Tumgik
#klatka piersiowa
to-be-dead-but-pretty · 3 months
Text
Dlaczego muszę schudnąć?
•Żeby wyglądać bardziej jak chłopak
•Żeby moja klatka piersiowa się spłaszczyła
•Żeby nie mieć okresu
•Żeby ktoś w końcu mnie zauważył
•żeby nie musieć w przyszłym roku iść do pracy*
•żeby być ładniejszym
•żeby nie czuć zażeniwania kiedy ktoś mnie obejmuje w tali
•żeby można było łatwo mnie podnieść
•Żeby rodzice się mną zainteresowali
•żeby mój ojciec miał ból dupy
•żeby być idealnym tak jak mój starszy brat
•żeby uszczęśliwić 12 letnią wersje samego siebie
•Żeby znów mógł nosić krótkie spodenki
•żeby wszyscy myśleli że jestem cis chłopcem
•żeby ojciec w końcu mnie przeprosił
•Żeby znów usłyszeć komplememty
•żeby być martwym ale pięknym
•żeby umrzeć
I wiele wiele więcej.
*w naszej rodzinie po skonczeniu 16 lat trzeba iść do jakiejś pracy. Przeraża mnie praca z innymi ludzmi, chce pracowac sam, ale to nie jest możliwe w takim wieku zabrdzo. Jednak gdybym był mocno wychudzony to może by mi nie kazali
Jestem mocno zryty, ale wszyscy jesteśmy. Gdybym tylko potrafił wyjść z tego gówna to bym dawno już to zrobił, ale dla mnie już ewidetnie za późno, wiem że już tego nie jestem w stanie zrobić
82 notes · View notes
delicja-0 · 1 month
Text
Myślicie, że macie pecha? No to Patrzcie na to.
Wczoraj czulam sie mega źle, pomijajac ból gardla i glowy to nagle zaczęła mnie nawalac klatka piersiowa i czulam jakby mi ktos igły w serce wbijał, duszno było i w ogóle (ofc nikomu n powiedzialam bo po co) wiec postanowilam cos zjeść bo nwm moze z glodu czy cos? Nie wiem. Zjadłam (ledwo bo gradlo bolalo ale spoko no) i po godzinie bylo spoko już z tym bólem klatki piersiowej no ale bylam na siebie mega zła no bo zjadłam a i tak sie ulałam mega. Kładąc się spać jedyne o czym myślałam to to żebym nie dostała okresu i co? Budze sie rano a tu okres a nie mialam przez 40 dni. Teraz nie dość że boli mnie glowa i gardlo to jeszcze brzuch i kazdy centymetr ciala, n mam sily sie ruszyć i jestem mega glodna ale nie chce jesc i tez nie za bardzo przez to ze boli mnie gardło ale chyba będzie trzeba no....boze no gorzej byc n moze.
Ja widząc tą zasrana krew sie dosłownie poryczalam i jak o tym mysle to mam mokre oczy XDDDD
51 notes · View notes
vqx90x2 · 3 months
Text
rzygalam dzisiaj tak dużo razy że to jest masakra teraz tak mnie boli brzuch że japierdole tak samo gardło i klatka piersiowa czy ja umre
20 notes · View notes
skinnyr4t · 4 months
Text
︶⏝✧⏝︶⏝♱⏝︶⏝♱⏝︶⏝✧⏝︶
Doszłam do wniosku, że teraz zamiast takich długich fastów zacznę znowu trochę więcej jeść ale bardzo duzo ćwiczyć, żeby wyrobić sobie lekkie mięśnie i żeby moje ciało nie reagowało tak źle. Postaram się zejść mimo wszystko do tych 46-45 i utrzymywać wagę, ale zobaczę jak to wyjdzie..
• mimo wszystko jedyne na czym mi teraz zależy to ta przerwa między udami, lekko większe wcięcie w talii i bardziej jakby zbita klatka piersiowa...
32 notes · View notes
oliwiaaq · 4 months
Text
Tumblr media
Bilans
waga: 41,08 24.05.2024
schudłam: 0,2 kg
wzrost: 157 cm
------------------------------
łydki: 32 cm
uda: 37 cm
biodra: 75 cm
talia: 60 cm
klatka piersiowa: 65 cm
ręce: 30 cm
Tumblr media
nie wiem ile zjadałam dzieiaj kcal ale dużo i źle sie z tym czuje. Jutro będe się pilnować bardziej. Nie wiem co więcej pisać, to mój pierwszy bilans więc jak coś źle napisałam to przepraszam i możecie mi dawać wskazuwki w kom. Bajj
22 notes · View notes
pleasekillmyworld · 2 months
Text
Chciałabym wstawiać tutaj body check, ale mam charakterystyczne tatuaże (udo, brzuch, klatka piersiowa m.in.) i boję się, że ktoś ze znajomych mógłby tu być i skojarzyć, a to moje safe place, zwłaszcza że nie piszę tylko o ed :// a zamazywać też nie ma sensu, bo zakryje skrawek ciała
10 notes · View notes
motylkowa-ana · 23 days
Text
☆★✩✫3:55✬✭✮✯
Czasami mam ochotę zapuścić włosy i być tą jebaną dziewczyną którą sję urodziłem. Już mnie tka to wkurwia wszystko chcę byś emosem mieć fajna grzywkę i mam ale wyglądam z niej jak baba. A jak skrocam włosy to wyglądam jak jakaś biznes women XD. Co kolwiek nie zrobię zawsze będę kobietą. Dlaczego nie mogłem urodzić się chłopakiem i miec płaska klatka piersiowa? Gdybym był cis chłopakiem to bym miał piękne długie kręcone włosy. A tak to nmg bo dysforia mnie zjada.
8 notes · View notes
emptybookslover · 11 months
Text
Tumblr media Tumblr media
⎯⎯⎯⎯02.11.23⎯⎯⎯⎯⎯
zjedzone: 735kcal
spalone: 471kcal
bilans: 264kcal
woda: 0.5l
Dzisiaj dzień mocno średni tak szczerze. Byłam dzisiaj na dwóch lekcjach i strasznie bolała mnie klatka piersiowa. Chcieli wzywać pogotowie, ale się nie zgodziłam i zwolniłam się do domu XD. Byłam u lekarza, niby wszystko git. Z czego jestem dzisiaj dumna: zauważyłam u siebie, że zaczynam mieć taką kontrole jakiej nie miałam jeszcze. Wiem, że teraz dla was może się to wydawać śmieszne, ale dla mnie to naprawdę wyczyn. Miałam dzisiaj ochotę na coś słodkiego, a w domu miałam tofiffie. Zjadłam chyba 5, a resztę po prostu odłożyłam na inny dzień. I tak, wolę zjeść to na co mam ochotę niż później mieć binge, ale to moje osobiste odczucia. Jako, że mam zdiagnozowane BED (binge eating disorder) to dla mnie naprawdę jest osiągnięcie że nie rzuciłam się na całe plus na całą lodówkę. Tak samo ostatnio miałam z batonem proteinowym. Zjadłam połowę, druga polowe miałam na następny dzień. Coś pięknego. Tyle na dzisiaj, rozpisałam się w chuj a nawet nie wiem czy ktoś to czyta XD
29 notes · View notes
zapomniana0-0 · 6 months
Text
Nie pamiętam kiedy ostatnio robiłam coś nie myśląc że nie będzie to oceniane przez innych. Bardzo szybko nauczyłam się kłamać i udawać. Nie potrafię powiedzieć co tak naprawdę czuję i otworzyć si��. Wolę milczeć i w ciszy przeżywać swoje myśli. Nie lubię mówić o sobie. Mam wrażenie że z roku na rok moja klatka piersiowa boli coraz bardziej, a uczucie ucisku jest już normą. Ja.....
~24.03.2024r.
10 notes · View notes
m0ty1ekpl · 7 months
Text
Misie możecie wybrać special na 200 osóbek bo jesteśmy bardzo blisko do tego celu ‼️‼️ dziękuję bardzo ‼️❤️
Tumblr media
A tu wybierajcie jaki special 🫶
12 notes · View notes
ja-doll-divine · 1 year
Text
Poszłam we wtorek na basen. Prawie 40 minut pływania. Może nie robiłam pełnych długości bo od połowy basenu jest za głęboko a ja jednak nie umiem dobrze pływać i mam taką blokadę.
No ale 40 minut pływania żabką, 10 minut taplania się i niecałe 10 minut wygrzewania w jacuzzi. Obosheeeeeeee
Zakwasy. Bolą mnie mięśnie o których nie mam żadnego pojęcia. Wieczorem byłam pewna, że mam zawal serca. Moja klatka piersiowa nie była w stanie pomieścić mojego serca. Miałam wrażenie, że jest zdecydowanie za mała.
Matkobosko.
Jak się bawić to się bawić 🤦‍♀️
20 notes · View notes
Text
Jebać ból z zerwania, walić ból z przejedzenia
Czy kiedykolwiek specjalnie doprowadzał*s się do najgorszego stanu i wymuszał*s płacz do tego stopnia że bolał cię brzuch, klatka piersiowa, głowa, oczy, i w dodatku lubił*s to uczucie bo znalazł*ś komfort w swoim smutku?
5 notes · View notes
dawkacynizmu · 2 months
Text
rachel zegler to moje spersonalizowane thinspo mamy tyle samo wzrostu i ma wszystkie cechy wyglądu jakie mi się podobają (obojczyki, ramiona, klatka piersiowa)
3 notes · View notes
0q0q0 · 3 months
Text
Gdybym mogła na jeden dzień wyłączyć myślenie i nie myśleć zupełnie o niczym tylko bezwładnie leżeć na łóżko, zgodziłbym się odrazu. Mam dość bólu i stresu który towarzyszy mi przez nadmierne myślenie, myślę o tym że jestem gruba świnia czy o tym czemu zostałam zdradzona przez osobę która kochałam w tak młodym wieku? Czy byłam nie wystarczająca? Myślę też nad tym że cała rodzina od storny matki (jedyna z którą mam kontakt) się mnie wyrzekła, przez to że wolę dziewczyny, myślę nad tym czy to moja wina, próbuje to zmienić. Sama siebie przekonuje że mężczyźni są piękni i chce znaleźć sobie chłopaka, ale wiem że to nie prawda. Myślę też nad tym czy dostanę się do szkoły, co jeśli mnie nie przyjmą? Będę musiała iść do zawodówki? A co jeśli zrujnuje tym sobie życie? Przez stres boli mnie cała klatka piersiowa. Nawet normalnie nie umiem wydalić przez to jedzenia , co wiąże się z tym że muszę je zwymiotować przez co znowu mam nawrót bulimi z której wyleczyłam się spory kawał temu. Boję się nocy, bo wiem że wtedy nastanie czas w którym będę musiała zostać sama z sobą, otoczona ciemnością i rzeczą którą boję się najbardziej na świecie, sowimi myślami. Jestesm zniszczona psychicznie przez dziewczynę która wyciągnęła mnie z problemów rok temu, ale co z tego skoro po czasie ściągnęła maskę i zniszczyła mnie jeszcze bardziej niż wtedy? Może na to zasłużyłam? Może ma rację że nie powinnam żyć? Jestesm pewna jednego boję się swoich myśli, nie chcę ich.
2 notes · View notes
n0ya34 · 6 months
Text
Siemka dawno mn nie bylo ale chyba tu wroce
Takze troche o tym co sie u mnie zmienilo
Mialam duzo trudnosci z utrzymywaniem limitow przez podejscie na zasadzie dobra juz mam wyebane szkoda na to zycia ale wracam (jak zawsze wsm) gdyz zbliza sie lato i wczoraj przymierzylam krotkie spodenki ktore byly na mnie dobre w lato i dalej sa wsm dobre ale moje nogi nie wygladaja juz w nich tak dobrze jak kiedys wiec wracsmy do formy💪
Dzisiaj bylo 1000kcal i vede powoli schodzic zeby nie rozjebac metabolizmy bo w lato wrzucilam die na gleboka wode metabolizm sie wrecz zatrzymal i nie wazne jak malo jadlam (fasty albo np jablko i jeden wafelek ryzowy) to nie chudlam wiec postaram sie to zrobic wolniej zeby zejsc do limitu okolo 500kcal
Cos czego dowiedzialam sie o moim organizmie to to ze nawet jesli szybko zrzucam wage i potem nagle zaczynam jesc 'normalnie’ to waga rosnie powowoli i wszystko sie rownomiernie ’rozklada’ ze tak powiem takze to jest zdecydowanie plusik bo przez to prawdopodobnie latwiej mi bedzie utrzymywac wage po zejsciu do ugw
A propos ugw to chcialabym zejsc do wagi okolo 45 kilo czyli 6/7 kilo w dol od aktualnej wagi wiec mam nadzieje ze do wakazji to ogarne
A teraz troche z innej beczki
I od razu dam jakis trigger warning zeby wujek tumblr sie nie obrazal ani nic
Takze
TRIGGER WARNING
W niedziele przyszla moja przyjaciolka z ktora raxem siedzimy/siedzialysmy (nawet nie wiem jak to teraz nazwac w) w ed i wiedzialam o tym ze zaczela sie samookaleczac
Dawalam jej krotkie spodebki zeby zmienila dlugie jakie na sobie miala i zobaczylam cale jej udo w ranach po sh
Nie skomentowalam tego bo wiem ze jestem jedyna osoba przy ktorej by sie przebrala jednak boli mnie to ze to sobie robi i nie wiem co moge zrobic aby bylo jej lepiej/przestala to robic
Musze przyznac z czego jest mi strasznje glupio ale pozazdroscilam jej torche mozliwosc sh w fomu bo u mnie wyglada to tak ze moja mama czasami wchodzi mi do lazienki np jak sie kapie
Zo by nie bylo bylo to takim troche triggerem i mialam ochote do tego wrocic
Dzisiaj jak rano wstalam i pocxulam zapach powietrza (xd) to przypomnialo mi sie jak to wygladalo u mnie tok temu i chce do tego wrocic (krotka wizyalizacja- zdrapki na rekach, uda brzuch klatka piersiowa ramiona i kostki w ranach)
Aktualnie leze w lozku i czekam az wszyscy pojda spac zeby to zrobic i to jest doslownje ucxucie takie jak alkoholik na odwyku bioracy lyczka alkoholu mimo ze nie powinien(wszystko wraca)
O podobnej tematyce mialam ostatnio tez kolejna sytuacje ale znacznie dziwniejsza (wsm to chora)
Mojej mamy chlopak ma corke ktora jest we mnie od okolo 2 lat zapatrzona i chce byc taka jak ja
Okej
Ale ostatnio zaszlo to troche za daleko poniewaz zrobila zdrapki na rece identyczne jakie ja mam (nie nie jestem przedrazliwiona konsultowalam to z moimi znajomymi ktorzy wiedza o tym ze mialam problemy z sh i porownywalismy tak jakby moje blizny i jej rany(to brzmi e chuj glupio i whl jaki ten post jest dlugi i jak bardzo skladnia umiera serio przepraszam) i one sa wrecz takie same w porownaniu do tego co ja mialam
Jak spytalam sie jej co sobie zrobila uzyla podobnej odpowiedzi ci ja powiedzialam kiedys- zachaczylam sie o drut na wf
Bycmoze jestem przedrazliwiona albo cos ale chcialam sie tym podzielic bo moim zdaniem to juz jest w chuj dziwne
A wiec na zakonczenie dziekuje wszystkim ktorzy zostali ba tym koncie mimo mojej nieobecnosci i mam nadzieje ze wszystko u was dobrze💗
Wiem ze post byl dlugi ale zawarlam w nim generalnie wszystko co chcialam
Dobranoc/milego dnia💗💗
2 notes · View notes
martimartinka20 · 8 months
Text
4. Tam, Gdzie Ściany Mają Uszy
Spanikowała. Oczywiście, że tak, przecież co innego miałaby zrobić Odette Malfoy w tej sytuacji? Zawsze odwieczna panika. Minęło 5 lat, nie powinna tego tak przeżywać. Jak zwykle jednak Ral twierdził co innego, ale to nie znaczy, że miał rację. Przeważnie ją miał, ale "przeważnie" nie znaczyło "za każdym razem".
Ral był jej współlokatorem. Starszy od niej, nieco samotny, z doświadczeniem. Życie go nie oszczędziło, dlatego musiał znaleźć się u niej. Przygarnęła go, znali się paręnaście lat, nie zostawiłaby go na lodzie. To on był przy niej tamtej nocy, w której zdarzyła się tragedia, od której wszystko się zaczęło...
Szła właśnie w stronę Ministerstwa Magii wejściem dla gości, żeby móc przyjrzeć się mugolskim ulicom Londynu. Mogła wejść jak zawsze, siecią Fiuu, ale nie chciała. Musiała trochę odpocząć, poukładać sobie w głowie parę spraw, zanim ruszy do Hogwartu.
To nie miała być długa podróż. Dzieciaki i niektórzy profesorowie ruszyli z rana Ekspresem Hogwart, ale Knot nie chciał, aby ona i Dolores musiały spędzić parę godzin w pociągu z bandą nieletnich czarodziejów. Dlatego kazał zorganizować dla nich świstoklika do Hogsmeade, skąd miały udać się do zamku. Wszystko było zaplanowane tak, by pojawiły się w szkole pół godziny przed przyjściem uczniów. Ich rzeczy zostały spakowane wcześniej i przewiezione w specjalnym wagonie, by drodzy szpiedzy nie musieli się wysilać. Cóż za niezmierna łaska.
Mimo gwaru londyńskich kamienic, Odette nie mogła skupić się na niczym poza tamtą pamiętną nocą miesiąc temu. Pickles unikał jej od tamtej pory, w trosce o własne życie. Była mu wdzięczna, bo nie ręczyła za siebie.
Teleportowała się przed drzwiami do mieszkania Przez chwilę bawiła się kluczami, próbując znaleźć ten właściwy. Nie otworzyła ich, za bardzo się trzęsła. Poddała się po piątej próbie.
Ral i jego zaklęcia ochronne, niech go szlag trafi.
Oparła się o ścianę, czując jak klatka piersiowa coraz bardziej pali ją z każdym wdechem. Ścisnęła dłonie i zaczęła walić pięściami w drzwi. Ciągnęła za klamkę, rzucała Alohomorę, wszystko, żeby naruszyć barierę. Sama nie wejdzie, ktoś musiał ją wpuścić.
Po chwili z drugiej strony usłyszała głos swojego przyjaciela. Cholera, nawet nie wiedziała, jak za nim tęskniła.
– Kto to? – doszedł zza ściany niski ton.
Właśnie, przecież nikt poza nią nie wiedział, że czarodziej tu mieszka. Ta naiwność.
– Ral? – odezwała się słabo. – Tu Odette.
Nie spodziewała się, że drzwi otworzą się z takim impetem. Odruchowo odskoczyła od wejścia, w którym teraz stał średniego wzrostu mężczyzna po pięćdziesiątce. Uśmiechnęła się do niego słabo, a on niezwłocznie wciągnął ją do przedpokoju, upewnił się, że nikt ich nie widział i zatrzasnął drzwi z hukiem.
Ale delikatny.
– Co ci się stało? – zapytał dość ostro, podchodząc do niej.
Leżała na podłodze, oparta o ścianę błądziła wzrokiem po pokoju. Rejestrowała płaszcze na drewnianych wieszakach, wielką, debową szafę w rogu pomieszczenia, półkę na klucze, fotel, lustro, albumy na regale...
– Zabiłam ich – szepnęła Odette. Jej głos tylko nieco ponad ciszę. – Zabiłam ich...
Ral zdawał się przyglądać jej uważnie przez kilka chwil, po czym usiadł obok niej i złapał mocno za ramię.
– To nie ty ich zabiłaś – stwierdził rzeczowo mężczyzna. – Ich losy były przesądzone.
Blondynka zaprzeczyła głową w obłędzie.
– Gdybym była tam szybciej... Gdybym przewidziała...
Z jej oczu zaczęły sączyć się łzy, a twarz nabrała trupio bladego odcienia. Jej przerażony wzrok skrzyżował się ze spokojnym spojrzeniem Rala i przez chwilę miała wrażenie, że czas się wokół nich zatrzymał.
– Przestań. – powiedział stanowczo, mocno szarpiąc ją za rękę. – To nie twoja wina, że nie byłaś tam na czas. To nie twoja wina, że nikt ci nie powiedział.
Spojrzał na nią gniewnie, ale łagodnie zarazem. Ten wyraz twarzy mógł należeć tylko do niego. Mimo chęci, mimo prób uwierzenia w jego słowa, coś nie pozwalało jej odpocząć. Nie miał racji, nie mógł mieć. W końcu to ona powinna tam być, to ona powinna pomóc. Taki jej obowiązek.
– Skończ z tym pieprzeniem i weź się w garść. – zarządał czarodziej, potrząsając nią. – Za miesiąc jedziesz zajmować się nieodpowiedzialną bandą bachorów, nie możesz załamywać się na pierwszą lepszą wzmiankę o dzieciach. Wstawaj, idziemy ci zrobić herbatę.
Iście pamiętna data. Odette sama do końca nie wiedziała, jak to się stało, że udało jej się uspokoić. Tamtej nocy spała w swojej sypialni, a Ral obserwował ją, siedząc na skraju łóżka, dopóki nie był pewien, że zasnęła. Zawsze to robił. Tamten incydent to nie pierwszy raz, kiedy coś takiego miało miejsce. W jej spanikowanym stanie słodkie słówka nie pomagały i szybko się o tym przekonali. Trzeba z nią było postępować ostro, nie zapewniać, że będzie lepiej, wygarnąć to, co powinna usłyszeć. Nie była jajkiem, miała grubą skórę, przez którą należało się przebić. Ral to wiedział.
– Dzień dobry, panno Malfoy! – usłyszała po swojej lewej stronie.
Znajdowała się w gościnnej recepcji Ministerstwa Magii.
Jak ja tu weszłam?
– Szuka panienka czegoś konkretnego? – zapytała Margaret Whitman, jedna z recepcjonistek.
Nie, tak sobie przeszłam parę kilometrów, żeby sobie pooglądać ściany.
Margaret Whitman była niską, przysadzistą kobietą przy kości. Miała nieco ponad 80 lat, ale wciąż pracowała i miała się nieźle. Z pewnością nie należała do najbardziej znanych twarzy ministerstwa, ale do najbardziej lubianych już tak.
– Jestem umówiona z Dolores Umbridge i drogim ministrem, aby spotkać się na chwilę przed podróżą – wyjaśniła krótko blondynka.
Starsza spojrzała na nią zaciekawiona, jakby już chciała pytać, czemu weszła przejściem dla gości, ale się powstrzymała. Rzuciła jej tylko serdeczny uśmiech i wskazała drogę do windy.
– Jestem pewna, że trafisz we właściwe miejsce. Miłego dnia, panno Malfoy! – jej melodyjny sopran odbił się echem od ciemnych ścian.
Odette skinęła jej uprzejmie głową i ruszyła w odpowiednim kierunku. Już po kilku minutach wchodziła do biura Ministra Magii.
– W samą porę, panno Malfoy! – krzyknął Knot, kiedy zamykała drzwi. – To moja Starsza Podsekretarz, Dolores Jane Umbridge. Jestem pewien, że już ją znasz.
Młodsza czarownica odwróciła się w ich stronę i powoli schodziła w dół stopni, uśmiechając się uprzejmie.
Oczywiście, że ją znała, tylko nowi niczego o niej nie wiedzieli. Każdy o zdrowych zmysłach miał pojęcie na temat jej oddania ministerstwu. "Wszystko w imię dobra" - powtarzała. "Ministerstwo wie najlepiej" - powtarzała. Tych cytatów można byłoby przywołać tysiąc, a i tak nie oddałoby się podziwu, z jakim traktowała Ministra Magii. Ubóstwiała go z wręcz prześmiewczą czcią, lecz była przy tym w pełni poważna.
– A oto moje najnowsze odkrycie – podekscytował się Korneliusz. – Panna Odette Malfoy, uzdrowicielka i pracownica Departamentu Magicznych Wypadków i Katastrof. Kuzynka Lucjusza Malfoya, mojego zaufanego znajomego. Jestem pewien, że dobrze się zapoznacie.
Twoje odkrycie?
Kobiety mierzyły się przez chwilę wzrokiem, ale z ich twarzy ani na sekundę nie schodził sztuczny uśmiech. Obie doskonale wiedziały, że były tu tylko po to, by wypełnić swój obowiązek, a nie zawierać nowe znajomości. Mimo wszystko podały sobie ręce.
– Jakże miło mi panią poznać, pani Umbridge – przywitała ją Odette.
– Ach, wystarczy Dolores. Cała przyjemność po mojej stronie, Odette – odparła czarownica, z miejsca przechodząc na "ty".
Grała dobrą szopkę przed ministrem, to musiała jej przyznać. Zobaczy, jak jej to dalej pójdzie.
– No, czas się zbierać, drogie panie. Za chwilę powinnyście znaleźć się w sektorze deportacyjnym – stwierdził Knot pospieszająco.
~*~*~
Mówiąc, że uczniowie niezbyt przychylnie zareagowali na pojawienie się w szkole pracowników ministerstwa, użyłoby się strasznego niedopowiedzenia. Chyba tylko część Ślizgonów była tym faktem zachwycona i Odette wydawało się, że miało to coś wspólnego z jej krewnym, Draconem. To dziecko było tak rozpieszczone i skrzywdzone zarazem, że większej rozbieżności chyba nie dało się stworzyć. "Pieniądze to klucz do wszystkiego".
Chyba w twojej chorej wyobraźni, Lucjuszu.
Wyjątkowo przyglądała się sławnemu Harry'emu Potterowi. Chłopak wyglądał normalnie, jadł, rozmawiał, czasami się śmiał. Mimo wszystko coś w jego oczach i sposobie, w jaki raz po raz patrzył nieprzytomnie w jeden punkt sprawiało wrażenie wyobcowania. O czymś myślał i Odette domyślała się, o czym. Turniej Trójmagiczny musiał przewrócić jego życie do góry nogami, o ile to w ogóle wciąż było możliwe. Miała ochotę mu pomóc, dać mu się wygadać, przytulić. Co prawda patrzył na nią, jakby to ona zabiła mu rodziców, ale rozumiała jego wrodzoną niechęć do Malfoyów. W końcu jej "bratanka" nie dało się zaliczyć do najsympatyczniejszych nastolatków. Jaki ojciec, taki syn.
Po uczcie syn Narcyzy zaczepił swoją kochaną cioteczkę na korytarzu i zaciągnął do pokoju wspólnego Slytherinu. W dość dosłownym tego zdania znaczeniu, bo jego banda, ciągnęła ją za ręce tak długo, aż zgodziła się z nimi pójść. Nachalność dzisiejszej młodzieży.
– Zobaczysz, spodoba ci się, ciociu – zapewniał Draco przez większość drogi.
W sumie dobrze było zobaczyć swój dawny dom po tylu latach z dala od niego. Może Ślizgoni przeważnie nie przepadali za Hogwartem, ale dla czystokrwistych uczniów to jedyne miejsce, w którym mogli odpocząć od rodzin. Nie wszystkim się udawało, niektórzy rodzice potrafili być bardzo stanowczy, jednak dla Odette to miejsce było gwarancją spokoju przez prawie 10 miesięcy w roku. Z dala od jej szalonego ojca i bezsilnej matki.
Nie powiedziałaby, że jej życie wyglądało fatalnie. Nie była torturowana, nikt się nad nią nie znęcał, ale Raxtus, stryj Lucjusza i brat Abraxasa, uwielbiał ignorować swoją jedyną pociechę, przez co cały czas czuła się, jakby nie miała ojca. Przynajmniej z matką mogła porozmawiać, ale brakowało jej twardych rozmów albo ojcowskiej miłości, o której tyle słyszała. W szkole nikt jej nie olewał. Tutaj była kimś. Dziwnym trafem to w Draconie widziała swoje odbicie.
Po wieczorze spędzonym na rozmowach, grach, przekupowaniu i próbie zarobienia dodatkowych punktów, ten dzień mogła uznać za skończony. Nie spodziewała się, że jej krewniak aż tak dorósł od ostatniego spotkania. Przynajmniej nie używał już aż takiej ilości żelu do włosów, ale charakterek wciąż miał.
– Dobry wieczór – wzdrygnęła się na dźwięk niskiego, leniwego głosu.
A liczyłam na spokojny spacer do sypialni...
Odwróciła się i ujrzała przed sobą Snape'a, ale coś z nim było nie tak. Jego szaty zostały rozszarpane, włosy potargane, a z twarzy dało się wyczytać zmęczenie. Opierał się ostrożnie o ścianę, a kiedy podchodził do niej, mogłaby przysiąc, że kulał na prawą nogę. Do tego szedł w stronę lochów, w których powinien być godzinę temu.
– Dobry wieczór, Sewerusie – odparła szeptem w ciszy ciemnego korytarza.
– Lepiej nie kręć się tu o tej porze, jeśli Dumbledore nie przydzieli ci obchodu. Choć wątpię, abyście ty i Dolores chętnie spełniały jego rozkazy – ostrzegł z nutą sarkazmu tak mu nieobcą.
– Mogłabym powiedzieć to samo o tobie i chodzeniu po błoniach o północy – stwierdziła oschle, mierząc go wzrokiem.
Mistrz Eliksirów zatrzymał się na chwilę, po czym spojrzał na nią wyzywająco i wysyczał przez zaciśnięte zęby:
– Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy.
– To nie mów mi, co mam robić – spiorunowała go wzrokiem, robiąc krok do przodu.
Nie mogła powiedzieć, że się nie lubili, przeważnie mieli co do siebie neutralne stosunki. Tym razem jednak oboje byli zmęczeni i nie mieli ochoty na reprymendy ze strony współpracowników. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy gniewnie, żadne z nich nie chciało odpuścić, ale wtedy usłyszeli coś z zewnątrz budynku i oboje ruszyli do własnych komnat.
~*~*~
Była godzina 01:27, kiedy profesor McGonagall w swej kociej postaci, patrolowała korytarze Hogwartu. Szukała uczniów, którzy z marszu mieliby ochotę na tygodniowy szlaban u Filcha przez krzątanie się po godzinach poza dormitoriami.
Właśnie mijała posąg jednej z czarownic z Salem, kiedy usłyszała szept. Czyżby ktoś kręcił się po czwartym piętrze? Rozejrzała się i ujrzała, że drzwi do Skrzydła Szpitalnego są szczelnie zamknięte. Jednak ktoś musiał tu być.
Zrobiła kilka kroków w stronę głosu i zorientowała się, że dochodził z jednej z sal.
– Wiem, ale co ja mam zrobić? – odezwał się jakiś kobiecy głos. – Nie mogę nad tym tak po postu zapanować... Nie da się... Próbowałam, uwierz mi... Ale jak?... Byłoby łatwiej, gdybyś tu był...
Poznała ten głos. Odette Malfoy. Musiała dostać tę salę jako swoją komnatę, bo przecież w Skrzydle Szpitalnym spała Poppy. Z kim ona właściwie rozmawiała o tej godzinie? Do tego o czym rozmawiała? Minerwa nie miała czasu się domyślać, wślizgnęła się do środka i przemieniła w człowieka. Kominek był zgaszony.
Blondynka stała jak słup soli, wpatrując się w nauczycielkę transfiguracji, która uważnie obserwowała każdy kąt. Co ona tu robiła?
McGonagall musiała zauważyć zaskoczenie na twarzy uzdrowicielki, bo zaczęła wyjaśniać pospiesznie.
– Robiłam obchód na piętrze, kiedy usłyszałam, jak z kimś rozmawiasz. Myślałam, że to któryś z uczniów – odparła chłodno. – Powinnaś zamykać drzwi na przyszłość.
Nie zamknęła drzwi? Co gdyby to ktoś inny nakrył ją na tej rozmowie? Czy skończyłoby się na zwykłym upomnieniu? Musiała przyznać, było blisko. Cieszyła się, że wciąż nie odkryła sposobu, by każdy mógł je zobaczyć, bo... pewnie byłoby mniej przyjemnie.
Minerwa obserwowała ją przez chwilę, ale widząc, że Odette nie miała zamiaru nic dodać, sama zaczęła mówić.
– Jest wpół do drugiej, powinnaś już spać, z rana zaczynacie z Poppy dyżur.
Jej poważny ton i wyprostowana sylwetka sprawiały, że nawet Malfoy się wycofała. Do tego ta tradycyjna mina "przeżyłam huncwotów, przeżyję i to" nie dodawała ani grama otuchy temu, do kogo była skierowana. W końcu młodsza się poddała.
– Zapamiętam na przyszłość. Dobranoc, profesor McGonagall – podsumowała krótko.
~*~*~
Kobieta pracowała przy śniadaniu, gdy pierwsze promienie poranka zawitały do kuchni. To nie pierwszy dzień, w którym musiała wstać przed wschodem słońca. Odkąd nie mieli skrzata domowego, ona zajmowała się domem. Coś, czego nigdy nie była uczona. Może raz czy dwa jej matka coś wspominała, ale jej rodzina raczej wychodziła z założenia, że to skrzaty będą za nią polerowały podłogi, czyściły półki, prasowały ubrania czy przyrządzały posiłki. Cóż, tak początkowo to wyglądało.
To nie tak, że wykorzystywała Zgredka. On żył, żeby coś robić, każdy taki, jak on, chciał, aby powierzono mu jakieś zadanie. Początkowo wykonywał je bardzo entuzjastycznie, choć już kiedy poślubiła Lucjusza, zachowywał się nieco inaczej niż reszta skrzatów. Nie darzyła go wielką sympatią, ale nie obrażała go i nie wymierzała kar. Zwłaszcza, że bardzo sumiennie wywiązywał się ze swoich obowiązków. Kiedy zaszła w ciążę, wszystko się zmieniło. Jej mąż denerwował się na Zgredka o każdą najmniejszą głupotę związaną z nią. Nawet jeżeli stworzenie było Bogu ducha winne. Zaczął traktować go jak niewolnika. Próbowała coś zrobić, lecz nic to nie dawało i w końcu się poddała. Taki już jego los. I to trwało aż do wiekopomnego roku 1993, kiedy to Lucjusz wrócił do domu bez skrzata.
Od tamtej pory Narcyza sama musiała się zmagać z pracami domowymi. Kupiła w Esach i Floresach książkę o podstawowych zaklęciach domowych i rzeczywiście je opanowała. Musiała przyznać, było to skrajnie upokarzające dla kogoś jej pochodzenia, ale prędzej czy później ten dzień by nastąpił. W końcu Zgredek przeszedłby w ręce Dracona, kiedy ten założyłby własną rodzinę, Lucjusz by o to zadbał. Cóż, najwyraźniej padło na "prędzej".
Nagle drzwi otworzyły się z impetem i do kuchni wpadła głowa rodu Malfoyów. Jego świeżo umyte włosy lśniły w blasku słońca, a czarne szaty idealnie leżały na jego czterdziesto dwuletnim ciele. Jak ona marzyła, żeby cofnąć się do czasów Hogwartu...
– Widzę, że już wstałaś – stwierdził sucho czarodziej, siadając przy niewielkim stole.
Ale spostrzegawczy.
– Tak, właśnie szykowałam śniadanie – odparła Narcyza, najlżejszym tonem, na jaki umiała się zmusić.
Ta cała akcja z odrodzeniem Czarnego Pana go zmieniła. Kiedyś był inny w stosunku do niej, delikatniejszy. Może nie poślubiła go z miłości, ale był jej najbliższy ze wszystkich kandydatów i pozostawała gotowa na zmiany. W końcu jej rodzina raczej nie zniosłaby widoku własnej córki z uroczą Gryfonką...
Ona i Lucjusz chodzili ze sobą podczas ostatniego roku w Hogwarcie. Wtedy też Blackowie i Malfoyowie potwierdzili zaręczyny swoich dzieci i czekali, aż Narcyza skończy 17 lat, by mogli wziąć ślub. Kobieta wbrew pozorom wcale nie była taka przychylna. Miała ochotę uciec z ukochaną tak samo, jak to zrobili Andromeda z Tedem, ale... widziała, jaki los spotkał jej siostrę po ucieczce. Była szczęśliwa, lecz jakim kosztem? Narcyza stchórzyła. Jej dziewczyna zrozumiała, od zawsze wiedziała, że może nie będzie im dane być razem, a teraz...
Zawsze porównywali ją do jej sióstr. Niegdyś potrafiła być potulna na zewnątrz, jednak buntownicza w środku jak Andromeda, ale po tym incydencie stała się kimś zupełnie innym - potulna na zewnątrz i potulna, choć krwawiąca, w sercu. Do Bellatrix właściwie nigdy nie była podobna. Jej obsesja czarną magią, buntownicza natura, zaniedbanie ze strony rodziców doprowadziły najstarszą z sióstr Black do szaleństwa. I ta przysięga, że już nigdy nie odezwie się do Andromedy... zabolała najbardziej. To był cios poniżej pasa.
Wyrwała się z bolesnych wspomnień. Podała śniadanie do stołu, szybko ustawiła wszystko tak, by łatwiej było to umyć i usiadła na swoim miejscu. Małżeństwo jadło w ciszy. Kiedyś nigdy tego nie robili, zawsze mieli dużo do powiedzenia, ale... czasy się zmieniają, jak widać.
Wtedy do kuchni przez otwarte okno wleciała sowa z listem i podleciała do Narcyzy. Na kopercie widać było jej imię, a także adres Malfoy Manor i...
– Oddaj go – rzucił od razu Lucjusz.
No tak, mogła się spodziewać, że nie przeczyta własnej korespondencji, jeśli jej mąż był w pokoju. Im więcej się zmienia, tym więcej pozostaje bez zmian.
– Proszę – powiedziała z wyrzutem, podając mężczyźnie pocztę.
Ten zmierzył ją uważnym spojrzeniem, przełamał pieczęć, nie spuszczając wzroku z żony, a następnie wyprostował się powoli i spojrzał na nią ostrzegawczo.
– Uważaj na ton i szanuj to, co ci daję, żono. Chyba, że chcesz powtórkę z rozrywki – jego brew uniosła się maniakalnie.
Po plecach czarownicy przeszedł dreszcz. Definitywnie nie miała ochoty na "powtórkę z rozrywki", chyba podziękuje. Co nie zmieniało faktu, że jej korespondencja wciąż była jej do odczytania. Właśnie o tym myślała, mówiąc, że wiele się zmieniło, odkąd Czarny Pan powrócił. Wiele, zwłaszcza w jej mężu.
Lucjusz kilkukrotnie przeskanował wzrokiem list, wrzucił go do pustej miski i wyjął różdżkę. Kobieta wiedziała, co zamierzał zrobić. Prawie zawsze to robił.
Po chwili pergamin stanął w płomieniach.
– Dracon pisze, że Odette zaszczyciła ich swoją obecnością na ślizgońskiej prywatce, otwierającej rok szkolny. Co za błazeństwo – streścił jej wiadomość Dracona czarodziej.
A przynajmniej jej część.
– Nie dałeś mi przeczytać listu od naszego syna? – zapytała, nie dowierzając.
Lucjusz wstał i, idąc szybkim krokiem, znalazł się tuż przed Narcyzą. Blondynka cofnęła się szybko, przywierając do ściany, przy której siedziała. Mężczyzna złapał ją za szczękę, patrząc głęboko w oczy.
– Nie unoś na mnie głosu – wyszeptał niebezpiecznie, po czym sam zaczął krzyczeć. – Poza tym twoje listy to też moje listy, jasne?!
Nie była w stanie odpowiedzieć, dłoń na jej twarzy zacisnęła się jeszcze mocniej, sprawiając ból.
– To nie ty decydujesz, smarkulo. Jestem twoim ojcem, jesteś moją własnością, jasne?!
Oczy jej się przeszkliły, patrzyła z przerażeniem na twarz męża, który po kilku chwilach stracił gniewny błysk z oczu i spojrzał na nią zdezorientowany i nieco przestraszony. Natychmiast puścił żonę i szybko wyszedł z pokoju.
Narcyza nie wiedziała, co ma o tym myśleć. Ile by dała, żeby uciec z Andromedą, kiedy miała okazję.
Im więcej się zmienia, tym więcej pozostaje bez zmian.
Nawet nie zauważyła, kiedy po jej rumianych policzkach zaczęły spływać gorzkie krople.
2 notes · View notes