Tumgik
#słuchać i wiele więcej
polskie-zdania · 3 months
Text
Seks dla faktu seksu koszmarnie ją nudził, ponieważ to, co interesowało ją w nim najbardziej nie znajdowało się pod jego ubraniem. Chciała, by zaprosił ją pod swoją skórę i oprowadził jak po muzeum sztuk użytkowych. Chciała, by do niej mówił. Chciała, by opowiadał. Rozgadywał się i przepraszał, że przez ostatnie 30 minut nie dopuścił jej do głosu. Chciała go uważnie słuchać, a z palety wszystkich jego kolorów tworzyć w głowie barwy wszystkich jego twarzy. Chciała przynajmniej raz wyłączyć się w rozmowie, podążając skomplikowaną siecią ścieżek po jego napiętym przedramieniu. Chciała przynajmniej raz rozsiąść się wygodnie w fotelu i w półmroku studiować jego cienie. Chciała zapamiętywać wszystkie jego uśmiechy, by odtwarzać je później nocami w głowie. Chciała się peszyć, rumienić i delikatnie zapominać. Chciała się zawieszać na myśl o nim i dopiero po chwili wracać do rzeczywistości. Chciała patrzeć na niego i być absolutnie pewna, że właśnie rozbiera ją wzrokiem. Chciała dopuszczać go do siebie coraz bliżej, wiedząc, że cała znaczy dla niego więcej, niż ktokolwiek wcześniej. Chciała chować się za pozorną nieśmiałością i niespodziewanie otwierać mu drzwi ubrana w szpilki i pończochy. Chciała pokazywać mu, że potrafi być dla niego wszystkimi tymi kobietami, o których zawsze marzył.
Chciała być jego, ale najpierw wiele razy spotkać się wzrokiem. Chciała być z nim, ale najpierw przeżyć to wszystko u siebie w głowie. Chciała stać się jego, ale jeszcze nie teraz, za chwilę, powoli...
Marta Kostrzyńska
193 notes · View notes
dawkacynizmu · 2 months
Text
czwartek 08/08
☪︎ podsumowanie
zjedzone — 1000 kcal
nie miałam weny na obmyślanie co by tu zjeść z rana, do owsianki nie miałam owoców żadnych, mogłam niby i bez ale taka smutna by była...skusił mnie rogal pszenny z makiem po prostu uwielbiałam to jeść kiedyś ale nigdy nie potrafiłam zjeść tylko połówki, zawsze całego musiałam xD uznałam jednak że samych węglowodanów na śniadanie jeść nie będę, dodałam jajko kilka plastrów twarogu, wyszło 440 kcal miałam takie załączone że to za dużo na śniadanie...ale trzymało mnie bez głodu aż do obiadu mimo że zjadłam to o godzinę za wcześnie bo mi się godziny pojebały XD myślałam że już 10 dochodzi a 9 nie było, wstałam za wcześnie bo pół nocy przewracałam się z boku na bok. a liczyłam na idealny sen bo naszło mnie pomedytować wczoraj wieczorem, całe 20 minut, jakaś prowadzona praktyka na wewnętrzny toksyczny wstyd i kompleksy.
spędziłam dwie godziny szukając podręczników na vinted i olx bo jak już ktoś sprzedawał jakąś która mnie interesowała, to cała reszta była z innych wydawnictw albo po prostu wystawiał sobie tylko tą jedną. znalazłam super komplet w dobrej cenie nawet z rozszerzeniami, już chciałam kupować a tam "tylko odbiór osobisty" gdzie sam sprzedający mieszkał w jakiejś zabitej dechami dziurze chuj wie w sumie gdzie mniejszej nawet niż moja wiocha. znalazłam kogoś innego, zamówiłam 4, polski i matmę będę musiała gdzie indziej poszukać. w ogóle mogłam nie kupować książek bo u mnie w szkole możemy korzystać ze zdjęć podręczników np. od kolegi ale ja zdecydowanie wolę uczyć się z papieru niż z ekranu, lubię coś sobie zaznaxzać ołówkiem lub wklejać kartki samoprzylepne do środka podsumowujący dany temat/dział. z tych karteczek sobie potem powtarzam przed testem i dzięki temu z historii mam co semestr 5 😘 byłoby 6 gdyby nie to że mamy dużo prac w grupach/parach i zawsze trafiam na osoby z którymi nie jestem w stanie się dogadać...
przyjeżdżają do mnie jutro pewna ciotka i wujek...NA CAŁY WEEKEND. otwarcie przyznam, nie rozumiem po co się pchać do nie tak wcale bliskiej rodziny na noc, zimy nie ma aby bali się wracać po ślizgiej drodze (tak było w grudniu i miało to sens). mieszkam przy samym lesie i ten wujek powiedział że chciałby na grzyby pojechać ale kurde czy to muszą byc całe 3 dni?? coś mówili ze aż do poniedziałku będą. znają ciotkę przywiezie pewnie jakies zapasy, mam nadzieję że ciasto bo zawsze robi takie jakiego nie lubię XD oby nie rogaliki bo wychodzą jej przezajebiste i już wiele razy moja samokontrola na nich padła.
nie wiem w którym pokoju zostaną zakwaterowani, mam dwa wolne na parterze, jeden graniczy z moim. w ogóle mój pokój jest bardzo oddalony od reszty dzięki czemu mogę w nocy ćwiczyć lub słuchać muzyki bez słuchawek i moja mama oraz brat w drugiej części drugiej nie słyszą, a przynajmniej nigdy mi się nie skarżyli. mam więc nadzieję że nie wylądują za ścianą bo nie chce mi się przez 3 dni chodzić na paluszkach od 21 aby im nie przeszkadzać...to starsi ludzie żeby było jasne.
czytałam troxhę lalki, wróciłam do oglądania criminal minds po pół roku XD zawsze tak mam że wracam do seriali po takim czasie i zamiast zacząć od nowa oglądam od losowego momentu gdzie mniej więcej mogłam skończyć. to dzieło ma ponad 12 sezonów z tego co wiem (btw polecam) więc nawet nie nastawiam się że obejrzę całe. a teraz zabieram się za ćwiczenia i pisanie, miłego wieczoru czytającym 🫶🏼
24 notes · View notes
fluttershycloud · 3 months
Note
hejkaa jestem nowym motylkiem i nie wiem jak zacząć, mam 173cm wzrostu i waze 64kg (🤡💀) bardzo bym chciała schudnąć do 30/40 masz jakieś radyy?? (ps wydajesz sie być bardzo comfort person)
hejkaa, dziękuje bardzoo!! mega mi miło ^^ podsyłam mój starszy nieco zmodyfikowany post z listą w sumie wszystkich rzeczy które pomogły mi schudnąć, tylko zaznaczę, że moje odchudzanie nie jest tak szybkie, ekstramalne i drastyczne jak u większości motylków. oczywiście skoro chcesz schudnąć, to napewno zrobisz to w taki sposób jaki będzie dla Ciebie najwygodniejszy, nie będe Ci prawić kazań o głodówkach i innych rzeczach. Nie wiem ile jesz teraz, ale najlepiej obcinaj sobie kalorie powolutku aż dojdziesz do wartości limitu który chcesz mieć, żeby po prostu sie do tego przywyczaić na spokojnie
1. Zacznijmy od tego, że dla mnie najbardziej efektywny jest wysoki limit - jem maksymalnie 1400 kalorii, ćwicząc przy tym. Wiele osób ma do mnie o to problem i twierdzi, że nie mam zaburzeń odżywiania jedząc tyle, ale czy mnie to obchodzi? Nie bardzo, bo to wciąż działa i chudnę. Wiadomo kto co woli, ale z większym limitem łatwiej jest żyć normalniej, mając siłe na codziennie czynności, ćwiczenia i wszystko inne. Mniej negatywnych efektów odchudzania, mniej napadów. Minusem jest to że proces odchudzania oczywiście trwa dłużej, ale szczerze to jak byłam na dietach 500 kalorii to potem już tego nie wytrzymywałam i miałam efekt jojo, myślę że sporo osób tego doświadczyło. Wiem, że to trudne jeść więcej i można mieć wyrzuty sumienia, ale po prostu ja to lubię 😭
2. Zaprzestanie codziennego ważenia się. Numerki jakie widziałam na wadze rano były wyznacznikiem mojego jedzenia w ciągu dnia. Jeżeli waga wzrosła, stwierdzałam - pierdolę to i tak nigdy nie schudnę i żarłam więcej. Jeżeli spadała, uznawałam, że mogę zjeść więcej, bo mi sie należy. Z kolei zatrzymanie jej wywoływało u mnie smutek i brak wiary w schudnięcie co też prowadziło do odstępstwa od diety. Waga człowieka sie waha, zatrzymuje i jest to normalne. Dosłownie nie ma sensu w codziennym ważeniu się, lepiej robić to raz na dwa tygodnie/tydzień
3. Ćwiczenia dopasowane do siebie. Jeżeli nie będą one dla Ciebie przejemne, to jak długo uda Ci sie je wykonywać regularnie? Ile to razy uznawałam, że codziennie będe robić treningi z youtube i polegałam? Wiele. Dla mnie taniec i kroki, czy to w terenie czy na bieżni okazały sie efektywne. Nie trzeba tego robić codziennie, kilka razy w tygodniu jest okej. Jeżeli wcześniej nie ćwiczyłaś, to warto zacząć od po prostu spacerów, jezeli są dlugie to sporo spalają, a można sobie przy nich słuchać muzyki
4. Woda, woda, woda. Ważne jest, żeby pić odpowiednią jej ilość. Oklepane powiedzenie, ale tak jest prawda. Polecam też herbatę zieloną. Oczywiscie niezdrowe jest picie za duzo, myślę że takie 2 litry będą git, wiadomo nie kazdy potrzebuje tyle samo plynow
5. Fajnie jest wprowadzić post przerywany, mi to pomogło. Polega to na tym, że je sie tylko w określonym czasie dnia np. podczas 8 godzin, czyli jem od 10 do 18
6. Jedzenia nie dzieli sie na złe czy dobre. Jeżeli masz ochotę na czekoladę, to nic sie nie stanie jeżeli zjesz jej kostkę. Tyje sie od nadwyżki kalorycznej, a nie od specyficznych produktów. Całkowite wykluczenie lubianych przez siebie produktów, może prowadzić do tego, że jeżeli dostaniesz je w swoje ręce to sie po prostu obeżresz i tyle
7. Jeżeli sie obeżresz, wybacz sobie i idź dalej do przodu. Każdemu sie to zdarza, mnie też. Nieważne jak wielkie są wyrzuty po tym, jeden dzień nadwyżki kalorycznej nie sprawi, że przytyjesz. "Ale rano waga mi podrosła" No tak, bo to jedzenie jest w tobie razem z wodą. Samo zleci jeżeli wrócisz do swojego normalnego trybu życia, nie trzeba sie katować. Jesteśmy tylko ludźmi, napad to nic dziwnego. Odchudzanie to żmudny proces, trzeba mieć do tego cierpliwość
8. Dzień dla metabolizmu. Zwyczajny dzień, w którym je sie więcej np. twoje zapotrzebowanie kaloryczne. Niektórzy ich nie stosują, niektórzy robią taki dzień raz na dwa tygodnie, albo nawet raz na miesiąc. Moim zdaniem fajnie jest to wprowadzić, obniża ryzyko napadu i pobudza metabolizm
9. Jedzenie objętościowe. 1000 kalorii pożywnego jedzenia nie jest równe 1000 kalorii totalnego dziadostwa, które jest dobre, ale sie nim nie najesz. Lepiej zjesć więcej niskokalorycznych produktów niż paczkę czipsów. Nie jest sie głodnym i jest po prostu łatwiej
Myślę, że to na tyle, te rzeczy bardzo mi pomogły!! Mam nadzieję, że coś z tego sie okaże pomocne, trzymaj się tam i powodzenia :D Zdrówka, wybacz że taki długi post mi wyszedł
25 notes · View notes
liviaspain-an4diary · 1 month
Text
Paulina Antczak czyli historia o cyrku w sądzie
K7rwa… jestem załamana. Jestem osobą która uwielbia słuchać podcastów kryminalnych. Słuchałam sobie Olgi Herring i poznałam historię Pauliny Antczak. Polecam przesłuchać podcast żeby uświadomić sobie jak bardzo ta sprawa jest popierdol0na,
ale przejdźmy do historii Pauliny. Podczas gdy była studentką poznała chłopaka. Zostali parą itd. Lecz z czasem młoda dziewczyna ujrzała jego wady. siedział na dupie i nie szukał pracy. Na początku utrzymywała go bez mrugnięcia okiem . Lecz z czasem zaczęła go namawiać do roboty. No i jak to z takimi typami bywa zaczęło się. Bicie. Wiele zdarzeń, dram, nieustannego rozchodzenia i schodzenia się. Za każdym razem obiecywał poprawę i był poprostu do rany przyłóż. Związek trwał 2 lata do czasu śmierci Pauliny. Strata bliskiej osoby jest ogromnym niewyobrażalnym bólem rozrywającym serce. Rodzice otumanieni znaleźli się w mieszkaniu swojej zmarłej corki nie wiedząc co się właściwie dzieje. Zastali mieszkanie w trakcie sprzątania. Tak, policja nie zabezpieczyła żadnych dowodów, nic. Kompletnie nic. mieszkanie stało otwarte na oścież i każdy kto miał ochotę mógł se do niego wejść. Także na dowody z mieszkania nie ma co liczyć. Chłopak i kolega dziewczyny zeznają, że w ciągu 3 dni przed śmiercią Paulina wypiła 5 butelek wódki. Oznacza to że musiała by dosłownie cały czas nieprzytomna, a tym czasem w ciągu tych 3 dni wielokrotnie rozmawiała z koleżanką, z rodzicami i widziała się z kolegą. Ponad to badania wykazały że Paulina nie wypiła w ciągu ostatnich 2 tygodni żadnego alkoholu. Moi kochani nie myślcie jednak że cokolwiek tu będzie logiczne o nie nie nie. W sekcji zwłok napisano że powód smierci nie jest jasny, ale że najprawdopodobniej wynika to z upojenia alkoholowego. To tylko przykład. Rodzice Pauliny musieli non-stop wnosić apelacje zażalenia itd, a podczas tego wszystkiego okazało się że np karetka jednoczenie reanimowała Paulinę i ratowała Jana Kowalskiego, badania toksykologiczne nie zostały wykonane, dziewczynie zniknęła biżuteria, w opisie interwencji karetki na jednej stronie napisane że w czasie interwencji wiedzieli już że nie żyje, a na następnej ze była reanimacja i użyto leków, których co potem się okazało nie można było użyć razem bo poprostu doprowadziło by do śmierci i wiele więcej pierdolenia bez ładu i składu. Werble… UMOŻONO. Rodzice Pauliny nie poddali się i zdecydowali się na ekshumacje zwłok (wykopuje się ciało z ziemi i trumny do badań). A po co to zrobili? Otóż dlatego że na zdjęciu miejsca zdarzenia w rogu stała kroplówka na której widać było oznaczenie co to za lek itp. No i wykazało że w takim ciele wyjętym z trumny była dawka która mogłaby zabić 10 osób. Do tego przesiąknięta tą substancją była trumna. Ale chęcą że nikt tego wcześniej nie zauważył co nie? No i poszli do sądu i werble…..co sąd zrobił…….ponownie ich olał!!! Było to 20 czerwca 2024 roku, a Paulina zmarła w 2014.
Rodzice Pauliny to niesamowicie silni ludzie. Ich nadzieję nigdy się nie kończą. Potrafię sobie wyobrazić jaki ból muszą przeżywać. Nie dość że zmarło ich ukochane dziecko to sprawiedliwości nie widać na horyzoncie i to przez tyle lat. Czuję taką złość na tych wszystkich ludzi którzy tak olewają cierpienie ich i Pauliny.
Jeśli wpiszecie w wyszukiwarkę hasło ,,Paulina Antczak,, wyskoczy wam ankieta o przeniesienie sprawy do innego sądu. Jeśli nie macie takiej możliwości to zreblogujcie ten post żeby więcej osób zobaczyło.
Polecam posłuchać wam podcastu Olgi herring (odcinek pt. ,,Prokuratura chroni zabójcę naszej córki,,) bo możecie dowiedzieć się na ten temat więcej i z bardziej wiargodnego źródła niż tumblr.
Za wszystkie błędy, wpadki, nieprawdy itd bardzo przepraszam. Pisze to w emocjach po ciężkim dniu o 02:30 w nocy więc mam nadzieję że mi to wybaczycie. :3
~Livia
3 notes · View notes
Text
Odchudzanie nie musi być trudne
Odchudzanie jest jednym z najczęstszych celów, które sobie stawiamy. Chcemy poprawić naszą sylwetkę, zwiększyć pewność siebie i poprawić zdrowie. Niestety, wiele osób uważa, że odchudzanie jest trudne i wymaga ogromnego wysiłku. Jednak prawda jest taka, że odchudzanie nie musi być trudne. Wystarczy kilka prostych kroków, aby osiągnąć swoje cele.
Tumblr media
Po pierwsze, ważne jest, aby mieć realistyczne oczekiwania. Nie można spodziewać się, że schudniemy 10 kilogramów w ciągu jednego tygodnia. Zdrowe tempo utraty wagi to około 0,5-1 kilograma na tydzień. Ważne jest również, aby skupić się na zdrowym stylu życia, a nie tylko na liczbie na wadze. Regularna aktywność fizyczna i zdrowa dieta są kluczowe dla utrzymania zdrowej wagi.
Po drugie, nie należy rezygnować z ulubionych potraw. Dieta nie oznacza, że musimy zrezygnować z wszystkiego, co lubimy. Wystarczy wprowadzić kilka zmian i wybierać zdrowsze opcje. Na przykład, zamiast frytek, możemy zjeść pieczone ziemniaki. Zamiast białego chleba, możemy wybrać pełnoziarniste pieczywo. Małe zmiany mogą mieć duże znaczenie.
Po trzecie, ważne jest, aby być świadomym jedzenia. Często jemy bez zastanowienia, co prowadzi do nadmiernego spożycia kalorii. Warto nauczyć się słuchać swojego ciała i jeść tylko wtedy, gdy jesteśmy naprawdę głodni. Może w tym pomóc wizyta u psychodietetyka (https://holistic-masazidietetyka.pl). Warto również zwracać uwagę na porcje i jeśli jesteśmy pełni, nie musimy jeść więcej.
Tumblr media
Po czwarte, regularna aktywność fizyczna jest kluczowa dla utraty wagi. Nie musimy od razu zapisywać się na siłownię. Wystarczy znaleźć aktywność, która nam odpowiada. Może to być jazda na rowerze, pływanie, taniec czy nawet spacery. Ważne jest, aby być aktywnym przez co najmniej 30 minut dziennie.
Po piąte, ważne jest, aby mieć wsparcie. Odchudzanie może być trudne, dlatego warto mieć kogoś, kto nas wspiera i motywuje. Może to być przyjaciel, partner lub nawet grupa wsparcia online. Wspólna praca nad osiągnięciem celów może być o wiele łatwiejsza i przyjemniejsza.
Podsumowując, odchudzanie nie musi być trudne. Wystarczy kilka prostych kroków, aby osiągnąć swoje cele. Ważne jest, aby mieć realistyczne oczekiwania, nie rezygnować z ulubionych potraw, być świadomym jedzenia, regularnie się ruszać i mieć wsparcie. Pamiętajmy, że zdrowe odchudzanie to proces, który wymaga czasu i cierpliwości.
3 notes · View notes
annpositivitylife · 2 years
Text
Dzisiaj był dobry dzień.
Tumblr media
Dzisiejsza owsianka ze śliwkami, mango, masłem orzechowym, czekoladą gorzką, na to miód i dżem. Nie ma sensu według mnie zmuszać się do niskokalorycznych posiłków, bo potem nachodzi szybko ochota znowu na jedzenie. I jest się głodnym. Dlatego lepiej zjeść więcej. Potem placuszki z jabłkiem, na to standard, powidła i masło orzechowe- pycha połączenie. Moja siostra zrobiła pizzę na tortilli i tak samo ten obrazek- namawiałam ją do namalowania czegoś, bo uwielbiam to xd. Śliczne
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Tutaj też ostatnie jedzonka
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Zdaję sobie sprawę, że nie każdy uznałby te zdjęcia za aesthetic xD. Wiem o tym. Staram się jednak leczyć z perfekcjonizmu i nie sprawiać, że nawet jeśli chodzi o jedzenie mieć jakieś ambicje i stres i zastanawiać się, czy to jest dobre.
Ogólnie dość często myślę o tym ile mam jeszcze do zrobienia przed sobą jeśli chodzi o rozwój. W tym wszystkim zapominam niestety, że coś jednak mi się udaje xD. Nawet w sprawach samorozwoju i self care można się zagmatwać widocznie.
Cieszę się, jestem sobie wdzięczna, że piszę w dzienniku i prowadzę zapiski na tumblr. To jest dla mnie terapeutyczne, pozwala przelać myśli, wyciągać wnioski. To duże self care.
Jem intuicyjnie. Czuję się z tym o wiele lżejsza i okazało się, że nie muszę rezygnować ze wszystkiego, liczyć kalorii, by schudnąć i mimo wszystko mieć zdrową dietę. Nigdy nie powiedziałabym o sobie że miałam zaburzenia odżywiania, ale w pewnym momencie kalorie to zaczęła być dla mnie obsesyjka. Nie mówię, że to ogólnie jest złe, po prostu na mnie tak to wpływało.
To, co było dla mnie chyba największym komplementem ever-moje przyjaciółki napisały dla mnie listy na 18, a poza tym, wcześniej na jakiejś imprezie, powiedziały, że nauczyłam je zdrowego egocentryzmu i dobrego myślenia o sobie. Ale mi się miło zrobiło ♥️ po prostu wiem, że należy zwalczać tego krytyka w głowie i ciągle nad tym pracuję.
Cieszę się ze znalezienia chwili na pracę z oddechem, afirmacjami. Czuję różnicę.
Kiedyś myślałam, że w roku maturalnym będę się tak strasznie stresować, że chyba będę chodzić po ścianach 🙈. Nic z tych rzeczy. Mam wrażenie, że o wiele bardziej stresowałam się w poprzednich klasach niż teraz. Mój limit na zamartwianie się egzaminami się wyczerpał po prostu 😅. Po prostu daję z siebie wszystko, uczę się dużo- PRZEDE wszystkim mam wrażenie dlatego, by mieć świadomość że coś robiłam i ociupinkę mniej się stresować.
Nauczyłam się słuchać siebie, rozpoznawać sygnały. Kocham siebie i czuję się szczęśliwa mimo baardzo wielu rzeczy, jak kiedyś mogłam pomyśleć.
Nie rozpamiętuję rzeczy z przeszłości, nie wyrzucam sobie wszystkiego.
Znajduję czas zarówno na pracę, jak i odpoczynek, z czym miałam kiedyś duży problem.
Mam lepszą cerę (to nie jest mental self care, ale wpłynęło znacząco na jakość mojego życia i poczucie sprawczości 🤣), dzięki temu, że zainteresowałam się pielęgnacją, dietą, suplementami. Wcześniej kuracje dermatologiczne poprawiły mi sytuację na parę miesięcy. Teraz-odpukać-, już od ponad roku jest dobrze. Nie jest idealnie oczywiście, ale jest duża poprawa.
Zerwałam z chłopakiem, czego nigdy bym się po sobie nie spodziewała xD. Postanowiłam zawalczyć o siebie, wolałam być sama niż z kimś niewłaściwym. Moje znajome użyły takiego stwierdzenia, że ja się po prostu rozwinęłam wewnętrznie, a on nie i pewne rzeczy zaczęły mi przeszkadzać, przestaliśmy się rozumieć. To prawda. Nasze podejście do świata strasznie się różniło.
Większa wiara w siebie.
Nie piszę tego tutaj by się chwalić. Po prostu pomyślałam sobie, jak często myślę o tym, ile rzeczy jeszcze przede mną do zrobienia. Chciałam docenić w tej chwili, ile już zrobiłam i co jest dobre w moim życiu. Zachęcam was także do postawy wdzięczności w swoim życiu (nie znam się ale są na to badania że jej wpływ jest mega ważny i pozytywny xD). Kochajcie siebie ♥️
22 notes · View notes
pisarkanaspektrum · 1 year
Text
Tumblr media
Zaczęłam czytać książkę „ADHD u dorosłych. Jak ułatwić sobie życie i uspokoić myśli”. Przyznam, że skusiłam się głównie przez tytuł – spodziewałam się bardzo praktycznych i konkretnych porad. Na razie przeczytałam 40% i nie jestem zachwycona. Co prawda książka tłumaczy absolutne podstawy na temat ADHD, ale jak na razie nie oferuje wiele ponad „idź na terapię i zacznij brać leki”. Nie mówię, że jest to zła rada, bo jest dobra. Sama bardzo chętnie poszłabym na terapię i zaczęła brać leki na ADHD, gdyby było mnie na to stać. Po prostu spodziewałam się czegoś więcej, jakichś pomysłów, jak się samemu choć minimalnie ogarnąć. I trochę ich jest, ale w tej pierwszej części zdecydowanie za mało.
Załamała mnie w szczególności tabelka ze zdjęcia poniżej. Wiele razy w życiu słyszałam, że mówię za głośno, za dużo, albo że przerywam innym w połowie ich wypowiedzi. Naprawdę chciałabym przestać się tak zachowywać, ale nie bardzo wiem, co mam zrobić z radą „mów nie za głośno i nie za cicho, daj się wypowiedzieć innym”. Jak??? Jak mam zmusić do tego mój mózg??? Naprawdę, całe moje życie – każda rozmowa – to jest walka z samą sobą, żeby się nie wcinać ludziom w zdanie i aktywnie słuchać. Książko, daj mi cokolwiek ponad „idź na terapię”.
Jak skończę lekturę to oczywiście napiszę dłuższą recenzję na bloga. Na blogu Pisarka na spektrum znajdziecie już całkiem niezłą kolekcję polecajek książek o autyzmie, ale o ADHD jeszcze nic nie pisałam. Kojarzę tytuły „Brudne pranie. ADHD u dorosłych i jak sobie z nim radzić” oraz „Jak prowadzić dom, kiedy toniesz”. Czy warto po nie sięgnąć? Albo ewentualnie jakie inne książki polecacie?
PS. Punkt " wypowiadać się krótko (najwyżej dwa zdania)" jest tak z dupy, że nawet nie wiem, jak to skomentować. Moje rozmowy tak nie wyglądają, ale to może dlatego, że większość koleżanek też ma autyzm/ADHD XD
5 notes · View notes
happycrabxoxo · 2 years
Text
Kocham się śmiać, przytulać, uśmiechać. Jestem zabawna, potrafię słuchać. Jestem świetną przyjaciółką, kochaną córką i dobrą siostrą. Super dziewczyną, która kocha mocno i namiętnie. Takiej jak ja "ze świecą szukać". Tak mówili wszyscy.
Ale wszystko ma drugie dno. Zawsze brakuje mi ciepła, trzeba mi ciągle przypominać kim jestem i ile jestem warta. Inaczej przepadnę gdzieś w labiryncie własnego umysłu. Znowu zamknę się przed światem, gdzieś we własnym wnętrzu i znowu będzie trzeba mnie stamtąd wyciągnąć wszystkimi siłami. Jestem właśnie tą osobą. Tą, która nie umie utrzymać kontaktu wzrokowego, często woli milczeć niż cokolwiek powiedzieć i od pewnego czasu zabijam w sobie emocje. Tylko się uśmiecham. Ale nawet jeśli myślisz, że udawanie szczęśliwej weszło mi w nawyk, to jesteś w błędzie, bo każdy kiedyś pęka. Im dłużej udaje, że nic mnie nie rusza, tym większą rozpaczą wybuchnę w pewnym momencie. Czasem czuje taką pustkę, sama nie wiem jak to nazwać. Jakbym nie mogła oddychać, ale w środku. Taką bezradność, zagubienie. Mam ochotę usiąść i się rozpłakać, a chwile potem śmiać się tak, żeby wszyscy słyszeli. To pewnego rodzaju paraliż, panika. Wtedy boję się sama siebie.
Może i nie jestem zbyt dobrą osobą na twoją drugą połówkę, czasem jestem okrutna, czasem potrafię okropnie zepsuć dzień moim dogadywaniem. Jestem okropnie zazdrosna, ale jesteś jedyną osobą na której mi zależy. Pierwszą myślą kiedy wstaje rano i ostatnią kiedy kładę się spać.
Masz rację jestem słaba. Ale podziwiam to w sobie, że potrafię po kilkunastu nocach ciągłego płaczu wstać rano uśmiechając się i udawać że wszystko jest okay, jak gdyby to co działo się w nocy nie miało miejsca. Chciałabym móc opowiedzieć komuś co czuje, ale wiem, że nie umiem nawet ubrać tego w słowa. Szczerze, trzymam w sobie wiele. Kiedy jestem smutna, naprawdę nie lubię nikomu mówić. I bez względu na to ile razy będziesz pytać, zawsze będę odpowiadać "jest w porządku". Bo wcześniej nikt nie słuchał. Te pytania są zadawane "bo tak wypada", a przynajmniej do tego jestem przyzwyczajona. Dlatego prościej jest milczeć. Ludzie często powtarzali mi, że to nigdy nie jest dobre. Owszem jest.
Wiem, że z powodu gówna którego doświadczyłam, kiedy się denerwuje trochę trace nad sobą kontrolę. Nie jestem wystarczająco silna, aby poradzić sobie z tym sama, lecz także mój mur jest za wysoki, aby powiedzieć komukolwiek co dzieje się w mojej głowie. Psychicznie jestem wyczerpana. Nie daję rady. Najbardziej boli mnie fakt, że zawiodłam swoje własne oczekiwania.
Chcę, żebyś słyszał krzyk, który nie wydobywa się z mojego gardła, żebyś czuł ból, którego nie pokazuję i dostrzegał to co nie widoczne. Chcę poprostu żebyś zrozumiał. Chcę wiedzieć na czym stoję, bo aktualnie jestem pomiędzy "uda się" a "powinnam sobie odpuścić".
Nie potrzebuje nikogo, a jednak przy tobie czuję sie dobrze, bez ciebie jest jakoś pusto. Jest w tobie coś. Może ten uśmiech, może oczy, a może fakt że słuchasz kiedy mówię. Cokolwiek to jest, cholernie przyciąga. Zawsze wybiorę ciebie, nawet w dni kiedy się nie dogadujemy. Chcę, żebyś był ze mnie dumny. Żebyś w każdej sekundzie myślał "jestem szczęśliwy, że ją mam". Masz dobre serce. Potrafisz się przyznać, że zrobisz coś źle, że byłeś w błędzie. To bardzo dużo. Potrafisz być czuły i dobry. Mam ochotę patrzeć na ciebie cały czas. Widzieć twój uśmiech i słyszeć twój śmiech, gdy mówię lub robię coś głupiego. Lubię, gdy zerkasz na mnie kątem oka, albo jak mi się przyglądasz kiedy myślisz że nie widzę, bo coś oglądam albo gotuję. Lubię, gdy jesteś blisko.
Czasem pokłócimy się o jakieś bzdety, ale to nie zmienia faktu, że nadal jestem z tobą szczęśliwa i nie oddałabym cię za nic. Nie rozumiem jakim cudem w tak krótkim czasie zacząłeś dla mnie znaczyć więcej niż inni. Zmieniasz moje podejście, poprawiasz humor. Sprawiasz, że jestem szczęśliwa i uśmiechnięta, mimo, że na uśmiech nie zawsze mam ochotę. Przywiązałam się do ciebie.
Nie chciałam zacząć kłótni. Chciałam tylko, żebyś zrozumiał co mnie boli. Ale oboje mamy ciężkie charaktery. Nie jestem zła. Jestem tylko smutna i zmeczona tym co się wokół mnie dzieje. Nie wiem co robię źle. Boję się, że zaczniesz mnie widzieć taką jakiej ja sama siebie nie chcę widzieć.
Nie wymagam od ciebie cudów. Nie chce wiele. Tylko chciej mnie nawet kiedy ja sama siebie nie chce. Wciąż zastanawiam się jak to się stało, że wybrałeś akurat mnie.
9 notes · View notes
myslodsiewniav · 2 years
Text
hymmmm niech mi ktoś powie czy tak się kręci wszędzie xD
Zaczęłam oglądać do Nutelli “Wielką Wodę” - moje miasto, wiadomka, temat powodzi ‘97 zawsze gdzieś tam zasadza się żywo we wspomnieniach i świadomości zbiorowej np: nawet tydzień temu moja kuzynka próbowała w rozmowie z moim chłopakiem nawiązać do “wiem jak to jest, znam kawał historii waszego i mojego kraju, w trakcie powodzi, którą pamiętam chociaż byłam małą dziewczynką robiłam to-tamto-i-owamto” (to było przezabawne, bo mój chłopak nijak nie potrafi znaleźć powiązania na poziomie tego traumatycznego doświadczenia, bo nawet go jeszcze nie było w planach rozrodczych jego rodziców xD - przezabawna była mina kuzynki, kiedy jej to wyjaśniał).
Anyway - fabuła serialu helikopterem z nami (i z bohaterami) ląduje w ciągu pierwszych 13 minut na lotnisku Strachowice skąd wojskowi zabierają heroinę do władz miasta. Kamera śledzi tą drogę, którą urozmaica gawędzenie wojskowych... I tu mnie dziwi jak dużo jest pierdolenia o JPII, bo jakoś tego z dzieciństwa nie pamiętam. W moim domu to chyba nie był jakiś ważny temat - wizyta papieża była ważna, tata lubił słuchać wiadomości na ten temat i podziwiać jak pięknie Polska przyjmuje papieża, ale dla mnie to nie było ciekawe - w ‘97 transmitowano na Polsacie ostatni sezon Czarodziejki Z Księżyca i tym obsesyjnie żyłam, to mnie porywało! Rozemocjonowana spekulowałam o kolejnych odcinkach. I chyba wtedy byłam na obozie harcerskim z kuzynką i siostrą. Tematem rozmów była wyższość placków ziemniaczanych nad owsianką - i nie pamiętam by ktokolwiek w ogóle poruszał temat wiary. A, nie sorry - ciocia! Ciocia kazała kuzynce chodzić na msze, a my jako wsparcie jej towarzyszyłyśmy to była po części irytująca strata czasu (bo musiałam słuchac księdza bez ruchu, w tej konwencji koscielnej z tą powolną gimnastyką: klęczki, stanie, klęczki, stanie itp... i nie mogłam o nic pytać! Słuchałam tego co czytał, a co potem referował w ramach swojego kazania nawiązującego do okresu w roku lub do Biblii, ale często mnie zwyczajnie wkurzało to co mówił, ale nie można było PYTAĆ, wchodzić w dyskusję, to było dla mnie frustrujące) lub okazja od odcięcia się od bodźców, wyciszenia, zupełnego odcięcia się od ciała i Tu i Teraz, pełęn eskapizm... Coraz częściej wracając wspomnieniami do dzieciństwa zastanawiam się czy nie miałam niezdiagnozowanego ADHD... 
Anyway - z domu nie pamiętam jakoś szczególnie wzmożonej religijności lub papieżocentryzmu. Nie pamiętam, by fakt, że Karol Wojtyła jest papieżem przyprawiał moich krewnych o jakąś patologicznie rozumianą dumę czy o podszytą fałszem wiarę. Owszem, kościół był obecny w moim życiu - byłam u komunii itp, ale kiedy w pewnym momencie życia się modliłam codziennie, tak trochę w ramach myślenia magicznego/ życzeniowego (żeby nie było kartkówki z przedmiotu na który się nie nauczyłam :P - to było kilka miesięcy po komunii) to sprowokowało moją mamę do rozmowy ze mną “co w szkole się dzieje nie tak, córko? Martwię się tą Twoją przesadną manifestacją wiary, do tej pory tak nie miałaś” - z domu wyniosłam, że wiara jest okay, ale o wiele bardziej okay jest mocne stanie na Ziemi, w realności i zajmowanie się swoim życiem, zaś duchowość to coś “obok”, coś co nie dominuje życia jak np: nauka języka angielskiego. 
Natomiast moja mama mówi, że po latach wspomina, że krytycznego myślenia wobec nauk KK nauczyłam jej ja... bo w wieku szkolnym zadawałam pytania. Na logikę dziecka próbowałam zrozumieć rzeczy, które inaczej działały w ramach myślenia KK i w świecie niepowiązanym z religią. Pytania które zadawałam były niewygodne. Nie dawałam się zbyć. Na info, że coś jest napisane w Biblii lub w katechzmie - szłam po te dwa opracowania i szukałam. xD I nie pomagało mamie pozostać w strefie komfortu, że miałam wtedy starszą nastoletnią kuzynkę, która będąc równie dociekliwa jak ja streszczała mi telenowelowe historie z Biblii siejąc jeszcze więcej wątpliwości, podkreślając podwójne standardy, przestarzałe prawa i hipokryzje doktryn wiary. Fascynowało mnie to - jak jednocześnie dla mnie jest oczywiste, że coś jest ZŁE, a według Kościoła Katolickiego to było dobre, a według mamy (która była zwykle sprawiedliwa, bardzo wykształcona i wiedziała WSZYSTKO) i cioć tak jest bo tak jest i już xD wkurzała mnie ściana po ich stronie i irytacja na mnie, że zadaję pytania, które mnie nurtowały, a je wszystkie wybijały ze strefy komfortu, kazały stawiać pod znakiem zapytania kwestie, które zdawały się być od lat przez nie poukładane.
Ech.
Po drugie - właśnie o sposób nakręcenia tego serialu mi chodzi. To mnie przyprawiło o checheszki xD 
No więc... Bohaterowie jadą z lotniska w Strachowicach do władz miasta. Przypuszczam, że do ratusza (ale to się jeszcze okaże xD). I nagle wyjeżdżają samochodem na Ostrów Tumski, od strony Ogrodu Botanicznego, przy pomniku Św Nepomucena, a potem skręcają w stronę Mostu Tumskiego xD. To już samo w sobie jest śmieszne, bo to jest most dla pieszych od kiedy świadomie pamiętam Wrocław, ALE może w 1997 faktycznie mogły po nim jeździć samochody wojskowe lub w ogóle wszystkie. xD Niemniej ujęcie przepiękne - średniowieczna zabudowa, piękny Wrocław w pełni lata - no cudo! 
Rozmowa między bohaterami nadal się toczy, wychodzi na jaw, że bohaterka jest niezbyt wierząca i to budzi niechęć wojskowych i znowu mamy ujęcie na to jak ten samochód się toczy ulicami miasta... I śmiechnęłam xD
Bo ten wojskowy dżip jedzie Mostem Młyńskim, w stronę pl Bema, czyli na wjazd na Ostrów Tumski (teraz przynajmniej od tej strony od której można na upartego wjechać samochodem).
Czyli jako fanka Wrocławia (bo Wrocławianką jeszcze nie jestem, chociaż duchem się czuję) mam bekę, bo serial mi mówi, że bohaterowie kręcą się w kółko na odległości 600m (zmierzyłam właśnie w googlu xP): 3 wyspy (z czego jedna przez ingerencję Napoleona wyspą już nie jest), 3 mosty, najbardziej sztandarowe miejsce we Wrocławiu, najbardziej historyczne i mające najwięcej wspólnego z siedzibami Kościoła Katolickiego, a zupełnie NIC wspólnego z siedzibami władz politycznych miasta (nie ten rejon miasta!!! Zapraszam na stały ląd, do rynku, zostawcie Ostrów Tumski). Nie mówiąc o tym, że Strachowice są na tym samym brzegu Odry co Rynek, a Ostrów Tumski znajduje się po przeciwnej stronie rzeki, więc ten wojskowy, albo był bardzo nietrzeźwy i nie powinien prowadzić tego pojazdu xD, albo minął się z powołaniem: powinien zostać taksówkarzem, bo zastosował bardzo nielogiczny objazd do zdzierania kasy z turystów.
I po wdechu i wydechu zastanawiam się... bo dla kogoś, kto nie zna tego miasta te ujęcia mogą być fantastyczne, piękne. Ot - ujęcia jazdy przez europejskie miasto z wielowiekową historią. Ot, coś co nam ustanawia kultowe punkty, miejsca charakterystyczne. Dla opowiadanej historii to może być tylko dekoracja, tylko scena... tyle, że to jest MOJE miasto, ja po tej dekoracji chodzę, jeżdżę, ja tu żyję i siadając do serialu liczyłam, że dzięki mojej znajomości tych kątów będę miała okazję do głębszej imersji w serial. A tym czasem mój mózg mówi “ej, Andzej, zawróć, bo nie dość, że się wjebałeś w zakaz ruchu, nawierzchnię z odkrytymi kocimi łbami, to jeszcze w korkach będziemy stali przy Dubois przed mostem -_-” 
Nie wiem czy będzie mi wygodnie naginać rzeczywistość do tego, co proponuje reżyser.
Zobaczymy.
Ale hey! To dopiero 13 minut pierwszego odcinka! xD
9 notes · View notes
wilanowo · 1 year
Text
Sztuka palenia mostów
Życie podsyła nam wiele okazji. W zależności od branży, w której działamy, podrzucone możliwości będą się oczywiście różnić. Jedną z najlepszych korzyści od zawsze pozostają po prostu znajomości zawarte czy to w miejscu pracy, czy poza nim, wszelkie dojścia i kontakty zdobyte dzięki ludziom, którzy z rozmaitych powodów poczuli do nas sympatię, i dzięki którym moglibyśmy potencjalnie ruszyć dalej, i wspinać się na wyżyny kariery.
Dzisiaj pochylmy się nad tak zwanym szołbiznesem publicystycznym, i zastanówmy, co tak naprawdę jest w nim najkorzystniejszą walutą. Czy będą to znajomości, koneksje oraz mentoring? Czy może głęboko osadzona niezależność indywidualnego twórcy?
Żyjemy w społeczeństwie, w którym żyje się trudno. Dlatego też istotnymi czynnikami w prowadzeniu naszej kariery będa zaufanie i instynkt samozachowawczy. To pierwsze po to, by pozwolić okazjom danym od życia działać, to drugie zaś po to, by nie pozwolić się wykorzystać. Kiedy bowiem wchodzimy do szołbiznesu będąc osobą młodą, na podobieństwo żaby zieloną na więcej niż jeden sposób, możemy być wyjątkowo narażeni na niebezpieczeństwa. Nie od dziś przecież wiadomo, że jest to świat pełen wilków, a my, jako nowicjusze, jesteśmy w nim owcami, nawet jeśli uważamy się za nieposkromioną rogatą duszę. W byciu owcą nie ma jednak nic złego tak długo, jak nie okażemy się baranem, i każdą podsuniętą przez szczodry los możliwość zaczniemy bość.
Kiedy wchodzimy do szołbiznesu, towarzyszy nam wizja pięknego świata o szerokich horyzontach, który już niedługo znajdzie się na wyciągnięcie ręki. Jest to ten fantastyczny moment, gdy spoglądamy z naszego kamienia na środku jeziora i nagle, poprzez mgłę, zaczynamy dostrzegać jego drugi brzeg. Następnie zaś widzimy wyrastający z obu brzegów most - zapewne pierwszy z wielu, w końcu jezioro jest rozległe i usiane wysepkami. Jeden most nie da rady stworzyć wszystkich możliwych połączeń. Od naszego zaufania zależy, czy zdecydujemy się na ten most wkroczyć; czy przyjmiemy wyciągniętą rękę tego, kto zdecydował się nas prowadzić.
Tumblr media
Oczywiście, nie będzie to prosta decyzja. Możemy, na przykład, chcieć mieć pewność, że most jest solidny, zanim postawimy na nim stopę. Co jednak, gdy nasze zaufanie ulotni się jak kamfora, gdy już będziemy przekraczać ten most? Gdy poczujemy, że wbrew obietnicom budowniczego nie jest on nawet w połowie tak solidny, jak powinien? I co, gdy to właśnie indywidualne poczucie stanie się zalążkiem strachu, który z kolei zaprzepaści naszą szansę?
Niezależnie od tego, z czego wywodzi się ów strach, może on sprawić, że zechcemy uciec, zacierając za sobą ślady. Te zaś najlepiej kryje ogień, a dodatkowa warstwa ciężkiego, gęstego dymu zakryje to, co wydarzyło się na tymczasowym wspólnym gruncie. Palimy zatem most, uciekamy do twierdzy, obwarowujemy się i krzyczymy, że oto znowu zostaliśmy uwięzieni przez tabuny wściekłych wrogów, którzy chcą nas zniszczyć, lub gorzej - zawłaszczyć. Dobrymi radami stłamsić nasz indywidualizm. 
Sztuka palenia mostów to cenna umiejętność, i jako taka powinna być nieustannie szlifowana. Dobrze jest znać ją w ramach prewencji - w końcu nigdy nie wiemy, kiedy nasze krucha jak biszkopt w kolorze labradora ego poczuje się zagrożone i zakomenderuje ucieczkę. Takie ego bowiem nie chce zmian. Przecież wszystko, co robimy, samo w sobie jest doskonałe. Po co cokolwiek zmieniać? Po co słuchać rad bardziej doświadczonych, często starszych od nas osób z branży? 
Gnane zwierzęcym strachem ego każe nam zatem uciekać Przed zranieniem, przed stłamszeniem, przed zrównaniem do jakiejś odgórnie ustalonej normy, przycięciem do linijki, zniszczeniem indywidualności. Bo przecież to właśnie my stanowimy główny punkt historii każdej osoby, która znajduje się w naszej orbicie.
W świecie, którego stanowimy centrum, wszystkie mosty prowadzą do nas. Gdy podniesiemy głowę, zauważymy, że każdy jeden ostatecznie kończy się na naszym kamieniu na jeziorze. Należy zatem palić je metodycznie i do fundamentów, by powrót stał się niemożliwy. Jeśli komuś będzie zależało, zbuduje kolejny most, bądź podpłynie łódką.
Będąc częścią tak zwanego szołbiznesu, mimo wszystko szanujemy innych ludzi - w każdym razie tak długo, jak pozostają dla nas użyteczni. I gdy poszukujemy w ludziach jedynie zastosowania, ego pozostaje spokojne. Problem zaczyna się w momencie, kiedy zaczynamy widzieć w ludziach jedynie zło. Wtedy każda szansa, która pojawia się na naszej drodze, staje się potencjalną pułapką. Ego zaś staje się niespokojne. Jak bowiem ktoś, kogo używaliśmy jako rzecz śmie się buntować i cokolwiek nam sugerować? 
Most palimy, podsycając ogień postami w social mediach, skierowanymi mniej lub bardziej niebezpośrednio do tych, których chcemy pozbyć się z życia. Odcinamy telefony, ryglujemy drzwi, udajemy, że nas nie ma. Nie odzywamy się, nie reagujemy na zaczepki. Jednocześnie w ekstatycznym uniesieniu przeżywamy własną rolę wyalienowanego bohatera, którą sobie narzuciliśmy. Sukces możemy zaś liczyć w ilości byłych przyjaciół, a stosunkiem byłych do aktualnych wyliczymy nawet piękny korporacyjny wskaźnik.
Ostatecznie zapewne uda nam się obronić przed zawłaszczeniem, i będziemy mogli pławić się w swoim indywidualizmie, leżąc na naszym kamieniu pośrodku jeziora. Co prawda, nie zdobędziemy w ten sposób tak zwanych pleców, stałych koneksji, wsparcia ani możliwości szerszej promocji naszej osoby, ale za to obronimy własny talent i poszlakowaną opinię, zaś mniejsza ilość ludzi w naszym życiu oznacza więcej czasu na oddawanie się twórczości, którą w dalszej perspektywie będziemy zapewne uprawiać do szuflady, albo na prywatnego bloga, gdyż paląc w sieci i poza nią kolejne mosty, jednocześnie zamykamy przed sobą coraz więcej drzwi, i zawężamy potencjalną grupę odbiorczą. Sami odbieramy sobie szansę wkroczenia w świat publicystyki i show businessu, uparcie pozostając w szołbiznesie.
Miarą człowieka jest nie to, jak zaczyna, ale to, jak kończy. Jak kończy znajomości, ale również podcasty, projekty oraz to, jak wywiązuje się z danych obietnic. Jak pali za sobą mosty. Ponieważ palenie mostów to sztuka, i jako taka powinna być nauczana na Akademii Sztuk Pięknych. Bo czy istnieje piękniejszy widok, niż pusta przestrzeń jeziora pozbawiona mostów? Nic nie jest przecież bardziej romantyczne, niż samotny kamień na środku jeziora. Mosty przecież tylko niszczą melancholijny krajobraz.
~Wilanowo
2 notes · View notes
rudylisekbystok · 13 days
Text
Jak przygotować dziecko do przedszkola?
Pierwsze dni w przedszkolu to ważne wydarzenie zarówno dla dziecka, jak i dla rodziców. To moment, w którym maluch rozpoczyna nowy etap w swoim życiu, wchodzi do środowiska pełnego nowych doświadczeń, znajomości i wyzwań. Jak sprawić, aby adaptacja do przedszkola przebiegła jak najsprawniej i najmniej stresująco? Oto kilka wskazówek, jak przygotować dziecko do przedszkola.
Tumblr media
1. Rozmowa o przedszkolu
Przygotowanie do przedszkola warto rozpocząć od rozmów z dzieckiem na temat tego, co je czeka. Opowiedz o przedszkolu jako o miejscu pełnym zabawy, nowych przyjaciół i ciekawych aktywności. Można też sięgnąć po książki lub bajki, które pokazują, jak wygląda dzień w przedszkolu. Ważne jest, aby w rozmowach skupić się na pozytywnych aspektach, takich jak zabawy, śpiewanie, rysowanie czy wspólne posiłki.
2. Ćwiczenie samodzielności
Jednym z kluczowych aspektów przygotowania do przedszkola jest nauka samodzielności. Przedszkole to miejsce, gdzie dziecko będzie musiało radzić sobie bez stałej obecności rodziców. Dlatego warto zadbać o to, by maluch potrafił samodzielnie ubierać się, jeść, korzystać z toalety oraz sprzątać po sobie zabawki. Ćwiczenie tych umiejętności w domu pomoże dziecku poczuć się pewniej w nowym środowisku.
3. Zajęcia adaptacyjne
Wiele przedszkoli organizuje zajęcia adaptacyjne, które są doskonałą okazją, by dziecko oswoiło się z nowym miejscem. Udział w takich zajęciach pozwala maluchowi poznać nauczycieli, innych przedszkolaków oraz codzienną rutynę. To także świetna okazja dla rodziców, aby zobaczyć, jak dziecko radzi sobie w grupie i jak reaguje na nowe otoczenie.
4. Wspólne przygotowania
Wspólne zakupy i przygotowania do przedszkola mogą być dla dziecka ekscytującym wydarzeniem. Pozwól dziecku wybrać plecak, bidon, pudełko na drugie śniadanie czy kapcie – te drobne elementy pomogą mu czuć się bardziej zaangażowanym i podekscytowanym. Możecie również wspólnie pakować plecak wieczorem przed pójściem do przedszkola, co pomoże maluchowi poczuć się odpowiedzialnym za swoje rzeczy.
5. Budowanie rutyny
Przedszkole wiąże się z nowym rytmem dnia, dlatego warto już wcześniej wprowadzić w domu pewne elementy codziennej rutyny, takie jak regularne godziny wstawania, posiłków, drzemek i snu. Dzięki temu dziecko przyzwyczai się do nowych godzin aktywności i odpoczynku, co ułatwi mu przystosowanie się do przedszkolnego harmonogramu.
6. Praktyka rozstania
Dla wielu dzieci pierwsze dni w przedszkolu mogą być trudne ze względu na lęk separacyjny. Przed rozpoczęciem przedszkola warto poćwiczyć krótkie rozstania – na przykład zostawiając dziecko na godzinę u dziadków, z opiekunką czy na zajęciach dodatkowych. Warto wprowadzać te zmiany stopniowo, aby dziecko stopniowo przyzwyczajało się do nowych sytuacji.
7. Pozytywne nastawienie
Twoje nastawienie jako rodzica ma ogromny wpływ na to, jak dziecko odbiera przedszkole. Staraj się pokazywać, że jesteś spokojny, pewny i zadowolony z nowej przygody, którą maluch zaczyna. Dzieci często odzwierciedlają emocje dorosłych, dlatego jeśli ty będziesz spokojny, dziecko również poczuje się bezpieczniej.
8. Daj dziecku czas
Każde dziecko jest inne i potrzebuje innego czasu na adaptację. Niektóre maluchy szybko przyzwyczają się do nowej sytuacji, inne będą potrzebowały więcej wsparcia i cierpliwości. Warto być wyrozumiałym i dać dziecku tyle czasu, ile potrzebuje. Pamiętaj, że adaptacja to proces, który wymaga czasu i zrozumienia.
9. Słuchaj dziecka
Na początku dziecko może wyrażać różne emocje związane z przedszkolem – od ekscytacji po lęk i smutek. Ważne jest, aby być dla niego wsparciem, słuchać i dawać przestrzeń na wyrażenie swoich uczuć. Nie ignoruj obaw dziecka, ale postaraj się zrozumieć, co je trapi i wspólnie szukać rozwiązań.
10. Budowanie relacji z personelem przedszkola
Znajomość z nauczycielami i opiekunami może pomóc dziecku poczuć się bezpieczniej w nowym środowisku. Warto nawiązać pozytywny kontakt z personelem przedszkola, regularnie rozmawiać o postępach dziecka, pytać o jego zachowanie i potrzeby. To również buduje zaufanie do placówki i pomaga we wzajemnym zrozumieniu.
Podsumowanie
Przygotowanie dziecka do przedszkola to proces, który warto zacząć na długo przed pierwszym dniem w nowym miejscu. Rozmowy, budowanie samodzielności, udział w zajęciach adaptacyjnych, wprowadzenie rutyny oraz pozytywne nastawienie to kluczowe elementy, które pomogą dziecku poczuć się pewniej i bezpieczniej. Pamiętajmy, że każde dziecko jest inne i adaptacja do przedszkola może przebiegać w różnym tempie – najważniejsze to być wsparciem i zrozumieniem dla malucha w tej nowej, ekscytującej przygodzie.
0 notes
Text
Przyklejki
Wróciłam do domu z poduszką w cytrynki, która pachnie ich domem. Zapach czyjegoś domu to bardzo często po prostu zapach wybranego detergentu do prania. Koszulka wyciągnięta z szafy, świeży ręcznik zdjęty z suszarki… Dopiero później miesza się on z zapachem ciała, papierosów czy perfum. Mam tylko kilka dni zanim ulotni się bezpowrotnie. Teraz na łóżku mam cztery poduszki zamiast trzech. Cytrynki nie pasują do krzywych lisków, nie pasują do plakatów na ścianach. Nie pasują absolutnie do niczego ale przypominają mi o niej. Z praktycznego punktu widzenia powinnam była zostawić ją u nich, bo posiadam wysoką potrzebę spania z większą ilością poduszek, co jest kłopotem podczas nocowania. Jednak należy być emocjonalnym, a nie praktycznym. Otrzymałam przypominajkę, która w mojej głowie ściśle nawiązuje do przypinki, której byłam pewna, że nigdy nie wręczę. Podświetla to zaistniałą wątpliwość i słabą wiarę której się dopuściłam. Bo jeśli coś zostało mi z bordera to na pewno próby ochrony samej siebie poprzez porzucenie… Z miesiąca na miesiąc coraz wyraźniej dostrzegam jak blisko byłam realnej straty z własnej winy. Mijają miesiące i mówimy sobie 'kocham Cie'. Obezwładnia mnie to mimo, że chciałam mówić to otwarcie o wiele za wcześnie. Bo to zobowiązuje, bo zawsze muszą iść za tym dowody i czyny, a ja nie wiem czy umiem dać od siebie wystarczająco dużo, szczególnie z kontaktem na odległość i będąc poza formalnym związkiem. Chce być potrzebna. Ja kurwa muszę być potrzebna. Nie wiem czy wynika to z traum i szczerze mam to gdzieś. Chciałabym abyśmy nie zapominali o wymianie poglądów i perspektyw. Dlatego czasem poruszam męczące tematy i drążę. Żyjemy zupełnie inaczej ale między innymi dlatego tak zależy mi na stawianiu odpowiednich pytań. Jednocześnie kompletnie nie radzę sobie z opisaniem odczuć doznawanych podczas czynności seksualnych. Rozmowa o tym co przed chwilą miało miejsce wydaje się być kluczowa w procesie poznawania się oraz wzajemnego docierania. A ja nie potrafię nic powiedzieć. Jednocześnie cholernie się boję, że skoro nie odczuwam obezwładniającego lęku, to jestem zwyczajnie popierdolona i nie spełnię oczekiwań, chociaż nawet nie mam pojęcia czy jakiekolwiek wobec mnie istnieją. Chcę być potrzebna, chcę wykonać każde zlecone zadanie najlepiej jak umiem i chce być używana do granic mojej wytrzymałości. Im więcej dyskomfortu i upokorzenia zniosę tym bardziej jestem z siebie dumna. Nie pytam czy ktokolwiek to docenia. Ja głęboko wierzę, że to jest pożądane i docenione. Że nie trzeba mówić o tym głośno... chociaż chyba byłoby miło. Wolę słuchać o tym czego sie ode mnie wymaga niż samej opisywać co dzieje się w mojej głowie. Bo tam panuje euforyczny chaos.
0 notes
przebudzeniemilosci · 28 days
Text
Nie mogę zasnąć, bo jestem zły. Złość ogarnęła mnie całkowicie. Nie potrafię się wyciszyć, nie potrafię zebrać myśli. Jestem zły na CIEBIE, jestem wkurwiony.
Nie chciałem niczego oczekiwać od Ciebie, ale nie potrafię inaczej. Kocham Cię, ale dłużej nie potrafię. Nie potrafię. Nie potrafię. Chcę krzyczeć i płakać. Chcę wyrzucić to wszystko z siebie. Nie chcę niewadzic, nie chce aby złość kierowała mną. Zawsze chciałem być dobrym człowiekiem. Wydobywasz ze mnie najgorsze cechy, a przecież mam tyle dobra i miłości w sobie. Czemu wydobywasz to ze mnie. Co chcesz mi tym pokazać? Czego jeszcze nie widzę? Heh, kolejne pytania, które zostaną bez odpowiedzi.
Nie potrafię dać Ci kolejnej szansy. Jest za późno na zmiany. One i tak nie nadeszły by. To są tylko kolejne zjebane słowa, bez znaczenia.
Dzisiaj nie mam już potrzeby rozmowy. Rozjebałeś wszystko co mnie jeszcze trzymało przy Tobie. Mimo całego tego syfu, które wprowadziłeś w nasze życie, nadal chciałem rozmawiać z Tobą. Rozmowa była moja nadzieja, że jakoś dotrze do Ciebie. Ale Ty jesteś... Sam nie wiem czym/kim jesteś. Pierdolisz, że mnie kochasz, ale kurwa to nie prawda. Jak można kogoś kochać i mówić, że nie macie nic wspólnego? Żadnych tematów do rozmowy. Kurwa jak? Nie potrafię tego zrozumieć. Nie mieści mi się to w głowie. Nadal wszystko krzyczy we mnie. Kurwa obudź się, kurwa tracisz mnie. Już mnie straciłeś. Na prawdę z całego serca, z całego ciała i z całej duszy nie chce Cię więcej kochać. Nie zasłużyłem na to, a Ty nie zasłużyłeś na mnie. Jebany kurwa rok łudziłem się, że coś się zmieni. Jedyne co się zmieniło, to mój stosunek do Ciebie. Byłeś dla mnie wszystkim, dosłownie wszystkim. Znosiłem wiele. Ukrywanie prawdy z kim piszesz, o czym piszesz. Znosiłem kurwa to, że jeździłeś na sauny. Znosiłem to, że wybierasz kurwa swojego "współlokatora" zamiast mnie. Znosiłem te wiadomości, które zniszyly mnie. Znosiłem to, że nie chcesz mnie widzieć. Znosiłem zbyt wiele.
Nie wyślę do Ciebie tego, bo nie zasłużyłeś sobie na te słowa. Nie zasłużyłeś aby wiedzieć co myślę. Nie zasłużyłeś, aby słuchać mojego głosu. Nie zasłużyłeś na moją skórę. Nie Zasługujesz na nic, co pochodzi ode mnie. Kurwa ściągasz mnie w dół swoją osobą. Udajesz, że mnie kochasz. Najchętniej byś się zawinął i znalazł kogoś innego. Ale nie zrobisz tego, bo nie masz za grosze wartości siebie. Nie wierzysz, że ktoś jest w stanie pokochać Ciebie. Debilu jebany kurwa ja Ciebie kochałem. Udowadniałem to wiele razy. Kurwa zarzynałem się dla Ciebie.
Ale prawda znowu jest inna. To ja sobie to wszystko zrobiłem. To ja Ci dałem pilot do sterowania mną. Pozwoliłem sobie na to abyś mnie tak traktował. Dla Ciebie nie ma w niczym problemu. Kurwa jakiś wygodny, ale Tylko do momentu, kiedy ja mam już dość. MAM JUZ DOŚĆ. MAM CIEBIE JUZ DOŚĆ. Mam dość twojego głosu, twojego uśmiechu. Wylewa mi się z całego ciała niechęć do Ciebie. Ale Ty i tak to masz gdzieś, bo jesteś przekonany, ale nie potrafię odejść. Nie potrafię żyć bez Ciebie. Może tak jest, a może nie. Ale wolę się o tym przekonać niż zostać z Tobą I się niszczyć. Jesteś destrukcyjny dla mnie i dla siebie. Robisz nam krzywdę. Kurwa obudź się w końcu. Nie dla mnie już, mnie już nie ma. Dla siebie zrób to. Obudź się, bo życie ucieka, a ludzie odchodzą. Przestań się bawić uczuciami osób, którzy Cię kochają. Nie robisz tego specjalnie, wiem to. Ale kurwa ranisz ludzi.
Kurwa dalej nie jest mi lżej. Nie będzie mi przez jakiś czas jeszcze lżej. Ale ok. Przyjmuje to. Biorę cały ten ból. Pozwalam sobie na złość i ból. Przejdę przez to jak przechodziłem przez każda sytuację, która mi zafundowałeś. Zejdę jeszcze niżej we własną otchłań. Zatopię się w tym bólu, aby móc żyć na nowo. Pochowam tego Szymona, która Cię kochał. Jego już nie będzie. Narodzę się na nowo. Będę odporny na Twoje gry, na kto wszystko co do tej pory trzymało mnie przy Tobie.
Hej, jeśli spodobał Ci się ten post na blogu, podziel się nim ze swoimi obserwatorami. Pomoże mi to zwiększyć liczbę obserwujących i zadowolić twoich – dzięki!
1 note · View note
xxxsxxxs · 1 month
Text
Kochana babciu..
Odeszłaś za szybko. Wiedziałam, że to wkrótce nastąpi, lekarze mówili że nie ma nadzieji, że już nie wrócisz do domu. Jednak to nie przygotowało mnie do Twojego odejścia. Widziałam jak gaśniesz w oczach, jak nie masz siły już walczyć. Widziałam jak cierpisz. Twój ból był tak namacalny że sprawiał iż zapominałam jak się oddycha i nie moge przypomnieć sobie jak to sie robi. Tak cholernie za Tobą tęsknię, tak mi brakuje twojego głosu. Twoich telefonów w najmniej odpowiednich momentach. Mimo to zawsze starałam się od Ciebie odbierać, słuchać Twoich historii które słyszałam wiele razy i znałam je na pamięć. Opowiadałaś je bo najwyraźniej były dla Ciebie ważne a ja słuchałam ich z zaciekawieniem jakbyś opowiadała je po raz pierwszy. Nie byłaś sama w ostatnich chwilach, byłaś wśród ludzi którzy Cie kochają całym sercem. I nigdy nie przestaną. Nie wiem czy kiedykolwiek nauczę się oddychać pełną piersią, może nieświadomie oddałam Ci część płuca byś mogła złapać kilka oddechów więcej gdy Twoje przestały już działać. Jeśli tak to gdybym mogła oddałabym Ci je całe. Mam nadzieje ze gdziekolwiek jesteś teraz masz łatwiej i że Cie po prostu nie boli.
Kocham Cię i tęsknię.
11.08.2024r. [*]
1 note · View note
pamietnikslonca · 2 months
Text
Możecie mi wierzyć na słowo lub nie. Chciałam mu powiedzieć co czuję, że bez niego moje życie było pozbawione blasku, że mimo wielu kłótni dawał mi najwięcej siły i wiary w siebie. Mimo wielu wylanych łez przez jego osobę, motywował mnie, sprawiał że się śmiałam i zapomniałam o bożym świecie, planowałam i dodawał mi energii, której nikt nie jest wstanie mi dać. Niczym szczególnym, zawsze miał to coś. Ten błysk w oku, miły uśmiech i genialny głos, a mimo że wiele razy ja wolę mówić to go bym mogła tylko słuchać i słuchać. A ja po prostu zamarłam, bo wiem że gdy wypowiem te słowa On jak szybko się pojawił, tak szybko ucieknie. I już nigdy więcej nie usłyszę tego głosu.
0 notes
error-brakpamieci · 4 months
Text
Zapominam czasem, jaki spokój mi to daje, jeśli wpadam tu na kilka dni. Żyć bym nie dała rady, nie zmieściłabym wszystkiego w jednym dniu, nie miałabym dostępu do wszystkiego, co mi nakręca rzeczywistość. Miałam wystarczająco powodów, żeby uciec, żebym teraz miała tu wracać. Z drugiej strony, tutaj wiem, że mogę czuć się pewnie, bo mam — zdaje się — szerokie plecy. Tam mam swoje i jego, tu mam o wiele więcej. W końcu czuję się względnie bezpiecznie, pewnie, mam perspektywę na ciekawą pracę, która jednocześnie mnie nie wypali do cna. Będę miała kontakt z ludźmi, ale będę też miała czas dla siebie i na siebie. Mam nadzieję.
Dużo spokoju mi ten "jakiś" plan daje. Wiadomo, pewnie nie jest idealny, ale ze wszystkiego, w co mogłam pójść, to wydaje mi się najbardziej dostosowane do tego, jaka jestem. Kim jestem. Bo chyba już trochę rozumiem, kim jestem, i zaczęłyśmy się lubić. Miałam inną wizję siebie, taką, która nie pokrywała się z tym, jaka jest rzeczywistość. A teraz tę miękką wersję też lubię, a nawet podziwiam, że jest miękka tam, gdzie bezpieczniej jest się schować za twardą ścianą. Nawet nie wiedziałam, że ta miękkość wymaga takiej odwagi.
Zaraz wskoczę na pożyczony rower i pojadę w las, który znam od podszewki, i będę sobie słuchać tego lasu. Nic więcej nie chcę i nie potrzebuję w tej chwili. Jutro będę pić kawę i układać puzzle. A pojutrze jeździć po mieście w kasku Stitcha, a potem śpiewać 4 godziny do Wrocławia. Nic na poważnie, nic na serio. Żadnego samorozwoju, kołczingu, wykorzystywania życia na milion procent. Mózg musi odpoczywać, żeby tworzyć, a nie powielać. Długo mi zajęło, żeby to naprawdę zrozumieć.
Czuję się w końcu wolna. Myślałam, że nie musiałam już nic nikomu udowadniać, ale dalej próbowałam udowadniać sobie. A teraz już nie chcę. Teraz się słucham, rozmawiam ze sobą. I w końcu jestem wolna od samej siebie. Bardzo mi to było potrzebne. I bardzo mi się to podoba.
0 notes