliśmy rzekę? Mówiłaś, że pierwszy raz o niej słyszysz.  
— To nic takiego. Zamyśliłam się. Pewnie któryś z sąsiadów mi powiedział i dopiero teraz sobie przypomniałam. — Rzuciła ostatnie, przeciągłe spojrzenie na rzekę. — Chodźmy na obiad. Miałam jeszcze trochę zaczekać, ale właściwie to przyjechałam przekazać ci dobre wieści. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to niedługo będę mogła rozpocząć procedury adopcyjne. Co ty na to?  
— Naprawdę?
— Naprawdę. — Uśmiechnęła się, złapała ją za rękę i razem odeszły znad brzegu. W powietrzu nadal tańczyły płatki wiśni.  
23 notes · View notes
black-lipstic · 13 days
Text
tw: uz4alezni3nie od alko
wgl pisałam wczoraj posta o tym ile już jestem wolna od mnich 3 uz4lezni3n (na wszelki zacenzuruje) i byłam z siebie taka dumna i zapomniałam go wstawić i jest aktualnie w moich wersjach roboczych. jakoś o 23 przymierzałam spodnie, które nosiłam jakoś ponad 3 lata temu w przed pokoju przed lustrem i mój brat mnie wtedy widział. ogólnie to miałam rozkminy czy to moje kości biodrowe urosły czy po prostu się spasłam i tak je przymierzałam i super pięknie. w pewnym momencie stwierdziłam że to raczej kości bo mimo, że je mega ściskałam i tak nie były dobre a tłuszcz jakby no był ale nie wydawało mi się że to od tego, ale oczywiście mój brat musiał to skomentować. powiedział, że po prostu jestem gruba, muszę schudnąć i tyle. no ngl załamałam się, jeszcze okropne było to, że o tej 14 nie wzięłam medikinetu i jak bylam z przyj na kawie o 18 to bylam trochę głodna i wzięłam kanapkę co już mnie wtedy załamało a potem jeszcze to. byłam bliska płaczu więc szybko poszłam na papierosa żebym się nie popłakała przy nim (btw słuchałam na pecie szpetot od agnieszki chylińskiej lubię te piosenke na równi z piosenkami elysiansoul) i dosłownie jak paliłam to tak bardzo chciałam się napić, ale stwierdziłam że zrobię to jak już wszyscy będą spać. minęły jakieś 2h czułam się taka ohydna i żałosna bo niby schudłam, ale najwyraźniej mój brat tego nie widzi, chociaż wsm to on jest tak w pizdu chudy, ze az mu kości widać, ale dosłownie widać mu żebra a kręgosłup to mu tak zajebiscie wystaje więc no rozumiem że wg niego jestem ulana. ale wracając do alko siedziałam w domu kolejna godzinę, poszłam się myć iii minęło! i mean i tak gdyby nie to że napiłam się 20 sierpnia przed poprawka z matmy, która była 26 to miałabym 2 miesiące i niecałe 2 tygodnie a mam przez to 24 dni, ale no już nieważne. najważniejsze jest to, że wczoraj udało mi się powstrzymać! ngl jestem z siebie mega dumna, trzymajcie kciuki żeby było tylko tak dalej!
10 notes · View notes
pozartaa · 6 days
Text
20.04.24 UTRZYMANIE WAG1 dzień 568. Limit +/- 2100 kcal.
Wybrane posiłki:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Nie liczę kalori1 od: 73 dni
Kochani, wczoraj poszłam spać wcześnie, jak zawsze. Załatwiałam sprawy z kartami w dzień i już mamy nasze zestawy do "Pre At Home" rozegramy to dopiero w październiku, kiedy ja i S. wrócimy z naszych wakacji na Majorce.
Tumblr media
A dziś oczywiście dniówka w robocie. Nic ciekawego. Nawet szybko minęło, ale było sporo roboty.
W sumie nie mam o czym pisać, więc dziś trochę kotospamu
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dobrej nocy wam życzę 😄
22 notes · View notes
dawkacynizmu · 8 days
Text
Tumblr media
środa 18.09
۶ৎ podsumowanie dnia
zjedzone — binge
hej
wstałam o 2:39 na siku (czemu mój mózg zapamiętuje te godziny??) i drugie pytanie czy mogłabym choć raz przespać całą noc bez szczania? ja nawet nie piję aż tyle na noc. wracając, obudziłam się niepokojąco wyspana, w autobusie mimo to chciałam lekko się zdrzemnąć ale laska z którą siedziałam zaczęła mi coś opowiadałać. rzadko kiedy mam tak dobry nastrój z rana więc gadałyśmy całą drogę, potem do szkoły i minęło zajebiście szybko. na angielskim robiliśmy zadania z podręcznika które okazało się że zrobiłam z nudów w wakacje więc tak sobie siedziałam półgodzinki nic nie robiąc xD potem speaking, pytała nas czy znamy jakieś historie o duchach lub klątwach, przypomniałam sobie o klątwie tutenchamona i o tym opowiedziałam ( po tych trzech tygodniach szkoły mój angielski nareszcie się rozgrzał). potem było zadanie z czytaniem i uzupełnianiem luk w tekście, który dziwnym trafem był akurat o tej samej histori.
skończyłam lekcje o 14:25 i czekałam do 15:30 na koleżankę by pójść z nią do hebe. tutaj zaczyna się seria dziwnych interakcji społecznych XD pierw zaczepiło nas czterech meneli mówiąc "mordeczki, kupicie nam coś do jedzenia?" byli tacy młodzi jak na meneli no i na głodnych na wyglądali...plus trochę dziwne ze siedząc w centrum gdzie mija ich taka ilość ludzi zaczepiają akurat dwie młode dziewczyny, w każdym razie trochę nas ścięło, nie wiedzieliśmy co odpowiedzieć, ona się nie odzywa, oni się patrzą, nagle wyrwało mi się takie proste "nie". chciałam coś dodać że nie mamy czasu (serio nam się spieszyło) ale koleżanka pociągnęła mnie do przodu. potem bałam się wyjść z galerii że będą tam dalej siedzieć i może nas zaczepiać przez to. szczerze taka dziwna sytuacja, niby powinno się pomagać ale nie wiadomo nigdy jak się inna osoba zachowa, może zaciągnęli by nas do sklepu i próbowali naciągnąć na jak najwięcej produktów. trochę sobie myślę o tym teraz że w sumie po bułkę mogłyśmy im wejść, trudno, może ktoś inny im coś kupił. jak moja koleżanka kupiła co musiała to ruszyliśmy na przystanek specjalnie okrężną drogą żeby na nich się nie natknąć, wstyd mi było. wtedy z kolei zaczepiła nas jakąś starsza pani dziergająca na drutach opaski na włosy i pytająca czy chcemy kupić. zrobiło mi się jej szkoda, żadna z nas nie miała przy sobie jednak gotówki. zapytałam czy sprzedaje to tam codziennie i czy uda nam się trafić na nią jutro. przyznam bez bicia trochę z grzeczności o to zapytałam 😐 mam trochę wydatków na głowie, zeszyty ćwiczeń do szkoły, książki do olimpiady z polskiego zamówiłam, szybkę na telefonie chciałam założyć...zobaczę ile pójdzie na te ćwiczenia i jak zostanie mi trochę kasy to pójdę poszukać tej pani, widziałam że w tobie oprócz opasek ma też dziergane lalki i w sumie bardziej zainteresowały mnie niż opaski (były urocze ale takich nie noszę). kolejna nietypowa interakcja to zaszłyśmy przypadkiem drogę dwóm chłopakom (taka sytuacja gdy zachodzisz oboje chcecie się odsunąć robiąc krok np. w lewo i tym samym jeszcze raz zachodzicie sobie drogę). każdy normalny człowiek uśmiechnąłby się w tej sytuacji, tymczasem jeden z tych chłopaków próbował mnie popchnąć mówiąc "naucz się kurwo chodzić" XDD BRO? skąd ta agresja rozumiem że masz 16 lat hormony buzują zwal sobie konia do metan fox z transformers dla rozładowania napięcia a nie unosisz się na obcych ludzi na ulicy. ktoś mi kiedyś powiedział że przyciągam odklejeńców to trochę prawda, wczoraj na przykład jak wracałam do domu dołączył do mnie facet z wiochy idący w tym samym kierunku, notorycznie mówił na mnie imieniem mojej siostry i opowiadał życiową historie.
jedzeniowo miałam napad niemal do porzygu nie mogę się ruszyć z bólu żołądka jutro chyba nie jem
26 notes · View notes
irydaa · 2 months
Text
11.08 🥀
Bilans:
- w p1zdu sałatki (685)
- 2x kawa z mlekiem (160)
= 845 kc4l
Byłam wczoraj na tej imprezie i żałuję. Nowy chłopak koleżanki zupełnie nie przypadł mi do gustu, przymulony jakiś i może 3 słowa przez cała imprezę powiedział. Całkowicie się dynamika grupy zmieniła przez jego obecność, mam wrażenie ze nigdy rozmawianie nie przychodziło nam tak trudno. Dwie koleżanki, w tym ta właśnie, mocno się schlaly. Jeszcze z pizdy pojawił się u nas najebany brat dziewczyny u której była domówka i zachowywał się jak typowy stary pijany. Wszystko się obróciło w jakieś pato party trochę, i nie podoba mi się to, nigdy tak z nimi nie było…
No ale nie piłam, nic nie zjadlam, choć kusiło, jakoś minęło. Cieszę się, ze wróciłam już do domu.
Tumblr media Tumblr media
Waga mi spada jak szalona, jestem świadoma ze pozbywam się powakacyjnych resztek i wody ale i tak miło popatrzeć. w środę napisze ile spadło po równym tygodniu diety. narazie gubię kg jakbym miała III stopień otyłości XDDD co to za tempo chore
Zrobiłam dziś tę fake salatkę jennifer aniston co niby jadła przez 10 lat na planie Przyjsciol (nie jadła), no i niecałe pół zjadłam dziś i mam jeszcze na jutro. Nie mogę powiedzieć o niej nic miłego oprócz tego, ze jest sycąca XD niezle się nią zapchałam. drugi raz nie zrobię bo jest na maxa mdła, zreszta zobacze ile jej w ogóle jutro zjem. nie chce jej marnować, ale serio nic nadzwyczajnego… wole już te moje basic kombinacje w stylu pomidor+ogórek+ocet balsamiczny :p
Tumblr media
Za chwilkę wezmę się za trening, jestem po prostu tak wymęczona tą wczorajszą domówka ze nie mogę się dziś za nic zabrać… ale sobie obiecałam, wiec go zrobię
Trzymajcie się!!
15 notes · View notes