Tumgik
#następny będzie dla mamy
dawkacynizmu · 5 days
Text
Tumblr media
czwartek 19.09
۶ৎ podsumowanie dnia
zjedzone — 1300 kcal
hej
tragicznie czułam się wczoraj po napadzie, nie mogłam zasnąć z bólu brzucha więc późno się położyłam. jeszcze przed tym jako alternatywne dla powracających myśli o sh rysowałam jakieś pierdoły słuchając video essayy o hannie montanie (xd) i jak kilka dni temu wyszła mi znośna karykatura daisy z girl interrupted to wczoraj żaden rysunek mi nie wychodził. może się zastanawiacie skąd to nagle zamiłowanie do rysowania skoro dotychczas wojowałam głównie słowem (dlatego niegdyś starvinpoet się nazywał mój blog) otwarcie mówiąc o swoim braku zdolności manualnych. cóż, przyjechała do mnie kuzynka, malowaliśmy węglem i jakoś mi się spodobało XD sam ten proces, też wymaga skupienia, jakiegoś wyciszenia. picasso nie jestem rysuję jakieś króliczki kotki spooky rzeczy typu duszki bo klimatycznie. rzeczy na poziomie marginesu w zeszycie na nudnej lekcji.
obudziłam się czując się tragicznie, wypiłam siemię i kawę poszłam do szkoły, a przed lekcjami ze znajomym z klasy poszliśmy kupić wodę na zbiórkę dla powodzian. w mojej szkole jest przymusowa xD każdy uczeń miał przynieść 5l wody ewentualnie można było to ogarnąć klasowo, każda klasa się złoży i kupi. wybraliśmy się jednak oboje do biedronki (mieliśmy nadzieję kupić 2 baniaki 5 litrowe ale nie było) a potem Lidla. btw podrożała cholernie xD cena gazowej jest mniejsza. w każdym razie kupiliśmy, weszliśmy z tym do szkoły lekko spóźnieni pytamy woźnego gdzie z tym. "do waszej klasy" "nie mamy klasy" "aa 3B??" rozbawiło mnie jak od razu wiedział o którą chodzi xD zgadza się, jesteśmy jedyną klasa w szkole która nie ma swojej sali ponieważ nasza wychowawczyni jest wfistka i nam nie przydzielili. lekcje wychowawczce mamy na sali gimnastycznej. WRACAJĄC powiedział żebyśmy zanieśli do gabinetu pedagog, pedagog powiedziała że do szatni i tak lataliśmy z dwoma zgrzewkami wody. potem okazało się że moja klasa rzeczywiście robiła zbiórkę kasy o której nie zostaliśmy poinformowani (cierpienia młodych outsiderów) i jako jedyni pofatygowaliśmy się osobiście z wodą.
Tumblr media
miałam mieć 8 lekcji ale uciekłam z i ostatnich 3 przez złe samopoczucie, ból brzucha i lekko niestabilny stan psychiczny. w oczekiwaniu na autobus poszłam do biblioteki poczytać lalkę, zaszłam mamie do apteki i sobie po tusz do rzęs brązowy, jutro wypróbuje ale wydaje mi się że będzie mi pasował do jasnych oczu. w szkole niczego nie jadłam, w domu znowu pierogi xD na tym miało się skończyć się skusiłam się jeszcze na owoce, potem...loda i na kolację bułkę bo mam jakąś fazę na kanapki. wcześniej ciągle owsianka, serek wiejski na słodko i zrobiłam się spragniona pomidora. miałam się głodzić ale jakbym to zrobiła to bym się jutro obżarła xD czas ogarnąć dupsko. jesień miała być chuda czy coś.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
mini notka do 1 zdjęcia moja biblioteka na takie drewniane pięterko z balustradą gdzie są pufy i można sobie posiedzieć JA SIE TAK CHOLERNIE TEGO BOJĘ ciągle mam w głowie że jak wejdzie kolejna osoba to będzie przeciążenie i jebniemy
@anjinho-sem-pes0 nazwała trafnie jedną z moich przyczyn napadów, jem bo nie chcę mi się niczego robić. jak widzę ile rzeczy mam na głowie zaczynam czuć napięcie, obżeram się, a skutki objadania się (bóle brzucha, nudności itp) dają mi pewną wymówkę do odpuszczenia. ważne jest też to, co robię po napadzie, fast w większości przypadków przynosi kolejny napad dlatego pomimo że dzisiaj nie jestem zadowolona z liczby zjedzonych kcal to jutro normalnie wezmę sobie jedzenie do szkoły mimo że kończę wcześniej. (mój Edward twierdzi że jak jestem w domu o 15 to nie opłaca się jeść w szkole Edward nie mów mi co mam robić). wypiję też siemię lniane, zrobię owsiankę na kolację bo się stęskniłam i w weekend postaram się znaleźć jakiś balans między obowiązkami a odpoczynkiem żeby nie wzięło mnie znowu na obżeranie się. może być ciężko bo mam od chuja nauki na następny tydzień xD zaplanuję to sobie jakoś jutro dokładniej, jakie tematy przerobić którego dnia, lubię mieć rozpiskę i wiedzieć co mam robić zamiast błądzić jak ślepiec.
motywacją do powrotu na dobre tory bez napadów są też jelita. jest źle z nimi ngl.
w ogóle ludzie jacyś mili dziś dla mnie byli
22 notes · View notes
pozartaa · 4 months
Text
07.06.24 UTRZYMANIE WAG1 dzień 463 ważenie
Limit +/- 2100 kc@l.
Wybrane posiłki:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Wczoraj tak się wkurzyłam. Taki fajny post napisałam, były obrazki, a nawet rysunek (!) i on się pojawił. Parę osób go widziało i polubiło, po czym przy edycji zniknął.
Następny się nie dodał i to mnie juz nieco rozwaliło.
Tradycyjnie, tworząc dzisiejszy post w wersji roboczej, zastanawiam się czy mam się rozpisywać czy nie.
***
Dziś ważenie. Mimo obawy związanej z definitywną owulacją (pryszcze na mordzie i brzuszek do przodu) waga nie dojebała i to nawet mnie nieco zaskoczyło.
Waga sprzed dwóch tygodni i dziś (177cm)
Tumblr media
Jest ok. Nie obraził abym się za jeszcze parę gram do góry dla bezpueczeństwa choć zdaję sobie sprawę, że to są "grosze". Teraz oscyluję na granicy niedovag1 i to niby ok bo granica zachowana. Problem ze mną jest taki, że racjonalnie wszystko ogarniam, a EDek i tak sra ogniem na każdy wzrost. Ale to chyba już zawsze tak będzie. BMI 18.5. (aktualizacja w opisie bloga i w poście przypiętym)
***
Dziś wstałam bardzo wcześnie mimo, że położyłam się późno bo wczoraj wpadł do nas kolega - Mistrz Gry i sprezentował mi deck do Commandera. Trochę w ramach podziękowania za załatwienie tej dodatkowej roboty u nas. (Commander to inny format gry Magic The Gathering gdzie gra się w 4 osoby. Każdy na każdego, a w decku jest 100 kart - wszystkie pojedyńcze kopie) Idę więc dziś grać pierwszy raz i to bez mojego "małża"....bo nie mam wymówki 🫣. Ale Commander jest mniej kompetytywny - bardziej for fun.
S. twierdzi, że mi się spodoba. Mam nadzieję. Talię do wtorkowego Standardu też przerobiłam wczoraj, więc na wtorek też jestem gotowa (dostać wpierdol 😂)
Tumblr media
Tu zrobił mi zdjęcie jak sortuje karty.
***
Poza tym byłam dziś na depilacji laserowej i teraz przerwa do września. W sumie laserowałam się 4 razy, ale na pewno jeszcze ze 2 razy powtórzę jesienią.
Jestem zachwycona - po tylu latach "męczarni" - koniec z "czarnymi pająkami" wyłażącymi spod majtek 😆. Wygoda i higiena przede wszystkim. Bosia mnie niestety obdarzyła "bujnym...lasem" 🌲🌳🌲🌳🌲😂. (Sorry, za te piękne szczegóły)
***
Dobrej nocy wam życzę i miłego wieczoru.
Dziś post wcześniej z powodu karcianki. Zaraz kończę obiad i idę. Gramy jednak u kolegi w domu, a nie w sklepiku - no nawet jeszcze lepiej - będzie bardzo casualowo. (Btw, tak zdjęcie kolacji jest sprzed paru dni - bo dziś będę jeść podobny zestaw) mam zamiar urwać się koło 20:00 bo jeszcze mamy zrobić małe zakupy.
Jutro znowu do pracy. Tym razem pracujący weekend.
27 notes · View notes
lekkotakworld · 6 months
Text
Podsumowanie marca
Nie byłam pewna czy je pisać. Prawdę mówiąc nie zauważyłam nawet, że zaczął się następny miesiąc. Weszłam wczoraj wieczorem tutaj i zobaczyłam podsumowanie u @pozartaa i dopiero to mnie olsnilo, że mamy już kwiecień! Dlatego nie będę gorsza haha lecimy z tym marcem!
Byłam na wyczekiwanym przeze mnie od ubiegłorocznych wakacji koncercie Darii Zawiałow w Poznaniu ❤️ popłakałam się tam, przeżywałam to później chyba z tydzień jak nie dłużej, najcudowniejsze dla mnie wydarzenie tego miesiąca!
Odwiedziliśmy Pałac w Rogalinie. Piękne miejsce, chcemy tam wrócić jak już będzie cieplej.
Poleciałam już grubo z magisterką, choć dalej mam obawy, że się nie wyrobie. Szczerze mówiąc, temat mam obszerny, jeszcze bardzo się skupiłam na swoim mieście i jego historii, że moja praca robi się bardzo długa 🙈 aż boje się, co powie moja promotor jak będziemy to sprawdzać (ona wie do czego ja jestem zdolna xd). Projekt trochę leży, jakoś ciężko mi się do niego zabierać, trochę przeraża mnie jego wielkość, ale da się radę.
Przeczytałam 2 książki: Harry Potter i Więzień Azkabanu oraz 13 Pięter Filipa Springera (ta druga poruszyła mnie bardzo mocno, o czym był post)
Udało mi się odwiedzić bibliotekę u mnie w mieście, gdzie spędziłam cały dzień nad książkami, potrzebnymi mi do pracy magisterskiej. Cudownie tam było, super miejsce do pracy.
Spędziłam cudowne święta!
Po części uporządkowałam szafę w moim pokoju w domu rodzinnym (co dalej jest moim postanowieniem na ten rok - konkretny porządek w szafie)
Boje się ciemności.. Lęk się trochę nasilił, szczególnie wczoraj, gdy nie mieliśmy prądu przez burze wieczorem. Szłam z latarką i czułam jak robi mi się słabo i gorąco ze strachu..
Marzec zleciał mi szybko. Szybko się zaczął, szybko się skończył. A to oznacza 3 miesiące do oddania magisterki 😬 przerażające.
Postanowienia na kwiecień
Kwiecień będzie trochę zabiegany.
Szykuje mi się jeden wyjazd z uczelni, w dodatku chyba uda się wyskoczyć na dwa dni do Grudziądza (ale to jest jeszcze bardzo niepewne).
Mam do ogarnięcia też rzeczy na ćwiczenia, czego bardzo nie chce mi się robić.
Trzeba ogarnąć się z jedzeniem, bo trochę tęsknie za normalnymi warzywami, owocami itd. poza tym nic sobie nie wciskam, nic nie zakazuje.
Trzeba popchnąć dalej magisterkę, żeby przestać odczuwać ciągły lęk, że nie zdążę!
Korzystać z ostatnich chwil "wolności" i cieszyć się tą wolnością. Czasami za bardzo wybiegam myślami w przyszłość, co też nie pomaga.
Zobaczymy co przyniesie nowy miesiąc. Oby był dobry, ciepły i pogodny. Nic więcej nie potrzebuje. No może kilka godzin więcej w dobie haha
33 notes · View notes
kasja93 · 2 months
Text
Siemanko
Tumblr media
Choć byłam mega zmęczona nie mogłam zasnąć w nocy. Męczyłam się do 1 nad ranem a jak już zasnęłam to Koperek obudził się i stwierdził, że genialnym pomysłem byłoby zacząć lizać mi nogę 😆
Wstałam przed 7 rano, nakarmiłam uszaki - Jerry drugą noc od wyczesania nie mógł się na mnie wyżyć podczas mojego snu bo łóżko dzieliłam z Gryziem oraz Koprowskim zatem najzwyczajniej próbował mnie zagryźć na śniadaniu XD zależ on jest na mnie obrażony. Zdzisława w trakcie szykowania śniadanka rzucała miskami i kręciła ósemki wokół mych nóg.
Tumblr media Tumblr media
Następnie podlałam ogród, poszłam na spacer z Gryziem oraz nakarmiłam kury bo w międzyczasie ugotowała się dla nich kasza :) zrobiłam im wesoły miks czyli kasza i kiełkująca pszenica.
Tumblr media
Później pojechałam odebrać paczki, do zegarmistrza by poprawić rozmiar paska zegarka dla mamy i małe zakupy do domu. Zeszło do południa i wymęczyło mnie totalnie psychicznie. Obcowanie wśród ludzi czy to w sklepie czy na drodze męczy mnie niemiłosiernie. Zwłaszcza, gdy widzę jak ludzie sobie nie radzą tudzież nie zdają sobie sprawy, iż zwyczajnie przeszkadzają innym.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Zabrałam się również za produkcję słoików na zimę 😁 wjechało 50 słoików z kabaczkiem w zalewie octowej z curry, 14 słoików ogórków w zalewie octowej z musztardą i miodem oraz 4 litrowe słoiki sparzonych, obranych ze skórki i zmiksowanych pomidorów 💪🏻🙂 lubię się bawić w takie rzeczy. Zwłaszcza, że wszystkie wymienione warzywa (oraz cebula i czosnek) pochodzi z mojego ogródka. Naprawdę sprawia mi frajdę świadomość, że ja posadziłam sadzonki czy wysiałam nasiona a następnie zbieram plony. Coś naprawdę super! A super będzie sobie zjedzenie takich warzywek zimą.
Tumblr media
Zezol prawie po roku czasu zaakceptowała i przyzwyczaiłam się do nowego miejsca. Chodzi, krzyczy, opowiada i się łasi. Już się nie boi chodzić po podwórku zatem cieszę się, że zwierzaki są zadowolone 😁 Ja również cieszę się z przeprowadzki i tego wioskowego życia. Wiedziałam, że będzie super, ale zdecydowanie jest bardziej przyjemnie, niż sobie wyobrażałam.
Jedzeniowo było okej. Powoli schodzę sobie z kalorii -200 dziennie. Wolę powoli aczkolwiek stabilnie.
9 notes · View notes
driffting · 2 months
Text
2024 WEIGHT LOSS CHALLENGE DAY1
Hejka proanonidzowie zapraszam was dzisiaj do wspólnego fikania po macie z Chloe Ting :3 Challenge jest z kategorii begginer friendly i skupia się na ogólnym spalaniu SADŁA PASKUDNEGO OBLESNEGO TŁUSZCZU Z UD I BRZUCHA NASZYCH
Jest jak każdy inny challenge od Chloe Ting (którą poleciłem wielu osobom na tubmlr oraz siostrze i 2 znajomym irl z sukcesem (przez co rozumiem pomyślne rozpoczęcie ćwiczeń, wkręcenie się w fikanie na macie, poprawa kondycji, więcej sił do ćwiczeń itd - juz po tygodniu powinno wam być lżej wykonywać te same flmiki, po dwóch tygodniach to mi zwykle jest wręcz prosto wykonywać ćwiczenia któe ledwo dawałem rade robić przez pełne 30 sekund - przy tak wyraźnych efektach i postępie jest to mega mile i przyjemne + gdy pójde pobiegać po przerwie wzmocniony ćwiczeniami z Chloe Ting jeszcze dodatkowo to zwykle dokładam dodatkowy 1-2km i lepsze tempo do tego co poprzednio mialem).
Challenge składa się z setu filmików (zwykle od 2-4) do wykonania, np na ABS, HIIT, LOWERBODY itd. które mają zwykle od 10-20 min. Należy je zrobic jeden po drugim ale no nikt was nie zmusi tak robic, ale mimo ze może wam sie wydawwać że z ZEROWĄ kondycją nie macie najmniejszych szans skończyć jednego filmiku więc nie zrobicie 4 filmików, to Chloe Ting układa je w taki sposób że po pierwszym filmiku kolejny jest na inne mięsnie (np pierwszy jest głownie na stojąco na nogi i ogólnie na całe ciało, drugi jest w większości na plecach na mięśnie brzucha) obciążamy więc wiele grup mięśni, mamy możliwość pozostać w ruchu nawet blisko godzinę i wszystkie partie zmęczyć a następnie dać im odpocząć gdy my ćwiczymy kolejne mieśnie.
Chloe Ting zaprasza was na jej stronę gdzie ma poukladane te challenge ale filmiki odsylaja na youtube (ja sobie robie playliste z filmikami i ukladam w kolejności określone filmiki każdego dnia przed treningiem zeby nie musiec nic klikac juz potem), kładę lapotpa na ziemi i zaczynam.
Challenge mimo ze jest na jej stronie jest darmowy i polecam wam jej strone tam są jakies rzeczy typu merch ale najlepsze jest to że challengy jest pełno i jest podział na łatwe oraz advanced oraz np no-jump, no-plank, booty, abs itd mozecie sobie np zrobic flat tummy.
Ten jest na spalanie OBLEŚNEGO SADŁA ŚWIŃSKIEGO KRÓWSKIEGO PIGGERA PROSIAKA ŚWINIAKA CHRUMCZAKA
zakładajcie konto i robimy dziś dzien 1 a jutro dzień 2, potem będzie dzień 3 - ale to ja jeszcz w postach wyjaśnię wam jaki dzień jest po dniu trzecim itd bo to jest skomplikowane dla niektorych!
anytway... troszke lipka pipka ze o 22;42 ogłaszam żeby dzis zrobić day1 bo sporo osób pewnie nie ma juz dzis sily i ochoty (le dejwid goggings appears i krzyczy na was zeby zapierdalać) a fajnie byloby cwiczyc to jako wspólny challenge czyli że day1 razem itd.
Ale no to moze po prostu kto zrobi to od rana bedzie tez patrzyć na moje wieczorne (jutro day2, jako na wczesno poranne - czasem mi się zdarza nawet o 2;30 cwiczyc jeszcze ten zalegly dzien)
no i w ogole takie poćwiczenie nie powoduje zmęczenia takiego w takim no sensie że np rano zrobicie i nie będziecie mieć sily na resztę - btw nawet wręcz przeciwnie często ludzie zaczynaja dzień od cwiczen i potem mają energię dzięki temu - ja czasem przed wyjśćiem na studia tak robilem i sie rozgrzewałem i rozbudzalem
Mam nadzieje ze w komentarzach będzie 10-20 osób które się przyłączy + 5 reblogów i 50-100 osób ktore się przyłączy bez informowania nas o tym
spalmy razem 1 000 000 kcal!!!
HELL YEAH JESTEM MEGADMONEEEEMMMM MEGA D E M O N
D E M O N
DEEEEEMOOOOON
4 notes · View notes
mariczkaav · 11 months
Text
MOJE MYSZKI!^_^
jak już mówiłam wstawiam wam żeby się podzielić moimi pro tipami co robie żeby unikać jedzenia jeżeli mama wam będzie kazała zjeść
ALE PRZED TYM PROSZE ZREBLOGUJCIE ŻEBY WIECEJ BYLO NAS TUTAJ BO BĘDĘ CORAZ CZĘŚCIEJ AKTYWNA
1. CHOWANIE PO RĘKAWACH/KIESZENIACH- chodzi tutaj o to, że jeżeli musze zjeść przy mamie to ubieram dużą bluze lub baggy jeansy i jeżeli moja mama się odwróci chowam tam kanapkę
2. WYMOWKI- jeżeli mama mi każe zjeść to mowie ze zaraz albo, ze niby coś robie i później zapomina albo ma to już gdzieś i ignoruje
3. OKŁAMYWANIE- to jest najbardziej znane, ale dla osób które nie są w to wszystko obeznane to już tłumaczę mówię mamie, że zjem pózniej albo że już jadłam
4. CHOWANIE JEDZENIA- standard, biorę jedzenie do siebie do pokoju i udaje, że zjadłam a to gdzieś leży w kartonie
5. SZTUCZNE JEDZENIE- jeżeli znowu musze zjeść przy stole a nie miałam żadnych za dużych ciuchów to wpycham w siebie (UWAGA!! NIE POŁYKAM) wszystko i ide odrazu do pokoju a następnie wypluwam
to na tyle misie więcej już nic nie pamiętam co robie jeżeli mi się przypomni to wrzucę odrazu na bloga buziaki chudziutkiej nocy
9 notes · View notes
pozartamtg · 3 months
Text
Podstawy podstaw czyli LANDY cz. 3
Dzisiejszy post to kolejna część naszej przygody z Magick-owymi Landami. Wiemy już po co nam Landy - bez nich nie możemy nic zrobić w grze.
Po krótce omówię dziś pare landów specjalnych, które poza maną mogą nam dać dodatkowe benefity.
W ostatnim poście pisałam o landach dwukolorowych (Dual Lands) ale są też takie, które dadzą nam jeden z 3 wybranych kolorów. Oczywiście tak jak w przypadku Dual Landów trzeba spełnic dodatkowe warunki, bo było by zbyt fajnie
Specjalne Landy
Ten land da nam 1 many w trzech wybranych kolorach. Tak jak w przypadku Dual Landów deklarujemy, który kolor chcemy uzyskać, gdyż jednorazowo wybieramy tylko 1 a nie 3 na raz.
Tumblr media
Jak widzicie takie landy specjalne same w sobie zwykle "nie mają" żadnego koloru. Często za to mają swoją wlasną nazwę.
Utrudnieniem w przypadku Xander's Lounge jest to, że nie możemy skorzystać z jego właściwości zaraz po tym, jak pojawi się na naszym stole - o czym mówi tekst "Xander's Lounge enters the battlefield tapped" (Xander's Lounge wchodzi na pole bitwy "tapnięty") Czym jest Tapowanie napiszę wkrótce, dziś się na tym nie skupiamy, ani na dalszej części tekstu tej karty.
Legendarne Landy
Te Landy są również wyjątkowe. W normalnych warunkach robią to co Basic Land - dają manę w swoim kolorze.
Tumblr media
Ale jeśli dopłacimy dodatkowy koszt którego wymaga tekst na karcie odrzuć (discard) Sokenzan, Crucible od Defiance (czyli odrzucimy ten Land na cmentarz (graveyard) dostaniemy w zamian 2 kreatury 1/1 (Spirit Creature Token).
Czasami ta właściwość może się nam bardzo przydać, jeśli się nie zdecydujemy na poświęcenie i opłacenie kosztu - to nadal mamy po prostu Basic Land.
Land czy jednak stwór?
Czasami mamy też landy, które mogą być jednocześnie landem i stworem (Creature)
Tumblr media
oczywiście stworem stają się po opłaceniu kosztu 2 many+1 czarny+1 niebieski. O czym mówi tekst : "Until end of turn, Restless Reef becomes 4/4 blue and black Shark Creature [...]. It's still a land" (do końca tury Restless Reef staje się stworem 4/4 [...]. Jest nadal londem.)
Co oznacza, że może zginąć więc trafi na cmentarz (graveyard) ale zanim to zrobi może nas uratować przed atakiem przeciwnika swoim blokiem. To, że jest ciągle londem oznacza, że można go tapować i uzyskiwać z niego manę. Na razie nie będziemy jednak komplikować bardziej sprawy, dlatego pominęłam część tekstu na tej karcie i nie wglebiamu się za mocno.
Honorowe wyróżnienie:
Dzisiejsze honorowe wyróżnienie otrzymuje Cavern of Souls
Tumblr media
Jest to Land wielce porządny, który często otrzymuje przedruki co któryś kolejny dodatek ponieważ jest grany cały czas.
(O jego cenie nie będę się rozpisywać... bo coż... Nie chcę nikogo zniechęcać do MTG 😉)
A co to nam daje ta "Grota Dusz"? A no sporo fajnych rzeczy:
*Możemy zagrać ja w pierwszej turze w której pojawi się na stole.
*da nam 1 many "bezkolorowej"
*wybieramy rodzaj stworów na przykład niech to będą koty... (Jeśli takimi gramy w naszym decku) Dostaniemy 1 manę dowolnego koloru by wystawić jakiegokolwiek kotka (kartę, ktora ma w swojej nazwie "cat creature")
*kotek który znajdzie się w bitwie przy pomocy many z Cavern of Souls nie może być "skontrowany" co oznacza, że przeciwnik w żaden sposób nie może nam przeszkodzić w jego pojawieniu się na polu bitwy.
No może w przypadku takiego kotka nikt nam nie będzie przeszkadzał ...
Tumblr media
Ale już ten kotek może być realnym zagrożeniem
Tumblr media
To by było na tyle wstępu jeśli chodzi o podstawy dotyczące Landów. Oczywiście jest tego o wiele więcej, ale na razie wystarczy znać podstawy. A podstawy to :
1 Land = 1 many w kolorze tego landu.
Następny post będzie o tym co to jest to wiele razy już wspominane tapowanie dla many, koszt many i jak się używa Landów w grze.
5 notes · View notes
anausr · 6 months
Text
Muszę skrócić fasta do 168 godzin (tygodnia) :((
Ponieważ na następny dzień po wybiciu siódmego dnia zaczyna się wielkanoc, a wiecie jak to bywa😪 Bardzo długo odmawiam mamie jedzenia czegokolwiek, więc żeby znów nie wzbudzało to podejrzeń- zjem
Z pierwszego na drugiego idę zaś na imprezę, a alkohol tez ma sporo kalorii. Po tym najpewniej wyciągną mnie na jedzenie, zatem od myślę, że trzeciego, bo tak będzie bezpiecznie, zacznę ten dwutygodniowy, trzystu godzinny post :*
Wczoraj mama mi podstawiła zupkę pod nos:(( tak pięknie pachniała, więc tylko ją wąchałam XDDD nie dałam się >:))
Ale widzę, że dzisiejszego dnia już słabieję
Do tego praca (w której fizycznie haruję) i silownia😪
No cóż, dla spełnienia największego marzenia wszystko💕💕
5 notes · View notes
yellowmanula · 7 months
Text
Tumblr media
W lutowym Miesięcznik Odra doskonały tekst Jerzego Surdykowskiego. Dla magistra filozofii zapewne będzie to tylko przyjemne przypomnienie ujęć idei prawdy czy dobra, natomiast czytany w ramach nawiązywania "przyjaźni z mądrością" jest świetnym hakowaniem lęku egzystencjalnego. Wychodząc od platońskiej wielkiej triady: Dobra jako idei najwyższej i towarzyszącym mu ideom Piękna i Miłości, Surdykowski pyta czy po 2,5 tysiąca lat udało nam się zgłębić ich Naturę? Następuje potem przegląd koncepcji od Arystotelesa (z postulatem niewidzialnych dla zmysłów form, w które wlewa się materia świata), następnie pojawiają się idee starogreckie w ujęciu myślicieli chrześcijańskich, których relatywizm nie pochłonął w tak znacznym stopniu co filozofię nowożytną. Względny zatem spokój egzystencjalny osiągnąć może Człowiek wierzący. Jednak tu równie�� pojawia się dylemat zwalczających siebie nawzajem Prawd religijnych, z następującym złowrogim widmem "świętych wojen". Mnogość religii nie pomaga więc w dociekaniu Prawdy. Mamy też Kanta, który mówi "olać niepoznawalne ideo-byty, zajmijmy się tym, co w zasięgu naszego poznania zmysłowego". Człowiek jednak wpatrzony w bezkres kosmosu, dajmy na to astronom, wciąż rozłoży ręce. Powie "czy to, że nie widzę kresu Wszechświata, przybliża mnie do pojmowania jego natury, a co dalej, gdzie wzrok mój już nie sięga?". Pragmatyzm Kanta też więc nie pomaga. Surdykowski proponuje więc postawę naukowca, który w nomadycznym i nieustającym procesie zbliżania się do Prawdy, nie ulega głębi Tajemnicy. Artykuł kończy słowami Goethe'ego "Błądzi człowiek, póki dąży". Polecam, bo Jerzy Surdykowski włada niezwykłym piórem. Pisze inkluzywnie, klarownie i mądrze.
2 notes · View notes
pozartaa · 2 months
Text
13.07.24 UTRZYMANIE WAG1 dzień 499. Limit +/-2100 kcal.
Wybrane posiłki:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
przerwa w liczeniu kalor1i dzień 5
Kochani pozmieniał mi się grafik... Mam więcej dniówek, a pod koniec miesiąca jakiś zjebany maraton zmian.
S. spojrzał na ten grafik i mówi "to chyba będzie dużo lasagne z Biedry" no tak - raczej nie będę miała czasu nic ugotować. Szpinakowa lasagne z Biedry to jeden z moich ulubionych gotowców ma coś około 500 kc@l. Na obiad idealnie. Moje obiady mają zwykle około 500 kca1.
***
A dziś już ostatnią porcja potrawki - i w sumie zaczyna dziwne smakować...
Na szczęście następny tydzień dużo luzów. Dziś nocka w pracy.
Rano poszliśmy z S. na zakupy żeby zdążyć przed upałem. W nocy była burza - kwiatki na balkonie się podlały. Patrzcie jaki ładny mam balkon
Tumblr media
Na tej ścianie bloku praktycznie nikt nie ma nic na balkonie oprócz nas. Wygląda to "wyjątkowo" 😉
***
Później znowu katalogowałam karty... Taaak wiem, że mówiłam, że już skończyłam ale okazało się że było jeszcze trochę. Właściwie to nie kończąca się historia. Mamy trochę ponad 17K kart... 😦.
Później drzemka przed pracą od 13:00 do 16:00 i wio.
Nie liczenie kca1 jest takie odprężające. Czuję jakbym w końcu baaaardzo odetchnęła i wydaje mi się, że mam więcej czasu dla siebie. Nie stresuje się tak bardzo jak myślałam, że będę.
Dobrej nocy wam życzę i tradycyjnie pozdrawiam wszystkich nocnych stróżów i nocną zmianę na Tmblerze 🌙🌛🌝
33 notes · View notes
myslodsiewniav · 1 year
Text
Jestem chora.
16 lipca 2023
Spędziłam dzień:
+ oglądając Makłowicza,
+ chodząc z psem i partnerem na spacerki,
+ jedząc (brzuch nadal boli, ale mogę jeść, hurra),
+ gotując (na jutro i pojutrze do pracy springrollsy z marynowanym w sosie hosin tofu i maaaaasą warzyw, aż mi ślinka cieknie na myśl o tym co będzie na śniadanko; a dziś na obiad były bao ręki mojego partnera z szarpaną wieprzowiną - orgazm na miejscu! On jest wirtuozem przyrządzania mięsa)
+ doprowadzając do nieporozumienia przez które bolała nas obydwoje głowa (tj. wszystko okay, po prostu temat okazał się powierzchowną warstwą głębszych lęków każdej ze stron o których musieliśmy porozmawiać dłużej, i czego się nie spodziewaliśmy: o czym było rozmawiać trudniej niż się spodziewaliśmy, było bardzo emocjonalnie), a którego konkluzją jest fakt, że zajechałam się przez ostatnie pół roku. Po prostu za dużo brałam na siebie. ZA DUŻO. Więc przez następny tydzień mam zwolnić, nie jeździć, nie odwiedzać, zająć się sobą i swoimi potrzebami. Chorować, zdrowieć, powoli wracać do sił i odzyskiwać kontrolę... Spłakałam się.
+ uciekając przed deszczem (dziś jakoś podobno bardzo gorąco było, dla mnie to po prostu przyjemna temperatura, w końcu 30*C i poczucie przyjemnego ciepła <3 gorzej, że to słonko dziś było wciąż za chmurami i co wytknęliśmy nos za próg domu niebo otwierało się deszczem).
+ wreszcie przekonując mojego partnera do dania szansy Fullmetal Alchemist Brotherhood. Dał szansę pomimo tego koszmarnego pierwszego odcinka (sama czułam krindż to gówno oglądając), jesteśmy obecnie na 8 epsie, bo są dla niego pewne granice przyjmowania humoru japońskiego (totalnie rozumiem, ja też nie daję rady oglądać Ricka i Morty'ego zbyt dużo pod rząd, bo humor zamiast bawić mnie po prostu odrzuca i brzydzi w zbyt dużym natężeniu). I kurcze, sam przyznaje, że jest coraz bardziej zaintrygowany (chociaż na tym etapie w animcu niestety dylematy moralne bohaterów nie są płytkie w porównaniu do wersji komiksowej, zrobi się bardziej emocjonalnie z czasem). No zobaczymy. Jestem przekonana, że się zachwyci! Na razie dodaje wszystkie elementy i się wciąż dziwi, że fabuła jest tak złożona: myślał, że będzie po prostu o braciach, ich tragicznej przeszłości i przygodach podczas poszukiwania Kamienia Filozoficznego. A tu nagle wyskakuje wojsko, kryminalna sprawa morderstw popełnianych przez fanatyka religijnego, śledztwo, filozoficzna krytyka religijności oraz punktu widzenia naukowego i pryzmatów przez które każda z nich patrzy na życie ludzkie; nagle mamy trochę mitologii, a potem jakąś tajemniczą organizację złoli, którzy czegoś chcą, ale nie wiadomo czego itp. Jest masę zagadek! Wszystko co mój chłopak kocha odnajdywać w ramach rozrywki - a jeszcze nie wie, że chodzi o olbrzymi spisek, istotę i cel życia, o wagę relacji i o łamigłówki, spryt. Nooooo kocham FMA:B i wiem, że mój facet też pokocha jeżeli tylko pozna tę historię!!! :D :D :D :D No widzę, że gdyby nie japoński humor, to byłby pochłonięty do reszty. Nawet major Armstrong zaczął go w 8 odcinku bawić :D (a dotąd czuł ciary żenady z tej kabaretowej beki z umięśnionego typa zakochanego w swoim ciele paradującego bez koszuli i prężącego mięśnie - ja to kupuje, ale ja się wychowałam na animcach, wiem, że to przerysowane jest celowo i że ma obudzić mimo wszystko sympatię wobec majora, pewien dystans, że nie można go traktować "na poważnie", ale też ma nam zapaść w pamięć, bo jest ważną postacią; a dla O. kod czytania języka animacji jest po prostu do nauczenia się. Coś jak niektórzy ludzie nie ogarniają musicalów - "nagle ktoś śpiewa i tańczy i co ja oglądam!?", mój chłopak musical kimini, bo się na nich wychował, ale do oglądania animców akurat musi się przekonać do konwencji, rozpoznać ten język). A dziś rano spędziliśmy dobre pół godziny rozmawiając o jednym z dialogów z odcinka 3 (gdyby to było zgodne z materiałem źródłowym to byłaby pierwsza interakcja -pozornie- zarozumiałego naukowca, naszego protagonisty z rozpaczliwie wierzącą, mającą olbrzymią nadzieję na cud dziewczyną... I to jest prosty, a choooolernie dobry dialog. Tak się cieszę, że mojego chłopaka też swędział w mózg :D jest szansa, że pokocha FMA:B tak, jak ja).
+ zdecydowałam, że rezygnuję z grantu na kurs. Dowiedziałam się wczoraj wieczorem, że zwolniło się miejsce na kurs o który się starałam tydzień temu. Od jutra (poniedziałek) do piątku, od 9 do 18 codziennie, z godzinną przerwą na lunch. Ale jestem chora. Wykończona. Nie wiem czy bym coś z tego wyniosła. Trudna decyzja...
7 notes · View notes
introsceptyk · 8 months
Text
Bezsilność i przebodźcowanie- Poniedziałek
Na wstępie : wkurwia mnie absolutnie wszystko od jakiegoś czasu.
Niestety, przesypianie dnia w poszukiwaniu ratunku przed kutasem nie wchodzi w grę... Wiadomo, praca/długi albo ewentualnie długi/praca to chujowa ale jednak skuteczna motywacja żeby ruszyć dupę z wyra.
Gdyby nie to, że zwyczajnie czasami muszę wyjść wyjebać śmieci lub na spacer z psami to najchętniej zamieszkałbym w bunkrze z daleka od tych wszystkich zjebów, potocznie zwanych sąsiadami.
Każdy dzień wygląda z grubsza tak samo... Zapierdalam z rana na spacerek w temperaturze minus dziesięć z psami, odprowadzając Żonę kawałek do pracy. Następnie jak już w tym jebanym mrozie pieski się łaskawie wysrają, wracam do domu żeby wyjść na spacer z kolejnym psem.
Jak już załatwimy toaletę, psy i koty dostają żarcie a ja mam moment dla siebie.
Najlepiej by było, żeby z tego momentu dla siebie skorzystać, niekoniecznie przeznaczając ten czas na "samorozwój" jak na każdym portalu kołczingowym każą to robić czy na jebane porządki w mieszkaniu które nawet nie jest moje i kosztuje mnie w chuj pieniędzy. Na pewno w chuj więcej niż realnie jest to warte.
Po tak atrakcyjnym pełnym doznań i stymulacji poranku najchętniej bym poszedł dalej spać lub pograł w ulubione gry których również nie zamieniłem na nic nowego od ponad dziesięciu lat. (OFF top, zabawne... zajmuje się cyberbezpieczeństwem i nowinkami technologicznymi a sam jako człowiek nie mam wgranych najnowszych aktualizacji)
Wobec tego biorę oczywiście rozładowanego pada i uruchamiam konsole. W myślach już sobie tuptam jakie to będzie zajebiste grańsko... I chuj, zachciało mi się srać.
Jak zwykle w świecie w którym wszystko trzeba robić w pojebanym tempie "na wczoraj" moje sranie zajmuje średnio około pół godziny. Mam tak odkąd pamiętam.
Skoro i tak od pół godziny moje plany wyglądają z goła inaczej to zaleje sobie jeszcze yerbe zanim usiąde. Sukces goni sukces i w końcu mam przyjemność zasiądnięcia na fotelu, ponownie połączyć pada, założyć słuchawy i po prostu przenieść się do mojego alternatywnego świata który mimo tego, że zajebanie komuś toporem w łeb w mieście bez powodu jest ogólnie względnie akceptowalne, wydaje się być bardziej bezpiecznym miejscem niż moje osiedle.
Żeby nie było, u mnie nie ma jakoś za bardzo patologii. Wiadomo, rzut beretem mam monopolowy więc najebusy są nieuniknionym elementem infrastruktury z którym przychodzi mi się mierzyć niemalże codziennie.
Jako, że w tym prawdziwym świecie morderstwo już jest postrzegane jako zdecydowanie bardziej poważne przewinienie to doszło do tego, że dzisiaj mówią mi "siemanko", jednocześnie machając browarem zamiast ręką gdy dzielnie wyruszam kupić zgrzewkę wody.
Wracając do dnia, bo mamy dopiero poranek a ja już zdążyłem z byle powodu wkurwić się na sam fakt temperatury, narzekać na za duże rękawiczki, opierdolić jakiegoś idiotę który zostawił psa z lękiem separacyjnym na chuj wie jak długo pod sklepem i pokłócić z Żoną na pożegnanie.
Z pozytywów od dwóch dni nie jebie trupem u nas na klatce... HUkurwaRA!
Jeśli jest ktokolwiek ciekaw co może dziać się dalej w tym smutnym jak pizda dniu to proszę! Mam przyjemność pracy w niewdzięcznym zawodzie nagradzającym niewolnicze zapierdalanie - im dłużej i szybciej tym lepiej. Czeka mnie ośmiogodzinny maraton ciężkiej pracy i maskowania opierdalania gdzie tylko mogę żeby nie oszaleć.
Jak człowiek ma dać z siebie chociaż dziesięć procent skoro rozładowałem się szybciej niż IPhone na śniegu?
Dzielnie pracuję do godziny dwudziestej drugiej... Przynajmniej zdalnie aczkolwiek ma to paradoksalnie porównywalnie dużo minusów do pracy w biurze, po prostu innych.
Jakie to minusy? Śpieszę z wyjaśnieniem!
Jeśli tytuł na to nie wskazuje to jestem osobą introwertyczną, skracając definicje tej... przypadłości : ludzie mnie wkurwiają. Nie dlatego, że jestem aspołecznym dzikusem, po prostu nie lubię debili i smol toków. Jak przykładowo trzymam drzwi jakiejś piździe, to nie po to, żeby mi opowiadała jak jej miło, jak to dzisiejsza młodzież nie trzyma jej drzwi a najmłodszy wnuk to w ogóle zero kultury. Nie! Trzymam te jebane drzwi żeby jak najszybciej spierdalała.
W międzyczasie mojej ukochanej pracuni na szczęście wraca Żona. Kończy pracę o 19, w domu jest koło 20, równie przebodźcowana co ja, więc ani ona ani ja nie możemy się wzajemnie wygadać bo albo nie mamy zwyczajnie na to ochoty żeby rozmawiać albo mamy ochotę rozmawiać tylko o swojej perspektywie. W efekcie obie strony czują się niewysłuchane i niezrozumiane, generuje to konflikt i potencjalnie kolejną kłótnie chuj wie o co. Oczywiście w domyśle jest to celowe działanie drugiej osoby żeby mnie wkurwić, nieprawdaż?
Jak już uda się konflikt zażegnać około godziny dwudziestej drugiej - magicznej godziny zamknięcia komputera w pizdu, można w końcu zająć się sobą, i wykorzystać resztę dnia żeby zrobić coś dla siebie.
Jedyny problem jest taki, że jest już kurwa noc, więc moja Żona niemalże od razu jak skończę pracę i mam czas - idzie spać.
Z romantycznego wieczora jak zwykle chuj. Żona śpi, a ja zastanawiam się jak dziś spędzę kolejny samotny wieczór.
Wybór siłą rzeczy jest zawsze ten sam, no bo jakże by inaczej. Wieczorem nawet jak jest pozornie cieplej to piździ ze trzy razy bardziej, idę z psami. Tym razem wszystkie na raz z nadzieją, że wysrają się szybciej niż ja umrę z wyziębienia. Jak dotąd mam stuprocentową przeżywalność, i to chyba moje największe życiowe osiągnięcie... Przynajmniej na razie.
Jak już zakopie psie gówno w śniegu to cały skostniały wracam na chatę, daje darmozjadom pełną michę żarcia w sumie chuj wie za co i czeka mnie jeszcze resztka samotnego wieczoru który jakoś wypadałoby spędzić. Oczywiście mógłbym po prostu pójść spać ale traktuje to jak ekwiwalent szybkiej podróży w grach, a ja to pierdole szybką podróż do kolejnego identycznego dnia, ewidetnie mam ustawiony tryb survival na najwyższym poziomie bo znowu siadam do konsoli trzymając w ręku rozładowanego pada.
O tej porze jestem tak zmęczony, że jakiekolwiek ambitne granie nie ma sensu więc po prostu łażę i morduję wszystko i wszystkich jak leci około dwie, czasem trzy godziny i kieruję się do sypialni.
Wchodzę do wyra gdzie moja Żona od dobrych czterech godzin smacznie chrapie. Drapie się w dupsko, na komputerze włączam relaksacyjną muzykę która ma wyleczyć moje ciało i umysł... no i tyle, witaj wtorku.
2 notes · View notes
kasja93 · 1 year
Text
Moja historia czyli:
ED nie ma wieku i rozmiaru!
Przygotujcie sobie wygodną pozycje, coś do picia bo będzie sporo czytania. Opisze Wam tu moją historie z ED. Podzielę ją na dwie długie części i trzecią jako podsumowanie. Przed Wami part 1: o BED…
Kiedy zaczęła się moja choroba? Nie mam pojęcia. Jak może wiecie (albo i nie) mam aktualnie 29 lat.
Jako dziecko lat 90 wychowane przez rodziców żyjących za czasów komuny miałam więcej wszystkiego, niż oni. Nie byliśmy ani bogaci, ani biedni. Jako jedynaczka wszystko było dla mnie. Zaś małe pulchne dzieci budziły raczej wtedy ciepłe uczucia. W końcu takie to zdrowe a z nadmiarowego tłuszczyku dziecko wyrośnie! Tata pracował, mama zaś zajmowała się mną i domem. W domu nie brakowało jedzenia. Nikt najwyraźniej nie poinformował mojej mamy, że porcje jedzenia należy dostosować do wieku dziecka. W tamtych czasach nie było internetu ani żadnych poradników (a przynajmniej nie na tyle by były popularne takie publikacje).
Zatem na mój talerz lądowała taka sama porcja jaką jadła moja mama. I oczywiście jak nie zjadłam wszystkiego to była awantura i padały słowa w stylu „dzieci inne głodują”, „tata ciężko pracował na to jedzenie”, „to po co ja wam gotuje skoro nie jecie?” I wiele, wiele innych. Co by nie pojawiło się w domu do jedzenia musiało być zjedzone. Nie było przebacz. I tak lata leciały.
Ja byłam zaś chorowitym dzieckiem. Wieczne zapalenia płuc a na dodatek łamliwość kości. Wystarczył upadek bym zaliczyła złamanie. Nie zliczę miesięcy jakie spędziłam w gipsie. Przez osteoporozę (na szczęście szybko zdiagnozowaną z wdrążonym dobrym leczeniem została ona zahamowana) miałam permanentne zwolnienie z WFu. Niby fajnie, ale przy praktycznym braku ruchu, sporą ilością spożywanych kalorii z pulchnego dziecka zmieniłam się w ponadgabarytową nastolatkę. Żadne diety itp nie wchodziły w grę. W końcu jedzenie w domu było typowo polskie (dużo mięsa, węglowodanów etc).
Może i byłam większa od innych rówieśników nikt się nade mną nie znęcał. Nie mieli odwagi po tym jak jednego chłopaka co mnie zaczepiał znokautowałam. Nikt się tym zbytnio nie przejął z osób dorosłych. To było normalne, że dzieciaki załatwiały takie rzeczy miedzy sobą. Największym wstydem wtedy było nakablować do starych by interweniowali. Zawsze byłam samotnikiem zatem bliższe więzi zawiązałam dopiero w gimnazjum. Znalazłam sobie grupkę, której się trzymałam. Oceny miałam średnie, ale nie było ze mną problemów wychowawczych. Byłam wygadaną i pewną siebie nastolatką. Samotniczką, która tolerowała kilka osób obok siebie a jednocześnie „klejem” naszej ekipy. Jak nie było mnie w szkole grupa rozpadała się na mniejsze frakcje.
Mimo, że jako nastolatka chodziłam już w rozmiarach dla dorosłych kobiet byłam zawsze ładnie ubrana. Dbałam by ZAWSZE mieć czyste włosy, malowałam twarz tak by się nie świecić i starałam się mieć zawsze ładnie zrobione paznokcie. Koszulki nosiłam z reguły czarne by nie było widać potu pod pachami, aż odkryłam patent na przyklejanie sobie wkładek higienicznych pod pachy. Dzięki temu w technikum zawitały kolory do mojego życia.
Jak wspomniałam nikt nigdy mi nie dokuczał. Miałam chłopaka, któremu się podobałam. Sama siebie też lubiłam. Znałam swoją wartość i byłam zadowolona z tego jakim jestem człowiekiem. A że jadłam za dwóch dorosłych chłopów? To się nie liczyło.
To, że na śniadanie zjadałam trzy bułki z masłem, wędliną i żółtym serem. Wjeżdżało też dwa jajka na miękko i często kiełbasa na ciepło. Później szłam do szkoły. Tam jakiś sok, dwie bułki. Po szkole nie rzadko jakieś piwko. W domu talerz pełen po brzegi. Następnie jakaś przekąska. Ciasto albo jogurt. Następnie kolacja czyli powtórka menu ze śniadania. Naprawdę nie wiem gdzie mi się to mieściło… Najgorsze, że nie widziałam w tym żadnego problemu. Moi rodzice również. Chłopak miał ponad dwa metry wzrostu i był z niego kawał faceta. Nie był gruby po prostu był dobrze zbudowany. Ja zaś byłam kochana i wiedziałam, że jestem super taka jaka jestem.
Pomimo swojego rozmiaru XL miałam całkiem dobrą kondycję. Bez problemu nadążałam za innymi podczas wycieczek w góry. Nie przeszkadzało mi, że koleżanki najadały się kromką chleba i jajecznicą z dwóch jajek, gdy ja zjadałam 3x tyle. W końcu byłam większa od nich co nie? To normalne!
Lata leciały. Trzymałam średnio cały czas rozmiar 46/48 bo byłam dosyć aktywna zawodowo. Zaczęłam jeździć zawodowo i mojego ego wyjebało poza skale. W 2016 roku mało było kobiet za kołkiem i byłam rozchwytywana. Czułam się trochę jak celebrytka bo każdy chciał ze mną pogadać, wiele słyszałam słów podziwu. Zaczęłam jeździć na dalekie trasy i dobrze zarabiać. Mogłam sobie pozwolić by kupić fast foody nawet za granicą. Nie ograniczałam się w myśl zasady „zjem dziś pączka bo jutro mogę już nie żyć”. Mój zawód jest wysokiego ryzyka a na jednym pączku się nie kończyło. Zaczęłam odczuwać wstyd. Coraz większe ilości jedzenia zamawiane były na wynos… No bo jak? Gruba tyle żre… Tłumaczyłam się sama przed sobą, że w końcu ciężko pracuje.
Zdałam sobie sprawę, że mam problem, gdy pewnego dnia o 6 rano ugotowałam garnek spagethii na dwa dni i zjadłam całą zawartość w pół godziny… następnie poprawiłam zupką chińską i czekoladą. Potrafiłam nic nie jeść dzień bądź dwa a później zjeść na raz 30 skrzydełek z KFC, burgera, frytki i poprawić szejkiem. I nadal chcieć coś zjeść.
Byłam świadoma bycia workiem bez dna przez 5 lat. Zdawałam sobie sprawę, że coś jest nie tak, ale nie wiedziałam co to BED. Przytyłam więcej. Zaczęłam mieć problem kupić ubrania robocze. Nie mogłam już kupić ubrań w typowych sieciówkach chyba, że był tam dział SIZE PLUS. Zaczęłam głównie chodzić w męskich koszulkach rozmiar 2XL. Chciałam coś zmienić bo coraz częściej miałam wysokie ciśnienie, zatykały mi się uszy, zaczęłam sapać jak parowóz a po większym wysiłku zaczynało mi się robić ciemno przed oczami. Jedzenie na trzy tygodniową trasę przestawało mi się mieścić w bagażniku, gdy jechałam do pracy… Samo przepakowywanie go z osobówki do ciężarówki zajmowało mi prawie godzinę… Przez pół roku żywiłam się niemal wyłącznie Huel’em. Wpadało dziennie mniej więcej 1800 kalorii, co dwa trzy dni miałam napady gdzie wpadałam na stacje paliw bądź baru i brałam tyle ile zdołałam unieść po czym pożerałam wszystko w kilkadziesiąt minut. Udało mi się jednak schudnąć z rozmiaru 52 do 48. Jednak, gdy rzuciłam Huel bo miałam go już dość wróciłam do wcześniejszego rozmiaru w dwa miesiące choć zmieniłam prace na bardziej wysiłkową. Byłam jak w tym żarcie. Jestem na kilku dietach bo jedną się nie najadam.
Wtedy w moim życiu pojawiła się pani doktor z POZ, która po pół godzinnym wywiadzie skierowała mnie na badania. Wykryto u mnie stan przedcukrzycowy, insulinoodporność oraz BED. Wtedy po raz pierwszy o tym usłyszałam.
Zaburzenia odżywania dla mnie to była tylko anoreksja oraz bulimia. A jak wiadomo „anorektyczki są chude a bulimiczki rzygają” a ja nie należałam do żadnej grupy… O ile dwie pierwsze choroby udało się ustabilizować lekami i pomóc nieco dzięki temu z BED. Jednak farmakologia to nie było wszystko. Potrzebna była zmiana myślenia, przyzwyczajeń, nawyków, stylu życia. Obsesyjne myślenie o jedzeniu, kupowania go nadmiar, wyrzucanie go, wyciąganie go z kosza na śmieci i dojadanie… Wyrzuty sumienia… Chodzenie po sklepie i robienie czterech okrążeń z wózkiem pełnym zakupów by wytłumaczyć sobie, że nie jest mi ono potrzebne. Ucieczki ze sklepu, płacz w aucie… Odinstalowywanie i instalowanie ponownie aplikacji z dowodem jedzenia. Wtedy odkryłam lodówki społeczne. Potrafiłam rano przynieść mnóstwo produktów spożywczych, gotowych dań by przez cały dzień walczyć by tego nie zjeść, płakać i wpadać w histerie a później wieczorem wszystko pakować i rozhisteryzowanym zostawiać to w lodówkach społecznych na drugim końcu miasta. Po powrocie do domu wypijałam alkohol by nie móc wsiąść do samochodu (jazda po pijaku to coś czego bym w życiu nie zrobiła).
Zapowiedź cukrzycy odeszła. Tak samo insulinooporność. Przestałam brać stopniowo insulinę. Pojawiło się uczucie głodu i pełności. Zdałam sobie sprawę, że chyba nigdy wcześniej nie odczuwałam sytości. Wcześniej nigdy nie czułam się najedzona. Pojawiały się wciąż napady jednak nauczyłam się gryźć i wypluwać to co zjadałam… potrafiłam zapełnić tak worek na śmieci nawet 4 kg przeżutym jedzeniem nim poczułam się psychicznie najedzona… Obrzydlistwo, wiem…
Mijały kolejne miesiące. Pojawił się jadłowstręt i strach przed jedzeniem. Strach przed zakupami. Obsesyjne liczenie kalorii, odmawianie sobie wszystkiego. Jadłam tylko wtedy, gdy musiałam ze względu na swoją prace choć i tak szykowałam sobie za wiele. Jednak było to i tak mało względem tego co było wcześnie… limity po 1000 czy 1500 kalorii podczas napadu to było nic w porównaniu do wcześniejszych lat.
Tak we wrześniu 2021 roku uświadomiłam sobie, że zachorowałam na anoreksję z wagą 133 kg…
Ciąg dalszy w następnym poście.
83 notes · View notes
magazynkulinarny · 1 year
Text
Spanakopita
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Kolejny zabytek, chyba sprzed roku, a może już dwóch lat? Wspominam ją czule, bo udała się wyśmienicie. Z zewnątrz krucha i chrupiąca, w środku soczysta i nieblada w smaku (nie lubię mdłego, nijakiego jedzenia).
Zrobiłam ją, bo uwielbiam szpinak, a w warzywniaku trafiłam na wielki intensywnie zielony bukiet tej rośliny. Grzech było nie brać!
Połączyłam ją z porem, bo choć spanakopita kojarzy się wyłącznie ze szpinakiem (spanako - σπανάκι to z greckiego szpinak, a pita - πίτα ciasto), to do farszu dodaje się także inne warzywa liściaste. Por, boćwina lub szczaw są najpopularniejszymi. Co ciekawe, do tradycyjnej zapiekanki wrzuca się także sporo ziół, m.in. koper, miętę i nać pietruszki, które wzbogacają jej smak i aromat. Całość zamyka się kolejno w naoliwionych płatach ciasta filo.
Nie obawiajcie się tego delikatnego, cienkiego jak pergamin ciasta, które narodziło się w kuchni osmańskich Turków. Choć faktycznie jest nieco wymagające, a jego natłuszczanie potrzebuje nieco cierpliwości, to produkt dla każdego. Zatapianie w nim zębów, to prawdziwa przyjemność!
Często, ale wcale nie obowiązkowo, do spanakopity dodaje się fetę, albo twardy owczy lub kozi ser kefalotiri (przypomina Pecorino Romano lub Parmezan), wówczas nazwa się ją spanakotiropitą (σπανακοτυρόπιτα). Ta nazwa popularna jest zwłaszcza w północnej Grecji, bo na południu obie wersje zwą się spanakopita. Opcja bez sera i jaj spożywana jest podczas postów religijnych w całej Grecji.
Tumblr media
Składniki:
duży pęczek szpinaku biało-zielona część pora średnia cebula (lub kilka gałązek szczypioru) 3 duże jaja 150 g Fety 1/3 szklanki tartego Parmezanu (lub Cheddara) 3 gałązki bazylii 2 gałązki mięty 4 gałązki kopru skórka z 1 cytryny 2 ząbki czosnku 1/2 łyżeczki płatków chili chlust oliwy z oliwek e.v. 1/3 łyżeczki gałki muszkatołowej sól i czarny pieprz do smaku 12-18 arkuszy mrożonego ciasta filo 1/2 kostki masła łyżka białego sezamu
Wykonanie:
Rozgrzać piekarnik do 190°C. Ciasto wyjąć z lodówki.
Okrągłą blachę do pieczenia wyłożyć dokładnie papierem do pieczenia.
Obrać i pokroić w kosteczkę cebulę. Obrać i maksymalnie rozdrobnić czosnek. Obrać z wierzchnich liści, odciąć końcówki pora (zieloną część można zachować do zupy), dokładnie umyć i pokroić w talarki. Szpinak opłukać i posiekać niezbyt drobno (łodyżki drobniej). Zioła opłukać, otrzepać i z grubsza pokroić.
Na dużej patelni rozgrzać oliwę. Podsmażyć cebulę do momentu gdy będzie miękka i złocista. Dodać czosnek i smażyć kolejne dwie minuty. Wrzucić pora, dusić, mieszając aż straci pierwszą twardość. Partiami dodawać szpinak i również dusić, aż zwiędnie. Ostudzić, następnie przełożyć do miski (pozostawiając nadmiar płynu ze szpinaku) i wymieszać z ziołami, jajami, pokruszoną Fetą, tartym twardym serem, gałką muszkatołową i doprawić do smaku (nie żałować pieprzu!).
W foremce delikatnie, aby nie rozerwać, ułożyć arkusz ciasta filo i opędzlować roztopionym masłem. Powtórzyć, układając kolejne warstwy tak, aby z każdej strony był zapas (w słoneczko). I tak do wyczerpania wszystkich arkuszy ciasta. Jeśli mamy go dużo, możemy 2-3 ostatnie lekko zgnieść i wypełnić nimi środek. Całość obsypać sezamem.
Wstawić do piekarnika i piec przez 45-50 minut, aż ciasto będzie złociste. Podawać na ciepło lub w temperaturze pokojowej.
2 notes · View notes
trudnadusza14 · 1 year
Text
1-9.07.2023
Miesiąc się zaczął natłokiem informacji. Teraz mam trochę lukę ale dowiedziałam się między innymi że kuzynka miała próbę samobójcza i leży w śpiączce
I że 2 wujków ćpa i chla
Oraz że ciotka wpadła w hazard
Nie wiem co tu się wyprawia ostatnio w tej rodzinie. Ale czułam że powoli to dla mnie za dużo wszystko
Byłam też na spotkaniu z kuzynem który jest bardzo wrażliwy i zaczął się ciąć przez to że jego rodzice się rozwiedli
I znowu było parę ataków paniki
Już parę razy myślałam że nadszedł mój dzień w którym wszystko powiem na grupowych
Ta dupa Jasiu
Jasne że nie. Mimo że czułam że to naprawdę ten moment
Ale wiecie co. Mam odczucie że to będzie dziś. Lub czwartek
Bo dłużej tego trzymać zaraz przestanę umieć
Nie płacze ani nic ale mam myśli autodestrukcyjne i samobójcze
Już parokrotnie się przyłapałam na tym że patrząc na tabletki myślę by je wszystkie połknąć
Do tego ja sama zaczynam znów się czuć ogromnym ciężarem
Pewnie przez te chorobę teraz...
Ostatnio jak próbuje uciec od tego tematu to przewija mi się ten temat. Nie ucieknę no po prostu nie da rady
A to w domu się dowiem że ktoś z rodziny zachorował a to na grupie że ktoś z jego rodziny i do diabła no nie da się uciec
A to oczekiwanie jest najgorsze ...
I ta nadzieja że to jednak nie złośliwy tylko łagodny
Z drugiej strony coś mi w głowie pieprzy że "a dobrze jakby był złośliwy,bynajmniej w końcu umrę"
Czemu ja tej strony nie umiem uciszyć mimo że mogę być super szczęśliwa ?
Może poruszę to na grupie. Bo szczerze wkurwia mnie to. Mogę chcieć żyć i jest super a ta strona "potencjalnego samobójcy" się odzywa
A czuję się coraz gorzej. Kaszel mam coraz gorszy i do diabła mecze się coraz bardziej
Już mnie dosłownie z tym bólem gardła jednocześnie ciśnie w klatce i się duszę. Zwłaszcza jak leżę na plecach
A jeść teraz mogę tylko albo malutkie rzeczy albo płynne bo wafle które kocham sprawiają mi za duży ból i nie mogę przełknąć
Jak miałam spotkanie z lekarzem to było zaskoczenie lekarza że mogę mówić
Bo zwykle przy tym rodzaju raka pierwsze objawy to chrypka. A ja tego nie mam. Może czasem. Ale śpiewać mogę
I właśnie śpiew
Był występ tydzień temu we wtorek na który ubrałam sukienkę w motyle 🦋
Tumblr media
Mimo iż czuję się za gruba w tej sukience wyszłam chyba spoko
I co najdziwniejsze. Byłam na występie bardzo pewna siebie. Wszyscy pozostali "aktorzy" byli tak zestresowani że się trzęśli
A ja byłam bardzo pewna siebie i sprawiło mi występowanie przed innymi dużo radości
Co sprawiło że znowu poczułam się jak jakiś kompletny odludek xD
Według terapeutów i ogólnie publiczności występ był super 😏
We wrześniu ma być powtórka tego spektaklu
Ale dałam czadu z śpiewaniem
Śmieszne to. Kaszlesz,gardło cię boli ale możesz śpiewać. I śpiewasz mimo bólu czysto
To w sumie dziwne
A następny spektakl to będzie ... Kabaret ! XD
Mam zadanie wymyślić tematykę kabaretu
Dokłada się ogółem jeszcze jedna rzecz. Zaczynam czuć się bardzo samotna mimo że jestem wśród ludzi. I zaczynam chcieć się chować. Uczęszczam na te terapię i odział dzienny a ciągle jest to samo
Wróciło poczucie bycia ciężarem,myśli samobójcze,autodestrukcja,ataki paniki itd
Ale patrząc na moją aktualną sytuację to chyba zrozumiałe reakcje
Miałam wizytę u psychiatry któremu większość rzeczy byłam w stanie powiedzieć . Jak usłyszał o tych paru próbach samobójczych w rodzinie przestraszył się lekko
I wspomniał że jakby u mnie się to wszystko nasiliło mam się nie bać iść na odział
Wiecie co. Zabawne że ja naprawdę ostatnio myślę że coraz bliżej do tego abym się zgłosiła na odział
Bo bardzo cieniutka granica mnie dzieli aby nie zrobić sobie czegoś większego
Na grupowych ostatnio rozmawialiśmy o tłumieniu złości. Dlaczego mamy z nią problem by ją wyrazić czy ogółem czuć i czemu ją tłumimy
Jak tak się zastanawiałam w weekend to szczerze powiem że jak byłam dzieckiem nie czułam tej złości
Byłam pusta albo smutna lub przerażona
Żadnej radości
Aczkolwiek jak wreszcie poczułam złość przemienilam się w jakby odrębną osobowość i chciałam mordować i potrafiłam bez wahania komuś wtedy przywalić czy pocisnąć słowem
Jak ktoś mnie pobił albo wyzywał to ja temu komuś przywaliłam w oko to chodził parę tygodni z sińcem i miałam spokój od tego kogoś na co najmniej miesiąc xD
I najciekawsze że ten ktoś się nie skarżył nauczycielowi
Jakby wiedział że jak powie to i ja będę pewna siebie i powiem prawdę co się działo
To było genialne po prostu xD
I w czwartek przed terapia czekałam pod pokojem pielęgniarki oddziałowej na leki. Drzwi były zamknięte i czekałam.
Czekam czekam czekam
Pół godziny czekania i ktoś jakaś psycholog zauważyła że czekam i mówi że skoro jej nie ma to może już poszła
I nagle drzwi się otwierają a tu kto ? No odziałowa xD
Fajnie. Drzwi były zamknięte a ja bałam się zapukać myśląc że jej nie ma xD
Brawo Wika 😂
Dostałam swoje leki i byłam na grupie
No a kolejny dzień przyszedł wujek i się wyżalił co się u niego dzieje
I kolejny cios miałam że moja przyjaciółka się cały dzień nie odzywała
Następnego dnia zanim wyjechałam nad morze to podeszłam do jej domu i okazało się że się nie odzywa bo chce zrobić sobie krzywdę bo nie zdała matury i życie dla niej się skończyło
Skąd ja to znam xd przechodziłam rok temu to samo
Posiedziałam z nią i porozmawiałam i trochę jej poprawiłam nastrój. Aczkolwiek no dalej jest jej źle
I kolejny cios dostałam. W domu się dużo rzeczy psuje
I tu mnie strzeliło
Drżałam jak nienormalna i wtedy wpadł mi ten pomysł żeby wyjechać dwa dni nad morze
I matka i wujek się zgodzili
I był super czas na plaży 😎
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Tumblr media
Ten weekend był piękny
A w planach wypad do Kołobrzegu,Sopotu,ogrodów botanicznych,Poznania,biwak na działce i możliwy wypad do Anglii i Sztokholmu
Rozszaleje się zaraz 😂
W niedzielę wieczorem gdzie złapały mnie wymioty bez powodu
Może to po tych silnych lekach przeciwbólowych ale no nie wiem
I spać nie mogłam. Może zaraz zasnę
Do południa mogę sobie spać xd
A no i czytałam parę książek. Jedna to :
Jestem głód - Petra Dvorakowa
O dziewczynie z anoreksją
I czytam teraz też inną fajną :
Krzyk ciszy - Elizabeth Flock
A ta jest o kobiecie z przerostem ambicji która po próbie samobójczej trafiła do kliniki psychiatrycznej
Więc polecam. Jestem w połowie a jest bardzo fajna
Do zobaczonka miłego dnia
4 notes · View notes
ginnylfc · 1 year
Text
Mamy to! 1.5 miliona Europejczyków przeciwko hodowli zwierząt na futro.
Tumblr media
Przychodzimy dziś do Was z niezwykłymi informacjami! Właśnie zakończył się proces weryfikacji podpisów pod Europejską Inicjatywą Obywatelską „Europa Bez Futer”, pod którą zbieraliśmy podpisy wśród Polaków. Celem Inicjatywy jest wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt na futro oraz zakazu importu futer naturalnych wśród krajów Unii Europejskiej.
Sukces wyników weryfikacji podpisów!
Zbiórka podpisów została uruchomiona w maju 2022 r. i otrzymała wsparcie ponad 80 organizacji z całej Europy. Została zamknięta jeszcze przed oficjalnym terminem, dzięki rekordowej liczbie zebranych podpisów w mniej niż dziesięć miesięcy. Pod inicjatywą podpisało się aż 90 919 Polaków i Polek!
Wspólnie z innymi organizacjami udało nam się zebrać aż 1 502 319 ważnych podpisów w całej Europie. Oznacza to, że Komisja Europejska będzie musiała odpowiedzieć na wniosek jeszcze przed końcem bieżącego roku.
To dziesiąta Europejska Inicjatywa Obywatelska w historii, która odniosła sukces i zebrała najwięcej podpisów spośród tych dotyczących dobrostanu zwierząt. Cieszymy się, że razem jesteśmy tego częścią. To ogromny sukces i krok milowy w kierunku zakończenia cierpienia milionów zwierząt hodowanych dla ich futer.
Co teraz?
Organizatorzy Inicjatywy spotkają się z Komisją Europejską, a następnie wezmą udział w wysłuchaniu publicznym w Parlamencie Europejskim, po którym Komisja Europejska będzie musiała publicznie odpowiedzieć na inicjatywę przed końcem bieżącego roku.
Niesamowita historia może wydarzyć się na naszych oczach! ❤️️
Wierzymy, że Komisja Europejska pozytywnie rozpatrzy wniosek i już niedługo na fermach futrzarskich w Unii Europejskiej nie będzie cierpiało żadne zwierzę!
Ten sukces, to wspólne zwycięstwo!
Wasz głos to wyraźny sprzeciw względem okrucieństwa wobec niewinnych istot. To właśnie dzięki takim osobom, jak Wy, przyszłość zwierząt ma szansę się odmienić! Dziękujemy Wam za to, że jesteście i walczycie w obronie naszych braci mniejszych. Bez Was ta walka nie byłaby możliwa!
Jednak to nie koniec walki o zwierzęta!
W Komisji Unii Europejskiej czeka także druga Inicjatywa Obywatelska, która może odmienić życie 300 milionów zwierząt trzymanych w klatkach. Dzięki Waszym podpisom pod petycją do Ministra Rolnictwa wierzymy, że króliki, cielęta, świnie i kury czeka lepsza przyszłość! Dziękujemy Wam ogromnie za to, że jesteście i działacie w ich imieniu.
Chcemy zrobić więcej! Zwierzęta potrzebują tego, aby więcej osób dowiedziało się o tym, jak wygląda ich życie w hodowli przemysłowej. Nasze ostatnie śledztwo na fermie świń pokazuje, że życie na fermach jest dla prosiąt istnym horrorem wypełnionym okrutnymi torturami.
Czas zakończyć cierpienie tych niewinnych istot! Jeśli jesteście tego samego zdania - dołączcie do zbiórki i przekażcie darowiznę: nadzieja-zwierzat.pl. Zawalczcie o zmianę prawa i życia prosiąt. To właśnie Wy możesz zmienić ich przyszłość!
PRZEKAŻ DAROWIZNĘ
https://nadzieja-zwierzat.pl/
Tumblr media
2 notes · View notes