Poznaj mnie zanim do mnie napiszesz 🖤❤️💚
2019r (94 kg)----------------→2024r (58 kg)
Ten blog jest bezpośrednią kontynuacją poprzedniego bloga, który z niewyjaśnionych przyczyn został mi zbanowany. Mogliście mnie znać jako @pozarta
O mnie
Jestem osobą dorosłą zachorowałam na 4na i bu1i również jako osoba dorosła do tego miałam też depresję problem z alkoholem SH i kompulsywnym objadaniem. Leczyłam się i przeszłam terapię na oddziale dziennym obecnie mogę powiedzieć, że jestem na pełnym recovery. Choć niestety naleciałości dawnych zaburzeń mi nadal towarzyszą (każdy wie, że to nigdy cię do końca nie opuszcza) Kiedyś byłam pr0 ale teraz absolutnie nie. Aczkolwiek nikogo z mojego bloga nie wyganiam i nikogo nie oceniam. Każdy ma swoją drogę do przejścia.
Nie znajdziecie tu porad jak szybko schudnąć. Nie udzielam wsparcia w destruktywnych zachowaniach, blokuję treści związane z SH. Zawsze na pierwszym miejscu stawiamy zdrowie i umysłowy dobrostan.
Waga
Zaliczyłam w życiu całe spektrum. Byłam wychvdzona i byłam oty1a w różnych wariantach i kolejności. W 2021 roku moja waga zaczęła dobijać do 100 kg i zaczęłam odczuwać zdrowotne skutki 0tyłości. Lęk przed powrotem ED i liczeniem kalorii bardzo mnie zniechęcą do odchudzania. Nie chciałam popełnić znowu tych samych błędów - zdecydowałam się na dietetyka i to bardzo mi pomogło uporządkować mój żywieniowy chaos. Nauczyłem się dużo o wielkości porcji makro jakieś być najedzonym a nadal tracić kilogramy w zdrowy sposób.
Jak schudłam
Dietetyk był początkiem drogi choć jej diety nie trzymałam się dług, ale była ona bazą tego jak ją do dziś. W marcu 2022 założyłam tego bloga i zaczęłam moją własną przygodę i walkę ze zbędnymi kilogramami. Przyszłam tu z wagą 89 kg na 177 cm. Zajęło mi to rok by zejść do 68- 65 kg jadłam około 1000 -1500 kalor1i na redukcji. Roku 2023 w większości poświęciłam na reverse diet i powoli zwiększają kalorie o 50 kalorii co dwa tygodnie, aż doszłam do 1800 kc@l. Później postanowiłam jeść trochę "na oko" teraz spróbuję utrzymać wagę na poziomie zdrowego BMI choć różnie mi to wychodzi i często zaliczam spadki. Oduczyłam się objadania i złych nawyków żywieniowych. Często nie potrzebuję jeść aż tyle co kiedyś.
Zasady utrzymania wagi
♠️jem 4 posiłki dziennie i pare przekąsek. Mój limit to +/- 2100 kcal. (Jest to moje CPM)
♠️Edit lipiec 2024: około 10 lipca przestałam liczyć kalorie w ogóle. Zdałam się na dwuletnie doświadczenie w tym jak przygotowuję swoje posiłki i jak jem. Liczenie kalorii bardzo mnie wykańczało bo niemal dwóch latach utrzymania wagi zdecydowałam się na taki krok. Jeśli to się sprawdzi i nie będę ani za dużo tyła ani za dużo chudła - prawdopodobnie taka forma bloga już zostanie na stałe
♠️ważę się co dwa tygodnie w piątki.
Oznaczenia:
Wzrost: 177 cm (jestem wysoka 😄)
💚- waga utrzymana (+/- 0.5kg)
❤️- waga wzrosła
🖤-waga spadła (każda waga poniżej BMI 18.5 jest spadkiem)
(historia ważenia mi przepadła więc tylko tyle udało mi się odtworzyć )
*29.09.23-06.10.23 -59.45🖤(-0.60kg)BMI 19.0
*06.10.23-13.10.23 -59.55💚(+0.10kg)BMI 19.0
*13.10.23-20.10.23 -59.85💚(+0.30kg)BMI 19.1
*20.10.23-27.10.23 -59.25🖤(-0.60kg) BMI 18.9
*27.10.23-10.11.23 -58.55🖤(-0.70kg) BMI 18.7
*10.11.23-24.11.23 -58.90💚(+0.35kg) BMI 18.8
*24.11.23-08.12.23 -57.35🖤(-1.35kg) BMI 18.4
*08.12.23-22.12.23 -59.00❤️(+1.65kg) BMI 18.8
*22.12.23-05.01.24 -58.75💚(-0.25kg) BMI 18.7
*05.01.24-19.01.24 -59.45❤️(+0.70kg) BMI 19.0
*19.01.24-02.02.24 -59.15💚(-0.30kg) BMI 18.8
*02.02.24-16.02.24 -59.00💚(-0.15kg) BMI 18.8
*16.02.24-01.03.24 -58.50💚(-0.50kg) BMI 18.6
*01.03.24-15.03.24 -59.20❤️(+0.70kg) BMI 18.9
*15.03.24-29.03.24 -58.05🖤(-1.15kg) BMI 18.5
*29.03.24-12.04.24 -58.85❤️(+0.80kg) BMI 18.8
*12.04.24-26.04.24 -58.05🖤(-0.80kg) BMI 18.5
*26.04.24-10.05.24 -58.35💚(+0.30kg) BMI 18.6
*10.05.24-24.05.24 -57.90🖤(-0.45kg) BMI 18.4
*24.05.24-07.06.24 -58.10💚(+0.20kg) BMI 18.5
*07.06.24-21.06.24 -58.75❤️(+0.65kg) BMI 18.7
*21.06.24-05.07.24 -57.95🖤(-0.80kg) BMI 18.4
*05.07.24-19.07.24 -57.55🖤(-0.40kg) BMI 18.3
*19.07.24-02.08.24 -57.20🖤(-0.35kg) BMI 18.2
*02.08.24-16.08.24 -57.30🖤(+0.10kg)BMI 18.2
*16.08.24-30.08.24 -57.05🖤(-0.25kg)BMI 18.2
*30.08.24-13.09.24 -57.05 🖤(=0.0kg)BMI 18.2
*13.09.24-27.09.24.... CDN
63 notes
·
View notes
29 maja 2024r.
Wszystko, co związane z zaliczeniem przedmiotu dotyczącego pisarstwa jest kurcze, jak z bajki!
Napisałam opowiadanie. Check. Napisałam krótkie opowiadanie. Check. Ubrałam to w atrakcyjną szatę graficzną. Check.
No i wysłałam na maila do wykładowcy.
Ale przy tym też wydrukowałam (w formie magazynu na 26 stron!) i zaniosłam do mojego pana wykładowcy. OMG ten facet jest fantastyczny, kreatywność niesamowita, uśmiech ciepły.
Anyway - pojechałam na uni, by mu dostarczyć dedykowany jemu samemu egzemplarz magazynu, który tworzę przecież od miesiąca. Myślałam, że będę go szukać po piętrach. Ale nie. Ledwo weszłam za bramę i widzę go! Siedział sobie samotnie, na ławeczce pod drzewkiem, czytał coś na telefonie. Jak w grze! Jak jakiś NPC - serio, po prostu możesz podejść i zapytać "Pohandlujemy?" lub "Pokaż mi swoje towary!". Jak z bajki normalnie.
Do tego ubrany bardzo młodzieżowo - jak punk: buty wprawdzie wygodne, sportowe, do tego spodnie rurki. Czarne. T-shirt z jakimś nadrukiem nazwy zespołu. Czarny. A na to ciemnoniebieska, jeansowa kurtka z rzędem ozdobnych agrafek na rękawach. No i oczywiście: siwa broda i okulary-połówki, jak u Dumbledora. Wiek i postura też się zgadzają - staruszek (jest starszy od moich rodziców, ale młodszy od mojej babci) o uśmiechu, który mógłby zapalać światła! Ale dopiero teraz (w sensie, że dzisiaj) miałam okazję podziwiać jego fryzurę (jakoś podczas zdalnych wykładów nie widziałam co pan miał na głowie). Myślałam, że tam zejdę z zachwytu! On jest ostrzyżony na Kmicica, na sarmatę, na Olgierda von Everca!
Każdemu życzę takiego profesora (który, kurcze, nie jest nawet doktorem, a który wzbudza większy szacunek i większą sympatię niż wszyscy moi wykładowcy z architektury razem wzięci)!
Zajęłam mu chwileczkę, pod tym drzewkiem.
Zachwycił się moim pieskiem (mój piesek oczywiście nie zachwycił się nim xD).
Dostał do rąk mój "magazyn" i upewnia się, czy jestem tą studentką, która zalicza przedmiot w trybie indywidualnym, bo uczy się fotografii. Tak, wszystko się zgadza, potwierdziłam. A on na to, że to miłe, że wydrukowałam mu magazyn ze swoimi zdjęciami, docenia, ale wolałby, abym dostarczyła mu teksty. A do tego chce wiedzieć od kiedy pracuję dla National Geografic, bo to super sprawa i mi gratuluje, że w takim magazynie są publikowane moje zdjęcia.
Chwilę zajęło zanim wyjaśniłam, że nie robię go w balona, że przeciwnie: wykonałam zadanie, napisałam teksty i je umieściłam w wymyślonym przez siebie, samodzielnie zaprojektowanym i zilustrowanym własnymi zdjęciami magazynie, który tylko wizualnie przypomina National Geografic. Dla żartu. Oczywiście mogę wysłać mu teksty w wordzie, pewnie, nie ma sprawy. Chciałam się po prostu z nim podzielić humorem, zabawą konwencją, bo wierzę, że on to doceni.
I docenił! :D Tak się cieszę!
W końcu, jak przeglądał kolejne strony i zwracał mi uwagę na błędy (AAAAAAAAA! Muszę poprawić, nie zauważyłam i moja korekta też) to znowu zaczął się chichrać i przyznał, że wie, którą studentką jestem i jaki przedmiot prowadzi u mnie. I cieszy się, że jego zajęcia tak bardzo mi się podobały.
Na pewno dostanę dłuuuuuugą listę konstruktywnej krytyki mojego opowiadania, ale bardzo mnie to cieszy.
-----
Po wyjściu z uni znowu próbowałam złapać telefonicznie moją mamę.
To jaką ekwilibrystykę musieliśmy odwalić na dzień matki by się z nią najpierw zdzwonić, a potem zgrać czasowo to... ech. No trudno mi mamę dorwać.
A w dzień matki (tj podczas obchodów dnia matki) było mi troszkę przykro. Bo czułam się - znowu - bardzo niedopasowana do mojej rodziny. Każdy mówił o czymś innym. Siostra nadawała o szczepieniach i lekarzach, mama o radości z wnusia, o jego ząbkach, o lekarzu, o tym, jak bardzo nie ma na nic czasu, a tata, jak to tata: o polityce, a potem o piłce nożnej... a potem urwał się, bo okazało się, że tego dnia była ich rocznica ślubu, o której zapomniał, więc postanowił pobiec prosto do domu (z naszego rodzinnego obiadu, z knajpy) by przygotować dla mamy kolację przy świecach i jednocześnie zdążyć na trening (spoiler: mama wróciła do domu po 20, zastała pyszną kolację, zdążyła obdzwonić swoje córki, aby o tym powiedzieć, nim tato wrócił do domu, wziął kąpiel i nim zjedli tą kolację xD).
Po prostu... jakoś tak dziwnie jest. Nagle wszystkie kuzynki mają dzieci, więc moja mama, jak odwiedza ciocie i wujków to głównie wymienia się nowinkami dotyczącymi opieki nad małymi ludźmi. Co jest super! Serio! Cieszę się, że ona jest szczęśliwa! Ale nie ma w tym przestrzeni teraz na cokolwiek innego, co pozwoliłoby mi się włączyć do rozmowy, co dałoby pole do wspólnej wymiany zdań.
Co jest w ogóle paradoksem, bo dzień matki obchodziliśmy w dzień, kiedy moja mama miała swój pierwszy w życiu wernisaż własnej twórczości!
A bardzo aktywnie malujemy wszystkie trzy! Ba! Tata czuje muzykę, a mój NARZECZONY też jest uzdolniony manualnie. To jest nasze wspólne pole. A jednak jakoś tak rozmowa nie prowadziła w tym kierunku.
Na samym wernisażu też było ciekawie - ale mama momentalnie została osoczona przez koleżanki. Moja siostra - która te koleżanki zna, bo jeszcze będąc w ciąży prowadziła dla nich zajęcia - też wpadła w tę grupkę, jak w wygodne bambosze, a my (ja i mój chłopak) tak sobie obok staliśmy. Żeby nie było: było sympatycznie, nikt nas nie wykluczał, ani nie traktował źle! Tylko po prostu nie znaliśmy tych ludzi z którymi dziewczyny łączy tak wiele ewidentnie wielkich emocji.
Byliśmy na wernisażu przez pół do godziny. Spotkaliśmy się z moim Szwagrem, który przyszedł spóźniony na obchody dnia matki, bo dyżurował przy drzemce synka (którego przyniósł w nosidełku). Fajnie było ich w końcu zobaczyć. Mój chłopak w tym czasie nosił naszego pieska na rączkach, bo dzieci przyprowadzone na wernisaż nie rozumiały, że "Nie możesz pogłaskać pieska. Ona się bardzo boi, dopiero uczy się zaufania wobec ludzi. Jednak bardzo doceniam, że zapytałaś." (nie kminię tego: we Wrocławiu mi się to nie zdarzyło ze strony dzieci. Dzieci grzecznie pytały i okazywały szacunek, zrozumienie. To dorośli mieli nasze komunikaty w pompie. A w mojej rodzinnej miejscowości dorośli w ogóle nie reagowali na pieska, a dzieci, chociaż pytały, to totalnie nie akceptowały odmowy).
Po wszystkim wracałam do domu z takim dziwnym poczuciem wyobcowania. Smutku. Pustki - że znowu nie pasuję.
Było mi bardzo ponuro, ale tego dnia humor uratowała kasjerka z Lidla: wracając do domu O. zatrzymał się pod dyskontem, ja wyskoczyłam na zakupy, a on został z pieskiem. Chwyciłam najpotrzebniejsze rzeczy i podeszłam do kasy - wolałam zapłacić gotówką. Pani kasjerka kasuje: seler, pomidor, bułki, twaróg, energetyki... i patrzy mi uważnie w twarz. I tak patrzy. I patrzy. Jakby miała skaner w źrenicach. A im dłużej patrzy, tym mi się robi śmieszniej. W końcu nie wytrzymuję i zaczynam się chichrać przyznając, że bardzo mi miło, że tak długo się waha, poczytuję to za komplement. xD A kasjerka też w śmiech! I wypala, że chciałaby jednak zobaczyć mój dowód osobisty, bo nie jest wciąż pewna czy może mi sprzedać energetyki. xD Więc ja dalej chichrając wyciągam dowód. A pani do mnie "w życiu bym nie powiedziała!"
Miłe.
I przebiło bańkę. :D
Anyway - dziś. Od ostatniego spotkania z mamą udało mi się z nią połączyć ledwo 2 razy. Raz by właśnie: dowiedzieć się, że tata zrobił kolację. A kolejny raz: by poinformować ją i tatę, że się zaręczyłam.
I od tamtego czasu próbuję się do mojej cholernie zajętej mamy dodzwonić, by ustalić czy w weekend mogę jej przywieźć psa, bo mam zjazd...
W końcu dziś odebrała. Pochwaliła mnie za to, jak mi idzie na studiach. Zdziwiona przyznała, ze nie spodziewała się, że mogę mieć tak dobre oceny (trochę gorzka refleksja: gdybym wcześniej wiedziała, że mam ADHD to może bym i w dzieciństwie miała lepsze stopnie?).
Ale może tak to ujmę:
Mama w końcu odbiera telefon po 3 dniach bez odzewu, kiedy nie odbierała moich telefonów, ani nie oddzwaniała (od kilku miesięcy to norma, niestety). Jaka jest hierarchia ważny spraw, które musi ze mną omówić?
1 - "Cześć narzeczono mojego przyszłego zięcia!" <3
2 - "A wiesz, że mały misio znowu mnie pogryzł!? Idą mu aż 3 nowe ząbki na raz! Biedne maleństwo, ma teraz katarek i tak go boli..." itd
3 - "A mówiłam tobie, że będę miała rozdanie dyplomów w czerwcu?"
4 - "Muszę wymyślić w co się ubrać na zjazd absolwentów mojego liceum."
5 - "Śpieszę się z czytaniem, bo obiecałam przekazać książkę Stefie przed jej rehabilitacją."
6 - "A mówiłam tobie, że tata był wczoraj u urologa? Że ma lekko przerośniętą prostatę, ale poza tym wszystko okay? Był też u kardiologa, ale to kilka dni temu, nie wiem czy tobie mówiłam. No, i tego, coś tam z sercem jest nie tak, dlatego dziś idzie znowu, na jakieś pomiary. No dobra, dobra, zadzwonię i tobie powiem, dobra!"
7 - "A wiesz, wczoraj bawiłam się z misiem (wnuczkiem) i coś mi się stało z endoprotezą. Ale wzięłam voltaren i jest już okay. Serio, córcia, nie ma o czym mówić, jest już okay, nawet tego bandażu uciskowego użyłam. Serio, jest okay. Zresztą wczoraj bolało tak bardzo, że razem z tatem pojechaliśmy do szpitala, na SOR i tam wszystko prześwietlili, zbadali. Nawet tak długo nie czekałam! Kilka godzin i po wszystkim. Już wszystko jest okay. Mam skierowanie do ortopedy, muszę tylko poczekać dwa miesiące. I smarować się vontarenem."
JPDL myślałam, że mnie strzeli! A wczoraj też ode mnie nie odbierała telefonu. Ani nie pomyślała nawet by zadzwonić podczas tego czekania na SORze?
Rodzice. Jak z dziećmi.
10 notes
·
View notes
27/05/24 - Dzień który rozjebal mnie doszczętnie
Staliśmy tam, patrząc na siebie, nic nie mówiąc. Ale to było takie nic, które znaczyło wszystko. W ciszy, która nas otaczała, czułem jak pęka mi serce...
W jej oczach nie było śladu tego, co wydarzyło sie między nani wcześniej. To, co kiedyś płonęło w nas teraz było tylko ledwie dostrzegalnym echem dawnych uczuć. Moje serce biło nieregularnie, jakby próbowało dopasować się do rytmu tej nowej rzeczywistości, w której miłość i ból splatały się w jedno. Czułem, że coś we mnie pęka
To było to. W końcu koniec. Moment, którego nadejścia bałem się od dłuższego czasu i bałem się go najbardziej - teraz był rzeczywistością. Spojrzałem na nią i poczułem smutek który rozrywał mnie od środka.
Ona miała pewność że to koniec, że nasze drogi rozeszły się na zawsze. Ona pierwsza odwróciła wzrok i odeszła bezpowrotnie, bez żadnego wyrazu twarzy, bez żadnego slowa. Odchodząc nie odwróciła się do mnie ani razu. Ja jedynie stałem i czułem rozpierdalajacy ból od środka. Ból który w tamtym momencie rozrywał mi serce. Konkretnie. To było cos więcej niż pożegnanie - to był pogrzeb naszego związku ... To był koniec. Koniec który myślałem że nigdy nie nadejdzie. Ale stało się. Nadszedł. Nadszedł tamtego dnia 27 maja 2024r.
Nie byłem gotowy dać jej odejść, nie byłem gotowy na pożegnanie, nie byłem gotowy żyć bez niej ...
Minął już miesiąc.... A ja nadal nie jestem gotowy żyć bez niej ...
7 notes
·
View notes