Tumgik
#płynny
kasperowiczpiotr · 4 months
Text
Stężone do płynnej postaci
Niezsynchronizowane życie na miarę czasów zawiodło zostały bardzo miąższe pokłady zmarnowanych oczekiwań i najdoskonalszy ze sposobności plan zuchwałej ucieczki jako jednostka wrażliwa lecz dość mało zniszczalna możesz nigdy nie pogodzić się z zastanym stanem rzeczy zbyt gwałtownie rozszczelniając stężone do płynnej postaci marzenia unieruchomione w przyciasnej kapsule czasu.
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
polskie-zdania · 4 days
Text
Jestem w tym miejscu... pomiędzy, wiesz?
Już ewidentnie nie moje stały się stare nawyki, ale te nowe... one też jeszcze nie są mi bliskie. Stoję na rozdrożu swojego własnego "ja" i żadna z dostępnych dróg nie jest do końca moja. Czuję się bardzo zagubiony. Czuję się nieswojo z tym, że organizm odrzuca to, co było mi przecież tak dobrze znane. Na początku myślałem, że to przejściowe, że to tylko mały wypadek, niewielkie odchylenie od znanej mi normy lub po prostu efekt gorszego dnia. Pewny siebie wracałem z nadzieją, że tym razem poczuję się jak zawsze, jednak to się nie działo. Zacząłem zauważać, że to wszystko nie dość, że nie mija, to jeszcze coraz bardziej się pogłębia. Moje niegdyś ulubione miejsca powodowały we mnie koszmarny stres, a ja nie rozumiałem dlaczego. Pewnego dnia zorientowałem się, że nie odczuwam już absolutnie żadnej przyjemności z rzeczy, które były kiedyś moim numerem jeden. To był ciężki dzień, bo poczułem się ograbiony z siebie. Dotychczasowe rzeczy przestały mi sprawiać przyjemność, a na horyzoncie nie widać było niczego, czym mógłbym je zastąpić. Czułem się oszukany. Oczekiwałbym, że nowe rzeczy płynnie zastąpią stare, a tym czasem zostałem sam. Z braku pomysłów usiadłem w tej samotni na jakiś czas. Negatywne emocje dosyć szybko zaczęły się we mnie neutralizować i to tam dopiero po raz pierwszy ze sobą porozmawiałem. Nikt mnie tam nie poganiał. Znalazłem nawet czas na dokładne przeanalizowanie moich tegorocznych założeń i uświadomiłem sobie, że moje plany zupełnie nie zgrywają się z tym, co jeszcze jakiś czas temu tak uwielbiałem, a z jakiegoś powodu wydawało mi się, że jestem w stanie to wszystko bez problemu połączyć.
Nie byłem. Mój własny rozwój sam spowodował, że przestałem tego chcieć, rozumiesz? Moje początkowe niezadowolenie było wpisane tutaj w koszta, ale miałem do tego samodzielnie dojść. Miałem samodzielnie uświadomić sobie, dlaczego tak się dzieje. Cieszę się, wiesz? Zmieniam się. Wiem, że zmieniam się na lepsze, ale póki co jeszcze nie wiem, w którym kierunku i to powoduje we mnie niepokój. Wierzę jednak, że spokój przyjdzie. Spokój przychodzi do wszystkich, którzy mają odwagę do walki o siebie.
Marta Kostrzyńska
83 notes · View notes
p33rfekcja · 6 days
Text
06.06.2024
Przed chwilą miałam atak histerii, który płynnie przeszedł w atak paniki, nadal nie czuje się do końca dobrze. To wszystko przez to, że jadłam dziś "normalnie", czyli obzeralam się jak gruba świnia. Nie zasługuje na perfekcję, nie potrafię się pohamować, momentami wydaje mi się, że jedzenie jest okej i nic się nie stanie jak zjem coś więcej, niż miałam w planach - gówno prawda! Jestem ulaną k_rwą! Wypiłam dziś dwa energetyki, które nie były zero i dwa piwo, oprócz tego zjadłam 5 kawałków sushi a nawet nie byłam głodna! Jestem okropna, obrzydliwa! Tak bardzo się nienawidze. Nie wiem co mi odwaliło, dobrze wiedziałam, że jak wrócę do domu będę tego żałować, przed pierwszym gryzem tego je_anego sushi czułam lęk, a mimo tego postanowiłam zrobić takie świństwo sobie samej.... Mam po prostu dość, jak dzisiaj nie jebnę magika to będzie cud, mam nadzieję że chociaż wam kochane chudzinki poszło dziś lepiej, chudej nocki i lekkich snów <3
47 notes · View notes
pozartaa · 5 months
Text
24.01.24 UTRZYMANIE WAG1 dzień 328. Limit +/-2100 kc@l.
DZIEŃ BEZ LICZENIA K@LOR11 6/7 w styczniu.
Wybrane posiłki:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dziś wstałam wcześnie i wyciągnęłam matę pierwszy raz od listopada... Zrobiłam takie 20 min full body rozgrzewki. Zabranie się za to zajęło mi godzinę. Ale jak skończyłam to było fajnie... Zawsze jest fajnie jak w końcu zepniesz dupę i zrobisz coś 😁.
***
Paniusia w różowych leginsach rozgrzała mnie na tyle, że jeszcze spróbowałam zrobić prawdziwa pompkę... Tak, jedną! 😜 LOL gińcie "flubbery" i "zwisy"!
Ale muszę zapytać czy to normalne, że się tak chwieję robiąc ćwiczenia, czy ta stabilność da się wypracować? A i zerowa koordynacja... Coś co wydaje mi się na ekranie prostym ruchem u mnie wychodzi jak jakaś karykatura... Wspominałam kiedyś, że nie umiem tańczyć i absolutnie nie wiem jak ludzie potrafią tak płynnie się ruszać! Moje wszystkie członki robią co chcą 😁. Ale może to też przyjdzie z czasem 🤷. Może się za bardzo spinam.
***
A dziś kolejny DBLK.Na lunch jest szpinak... O kurde jaki dobry ten szpinaczek! Dawno nie jadłam. Hej czy tylko ja do szpinaku dodaję trochę mleka... Czy to jakieś zboczenie? 😜 Na kolację jem drugiego bakłażana w zestawie identycznym jak wczoraj.
***
Poza tym cały dzień padał deszcz i nie że sobie kropił czy coś... Zapierdalał całym niebem! Jedyny spacer to wyprawa z parasolem po cukier do Carrefoura w galerii (oczywiście dla starego, bo lubi brązowy cukier do kawy) przy okazji rozejrzałam się za przecenionymi i butami zimowymi były by na następny rok. Moje już kończą żywot.
***
Skończyło się na tym że kupiłam nie przecenione... (Bo owszem przecena jest - tylko nie ma akurat mojego rozmiaru albo buty paskudne)
I może te nie najpiękniejsze, ale wydaje mi się, że spełnią zadanie, bo bardzo podobne miałam ostatnio i wytrzymały dwa sezony.
Chciałam Wam pokazać jak wyglądają te buty na nogach i zaczęłam kombinować przed lustrem
Tumblr media Tumblr media
W końcu zrobiłam zdjęcie z kotami, które uznały, że skoro siedzę jak debil na podłodze, to można się że mną pobawić.
Nie wiem czy buty wyszły fajnie, ale koty na pewno 😉. I tak - mam w nich 180 cm wzrostu. Lubię grube podeszwy, bo to dodatkowa izolacja od podłoża i mniejsza możliwość przemoknięcia. Cóż... "praktyczne" coraz częściej wygrywa z "ładne".
Ale dziś długi ten post. Jutro mam na noc i znowu wolne do niedzieli. Mówiłam, że będzie luźny tydzień.
Dobrej nocy wam życzę.
31 notes · View notes
wintereira · 4 months
Text
Tradycyjnie w porze popołudniowej przebywam w komunikacji miejskiej i chcąc-niechcąc jestem słuchaczem pogadanek obywateli przemieszczających się w te i wewte.
Skręca mnie, kiedy słucham jak rozmawiają nastolatki, zwłaszcza dziewczyny. Dziś trafiły mi się dywagacje na temat czytanego przez nie "Wesela"- poza wydziwianiem, że część grupki była przekonana, że to coś jak "Potop", druga część narzekała, że to za długie, a jeszcze inna część marudziła, że ten chochoł oni tak źle traktują i każą mu spadać. TEN CHOCHOŁ.
- Ja to nawet czytam i nie jest najgorzej, ale totalnie nie rozumiem o czym oni ze sobą gadają.- z rozbrajającą szczerością wyznała jedna z dziewcząt. - A wy rozumiecie cokolwiek? - po uzyskaniu zapewnienia, że w ogóle nic, płynnie przeszła do zapytania, czy idą na spacer w Krakowie.
- Kraków jest fajny. - oznajmiła jej koleżanka.
- No fajny jest Kraków, ale tam jest masa gołębi w środku. - odparła kolejna primadonna, wyłażąc na chwilę ze smartfona.
Dobrze, że wysiadły, bo zaprawdę, naszła mnie niepohamowana chęć na rękoczyny. Nienawidzę językowego niechlujstwa. NIENAWIDZĘ. Nie mogę zrozumieć takiej totalnej atrofii intelektualnej. Nie i nie.
To w gruncie rzeczy przerażające. Niedługo młodzież będzie porozumiewać się pojedynczymi odgłosami, bo szkoda im będzie czasu na wypowiedzenie pełnego zdania.
20 notes · View notes
goalsdigger · 7 months
Text
Wstałam dziś 2 godziny później, ale po wczorajszej hydroksyzynie i blancie i tak się nie wyspałam. Warsztaty z jogi były spoko, fajnie by było mieć wprawę i robić to już wszystko płynnie. Poza tym nie chce mi się nic, nie uczę się dzisiaj, pierdolę. Idę spać.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Kcal: 1529 (B: 73 W: 215 T: 37)
Aktywność fizyczna:
-Warsztaty z jogi - Animal Flow 4 h
-ABS 5 minut
-Bieganie 20 minut
Wytuptane: 14 tyś. kroków
Wypite: 1 l wody +5 kaw, monster zero, sezonowa herbata ♥
Pospane: 8 h (0-8)
Nawyki: ✗ ✓ ✓ ✓ ✓ ✗ ✓ ✓ ✓ ✓ ✓ ✗ ✗ / ✓ ✓ 
Rysunkowe wyzwanie: 15 - something you ate today, czyli najlepsza owsianka na świecie, 16 - something beginning with the letter 'e', czyli eye, 17 - something you're afraid of +29 someone as a caricature, czyli moja matka, 18 - something you wore today, czyli pierścionek od babci
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
46 notes · View notes
drifftingg · 2 months
Text
Driffting: pisze komuś na pv coś
Ja: muszę to potem od nowa przepisywać jako posta bo w połowie uznałem że w sumie to fajnie by było gdyby wszyscy usłyszeli tę niezwykłą wiadomość!
I w tym temacie przychodzę z informacją jaką jest ze kupiłem litrowy barszcz czerwony z kartonie - polecam firmy krakus ma granatowy czy tez ciemnoniebieski karton.
Zalety: moim zdaniem jest to dużo lepszy barszcz od takiego z proszku - cenowo za litr 7.99 czy np 4sztuki gorącego kubka wyjdzie podobnie a moim zdaniem dużo lepszy jest taki z kartonu (tutaj trzeba przyznać ze istnieją takie większe opakowania barszczy w proszku np 17 porcji dzisiaj widziałem w takim plastikowym opakowaniu które wychodzą dużo taniej od obu opcji które porównałem - No ale stilll to nie jest aż takie dobre i nie zasługuje na polecajke ode mnie dla was)
Tak wiec jak dobry jest ten barszcz - moim zdaniem jest przepyszny smakuje lepiej od niektórych barszczy wigilijnych które miałem przyjemność pić na wigiliach rodzinnych itp. Dodatkowo smakuje zawsze tak samo a barszcze robione w domu przynajmniej z moich doświadczeń czasami wyjdą smaczniej czasami mniej smacznie.
Jeżeli lubicie taki mocny smak barszczu czystego takiego do picia - to krakus jest zajebisty i moim zdaniem konkurencyjny z takimi robionymi przez babcie - Btw tak naprawdę barszcz gotowy ale nie gotowiec tylko gotowy już płynny w kartonie zasadniczo nie ma nawet za specjalnie powodów żeby być gorszy od robionego w domu od zera - domowe barszcze często używają tych koncentratów i oni pewnie też wiec to tez wyjaśnia dlaczego smakowo jest na poziomie takich domowych na koncentracie.
Oczywiście jeśli ktoś chce podnieść argument barszczu robionego w domu ze ma lepszy smak jak się go przyprawi - to w tej samej sekundzie warto sobie zdać sprawę ze barszc Krakusa z kartonu tez możemy przyprawić sami :3
Ale najważniejsze to ile ma kalorii barszcz bo to interesuje motylka a nie smak… a ma malutko bo 32 albo 34 kcal na 100ml. Zatem cały karton 1 litr ma 320/340 kcal i należy go spożyć w ciągu 48godzin
Ten barszcz moja siostra czasami kupowała z przyjaciółka i do tego robiły pierogi gotowe jako obiadek wege gdy nie miały czasu ani siły gotować a chciały szybko i smacznie zjeść - barszcz można jeść także poza wigilia.
A jeśli o wigilii mowa - zrobiłem na wigili klasowej w liceum projekt barszczu - płyta indukcyjna na 1 garnek z domu koleżanki przyniesiona do tego jej garnek i moje kilka kartonów barszczu, ktoś kupił uszka bo to było zaplanowane wcześniej no i plastikowe miski.
Zjedliśmy wszyscy sobie po miseczce, pani wychowawczyni prawie płakała Gdy dziękowała mi za to jak zjechałem klase i jak poczuła atmosferę rodzinna na tej wigili dzięki temu barszczowi. Który w ogóle tak komplementowała że ja nie jestem pewny czy ona ogarnęła ze to był barszcz Krakusa a nie drifftinga… (to była kobieta po 40stce bez męża i znajomych wiem z plotek no i nie miała obrączki ani nigdy nie wspomniała o mężu czy życiu towarzyskim a była naszą wychowawczynią)
Także ten barszcz ma dodatkowo moc wzruszania samotnych 40 latek :)
Polecam go wam ja sobie taki karton otworze i pewnie skonsumuje na 3-4 porcje w ciągu dwóch dni - nie zepsuje mi się n czas, kalori ma malutko i można sobie mmm mmm mmm zjeść. Nie przesadzajcie z pieczywem jeżeli byście chcieli sobie do barszczu skąsić.
Jan Jan Jan Paweł dru dru dru dru gi Jan Paweł drugi … ci dzieci
Edit: @goalsdigger przekazała mi nowe informacje barszcz okazało się że zawiera buraki i co ciekawe buraki mają naturalne gazy jelitowe które napędzają nasze mięśnie do pracy w tzw pompie mięśniowej. Czyli jest to taka lokomotywa i para!
A jak wiecie goalsixdigger jest najszybszą biegaczką skoro na je buraki przed zawodami to my będziemy pić barszcz Krakusa
14 notes · View notes
indira2004 · 3 months
Text
Po dziesięciu sezonach Ojca Browna płynnie przeszłam do kolejnego księdza z angielskiej prowincji, tyle tylko, że ten z Grantchester jest młodszy.
13 notes · View notes
kotekzielony2 · 4 months
Text
Tumblr media
Z ŻYCIA SAMOTNIKA - wpis 3 (25.02.2024)
"Znajomość z Julią"
Niewątpliwie jednymi z bardziej pamiętanymi przeze mnie dniami są dni, w których poznaję nową osobę i jednocześnie ten nowy znajomy, bądź znajoma przynajmniej na pewien okres "gości" w moim życiu, tzn. zagaduje, kontaktuje się, pyta, jak minął dzień, opowiada o sobie. Dla wielu z nas, w tym dla mnie, są to piękne wydarzenia, kiedy to dwaj nieznajomi pewnego dnia spotykają się gdzieś przypadkowo, po czym zaczynają się poznawać, odkrywać się nawzajem, a nawet zaprzyjaźniać! Czasami nasz nowy znajomy, bądź znajoma okazuje się na tyle sympatyczną osobą, na tyle dobrze się z nią dogadujemy, że chcemy więcej rozmawiać, przebywać z tą osobą, więcej czasu z nią spędzać i mieć stały kontakt. Jednak życie pisze z reguły o wiele bardziej pesymistyczne scenariusze, w których niespodziewanie tracimy kontakt z kimś kogo poznaliśmy, z kim zaprzyjaźniliśmy się i na kim nam w pewnym stopniu zależało, żeby relację z tą osobą utrzymać. Przestaje ona odpowiadać na nasze wiadomości, nie odzywa się, znika bezpowrotnie. Dziś opowiem o jednym z takich przypadków, z którym spotkałem się niecałe trzy lata temu.
28 maja 2021. Byłem zaproszony na plan filmowy pewnego paradokumentu dla komercyjnej stacji. Jadąc na ten plan nie nastawiałem się kompletnie na nic. Trochę sobie posiedzę, wypełnię umowę, zagram w paru scenach, coś zjem, wezmę pieniądze i do domku. Tak sobie to wyobrażałem. Tak miało być. Plan odbył się w bardzo niewielkim gronie, więc czułem się komfortowo i spokojnie, do tego ulokowano go z dala od głównych ulic (mniej więcej tam, gdzie na zdjęciu). Na planie moje gałki oczne zarejestrowały kilka osób, których nigdy jeszcze nie widziałem, ani nie spotkałem. Zauważyłem m.in. pewną dziewczynę, która zajęta była czytaniem książki. Zastanawiałem się, jak do niej zagadać. Przymierzałem się do podejścia do niej i spytania jej, co czyta, choć niestety moje blokady okazały się finalnie zbyt duże, nieśmiałość ze mną wygrała i dziewczyna zniknęła mi z oczu. Plułem sobie wtedy w brodę, że nie odezwałem się do nieznajomej, że nie spróbowałem. Ciekawiło mnie co dokładnie dama czytała. Sądziłem, że dziewczyna odeszła z planu, ale okazało się, że weszła tylko do garderobianego autobusu żeby się przebrać do sceny, w której mieliśmy zagrać. Wkrótce także ja zostałem wezwany do garderoby - przebrałem się więc, wyszedłem, choć koleżanki nadal nigdzie nie widziałem. Udało mi się natomiast pogawędzić chwilę z dwiema innymi osobami w oczekiwaniu na naszą scenę. Po jakimś czasie szczęście uśmiechnęło się do mnie kiedy znów owa nieznajoma pojawiła się w zasięgu mojego wzroku. Czytała dalej. Tym razem już się nie wycofałem i z pewnym stresem rzuciłem do niej pytanie "Co czytasz?". Odpowiedziała i zaczęliśmy rozmawiać. Ku mojemu zaskoczeniu, przerwała wtedy czytanie, a rozmowa przebiegała płynnie i niezwykle miło. Dowiedziałem się, że ma na imię Julia. Wkrótce zagraliśmy wszyscy w jedynej scenie, w jakiej mieliśmy wystąpić tego dnia. Dzień zdjęciowy nie trwał dla nas zbyt długo i skończyliśmy dość szybko. Choć w trakcie sceny nie mieliśmy zbyt wielu okazji do dyskusji, to nie mogłem uwierzyć, z jaką lekkością i delikatnością przeprowadzałem z nią pierwszą konwersację. Po planie miałem tylko nadzieję zdobyć kontakt do nowo poznanej dziewczyny, tym bardziej, że nie był to plan kontynuacyjny i niewielka byłaby szansa spotkania jej ponownie. Nieśmiało spytałem się Julii, czy na mnie poczeka. Zaczekała i udaliśmy się spacerkiem na najbliższy przystanek autobusowy oddalony o niecałe półtora kilometra. Atmosfera panowała bardzo wesoła i miła. Czułem się wspaniale. Uświadomiłem sobie, jak bardzo brakowało mi takich momentów. Może taki wspólny spacer ze znajomym/znajomą nie był dla mnie zupełną nowością, choć przyznaję, że takie sytuacje, gdzie robię coś wspólnie z kimś, są u mnie niezwykle rzadkie. Pod koniec sympatycznego spaceru zaczekaliśmy na pierwszy autobus, a w międzyczasie dziewczyna podzieliła się ze mną kontaktem. W końcu dama wsiadła w swój autobus i pożegnaliśmy się.
Niestety kontakt z Julią urwał się po kilku tygodniach, ani nie spotkaliśmy się więcej razy. Nie ukrywam, że w tamtym okresie czułem wyraźny niedosyt, albowiem dziewczynę mocno polubiłem i zależało mi na dalszym kontakcie. Biło od niej ciepło i posiadała cechy, które bardzo cenię w innych. Mimo negatywnych emocji jakie towarzyszyły mi przez pewien czas od zakończonej znajomości, cieszyłem się i byłem dumny z kolejnego nabytego doświadczenia w relacjach międzyludzkich. Przeczytałem też książkę, którą tamtego dnia czytała ona!
13 notes · View notes
kasja93 · 11 months
Text
Hej
Tumblr media
Dziś czułam się źle. Od rana nie miałam siły. Nakarmiłam i posprzątałam Uszatym. Starałam się ze wszystkich sił nastawić dobrze na wioskową imprezę. W międzyczasie ulegliśmy matce i przywieźliśmy ją do domu z Łodzi
Tumblr media
Bez kitu Łódź to stan umysłu, który już oddziałuje na ludność w Poddębicach co objawia się skarłowaceniem mózgu. Dziadzia jechał na mnie na czołowe pod prąd, ludzie mają problem z ruszaniem czy zmianą biegów a o wykonaniu płynnie manewru skrętu to już nie będę wspominać. Wróciliśmy godzinę przed imprą więc na szybko zrobiłam sobie makijaż. Dawno się nie malowałam i zapomniałam, że sprawia mi to przyjemność. Odjebałam się jak szczur na otwarcie kanału i poszłam.
Przywitałam się z mieszkańcami omal nie mdlejąc w ponad 30 stopniowym upale. Na szczęście jeden z OSP to zauważył i zabrał mnie do remizy dając herbaty letniej. Pogadałam jeszcze chwile z ludźmi i poszłam do domu. Totalnie nie moje klimaty. Za głośno, za dużo dzieci i krzyków. Nie mam nic do dzieci po prostu byłam przeciążona tyloma bodźcami na raz. Generalnie ludzie mili, ale impreza stricte dla małych dzieci bo każdy po 12 roku życia uciekł po max dwóch godzinach.
Tumblr media Tumblr media
Tak to ogoniste się nie lubią, jedna na drugą czatuje by pacnąć w dupala a co do czego przytulaski na parapecie. Tajson z wiekiem mięknie i pozwala Cyganowi podejść by się położyć obok. Ostatnio Zezowaty szarak nawet wylizał jej ucho. Co prawda były to dwa liźnięcia zwieńczone lepem na pysk, ale było! XD
Tumblr media
Uszaki zaś mają się dobrze. Jedzą, świrują i generalnie wydają się być zadowolone.
Tumblr media
Warzywa rosną. Ja zaś dziś czułam się chusteczkowo. Depresja mocno. Zbyt dużo roztwarzam, mam natłok i gonitwę myśli. Do tego dochodzi przeraźliwy smutek choć staram się być pogodna. Znowu udaje nawet przed samą sobą a później łapie programKASJA.exe nie odpowiada.
Przepraszam, że tak smęcę
Tumblr media
Jedzeniowo dziś pół kg czereśni i szklanka normalnej pepsi
30 notes · View notes
tiredpoet7 · 6 months
Text
zapomniałam w podsumowaniu dodać że na święta pieczemy moje ukochane ciasto, najlepsze wspomnienie z dzieciństwa, prawdziwą ambrozję, płynny miód o niebiańskim smaku łechczącym kubki smakowe... metrowiec 👌👌👌
w pierwszy dzień świąt opędzluję dwa kawałki bez martwienia się o kalorie bo pewnie nie zjem go przez następne x lat
7 notes · View notes
spiderlegeyelashes · 1 year
Text
ŁUSIA NIE PATRZ
upiekłam tort na urodziny Łusi :-) kvæfjordkake! ale z dodatkowymi malinami i krem jest budyniowy z serkiem z krówką... wyszedł trochę bardziej płynny niż chciałam, więc sram po gaciach, że się albo rozleje rozpaćka rozbryzga wszędzie, albo przemoczy i nieco roztopi bezę.... ale póki co jest ok! 👍myślę, że migdały×beza×budyń×serek×maliny to super kombo i się niedługo przekonamy czy się bardzo mylę, czy nie :-)
Tumblr media Tumblr media
19 notes · View notes
jazumst · 8 months
Text
Podróż przez znane nieznane
Żeby Was... Objechałem miasto żeby przepalić Paska. Posłuchajcie:
Ile ja mam przerwy od Pokemon Go? Naprawdę mogę powiedzieć, że przestałem poznawać swoje miasto. Zawsze jeżdżę na około żeby nie stać w korkach.
Ile oni kurwa najebali przejść dla pieszych?!?!?! Jak chodziłem do podstawówki i gimnazjum to było JEDNO! przejście na całą ulicę. Teraz jest siedem! -.- Zamiast jechać stałem, bo zawsze ktoś się wpierdalał na pasy. Tak, wpierdalał. Nawet nie spojrzał na ulicą. Klapki na ochy i wio! Siedem pierdolonych przejść dla pieszych. Nic dziwnego, że Lbk jest wiecznie zakorkowane. Tu nawet nie ma szans przejechać płynnie. Na dobrą sprawę trójki już nie wrzucisz, bo musisz hamować. Porażka. A od kilku kadencji hasła wyborcze głosiły "Odkorkujemy Wam Lębork!" I, kurwa, nie odblokowali.
Natomiast muszę przyznać, że pięknie odrestaurowano niektóre budynki. Eehhhhh... Naprawdę za każdym razem jak widzę zniszczoną kamienicę to boli mnie serce. One takie piękne są! Często sobie wyobrażam, że mam kilka milionów i odnawiam jedną albo dwie z nich. Te nowe domy nie są takie pociągające. Nie mają tych kształtów, zdobień, wypustek, okien.
//
A teraz idę sprzątać kuchnię i czas na wtorkową najebkę na boisku ;]
Cieszę się, że Was tu mam.
#ja
7 notes · View notes
weronixzkq · 23 days
Text
Nie wiesz co oznaczają niektóre zwroty dietowe ? Lecę z pomocą🩷🦋
BMI = to kalkulator mowiacy czy nasza waga jest odpowiednia do wzrostu (możesz znaleźć w internecie)
Gw = mini cele na drodze do ugw (np. Gw 1= 63kg, Gw 2= 60kg, Gw 3 = 55kg)
Ugw = wymarzona waga
Sw = początkowa waga
Cw = aktualna waga
Hw = najwyższa waga
Lw = najniższa waga
Binge= napad
Mono = jedzenie jednego rodzaju (np cały dzień jesz tylko banany)
Omad = tylko jeden posiłek w ciągu dnia
Fast = post
Liquid fast (lq fast) = płynny post ( np jesz musy, budyń, kisiel, sok)
Thinspø = zdjęcie sylwetki haką chciał*byś mieć (koścista)
Fatspo = zdjęcie sylwetki jakiej nie chciał*byś mieć(tłusta i gtba)
Reblog = udostępnianie postów innych osob na swoim profilu (coś jak repost na tt)
Ana = anoreksja
Body check (bd) = pokazanie zdjęć/wymiarów ciała (głównie wagi)
Mam nadzieje ze pomogłam 🩷🦋
Jakbyście mieli jakieś pytania to śmiało piszcie w komentarzach 🦋
2 notes · View notes
myslodsiewniav · 1 year
Text
Miałam weekend dla siebie i chciałam zrobić TYYYYYLE rzeczy, że chyba przeszarżowałam. Potrzebuję wolnego po tym weekendzie na odpoczynek.
Cało mnie boli od wysiłku fizycznego - dużo roweru, dużo pieszych wycieczek (w sobotę byłam rano z małą biegać, a popołudniu zabrałam ją do parku na 2h - nogi, miednica i plecy mi skrzypiały z bólu/przefosowania, kiedy szłam już do domu).
Do tego spotkałam się po 4 mc nie udanych prób spotkania z przyjaciółką. Ech. To jest etap przejściowy dla mnie: ja teraz zaczynam żyć (dni dłuższe, więcej słońca, mniej znienawidzonych warstw), zaczynam mieć więcej szczęścia i radości (bo bez dyskomfortu można wyjść na dwór, bez ziąbu i chlapy), więcej energii do wychodzenia (dni dłuższe więcej słońca), a ona po zimie pakuje swoje zdolności socjalne, chęci do wychodzenia z domu i odczuwa spadek energii i radości - z tych samych czynników co ja tyle, że poczytuje je jako wady (słońca za dużo jak na jej preferencje, za dużo hałasu, ludzi, za gorąco, trzeba chodzić bez wygodnych i lubianych warstw odzieży, dni dłuższe, ale przez gorąc musi skupiać się tylko na tym by przetrwać nadchodzące lato i jakoś dotrwać do ulubionej zimy).
Spotkałyśmy się i znowu nie czułam upływu czasu (a brałam lek) - wydawało mi się, że minęła chwilka i dopiero się rozkręcamy, a tu nagle okazuje się, że minęły 3h.
Fuck.
Potem pojechałam na saunę, ale nie mogłam się odpreżyć - za dużo było tam ludzi (tj. pierwszy razem byłam w saunie sama i było bosko przez kwadrans, a potem już weszły chichrające się i gadające głośnym szeptem dziewczyny i nie mogłam się odprężyć). W dodatku mnie już drażniła świadomość i strach z tyłu głowy, że ZNOWU stracę poczucie czasu i za długo będę siedzieć w saunie, że nie stawię się na umówione spotkanie. Na spotkanie się stawiłam: spotkałam się w restauracji z moim chłopakiem, który w miedzyczasie wrócił od rodziców. Poszliśmy na burgery - to w ogóle wynik wcześniejszego ustalenia i rozmów, bo ja niezbyt lubię burgery. To znaczy takie z maka bardzo. Ale takie "prawdziwe", takie a'la pasibus, takie na 15cm wysokie to nie moje klimaty... Najczęściej odrzuca mnie od nich poczucie, że jem sam tłuszcz... a ja nie lubię tłuszczu takiego "do polania ziemniaczków", ani takiego do smażenia frytek (przez to, że frytki są tłuste ich też nie lubię). Ten smak przesycony tłuszczem, taki ociekający i połączony z soczystym mięsem po prostu... po jednym gryzie mam dość. Czuję się taka pełna po tym, zatkana i jest mi niedobrze na myśl o kolejnym gryzie. Nie z powodu braku apetytu, smaku, czy obrzydzenia. Po prostu organizm daje mi znać podobnie jak po wypiciu 1l. wody "okay, dobra, dość, tyle wystarczy, więcej nie pomieszczę w tej chwili. Wróć do tematu za godzinę" - i ja to czuję zarówno przy jedzeniu tłuczy i przy jedzeniu mięsa (mięso jest mi trudniej jeść codziennie - po prostu mój organizm czuje, że to nie jest najlepsze pożywienie dla mnie). To jest coś czego zwyczajnie nie lubię i to nie ze względu na dietę (w sensie, że nie chodzi o trzymanie linii - po prostu organizm ma dość tak bardzo, że robi się niedobrze). Wolę smak winny, a nośnik smaku z tłuszczem, który nie czuję, że mnie zatyka po pierwszym gryzie i który mogę jeść i jeść (ignorując swoje zapotrzebowanie na tłucze czy pilnowanie diety) to nabiał WSZELAKI pod każdą postacią, słodycze (nutella) i chipsy. Ale z chipsami inna jest historia - bo to moje jedzenie na napady stresu i objaw mojego zaburzenia odżywiania: nie dość, że są tłuste (ale w inny sposób niż ten płynny tłuszcz w burgerze czy ze świeżych frytek), nie dość, że nie służą mi dla zdrowia, to jeszcze ranią moje dziąsła, a odczuwanie bólu w trakcie gryzienia, miażdżenia przynosi mi ulgę w takich napadach.
Więc burgery są dla mnie jak pad thai - miałam wiele podejść i wszystkie skończyły się dla mnie przekonaniem, że tu nie chodzi o dobry przepis, zdolności kucharza, tylko o to, że po prostu nie lubię smaku i konsystencji. I nie kminię czym się ludzie zachwycają - ja czuję tylko tłuszcz, który przyćmiewa wszystko inne co mogłaby w tych daniach wybrzmieć.
Do tego burgery mają jeszcze jedną cechę: zwykle CHRUPIĄCO wypieczoną bułkę. Jeszcze podsmażają, aby stworzyć chrupką warstwę od strony wypełniania.
A ja mam delikatne dziąsła.
Ranie sama sobie je wtedy, kiedy jestem bardziej zestresowana np: chipsami.
Więc to uczucie w buzi i doznania smakowe jakie fundują mi burgery budzą we mnie skojarzenia dalekie od tego na co z własnej woli jestem gotowa przeznaczyć 40zł w przyjemną, wolną sobotę w którą mam odpocząć. To jak zafundowanie sobie triggera - mam w ustach chrupie pieczywo, więc mózg dostaje info "MIĄŻDŻ, GRYŻ, DO BÓLU ZACISKAJ SZCZĘKI, ROZŁADOWUJ NAPIĘCIE, ODPIERDALAJ KARUZELE DOPAMINOWO-KORTYZOLOWĄ, COŚ SIĘ WYDAŻYŁO I JEST TO NIEPOKOJĄCE, WIĘC CZUJ NIEPOKÓJ".
W zasadzie tak to można ubrać w słowa: jedzenie burgerów wywołuje u mnie stan niepokoju i poczucia winy: bo po jednym kęsie mam dość i szkoda mi wyrzucić czegoś, na co wydałam 40zł... Po czym mam nieprzyjemny posmak w ustach, czym nie jestem nasycona, co nie daje mi przyjemności smakowych, z jedzenia (więc całe wyjście do restauracji jest zwyczajnie rozczarowujące), a po czym nie mam ochoty nawet jeść czegoś co mnie faktycznie nakarmi i uszczęśliwi, bo mam wyłącznie marzenie o wypiciu dużej ilości wody i umyciu zębów. Bo chociaż niby było smaczne, to na czuję, jakbym zjadła łyżeczką ciepły smalec z mielonym mięsem i ostrym jak brzytwa chlebem, przez który całe wnętrze moich ust teraz krwawi. No raczej obrzydliwe.
No to komu obrzydziłam już burgery xD hahaha
Dlatego od jakiegoś czasu nie zmawiam burgerów, chyba, że w maku, z miękkimi bułeczkami, z małą ilością mięsa itp. Idealna porcja miesno-tłuczu i pieczywa dla mnie.
Ale mój chłopak bywa, że zamawia i czasem próbuję od niego. Okazuje się wtedy, że te jego burgery są smaczne - zamawia coś co mi z opisu nie brzmi ciekawie, a po kęsie okazuje się być pyszne!
Dlatego ustaliliśmy, że następnym razem on mi zamówi burgera.
Spotkaliśmy się wczoraj pod wybraną przez niego restauracją z burgerami. Przyszedł z naszym szczeniaczkiem <3. Tęskniłam za nim, miło go było zobaczyć, ale mam jednocześnie poczucie, że potrzebuje jeszcze 2-3 dni solo. :P Wracając: usiedliśmy pierwszy raz tego sezonu w ogródku i przeglądaliśmy kartę. Zobaczyłam w karcie coś, co zapaliło we mnie smaka, a co i on na głos zaproponował, jako burgera skrojonego dla mnie: burger z buraczkami i ananasem. OMG.
BURAK *.*
BURAK!!!!
Nie burger z buraczków (takie to sobie sama robię, bez chleba, sam kotlet, pychotka) tylko kanapka z kotletem z mięsa w towarzystwie buraków i grillowanego ananasa. OMG. Co za emocje! Brzmiało to pysznie!
Zamówiłam prosząc by nic nie robili z bułką - tylko podgrzali, żadnych sucharków. No i całe szczęście nie wysmażyli wnętrza bułki i sosy przesiaknęły do bułeczki zmiękczając ją, ale niestety chyba mają domyślnie te wszystkie bułki z chrupiącym zewnętrzem... Żeby nie mieć przykrości odkrajałam wierzch bułki ^^; by jakoś tego burgera zjeść i nie zrobić sobie krzywdy.
Nie znoszę chrupiącego pieczywa - to jak jedzenie żyletek...
Ostatecznie mój burger (gdzie jeszcze była surówka z kapustki modrej i jakieś sosy ostre) był smaczniejszy niż burger wybrany przez mojego partnera. Ciekawe doświadczenie. Nowe.
Mój chłopak zresztą też przyznał, że mój był smaczniejszy i to nawet biorąc pod uwagę, że w składzie miał jego znienawidzonego buraka. :P
Po powrocie do domu pogadaliśmy o książce, którą mój chłopak słuchał przez ostatnie dwa dni.
Potem jego tata wykręcił numer - kupił spontanicznie samochód. O,o
A potem zadzwoniła moja przyjaciółka z którą rozmawiałam przez 1h, bo okazało się, że minęło od naszej ostatniej rozmowy aż 3 tygodnie.
Czas zapierdala.
A ja nadal tracę poczucie czasu przez te leki.
Jeszcze kilka rzeczy się podziało, ale nie mam czasu.
Za 4 h mam rozmowę kwalifikacyjną :P
14 notes · View notes
sandvrs · 3 months
Text
03.03.2024 ’’
Obudziłam się dziś o 10 i tak w łóżku przeleżałam do 12. Lubię to robić, bo mogę dłużej przeciągać czas bez jedzenia. Gdy wlazłam na wagę to zobaczylam, że znowu schudłam o ok. pół kilo! Małymi kroczkami do celu. Zaczynam też widzieć efekty na swoim ciele, co mnie bardzo motywuje. Fast z wczoraj dobił nieco ponad 21 godzin, bo musiałam zjeść rosół na obiad. Śniadanie w ogóle wyrzuciłam, kiedy matka nie patrzyła. Po obiedzie podebrałam bratu dosłownie jednego chipsa i tak sobie gniłam, trochę poczytałam książki, trochę po prostu poleżałam, aż o ok. 16 zdecydowałam się pójść na spacer. Robiłam sobie kółka po wsi, 9000 kroków, jeszcze zahaczyłam o sklep, który był dziś otwarty i kupiłam 2 paczki airwaves, colę 0 i płynny jogurt (był super btw). Zaczepił mnie jeszcze jakiś dziad w parku i zaczął narzekać na rodziców, w końcu powiedzialam mu do widzenia i poszłam bo trochę nie chciało mi się prowadzić takiej konwersacji, nie że coś XDDD. Jak wróciłam wypiłam ten jogurt i mimo spaceru miałam motywację by wyjść na 0 z kaloriami, więc w domu poćwiczyłam troszkę. I pewnie spaliłam więcej niż tamto, ale wolę spać spokojnie zamiast sobie zawyżyć coś. I tak mi jakoś minęło, jeszcze nawpierdalałam się gum i wypiłam z pół butelki coli, ale to prawie 0 kcal więc spoko. Miałam się uczyć historii, ale już straciłam motywację, więc zgłoszę np i będzie spokój.
Bilans!
Zjedzone: 471
Spalone: 471
Bilans: 0
Powodzenia dla was jutro motylki i dobranoc! (lub dzień dobry jak już to rano czytacie :3)
Tumblr media
Tumblr media
4 notes · View notes